9744

Szczegóły
Tytuł 9744
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

9744 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 9744 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

9744 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

AGATHA CHRISTIE �MIER� W CHMURACH T�UMACZYLI JAN S. ZAUS I IRENA CIECHANOWSKA�SUDVMONT TYTU� ORYGINA�U: DEATH IN THE CLOUDS Po�wi�cam Ormondowi Beadle Pasa�erowie Miejsce Nr 2 Madame Giselle Nr 4 James Ryder Nr 5 Monsieur Armand Duponl Nr 6 Monsieur Jean Dupont Nr 8 Daniel Clancy Nr 9 Herkules Poirot Nr 10 Doktor Bryant Nr 12 Norman Gale Nr 13 Hrabina Horbury Nr 16 Jane Grey Nr 17 Venetia Kerr ROZDZIA� PIERWSZY Z PARY�A DO CROYDON Wrze�niowe s�o�ce pali�o lotnisko Le Bourget, kiedy pasa�erowie przechodzili przez p�yt� i wspinali si� do samolotu liniowego Prometeusz, kt�ry mia� za kilka minut odlecie� do Croydon. Jane Grey znajdowa�a si� w�r�d ostatnich wsiadaj�cych pasa�er�w i zaj�a miejsce numer 16. Niekt�rzy pasa�erowie przeszli przez wewn�trzne drzwi, mijaj�c niewielk� kuchenko�spi�ark� i dwie toalety, ulokowane w przedniej cz�ci kad�uba. Prawie wszyscy zaj�li ju� swoje miejsca. Po drugiej stronie przej�cia s�ycha� by�o gwar rozm�w � a w�r�d nich dominowa� piskliwy glos kobiecy. Jane lekko skrzywi�a usta. Dobrze zna�a ten specyficzny typ g�osu. ��Moja droga� to nadzwyczajne� nie mam poj�cia� Gdzie, gdzie, powiedzia�a�? Juan les Pins? O, tak. Nie� Le Pinet� Tak, towarzystwo jak zwykle� Ale� naturalnie, usi�d�my razem. O, nie mo�emy? Kto?� Och, rzeczywi�cie� A potem uprzejmy m�ski g�os obcokrajowca: ��Z najwi�ksz� przyjemno�ci�, madame. Jane zerkn�a k�tem oka. Ma�y starszy jegomo�� z du�ymi czarnymi w�sami i z g�ow� w kszta�cie jajka uprzejmie przesun�� si� wraz z baga�em z miejsca odpowiadaj�cemu miejscu Jane na drug� stron� przej�cia. Jane obr�ci�a lekko g�ow� i zobaczy�a dwie kobiety, kt�rych niespodziane spotkanie wywo�a�o ten gest uprzejmo�ci ze strony obcokrajowca. Wymienienie Le Pinct zwi�kszy�o jej ciekawo��, Jane te� tam by�a. Jedn� z tych kobiet pami�ta�a bardzo dobrze, pami�ta�a, kiedy widzia�a j� po raz ostatni. By�o to przy stole do bakarata. Tamta na zmian� zaciska�a i rozwiera�a drobne d�onie, jej umalowana delikatna twarzyczka laleczki z saskiej porcelany to czerwieni�a si�. to blad�a. Przy niewielkim wysi�ku, pomy�la�a Jane, mog�aby przypomnie� sobie jej nazwisko. Wymieni�a je przyjaci�ka Jane� powiedzia�a wtedy: �ona niby to jest arystokratk�, ale nie tak� prawdziw�, by�a tylko jak�� ch�rzystk� czy co� w tym rodzaju�. Pami�ta�a ton g��bokiej pogardy w g�osie Maisie, masa�ystki wykonuj�cej masa� dla pa�, na �zrzucenie wagi�. S�siadka tamtej, przemkn�o przelotnie przez umys� Jane, to prawdziwa arystokratka. �ko�ski typ ziemianki�. I natychmiast zapomniawszy o tych dw�ch kobietach, zainteresowa�a si� widokiem lotniska Le Bourget, kt�ry rozpo�ciera� si� za okienkiem. Dooko�a sta�y r�ne samoloty. By� nawet, taki, kt�ry wygl�da� jak wielka metalowa stonoga. Jedyne miejsce, na kt�re z upart� determinacj� nie chcia�a patrze�, znajdowa�o si� tu� przed ni�. Tam w�a�nie, w fotelu naprzeciwko, siedzia� m�ody cz�owiek. Mia� na sobie jasnoniebieski pulower. Jane zdecydowa�a si� nie patrze� powy�ej tego pulowera. Gdyby spojrza�a, m�g�by to zauwa�y�, a tego zdecydowanie sobie nie �yczy�a. Mechanicy krzyczeli co� po francusku� motor rykn��� przycich�� zn�w rykn��� Usuni�to klocki spod k� Samolot ruszy�. Jane wci�gn�a powietrze. To by� dopiero drugi lot w jej �yciu. Jeszcze ci�gle trz�s�a si� ze strachu. Ca�y czas wydawa�o jej si�, �e zaraz wpadn� w ogrodzenie� Nic, jednak oderwali si� od ziemi� wy�ej� wy�ej� Zatoczyli kr�g� i nagle Le Bourget znalaz�o si� pod nimi. Rozpocz�� si� po�udniowy lot do Croydon. W samolocie znajdowa�o si� dwudziestu jeden pasa�er�w � dziesi�ciu w przedniej cz�ci kad�uba, jedenastu w tylnej. Za�og� stanowi�o dw�ch pilot�w i dw�ch steward�w. Ha�as silnik�w odpowiednio wyciszono, tak �e nie by�o potrzeby zatyka� uszu wat�. Niemniej by� na tyle g�o�ny. �e nie zach�ca� do prowadzenia rozm�w � sprzyja� natomiast rozmy�laniom. Kiedy samolot hucza� nad Francj� w drodze nad kana� La Manche, pasa�erowie z przodu przedzia�u snuli r�ne rozmy�lania. Jane my�la�a: �Nie b�d� patrzy�a na niego� Nic, nie b�d� Najlepiej nie patrze� na niego. Powygl�dam sobie przez okno i troch� porozmy�lam. Pomy�l� o czym� konkretnym� to zawsze jest najlepszy spos�b. Pozwoli mi si� skupi�. Zaczn� od pocz�tku i wszystko przemy�l�. Rezolutnie skierowa�a uwag� na to, co nazwa�a pocz�tkiem, na kupno losu na Irlandzk� Loteri�. By�a to ekstrawagancja, ale ekstrawagancja niew�tpliwie podniecaj�ca. Du�o �miechu i docink�w w zak�adzie fryzjerskim, w kt�rym Jane pracowa�a razem z pi�cioma innymi dziewczynami. ��A co zrobisz, jak wygrasz, kochanie? ��Wiem, co zrobi�. Plany� plany� zamki na lodzie� r�ne g�upstewka. No i nie wygra�a � to znaczy nie wygra�a g��wnej nagrody, ale wzbogaci�a si� o sto funt�w. Sto funt�w. ��Wydaj, kochanie, po�ow�, a po�ow� zatrzymaj na czarn� godzin�. Nigdy nic nie wiadomo. � Na twoim miejscu kupi�abym sobie futro. Takie naprawd� tip�top. ��A co my�lisz o jakiej� podr�y? Jane zawaha�a si� s�ysz�c s�owo �podr�, w ko�cu jednak pozosta�a wierna pierwszemu pomys�owi. Tydzie� w Le Pinet. Tyle klientek albo jecha�o do Le Pinet, albo wraca�o z Le Pinet. Jane. w czasie gdy jej zr�czne palce uk�ada�y fale, papla�a zwyk�e bana�y� �Prosz� pani. kiedy ostatnio robi�a pani trwa��? Pani w�osy, maj� niezwyk�y kolor. Jakie cudowne mieli�my lato, prawda?� i my�la�a sobie: �Dlaczego, u licha, nie mog� jecha� do Le Pinet?� No i teraz mia�a szans�. Stroje nie sprawi�y jej wiele k�opotu. Jane, jak wi�kszo�� londy�skich dziewcz�t pracuj�cych w eleganckich miejscach, umia�a uzyska� wspania�e efekty �miesznie niskim kosztem. Paznokcie, makija�, w�osy, wszystko to by�o bez zarzutu. Jane pojecha�a do Le Pinet. Czy to mo�liwe, �eby teraz w jej my�lach te dziesi�� dni w Le Pinet skurczy�y si� tylko do jednego wydarzenia? Do wydarzenia przy stole ruletki. Jane wyznaczy�a sobie niewielk� sum� na cowieczorne przyjemno�ci hazardu. Kwoty tej nie wolno jej by�o przekroczy�. Niezgodnie z zasad�, �e pocz�tkuj�cy zawsze wygrywaj�. Jane nie mia�a szcz�cia. To by� czwarty wiecz�r i ostatnia stawka lego wieczoru. Do lej chwili stawia�a przezornie na kolor albo na jeden z tuzin�w. Troch� wygrywa�a, ale wi�cej traci�a. Teraz czeka�a trzymaj�c �etony w r�ce. Na dwa numery nikt nie postawi�, by�a to pi�tka i sz�stka. Czy powinna postawi� swoje ostatnie �etony na jeden z tych dw�ch numer�w? A je�li tak, to na kt�ry? Na pi�tk� czy na sz�stk�? Co jej podpowiada�o pewno wyjdzie pi��. Kulka zawirowa�a. Jane wyci�gn�a r�k�. Sze�� postawi�a na sz�stk�. W sam� por�. Ona i gracz naprzeciwko niej postawili w tym samym momencie, ona na sz�stk�, on na pi�tk�. ��Rien ne va plus* � rzek� krupier. Kulka stukn�a i wpad�a w przegr�dk�. ��Le numero cinq, rouge, impair, manque*. Jane chcia�a krzycze� ze z�o�ci. Krupier zebra� stawki i wyp�aci�. M�czyzna z przeciwka zapyta�: ��Nie bierze pani swojej wygranej? ��Mojej? ��Tak. ��Ale� ja postawi�am na sz�stk�. ��Na pewno nie. To ja stawia�em na sz�stk�, pani postawi�a na pi�tk�. U�miechn�� si� � to by� bardzo interesuj�cy u�miech. Bia�e z�by na tle smag�ej twarzy, niebieskie oczy, bujne kr�tkie w�osy. Jane zabra�a wygran� z niedowierzaniem. Czy to prawda? Czu�a si� lekko zmieszana. Mo�e jednak postawi�a na te pi�tk�? Spojrza�a z pow�tpiewaniem na obcego, ale on u�miechn�� si� do niej z sympati�. ��To prawda � rzek�. � Je�eli zostawi�aby pani tu swoj� wygran�, kto� by j� zgarn��; kto�, kto nie ma do niej prawa. To stary trik! Nast�pnie odszed� z przyjaznym skinieniem g�owy. I to te� by�o mi�e z jego strony. Inaczej mog�aby podejrzewa�, �e pozwoli� zabra� jego wygran�, aby w ten spos�b spr�bowa� si� z ni� zapozna�. Jednak to nie by� tego rodzaju m�czyzna. On by� naprawd� mi�y� A w tej chwili siedzi naprzeciwko niej. I wszystko ju� min�o. Pieni�dze wydane, ostatnie dwa dni, raczej rozczarowuj�ce, w Pary�u, a teraz wraca do domu. I co dalej? �Przesta� � powiedzia�a w my�li Jane. � Nie my�l o tym, co dalej. To tylko mo�e ci� zdenerwowa�. Dwie kobiety przesta�y rozmawia�. Rzuci�a okiem na drug� stron� przej�cia. Laleczka z saskiej porcelany wykrzykn�a rozdra�niona i zacz�a ogl�da� z�amany paznokie�. Zadzwoni�a i, kiedy pojawi� si� steward w bia�ym kitlu, powiedzia�a: ��Przy�lij mi s�u��c�. Jest w drugim przedziale. ��Tak, prosz� pani. Steward, bardzo us�u�nie, szybko i zr�cznie, znikn��. Pojawi�a si� ciemnow�osa m�oda dziewczyna, Francuzka, ubrana na czarno. W r�ku trzyma�a ma�� kasetk�. Lady Horbury odezwa�a si� do niej po francusku: ��Madeleine, chc� m�j neseser z czerwonego marokinu. S�u��ca uda�a si� wzd�u� przej�cia do ko�ca przedzia�u, gdzie znajdowa�y si� u�o�one w stos pledy i walizki. Dziewczyna wr�ci�a z ma�ym czerwonym podr�cznym neseserem. Cicely Horbury wzi�a go i oddali�a s�u��c�. ��W porz�dku, Madeleine. Zatrzymam go przy sobie. Dziewczyna znowu odesz�a. Lady Horbury otworzy�a neseser i z pi�knie wyposa�onego wn�trza wyj�a pilnik do paznokci. Potem z powag� d�ugo przegl�da�a si� w ma�ym lusterku, dotykaj�c tu i tam twarzy � troch� pudru, wi�cej kremu na warg�. Jane wyd�a pogardliwie usta, jej wzrok pow�drowa� dalej. Za dwoma kobietami siedzia� ma�y obcokrajowiec, kt�ry odda� swoje miejsce tej kobiecie w typie ziemianki. Bez potrzeby szczelnie otulony szalem, wydawa� si� by� pogr��ony we �nie. Mo�e poczu� przenikliwy wzrok Jane, bowiem otworzy� oczy, spojrza� na ni� i zn�w je zamkn��. Obok niego siedzia� wysoki, siwy m�czyzna, z twarz� wyra�aj�c� zdecydowanie. Pieszczotliwym mchem g�aska� flet, le��cy przed nim w otwartym futerale. �Zabawne. ale on nie wygl�da na muzyka � bardziej na prawnika lub lekarza�. Za nim siedzia�o dw�ch Francuz�w, jeden z brod�, drugi m�odszy � mo�e syn. Rozmawiali gestykuluj�c z podnieceniem. Po tej stronic, gdzie siedzia�a Jane, widok zas�ania� m�czyzna w niebieskim pulowerze, m�czyzna, na kt�rego z jakiego� absurdalnego powodu zdecydowa�a si� nie patrze�. �To absurdalne czu�, �e jestem taka� taka� taka podniecona. Zupe�nie jakbym by�a siedemnastolatk�� � obruszy�a si� na siebie Jane. A siedz�cy naprzeciwko niej Norman Gale my�la�: �Ona jest �adna� naprawd� �adna� z pewno�ci� pami�ta mnie. By�a taka rozczarowana, gdy zabierano jej stawk�. Warto by�o straci� te pieni�dze, by zobaczy� jej rado�� z wygranej. Chyba dobrze mi to wysz�o� Kiedy si� �mieje, jest naprawd� bardzo atrakcyjna � ma zdrowe dzi�s�a� zdrowe z�by� Do diab�a, czuj� si� podniecony. Spokojnie, ch�opcze�� Do czekaj�cego na zam�wienie stewarda powiedzia�: ��Poprosz� oz�r na zimno. Hrabina Horbury my�la�a: �M�j Bo�e, co ja zrobi�? To naprawd� piekielny bigos� piekielny bigos. Widz� tylko jedno wyj�cie. Gdybym tylko mog�a zdoby� si� na odwag�. Ale czy zdolna jestem to zrobi�? Czy zdo�am si� jako� z tego wygmatwa�? Moje nerwy s� w strz�pach. To przez t� kok�. Po co ja w og�le zaczyna�am z kok�? Moja twarz wygl�da okropnie, po prostu okropnie. Jest tu ta z�o�liwa Venetia Kerr i przez to sytuacja staje si� wprost nie do zniesienia. Ona zawsze patrzy na mnie tak, jakbym by�a �mieciem. Chcia�a Stefana mie� tylko dla siebie. No i nie dosta�a go! Ta jej ko�ska g�ba naprawd� dzia�a mi na nerwy. Tak, ona zupe�nie wygl�da jak ko�. Nie znosz� tych wiejskich typ�w. M�j Bo�e, co ja mam robi�? Musz� podj�� decyzj�. Ta wredna suka m�wi�a prawd�, �e�� Zacz�a szuka� w neseserze papiero�nicy, a potem wetkn�a papierosa w d�ug� cygarniczk�. Jej r�ce lekko dr�a�y. Venetia Kerr my�la�a: �Cholerna ma�a kokota. Niczym innym nie jest. Mo�e ona �technicznie� jest cnotliwa, ale i tak jest na wskro� dziwk�. Biedny Stefan� gdyby tylko m�g� si� jej pozby慔 Odwr�ci�a si� i zacz�a szuka� papiero�nicy, Przyj�a ogie� od Cicely Horbury. ��Przepraszam panie, ale tu nie wolno pali�. Cicely Horbury rzuci�a: ��Do diab�a! Monsieur Herkules Poirot my�la�: �Ta ma�a tam jest �adna. Ma stanowczy podbr�dek. Ale dlaczego tak si� czym� martwi? Dlaczego z tak� stanowczo�ci� nie chce patrze� na tego przystojnego m�odzie�ca, kt�ry siedzi naprzeciwko niej? Jest bardzo �wiadoma jego obecno�ci� I on jej�. Samolot opad� troch� ni�ej. �Mon estomac�*� pomy�la� Poirot i zdeterminowany zamkn�� oczy. Obok niego doktor Bryant, pieszcz�c sw�j flet nerwowymi r�kami, my�la�: �Nie mog� si� zdecydowa�. Po prostu nie mog� si� zdecydowa�. To jest punkt zwrotny w mojej karierze�� Nerwowym ruchem wyj�� flet z futera�u i zacz�� go pie�ci� z mi�o�ci�. U�miechaj�c si� lekko, podni�s� flet do ust, a nast�pnie go od�o�y�. Siedz�cy obok ma�y m�czyzna z w�sami spa� g��boko. By� moment, gdy samolot zacz�� troch� podskakiwa�, i wtedy tamten wyra�nie zielenia�. Doktor Bryant by� szcz�liwy, �e on sam nie ma choroby morskiej ani lokomocyjnej� Monsieur Dupont, ojciec, odwr�ci� si� podekscytowany w fotelu i krzykn�� do siedz�cego obok niego monsieur Duponta, syna: ��Co do tego nie ma w�tpliwo�ci. Oni wszyscy si� myl� � Niemcy, Amerykanie, Anglicy! Wszyscy �le datuj� prehistoryczn� ceramik�. We� na przyk�ad to, co znaleziono w Samarze� Jean Dupont, wysoki, jasnow�osy, z udan� opiesza�o�ci� stwierdzi�: ��Nale�y wzi�� pod uwag� dowody ze wszystkich �r�de�. Na przyk�ad z Tali Halaf i Sakje Geuze� Dyskusja przed�u�a�a si�. Armand Dupont otworzy� z wysi�kiem dyplomatk�. ��A co powiesz na przyk�ad na wsp�czesne kurdyjskie fajki? Dekoracje na nich s� prawie identyczne jak na ceramice z pi�tego tysi�clecia przed Chrystusem. Elokwentny gest prawie zmi�t� talerz, kt�ry steward pr�bowal przed nim postawi�. Pan Clancy, pisarz powie�ci kryminalnych, wsta� z fotela znajduj�cego si� za Normanem Gale�em i poszed� do ko�ca kabiny, wyj�� z kieszeni p�aszcza kontynentalny rozk�ad jazdy Bradshawa i wr�ci�, aby rozpracowa� skomplikowane alibi, potrzebne do jego nast�pnej ksi��ki. Siedz�cy za nim pan Ryder my�la�: �Musz� zachowa� pogod� ducha, ale to nie b�dzie �atwe. Nie wiem, jak sobie poradz� ze zdobyciem nast�pnych dywidend� Je�eli pominiemy dywidendy, to wszystko si� wyda� O, do diabla!� Norman Gale wsta� i poszed� do toalety. Po jego odej�ciu, Jane natychmiast wyj�a lusterko i przejrza�a si� w nim. Przypudrowa�a twarz i przeci�gn�a szmink� po wargach. Steward postawi� przed ni� kaw�. Jane wyjrza�a przez okienko. Poni�ej wida� by�o b�yszcz�cy niebieski kana� La Manche. Osa zabrz�cza�a przy g�owie Clancy�ego, kiedy dotar� do godziny 19.55 przy Tzaribrodzie. i bezwiednie machn�� na ni� r�k�. Osa odlecia�a, aby zbada� fili�anki z kaw� Dupont�w. Jean Dupont zr�cznie j� u�mierci�. W kabinie zapanowa� spok�j. Rozmowy ucich�y, ale my�li nadal p�yn�y swoj� drog�. Po prawej, przy ko�cu kabiny, na miejscu numer 2, g�owa Madame Giselle kiwn�a si� lekko do przodu. Mo�na by pomy�le�, �e zasn�a. Ale nie spa�a. Nie mog�a ani m�wi�, ani my�le�. Madame Giselle nie �y�a� ROZDZIA� DRUGI ODKRYCIE Henry Mitchcll, starszy z dw�ch steward�w, przechodzi� szybko od stolika do stolika, k�ad�c na nich rachunki. Za p� godziny wyl�duj� w Croydon. Zbiera� banknoty i drobne monety i k�ania� si� m�wi�c: �Dzi�kuj�, sir. Dzi�kuj� pani�. Przy stoliku, gdzie siedzia�o dw�ch Francuz�w, musia� czeka� chwil�, poniewa� zaj�ci byli dyskusj� i gestykulacj�. A poza tym od nich nie b�dzie du�ego napiwku, pomy�la� ponuro. Dw�ch pasa�er�w spa�o � ma�y m�czyzna z w�sami i starsza kobieta na ko�cu przedzia�u. Ona dawa�a dobre napiwki � pami�ta� j� z wielu przelot�w nad kana�em La Manche. Wobec tego powstrzyma� si� od budzenia jej. Ma�y m�czyzna z w�sami ockn�� si�. zap�aci� za butelk� wody sodowej i cienki biszkopt, to znaczy za wszystko, co zam�wi�. Mitchell zostawi� pasa�erk� w spokoju tak d�ugo, jak to tylko by�o mo�liwe. Na pi�� minut przed l�dowaniem w Croydon stan�� przy niej i pochyli� si�. ��Pardon, madame, pani rachunek. Po�o�y� z szacunkiem r�k� na jej ramieniu. Nie zbudzi�a si�. Nacisn�� silniej i delikatnie potrz�sn��, ale jedynym rezultatem by�o niespodziane osuni�cie si� cia�a w d� fotela. Mitchell pochyli� si� nad ni�, a nast�pnie wyprostowa� z poblad�� twarz�. Drugi steward, Albert Davis, powiedzia�: � Ooo! To chyba niemo�liwe! ��M�wi� ci, �e to prawda. Mitchell by� blady i dr�a�. ��Jeste� pewien, Henry? ��Zupe�nie pewien. W ka�dym razie� no, przypuszczam, �e to mo�e by� atak. ��Za kilka minut wyl�dujemy. ��Je�eli ona tylko �le si� czuje� Przez chwil� byli niezdecydowani, a potem ustalili plan dzia�ania. Mitchell wr�ci� do tylnej cz�ci samolotu. Przechodzi� od stolika do stolika, mrucz�c poufnie: ��Prosz� mi wybaczy�, sir, czy pan przypadkiem nie jest lekarzem�? Norman Gale powiedzia�: ��Ja jestem dentyst�. Ale je�li mog� w czym� pom�c�? � Uni�s� si� w fotelu. ��Ja jestem lekarzem � o�wiadczy� doktor Bryant. � O co chodzi? ��Kobieta, tam, na ko�cu� nie podoba mi si� jej wygl�d. Bryant wsta� i poszed� za stewardem. Nie zwracaj�c na siebie niczyjej uwagi, pod��y� za nim r�wnie� ma�y m�czyzna z w�sami. Doktor Bryant pochyli� si� nad skurczon� figur� w fotelu numer 2. By�a to starsza kobieta, ubrana na czarno. Lekarz szybko j� zbada�. ��Nie �yje � powiedzia�. ��My�li pan, �e dosta�a� jakiego� ataku? � spyta� Mitchell. ��Nie mog� tego stwierdzi� bez dok�adnego zbadania. Kiedy widzia� j� pan po raz ostatni� to znaczy, po raz ostatni �yw�? Mitchell zastanowi� si�. ��Wydawa�o si�, �e jest zdrowa, kiedy przynios�em jej kaw�. ��Kiedy to by�o? ��No, przed trzema kwadransami� czy co� ko�o tego. A potem, gdy przynios�em rachunek, my�la�em, �e �pi� ��Ona nie �yje ju� co najmniej p� godziny � rzek� Bryant. Ich rozmowa zaczyna�a wzbudza� zainteresowanie. G�owy odwr�ci�y si�. Szyje wyci�gn�y si� nads�uchuj�ce. ��Przypuszczam, �e to chyba by� jaki� atak? � zasugerowa� z nadziej� Mitchell. Upiera� si� przy teorii ataku. Siostra jego �ony te� miewa�a takie ataki. Uwa�a�, �e tego rodzaju wypadki by�y normalne i zrozumia�e. Doktor Biyant nie mia� ochoty przes�dza� sprawy. Potrz�sn�� tylko g�ow� z wyrazem zdumienia. Obok jego �okcia odezwa� si� owini�ty szalem m�czyzna z w�sami. ��Jest jaki� �lad na jej szyi � powiedzia�. M�wi� usprawiedliwiaj�co, jakby zwraca� si� do cz�owieka z wi�ksz� wiedz�. ��Istotnie � przyzna� doktor Bryant. G�owa kobiety przechyli�a si� na bok. Na szyi wida� by�o ma�y punkcik. ��Pardon� � do��czyli obaj Dupontowie. Od kilku minut przys�uchiwali si� rozmowie. � Pan powiedzia�, �e ta pani nie �yje i �e na jej szyi jest �lad? � zapyta� m�odszy. ��Czy mog� co� zasugerowa�? Lata�a tu osa. Zabi�em j�. ��Pokaza� martwego owada le��cego na spodku od fili�anki. ��Mo�e ta biedna kobieta zmar�a od u��dlenia osy? S�ysza�em, �e takie rzeczy si� zdarzaj�. ��To mo�liwe � zgodzi� si� Bryant. � Znam takie wypadki. Tak, to jest w pewnym sensie mo�liwe wyja�nienie, szczeg�lnie, je�li mia�a s�abe serce� � Czy powinienem co� zrobi�, sir? � zapyta� steward. � Za minut� wyl�dujemy w Croydon. ��Tak, tak � rzek� doktor Bryant, odsuwaj�c si� troch�. � Ju� nic si� nie da zrobi�. Cia�o� hm� cia�a nie wolno rusza�. ��Tak, sir, to dla mnie zupe�nie zrozumia�e. Doktor Bryant szykowa� si� ju�, aby powr�ci� na sw�j fotel. Spojrza� zaskoczony na ma�ego opatulonego szalem obcokrajowca, kt�ry nadal tkwi� przy ciele. ��Drogi panie � rzek� � najlepiej b�dzie, je�eli wr�ci pan na miejsce. Zaraz b�dziemy w Croydon. ��To prawda, sir � doda� steward i podni�s� g�os. � Prosz� wszystkich o zaj�cie swoich miejsc. ��Pardon � rzek� ma�y m�czyzna. � Tu jest co�� ��Co�? ��Mais oni*. Co�, co przeoczono. Czubkiem spiczastego lakierka wskaza� to, co zauwa�y�. Steward i doktor Bryant pod��yli wzrokiem za jego ruchem. Ujrzeli na pod�odze co� ��tego i czarnego, co� co by�o na p� schowane za brzegiem czarnej sp�dnicy. ��Druga osa? � spyta� zdumiony doktor. Herkules Poirot ukl�kn��. Wyj�� z kieszeni ma�� p�setk�. Wsta� ze zdobycz�. ��Bardzo podobne do osy � powiedzia� � ale to nie jest osa! Obraca� tym przedmiotem na wszystkie strony, tak �e doktor i steward mogli go dobrze obejrze�. Przypomina� d�ugi dziwny kolec z odbarwion� ko�c�wk�, do kt�rego przylepione by�y postrz�pione kawa�ki puszystego ��tego i czarnego jedwabiu. ��Bo�e mi�osierny! Bo�e, miej lito��! � Ten okrzyk dobieg� od strony ma�ego pana Clancy�ego, kt�ry opu�ci� sw�j fotel i z desperacj� pr�bowa� wyci�gn�� szyj� ponad rami� stewarda. � Niezwyk�a, naprawd� bardzo niezwyk�a, absolutnie najbardziej niezwyk�a rzecz, z jak� si� w �yciu zetkn��em. Na moj� dusz�, nigdy bym w to nie uwierzy�. ��Czy m�g�by pan ja�niej powiedzie�, o co panu chodzi? � zapyta� steward. � Pan to rozpoznaje? ��Czy to rozpoznaj�? Oczywi�cie, �e rozpoznaj�. ��Pan Clancy napuszy� si� dumny i zadowolony. � Ten przedmiot, panowie, to kolec, jaki pewne plemiona wydmuchuj� z dmuchawki� hm� nie jestem teraz zupe�nie pewien, czy te plemiona mieszkaj� w Ameryce Po�udniowej czy te� mo�e s� to mieszka�cy Borneo; jednak przekonany jestem, �e to z pewno�ci� jest strza�ka, jak� wydmuchuj� z dmuchawki, i podejrzewam, �e na jej ostrzu� ��To znana zatruta strza�ka Indian po�udniowoameryka�skich � doko�czy� Herkules Poirot. I doda�: ��Mais enfin! Est�ce que c�est possible?* ��Tak, to naprawd� zdumiewaj�ce � rzek� pan Clancy, ci�gle jeszcze ow�adni�ty pe�nym zachwytu podnieceniem. � Wprost nieprawdopodobnie zdumiewaj�ce. Pisz� powie�ci kryminalne, ale �eby spotka� si� z tym w rzeczywisto�ci� Zabrak�o mu s��w. Samolot powoli przechyli� si� na bok i pasa�erowie, kt�rzy stali, zacz�li si� chwia�. Samolot kr���c l�dowa� na lotnisku w Croydon. ROZDZIA� TRZECI CROYDON Steward i doktor przestali kontrolowa� sytuacj�. Ich miejsce zaj�� troch� absurdalnie wygl�daj�cy ma�y m�czyzna okutany szalem. M�wi� autorytatywnym tonem, pewien, �e b�d� go s�uchali bez zastrze�e�. Szepn�� co� do Mitchella, ten skin�� g�ow� i przepychaj�c si� mi�dzy pasa�erami stan�� w drzwiach korytarza prowadz�cego do przedniej cz�ci Prometeusza. Teraz samolot toczy� si� ju� po ziemi. Kiedy wreszcie zatrzyma� si�, Mitchell oznajmi� g�o�no: ��Panie i panowie, musz� prosi�, aby pozostali pa�stwo na swoich miejscach a� do czasu, gdy kto� oficjalnie zajmie si� t� spraw�. Mam nadziej�, �e nie b�d� pa�stwo d�ugo zatrzymywani. Wi�kszo�� pasa�er�w uzna�a konieczno�� zastosowania si� do tego polecenia. Tylko jedna osoba ostro zaprotestowa�a. ��Nonsens � zawo�a�a lady Horbury z gniewem. � Czy pan wie, kim ja jestem? Domagam si�, �eby mi pozwolono natychmiast opu�ci� ten samolot. ��Bardzo mi przykro, prosz� pani. Nie mog� zgodzi� si� na �aden wyj�tek. ��Ale to absurd, zupe�ny absurd. � Cicely gniewnie tupa�a. � Z�o�� za�alenie. To okropne tak nas zamyka� razem z trupem. ��Doprawdy, moja droga � powiedzia�a Venetia Kerr spokojnym g�osem � to jest k�opotliwe, ale mam wra�enie, �e b�dziemy musieli si� z tym pogodzi�. � Usiad�a i wyj�a papiero�nic�. � Czy teraz mog� ju� zapali�? � zapyta�a stewarda. Zm�czony Mitchell odpar�: ��Nie s�dz�, �eby teraz mia�o to jakie� znaczenie, prosz� pani. Obejrza� si� przez rami�. Davis pozwoli� wysi��� pasa�erom z przedniej cz�ci samolotu przez drzwi awaryjne i poszed� po dalsze polecenia. Czekanie nie trwa�o d�ugo, ale podr�nym wydawa�o si�, �e min�o co najmniej p� godziny, zanim pojawi�a si� sztywna posta� w cywilnym ubraniu w towarzystwie umundurowanego policjanta. Szybko przeci�li p�yt� lotniska, wspi�li si� do samolotu i weszli przez drzwi, kt�re Mitchell trzyma� otwarte. ��No i co si� tu w�a�ciwie dzieje? � spyta� przybysz szorstkim, oficjalnym tonem. Wys�ucha� Mitchella, potem Bryanta i rzuci� szybkie spojrzenie na skurczone cia�o zmar�ej. Wyda� polecenie policjantowi i zwr�ci� si� do pasa�er�w: ��Czy mog� pa�stwo uda� si� za mn�? Towarzyszy� im przy wysiadaniu z samolotu i poprowadzi� przez p�yt� lotniska. Zamiast do sali odpraw celnych, zaprowadzi� ich do ma�ego odosobnionego pokoju. ��Mam nadziej�, �e nie b�d� musia� pa�stwa trzyma� d�u�ej ni� to konieczne. ��Panie inspektorze � rzek� James Ryder � ale ja mam bardzo wa�n� spraw� do za�atwienia w Londynie. ��Przykro mi, sir. ��Jestem hrabin� Horbury. Uwa�am, �e to absolutnie niewybaczalne, aby mnie w ten spos�b tu zatrzymywa�! ��Szczerze mi przykro, lady Horbury, ale, widzi pani, to bardzo powa�na sprawa. Wygl�da na morderstwo. ��Zatruta strza�a po�udniowoameryka�skich Indian � mrukn�� pan Clancy nieprzytomnie, z u�miechem szcz�cia na twarzy. Inspektor spojrza� na niego podejrzliwie. Archeolog powiedzia� co� z podnieceniem po francusku i inspektor odpowiedzia� mu wolno w tym samym j�zyku. ��To wszystko jest doprawdy okropnie nudne � westchn�a Venetia Kerr � ale s�dz�, �e musi pan wype�ni� sw�j obowi�zek, inspektorze. ��Dzi�kuj�, pani � odpowiedzia� na to inspektor z odcieniem pewnej wdzi�czno�ci i kontynuowa�: � Panie i panowie, prosz� o pozostanie tutaj. Ja tymczasem chcia�bym zamieni� kilka s��w z doktorem� hm� z doktorem� ��Nazywam si� Bryant. ��Dzi�kuj�. Prosz� t�dy. panie doktorze. ��Czy mog� asystowa� przy tej rozmowie? � odezwa� si� ma�y m�czyzna z w�sami. Inspektor odwr�ci� si� do niego z zamiarem dania ostrej odpowiedzi. Nagle wyraz jego twarzy gwa�townie si� zmieni�. ��Przepraszam, monsieur Poirot � powiedzia�. ��Jest pan tak owini�ty szalem, �e nie pozna�em pana. Oczywi�cie, mo�e pan z nami p�j��. Przytrzyma� drzwi, przepuszczaj�c Bryanta i Poirota, odprowadzanego podejrzliwymi spojrzeniami reszty towarzystwa. ��A dlaczego jemu wolno wyj��, podczas gdy my musimy tu zosta�? � wykrzykn�a Cicely Horbury. Venetia usiad�a zrezygnowana na �awce. ��Poniewa� to jaki� francuski policjant � powiedzia�a � albo szpicel z urz�du celnego. Zapali�a papierosa. Norman Gale odezwa� si� nie�mia�o do Jane: ��Wydaje mi si�, �e widzia�em pani�� hm� w Le Pinet. ��By�am w Le Pinet. ��To niezwykle atrakcyjne miejsce � ci�gn�� Norman Gale. � Bardzo lubi� sosny*. ��Tak, pi�knie pachn� � rzek�a Jane. Potem milczeli przez chwil�, nie wiedz�c, co powiedzie�. Wreszcie Gale zauwa�y�: ��Ja� hm� od razu pozna�em pani� w samolocie. Jane wyrazi�a wielkie zdumienie. ��Doprawdy? ��My�li pani, �e t� kobiet� naprawd� zamordowano? ��Przypuszczam, �e tak � odpar�a Jane. � To w pewnym sensie podniecaj�ce, ale tak�e straszne � wzdrygn�a si� nieco i Norman Gale przysun�� si� do niej opieku�czym ruchem. Dupontowie nadal rozmawiali ze sob� po francusku. Pan Ryder liczy� co� w swoim ma�ym notesie i od czasu do czasu spogl�da� na zegarek. Cicely Horbury siedzia�a, uderzaj�c niecierpliwie butem o pod�og�. Dr��c� r�k� zapali�a papierosa. Na zewn�trz tkwi� z kamiennym wyrazem twarzy masywny policjant w niebieskim mundurze. W pokoju obok inspektor Japp rozmawia� z doktorem Bryantem i Herkulesem Poirotem. ��Masz jaki� specjalny dar ukazywania si� w najmniej spodziewanych miejscach. Poirot. ��A czy lotnisko w Croydon nie le�y troch� poza twoim rejonem, przyjacielu? � zapyta� Poirot. ��No tak, ale jestem tu z powodu najwi�kszej szychy przemytniczej. To w pewnym sensie szcz�liwy zbieg okoliczno�ci, �e tu jestem. Ta sprawa jest najbardziej zadziwiaj�ca, z jak� zetkn��em si� od lat. Ale teraz przejd�my do rzeczy. Przede wszystkim, doktorze, mo�e poda mi pan swoje pe�ne nazwisko i adres. ��Roger James Bryant. Jestem specjalist� chor�b uszu i gard�a. M�j adres Harley Street 329. Siedz�cy przy stole oci�a�y policjant zapisa� te dane. ��Nasz lekarz oczywi�cie zbada cia�o � rzek� Japp � ale chcieliby�my, aby pan by� obecny na przes�uchaniu, doktorze. ��Ale� oczywi�cie. ��Ma pan jakie� przypuszczenie dotycz�ce czasu �mierci? ��Gdy j� bada�em, ta kobieta nie �y�a przynajmniej od p� godziny, a bada�em j� na kilka minut przed l�dowaniem w Croydon. Nie mog� panu powiedzie� nic bli�szego, ale dowiedzia�em si� od stewarda, �e rozmawia� z ni� godzin� przedtem. ��Zatem to praktycznie zaw�a nasz problem. S�dz�, �e nie ma sensu pyta� czy zauwa�y� pan co� podejrzanego? Lekarz potrz�sn�� przecz�co g�ow�. ��Ja r�wnie� nie spa�em � powiedzia� z g��bokim smutkiem Poirot. � Cierpi� w powietrzu prawie tak bardzo jak na morzu. Zawsze ca�y dobrze si� owijam i pr�buj� zasn��. ��Ma pan jak�� teori� co do przyczyny �mierci, doktorze? ��Teraz nie mog� powiedzie� nic konkretnego. To sprawa badania post mortem i analizy. Japp kiwn�� g�ow� ze zrozumieniem. ��Dobrze, panie doktorze � rzek� � s�dz�, �e nie musimy pana d�u�ej zatrzymywa�. Jednak obawiam si� hm� �e b�dzie pan musia� przej�� pewne formalno�ci, podobnie jak inni pasa�erowie. Nie mo�emy robi� wyj�tk�w. Doktor Bryant u�miechn�� si�. ��Wola�bym jednak, �eby pan upewni� si�, �e� �e nie mam przy sobie �adnych dmuchawek ani innej �mierciono�nej broni � powiedzia� powa�nie. ��Rogers si� tym zajmie � Japp kiwn�� na swego podw�adnego. � A przy okazji, czy ma pan jakie� przypuszczenia, co prawdopodobnie by�o na tym?� Wskaza� bezbarwny kolec, kt�ry le�a� przed nim na stole w ma�ym pude�eczku. Doktor Bryant potrz�sn�� g�ow�. ��Trudno powiedzie� bez przeprowadzenia analizy. Tubylcy zwykle u�ywaj� kurary, jak s�dz�. ��I ona mog�aby spowodowa� �mier�? ��To bardzo szybko, gwa�townie dzia�aj�ca trucizna. ��Ale nie�atwo j� otrzyma�, prawda? ��Nie�atwo komu�, kto nie jest specjalist�. ��A zatem musimy pana przeszuka� bardzo dok�adnie � powiedzia� Japp, kt�ry zawsze lubi� w�asne dowcipy. ��Rogers! Doktor i policjant opu�cili razem pok�j. Japp spojrza� na Poirota. ��Paskudny interes � rzek�. � Troch� zbyt sensacyjny, aby m�g� by� prawdziwy. My�l� o tych dmuchawkach i zatrutych strza�kach w samolocie� To po prostu obra�a moj� inteligencj�. ��To, m�j przyjacielu, jest bardzo trafna uwaga � rzek� Poirot. ��Kilku moich ludzi przeszukuje samolot � o�wiadczy� Japp. � Nied�ugo przyjdzie kilka os�b do zdj�cia odcisk�w palc�w i fotograf. S�dz�, �e najlepiej b�dzie, je�li teraz porozmawiamy ze stewardami. Podszed� do drzwi i wyda� polecenie. Wprowadzono obu steward�w. M�odszy, kt�ry zdo�a� odzyska� ju� r�wnowag�, okazywa� niezwyk�e podniecenie. Drugi steward by� blady i przestraszony. ��W porz�dku, ch�opcy � rzek� Japp. � Siadajcie. Macie ze sob� paszporty? Dobrze! Przejrza� je szybko. ��Ach, tu mamy. Marie Morisot� Paszport francuski. Wiecie co� o niej? ��Ja j� ju� przedtem widzia�em. Do�� cz�sto lata�a tam i z powrotem z Anglii do Francji � odpar� Mitchell. ��Pewnie w interesach. Wiecie, co to mog�y by� za interesy? Mitchell potrz�sn�� g�ow�. M�odszy steward powiedzia�: ��Ja te� j� pami�tam. Kiedy� spotka�em j� na wcze�niejszym locie� o �smej z Pary�a. ��Kt�ry z was ostatni widzia� j� �yw�? ��On � m�odszy steward wskaza� koleg�. ��Zgadza si� � rzek� Milchell. � Wtedy gdy podawa�em jej kaw�. ��Jak wygl�da�a? ��Nie zwr�ci�em na to uwagi. Po prostu poda�em jej cukier i zaproponowa�em mleko, ale odm�wi�a. ��Kt�ra wtedy by�a godzina? ��Hm� tego dok�adnie nie wiem. Lecieli�my akurat nad kana�em. Mog�o by� co� ko�o drugiej. ��Tak. co� ko�o tego � doda� Albert Davis, drugi steward. ��Kiedy znowu pan j� widzia�? ��Gdy zacz��em roznosi� rachunki. ��Kt�ra wtedy by�a godzina? ��Mniej wi�cej pi�tna�cie minut p�niej. My�la�em, �e �pi� A to dopiero! Z pewno�ci� ju� nie �y�a! G�os stewarda wyra�a� zdumienie. ��Nie zauwa�y� pan �adnego �ladu tego� � Japp wskaza� ma��, podobn� do osy strza�k�. ��Nie, sir, nie zauwa�y�em. ��A pan, Davis? ��Po raz ostatni widzia�em j�, kiedy podawa�em herbatniki z serem. Wtedy by�a zupe�nie w porz�dku. ��Jak podajecie posi�ki? � zapyta� Poirot. � Ka�dy z was obs�uguje inn� cz�� samolotu? ��Nie, sir, pracujemy razem. Wpierw zupa, potem mi�so i jarzyny, sa�ata, a nast�pnie deser i tak dalej. Zwykle najpierw obs�ugujemy cz�� tyln�, a potem przechodzimy ze �wie�ymi porcjami do cz�ci przedniej. Poirot skin�� g�ow�. ��Czy ta Morisot rozmawia�a z kim� w samolocie albo czy okazywa�a, �e kogo� rozpoznaje? � zapyta� Japp. ��Nic takiego nie zauwa�y�em, sir. ��A pan, Davis? ��Nic, sir. ��Czy w czasie lotu wstawa�a ze swojego miejsca? ��Nie s�dz�, sir. ��Nie przychodzi wam do g�owy nic takiego, co mog�oby rzuci� jakie� �wiat�o na t� spraw�? Obaj m�czy�ni zamy�lili si�. a nast�pnie potrz�sn�li g�owami. ��A zatem na razie to wszystko. Zobaczymy si� p�niej. Hemy Mitchell powiedzia� powa�nie: � Wydarzy�a si� obrzydliwa rzecz, sir. Nie podoba mi si� to, szczeg�lnie dlatego, �e sam w tym tkwi�. ��Nie s�dz�, aby pan za cokolwiek ponosi� win� � stwierdzi� Japp. � Niemniej zgadzam si� z panem, �e wydarzy�a si� rzecz paskudna. Odprawi� ich ruchem r�ki, ale Poirot nachyli� si� do Jappa. ��Prosz� mi pozwoli� na jedno ma�e pytanie. ��Prosz� bardzo, monsieur Poirot. ��Czy kt�ry� z was zauwa�y� w samolocie lataj�c� os�? Obaj m�czy�ni potrz�sn�li przecz�co g�owami. ��Ja nie zauwa�y�em �adnej osy � rzek� Mitchell. ��Tam naprawd� by�a osa � o�wiadczy� Poirot. ��Widzieli�my j� martw� na talerzyku jednego z pasa�er�w. ��Ja tego nie widzia�em, sir � rzek� Mitchell. ��Ani ja � doda� Davis. ��Niewa�ne. Obaj stewardzi opu�cili pok�j. Japp szybko przegl�da� paszporty. ��Mamy jak�� hrabin� na pok�adzie � rzek�. ��S�dz�, �e to ta, kt�ra zacz�a si� rzuca�. Lepiej wezwijmy j�, zanim straci nad sob� panowanie i zacznie interpelowa� w rz�dzie w sprawie brutalnych metod policji. ��Przypuszczam, �e bardzo dok�adnie przeszukasz wszystkie baga�e� podr�czny baga�� pasa�er�w tylnej cz�ci samolotu? Japp zamruga� weso�o. ��Pewnie, a ty jak my�la�e�, Poirot? Przecie� musimy znale�� t� dmuchawk�, o ile w og�le istnieje i to wszystko nam si� nie �ni! Mnie cala ta sprawa wydaje si� jakim� sennym koszmarem. Przypuszczam, �e ten ma�y pisarz nie dosta� nagle bzika i nie zdecydowa� si� naprawd� pope�ni� zbrodni, zamiast przelewa� je na papier? Ta ca�a historia z zatrut� strza�k� wygl�da jak wyj�ta z ksi��ki. Poirot potrz�sn�� g�ow� z pow�tpiewaniem. ��Tak � kontynuowa� Japp � wszyscy musz� zosta� przeszukani, czy to im si� podoba czy nie; a tak�e ca�y baga� � bez wyj�tku. ��Mo�e zrobi� dok�adny spis � zasugerowa� Poirot. � Spis wszystkich przedmiot�w, kt�re znajduj� si� w posiadaniu tych ludzi. Japp spojrza� na niego z zaciekawieniem. ��Mo�na to zrobi�, je�li koniecznie chcesz, Poirot. Ale niezupe�nie rozumiem, o co ci chodzi. Przecie� wiemy, czego szukamy. ��Ty mo�e wiesz, mon ami, ale ja nie jestem tego taki pewien. Ja czego� szukam, jednak jeszcze nie wiem czego. ��Znowu zaczynasz, Poirot! Zawsze lubisz wszystko gmatwa�, prawda? A teraz zabierajmy si� za t� ja�nie pani�, zanim zd��y wydrapa� mi oczy. Jednak lady Horbury wyra�nie si� uspokoi�a. Przyj�a zaoferowane krzes�o i bez wahania odpowiada�a na pytania Jappa. Przedstawi�a si� jako �ona hrabiego Horbury, poda�a adres Horbury Chase w Sussex i w Londynie przy Grosvenor Square trzysta pi�tna�cie. Wraca�a do Londynu z Le Pinet i Pary�a. Zupe�nie nie zna�a zmar�ej. W czasie lotu nie zauwa�y�a nic podejrzanego. By�a zwr�cona twarz� w stron� przodu samolotu, nie mia�a wi�c okazji widzie� tego, co dzia�o si� za ni�. W czasie lotu nie opuszcza�a swego miejsca. Na tyle, na ile pami�ta, nikt nie wchodzi� z przedniej cz�ci samolotu, z wyj�tkiem steward�w. Nie pami�ta dok�adnie, ale przypuszcza, �e dw�ch pasa�er�w, m�czyzn, opu�ci�o tyln� cz�� samolotu, aby uda� si� do toalet. Nie jest tego zupe�nie pewna. Nie widzia�a nikogo, kto trzyma�by w r�ku co� przypominaj�cego dmuchawk�. Nie � w odpowiedzi na pytanie Poirota � nie zauwa�y�a osy w samolocie. Lady Horbury zosta�a zwolniona. Zast�pi�a j� panna Venetia Kerr. Zeznanie panny Kerr by�o podobne. Poda�a swoje nazwisko, Venetia Anne Kerr, i adres: Little Paddocks, Horbury w Sussex. Wraca�a z po�udniowej Francji. I, o ile dobrze pami�ta, to nigdy nie spotka�a zmar�ej. W czasie lotu nie zauwa�y�a nic podejrzanego. Tak, owszem, widzia�a, jak pasa�erowie w tylnej cz�ci samolotu oganiali si� od osy. Pomy�la�a, �e kt�ry� z nich j� zabi�. Mia�o to miejsce ju� po podaniu lunchu. Panna Kerr wysz�a. ��Wydajesz si� bardzo .interesowa� t� os�, Poirot. ��Osa jest nie tyle interesuj�ca, co raczej co� sugeruje, prawda? ��Gdyby� mnie zapyta� � rzek� Japp zmieniaj�c temat � to w tym wszystkim tkwi� ci dwaj Francuzi! Oni siedzieli po drugiej stronie przej�cia, niedaleko pani Morisol. Wygl�daj� niechlujnie i ta ich zniszczona stara walizka jest ca�a oblepiona jakimi� nie znanymi nalepkami. � Nie zdziwi�bym si�, gdyby byli w Borneo albo w Ameryce Po�udniowej, czy gdziekolwiek to tam jest. Oczywi�cie, na razie nie mo�emy ustali� motywu, ale spodziewam si�, �e otrzymamy informacje na ten temat z Pary�a. Musimy po��czy� si� z S?ret� i poprosi� ich o wsp�prac�. To bardziej ich robota ni� nasza. Ale ja uwa�am, �e najbardziej podpadaj� ci dwaj. Oczy Poirota lekko b�ysn�y. ��To, co m�wisz, jest ca�kiem mo�liwe, ale mylisz si� w co najmniej kilku punktach, drogi przyjacielu. Ci dwaj m�czy�ni nie s� gangsterami ani podrzynaczami garde�, jak to sugerujesz. Przeciwnie, s� szanowanymi i znanymi archeologami. ��No, no� Znowu mnie nabierasz! ��Absolutnie nie. Od razu ich pozna�em. To jest monsieur Armand Dupont i jego syn, monsieur Jean Dupont. Niedawno wr�cili z Persji, gdzie niedaleko Suzy prowadzili bardzo interesuj�ce wykopaliska. ��Nie mo�e by�! Japp chwyci� paszport. ��Masz racj�, Poirot � rzek� � ale musisz przyzna�, �e nie wygl�daj� na takich, prawda? ��Ludzie znani na �wiecie rzadko na takich wygl�daj�! Ja sam � moi, qui vous parle � przedtem cz�sto brany by�em za fryzjera! ��Nie m�w tak � u�miechn�� si� Japp. � No, wi�c obejrzyjmy sobie tych dystyngowanych archeolog�w. Monsieur Dupont. ojciec, o�wiadczy�, �e zmar�a by�a mu zupe�nie nie znana. W czasie lotu nic nie zauwa�y�, poniewa� przez ca�y czas prowadzi� z synem bardzo interesuj�c� dyskusj�. W og�le nie opuszcza� fotela. Tak, pod koniec lunchu zauwa�y� os�. Zabi� j� syn. To zeznanie potwierdzi� monsieur Jean Dupont. On nic nie widzia�, co si� wok� niego dzia�o. Osa go zdenerwowa�a i zabi� j�. Jaki by� temat dyskusji? Prehistoryczna ceramika Bliskiego Wschodu. Dla pana Clancy�ego, kt�ry by� nast�pny, przes�uchanie nie by�o zbyt przyjemne. Inspektor Japp czu�, �e pisarz wie zbyt du�o o dmuchawkach i zatrutych strza�kach. ��Mia� pan kiedy� tak� dmuchawk�? ��No� ja� hm� No tak, rzeczywi�cie, mam tak�. ��No w�a�nie! � Inspektor Japp rzuci� si� na to o�wiadczenie. Ma�y pan Clancy prawie piszcza� z podniecenia. ��Pan musi� no� musi pan mnie dobrze zrozumie�; moje motywy s� zupe�nie niewinne. Mog� to wyja�ni� ��Tak, sir, mo�e pan to wyja�ni. ��Widzi pan, napisa�em ksi��k�, w kt�rej w ten w�a�nie spos�b pope�niono morderstwo� � Co� takiego� Zn�w w jego g�osie zabrzmia� gro�ny ton. Pan Clancy pospiesznie m�wi� dalej: ��Wszystko by�o kwesti� odcisk�w palc�w� je�li pan rozumie, o co mi chodzi�. By�o to konieczne, aby dobrze przedstawi� ca�y problem� No, wie pan� odciski palc�w� ich uk�ad� po�o�enie na dmuchawce. I kiedy zauwa�y�em taki przedmiot � a by�o to na Charing Cross Road � jakie� dwa lata temu � no wi�c kupi�em sobie wtedy tak� dmuchawk� A m�j przyjaciel, artysta, by� tak uprzejmy, �e mi j� narysowa�, razem z tymi odciskami palc�w, ilustruj�c w ten spos�b ca�y problem. Odsy�am pana do tej ksi��ki: Tajemnicy szkar�atnego p�atka, a tak�e do tego mojego przyjaciela. ��Ma pan jeszcze t� dmuchawk�? ��Chyba tak� No, chyba tak� My�l�, �e tak. ��A gdzie ona teraz jest? ��Przypuszczam, �e� �e gdzie� musi by�. ��Co pan dok�adnie przez to rozumie, �e gdzie� musi by�,� panie Clancy? ��My�l�. �e� no� gdzie�� Nie wiem gdzie, bo jestem troch� ba�aganiarzem. ��Czy na przyk�ad nie ma pan jej przy sobie? ��Z pewno�ci� nie. Nie widzia�em tego przedmiotu przynajmniej od sze�ciu miesi�cy. Inspektor Japp rzuci� mu lodowato podejrzliwe spojrzenie i kontynuowa� pytania. ��Czy pan opuszcza� swoje miejsce w samolocie? ��Nie, na pewno nie� chocia�� ale� tak, opuszcza�em. ��Och, a wi�c opuszcza� pan. Dok�d pan poszed�? ��Poszed�em wyj�� z kieszeni p�aszcza kontynentalny Bradshaw. P�aszcz le�a� na stosie pled�w i walizek, przy wej�ciu, na ko�cu samolotu. ��A zatem przechodzi� pan w pobli�u fotela zmar�ej? ��Nie� chocia�� no, tak, musia�em przechodzi�. Ale na d�ugo przedtem, zanim to si� sta�o. W�a�nie dopiero co sko�czy�em zup�. Dalsze pytania da�y negatywne odpowiedzi. Pan Clancy nie zauwa�y� nic podejrzanego. By� zaj�ty udoskonalaniem swojego europejskiego alibi. ��Alibi? � zdziwi� si� ponuro inspektor. Poirot wtr�ci� si� z pytaniem dotycz�cym os. Tak, pan Clancy zauwa�y� os�. Zaatakowa�a go. Boi si� os. A kiedy to by�o? Zaraz po tym, jak steward poda� mu kaw�. Machn�� na ni� i osa odlecia�a. Clancy poda� nazwisko i adres i pozwolono mu odej��, co zrobi� z wyrazem ulgi na twarzy. ��Wed�ug mnie wygl�da to troch� podejrzanie � powiedzia� Japp. � Przyzna�, �e mia� dmuchawk�, i to jego zachowanie� Po prostu za�ama� si�. ��To przez twoje surowe zachowanie, drogi Jappie. ��Je�li tylko m�wi prawd�, nie ma si� czego ba� � powiedzia� z powag� cz�owiek ze Scotland Yardu. Poirot spojrza� na niego z politowaniem. ��S�dz�, �e ty szczerze w to wierzysz. ��Ma si� rozumie�, �e wierz�. Bo to jest prawda. A zatem wezwijmy teraz Normana Gale�a. Norman Gale poda� sw�j adres, Muswell Hill, Shepherd Avenue czterna�cie. Z zawodu by� dentyst�. Wraca� z urlopu, kt�ry sp�dza� na francuskim wybrze�u, w Le Pinet. Przebywa� jeden dzie� w Pary�u, ogl�daj�c r�ne narz�dzia dentystyczne. Nigdy nie widzia� zmar�ej i w czasie lotu nic podejrzanego nie zauwa�y�. A poza tym odwr�cony by� w inn� stron� � ku przedniej cz�ci samolotu. Tylko raz wsta� i uda� si� do toalety. Potem wr�ci� prosto na sw�j fotel i do ty�u ju� nie chodzi�. Nie widzia� �adnej osy. Po nim przyszed� James Ryder, by� troch� zdenerwowany i zachowywa� si� szorstko. Wraca� z Pary�a, dok�d uda� si� w interesach. Nie zna� zmar�ej. Tak, zajmowa� miejsce bezpo�rednio przed ni�, ale nie m�g� jej widzie� bez wstawania z miejsca i spojrzenia ponad oparciem fotela. Nic nie s�ysza�. �adnego krzyku czy g�o�nego j�ku. Nikt w t� stron� nie podchodzi�, poza stewardami. Tak, po przeciwnej stronie przej�cia zajmowali miejsca dwaj Francuzi. Oni przez ca�y lot rozmawiali ze sob�. M�odszy z nich pod koniec posi�ku zabi� os�. Nie, on osy przedtem nie zauwa�y�. Nie ma poj�cia, jak wygl�da dmuchawka, nigdy si� z czym� podobnym nie spotka�, wi�c nie wie, czy widzia� j� w czasie lotu czy te� nie� W tym w�a�nie momencie us�yszeli pukanie do drzwi. Wszed� policjant, z jego zachowania przebija� skrywany triumf. ��W�a�nie znalaz� to sier�ant, sir � rzek�. � Przypuszcza�, �e b�dzie pan chcia� to mie� natychmiast. Po�o�y� zdobycz na stole i ostro�nie odwin�� z chusteczki. ���adnych odcisk�w palc�w, o ile m�g� stwierdzi� sier�ant, ale m�wi�, �ebym by� ostro�ny. Przedmiot, kt�ry ukaza� si� ich oczom, by� niew�tpliwie dmuchawk� r�cznej roboty. Japp szybko nabra� powietrza. ��Wielki Bo�e! A wi�c to prawda! Na moj� dusz�, nie wierzy�em! Pan Ryder z zainteresowaniem pochyli� si� nad dmuchawk�. ��A wi�c tego u�ywaj� w Ameryce Po�udniowej? Czyta�em o tym, ale nigdy nie widzia�em. No, teraz mog� odpowiedzie� na pa�skie pytanie. Nie widzia�em nikogo, kto mia�by w r�ce co� podobnego. ��Gdzie to znaleziono? � zapyta� ostro Japp. ��By�o wci�ni�te w jeden z foteli. ��W kt�ry? ��Numer dziewi��. ��Bardzo zabawne � powiedzia� Poirot. ��Co jest w tym zabawnego? ��Tylko to, �e numer dziewi�� to by� m�j fotel. ��A zatem nie wygl�da to dla pana najciekawiej � rzek� Ryder. Japp zmarszczy� brwi. ��Dzi�kuj�, panie Ryder, to wszystko. Kiedy ten wyszed�, inspektor zwr�ci� si� do Poirota z u�miechem: ��To twoja robota, stary? ��Mon ami � rzek� wynio�le Poirot � kiedy ja pope�ni� morderstwo, to nie przy pomocy zatrutej strza�y Indian po�udniowoameryka�skich. ��Tak, jest to troch� prymitywne � zgodzi� si� Japp � ale wydaje si�. �e skuteczne. ��W�a�nie dlatego daje tyle do my�lenia. ��Ktokolwiek to zrobi�, du�o ryzykowa�. Tak, na Boga, du�o ryzykowa�. Bo�e, ten facet by� chyba zupe�nym wariatem. Kto nam jeszcze zosta�? Tylko dziewczyna. Wezwijmy j� i sko�czmy z tym. Jane Grey � to brzmi jak z jakiej� powie�ci historycznej. ��To bardzo �adna dziewczyna � zauwa�y� Poirot. ���adna?� ty stary �obuzie. I ty przez ca�y czas spa�e�, co? ��Jest �adna� i by�a zdenerwowana � rzek� Poirot. ��Zdenerwowana�? � zapyta� zaniepokojony Japp. ��Och, m�j drogi, je�eli dziewczyna jest nerwowa, to zwykle chodzi o jakiego� m�odego m�czyzn� a nie o zbrodni�. � No dobrze, przypu��my, �e masz racj�. Oto i ona. Jane odpowiada�a na zadane pytania do�� jasno. Nazywa�a si� Jane Grey, pracowa�a u pana Antoine, w zak�adzie fryzjerskim przy Burton Street. Jej domowy adres: Marrogate Street dziesi��, N.W.5. Wraca�a do Anglii z Le Pinet. ��Le Pinet� hm! Dalsze pytania wyci�gn�y z niej informacje o wygranym losie. ��Te wszystkie Irlandzkie Loterie powinno si� uzna� za nielegalne � warkn�� Japp. ��A ja my�l�, �e s� wspania�e � powiedzia�a Jane. � Czy pan nigdy nie postawi� chocia� p� korony na konia? Japp zaczerwieni� si� zak�opotany. Wznowi� pytania. Kiedy pokaza� jej dmuchawk�, Jane zaprzeczy�a, aby kiedykolwiek j� widzia�a. Nie zna�a zmar�ej, ale zauwa�y�a j� w Le Bourget. ��Co takiego sprawi�o, �e zwr�ci�a pani na ni� uwag�? . ��By�a taka okropnie brzydka � odpowiedzia�a szczerze Jane. Wi�cej z niej nie wyci�gn�li i pozwolili jej odej��. Japp wr�ci� do badania dmuchawki. ��To mnie dobija � rzek�. � Najbardziej krety�ska i fantastyczna opowie�� kryminalna okaza�a si� rzeczywisto�ci�! Czego powinni�my szuka�? Kogo�, kto przebywa� w tej cz�ci �wiata, z kt�rej to pochodzi? A sk�d w�a�ciwie pochodzi ten przedmiot? Musimy w tej sprawie powo�a� eksperta. To mo�e by� Ameryka Po�udniowa, Malaje albo Afryka. ��Tak, to oryginalne � powiedzia� Poirot. � Przy bli�szej inspekcji zauwa�ysz przylepiony mikroskopijny kawa�eczek papieru. Wygl�da to na resztki przyklejonej karteczki z cen�. Wydaje mi si�, �e nasz okaz przyby� tu z dziczy via antykwariat. Mo�e to pom�c nam w poszukiwaniach. Mam jeszcze jedno ma�e pytanie. ��Prosz� bardzo. ��Chyba zrobisz ten spis� spis wszystkich przedmiot�w nale��cych do pasa�er�w? ��Nie s�dz�, �eby to teraz by�o najwa�niejsze, ale mo�na zrobi� ten spis. Upierasz si� przy tym, co? ��Mais oui. To dla mnie zagadkowe, bardzo zagadkowe. Gdybym tylko znalaz� co�, co by mi pomog�o� Japp nie s�ucha�. Ogl�da� kawa�eczek przyklejonego papieru. ��Clancy m�wi�, �e kupi� tak� dmuchawk�. Ci autorzy powie�ci kryminalnych� Zawsze pr�buj� robi� z policjant�w idiot�w� i wszystko gmatwaj�. Gdybym to ja m�wi� mojemu szefowi tego rodzaju rzeczy, co ich inspektorzy wygaduj� swoim zwierzchnikom, jutro wylano by mnie na zbity pysk z policji. Banda ignoranckich bazgraczy! A to w�a�nie jest takie cholernie g�upie morderstwo, jakie wymy�li�by grafoman � i by�by jeszcze przekonany, �e pozostanie bezkarny! ROZDZIA� CZWARTY PRZES�UCHANIE Cztery dni p�niej odby�o si� przes�uchanie w sprawie Marie Morisot. Sensacyjny spos�b, w jaki zosta�a zamordowana, wzbudzi� ogromne zainteresowanie i rozprawa u koronera �ci�gn�a t�um ciekawskich. Pierwszym powo�anym �wiadkiem by� wysoki, starszy Francuz z siw� brod� � mecenas Alexandre Thibault. M�wi� po angielsku wolno, ale precyzyjnie, z lekkim akcentem, lecz zupe�nie czysto. Po zadaniu wst�pnych pyta� koroner zapyta�: ��Czy obejrza� pan cia�o zmar�ej? Rozpozna� j� pan? ��Tak, to moja klientka. Marie Ang�lique Morisot. :� Takie nazwisko figuruje w paszporcie zmar�ej. Czy znana te� by�a pod innym nazwiskiem? ��Tak. jako Madame Giselle. Dooko�a rozszed� si� szmer podniecenia. Reporterzy uchwycili o��wki w d�onie. Koroner zapyta�: ��Mo�e nam pan powiedzie�, kim dok�adnie by�a pani Morisot� czy te� Madame Giselle? ��Madame Giselle to by� pseudonim, pod kt�rym prowadzi�a interes. By�a jedn� z najbardziej znanych lichwiarek w Pary�u. ��Gdzie prowadzi�a ten sw�j interes? ��Przy rue Joliette trzy. Tam r�wnie� mieszka�a. ��Wiem, �e podr�owa�a do�� cz�sto do Anglii. Czy jej interesy obejmowa�y r�wnie� i len kraj? ��Tak. Wielu z jej klient�w by�o Anglikami. W pewnych sferach by�a dobrze znana. ��Jak by pan opisa� te sfery? ��Jej client?le wywodzi�a si� spo�r�d klas wy�szych i przedstawicieli wolnych zawod�w. To ludzie, kt�rym zale�a�o na utrzymaniu ca�kowitej dyskrecji. ��Mia�a opini� dyskretnej? ��Niezwykle dyskretnej. ��Mog� spyta�, czy zna� pan szczeg�y tych jej� hm� jej r�nych transakcji? ��Nie. Wprawdzie zajmowa�em si� prawn� stron� jej interes�w, lecz Madame Giselle by�a kompetentna, mog�a zupe�nie sama zajmowa� si� swoimi sprawami. Ca�y interes kontrolowa�a osobi�cie. Mia�a, je�li tak mo�na powiedzie�, bardzo oryginalny charakter i by�a bardzo dobrze znana. ��Czy, o ile panu o tym wiadomo, w chwili �mierci by�a bogata? ��Niezwykle bogata. ��Czy wed�ug pana mia�a jakich� wrog�w? ��Tego nie wiem. Mecenas Thibault zszed� i wezwano Henry�ego Mitchella. ��Nazywa si� pan Henry Charles Mitchell � rzeki koroner � i mieszka pan w Wandsworth przy Shoeblack Lane jed