9736
Szczegóły |
Tytuł |
9736 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
9736 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 9736 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
9736 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
AGATHA CHRISTIE
OBLIGACJE ZA MILION DOLAR�W
PRZE�O�Y� JACEK MAKOJNIK
TYTU� ORYGINA�U: AGATHA CHRISTIE�S POIROT. BOOK THREE
SK�D TEN OGR�D MASZ, ACH, SK�D?
Herkules Poirot u�o�y� przed sob� poka�ny plik korespondencji. Wzi�� list znajduj�cy si� na wierzchu, przez chwil� studiowa� adres, po czym starannie przeci�� kopert� niewielkim no�em do papieru, kt�ry zawsze le�a� na stoliku. Okaza�o si�, �e w �rodku jest nast�pna koperta, starannie zaklejona purpurowym lakiem i opatrzona napisem: Osobiste i poufne.
Brwi na jajowatej g�owie Herkulesa unosi�y si� odrobin�.
��Patience! Nous allons arriver* � mrukn�� i jeszcze raz skorzysta� z no�a do papieru. Tym razem w kopercie znajdowa� si� list napisany nier�wnymi, w�skimi literami. Niekt�re s�owa by�y grubo podkre�lone.
Herkules Poirot roz�o�y� go i zacz�� czyta�. Na samej g�rze ponownie widnia� nag��wek: Osobiste i poufne. Z prawej strony umieszczono adres: Rosebank, Charman�s Green, Bucks, oraz dat�: dwudziesty pierwszy marca.
Szanowny Panie Poirot!
Poleci�a mi Pana stara, dobra przyjaci�ka, kt�ra rozumie trapi�ce mnie ostatnio zmartwienia. Co prawda, nie zna ona dok�adnie okoliczno�ci � te zachowuj� wy��cznie dla siebie � jako �e jest to sprawa prywatna. Przyjaci�ka zapewni�a mnie, �e jest Pan uosobieniem dyskrecji i �e nie musz� si� obawia� wmieszania w t� spraw� policji, czego � nawet gdyby moje podejrzenia okaza�y si� s�uszne � chcia�abym unikn��. Oczywi�cie mog� si� ca�kowicie myli�. Niestety, jestem zbyt roztrz�siona, a na dodatek przem�czona � co jest wynikiem bezsenno�ci, na kt�r� ostatnio cierpi�, oraz ci�kiej choroby, kt�r� przesz�am ubieg�ej zimy � abym mog�a sama zaj�� si� wyja�nieniem tej sprawy. Brakuje mi po temu zar�wno �rodk�w, jak i zdolno�ci. Z drugiej strony, musz� raz jeszcze powt�rzy�, �e jest to niebywale delikatna, rodzinna sprawa i �e z wielu powod�w pragn�, aby nie ujrza�a ona �wiat�a dziennego. Je�li tylko upewni� si� co do fakt�w, potrafi� za�atwi� wszystko we w�asnym zakresie i wola�abym, by tak si� sta�o. Mam nadziej�, �e przedstawi�am swoje stanowisko wystarczaj�co jasno. Je�li zdecyduje si� Pan zaj�� moj� spraw�, by�abym niezmiernie zobowi�zana, gdyby zechcia� Pan przes�a� mi wiadomo�� na powy�szy adres.
Z powa�aniem,
Amelia Barrowby
Poirot dwukrotnie przeczyta� list. Jego brwi ponownie si� unios�y. P�niej od�o�y� go na bok i zaj�� si� nast�pn� kopert� ze stosu.
Punktualnie o dziesi�tej wszed� do pokoju, w kt�rym panna Lemon, jego osobista sekretarka, siedzia�a w oczekiwaniu na przydzia� obowi�zk�w na ten dzie�. Panna Lemon mia�a czterdzie�ci osiem lat i nieprzyjemn� aparycj�. W gruncie rzeczy sprawia�a wra�enie kupy ko�ci po��czonych ze sob� na chybi� trafi�. Jej najwi�ksz� pasj� by� porz�dek; w tym mog�aby konkurowa� z samym Poirotem, a chocia� potrafi�a my�le�, nigdy tego nie robi�a bez wyra�nego polecenia.
Poirot wr�czy� jej porann� korespondencj�.
��Zechce pani �askawie napisa� odpowiedzi odmowne, mademoiselle, oczywi�cie prosz� zadba� o odpowiedni ton odmowy.
Panna Lemon przejrza�a szybko listy, znacz�c ka�dy z nich jakimi� hieroglifami, czytelnymi tylko dla niej samej. By� to rodzaj jej osobistego szyfru: �Wazelina�, �Prosto z mostu�, �Kr�tko�, �W r�kawiczkach� i tak dalej. Kiedy sko�czy�a, skin�a g�ow� w oczekiwaniu na dalsze instrukcje.
Poirot wr�czy� jej list od Amelii Barrowby. Panna Lemon wydoby�a go z podw�jnej koperty, przeczyta�a i spojrza�a pytaj�co.
��Tak, panie Poirot? � O��wek w jej d�oni zawisn�� nad notesem gotowy do pracy.
��Co pani s�dzi o tym li�cie, panno Lemon?
Z nieznacznym grymasem niezadowolenia sekretarka od�o�y�a o��wek i jeszcze raz przeczyta�a list.
Jego tre�� nie mia�a dla panny Lemon �adnego znaczenia, poza tym, �e mog�a stanowi� wskaz�wk�, jak nale�y skomponowa� odpowied�. Bardzo rzadko zdarza�o si�, by Poirot odwo�ywa� si� do ludzkiej strony jej natury, w przeciwie�stwie do umiej�tno�ci zawodowych. Ilekro� pr�bowa� to robi�, panna Lemon reagowa�a z pewnym rozdra�nieniem. By�a bowiem niemal jak doskona�a maszyna i chlubi�a si� kompletnym brakiem zainteresowania ludzkimi problemami. Prawdziw� �yciow� pasj� panny Lemon by�o rozmy�lanie nad wynalezieniem doskona�ego systemu prowadzenia kartotek. Tak doskona�ego, aby wszelkie inne systemy musia�y odej�� w zapomnienie. �ni�a o takim systemie po nocach. Niemniej jednak potrafi�a wydawa� bystre s�dy w sprawach czysto ludzkich, o czym Herkules Poirot dobrze wiedzia�.
��A wi�c?
��To starsza osoba � odpar�a panna Lemon. � Nie�le robi w majtki.
��Ach! S�dzi pani, �e cierpi na p�cherz? Panna Lemon uzna�a, �e Poirot ju� do�� d�ugo przebywa w Wielkiej Brytanii, by rozumie� pewne slangowe wyra�enia, wi�c zignorowa�a pytanie. Spojrzawszy na podw�jn� kopert�, rzek�a tylko:
��Wszystko cicho�sza. I w�a�ciwie nic konkretnego.
��Tak � odpar� Poirot. � Zwr�ci�em na to uwag�.
R�ka z o��wkiem ponownie zawis�a nad notatnikiem. Tym razem Poirot zareagowa�:
��Niech pani napisze, �e b�d� zaszczycony, mog�c j� odwiedzi�. Oczywi�cie dzie� i por� pozostawiam do jej decyzji. Chyba �e �yczy sobie, aby spotkanie odby�o si� tutaj. Aha, prosz� napisa� ten list odr�cznie.
��Dobrze, panie Poirot.
Detektyw wr�czy� pannie Lemon pozosta�� korespondencj�.
��A to s� rachunki.
Sprawne d�onie sekretarki szybko je posortowa�y.
��Zap�ac� wszystkie, opr�cz tych dw�ch � oznajmi�a.
��Dlaczego akurat tych dw�ch? � Poirot by� wyra�nie zdziwiony. � Przecie� wszystko si� zgadza.
��Tak, ale to s� firmy, z kt�rymi rozpocz�� pan wsp�prac� bardzo niedawno. A nie nale�y p�aci� zbyt terminowo, kiedy dopiero co otworzy�o si� rachunek. Mog�oby to wzbudzi� podejrzenia, �e liczy pan na jaki� kredyt.
��Aha � mrukn�� Poirot. � Chyl� czo�o przed pani znajomo�ci� zwyczaj�w brytyjskich kupc�w.
��Niewiele jest rzeczy, kt�rych na ich temat nie wiem � odpar�a panna Lemon z ponur� min�.
List do panny Amelii Barrowby zosta� natychmiast napisany i wys�any, jednak odpowied� nie nadchodzi�a. Mo�e, my�la� Herkules Poirot, starsza pani sama poradzi�a sobie ze sw� tajemnic�. A jednak czu� si� nieco zaskoczony. W takim wypadku mia� prawo spodziewa� si� grzeczno�ciowego li�ciku z wyja�nieniem, �e jego us�ugi nie b�d� jej ju� potrzebne.
Nie dalej ni� pi�� dni p�niej, rano, po otrzymaniu przydzia�u obowi�zk�w, panna Lemon powiedzia�a:
��Nic dziwnego, �e nie by�o odpowiedzi od tej panny Barrowby. Ona nie �yje.
Herkules Poirot odezwa� si� nadzwyczaj �agodnie:
��Ach� nie �yje�
Brzmia�o to bardziej jak pytanie ni� stwierdzenie. Panna Lemon otworzy�a torebk� i wyj�a z niej skrawek gazety.
��Zobaczy�am to w metrze i wydar�am.
Rejestruj�c z aprobat� fakt, �e chocia� panna Lemon u�y�a s�owa �wydar�am�, to wygl�d wycinka wskazywa� wyra�nie na u�ycie no�yczek, Poirot przeczyta� fragment pochodz�cy z rubryki Urodziny, zgony i �luby dziennika �Morning Post�: Dwudziestego sz�stego marca � nagle � Amelia Jane Barrowby, lat 73. Uprasza si� o nieprzysy�anie kwiat�w.
Poirot przeczyta� raz jeszcze, mrucz�c pod nosem:
��Nagle� � Po chwili odezwa� si�: � Czy b�dzie pani tak mi�a, panno Lemon, i zechce napisa� jeszcze jeden list?
O��wek zawis� w powietrzu. Panna Lemon, b��dz�c my�lami przy zawi�o�ciach systemu prowadzenia kartotek, stenografowa�a szybko i poprawnie, co nast�puje:
Szanowna Pani Barrowby!
Wprawdzie nie otrzyma�em od Pani �adnej odpowiedzi, jednak poniewa� w pi�tek b�d� w okolicach Charman�s Green, pozwol� sobie odwiedzi� Pani� w celu przedyskutowania sprawy, o kt�rej pisa�a Pani w swym li�cie do mnie.
Z powa�aniem, itd.
��Niech pani przepisze ten list na maszynie i jak najszybciej wy�le. Powinien doj�� do Charman�s Green jeszcze dzi�.
Nazajutrz nadesz�a odpowied� w kopercie z czarn� ramk�:
Szanowny Panie!
W odpowiedzi na Pa�ski list informuj�, �e moja ciotka, panna Barrowby, zmar�a w dniu dwudziestym sz�stym marca, tak wi�c sprawa, o kt�rej Pan wspomnia�, stal� si� nieaktualna.
Z powa�aniem,
Mary Delafontaine
Poirot u�miechn�� si� do siebie i mrukn��: � Nieaktualna� Hmm� To si� dopiero oka�e. En avant* � do Charman�s Green.
Rosebank* okaza� si� domem w pe�ni zas�uguj�cym na sw� nazw�, co rzadko mo�na powiedzie� o budynkach tej klasy i charakteru.
Herkules Poirot zatrzymywa� si� kilka razy na �cie�ce prowadz�cej do drzwi frontowych, przygl�daj�c si� starannie rozplanowanym rabatkom po obu jej stronach. Podziwia� krzewy znakomicie zapowiadaj�cych si� r�, kwitn�ce �onkile, wczesne tulipany oraz niebieskie hiacynty. Brzeg ostatniej rabatki by� cz�ciowo wy�o�ony muszlami.
Poirot mrukn�� pod nosem:
��Jak to sz�a ta angielska rymowanka, kt�r� �piewaj� dzieciaki?
Mary, Mary, nie do wiary,
Sk�d ten ogr�d masz, ach, sk�d?
Drobne muszelki, srebrne kropelki
I �licznych panienek rz�d.*
��Mo�e nie ma ca�ego rz�du, ale z ca�� pewno�ci� jest przynajmniej jedna, tak wi�c rymowanka nie jest bez sensu.
Drzwi uchyli�y si� i stan�a w nich �adna, schludnie ubrana pokoj�wka, kt�ra z pewnym zdziwieniem spojrza�a na mamrocz�cego co� do siebie cudzoziemca z olbrzymimi w�sami. Poirot zauwa�y�, �e dziewczyna ma �liczne du�e, niebieskie oczy i r�owe policzki.
Uchyli� kurtuazyjnie melonika.
��Przepraszam, czy mieszka tu panna Amelia Barrowby?
Dziewczyna wygl�da�a na zaskoczon�; jej niebieskie oczy zrobi�y si� jeszcze bardziej okr�g�e.
��Och, prosz� pana, to pan nie wie? � odezwa�a si� wreszcie. � Pani nie �yje. To sta�o si� tak nagle. We wtorek wieczorem.
Zawaha�a si�, niepewna, kt�rego z dw�ch silnych instynkt�w us�ucha�. Czy p�j�� za g�osem rozs�dku nakazuj�cym rezerw� wobec cudzoziemca, czy te� pozwoli� sobie na rozkoszn� pogaw�dk� o chorobach i �mierci, co stanowi ulubion� rozrywk� os�b z jej klasy spo�ecznej.
��Zdumiewasz mnie, panienko � rzek� mijaj�c si� nieco z prawd� Herkules Poirot. � By�em z ni� na dzisiaj um�wiony. Mo�e jednak m�g�bym si� przynajmniej zobaczy� z drug� pani�, kt�ra tutaj mieszka?
Dziewczyna wygl�da�a na niezdecydowan�.
��Pani? C�, mo�e si� zgodzi, ale nie wiem, czy w og�le chce z kimkolwiek rozmawia�
��Ze mn� zechce � przerwa� jej Poirot i wr�czy� wizyt�wk�.
W�adczo�� jego tonu odnios�a zamierzony efekt. R�anolica pokoj�wka cofn�a si� i wprowadzi�a Poirota do salonu po prawej stronie holu, po czym z wizyt�wk� w r�ku uda�a si� po sw� pani�.
Herkules Poirot rozejrza� si� dooko�a. Pok�j, w kt�rym si� znajdowa�, by� po prostu konwencjonalnym salonem. Tapeta w kolorze owsianki, pod sufitem szlaczek, jakie� nieokre�lone kretony, r�owe poduszki i kotary oraz wiele porcelanowych bibelot�w.
Nagle Poirot poczu� na sobie czyj� wzrok. Odwr�ci� si� i zobaczy� stoj�c� w drzwiach na taras dziewczyn�. Niewysoka i blada, mia�a kruczoczarne w�osy oraz podejrzliwe spojrzenie.
Wesz�a do �rodka, a kiedy Poirot lekko si� sk�oni�, odezwa�a si� oschle:
��Po co pan tu przyszed�?
Poirot nie odpowiedzia�, tylko uni�s� nieznacznie brwi.
��Nie jest pan prawnikiem � nie? � Jej angielski by� do�� poprawny, jednak ani przez chwil� nie mo�na by�o mie� w�tpliwo�ci, i� dziewczyna nie jest Angielk�.
��A dlaczego mia�bym nim by�?
Dziewczyna przygl�da�a mu si� z ponur� min�.
��Pomy�la�am, �e mo�e pan nim jest. Pomy�la�am, �e przyszed� pan powiedzie�, �e pani nie wiedzia�a, co robi. S�ysza�am ju� o takich rzeczach. Ale to nieprawda. Pani chcia�a, bym dosta�a te pieni�dze, i dostan� je. Je�li trzeba, wynajm� sobie prawnika. Pieni�dze s� moje. Zapisa�a mi je i koniec. � Wygl�da�a teraz okropnie z wysuni�tym do przodu podbr�dkiem i b�yszcz�cymi z�o�ci� oczami.
Drzwi si� otworzy�y i do pokoju wesz�a wysoka kobieta.
��Katrino � powiedzia�a.
Dziewczyna dos�ownie skurczy�a si�, zarumieni�a, mrukn�a co� i wysz�a.
Poirot zwr�ci� si� w stron� kobiety, kt�ra tak skutecznie zapanowa�a nad sytuacj�, wymawiaj�c jedno tylko s�owo. W jej g�osie s�ycha� by�o w�adczo��, pogard� oraz domieszk� ironii. Poirot zrozumia�, i� ma do czynienia z w�a�cicielk� domu, Mary Delafontaine.
��Pan Poirot? Wys�a�am do pana list. Czy�by go pan nie otrzyma�?
��Niestety, by�em poza Londynem.
��Ach, rozumiem. To wszystko wyja�nia. Powinnam si� chyba przedstawi�. Nazywam si� Delafontaine. A to m�j m��. Panna Barrowby by�a moj� ciotk�.
Pan Delafontaine wszed� tak cicho, �e Poirot go nie zauwa�y�. By� to wysoki m�czyzna o siwych w�osach i nieokre�lonym sposobie bycia. Skuba� nerwowo brod� i ci�gle spogl�da� na �on�. Wyra�nie oczekiwa�, aby to ona prowadzi�a rozmow�.
��Prosz� mi wybaczy�, �e zak��cam pa�stwu spok�j w tak trudnych chwilach � t�umaczy� si� Poirot.
��Ale� to nie pa�ska wina � odpar�a pani Delafontaine. � Ciotka umar�a we wtorek wieczorem. Zupe�nie nagle.
��Ca�kiem nieoczekiwanie � doda� pan Delafontaine. � To dla nas straszny cios. � Jego oczy skierowane by�y w stron� drzwi, kt�rymi wysz�a dziewczyna.
��Przepraszam raz jeszcze � powiedzia� Poirot, post�puj�c krok w kierunku wyj�cia.
��Chwileczk� � powstrzyma� go pan Delafontaine. � M�wi� pan, �e by� na dzi� um�wiony z ciotk� Ameli�? Czy tak?
��Parfaitement.*
��Mo�e zechce nam pan co� o tym powiedzie�? �odezwa�a si� gospodyni. � Mo�e potrafimy w czym� pom�c?
��To by�a sprawa prywatna � odpar� Poirot. � Jestem detektywem.
Pan Delafontaine przewr�ci� porcelanow� figurk�, kt�r� si� bawi�. Jego �ona wygl�da�a na zak�opotan�.
��Detektywem? I by� pan um�wiony z cioteczk�? Ale� to niezwyk�e! Czy naprawd� nie mo�e nam pan zdradzi� nic wi�cej, panie Poirot? To� to zaiste niewiarygodne.
Poirot milcza� przez d�u�sz� chwil�, a kiedy si� wreszcie odezwa�, starannie dobiera� s�owa:
��Musz� si� przyzna�, madame, �e nie bardzo wiem, co powinienem w tej sytuacji uczyni�.
��Niech pan pos�ucha � odezwa� si� pan Delafontaine. � Czy ciotka wspomnia�a co� na temat Rosjan?
��Rosjan?
��Tak. Wie pan � bolszewik�w, czerwonych�
��Nie wyg�upiaj si�, Henry � ostro przerwa�a mu �ona.
��Przepraszam� Przepraszam� Po prostu si� zastanawia�em � t�umaczy� si� pan Delafontaine, wyra�nie skruszony.
Mary Delafontaine spojrza�a na Poirota. Mia�a oczy bardzo niebieskie, jak niezapominajki.
��Je�li mo�e nam pan cokolwiek zdradzi�, bardzo prosz�, aby pan to zrobi� � powiedzia�a. � Zapewniam, �e prosz� o to nie bez powodu.
Pan Delafontaine wygl�da� na sp�oszonego.
��Ale�, kochanie, b�d� ostro�na. Przecie� mo�emy si� myli�.
Jego �ona zn�w uciszy�a go spojrzeniem.
��A wi�c, panie Poirot?
Poirot z wolna pokr�ci� g�ow�. Zrobi� to z wyra�nym �alem, lecz jednak zrobi�.
��Przykro mi, madame, ale obawiam si�, �e w tej chwili nic nie mog� powiedzie�.
Sk�oni� si�, chwyci� sw�j kapelusz i ruszy� w stron� drzwi. Mary Delafontaine wysz�a za nim do holu. Poirot ju� w progu zwr�ci� si� do niej:
��Przypuszczani, �e bardzo pani lubi sw�j ogr�d? � zapyta�.
��Ja? Tak, po�wi�cam mu sporo czasu.
��Je vous fait mes compliments.*
Sk�oni� si� raz jeszcze i skierowa� w stron� bramy. Kiedy przeszed�szy przez ni�, skr�ci� w prawo, spojrza� za siebie i zauwa�y� dwie rzeczy: blad� twarz, m�czyzn� o typowo wojskowej, wyprostowanej posturze, chodz�cego tam i z powrotem po drugiej stronie ulicy.
Herkules Poirot pokiwa� g�ow� i mrukn�� pod nosem:
��Definitivement.* W tej dziurze siedzi mysz! I c� teraz zrobi kot?
Podj�ta decyzja wymaga�a udania si� na najbli�sz� poczt�, sk�d Poirot zatelefonowa� w kilka miejsc. Rezultaty rozm�w zdawa�y si� satysfakcjonuj�ce. Z poczty Poirot skierowa� swe kroki na posterunek policji w Charman�s Green, gdzie zapyta� o inspektora Simsa.
Inspektor Sims by� wysokim, t�gim, jowialnym m�czyzn�.
��Pan Poirot? � spyta�. � Tak my�la�em. W�a�nie przed chwil� telefonowa� w pa�skiej sprawie komisarz okr�gowy. M�wi�, �e mo�e pan wpadnie. Prosz� do mojego biura.
Inspektor zamkn�� drzwi, po czym wskaza� Poirotowi krzes�o, sam usiad� na drugim i spojrza� pytaj�co.
��Dzia�a pan bardzo szybko, panie Poirot � rzek�. � Przyszed� pan do nas w sprawie Rosebank, zanim jeszcze upewnili�my si�, �e nale�y si� ni� zaj��. Jak pan to wyniucha�?
Poirot wyj�� list, kt�ry otrzyma� od panny Barrowby, i wr�czy� go inspektorowi. Ten przeczyta� go z pewnym zainteresowaniem.
��Ciekawe � powiedzia�. � Niestety, mo�na go dowolnie interpretowa�. Szkoda, �e starsza pani nie wyrazi�a si� troch� ja�niej. Mog�oby nam to teraz pom�c,
��Albo nie by�oby w og�le takiej potrzeby.
��Jak to?
��Panna Barrowby �y�aby do dzi�.
��A� tak daleko posuwa si� pan w swych przypuszczeniach? C� mo�e si� pan nie myli.
��B�agam, inspektorze, niech mi pan przedstawi fakty. W�a�ciwie ich nie znam.
��Prosz� bardzo, to �aden k�opot. Starsza pani poczu�a si� �le we wtorek po obiedzie. Wygl�da�o to bardzo gro�nie. Konwulsje, skurcze i tym podobne� Pos�ano po lekarza, ale zanim przyby�, panna Barrowby umar�a. Wydawa�o si�, �e to jaki� atak, jednak lekarzowi co� si� nie podoba�o. D�ugo si� waha�, wreszcie grzecznie, acz stanowczo odm�wi� wypisania aktu zgonu. I je�li chodzi o rodzin�, to nie wiedz� nic wi�cej. Czekaj� na wyniki sekcji. My jednak jeste�my ju� o krok dalej. Lekarz od razu mia� nosa, zreszt� wykonywa� sekcj� razem z naszym koronerem. �adnych w�tpliwo�ci. Starsza pani po�kn�a wielk� dawk� strychniny.
��Aha!
��No w�a�nie. Paskudna sprawa. Teraz pytanie, kto jej to poda�? W ka�dym razie sta�o si� to bardzo kr�tko przed �mierci�. Pierwsza my�l, �e trucizn� wsypano przy kolacji, ale szczerze m�wi�c, to lipa.
Na kolacj� by�a zupa z karczoch�w podana na st� w wazie, pier�g z ryb� oraz tarta z jab�kami.
Panna Barrowby, pan Delafontaine oraz pani Delafontaine. Do tego jeszcze opiekunka panny Barrowby, m�oda dziewczyna, p�Rosjanka. Nie siada�a do sto�u z rodzin�, jad�a to, co zosta�o. Jeszcze s�u��ca, ale akurat mia�a wychodne. Zostawi�a zup� na p�ycie, a pier�g w piekarniku. Tarta by�a na zimno. Ca�a tr�jka jad�a to samo, a poza tym nie s�dz�, by strychnin� podano bezpo�rednio. Jest gorzka jak pio�un. Lekarz m�wi, �e si� j� wyczuje nawet w roztworze jeden do tysi�ca.
��A kawa?
��To ju� pr�dzej, tyle �e starsza pani nigdy nie pi�a kawy.
��Tak, rozumiem, to chyba nie do przeskoczenia. A co pi�a do obiadu?
��Wod�.
��Coraz gorzej.
��Ci�ki orzech do zgryzienia, co?
��Czy starsza pani mia�a jakie� pieni�dze?
��O ile si� orientuj�, by�a bardzo zamo�na. Ale nie wiem jeszcze nic konkretnego. Ci Delafontaine �owie cienko prz�dli i ciotka pomaga�a im utrzyma� dom.
Poirot u�miechn�� si� nieznacznie.
��To znaczy, �e podejrzewa pan Delafontaine��w. Kt�re z nich?
��Nie mog� powiedzie�, �e kt�re� podejrzewam szczeg�lnie, s� jedynymi krewnymi, wi�c dzi�ki jej �mierci dziedzicz� poka�n� sumk�. A wszyscy wiemy, jaka jest ludzka natura.
��Czasem do�� nieludzka� tak, to prawda. Czy starsza pani jad�a co� jeszcze? Albo pi�a?
��C�, w�a�ciwie�
��Ach, voila! Czu�em, �e co� pan jeszcze ma! �e trzyma jeszcze, jak to m�wicie, jakiego� asa w r�kawie. Zupa, pier�g, tarta z jab�kami � betise!* A wi�c przejd�my do sedna sprawy.
��Na razie nie mam pewno�ci. Ale starsza pani przyjmowa�a jakie� proszki. Wie pan, nie tabletki, tylko takie co� z papieru ry�owego wype�nione lekarstwem. Co� zupe�nie nieszkodliwego. Na trawienie.
��Zachwycaj�ce. Nic prostszego jak wysypa� zawarto�� i zast�pi� j� strychnin�. Popija si� wod� i �yka, nie czuj�c smaku.
��Zgadza si�. Problem jednak w tym, �e lekarstwo poda�a pannie Barrowby dziewczyna.
��Ta Rosjanka?
��Tak. Katrina Reiger. By�a kim� w rodzaju opiekunki starszej pani. Piel�gniark�, a zarazem osob� do towarzystwa. No i dziewczyn� na posy�ki. Przynie�, wynie�, pozamiataj, wymasuj plecy, podaj lekarstwa, przejd� si� do apteki, i tak dalej. Wie pan, jak to jest ze starszymi kobietami � niby staraj� si� by� mi�e, ale tak naprawd� potrzebuj� czarnego niewolnika.
Poirot u�miechn�� si�.
��I widzi pan, jak jest � kontynuowa� inspektor Sims. � Nie bardzo to wszystko trzyma si� kupy. Po co dziewczyna mia�aby zabija� sw� pracodawczyni�? Przecie� straci posad�. A teraz nie�atwo o prac�. W dodatku nie ma �adnej praktyki�
��Ale je�li pude�ko z kapsu�kami le�a�o gdzie� na wierzchu, to trucizn� m�g� pod�o�y� praktycznie ka�dy z domownik�w.
��Oczywi�cie mamy to na uwadze. Nie b�d� ukrywa�, �e staramy si� wyw�szy� to i owo, po cichu, rozumie pan. Kiedy zrealizowano ostatni� recept�. Kto to zrobi�. Gdzie zwykle trzymano lek� Cierpliwo�� i du�o koronkowej roboty � to powinno przynie�� efekty. Jest jeszcze adwokat panny Barrowby. Um�wi�em si� z nim na jutro. No i szef banku. Mamy naprawd� wiele do zrobienia.
Poirot podni�s� si� z miejsca.
��Ma�a pro�ba, inspektorze. Zawiadomi pan mnie, jak si� sprawy potocz�? B�d� naprawd� bardzo wdzi�czny. Oto m�j numer telefonu.
��Ale� oczywi�cie, panie Poirot. W ko�cu co dwie g�owy, to nie jedna. Poza tym ma pan pe�ne prawo. To przecie� pan dosta� ten list, no i w og�le.
��Jest pan doprawdy zbyt uprzejmy � odpar� Poirot, po czym po�egna� si� i wyszed�.
Ju� nast�pnego popo�udnia poproszono go do telefonu.
��Czy to pan Poirot? Tu inspektor Sims. Ta sprawa, wie pan jaka, zaczyna powoli wychodzi� na prost�.
��Naprawd�? Prosz� nie trzyma� mnie w niepewno�ci.
��Dobrze. A wi�c pierwsza rzecz � chyba do�� wa�na. Panna B. zostawi�a swej siostrzenicy niewielki legat, za� ca�� reszt� pannie K. Jako dow�d wdzi�czno�ci za wzorow� opiek� oraz oddanie � tak si� wyrazi�a. To przecie� ca�kowicie zmienia posta� rzeczy.
W umy�le Poirota natychmiast pojawi� si� obraz. Blada zaci�ta twarz i zdecydowany g�os, m�wi�cy: Pieni�dze s� moje. Zapisa�a mi je i koniec.
A wi�c spadek nie by� dla Katriny niespodziank� � wiedzia�a o nim ju� wcze�niej.
��Druga rzecz � m�wi� dalej inspektor Sims. � Kapsu�ki podawa�a tylko i wy��cznie panna K.
��Jest pan tego ca�kowicie pewien?
��Tak. Sama dziewczyna to potwierdzi�a. I co pan o tym my�li?
��Nadzwyczaj interesuj�ce.
��Potrzebujemy jeszcze tylko jednej rzeczy � informacji, w jaki spos�b dziewczyna wesz�a w posiadanie strychniny. To nie powinno by� zbyt trudne.
��Ale na razie nie uda�o si� panu jej zdoby�?
��Nie. Zbyt kr�tko si� tym zajmuj�. �ledztwo wdro�ono dopiero dzi� rano.
��I co postanowiono?
��Odroczono je o tydzie�.
��A co z m�od� dam� � pann� K.?
��Zostanie zatrzymana jako podejrzana o morderstwo. Nie chc� ryzykowa�. A nu� we wsi ma jakich� przyjaci�, kt�rzy pomog� jej si� ulotni�?
��Nie ma � powiedzia� Poirot. � My�l�, �e nie ma �adnych przyjaci�.
��Naprawd�? Dlaczego pan tak uwa�a?
��Tak mi si� po prostu wydaje. Czy s� jeszcze jakie� �rzeczy�, jak pan je nazywa?
��Nie, nic szczeg�lnie wa�nego. Panna B. kombinowa�a co� ostatnio ze swymi udzia�ami � musia�a umoczy� do�� poka�n� sumk�. To dosy� dziwne, ale prawd� m�wi�c, nie wydaje mi si�, aby mia�o zwi�zek z zasadnicz� spraw�.
��Mo�liwe, �e ma pan racj�. C�, jestem bardzo wdzi�czny, �e zechcia� pan zatelefonowa�. To naprawd� bardzo mi�e z pa�skiej strony.
��Ale� nie ma o czym m�wi�. Staram si� zawsze dotrzymywa� danego s�owa. Poza tym, widzia�em, �e zainteresowa�a pana ta sprawa. Kto wie, mo�e przed zako�czeniem �ledztwa poprosz� jeszcze o pa�sk� pomoc?
��B�dzie mi bardzo mi�o. Mo�e na przyk�ad pomog�oby panu, gdybym tak odnalaz� przyjaciela tej dziewczyny?
��Przecie� m�wi� pan, �e ona nie ma przyjaci�? � odpar� inspektor Sims, wyra�nie zdziwiony.
��Pomyli�em si�. Ma jednego � odpowiedzia� Herkules Poirot i zanim inspektor zdo�a� zada� kolejne pytanie, odwiesi� s�uchawk�.
Z powa�n� min� wszed� do pokoju, w kt�rym panna Lemon przepisywa�a co� na maszynie. Na widok swego pracodawcy oderwa�a d�onie od klawiszy i spojrza�a pytaj�co.
��Chcia�bym, aby wyobrazi�a sobie pani pewn� sytuacj� � odezwa� si� Poirot.
Panna Lemon, zrezygnowana, opu�ci�a r�ce na kolana. Lubi�a pisa� na maszynie, p�aci� rachunki, segregowa� dokumenty, zawiera� umowy. Wyobra�anie sobie jakich� hipotetycznych sytuacji �miertelnie j� nudzi�o, jednak traktowa�a to po prostu jako nieprzyjemn� cz�� obowi�zk�w.
��Jest pani m�od� Rosjank� � zacz�� Poirot.
��Tak � zgodzi�a si� panna Lemon.
��Jest pani w tym kraju zupe�nie sama. Nie ma pani �adnych przyjaci�, ale jednocze�nie ma pani powody, by nie chcie� wraca� do Rosji. Pracuje pani jako opiekunka pewnej staruszki. Jest pani potulna i na nic si� nie skar�y.
��Tak � powt�rzy�a panna Lemon pos�usznie, cho� nie potrafi�a sobie wyobrazi�, �e zachowuje si� potulnie wobec jakiejkolwiek staruszki pod s�o�cem.
��Ta starsza kobieta ma do pani s�abo��. Postanawia zostawi� pani w spadku sw�j maj�tek. M�wi pani o tym� � Poirot przerwa� na moment.
��Tak � powiedzia�a raz jeszcze panna Lemon.
��I nagle starsza pani co� odkrywa� Mo�e ma to zwi�zek z pieni�dzmi. Na przyk�ad, �e nie by�a pani wobec niej uczciwa. Mog�o to by� tak�e co� powa�niejszego� lekarstwo, kt�re smakowa�o inaczej, co� nie tak z jedzeniem� W ka�dym razie zaczyna o co� pani� podejrzewa� i pisze list do bardzo s�awnego detektywa� enfin*, do najs�awniejszego detektywa� czyli do mnie! Mam odwiedzi� j� w najbli�szych dniach. A wtedy b�dzie, jak wy to m�wicie, po herbacie. Umiej�tno�� szybkiego dzia�ania to wielka rzecz! Tak wi�c staruszka umiera przed przyjazdem s�awnego detektywa. A pani dostaje pieni�dze� Niech mi pani powie, czy to brzmi logicznie?
��Ca�kiem logicznie � odpar�a panna Lemon. � To znaczy, je�li chodzi o t� Rosjank�. Osobi�cie nigdy nie przyj�abym posady opiekunki starszej osoby. Lubi� dok�adnie zna� zakres swych obowi�zk�w. No i oczywi�cie nigdy nie przysz�oby mi do g�owy zamordowanie kogo�.
Poirot westchn��.
��Jak�e brakuje mi mego przyjaciela Hastingsa. On mia� tak� wyobra�ni�! Takie romantyczne usposobienie! To prawda, �e jego domys�y zawsze okazywa�y si� b��dne, ale ju� samo to by�o wskaz�wk�.
Panna Lemon milcza�a. Wielokrotnie wys�uchiwa�a opowie�ci o kapitanie Hastingsie i wcale nie mia�a na to ochoty. Spojrza�a t�sknie na kartk� wkr�con� w maszyn�.
��A wi�c pani wydaje si� to logiczne.
��A panu nie?
��Zaczynam si� obawia�, �e mnie tak�e. Zadzwoni� telefon i panna Lemon wsta�a, by go odebra�. Po chwili wr�ci�a.
��To znowu inspektor Sims. Poirot pobieg� do aparatu.
��Halo! S�ucham pana! Czy zdarzy�o si� co� nowego?
��Znale�li�my opakowanie ze strychnin�. W pokoju dziewczyny � wci�ni�te pod materac. Wi�c chyba klamka zapad�a.
��Tak � odpar� Poirot. � My�l�, �e zapad�a. � Jego g�os brzmia� teraz zupe�nie inaczej. D�wi�cza�a w nim pewno�� siebie.
Od�o�ywszy s�uchawk�, Poirot usiad� przy biurku i zacz�� odruchowo przek�ada� r�ne przedmioty. Przez ca�y czas mrucza� do siebie:
��Co� tam by�o nie tak. Czu�em to� Nie, nie czu�em. To musia�o by� co�, co zobaczy�em. En avant*, szare kom�rki! Pomy�lmy. Czy wszystko by�o w logicznym porz�dku? Dziewczyna� jej obawy o pieni�dze; madame Delafontaine; jej m��� wspomnia� co� o Rosjanach� imbecyl, ale� z niego imbecyl! Pok�j, ogr�d� ha! W�a�nie ogr�d!
Siedzia� teraz sztywno i niemal bez ruchu. Nagle w jego zielonych oczach co� b�ysn�o. Zerwa� si� z miejsca i wszed� do s�siedniego pokoju.
��Panno Lemon. Czy b�dzie pani tak mi�a i zechce oderwa� si� na pewien czas od swych zaj��, by przeprowadzi� dla mnie ma�e dochodzenie?
��Dochodzenie, panie Poirot? Obawiam si�, �e to nie jest moja najsilniejsza strona�
Poirot przerwa� jej:
��M�wi�a pani kiedy�, �e wie wszystko o tutejszych kupcach.
��Tak, to prawda � odpar�a panna Lemon.
��A wi�c sprawa jest prosta. Pojedzie pani do Charman�s Green i odszuka handlarza ryb.
��Handlarza ryb? � spyta�a panna Lemon, zaskoczona.
��W�a�nie tak. Handlarza, kt�ry zaopatrywa� Rosebank w ryby. Kiedy ju� go pani odnajdzie, prosz� zada� mu pewne pytanie.
Wr�czy� jej kartk�. Panna Lemon wzi�a j�, przeczyta�a bez �adnego zainteresowania i skin�a g�ow�. Nast�pnie za�o�y�a pokryw� na maszyn�.
��Do Charman�s Green pojedziemy razem. Pani uda si� na poszukiwania handlarza, a ja na posterunek policji. Z Baker Street to nie wi�cej ni� p� godziny.
Kiedy Poirot pojawi� si� na posterunku, inspektor Sims nie potrafi� ukry� swego zdziwienia.
��Szybko si� pan zjawi�, panie Poirot. Rozmawiali�my przez telefon nieca�� godzin� temu.
��Mam do pana wielk� pro�b�, inspektorze. Chcia�bym porozmawia� z t� dziewczyn�, Katrin�� nie pami�tam nazwiska.
��Katrin� Reiger? Ale� prosz� bardzo. Nie widz� �adnych przeszk�d.
Twarz Katriny by�a jeszcze bardziej ziemista i zaci�ta, ni� wtedy gdy Poirot widzia� j� po raz pierwszy.
��Mademoiselle � zacz�� Poirot. � Chc�, aby pani uwierzy�a, �e nie jestem jej wrogiem. Chcia�bym, aby powiedzia�a mi pani prawd�.
��Powiedzia�am prawd�. Wszystkim m�wi�am prawd�! Je�li pani zosta�a otruta, to nie przeze mnie! To wszystko pomy�ka. Nie chcecie dopu�ci�, bym dosta�a te pieni�dze.
Jej g�os brzmia� chrapliwie. Poirot pomy�la�, �e nieszcz�sna dziewczyna wygl�da jak mysz zap�dzona w k�t.
��Niech mi pani powie, jak by�o z tymi kapsu�kami. Czy nikt inny nie mia� do nich dost�pu?
��Przecie� ju� m�wi�am, �e nie. W�a�nie tamtego popo�udnia zrobiono je w aptece. Przynios�am je do domu w torebce� na chwil� przed obiadem. Otworzy�am pude�ko i da�am pani Barrowby jedn� kapsu�k� wraz ze szklank� wody.
��I nikt poza pani� ich nie rusza�?
��Nikt!
Mysz zap�dzona w k�t� ale odwa�na!
��A pani Barrowby jad�a tylko to, co wszyscy inni? Zup�, pier�g z ryb� i tarte. Czy tak?
��Tak. � Rozpaczliwe �tak�� ciemne, pal�ce oczy, kt�re widzia�y wok� siebie tylko ciemno��.
Poirot poklepa� j� po ramieniu.
��Prosz� nie traci� nadziei, mademoiselle. Jeszcze nie wszystko stracone. Ani wolno��, ani pieni�dze, ani �ycie bez k�opot�w�
Spojrza�a na niego podejrzliwie. Kiedy wyszed�, Sims odezwa� si�:
��Niezupe�nie dotar�o do mnie to, co m�wi� pan przez telefon. Co� o tym, �e dziewczyna ma jakiego� przyjaciela.
��Ma jednego. Mnie! � odpar� Herkules Poirot i zanim inspektor zd��y� pozbiera� my�li, wyszed�.
Kiedy spotkali si� w herbaciarni �Pod Zielonym Kotem�, panna Lemon nie trzyma�a swego pracodawcy w niepewno�ci, tylko od razu przesz�a do rzeczy:
��Facet nazywa si� Rudge, ma sklep na High Street i mia� pan ca�kowit� racj�. Dok�adnie p�tora tuzina. Zanotowa�am wszystko, co powiedzia�. � Wr�czy�a mu kartk�.
Herkules Poirot wyda� z siebie g��boki pomruk zadowolonego kota.
Sam uda� si� do Rosebank. Kiedy znalaz� si� w ogrodzie, maj�c za plecami zachodz�ce s�o�ce, Mary Delafontaine wysz�a mu na spotkanie.
��Pan Poirot? � W jej g�osie s�ycha� by�o zdziwienie. � To znowu pan?
��Tak, wr�ci�em.
Zamilk� na moment, by po chwili powiedzie�:
��Kiedy by�em tu po raz pierwszy, przypomnia�em sobie s�owa dzieci�cej piosenki:
Mary, Mary, nie do wiary,
Sk�d ten ogr�d masz, ach, sk�d?
Drobne muszelki, srebrne kropelki
I �licznych panienek rz�d.
��Chocia� to nie by�y drobne muszelki, tylko skorupy ostryg. � Jego r�ka wskaza�a na kwietnik.
Us�ysza�, jak Mary Delafontaine wstrzyma�a oddech. Patrzy�a na niego pytaj�co. Skin�� g�ow�.
��Mais oui*, ja� wiem! S�u��ca zostawi�a gotowy obiad� na pewno przysi�gnie, zreszt� Katrina tak�e, �e nie jedli�cie nic innego. Tylko pa�stwo sami wiedz�, �e kupi�a pani p�tora tuzina ostryg� ma�y pocz�stunek pour la bonne tante*. A tak �atwo mo�na naszpikowa� ostryg� strychnin�. Po�yka si� j� � comme �a!* Ale zosta�y skorupki. Nie mog�a ich pani wyrzuci� do kosza na �mieci, gdy� s�u��ca musia�aby je zauwa�y�. Wi�c wpad�a pani na pomys� zrobienia z nich obramowania kwietnika. Tylko �e by�o ich troch� za ma�o. Fatalny efekt! Psuje symetri� pi�knego, poza tym drobiazgiem, ogrodu. Te muszle zupe�nie tu nie pasuj�, zwr�ci�em na to uwag� ju� przy pierwszej wizycie.
��Przypuszczam, �e w rozwi�zaniu zagadki pom�g� panu list � powiedzia�a Mary Delafontaine. �Wiedzia�am, �e go wysy�a, ale nie mia�am poj�cia, co napisa�a.
��W ka�dym razie tyle, �e jest to sprawa rodzinna � odpar� Poirot wymijaj�co. � Gdyby chodzi�o o Katrin�, nie by�oby potrzeby tuszowania ca�ej sprawy. Rozumiem, �e pani albo m�� wykorzystywali�cie papiery warto�ciowe pani Barrowby dla w�asnych zysk�w i kt�rego� dnia ona si� tego domy�li�a�
Mary Delafontaine skin�a g�ow�.
��Robili�my to przez wiele lat � skubali�my troch� tu, troch� tam� Nigdy nie przypuszcza�am, �e b�dzie na tyle bystra, aby si� zorientowa�. A p�niej dowiedzia�am si�, �e chce zatrudni� detektywa� no i postanowi�a wszystko zapisa� tej n�dznej kreaturze, Katrinie.
��I dlatego pod�o�yli�cie strychnin� w jej pokoju. W ten spos�b uwalniali�cie si� od podejrze�, jednocze�nie posy�aj�c niewinne dziecko na d�ugie lata do wi�zienia. Czy pani nie ma lito�ci, madame?
Mary Delafontaine wzruszy�a ramionami. Jej oczy w kolorze niezapominajek patrzy�y prosto w oczy Poirota. Przypomnia� sobie nienaganno�� jej zachowania w dniu, gdy przyszed� tu po raz pierwszy, oraz ryzykowne wypowiedzi jej m�a. Tak, to nieprzeci�tna kobieta. Tyle �e nieludzka.
��Lito�ci? � powt�rzy�a. � Dla tej n�dznej, wci�� co� knuj�cej, ma�ej �mii? � Nawet nie stara�a si� ukry� pogardy.
��My�l�, madame � odezwa� si� Herkules Poirot � �e w ca�ym pani �yciu istnia�y tylko dwie rzeczy, na kt�rych pani zale�a�o. Jedn� z nich jest pani m��.
Jej usta zacz�y dr�e�.
��A drug� � ogr�d.
Rozejrza� si� doko�a. Spojrzeniem zdawa� si� przeprasza� kwiaty za to, co zrobi� i co mia� zamiar zrobi�.
EKSPRES DO PLYMOUTH
Alec Simpson, oficer Kr�lewskiej Marynarki Wojennej, wsiad� na peronie dworca w Newton Abbot do wagonu pierwszej klasy ekspresu do Plymouth. Za nim wszed� baga�owy, d�wigaj�c ci�k� walizk�. W przedziale chcia� natychmiast po�o�y� j� na p�ce, jednak m�ody porucznik powstrzyma� go:
��Nie. Niech na razie zostanie na siedzeniu. Sam j� tam p�niej wsadz�. Prosz�, to dla pana.
��Dzi�kuj� panu. � Baga�owy, odebrawszy spory napiwek, wysiad�.
Trzasn�y drzwi, a po chwili dono�ny g�os poinformowa� pasa�er�w:
��Tylko do Plymouth. Przesiadka do Torquay. Nast�pny przystanek w Plymouth.
Rozleg� si� gwizdek i poci�g ruszy�.
Porucznik Simpson mia� ca�y przedzia� dla siebie. Grudniowe powietrze by�o przenikliwie zimne, zamkn�� wi�c okno. Jednak ju� po chwili poci�gn�� nosem i skrzywi� si�. A c� to za smr�d?! Przypomina� mu pobyt w szpitalu, kiedy to mia� operowan� nog�. Tak, chloroform� to w�a�nie to!
Ponownie opu�ci� okno i zmieni� miejsce tak, �e siedzia� teraz ty�em do kierunku jazdy. Wyj�� z kieszeni fajk� i zapali�. Przez chwil� wygl�da� przez okno.
W ko�cu wsta�, wyci�gn�� z walizki par� gazet i czasopism, po czym pr�bowa� wcisn�� j� pod siedzenie. Bez rezultatu. Uniemo�liwia�a to jaka� ukryta przeszkoda. Z rosn�c� niecierpliwo�ci� spr�bowa� jeszcze raz, tym razem pchaj�c walizk� z ca�ej si�y. Jednak znowu utkn�a w po�owie.
��Dlaczego, do diab�a, nie chce wej��? � mrukn��, po czym pochyli� si� i zajrza� pod siedzenie�
Chwil� p�niej cisz� nocn� przerwa� dono�ny krzyk. D�ugi poci�g zatrzyma� si� z wysi�kiem, pos�uszny dzia�aniu hamulca bezpiecze�stwa.
��Mon ami � odezwa� si� Poirot. � Widz�, �e bardzo zainteresowa�a ci� tajemnica ekspresu do Plymouth. Prosz�, przeczytaj to.
Chwyci�em kartk�, kt�r� wyci�gn�� nad sto�em w moj� stron�. By� to list. Bardzo kr�tki i zwi�z�y:
Szanowny Panie!
B�d� niezmiernie wdzi�czny, je�li Pan zechce odwiedzi� mnie najszybciej, jak to tylko mo�liwe.
Z powa�aniem,
Ebenezer Halliday
Nie widz�c �adnego zwi�zku pomi�dzy tym listem a spraw� ekspresu, spojrza�em pytaj�co na Po�irota.
W odpowiedzi wzi�� gazet� i przeczyta� na g�os:
��Ostatniej nocy dokonano sensacyjnego odkrycia. Jad�cy do Plymouth m�ody oficer Kr�lewskiej Marynarki Wojennej znalaz� pod siedzeniem w swoim przedziale zw�oki zasztyletowanej kobiety. Oficer natychmiast zatrzyma� poci�g, ci�gn�c za hamulec bezpiecze�stwa. Ofiara, elegancko ubrana kobieta w wieku oko�o trzydziestu lat, nie zosta�a dotychczas zidentyfikowana.
A p�niej mamy co� takiego:
Kobiet�, kt�rej zw�oki znaleziono w jad�cym do Plymouth ekspresie, zidentyfikowano jako pani� Rupertow� Carrington.
Czy teraz ju� rozumiesz, m�j drogi? Bo je�li nie, to mog� jeszcze doda�, �e pani Carrington, zanim wysz�a za m��, nazywa�a si� Flossie Halliday. By�a c�rk� starego Hallidaya, ameryka�skiego kr�la stali.
��I on wys�a� do ciebie list? To wspania�e!
��Pomog�em mii dawno temu. Taka prosta sprawa z obligacjami na okaziciela. Kiedy�, gdy by�em w Pary�u z okazji wizyty kr�lewskiej, pokazano mi pann� Flossie. La jolie petite pensionnaire!* Mia�a tak�e joli dot!* By�y z tego powodu problemy. O ma�o co zrobi�aby fa�szywy krok.
��Jaki?
��Pewien hrabia� De la Rochefour. Un bien mauvais sujet!* Niez�e zi�ko, jak si� u was m�wi, czyli po prostu zwyk�y poszukiwacz przyg�d, zdo�a� omota� m�od�, romantyczn� dziewczyn�. Na szcz�cie, jej ojciec wystarczaj�co szybko zw�szy�, co si� �wi�ci, i zabra� jaz powrotem do Ameryki. Par� lat p�niej dowiedzia�em si� o jej �lubie. Jednak nie wiem nic o jej m�u.
��Hmm � powiedzia�em. � Wielmo�ny pan Rupert Carrington z ca�� pewno�ci� nie jest �wi�tym. Przepu�ci� w�asne pieni�dze na wy�cigach, wi�c �miem s�dzi�, �e dolary starego Hallidaya przysz�y w sam� por�. Naprawd�, trudno by�oby znale�� drugiego takiego przystojnego, dobrze u�o�onego i pozbawionego jakichkolwiek skrupu��w drania.
��Ach, biedna m�oda pani! Elle n�est pas bien tombee!*
��Przypuszczalnie od razu postawi� spraw� jasno. Poci�ga�y go jej pieni�dze, nie ona sama. Z tego, co wiem, nied�ugo po �lubie rozstali si�. Chodzi�y plotki, �e wkr�tce dojdzie do formalnej separacji.
��Stary Halliday nie jest g�upcem. Jestem przekonany, �e dobrze j� zabezpieczy�.
��Tak my�l�. W ka�dym razie wiem na pewno, �e Rupert Carrington jest w strasznych opa�ach.
��Aha! Zastanawiam si�
��Nad czym?
��Drogi przyjacielu, nie skacz mi do gard�a. Rozumiem twoje zainteresowanie, niemniej� Mo�e by� tak pojecha� ze mn� do pana Hallidaya. Post�j taks�wek jest zaraz za rogiem.
Po kilku minutach znale�li�my si� na Park Lane przed wspania�ym domem wynajmowanym przez ameryka�skiego magnata. Wprowadzono nas do biblioteki, gdzie niemal natychmiast zjawi� si� wysoki, t�gi m�czyzna o �widruj�cych oczach i wystaj�cym podbr�dku, nadaj�cym mu agresywny wygl�d.
��Pan Poirot? � zacz�� Halliday. � Chyba nie musz� t�umaczy�, w jakiej sprawie chcia�em si� z panem spotka�. Czyta pan gazety, a ja nie lubi� zasypia� gruszek w popiele. Przypadkowo dowiedzia�em si�, �e jest pan w Londynie, a pami�tam, jak dobrze poradzi� pan sobie z tamtymi obligacjami. Nigdy nie zapominam nazwisk. Spikn��em si� ze Scotland Yardem, ale potrzebny mi tak�e sw�j cz�owiek. Pieni�dze nie graj� �adnej roli. Wszystkie by�y przeznaczone dla mojej dziewczynki� a teraz ju� jej nie ma� Wydam ostatniego centa, aby z�apa� tego przekl�tego drania! Rozumiemy si�? Pan ma tylko dostarczy� towar.
Poirot sk�oni� si�.
��Przyjmuj� t� spraw�, monsieur, tym ch�tniej, �e mia�em okazj� kilkakrotnie spotka� pa�sk� c�rk� w Pary�u. Chcia�bym teraz, aby dok�adnie opowiedzia� mi pan o szczeg�ach jej podr�y do Plymouth, a tak�e o wszystkim innym, co pa�skim zdaniem mo�e mie� jakikolwiek zwi�zek ze spraw�.
��No c� � odpar� Halliday. � Przede wszystkim c�rka nie jecha�a do Plymouth. Mia�a si� przy��czy� do towarzystwa zgromadzonego w Avonmead Court, posiad�o�ci ksi�nej Swansea. Wyjecha�a z Londynu o dwunastej czterna�cie, poci�giem do Paddington. Do Bristolu, gdzie mia�a przesiadk�, dojecha�a o czternastej pi��dziesi�t. Oczywi�cie wi�kszo�� ekspres�w do Plymouth jedzie via Westbury i nie przeje�d�a nawet w pobli�u Bristolu. Ten o dwunastej czterna�cie jedzie bez zatrzymywania si� do Bristolu, a p�niej staje jeszcze w Weston, Taunton, Exeter oraz Newton Abbot. C�rka jecha�a sama, w przedziale zarezerwowanym a� do Bristolu, za� jej pokoj�wka w najbli�szym wagonie trzeciej klasy. � Poirot skin�� g�ow�, a pan Halliday m�wi� dalej: � W Avonmead zebra�o si� weso�e towarzystwo. W planie by�o kilka bal�w, w zwi�zku z czym c�rka wioz�a niemal ca�� bi�uteri�, o ��cznej warto�ci oko�o stu tysi�cy dolar�w.
��Un moment � przerwa� mu Poirot. � Kto opiekowa� si� bi�uteri�? C�rka czy pokoj�wka?
��C�rka. Zawsze wozi�a j� w niewielkiej niebieskiej walizeczce z marokinu.
��Prosz� m�wi� dalej.
��W Bristolu Jane Mason, pokoj�wka, wzi�a baga�e i przesz�a do wagonu c�rki. Tam, ku swemu najwi�kszemu zdziwieniu us�ysza�a, �e Flossie zmieni�a plany i zamiast wysi��� w Bristolu, postanowi�a jecha� dalej. Kaza�a Mason wzi�� baga�e i odda� je do przechowalni. Pozwoli�a jej p�j�� do bufetu na herbat�, ale potem mia�a czeka� na dworcu na Flossie, kt�ra powinna wr�ci� do Bristolu popo�udniowym poci�giem. S�u��ca, cho� bardzo zdziwiona, zrobi�a to, co jej kazano. Odda�a baga�e do przechowalni, napi�a si� herbaty i czeka�a. Lecz przyjecha�o kilka poci�g�w z Plymouth, a Flossie wci�� nie by�o. Wreszcie po przyje�dzie ostatniego panna Mason postanowi�a pozostawi� baga�e w przechowalni i sp�dzi� noc w pobliskim hotelu. Dzi� rano przeczyta�a w gazecie o tragedii i wr�ci�a do miasta pierwszym poci�giem.
��Czy wie pan o czym�, co mog�o wp�yn�� na nag�� zmian� plan�w pa�skiej c�rki?
��No wi�c w�a�nie� Wed�ug Jane Mason, w Bristolu Flossie nie by�a ju� sama w przedziale. By� z ni� jaki� m�czyzna, kt�ry sta� ty�em do drzwi i wygl�da� przez okno z drugiej strony. Mason nie widzia�a jego twarzy.
��To by� oczywi�cie wagon z korytarzem?
��Tak.
��Z kt�rej strony by� korytarz?
��Od strony peronu. W czasie rozmowy z Mason c�rka sta�a w korytarzu.
��Czy nie wydaje si� panu� Przepraszam! � Wsta� i starannie ustawi� ka�amarz, kt�ry sta� troch� krzywo. � Je vous demande pardon* � m�wi� dalej, siadaj�c. � Bardzo �le wp�ywa na mnie najmniejszy nieporz�dek. To dziwne, prawda? A wi�c, co to ja, m�wi�em� czy nie uwa�a pan, �e w�a�nie to niespodziewane spotkanie sk�oni�o pa�sk� c�rk� do nag�ej zmiany plan�w?
��Wydaje mi si� to jedynym logicznym wyt�umaczeniem.
��Ale nie wie pan, kim m�g� by� ten m�czyzna? Milioner waha� si� przez chwil�, po czym odpowiedzia�:
��Nie, nie mam poj�cia.
��Dobrze. A teraz niech mi pan powie, kto i w jaki spos�b odkry� cia�o?
��Znalaz� je m�ody oficer Marynarki, kt�ry natychmiast podni�s� alarm. Poci�giem podr�owa� lekarz. Zbada� zw�oki. Stwierdzi�, �e Flossie zosta�a najpierw pozbawiona przytomno�ci za pomoc� chloroformu, a nast�pnie zasztyletowana. Wed�ug doktora, nie �y�a ju� od oko�o czterech godzin. Tak wi�c do zab�jstwa musia�o doj�� nied�ugo po odje�dzie z Bristolu, prawdopodobnie jeszcze przed Weston, ewentualnie mi�dzy Weston a Taunton.
��A walizeczka z klejnotami?
��Znikn�a.
��Jeszcze jeden drobiazg, monsieur. Maj�tek pa�skiej c�rki� kto go dziedziczy po jej �mierci?
��Zaraz po �lubie Flossie sporz�dzi�a testament, na mocy kt�rego wszystko dziedziczy jej m��. � Tu Ebenezer Halliday zawaha� si� na moment. Po chwili zdecydowa� si� m�wi� dalej. � Chyba powinienem panu powiedzie�, �e uwa�am swego zi�cia za wyj�tkowego drania, od kt�rego, zgodnie z moj� rad�, c�rka postanowi�a ostatecznie si� uwolni�. Legalnymi �rodkami. Zabezpieczy�em jej pieni�dze w taki spos�b, �e za �ycia c�rki zi�� nie mia� szans po�o�enia na nich �apy. Jednak mimo �e od wielu lat nie mieszkali razem, c�rka cz�sto ugina�a si� przed jego finansowymi ��daniami. Po prostu wola�a to ni� jawny skandal. Ja jednak uwa�a�em, �e nale�y z tym wreszcie sko�czy�. Hossie w ko�cu zgodzi�a si� i moi prawnicy wzi�li spraw� w swoje r�ce.
��A gdzie jest teraz monsieur Carrington?
��W mie�cie. Z tego co wiem, wyje�d�a� wczoraj na wie�. Wr�ci� dopiero wieczorem.
Poirot zastanawia� si� przez chwil�, po czym powiedzia�:
��My�l�, �e to wszystko, monsieur.
��Czy chcia�by pan porozmawia� z Jane Mason?
��Je�li to mo�liwe�
��Oczywi�cie. � Halliday zadzwoni�, po czym wyda� lokajowi odpowiednie dyspozycje.
Kilka minut p�niej do pokoju wesz�a Jane Mason, przyzwoicie wygl�daj�ca kobieta o grubych rysach i twarzy mimo tragedii tak wypranej z emocji, jak to si� zdarza tylko dobrym s�u��cym.
��Czy pozwoli panienka, �e zadam jej kilka pyta�? Przede wszystkim, czy pani Carrington zachowywa�a si� wczoraj rano tak jak zwykle? To znaczy, czy nie by�a zdenerwowana albo podniecona?
��Och nie, prosz� pana. Nic takiego nie zauwa�y�am.
��Ale w Bristolu zachowywa�a si� ju� inaczej?
��Tak, prosz� pana. Pani by�a bardzo zdenerwowana, tak mocno, �e niemal nie wiedzia�a, co m�wi.
��A co dok�adnie powiedzia�a?
��O ile pami�tam, prosz� pana, pani powiedzia�a: �Mason, musia�am zmieni� plany. Zdarzy�o si� co� wa�nego. Nie wysiadam teraz, tylko jad� dalej. Ty we�miesz baga�e, oddasz je do przechowalni, p�niej p�jdziesz na .herbat� i zaczekasz na mnie na dworcu�.
�Mam tu na pani� czeka�, prosz� pani?� � spyta�am.
�Tak, tak � odpar�a. � Nie oddalaj si� z dworca. Wr�c� p�niejszym poci�giem. Nie wiem dok�adnie, o kt�rej� chyba niezbyt p�no.�
�Dobrze, prosz� pani� � odpowiedzia�am. Nie mia�am prawa zadawa� pyta�, ale pomy�la�am, �e to dziwne.
��Nie w stylu pani Carrington, prawda?
��Nie, zupe�nie nie, prosz� pana.
��A co sobie panienka o tym pomy�la�a?
��Pomy�la�am, prosz� pana, �e to musi mie� jaki� zwi�zek z tym panem, kt�ry sta� w przedziale. Pani nie odzywa�a si� do niego, ale co jaki� czas odwraca�a si� w jego stron�, tak jakby chcia�a zapyta�, czy m�wi to, co powinna.
��Ale nie widzia�a panienka twarzy tego m�czyzny?
��Nie, prosz� pana. Przez ca�y czas sta� ty�em do mnie.
��A czy potrafi go panienka opisa�?
��Mia� na sobie jasny, lekki p�aszcz i podr�n� czapk�. By� wysoki, szczup�y i mia� ciemne w�osy.
��Nie widzia�a go pani nigdy wcze�niej?
��Nie, prosz� pana, wydaje mi si�, �e nie.
��Czy przypadkiem nie by� to pan Carrington?
Mason wygl�da�a na wstrz��ni�t�.
��Och nie, prosz� pana! Nie s�dz�.
��Ale nie jest panienka tego pewna?
��Ten m�czyzna by� zbudowany mniej wi�cej tak, jak pan Carrington, prosz� pana, ale nie przysz�o mi nawet do g�owy, �e to m�g�by by� on. Tak rzadko go widujemy� Nie, nie mog� powiedzie�, �e to na pewno nie by� on!
Poirot podni�s� z dywanu szpilk�, skrzywi� si� z niesmakiem, po czym pyta� dalej:
��Czy jest mo�liwe, �e ten m�czyzna wsiad� do poci�gu ju� w Bristolu, zanim zd��y�a panienka przej�� do wagonu, kt�rym podr�owa�a pani Carrington?
Mason zamy�li�a si�.
��Tak, prosz� pana. Mog�o tak by�. M�j wagon by� bardzo zat�oczony, wi�c min�o kilka minut, zanim uda�o mi si�. wy si���. A p�niej, na peronie, tak�e by� straszny t�ok. Zanim dosz�am do wagonu pani, min�a d�u�sza chwila. Ale w takim razie mia�by najwy�ej minut� albo dwie na rozmow� z pani�. Nie przysz�o mi to do g�owy, by�am przekonana, �e przyszed� z innego wagonu, w czasie jazdy.
��Rzeczywi�cie, jest to bardziej prawdopodobne. Poirot urwa�, ponownie spojrza� na szpilk� i zn�w si� skrzywi�.
��Czy wie pan, jak pani by�a ubrana? � Gazety podaj� troch� szczeg��w, ale chcia�bym, aby panienka je potwierdzi�a.
��Pani mia�a na sobie toczek z bia�ego lisa z bia�� woalk� w kropki i jaskrawoniebiesk� garsonk� z lam�wkami.
��Hm� to raczej rzucaj�cy si� w oczy str�j.
��Tak � zauwa�y� pan Halliday. � Inspektor Japp ma nadziej�, �e to pomo�e w ustaleniu dok�adnego miejsca. Ktokolwiek widzia� Flossie, musia� j� zapami�ta�.
��Pr�cis�ment!* Dzi�kuj�, mademoiselle. S�u��ca wysz�a.
��Dobrze! � Poirot wsta�. � Na razie nie mog� zrobi� nic wi�cej. Prosi�bym tylko, aby powiedzia� mi pan wszystko� Ale naprawd� wszystko.
��Ju� to zrobi�em.
��Jest pan pewien?
��Absolutnie.
��W takim razie nie mam nic do dodania. Przykro mi, ale musz� odm�wi� przyj�cia tej sprawy.
��Dlaczego?
��Poniewa� nie jest pan ze mn� do ko�ca szczery.
��Ale� zapewniam pana�
��Nie, co� pan ukrywa.
Nasta�a chwila milczenia, po czym Halliday wyj�� z kieszeni z�o�on� kartk� i wr�czy� j� memu przyjacielowi.
��My�l�, �e to o to panu chodzi�o, monsieur Poirot� cho� skr�ca mnie z ciekawo�ci, sk�d pan wiedzia�!
Poirot u�miechn�� si� i roz�o�y� kartk�. By� to list napisany w�skim, pochy�ym pismem. Poirot przeczyta� go na g�os:
Ch�re Madame!
Z wielk� rado�ci� oraz niecierpliwo�ci� czekam na przyjemno�� ponownego z Pani� spotkania. Po tym, jak tak uprzejmie zechcia�a Pani odpowiedzie� na m�j list, niemal nie mog� opanowa� swej wielkiej niecierpliwo�ci.
Nigdy nie zapomnia�em tamtych dni w Pary�u. To okrutne, �e musi Pani opu�ci� jutro Londyn. Lecz i tak ju� wkr�tce, mo�e nawet wcze�niej ni� Pani my�li, dost�pi� zaszczytu ujrzenia Damy, kt�rej wspomnienie od tylu ju� lat rz�dzi mym sercem.
Oddany i darz�cy Pani�
niezmiennym uczuciem �
Armand de la Rochefour
Poirot z uk�onem odda� Hallidayowi list.
��Oczywi�cie, monsieur, nie wiedzia� pan, �e c�rka zamierza�a odnowi� znajomo�� z hrabi� de la Rochefour?
��To spad�o na mnie jak grom z jasnego nieba! Znalaz�em ten list w torebce mojej c�rki. Jak pan zapewne wie, panie Poirot, ten tak zwany hrabia to uwodziciel w najgorszym stylu.
Poirot skin�� g�ow�.
��Ale sk�d pan wiedzia� o tym li�cie? � dziwi� si� pan Halliday. Poirot u�miechn�� si�:
��Ale�, monsieur, wcale nie wiedzia�em. Ale tropi� �lady st�p i rozpoznawa� popi� r�nych gatunk�w papieros�w, to zbyt ma�o, by by� dobrym detektywem. Prawdziwy detek