9822
Szczegóły |
Tytuł |
9822 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
9822 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 9822 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
9822 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
CZES�AW CZAPLI�SKI
PASJE JERZEGO KOSI�SKIEGO
3
COPYRIGHT Czes�aw Czapli�ski
4
Od autora
Mija dziesi�� lat, gdy 3 maja 1991 roku, znaleziono Jerzego Kosi�skiego martwego, w
wannie, z plastikow� torb� na g�owie, w jego nowojorskim mieszkaniu, przy 57 Ulicy na
Manhattanie. Kim by� jeden z najwi�kszych mistyfikator�w XX wieku?
Przede wszystkim pisarzem, kt�rego jak kiedy�, z podobnym dreszczem emocji, czytaj� dzi�
m�odzi ludzie, w ponad 30 krajach, przet�umaczonym na 20 j�zyk�w, w wielomilionowym nak�adzie.
Ci�gle wychodz� wznowienia jego ksi��ek. Czas jest najlepszym s�dzi�. Je�eli odrzucimy
sensacje, kt�re niewielu ludzi dzi� interesuj�, poza tymi, kt�rzy je tworzyli, wy�ania si�
posta� niezwyk�ego cz�owieka, kt�ry swoj� pasj� tworzenia zadziwia, a osi�gni�ciami m�g�by
obdzieli� wielu.
Kosi�ski to artysta przede wszystkim niejednoznaczny i, g��wnie przez t� swoj� cech�, niepokoj�cy
i ciekawy. W jego �yciu i tw�rczo�ci jak w soczewce skupiaj� si� sprzeczno�ci naszych
czas�w. Wida� tam wyostrzone kontury naszych w�asnych aspiracji, po��da� i pokus;
wida� nasze maski, strachy i rozterki, nasze wielkie ambicje i moraln� ma�o��. Dlatego w�a�nie
tak trudno mie� do Kosi�skiego jednoznaczny stosunek. Nie spos�b go odrzuci� i nie�atwo
go przyj�� � pisali red. Agnieszka Salska i Grzegorz Gazda we wst�pie do ksi��ki pt.
�Jerzy Kosi�ski: By� tu i tam� (1997), zawieraj�cej materia�y z konferencji naukowej upami�tniaj�ce
50. rocznic� powstania Uniwersytetu ��dzkiego, kt�rego Kosi�ski by� absolwentem
pn. �Jerzy Kosi�ski. Cz�owiek i dzie�o na skrzy�owaniu kultur� z 8-10 maja 1995
roku.
Co ciekawe, po �mierci zainteresowanie Kosi�skim nie maleje, wr�cz przeciwnie. Po�miertnie
ukaza� si� tom esej�w Jerzego Kosi�skiego Przechodz�c obok (Passing By, 1992),
ukaza�o si� kilka ksi��ek po�wi�conych Jego �yciu, setki artyku��w i recenzji, by�o kilka wystaw
po�wi�conych Jego �yciu, nakr�cono kilka film�w i zrobiono sztuk� teatraln� w Nowym
Jorku.
Sp�r o Kosi�skiego, a szczeg�lnie o jego powie�� �Malowany ptak�, nie jest zako�czony i
pewnie nigdy si� nie zako�czy, s�dz�c z temperatury wypowiedzi. Zawsze uwa�a�em, �e
wa�ne jest nie tylko to, co kto m�wi, ale kto m�wi. Przytocz� wi�c na zako�czenie wypowied�
prof. Marii Janion, wybitnego historyka literatury, profesora Uniwersytetu Warszawskiego,
cz�onka Polskiej Akademii Nauk, kt�ra w eseju pt. �Sam w ciemni�, zamieszczonym
w ksi��ce �Twarz i maski Jerzego Kosi�skiego� (1992), towarzysz�cej mojej wystawie w
Muzeum Sztuki w �odzi, w pierwsz� rocznic� �mierci napisa�a: ��Drastyczny przyk�ad recepcji
Malowanego ptaka w Polsce, gdzie obrzucono go najgorszymi obelgami i pom�wieniami,
dowodzi, �e zosta�a naruszona granica sztuki, kt�r� przecie� Kosi�ski obrysowa� tak
mocno i tak wyra�nie.
Ale w Polsce rzeczywi�cie przyzwyczajono si� traktowa� sztuk� jak wypowied� ideologiczn�.
Kosi�ski za� by� od tego jak najdalej, nigdy nie chcia� mie� z czym� podobnym niczego
wsp�lnego, by� got�w na najwi�ksze wyrzeczenia dla sztuki i jako sztuki w�a�nie.
Kosi�ski mia� racj�: nie chcia� Malowanym ptakiem nikogo urazi�, ani zniewa�y�. Chcia�
pokaza� to, co uzna� za sw�j najwi�kszy skarb: symbolicznie ukszta�towany, dramatyczny i
bolesny, w�asny �wiat wewn�trzny.
I to w�a�nie mu si� uda�o w spos�b wyj�tkowy. Pozostawi� mroczne ostrze�enie, gdy� nosi�
w sobie dramat � jak wszyscy, kt�rzy przetrwali zbrodni� i zag�ad�.
Czes�aw Czapli�ski, Nowy Jork, 1 lutego 2001
5
Wst�p
Pasje Kosi�skiego to jedyna w skali �wiatowej ksi��ka biograficzna, w kt�rej tworzeniu
Kosi�ski � jej bohater � aktywnie uczestniczy�.
Po trzech latach rozm�w, zbierania materia��w, wsp�lnych podr�y, w styczniu 1991 roku,
przed wyjazdem na Floryd�, Kosi�ski czyta� ostatnie fragmenty ksi��ki. Na dwa tygodnie
przed samob�jcz� �mierci� (3 maja 1991 r.) przeprowadzi�em z Nim ostatni wywiad na temat
maj�cego niebawem powsta� w Polsce AmerBanku, na kt�rego otwarcie Kosi�ski wybiera�
si�. Zgodnie z moj� umow� z Kosi�skim, mimo zainteresowania (szczeg�lnie po jego �mierci)
wydaniem ksi��ki w Stanach Zjednoczonych po angielsku, chc� dotrzyma� zobowi�zania,
�e ksi��ka uka�e si� najpierw po polsku w Polsce. Nie tylko dlatego, �e rozmowy nasze by�y
prowadzone g��wnie po polsku. Wszystkie ksi��ki Kosi�skiego wychodzi�y najpierw po angielsku,
a nast�pnie po wielu latach (Malowany ptak po prawie 30 latach) t�umaczone by�y na
polski. Pierwsza wersja Pasji Kosi�skiego uka�e si� jednak po polsku, a dopiero p�niej b�d�
t�umaczenia na inne j�zyki.
Uk�ad tekst�w, jak r�wnie� materia�u ilustracyjnego jest taki, jak to zosta�o ustalone przed
�mierci� Kosi�skiego.
Czym nie jest ksi��ka Pasje Kosi�skiego?
Nie jest typow� biografi�, w kt�rej od urodzin do chwili �mierci, dzie� po dniu, tydzie� po
tygodniu, miesi�c po miesi�cu, rok po roku, bardziej lub mniej szczeg�owo opisywane jest
cudze �ycie! Nie jest gloryfikacj� Kosi�skiego jako cz�owieka i pisarza, paszkwilem � wk�adaj�cym
w jego usta s�owa, kt�rych nigdy nie wypowiedzia�, przypisuj�cym mu czyny, kt�rych
nie pope�ni�. Czym s� wi�c Pasje Kosi�skiego?
Ksi��ka jest niechronologiczn� mozaik� � cz�sto przenikaj�cych si� i uzupe�niaj�cych pasji.
Pisarstwo, joga, narty, polo, seks, �ycie towarzyskie, przyja�nie, podr�e, fotografia... oto
dziedziny maj�ce ogromny wp�yw na dalekie od przeci�tno�ci �ycie Jerzego Kosi�skiego.
Jest mo�liwie obiektywnym i wielostronnym portretem Kosi�skiego ukazuj�cym go jako
cz�owieka i pisarza w intymnych rozmowach, w wi�kszo�ci nigdy wcze�niej nie publikowanych,
w wypowiedziach i recenzjach krytyk�w, pisarzy, ludzi sztuki.
Stanowi swoisty album � zawieraj�cy ponad dwie�cie zdj�� pochodz�cych z prywatnej
kolekcji Kosi�skiego, jego przyjaci� na ca�ym �wiecie i w Polsce oraz z moich zbior�w, bogatych
dzi�ki dziesi�cioletniej z nim przyja�ni.
Przyja�ni? To wielkie s�owo. Spotyka�em w Stanach Zjednoczonych, a ostatnio tak�e w
Polsce ludzi, kt�rzy zaledwie otarli si� o niego, a nazywaj� go swoim serdecznym przyjacielem?
Zwi�zane jest to z niezwyk�� komunikatywno�ci� Kosi�skiego.
Pami�tam, �e dziesi�� lat temu, ju� po kr�tkiej rozmowie z nim mia�em wra�enie, jakbym
zna� go od wielu lat. My�l�, �e Jurka Kosi�skiego mog� zaliczy� do swoich bliskich przyjaci�,
on sam to potwierdzi�. Ofiarowuj�c mi sw� ostatni� ksi��k� The Hermit of 69th Street
napisa�: �Czes�awowi i Oli Czapli�skim � aby nikt nie pomyli�! w dow�d wdzi�czno�ci, podziwu
i zaklepanej przyja�ni, Jerzy-Pustelnik, Nowy Jork, 14 czerwca 1988�.
Nie bez znaczenia jest chyba to, �e pochodzimy z tego samego miasta. Przypomina mi si�
zabawna historia. B�d�c w �odzi przygotowywa�em cz�� materia��w do Pasji Kosi�skiego.
Kt�rego� dnia poszed�em na ulic� Piotrkowsk� do punktu, w kt�rym robi� kserokopie. Kiedy
obs�uguj�ca mnie osoba zobaczy�a na zdj�ciu rodowitych �odzian Kosi�skiego i Pola�skiego
na nartach w Szwajcarii i dowiedzia�a si�, �e pisz� ksi��k� o Kosi�skim, wystawi�a mi rachunek
ze znaczn� zni�k�. Takich i podobnych sytuacji by�o wiele.
6
Fotografia
Jerzy Kosi�ski od wczesnej m�odo�ci w latach pi��dziesi�tych powa�nie interesowa� si�
fotografi�. Tamte lata doskonale pami�ta Jurek Neugebauer, mieszkaj�cy w �odzi przyjaciel
Kosi�skiego.
Spotka�em Jurka w 1952, mo�e w 1953 roku, nie pami�tam dok�adnie � wspomina Jerzy
Neugebauer. Mia�em w�wczas wystaw� swoich zdj�� w ��dzkim Towarzystwie Fotograficznym.
Podszed� do mnie Jurek Kosi�ski, przedstawi� si� i powiedzia�, �e interesuje si� fotografi�.
Pokaza� mi p�niej swoje zdj�cia.
Jakie one by�y?
Raczej amatorskie. Ale mo�e po roku bardzo intensywnej pracy w ciemni, cz�sto po dwadzie�cia
cztery godziny bez przerwy, zrobi� kolosalne post�py. Trzeba pami�ta�, �e ciemnie w
tamtych czasach to prymitywne pomieszczenia bez wentylacji. Cz�sto pot zalewa� nam oczy.
Raz nawet zatruli�my si� rozrabianymi odczynnikami i przez par� godzin chrypieli�my, nie
mog�c m�wi�. G��wnym pomys�odawc� prac by� Jurek, niejednokrotnie nie nad��a�em za
jego energi�. Pomys�y wylatywa�y mu jak z r�kawa.
Czym g��wnie interesowali�cie si�?
Na pocz�tku pasjonowa�y nas akty. Podrywali�my wi�c dziewczyny, w czym Jurek odnosi�
specjalne sukcesy. P�niej wpad� on na pomys�, aby fotografowa� starc�w. Najpierw na ulicach,
a nast�pnie w przytu�kach i domach opieki. Pami�tam, jak przychodzili�my do wiekowych
kobiet, kt�re malowa�y si� wcze�niej � bo przecie� fotografowie przyszli. Dla mnie
by�o to wielkie prze�ycie. Z perspektywy lat uwa�am, �e by� to burzliwy, ale niezmiernie ciekawy
okres � czystej fotografii, ca�kowitego zaanga�owania si� i fajnej roboty.
Byli�cie m�odzi, chyba na utrzymaniu rodzic�w, sk�d wi�c pieni�dze na to wszystko?
Z pieni�dzmi rzeczywi�cie wtedy by�o krucho. Ja pracowa�em ju� w Wytw�rni Film�w
Fabularnych w �odzi. Jurek by� na utrzymaniu rodzic�w � dostawa� tylko jakie� kieszonkowe.
Pami�tam sta�e k�opoty, za co kupi� filmy. Najwi�kszy jednak problem finansowy powsta�,
kiedy po roku czy dwu wysy�ania zdj�� na konkursy fotograficzne na ca�ym �wiecie �
Kr�lewskie Towarzystwo Fotograficzne w Londynie przys�a�o nam zaproszenie. By uzyska�
cz�onkostwo, nale�a�o wp�aci� 19 funt�w.
Dla nas by�a to w�wczas kolosalna suma. Jurek jednak postanowi�, �e zdob�dzie pieni�dze.
Sobie tylko znanymi sposobami, w�druj�c po Ministerstwach: Kultury i Sztuki, Spraw
Zagranicznych i Finans�w w Warszawie, za�atwi� dewizy. W prasie rozp�ta�a si� wok� tego
burza, ukaza�o si� kilka artyku��w o nas.
Stali�cie si� wi�c s�awni?
Tak. Ale nie podoba�o si� to wielu starszym cz�onkom Oddzia�u ��dzkiego ZPAF, do kt�rego
razem z Jurkiem chcieli�my si� dosta�. Nasza ch�� przynale�no�ci do Kr�lewskiego
Towarzystwa Fotograficznego Wielkiej Brytanii by�a oceniona jako autoreklama, niegodna
prawdziwych artyst�w.
By� to okres stalinowski?
No w�a�nie. I jak mo�na by�o przewidzie�, oblano Jurka na egzaminie z historii sztuki, kt�r�
mia� w ma�ym palcu! Ja dosta�em si�, ale nie mia�em �atwego �ycia, bo m�j start zacz�� si�
od s�du kole�e�skiego.
7
Dlaczego?
Obstawa�em przy przyj�ciu Jurka do ZPAF. Spowodowa�em, �e przyjecha�a komisja z
Warszawy, jednak nic nie wsk�ra�em. W efekcie sta�em si� czarn� owc�. Dzi� my�l�, �e
wszystko to, jak r�wnie� zorganizowanie przez Jurka wystawy fotografii ameryka�skiej,
przyczyni�o si� do o�ywienia �ycia fotograficznego w Polsce.
Wystawy fotografii ameryka�skiej?
No w�a�nie. Dzi�ki zagranicznym kontaktom Jurka w dawnym salonie ��dzkiego Towarzystwa
Fotograficznego przy ulicy Andrzeja Struga 2 po raz pierwszy po wojnie w Polsce
mo�na by�o zobaczy� prace fotografik�w ameryka�skich. Frekwencja by�a szalona. Przed
salonem wisia�a ogromna flaga ameryka�ska, kt�r� wydobyli�my z Jurkiem z Grand Hotelu.
W ci�gu wielu lat, jakie min�y od czas�w wspomnianych przez Jerzego Neugebauera,
Kosi�ski wystawia� swoje zdj�cia na wielu wystawach. A oto jak on sam m�wi� o swoich
m�odzie�czych pasjach fotograficznych w jednym z wywiad�w:
Neugebauera spotka�em na pocz�tku lat pi��dziesi�tych, a sztukami wizualnymi w szerokim
tego s�owa znaczeniu zaj��em si� ju� w roku 1947 wst�puj�c do gimnazjum w �odzi,
gdzie by�em redaktorem gazetki �ciennej pt. ��wiat idzie naprz�d�. Co miesi�c przygotowywa�em
zdj�ciowy monta� wycink�w z r�nych magazyn�w. Niewiele brakowa�o, �eby wyrzucono
mnie za to ze szko�y.
Dlaczego?
Poniewa� pos�ugiwa�em si� wycinkami z pism ameryka�skich, a nie czasopism radzieckich
i by�a o to ogromna awantura. Musz� doda�, �e takie monta�e robi� do dzi�. Polega to na
tym, �e bior� w r�ce no�yczki, kt�re pozostaj� nieruchome, a papier si� obraca.
Jaki to mia�o zwi�zek z fotografi�?
Ogl�da�em wtedy najlepsze zdj�cia, znakomicie wydrukowane, co dawa�o mi dobr� orientacj�
w bran�y fotograficznej. Nie m�wi�c o tym, �e przecie� monta� jest jedn� z dziedzin
fotografii. Po pewnym czasie jeden z moich szkolnych koleg�w powiedzia�: �Jurek nie wycinaj
zdj�� istniej�cych, zacznij robi� w�asne, wycinaj zdj�cia z natury�. Aparat Kodak Box-
Camera da� mi Staszek Pomorski, kolega z �awy szkolnej � i tak si� zacz�o.
Jakie tematy interesowa�y ci� na pocz�tku?
Akty. Dopiero p�niej wyszed�em na ulic� i fotografia sta�a si� cz�ci� mojego normalnego
�ycia. Zawsze chodzi�em z aparatem, kt�rego jako�� nigdy nie by�a dla mnie wa�na. Fotografia
interesowa�a mnie z filozoficznego punktu widzenia jako koncepcja, kt�r� wymy�la�em,
a p�niej szuka�em w naturze. Aparat fotograficzny pozwoli� mi socjologizowa� moj�
wyobra�ni�, dzi�ki zdj�ciom uzmys�owi�em sobie, co mnie w �yciu interesuje.
To ciekawe, czy m�g�by� to rozwin��?
Wyszed�em z za�o�enia, �e skoro naciskam migawk� w tym, a nie w innym momencie, to
ten moment definiuje mnie. Zada�em sobie pytanie, co wobec tego w �yciu interesuje mnie?
Patrz�c na w�asne zdj�cia szuka�em odpowiedzi.
Fotografia spe�nia�a wi�c wobec ciebie podobn� rol� � odnajdywania samego siebie � jak�
dzi� dla innych ludzi w Stanach Zjednoczonych spe�nia psychoanaliza?
Aparat m�wi� mi, czym interesuj� si� wizualnie i by� to pr�d, kt�ry szed� r�wnolegle z
moimi zainteresowaniami intelektualnymi.
Uczestniczy�e� w�wczas w kilkunastu wystawach na ca�ym �wiecie, mia�e� nawet w 1957
roku, na kilka miesi�cy przed wyjazdem do Nowego Jorku, indywidualn� wystaw� w Klubie
Krzywego Ko�a (KKK) w Warszawie � co tam pokazywa�e�?
Tak jak ju� wspomnia�em, zacz��em od akt�w, w kt�rych interesowa�a mnie architektura
cia�a, a w architekturze interesowa� mnie krajobraz wojny. Z jednej strony cia�o jako miejsce,
w kt�rym rodzi si� �ycie, a z drugiej � ca�a seria ruin. �Chwasty wojny� � tak zatytu�owa�em
wypalone, okaleczone, przekrojone w po�owie domy. Opr�cz tego ulica jako teatr, gdy� cho-
8
dzimy w okre�lony spos�b, robi�c odpowiednie miny � jak na scenie. Ale jednocze�nie ulica
jako prywatno��, bo jeste�my sami z sob�, nikt nas nie obserwuje.
Czy twoje pierwsze zdj�cia mia�y zwi�zek z tym, co p�niej pisa�e�?
Oczywi�cie. Dzieci bawi�ce si� same z sob� w�r�d ruin z moich wczesnych fotografii by�y
jakby ilustracj� do Malowanego ptaka (pierwsze wydanie 1965 r.). W Malowanym ptaku
erotyka mia�a zwi�zek z moimi pierwszymi aktami, kt�re, nawiasem m�wi�c, by�y pod du�ym
wp�ywem ameryka�skiego fotografa Man Raya.
Przegl�daj�c twoje negatywy widzia�em, �e nie u�ywa�e� tradycyjnych materia��w?
Robi�em w�asne. Kupowa�em za grosze filmy do nagrywania d�wi�ku, na kt�rych prawie
nie ma emulsji. Preparowa�em w�asn� emulsj�, nie wiedz�c dok�adnie, jaka jest jej czu�o��.
Potem wywo�ywa�em negatyw w mojej wspania�ej �ciemni�, kt�r� stanowi� korytarz prowadz�cy
do paru mieszka�. Prac� mog�em rozpocz�� dopiero po p�nocy, gdy si� upewni�em, �e
wszyscy ju� spali.
Twoje wczesne zdj�cia maj� ciekaw� koncepcj� graficzn�, bardzo ma�o w nich ton�w po�rednich,
dominuje biel i czer�. Czym by�o to podyktowane?
Bia�o-czarne zestawienie w fotografii jest odpowiednikiem zestawienia czasownikrzeczownik,
cz�sto u�ywanym w mojej prozie. Na przyk�ad to, co zrobi�em w mojej nowej
ksi��ce The Hermit of 69th Street jest dok�adnie tym, co w�wczas robi�em w fotografii. Stara�em
si� stworzy� nowy typ wyrazu, w kt�rym elementy tre�ci nie s� bardziej wa�ne ni�
elementy formy � fotografia jest przecie� jednym i drugim. Jak widzisz, niekt�re zdj�cia, jak
np. Stadion, s� typowo graficzne, a akty s� fotograficzne. W prozie robi�em to samo. Malowany
ptak jest po��czeniem wyobra�ni � grafiki, z rzeczywisto�ci� � fotografi�. Opisane sytuacje
z Malowanego ptaka s� bardzo wizualne, mo�na je zobaczy�: krajobrazy, postacie, niezwykle
realistyczne sceny. W przesz�o�ci opr�cz zachwyt�w wywo�ywa�y wiele nieporozumie�
ze wzgl�du na trudno�ci odr�nienia �ycia od fikcji. Na og� czytelnicy nie wiedz�, co
by�o prze�yciem, a co jest literack� fabu��. Co jest obrazem istniej�cym, a co wymy�lonym.
Ale z drugiej strony zar�wno na zdj�ciach, jak i w prozie zaznacza si� twoja obecno��?
Pokazuj� wyra�nie, �e stoj� na zewn�trz, zachowuj�c dystans. I dlatego czytelnik mojej
prozy, jak i widz ogl�daj�cy moje fotografie, mo�e pobudzi� swoj� wyobra�ni�. Na moich
fotografiach wida�, �e w�wczas gdy nacisn��em migawk�, nikt mi nie pozowa�. Chcia�em
osi�gn�� dwie rzeczy: aby temat by� jak najbardziej zobiektywizowany, co uzyska�em zachowuj�c
dystans, a jednocze�nie zastanowi� si�, dlaczego, mimo �e jestem poza, obiekt interesuje
mnie. W prozie powt�rzy�em te same zainteresowania. Zacz��em od ulicy, socjologia �
moje dwa pierwsze eseje, a p�niej Malowany ptak � dziecko konfrontuj�ce si� w spo�ecze�stwie.
Jest pewne podobie�stwo twoich zdj�� do fotografii Diany Arbus, znanej nowojorskiej artystki
fotografika, kt�ra w 1971 roku pope�ni�a samob�jstwo?
Tylko pozornie. Arbus fotografowa�a ludzkie �wybryki natury�, a ja fotografuj� wybryki
natury dlatego, �e s� to ludzie. Spotykam w barze nieprawdopodobnie ma�� kobiet�, kt�r�
chcia�bym sfotografowa� jak normaln� osob�. Pokaza�, �e chocia� nie jest wi�ksza ni� cztery
szuflady biurka, przy kt�rym siedzi, to w jej g�owie kryj� si� r�norodne tajemnice, takie jak
u ludzi normalnego wzrostu. Poza tym, je�li chodzi o perspektyw� widzenia �wiata, to wie na
pewno wi�cej.
Niezmiernie ciekawi mnie twoja opinia o niedawno zmar�ym na AIDS znanym fotografiku
nowojorskim Robercie Mapplethorpe (1946-1989), kt�ry jest tw�rc� wielu zdj�� o tematyce
seksualnej.
Mapplethorpe przedstawi� cia�o jako obiekt seksualny, oddzielaj�c je od humanistyki ca�ej
osoby. Nie wni�s� nic do fotografii jako medium. Na przyk�ad cz�onek m�ski wisz�cy na
spodniach przez otwarty rozporek nie wnosi nic do kompozycji czy do wiedzy o ciele ludz-
9
kim. Dlatego oceniam bardzo nisko jego prace, mimo �e jego zdj�cia sprzedawane s� za zawrotne
sumy.
Po przyje�dzie do Stan�w Zjednoczonych Kosi�ski nigdy nie przestaje zajmowa� si� fotografi�,
chocia� g��wn� rol� w jego �yciu zaczyna zdecydowanie odgrywa� pisarstwo. W jego
prozie cz�sto przewija�y si� motywy fotograficzne, jak cho�by w powie�ci The Devil Tree:
Pewnego wieczoru, kiedy obserwowa� przyj�cie wydane przez Kuchni� Znakomito�ci, zobaczy�
w�r�d go�ci Karen. By�a w towarzystwie fotografa z magazynu �Life�, kt�ry robi� jej
zdj�cia. W pewnym momencie fotograf wyszed� na kilka minut, �eby zaparkowa� pozostawiony
na jezdni samoch�d. Wychodz�c aparat z filmem zostawi� pod opiek� kelnera.
Podczas nieobecno�ci fotografa zach�cona przez ochryp�y t�um Karen pr�bowa�a otworzy�
butelk� krajowego szampana. Gdy wystrzeli� korek, obla� j� strumie� spienionego wina i kelner
nie m�g� powstrzyma� si� od pstrykni�cia kilku zdj�� powierzonym mu aparatem. Po
powrocie fotografa, kelner odda� mu aparat, nie wspominaj�c s�owem o zdj�ciach, kt�re nim
zrobi�.
Wkr�tce pon�tny wizerunek zmoczonej szampanem Karen ukaza� si� na ok�adce magazynu
�Life� i niekt�rzy krytycy uznali go za najlepsz� ok�adk� w d�ugiej i znakomitej historii
pisma. W�wczas pojawi� si� kelner. Powiedzia�, �e gdyby Karen zezna�a na jego korzy��,
zdj�cie z ok�adki pozwoli�oby mu rozpocz�� karier� fotografa i spe�ni�oby si� marzenie jego
�ycia.
W wi�kszo�ci sztuk artysta pozostaje w fizycznym oddaleniu. Pisarz zaczyna od s��w,
kompozytor od d�wi�k�w, zar�wno jedne, jak i drugie s� ze swej natury abstrakcj�, niemniej
jednak mog� wywo�ywa� w czytelniku czy s�uchaczu konkretne obrazy lub emocje. Fotograf
natomiast zaczyna od konkretu, abstrakt rodzi si� dopiero w bezpo�redniej konfrontacji aparatu
i obiektu. �atwo wi�c mo�na zrozumie� frustracj� i �al kelnera z powodu odm�wienia
mu prawa do tej konfrontacji.
Czy w Cockpit:
Tyle czasu, tak du�o stara�, a wynik nieciekawy: widz� si� tylko w tym u�amku sekundy,
kiedy migawka by�a otwarta. Z my�li i emocji, jakie mn� w tym momencie rz�dzi�y, ani �ladu.
Kiedy zejd� z tego �wiata, a wraz ze mn� moje wspomnienia, wszystko co pozostanie to
tysi�ce po��k�ych fotografii i trzydziestopi�ciomilimetrowych negatyw�w zamkni�tych w
metalowych szafkach.
Dzie� zeszed� mi na segregowaniu i powi�kszaniu negatyw�w, na ulic� uda�em si� dopiero
p�nym wieczorem. Od razu zauwa�y�em m�od� �adn� prostytutk�, kt�ra wysiad�szy z taks�wki
ruszy�a leniwym krokiem ku naro�nemu barowi. Podszed�em do niej i zaprosi�em j� do
siebie. Bez zb�dnych s��w wymieni�a cen�. Zatrzyma�em przeje�d�aj�c� taks�wk� i poda�em
kierowcy jeden z moich adres�w. Podczas jazdy dziewczyna milcza�a, w pewnym momencie
zauwa�y�a tylko, �e ma kilku klient�w w mojej dzielnicy.
Gdy znale�li�my si� w mieszkaniu, zaoferowa�em jej drinka, lecz odm�wi�a. Zap�aci�em
jej z g�ry i pokaza�em wszystkie reflektory i kamery przymocowane do statyw�w. O�wiadczy�em,
�e wybra�em j� nie tylko dlatego, �e uwa�am j� za �adn�, ale tak�e za fotogeniczn�.
Wr�czy�em jej album z powi�kszonymi zdj�ciami kobiet, zar�wno ubranych jak i rozebranych.
Przegl�daj�c je stwierdzi�a mimochodem, �e jedyn� fotografi�, jak� ma, zawdzi�cza
bratu, kt�ry pstrykn�� j� kiedy� polaroidem. W�r�d modelek z albumu rozpozna�a dziewczyn�,
r�wnie� prostytutk�, na kt�r� natkn�a si� kiedy� w wi�zieniu. Zapyta�a, dlaczego wol�
fotografowa� prostytutki, a nie zawodowe modelki.
Odpar�em, �e prostytutki zachowuj� si� w towarzystwie m�czyzn znacznie swobodniej
ni� modelki.
10
Po tej kr�tkiej rozmowie wyda�a mi si� ju� ca�kiem odpr�ona, wi�c zaproponowa�em, �eby�my
si� zabrali do roboty. Zapewni�em j�, �e nie musi si� rozbiera�, je�eli nie ma na to
ochoty, albowiem fotografowanie kobiet ubranych interesuje mnie tak samo, jak robienie akt�w.
O�wiadczy�a, �e z przyjemno�ci� b�dzie pozowa�a nago. Przyrzek�em jej, �e je�eli uj�cia
dobrze wypadn�, przynios� je nazajutrz wieczorem na ulic�, �eby mog�a je obejrze�. I je�li
znajd� w jej oczach uznanie ofiaruj� jej kilka sztuk. Posz�a do �azienki, by poprawi� makija�,
a ja ustawi�em �wiat�a i kamery.
Z pocz�tku zachowywa�a si� sztucznie, a ja zmienia�em o�wietlenie k�t widzenia, usi�uj�c
uchwyci� j� w momencie, kiedy si� najmniej tego spodziewa�a. Fotografowa�em j� ubran� i
rozebran�. W momencie kiedy rozpina�a bluzk�, zdejmowa�a stanik, �ci�ga�a z siebie sp�dnic�,
zdejmowa�a rajstopy. Kiedy uzna�em seans za sko�czony i powiedzia�em jej, ile zu�y�em
rolek, by�a zdumiona. Poprosi�em j� o adres i numer telefonu, ale odm�wi�a. Wychodz�c powiedzia�a,
�e ka�dego wieczoru b�d� j� m�g� znale�� w tym samym miejscu co dzisiaj, chyba
�eby j� aresztowano.
Gdy tylko wysz�a, zabra�em si� do wywo�ywania negatyw�w. Wybra�em kilka najpi�kniejszych,
z kt�rych ka�de eksponowa�o jaki� szczeg�lny aspekt jej urody. Nad .ranem odbitki
by�y gotowe, przykrojone do standardowego formatu. Wygl�da�y naprawd� jak zrobione
przez zawodowca. Z niecierpliwo�ci� czeka�em wieczoru. Gdy tylko zapad� zmrok, w�o�y�em
kilka zdj�� do teki i pojecha�em na ow� ulic�, na kt�rej j� spotka�em. Kilka innych dziewcz�t
ju� si� tam przechadza�o, ale mojej nie by�o wida�. Otworzy�em tek�, wyj��em jedno zdj�cie,
pokaza�em je pierwszej z dziewcz�t i zapyta�em, czy zna moj� modelk�. Owszem, odpar�a,
ale b�d� musia� cierpliwie poczeka�, gdy� przybywa zazwyczaj ostatnia. Dziewczyna by�a
oczarowana zdj�ciem kole�anki i za��da�a, �ebym jej pokaza� pozosta�e. Odpowiedzia�em, �e
z zasady nie pokazuj� nikomu cudzych zdj�� bez zgody modela. Zgodzi�a si�, �e dyskrecja to
rzecz wa�na tak�e w jej zawodzie i oddali�a si�, by wda� si� w rozmow� z jakim� m�czyzn�.
W dwie godziny p�niej z taks�wki wysiad�a moja modelka. Ca�kowicie zmieni�a fryzur�,
styl ubioru i makija�, ale by�a r�wnie pon�tna jak poprzedniego wieczoru. W obawie, �e poderwie
mi j� kto� inny, podbieg�em do niej szybkim krokiem. Nie od razu mnie pozna�a. Ale
gdy zobaczy�a tek�, u�miechn�a si� i zapyta�a, czy przynios�em zdj�cia. O�wiadczy�em, �e
wypad�y nawet lepiej ni� si� spodziewa�em i zaprosi�em j� do baru, �eby mog�a je sobie spokojnie
obejrze�.
Gdy ju� siedzieli�my przy naro�nym stoliku i zam�wili�my drinki, zacz��em po kolei
wyjmowa� fotosy z teki. Barman, kt�ry z pewno�ci� zna� moj� towarzyszk� z widzenia,
szepta� co� do swoich klient�w, a ci zacz�li si� nam uwa�nie przygl�da�. Roz�o�y�em fotografie
na stole, na krzes�ach, a nawet na pod�odze. Dziewczyna by�a zdumiona. Powiedzia�a mi,
�e nie spodziewa�a si� ich zobaczy�, albowiem wielu klient�w udawa�o, �e j� fotografuje, ale
�aden nigdy nie przyni�s� jej ani jednej fotki. Po chwili wahania zapyta�a, czy mog�aby kupi�
ode mnie wszystkie te zdj�cia i mo�e nawet zam�wi� nast�pne.
Zapewni�em j�, �e nie sta� by jej by�o na moje honoraria. Pisma p�ac� mi za jeden fotos
wi�cej ni� ona zdo�a zarobi� przez ca�y tydzie�. Ale wyzna�em, �e wybra�em j� na swoj� modelk�
dlatego, �e jej pragn� i zasugerowa�em, �eby zarobi�a na nie we w�a�ciwy sobie spos�b.
Doda�em, �e ilekro� uda jej si� doprowadzi� mnie do orgazmu, otrzyma cztery fotografie do
wyboru.
Szybko zrobi�a stosik ze zdj�� i starannie je przejrza�a. Zrobiwszy to samo po raz drugi,
pozostawi�a na boku ju� mniej fotografii. Wreszcie zredukowa�a wyb�r do czterech. O�wiadczy�a,
�e ch�tnie zapracuje na dalsze zdj�cia. Jedyny warunek, jaki postawi�a, to spotkanie
p�nym popo�udniem, a to dlatego, �e po nocach pracuje zawodowo, a w dzie� musi to odsypia�.
Nazajutrz po po�udniu zjawi�a si� u mnie w modnym zamszowym kostiumiku i wielce
podniecona o�wiadczy�a, �e pokaza�a zdj�cia kole�ankom, a te podda�y jej my�l, by przygo-
11
towa�a sobie tek� ze zdj�ciami, tak� jak� nios� ze sob� zawodowe modelki i aktorki udaj�ce
si� na przes�uchanie. By�oby to doskona�e alibi w razie gdyby j� policjanci znowu kiedy�
chcieli aresztowa�.
Przyj�a ode mnie drinka, przebra�a si� w przyniesione specjalnie na ten seans stroje. Fotografowa�em
j� wiele razy. Nast�pnie kochali�my si� i ona wybra�a sobie jeszcze dziesi��
zdj�� z wykonanych przeze mnie poprzednim razem. Odt�d przychodzi�a do mojego mieszkania
codziennie w drodze do pracy. Zawsze mia�a na sobie inny str�j, now� peruk�, inny
kolor lakieru na paznokciach, inny odcie� pomadki na ustach. Nie omieszkiwa�em obrzuca�
jej za to komplementami, gdy� widzia�em, �e sprawia jej to przyjemno��. Narzeka�a p� �artem,
p� serio, �e moje reflektory m�cz� jej oczy, a sposoby jakie stosuj�, by wywo�a� u niej
orgazm wyczerpuj� j� fizycznie, zanim jeszcze udaje si� do pracy. Dopiero wtedy u�wiadamia�em
sobie, �e sp�dzi noc w obj�ciach kilku obcych m�czyzn.
Pewnego wieczoru, jaki� czas po rozstaniu z ni�, ogarn�o mnie dziwne zdenerwowanie.
Przebra�em si� tak, �eby nie mog�a mnie pozna� i ruszy�em jej tropem. Zacz��em obserwowa�
j� z przeciwleg�ej strony ulicy. W pewnym momencie zajecha� samoch�d policyjny i dziewcz�ta
szybko si� rozpierzch�y, tylko po to, by po jego znikni�ciu powr�ci� na swoje stanowiska.
P�niej obserwowa�em, jak rozmawia z jakim� facetem w �rednim wieku. Mia� zupe�nie
nieruchom�, pozbawion� wszelkiego wyrazu twarz. Jego �okcie i przeguby r�k wykonywa�y
szybkie nie zamierzone ruchy, a prawa d�o� z palcami jak szpony by�a sparali�owana. By�em
pewny, �e dziewczyna odm�wi kalece, lecz nie uczyni�a tego. Oboje wsiedli do taks�wki i
odjechali. Pozosta�em na ulicy i zastanawia�em si�, czego ten cz�owiek b�dzie od niej ��da� i
czy ona zgodzi si� na jego zachcianki.
Podczas naszego nast�pnego spotkania zapyta�em j� o niego. Przyzna�a, �e z pocz�tku odczuwa�a
do� pewn� odraz�. Kiedy poprosi�em, �eby mi dok�adnie pokaza�a, co robili, wyda�a
si� zaszokowana moj� pro�b�...
Co jaki� czas Kosi�ski bulwersuje i szokuje. Pisa� o tym m.in. �American Photographer�
(luty 1981) w tek�cie zatytu�owanym On To The Next Century (Do nast�pnego wieku):
Nowy Jork � Jerzy Kosi�ski wielokrotnie nagradzany powie�ciopisarz, w swoim poprzednim
�yciu za �elazn� Kurtyn� by� nagradzanym fotografikiem (zob. �Migawki�, czerwiec
1980). Niedawno Kosi�ski wzi�� udzia� w wystawie najnowszych fotografii cz�onk�w Century
CIub, jednej z najbardziej ekskluzywnych enklaw artystycznych. Kontynuuj�c zapocz�tkowan�
w Warszawie tradycj�, Kosi�ski wystawi� trzy prowokuj�ce akty. Kiedy kolegafotografik
pochwali� go za portrety �tak pi�knych kobiet�, pisarz kt�ry przysi�ga, �e �nie znosi
k�amstwa�, poinformowa� swojego wielbiciela, �e postacie na zdj�ciach �w sensie biologicznym
s� m�czyznami�. Mo�na powiedzie�, �e po raz pierwszy transseksuali�ci w jakiejkolwiek
formie pojawili si� w Century CIub. � P.G.
W pa�dzierniku 1988 roku w Andre Zarre Gallery w sercu nowojorskiego Soho na West
Broadway odby�a si� indywidualna wystawa Kosi�skiego pt. Early Photographs of Poland
and Russia 1950-1957 (Wczesne fotografie. Polska i Rosja 1950-1957), na kt�rej pokaza�
kilkadziesi�t zdj��, a we wst�pie do katalogu pisa�:
Ja�� jest my�liwym szukaj�cym �rodk�w samoekspresji. Pewnego dnia, ju� jako dorastaj�cy
m�odzieniec w moim rodzinnym mie�cie �odzi w powojennej Polsce, czytaj�c Gighantie,
powie�� opublikowan� przez Tiphaigne de la Roche w 1760 roku (pierwsz� powie�� z gatunku
science fiction), natkn��em si� na jego wizjonerski opis, czym mo�e by� fotografia jako
sztuka; wizjonerski, poniewa� kiedy pisa� swoj� ksi��k�, wynalazek fotografii jeszcze nie
istnia� i trzeba by�o na niego poczeka� nast�pne osiemdziesi�t lat.
Niebawem podj��em decyzj�: ja te� zostan� wizjonerem, a pisarstwo i fotografia stan� si�
moimi g��wnymi �rodkami wyrazu.
12
W nast�pstwie tej decyzji zacz��em pisa� do gazetki szkolnej (wkr�tce zosta�em jej redaktorem)
i jednocze�nie robi�em eksperymenty z aparatem fotograficznym, a tak�e z r�nymi
technikami wywo�ywania film�w, mi�dzy innymi przy zastosowaniu samodzielnie wyprodukowanych
i zmodyfikowanych chemikali�w i emulsji. Po pewnym czasie zacz��em wystawia�
swoje prace, najpierw w czcigodnym Towarzystwie Fotograficznym w �odzi, a nast�pnie
na wystawach mi�dzynarodowych. Nawiasem m�wi�c, ��d�, drugie najwi�ksze miasto w
Polsce, cho� by�a centrum w��kienniczym, zawsze interesowa�a si� sztuk�. Tu d�ugo przed
drug� wojn� �wiatow� otworzono pierwsze na �wiecie Muzeum Sztuki Wsp�czesnej (kt�rego
zbiory zawiera�y mi�dzy innymi orygina�y heliograf�w, autorstwa urodzonego w �odzi
Karola Hillera), za� po wojnie ��d� sta�a si� siedzib� znanej na ca�ym �wiecie Szko�y Filmowej.
Od tamtej pory dziel�c m�j tw�rczy zapa� mi�dzy pisarstwo i fotografi�, u�wiadomi�em
sobie, �e, jak to kiedy� sam zdefiniowa�em:
�Celem sztuki fikcji, dzia�aj�cej poprzez oryginalny, �wiadomy wyb�r s��w (kt�re z samej
swej natury s� zawsze abstrakcyjne) jest powodowanie, by w umy�le czytelnika ewokowa�y
si� spontanicznie postacie ludzkie, obiekty, uczynki i sytuacje, kt�re s� konkretne.
Celem sztuki fotograficznej, dzia�aj�cej poprzez oryginalny, �wiadomy wyb�r obraz�w
(kt�re z samej swej natury s� zawsze konkretne) jest powodowanie, by w umy�le widza
ewokowa�a si� gra kompozycji, �wiate� i przestrzeni � jaki� nowy porz�dek wizualny, kt�rego
dzia�anie jest abstrakcyjne. Zatem istota ka�dej z tych sztuk polega na ruchu, w literaturze
od abstrakcji do konkretu, w fotografii od konkretu do abstrakcji�.
(�Wystarczy by�, a wystarczy widzie�, �American Photographer�, czerwiec 1980)
William Butler Yeats opowiada� si� po stronie �sztuki, kt�ra nie jest tylko snuciem opowie�ci�,
a dla Diany Arbus �Nic nigdy nie jest takie, jak si� nam m�wi. To, co rozpoznaj�,
jest tym, czego nigdy przedtem nie widzia�am�. Te s�owa najlepiej oddaj� dla mnie natur�
sztuki fotograficznej.
Po wystawie Richard Johnson na s�ynnej Page Six dziennika �New York Post� (5 pa�dziernika
1988) po rozmowie z Kosi�skim w tek�cie zatytu�owanym Jerzy unwrapping his
kinky sex photos (Jerzy pokazuje swoje fotografie niekonwencjonalnego seksu) pisa�:
Jerzy Kosi�ski got�w jest otworzy� ponownie poprzez magi� swojego aparatu fotograficznego
zaryglowane od dawna drzwi do nowojorskich seks-klub�w.
Powie�ciopisarz-podgl�dacz zamierza ods�oni� swoj� prywatn� kolekcj� niekt�rych
�dziwnych� os�b, jakie spotka� w nowojorskim seksualnym podziemiu.
�Przesta�em fotografowa� t� sceneri� oko�o 1975 roku�, zapewni� Jerzy wczorajszego wieczoru
w Andre Zarre Gallery, w kt�rej wystawione s� fotodziennikarskie obrazy, jakie robi� w
Polsce i Rosji w latach 1950-1957.
Kiedy jednak sk�rzane bary dla sadyst�w i masochist�w typu Hell Fire CIub pracowa�y na
pe�nych obrotach, Jerzy, jak sam utrzymuje, �proponowa� napotkanym tam seksualnym dziwakom,
by mu pozowali�.
�Mia�em jedn� pracowni� na 79 ulicy, a drug� na 12. Fotografowa�em moje modele bez
twarzy, chyba �e zgodzili si� j� pokaza�. Nigdy nie robi�em nieprzyzwoitych zdj��.
Jerzy powiedzia� George'owi Rushowi z Page Six, �e we wczesnych latach sze��dziesi�tych
zacz�� fotografowa� artyst�w burleskowych.
�Co kilka miesi�cy robi�em zdj�cia niekt�rych striptizerek, tych dobrych. Por�wnuj�c je,
mo�na by�o zobaczy� jak ich cia�o, to przybiera�o, to traci�o na wadze.
Nigdy nie robi�em zdj�� m�czyznom, ale fotografowa�em transwestyt�w. Mam seri�
zdj�� trzech braci, kt�rzy stali si� trzema siostrami. Chyba byli Kolumbijczykami, ale jeden z
nich zdoby� tytu� Miss Pi�kno�ci Berlina Zachodniego�.
13
Je�li chodzi o wystaw� zdj�� homoseksualist�w Roberta Mapplethorpe'a, Jerzy uzna� j� za
�interesuj�c� g��wnie ze wzgl�du na opraw� zdj��.
�By�em rozczarowany. Temat jest ca�kowicie konwencjonalny, fotografowie porno robili
takie zdj�cia latami. Je�li chodzi o aspekt artystyczny, to co Mapplethorpe robi ze �wiat�em i
cieniem, w�a�ciwie nie posuwa naprz�d osi�gni�� francuskich fotografik�w sprzed 50 laty�.
Jerzy powiedzia�, �e kiedy sko�czy� niekonwencjonalne erotycznie bestsellery Randka w
ciemno i Ring, postanowi� porzuci� bohater�w nosz�cych sk�rzane obro�e: �zacz��em si�
powtarza�.
Uzna� r�wnie�, �e �dyskoteka jest ha�a�liwym grobem�. �Johnny Carson powiedzia� mi
kiedy�: �W tym kraju przygl�damy si� rozmowom�. C�, teraz gdy mam 55 lat, chcia�bym
m�c ich s�ucha�. �ycie cyganerii artystycznej zanik�o. Odwiedzi�em ostatnio �World� (klub
nocny) i nie zobaczy�em w nim niczego ciekawego�.
Mo�e dlatego Kosi�ski chcia�by w przysz�ym roku zrobi� pokaz swoich akt�w i opr�cz pisania
scenariusza do politycznego dramatu o Lwie Trockim, pracuje nad �moralitetem, kt�rego
akcja rozgrywa si� w seks-klubie lat siedemdziesi�tych�.
�Nowy Jork by� bardzo kolorowym miastem� � powiedzia� Jerzy � ale ta era ju� si� sko�czy�a.
�Wkroczy�a mi�dzy nas nowa choroba�.
Z perspektywy kilkudziesi�ciu lat wida�, �e fotografia by�a jedn� z pierwszych i najbardziej
trwa�ych pasji Kosi�skiego. Nigdy nie rozstawa� si� z aparatem fotograficznym, zawsze
towarzyszy� mu cho�by ma�y automat.
Fotografia fascynowa�a Kosi�skiego wszechstronnie � jako bogate zjawisko, jako sztuka,
wiele pisa� na tematy estetyki fotograficznej, jak cho�by w eseju pt. Jak fotogeniczne musi
by� moje ja (�Sztuka� nr I, 1989):
�Ka�de pokolenie ma tak� definicj� cz�owieka, na jak� sobie zas�u�y�o� � napisa� Abraham
Joshua Heschel w Who Is Man? (1965). Mo�na to sparafrazowa�: ka�de pokolenie zas�u�y�o
sobie na sw�j portret.
Siedz� sobie nieruchomo, podkre�lam: nieruchomo, a nie sztywno czy bez �ycia, czekaj�c
a� sfotografuje mnie Czes�aw Czapli�ski, jeden z portrecist�w, kt�rzy zas�yn�li w ostatnim
dziesi�cioleciu dzi�ki utrwaleniu na zdj�ciach wszystkich znanych, s�awnych i najbardziej
interesuj�cych twarzy �wiata: �licznej Catherine Deneuve i pogr��onego w my�lach Avedona,
u�miechni�tego Josepha Brodsky'ego i zamy�lonego Liberace.
Tak si� zdarzy�o � a nie jest to dzie�em przypadku, lecz wynikiem �wiadomego filozoficznego
zamys�u, �e Czapli�ski jest (bodaj) jedynym spo�r�d fotograf�w koncentruj�cych si� na
ekspresji twarzy ludzkiej, kt�ry zdaje sobie spraw� z tego, �e zbli�enie umieszcza w kadrze
tak�e jego samego.
� Czy mam pozowa�? � zapyta�em, gdy Czapli�ski zacz�� ustawia� ostro�� na mojej twarzy.
� Pozowa�? � odpowiedzia� fleszuj�c u�miechem i siln� lamp�.
� Na przyk�ad na koniu, jak kr�lowa Wiktoria. Jej ulubiony fotograf, George W. Wilson,
sportretowa� j� na jednym zdj�ciu z ch�opcem stajennym w szkockiej sp�dniczce i z r�k� na
chrapniku jej konia.
� A czy i pana nie przy�apano w pozie kawalerzysty, twarz� w twarz z mas� czytelnicz�
bez twarzy, z p�nagim torsem, nie twarz�? � Czapli�ski odrzuci� m�j pomys� i wykona� ca��
seri� zdj�� z jednego obrotu.
� A mo�e pozowa� inaczej? � zmieni�em soczewk� m�zgow�, odsuwaj�c si� jednocze�nie
od aparatu. � Tak jak pisarze pozuj� swoim ulubionym fotografom. Jak Scott F. Fitzgerald
pozowa� Nikolasowi Murayowi z wzrokiem utkwionym w nie zapisan� kartk�. Jak bardzo
brodaty D.H. Lawrence pozowa� Edwardowi Westonowi. Jak zapi�ty na ostatni guzik T.S.
14
Eliot pozowa� Irvingowi Pennowi. Jak Christopher Isherwood z wyci�gni�t� r�k� usi�owa� si�
wymkn�� George'owi Plattowi Lyncsowi. Jak Truman Capote pokazywa� Andy'emu Warholowi
swoje krwawi�ce jeszcze blizny po operacji plastycznej. Albo jak niekt�rzy znajomi pisarze
pozuj� mnie, swemu ulubionemu fotografowi � powiedzia�em przypominaj�c w ten
spos�b Czapli�skiemu, �e poza pisarstwem wypowiadam si� tak�e poprzez sztuk� fotografii.
� Wiem, o co panu chodzi, ale ja tak nie patrz� na pana � odpowiedzia� Czapli�ski, zmieniaj�c
ustawienie �wiate�.
� A mo�e powinienem patrze� w dal, jak Cocteau na zdj�ciu Gisele Freude? � zapyta�em
wierc�c si� na krze�le i rozmy�laj�c nad tym, czym jest dla mnie moje w�asne istnienie?
Czemu stawiam czo�o, gdy tak rozmy�lam o moim byciu tu i teraz? Takie s� wszechogarniaj�ce
imponderabilia sformu�owane przez mego �ydowsko-ameryka�skiego guru, Abrahama
Joshu� Heschela.
� Prosz� patrze� w g��b swego ja, patrz�c w aparat � powiedzia� Czapli�ski szukaj�c w
torbie innego obiektywu.
� Moje ja nie jest na tyle szczeg�lne, �eby si� w nie wpatrywa� � powiedzia�em enigmatycznie.
Jestem przecie� powie�ciopisarzem. Pisarz bez przerwy aran�uje konfrontacje mi�dzy
swoim ustawionym w bojowym szyku bohaterem a coraz to now� person�.
� W tej konfrontacji chc� pana uchwyci�, jakim pan jest naprawd�. Pana, nie pa�sk� person�
� powiedzia� Czapli�ski, montuj�c nowy obiektyw.
� Wi�c mo�e powinienem wyst�pi�, powiedzmy, w kusym stroju do gry w polo albo za
obszernej kurtce narciarskiej?
� Powinien pan wyst�pi� w wyrazie twarzy, kt�ry ujawnia pa�skie nagie ja. Powinien pan
by� pi�rem nad pi�rami, kt�re s�u�� swemu ja i stowarzyszeniu PEN. Czy Chance z Being
There (Wystarczy by�) nie powiedzia�: �Lubi� si� przygl�da�. Wi�c niech si� pan przygl�da.
Niech si� pan przygl�da swemu ja.
� Kwestia �Lubi� si� przygl�da� � to ho�d, kt�ry moje pisarskie ja z�o�y�o obrazom � powiedzia�em,
zerkaj�c w g��b swego ja. Przecie� od stwierdzenia, �e na pocz�tku by�o s�owo,
powtarzam: s�owo, nie obraz, to w�a�nie obraz potrzebowa� czego�, na czym m�g�by si� wesprze�.
A kto ma do tego zadania lepsze kwalifikacje ni� pisarz? � machn��em pi�rem w stron�
Czapli�skiego. � By� to tak�e ho�d z�o�ony Abrahamowi Joshui Heschelowi, kt�ry powiedzia�:
�Jestem tym, co widz�. Rozumie pan, nie powiedzia�: �Widz�, czym jestem�. Na pewno
nie wtedy, kiedy patrz� w g��b swojej camery obscury � powiedzia�em u�miechaj�c si� do
camery lucidy Czapli�skiego.
� Nie ma problemu � pospieszy� z odpowiedzi� Czapli�ski fotografuj�c mnie z profilu. �
Czy Heschel, pa�ski ulubiony my�liciel, nie powiedzia�: �Do cz�owieka mo�na podej�� i
obejrze� go na dwa sposoby, od wewn�trz i od zewn�trz. Od wewn�trz widzi si� siebie, tu i
teraz; od zewn�trz wychodzi si� na spotkanie wsp�cz�owiekowi � tak?� � Czapli�ski sprytnie
uprzedzi� m�j nast�pny argument.
� Tak � zgodzi�em si�. � Ale sk�d wiadomo, czy moje ja nie jest jak Imp of the Perverse
(Duch przekory) Poego? Rodem z Poego i rodem z Polski? Czy inwencja literacka � ci�gn��em
� nie czyni z powie�ciopisarza mistrza pozor�w?
� Tak i nie � odpowiedzia� Czapli�ski zwi�kszaj�c szybko�� migawki. Przypominam sobie,
co pan m�wi� o r�nicach mi�dzy fikcj� a fotografi�. � I zacytowa� dos�ownie z pami�ci,
co wydrukowano w �American Photographer�.
� Czy w takim razie, zamiast zalewa� �wiat�em ka�d� moj� zmarszczk�, ka�dy m�j siwy
albo wypadaj�cy w�os, nie by�oby lepiej sfotografowa� mnie gdzie� mi�dzy J�drem ciemno�ci
Conrada a Ciemno�ci� w po�udnie Koestlera? Jak pan my�li. Czap? Czy�by pan naprawd�
uwierzy�, �e kt�rykolwiek z nas mo�e uchwyci� prawdziwe ludzkie ja za pomoc� fikcji literackiej
albo automatycznej ogniskowej � zawaha�em si� przed zadaniem pytania, kt�re mnie
samego przyprawia�o o wahanie, kiedy mi je zadawano.
15
� Czy to mo�liwe? � zawaha� si� jak ja.
� S�dz�, �e tak � odpowiedzia�em wk�adaj�c mask�, kt�r� w�a�nie wymy�li�em. � Czy �ja�
nie jest szczelin� apretury? Szczelin� zaskoczon� podczas chwileczki autoekspozycji? �
o�mieli�em si� zaproponowa� Czapli�skiemu, gdy ten ledwo dostrzegalnym ruchem palca
zamkn�� aparat na g��bi� mego ja.
16
Pisarstwo
Dla Kosi�skiego pisarstwo by�o zawodem, z kt�rego czerpa� �rodki finansowe pozwalaj�ce
prowadzi� �ycie na do�� wysokim poziomie, ale by�o r�wnie�, a mo�e g��wnie � pasj�. Aby
to w pe�ni zrozumie� trzeba by�o widzie� go w trakcie pisania, kt�re sprawia�o mu ogromn�
przyjemno��. Obserwowa�em go wielokrotnie. Kiedy pisa� esej do mego albumu fotograficznego
Twarz� w twarz, po kilkunastu wersjach, nad ka�d� pracowa� kilka dni, ci�gle nie by�
zadowolony. Oddaj�c nast�pn� wersj� do przepisania, m�wi� � teraz jest to, co chcia�em. Ale
kiedy tylko czysty, przepisany maszynopis le�a� na jego biurku, r�nokolorowe mazaki sz�y
w ruch. A on sam m�wi� � �jak mog�em tak napisa�. Zaczyna�em pow�tpiewa�, czy kiedykolwiek
zako�czy si� proces pisania...
Tak by�o i jest ze wszystkimi ksi��kami Kosi�skiego, kt�rych r�kopisy ogl�da�em w depozycie
bankowym. By�em r�wnie� �wiadkiem tego, jak otrzyma� wydruk ksi��ki The Hermit of
69th Street (1989), na kt�rym m�g� nanie�� tylko niewielkie poprawki, co by�o zaznaczone
we wcze�niejszej umowie z wydawnictwem, kt�re chcia�o dotrzyma� terminu wydania ksi��ki
i pos�a�o do druku tekst, nie czekaj�c na korekt� autora. Kosi�ski normalnie zmienia� tekst
wiele razy. Na �przepisywaniu� polega�o jego pisanie, co cz�sto podkre�la�. Tym razem nowa
wersja zawiera�a wiele zmian, gdy� dosz�y nowe �r�d�a. Kosi�ski, jak zawsze, chcia� sam
op�aci� koszty nast�pnej korekty. Niestety. By�o za p�no � ksi��ka posz�a do druku. St�d na
pocz�tku pierwszego wydania The Hermit of 69th Street (Seaver Books/Henry Holt and Co.,
Inc., New York, 1988) umieszczono notatk� autora obiecuj�cego pe�ny tekst w nast�pnym
wydaniu ksi��ki:
Od autora
Odk�d zacz�� pisa�, Norbert Kosky kierowa� si� naukami F.L. Lucasa: �Na koniec, wiele
przemawia za regu�� �pisz w po�piechu, poprawiaj w wolnych chwilach�. I zazwyczaj poprawianie
jest najlepsze wtedy, kiedy mia�o si� czas zapomnie�, co si� napisa�o i spogl�da si�
na to �wie�ymi oczyma�. (Styl, rozdz. Metody pisarstwa, l955, 1962, s. 259).
Wysy�aj�c t� ksi��k� do druku, odkry�em w�r�d nale��cych do Kosky'ego rzeczy kolejne
serie przypis�w i ko�cowych dopisk�w. By�o za p�no, by w��czy� je do pierwszego wydania.
M�j wydawca zapewni� mnie jednak, �e w��czy je do wyda� p�niejszych.
P�ki co, krytycy i czytelnicy zostan� niechc�cy wynagrodzeni za brak ostatecznego szlifu
mo�liwo�ci� nabycia pozycji do zbior�w kolekcjonera rzadkich ksi��ek: niekompletnym
compleat autofikcyjnego stylu Norberta Kosky'ego.
Jest to o tyle ciekawe, �e The Hermit of 69th Street to ksi��ka, kt�r� pisarz zgodnie z za�o�eniem
zostawi� na etapie brudnopisu, a pracowa� nad ni� w latach 1982-1988. Wiele swych
innych ksi��ek w nast�pnych wydaniach zmienia� i rozszerza�. Jest to typowe dla Kosi�skiego,
kt�ry traktowa� swoje ksi��ki jak �ycie, a wi�c ci�g�y rozw�j, ruch i dlatego trudno mu
by�o zako�czy� proces pracy nad ksi��k�, w kt�rej realne �ycie przeplata si� z literack� fikcj�.
Malowany ptak (1965) to nie tylko pierwsza powie�� Kosi�skiego i nie tylko przynios�a
mu najwi�ksz� s�aw�. We Francji otrzyma� za ni� nagrod� �Le Prix du Meilleur Livre Etranger�
(1966), uznaj�c� t� publikacj� za najlepsz� zagraniczn� ksi��k� roku. W ci�gu dwudziestu
pi�ciu lat od daty jej ukazania si� nak�ad Malowanego ptaka dawno przekroczy� trzy miliony
egzemplarzy. Przet�umaczono t� powie�� na ponad dwadzie�cia j�zyk�w, w tym w 1988
roku r�wnie� na polski. Malowany ptak, jak �adna inna ksi��ka, przynios�a autorowi wiele
zmartwie� i niecz�sto dot�d spotykanych w �wiecie literackim atak�w.
17
Dwa pierwsze zbiory esej�w Kosi�skiego o psychologii spo�ecze�stwa skolektywizowanego
centralnie The Future Is Ours, Comrade (1960) i No Third Path (1962) by�y na listach
bestseller�w, ukaza�y si� w odcinkach jednocze�nie w �The Saturday Evening Post� i w
�Reader's a Digest�, co si� do tego czasu nigdy nie zdarza�o. Wydrukowa� je autor pod literackim
pseudonimem Joseph Novak. Kiedy zapyta�em Kosi�skiego, dlaczego po takim sukcesie,
pierwsz� swoj� powie�� Malowanego ptaka (1965) wyda� pod nazwiskiem Jerzy Kosi�ski
i do tego po angielsku, a nie po polsku, powiedzia�:
Rzeczywi�cie w roku 1965 nikt w �wiecie wydawniczo-literackim Ameryki o Kosi�skim
nie s�ysza�, gdy� Novak nie by� dot�d z Kosi�skim uto�samiany. To by�o pierwsze powa�ne
ryzyko, gdy� ksi��ka wydana przez Kosi�skiego (do tego powie�� � trudny do sprzeda�y gatunek
literatury) nie mog�a �atwo korzysta� z sukcesu dw�ch ksi��ek (1960, 1962) Novaka.
Po drugie, od strony d�wi�kowej rzecz bior�c, �Jerzy Kosi�ski� to d�wi�ki bardzo trudne do
wym�wienia, i do zapami�tania, dla anglosaskiego spo�ecze�stwa ze wzgl�du na brak w angielskim
j�zyku twardego d�wi�ku �rz� i mi�kkiego ��. Dlatego wszyscy w Ameryce wymawiaj�
moje imi� i nazwisko jako �Drzerzy Kozynsky�, a nie �Yerzeee Koseensky�, jak
brzmi wymawiane po polsku.
Dodatkowym ryzykiem by�o zarzucenie mojej mowy ojczystej na rzecz angielszczyzny:
Mog�o si� okaza�, �e moja polszczyzna by�aby wystarczaj�co dobra, aby Malowany ptak
wszed� do panteonu literatury polskiej?
Na pisanie po. angielsku mia�em jednak, bardzo mnie wtedy przekonywaj�cy, argument
psychiczny. Polszczyzna skonkretyzowa�aby krzywdz�co moj� powie��, nadaj�c jej partykularno��,
nie m�wi�c ju� o zaproszeniu, jakie sugerowa�aby, do szukania w konkretnej rzeczywisto�ci
polskiej rzekomo istniej�cych bohater�w-adresat�w. Natomiast ja chcia�em, aby
historia bezimiennego ch�opca by�a jak najbardziej oderwana ode mnie � a jak najbli�sza
czytelnikowi. Mnie chodzi�o o uniwersalno�� tragedii, a nie umiejscawianie jej poprzez j�zyk
polski, tylko w Polsce. Jako socjolog mia�em ponadto przyk�ady innych pisarzy: Bronis�awa
Malinowskiego, Floriana Znanieckiego oraz, bez przesady, co najmniej kilku tuzin�w polskich
intelektualist�w, nie m�wi�c ju� o Conradzie, kt�rzy, mimo �e wykszta�ceni w Polsce,
pisali i pisz� czy to w Anglii czy Ameryce po angielsku, lub w innych j�zykach.
Nie ma kwestii, �e poprzez sw� etymologiczn� odr�bno�� i brak np. onomatopeiczno�ci,
j�zyk angielski nada� tre�ci Malowanego ptaka w�asn�, bardzo specyficzn�, celowo przeze
mnie po��dan� �ponadprzestrzenno�� i brak emocjonalno�ci, spot�gowane przez �wiadome
u�ycie w ksi��ce tylko uniwersalnie brzmi�cych i zangielszczonych imion bohater�w, a tak�e
brak jakiejkolwiek nazwy miejsca akcji. Skomentowa�em ten temat obszerniej w eseju Notes
of the Author on The Painted Bird, kt�ry wyszed� w momencie pierwszej publikacji Malowanego
ptaka w 1965 roku.
Tak na przyk�ad sformu�owanie nast�puj�cej akcji z Malowanego ptaka po angielsku niesie
ze sob�, dla mnie, cz�owieka, kt�ry w angielskim nie wyr�s�, a tylko w ten j�zyk wr�s� ju�
jako cz�owiek doros�y, wi�kszy stopie� wyobcowania emocjonalnego, wi�ksz� swobod� i
�atwo�� wypowiadania si� po angielsku:
�...Sometimes the man lifted the woman, forced her to kneel on the bed leaning on her elbows,
and he mounted her from the back, beating her rhythmically with his belly and thighs.
I looked on with disappointment and disgust at the two intertwined, twitching human
frames. So that�s what love was: savage as a bull prodded with a spike, brutal, smelly,
sweaty...�
Prosz� por�wna� powy�szy fragment napisany po polsku, w t�umaczeniu Tomasza Mirkowicza
(Malowany ptak. Czytelnik, Warszawa 1989):
�...Czasami ch�op podnosi� j� z pos�ania, zmuszaj�c, aby kl�ka�a na ��ku, wsparta na �okciach,
i wchodzi� w ni� od ty�u, rytmicznie wal�c w jej cia�o brzuchem i udami.
18
Przygl�da�em si� z rozczarowaniem i obrzydzeniem ich splecionym, dygocz�cym postaciom.
Wi�c to mia�a by� mi�o��: dzika jak buhaj d�gany ostrym ko�kiem, brutalna, cuchn�ca,
pe�na potu ...�
Parafrazuj�c powy�szy kontrast, m�g�bym powiedzie�, �e cz�sto ci z nas, kt�rzy wyro�li
od dziecka w j�zyku ojczystym �przygl�daj� si� z rozczarowaniem i obrzydzeniem� akcji
seksualnej przedstawionej werbalnie w ich j�zyku ojczystym. Podczas gdy w j�zyku ich ojczyma,
kt�rym operuj� zupe�nie swobodnie, ta sama akcja emocjonalnie nie psuje im literackiego
smaku. Wielu z moich dwuj�zycznych przyjaci� � pisarzy, dramaturg�w, filmowc�w,
kt�rzy tak jak ja pisz� w zapo�yczonym j�zyku � po angielsku, francusku, niemiecku, takie
samo do�wiadczenie potwierdza.
Ironia mego literackiego losu, a mo�e kara za grzech szukania literackiej uniwersalno�ci,
polega na tym, �e w tej chwili (1989), kiedy historia otworzy�a zamkni�te od 1957 roku drzwi
do Polski � kraju mego ojczystego j�zyka, moje powie�ci s� tam t�umaczone na m�j ojczysty
j�zyk przez innych pisarzy, kt�rzy tak�e pisz� po angielsku.
Tymczasem ja, powie�ciopisarz �istniej� tylko w j�zyku angielskim, nie posiadaj�c w�asnego
polskiego g�osu powie�ciopisarskiego. A gdybym da� si� skusi� i kt�rego� roku zdecydowa�
na napisanie cho�by jednego fragmentu Malowanego ptaka czy Krok�w w�asn� polszczyzn�?
By�by to interesuj�cy przyk�ad, jak pisze ojczystym j�zykiem pisarz, kt�rego tylko na
ojczysty j�zyk przek�adano z angielskiego � his step-mother tonque � j�zyka macochy. �
propos r�nicy emocjonalno-tonalnej mi�dzy polskim a angielskim � prosz� zwr�ci� uwag�,
�e podczas gdy po polsku s�owo ojczym i macocha brzmi� nieprzychylnie, bo odbiegaj� od
ojca i matki, ich odpowiedniki angielskie �stepfather i stepmother � brzmi� po angie