9538

Szczegóły
Tytuł 9538
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

9538 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 9538 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

9538 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Ernst MACH Charakter ekonomiczny bada� przyrodniczych Odczyt wyg�oszony na posiedzeniu uroczystym Cesarskiej Akademii Nauk w Wiedniu, 25 maja 1882 r. z: Odczyty popularno-naukowe E. Macha z niemieckiego prze�o�y� Stanis�aw Kramsztyk Wydawnictwo "Przegl�du Filozoficznego", ��d� 1899, s. 5-39. [Uwsp�cze�ni�em nieco pisowni�, staraj�c si� nie naruszy� charakterystycznego, archaicznego stylu. W.S.] Gdy my�l nasza ograniczonymi �rodkami swymi usi�uje odzwierciedli� bujne �ycie �wiata, kt�rego sama drobn� tylko jest cz�stk�, a kt�rego wyczerpa� kiedykolwiek nie ma nawet nadziei, to powinna ze wszech wzgl�d�w si�ami swymi oszcz�dnie rozporz�dza�. St�d to filozofia wszystkich czas�w stara�a si� zasadnicze rysy rzeczywisto�ci obj�� niewielk� liczb� twierdze�, organicznie zestawionych. "�ycie nie rozumie �mierci, a �mier� nie rozumie �ycia", tak m�wi stary filozof. Pomimo to wszak�e, by ilo�� rzeczy niepoj�tych zmniejszy�, mozolono si� bezustannie nad tym, by �mier� zrozumie� przez �ycie, a �ycie przez �mier�. Demonami po ludzku czuj�cymi wype�nion� przyrod�, znajdujemy w poj�ciu narod�w dawnych. Animistyczny pogl�d na przyrod�, jak go s�usznie i dobitnie nazywa Tylor, ["Pocz�tki cywilizacji", przek�. polski.] w istocie rzeczy dzieli murzyn, fetyszom cze�� oddaj�cy w Afryce dzisiejszej, z najdalej w cywilizacji posuni�tymi narodami staro�ytno�ci. Ani �ydowski, ani chrze�cija�ski monoteizm nie zdo�a� go nigdy zupe�nie przezwyci�y�. Przybiera nawet gro�ne patologiczne rozmiary w zabobonach i prze�ladowaniu czarownic w wieku XVI i XVII, w czasach rozkwitu ju� wiedzy przyrodniczej. Podczas gdy Stevin, Kepler i Galileusz rozwa�nie k�ad� kamie� na kamieniu pod gmach dzisiejszej nauki o przyrodzie, wyruszano do walki z groz� i okrucie�stwem, z tortur� i stosem, przeciw diab�om, zewsz�d wyzieraj�cym. I dzi� nawet jeszcze, nie m�wi�c ju� o wszelkich pozosta�o�ciach owych czas�w, nie m�wi�c o wszelkich �ladach fetyszyzmu w naszych poj�ciach fizykalnych, wci�� jeszcze �yj� te wyobra�enia chocia� jakby utajone i wystraszone, w czczych zap�dach spirytyzm�w nowoczesnych. Obok animistycznego tego zapatrywania wybija si� te� niekiedy w r�nej formie od Demokryta a� do czas�w obecnych, z jednakim roszczeniem do, wy��cznego pojmowania �wiata, pogl�d, kt�ry nazwa� mo�emy fizyczno-mechanicznym. �e pogl�d ten trzyma dzi� g�os pierwszy, �e on okre�la idea�y i charakter naszego czasu, pow�tpiewa� niepodobna. By� to wielki, otrze�wiaj�cy ruch umys�owy, kt�ry ludzko�� wieku XVIII do pe�nej rozwagi doprowadzi�. Nakre�li� on obraz przy�wiecaj�cy cz�owiekowi do pokonania dawnego barbarzy�stwa i do osi�gni�cia godnych go warunk�w bytu; stworzy� krytyk� czystego rozumu, kt�ry z�udne rojenia dawnej metafizyki do krainy cieni zepchn��, a fizyczno-mechanicznemu pogl�dowi na przyrod� wt�oczy� w r�k� cugle, dot�d w niej pozostaj�ce. Jakby toast natchniony na cze�� pracy naukowej wieku XVIII brzmi� nam cz�sto przytaczane s�owa wielkiego Lapla�e'a: "Umys�, kt�ryby mia� na chwil� dane wszelkie si�y przyrody i po�o�enia wzajemne wszystkich mas, kt�ry by nadto by� dosy� pot�nym, by dane te pod analiz� podci�gn��, m�g�by jednym i tym samym wzorem obj�� ruchy mas najwi�kszych i atom�w najdrobniejszych, nic nie pozostawa�oby dla niego niepewnym, przysz�o�� i przesz�o�� le�a�aby otwarta przed jego oczyma" [Essai philosophique sur les probabiliti�s (6 wyd. Pary� 1840, str. 6). W sformu�owaniu tym brak niezb�dnego uwzgl�dnienia pr�dko�ci pocz�tkowych.] W wyra�eniu tym mia� Laplace na my�li i atomy m�zgu. Dobitniej jeszcze uczynili to niekt�rzy z jego nast�pc�w, a w og�lno�ci idea� Laplace'a nie jest zapewne obcy przewa�nej liczbie dzisiejszych badaczy przyrody. Ochotnie przyznajemy autorowi "mechaniki niebieskiej" wznios�e uczucie, jakie w nim wzbudza olbrzymie wzrastaj�ca o�wiata, kt�rej i my duchow� nasz� wolno�� zawdzi�czamy. Dzi� jednak, przy spokojniejszym umy�le i wobec nowej pracy, przystoi badaniu fizycznemu przez rozpoznanie swej natury ochroni� si� od z�udzenia, aby natomiast tym pewniej do rzetelnych swych cel�w d��y� mog�o. Je�eli za� w dalszych wywodach przekrocz� niekiedy cia�niejsze szranki mego przedmiotu i na spowinowacone pole s�siednie przest�pi�, przytoczy� mog� na swe usprawiedliwienie, �e tre�� wsp�lna jest wszystkim dziedzinom, a sta�e, nieusuwalne kopce graniczne nie istniej� tam przecie�. Wiara w tajemne pot�gi czarodziejskie w przyrodzie zwolna zanik�a, natomiast wszak�e rozpostar�a si� wiara w pot�g� czarodziejstw nauki. Wszak�e� ona ca�ej ludzko�ci, a nie faworyzowanym tylko, jak to czyni�a wieszczka kapry�na, rzuca na �ono skarby, o jakich �adna ba�� marzy� nie mog�a. Dziwi� si� wi�c niepodobna, �e dalej stoj�cy jej wielbiciele przypisuj� jej moc ods�oni�cia bezdennych, zmys�om naszym niedost�pnych g��bi natury. Ona wszak�e, co przyby�a, by �wiat rozja�ni�, odsun�� od siebie mo�e spokojnie wszelk� ciemno�� mistyczn�, wszelki poz�r l�ni�cy, kt�rych nie potrzebuje do usprawiedliwienia swych cel�w i do ozdoby otwarcie roz�o�onych swych zdobyczy. Skromne pocz�tki wiedzy ods�aniaj� nam najlepiej istot� jej prost� i zawsze jednak�. Na p� �wiadomie i mimowolnie zdobywa cz�owiek pierwsz� znajomo�� natury, odtwarzaj�c i przetwarzaj�c instynktownie w my�li jej objawy, uzupe�niaj�c do�wiadczenie bardziej oci�a�e my�l� bystrzej ruchliw�, przede wszystkim jedynie dla swej korzy�ci materialnej. Wi��e on, podobnie jak zwierz�, ze szmerem w krzaku nieprzyjaciela, kt�rego si� l�ka, ze skorup� j�dro owocu, kt�rego poszukuje, nie inaczej, jak przy linii widmowej wyobra�amy sobie w my�li wydaj�c� j� substancj�, przy pocieraniu szk�a iskr� elektryczn�. �wiadomo�� przyczynowo�ci w tej formie si�ga zapewne g��boko poni�ej stopnia, jaki zajmuje pies ulubiony Schopenhauera, a kt�remu on �wiadomo�� tak� przypisuje. Si�ga ona zapewne przez ca�y �wiat zwierz�cy i potwierdza s�owa wielkiego my�liciela o woli, kt�ra rozum dla cel�w swoich stworzy�a. Pierwsze te funkcje psychiczne tkwi� w gospodarstwie organizmu niemniej �ci�le, jak ruch i trawienie. Odczuwamy w nich pot�g� �ywio�ow� od dawna ju� wykonywanej czynno�ci logicznej i fizjologicznej, kt�r� od przodk�w naszych w dziedzictwie przej�li�my. Pierwsze te akty poznania tworz� i dzi� jeszcze najsilniejsz� podstaw� wszelkiego my�lenia naukowego. Wiadomo�ci nasze instynktowne, jak je tu kr�tko nazwiemy, dlatego w�a�nie �e �wiadomie i w�asnowolnie zgo�a nie przyczynili�my si� do nich, wyst�puj� wobec nas z pot�g� i pewno�ci� logiczn�, jakich nigdy osi�gn�� nie mog� wiadomo�ci, zyskane �wiadomie i dowolnie ze �r�d�a znanego, a kt�rych omylno�� �atwo sprawdzi� mo�na. Wszystkie tak zwane pewniki s� to podobne wiadomo�ci instynktowne. Nie tylko to, co ze �wiadomo�ci� zdoby�, ale te� pot�ny instynkt intelektualny, w po��czeniu ze znaczn� si�� pojmowania, czyni wielkiego badacza. Najwa�niejsze post�py wtedy zawsze mia�y miejsce, gdy to, co dawno ju� znane by�o instynktownie, udawa�o si� przeprowadzi� w form� jasnego poj�cia, kt�re mog�o by� ju� dalej udzielanym i tym sposobem stawa�o si� trwa�� w�asno�ci� ludzko�ci. Przez twierdzenie Newtona o r�wno�ci dzia�ania i oddzia�ywania, kt�re chocia�by jako r�wno�� ci�nienia i przeciwci�nienia ka�dy czu�, ale kt�rego przed nim nikt w poj�cie nie uj��, wznios�a si� mechanika naraz na wy�szy stopie� rozwoju. �atwo da�by si� te� pogl�d ten poprze� zdobyczami naukowymi Stevina, S. Carnota, Faradaya, J. R. Mayera i innych. Co�my tu m�wili, tyczy si� gruntu, z kt�rego nauka wyrasta. W�a�ciwe jej pocz�tki wyst�puj� dopiero w spo�ecze�stwie, a zw�aszcza w rzemios�ach, pod wp�ywem potrzeby przekazywania do�wiadcze�. Wtedy dopiero, jak to niejeden ju� autor dostrzeg�, okazuje si� konieczno�� jasnego doprowadzenia do �wiadomo�ci wa�nych i istotnych rys�w do�wiadczenia, a to w celu jego wypowiedzenia i dalszego udzielania. Co nauk� nazywamy, ma na celu jedynie oszcz�dzanie do�wiadczenia jednego cz�owieka przez do�wiadczenie drugiego. Najcudowniejsza ekonomia udzielania wzajemnego polega na mowie. Podobne do uk�adu czcionek, kt�ry, oszcz�dzaj�c powtarzanie pisma, do r�nych cel�w s�u�y; podobne do niewielu d�wi�k�w, z kt�rych najrozmaitsze tworz� si� wyrazy, s� te� i wyrazy same. Jakby mozaik�, uk�ada mowa zakrzep�e obrazy �wiata p�yn�cego, utrwalaj�c rzeczy najwa�niejsze, a pomijaj�c oboj�tne, z po�wi�ceniem wprawdzie �cis�o�ci i wierno�ci, natomiast wszak�e z oszcz�dno�ci� �rodk�w i pracy. Dzia�a tak zreszt� i samo my�lenie, we wzajemnej ��czno�ci z mow� pozostaj�ce. Jak artysta powo�uje przygotowane ju� z g�ry tony fortepianu, tak i m�wca pobudza w s�uchaczach my�li, na liczne przypadki z g�ry ju� przygotowane, kt�re z wielk� szybko�ci� a drobn� zmud� wezwania s�uchaj�. Zasady, kt�re znakomity ekonomista E. Herrmann uwa�a jako s�u��ce do ekonomii techniki, znajduj� te� pe�ne zastosowanie w dziedzinie poj�� powszednich i naukowych. W terminologii naukowej wzmog�a si� oczywi�cie ekonomia mowy. Co si� za� tyczy ekonomii komunikacji pi�miennej, w�tpi� chyba nie mo�na, �e nauka w�a�nie urzeczywistni� ma pi�kne marzenie dawne filozof�w o mi�dzynarodowym pi�mie powszechnym. Niezbyt odleg�ym czas ten ju� si� wydaje. Znaki liczebne, znaki analizy matematycznej, symbole chemiczne, nuty muzyczne, obok kt�rych nietrudno by�oby te� umie�ci� odpowiednie pismo barw, fonetyczne pismo Bruckego - stanowi� donios�e pocz�tki. B�d� one konsekwentnie rozszerzone, a po��czone z tym, czego uczy istniej�ce ju� pismo chi�skie, wyra�aj�ce bezpo�rednio poj�cia, uczyni� zbytecznym oddzielne wynajdywanie i ustanawianie pisma uniwersalnego. Udzielanie naukowe zawiera zawsze opis, to jest odtworzenie do�wiadczenia w my�li, kt�re ma do�wiadczenie zast�pi�, a zatem je oszcz�dzi�. Aby zn�w oszcz�dzi� prac� nauczania i samego uczenia si�, powstaje opis ��czny. Je�eli, dajmy na to, we�miemy pod uwag� wielko�� przyspieszenia, przez si�� ci�ko�ci powodowanego, i Galileuszowe prawa spadku, to mamy w nich prost� i tre�ciw� wskaz�wk�, jak odtworzy� w my�li wszystkie zachodz�ce ruchy, od spadku zale�ne. Formu�a taka zast�puje wybornie ogromn� tabel�, kt�ra za pomoc� owej formu�y w ka�dej chwili jak naj�atwiej sporz�dzon� by� mo�e, zgo�a pami�ci nie obci��aj�c. Rozmaitych przypadk�w za�amania �wiat�a nie mog�aby �adna pami�� obj��. Je�eli wszak�e znamy wsp�czynniki za�amania dla r�nych �rodk�w, oraz pami�tamy prawo wstaw, to ka�dy dowolny przypadek za�amania mo�emy bez trudno�ci w my�li odtworzy� i uzupe�ni�. Korzy�� polega na ul�eniu pami�ci, co wspiera si� jeszcze pi�miennym przechowywaniem ilo�ci sta�ych. Wi�cej, ponad rozleg�e i zag�szczone sprawozdanie o faktach, podobne prawo przyrody nie zawiera. Owszem, zawiera ono zawsze mniej, ani�eli fakt sam, nie odtwarza ono bowiem ca�ego faktu, ale jedynie tylko wa�n� dla nas jego stron�, gdy� umy�lnie lub z konieczno�ci pomijamy dok�adno��. Prawo natury daje si� por�wna� do intelektualnych uk�ad�w czcionek wy�szego rz�du, cz�ci� ruchomych, cz�ci� stereotypowych, a te ostatnie przy nowych wydaniach do�wiadczenia cz�sto okaza� si� mog� szkodliwe. Je�eli rozgl�damy pewn� dziedzin� fakt�w, wydaje si� nam ona r�norodn�, niejednostajn�, zawi�� i pe�n� sprzeczno�ci. Z pocz�tku mo�na zaledwie uchwyci� ka�dy fakt oddzielny bez zwi�zku z innymi. Dziedzina, jak m�wimy, jest niejasn�. Stopniowo, wykrywamy proste i stateczne elementy mozaiki, z kt�rych ca�a dziedzina w my�li z�o�y� si� daje. Skoro�my ju� do tego doszli, �e w rozmaito�ci zawsze te same elementy znowu rozpoznajemy, to w dziedzinie tej nie czujemy si� ju� obcy, rozgl�damy si� bez wysilenia, staje si� ona dla nas wyt�umaczon�. Rzecz t� wyja�nijmy przyk�adem. Zaledwie poj�li�my prostolinijne rozchodzenie si� �wiat�a, nawyk�y do tego bieg my�li roztr�ca si� o za�amanie i uginanie. Zaledwie oswoili�my si� z jednym wsp�czynnikiem za�amania, widzimy, �e dla ka�dej barwy potrzebny jest wsp�czynnik oddzielny. Je�eli�my do tego nawykli, �e �wiat�o do �wiat�a dodane wzmaga jasno��, dostrzegamy nagle przypadek przyciemnienia. Wreszcie jednak w tej uciskaj�cej nas rozmaito�ci objaw�w �wiat�a poznajemy fakt przestrzennej i czasowej periodyczno�ci �wiat�a, oraz zale�n� od substancji pr�dko�� jego rozchodzenia si�. Cel taki, obejmowania wzrokiem z jak najmniejszym wysi�kiem danej dziedziny i odtwarzania wszystkich fakt�w jednym procesem my�li, mo�e by� ze wszelk� s�uszno�ci� nazwany ekonomicznym. Najbardziej rozwini�t� jest ekonomia my�li w tej nauce, kt�ra dosi�g�a najwy�szego rozwoju formalnego, kt�r� i wiedza przyrodnicza tak cz�sto do pomocy powo�uje, w matematyce. Jakkolwiek brzmie� to mo�e osobliwie, moc matematyki polega na unikaniu my�li niepotrzebnych, na najwi�kszej oszcz�dno�ci operacji my�lowych. Same ju� znaki porz�dkowe, kt�re nazywamy liczbami, tworz� uk�ad cudownej prostoty i oszcz�dno�ci. Je�eli przy mno�eniu liczby kilkocyfrowej przez u�ycie tabliczki mno�enia, stosujemy rezultaty dzia�a� ju� dokonanych, zamiast je za ka�dym razem powtarza�; je�eli przy u�yciu tablic logarytmicznych nowe, do wykonania dane dzia�ania zast�pujemy dawno ju� dokonanymi i zyskujemy na tym oszcz�dno��; je�eli stosujemy determinanty, zamiast rozpoczyna� za ka�dym razem na nowo rozwi�zywanie danego uk�adu r�wna�; je�eli nowe wyra�enie ca�kowe na dawno znane rozk�adamy, to widzimy w tym s�aby tylko odblask dzia�alno�ci umys�owej takiego Lagrange'a lub Cauchy'ego, kt�ry z bystro�ci� wodza do operacji nowych ca�e zast�py dawniej wykonanych powo�uje. Nie napotkamy zaprzeczenia, je�eli powiemy, �e zar�wno najbardziej elementarna, jak i najwy�sza matematyka jest ekonomicznie uporz�dkowanym, do u�ycia zawsze gotowym do�wiadczeniem liczebnym. W algebrze wykonujemy, o ile to mo�na, raz na zawsze operacje liczebne, tak, �e w ka�dym poszczeg�lnym przypadku reszta tylko pracy pozostaje. Stosowanie znak�w algebraicznych i analitycznych, kt�re s� jedynie symbolami operacji do wykonania danych, powstaje pod wp�ywem uwagi, �e mo�na g�owie ul�y�, oszcz�dza� j� dla wa�niejszych i trudniejszych dzia�a�, a cz�� mechanicznie powtarzaj�cej si� pracy r�ce pozostawi�. Nast�pstwem jedynie tej metody, zaznaczaj�cym dobrze ekonomiczny jej charakter, jest budowa maszyn rachunkowych. Wynalazca jednej z takich maszyn, matematyk Babbage, by� zapewne pierwszym, co stosunek ten pozna� i, chocia� pobie�nie tylko, przytoczy� w dziele swym o znaczeniu maszyn i fabryk. Kto matematyk� si� zajmuje, mo�e dozna� niekiedy niemi�ego uczucia, jakby nauka jego, o��wek jego nawet, przewy�sza� go sw� m�dro�ci�, a wra�eniu takiemu nawet wielki Euler, jak sam przyznaje, nie zawsze m�g� si� obroni�. Wyt�umaczy� mo�na sobie w pewnej mierze to uczucie, je�eli zwa�ymy, jak biegle dzia�amy tu wielu obcymi my�lami, kt�re cz�sto z przed stuleci ca�ych pochodz�. Jest to rzeczywi�cie po cz�ci obca inteligencja, kt�ra w nauce naprzeciw nas staje. Skoro za� poznajemy, jak tu si� rzeczy maj�, niknie mistycyzm i tajemniczo�� wra�enia, zw�aszcza, �e skoro chcemy, i�� mo�emy torem ka�dej obcej my�li. Fizyka jest to do�wiadczenie ekonomicznie uporz�dkowane. Nie tylko przegl�d tego, co ju� posiadamy, staje si� przez porz�dek ten umo�liwionym, ale te� braki i po��dane uzupe�nienia wyst�puj� wyra�nie, jak w ka�dym dobrym gospodarstwie. Fizyka dzieli z matematyk� opis tre�ciwy, kr�tkie i zwi�z�e, a nadto wszelkie nieporozumienia usuwaj�ce okre�lenie poj��, z kt�rych ka�de zn�w wiele innych obejmuje, chocia� g�owa nasza nie wydaje si� tym obci��ona. W ka�dej za� chwili mo�e by� bogata tre�� wydobyta i rozwini�ta a� do zupe�nej jasno�ci zmys�owej. Jak�� to np. obfito�� uporz�dkowanych i do u�ycia gotowych my�li zawiera poj�cie potencja�u. Nic wi�c dziwnego, �e poj�ciami, kt�re tak wiele gotowej ju� pracy w sobie zawieraj�, ostatecznie w prosty spos�b operowa� mo�na. Z ekonomii wi�c w�asnego utrzymania jednostki wyrastaj� pierwsze wiadomo�ci. Udzielanie ich skupia w jedno do�wiadczenia wielu ludzi, kt�re wszak�e kiedykolwiek rzeczywi�cie raz dokonane by� musia�y. Zar�wno udzielanie, jak i potrzeba jednostki ow�adni�cia sum� swych do�wiadcze� najmniejszym nak�adem my�li, zmusza do porz�dku ekonomicznego. Tym wszak�e wyczerpuje si� ca�a pot�ga zagadkowa nauki. W szczeg�ach nie mo�e nam ona nic z�o�y�, czego by ka�dy nie m�g� wykry� w przeci�gu dostatecznie d�ugiego czasu, nawet bez wszelkiej metody. Ka�de zadanie matematyczne mog�oby by� rozwi�zane przez liczenie bezpo�rednie. S� przecie� dzia�ania liczebne, kt�re obecnie przeprowadzaj� si� w ci�gu kilku minut, ale do kt�rych wykonania bez metody ca�y �ywot cz�owieka nie starczy�by ani w cz�ci. Podobnie jak cz�owiek sam na w�asn� prac� skazany nigdy by nie zebra� znacznego maj�tku, gdy� gromadzenie pracy wielu ludzi w jednej r�ce jest warunkiem pot�gi i bogactwa, tak te� w czasie ograniczonym i przy ograniczonej sile w jednej g�owie jaka taka nauka osi�gni�t� by� mo�e jedynie przez troskliw� oszcz�dno�� w my�lach, przez skupianie ekonomicznie uporz�dkowanego do�wiadczenia tysi�cy. Tak wi�c wszystko, co czarodziejstwem wydawa� si� mo�e, jak to dosy� cz�sto te� i w �yciu obywatelskim zachodzi, jest jedynie tylko wybornym gospodarstwem. Gospodarstwo wszak�e nauki tym nad ka�dym innym g�ruje, �e przez gromadzenie jej bogactwa nikt najmniejszej nie doznaje straty. Na tym polega jej b�ogos�awie�stwo, oswabadzaj�ca, wyzwalaj�ca jej si�a. x�� x�� x Uznanie ekonomicznej natury nauki w og�lno�ci mo�e nam by� pomocnym do u�atwienia oceny pewnych poj�� fizycznych. Co przyczyn� i skutkiem nazywamy, s� to wybitne cechy do�wiadczenia, kt�re wa�ne s� dla jego odtwarzania w my�li naszej. Znaczenie ich blednie i przechodzi na inne nowe cechy, skoro do�wiadczenie dane staje si� powszechnie znanym, potocznym. Skoro po��czenie cech takich budzi w nas wra�enie konieczno�ci, to st�d tylko pochodzi, �e cz�sto nam si� powiod�o wtr�canie ogniw po�rednich, od dawna znanych, kt�re st�d wy�sz� dla nas maj� powag�. Gotowe do�wiadczenia do uk�adu mozaiki my�li, z jakim idziemy naprzeciw ka�dego nowego przypadku, nazwa� Kant wrodzonym poj�ciem rozumowym. Najbardziej imponuj�ce twierdzenia fizyki, gdy je roz�o�ymy na elementy, nie r�ni� si� niczym od twierdze� opisowych historii naturalnej. Pytanie "dlaczego", kt�re jest wsz�dzie celowym, gdzie idzie o rozja�nienie sprzeczno�ci, mo�e, podobnie jak wszelkie nawyknienie celowe, przekroczy� poza cel w�a�ciwy i zadawane by� mo�e, gdzie nic ju� nie ma do rozumienia. Gdyby�my przypisa� chcieli przyrodzie w�asno�� sprowadzania jednakich nast�pstw w jednakich okoliczno�ciach, nie umieliby�my wynale�� tych okoliczno�ci jednakich. Natura istnieje. Jedynie nasze schematyzuj�ce odtwarzanie sprowadza przypadki jednakie. W odtwarzaniu tym przeto tylko wyst�puje wzajemna cech pewnych zale�no��. Wszelkie usi�owania nasze odzwierciedlenia �wiata w my�li by�yby bezowocne, gdyby si� nie powiod�o wykrycie rzeczy trwa�ych w pstrej zmienno�ci. St�d to usilne utrzymywanie poj�cia materii, kt�rego �r�d�o nie r�ni si� od pomys��w nowoczesnych o zachowaniu energii. Historia fizyki nastr�cza liczne przyk�ady tego pop�du we wszystkich prawie dziedzinach, a mile jego objawy daj� si� �ledzi� a� w izbie dziecinnej. "Gdzie podziewa si� �wiat�o, gdy jest zgaszonym i nie ma go ju� w izbie?" Tak zapytuje dziecko. Nag�e skurczenie si� balonu, wodorem wype�nionego, jest dla dziecka niepoj�te, poszukuje wsz�dzie wielkiego cia�a, kt�re dopiero co tu by�o. Sk�d przybywa ciep�o? Gdzie si� ciep�o podziewa? Pytania tak dziecinne w ustach m��w dojrza�ych okre�laj� charakter naszego wieku. Je�eli oddzielamy w my�li cia�o od zmiennego otoczenia, w kt�rym si� porusza, to oddzielamy w�a�ciwie tylko jedn� grup� wra�e� stosunkowo wi�kszej trwa�o�ci, do kt�rej my�i nasz� przyczepiamy, z ca�ej powodzi wra�e�. Niezmienno�ci bezwzgl�dnej grupa ta nie posiada. Ju� to jedno, ju� inne jej ogniwo niknie i przybywa, ukazuje si� zmienionym i w pe�nej r�wno�ci nigdy w�a�ciwie nie wraca. Suma wszak�e ogniw trwa�ych w zestawieniu ze zmiennymi, je�eli zw�aszcza na ci�g�o�� przej�cia baczymy, jest zawsze tak wielka, �e wydaje si� nam z g�ry dostateczn� do uznania cia�a jako jednego i tego� samego. Poniewa� z grupy wy��czy� mo�emy ka�de oddzielne ogniwo, a cia�o nie przestaje by� dla nas tym samym, �atwo mo�emy uwierzy�, �e i po usuni�ciu wszystkich co� jeszcze zostaje poza tymi ogniwami. Wyp�ywa� st�d mo�e, �e w my�li przyjmujemy substancj�, od wszelkich jej cech r�n�, "rzecz sam� w sobie", kt�rej w�asno�ci symbolami maj� by� wra�enia poczucia. Odwrotnie wszak�e raczej powiedzie� nale�y, �e cia�a czyli rzeczy s� to skr�cone symbole my�lowe pewnych grup wra�e�, symbole, kt�re poza nasz� my�l� nie istniej�. Tak kupiec ka�dy etykiet� skrzyni uwa�a� b�dzie za symbol zawartego tam towaru, ale nie nawzajem. Zawarto�ci, ale nie etykiecie przypisze warto�� realn�. Ta� sama oszcz�dno��, kt�ra nas sk�oni�a do rozwi�zania pewnej grupy i obrania oddzielnych symboli dla jej cz�ci sk�adowych, zawartych te� i w innych grupach, mo�e nas tak�e poprowadzi� do oznaczenia i ca�o�ci symbolem. Na starych pomnikach egipskich widzimy obrazy, kt�re odpowiadaj� nie pojedynczemu spostrze�eniu, ale z�o�one s� ze spostrze�e� r�nych. G�owy i nogi figur ukazuj� si� w profilu, nakrycie g�owy i pier� widziane s� z przodu itd. Jest to, powiedzie� mo�na, wizerunek po�redni, w kt�rym artysta utrwali�, co dla niego by�o wa�nym, zaniecha� za�, co mu by�o oboj�tnym. Proces taki, na �cianach �wi�ty� skamienia�y, dostrzega� mo�emy �ywym w rysunkach naszych dzieci, a objaw analogiczny obserwowa� przy tworzeniu si� poj�� w g�owach naszych. Jedynie tylko w tym u�atwieniu przegl�du mo�emy o jednym ciele m�wi�. Je�eli m�wimy jeszcze p sze�cianie, kt�rego st�pili�my wierzcho�ki, chocia� ju� nie jest sze�cianem, polega to na naturalnej oszcz�dno�ci, kt�ra woli raczej doda� poprawk� do gotowego i powszedniego wyobra�enia, ani�eli nowe zupe�nie tworzy�. Wszelki s�d na takim przebiegu polega. Malarstwo Egipcjan i dzieci osta� si� nie mo�e przed okiem krytycznym. Tak samo dzieje si� i z grubym wyobra�eniem cia�a. Fizyk, kt�ry widzi, jak cia�o si� zgina, rozszerza, topi i ulatnia, rozk�ada je na drobne cz�ci trwa�e, chemik rozszczepia je na pierwiastki. Jednak�e i taki pierwiastek, jak s�d, nie jest niezmiennym. Z mi�kkiej, srebrzyste po�yskuj�cej masy powstaje przy ogrzewaniu ciecz, kt�ra w silniejszym �arze, przy usuni�ciu dost�pu powietrza, zamienia si� w par� fioletow� przed lamp� sodow�, a przy wy�szym jeszcze rozgrzaniu sama si� ��tym �wiat�em �arzy. Je�eli pomimo tych zmian wci�� jeszcze nazw� sodu zachowujemy, dzieje si� to dla ci�g�o�ci przej��, oraz dla koniecznej oszcz�dno�ci. Para mo�e si� zag�ci�, a bia�y metal znowu wyst�puje. A nawet, gdy metal ten na powierzchni� wody z�o�ony, w wodan tlenku sodu przeszed�, mog� przy odpowiednim traktowaniu zaginione zupe�nie w�asno�ci zn�w na jaw wyst�pi�, jak cia�o, kt�re przy ruchu przez czas pewien kry�o si� poza kolumn�, znowu sta� si� mo�e widocznym. Jest to bez w�tpienia rzecz bardzo w�a�ciwa, na pogotowiu zawsze zatrzymywa� nazw� i my�l dla pewnej grupy w�asno�ci, gdziekolwiek te wyst�powa� mog�. Nazwa ta wszak�e i my�l ta nie jest niczym wi�cej, ani�eli ekonomicznie upraszczaj�cym symbolem wszystkich owych zjawisk. By�oby to czcze s�owo dla tego, u kogo nie wywo�uje ca�ego szeregu nale�ycie uporz�dkowanych wra�e� umys�owych. To� samo za� tyczy si� cz�steczek i atom�w, na kt�re si� dalej rozk�ada pierwiastek chemiczny. Zwykli�my wprawdzie zachowanie ci�aru, albo, m�wi�c �ci�lej, zachowanie masy uwa�a� jako dow�d bezpo�redni trwa�o�ci materii. Jednakowo�, gdy do gruntu schodzimy, dow�d ten rozwiewa si� w takie mn�stwo dzia�a� instrumentalnych i intelektualnych, �e poniek�d potwierdza on tylko r�wnanie, kt�remu czyni� maj� zado�� wyobra�enia nasze, odtwarzaj�c fakty. Ciemnego k�aczka, kt�ry mimowolnie w my�li tu dodajemy, na zewn�trz naszej my�li na pr�no poszukujemy.[ Pod has�em nowoczesnym "przezwyci�enia materializmu naukowego" wypowiedziano niedawno podobne my�li z innego punktu zapatrywania.] Surowe to poj�cie materii wdziera si� niepostrze�enie do nauki, ale okazuje si� zawsze niedostatecznym i usuwa� si� musi do coraz mniejszych cz�ci �wiata. Stopie� zreszt� ni�szy nie staje si� bynajmniej zbytecznym przez stopie� wy�szy, kt�ry si� na nim buduje, podobnie� jak najprostszy spos�b przenoszenia si� z miejsca na miejsce, ch�d nasz, nie sta� si� zbytecznym wobec dzisiejszych, pot�nych �rodk�w przewozu. Dla fizyka cia�o, jako suma wra�e� dotyku i �wiat�a, zeszczepionych wra�eniami przestrzeni, musi by� r�wnie� potocznym, jak dla zwierz�cia, kt�re na zdobycz sw� czyha. Stronnik wszak�e teorii poznania powinien, jak geolog lub astronom, z proces�w, kt�re przed oczyma jego zachodz�, wnosi� o tych, kt�re je poprzedzi�y. Wszystkie twierdzenia i poj�cia fizyczne s� to przekazy skr�cone, zawieraj�ce w sobie cz�sto dalsze jeszcze przekazy na do�wiadczenia ekonomicznie uporz�dkowane, do u�ycia gotowe. Przekazom takim, kt�rych tre�� rzadko tylko dok�adnie wydoby� si� daje, kr�tko�� nadawa� mo�e niekiedy poz�r istot samodzielnych. Nie chcemy si� tu oczywi�cie zajmowa� mitami poetyckimi, jakie, dajmy na to, istniej� o czasie, wszystko rodz�cym i wszystko zn�w niszcz�cym. Przypomnijmy sobie tylko, �e Newton m�wi jeszcze o czasie bezwzgl�dnym, od wszelkich zjawisk niezale�nym, jako te� i o przestrzeni bezwzgl�dnej; poza te pogl�dy nie wyszed� nawet Kant, a i dzi� jeszcze traktuje si� o nich powa�nie. Dla przyrodnika ka�de oznaczenie czasu jest skr�conym wyra�eniem zale�no�ci jednego zjawiska od innego, i zgo�a niczym wi�cej. Je�eli m�wimy, �e przyspieszenie cia�a swobodnie spadaj�cego wynosi 9,81 metra w ci�gu sekundy, znaczy to, �e pr�dko�� cia�a ku �rodkowi ziemi zwi�ksza si� o 9,81 metra, skoro ziemia dokona 1/86400 swego obrotu, co znowu dalej poznanym by� mo�e jedynie ze stosunku jej do innych cia� niebieskich. Pr�dko�� ze swej strony wyra�a te� tylko stosunek po�o�enia cia�a do po�o�enia ziemi. [Stad staje si� rzecz� jasn�, �e wszystkie tak zwane prawa elementarne zawieraj� przecie� zawsze stosunek do ca�o�ci.] Wszystkie zjawiska mo�emy, zamiast do ziemi, odnosi� do zegara albo nawet do naszego wewn�trznego poczucia czasu. Poniewa� za� istnieje ��czno�� wszystkich zjawisk, a ka�de by� mo�e miar� pozosta�ych, powstaje �atwo z�udzenie, jakoby czas niezale�nie od wszystkich zjawisk mia� jeszcze znaczenie jakiekolwiek. [Mo�na by tu zarzuci�, �e gdyby obr�t ziemi ulega� jakiejkolwiek chwiejno�ci, zdo�aliby�my to zauwa�y�, i nie straciliby�my jednostki czasu, ale w miejsce powy�szej obrali trwanie drgni�cia fal �wiat�a sodowego; znaczy�oby to wszak�e tylko, �e ze wzgl�d�w praktycznych ubieramy zjawisko, kt�re s�u�y za najprostsz� i wsp�ln� miar� dla wszystkich pozosta�ych.] Badanie nasze poszukuje r�wna�, zachodz�cych mi�dzy pierwiastkami zjawisk. R�wnanie elipsy wyra�a og�lniejszy zwi�zek, jaki wyobrazi� sobie mo�na mi�dzy wsp�rz�dnymi, ale z tego wszak�e rzetelne tylko warto�ci posiadaj� znaczenie geometryczne. Podobnie� i r�wnania mi�dzy pierwiastkami zjawisk wyra�aj� zwi�zek og�lniejszy, daj�cy si� matematycznie pomy�le�; jednak�e tylko okre�lony kierunek zmian niekt�rych warto�ci jest fizycznie dopuszczalnym. Jak w elipsie pewne jedynie warto�ci, r�wnaniu odpowiadaj�ce, tak te� i w �wiecie pewne tylko zmiany warto�ci zachodz�. Cia�a doznaj� zawsze przyspieszenia wzgl�dem ziemi; r�nice temperatur, same sobie pozostawione, staj� si� zawsze mniejsze itd. Nawet i co do danej nam przestrzeni nauczy�y, jak wiadomo, dochodzenia matematyczne i fizjologiczne, �e jest to tylko jeden przypadek rzeczywisty, wpo�r�d mn�stwa, jakie pomy�le� mo�na, a o kt�rego w�a�ciwo�ciach do�wiadczenie jedynie nauczy� nas mo�e. U rozja�niaj�cej sile tej my�li pow�tpiewa� nie mo�na, jakkolwiek potworne by� mog� zastosowania, do jakich j� naci�gano. Spr�bujmy� teraz zebra� wyniki naszego przegl�du. W schematyzowaniu ekonomicznym nauki spoczywa jej si�a, ale te� i jej braki. Fakty przedstawiaj� si� zawsze z po�wi�ceniem zupe�no�ci, nie �ci�lej, ani�eli to naszym chwilowym potrzebom odpowiada. Nieprzystawanie przeto mi�dzy my�leniem a do�wiadczeniem zawsze istnie� b�dzie, dop�ki oboje kroczy� b�d� obok siebie; ostatecznie tylko ulega ono zmniejszaniu. W rzeczywisto�ci idzie zawsze jedynie o uzupe�nienie cz�ciowo ods�oni�tego do�wiadczenia, o wyprowadzenie jednej cz�ci do�wiadczenia z innej. Wyobra�enia nasze musz� si� przy tym bezpo�rednio na wra�eniach opiera�. Nazywamy to mierzeniem. Podobnie jak powstanie, tak te� i stosowanie nauki zwi�zane jest z wielk� stateczno�ci� naszego otoczenia. Czego nas ona uczy, jest to zale�no�� wzajemna. Proroctwa bezwzgl�dne nie maj� przeto �adnego znaczenia naukowego. Gdyby w przestrzeni niebieskiej wielkie zasz�y zmiany, zatraci�by si� zarazem nasz system wsp�rz�dnych przestrzeni i czasu. Gdy geometra uj�� chce posta� linii krzywej, rozk�ada j� przede wszystkim na drobne elementy prostolinijne. Wie on wszak�e dobrze, �e s� one tylko �rodkiem przechodnim, obranym w tym celu, by uj�� cz�ciami, co si� nie daje naraz uchwyci� w ca�o�ci. Skoro za� prawo krzywej jest wynalezione, nie my�limy ju� o jej elementach. Tak te� nie przystoi i wiedzy przyrodniczej, zmiennym �rodkom ekonomicznym, kt�re sama stworzy�a, cz�steczkom i atomom, przyznawa� bytu realnego poza zjawiskami, a zapominaj�c o roztropno�ci, zdobytej w ostatnich czasach przez �mielsz� jej siostr� filozofi�, stawia� mitologi� mechaniczn� w miejsce animistycznej lub metafizycznej, a st�d rzekome zadania wytwarza�. Atom pozosta� mo�e zawsze �rodkiem przedstawiania zjawisk, jak funkcje matematyki. Z wolna wszak�e, w miar� jak coraz lepiej materia�em swym ow�ada, opuszcza wiedza przyrodnicza mozaikow� gr� kamyk�w i stara si� uchwyci� granice i formy �o�yska, kt�rym przep�ywa �ywy pr�d zjawisk. Najoszcz�dniejsze, najprostsze wyra�enie poj�ciowe fakt�w za sw�j cel uznaje. x�� x�� x Zadajmy sobie wreszcie jeszcze pytanie, czy ta� sama metoda badania, kt�r� dot�d rozwa�yli�my jedynie jako ograniczon� do �wiata fizycznego, rozci�ga si� te� i do dziedziny psychicznej. Dla przyrodnika pytanie to wydaje si� niepotrzebnym. Nauki fizyczne i psychologiczne w jednaki spos�b wytryskaj� z wiadomo�ci, jakie instynktownie zyskujemy. Z czyn�w i twarzy ludzi wyczytujemy ich my�li, nie wiedz�c, w jaki to dzieje si� spos�b. Podobnie, jak z g�ry okre�lamy zachowanie si� ig�y magnesowej wzgl�dem pr�du elektrycznego, wyobra�aj�c w nim sobie p�ywaka Ampere'owego, tak te� z g�ry wysnuwamy w my�li czyny ludzi, przyjmuj�c, �e posiadaj� oni podobne do naszych, zwi�zane z ich cia�em wra�enia, uczucia i pragnienia. Co tu instynktownie wykonujemy, musia�oby si� nam wydawa� najwytworniejsz� metod� naukow�, kt�ra donios�o�ci� sw� i pomys�owo�ci� genialn� daleko pozostawia poza sob� regu�� Ampere'a, gdyby ka�de dziecko nie odkrywa�o jej bezwiednie. I�� mo�e zatem o to tylko, aby uj�� naukowo, to znaczy przez poj�cia, co i bez tego osi�gn�� mo�emy. W ka�dym wszak�e razie jest w tym wiele do czynienia. Ca�y �a�cuch fakt�w ods�oni� trzeba mi�dzy fizyk� gest�w i ruch�w z jednej strony, a wra�eniem i my�l� z drugiej. "Ale w jaki spos�b da�oby si� wyja�ni� wra�enie ruchem atom�w?" Pytanie takie cz�sto s�yszymy. Zapewne, nie uda si� to nigdy, podobnie jak z prawa za�amania �wiat�a nie wysnuje si� nigdy, �e �wiat�o �wieci i grzeje. Braku wszak�e rozs�dnej odpowiedzi na podobne pytania nie potrzebujemy bynajmniej �a�owa�. Nie masz zgo�a takiego pytania. Dziecko, kt�re ze szczyt�w muru miejskiego spogl�da na g��boki r�w okalaj�cy, ze zdumieniem spostrzega ludzi, nie znaj�c bowiem drogi wiod�cej do bramy, nie pojmuje, jak z wysokiego muru mogli tam zst�pi�. Tak te� dzieje si� z poj�ciami fizycznymi. Przez abstrakcje nasze nie mo�emy wprawdzie do psychologii dosta� si� g�r�, ale wczo�ga� si� do niej mo�emy do�em. Przyjrzyjmy si� bez uprzedzenia, jak tu si� rzeczy maj�. �wiat sk�ada si� z barw, ton�w, ze stopni ciep�a, z ci�nie�, przestrzeni, czas�w itd., kt�rych teraz nie nazwiemy wra�eniami ani zjawiskami, w obu bowiem tych nazwach mie�ci si� ju� jednostronna dowolna teoria. Nazwiemy je po prostu elementami. Uj�cie biegu tych element�w, czy to po�rednio, czy bezpo�rednio, jest w�a�ciwym celem wiedzy przyrodniczej. Dop�ki, nie zwa�aj�c na w�asne cia�o, zajmujemy si� wzajemn� zale�no�ci� owych grup element�w, kt�re, nie wykluczaj�c ludzi i zwierz�t, tworz� obce cia�a, pozostajemy fizykami. Rozpatrujemy np. zmian� czerwonej barwy danego cia�a, nast�puj�c� wskutek zmiany o�wietlenia. Skoro wszak�e rozpatrujemy wp�yw na t� czerwie� owych element�w, kt�re w�asne nasze cia�o stanowi�, jeste�my w dziedzinie psychologii fizjologicznej. Zamykamy oczy, a czerwie� z ca�ym �wiatem widzialnym uchodzi. W ten spos�b w polu wra�e� ka�dego zmys�u znajduje si� cz�� pewna, kt�ra na wszystkie cz�ci pozosta�e wywiera wp�yw odmienny i pot�niejszy, ani�eli owe cz�ci nawzajem jedne na drugie. Tym wszak�e wypowiedzieli�my ju� wszystko. Ze wzgl�du na to nazywamy wra�eniami wszystkie elementy, o ile uwa�amy je w zale�no�ci od owej cz�ci szczeg�lnej, czyli od naszego cia�a. �e �wiat jest wra�eniem naszym, jest w tym znaczeniu rzecz� niew�tpliw�. Z takiego wszak�e pojmowania wytworzy� dla �ycia naszego system, kt�rego pozostaliby�my niewolnikami, by�oby rzecz� r�wnie� niepotrzebn�, jak dla matematyka, kt�ry szereg warto�ci zmiennych pewnej funkcji, poprzednio przyj�ty jako sta�y, czyni teraz zmiennym, albo gdy przemienia ilo�ci zmienne, mi�dzy sob� niezale�ne, jakkolwiek ods�ania to mu niekiedy pogl�dy niespodziane. Je�eli na rzecz t� zapatrujemy si� w spos�b tak naiwny, to nie wydaje si� rzecz� w�tpliw�, �e metoda fizjologii psychologicznej mo�e by� fizyczn� jedynie, �e nawet nauka ta cz�ci� tylko staje si� fizyki. Przedmiot jej nie r�ni si� od przedmiotu fizyki. Stosunek wra�e� do fizyki naszego cia�a pozna ona niew�tpliwie. Dowiedzieli�my si� ju� od jednego z cz�onk�w tej Akademii, �e sze�ciorakiej wielokrotno�ci wra�e� barwnych odpowiada te�, wed�ug wszelkiego prawdopodobie�stwa, sze�cioraka wielokrotno�� procesu chemicznego substancji wzrokowej, trojakiej wielokrotno�ci wra�e� przestrzeni potr�jna wielokrotno�� procesu fizjologicznego. Siedzimy i wykrywamy drogi odruch�w i woli; dochodzimy, kt�ra okolica m�zgu mowie, kt�ra miejscozmienno�ci s�u�y. Co wreszcie jeszcze od naszego cia�a zale�y, my�li mianowicie, zasadniczo nowych trudno�ci ju� nie sprowadzi. Skoro do�wiadczenie fakty te jasno przedstawi, a nauka uporz�dkuje je ekonomicznie, by �atwo rozejrze� si� da�y, wtedy te�, w�tpi� nie nale�y, �e je rozumie� b�dziemy. Innego bowiem rozumienia, jak ow�adni�cie taktami przez my�l, nigdy nie by�o. Nauka nie wytwarza faktu jednego z drugiego, ale porz�dkuje fakty znane. Rozwa�my jeszcze nieco bli�ej badanie psychologiczno- fizjologiczne. Mamy jasne zupe�nie wyobra�enie o tym, jak cia�o porusza si� w obr�bie swego otoczenia. Optyczne pole naszego widzenia jest dla nas bardzo dost�pne. Zwykle wszak�e poda� nie umiemy, jak doszli�my do pewnej my�li, z kt�rego zak�tka umys�owego pola widzenia wysun�a si�, ani te�, przez jakie miejsce przes�an� zosta�a podnieta do pewnego ruchu. Tego duchowego pola widzenia nie poznamy te� przez obserwacj� nas samych. Obserwacja nas samych w po��czeniu z badaniem fizjologicznym, kt�re jest dalszym ci�giem zwi�zk�w fizycznych, roztoczy� mo�e przed nami jasno to pole widzenia, a wtedy te� w�a�ciwie dopiero ujawni naszego cz�owieka wewn�trznego. Wiedza przyrody, czyli fizyka w najrozleglejszym znaczeniu, daje nam znajomo�� najmocniejszych zwi�zk�w mi�dzy grupami element�w. Na oddzielne cz�ci sk�adowe tych grup nie powinni�my z pocz�tku za wiele zwa�a�, je�eli zachowa� chcemy ca�o��, kt�ra by si� uj�� da�a. Fizyka, poniewa� to jest dla niej �atwiejsze, zamiast r�wna� mi�dzy zmiennymi pierwotnymi, daje r�wnania mi�dzy ich funkcjami. Fizjologia psychologiczna uczy oddziela� od cia�a, co jest widzialnym, s�yszalnym, dotykalnym, a wspierana przy tym dzielnie przez fizyk�, wynagradza jej to zn�w sowicie, jak to okazuje si� ju� z samych dzia��w, na kt�re si� fizyka rozpada. Co jest widzialne, rozk�ada fizjologia na wra�enia �wiat�a i wra�enia przestrzeni, pierwsze zn�w na barwy, a drugie r�wnie� na ich cz�ci sk�adowe; szmery rozk�ada na d�wi�ki, te zn�w na tony, itd. Analiza ta mo�e by� niew�tpliwie znacznie dalej prowadzona, ani�eli to dot�d zrobiono. Wreszcie b�dzie te� mo�na r�wnie� wykaza�, co jest wsp�ln� podstaw� bardzo oderwanych, a jednak okre�lonych czynno�ci logicznych, jak to z tak� pewno�ci� wyczuwa bystry prawnik lub matematyk, gdzie nie�wiadomy puste tylko s�yszy wyrazy. Fizjologia, jednym s�owem, ujawni nam w�a�ciwe elementy realne �wiata. Psychologia fizjologiczna pozostaje przeto w takim stosunku do fizyki w znaczeniu najrozleglejszym, jak chemia do fizyki w znaczeniu �ci�lejszym. Poparcie wzajemne, jakie sobie wiedza przyrodnicza i psychologia �wiadczy� b�d�, pot�niejszym b�dzie daleko, ani�eli poparcie, jakie obecnie daj� sobie wzajem fizyka i chemia, a rozja�nienia, jakie z ��czno�ci tej wyp�ywaj�, pozostawi� poza sob� daleko wnioski dzisiejszej fizyki mechanicznej. Jakimi poj�ciami obejmiemy �wiat, gdy przed nami roz�o�y si� zamkni�ty pier�cie� fakt�w fizycznych i psychologicznych, kt�rego obecnie widzimy tylko dwa rozdzielone od�amy, tego, oczywi�cie, przy pocz�tku pracy powiedzie� nie mo�emy. Znajd� si� ludzie, kt�rzy zamiast kr�t� �cie�k� logicznego przypadku historycznego kroczy�, uznaj� prawo i mie� b�d� odwag� obra� drog� prost� do wy�yn, z kt�rych wszystek pr�d fakt�w da si� rozejrze�. Czy wtedy poj�cie, kt�re dzi� materi� nazywamy, poza u�ytkiem podr�cznym, mie� b�dzie jeszcze jakie znaczenie naukowe, tego nie wiemy. Zapewne wszak�e potomkowie nasi dziwi� si� b�d�, jak mog�y nagle w naszym fizycznym �wiecie atom�w zagubi� si� barwy i d�wi�ki, kt�re przecie� s� nam najbli�sze, jak mogli�my naraz by� zdumieni, �e to, co na zewn�trz puka i ko�acze, wewn�trz w g�owie �wieci i �piewa, jak my pyta� mogli�my, w jaki spos�b materia czu� mo�e, czyli zatem, jak czuje taki symbol my�lowy pewnej grupy wra�e�. Liniami ostrymi nie zdo�amy nakre�li� wiedzy przysz�o�ci. Przeczuwa� jedynie mo�emy, �e ci�ka przegroda mi�dzy cz�owiekiem a �wiatem stopniowo zanika� b�dzie, �e ludzie z mniejszym samolubstwem i z cieplejszym uczuciem zachowywa� si� b�d� nie tylko wzgl�dem siebie, ale r�wnie� wzgl�dem ca�ej przyrody organicznej, a tak�e wzgl�dem tak zwanej przyrody martwej. Przeczucie podobne owia�o mo�e przed dwoma tysi�cami lat wielkim filozofem chi�skim Liciusem, gdy na stare ko�ci ludzkie wskazuj�c, stylem lapidarnym, dyktowanym przez w�a�ciwe pismo chi�skie, do uczni�w swoich te s�owa wypowiedzia�: "One tylko i ja mamy �wiadomo��, �e ani �yjemy, ani martwi jeste�my". ?? ?? ?? ?? 1