9713
Szczegóły |
Tytuł |
9713 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
9713 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 9713 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
9713 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Danielle Steel
Raz w �yciu
W wigilijn� noc Daphne Fields ciesz�ca si� ogromn� popularno�ci� pisarka w ci�kim stanie po wypadku trafi�a do szpitala. Okazuje si�, �e jedyn� blisk� osob�, kt�r� mo�e o tym powiadomi�, jest jej sekretarka a za razem przyjaci�ka. Czy�by pi�kna i s�awna Daphne by�a w gruncie rzeczy osob� ca�kowicie samotn�! Jak� tajemnic� skrywa jej prywatne �ycie? Kim s� Andy i Matthew, kt�rych imiona wypowiada w gor�czce! i czy jej wypadek istotnie by� wypadkiem!
Johnowi,
z niezmiennym oddaniem Olive
RAZ W �YCIU
To zdarza si� raz,
zawsze raz,
nie ma drugiego
w�r�d chwil, pierzchaj�cych jak myszy,
�ycie tak szybko ulatuje w przesz�o��,
i zdarza si� tylko naj�mielszym, najsilniejszym, wiernym sobie.
Gdy przyjdzie twoja chwila, nie pozw�l jej przej�� mimo, bo mi�o�� przemyka
jak przelotny b�ysk,
chwila umrze, zostanie ci pustka
i g�uche dzwonienie w g�owie,
serce b�dzie wiedzie�, kiedy,
wi�c gdy us�yszysz niemy szept losu, o, nie tch�rz wtedy, drogi przyjacielu,
poniewa� w ko�cowym rachunku mi�o�� warta jest ka�dej ceny, maj�tku, ofiary. Oto straci�e� wszystko, i wygra�e�, bo ona tryumfuje,
bo gdy zjawia si� prawdziwa mi�o��, nie liczy si� nic pr�cz niej.
d. s.
1
Kiedy w Wigili� Bo�ego Narodzenia pada �nieg, ca�y Nowy Jork rozmywa si� w mglistych nierealnych p�tonach. Odnosi si� wra�enie, jakby ka�da z jaskrawych barw miasta z osobna miesza�a si� ze �niegiem. Gdy spogl�da si� przez okno na Central Park, wida� tylko jednolit� �cian� bia�ych p�atk�w, otulaj�cych �wiat grub� pierzyn�. Wszystko wydaje si� takie spokojne, takie ciche, mimo i� w dole, na ulicach, rozbrzmiewaj� odg�osy Nowego Jorku. Panuje tam nastr�j podekscytowania, s�ycha� klaksony, nawo�ywania ludzi, tupot krok�w i gwar ulicznego ruchu. Tylko �e te d�wi�ki s� w jaki� osobliwy spos�b oddalone i wyt�umione. A przecie� to szczytowy moment powszechnej euforii, towarzysz�cej Wigilii Bo�ego Narodzenia, i atmosfera przesi�kni�ta jest tym szczeg�lnym, cudownym napi�ciem, kt�re za chwil� wybuchnie kaskad� zachwyt�w, prezent�w... Ob�adowani stosami pakunk�w przechodnie �piesz� do dom�w, w przejmuj�cym zimnie �piewaj� kol�dy, sw�j ostatni wiecz�r celebruje armia lekko wstawionych, czerwonolicych �wi�tych Miko�aj�w. Kobiety, mocno �ciskaj�ce r�czki swoich pociech, w jednej chwili krzycz� na nie, �eby uwa�a�y, bo si� przewr�c�, by zaraz w nast�pnej zanie�� si� weso�ym �miechem. Wszyscy wo�aj� unisono �weso�ych �wi�t", wszystkim w t� jedyn� noc w roku udziela si� niepowtarzalny, pogodny nastr�j. Portierzy rado�nie machaj� na po�egnanie, uszcz�liwieni �wi�tecznymi napiwkami. Jutro czy za tydzie� ca�e to uniesienie b�dzie zapomniane, prezenty rozpakowane, wino wypite, pieni�dze wydane, ale dzi�, w wigilijny wiecz�r, nic si� jeszcze nie sko�czy�o, przeciwnie, wszystko dopiero si� zaczyna. Dla dzieci to kulminacja wielomiesi�cznych wyczekiwa�, dla doros�ych � kres tygodni pe�nych gor�czkowej krz�taniny, przyj��, zakup�w, spotka�, poszukiwanie upomink�w... Czas nadziei, jasnych jak �wie�y �nieg, nostalgicznych u�miech�w wywo�anych wspomnieniami odleg�ego dzieci�stwa i dawno zapomnianych uczu�. Czas wspomnie�, marze� i mi�o�ci.
�nieg wci�� sypa� jednostajnie, gdy uliczny ruch powoli zaczyna� zamiera�. Panowa�o przenikliwe zimno i tylko nieliczni najwytrwalsi w�drowali jeszcze po skrzypi�cym pod butami �niegu. To, co stopnia�o w ci�gu dnia, pod wiecz�r znowu zmieni�o si� w l�d, z�owrogo prze�wituj�cy spod kilkunastu centymetr�w �wie�ego puchu. Ka�dy krok grozi� upadkiem. Oko�o jedenastej, z wyj�tkiem metra, ruch usta� zupe�nie. Zapanowa�a niezwyk�a jak na Nowy Jork cisza, tylko z rzadka dobiega� sk�d� d�wi�k klaksonu lub czyje� przyt�umione wo�anie o taks�wk�.
W tej ciszy g�osy kilkunastu os�b, wychodz�cych z przyj�cia w domu nr 12 przy Sze��dziesi�tej Dziewi�tej Wschodniej, rozbrzmiewa�y niczym bicie dzwon�w w �rodku nocy. Towarzystwo �mia�o si�, pod�piewywa�o, wida� by�o, �e przyj�cie uda�o si� wspaniale. I rzeczywi�cie, szampan la� si� strumieniami, w br�d by�o te� gor�cego rumu z mas�em i wina przyprawionego korzeniami. Nie zabrak�o, rzecz jasna, wielkiej choinki ani pe�nych mis pra�onej kukurydzy. Ka�dy przy wyj�ciu dosta� drobny upominek: flakonik perfum, bombonierk�, �liczny szalik, ksi��k�. Gospodarzami przyj�cia byli wieloletni krytyk literacki �New York Timesa" i jego �ona � uznana pisarka, a ich zaproszeni na ten wiecz�r przyjaciele tworzyli interesuj�c� mozaik�, od dobrze zapowiadaj�cych si� literat�w po s�ynnych wirtuoz�w. W�r�d przyby�ych znalaz�o si� miejsce zar�wno dla �wiat�ych umys��w, jak i g�o�nych pi�kno�ci. Oto jacy go�cie zape�nili dzisiaj wielki salon tego nowojorskiego domu. Pomi�dzy nimi kr��yli lokaj oraz dwie pokoj�wki, nieprzerwanie roznosz�c przek�ski i drinki. By�o to tradycyjne coroczne przyj�cie �wi�teczne i jak co roku mia�o potrwa� do trzeciej, czwartej nad ranem.
W�r�d owej nielicznej gromadki, kt�ra wcze�niej opu�ci�a dom, znajdowa�a si� drobna blondynka w kapeluszu uszytym z norek. Jej smuk�e cia�o by�o szczelnie otulone d�ugim, puszystym futrem w kolorze czekolady. Ko�nierz, podniesiony dla os�ony przed wiatrem, niemal ca�kowicie zas�ania� twarz. Ostatni raz skin�a pozosta�ym r�k� na po�egnanie, m�wi�c, �e p�jdzie do domu sama. Nie chcia�a jecha� z nimi taks�wk�. Tego wieczoru mia�a ju� do�� towarzystwa. Wigilia Bo�ego Narodzenia zawsze by�a dla niej trudnym dniem i przez d�ugie lata sp�dza�a j� u siebie, w domu. Ale w tym roku wyj�tkowo zapragn�a przynajmniej na kr�tko spotka� si� z przyjaci�mi. Jej pojawienie si� wszystkich zaskoczy�o, ale te� sprawi�o obecnym nie ukrywan� przyjemno��.
� Mi�o znowu ci� widzie�, Daphne. Dobrze, �e wr�ci�a�. Pracujesz nad now� ksi��k�?
� W�a�nie zacz�am � spojrzenie wielkich niebieskich oczu by�o �agodne, s�odycz, kt�ra emanowa�a z delikatnych rys�w twarzy, nie pozwala�a odgadn�� prawdziwego wieku jej w�a�cicielki.
� To znaczy, �e sko�czysz j� w przysz�ym tygodniu? Pisarska aktywno�� Daphne by�a ju� legendarna, lecz
przez ca�y ostatni rok zaj�ta by�a filmem, kt�ry kr�cono na podstawie jej powie�ci.
U�miechn�a si� promiennie. Zd��y�a si� przyzwyczai� do �artobliwych przycink�w znajomych. Zawsze pobrzmiewa�o w nich co� bliskiego zazdro�ci, zaintrygowania, a tak�e szacunku. Niew�tpliwie wzbudza�a w ludziach wszystkie te uczucia. Daphne Fields pilnie strzeg�a swej prywatno�ci, ci�ko pracowa�a, by�a ambitna i stanowcza. Widywano j� na og� w literackich kr�gach. Je�li si� gdzie� zjawia�a, sprawia�a wra�enie nieobecnej. Wydawa�o si�, �e stale pozostaje o jeden krok z boku, bliziutko, lecz poza zasi�giem innych. Gdy jednak na kogo� spojrza�a, ten kto� mia� uczucie, �e jej wzrok si�ga samego dna duszy. Jakby umia�a dostrzec w cz�owieku wszystko, r�wnocze�nie nie pozwalaj�c na to nikomu w stosunku do siebie. Dziesi�� lat wcze�niej by�a zupe�nie inna. W�wczas, maj�c dwadzie�cia trzy lata, by�a towarzyska, weso�a, troch� prowokuj�ca... Ale wtedy czu�a si� pewna, bezpieczna, szcz�liwa. Teraz przygas�a, �lad dawnego beztroskiego �miechu pojawia� si� tylko czasami w b�ysku jej oczu, a jego echo skry�o si� g��boko we wn�trzu jej istoty.
Na rogu Madison Avenue us�ysza�a za sob� st�umiony przez �nieg odg�os czyich� krok�w.
� Daphne! Odwr�ci�a si� gwa�townie.
� Jack?
Jack Hawkins by� dyrektorem programowym wydawnictwa �Harbor and Jones", dla kt�rego obecnie pisa�a. Sta� teraz przed ni� z twarz� zaczerwienion� z zimna, a jego za�zawione od wiatru oczy nabra�y intensywnie niebieskiej barwy.
� Mo�e jednak ci� podwieziemy?
Potrz�sn�a g�ow� i u�miechn�a si�. Po raz kt�ry� uderzy�o go, jak bardzo jest drobniute�ka, spowita w szerokie futro z norek, gdy tak przytrzymuje ko�nierz d�o�mi w zamszowych r�kawiczkach.
� Dzi�kuj�, nie. Naprawd� wol� si� przej��. Mieszkam tu� obok.
� Jest p�no.
Ilekro� j� widzia�, mia� ochot� wzi�� j� w ramiona. Co nie znaczy, by kiedykolwiek to zrobi�. Ale chcia� tego, podobnie jak mn�stwo innych m�czyzn. Maj�c trzydzie�ci trzy lata, Daphne wci�� wygl�da�a na dwadzie�cia pi��, a niekiedy wr�cz jak nastolatka. Bezbronna, �wie�a, subtelna. I jeszcze co�: ta przeszywaj�ca serce samotno�� w jej oczach bez wzgl�du na to, jak szeroko si� u�miecha�a, jak ciep�e by�o jej spojrzenie... Bo rzeczywi�cie by�a kobiet� samotn�, cho� na pewno na to nie zas�u�y�a. Gdyby na �wiecie istnia�a jaka� sprawiedliwo��, by�oby inaczej. U�o�y�o si� jednak w�a�nie tak.
� Ju� p�noc, Daff... � obejrza� si� z wahaniem w stron� swojego towarzystwa, oddalaj�cego si� powoli w kierunku zachodnim.
� Jest Wigilia, Jack. I zimno jak diabli � u�miechn�a si�, w jej wzroku zapali�y si� iskierki humoru. � Nie s�dz�, �eby dzisiaj kto� zechcia� mnie napa��.
Odwzajemni� u�miech. � Ale mo�esz si� po�lizgn�� na tym lodzie i upa��.
� Aha! I z�ama� r�k�! Wobec czego przez ca�e miesi�ce nie mog�abym pisa�. O to ci chodzi, co? Nie martw si�. Termin z�o�enia ksi��ki up�ywa dopiero w kwietniu.
� Na mi�o�� bosk�, przesta�! Prosz� ci�, chod� z nami na drinka.
Stan�a na palcach i poca�owa�a go w policzek, k�ad�c mu jedn� d�o� na ramieniu.
� Jeszcze raz bardzo ci dzi�kuj�. Id� ju�. Nic mi nie b�dzie.
Zrobi�a po�egnalny gest, odwr�ci�a si� i szybko ruszy�a ulic�, chowaj�c brod� w ko�nierz. Nie rozgl�da�a si� na boki, nie patrzy�a na wystawy sklepowe ani na nielicznych mijanych przechodni�w. Podmuchy wiatru na ods�oni�tej cz�ci twarzy sprawia�y jej przyjemno��. Na my�l, �e wkr�tce b�dzie w domu, odetchn�a z ulg�. Zm�czy� j� ten wiecz�r. M�czy�y j� wszelkie tego rodzaju przyj�cia, cho�by spotyka�a na nich samych znajomych i cho�by okazywa�y si� najbardziej udane. Wszystkie by�y do siebie podobne. Tylko �e w tym roku nie chcia�a sp�dza� Wigilii samotnie w swoim mieszkaniu. Nie chcia�a pogr��a� si� we wspomnieniach, czu�a, i� dzisiaj nie potrafi�aby tego znie��. Niestety teraz, mimo mrozu szczypi�cego w policzki, wszystkie owe wspomnienia opad�y j� znowu. Przy�pieszy�a kroku, jakby chcia�a je prze�cign��, zostawi� za sob�.
Prawie na o�lep dotar�a do rogu, zerkn�a na jezdni� i widz�c, �e nic nie nadje�d�a, pomy�la�a, i� dla pieszych pali si� zielone �wiat�o. Wci�� gna�a j� niedorzeczna nadzieja, �e je�li dostatecznie szybko minie t� i nast�pn� ulic�, uda jej si� zgubi� wspomnienia, uwolni� od ich ci�aru, chocia� wiedzia�a, �e towarzysz� jej zawsze i wsz�dzie, a co dopiero w wigilijny wiecz�r.
Madison Avenue przeby�a niemal biegiem. Po�lizgn�a si� i by�aby upad�a, w ostatniej chwili zamacha�a ramionami i z�apa�a r�wnowag�. Na kolejnym skrzy�owaniu odruchowo skr�ci�a w lewo, by przej�� jeszcze jedn� ulic�. Jednak�e tym razem nie podnios�a wzroku. Nie dostrzeg�a samochodu, d�ugiej czerwonej furgonetki, pe�nej pasa�er�w, kt�rej kierowca �pieszy� si�, by przejecha� na zielonym �wietle. �wietle, kt�re dla Daphne by�o jeszcze czerwone... Kobieta siedz�ca obok kierowcy przera�liwie krzykn�a, rozleg� si� g�uchy odg�os uderzenia, drugi urwany krzyk z wn�trza samochodu i niesamowity d�wi�k, gdy pojazd sun�� bezw�adnie po oblodzonej nawierzchni, zanim w ko�cu znieruchomia� Na moment zapad�a �miertelna cisza. Zaraz potem wszystkie drzwi samochodu otworzy�y si� jednocze�nie i z p� tuzina os�b wyskoczy�o na zewn�trz. Teraz nikt ju� nie krzycza�. Nikt nie odezwa� si� s�owem, gdy kierowca bieg� w stron� le��cej na jezdni kobiety, kt�ra przypomina�a porzucon� szmacian� lalk� z twarz� ukryt� w �niegu.
� O m�j Bo�e... O Bo�e...
Kierowca sta� chwil� bezradnie pochylony, po czym odwr�ci� si� gwa�townie ku jednej ze swoich towarzyszek, kt�ra pod��y�a za nim. W jego oczach malowa�o si� przera�enie zmieszane z w�ciek�o�ci�, jakby chcia� kogo� oskar�y� o to, co si� sta�o. Wszystko jedno kogo, byle zrzuci� win� z siebie.
� Na mi�o�� bosk�, wezwijcie gliny!
Ukl�kn�� wreszcie przy Daphne, lecz nadal jej nie dotyka�, boj�c si� zaszkodzi� rannej. A mo�e jeszcze bardziej ba� si� tego, �e ma przed sob� ju� tylko zw�oki.
� Czy ona... �yje?
Na �niegu obok kierowcy przykl�kn�� drugi m�czyzna z oddechem przepojonym zapachem alkoholu.
� Nie wiem.
Ofiara wypadku zdawa�a si� nie oddycha�. Nie wykona�a najmniejszego ruchu, nie zdradza�a �adnych oznak �ycia. I nagle cz�owiek, kt�ry j� potr�ci�, zacz�� cicho p�aka�.
� Zabi�em j�, Harry... Zabi�em j� � wyci�gn�� r�ce i obaj m�czy�ni, nie podnosz�c si� z kl�czek, obj�li si� w milcz�cej rozpaczy. W tym czasie obok furgonetki zatrzyma�y si� dwie taks�wki i pusty autobus. Kierowcy wybiegli ze swoich woz�w, raptem zapanowa� o�ywiony ruch. Ludzie zacz�li g�o�no m�wi�, wyja�nia�: wybieg�a prosto pod mask�... nawet nie spojrza�a... nie widzia� jej... jest �lizgawica, nie m�g� si� zatrzyma�...
� Gdzie, do cholery, podziewa si� policja?! Nigdy ich nie ma, kiedy s� potrzebni! kierowca furgonetki brzydko zakl��. P�atki �niegu wirowa�y wok� jego g�owy i raptem z�apa� si� na tym, �e w my�lach powtarza s�owa kol�dy: �Cicha noc, �wi�ta noc..." Tak niedawno j� �piewali... Teraz ta kobieta le�y przed nim w �niegu, martwa lub mo�e konaj�ca, a tych przekl�tych glin jak nie by�o, tak nie ma.
� Prosz� pani...? Prosz� pani, czy pani mnie s�yszy?
� kierowca autobusu ukl�k� przy Daphne i pochyli� si�, niemal dotykaj�c twarz� jej twarzy, �eby wyczu� oddech.
� �yje � uni�s� g�ow� i spojrza� po pozosta�ych. � Macie koc? � spyta�, nikt jednak nie zareagowa�. � Daj mi przynajmniej sw�j p�aszcz � rzuci� niecierpliwie, patrz�c na sprawc� wypadku, kt�ry wygl�da� jak sparali�owany. � Na lito�� bosk�, cz�owieku, ta kobieta mo�e w�a�nie umiera! �ci�gnij p�aszcz...
M�czyzna, do kt�rego skierowane by�y te s�owa, ockn�� si� w ko�cu. Wraz z dwoma innymi okryli Daphne ca�� stert� p�aszczy.
� Nie pr�bujcie jej rusza�! � Kierowca autobusu, stary Murzyn, wiedzia�, co nale�y robi� w takich sytuacjach. Poprawi� okrycia, kt�re przygniata�y bezw�adn� kobiet�, po czym jedno z nich ostro�nie wsun�� jej pod twarz, aby uchroni� j� przed odmro�eniami. Chwil� p�niej pojawi�o si� wreszcie oczekiwane migaj�ce czerwone �wiat�o � przyby�a karetka miejskiego pogotowia ratunkowego. Dla jej za�ogi by� to pracowity wiecz�r, jak zreszt� ka�da Wigilia. Zaraz za karetk�, z rozdzieraj�cym, wrzaskliwym wyciem syreny, pojawi� si� samoch�d policyjny.
Obs�uga karetki niezw�ocznie ruszy�a ku Daphne, w przeciwie�stwie do policjant�w, kt�rym najwyra�niej si� nie �pieszy�o. Kierowca furgonetki wyszed� im naprzeciw. By� ju� znacznie spokojniejszy, tylko dygota� z zimna, poniewa� jego p�aszcz wci�� le�a� na jezdni. Jedynie Murzyn z autobusu asystowa� sanitariuszom, gdy ostro�nie uk�adali Daphne na noszach. Ranna ani razu nie j�kn�a, jakby do jej �wiadomo�ci nie dociera�o, �e co� j� boli. Kierowca autobusu dostrzeg� jednak, �e ma liczne zadrapania na twarzy i w kilku miejscach jest pokaleczona. Ale na �niegu, tam gdzie le�a�a, nie pozosta�o zbyt wiele krwi.
Policjanci wys�uchali zeznania kierowcy furgonetki, po czym oznajmili mu, �e nie zostanie zwolniony, zanim nie podda si� badaniu krwi na zawarto�� alkoholu. Jego wsp�pasa�erowie podnie�li wrzaw� wykrzykuj�c, �e kierowca by� trze�wy, �e wypi� du�o mniej ni� wszyscy i �e Daphne wbieg�a na jezdni� przy czerwonym �wietle, nawet nie rzuciwszy okiem w lewo czy w prawo.
� Przykro mi, to rutynowe post�powanie � policjant nie wydawa� si� zbyt przej�ty po�o�eniem kierowcy. Jego twarz nie wyra�a�a te� �adnych uczu�, gdy przenosi� wzrok na Daphne. Jeszcze jedna kobieta, jeszcze jedna ofiara, kolejny wypadek. Prawie co wiecz�r ogl�da� du�o gorsze rzeczy. Napady, pobicia, gwa�ty, morderstwa. � �yje?
� Tak � kierowca karetki zrobi� kr�tki ruch g�ow�. � Ale ledwo zipie. �Daphne za�o�ono w�a�nie mask� aparatu tlenowego i rozpi�to futro, �eby pos�ucha� bicia serca. � Je�li si� nie po�pieszymy, b�dzie po niej.
� Dok�d j� zabieracie? � spyta� policjant i zapisa� w notesie: �Bia�a kobieta, wiek nieokre�lony, prawdopodobnie po trzydziestce".
Kierowca karetki, zatrzaskuj�c za Daphne drzwiczki, odkrzykn�� przez rami�: �Do Lenox Hill. To najbli�ej. W�tpi�, �eby przetrzyma�a d�u�sz� drog�.
� Znowu jaka� niezidentyfikowana? � Oznacza�oby to dodatkowy k�opot, tego wieczoru bowiem odes�ali ju� do kostnicy dwie bezimienne ofiary zab�jstw.
� Nie. Mia�a torebk�.
� W porz�dku, pojedziemy za wami. Spisz� wszystko na miejscu.
Kierowca karetki kiwn�� tylko g�ow� i znikn�� w szoferce, by natychmiast ruszy� w kierunku Lenox Hill. Natomiast trz�s�cy si� z zimna kierowca furgonetki, kt�ry z trudem usi�owa� w�o�y� p�aszcz, zwr�ci� si� do policjanta: � Zaaresztujecie mnie? � znowu by� przera�ony. W u�amku sekundy Bo�e Narodzenie przemieni�o si� dla niego w koszmar. Nie schodzi� mu z oczu widok Daphne, le��cej z twarz� wtulon� w �nieg.
� Nie, chyba �e jeste� pijany. W szpitalu zrobi� ci badanie krwi. Niech kt�ry� z twoich znajomych si�dzie za kierownic� i jedzie za nami.
M�czyzna przytakn�� i w�lizgn�� si� do auta. Jeden z jego towarzyszy natychmiast zaj�� miejsce za kierownic�.
Ludzie jad�cy w furgonetce pustymi ulicami w �lad za podw�jn� syren� w stron� Lenox Hill zachowywali milczenie. Przez ca�� drog� nikt nie przerwa� ponurej ciszy.
2
W pokoju zabiegowym panowa�a gor�czkowa krz�tanina. Armia ubranych na bia�o ludzi porusza�a si� z precyzj� doskonale zgranego baletu. Zesp�, z�o�ony z trzech piel�gniarek i lekarza dy�urnego, przyst�pi� do akcji natychmiast, jak tylko sanitariusze z karetki wtoczyli w�zek z le��c� na nim Daphne. R�wnocze�nie wezwano drugiego lekarza, kt�ry pe�ni� w�a�nie dy�ur, oraz internist�. Futro z norek pofrun�o odrzucone na krzes�o, a teraz b�yskawicznymi ruchami rozcinano Daphne sukienk�. By�a to szafirowoniebieska koktajlowa kreacja z aksamitu, kt�r� pewien czas temu Daphne kupi�a u Giorgia na Beverly Hills, co naturalnie przesta�o mie� jakiekolwiek znaczenie w momencie, gdy poci�ta na kawa�ki suknia znalaz�a si� na pod�odze.
� P�kni�ta miednica... z�amane rami�... rany darte obydwu n�g... � Na jednym udzie widnia�o g��bokie przeci�cie, z kt�rego tryska�a krew. � Tutaj o ma�y w�os posz�aby t�tnica udowa... � Lekarz pracowa� szybko. Wst�pne podstawowe badania, puls, oddech. Daphne by�a w szoku, mia�a twarz bia�� jak �nieg, na kt�ry tak niedawno upad�a. W jej wygl�dzie by�o teraz co� nieludzkiego, jaki� przera�aj�cy brak indywidualno�ci, jakby przesta�a by� kim�, a sta�a si� czym�, bez osobowo�ci, bez imienia. By�a po prostu jeszcze jednym cia�em. Jeszcze jednym przypadkiem, ale przypadkiem powa�nym. Ca�y zesp� wiedzia�, �e musi si� �pieszy� i nie mo�e pope�ni� najdrobniejszego b��du, je�li pacjentka ma zosta� uratowana. Z�amanie ramienia by�o widoczne, prze�wietlenie wyka�e, czy nie jest z�amana tak�e noga.
� Urazy g�owy? � rzuci� pytanie drugi lekarz, nie przerywaj�c podawania do�ylnie jakiego� specyfiku.
� I to ci�kie � starszy z lekarzy sprawuj�cych dy�ur za�wieci� Daphne w oczy specjaln� latark�. � Chryste, ca�kiem jakby j� kto� zrzuci� ze szczytu Empire State Building.
Twarz Daphne by�a zakrwawiona. Przynajmniej w sze�ciu miejscach koniecznie nale�a�o za�o�y� szwy. Szykowa�o si� r�wnie� zaj�cie dla miejscowego chirurga plastycznego.
� B�dziemy potrzebowa� Garrisona. Wezwijcie go.
� Co jej si� w�a�ciwie sta�o?
� Potr�ci� j� samoch�d.
� Potr�ci� i przejecha�?
� Nie, facet si� zatrzyma�. Policjanci m�wi�, �e do teraz wygl�da tak, jakby mia� dosta� ataku serca.
Piel�gniarki w milczeniu obserwowa�y zabiegi lekarzy. Potem powoli przewioz�y Daphne do s�siedniego pomieszczenia na prze�wietlenie. Pacjentka w dalszym ci�gu le�a�a w zupe�nym bezruchu.
Prze�wietlenie wykaza�o z�amanie miednicy i ramienia, w ko�ci udowej by�o p�kni�cie szeroko�ci w�osa, ale urazy czaszki okaza�y si� mniej gro�ne, ni� si� obawiano. Stwierdzono jednak powa�ny wstrz�s m�zgu, tote� zalecono sta�� obserwacj�, spodziewaj�c si� konwulsji. P� godziny p�niej Daphne znalaz�a si� na stole operacyjnym. Po opanowaniu krwotoku wewn�trznego lekarze sk�adali jej ko�ci, zak�adali szwy na twarzy, robili co w ludzkiej mocy, by ocali� jej �ycie. Bior�c pod uwag� jej drobn� budow� i si��, z jak� uderzy� w ni� samoch�d, Daphne mia�a ogromne szcz�cie, �e nie zgin�a na miejscu. Nie znaczy�o to, i� niebezpiecze�stwo ju� min�o. Wci�� znajdowa�a si� w stanie krytycznym, co zosta�o uwidocznione w karcie choroby. O czwartej trzydzie�ci nad ranem
przewieziono j� z sali operacyjnej na oddzia� intensywnej terapii. Dy�urna piel�gniarka, rzuciwszy okiem na kart� Daphne, skamienia�a ze zdumienia.
� O co chodzi, Watkins? Nie widzia�a� dot�d podobnego przypadku? � spyta� cynicznie lekarz. Piel�gniarka odwr�ci�a si� i szepn�a wzburzona:
� Czy pan wie, kto to jest?
� Jasne. Kobieta, kt�r� tu� przed p�noc� potr�ci� samoch�d na Madison Avenue. Z�amana miednica, p�kni�cie ko�ci udowej...
� Wie pan co, doktorze? Nie zostanie pan naprawd� kim� w tym zawodzie, dop�ki chorzy b�d� dla pana tylko przypadkami. �� Od siedmiu miesi�cy obserwowa�a, jak wykonuje swoje rzemios�o. Czyni� to perfekcyjnie, nie zdradzaj�c przy tym �adnych ludzkich uczu�. By� �wietnym fachowcem, lecz w to, co robi�, nie wk�ada� serca.
� Dobrze ju�, dobrze � zm�czony lekarz machn�� r�k�. Nie najlepiej rozumia� si� z piel�gniarkami, ale zaczyna�o do niego dociera�, �e tej tutaj mo�e chodzi� o co� wa�nego.
� Wi�c kim ona jest?
� Nazywa si� Daphne Fields � piel�gniarka powiedzia�a to niemal z nabo�n� czci�.
� Wspaniale. Wci�� jednak ma te same problemy, jakie mia�a, zanim pozna�em jej nazwisko.
� Czy pan w og�le niczego nie czyta?
� Ale� czytam. Podr�czniki i czasopisma medyczne
� rzucaj�c t� szybk�, niby to ironiczn� odpowied�, nagle si� zreflektowa�. Daphne Fields? Przecie� jego matka zna�a wszystkie ksi��ki tej autorki. M�ody, pewny siebie lekarz zamilk� na moment. Wreszcie mrukn��: � Jest bardzo znana, prawda?
� Jest chyba najbardziej znan� pisark� w kraju.
� Niewiele jej to pomog�o dzisiejszej nocy. � W jego wzroku, gdy ponownie spojrza� na nieruchom� posta� w masce tlenowej, pojawi� si� jednak cie� wsp�czucia. � Cholernie przykry spos�b sp�dzania �wi�t.
D�ug� chwil� stali jeszcze przy ��ku Daphne, po czym wolno udali si� w kierunku pokoju dy�urnych piel�gniarek. Na monitorach kontrolnych wi�y si� linie, informuj�ce o stanie ka�dego z pacjent�w le��cych na jasno o�wietlonym oddziale intensywnej terapii. Tu dzie� nie r�ni� si� od nocy. Wszystko przebiega�o w tym samym jednostajnym rytmie, przez dwadzie�cia cztery godziny na dob�. Zdarza�o si�, �e ci�g�e �wiat�o, pulsowanie monitor�w i szum aparatury podtrzymuj�cej �ycie doprowadza�y niekt�rych pacjent�w niemal do histerii. Nie by�o to zaciszne miejsce, jednak�e osoby, kt�re tu trafia�y, by�y zbyt chore, aby cokolwiek zauwa�a� lub przeciwko czemu� protestowa�.
� Sprawdzili�cie w jej papierach, czy jest kto�, kogo powinni�my zawiadomi�? � Piel�gniarka chcia�a wierzy�, �e w przypadku tak s�awnej osoby jak Daphne Fields mn�stwo ludzi pragn�oby teraz by� przy niej. M��, dzieci, agent, wydawca, bliscy przyjaciele. Pami�ta�a jednak, i� w artyku�ach, jakie czyta�a na jej temat, zawsze podkre�lano, �e Daphne szczeg�lnie zazdro�nie strze�e swej prywatno�ci, i dlatego prawie nikt nic o niej nie wie.
� Nie mia�a przy sobie niczego poza prawem jazdy, szmink�, paroma wizyt�wkami i jakimi� drobnymi.
� Sprawdz� jeszcze raz � piel�gniarka otworzy�a du��, br�zow� kopertow� torebk�, przygotowan� do z�o�enia w sejfie, i ponownie przejrza�a jej zawarto��. Przek�adaj�c tak swobodnie rzeczy Daphne Fields, poczu�a si� przez chwil� kim� wa�nym, ogarn�o j� zarazem zawstydzenie, jakby pope�nia�a jak�� niegodziwo��. Przeczyta�a wszystkie powie�ci napisane przez t� kobiet�, zakochiwa�a si� w m�czyznach zrodzonych w jej wyobra�ni i od lat my�la�a o Daphne jak o osobie szczeg�lnie sobie bliskiej. A teraz bezkarnie przeszukuje jej torebk�, jakby robi�a to codziennie. W ksi�garniach ludzie wystawali godzinami w kolejkach, by otrzyma� jeden u�miech tej znanej pisarki albo autograf, a ona grzebie w jej rzeczach niczym pospolity z�odziejaszek.
� Jest pani pod wra�eniem, co? � m�ody lekarz patrzy� na ni� zaintrygowany.
� To wspania�a kobieta, o niezwyk�ym umy�le � oczy piel�gniarki m�wi�y wi�cej ni� s�owa. � Wielu ludziom da�a du�o rado�ci. By�y chwile... � wola�aby o tym nie opowiada�, ale uzna�a, �e nie wolno jej milcze�. �e jest to winna Daphne Fields, kt�ra b�d�c w tak rozpaczliwym stanie potrzebowa�a ich pomocy. � By�y chwile, kiedy zmienia�a moje �ycie... wskrzesza�a we mnie nadziej�... sprawia�a, �e znowu zaczyna�o mi na czymkolwiek zale�e�.
By�o tak na przyk�ad wtedy, gdy Elizabeth Watkins straci�a m�a w katastrofie lotniczej. Pragn�a w�wczas tak�e umrze�. Wzi�a roczny urlop i siedzia�a w domu, pogr��ona w �a�obie, przepijaj�c rent� po Bobie. I w�a�nie wtedy znalaz�a w ksi��kach Daphne co�, co j� przeobrazi�o. Jak gdyby Daphne Fields j� rozumia�a, jakby �wietnie zna�a ten rodzaj b�lu, kt�ry j� porazi�. I nagle Elizabeth zapragn�a znowu �y�, znowu stawia� czo�o �wiatu. Wr�ci�a do szpitala, wiedz�c w g��bi duszy, �e sprawi�a to Daphne. Jak jednak mia�a teraz wyt�umaczy� to temu m�odemu lekarzowi? � Jest m�dr� i wspania�� kobiet� � powt�rzy�a tylko. � I je�li w jej obecnej sytuacji b�d� mog�a cokolwiek dla niej zrobi�, na pewno to zrobi�.
� C�, niew�tpliwie to dla niej szcz�liwa okoliczno�� � lekarz westchn�� i wzi�� do r�ki kart� nast�pnego pacjenta, notuj�c jednak w pami�ci, by powiedzie� przy najbli�szym spotkaniu z matk�, �e zajmowa� si� Daphne Fields. By� przekonany, �e b�dzie tym poruszona nie mniej ni� Elizabeth Watkins.
� Doktorze Jacobson? � zatrzyma� go w drzwiach cichy g�os piel�gniarki.
� Tak?
� Czy ona z tego wyjdzie?
Lekarz zawaha� si� przez moment, po czym wzruszy� ramionami.
� Nie wiem. Za wcze�nie, by co� wyrokowa�. W ka�dym razie jej obra�enia wewn�trzne i wstrz�s m�zgu pozwol� nam jeszcze przez jaki� czas zarabia� pieni�dze. Dosta�a pot�ne uderzenie w g�ow� � lekarz odwr�ci� si� i odszed�. Potrzebowali go tak�e inni chorzy. Czekaj�c na wind� zastanawia� si� nad istot� tego nieuchwytnego daru, kt�ry sprawia, �e kto� roztacza wok� siebie jak�� mistyczn� niemal aur�. Przecie� nie mo�e chodzi� tylko o to, �e Daphne Fields umie wymy�li� dobr� historyjk�. Musi si� za tym kry� co� wi�cej. Co�, co sprawia, i� ludzie tacy jak piel�gniarka Watkins czuj� si� z ni� osobi�cie zwi�zani. Czy te� to jedynie urzeczenie, autosugestia? Tak czy inaczej, lekarz mia� nadziej�, �e uda si� uratowa� Daphne. Nie lubi� traci� �adnego pacjenta, ale je�li w gr� wchodzi� kto� znany, jego �mier� sprowadza�a dodatkowe k�opoty. A tych mia� a� nadto.
Kiedy za lekarzem zamkn�y si� drzwi windy, Elizabeth Watkins wr�ci�a do przegl�dania papier�w Daphne Fields. Dziwne, ale nie by�o w nich �ladu wzmianki o kim�, kogo nale�a�oby zawiadomi� w razie wypadku. W og�le nic zwracaj�cego uwag�. A� nagle znalaz�a, wci�ni�t� w boczn� kieszonk�, fotografi� ma�ego ch�opca. By�a porysowana i mia�a pogi�te rogi, ale wydawa�o si�, �e zrobiono j� stosunkowo niedawno. Ch�opiec by� �licznym, jasnow�osym dzieckiem o niebieskich oczach i zdrowej, z�otej opaleni�nie. Siedzia� pod drzewem, u�miecha� si� szeroko i wykonywa� r�czkami jakie� dziwne ruchy. By�a to jedna jedyna rzecz m�wi�ca o Daphne odrobin� wi�cej ponad to, co widnia�o w jej prawie jazdy czy na kartach wizytowych. Poza tym torebka by�a zupe�nie pusta, je�li nie liczy� dwudziestodolarowego banknotu. Daphne Fields mieszka�a przy Sze��dziesi�tej Dziewi�tej Wschodniej, mi�dzy parkiem a Lexington. Piel�gniarka wiedzia�a, �e musi to by� budynek elegancki i dobrze strze�ony. Czy jednak kto� czeka� w tym domu na Daphne? Elizabeth uprzytomni�a sobie ze zdumieniem, �e nadal nic o niej nie wie. W torebce nie by�o nawet kartki z numerem telefonu, pod kt�ry mo�na by zadzwoni�. Rozmy�lania przerwa� jej alarmuj�cy sygna� jednego z monitor�w, wobec czego wraz z drug� piel�gniark� po�pieszy�a do chorego, le��cego w pokoju 514, u kt�rego poprzedniego ranka wyst�pi�o zatrzymanie akcji serca. Okaza�o si�, �e znowu poczu� si� gorzej, sp�dzi�y wi�c przy nim przesz�o godzin�. Dopiero pod sam koniec dy�uru, o si�dmej rano, Elizabeth Watkins mog�a ponownie zajrze� do Daphne. W tym czasie jednak co pi�tna�cie minut zagl�da�y do niej trzy inne piel�gniarki, od kt�rych Watkins dowiedzia�a si�, �e w stanie pacjentki nic si� nie zmieni�o.
� Jak z ni�?
� Nic nowego.
� Puls i ci�nienie?
� Od wczoraj bez zmian. � Elizabeth jeszcze raz przebieg�a wzrokiem kart� informacyjn� chorej, po czym z�apa�a si� na tym, �e uporczywie wpatruje si� w twarz pacjentki. Mimo blado�ci i spowijaj�cych j� banda�y mia�a w sobie co� zniewalaj�cego. Pragn�o si� wr�cz, �eby Daphne Fields wreszcie otworzy�a oczy i �eby mo�na by�o zrozumie� ich spojrzenie. Watkins d�ugo sta�a w milczeniu, delikatnie g�adz�c palcami d�o� chorej, i raptem powieki Daphne zacz�y nieznacznie dr�e�. Piel�gniarka poczu�a, �e serce wyrywa jej si� z piersi. Oczy Daphne otworzy�y si� powoli i cho� zamglone, zdawa�y si� szuka� czego� w otoczeniu. Wida� by�o jednak, �e Daphne nie ockn�a si� jeszcze z gor�czkowego snu i �e z ca�� pewno�ci� nie zdaje sobie sprawy, gdzie si� znajduje.
� Jeff? � zabrzmia� ledwie s�yszalny szept.
� Wszystko w porz�dku, pani Fields. � Watkins z g�ry za�o�y�a, �e Daphne Fields jest m�atk�. M�wi�a jej wprost do ucha, cichym, koj�cym g�osem, wyrobionym przez lata praktyki. G�osem, kt�ry wywo�ywa� u pacjent�w westchnienie ulgi i wzbudza� w nich ufno��, �e przy tej piel�gniarce nic z�ego nie mo�e ich spotka�.
Daphne jednak nadal by�a niespokojna. Z l�kiem usi�owa�a skoncentrowa� wzrok na twarzy Elizabeth.
� M�j m��... � w jej pami�ci od�y� zawodz�cy g�os syren, kt�ry s�ysza�a minionej nocy.
� On czuje si� dobrze, pani Fields. Wszystko w porz�dku.
� Poszed� po dziecko... Dziecko... Ja nie mog�am... Nie... � zabrak�o jej si�, �eby doko�czy� to, co chcia�a powiedzie�.
� Nic pani nie grozi, pani Fields... Niech pani b�dzie spokojna... � Watkins znowu delikatnie g�aska�a r�k� Daphne, my�l�c r�wnocze�nie o jej m�u. O tej porze musia� ju� wpa�� w panik�, zastanawiaj�c si�, co mog�o przytrafi� si� jego �onie. Ale jak to si� sta�o, �e Daphne znalaz�a si� na Madison Avenue sama, o p�nocy, w Wigili� Bo�ego Narodzenia? Ta kobieta rozpala�a w niej nieposkromion� ciekawo��. Jacy ludzie wype�niali jej �ycie? Czy byli podobni do tych, kt�rych opisywa�a w swoich ksi��kach?
Daphne ponownie zapad�a w ci�ki narkotyczny sen, a piel�gniarka Watkins posz�a odnotowa� swoje wyj�cie w ksi��ce dy�ur�w. Nie powstrzyma�a si�, by nie powiedzie� swojej nast�pczyni:
� Czy wiesz, kogo tu mamy?
� Niech zgadn�. �wi�tego Miko�aja! No w�a�nie, weso�ych �wi�t, Liz.
� Nawzajem � odpowiedzia�a z u�miechem zm�czona Elizabeth Watkins. To by�a d�uga noc. � Daphne Fields.
� Wiedzia�a, �e jej kole�anka te� czyta�a kilka powie�ci Daphne.
� Naprawd�? � piel�gniarka obejmuj�ca dy�ur by�a zaskoczona. � Bardzo z ni� �le?
� Zobacz sama. � Na karcie choroby Daphne widnia� du�y czerwony symbol, oznaczaj�cy, �e pacjentka wci�� znajduje si� w krytycznym stanie. � Przywie�li j� z chirurgii oko�o wp� do pi�tej. Dopiero kilka minut temu odzyska�a na chwil� przytomno��. Kaza�am Jane zapisa� to w jej karcie.
� Piel�gniarka skin�a g�ow�, po czym spojrza�a na Liz.
� Jaka ona jest? � ledwo to powiedzia�a, u�wiadomi�a sobie, �e pytanie by�o bez sensu. Czego mo�na si� dowiedzie� od kogo� znajduj�cego si� w takim stanie jak Daphne? � Nic, nic � u�miechn�a si� z zak�opotaniem. � Wiesz, ona mnie zawsze fascynowa�a.
� Mnie r�wnie� � przyzna�a szczerze Liz.
� Czy ona ma m�a?
� Tak. Zapyta�a o niego, jak tylko otworzy�a oczy.
� Jest tutaj? � Margaret Mcgowan, piel�gniarka przejmuj�ca dy�ur, by�a zaintrygowana prawie tak samo jak Elizabeth.
� Jeszcze nie. Nie mieli�my go jak zawiadomi�. W dokumentach nie by�o numeru telefonu. Powiem o tym na dole. Jej m�� jest ju� pewnie �miertelnie przera�ony.
� To b�dzie dla niego cholerny wstrz�s w �wi�teczny poranek. � Obie kobiety smutno pokiwa�y g�owami, po czym Liz Watkins podpisa�a si� w ksi��ce i wysz�a. Zanim jednak opu�ci�a szpital, wst�pi�a do biura prowadz�cego ewidencj� z wiadomo�ci�, �e Daphne Fields ma m�a o imieniu Jeff.
� I tak nic nam to nie da.
� Czemu?
� Jej numer jest zastrze�ony. Nazwisko Daphne Fields nie figuruje w spisie. Sprawdzali�my ju� wczoraj.
� Zobaczcie pod Jeff Fields. � Wiedziona ciekawo�ci� Liz Watkins postanowi�a poczeka� jeszcze par� minut, �eby si� przekona�, czy tym razem poszukiwania b�d� bardziej skuteczne. Dziewczyna przy biurku wykr�ci�a numer informacji, ale okaza�o si�, �e r�wnie� �aden Jeff Fields nie ma telefonu. � Mo�e Fields to pseudonim literacki?
� Je�li tak, to tym gorzej dla nas.
� Wi�c co zrobimy?
� Poczekamy. W tej chwili jej rodzina powinna ju� szale� z niepokoju. Kto� wreszcie zawiadomi policj� i ta zacznie przeszukiwa� szpitale. Wtedy wszystko si� wyja�ni. Nie mamy przecie� do czynienia z kolejn� niezidentyfikowan� ofiar� wypadku. Zreszt� w poniedzia�ek b�dziemy mogli zadzwoni� do wydawcy. � Dziewczynie w centralnej kartotece szpitala tak�e nie by�o obce nazwisko Daphne. Spojrza�a na Liz zaciekawiona. � Jak ona wygl�da?
� Jak pacjentka potr�cona przez samoch�d � Liz zrobi�o si� nagle bardzo smutno.
� Prze�yje?
� Mam nadziej� � westchn�a piel�gniarka.
� Ja te�. Jezu, to jedyna autorka, jak� mog� czyta�. W og�le rzuc� ksi��ki, je�eli ona umrze. � Nie by�o to powiedziane powa�nie, ale Liz opu�ci�a biuro zirytowana. Jakby le��ca na g�rze kobieta nie by�a �ywym cz�owiekiem, tylko nazwiskiem na ok�adce powie�ci.
Wysz�a na �nieg, roziskrzony zimowym s�o�cem, i stwierdzi�a, �e nie mo�e oderwa� my�li od osoby, kt�ra kryje si� pod nazwiskiem Daphne Fields. Rzadko zdarza�o jej si� wspomina� swoich pacjent�w w drodze do domu, lecz dzi� my�la�a o kobiecie, kt�r� od ponad czterech lat traktowa�a w duchu jak kogo� znajomego. Kiedy dosz�a do stacji metra Lexington Avenue, na Siedemdziesi�tej Si�dmej, zatrzyma�a si� nagle, u�wiadomiwszy sobie, �e odruchowo stale odwraca g�ow� w kierunku centrum miasta. Dom wymieniony w adresie widniej�cym na wizyt�wkach Daphne znajdowa� si� zaledwie osiem przecznic st�d. Dlaczego nie mia�aby p�j�� teraz, od razu, do Jeffa Fieldsa, kt�ry z pewno�ci� odchodzi od zmys��w z l�ku o �on�? Wykracza�oby to wprawdzie poza ramy rutynowego post�powania, ale ostatecznie wszyscy s� tylko lud�mi. M�� Daphne powinien jak najpr�dzej dowiedzie� si� o tym, co zasz�o. Mia� do tego prawo. Je�li mog�a osobi�cie przekaza� mu wiadomo�� i oszcz�dzi� dalszych nerwowych poszukiwa�, czemu mia�aby tego nie zrobi�?
Nogi nios�y j� niemal same, gdy sz�a po �niegu �wie�o posypanym sol�. Dotar�a do Sze��dziesi�tej Dziewi�tej Wschodniej, skr�ci�a w Park Avenue i chwil� p�niej sta�a ju� przed budynkiem, do kt�rego zmierza�a. Wygl�da� dok�adnie tak, jak go sobie wyobra�a�a. By� to du�y, elegancki dom, wzniesiony z kamienia, z ciemnozielonym daszkiem nad wej�ciem. Portier w liberii, czuwaj�cy tu� za drzwiami, uchyli� je i zmierzy� j� badawczym spojrzeniem.
� Tak?
� Czy tu mieszka pani Fields? � Niesamowite, przebieg�o jej przez g�ow�. Od czterech lat czyta ksi��ki Daphne i nagle dopytuje si� o ni� w holu jej domu niczym stara kole�anka.
� Pani Fields jest nieobecna.
Elizabeth zauwa�y�a, �e portier ma angielski akcent, zupe�nie jakby wyst�powa� w filmie. Albo jak kto� ze snu.
� Wiem. Chcia�abym porozmawia� z jej m�em. Portier zmarszczy� brwi.
� Pani Fields nie ma m�a � zosta�o to powiedziane zbyt autorytatywnym tonem, by mo�na by�o spyta�, czy ten cz�owiek jest pewny tego, co m�wi. Mo�e dopiero zacz�� tu pracowa�? A mo�e Jeff by� tylko kochankiem Daphne? Ale powiedzia�a przecie� wyra�nie �m�j m��". Przez moment Liz sta�a bezradnie, po czym spyta�a:
� Czy jest kto� u niej w domu?
� Nie � portier spogl�da� na ni� coraz podejrzliwiej, wi�c zdecydowa�a si� wyja�ni� sytuacj�.
� Wczoraj wieczorem pani Fields mia�a wypadek � dla uwiarygodnienia swoich s��w rozpi�a p�aszcz, ods�aniaj�c bia�y fartuch. Pokaza�a te� czepek, kt�ry nios�a w plastikowej torebce. � Jestem piel�gniark�, pracuj� w szpitalu Lenox Hill. W rzeczach pani Fields nie znale�li�my �adnej wzmianki
o jej najbli�szych krewnych. Pomy�la�am, �e mo�e...
� Czy pani Fields bardzo ucierpia�a? Czy wyzdrowieje? � portier zmieni� si� na twarzy. By� autentycznie przej�ty.
� Jeszcze nie mamy pewno�ci. Jej stan wci�� jest krytyczny. Dlatego postanowi�am tu przyj��. Czy kto� w og�le mieszka razem z ni�?
M�czyzna pokr�ci� przecz�co g�ow�. � Nie. Codziennie przychodzi pokoj�wka, ale oczywi�cie tylko w dni powszednie. A sekretarka pani Fields, Barbara Jarvis, b�dzie dopiero w przysz�ym tygodniu. � Tak o�wiadczy�a sama Barbara, wr�czaj�c mu �wi�teczny napiwek od Daphne.
� Nie wie pan, jak mo�na si� skontaktowa� z t� sekretark�?
Portier ponownie zaprzeczy� ruchem g�owy. Nagle Liz przypomnia�o si� zdj�cie ma�ego ch�opczyka. � A gdzie jest synek pani Fields?
M�czyzna spojrza� na ni� jak na kogo�, komu brakuje pi�tej klepki, ale r�wnocze�nie w jego tonie odezwa�a si� dziwna nuta, ni to wyzywaj�ca, ni przepraszaj�ca:
� Ona nie ma dzieci, panienko. � Zaledwie Liz zd��y�a pomy�le�, czy nie by�o to k�amstwo, g�os portiera odzyska� dawn� pewno��. � Widzi pani � rzek� z godno�ci� � ona jest wdow�.
Liz odczu�a te s�owa jak uderzenie. Zrozumia�a, �e nie istnieje ju� nic, o co mog�aby jeszcze zapyta�. Chwil� p�niej znowu sz�a ulic�, w mro�ny poranek, czuj�c, �e do oczu nap�ywaj� jej �zy. Nie wywo�a�o ich jednak zimno, lecz nag�e ostre wspomnienie w�asnej poniesionej straty. Wydawa�o jej si�, �e na nowo, ca�� swoj� istot�, prze�ywa �mier� m�a. B�l
i �al odezwa�y si� w niej z tak� si�� jak w ci�gu pierwszego roku po owej katastrofie lotniczej, kt�ra go zabra�a. Wi�c Daphne naprawd� wiedzia�a... Nie snu�a opowie�ci zaczerpni�tej tylko z wyobra�ni. Wiedzia�a. Sama przez to przesz�a.
To odkrycie sprawi�o, �e Liz Watkins, zmierzaj�cej wolno w stron� stacji metra u zbiegu Sze��dziesi�tej �smej Wschodniej i Lexington Avenue, Daphne sta�a si� jeszcze bli�sza ni� dotychczas. Te� by�a wdow� i te� mieszka�a samotnie. Nie mia�a nikogo pr�cz sekretarki i pokoj�wki. Jak�e smutne �ycie dla kogo�, kto pisze ksi��ki tak przepojone zrozumieniem ludzi, wsp�czuciem i mi�o�ci�. Kto wie, mo�e Daphne Fields jest r�wnie samotna na �wiecie jak ona? Id�c schodami w czelu�ci metra pod ulicami Nowego Jorku, piel�gniarka Watkins czu�a, �e mi�dzy ni� a Daphne zadzierzgn�a si� nowa, mocna wi�.
3
Daphne le�a�a w swoim w�asnym dryfuj�cym ob�oku mg�y. Nagle wyda�o jej si�, �e przez ten ob�ok prze�wituje dalekie, mocne �wiat�o. Gdy z wielkim wysi�kiem stara�a si� na nim skoncentrowa�, przybli�a�o si� na moment, po czym znowu zasnuwa�a je mg�a. Zupe�nie jakby odp�ywa�a od brzegu w nieokre�lonym kierunku, trac�c z oczu ostatnie zarysy l�du z mrugaj�c� do niej z oddali latarni� morsk�. Odnajdywa�a co� dziwnie znajomego w tym �wietle, w dobiegaj�cych sk�d� d�wi�kach, w zapachu, kt�ry budzi� w niej niemal uchwytne wspomnienia. Nie wiedzia�a, gdzie si� znajduje, ale czu�a wyra�nie, �e w tym miejscu kiedy� ju� by�a i �e zar�wno ono samo, jak i te w jaki� szczeg�lny spos�b znajome d�wi�ki i zapachy budz� w niej groz�. Oznaczaj� co� bardzo, bardzo z�ego. Raptem wyda�a przez sen przera�liwy krzyk, poniewa� pod powiekami ujrza�a nieprzebyt� �cian� p�omieni. Szybko zjawi�a si� dy�urna piel�gniarka i zrobi�a jej kolejny zastrzyk. Po chwili p�omienie zgas�y, b�l min��, wspomnienia odbieg�y i Daphne ponownie odp�yn�a, otulona mi�kk�, pierzast� chmur�, tak�, jakie wida� z okien samolotu. S� nierzeczywiste, nieskazitelne, ogromne... Chmury, na kt�rych chcia�oby si� skaka� i ta�czy�... W tym momencie us�ysza�a gdzie� za sob� w�asny �miech i w sennym urojeniu odwr�ci�a si�, by spojrze� na Jeffa. Jeffa takiego, jakim by� dawno temu...
� �cigajmy si� do tej wydmy, Daffodil! O, tej tam, daleko!
Daffodil... Daffy Duck... Daffy Queen... �mieszny Pyszczek... Nazywa� j� tysi�cem imion, a w jego oczach tli� si� wtedy �miech. �miech i jeszcze co� niewypowiedzianie ciep�ego, co pojawia�o si� wy��cznie wtedy, kiedy patrzy� na ni�. Ten wy�cig by� jednym z ich niezliczonych, weso�ych, m�odzie�czych szale�stw. D�ugie, �wietnie umi�nione nogi Jeffa goni�y jej szczup�e, zgrabne n�ki. Wygl�da�a przy nim jak letni kwiatuszek na wzg�rzu gdzie� we Francji, jak dziecko z wielkimi niebieskimi oczami w opalonej twarzy i z�otymi w�osami, ta�cz�ce na wietrze.
� Ju� nie mog�, Jeffrey... � �mia�a si�, p�dz�c obok niego po piasku. Bieg�a szybko, lecz dla niego naturalnie nie stanowi�a �adnej konkurencji. Maj�c dwadzie�cia dwa lata wygl�da�a jak dorastaj�ca panienka.
� Ale� mo�esz, mo�esz! Dalej! � Zanim dobiegli do wydmy, podci�� jej nogi i chwyci� j� w ramiona. Jego usta przywar�y do warg Daphne z nami�tno�ci�, kt�ra zapiera�a jej dech zawsze, gdy jej dotyka�, tak samo jak wtedy, za pierwszym razem, kiedy mia�a dziewi�tna�cie lat. Spotkali si� na konferencji Stowarzyszenia Prawnik�w, kt�r� obs�ugiwa�a dla �Daily Spectatora". Zamierza�a zrobi� magisterium z dziennikarstwa i w�a�nie z pe�nym samozaparciem pisa�a cykl artyku��w o m�odych, zdolnych adwokatach, traktuj�c swoje zadanie ze �mierteln� powag�. Jeff natychmiast zwr�ci� na ni� uwag�, zby� swoje towarzystwo jak�� wym�wk� i zaprosi� j� na lunch.
� Nie wiem, czy powinnam... mam prac�... � w jej w�osach upi�tych na karku w w�ze� w kszta�cie �semki tkwi� o��wek, w d�oni mocno �ciska�a notes, a w utkwionych w Jeffreyu ogromnych, niebieskich oczach zapala�y si� figlarne iskierki, jakby przekomarza�a si� z nim bez s��w. � Czy ty tak�e nie powiniene� popracowa�?
� Oboje nie b�dziemy pr�nowali. Wykorzystasz lunch, �eby zrobi� ze mn� wywiad � odpar�. Dopiero par� miesi�cy p�niej wypomnia�a mu to zarozumialstwo, zreszt� najzupe�niej nies�usznie. On po prostu nieprzytomnie zapragn�� poby� z ni� troch� sam na sam. I dopi�� swego. Kupili butelk� bia�ego wina, jab�ka, pomara�cze, francusk� bu�k� oraz ser, po czym poszli daleko w g��b Central Parku, wypo�yczyli ��dk� i leniwie kr��yli po jeziorze, rozmawiaj�c o jego pracy, ale g��wnie
o niej, o jej studiach, podr�ach do Europy, wakacjach sp�dzanych w dzieci�stwie w Po�udniowej Kalifornii, Tennessee i Maine. Matka Daphne pochodzi�a w�a�nie z Tennessee. C�rka odziedziczy�a po niej co�, co powodowa�o, �e ludziom nie znaj�cym jej bli�ej kojarzy�a si� z kruch� pi�kno�ci� z Po�udnia. Wra�enie to jednak pryska�o zaraz przy pierwszej rozmowie, gdy okazywa�o si�, jaka jest �mia�a
i bezpo�rednia. Jeff nie tai�, �e inaczej wyobra�a� sobie styl bycia eterycznej pi�kno�ci z Po�udnia. Dowiedzia� si� wtedy, �e ojciec Daphne by� bosto�czykiem i �e dopiero po jego �mierci matka przenios�a si� wraz z ni� w swoje rodzinne strony. Daphne mia�a w�wczas dwana�cie lat. �le si� tam czu�a i nie mog�a si� doczeka� chwili, gdy b�dzie mog�a wyjecha� do college'u w Nowym Jorku, jak to sobie postanowi�a.
� A co na to twoja matka? � Interesowa� si� wszystkim, co jej dotyczy�o. Nie zadowoli�o go to, co ju� us�ysza�, chcia� wiedzie� wi�cej i wi�cej.
� Chyba postawi�a na mnie krzy�yk � powiedzia�a z rozbawieniem Daphne. Jej oczy znowu b�ysn�y weso�o w znany ju� Jeffowi spos�b, kt�ry porusza� go do g��bi. By�o w niej co� nieodparcie poci�gaj�cego, jaka� zniewalaj�ca kombinacja seksu i s�odyczy, za kt�r� kry�y si� r�wnie� stanowczo�� i odwaga.
� Dosz�a do wniosku, �e pomimo jej wszelkich wysi�k�w wyros�am na cholern� Jankesk�. I nie tylko. Pope�ni�am niewybaczalny b��d: nauczy�am si� robi� u�ytek z m�zgu.
� Twoja matka tego nie pochwala? � za�mia� si� Jeffrey. Coraz bardziej mu si� podoba�a. Odwracaj�c z trudem oczy od rozci�cia bladoniebieskiej bawe�nianej sp�dnicy, ods�aniaj�cego zgrabne nogi Daphne, zda� sobie spraw�, �e wr�cz diabelnie mu si� podoba.
� Kobiety z Po�udnia bywaj� bardzo skryte. Mo�e w�a�ciwiej by�oby powiedzie�: chytre. Jest w�r�d nich wiele piekielnie m�drych, ale tego nie okazuj�. Wol� si� maskowa� powiedzia�a przeci�gaj�c g�oski, z po�udniowym akcentem, kt�rego nie powstydzi�aby si� Scarlett O'Hara. Oboje wybuchn�li �miechem. By� pi�kny, lipcowy dzie�, gor�ce s�o�ce wisia�o wprost nad ich odkrytymi g�owami. � Moja matka sko�czy�a histori�. Interesuje si� �redniowieczem, ale nigdy by si� do tego nie przyzna�a. Jest po prostu pi�kno�ci� z Po�udnia, wiesz... � ponownie zaci�gn�a �piewnie i u�miechn�a si� do niego tymi chabrowymi oczami. � Kiedy� zdawa�o mi si�, �e chc� zosta� prawnikiem. Jak to wygl�da w praktyce? � zadaj�c to proste pytanie znowu upodobni�a si� do m�odziutkiej dziewczyny, a on westchn�� i wyci�gn�� si� wygodnie w ma�ej ��dce.
� Jest mn�stwo pracy, ale mnie osobi�cie to odpowiada
� odrzek�. Daphne wiedzia�a, �e specjalizuje si� w zagadnieniach zwi�zanych z dzia�alno�ci� wydawnicz�, co szczeg�lnie j� intrygowa�o. � Serio my�lisz o studiach prawniczych?
� Mo�e � odpowiedzia�a, ale zaraz potrz�sn�a g�ow�.
� Nie. Je�li mam by� szczera, to nie. Owszem, kiedy� my�la�am. Ale teraz s�dz�, �e powinnam zaj�� si� pisaniem.
� Pisaniem? Czego?
� Och, jeszcze nie wiem. Artyku��w, opowiada�... � zarumieni�a si� lekko i spu�ci�a oczy. Czu�a si� troch� zawstydzona, �e tak otwarcie zwierza mu si� ze swoich marze�. Przecie� one mog� si� nigdy nie spe�ni� � Chcia�abym kiedy� napisa� ksi��k�. Powie��.
� Wi�c czemu si� do tego nie zabierasz? Roze�mia�a si� g�o�no i nie zaprotestowa�a, gdy nala� jej
kolejny kieliszek wina. � Uwa�asz, �e to takie proste?
� Dlaczego nie? Mo�esz zrobi� wszystko, czego zapragniesz.
� Chcia�abym by� tego pewna. A z czego bym �y�a w czasie pisania ksi��ki? � Niemal wszystkie pieni�dze, jakie zostawi� jej ojciec, wyda�a na szko�� i ju� teraz martwi�a si�, czy resztki owych funduszy nie wyczerpi� si�, zanim sko�czy ostatni rok. Na pomoc matki nie mog�a liczy�. Co prawda Camilla Beaumont pracowa�a w Atlancie w szalenie wytwornym sklepie z odzie��, ale to, co zarabia�a, jej samej z trudem wystarcza�o na �ycie.
� Mo�esz wyj�� bogato za m�� � powiedzia� Jeff z u�miechem, kt�rego jednak Daphne nie odwzajemni�a.
� M�wisz jak moja matka.
� Tego w�a�nie by sobie �yczy�a?
� Oczywi�cie.
� Dobrze. Wi�c co masz zamiar robi� po sko�czeniu szko�y?
� Mam zamiar dosta� przyzwoit� prac� w gazecie, a mo�e nawet w jakim� czasopi�mie.
� Tu, w Nowym Jorku?
Skin�a g�ow�, a on, z niejasnych dla siebie powod�w, przyj�� ten potwierdzaj�cy gest z uczuciem ulgi. Przekrzywi� g�ow� na bok i spyta� z now� nut� w g�osie:
� Czy jedziesz w tym roku na wakacje do domu, Daphne?
� Nie, b�d� chodzi�a na letni kurs. Dzi�ki temu wcze�niej sko�cz� nauk�. � Nie mog�a pozwoli� sobie na bezczynno��.
� Ile masz lat? � Rozmowa przebiega�a teraz tak, jakby to raczej on przeprowadza� wywiad z ni�, a nie ona z nim. Nie zada�a mu ani jednego pytania na temat sesji Stowarzyszenia Prawnik�w czy jego praktyki adwokackiej. Odk�d wyp�yn�li z przystani wypo�yczon� ��deczk�, m�wili wy��cznie o swoich osobistych sprawach.
� Dziewi�tna�cie � odpowiedzia�a lekko wyzywaj�cym tonem, jakby zbyt cz�sto s�ysza�a od ludzi, �e jest na co� za m�oda. � We wrze�niu sko�cz� dwadzie�cia i b�d� na najwy�szym roku.
� Jestem pod wra�eniem � u�miechn�� si� ciep�o, a ona znowu si� zaczerwieni�a. � Naprawd�. Columbia to nie byle szk�ka, musia�a� si� cholernie napracowa�. � Z jego g�osu Daphne wywnioskowa�a, �e m�wi powa�nie, i zrobi�o jej si� przyjemnie. Czu�a do niego sympati�, je�li nie co� wi�cej. To chyba wp�yw s�o�ca i wina, pomy�la�a najpierw, lecz kiedy na niego patrzy�a, nabiera�a pewno�ci, �e s�o�ce i wino niewiele maj� z tym wsp�lnego. Wa�ny by� kszta�t jego ust, �agodny wyraz oczu i zgrabne ruchy silnych r�k, gdy od niechcenia porusza� co pewien czas wios�ami, a tak�e to, co przebija�o z jego spojrzenia, gdy na ni� patrzy�. Niek�amane zainteresowanie, inteligencja, wra�liwo��. I ta delikatno��, z jak� porusza� osobiste tematy.
� Dzi�kuj�... � wbrew jej woli zabrzmia�o to dziwnie mi�kko.
� A jak wygl�da druga strona twojego �ycia? Zmiesza�a si�. � Co masz na my�li?
� Czym zajmujesz si� w wolnych chwilach? Naturalnie opr�cz udawania, �e przeprowadzasz wywiady z lekko oszo�omionymi adwokatami w Central Parku.
Jej �miech odbi� si� echem od ma�ego mostku, pod kt�rym w�a�nie przep�ywali. � Jeste� oszo�omiony? No, tak, wino i s�o�ce.
� Nie � wolno pokr�ci� g�ow�. Znowu wyp�yn�li z cienia na otwart� przestrze�. � Ani wino, ani s�o�ce, tylko po prostu ty � pochyli� si� nagle i poca�owa� j�.
Urz�dzili sobie wagary na ca�� reszt� popo�udnia. � Nikt nawet nie zauwa�y naszej nieobecno�ci � zapewni� j�, gdy kierowali si� ku po�udniowej cz�ci parku, w stron� zoo. Z�o�yli wizyt� hipopotamom, rzucali owoce s�oniowi, przemkn�li biegiem przez pawilon dla ma�p, zatykaj�c nosy i zanosz�c si� �miechem. P�niej Jeff pr�bowa� nam�wi� Daphne na przeja�d�k� na kucyku, zupe�nie jakby by�a dziewcz�tkiem z kokardkami. Odm�wi�a, nie przestaj�c si� �mia�. Zamiast tego przejechali si� wi�c po parku dwuk�k�. Wreszcie znale�li si� na Pi�tej Alei, pod kt�rej drzewami szli spacerkiem, a� dotarli do Dziewi��dziesi�tej Czwartej, gdzie mieszka�a Daphne.
� Wst�p na chwilk�, je�li masz ochot� � u�miechn�a si� do niego niewinnie, dzier��c w r�ku czerwony balonik, kt�ry kupi� jej w zoo.
� Ochoty mi nie brakuje, tylko nie wiem, czy to spodoba�oby si� twojej matce. � Mia� dwadzie�cia siedem lat i przez ostatnie trzy lata, to znaczy odk�d uko�czy� wydzia� prawa na Harvardzie, ani razu nie przysz�o mu do g�owy, by zastanawia� si�, czy co� podoba�oby si� czyjej� matce czy nie. Bardzo dobrze zreszt�, gdy� �adna matka maj�ca c�rk� nie powita�aby go z zadowoleniem. Od momentu opuszczenia uczelni zmienia� kobiety jak r�kawiczki, z lubo�ci� i zapa�em oddaj�c si� szale�stwu nieskr�powanego seksu.
Daphne za�mia�a si�, stan�a na palcach i po�o�y�a mu d�onie na ramionach. � Nie, panie Jeffreyu Fields, mojej matce by si� to nie spodoba�o.
� A w�a�ciwie czemu? � zrobi� nagle zabawnie nad�san� min�. Jaka� para, wracaj�ca z pracy, przyjrza�a im si� z nie ukrywan� przyjemno�ci�. Oboje byli m�odzi, pi�kni i idealnie do siebie pasowali. Jeff m