9774
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | 9774 |
Rozszerzenie: |
9774 PDF Ebook podgląd online:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd 9774 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 9774 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.
9774 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:
Brian Callison
Zag�ada Calaurii
Prze�o�y�a Karolina Soko�owska
Tytu� orygina�u �A Thunder of Crude�
Wydanie oryginalne 1986
Wydanie polskie 1992
Na statku
Kiedy pojawi� si� po raz pierwszy w zatoce, m�g� przypomina� widmo lewiatana. Wy�oni� si� bezg�o�nie z zimowej mg�y, kryj�cej lini� horyzontu na zach�d od szczytu Sgeir Garth. Wytw�r wyobra�ni, urojony potw�r wyp�ywaj�cy powoli ze splot�w paj�czyny, poszarza�y, niewyra�ny, migoc�cy w oddali.
Nie by� urojeniem. I chocia� jego budz�ca groz� masa mog�aby wydawa� si� skromna w por�wnaniu z innymi, nowszymi i nowocze�niejszymi statkami, to ten stopniowo nabieraj�cy realno�ci cie�, nieodwo�alnie zbli�aj�cy si� do l�du, by� jedn� z wi�kszych ruchomych konstrukcji stworzonych przez cz�owieka:
Wystarczaj�co d�ugi, aby pomie�ci� dwa boiska do gry w pi�k� no�n� wraz z miejscem na ekscesy dla co bardziej zaciek�ych kibic�w. Szerszy ni� dziesi�ciopasmowa autostrada. Wy�szy ni� siedmiopi�trowy biurowiec. W czelu�ciach jego stalowego brzucha spoczywa�o siedemdziesi�t sze�� tysi�cy ton arabskiej lekkiej i kolejne czterdzie�ci jeden tysi�cy ton arabskiej ci�kiej. Ropy naftowej, oczywi�cie, wydobytej w pocie czo�a z piask�w pustyni i przetransportowanej a� z Mina al-Ahmadi w Zatoce Perskiej. Po opuszczeniu rafinerii mog�aby ona nape�nia� bak typowego samochodu osobowego przez pi��dziesi�t pi�� tysi�cy lat. Albo te� umo�liwi� jazd� pi��dziesi�ciu pi�ciu tysi�com samochod�w przez rok.
Nadano mu imi� Calauria. Gdy przybli�y� si� i widmo przybra�o rzeczywiste kszta�ty, nawet najwi�kszy ignorant w dziedzinie marynarki musia�by zauwa�y�, �e ten morski kolos mo�e by� tylko czym� w rodzaju supertankowca. By� te� nim w istocie.
Jednak�e marynarze, kt�rych zwyczajem jest u�ywanie bardziej dosadnych, a zarazem mniej romantycznych zwrot�w, okre�liliby go po prostu jako VLCC - Very Large Crude Carrier.* [* VLCC - Bardzo Du�y Przewo�nik Ropy, co, jak si� wydaje, stanowi �wietn� charakterystyk� supertankowca. Tak te� b�dziemy go i my nazywa� (przyp. t�um.).]
�aden jednak obserwator - czy to cz�owiek sp�dzaj�cy swe �ycie na l�dzie, czy te� p�ywaj�cy po morzach - patrz�c, jak ostro�nie wp�ywa do portu, jak przesuwa si� w kierunku swojego stanowiska na nabrze�u, nie m�g� przewidzie�, jak potworn� tragedi� niesie ze sob� ta masa zardzewia�ej stali.
Nikt te� nie przypuszcza�, �e potencjalne niebezpiecze�stwo, czyhaj�ce w tym stalowym kolosie, zacz�o nabiera� realnych kszta�t�w. Nikt, rzecz jasna, nie zdawa� sobie sprawy, �e jest w�a�nie �wiadkiem ostatniego cumowania Calaurii.
Ani �e Calauria wraz z za�og�, zatoka Quarsdale oraz jej podwodne magazyny ropy i zbiorniki znajduj�ce si� w miejscu znanym jako Sr�ine Rora, mog� znale�� si� na czo��wkach jutrzejszych gazet.
Nie m�wi�c ju� o dw�ch tysi�cach mieszka�c�w cichego szkockiego miasteczka Vaila - o ludziach, kt�rzy wiedli spokojne �ycie, cieszyli si�, kochali, czasami - jak to bywa - zazdro�cili sobie nawzajem r�nych rzeczy. O ludziach, kt�rzy, jak wi�kszo�� z nas, nigdy nie dopuszczali do siebie my�li, �e jakie� naprawd� wstrz�saj�ce wydarzenie zawa�y na ich zwyczajnym �yciu.
C�, ludzie z regu�y unikaj� my�lenia o czym� niewyobra�alnym. Dop�ki, bez ostrze�enia, nie stanie si� ono rzeczywisto�ci�.
Rozdzia� I
Pi�tek: p�ne popo�udnie
Wolno wstecz, kapitanie. Ster prawo dwadzie�cia - rzuci� ostro�nie komend� pilot portowy. A mo�e by�a to pro�ba? Istnieje ta subtelna, dyplomatyczna granica pomi�dzy rozkazami a wskaz�wkami w sytuacji, kiedy to mistrz nerwowo drepcze na swoim mostku, a zupe�nie obcy cz�owiek przejmuje dow�dztwo nad jego statkiem. Ale te� na obcych wodach mistrz mo�e pochwali� si� jedynie znajomo�ci� swego statku, podczas gdy pilot zna lokalne niebezpiecze�stwa: wie, co mo�e grozi� powierzonej mu chwilowo jednostce, nie m�wi�c o pr�dach morskich, wzburzonych falach i ca�ym tym asortymencie morskich plag, mog�cych spowodowa� rych�y koniec tankowca.
- Maszyny wstecz. Ster prawo dwadzie�cia - Bisaglia szorstko przekaza� t�umaczenie komend z ogromnego mostka kapita�skiego. Nast�pnie wychyli� si� przez burt� i marszcz�c czo�o spojrza� siedemdziesi�t st�p w d� - prosto w zimn�, czarn� i nieruchom� ju� prawie wod� dziel�c� statek od przystani. Ot, takie sprawdzenie, czy pilot McDonald robi z Calauri� dok�adnie to, co zrobi�by on sam.
Pierwszy oficer Spedini potwierdza� komendy kapitana p�ynnie i niewymuszenie. Pos�ugiwa� si� w ko�cu ojczystym j�zykiem. Towarzyszy� im klekot telegrafu.
- Ster dwadzie�cia w prawo, sir - uzupe�ni� Forlani informacj� o po�o�eniu statku.
Jego wygl�d i brzmienie g�osu zdradza�y �miertelne znudzenie zawodem. Tak te� by�o. Jednak�e obecno�� Forlaniego przy sterze - szczeg�lnie podczas manewrowania - zawsze dodawa�a kapitanowi otuchy. By� znudzony, ale kompetentny.
Zniszczona por�cz mostka zacz�a powoli wibrowa� i nawet z tej przera�liwej wysoko�ci kapitan Bisaglia m�g� dojrze� bia��, spienion�, wiruj�c� wod�, odwracaj�c� dzi�b statku.
- Maszyny stop.
- Zatrzymaj go, Spedini!
- Maszyny stop... Maszyny zatrzymane, sir.
Od tego momentu wszelkie ruchy statku sterowane by�y z l�du. On sam za� spoczywa� bezw�adnie w niewielkiej odleg�o�ci od nadbrze�a.
- Ci�gle wieje z po�udniowego zachodu, Jimmie - poda� McDonald przez VHF* [* VHF (Very High Frequency) - bardzo wysoka cz�stotliwo�� (przyp. t�um.).] radio, po czym opar� si� wygodnie o parapet i rzuci� okiem w kierunku g��wnego holownika o nazwie William Wallace, kt�ry przycupn�� tu� za dziobem statku. Ruf� VLCC mia� zaj�� si� drugi z holownik�w nale��cych do kompanii - Robert The Bruce. Dwa inne holowniki, z dziwacznymi, obitymi mi�kkim materia�em dziobami, wtuli�y si� ju� w burty Calaurii, gotowe pchn�� kolosa na miejsce postoju.
Nie mia� znaczenia fakt, �e ten delikatny manewr b�dzie kontrolowany nie tylko przez ludzi, ale tak�e przez system elektroniczny ulokowany na przystani, dzi�ki kt�remu pilot McDonald informowany by� o po�o�eniu statku.
Nie pomaga�o to wcale Bisaglii, kt�ry m�g� odetchn�� z ulg� dopiero wtedy, gdy us�ysza� ostatni� komend� pilota. Oznacza�o to przywr�cenie mu pe�nej w�adzy nad statkiem.
No, rusz si�, McDonald. Spu�� do diab�a t� cholern� lin� - nie�mia�o ponagla� w my�lach kapitan, doskonale wiedz�c, �e taki manewr m�g� mu w tej chwili zapewni� jedynie komfort psychiczny. Pojedyncza lina mog�a trzasn�� w mgnieniu oka, je�li Calauria podda�aby si� dzia�aniu ostrego szkockiego wiatru, szalej�cego w zatoce Quarsdale. Wiatru zupe�nie obcego gor�cej, �r�dziemnomorskiej naturze Bisaglii.
Trwa�o to ju� trzy godziny. Prawie dwie od momentu wej�cia do zatoki. To dra�nienie si�, przymilanie, perswadowanie niezdarnemu VLCC, aby raczy� usadowi� si� na swoim miejscu. Pozorna flegmatyczno�� kapitana by�a raczej wynikiem du�ej samokontroli ni� zadowolenia z siebie. Podobnie jak wi�kszo�� dow�dc�w du�ych statk�w, Bisaglia czu� si� bardziej spi�ty w pobli�u l�du ni� w obliczu olbrzymich fal, tworz�cych si� zwykle przy przyl�dku Agulhas, kt�re zwartym szeregiem i z przera�aj�c� si�� naciera�y na jego cherlawego nagle goliata. By� te� w pe�ni �wiadom, �e chocia� ogrom Calaurii mo�e zapiera� dech w piersiach laikom, to przecie� wi�kszo�� jej masy pozostawa�a ukryta. Widoczne by�o tylko dwadzie�cia procent kolosa. Wielko�� �adunku powodowa�a, �e pozosta�e osiemdziesi�t procent znajdowa�o si� pod powierzchni� wody. A pozw�l stu tysi�com ton dryfowa�, nawet z szybko�ci� paru centymetr�w na godzin�, to zatrzymanie tej masy oka�e si� cholern� robot�. Jedna niebaczna komenda mo�e spowodowa� zamieszanie, kt�rego nie da si� opanowa� w ci�gu dziesi�ciu minut.
- No - McDonald odetchn�� z zadowoleniem, widz�c, �e �wiat�a nawigacyjne holownika zab�ys�y wreszcie pod dziobem. - Przez moment ba�em si�, czy b�d� w stanie uruchomi� na nowo ten zasrany silnik.
- A ja si� zastanawia�em, czy nie zakotwiczy� tu czasem i nie poczeka�, a� si� towarzystwo �askawie pozbiera do kupy - odci�� si� Bisaglia, po czym szybko wysili� si� na u�miech, aby zniwelowa� uszczypliwo�� swojej wypowiedzi. By� z natury cz�owiekiem pogodnym i szybko zorientowa� si�, �e ma do czynienia ze specyficznym angielskim humorem. Pilot po prostu �artowa�.
Podstarza�y steward Gioia wgramoli� si� po wydeptanych schodkach na mostek i tu� za krzes�em kapitana ostro�nie postawi� tac� z dwoma porcelanowymi kubkami, dzbankiem kawy, �mietank� i cukrem. Z min� s�u�bisty, kt�r� dobrze uzupe�nia� jego bia�y mundur, sk�oni� si� nisko i znikn��.
Gioia by� niegdy� kelnerem w rzymskim hotelu �Ambasciatori Palace�. Odpowiedzialno�� za dwunastk� dzieci, ustawiczne narzekania �ony i mo�liwo�� lepszego zarobku na morzu u�atwi�y decyzj�. Teraz stara� si� utrzyma� pewien styl - tak jak sam kapitan, kiedy m�g� sobie na to pozwoli�. Faktycznie: w chwilach zadumy Bisaglia my�la� o Gioii i o sobie jak o dw�ch staro�wieckich panach na r�wnie podstarza�ym statku, zmuszonych okoliczno�ciami do s�u�by komu�, komu w przesz�o�ci, u szczytu zawodowej kariery, wybredny kapitan Bisaglia m�g� spokojnie odm�wi�. Kiedy� mo�na by�o gardzi� propozycjami armator�w drugiej kategorii, kt�rych zreszt� nie by�oby sta� na taki statek.
Nowa Calauria by�a niegdy� dum� wspania�ej brytyjskiej floty tankowc�w. Ale koszty utrzymania jej na poziomie wymaganym przez Brytyjczyk�w ci�gle ros�y. Nadwer�y�o to handlow� sprawno�� statku. Ksi�gowi byli bezduszni - miejsce Calaurii zaj�� nowy i lepszy statek. J� natomiast wepchni�to w obce r�ce za �miesznie ma�e pieni�dze.
I natychmiast puszczono w morze, nie wydaj�c nawet jednego franka szwajcarskiego na jej potrzeby. Morski mamut - wyparty przez technologi� supertankowiec.
Wi�kszo�� za�ogi by�a w sytuacji podobnej, jak kapitan i steward. Czy� nie woleliby p�ywa� pod w�asn�, w�osk� bander�?
Cho�, by� mo�e, i tak powinni uwa�a� si� za szcz�liwc�w, bo dzi�ki kontraktom z genue�skiej agencji u�erali si� ze swoimi rodakami, a nie z Grekami, Azjatami czy innymi bezrobotnymi w��cz�gami.
Rynek nale�a� do pracodawc�w. Zast�j w �egludze spowodowa�, �e i najlepiej wykwalifikowani oficerowie, najbardziej butni �eglarze, najzdolniejsi mechanicy musieli si� g��boko zastanowi�, zanim zrezygnowali z byle jakiej nawet koi.
Maj�c lat sze��dziesi�t siedem, kapitan straci� swoj� dum� - niezale�nie od recesji.
- Grazie, Nino! - Dow�dca wskaza� na tac�. - Per favore, pilocie. Prosz� si� cz�stowa�!
Zacz�to w�a�nie przeci�ga� na brzeg lin� z rufy statku. Zaroi�o si� na nabrze�u. W blasku reflektor�w, kt�rych ��� poch�on�a resztki �wiat�a dziennego, mo�na by�o dojrze� ludzi czyhaj�cych na moment, w kt�rym uda im si� wyrwa� hak z tego cumuj�cego delfina.
Pada�o nieprzerwanie; d�d�ysty, ch�odny szkocki wiecz�r.
Archie McDonald znowu nadawa� co� przez swoj� kr�tkofal�wk� - tym razem tak szybko, �e Bisaglia za nim nie nad��a� - po czym skin�� g�ow� w kierunku dzbanka z kaw�.
- Wielkie dzi�ki, kapitanie. Tak�e za zniesienie bariery j�zykowej.
- To zapobiega nieporozumieniom. Chocia� i tak zrozumieliby pana; wi�kszo�� marynarzy zna angielskie komendy wydawane podczas manewrowania: midships, port thirty degrees i tak dalej... M�j pierwszy oficer, signore Spedini, pos�uguje si� nimi ca�kiem dobrze. Tak samo jak g��wny mechanik Borga.
- Nie pilotowa� pan tankowc�w p�ywaj�cych pod bander� japo�sk� - powiedzia� McDonald. - Albo korea�sk�. Prosz� mi wierzy�, nie wszyscy s� w tym tak dobrzy.
Dow�dca Calaurii u�miechn�� si�. A raczej wykrzywi� twarz w czym�, co mia�o by� u�miechem. Pilotowi wydawa�o si�, �e mo�na w tym grymasie dopatrzy� si� tak�e ironii.
- Zapewne mam nad nimi jak�� przewag�. Sp�dzi�em kiedy�... troch� czasu w pa�skim kraju. Wiele lat temu.
Z autobusu w Fort Williams wysiad�a dziewczyna. No, tak naprawd� by�a to ju� raczej kobieta. Tak, stanowczo by�a kobiet� - stwierdzi� Duggan, kiedy autobus wreszcie odjecha� i m�g� si� jej dobrze przyjrze� przez okno jeepa. Sta�a chwil� przed sklepem McKaya, gdzie znajdowa� si� przystanek autobusowy Vaila Cross. Wysoka, d�ugie ciemne w�osy opadaj�ce na sk�rzany p�aszcz. Niez�e nogi - do diab�a - fantastyczne nogi! Postawi�a walizk� i w zapadaj�cej ciemno�ci spojrza�a niepewnie w jego kierunku. U�miechn�� si� niewyra�nie i w��czy� silnik. Zamierza� odjecha� i wr�ci� na przystanek, kiedy autobus przywiezie nast�pnych pasa�er�w. Podesz�a do niego niepewnym krokiem.
- �Panoco Oil�? Pan Duggan?
Mimowolnie wykrzykn��:
- Chryste, nie nazywasz si� chyba Herschell, co?
Wygl�da�a na rozdra�nion�. Czyni�o j� to nawet bardziej atrakcyjn�.
- Domy�lam si�, �e twoje szowinistyczne wyobra�enie o prasie wywodzi si� z film�w Bogarta z lat czterdziestych?
Duggan za�enowany wyskoczy� z jeepa i poda� jej d�o�.
- Kurcz�, przepraszam. S�uchaj, ja tu tylko odwalam robot�. M�j szef dowodzi tym wszystkim: g��wny inspektor terminalu. Ale wezwali Charliego na konferencj� do Stan�w, wi�c my�l�, i� jako jego zast�pca mog� spieprzy� co nieco po swojemu.
U�miechn�a si� kpi�co:
- Jeden z przywilej�w stanowiska.
Ch�opak wci�� wygl�da� na zmartwionego.
- Chodzi o to, �e zostawi� mi tylko notatk�: Spotkaj F. Herschell. Obywatel P�nocy. Nie by�o tam mowy o p�ci.
- Jestem kobiet�. I tak si� z�o�y�o, �e zam�n�.
Jego r�owe policzki zrobi�y si� purpurowe.
- Niech pani pos�ucha, pani Herschell, mo�e wczo�gam si� z powrotem do samochodu, zrobi� rundk�, po czym wr�c� i zaczniemy od pocz�tku?
Poda�a mu walizk�.
- M�w do mnie Fran. W ko�cu jestem naprawd� F. Herschell, nieustraszony mistrz reporta�u z Obywatela.
Duggan zacz�� m�wi�:
- My�la�em, �e wysy�aj� swojego morskiego korespon... - urwa�, kiedy zauwa�y� jej spojrzenie. - Masz mi zamiar w�a�nie powiedzie�, �e to ty jeste� tym korespondentem, prawda?
- Tak, panie Duggan - odpowiedzia�a i zacz�a chichota�.
- Chcia�bym si� zapa�� pod ziemi� - wymamrota� �a�o�nie.
- Nie r�b tego - reporterka imieniem Fran zacz�a go pociesza�. - Mam r�wnie� zaszczyt by� ich ekspertem od kuchni, psychologiem dla zrozpaczonych oraz reporterk� zajmuj�c� si� przest�pczo�ci� i miejscowymi ploteczkami z �ycia wy�szych sfer. Nie jeste�my du�� gazet�...
Wskaza�a r�k� w kierunku jeepa, na kt�rym widnia�a nazwa Panoco Oil Terminals (U.K.) P.L.C. - ��te litery na szarym tle.
- Czy mo�emy ju� jecha�? Leje i jest zimno.
- O rany, pewno... hm, gdzie najpierw? Masz rezerwacj� w hotelu �Meall Ness�. Nale�y do pani McAllister. Nie jest to �Holiday Inn�, ale b�dzie ci tam wygodnie i b�dziesz mia�a zwalaj�cy z n�g widok na zatok�.
- Chcia�abym si� troch� od�wie�y�. Mo�e potem mog�abym popatrze� na demonstracj�?
- M�wisz o tym jak o wiecu na rzecz rozbrojenia nuklearnego - rzek� Duggan. - To tylko nic nie znacz�cy protest.
Popatrzy�a na niego z boku, wspinaj�c si� do jeepa.
- To dlaczego �Panoco� tak bardzo stara si� narzuci� wszystkim sw�j punkt widzenia, panie Duggan?
Ruszy� i skierowa� si� na p�noc, robi�c po drodze porz�dek z zaparowanymi szybami. Jechali w�sk� g��wn� ulic� miasteczka.
- Mam nadziej�, �e tw�j artyku� odzwierciedli nasze szczeg�lne zainteresowanie opini� mniejszo�ci. A tak�e nasz� trosk� o �rodowisko, kt�re jest podobno zagro�one istnieniem terminalu.
- Jeste� pewny, �e to tylko opinia mniejszo�ci? Zebrali wystarczaj�c� liczb� podpis�w w samym Vaila, aby zmusi� szkockiego sekretarza stanu do wszcz�cia dochodzenia, zanim zezwol� na istnienie terminalu w tym miejscu.
- On istnieje. I nie zapominaj o tym, �e lokalne w�adze to zaakceptowa�y. Tak�e odpowiednia miejscowa komisja planowania.
- Musieli rozwa�y� spraw� szerzej: dobro og�u. Potrzebny jest im doch�d, jaki przynosi port, potrzebne oferowane przez was miejsca pracy. Ta cz�� kraju umiera powoli z powodu zastoju gospodarczego.
Wzruszy� ramionami.
- No, i masz odpowied�.
- Niezupe�nie - powiedzia�a spokojnie Fran. - Szczeg�lnie je�li zdarzy�oby mi si� mieszka� w Vaila... - Jechali przez chwil� w zupe�nej ciszy, kt�r� przerwa�a pytaniem: - Jest pan Amerykaninem, prawda, panie Duggan?
- Kanadyjczykiem. M�w do mnie po prostu Duggan. Tak jak wszyscy.
- Nie masz imienia?
Znowu si� zaczerwieni�. Czasami wygl�da� bardziej na uczniaka ni� na zast�pc� szefa wielkiego terminalu.
- Aloysius.
- B�d� m�wi�a do ciebie Duggan - powiedzia�a z powag� w g�osie. W�a�nie wyjechali poza zabudowania i zatoka Quarsdale ukaza�a si� ich oczom w ca�ej okaza�o�ci. - Mo�emy si� zatrzyma� na chwil�?
Zaparkowa� przy kraw�niku i gdy odwr�ci�a g�ow� spogl�daj�c na terminal, rzuci� ukradkowe spojrzenie na jej nogi.
Ogromny super tankowiec spoczywa� w�r�d jarz�cych si� �wiate� nadbrze�a. Wydawa� si� wype�nia� sob� ca�y horyzont.
- W�a�nie cumuje - w g�osie Fran mo�na by�o wyczu� zadum�.
Duggan wyszczerzy� z�by w u�miechu:
- Sk�d wiesz, �e w�a�nie nie odje�d�a?
- By�by lekki albo obci��ony balastem. Ten jest zanurzony do granic mo�liwo�ci. A tak na marginesie: statki nie odje�d�aj�, tylko wyp�ywaj�.
- Znaczy, jeste� morskim korespondentem.
- I �on� marynarza. John ma nied�ugo wr�ci�. W tej chwili jest gdzie� ko�o Singapuru: dow�dca transportowca Highlander z Glasgow.
- Szcz�ciarz z niego - wymkn�o si� Dugganowi.
- To prawda. W dzisiejszych czasach niewiele jest stanowisk do obj�cia w brytyjskiej flocie handlowej.
Duggan nie by� pewny: nie zrozumia�a, czego dotyczy� jego komplement, czy te� udawa�a idiotk�?
- Liberyjski - zaduma�a si�, patrz�c na postrz�pion� flag� w bia�o-czerwone poprzeczne paski z przybrudzon� bia�� gwiazd�, ledwo widoczn� na granatowym tle.
- To Calauria. Chi�scy armatorzy, szwajcarskie kierownictwo, w�oska za�oga, o ile mi wiadomo.
Nic nie powiedzia�a, ale nietrudno by�o zgadn��, jakie my�li chodzi�y jej po g�owie. Pod banderami liberyjsk� i panamsk� p�ywa�y najcz�ciej statki, kt�rych armatorom zale�a�o wy��cznie na dochodach. �Bandery wygodnictwa� - tak o nich m�wiono. Wygodne by�y w tym sensie, �e przeprowadzano na nich minimaln� liczb� przegl�d�w technicznych, co wyra�nie obni�a�o poziom bezpiecze�stwa, oficerom wydawano nie sprawdzone licencje, zatrudniano jak najmniej liczne, wielonarodowo�ciowe za�ogi i p�acono im psie pieni�dze.
- Wiem, o czym my�lisz. Ale te wielkie kad�uby przyp�ywaj�ce tu s� stuprocentowo bezpieczne. Rejestrowane s� w Liberii albo Panamie tylko ze wzgl�du na podatki - po�pieszy� z wyja�nieniem Duggan. - Spe�niaj� wszystkie warunki stawiane przez najwi�ksze firmy ubezpieczeniowe: Lloyda i Bureau Veritas.
- �aden VLCC nie jest bezpieczny w stu procentach, taka ju� ich natura - odci�a si� Fran. - W og�le �aden tankowiec nie jest bezpieczny.
- �aden statek jakiegokolwiek typu nie jest bezpieczny. Je�li rozwa�ymy zagadnienie obiektywnie. - Duggan wzruszy� ramionami lekko rozdra�niony. - Ale mo�na to samo powiedzie� o poci�gu, samochodzie albo o rowerku dziecinnym. Poruszanie si� z zasady zawiera w sobie pewien stopie� ryzyka.
Pu�ci�a to mimo uszu, przygl�daj�c si� wci�� liberyjskiemu tankowcowi.
- Tak w og�le, to sk�d on jest?
- Z Zatoki Perskiej: Mina al-Ahmadi i Kharg. Z arabsk� rop�.
- Ci�k� czy lekk�?
Spojrza� na ni� z niech�tnym, ale rosn�cym szacunkiem.
- Jedn� i drug�.
- Du�o tego jest?
Duggan domy�la� si�, co kryje si� za tym oboj�tnym z pozoru pytaniem: w jakim stopniu, na przyk�ad, ma�y wyciek m�g�by zniszczy� kamieniste pla�e i skalne wybrze�e otaczaj�ce zatok� Quarsdale, a tak�e �owiska ma��y i innych morskich przysmak�w? Pochyli� si�, by w��czy� silnik jeepa.
- Sto siedemna�cie tysi�cy ton - powiedzia� kr�tko.
Ciekawe, ale teraz, jad�c wzd�u� wybrze�a w kierunku hotelu �Meall Ness�, Duggan spojrza� na Calauri� troch� inaczej.
Bo by�a inna. Jakby nieco starsza, z wyra�nie widocznymi w zimnych i bezlitosnych �wiat�ach reflektor�w odrapaniami: sterana �yciem. G�rowa�a z�owieszczo, zachwycaj�c swoim ogromem, ponad przystani� w miejscu zwanym Sr�ine Rora.
W�a�nie na pok�adzie tego troch� zm�czonego lewiatana pierwszy oficer Mario Spedini zaduma� si� r�wnie� nad rozmiarami Calaurii. Por�wnywa� jej wielko�� do rzeczy stworzonych przez natur�. Nic dziwnego: od dw�ch godzin przygl�da� si� ze swego stanowiska surowemu majestatowi szkockiego wybrze�a.
Stosunkowo m�ody jak na pierwszego oficera - mia� trzydzie�ci dwa lata - nigdy jeszcze nie odwiedzi� p�nocno-zachodniego wybrze�a Brytanii. Dotychczasowe do�wiadczenie zdoby� p�ywaj�c pomi�dzy Zatok� Persk� a wi�kszymi kontynentalnymi portami naftowymi: Europoort, Algeciras, Le Verdon przy uj�ciu Gironde. Par� razy by� w Falmouth i Milford Haven. Raz tylko, jako drugi oficer, znalaz� si� w rejonie szkockich nizin.
Nigdy wi�c nie mia� okazji przygl�da� si� g�rom, kt�re - jak w teatralnej scenerii - wynurza�y si� z Atlantyku i otacza�y smagan� wiatrem zatok� Quarsdale; czarne sylwetki si�gaj�ce chmur, spoza kt�rych ukazywa�y si� chwilami o�nie�one szczyty, gin�ce w tajemniczej po�wiacie zapadaj�cego zmroku. Calauria, przyt�oczona ogromem tego masywu, nie wydawa�a si� ju� Spediniemu tak imponuj�ca. To jasne - rodowitemu Lombardczykowi bli�sze by�y s�oneczne r�wniny W�och.
Na brzegu wida� by�o skupisko ��tych �wiate�, dobywaj�cych si� z okien dom�w w Vaila. Po�yskiwa�y r�wnie� wzd�u� ca�ego wybrze�a, znacz�c mniejsze wioski i stoj�ce na uboczu domostwa. Sprawia�y wra�enie blisko�ci, ale Spedini, jak ka�dy cz�onek za�ogi tankowca, wiedzia�, �e s� bardzo odleg�e. Konstrukcja Calaurii sprawia�a, �e nie mog�a ona sta� na p�ytkich wodach. Dlatego przysta�, przy kt�rej mia�a zacumowa�, by�a stworzon� przez cz�owieka wysp� oddalon� o jakie� �wier� mili od l�du. Wystarczy�o spojrze� na plan, aby zorientowa� si�, �e nie ma ani mostu, ani grobli, ani w og�le �adnego po��czenia z l�dem, na kt�rym znajdowa�y si� zbiorniki �Panoco�. Tak jak w wi�kszo�ci port�w naftowych tego oszcz�dnego i obawiaj�cego si� terroryst�w �wiata. Znaczy�o to, i� podczas przepompowywania ropy podwodnymi ruroci�gami zar�wno za�oga, jak i pracuj�cy przy roz�adunku b�d� musieli wyczekiwa� na prom mog�cy dowie�� ich na sta�y l�d.
N�kany t� my�l� i wizj� czterdziestu o�miu godzin potrzebnych na wy�adunek, pierwszy oficer nie traci� nadziei, i� uda mu si� znale�� troch� czasu na podr� promem i wizyt� w miejscowych sklepach. Matka nakaza�a mu kupno jakiego� oryginalnego szkockiego materia�u, w kratk�, oczywi�cie. Jego najm�odsza, rozpuszczona i ca�kowicie obrzydliwa siostra zagrozi�a, �e wywo�a potworn� rodzinn� awantur�, je�li nie postara si� przynajmniej o celtyck� lalk�.
Gdy statek spoczywa� pod kontrol� holownik�w, Spedini wykorzysta� moment u�pienia silnik�w, aby zbada� krajobraz i miasto za pomoc� lornetki.
Szare domy z kamienia, ko�ci� z przysadzist� wie��, paru przechodni�w - wszystko wyj�tkowo bezbarwne nawet jak na zimowy sezon. Szkocja w styczniu nie by�a weso�ym miejscem. Nieliczne pojazdy przesuwa�y si� wzd�u� mokrej g��wnej ulicy: �uki o �wiec�cych ��tych oczach, sprawiaj�ce wra�enie, �e jest jakie� ciep�e i zapraszaj�ce miejsce, wygodne zacisze domowe, do kt�rego w�a�nie zd��aj�. Uczuciem, jakiego cz�sto do�wiadcza� Spedini patrz�c ze statku na cudzy kraj, by�a samotno��, poczucie narzucania si� i braku przynale�no�ci...
Jaki� ruch przyci�gn�� jego uwag�. Bia�y kwadrat - znak czy plakat? - �opota� nad bram� terminalu. Czy ci ludzie, �ci�ni�ci w zwart� grup�, chcieli zablokowa� drog�?
Brytyjski pilot mijaj�c Spediniego w drodze do maszynowni �le odczyta� jego zainteresowanie.
- Racja, panie oficerze. Nie jest to Wybrze�e Atrakcji, ta nasza mie�cina Vaila.
Spedini zmarszczy� czo�o. Wobec obcego, szkockiego dialektu jego ograniczona znajomo�� angielskiego okaza�a si� zupe�nie niewystarczaj�ca.
- Co takiego, signore? Macie jakie� zamieszki w mie�cie, prawda?
- Tylko cztery razy w roku: kiedy poczta dostarcza rachunki za elektryczno��. - McDonald spojrza� za wzrokiem Spediniego i skrzywi� si�. - Och, ma pan na my�li protest?
- Si, to zgromadzenie przy bramie. Nazywacie to protestem?
- Osobi�cie nazwa�bym to kompletn� strat� czasu. Prosz� jednak pami�ta�, �e nie jestem obiektywny: pracuj� dla �Panoco� - odrzek� enigmatycznie McDonald i oddali� si� w stron� burty ze swoj� kr�tkofal�wk� w d�oni.
Zostawi� Spediniego g��boko zadumanego. Nie tyle nad przyczynami tego dziwnego zamieszania na l�dzie, ile nad... Co, u diab�a, mog�o by� �Wybrze�em Atrakcji� dla Szkota?
W odleg�o�ci jakich� stu st�p, kul�c si� w strugach deszczu, oparty o burt� trwa� kapitan. Tak jak Spedini, i on zastanawia� si� nad uwag� pilota o jego bieg�o�ci w angielskim. Bardziej jednak wa�y� w my�lach swoj� w�asn� odpowied� na jego pytanie:
- Sp�dzi�em kiedy�... troch� czasu w pa�skim kraju. Wiele lat temu.
Nic wi�cej nie wyja�ni�. Tyle lat min�o od 1940 roku, od czasu niechlubnego morskiego starcia przy przyl�dku Matapan, kiedy to dosta� si� do niewoli brytyjskiej.
Tyle lat, a wci�� dr�czy�y go koszmarne sny. Czu� niewielki b�l w prawej nodze, kontuzjowanej podczas eksplozji pierwszych pocisk�w tu� obok jego stanowiska bojowego. Do�wiadcza� stale tego samego uczucia oszo�omienia, pomieszanego z niedowierzaniem, jak w momencie tragicznej wywrotki kr��ownika. S�ysza� krzyki uwi�zionych pod pok�adem towarzyszy.
Okr�t poszed� na dno, a on, Guardia Marina Tommaso Bisaglia, dwa miesi�ce po uko�czeniu z honorami w�oskiego Instytutu Marynarki w Livorno, pozosta� na powierzchni, aby da� si� haniebnie wyci�gn�� z m�tnego od ropy morza przez jeden ze zwyci�skich niszczycieli admira�a Cunninghama.
W tej pierwszej, ostatniej i nies�ychanie tragicznej dla Bisaglii akcji w�oska marynarka wojenna straci�a jeszcze dwa kr��owniki i dwa niszczyciele. Ucierpia�a te� powa�nie duma marynarki - Vittorio Venelo. Przez reszt� drugiej wojny �wiatowej ju� nigdy nie opu�ci� on portu, by stawi� czo�o Marynarce Kr�lewskiej.
Kapitan strzepn�� wod� z czapki i ponownie skoncentrowa� si� na po�o�eniu statku. Przygotowywano ju� dwa rozwidlone przewody, kt�re b�d� pod��czone do zbiornik�w Calaurii - przez nie pop�ynie ca�y �adunek statku. Jaki� cz�owiek o wygl�dzie by�ego �eglarza, ubrany w bia�y kombinezon, ��t� ochronn� kurtk� �Panoco� i he�m, sta� obok zwoju kabla uziemiaj�cego. Prawdopodobnie po to, by nadzorowa� pod��czenie go do statku. Mia�o to zapobiec ewentualnemu zagra�aj�cemu �yciu nagromadzeniu si� �adunk�w elektrycznych. Bisaglia domy�li� si�, �e jest to PCO* [* PCO - Pollution Control Ofiicer (przyp. t�um.).] - inspektor kontroli zanieczyszczenia, a wi�c cz�owiek odpowiedzialny za bezpieczne przeprowadzenie wst�pnej fazy wy�adunku.
Bisaglia popatrzy� na niego uwa�nie. PCO wygl�da� na wystarczaj�co czujnego; nawet teraz przygl�da� si� ledwo widocznemu na g��wnym pok�adzie bosmanowi Edigiemu, skrz�tnie zeskrobuj�cemu farb� z kawa�ka burty VLCC.
Kapitan u�wiadomi� sobie nagle, �e widok PCO wzbudza w nim niecodzienn� reakcj�. Zda� sobie spraw�, i� usi�uje przekona� samego siebie, �e ten w�a�nie cz�owiek oka�e si�... no, powiedzmy, bieg�y w tym, co robi.
Bisaglia zmarszczy� brwi zdegustowany, z�y na siebie i lekko wstrz��ni�ty. Przed obj�ciem dow�dztwa nad Calauri�, nieca�y rok temu, nie przysz�oby mu nawet do g�owy szuka� tego rodzaju pociechy. Fakt, �e potrzebowa� jej teraz, by� niepokoj�cy. W�a�ciwie �aden z pracuj�cych na tankowcu ludzi nie negowa�by potrzeby zachowania ostro�no�ci czy te� faktu, �e przedsi�wzi�cie by�o wielce ryzykowne. Transport stu siedemnastu tysi�cy ton �atwo palnego �adunku ze statku na brzeg nie by� codzienno�ci�. Z drugiej strony - w dzisiejszym uprzemys�owionym �wiecie obs�uga tankowc�w sta�a si� rutyn�. Chocia�by dlatego, �e mo�na dok�adnie przewidzie� wszelkie niebezpiecze�stwa. Podejmuje si� przecie� znane og�lnie �rodki ostro�no�ci, obowi�zuj�ce i opracowywane przez dziesi�ciolecia - od momentu kiedy to w roku 1861 �aglowiec Elizabeth Watts po raz pierwszy przetransportowa� bary�ki z rop� przez ocean. Owe �rodki bezpiecze�stwa dawa�y gwarancj�, �e ludzie typu anonimowego PCO byli zawodowcami, wyczulonymi na niebezpiecze�stwa i umiej�cymi je minimalizowa�.
Jednocze�nie mi�dzynarodowy system kontroli istnieje tak�e po to, by gwarantowa� kompetencje dow�dcy statku i oficer�w, w rzeczywisto�ci kieruj�cych tymi ogromnymi przewo�nikami ropy i ponosz�cych najwi�ksz� odpowiedzialno�� za statek.
Jednak�e w wypadku VLCC rzeczywisto�� by�a czym� zawieszonym pomi�dzy idea�em a niemi�ym faktem. Wszyscy byli �wiadomi, �e ten teoretycznie szczelny system wydawania mi�dzynarodowych za�wiadcze�, potwierdzaj�cych umiej�tno�ci i wiedz�, nie zawsze dobrze dzia�a�.
Czy� kapitan Tommaso Bisaglia nie mia� powodu, by my�le� o wyj�tkach od wyidealizowanej regu�y? W�a�nie ta �wiadomo�� tak go niepokoi�a. Niepokoi�a, a nawet powodowa�a nieustanny wzrost poczucia winy.
Bisaglia podszed� do ko�ca skrzyd�a i spojrza� na ca�� d�ugo�� tego niezaprzeczalnie zdegenerowanego monstrum. Co prawda czasy, kiedy wyp�ywanie w morze by�o nieskomplikowane i przyjemne, nale�a�y do przesz�o�ci, ale tak dziwnego niepokoju jak teraz nie odczuwa� od dawna. Od chwili gdy wraz z wieloma innymi, gdzie� ko�o przyl�dka Matapan, oczekiwa� w t� ponur� noc 1940 roku nadej�cia Brytyjczyk�w.
Ironi� by�o, �e m�odszy oficer marynarki Tommaso Bisaglia wzi�� udzia� w tym starciu - w jedynej morskiej bitwie znanej w historii z tego, �e �aden ze statk�w zwyci�zc�w nie odni�s� najmniejszych strat. Znaczy�o to, �e kapitan Bisaglia by� ju� uczestnikiem jednej morskiej katastrofy. Przynajmniej do tej pory.
Do momentu przybycia Calaurii do zatoki Quarsdale.
Na statku
Przez jaki� czas sta� tak bez ruchu, dop�ki nie wzmocniono ogniw ��cz�cych go z tymczasowym legowiskiem. Potem mia� by� pchni�ty jeszcze kawa�ek, ustawiony w odpowiedniej pozycji i przed pompowaniem z niego zawarto�ci, kt�ra stanowi�a sens jego istnienia, dok�adnie umocowany.
Zdarza si� to takim molochom ka�dego dnia na ca�ym �wiecie.
To fakt, �e dow�dc� tego statku niepokoi�y nie ca�kiem bezpodstawne obawy. Ale przecie� nie mo�na wykluczy�, �e �r�d�em tego niepokoju by�a nieufno�� starzej�cego si� cz�owieka do w�asnej osoby. Nie przysz�oby mu do g�owy podejrzewa�, i� statek, kt�rym dowodzi�, mo�e przedstawia� zagro�enie wi�ksze, ni� to bywa normalnie. Kapitan p�ywa� na wielu statkach starszych i s�abszych ni� jego pot�na Calauria. Wszystkie wysz�y ca�o z r�nych opresji, w jakich mo�na znale�� si� na morzu. Nie da�o si� te� zaprzeczy�, i� Bisaglia, kt�ry sp�dzi� swe dotychczasowe �ycie na statkach, wci�� by� �ywy; �e kocha� ka�dy ze swoich statk�w i one wysoko go za t� mi�o�� nagradza�y. To prawdopodobnie wyja�nia�o, dlaczego kapitan Tommaso Bisaglia, maj�c za sob� do�wiadczenie ko�cz�cej si� ju� kariery, nie kwestionowa�by pewno�ci swojego statku w stopniu wi�kszym, ni� m�g� kwestionowa� w�asny honor.
To by�o nie do pomy�lenia. A jednak, w tym konkretnym przypadku, niewyobra�alne ju� sta�o si� ca�kiem mo�liwe. Kapitan p�ywa� starszymi statkami, to prawda, i �y� do dzi�. Jednak�e oceniaj�c stan statku nie nale�y upatrywa� jego starzenia si� jedynie w up�ywie lat. Nale�y wzi�� pod uwag� jego jako��, liczb� odbytych rejs�w, opiek�, jak� go otaczano, i uwag�, jak� mu po�wi�cano. To bardzo istotne.
Bardzo istotne dla przewo�nik�w ropy. Absolutnie podstawowe w przypadku Bardzo Du�ego Przewo�nika Ropy - Calaurii.
A to dlatego, �e wskutek pewnych zaniedba� statek ten - tak jak i jego kapitan - pod z�udnie imponuj�c� powierzchowno�ci� ukrywa� delikatnie post�puj�cy rozk�ad.
Ci�g wydarze�, z kt�rych cz�� mia�a sw�j pocz�tek wiele miesi�cy wcze�niej w odleg�ych cz�ciach �wiata, zbli�a� si� nieub�aganie do fina�u.
Wszystkie nak�adaj�ce si� na siebie niedopatrzenia i zaniedbania tworzy�y �a�cuch przyczyn i skutk�w. W momencie kiedy statek Bisaglii wy�ania� si� z deszczu zalewaj�cego szkockie wybrze�e, katastrofa wisia�a po prostu na w�osku.
Mog�a przyj�� r�n� form� - ludzkiej pomy�ki, dopuszczalnej w innych warunkach, b�ahej i zdarzaj�cej si� niesprawno�ci maszyn, nawet zwyczajnego biegu wypadk�w. �aden z tych traf�w nie by�by jednak niebezpieczny sam w sobie, bez po��czenia z innymi.
Kiedy zaistnieje szansa, �e wyst�pi� wsp�lnie - mo�liwe natychmiast przeradza si� w nieuniknione. Ko�cowy wynik nietrudno przewidzie�: podyktuj� go sta�e prawa chemii fizycznej, a wobec istnienia wielu s�abych punkt�w w takiej mieszance niepowodze� musi sta� si� co� przera�aj�cego. Sk�d� z czelu�ci statku narasta potworny pomruk, potem grzmienie...
M�wi�c bez ogr�dek: mimo swego ogromu i pot�gi, w momencie cumowania u wybrze�y Vaila, ten, wydawa�oby si�, niezniszczalny behemot Calauria mia� wielkie szanse po temu, by... Tak, by nagle przesta� istnie�.
Rozdzia� II
Pi�tek: wczesny wiecz�r
Kiedy zamy�lony kapitan Bisaglia wsp�lnie z pilotem McDonaldem nadzorowa� ostateczne cumowanie swojego supertankowca Calauria wraz ze stu siedemnastu tysi�cami ton arabskiej ropy, reporterka Fran Herschell, po ciep�ym powitaniu przez w�a�cicielk�, wprowadza�a si� do ma�ego, porz�dnego pokoju w hotelu �Meall Ness�. W tym samym czasie jej przewodnik po �Panoco�, zast�pca szefa terminalu, Duggan, popija� piwo w barze na dole. Rozmy�la� o nadci�gaj�cej burzy w atmosferze mi�dzyludzkiej, kt�r� zasygnalizowa�a jego atrakcyjna, ale dziwnie niepokoj�ca podopieczna. Inni na wybrze�u zatoki Quarsdale zajmowali si� swoimi codziennymi sprawami.
Rozwa�my teraz podstawow� przyczyn� wizyty Fran Herschell: zamieszki zaobserwowane przez pierwszego oficera Spediniego.
By� to w rzeczywisto�ci pocz�tek protestu Zwi�zku Rybak�w z Quarsdale - twardzieli �owi�cych w zatoce na d�ugo przed przybyciem wielkich tankowc�w - przeciwko zagro�eniu, jakie od siedmiu lat przedstawia�a dla ich �ycia sztuczna wyspa - przysta�. Ten protest popiera�a wi�kszo�� mieszka�c�w miasteczka. Ale ta wi�kszo�� mieszka�c�w, w odr�nieniu od pilota Archie McDonalda, nie pracowa�a dla �Panoco�. Cynik m�g�by wi�c stwierdzi�, �e stosunek cz�owieka do �rodowiska, w kt�rym �yje, zale�y od �r�d�a jego dochod�w.
Trzeba jednak przyzna�, �e kampani� protestacyjn� prowadzili nie tylko rybacy. Je�li bowiem zdarza�y si� publiczne debaty o interesach Vaila, to w�r�d g�os�w dopominaj�cych si� o miejscowe prawa najcz�ciej s�ycha� by�o pani� McLeish z wielkiego domu na Fariskay, miejscow� radn�.
Opr�cz nieco piskliwego g�osu pani McLeish mia�a r�wnie� reputacj� kobiety, z kt�rej nale�y bra� przyk�ad. Dlatego te�, jak ka�dego dnia przez ca�y poprzedni tydzie�, sta�a twardo wraz z siedmioma innymi dobrymi kobietami z Quarsdale Women�s Action Now Committee* [* Dos�ownie: Kobiecy Komitet do Bezzw�ocznej Akcji. Aby jednak nie odbiera� komitetowi powagi, nazwijmy go Komitetem Pa� Zaanga�owanych (przyp. t�um.).] na �rodku drogi prowadz�cej do terminalu �Panoco�. A raczej, m�wi�c obrazowo, na �rodku drogi i dok�adnie mi�dzy sztandarem g�osz�cym: Chro�cie nasze �owiska a bram� g��wn�. T� sam�, kt�ra wiod�a nie tylko do zbiornik�w, ale r�wnie� do miejsca zbi�rki wszystkich pracownik�w odp�ywaj�cych na sztuczn� wysp�, przy kt�rej w�a�nie cumowa�y tankowce.
Mia�y zamiar tak sta�, a� ich m�czy�ni, przez ca�y dzie� zaj�ci �owieniem ryb, zjedz�, ubior� si� odpowiednio na zimow� noc i przyjd� pod terminal, aby swoim zdecydowanym protestem zmusi� kogo� z rz�du do zaj�cia si� t� spraw�.
Albo chocia� - jak oceniali umiarkowani optymi�ci - zwr�ci� ich cholern� uwag� na to, co si� dzieje.
Naczelnik policji ju� zwr�ci� uwag�. Dlatego podj�to pewne �rodki ostro�no�ci - jak zwykle gdy demonstranci nie chc� zrezygnowa� z demonstrowania, a to mo�e przeszkodzi� innym w ich legalnych interesach. Czy naczelnik policji podziela� zdanie protestuj�cych, czy te� nie - nie mia�o znaczenia.
Dlatego dwudziestojednoletni policjant Hamish Lawson z Highland Police Force trwa� r�wnie zdecydowanie jak pozostali mi�dzy wspomnian� ju� radn� McLeish a bram� terminalu. Jego �wi�tym obowi�zkiem by�a ochrona niezaanga�owanych obywateli i wszystkich maj�cych co� wsp�lnego z miastem Vaila - nie m�wi�c o multimilionowej inwestycji ameryka�skiej korporacji �Panoco Oil� - przed jak�kolwiek gro�b� wojny, rozruch�w, zamieszek, �obuzerskich praktyk czy innych okropno�ci, kt�rych w ka�dym momencie mog�a dostarczy� pani McLeish.
No... pani McLeish i siedem innych pa� stanowi�cych awangard� dziennej zmiany pikietuj�cych na rzecz �rodowiska.
Przede wszystkim Hamish musia� dopilnowa�, aby radna McLeish nie upiera�a si� tkwi� na �rodku drogi, gdyby ci�ar�wka lub inny pojazd chcia� wjecha� lub wyjecha� z terminalu. Nie trzeba dodawa�, �e pani McLeish nie zamierza�a si� nara�a�, poniewa� - po pierwsze - nie o to chodzi�o w tym prote�cie, a po drugie - Hamish by� synem jej siostry Mary i do g�owy by jej nie przysz�o sprawi� mu k�opot. Nawet w celu uzyskania przewagi politycznej.
Jedyn� niesprawiedliwo�ci� tego uk�adu by� fakt, �e pani McLeish i jej towarzyszki chroni�y si�, ca�kiem sensownie zreszt�, pod parasolkami, podczas gdy policjantowi Lawsonowi - przedstawicielowi prawa obci��onemu przez naczelnika policji tak powa�n� odpowiedzialno�ci� - nie pozwolono parasolki u�ywa�.
- Ach, id� i napij si� kawy, Hamish - zasugerowa�a pani McLeish, zmartwiona z powodu deszczu przeciekaj�cego przez kr�tk� policyjn� kurtk� siostrze�ca i skapuj�cego z czubka jego czapki. - Zazi�bisz si� na �mier�. Obiecujemy nie szturmowa� tej bastylii wandali przed twoim powrotem.
Ze strony, w kt�rej zgromadzone by�y ekologiczne oddzia�y operacyjne Vaila, da� si� s�ysze� zbiorowy pomruk niepokoju. Ich cz�onkowie nie tylko znali Hamisha od czas�w, gdy by� w wieku uprawniaj�cym do podkradania jab�ek, ale r�wnie� nie mieli ochoty odpowiada� za �mier� policjanta z powodu zapalenia p�uc.
Hamish jednak, milcz�c jak kamie�, patrza� tylko przez strugi deszczu i trwa� uparcie na swoim posterunku. Chroni� niezaanga�owanych, i tak dalej, od trzeciej cholernej godziny tego cholernego popo�udnia. A teraz zbli�a�a si� si�dma. Od kiedy zacz�� prac�, nie przesta�o pada� ani na moment, a jego zmiana ko�czy�a si� dopiero o jedenastej. Poza wymy�laniem r�nych rzeczy, kt�re chcia�by powiedzie� naczelnikowi policji (gdyby si� tylko o�mieli�), rozkoszowa� si� wizj� tego, co powie wujowi McLeish o cioci Jesse przy najbli�szej okazji wlepiania mu mandatu za parkowanie w miejscu niedozwolonym.
Po kryjomu jednak wci�� solidaryzowa� si� z demonstrantami, chocia� oficjalna funkcja zmusza�a go, wzorem naczelnika policji, do neutralno�ci.
By�y ju� dwa wypadki wycieku ropy w terminalu �Panoco�. Dyskretnie zatuszowane, bez anga�owania �rodk�w przekazu. Nikt z miasteczka nie zadzwoni� wtedy do odpowiednich os�b.
Kiedy zdarzy� si� pierwszy, gorszy wyciek, Hamish chodzi� jeszcze do szko�y. Wraz z reszt� uczni�w sp�dzi� na pla�ach wiele porank�w, zbieraj�c pokryte rop� ptaki i pomagaj�c przedstawicielom RSPB* [* RSPB (Royal Society for the Protection of Birds) - Kr�lewskie Towarzystwo Ochrony Ptak�w (przyp. t�um.).] czy�ci� biedne stworzenia. A potem patrzy�, jak setki z nich i tak umiera�y - poparzone, z rozpuszczon� pod dzia�aniem arabskiej ropy b�on� na nogach.
�owiska homar�w i ma��y nie ucierpia�y wtedy tak bardzo. Podobnie jak za drugim razem, kiedy nast�pi� mniejszy wyciek paliwa. Rybacy, kt�rych niepewny �ywot zale�a� od zimnych w�d Quarsdale, mieli wi�c szcz�cie.
Mieli szcz�cie a� do tej pory.
Podczas gdy policjant Lawson m�k� na deszczu, marynarz pok�adowy Wullie Gibb pobrz�kiwa� pokrywk� czajnika w miniaturowej kuchni holownika William Wallace. Na tacy ustawi� sze�� kubk�w, karton mleka i aluminiow� misk� z cukrem pokrytym br�zow� skorup�, co by�o efektem kontakt�w z mokrymi �y�kami poprzednich pokole�. Ostro�nie i zr�cznie pokonuj�c drog�, znalaz� si� w przy�mionym, w�skim przej�ciu przy prawej burcie.
Mechanik Burns czu� w maszynowni jakie� napi�cie. Jako dodatek do brudnego kombinezonu mia� na sobie, jak zwykle, swoj� wy�wiechtan� czapk� i czerwon� przepocon� chust�. Roztacza� wok� siebie atmosfer� dnia s�du ostatecznego. Wullie balansowa� z tac�, a mechanik nala� sobie herbaty i wsypa� do kubka pi�� czubatych �y�ek cukru.
- Mo�e jeszcze cukru - zach�ca� Wullie.
- �le mi robi. Zatyka mi arterie - ponuro odm�wi� Burns.
- To nienasycone t�uszcze tak robi�. W ka�dym razie ma to znaczenie dla twojego dygotania w sercu - rozs�dnie zauwa�y� Wullie. - I dla �ylak�w, i migreny, i marsko�ci w�troby, i wszystkich innych przypad�o�ci, kt�rych si� ju� doliczy�e�, Tam.
Lina holownicza z dzioba VLCC otar�a si�, skrzypi�c o obracaj�cy si� holownik.
- Jedna iskra! - kraka� mechanik Burns z�owieszczo. - Potrzeba tylko jednej ma�ej iskry i wylatujemy w powietrze!
Trzeba wiedzie�, �e Tam Burns przewidywa� zag�ad� i kataklizm od siedmiu lat. Za ka�dym razem, kiedy VLCC przyp�ywa� do terminalu.
- Ten jest wyj�tkowo do niczego. - Melancholijny marynarz ogarn�� wzrokiem tysi�c st�p d�ugo�ci Calaurii kryj�cej si� ju� w mroku. - Stary, zapuszczony i z�arty przez rdz� we wszystkich widocznych miejscach. Zapami�taj moje s�owa, ch�opcze, patrzysz na katastrof� szukaj�c� sobie miejsca, gdzie mog�aby si� zdarzy�!
Wullie Gibb wiedzia� jednak, �e Burns powtarza� to samo od siedmiu lat.
Poza tym, czy Tam nie wiedzia�, �e przepisy kompanii by�y specjalnie ustalone po to, by zapobiega� tak bezsensownym wypadkom?
Sa�ata i pomidory na wiecz�r? - zdziwi�a si� Ella. - A mo�e mia�by� ochot� na wo�owin� z korniszonem?
- Na pol�dwic�! - rzuci� z�o�liwie Reg Blair. - Do tego zielona fasolka i torba frytek.
- Sa�ata i pomidory - westchn�a z rezygnacj� Ella. Wysz�a z kuchni wycieraj�c r�ce. - Zauwa�, m�g�by� ugotowa� sobie gor�cy posi�ek. Albo chocia� co� podgrza�. Mog� zawsze zrobi� piecze� do odgrzania, Reg. Tam, gdzie pracujesz, jest kuchenka.
- M�wi�em ci ju�, siedz� sam na stanowisku kontrolnym przez wi�kszo�� nocy. Wystarczaj�co ci�ko walczy si� ze snem o czwartej rano; pe�ny brzuch mi w tym nie pomo�e. Szczeg�lnie gdy w terminalu nic si� nie dzieje, bo roz�adowuj� na morzu.
- Chcia�abym, �eby� nie musia� pracowa� na nocne zmiany - powiedzia�a. - Brakuje mi ciebie.
- Do czego? Wi�kszo�� czasu i tak sp�dzasz w ��ku.
Ella skrzywi�a si�.
- O to w�a�nie chodzi. I doskonale wiesz, do czego mi jeste� potrzebny.
Blair przeni�s� wzrok z telewizora na �on�. Ci�gle jeszcze by�a �adna: po dwudziestu siedmiu latach ma��e�stwa wci�� wygl�da�a atrakcyjnie. Poczu� w �rodku rosn�c� fal� przyjemnego ciep�a - a wi�c ci�gle co� do niego czu�a.
- Wygada�a� si�, co? M�� sp�dza po�ow� �ycia w Marynarce, a ty nigdy ani s�owa o tym, �e czego� ci brakuje! To kto ci towarzyszy� w ��ku, kiedy ja zabawia�em si� z flot�, co?
Nie roz�mieszy�o jej to.
- Ch�opcy byli wtedy m�odzi.
- Wci�� s�. Ken to dopiero siedemnastolatek, a Billy te� nie jest staruszkiem. Ma dopiero dwadzie�cia lat.
- To nie to samo. Nie wymagaj� ju� tyle uwagi. A �ycie te� by�o inne, kiedy wyp�ywa�e� na kr�tko. Gib, Pompeje, Singapur... Wtedy ci�gle zmieniali�my dom.
- A teraz osiedli�my w Vaila. W Szkocji.
- W�a�nie!
Odpowiedzia�a kr�tko. Niepokoj�co kr�tko. Blair wyczuwa�, co teraz nast�pi - ju� nieraz prowadzili podobn� rozmow�. Spojrza� na ni� uwa�nie.
- Ekspedytor terminalu to dobra robota. Dobrze p�atna. �Panoco� to niez�a kompania... przewa�nie.
- A ty jeste� by�ym podoficerem Marynarki Kr�lewskiej. I nie ma zbyt dobrej roboty dla by�ych dow�dc�w baterii... - m�wi�a z przek�sem.
- Jakbym siebie s�ysza�!
- Cytuj� ci�! Powiedzia�e� dok�adnie to samo, kiedy zaoferowano ci pierwsz� prac� w Arabii Saudyjskiej.
- Przesta�, Ella. Vaila to nie Arabia Saudyjska!
Popatrzy�a w okno. Deszcz gnany wiatrem opryska� je ca�kowicie: srebrne, b�yszcz�ce �zy zawieszone w czerni. To niez�a pointa.
- To prawda, Reg. Tam nie leje bez przerwy.
Zacz�o go to irytowa�.
- O co ci chodzi w�a�ciwie?
Ella wzruszy�a ramionami.
- Nic, tylko... Och, nie wiem, mo�e po prostu nie lubi�, gdy grzebie si� mnie �ywcem.
- Nie! Tylko nie to! Jezu Chryste, Ella, czego ty chcesz? Nie buduj� terminali dla cholernych VLCC w Londynie na West Endzie.
- Wcale nie prosz� ci�, �eby�my mieszkali na Oxford Street - zala�a go potokiem s��w. - Ale nie chc� sp�dzi� reszty �ycia jako wiejska dziewczyna. Gada� ci�gle z tymi samymi lud�mi, robi� zakupy w tych samych sklepach i spacerowa� p� mili w tym zimnie, Reg, tylko po to, by spacerowa�.
Wsta�, wznosz�c do g�ry r�ce.
- Jezu Chryste!
Wiedzia�a, �e zanosi si� na awantur�, i pr�bowa�a za�agodzi� spraw�.
- To niewa�ne. Zrobi� ci kanapki.
- Chrzani� kanapki! - wrzasn�� Blair. - Wyja�nij mi, gdzie mamy znale�� to wytworne, dobre �ycie, kt�rego tak pragniesz, Ella; gdzie s� te oferty pracy w wielkich metropoliach i stoj�ce za nimi wystarczaj�ce do �ycia pieni�dze, a ja jutro wr�cz� Dugganowi wym�wienie, dobra?
- Nie musisz przeklina�. Sa�ata i pomidory, tak?
- Jezu Chryste! - Reg wrzasn�� po raz trzeci i zwali� si� na kanap�, wlepiaj�c wzrok w telewizor.
Nie min�o nawet pi�� minut, kiedy przyszed� do kuchni zak�opotany i niepewny; zacz�� d�uba� w pokrojonych pomidorach i bawi� si� li��mi sa�aty.
Po prostu wci�� j� kocha�.
- S�uchaj - wymamrota� wreszcie. - Jest co�, o czym powinna� wiedzie�.
Kiedy sko�czy� m�wi�, poczu�a, �e musi usi���.
- Jezu Chryste, Reg! - wyszepta�a zamy�lona Ella Blair.
Zamy�lona i niepomiernie niespokojna.
Kiedy w cieniu Calaurii Wullie Gibb podawa� szyprowi McFadyenowi nale�ny mu kubek herbaty, policjant Lawson gotowa� si� ze z�o�ci, a Ella Blair trawi�a wiadomo��, kt�ra w najlepszym razie mog�a spowodowa� kryzys w �yciu jej m�a. W barze �Stag� - w miejscu zebra� towarzyskich m�odszego pokolenia Vaila - szykowa�o si� spotkanie.
Peter Caird rejestrowa� pytaj�ce spojrzenia. Czeka�o na niego czterech r�wie�nik�w: koleg�w z klasy, obecnie dziewi�tnastoletnich m�odych ludzi, kt�rzy wierzyli - tak jak wielu m�odych z ich i ze wszystkich poprzednich pokole� - �e to w�a�nie oni i tylko oni potrafi� doceni� wag� �wiatowych problem�w. �e umiej� wybra� najprostsze rozwi�zanie. Jednoczy�o ich te� uczucie gwa�townej niecierpliwo�ci wobec starszych wiekiem, tak irytuj�co zadowolonych z siebie.
- No i?
Syn doktora wydawa� si� zadowolony ze swojego nowego statusu. Kiedy� by� po prostu niczym si� nie wyr�niaj�cym dzieciakiem na placu zabaw. Ale teraz jest inaczej. Fakt, �e dosta� si� na uniwersytet St Andrews (przez co mia� przynajmniej perspektywy na zawodow� karier�), sprawi�, i� jego koledzy z �awy szkolnej zacz�li go szanowa�. Nawet najbardziej ograniczony nastolatek nie m�g� nie zauwa�y�, jak trudno wie�� satysfakcjonuj�ce �ycie w jednym z odleglejszych zak�tk�w Szkocji. Chyba �e kto� by� wyj�tkowo zdolny albo got�w pozosta� wiecznie bezrobotnym. Dla pozosta�ej czw�rki wyb�r by� jasny: albo b�d� mieli szcz�cie i znajd� zatrudnienie na miejscu, albo b�d� zmuszeni opu�ci� dom i ruszy� w �wiat w poszukiwaniu pracy.
- To du�y �adunek - wyszepta� konspiracyjnie Peter. - B�dzie tu przynajmniej przez czterdzie�ci osiem godzin.
John McLean, kt�rego ojciec by� w�a�cicielem ��dki The Vian �owi�cej homary, stwierdzi� z delikatnie podkre�lon� oboj�tno�ci�:
- Tak? A wi�c robimy to dzi� w nocy, ch�opie.
Specjalnie stara� si� przybra� niedba�y ton. Nie tylko po to, by zaimponowa� Janey Menzies i Shonie Simpson szybk� decyzj�. Chcia� tak�e podkre�li� swoj� pogard� dla ewentualnych konsekwencji. By�o to wi�c bardziej stwierdzenie ni� odpowied�. Poza tym McLeana szczeg�lnie dotyka�o wywy�szanie si� Cairda, zdecydowany by� wi�c osi�gn�� przyw�dztwo w tej grupie. Nie lubi� takich historii. Tym razem zrobi� wyj�tek i pozwoli� rozdmucha� spraw� do rozmiar�w dzia�a� wojennych. Spraw�, kt�ra do tej pory przybiera�a jedynie form� niezadowolenia ostro�nie wyra�anego przez pani� McLeish i nie maj�cych nadziei rybak�w. Takich, jak jego ojciec.
Tak naprawd�, to cholernie obawia� si� reperkusji, jakie m�g� przynie�� plan Petera Cairda. Problem le�a� w tym, �e skoro sam zacz�� t� ca�� zabaw�, to nie bardzo m�g� si� przyzna� do ogarniaj�cych go w�tpliwo�ci. Czy� nie tak? By� przecie� prawdziwym McLeanem.
- Ale nie mo�emy... - zaprotestowa� Alec Bell, patrz�c przejmuj�co zza grubych szkie� okular�w.
- Czego nie mo�emy? - W pytaniu McLeana mo�na by�o wyczu� z�o��. Wyzwanie ze strony Cairda to co innego. Nie zniesie natomiast buntu jakiego� Bella.
- Nie mo�emy zrobi�, no... tego! Nie dzi� w nocy, John.