9717
Szczegóły |
Tytuł |
9717 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
9717 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 9717 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
9717 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
LEONARD CARPENTER
CONAN NAJE�D�CA
TYTU� ORYGINA�U: CONAN SCOURGE OF THE BLOODY COAST
PRZE�O�Y�: MAREK MASTALERZ
Dla Liane
I
NIEWOLNICZY STATEK
Za�oga pirackiej galery �Dzierzba� wyw�szy�a niewolniczy statek na d�ugo, zanim go zobaczy�a.
Piracka za�oga by�a zbieranin� �otrzyk�w z p�tuzina rozmaitych nacji. Wytatuowani, pokryci szramami, ogorzali obwiesie z kolczykami w uszach, przez ca�� noc gi�li karki w �awach wio�larskich, �cigaj�c ofiar�. Wielu z nich by�o niegdy� niewolnikami i skaza�cami. Wielu taki los czeka� w przysz�o�ci, lecz ka�dy z nich, czy by� zbiegiem, czy nie, mia� takie samo zdanie o niewolniczym okr�cie.
Kapitan �Dzierzby� sta� na szeroko rozstawionych nogach na pok�adzie rufowym biremy. Nas�uchuj�c odg�os�w �ciganego statku, przeszywa� czujnym wzrokiem g�sty, poranny opar i przygl�da� si� powierzchni wody. Jako m�odzieniec z r�wn� czujno�ci� tropi� kozic� w g�rskich rozpadlinach rodzinnej Cymmerii.
Od�r niewolniczego statku, stanowi�cy po��czenie woni potu, �ajna, uryny i cierpkiego smrodu wymiot�w, �wiadczy� dobitnie, �e byli na w�a�ciwym tropie. M�wi� o skutych �a�cuchami wio�larzach, kt�rzy ca�ymi latami nie wstawali ze swoich �aw. Oci�a�a poranna bryza wskazywa�a, w kt�r� stron� zmierza� uciekaj�cy statek: na wsch�d, ku narastaj�cej jasno�ci dnia i zaro�ni�tym wodorostami, skalistym p�yciznom hyrka�skiego wybrze�a.
Kapitan zr�cznie manewrowa� wios�em sterowym. Mia� na sobie tylko jedwabne bryczesy i lu�ne marynarskie buty. Jego krzepkie ramiona zdobi�o par� zrabowanych bransolet. Dzika i dumna poza nie pozostawia�a najmniejszych z�udze� co do tego, �e on, Conan z Cymmerii, znany obecnie pod siej�cym groz� imieniem Amry, Postrachu Vilayet, jest panem tego statku.
� Ahoj, kapitanie! � odezwa� si� majtek z bocianiego gniazda. � Na sterburcie wida� jeszcze jednego!
Pu�ciwszy luzem wios�o sterowe, Conan wyjrza� za praw� burt�. Majtek nie myli� si�: na falach twarz� w d� unosi� si� kolejny trup. Nad powierzchni� wida� by�o jedynie wzg�rek grzbietu, spalonego na czarno przez s�o�ce i zgarbionego od lat har�wki przy wios�ach. Plecy trupa poznaczone by�y g��bokimi, krzy�uj�cymi si� szramami po ch�o�cie, kt�ra sta�a si� przyczyn� �mierci. Taki w�a�nie trop pozostawia�a za sob� niewolnicza galera. By�a to trzecia ofiara od rozpocz�cia po�cigu ubieg�ego wieczora.
� Na Bel, zabijaj� ich szybciej, ni� mog� sobie z nimi poradzi� ryby! � zauwa�y� jeden z wio�larzy przygl�daj�c si� nieboszczykowi.
� Zgadza si�. Oszcz�dzaj� nam trudu � zawt�rowa� mu drugi.
� Pewnie przyuczaj� now� za�og� � doda� ospowaty Rondo. � Daj� pozosta�ym przyk�ad.
� Ale po co gonimy jak�� n�dzn� niewolnicz� kryp�? Nie mam ochoty nadwer�a� kr�gos�upa tylko po to, by odebra� kmiotkom ostatni szel�g i zedrze� im koszul� z grzbietu� � rozleg� si� skwaszony g�os z dolnego rz�du �aw. Malkontent nie przedstawi� si�, lecz Conan nie mia� w�tpliwo�ci, kto to jest.
� Dosy�, Diccolo! � burkn��. � Wios�uj �ywiej, je�li chcesz zachowa� ca�� sk�r�! � pchn�� silnie wios�o sterowe. � Czuj�, �e zbli�amy si� do celu. Smr�d jest coraz silniejszy.
Skrzyp wiose� i bulgotanie rozgarnianej wody przybra�y szybsze tempo, zgodne z nowym rytmem b�bna starego Yorkina. Za�oga nie szcz�dzi�a wysi�k�w. Ju� nikt wi�cej nie wyjrza� za burt�, by przyjrze� si� trupowi. Dzia�o si� tak g��wnie za spraw� pirackich przes�d�w, dotycz�cych morskiej ciszy i mieszka�c�w g��bin.
Conan zna� te l�ki. Ludzie bali si� najbardziej tego, co mog�o przyby� z martwego kr�lestwa na dnie morza. Nie podziela� ich dziecinnych wierze� przynajmniej nie do ko�ca. Mimo to bardzo mu odpowiada�y. Dzi�ki nim wio�larzy nie trzeba by�o zach�ca� do usilnego, wyczerpuj�cego trudu na przybrze�nych, g�adkich jak szk�o wodach.
� Wios�a w g�r�, psy! Sied�cie cicho przez chwil� i nadstawiajcie uszu!
Podporz�dkowuj�c si� komendzie, piraci podnie�li pi�ra wiose� nad wod� i wci�gn�li ich trzony g��biej na pok�ad. W ciszy, kt�ra zapad�a, przez moment s�ycha� by�o tylko kapanie kropli z pi�r i szmer rozcinanej przez dzi�b wody. Potem przez roz�wietlony s�o�cem opar przedar�y si� inne d�wi�ki. Pierwsze by�o basowe, rytmiczne poj�kiwanie. Nie spos�b by�o orzec, czy to skrzypienie mamie naoliwionych dulek, czy j�ki haruj�cych ponad si�y wio�larzy. Rozbrzmiewa�o r�wnie� ciche, rytmiczne dudnienie i trzask, nie mog�ce by� niczym innym, jak uderzeniami bicza.
Nagle zza snuj�cej si� tu� nad wod� opo�czy mg�y wy�oni�a si� upiorna sylwetka statku. Z niskiego, szerokiego kad�uba stercza�y bez�adnie poruszane przez niewolnik�w wios�a. Zw�aj�cy si� dzi�b i rufa by�y wygi�te nad pok�ad na kolchia�sk� mod��, obramowuj�c s�up pojedynczego masztu.
Pozbawiona �agli galera, pchana niezdarnie siek�cymi wod� wios�ami, torowa�a sobie drog� mi�dzy kolumnami mg�y, barwionej na pomara�czowo przez �wit wstaj�cy nad hyrka�skim stepem.
� Ruszcie si�! Oto nasz nieprzyjaciel! � zawo�a� Conan. � Wytrz��nijcie o��w z r�kaw�w, hultaje! Musimy go dogoni�!
� Pewnie! � zawt�rowa�y mu pirackie okrzyki. � Zatopimy t� przegni�� bali�! Staranujemy j� i z�upimy, zanim p�jdzie na dno!
� Nie! � rozleg� si� kolejny g�os. � Spalimy to cuchn�ce siedlisko zarazy razem z za�og�! Oszcz�dzimy smrodu Dagonowi i jego kr�lestwu!
� Nie staranujemy galery � oznajmi� Conan. Gdy birema z impetem skoczy�a do przodu, barbarzy�ca podni�s� wios�o sterowe nad wod�, by nie hamowa�o okr�tu. � Gotowa� haki! Aborda� od rufy! Statek i za�oga maj� pozosta� nietkni�te! � przywo�awszy skinieniem dw�ch pirat�w, by chwycili dwa zapasowe wios�a sterowe, przeszed� mi�dzy �awy, by poprowadzi� atak. � Mo�ecie wyci�� nadzorc�w w pie�, je�eli macie ochot�, ale macie zostawi� niewolnik�w w spokoju, chyba �e zaczn� broni� swoich �a�cuch�w � m�wi�, poklepuj�c po ramionach mijanych wio�larzy.
Przestrze� po�yskuj�cej wody mi�dzy dwoma statkami szybko mala�a. Piracka birema o w�skim kad�ubie, obci��ona jedynie wios�ami, broni� i pos�uguj�cymi si� nimi lud�mi, przecina�a g�adk� powierzchni� morza jak wodny w��. Niewolnicza krypa zwalnia�a, jakby jej kapitan nie wiedzia�, co czyni� na widok prze�ladowcy. Zniewolonych wio�larzy zmusza�o do jeszcze wi�kszego wysi�ku desperackie bicie w b�ben, chrapliwe wrzaski i o wiele g�stsze razy bicza. Ich trud okazywa� si� jednak daremny. �cigana galera p�yn�a z t� sam� szybko�ci�, co przedtem.
Dwa okr�ty zetkn�y si� pod bladoniebieskim niebem, pokrytym rzadkimi ob�okami. Wios�a na sterburcie pirackiej biremy w jednej chwili skry�y si� w kad�ubie. �Dzierzba� z dudnieniem otar�a si� o ruf� niewolniczej galery. Ci�ni�te przez muskularnych pirat�w kotwice aborda�owe poszybowa�y sczepiaj�c oba statki. Ta, kt�r� rzuci� Conan, zatoczy�a �uk i spad�a na rami� bogato odzianego oficera w turbanie, kt�ry zbyt p�no rzuci� si� do ucieczki. Stalowy hak powl�k� go i przybi� do burty za r�k� i ko�nierz. Conan ci�gn�� z ca�ych si� sznur kotwicy, a� kad�uby zetkn�y si� ze sob�. Potem owin�� lin� wok� masztu, zadowolony, �e unieszkodliwi� jednego wroga jeszcze przed rozpocz�ciem walki.
Chwil� p�niej by� ju� na pok�adzie niewolniczej galery. P�dz�ca za nim wrzeszcz�ca horda morskich grabie�c�w w okamgnieniu zmiot�a obro�c�w z pok�adu rufowego. Zasieczonych kordami cz�onk�w za�ogi natychmiast wyrzucano za burt�. Conan par� do przodu, nie zwracaj�c uwagi na niezno�ny smr�d. Kierowa� si� ku pomostowi zawieszonemu na linach nad lawami wio�larzy. Gdy dotar� do�, zagrodzi� mu drog� t�usty, brodaty nadzorca niewolnik�w z nagim torsem, uzbrojony w bicz z bawolej sk�ry. W dole kulili si� skuci �a�cuchami niewolnicy: m�czy�ni, kobiety, a nawet dzieci. Wyn�dzniali, brudni, ze spl�tanymi, nie strzy�onymi w�osami, o nagiej, poznaczonej razami sk�rze, biernie przygl�dali si� rozwojowi wydarze�.
Conan zaatakowa�, mierz�c ostrzem w bujne w�osy, porastaj�ce pier� nadzorcy, jednak przeciwnik, przyzwyczajony do poruszania si� po chwiejnym pomo�cie, rzuci� si� w ty� zr�cznie jak paj�k mkn�cy po swej paj�czynie. Conan poczu� piek�cy b�l przy lewym uchu. Drugi raz bykowca obla� b�lem jego bark. Cymmerianin zatoczy� si� i prawie upad� na kolana, maj�c wra�enie, �e po�ow� jego cia�a ogarn�� ogie�. Gdyby nast�pny cios trafi� w zbrojne rami�, nie zdo�a�by utrzyma� korda. Odzyskawszy r�wnowag�, barbarzy�ca zatoczy� ostrzem nad g�ow�, zrobi� wypad i ci��, lecz nie przeciwnika, ale lin�, tworz�c� por�cz chodnika. Ostrze rozci�o pokryty brudem sznur sprawiaj�c, �e gotuj�cy si� do zadania kolejnego ciosu nadzorca nagle straci� oparcie. Desperacko �api�c r�wnowag�, macha� na o�lep bykowcem. Nic mu to jednak nie da�o i z wrzaskiem run�� w ty� mi�dzy �awy wio�larzy.
Wtedy rozleg� si� st�umiony, w�ciek�y pomruk. Dziesi�tki ust zacz�y wykrzykiwa� obelgi w tuzinie j�zyk�w. D�onie niewolnik�w, przykurczone i pokryte odciskami od wyczerpuj�cej har�wki, okaza�y si� wystarczaj�co ch�tne i sprawne, by wczepi� si� i rozerwa� cia�o nadzorcy. Tuziny brudnych r�k wpi�y si� w jego brod�, wyd�uba�y oczy, wy�amywa�y stawy i szcz�k�. Na gardle mordowanego zaci�ni�to znienawidzony bat. Niedawny pan �ycia i �mierci najpierw rycza� i wy�, a potem ju� tylko charcza�, czka�, st�ka� i ucich�.
Zostawiwszy go swojemu losowi, Conan ruszy� na dzi�b. Drugi z nadzorc�w � szpakowaty oficer o charcim obliczu, pos�ugiwa� si� biczem z mniejsz� wpraw�. Gdy bykowiec przeci�� powietrze ze z�owieszczym �wistem, Conan schyli� si� przed nim i odbiwszy si� od rozko�ysanego pomostu, skoczy� do przodu. Oficer rzuci� si� do ucieczki. By�o ju� jednak za p�no: nim zdo�a� zrobi� cho� krok, poczu� na karku zimny dotyk ostrej jak brzytwa klingi. Bez g�owy, brodz�c krwi� run�� mi�dzy wio�larskie �awy. Tym razem r�ce niewolnik�w szuka�y nie jego gard�a, lecz zawieszonych przy pasie kluczy.
Droga na pok�ad dziobowy by�a wolna. Zebra�o si� na nim pi�ciu majtk�w. Przera�eni pr�bowali os�oni� si� kordami i bosakami. Conan wiedzia�, �e zosta�o im niewiele �ycia. Z ty�u dobiega�o wilcze wycie jego pirat�w. Ca�y statek wibrowa� od tupotu bosych st�p. Jednak Cymmerianin nie zaatakowa� od razu pi�ciu marynarzy. Zamiast tego przeci�� liny, podtrzymuj�ce uniesione do g�ry drewniane schody. Skrzypi�ca konstrukcja opad�a z �oskotem na brudne deski pok�adu wio�larskiego i niewolnicy, kt�rym uda�o si� uwolni�, z gard�owym wyciem przy��czyli si� do swoich wyzwolicieli. Pognali w g�r� po stopniach, by jak najszybciej wywrze� zemst� na prze�ladowcach.
Conan poprowadzi� ten atak. Unosz�c wysoko kord zamierzy� si� na wygl�daj�cego najgro�niej marynarza � Hyrka�czyka uzbrojonego w bosak. Pierwszym ciosem Cymmerianin przeci�� drzewce na p�. Kolejnym zrobi�by to samo z czaszk� Hyrka�czyka, gdyby w tej samej chwili nie przykry� go t�um p�nagich niewolnik�w i powl�k�, wierzgaj�cego, pod burt�, by tam rozszarpa� go na och�apy.
Pozbawiony przeciwnika Conan daremnie rozgl�da� si� za nast�pnym. W ci�gu tych kilku chwil ci�ba rozszala�ych i skowycz�cych m�cicieli zmiot�a szereg obro�c�w. Niewolnicy � wyn�dzniali, �yla�ci m�czy�ni i kobiety, paznokciami i z�bami szarpali by�ych prze�ladowc�w. Zrogowacia�e palce rab�w wczepia�y si� we w�osy, wyd�ubywa�y oczy, wyrywa�y j�zyki, �ama�y i odrywa�y ko�czyny. Kilku niewolnik�w zgin�o, stratowanych przez swych oszala�ych kompan�w. Piel�gnowana przez lata nienawi�� znalaz�a uj�cie w jednym ob��ka�czym porywie dziko�ci i szale�stwa. Chwil� p�niej pozbawieni ofiar, byli niewolnicy znieruchomieli nad zmasakrowanymi trupami.
Piraci, kt�rzy teraz dopiero dotarli na pok�ad dziobowy niewolniczej galery, wygl�dali na rozczarowanych tym, �e nie mieli okazji do walki. Patrzyli nieufnie na furiat�w, kt�rych uwolni� ich kapitan. Niepewni, co czyni� dalej, z or�em w r�kach rozstawili si� na skraju pok�adu rufowego i na k�adce na dzi�b. Niekt�rzy, obawiaj�c si�, �e gniew wyzwolonych niewolnik�w zwr�ci si� r�wnie� przeciw nim, zacz�li zgania� ich z pok�adu dziobowego.
Niebawem spod pok�adu wyszed� bosman pirackiej biremy � Jalaf Shah i wspi�� si� na dzi�b z bel� surowego p��tna na ramieniu.
� Kapitanie, �adunek wygl�da byle jak � o�wiadczy� marszcz�c brwi i potrz�saj�c g�ow�. � Jest troch� beczek m�ki, przewa�nie mokrej i pe�nej robak�w � pozwoli�, by gar�� niesionego w d�oni proszku przesypa�a si� mu mi�dzy palcami na deski pok�adu. � Do tego dochodz� nie wygarbowane sk�ry, zwoje lin, smo�a, ocet i sporo takiego w�a�nie p��tna. Ani krzty jedwabiu, wina, kosztownych towar�w ani cho�by porz�dnych wyrob�w� Zreszt� niczego wi�cej nie mo�na by�o spodziewa� si� po tej niewolniczej krypie � wzruszywszy ramionami, rzuci� tkanin� na pok�ad. Bela potoczy�a si� do st�p Cymmerianina. � Mo�emy j� bez �alu spali� albo zatopi�.
� Naprawd�? � spyta� w�adczo Conan. � A co z tym dobytkiem? � skinieniem g�owy wskaza� nagich wio�larzy, �wiadom, �e mog� rozumie� piracki �argon. Przys�uchuj�cy si� rozmowie, najbystrzejsi spo�r�d nich obrzucili barbarzy�c� podejrzliwymi spojrzeniami. � Zgodzisz si� wynie�� ich za burt�?
Jalaf Shah wzruszy� beztrosko ramionami, wytrzymuj�c chmurny wzrok swojego dow�dcy.
� Niewolnicy to najwarto�ciowszy towar na pok�adzie, cho� s� w tak marnej kondycji � odpar�. � Trudno b�dzie ich jednak przewie�� na jakie� porz�dne targowisko � zerkn�� z ukosa na wio�larzy na pok�adzie dziobowym, kt�rzy patrzyli na niego z otwart� wrogo�ci�. � Nie b�d� dobrymi niewolnikami, skoro ju� raz zasmakowali krwi.
� Naprawd� tak s�dzisz? Dosy� tego! � Conan odwr�ci� si� w stron� gromady pirat�w i niewolnik�w. Wi�kszo�� z nich sta�a na pok�adzie wio�larskim, chocia� zdj�li z siebie okowy. Zaczerpn�wszy tchu, Cymmerianin przem�wi� rozkazuj�cym tonem:
� Koniec gadania o spaleniu czy zatopieniu tego statku i jego za�ogi! Niech nikt nie obawia si�, �e trafi na targowisko niewolnik�w, zostanie zabity czy b�dzie musia� p�yn�� do brzegu! � Przeszed� na hyrka�ski, poniewa� by� pewien, �e jest to j�zyk zrozumia�y dla wi�kszo�� s�uchaczy. � Ta galera, chocia� ohydna, jest mi potrzebna � skrzywi� nos, co wywo�a�o �miechy pirat�w. Gdy min�a gor�czka walki, smr�d sta� si� niemal nie do zniesienia dla nie przyzwyczajonych ludzi. � Nie pozb�dziemy si� te� ani jego �adunku, ani za�ogi! Macie swoj� warto�� � wy, kt�rzy prze�yli�cie tutaj tak d�ugo! � przeszed� na koniec k�adki, z kt�rego by� lepiej widoczny. � �ywno��; mi�so i m�k� � mo�ecie zje��. P��tno �aglowe pos�u�y wam do okrycia grzbiet�w i wymoszczenia prycz � w miar� jak m�wi�, w�r�d niewolnik�w wida� by�o narastaj�ce zaciekawienie. � Smo�a i liny przydadz� si� do budowy katapult, poka�� wam, jak si� je robi. Wyrzu�cie za burt� bicze � ju� nie s� potrzebne! � po tych s�owach rozleg�y si� radosne okrzyki. Gorliwie wykonuj�c polecenie Conana, byli niewolnicy pozbierali wszystkie bykowce i cisn�li je za burt� w�r�d og�lnej triumfalnej wrzawy. � Zostawcie jednak �a�cuchy i dyby! � Conan przerwa� na chwil�, by odzyska� zainteresowanie ci�by. � Zachowajcie je, bo przydadz� si� na waszych prze�ladowc�w!
Po tym o�wiadczeniu na dziobie i pok�adzie wio�larskim zapanowa�a szalona rado��. Nieruchomi piraci czekali w napi�ciu, co b�dzie dalej. Wci�� nie wypuszczali broni z r�k, licz�c si� z mo�liwo�ci� wybuchu nowego buntu. Gwa�towno�� i zapami�tanie niewolnik�w, przewy�szaj�ce nawet gniew morskich rozb�jnik�w, budzi�y ich obaw�. Nie spodziewali si� czego� takiego po p�nagich, wyg�odnia�ych ludzkich strz�pach. Gdy op�ta�cze ta�ce i wrzawa zamar�y wreszcie, Conan m�g� kontynuowa�:
� Wiedzcie, �e nasze Czerwone Bractwo to nie tylko banda morskich grabie�c�w! Te czasy nale�� do przesz�o�ci! Nasz� siedzib� jest wyspa na p�noc st�d. Budujemy tam zamek i bezpieczn� przysta�. Twierdze, z kt�rej pewnego dnia b�dziemy w�ada� ca�ym morzem Vilayet: Wolny Port Djafur! Potrzebujemy tam m�czyzn i kobiet. Nie niewolnik�w, lecz wolnych rzemie�lnik�w i �o�nierzy, by robili dla nas narz�dzia i bro�, zaopatrywali nasze statki, strzegli magazyn�w i mur�w. Ci z was, kt�rzy maj� do�� morza i chc� nauczy� si� kamieniarstwa, ciesielstwa i rolnictwa, wiedzcie, �e w Djafur czeka na was strawa, schronienie i mn�stwo pracy. Ci, kt�rzy chc� �eglowa� i walczy� tak jak my, maj� szans� zosta� postrachem morza! Zamierzamy zmy� krwi� hyrka�skich i tura�skich tyran�w wschodnie i zachodnie wybrze�a Vilayet! � ponownie zabrzmia�y entuzjastyczne okrzyki. Conan spostrzeg�, �e naj�ywsz� reakcj� wzbudza�y s�owa o �upieniu i rzezi. Domy�la� si�, �e niewolnicy pochodz� z dziesi�tk�w r�nych narod�w. Wy�apano ich jak zwierzyn� i zagnano do morderczej pracy przy wios�ach. Na twarzach w�asnej za�ogi dostrzega� niedowierzanie: przys�uchiwali si� jego przechwa�kom i wyra�onym na g�os marzeniom z r�wnym zdumieniem, jak wyzwoleni wio�larze. Mimo to m�wi� dalej od serca: � Dbajcie dobrze o ten statek. Mo�e nam si� jeszcze przyda�! Jego belki mog� sta� si� wi�b� sklepienia mojego pa�acu, a deski dachami waszych sadyb! Ta galera mo�e r�wnie� p�ywa� dalej po morzu, jako cz�� floty, nios�cej nasz� wol� jak huragan od brzegu do brzegu Vilayet! Mo�ecie przelewa� krew swoich ciemi�ycieli i zagarn�� w swoje r�ce bogactwa dw�ch imperi�w! � Conan nie przerywa� oracji mimo rozbrzmiewaj�cej na nowo radosnej wrzawy. Chcia� mie� pewno��, �e rozentuzjazmowany t�um wykona jego rozkazy. � Je�li chcecie wios�owa� razem ze mn�, Amr� z Czerwonego Bractwa, przy��czcie si� do mnie. Je�li jednak chcecie wie�� �ywot wolnych, dumnych pirat�w i �upi� ca�e kr�lestwa, b�dziecie musieli si� przy tym natrudzi�! Ta galera musi dop�yn�� do Djafur, a potem zostanie rozebrana albo wzmocniona, jak przysta�o na bojowy okr�t! Najpierw trzeba jednak zmy� z niej od�r niewolnictwa � szerokim gestem wskaza� pok�ad wio�larski, po kt�rego dnie przelewa�a si� b�otnista, krwawa breja. � Trzeba go wyszorowa�, sp�uka� setkami wiader czystej wody i wypolerowa�. Ferdinald! Ivanos! Dopilnujcie tego! Obejmiecie dowodzenie nad nasz� now� za�og�� Niech wyrzuc� za burt� te wszystkie �cierwa! Niech si� wyk�pi�, zmyj� z siebie krew i brud, a p�niej zabior� do porz�dkowania statku!
Wyznaczeni oficerowie stan�li na wysoko�ci zadania. Zorganizowali grupy wio�larzy do usuwania trup�w i noszenia wiader. Innych wyznaczyli do ci�cia p��tna na szmaty do czyszczenia pok�ad�w. Rozpruto worek m�ki i na palenisku na rufie ugotowano owsiank�. Dla uczczenia zwyci�stwa wytoczono spod pok�adu beczki ze skwa�nia�ym winem. Pod�y napitek smakowa� wyzwolonym wio�larzom jak najwytrawniejsza argosa�ska ambrozja. Niedawni niewolnicy zabrali si� do pracy z radosnymi okrzykami, a nawet �piewem.
Tymczasem �eglarze z �Dzierzby� odczepili haki aborda�owe. Birema ruszy�a za ruf� zdobytego statku, po nawietrznej i poza zasi�giem cuchn�cej brei chlustaj�cej z luk�w odp�ywowych niewolniczej galery. Na pok�ad pirackiego okr�tu zabrano niewiele �upu: tylko kuferki marynarskie zabitych oficer�w i okut� �elazem szkatu��, kt�r� zamierzano rozbi� w dogodnej chwili. Poniewa� zdobyta galera dot�d kr��y�a regularnie mi�dzy przybrze�nymi hyrka�skimi miastami, mo�na si� by�o spodziewa�, i� znajduje si� tam z�oto na zakup towar�w i �wie�ych niewolnik�w. Reszt� �ywno�ci, towar�w, sprz�tu i broni pozostawiono na pok�adzie zdobytego statku, na u�ytek wio�larzy i grupy pirat�w, kt�ra mia�a prowadzi� go do Djafur.
Do tego czasu mg�a rozproszy�a si� ca�kowicie. Dwa statki dryfowa�y w jaskrawym �wietle dnia po spokojnej powierzchni pokrytego wodorostami morza. Na wschodzie widnia�a kreska stepowego brzegu. Zrywaj�cy si� co chwil� wiatr pozwala� przypuszcza�, �e b�dzie mo�na po�eglowa� na p�noc i da� wio�larzom wytchnienie. Na razie jednak powierzchnia morza pozostawa�a ciemna i g�adka jak szk�o. Niespokojni piraci unikali patrzenia w swoje odbicia w nieruchomej wodzie, lecz r�wnocze�nie narasta�a w nich ch�� zajrzenia w zielonkawoczarn� pustk�, w kt�rej pogr��y�y si� cia�a zabitych�
W rezultacie pracowali gorliwiej ni� zwykle. Pomagali nawet by�ym niewolnikom w sprz�taniu galery i przygotowywaniu jej do dalszej drogi. Nie mieli ochoty bezczynnie czeka� na wiatr. Nim nasta�o po�udnie, obydwa statki ruszy�y na wios�ach na p�noc, odbijaj�c od wybrze�a. Conan pozosta� na pok�adzie zdobytej galery, do czasu a� wio�larze z�apali w�a�ciwy rytm, po czym przeskoczy� z otoczonego spienion� wod� dziobu na ruf� pirackiej biremy.
� Ruszajcie si� �ywiej, psy! � wrzasn�� odwracaj�c si�. � Ci�gnijcie za wios�a! Nie �aska nagi�� grzbiet�w?! No, ju� lepiej! Wios�ujcie, je�eli chcecie ocali� swe �a�osne sk�ry i nape�ni� brzuchy! Nie robicie tego dla nadzorc�w, lecz dla siebie. P�y�cie do wolnego Djafur! Wios�ujcie, psy, po wolno�� i zemst�!!
II
KRWAWA STOLICA
Port Djafur prosperowa� w ostatnich latach do�� niemrawo. Trwa�y wa�nie i intrygi mi�dzy pirackimi hersztami. Ostatnia z nich sko�czy�a si� �mierci� w�adaj�cego Czerwonym Bractwem podst�pnego kapitana Knulfa. Powszechnie zgadzano si�, �e spotka�a go nale�yta kara za zdradliwe paktowanie z wrogami Djafur, uczynienie wyspiarskiego portu lennem tura�skiego cesarstwa oraz porwanie kobiety1.
Obecnie, pod rz�dami kapitana Amry, miasto rozkwita�o bardziej ni� kiedykolwiek. Morskich grabie�c�w wspomaga�y jak zwykle wolne morskie plemiona, zamieszkuj�ce Djafur i pobliski archipelag Aetolian. Rafy i wiry mi�dzy wyspami sprawia�y, �e drog� do portu znali jedynie do�wiadczeni miejscowi piloci, co zabezpiecza�o go przed atakiem od strony morza.
Od l�du strzeg�y miasta plemiona wojownik�w pustyni, kt�rzy po�redniczyli r�wnie� przy przekazywaniu okup�w. Po�o�enie Djafur sprawia�o, �e by� on dogodn� baz� wypadow� do napa�ci na kupc�w, kt�rzy o�mielali si� wyp�ywa� swoimi statkami na otwarte wody i nie l�kali si� pokonywa� morza � Vilayet przep�ywaj�c je w poprzek. Pozwala�o to kapitanom jednostek handlowych nie liczy� si� z p�yciznami i piratami grasuj�cymi przy wybrze�ach. W zamian przychodzi�o im stawia� czo�o mniej licznym, lecz gro�niejszym rozb�jnikom z Czerwonego Bractwa oraz kryj�cym si� w morzu ma�o znanym niebezpiecze�stwom.
Jak dot�d, wi�kszo�ci kupieckich statk�w wci�� udawa�o si� prze�lizgiwa� przez pirack� sie�. Czerwone Bractwo zdo�a�o jednak kilkakrotnie zdoby� bajeczne �upy. Wyczynami, kt�re szybko obros�y legend�, by�y zagrabienie �wi�tych klejnot�w i odsprzedanie ich Hyrkanii, a tak�e kradzie� wielkiego okr�tu wojennego prosto z cesarskiego portu w sto�ecznym Aghrapur2. Te i inne zwyci�stwa przynios�y Djafur bogactwo i s�aw�, przekszta�caj�c senny niegdy� matecznik pirat�w w rozkwitaj�cy port, pe�en ludzi, towar�w i okr�t�w.
Obecnie energiczny Amra rozpocz�� budow� w�asnego zamku na wzg�rzu nad miastem, a raczej odbudow� ruin, kt�re sta�y tam od wiek�w. Stawiano r�wnie� nowe molo, falochrony, a u wej�cia do portu bastiony z katapultami.
W Djafur roi�o si� od nowych twarzy, zar�wno �eglarzy, jak i szczur�w l�dowych. Przybysze gnie�dzili si� w namiotach, barakach i rozbudowanej ostatnio tawernie �Pod Krwaw� R�k��. Jej w�a�cicielka Philiope cieszy�a si� wielkim respektem w�r�d pirat�w. �wie�o wyzwoleni niewolnicy i niedawno przybyli robotnicy trudzili si� przy ociosywaniu kamieni na przysz�y zamek oraz budowie statk�w. Z odleg�ych miast sprowadzono kamieniarzy i cie�li okr�towych, kt�rzy skuszeni wysokimi zadatkami lub schwytani na zdobycznych statkach kupieckich, dorabiali si� lub czekali na zap�acenie okupu, realizuj�c plany Conana.
Do tego� rojnego portu wp�yn�y w�a�nie dwa statki: piracka birema �Dzierzba� i jej najnowsza zdobycz, kupiecka galera o okr�g�ym kad�ubie.
Maj�cy za sob� wypraw�, kt�r� trudno by�o nazwa� owocn�, piraci nie wygl�dali na najszcz�liwszych. Natomiast na ogorza�ych twarzach obszarpanej za�ogi galery widnia�y u�miechy od ucha do ucha. Wolni od niedawna marynarze podp�yn�li do brzegu, schowali wios�a na pok�ad i wyskoczyli �wawo na l�d, by zamocowa� obydwa statki. Na widok przetaczaj�cych si� mi�dzy muszlami na przybrze�nej p�yci�nie czaszek i wybielonych przez s�on� wod� ko�ci cz�� nowo przyby�ych zacz�a mamrota� modlitwy do swych bog�w. By� to zwyk�y widok w tym pirackim porcie n�kanym niegdy� krwawymi wa�niami i zb�jeckimi porachunkami. Pos�pne szcz�tki nie wadzi�y tutaj nikomu, o ile nie panowa�a cisza na morzu.
Conan wyznaczy� ludzi do roz�adowania obu okr�t�w. Najpierw miano wynie�� z nich �ywno�� i bro�. Amra wyp�aci� piratom �o�d w z�ocie z w�asnych zapas�w i zdobytego na galerze kufra, oraz rozkaza� oficerom, by zatroszczyli si� o by�ych galernik�w. Diccolo odprowadzi� wi�kszo�� obszarpanej zbieraniny do obozu robotnik�w, nadzorowanego przez ludzi z morskich plemion pod komend� wodza Hrandulfa. Tam na wyzwole�c�w czeka�o dobre jad�o, dach nad g�ow� i ci�ka praca przy fortyfikowaniu portu. Odeszli z nadziej�, �e ka�dy los jest lepszy od niewolniczej har�wki przy wios�ach.
Niekt�rzy z pozosta�ych galernik�w twierdzili, �e znaj� si� na stolarstwie i ciesielstwie okr�towym. Stary Yorkin zaprowadzi� ich wi�c do stoczni. Wiele z p�nagich i m�odych jeszcze kobiet oddali�o si� w towarzystwie cz�onk�w pirackiej za�ogi. Pozosta�ym by�ym niewolnikom, kt�rzy wyrazili ch�� zasilenia pirackich za��g, wyp�acono po par� drachm srebra jako zadatek przysz�ego �o�du. Nakazano im mie� uszy otwarte i by� gotowymi do szybkiego wyruszenia na nast�pn� wypraw�, podczas kt�rej zostanie wypr�bowana ich przydatno�� do pirackiego rzemios�a.
Conan podobnie jak wi�kszo�� jego za�ogi poszed� prosto do tawerny �Pod Krwaw� R�k��, gdzie znajdowa�a si� jego tymczasowa siedziba i skarbiec. Kanciasty gmach, zbudowany frontem do zatoki z wyrzuconych przez morze szcz�tk�w rozbitych okr�t�w, dominowa� nad pla�� przy wej�ciu na molo. Ostatnio dobudowano nowe skrzyd�o l�ni�ce �wie�ym drewnem. Grupa pirat�w sz�a, omijaj�c rufy wyci�gni�tych na pla�� statk�w. Potem hurm� wkroczyli do izby biesiadnej przez �ukowato sklepione wej�cie od strony morza.
Philiope, kt�ra odziedziczy�a tawern� po �mierci Knulfa, wiedzia�a ju� o powrocie Conana. Przywita�a swego kapitana u�ciskiem i nami�tnym poca�unkiem. Na stole czeka� na niego dzban z piwem. Ju� do�� dawno temu w�a�cicielka tawerny uzna�a, �e warto publicznie obdarza� Conana dowodami swojej nami�tno�ci. Piratom nigdy nie by�o do�� przypominania, �e ona i jej przybytek znajduj� si� pod opiek� ciesz�cego si� powszechnym respektem kapitana i nie warto z ni� zadziera�.
Conan ze swojej strony nie protestowa�. Philiope � ol�niewaj�ca pi�kno�� o kruczoczarnych w�osach, ubrana w g��boko wyci�t� tura�sk� sukni�, wita�a go w spos�b, o jakim m�g� marzy� ka�dy �eglarz. Szmer w tawernie ucich� na widok zapami�ta�ego u�cisku tych dwojga. Gdy Conan zaj�� miejsce na �awie i posadzi� sobie dziewczyn� na kolanach, zabrzmia�o kilka gwizd�w i znacz�cych chrz�kni��.
� I jak przebieg�a wyprawa, kapitanie? � rozleg�y si� nieuniknione pytania zebranych przy g��wnym stole kapitan�w. By�y tu dwie kobiety, Brylith i Santhindrissa, dwaj byli podw�adni Conana � Ivanos i Ferdinald oraz Hrandulf, pij�cy wino wraz z dwoma innymi wodzami morskich plemion.
� Wystarczaj�co dobrze dla moich cel�w � o�wiadczy� Conan. � Moi piraci, niech Dagon zmi�uje si� nad tymi szelmami, nie maj� poj�cia, jak� warto�� ma porz�dny statek i hurtowy �adunek. Nie przychodzi im do g�owy, �e mo�e si� to przyda� ich macierzystemu portowi i szczurom l�dowym, ani to, �e dzi�ki temu wie�niacy b�d� mogli nas wy�ywi�, gdyby by�o ci�ko o nowe �upy. Zbyt przyzwyczaili si� sp�dza� �ycie na pijackich burdach, by my�le� o przysz�o�ci � oznajmi� g�o�no, by dotar�o to do uszu obecnych w tawernie cz�onk�w jego za�ogi. � Mo�e rozdziel� w�r�d nich premi� z w�asnej cz�ci �upu � doda� zni�aj�c g�os. � B�d� ich potrzebowa� podczas kolejnych takich wypraw� Zar�czam jednak, �e dzi�ki temu wszystkim nam b�dzie si� �y�o dostatnio.
� Z niewolniczych kryp � zauwa�y�a cierpko Santhindrissa. Potrz�saj�c g�ow�, wysoka Stygijka, obdarzona jastrz�bim nosem i jak zwykle sk�po odziana w sk�rzane bryczesy i par� rzemieni skrzy�owanych na piersiach, utkwi�a wzrok w Conanie i pi�kno�ci o bujnych kszta�tach na jego kolanach. � To marnotrawstwo czasu i wysi�ku, w por�wnaniu z dawnymi wyczynami Amry!
� Owszem, ale to bezpieczniejsze � jednooka Brylith, piratka o urodzie i manierach kushyckiej s�onicy, z�o�liwie zgodzi�a si� z Cymmerianinem. � Mo�e w��czenie si� przy brzegu w poszukiwaniu �atwej zdobyczy to m�dra taktyka. Wszystkim przecie� wiadomo, �e Tura�czycy zap�ac� tysi�c talent�w ka�demu, kto dostarczy im trupa Amry, by wystawi� go na Placu �wi�tynnym w Aghrapur � mrugn�a porozumiewawczo jedynym, prawym okiem. � S�usznie ostrzegano Amr� przed niebezpiecze�stwem wynikaj�cym z nadmiernej s�awy. Nie mog� powiedzie�, �e winie go za to, �e si� przyczai�.
� Przesta�, Brylith! � odpar� spokojnie Conan. � Przemawia przez ciebie z�o�liwo��. Pami�taj, �e to mnie zawdzi�czasz statek, kt�rym dowodzisz � uni�s� do ust dzban z pieni�cym si� piwem. � Gdyby nie to, nadal wios�owa�aby� na okr�cie naszej Santhindrissy � doda�, kiwaj�c g�ow� ku wy�szej kobiecie.
� ,,Zwyci�czyni� nale�y do niej tak samo, jak �Izba Tortur� do mnie! � zirytowa�a si� Stygijka. � Zap�aci�a ci za ten okr�t solidnym, kolchia�skim srebrem, kt�re, pozwol� sobie przypomnie�, po�yczy�am jej z w�asnych zapas�w.
� Je�eli jest to dla ciebie kwestia wierno�ci, nie zamierzam si� z tob� spiera�. � Conan z �oskotem odstawi� dzban. � Jeste�my bractwem niezale�nych kapitan�w. Je�eli chcemy, mo�emy podporz�dkowa� si� innym albo zachowa� niezale�no��.
� Wola�abym, �eby to nie by�o Bractwo, lecz Siostrzyce � powiedzia�a stanowczo Santhindrissa.
� Niewa�ne � odpowiedzia� Conan. � To, co planuj�, przyniesie korzy�ci nam wszystkim. Ka�dy kapitan, kt�ry patrzy w przysz�o��, powinien zaci�gn�� si� pod moje rozkazy.
W trakcie rozmowy Philiope ze�lizgn�a si� z kolan Amry i zabra�a opr�niony dzban, by nape�ni� go ponownie. Jej odej�cie nie wiedzie� czemu poprawi�o z�y humor Santhindrissy.
� Co do plan�w na przysz�o��, obmy�li�my kilka, nad kt�rych wykonaniem nale�y si� zastanowi� � odezwa� si� Hrandulf. Na pierwszy rzut oka wida� by�o, �e ten przysadzisty, szpakowaty m�czyzna o szerokim nosie i zaplecionej w drobne warkoczyki brodzie ma znacznie wy�sz� rang� ni� dw�ch pozosta�ych wodz�w, z kt�rymi dzieli� dzban wina. � Gdy tylko sko�czy si� budowa portowych fortyfikacji, wprowadzanie obcych statk�w do Djafur stanie si� bezpieczniejsze. Nie b�dzie ju� potrzeby zabija� oficer�w, uwalnia� wio�larzy i zabiera� towary � odczeka�, a� zebrani przy stole wch�on� jego s�owa. Spotka�y si� one z chmurnymi spojrzeniami pirat�w i niepewnymi przytakni�ciami wodz�w morskich plemion. � Wiem, �e zerwanie z �upieniem okr�t�w to my�l niemi�a dla pirat�w � kontynuowa�. � Jednak dzi�ki temu Djafur mo�e sta� si� porz�dnym portem, a na handlu zyskamy wszyscy. Statki nie b�d� nas omija�, lecz zawija� tutaj, zw�aszcza przed podr� w poprzek Vilayet.
� To haniebny pomys�! � poj�wszy, o co chodzi, Brylith chwyci�a r�koje�� no�a. � Je�eli Djafur stanie si� portem handlowym, to nied�ugo piractwo w og�le zostanie tu zakazane! Nasi bracia i siostry b�d� �cigani na tych wodach jako pospolici rozb�jnicy! � zdrowym okiem powiod�a podejrzliwie po pozosta�ych dow�dcach pirackich okr�t�w.
� Niekoniecznie, droga Brylith � odpar� ojcowskim tonem Hrandulf. � Ochron� otrzymaj� tylko niekt�re statki, a mianowicie te, kt�re szczodrze zap�ac� Bractwu za ten przywilej. Inne nadal b�d� nasz� zwierzyn��
� To, o czym m�wisz, to uczciwe korsarstwo � powiedzia�a Brylith, marszcz�c z dezaprobat� brew. � Ja wol� zwyczajne, bezstronne piractwo! � mimo gniewnych s��w zdj�a d�o� z r�koje�ci sztyletu.
� Okolice tych wysp to niebezpieczne wody. � Conan zwr�ci� si� do Hrandulfa. � Do tej pory by�o dla nas zbawienne, �e wi�kszo�� statk�w, a zw�aszcza cesarskich okr�t�w wojennych o du�ym zanurzeniu, nie by�a w stanie dotrze� do Djafur o w�asnych si�ach.
� W�a�nie � odpar� w�dz, kiwaj�c g�ow� z u�miechem. � Dlatego w�a�nie zmierzaj�ce do Djafur galery musz� bra� na pok�ad pilota z kt�rego� z morskich plemion p�ac�c odpowiedni� cen�. Piraci przewa�nie post�puj� tak samo. Nasze �odzie mog� czeka� u wej�� do kana��w na statki kupieckie, kt�re zawr� z nami umow�, i b�d� pobiera� ustalon� z g�ry op�at�. Jak zwykle b�dziecie r�wnie� otrzymywa� od nas wie�ci o spostrze�eniu cesarskich okr�t�w wojennych.
� Na tych wodach roi si� od pirat�w r�nej ma�ci � rzek� Conan, rzuciwszy znacz�ce spojrzenie Santhindrissie. � Nie wszyscy respektuj� prawa naszego Bractwa. Gdyby obcy piraci zacz�li atakowa� statki, prowadz�ce handel z Djafur�
� Wtedy najlepsz� ochron� zapewni� okr�ty, pe�ne uzbrojonych zabijak�w, prawda? � Hrandulf wpad� mu w s�owo. � B�dziecie mogli udziela� jej ka�demu ch�tnemu statkowi, bez wzgl�du na to, dok�d si� kieruje.
� My�la�em o tym samym � stwierdzi� Conan z u�miechem. � Mo�emy walczy� za uzgodnion� w kontrakcie zap�at� lub, powiedzmy, za po�ow� zysku z towar�w. Szczeg�y mo�na uzgodni� p�niej.
� Zamienimy si� z prawdziwych pirat�w w �andarm�w morza � burkn�a Brylith, skubi�c strup na ranie od miecza na ramieniu. � Musimy wyznaczy� wysokie stawki za tak nudn� robot�.
� Nie przejmuj si� za bardzo, kochanie � poradzi�a jej Santhindrissa. � Zawsze b�dziemy mia�y dosy� statk�w do z�upienia.
� Owszem � rzek� Conan. � Najlepsi z nas po prostu b�d� wyprawiali si� dalej na lepiej zaopatrzonych okr�tach. Teraz coraz jeden �adunek dobrego, kolchia�skiego drewna, a spu�cimy statek z pochylni � powiedzia�, unosz�c puchar do okolonych szczecin� ust. � Zadbaj te�, by mia� bezpieczn� przysta�, poniewa� nie b�dzie go mo�na wyci�gn�� na brzeg!
� Do tego czasu powinien zosta� uko�czony nowy falochron � odpar� Conan. � Podobnie dok do roz�adunku �up�w. Przejrzyj statek, kt�ry przyprowadzi�em, czy znajdziesz jakie� przydatne ci drewno � zaproponowa�, przypomniawszy sobie zdobyt� galer�. � Ta krypa ma za szeroki kad�ub, by nadawa�a si� na dobry okr�t piracki.
� Skoro postanowi�e� rozbiera� statki, kapitanie, daj mi omasztowanie i poszycie pok�adu cesarskiego tr�jrz�dowca, kt�ry ukrad�e� � powiedzia� Ferdinald, osuszy� puchar i podsun�� go Philiope do nape�nienia. � Ta zdobycz nigdy ci nie pos�u�y jako okr�t piracki. Jest zbyt wielka i niezgrabna, by �ciga� statki kupieckie, a obsadzenie jej pe�n� za�og�, a tym bardziej wyprawienie w morze jest zbyt kosztowne. Nie ma sensu pozwala�, �eby rozsycha�a si� na brzegu.
� Nie, �Bezlitosny� to dobry okr�t � odrzek� Conan. � �ycz� sobie, �eby pozosta� nie naruszony. Crom jeden wie, �e kt�rego� dnia mo�e si� nam przyda�. B�dzie do�� okazji podczas czekaj�cych nasze Bractwo walk.
Gdy wniesiono kolacj� � wyj�tkowo zamiast ryb duszon� ciel�cin�, wszyscy zabrali si� do jedzenia. Na sali, pocz�wszy od g��wnego sto�u, od kt�rego zacz�to rozdziela� potraw�, zapanowa�a cisza. Przez jaki� czas s�ycha� by�o wy��cznie chrz�st bochn�w chleba i skrobanie �y�kami o drewniane misy. Potem w izbie zn�w rozleg�y si� �miechy, bekanie i g�o�ne wo�ania o trunki. Niebawem muzyka i �piewy sprawi�y, �e ujawnili si� zagorzali tancerze.
Znu�ony rozmow� o wa�nych sprawach Conan poci�gn�� Philiope za �okie�, daj�c jej znak, by wysz�a z nim z tawerny. Gospodyni nie opiera�a si�. Od czasu kiedy przej�a w�asno�� Knulfa, �Krwawa R�ka� sta�a si� eleganckim, wed�ug pirackich poj��, przybytkiem. Bardziej przypomina�a teraz pachn�cy kwiatami zamtuz ni� tawern�. Jad�a i trunk�w jednak jak zawsze nie brakowa�o, a morscy rozb�jnicy stawali si� coraz bardziej podochoceni. Za kilka rodzin, gdy mniej fortunni hazardzi�ci przegraj� wszystkie pieni�dze, rozpoczn� si� powa�ne b�jki. Dlatego te� dziewczyna pozwoli�a si� wywabi� na zewn�trz.
� To miasto staje si� z ka�d� godzin� t�oczniejsze � mrukn�� Conan, �okciami toruj�c sobie drog� po�r�d pijak�w, obibok�w i rzezimieszk�w, kt�rzy wylegli na przylegaj�c� do portu uliczk�. � Nied�ugo Djafur b�dzie m�g� rywalizowa� z wielkimi zachodnimi portami mi�dzy Kordaw� a Asgalunem � z�apa� jednego z obszarpanych darmozjad�w za ko�nierz i odepchn�� go pod �cian�. Wywo�a�o to przekle�stwa i powitalne okrzyki tych, kt�rzy rozpoznali Amr� i z l�kiem ust�powali mu drogi. � Chocia�, prawd� m�wi�c, Djafur le�y na wyspie i nie mo�e si� rozrasta� � doko�czy� my�l.
� Mo�e tak jest dla nas najlepiej � powiedzia�a Philiope, obejmuj�c go w pasie i sk�aniaj�c kruczoczarn� g�ow� na jego obna�ony tors. � Dzi�ki temu �atwiej b�dzie nim w�ada�.
� Owszem. Piraci znaj� mnie i powstrzymuj� si� od nieprawo�ci na m�j widok � by zilustrowa� swoje s�owa, kapitan rzuci� srogie spojrzenie grupce ��opi�cych grog obszarpa�c�w, kt�rzy natychmiast odwr�cili wzrok lub wznie�li kubki w nieszczerym pozdrowieniu. � Jest tu mn�stwo �otr�w, kt�rych nawet ja musz� si� strzec, gdy tylko znajd� si� bli�ej, ni� niesie wio�larski b�ben�
� A z Aghrapur i innych miast przybywa coraz wi�cej obcych twarzy�
� Istotnie. Na pewno s� w�r�d nich szpiedzy i spiskowcy � os�aniaj�c Philiope ramieniem, Conan wszed� w ciemn� uliczk�, prowadz�c� pod g�r� mi�dzy dwoma rz�dami rybackich chat. � Moim piratom brakuje lotno�ci umys�u, lecz wci�� szerz� si� prawdziwe i fa�szywe wie�ci o tym, jak wysoko postawionych wrog�w sobie narobi�em i jakie nagrody wyznaczono za moj� g�ow� C�, musz� zwraca� uwag� nawet na niekt�rych moich dawnych towarzyszy.
Philiope pokiwa�a g�ow� i przytuli�a si� cia�niej.
� Widzia�am ju�, jak to wygl�da w Turanie. Cz�onkowie cesarskiego dworu zachowuj� si� jak cyrkowi akrobaci. Gdy jeden z nich wespnie si� na szczyt, jego pomniejsi rywale czekaj� tylko, by wyskoczy� w g�r�, wykorzystuj�c si�� upadku� jego lub jej.
Conan skwitowa� jej s�owa mrukni�ciem.
� Dlatego chc� mie� w�asny zamek. Kiedy stoj� na pok�adzie mojego okr�tu, czuj� si� bezpieczny, chocia�bym by� nagi. Zdob�d� ka�dy okr�t bez wzgl�du na jego wielko�� i je�li potrzeba, dam szko�� �otrom z mojej za�ogi, chocia� by�aby ich ca�a szajka. Zreszt� wi�kszo�� tych szelm i tak poprze mnie, bo dobrze mi �yczy lub zbyt si� mnie boi � potrz�sn�� z zadum� czarn� grzyw�. � Jednak tu, na l�dzie, gdzie mo�na szemra� i spiskowa� poza zasi�giem mojego s�uchu� Nie mam ochoty nie spa� po ca�ych nocach, spodziewaj�c si� zab�jczej strza�y czy zatrutego kielicha.
Skalista �cie�ka stawa�a si� coraz bardziej stroma. Droga prowadzi�a mi�dzy rzadko rozrzuconymi chatami o niskich �cianach, os�oni�tych drzewami oliwnymi i owocowymi sadami. Za plecami Conana i Philiope rozlega�y si� st�umione odg�osy miasta. Na o�wietlonym ��tym �wiat�em nadbrze�u trwa�a piracka biesiada. Cymmerianin i jego kobieta zostawili za sob� portowy smr�d. Powietrze wok� nich przenika�a teraz wo� ja�minu, kwiecia grusz i kolendry.
Obydwoje skr�cili na �cie�k�, pn�c� si� ku g�ruj�cym nad miastem wzg�rzom. Na udeptanej stopami robotnik�w dr�ce niedawno pojawi�y si� wy��obione przez wozy koleiny. Szlak zatacza� kilka serpentyn, oferuj�c coraz wspanialszy widok na djafursk� zatok� i zalane blaskiem ksi�yca otwarte wody Vilayet, poprzegradzane licznymi, �ami�cymi fale rafami. Na koniec �cie�ka doprowadzi�a w�drowc�w na p�askowy�.
By� to okolony ska�ami, cz�ciowo ogrodzony trudnymi do pokonania wynios�o�ciami cypel, na kt�rym sia� zrujnowany zamek. Obecnie na jego miejscu budowano nowy. Dooko�a wida� by�o bloki ociosanego kamienia, sto�kowate kopce zaprawy i sterty drewna Budowy nie strze�ono, poniewa� nie by�o tu nic, co mog�oby wpa�� w oko piratom. Wiekowe mozaiki na posadzkach s�siadowa�y z nowymi p�ytami, wi�kszo�� �cian uzupe�niono prost�, g�adk� kamieniark�. Kilka wysokich kolumn i �uk�w sta�o samotnie, czekaj�c na nie wybudowane jeszcze mury.
� Tu by�aby wspania�a sypialnia. � Philiope, wymkn�wszy si� spod ramienia Conana, wesz�a na taras z u�o�onych w szachownic� p�yt, z kt�rego roztacza� si� widok na miasto i zatok�. � Mog�abym z po�cieli patrze�, jak wp�ywasz do portu. By�abym spokojna, �e zd��� pozby� si� kochank�w, zanim tu dotrzesz � odwr�ciwszy si� szybko, podesz�a do niego po zalanej blaskiem ksi�yca posadzce, wspi�a si� na palce i wycisn�a poca�unek na jego nachmurzonej brwi. � �artowa�am, kochany. Nie ma nikogo pr�cz ciebie.
� Je�li zechcesz wzi�� sobie kochanka, wyb�r nale�y do ciebie. � Conan wzruszy� ramionami. � I do niego, o ile si� o�mieli. Pami�taj tylko, by nie knu� z nim planu zamordowania mnie.
� Nie m�w tak, Conanie. Nie wierz�, bym kiedykolwiek zapragn�a innego m�czyzny � odwr�ci�a si�. � Powiedz mi, czy nasze �o�e stanie w�a�nie tutaj?
� Mm, nie. � Cymmerianin zmarszczy� brwi i ponownie potrz�sn�� g�ow�. � Raczej katapulty � ujrzawszy nie rozumiej�ce spojrzenie Philiope, wyt�umaczy�: � Z tego miejsca mo�na ostrzeliwa� pla��, miasto i najbezpieczniejsze kotwicowisko. Z ci�kiej machiny najlepszego tura�skiego typu da si� miota� g�azy wa��ce tyle co ty � klepn�� j� mocno po wypuk�o�ci po�ladka.
� Dlaczego ci na tym zale�y? � Philiope popatrzy�a na zatok� i morze. � Sam powiedzia�e�, �e Djafur chroni� rafy. Spodziewasz si� obl�enia?
� Jak do tej pory, p�ycizny wok� wysp dobrze nas strzeg�y � po�o�y� r�k� na jej g�adkim ramieniu. � Pami�taj jednak, �e wystarczy czyja� zdrada, a tego zawsze trzeba si� obawia�. Je�eli tylko kt�re� z morskich plemion zbuntuje si� i przydzieli pilot�w cesarskim okr�tom, Yildiz nas znajdzie. Chocia� mamy dzielnych wojownik�w, nie wiem, czy zdo�aliby�my powstrzyma� wroga przed zablokowaniem portu i spaleniem naszych statk�w. �aden port nie jest na tyle bezpieczny � rozejrza� si� po nie wyko�czonych �cianach i uni�s� d�o�. � Jednak zza mur�w dobrze zaopatrzonego zamku, maj�c za�og� wiernych pirat�w, stawi� czo�o ka�demu, kto zechce wedrze� si� do portu � u�miechn�� si� do niej. � Flota nie zdob�dzie tego wzg�rza bez pomocy z wewn�trz. Djafur to najlepszy port w tych okolicach. Je�eli nie pozwol� nikomu zaw�adn�� miastem, to wkr�tce stan� si� panem p�nocnej po�owy morza Vilayet.
� B�dziesz tu r�wnie� bezpieczny przed innymi piratami. � Philiope zwr�ci�a oczy w stron� portowych �wiate�. � Bo pewnego dnia mo�esz im zacz�� przeszkadza�
� Istotnie, ale nie obawiaj si�. Je�li kiedy� przyjdzie im do g��w skrzykn�� si� przeciwko mnie, powinni te� zda� sobie spraw�, �e lepiej jest stan�� po mojej stronie � roze�mia� si�. � B�d� pewna, �e nie szykuj� si� do ostrzeliwania miasta ani zatapiania okr�t�w naszych przyjaci�. Nasze losy s� z��czone � wzi�� Philiope w ramiona i zacz�� ca�owa� jej brwi, twarz, szyj�. � A co do naszej sypialni, nie obawiaj si�; b�dzie jeszcze wspanialsza i wy�ej ni� tutaj.
� Podoba mi si� tu. Jest cieplej ni� na pla�y � oderwawszy si� od Conana, dziewczyna rozpu�ci�a g�ste czarne w�osy, kt�re zacz�� rozwiewa� wiatr. � Mury s� r�wnie ciep�e jak p�yty posadzki�
Usiad�a na niskim kamiennym parapecie i zsun�a sanda�y.
� Lepiej wida� st�d gwiazdy � zauwa�y� Conan obejmuj�c j� i spogl�daj�c w niebo. � Gdyby� top mojego masztu si�ga� r�wnie wysoko, kiedy �egluj� w mgliste wieczory�
� Nie b�j si�, postawi� tw�j maszt i znajd� dla ciebie port � rzuci�a figlarnie, po czym wysun�a mu si� z r�k i stan�a wyprostowana. � Najpierw jednak zrefuj� troch� zb�dnego o�aglowania.
Si�gn�a do zapi�cia sukni i pozwoli�a jej opa�� do bosych kostek.
� W takim razie gotuj si� do aborda�u � powiedzia� Conan chrapliwym g�osem, zrywaj�c si� na r�wne nogi.
Philiope ze �miechem rzuci�a si� do ucieczki, migaj�c obna�onymi nogami. Cymmerianin i gibka, naga dziewczyna znikn�li w cieniu.
III
SPISKI PRZED BURZ�
Wysoki Pose� Hyrkanii Adi Bukbul wysiad� z godno�ci�,; z powozu. Wspania�y pojazd pokryty by� arkuszami z�otej blachy wyk�adanej ko�ci� s�oniow� oraz lapis�lazuli. Jego pokryty �usk� dach z miniaturowymi minaretami przywodzi� na my�l ruchomy meczet wyznawc�w boga Tarima. Wystawno�� przes�anego przez cesarza Yildiza powozu wr�cz o�lepia�a w promieniach po�udniowego s�o�ca, mimo to Adi Bukbul mia� znudzon� min�. Wymaga�o tego znaczenie jego misji i hyrka�ska duma.
Splendor dworskiego powozu by� jednak niczym w por�wnaniu z wspania�o�ci� cesarskiego pa�acu w Aghrapur. Przed Adi Bukbulem wyros�a olbrzymia, roz�o�ysta, idealnie oblicowana wyszlifowanymi marmurowymi p�ytami budowla z pi�trz�cymi si� jedna nad drug� kopu�ami i strzelaj�cymi w g�r� Wie�ycami. Wykazuj�c dyplomatyczne poczucie miary, pose� po�wi�ci� pa�acowi jedynie przelotne spojrzenie, a nast�pnie z lekcewa��cym zmarszczeniem brwi omi�t� wzrokiem bogate stroje gwardii pa�acowej. Wi�kszo�� stra�y na dziedzi�cu stanowi�y bowiem kobiety, prezentuj�ce bro� przed przeje�d�aj�cym powozem.
Pose� musia� z niech�ci� przyzna�, �e tak�e ci�gn�ce go konie zas�ugiwa�y na uwag�. Wspania�e wierzchowce o doskonale wyszczotkowanej sier�ci barwy miodu mia�y splecione w warkocze p�owe grzywy, przewi�zane po�yskuj�cymi, z�otymi wst��kami. Wyborne, pe�ne temperamentu zwierz�ta mia�y tylko jedn� wad�: by�y zbyt masywne jak na gust Bukbula. By unie�� stepowego je�d�ca, jego miecz, �uk oraz zapasy �ywno�ci na kilka dni, wystarczy�yby o wiele mniejsze wierzchowce. Tak ci�kie konie opad�yby z si� po kilkudniowym po�cigu. Ich szybko�� i wytrzyma�o�� by�y na pewno niewystarczaj�ce wobec trud�w przeci�gaj�cej si� wyprawy wojennej.
� Jego Wielmo�no�� Pose� Pierwszej Rangi i Ambasador Hyrkanii Adi Bukbul! � zabrzmia� dono�ny g�os eunucha.
Tytu� Hyrka�czyka odbi� si� echem od sklepionego potr�jnym �ukiem portyku i poni�s� si� po szerokich marmurowych schodach w g��b kapi�cego z�otem pa�acu. By�o to jednocze�nie oznajmienie jego przybycia i wezwanie. Adi Bukbul pilnie baczy�, by nie wchodzi� po schodach zbyt szybko. Nie chcia� sprawi� wra�enia nadgorliwo�ci lub co gorsza s�u�alczo�ci.
Tura�scy w�adcy r�wnie� nie wykazywali po�piechu. Lekko zbrojna stra� poprowadzi�a pos�a przez wystawny przedsionek, drugi ci�g �uk�w i prze�adowan� l�ni�cymi ozdobami sal� balow�. Adi Bukbula nie poprowadzono jednak, jak oczekiwa�, do okraszonych kopu�ami i wie�ycami g�rnych partii pa�acu, lecz w d�, kr�tymi schodami z szerok� alabastrow� por�cz�. U jej podn�a rozpo�ciera� si� wyk�adany mozaik� korytarz, rozja�niony �wiat�em dziennym padaj�cym przez filigranowe okna umieszczone tu� pod sklepieniem. Korytarz ko�czy� si� dwuskrzyd�owymi drzwiami z br�zu, kt�rych powierzchnia pokry�a by�a zielon� patyn�. Stra� honorowa zatrzyma�a si� tu, szcz�kn�a halabardami o posadzk�, po czym otworzy�a obydwa skrzyd�a. Majordomus w wysokim turbanie uk�oni� si� g��boko i wytwornym gestem obleczonej w r�kawiczk� d�oni zaprosi� hyrka�skiego pos�a do rezonuj�cej echem sali, w kt�rej oczekiwa�o go trzech m�czyzn.
Wita� ci� to wyj�tkowa rado��. Nazywasz si� Adi Bukbul, czy� nie? � najni�szy i najbardziej kr�py z obecnych, cz�owiek starszy ju�, o rumianej twarzy, zerwa� si� z miejsca, by powita� go�cia. � To ja jestem cesarz Yildiz. Bardzo mi mi�o ci� pozna� � zorientowawszy si�, �e pose� nie ma ochoty zachodnim zwyczajem u�cisn�� d�oni gospodarza, cesarz zadowoli� si� energicznym poklepaniem go po ramieniu. � Ten wysoki kij od szczotki to m�j syn, ksi��� Yezdigerd � przysz�y Imperator Turanu � skinieniem g�owy wskaza� ca�kiem zwyczajnie odzianego m�odzie�ca, z kt�rym ��czy�o go niew�tpliwe rodzinne podobie�stwo. � A to m�j g��wny architekt, Nephet Ali.
Wskazany mo�now�adca nosi� najmodniejszy str�j: obszern� jedwabn� koszul�, szeroki pas, pantalony, wielki lu�ny turban i pantofle z fr�dzlami ze z�otog�owiu. Gdyby nie prezentacja, Adi Bulkbul uzna�by, �e w�a�nie ten m�czyzna w najbardziej dostojnych szatach jest cesarzem Turanu. Tak czy owak Adi Bukbul, nosz�cy prostszy i praktyczniejszy str�j, sk�adaj�cy si� z lu�nej koszuli, puchowej kamizelki, je�dzieckich bryczes�w z w�skim pasem i wysokich but�w, by� zdania, �e wszyscy mieszka�cy zachodniego mocarstwa wygl�daj� zbyt zniewie�ciale.
Pose� odpowiedzia� na powitanie sztywnym uk�onem i popatrzy� podejrzliwe na koniec sali.
� Sprowadzono mnie tu na dyplomatyczn� konferencj�, czy abym za�y� k�pieli? � zapyta�, poniewa�, za tarasem, na kt�rym stali, znajdowa� si� wyk�adany turkusem basen o nieruchomej jak lustro powierzchni.
� I to, i to, je�eli masz ochot� � odpowiedzia� cesarz Yildiz z �agodnym u�miechem. Odwr�ciwszy si�, powi�d� go�cia w stron� ksi�cia i ministra. � Prawd� m�wi�c, zawsze gdy dyskutujemy o przyprawiaj�cych o b�l g�owy sprawach pa�stwowych, staram si� zapewni� rozm�wcom wszelkiego rodzaju rozrywki. Moj� dewiz� jest w ka�dej sytuacji przedk�ada� przyjemno�ci nad obowi�zki.
Zatrzymawszy si� przed niskim stolikiem, otoczonym czterema wykwintnie rze�bionymi krzes�ami i zastawionym w�dlinami oraz winem i s�odyczami, cesarz uni�s� d�o� w g�r� i g�o�no prztykn�� palcami.
� W porz�dku, dzieweczki, mo�ecie zaczyna�! Panowie, cz�stujcie si�, czym sobie �yczycie.
Z przylegaj�cego pomieszczenia wysz�y cztery pulchne kobiety i zacz�y krz�ta� si� wok� obecnych. Adi Bukbul zosta� uj�ty pod ramiona i usadzony na stercie poduszek, kt�rymi wymoszczono jego krzes�o. Us�uguj�ce mu kobiety by�y zapewne wa�niejszymi z mieszkanek haremu, gdy� zami�owanie Yildiza do obfitych, �wawych matron by�o powszechnie znane. Mimo swej niew�tpliwie wysokiej rangi na�o�nice by�y bardzo lekko ubrane. Na widok tych bujnych pi�kno�ci Adi Bukbul z dezaprobat� zacisn�� usta. Kobiety o pulchnych kszta�tach nie cieszy�y si� uznaniem w Hyrkanii. Nigdy �adnemu Hyrka�czykowi nie przy sz�oby do g�owy, by przeci��a� swojego konia, zabieraj�c na jego grzbiet tak� matron�. Stepowi je�d�cy preferowali u kobiet, podobnie jak u swych wierzchowc�w, lekko�� i zwinno��. Widok kobieco�ci pe�nej do�eczk�w i wypuk�o�ci by� dla Adi Bukbula jeszcze jednym dowodem upadku zachodniej monarchii.
� Racz tylko wskaza�, jakie masz �yczenia. Minister Nephet Ali, kt�rego ramiona masowa�a zmys�owymi ruchami piersiasta nimfa o rubinowych ustach, mrugn�� znacz�co do pos�a. T� regu�� �ycia na tura�skim dworze u�wiadomi�o Adi Bukbulowi natychmiastowe si�gni�cie przez s�u��c� po faszerowan� s�odyczami ryb�, w kt�rej stron� zb��dzi�o spojrzenie pos�a. Kobieta schyli�a si� b�yskawicznie ku z�otej tacy, wzi�a w d�o� z pomalowanymi na p