9519

Szczegóły
Tytuł 9519
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

9519 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 9519 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

9519 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

TRAKTAT O NATURZE LUDZKIEJ ( Tom I ) David Hume WST�P Nie ma rzeczy bardziej zwyk�ej i naturalnej ni� to, �e ludzie, kt�rzy maj� roszczenie, i� odkryli jak�� rzecz now� w �wiecie filozofii i nauk, sugeruj� innym, by chwalili ich w�asne systemy, os�awiaj�c jednocze�nie wszystkie te, kt�re powsta�y wcze�niej. Gdyby ci ludzie zadowalali si� ubolewaniem nad t� ignorancj�, kt�ra jeszcze wci�� ci��y na nas w ogromnej wi�kszo�ci wa�nych spraw, jakie mog� zjawi� si� przed trybuna�em rozumu ludzkiego, to znalaz�o by si� niewielu ludzi znaj�cych si� na naukach, kt�rzy by �atwo si� z nimi nie zgodzili. Cz�owiekowi o wyrobionym s�dzie i du�ej wiedzy �atwo jest spostrzec, �e s�abe s� podstawy nawet tych system�w, kt�re zdoby�y najwi�kszy kredyt i posun�y najdalej swe roszczenia do rozumowania �cis�ego i g��bokiego. Zasady przyj�te na wiar�, konsekwencje kulawo z nich wyprowadzone, brak sp�jno�ci mi�dzy cz�ciami systemu i brak oczywisto�ci w ca�okszta�cie � oto rzeczy, kt�re mo�na spotka� na ka�dym kroku w systemach filozof�w najbardziej wybitnych; i, jak si� zdaje, te rzeczy �ci�gn�y nie�ask� na sam� filozofi�. I nie trzeba nawet tak g��bokiej wiedzy, a�eby odkry�, jak niedoskona�y jest stan obecny nauk; nawet posp�l-stwo, kt�re jest poza drzwiami, mo�e wywnioskowa� z ha-iasu i szumu, jaki s�yszy, �e nie wszystko idzie dobrze Traktat o naturze ludzkiej t. I Wst�p Wst�p po tej stronie drzwi. Nie ma rzeczy, kt�ra nie by�aby przedmiotem debat i co do kt�rej ludzie uczeni nie mieliby przeciwnych pogl�d�w. Najbardziej nawet potoczne zagadnienie nie unika naszych spor�w, co za� do problem�w najbardziej donios�ych, to nie jeste�my w stanie da� jakiego� pewnego rozstrzygni�cia. Dysputy mno�� si�, jak gdyby wszystko by�o niepewne, a s� prowadzone tak gor�co, jak gdyby wszystko by�o pewne. W ca�ym tym rozgwarze nie rozum zdobywa poklask, lecz wymowa; i nikt nie musi tu traci� nadziei, �e zdob�dzie prozeli-t�w dla najbardziej dziwacznej koncepcji, je�li posiada w dostatecznej mierze sztuk� przedstawiania jej w barwach korzystnych. Zwyci�stwo osi�gaj� tu nie ludzie w zbroi, kt�rzy operuj� pik� i mieczem, lecz tr�bacze, dobosze i muzykanci wojskowi. St�d w moim mniemaniu powstaje potoczne uprzedzenie do wszelkich rozumowa� metafizycznych, nawet po�r�d tych ludzi, kt�rzy podaj� si� za szkolarzy i kt�rzy maj� s�uszny s�d o warto�ci ka�dego innego dzia�u pi�miennictwa. Przez rozumowania metafizyczne rozumiej� oni nie wywody ka�dej poszczeg�lnej ga��zi nauki, lecz argumentacj� wszelkiego rodzaju, kt�ra tak czy inaczej jest zawi�a i wymaga pewnej uwagi, by j� mo�na by�o zrozumie�. Tak cz�sto marnowali�my nasz� prac� w takich poszukiwaniach, i� zazwyczaj odrzucamy takie wywody bez wahania i decydujemy, �e je�eli zawsze musimy by� ofiar� b��d�w i z�udze�, to przynajmniej winny one by� naturalne i zajmuj�ce. I rzeczywi�cie te� tylko najbardziej zdecydowany sceptycyzm, po��czony z du�ym stopniem gnu�no�ci, mo�e usprawiedliwi� ten wstr�t do metafizyki. Gdyby bowiem prawda w og�le znajdowa�a si� w zasi�gu ludzkiej poj�tno�ci, to z pewno�ci� musia�aby le�e� bardzo g��boko i by� zawi�a; i mie� nadziej�, �e dotrzemy do niej bez trudu, podczas gdy najwi�ksze geniusze nie osi�ga�y jej przy najwi�kszych mozo�ach, to z pewno�ci� trzeba uwa�a� za du�� pr�no�� i zarozumia�o��. Nie roszcz� sobie �adnych pretensji do takiego przywileju w tej filozofii, kt�r� mam w�a�nie rozwin��; i uwa�a�bym, �e przemawia�oby to silnie przeciw niej, gdyby by�a tak bardzo �atwa i oczywista. Jest rzecz� oczywist�, �e wszystkie nauki pozostaj� w pewnym stosunku, bardziej lub mniej wyra�nym, do natury ludzkiej; i �e cho�by kt�ra z nich nie wiedzie� jak wydawa�a si� oddalona od tej natury, to przecie� wszystkie one powracaj� do niej na tej czy innej drodze. Nawet matematyka, filozofia naturalna i religia naturalna w pewnej mierze zale��, od nauki o cz�owieku; s� one bowiem przedmiotem ludzkiego poznania i s� przedmiotem ji�d�w, kt�re tworzy cz�owiek dzi�ki swym si�om i w�adzom. Nie podobna orzec, jakie zmiany i udoskonalenia mogliby�my poczyni� w tych naukach, gdyby�my gruntownie znali zakres i moc rozumu ludzkiego i gdyby�my mogli wyja�ni� natur� tych idei, kt�rymi si� pos�ugujemy oraz natur� tych operacji, kt�rych dokonujemy w naszych rozumowanich. Na te udoskonalenia jeszcze bardziej nale�y pok�ada� nadziej� w religii naturalnej, jako �e nie zadowala si� ona tym, i� nas poucza o naturze si� wy�szych, lecz si�ga swoim wzrokiem dalej, do postawy, jak� te si�y zajmuj� w stosunku do nas i do naszych obowi�zk�w wzgl�dem tych si�; wobec czego my nie tylko jeste�my istotami, kt�re rozumuj�, lecz r�wnie� jednym z przedmiot�w, kt�rych dotyczy nasze rozumowanie. Je�eli wi�c nauki: matematyka, filozofia naturalna i religia naturalna, pozostaj� w takiej zale�no�ci od wiedzy o cz�owieku, to czeg� mo�na oczekiwa� w innych nau- Wst�p Wst�p kach, kt�rych zwi�zek z natur� ludzk� jest bardziej �cis�y i intymny? Jedynym celem logiki jest wyja�ni� zasady i operacje naszej w�adzy rozumowania i natur� naszych idei; nauka o moralno�ci i estetyka rozwa�aj� nasze upodobania i uczucia; polityka za� rozwa�a ludzi jako po��czonych w spo�eczno�� i zale�nych wzajemnie od siebie. Te cztery nauki, a mianowicie: logika, etyka, estetyka i polityka, obejmuj� niemal wszystkie rzeczy, jakie zna� mo�e by� wa�ne dla nas dla jakiegokolwiek powodu i jakie mog� prowadzi� do ulepszenia lub s�u�y� ku ozdobie umys�u ludzkiego. Ot� tutaj jedynym �rodkiem, kt�ry, jak mo�emy si� spodziewa�, da nam pomy�lne wyniki w naszych dociekaniach filozoficznych, jest porzuci� uprzykrzon� metod� maruderstwa, kt�rej dotychczas trzymali�my si�, i zamiast bra� tu i tam jaki� zamek czy wiosk� nad granic�, i�� wprost ku stolicy czy o�rodkowi tych nauk, ku samej naturze ludzkiej; a gdy ju� zdob�dziemy nad ni� w�adz�, wsz�dzie gdzie indziej mo�emy mie� nadziej� na �atwe zwyci�stwo. St�d mo�emy rozszerzy� nasze zdobycze na wszystkie te nauki, kt�re w bardziej �cis�ej mierze zajmuj� si� �yciem ludzkim; a nast�pnie mo�emy przej�� spokojnie do bardziej dok�adnego badania tych nauk, kt�rych przedmiotem s� rzeczy, budz�ce sam� tylko ciekawo��. Nie ma zagadnienia donios�ego, kt�rego rozstrzygni�cie nie nale�a�oby do nauki o cz�owieku; i nie ma takiego, kt�re mo�na by rozstrzygn�� pewnie, nim zapoznamy si� z t� nauk�. Stawiaj�c wi�c sobie za cel wyja�nienie zasad natury ludzkiej, w rzeczywisto�ci projektujemy pe�ny system nauk, budowany na podstawie niemal ca�kowicie nowej, na jedynej, na kt�rej te nauki mog� si� oprze� pewnie. I podobnie jak nauka o cz�owieku jest jedyn� solidn� podstaw� dla innych nauk, tak r�wnie� jedyn� solidn� podstaw�, jak� mo�emy da� tej nauce o cz�owieku, musi by� do�wiadczenie i obserwacja. Nie jest to my�l zadziwiaj�ca, �e zastosowanie filozofii opartej na do�wiadczeniu do spraw moralnych winno przyj�� p�niej, po zagadnieniach przyrodniczych, i to w odst�pie wi�kszym, ni� ca�e stulecie. Znajdujemy bowiem faktycznie, �e mniej wi�cej taki w�a�nie odst�p czasu dzieli� pocz�tki tych nauk; licz�c czas od Talesa do Sokratesa odst�p ten jest mniej wi�cej r�wny temu, jaki dzieli Franciszka Bacona i p�niejszych filozof�w w Anglii *, kt�rzy zacz�li opiera� nauk� o cz�owieku na nowej podstawie i kt�rzy przyci�gn�li uwag� publiczno�ci i pobudzili jej ciekawo��. Cho� prawd� jest, �e inne narody mog� wsp�zawodniczy� z nami w poezji, a przewy�sza� nas w pewnych innych sztukach przyjemnych, to przecie� post�py w my�leniu i filozofii mog� si� dokonywa� tylko w kraju tolerancji i wolno�ci. I nie powinni�my my�le�, �e ten p�niejszy post�p w nauce o cz�owieku da mniejszy zaszczyt naszemu rodzinnemu krajowi ni� wcze�niejszy post�p w filozofii naturalnej, lecz winni�my raczej uwa�a� go za wi�kszy tytu� do s�awy z tej racji, �e wi�ksze jest znaczenie tej nauki i �e konieczn� jest rzecz� podda� j� takiej reformie. Dla mnie wydaje si� rzecz� oczywist�, �e wobec tego, i� r�wnie jest nam nieznana natura umys�u jak rzeczy fizycznych, przeto musi by� r�wnie niemo�liwe wytworzy� sobie jakie� poj�cie o si�ach i cechach umys�u inaczej ni� na podstawie starannego i �cis�ego badania fakt�w oraz obser- * Locke, Shaftesbury, Mandeville, Hutcheson i Butler etc. Wst(p Wst�p wacji tych swoistych oddzia�ywa� umys�u i ich skutk�w, gdy znajduje si� on w r�nych okoliczno�ciach i sytuacjach. I chocia� winni�my stara� si�, aby uczyni� wszystkie nasze zasady mo�liwie jak najbardziej powszechnymi, posuwaj�c nasz� obserwacj� fakt�w do najdalszych granic i wyja�niaj�c wszelkie skutki za pomoc� najprostszych i najbardziej nielicznych przyczyn, to przecie� jest pewne, �e nie mo�emy wyj�� poza do�wiadczenie; i wszelk� hipotez�, kt�ra ma roszczenie, �e odkrywa ostatecznie pierwotne w�asno�ci natury ludzkiej, nale�y od razu odrzuci� jako chimeryczn� i pe�n� zarozumia�o�ci. Nie my�l�, i�by filozof, kt�ry by powa�nie przy�o�y� si� do tego, by wyja�ni� ostateczne zasady duszy, okaza� si� wielkim mistrzem w samej tej nauce o naturze ludzkiej, kt�r� chce wyja�ni�, czy te� wielkim znawc� tego, co w naturalny spos�b zaspokaja umys� cz�owieka; nie ma bowiem rzeczy bardziej pewnej ni� to, i� zawiedzenie nadziei ma niemal ten sam skutek, co jej zaspokojenie, i �e skoro tylko przekonamy si�, i� nie podobna zaspokoi� jakiego� pragnienia, znika samo to pragnienie. Gdy widzimy, �e dotarli�my do najdalszych granic rozumu ludzkiego, zatrzymujemy si� na tym zadowoleni, cho� prze�wiadczeni jeste�my zupe�nie o naszej zasadniczej ignorancji i cho� widzimy, �e nie potrafimy uzasadni� naszych najbardziej og�lnych i najbardziej subtelnych zasad inaczej ni� przez to, i� nasze do�wiadczenie m�wi nam o ich realno�ci. Tak w�a�nie wyja�nia sobie rzeczy przeci�tny cz�owiek: nie potrzeba wi�c by�o przygotowawczego badania, by odkry�, �e jest to zjawisko najbardziej swoiste i najbardziej niezwyk�e. To, �e nie mo�na ju� dalej si� posun��, wystarcza dla czytelnika; podobnie pisarzowi mo�e da� bardziej subtelne zadowolenie to, �e przyzna si� z w�asnej woli do swej ignorancji i �e wyka�e roztropno��, unikaj�c tego b��du, w kt�ry popad�o tak wielu ludzi, narzucaj�c �wiatu swoje domys�y i hipotezy jako najbardziej pewne zasady. Gdy mo�na osi�gn�� takie wzajemne zadowolenie mi�dzy mistrzem a uczniem, to nie wiem doprawdy, czego wi�cej mo�emy ��da� od naszej filozofii. Lecz gdyby kto� uwa�a�, �e ta niemo�liwo�� wyja�nienia ostatecznych zasad jest pewnym brakiem w nauce o cz�owieku, to o�miel� si� twierdzi�, �e jest to brak, kt�ry wsp�lny jest tej nauce i wszystkim innym oraz wszystkim sztukom, jakie praktykujemy, czy to b�d� te, kt�re uprawia si� w szko�ach filozoficznych, czy te� te, kt�re si� praktykuje w warsztatach najskromniejszych rzemie�lnik�w. �adna z nich nie mo�e wyj�� poza do�wiadczenie ani ustali� jakich� zasad, kt�re by nie by�y oparte na tym autorytecie. Filozofia moralna ma t� niekorzystn� w�a�ciwo��, kt�rej nie znajdujemy w filozofii naturalnej, �e zbieraj�c swoje obserwacje fakt�w nie mo�e czyni� tego celowo, z premedytacj�, wedle takiej metody, i�by rozstrzyga� ostatecznie ka�d� trudno��, jaka mo�e powsta�. Gdy mam w�tpliwo�ci co do tego, jaki wp�yw w pewnej sytuacji wywrze jedno cia�o na inne, to musz� tylko postawi� te cia�a w takiej sytuacji i obserwowa�, co z tego wyniknie. Lecz gdybym pr�bowa� w ten sam spos�b wyja�nia� wszelkie w�tpliwo�ci filozofii moralnej, stawiaj�c si� w tak� sam� sytuacj�, jak� rozwa�am, to rzecz jasna, taka refleksja i premedytacja naruszy�aby dzia�anie tych naturalnych czynnik�w we mnie samym, tak i� musia�o by si� sta� niemo�liwe, i�bym wyprowadzi� jak�� s�uszn� konkluzj� z tego zjawiska. Musimy wi�c zbiera� w tej nauce nasze obserwacje fakt�w, przypatruj�c si� uwa�nie ludzkiemu �yciu, i bra� je tak, jak one si� ukazuj� w zwyk�ym toku zdarze�, patrze� na zachowanie ludzi Wst�p KSI�GA I. O ROZUMIE w towarzystwie, w interesach i w rozrywkach. Gdy obserwacje tego rodzaju rozumnie zbierzemy i por�wnamy, to mo�emy mie� nadziej�, i� oprzemy na nich nauk�, kt�ra nie b�dzie ni�sza co do stopnia pewno�ci, a b�dzie znacznie wy�sza co do swej u�yteczno�ci w stosunku do wszelkiej innej nauki, wchodz�cej w zasi�g rozumu ludzkiego. CZʌ� I O IDEACH, ICH POCHODZENIU, ICH SK�ADZIE, ZWI�ZKACH MI�DZY NIMI, O ABSTRAKCJI, I O INNYCH RZECZACH Rozdzia� I O pochodzeniu naszych idei Wszelkie percepcje w umy�le ludzkim dziel� si� na dwa odr�bne rodzaje, kt�re nazywa� b�d� impresjami i ideami. R�nica mi�dzy nimi polega na stopniu si�y i �ywo�ci, z jak� narzucaj� si� umys�owi i toruj� sobie drog� do naszej my�li lub �wiadomo�ci. Te percepcje, kt�re wchodz� do �wiadomo�ci z najwi�ksz� si�� i natarczywo�ci�, mo�emy nazywa� impresjami', przez t� nazw� rozumiem wszelkie nasze doznania zmys�owe, uczucia i emocje, jak zjawiaj� si� one po raz pierwszy w naszej duszy. Przez idee rozumiem mgliste obrazy impresji w rozumowaniu i my�leniu; takie na przyk�ad, jakie s� wszystkie percepcje wzbudzone przez s�owa, kt�re tu pisz�, wyj�wszy tylko te, kt�re maj� pocz�tek we wzroku i dotyku, oraz wyj�wszy bezpo�redni� przyjemno�� lub przykro��, jak� to mo�e powodowa�. My�l�, �e nie b�dzie potrzeby u�ywania wielu s��w, by wyja�ni� t� r�nic�. Ka�dy sam �atwo spostrze�e r�nic� mi�dzy odczuwaniem i my�leniem. Przeci�tnie stopnie tych rodzaj�w odr�nia si� �atwo; cho� nie jest rzecz� niemo�liw�, i�by w poszczeg�lnych przypadkach by�y one bardzo podobne do siebie. Tak we �nie, w gor�czce, w ob��kaniu lub O ideach O pochodzeniu naszych idei we wszelkich bardzo gwa�townych poruszeniach duszy, nasze idee mog� zbli�a� si� do impresji. Z drugiej strony zdarza si� czasem, �e nasze impresje s� tak mgliste i s�abe, �e nie mo�emy ich odr�ni� od naszych idei. Lecz mimo tego bliskiego podobie�stwa w nielicznych przypadkach, na og� bior�c, s� one tak r�ne, �e nikt nie mo�e mie� w�tpliwo�ci, i� nale�y je zaliczy� do r�nych dzia��w i ka�de oznaczy� inn� nazw�, by uwidoczni� r�nic� *. Jest jeszcze inny podzia� naszych percepcji, kt�ry dobrze b�dzie wzi�� w rachub� i kt�ry obejmuje zar�wno impresje, jak i idee. Jest to podzia� na percepcje proste i z�o�one. Percepcje proste, impresje i idee, s� takie, �e nie dopuszczaj� �adnego rozr�nienia ani rozdzielania na cz�ci. Z�o�one s� przeciwie�stwem tamtych i dadz� si� roz�o�y� na cz�ci. Jakkolwiek poszczeg�lna barwa, smak i zapach s� jako�ciami, kt�re zwi�zane s� ze sob� w jedno w tym oto jab�ku, to przecie� �atwo jest spostrzec, �e nie s� one tym samym, lecz co najmniej dadz� si� odr�ni� jedne od drugich. Dawszy w tych podzia�ach pewien porz�dek i uk�ad przedmiotom naszego badania, mo�emy teraz przej�� do rozwa�ania bardziej dok�adnego w�asno�ci tych przedmiot�w i stosunk�w mi�dzy nimi. Pierwsza okoliczno��, kt�ra iiderza moje oko, to wielkie podobie�stwo mi�dzy naszymi impresjami i ideami we wszystkich innych szczeg�ach poza stopniem si�y i �ywo�ci. Jedna zdaje si� by� * U�ywam tutaj tych termin�w impresja i idea w sensie r�nym od potocznego i mam nadziej�, �e b�dzie mi wybaczona ta dowolno��. By� mo�e, �e ja raczej przywracam pierwotne znaczenie wyrazowi �idea", od kt�rego odst�pi� Locke, oznaczaj�c tym wyrazem wszystkie nasze percepcje. Ale nie chcia�bym by� rozumiany tak, �e przez �impresj�" oznaczam spos�b, w jaki nasze �ywe percepcje powstaj� w duszy; tym mianem oznaczam po prostu same percepcje, dla kt�rych nie ma szczeg�lnego terminu ani w j�zyku angielskim, ani w �adnym innym mi znanym. w pewien spos�b odbiciem drugiej, tak i� wszystkie percepcje naszego umys�u s� zdwojone i zjawiaj� si� w �wiadomo�ci i jako impresje, i jako idee. Gdy zamykam oczy i my�l� o moim pokoju, to idee, kt�re tworz� sobie, s� dok�adnym odbiciem impresji, kt�rych dozna�em; i nie ma �adnego rysu w jednym prze�yciu, kt�rego by nie by�o w drugim. Przebiegaj�c my�l� inne moje percepcje, zawsze znajduj� to samo podobie�stwo i to samo odbicie. Idee i impresje zdaj� si� zawsze odpowiada� sobie wzajemnie. To wydaje mi si� rzecz� godn� uwagi, zatrzymuj� si� te� na tym przez chwil�. Przypatruj�c si� bardziej szczeg�owo, znajduj�, �e zbyt daleko mnie poni�s� pierwszy rzut oka i �e musz� skorzysta� z podzia�u percepcji na proste i z�o�one, by ograniczy� to og�lne twierdzenie, i� wszelkie nasze idee i impresje s� do siebie parami podobne. Zauwa�am, �e wiele naszych idei z�o�onych nigdy nie mia�o odpowiednik�w w impresjach i �e wiele naszych z�o�onych impresji nie znajduje dok�adnego odbicia w ideach. Mog� wyobrazi� sobie takie miasto jak Nowa Jerozolima, w kt�rym bruk jest ze z�ota, a �ciany z rubin�w, cho� takiego nigdy nie widzia�em. Widzia�em natomiast kiedy� Pary�; lecz czy� b�d� twierdzi�, �e mog� utworzy� sobie tak� ide� tego miasta, w kt�rej by mia�y dok�adne odbicie wszystkie jego ulice i domy oraz ich rzeczywiste proporcje? Widz� tedy, �e jakkolwiek zachodzi og�lnie du�e podobie�stwo mi�dzy naszymi z�o�onymi impresjami i ideami, to jednak nie jest prawdziwa powszechnie regu�a, i� s� one wzajemnie dok�adnymi odbiciami. Mo�emy teraz rozwa�y�, jak rzecz si� ma z naszymi percepcjami prostymi. Zbadawszy rzecz najdok�adniej, jak tylko to mog�, odwa�am si� twierdzi�, �e tutaj regu�a obowi�- O pochodzeniu naszych idei 17 16 O ideach l, I,r �uje bez wyj�tku i �e ka�da prosta idea ma prost� impresj�, jej podobn�, i �e ka�da prosta impresja ma odpowiadaj�c� jej ide�. Ta idea czerwieni, kt�r� tworzymy sobie w ciemno�ci, i ta impresja, kt�ra powstaje w naszych oczach przy �wietle s�onecznym, r�ni� si� tylko stopniem, nie za� swoj� natur�. �e tak si� ma rzecz ze wszystkimi naszymi prostymi impresjami i ideami, tego niepodobna dowie��, szczeg�owo je wyliczaj�c. Ka�dy cz�owiek mo�e jednak sam si� o tym przekona�, przebiegaj�c my�l� tyle przyk�ad�w, ile mu si� podoba. Lecz je�li kto� chcia�by zaprzeczy� temu powszechnemu podobie�stwu, to ja nie znam sposobu, a�eby go przekona�, poza tym jednym, �e chcia�bym, i�by mi on pokaza� prost� impresj�, kt�ra nie ma swego odpowiednika w idei, lub prost� ide�, kt�rej nie odpowiada�aby impresja. Je�li nie zado��uczyni temu ��daniu, a pewne jest, �e nie zado��uczyni, to z jego milczenia i z naszej w�asnej obserwacji mo�emy wyprowadzi� nasz� konkluzj�. Tak wi�c znajdujemy, �e wszelkie proste idee i impresje s� do siebie parami podobne. Jako �e za� impresje i idee z�o�one tworz� si� z prostych, przeto twierdzi� mo�emy og�lnie, �e te dwa rodzaje percepcji dok�adnie odpowiadaj� sobie wzajemnie. Odkrywszy t� odpowiednio��, kt�ra nie wymaga dalszego badania, ciekaw jestem innych w�asno�ci tych prze�y�. Rozwa�my tedy, jak rzecz si� ma z ich istnieniem, oraz kt�re z impresji i idej s� przyczynami, a kt�re skutkami. Pe�ne zbadanie tego zagadnienia jest przedmiotem obecnego traktatu. Tu wi�c zadowolimy si� ustaleniem jednego twierdzenia og�lnego: �e wszystkie nasze proste idee, gdy zjawiaj� si� po raz pierwszy, wywodz� si� z impresji prostych, kt�re im odpowiadaj� i kt�rych one s� dok�adnym odbiciem. Szukaj�c zjawisk, kt�re by dowodzi�y tego twierdzenia, znajduj� tylko zjawiska dw�ch rodzaj�w; lecz w obr�bie ka�dego z tych rodzaj�w zjawiska s� oczywiste, liczne i przekonywaj�ce. Przede wszystkim przegl�daj�c rzeczy na nowo, upewniam si� w tym, co ju� powy�ej twierdzi�em, �e ka�da prosta impresja ma sw�j odpowiednik w prostej idei i �e ka�da prosta idea ma sw�j odpowiednik w prostej impresji. Z tego sta�ego powi�zania percepcji podobnych wnosz� bezpo�rednio, �e zachodzi du�y zwi�zek mi�dzy naszymi impresjami i ideami, kt�re sobie odpowiadaj�, i �e istnienie jednych ma znaczny wp�yw na istnienie drugich. Takie sta�e powi�zanie, w takiej niezliczonej ilo�ci przyk�ad�w, nie mo�e nigdy powsta� przypadkowo, lecz jasno dowodzi, �e impresje zale�� od idej lub idee od impresji. A�ebym m�g� dowiedzie� si�, w jakim kierunku zachodzi ta zale�no��, rozwa�am porz�dek, w jakim pierwszy raz si� zjawiaj�; i w powtarzaj�cym si� do�wiadczeniu znajduj�, i� proste impresje zawsze poprzedzaj� odpowiadaj�ce im idee i �e nigdy nie bywa przeciwnie. A�eby da� dziecku ide� szkar�atu lub barwy pomara�czowej, smaku s�odkiego lub gorzkiego, stawiam je wobec rzeczy, kt�re te cechy posiadaj� lub, innymi s�owy, daj� mu te impresje; lecz nie post�puj� tu tak niedorzecznie, i�bym pr�bowa� wytworzy� te impresje, budz�c odpowiednie idee. Nasze idee, pojawiaj�c si� w �wiadomo�ci, nie wytwarzaj� odpowiadaj�cych im impresji. Nie spostrzegamy �adnej barwy i nie mamy �adnych dozna� zmys�owych przez to samo, i� o nich my�limy. Z drugiej strony znajdujemy, �e po ka�dej impresji w umy�le lub ciele stale nast�puje idea, kt�ra podobna jest do tej impresji, r�ni si� za� od niej tylko co do stopnia si�y i �ywo�ci. Sta�e powi�zanie naszych percepcji podobnych jest przekonywaj�cym do- O ideach O pochodzeniu naszych idei I, 1,1 wodem, �e jedne s� przyczyn� drugich; i to pierwsze�stwo impresji jest r�wnie przekonywaj�cym dowodem, �e nasze impresje s� przyczyn� naszych idei, nie za� nasze idee naszych impresji. A�eby to potwierdzi�, rozwa�am inne proste i przekonywaj�ce zjawisko; a mianowicie to, �e wsz�dzie tam, gdzie jaki� przypadek ohamuje dzia�anie naszych w�adz, kt�re daj� pocz�tek jakim� impresjom, jak na przyk�ad tam, gdzie kto� rodzi si� �lepy lub g�uchy � �e wsz�dzie tam nie tylko nie ma impresji, lecz r�wnie� nie ma odpowiadaj�cych im idei; tak i� tu nigdy nie ma w umy�le najmniejszych �lad�w ani jednych, ani drugich. I jest to prawd� nie tylko tam, gdzie organy zmys�owe s� zniszczone ca�kowicie, lecz r�wnie� tam, gdzie nie by�y w og�le wprowadzone w dzia�anie i nie wytwarza�y �adnych konkretnych impresji. Nie mo�emy stworzy� sobie w�a�ciwej idei smaku ananasa, nie zasmakowawszy go wprost uprzednio. Jest jednak pewne zjawisko przeciwne, kt�re mog�oby dowodzi�, �e nie jest absolutnie niemo�liwe, i�by idee wyprzedza�y odpowiadaj�ce im impresje. My�l�, �e �atwo zgodzi si� ka�dy, i� wyra�nie r�ne i odr�bne idee barw, jakie odbieraj� oczy, lub idee d�wi�k�w, jakie daje s�uch, s� w istocie rzeczy r�ne mi�dzy sob�, cho� jednocze�nie do siebie podobne. Ot� teraz: je�eli to jest prawd� o r�nych barwach, to nie mniej prawd� by� musi o r�nych odcieniach tej samej barwy, i� ka�dy z nich wytwarza odr�bn� ide�, niezale�n� od innych. Gdyby bowiem temu zaprzeczy�, to mo�na by, przechodz�c w spos�b ci�g�y poprzez r�ne odcienie, przej�� niepostrze�enie od jednej barwy do jakiej� innej, najbardziej od niej odleg�ej; i je�eli nie zechcemy zgodzi� si� na to, �e jakie� po�rednie odcienie s� r�ne mi�dzy ^ob�, to nie b�dzie mo�na, nie pope�niaj�c niedorzeczno�ci, zaprzeczy� temu, i� barwy kra�cowe s� ze sob� to�same. Wyobra�my sobie tedy, �e kto� pos�ugiwa� si� swym wzrokiem przez lat trzydzie�ci i doskonale si� zapozna� z barwami wszelkiego rodzaju, wyj�wszy jeden szczeg�lny odcie�, powiedzmy b��kitu, kt�rego nigdy nie zdarzy�o mu si� spotka� bezpo�rednio. Niechaj teraz wszystkie odr�bne odcienie tej barwy, poza tym jednym, b�d� po�o�one przed nim w porz�dku od najciemniejszego do najja�niejszego; jest rzecz� oczywist�, �e b�dzie on spostrzega� luk� tam, gdzie brak tego jednego odcienia, i b�dzie zdawa� sobie spraw�, i� wi�ksza jest odleg�o�� pomi�dzy s�siednimi barwami w tym miejscu ni� w jakimkolwiek innym. Pytam teraz, czy jest rzecz� mo�liw� dla tej osoby, i�by z w�asnej wyobra�ni dope�ni�a ten brak i wytworzy�a sobie ide� tego poszczeg�lnego odcienia, cho� on nigdy poprzednio nie by� jej dany zmys�ami? My�l�, �e bardzo niewiele os�b b�dzie tego zdania, i� nie potrafi ona tego uczyni�; i to mo�e s�u�y� za dow�d, �e proste idee nie zawsze pochodz� od odpowiadaj�cych im impresji; cho� przyk�ad ten jest tak szczeg�lny i wyj�tkowy, �e mo�e nawet nie warto na nim zatrzymywa� nasz� uwag�; i nie zas�uguje on na to, i�by dla niego samego zmienia� nasz� og�ln� zasad�. Lecz poza tym wyj�tkiem nie b�dzie od rzeczy tu zauwa�y�, i� zasada pierwsze�stwa impresji w stosunku do idej ma inne ograniczenie; a mianowicie mo�emy tworzy� idee pochodne, kt�re s� obrazami idei pierwotnych, podobnie jak nasze idee pierwotne s� obrazami naszych impresji: wida� to ju� na tym samym, �e mo�emy my�le� o ideach pierwotnych. Nie jest to, m�wi�c �ci�le, wyj�tek z tej regu�y, lecz raczej jej wyja�nienie. Idee tworz� obrazy samych siebie w nowych ideach; lecz jako �e Traktat o naturze ludzkiej t. I Q 1,1,1 O ideach 20 Podzial tematu l, 1,2 pierwsze idee, jak zak�adamy, powsta�y z impresji, pozostaje prawd�, �e wszelkie nasze proste idee pochodz� b�d� bezpo�rednio, b�d� po�rednio, od odpowiadaj�cych im impresji. To jest wi�c pierwsza zasada, jak� ustalam w nauce o naturze ludzkiej; i nie powinni�my ni� gardzi� dlatego, �e ma posta� prost�. Rzecz to godna uwagi, �e zagadnienie obecne, dotycz�ce pierwsze�stwa naszych impresji czy te� naszych idei, jest zupe�nie to�same z tym, kt�re uczyni�o tyle ha�asu w innym sformu�owaniu, gdy dy-sputowano o tym, czy istniej� w og�le idee wrodzone, czy te� wszystkie idee pochodz� z doznawania i refleksji. Mo�emy zanotowa�, �e aby dowie��, i� idee rozci�g�o�ci i barwy nie s� wrodzone, filozofowie nie czyni� nic innego, lecz tylko pokazuj�, �e powstaj� one przy pomocy naszych zmys��w. A�eby dowie��, i� idee uczucia i po��dania nie s� wrodzone, stwierdzaj� oni, i� uprzednio doznawali�my tych uczu� w naszym do�wiadczeniu. Ot� teraz, je�eli zbadamy starannie te argumenty, to znajdziemy, �e nie dowodz� one niczego innego poza tym, i� idee s� poprzedzane przez inne, bardziej �ywe percepcje, od kt�rych one pochodz� i kt�rych s� odwzorowaniem. Mam nadziej�, �e to jasne uj�cie zagadnienia usunie wszelkie dyskusje dotycz�ce tej sprawy i �e uczyni t� zasad� bardziej po�yteczn� w naszych rozumowaniach, ni� by�a, jak si� zdaje, dot�d. Rozdzia� II Podzia� tematu Poniewa� okazuje si�, �e nasze proste impresje s� wcze�niejsze ni� odpowiadaj�ce im idee i �e wyj�tki s� bardzo rzadkie, przeto metodyczno�� zdaje si� wymaga�, aby�my zbadali nasze impresje, nim rozwa�ymy nasze idee. Impresje mo�na podzieli� na dwa rodzaje, a mianowicie na impresje zmys�owe i na impresje refleksywne. Impresje pierwszego rodzaju powstaj� pierwotnie w duszy z nieznanych przyczyn. Drugie wywodz� si� w znacznej mierze z naszych idei w nast�puj�cym porz�dku. Impresja najpierw uderza nasze zmys�y i sprawia, �e spostrzegamy ciep�o lub zimno, g��d lub pragnienie, przyjemno�� lub przykro��, tak� lub inn�. Kopi� tej impresji tworzy sobie umys� i kopia ta pozostaje, gdy znika impresja: t� nazywamy ide�. Ta idea przyjemno�ci lub przykro�ci, gdy powraca w duszy, wywo�uje nowe impresje po��dania lub wstr�tu, nadziei i obawy, kt�re mo�na s�usznie nazwa� impresjami refleksywnymi, gdy� z niej pochodz�. Te z kolei zostawiaj� kopi� w pami�ci i wyobra�ni i staj� si� ideami; te nowe idee z kolei, by� mo�e, zn�w daj� pocz�tek innym impresjom i ideom, tak i� impresje refleksywne s� wcze�niejsze tylko w stosunku do idej, kt�re im odpowiadaj�; s� natomiast p�niejsze ni� impresje zmys�owe i pochodz� od tych impresji. Badanie naszych dozna� zmys�owych nale�y bardziej do anatom�w i przyrodnik�w ni� do filozof�w. Nie b�dziemy si� w nie zapuszczali obecnie. Jako �e za� impresje refleksywne, a mianowicie nami�tno�ci, uczucia i po��dania, kt�re przede wszystkim zas�uguj� na nasz� uwag�, powstaj� g��wnie z idei, to b�dzie konieczne odwr�ci� t� metod�, kt�ra na pierwszy rzut oka wydaje si� najbardziej naturalna; i a�eby wyja�ni� natur� i zasady umys�u ludzkiego, trzeba szczeg�owo przedstawi� idee, mm przejdziemy do impresji. Dlatego te� zdecydowa�em si� zacz�� tu od idej. 3* O ideach pami�ci i wyobra�ni O ideach I, I>3 Rozdzia� III O ideach pami�ci i wyobra�ni Stwierdzamy w do�wiadczeniu, �e gdy jaka� impresja by�a w umy�le, to mo�e si� w nim pojawi� ponownie jako idea; i mo�e si� to sta� na dwa sposoby: b�d� tak, �e w nowej swej postaci zachowuje ona w znacznym stopniu sw� pierwotn� �ywo�� i jest czym� po�rednim mi�dzy impresj� a ide�, b�d� te� traci ona ca�kowicie sw� �ywo�� i jest czyst� ide�. W�adz�, dzi�ki kt�rej powtarzaj� si� impresje w spos�b pierwszy, nazywamy pami�ci�. Drug� nazywamy wyobra�ni�. Jest rzecz� oczywist� na pierwszy rzut oka, �e idee pami�ci s� znacznie bardziej �ywe i intensywne ni� idee wyobra�ni i �e pierwsza w�adza przedstawia rzeczy w barwach bardziej wyra�nych ni� te, kt�rych u�ywa druga. Gdy przypominamy sobie jakie� przesz�e zdarzenie, to jego idea sp�ywa na umys� w spos�b narzucaj�cy si�; natomiast percepcja wyobra�ni jest mglista i md�a i nie mo�na jej bez trudno�ci zachowa� w umy�le niezmiennie i stale w ci�gu d�u�szego czasu. Tu wi�c jest wyra�na r�nica mi�dzy jednym rodzajem idej, a drugim. O tym szerzej b�dzie mowa poni�ej *. Jest jeszcze inna r�nica pomi�dzy tymi dwoma rodzajami idej, nie mniej oczywista, a mianowicie ta, �e wprawdzie ani idee pami�ci ani wyobra�ni, ani �ywe ani mgliste, nie mog� zjawia� si� w umy�le, o ile odpowiadaj�ce im impresje nie poprzedzi�y ich i nie przygotowa�y im drogi, niemniej wyobra�nia nie jest ograniczona do tego samego porz�dku i kszta�tu, jaki by� w impresjach * Cz�� III, rozdz. V. pierwotnych; natomiast pami�� jest pod tym wzgl�dem w pewien spos�b zwi�zana i nie ma mo�liwo�ci zmian. Jest rzecz� oczywist�, �e pami�� zachowuje kszta�ty pierwotne, w jakich jej przedmioty by�y dane pierwotnie umys�owi, oraz �e ilekro� ten kszta�t si� zmienia, gdy przypominamy sobie jak�� rzecz, to pochodzi to z jakiej� wadliwo�ci czy niedoskona�o�ci tej w�adzy. Historyk mo�e, je�li tak jest wygodniej dla toku opowiadania, opisa� najpierw zdarzenie, kt�re w rzeczywisto�ci by�o p�niejsze, lecz w�wczas zaznacza on t� zmian� porz�dku, je�li jest �cis�y, i w ten spos�b wyznacza w�a�ciwe miejsce swej idei. Tak samo rzecz si� ma z naszym przypomnieniem miejsc i os�b, z kt�rymi kiedy� si� zapoznali�my. G��wnym zadaniem pami�ci nie jest zachowanie prostych idei, lecz ich porz�dku i uk�adu. Kr�tko m�wi�c, t� zasad� potwierdza taka ilo�� zjawisk potocznych i znanych, �e mo�emy sobie zaoszcz�dzi� trudu i nie bada� rzeczy dalej. Podobnie oczywista jest nasza druga zasada, a mianowicie ta, �e wyobra�nia swobodnie transponuje i zmienia swoje idee. Opowiadania zmy�lone, jakie spotykamy w poematach i powie�ciach, stawiaj� t� rzecz ponad wszelk� w�tpliwo��. Naruszony tu jest ca�kowicie porz�dek naturalny rzeczy i nie m�wi si� tu o niczym innym, jak tylko o koniach skrzydlatych, o smokach ognistych i o Olbrzymach potwornych. I ta swoboda wyobra�ni nie wydaje si� dziwna, gdy zwa�ymy, �e wszystkie nasze idee s� kopiami naszych impresji i �e nie ma ani jednej pary impresji, kt�re by�yby ca�kowicie nierozdzielne. Nie m�wi�c ju� o tym, �e jest to oczywista konsekwencja podzia�u idej na proste i z�o�one. Ilekro� wyobra�nia spo-; strzeg� r�nic� mi�dzy ideami, mo�e je ona �atwo rozdzieli�. I, 1,4 I, 1,4 O ideach Rozdzia� IV O powi�zaniu i kojarzeniu idej Poniewa� wszelkie proste idee mo�na oddzieli� w wyobra�ni i zn�w powi�za�, jak nam si� podoba, przeto nie by�oby rzeczy bardziej trudnej do wyja�nienia ni� procesy wyobra�ni, gdyby ni� nie kierowa�y pewne zasady powszechne, kt�re sprawiaj� w pewnej mierze, i� zachowuje ona niezmienny charakter poprzez wszystkie czasy i miejsca. Gdyby idee by�y zupe�nie lu�ne i niepowi�zane, to ��czy�by j e tylko przypadek; i by�oby rzecz� niemo�liw�, i�by te same idee proste stale wi�za�y si� prawid�owo w idee z�o�one (jak to si� zazwyczaj dzieje), gdyby mi�dzy nimi nie by�o jakiego� wi�zad�a, jakiej� w�asno�ci kojarz�cej, dzi�ki kt�rej jedna idea w spos�b naturalny wprowadza drug�. Nie nale�y sobie przedstawia�, aby ta zasada, jednocz�ca idee, by�a jakim� wi�zad�em niezmiennym; to bowiem jest ju� wy��czone w wyobra�ni; niemniej nie nale�y wnioskowa�, i� bez takiego wi�zad�a umys� nie m�g�by zespala� dw�ch idei; nic bowiem nie dzia�a swobodniej ni� ta w�adza: lecz nale�y j� uwa�a� za si�� dzia�aj�c� �agodnie, kt�ra przewa�a zazwyczaj i jest przyczyn� mi�dzy innymi przyczynami, dlaczego r�ne j�zyki tak dok�adnie odpowiadaj� sobie; natura w pewien spos�b sama ka�demu wskazuje te proste idee, kt�re najw�a�ciwiej wi��� si� w jedn� ide� z�o�on�. Trzy s� w�asno�ci, dzi�ki kt�rym powstaje to kojarzenie i dzi�ki kt�rym umys� przechodzi od jednej idei do drugiej, a mianowicie: podobie�stwo, styczno�� w czasie lub przestrzeni oraz przyczyna i skutek. My�l�, �e nie jest rzecz� bardzo konieczn� dowodzi�^ i� te w�asno�ci powoduj� kojarzenie idej i �e wprowa- O powi�zaniu i kojarzeniu idej dzaj� drug� ide� do �wiadomo�ci, gdy znajdzie si� w niej jedna idea. Jest rzecz� oczywist�, �e w toku naszego my�lenia i w ci�g�ym ruchu naszych idei wyobra�nia nasza �atwo przechodzi od jednej idei do innej, kt�ra do niej jest podobna, i �e to podobie�stwo samo przez si� jest wystarczaj�cym wi�zad�em kojarzeniowym fantazji. Zmys�y, przechodz�c od przedmiotu do przedmiotu, z konieczno�ci czyni� to w spos�b prawid�owy: rzeczy zjawiaj� si� przed nimi tak, jak le�� obok siebie w przestrzeni. St�d jest rzecz� r�wnie oczywist�, �e i wyobra�nia, gdy ujmuje rzeczy, musi drog� d�ugiego nawyku zdobywa� t� sam� metod� my�lenia i przechodzi� kolejno od jednej cz�ci przestrzeni lub czasu do innej. Co za� do powi�zania, jakie powstaje dzi�ki stosunkowi przyczyny i skutku, to b�dziemy mieli sposobno�� zbada� poni�ej t� rzecz do gruntu i wobec tego nie b�dziemy si� tutaj na tym zatrzymywali. Wystarczy tu zauwa�y�, �e nie ma stosunku, kt�ry by wytwarza� w wyobra�ni powi�zanie silniejsze i torowa� lepiej drog� od jednej idei do innej ni� stosunek przyczyny i skutku mi�dzy przedmiotami tych idei. Aby m�c zrozumie� ca�y zasi�g tych stosunk�w, musimy zwa�y�, �e dwie rzeczy wi��� si� ze sob� w wyobra�ni nie tylko wtedy, gdy jedna jest bezpo�rednio podobna do drugiej albo do niej przyleg�a, albo gdy jest przyczyn� drugiej, lecz r�wnie� w�wczas, gdy pomi�dzy mmi jest rzecz trzecia, kt�ra do obu tych rzeczy pozostaje w jednym z tych trzech stosunk�w. Mo�na by to rozci�gn�� na wi�ksz� ilo�� rzeczy; lecz jednocze�nie nale�y zauwa�y�, �e ka�de takie rozszerzenie szeregu znacznie os�abia zwi�zek mi�dzy rzeczami. Kuzyni w czwartym stopniu s� ze sob� zwi�zani przyczynowo, je�li mo�na u�y� tego terminu. Lecz nie s� ze sob� zwi�zani tak O ideach O powi�zaniu i kojarzeniu idej I, U 1,1,4 �ci�le jak bracia, a jeszcze mniej �ci�le ni� dziecko i rodzic. Og�lnie mo�emy zauwa�y�, �e wszelkie zwi�zki krwi polegaj� na stosunku przyczyny i skutku i �e si� je ocenia jako bliskie albo dalekie, zale�nie od tego, jaka ilo�� wi���cych je przyczyn znajduje si� mi�dzy dwiema danymi osobami. Spo�r�d tych trzech stosunk�w, wspomnianych powy�ej stosunek zwi�zku przyczynowego ma najwi�kszy zasi�g. Mo�na uwa�a�, �e dwie rzeczy zwi�zane s� tym stosunkiem zar�wno w�wczas, gdy jedna jest przyczyn� jakich� dzia�a� lub ruch�w drugiej, jak i w�wczas, gdy pierwsza jest przyczyn� istnienia drugiej. Poniewa� to dzia�anie lub ruch nie jest niczym innym ni� sam� rzecz� widzian� w pewnym �wietle i poniewa� rzecz ka�da pozostaje sama sob� we wszystkich jej r�nych sytuacjach, przeto �atwo wyobrazi� sobie, jak taki wp�yw jednych rzeczy na inne mo�e je wi�za� w wyobra�ni. Mo�emy to rozci�gn�� dalej i zauwa�y�, �e dwie rzeczy s� zwi�zane stosunkiem przyczyny i skutku nie tylko w�wczas, gdy jedna z nich powoduje ruch lub jakie� dzia�anie w innej, lecz r�wnie� w�wczas, gdy ma ona moc spowodowa� ten ruch lub dzia�anie. To za�, mo�emy zauwa�y�, jest �r�d�em wszelkich stosunk�w roszczenia i obowi�zku, przez kt�re ludzie wp�ywaj� jedni na drugich w zbiorowo�ci i wskutek kt�rych znajduj� si� w wi�zach subordynacji i w�adzy. Pan jest nim dzi�ki swej sytuacji, kt�ra powstaje drog� przemocy lub umowy, i ma moc kierowa� w pewnych sprawach dzia�aniem drugiej osoby, kt�r� nazywamy s�ug�. S�dzia to ten, kto we wszelkich spornych przypadkach mo�e swoim s�dem ustali� posiadanie lub w�asno�� danej rzeczy mi�dzy cz�onkami jednej zbiorowo�ci. Gdy cz�owiek posiada jak�� moc, to nie potrzeba nic wi�cej do tego, i�by j� �arnie^ ni� w dzia�anie, pr�cz wysi�ku woli; a ten w ka�dym przypadku uwa�amy za mo�liwy, w wielu za� za prawdopodobny; zw�aszcza gdy chodzi o w�adz�, gdzie pos�uch poddanego sprawia przyjemno�� i daje korzy�� w�adcy. To s� wi�c zasady powi�zania czy sp�jno�ci naszych idei prostych; w wyobra�ni zast�puj� one ten zwi�zek nierozdzielny, w jakim pozostaj� w naszej pami�ci. Tu zachodzi pewnego rodzaju przyci�ganie, kt�re, jak si� zaraz oka�e, w �wiecie duchowym ma takie same nadzwyczajne skutki jak i w �wiecie naturalnym i przejawia si� w r�wnie licznych i r�norodnych formach. Skutki tego przyci�gania uderzaj� wsz�dzie w oczy; lecz co si� tyczy jego przyczyn, to w wi�kszo�ci przypadk�w s� nieznane, i trzeba je sprowadzi� do pierwotnych i podstawowych w�asno�ci natury ludzkiej, kt�rych nie usi�uj� wyja�nia�. Nic nie jest wi�cej potrzebne prawdziwemu filozofowi ni� to, �eby pow�ci�ga� nie umiarkowane pragnienie by szuka� przyczyn; i �eby, opar�szy jak�� tez� na dostatecznej ilo�ci eksperyment�w, tym si� zadowala� tam, gdzie widzi, �e dalsze badanie poprowadzi�oby go do niejasnych i niepewnych spekulacji. W takim przypadku lepiej b�dzie, je�li zajmie si� badaniem skutk�w swej zasady ni� jej przyczyn. Po�r�d skutk�w tego powi�zania lub kojarzenia idei najbardziej godne uwagi s� te idee z�o�one, kt�re s� wsp�l- nym przedmiotem naszych my�li i naszego rozumowania i kt�re, og�lnie bior�c, powstaj� dzi�ki pewnej zasadzie powi�zania naszych idei prostych. Te idee z�o�one mo�na podzieli� na stosunki, modi i substancje. Pokr�tce zbadamy kolejno ka�dy z tych rodzaj�w idej i uzupe�nimy to pewnymi rozwa�aniami, dotycz�cymi naszych idei og�lnych 1 szczeg�owych, nim porzucimy temat obecny, kt�ry mo�na uwa�a� za elementy tej filozofii. O stosunkach , 1,5 l, 1,5 O ideach 28 Rozdzia� V O stosunkach Terminu �stosunek� u�ywamy zazwyczaj w dw�ch znaczeniach, wyra�nie r�nych od siebie. U�ywamy tego terminu z jednej strony dla oznaczenia w�asno�ci, dzi�ki kt�rej dwie idee s� zwi�zane ze sob� w wyobra�ni i dzi�ki kt�rej jedna z natury rzeczy wprowadza drug� w spos�b, kt�ry ju� wyja�nili�my powy�ej. Po drugie za� u�ywamy tego terminu, oznaczaj�c pewn� szczeg�ln� okoliczno��, przy kt�rej mo�emy uwa�a� za w�a�ciwe por�wna� dwie idee nawet tam, gdzie one s� dowolnie zwi�zane przez wyobra�ni�. W potocznej mowie u�ywamy wyrazu �stosunek" zawsze w pierwszym znaczeniu i tylko w filozofii rozszerzamy to znaczenie tak, i� ono obejmuje wszelki szczeg�lny przedmiot por�wnania bez wi���cej zasady. Tak na przyk�ad odleg�o�� uwa�aj� filozofowie za prawdziwy stosunek, poniewa� ide� odleg�o�ci zdobywamy por�wnuj�c rzeczy. Lecz potocznie m�wimy, �e nic nie mo�e by� bardziej odleg�e od siebie ni� takie a takie rzeczy albo �e nic nie mo�e mniej by� zwi�zane stosunkiem ni� te rzeczy, jak gdyby odleg�o�� i stosunek by�y ze sob� niezgodne. Mo�na, by� mo�e, uwa�a�, �e jest zadaniem niewykonalnym wyliczy� wszystkie te w�asno�ci, kt�re daj� podstaw� do por�wnywania rzeczy i dzi�ki kt�rym powstaj� idee stosunku w znaczeniu filozoficznym. Je�li jednak pilnie je rozwa�ymy, to znajdziemy, �e mo�na je obj�� bez trudno�ci w siedem og�lnych rodzaj�w, kt�re mo�na rozwa�a� jako �r�d�a wszelkich stosunk�w filozoficznych. i. Pierwszy, to podobie�stwo. Jest to stosunek, bez kt�rego nie mo�e istnie� �aden stosunek w znaczeniu fikn zoficznym: mo�na bowiem por�wnywa� ze sob� tylko rzeczy, kt�re w pewnym stopniu s� do siebie podobne. Lecz jakkolwiek podobie�stwo jest niezb�dne, by zachodzi� jakikolwiek stosunek w znaczeniu filozoficznym, to st�d nie wynika, i�by ono zawsze tworzy�o powi�zanie lub kojarzenie idej. Gdy jaka� w�asno�� staje si� bardzo og�lna i jest wsp�lna wielkiej ilo�ci jednostek, to nie zwraca ona umys�u wprost ku jednej z tych jednostek; daj�c umys�owi od razu zbyt wielki zasi�g wyboru, nie pozwala przez to wyobra�ni zatrzyma� si� na jakiej� jednej rzeczy. 2. To�samo�� mo�na uwa�a� za drugi rodzaj stosunku. Ten stosunek rozwa�am tutaj jako taki, kt�ry w naj�ci�lejszym swoim znaczeniu zachodzi� mo�e tylko mi�dzy rzeczami sta�ymi i niezmiennymi; nie badam tutaj natury i podstawy to�samo�ci osobowej, o czym b�dzie mowa p�niej. Ze wszystkich stosunk�w najbardziej powszechny jest stosunek to�samo�ci, wsp�lny wszystkim bytom, kt�rych istnienie ma jak�� rozci�g�o�� czasow�. 3. Po to�samo�ci najbardziej powszechny i pojemny jest stosunek czasu i sttsunck przestrzeni, kt�re s� �r�d�em niesko�czonej ilo�ci takich por�wna�, jakie znajduj� wyraz w terminach odleg�y, przyleg�y, poni�ej, powy�ej, przed, po i temu podobne. 4. Te przedmioty, kt�re mog� mie� wielko�� i do kt�rych stosuje si� liczba, mo�na por�wnywa� pod tym szczeg�lnym wzgl�dem; i to jest jeszcze jednym bardzo p�odnym �r�d�em stosunk�w. 5. Gdy dwie rzeczy posiadaj� t� sam� jako�� wsp�ln�, w�wczas stopnie, w jakich j� posiadaj�, tworz� pi�ty rodzaj stosunku. Tak z dw�ch rzeczy, kt�re s� ci�kie, jedna mo�e mie� wag� wi�ksz� lub mniejsz� ni� druga. Dwie barwy tego samego rodzaju mog� mie� r�ne odcienie i pod tym wzgl�dem dopuszcza� por�wnanie. O ideach O modi t substancjach t, 1,6 I, I,; 6. Stosunek przeciwie�stwa mo�na na pierwszy rzut oka uwa�a� za wyj�tek od tego prawid�a, �e �aden stosunek �adnego rodzaju nie mo�e zachodzi�, gdy nie ma pewnego stopnia podobie�stwa. Zauwa�my jednak, �e �adne dwie idee nie s� sobie przeciwne same przez si�, poza ide� istnienia i nieistnienia, kt�re, oczywista, s� do siebie podobne, jako �e w obu tkwi idea danej rzeczy; cho� idea nieistnienia usuwa rzecz rozwa�an� ze wszystkich punkt�w czasu i przestrzeni, w kt�rych rzecz ta. by� mo�e, nie istnieje. 7. �e jakie� inne rzeczy, takie jak ogie� i woda, gor�co i zimno, s� sobie przeciwne, znajdujemy tylko na podstawie do�wiadczenia i z racji przeciwie�stwa ich przyczyn czy skutk�w; ten stosunek przyczyny i skutku jest si�dmym stosunkiem, zar�wno w znaczeniu filozoficznym, jak i naturalnym. Podobie�stwo, jakie tkwi w tym stosunku, wyja�nimy poni�ej. Mo�na by zasadnie oczekiwa�, �e do tych stosunk�w do��cz� r�no��. Lecz t� uwa�am raczej za zaprzeczenie stosunku ni� za co� realnego lub pozytywnego. R�nica mo�e by� dwojaka: mo�e by� przeciwstawieniem to�samo�ci lub podobie�stwa. Pierwsza, to r�nica liczby, druga to r�nica rodzaju. Rozdzia� VI O modi i substancjach Ch�tnie bym spyta� tych filozof�w, kt�rzy tak wiele swoich rozumowa� oparli na rozr�nieniu substancji i accidensu i kt�rzy wyobra�aj� sobie, �e posiadamy jasne idee ich obu � ch�tnie bym spyta�, czy idea substancji powstaje z impresji zmys�owych czy z refleksji? Je�eli j� daj� nam nasze zmys�y, to pytam, kt�re mianowicie i w jaki spos�b? Je�eli spostrzegamy j� oczami, to musi to by� barwa; je�eli uszami, to d�wi�k; je�eli podniebieniem, to smak; podobnie z innymi zmys�ami. Lecz, jak my�l�, nikt nie b�dzie twierdzi�, �e substancja jest barw� lub te� d�wi�kiem, lub te� smakiem. Idea substancji musi tedy pochodzi� z impresji refleksji, je�li w og�le istnieje. Lecz impresje refleksywne sprowadzaj� si� do uczu� lub emocji, z kt�rych �adne nie mo�e przedstawia� substancji. Nie mamy wi�c idei substancji, odr�bnej od idei zbioru poszczeg�lnych jako�ci, i nie nadajemy te� �adnego innego znaczenia terminowi �substancja", gdy m�wimy lub my�limy o niej. Zar�wno idea substancji, jak i idea modus, nie jest niczym innym ni� zbiorem idei prostych, jakie wi��e wyobra�nia, zbiorem, kt�remu przyporz�dkowana jest pewna nazwa, dzi�ki kt�rej mo�emy przypomina� go sobie lub innym. Lecz r�nica mi�dzy tymi ideami polega na tym, �e poszczeg�lne jako�ci, kt�re tworz� substancj�, s� zazwyczaj odnoszone do jakiego� nieznanego czego�, w czym, jak si� przypuszcza, one tkwi� lub inheruj�; gdyby za� nie przyj�� tej fikcji, to jako�ci te, jak si� przypuszcza, co najmniej �ci�le i nierozdzielnie s� ze sob� zwi�zane stosunkami styczno�ci i przyczynowo�ci. Wskutek tego, gdy tylko odkrywamy, �e jaka� nowa prosta jako�� ma ten sam zwi�zek z reszt� jako�ci, to natychmiast w��czamy j� do tego zbioru, cho�by ona nie wchodzi�a do pierwotnego poj�cia danej substancji. Tak na przyk�ad nasza idea z�ota mo�e pierwotnie obejmowa� ��t� barw�, ci�ko��, kowalno��, topliwo��; gdy za� odkryjemy, �e z�oto si� rozpuszcza w aqua regia, to do tamtych jako�ci do��czamy t� rozpuszczalno�� i przyjmujemy, �e przynale�y ona tej substancji tak samo, jak gdyby jej idea od pocz�tku zosta�a w��czona jako cz�� do idei z�o�onej. Wobec tego, �e za- O ideach abstrakcyjnych 33 l, 1.7 O ideach I, 1,6 sada powi�zania uwa�ana jest za g��wn� cz�� idei z�o�onej, przeto zostawia ona miejsce dla ka�dej w�asno�ci, kt�ra zjawia si� p�niej i obejmuje t� w�asno�� na r�wni z innymi, kt�re zjawi�y si� pierwsze. �e tak by� nie mo�e, gdy chodzi o modi, to jest oczywiste, gdy si� zwa�y ich natur�. Proste idee, z kt�rych powstaj� modi, b�d� reprezentuj� jako�ci, kt�re nie s� powi�zane styczno�ci� i przyczynowo�ci�, lecz s� rozproszone w r�nych rzeczach; b�d� te�, je�li s� wszystkie zwi�zane ze sob�, to zasada wi���ca nie jest uwa�ana za podstaw� idei z�o�onej. Idea ta�ca jest przyk�adem pierwszego rodzaju modus; idea pi�kna przyk�adem drugiego. Oczywista jest racja, dla kt�rej takie idee z�o�one nie mog� obj�� nowej idei prostej, nie zmieniaj�c nazwy, kt�ra wyr�nia modus. Rozdzia� VII O ideach abstrakcyjnych Zosta�o wysuni�te bardzo istotne zagadnienie, dotycz�ce idei abstrakcyjnych *, czyli og�lnych, a mianowicie, c^y w umy�le, kt�ry je ujmuje, s� one og�lne czy szczeg�owe. Wielki filozof** podda� krytyce pogl�d tradycyjny w tej sprawie i twierdzi�, �e wszystkie idee og�lne nie s� niczym innym ni� ideami szczeg�owymi, zwi�zanymi z pewnym terminem, kt�ry im daje znaczenie bardziej rozleg�e i kt�ry sprawia, �e przypominaj� one inne rzeczy indywidualne, podobne do nich. Poniewa� uwa�am, �e jest to jedno z najwi�kszych i najbardziej warto�ciowych * Termin abstract t�umaczymy alternatywnie przez �abstrakcyjny" lub �oderwany" � � _ ** Dr Berkeley. odkry�, jakich dokonano w ostatnich latach w dziedzinie nauk humanistycznych, b�d� tu pr�bowa� umocni� je pewnymi argumentami, kt�re, mam nadziej�, postawi� je poza wszelk� w�tpliwo�ci� i sporem. Jest rzecz� oczywist�, �e tworz�c wi�kszo�� naszych idei og�lnych, je�li nie wszystkie, abstrahujemy od wszelkiego poszczeg�lnego stopnia ilo�ci i jako�ci oraz �e rzecz nie przestaje nale�e� do pewnego poszczeg�lnego gatunku, gdy zachodzi jaka� ma�a zmiana w jej rozci�g�o�ci, trwaniu lub w innych w�asno�ciach. Mo�na by wi�c pomy�le�, �e mamy tu przed sob� dylemat jasny, kt�ry decyduje o naturze tych idei oderwanych, co przysporzy�y filozofom tyle spekulacji. Oderwana idea cz�owieka reprezentuje ludzi wszelkich wymiar�w i wszelkich cech; to, co wnioskuje si� tu, mo�liwe jest tylko dlatego, �e b�d� reprezentuje ona jednocze�nie wszelkie mo�liwe wymiary i wszelkie mo�liwe cechy, b�d� te� �e nie reprezentuje �adnego poszczeg�lnego wymiaru ani �adnej poszczeg�lnej cechy. Ot� uwa�ano, �e niedorzeczno�ci� by�oby broni� pierwszej tezy, jako �e zak�ada ona niesko�czon� zdolno�� pojmowania umys�u; st�d te� wnioskowano przewa�nie, i� s�uszna jest druga teza i przyjmowano, �e nasze idee oderwane nie reprezentuj� �adnego indywidualnego stopnia ilo�ci i jako�ci. �e ten wniosek jest b��dny, postaram si� wykaza�, po pierwsze dowodz�c, i� ca�kowicie niemo�liwe jest mie� poj�cie jakiej� ilo�ci czy jako�ci, nie tworz�c �cis�ego poj�cia o jej stopniach; po drugie za� wykazuj�c, �e jakkolwiek zdolno�� pojmowania umys�u nie jest niesko�czona, to przecie� mo�emy jednocze�nie wytworzy� sobie poj�cie wszelkich mo�liwych stopni ilo�ci i jako�ci, w ten spos�b co najmniej, i� cho� b�dzie niedok�adne, b�dzie mog�o s�u�y� wszelkim celom refleksji i dyskusji. O ideach abstrakcyjnych O ideach I, Ii7 33 34 1,1,7 Zacznijmy od pierwszej tezy, �e umy�l nie mo�e stworzy� poj�cia ilo�ci lub jako�ci, nie tworz�c �cis�ego poj�cia ich stopni. Mo�emy t� tez� dowie�� trzema nast�puj�cymi argumentami. Po pierwsze, zauwa�yli�my, �e skoro jakie� rzeczy s� r�ne, to s� te� i rozr�nialne; oraz �e skoro jakie� rzeczy s� rozr�nialne, to dadz� si� oddzieli� w my�li i wyobra�ni. I mo�emy tutaj doda�, �e tezy te s� r�wnie prawdziwe w odwr�ceniu: skoro rzeczy dadz� si� oddzieli�, to s� r�wnie� rozr�nialne, a skoro s� rozr�nialne, to r�wnie� s� r�ne. Jak�e bowiem mo�na by oddzieli� od siebie to, co nie jest rozr�nialne, lub rozr�nia� to, co nie jest r�ne? A�eby wi�c wiedzie�, czy w abstrakcji tkwi oddzielenie rzeczy, wystarczy rozwa�y� j� w ten spos�b i zbada�, czy wszystkie okoliczno�ci, od kt�rych abstrahujemy w naszych ideach og�lnych, s� takie, i� s� rozr�nialne i r�ne od tych, kt�re zachowujemy jako istotne sk�adniki tych idei. Lecz oczywiste jest na pierwszy rzut oka, �e �ci�le okre�lona d�ugo�� linii nie jest ani r�na, ani rozr�nialna od samej linii; ani te� rozr�nialny i r�ny od danej jako�ci jakikolwiek �ci�le okre�lony stopie� tej jako�ci. Te idee wi�c nie dadz� si� oddzieli�, podobnie jak si� nie dadz� rozr�ni� i jak nie s� r�ne. A zatem s� one powi�zane ze sob� wzajemnie w poj�ciu; i idea og�lna linii bez wzgl�du na wszelkie nasze abstrakcje i finezje, zjawiaj�c si� w umy�le, ma �ci�le okre�lony stopie� ilo�ci i jako�ci; niemniej mo�e ona reprezentowa� inne, w kt�rych odmienny jest �ci�le okre�lony stopie� ilo�ci i jako�ci. Po wt�re, jest rzecz� jasn�, �e �adna rzecz nie mo�e zjawi� si� zmys�om, innymi s�owy, �e �adna impresja nie mo�e sta� si� obecna dla umys�u, nieokre�lona zar�wno co do stopnia ilo�ci jak i jako�ci. Zatarcie szczeg��w, kt�re czasem zachodzi w impresjach, wynika tylko z ich mglisto�ci i niesta�o�ci, nie za� st�d, i�by umys� by� zdolny przyjmowa� impresj� jak�kolwiek, kt�ra by w swym realnym istnieniu nie mia�a jakiego� okre�lonego stopnia i proporcji. To� by�aby to sprzeczno�� samych termin�w; a nawet tkwi w tym najbardziej pospolita