9500
Szczegóły |
Tytuł |
9500 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
9500 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 9500 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
9500 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Garma C. C. Chang
"Nauka o karmie"
Od t�umacza
Powiedziano, �e bez w�a�ciwych pogl�d�w post�py w praktyce s� bardzo trudne, o ile nie mo�liwe. Powiedziano te�, �e na praktyk� Dharmy sk�adaj� si� trzy podstawowe elementy: s�uchanie, studiowanie i medytacja; wszystkie one, wraz z ich efektami, powinny znale�� wyraz w naszej codzienno�ci.
U nas, zgodnie ze star� tradycj� ("To mamy za wszy�ko zdrowe, co mam ksi�dz z ambony powie"), najbujniej rozwin�o si� to pierwsze. Jeszcze nie najgorzej jest z tym trzecim, chocia� za medytacj� bierze si� cz�sto powtarzanie mantry (co - jak przypuszczam - prowadzi w prostej linii do odrodzenia si� jako katarynka) lub "sportowe"pok�ony, tzn. du�o, w kr�tkim czasie, bez ugruntowanych pogl�d�w i elementarnej wiedzy o co w nich chodzi. To te� jest zgodne z bardziej og�ln� tradycj�: skoro gospodarka mo�e opiera� si� na eksporcie nieprzerobionego w�gla, zatem Dharma - na "eksporcie"nieprzerobionej energii.
Natomiast najs�abiej jest, jak si� wydaje, z tym drugim. Samodzielne, a przy tym pog��bione studia nad Dharm�, to pradziwy rarytas. Robi to w Polsce mo�e kilku, lecz ju� na pewno nie kilkunastu (grudzie�, 85).
Co prawda, w stosunku do bardzo ograniczonych mo�liwo�ci wydaje si� sporo tekst�w. Jednak albo s� one spisane z ta�my, a przeto stanowi� w�a�ciwie przed�u�one s�uchanie; albo te� s� na bardzo wysokim poziomie lecz dotycz� spraw elementarnych (i chwa�a im za to !); albo s� to cz�ci wi�kszych ca�o�ci, wi�c w umys�ach nieuk�w wypaczaj� tre�� owych ca�o�ci. Bywaj� te� najwy�szych lot�w teksty zwi�zane z nauki tantrycznymi, o wielkiej mocy inspiruj�cej i niezwyk�ej symbolicznej g��bi, kt�re jednak nie mog� zast�pi� solidniej, elementarnej wiedzy, zatem s� niczym drogie kamienie oprawione w niewyrobione ciasto.
Albo - w ko�cu - s� to inspiruj�ce biografie wielkich jogin�w, kt�re pog��biaj� oddanie, lecz r�wnie� nie mog� zast�pi� podstawowej wiedzy. Mowa tu o wiedzy, kt�ra w Tybecie czy innych krajach buddyjskich zawiera si� wsz�dzie i w najprostszych postaciach (rze�by, inskrypcje; wzorce my�li, mowy i uczynk�w), kszta�tuje �rodowisko i jego pogl�dy, stwarza szczeg�lny klimat sprzyjaj�cy praktyce ju� w dzieci�stwie.
Ale powr��my do siebie, gdzie aktualna sytuacja wygl�da tak, jak wygl�da. Mianowicie, nie przet�umaczono i nie wydano podstawowych dla Dharmy tekst�w, jak chocia�by"Sutra Lotosu" [Sutra Lotosu - Saddharmapundharikasutra - "Ksi�gi Lotosu ("pundharika") prawdziwej nauki lub "dobrego prawa", jeden z najwa�niejszych tekst�w tzw. "p�nocnego buddyzmu". (p. t�um.)] lub Mahayanauttaratantra�astra. Nie mamty te� zasadniczych tekst�w dla szko�y Karma-Kagjut, a wi�c elementarza szko�y (tekst Gampopy, czy inne teksty tej tradycji), ani te� teks�w innych szk�. Co grosza, nie sprowadzono podstawowych komentarzy do"�cie�ki Mahamudry", nawet tych kt�re wymienia jedyny ca�o�ciowo traktuj�cy rzecz tekst (jakkolwiek zbyt og�lny dla praktyki codziennej), zatytu�owany "Ukazanie �cie�ki do Wyzwolenia". Komentarze takie, dok�adnie opisuj�ce poszczeg�lne etapy i kroki praktyki, stanowi�yby przecie� dla adept�w istotn� pomoc, szczeg�lnie w sytuacji braku wykwalifikowanego lamy. U innych teksy takie dawno ju� doczeka�y si� fachowego przek�adu i stanowi� obiekt codziennych studi�w. Ci spo�r�d praktykuj�cych, kt�rzy je�d�� za granic�, musz� przecie� o tym wiedzie�. Obecnie jest ju� publiczn� tajemnic�, i� niekt�re z tych tekst�w nie tylko sprowadzono, ale i prze�o�ono; jednak�e niedost�pne s� dla praktykuj�cych, by� mo�e dla zado��uczynienia wzmiankowanej ju� starej zasadzie ("ambona").
Wobec takiej sytuacji nie dziwota, �e cz�sto s�yszy si� facecyjki dowodz�ce braku rozeznania w prymarnych poj�ciach Dharmy: "id� do sanghi", "jaka karma, taka pasza" itp. To ostanie, niby humorystyczne, niekt�rzy g�osz� zupe�nie serio. Stan ten o tylko odbiega od dotychczasowej normy, i� w ci�gu dwuip�tysi�cletniej historii buddyzmu, gdziekolwiek pojawia si� Dharma, pojawiali si� te� odpowiednio wykszta�ceni t�umacze. Nale�y bowiem zwr�ci� uwag� na spos�b traktowania ksi��ek przez samych Tybeta�czyk�w, �wiadczy o wadze przywi�zywanej di s�owa pisanego. Nawet Buddha �akyamuni czy Guru Rimpocze mieli za sob� gruntowne studia.
�eby chocia� w znikomym stopniu przyczyni� si� do zmiany naszkicowanego powy�ej ponurego obrazu, przet�umaczy�em tekst o jednym z elementowych dla nas zagadnie�, definiuj�cy poj�cie karmy i udost�pniam do ze szczer� rado�ci�. Tekst ten jest zredagowanym wyk�adem o karmie, wyg�oszonym przez dobrze w Polsce znanego autora "Elementarza Mahamudry"- Garma C. C. Changa. Jest wyk�adem, st�d specyficzny uk�ad, na kt�ry jednak - zwa�ywszy niew�tpliw� warto�� ca�o�ci - mo�na przysta�.
A oto kilka s��w o autorze:
Garma C. C. Chang urodzi� si� w Chinach. W wieku pi�tnastu lat wst�pi� do klasztoru Nauking, a maj�c siedemna�cie lat przyby� do Tybetu, gdzie pozosta� do dwudziestego pi�tego roku �ycia, z czego przez sze�� lat studiowa� pod kierunkiem swego guru - �yj�cego Buddy, Lamy Kong Ka w Meia Nya (Tybet Wschodni). Od roku 1951 ma sta�� siedzib� w USA. Wyk�ada na Uniwersytecie Columbia w Nowym Jorku i od 1966, jako profesor Wydzia�u Religioznawstwa Uniwersytetu Stanowego i College'u Pensylwania, naucza filozofii buddyjskiej.
Garma Chang jest pierwszym, kt�ry zapozna� Zach�d z Mahamudr�, t� znacz�c� i pomocn� nauk� Wschodu. Mahamudra jest postaci� w jakiej przyj�� si� w Tybecie buddyzm Zen i wielce kosztownym skarbem wschodniej wiedzy, daj�cym praktyczne do�wiadczenie pe�ni cz�owiecze�stwa.
Poni�szy tekst przet�umaczono z numeru 6/84 wydanego w Austrii czasopisma BODHI BAUM.
Wst�p
Najwa�niejszym, najbardziej skomplikowanym i najtrudniejszym do zrozumienia poj�ciem buddyjskiej nauki jest zapewne poj�cie karmy. Wp�yn�o ono na kultur� ca�ej Azji; znakomita wi�kszo�� ludno�ci kraj�w azjatyckich uczyni�a je fundamentem swej postawy moralnej i j�drem wierze� religijnych. W buddyzmie nauka o karmie zajmuje tak wa�n� pozycj�, �e mo�na rzec, i� poj�cie to jest fundamentem nauki buddyjskiej. Nauka o karmie jest nadzwyczaj trudna do zrozumienia, poniewa� jest ona w istocie niezg��biona i zwyczajna ludzka m�dro�� nie wystarcza do uj�cia ca�ej jej subtelno�ci. Cz�stokro� poj�cie karmy staje si� przyczyn� nieporozumie�, albowiem przeprowadzenie jego systematycznej analizy, sformu�owanie i przedstawienie dotycz�cych go pogl�d�w okazuje si� niezwykle trudne.
Poni�ej wy�o�� zatem swoje rozumienie tej nauki i podejm� pr�b� wprowadzenia do najbardziej podstawowego, lecz zarazem najbardziej skomplikowanego obszaru my�lenia w zakresie wiedzy buddyjskiej.
Rdzeniem sanskryckiego s�owa "karma" (lub "karman") jest cz�stka "kar-", kt�ra znaczy tyle co "czyni�","dzia�a�". Dlatego podstawowym znaczeniem rzeczownika karma jest "czyn", "akcja". Niemniej jednak, znaczenie tego terminu w u�yciu buddyst�w odnosi si� do nadzwyczaj skomplikowanego poj�cia, zawieraj�cego wiele rozmaitych aspekt�w, kt�rego zasadnicza definicja brzmi nast�puj�co:"Karma jest prawem przyczyny i skutku, kt�re okre�la wszelkie zjawiska, zar�wno w przyrodzie jak i moralno�ci."Tak wi�c, na pierwszy rzut oka poj�cie to wydaje si� by� zupe�nie proste, jednak przy dok�adniejszym badaniu rych�o odkryjemy je jako wieloznaczne i skomplikowane. Aby u�atwi� zrozumienie zagadnienia, rozpatrzymy nauk� o karmie w sze�ciu punktach.
1. karma jako si�a (energia);
2. karma jako tajemnica;
3. karma jako "przeznaczenie";
4. karma jako zwi�zki;
5. karma jako wyraz sprawiedliwo�ci;
6. karma jako czynnik kszta�tuj�cy charakter cz�owieka.
1. Karma jako si�a (energia)
Karma jest dzia�aniem, a ka�de dzia�anie nieodwracalnie wytwarza energie. Z kolei, energia ta staje si� przyczyn� nast�pnego dzia�ania, za� nowe dzia�anie jest �r�d�em nowej energii. I tak oto, energia wyzwala dzia�anie, za� ka�da aktywno�� tworzy energi�. Tym sposobem warunkuj� si� one wzajemnie, tworz�c obieg ko�owy:
Ogl�daj�c western mamy sposobno�� pozna� stosunki i uk�ady panuj�ce w pewnych czasach ameryka�skiego Zachodu. W zwi�zku z zagospodarowaniem wszelakich dziewiczych rubie�y kraju musia�y najpierw powsta� drogi i linie kolejowe. Budowa linii kolejowych jest pewnym dzia�aniem, na gruncie, kt�rego mog� zaistnie� inne aktywno�ci; na przyk�ad, mo�na teraz przetransportowa� wi�ksz� ilo�� ludzi, towar�w czy pieni�dzy. Te nowe si�y wywo�ywane s� oczywi�cie przez ludzi, kt�rzy dokonuj�c nowych czyn�w powoduj� ich nast�pstwa, a to z kolei tworzy nowe si�y, nowe formy energii.
We�my inny przyk�ad. Dzi�ki rozmaitym formom aktywno�ci zarabiamy pieni�dze. Kiedy je mamy, powstaj� nowe si�y: si�a nabywcza i motywacja (si�a nap�dowa) do nieustannego podejmowania nowych dzia�a�. Do tego ustawicznie do��czaj� si� nowe potrzeby i pragnienia, to za� powoduje powstanie nowych, wynikaj�cych z tych potrzeb powi�za�, jakimi s� d��enia do zdobycia po�ywienia, mieszkania, odzienia; wynikiem tego b�d� zmiany w ca�ym zachowaniu, przy czym z biegiem czasu wszystko to bezustannie si� komplikuje. Pocz�tkowo zarobkowanie mia�o s�u�y� cz�owiekowi, lecz w rezultacie takiego rozwoju wydarze� cz�stokor� cz�owiek zaczyna s�u�y� pieni�dzom.
Albo inny przyk�ad. Ludzie wynale�li maszyny, kt�re - wedle pocz�tkowych za�o�e� - mia�y s�u�y� cz�owiekowi do zaoszcz�dzenia si�. Lecz w dobie obecnej wci�� rosn� problemy wynikaj�ce z zastosowania maszyn i oto dlaczego ludzie stali si� ju� prawie ich niewolnikami (np. samochodu). Wida� z tego, �e czyn, akcja nie tylko wytwarza si�� lecz r�wnie� sama w sobie jest pewn� energi�, si��, kt�ra wp�ywaj�c na cz�owieka mo�e doprowadzi� go do sytuacji, w kt�rej jedynym dla� wyj�ciem b�dzie przyj�cie rezultat�w ogranicze� spowodowanych jego w�asnym dzia�aniem.
Mo�na by te� wyja�ni� problem na nast�pnym przyk�adzie: O�enek jest pewnym faktem, po zaistnieniu kt�rego nale�y wzi�� na siebie pewne obowi�zki i konsekwencje, kt�re za sob� poci�ga. Dlatego ka�de dzia�anie bezwarunkowo wytwarza jak�� energi�. Za� ta energia - z jednej strony - d��y do zaowocowania kolejnym dzia�aniem, a z drugiej strony - powoduj�c to nowe dzia�anie, powoduje zaistnienie niewidocznego (pocz�tkowo) zwi�zku. Przeto ka�de dzia�anie (karma) zawsze wytwarza okre�lon� energi�, ta za�: primo - powoduje dalsze, nowe dzia�anie, a - secundo - generuje niewidoczny zwi�zek.
Oto elementarne znaczenie poj�cia karma.
Dlatego te� dzia�anie najcz�ciej powoduje upadek, miast wolno�ci - dalsze zwi�zanie. Przys�owie powiada: "O jedno wi�cej, nie znaczy a� tyle, co o jedno mniej" , z czego wynika, i� przez dzia�anie zmierzaj�ce go unikni�cia czego� tworzy si� kolejny zwi�zek.
Si�a karmy jest poj�ciem trudnym do zrozumienia lecz pomimo tego mo�na t� energi� odczuwa�. Kiedy znajdziemy si� na wysoko�ciowcu w samym centrum miasta, a pod nami rozci�ga si� widok ulic, my za� trze�wym spojrzeniem obserwujemy handlowe o�ywienie, ruch uliczny, ten pospieszny, nerwowy harmider, wtedy sami mo�emy odczu�, �e ludzie ci s� gnani przez niewidoczn�, pot�g�, niewyobra�aln� si��, a przy tym niejako nie z w�asnej woli. To jest w�a�nie karma.
I kiedy sami zmieszamy si� z t�umem na ulicy i poruszamy si� z nim, w�wczas nie �atwo jest u�wiadomi� sobie si��, kt�ra gna nas przez siebie. Jedynie wydobywszy si� spod jej wp�ywu zajmuj�c neutraln� pozycj�, jak w owym wysoko�ciowcu, mo�emy j� sobie w pe�ni u�wiadomi�. Kiedy zamkniemy teraz oczy i wyobrazimy sobie, �e w stupi�trowych drapaczach naszych nowoczesnych, wielkich miast istniej� niezliczone biura niezliczonych przedsi�biorstw, w kt�rych niezliczone rzesze ludzi zaj�te s� dyskusjami, planowaniem, k��tniami, knuciem spisk�w, wzajemnym oszukiwaniem si�, wsp�zawodnictwem, redagowaniem i wysy�aniem dokument�w itp., kiedy to wszystko sobie uprzytomnimy, mo�emy r�wnie� odczu� istnienie wielkiej si�y, kt�ra ich wszystkich gna.
Wszystkie aktywno�ci pojedynczego cz�owieka stanowi� �r�d�o okre�lonych si�. I kiedy si�y dzia�aj�cych stu tysi�cy ludzi wytwarzaj� tysi�ce si�. I kiedy si�y dzia�aj�cych stu tysi�cy ludzi wyst�pi� sk��bione razem, w�wczas stan� si� one nieopisanie mocn�, z niczym niepor�wnywaln� si�a, tak zwan� "karm� kolektywn�". Dlatego te� rozr�nia si� mi�dzy "indywidualn�" karm� pojedynczego cz�owieka, a "kolektywn�" - wytwarzan� przez spl�tane ze sob� czynno�ci grupy ludzi. Oto karma kolektywna, kt�ra popycha naprz�d ludzkie �ycie i dziej, warunkuj�c ko�owr�t Wszech�wiata. Karma kolektywna jest dla dziej�w wszech�wiata si�a nie tylko nap�dow�, bowiem poza tym, �e tworzy (i nap�dza - przyp. t�um.), jednocze�nie niszczy.
Przed wieloma laty ogl�da�em film "The Naked Jungle"("Wojna mr�wek"), z dryblasem Hestonem w roli g��wnej. Film ten przestania typowego ameryka�skiego bohatera, kt�ry w Ameryce Po�udniowej udaje si� do dzikiej, odleg�ej brazylijskiej wsi i w jej okolicy karczuje dziewiczy las, by zdoby� ziemi� pod upraw�. Sp�dza ta kilka twardych lat, ociekaj�cych krwi� i potem. Po pewnym czasie staje si� w okolicy wp�ywow� osobisto�ci�, posiadaczem plantacji kawy i owoc�w. Bogactwa jego rosn� do tego stopnia, �e zaczyna odgrywa� znacz�c� rol� w pa�stwie. Tego szanownego powszechnie bohatera nie przera�a nic mi�dzy ziemi� i niebem. Wiele lat zesz�o mu na walce z przeciwno�ciami natury, pokona�y okrutnych tubylc�w, w��cz�g�w i lokalnych bandyt�w. Nie by�o dla� sytuacji na tyle trudnej, by nie potrafi� znale�� wyj�cia. Nie by�o w jego �yciu wroga, b�d� niepomy�lnych okoliczno�ci, kt�re zmusi�y go do kapitulacji. By� rzeczywi�cie doskona�ym przyk�adem zwyci�skiego bohatera. Pewnego roku, po�r�d mieszka�c�w owej okolicy rozesz�a si� siej�ca pop�och pog�oska, �e wkr�tce na nadci�gn�� inwazyjna armia mr�wek, i to dok�adnie w�a�nie na tereny przeze� zamieszka�e. Wiele poszlak wskazywa�o, �e pog�oska mo�e si� sprawdzi�.
Najpierw porzucili okolic� tubylcy, potem nast�pi� exodus lokalnego rz�du, a jako ostatni wynie�li si� chy�kiem okoliczni, odwa�ni dzier�awcy ziemi. Na dwa dni przez inwazj�, w t�tni�cej �yciem d�ungli widzia�o si� setki i tysi�ce ptak�w i le�nych zwierz�t, kt�re porzuci�y swe kryj�wki szuka�y ratunku w ucieczce.
Przez nast�pne dwa - trzy dni trwa �miertelna cisza. Ta cisza przyprawia ludzi przyprawia�a ludzi o trwog� i przera�enie, potwierdzaj� z�owrogie przeczucie, �e gro�na inwazja mr�wek ju� nadci�ga. Sceny filmu ukazuj� panoram� g�r i w�d, bogat� ro�linno�� wype�niaj�c� zieleni� ca�� okolic�. Ta pierwotna, pe�na mocy i spokoju sceneria pozostaje w sprzeczno�ci z zalegaj�c� wok� bezgraniczn�, martw� cisz�. Wkr�tce potem daje si� s�ysze� niewyra�ne, z chwili na chwil� narastaj�ce brz�czenie. W oddali wida� wielk�, wci�� g�stniej�c�, czarn� chmur�; czarno-szary ob�ok ogarniaj�cy �wiat jest niczym innym jak chmar� lec�cych mr�wek, napieraj�cych z si�� lawiny.
Jeszcze ze szkolnych czas�w przypominam sobie, �e spo�r�d chi�skich liczb najwi�ksz� by�a "cai", czyli dziesi��"ceng", a "ceng" wynosi dziesi�� razy 100"mio" razy 100 "mio". Liczby te wyra�aj� niewyobra�aln� wr�cz ilo��, lecz nawet "cai" nie oddaje ilo�ci mr�wek lec�cych w tej wielkiej czarnej chmurze. Na niebie, na ziemi, na polach, w powietrzu i rzece, w wsiach i ich okolicach, na domach i wok� i nich - nie widzia�o si� jeszcze niczego pr�cz mr�wek; wsz�dzie wszystko by�o doszcz�tnie ogo�ocone. Mi�so, sk�ra i sier�� zwierz�t, plantacje melon�w, li�cie, ga��zie, nawet pnie i kora drzew - wszystko zosta�o po�arte, a zbo�e tak obrane, �e nie sta�o nawet chwast�w. W ca�ej okolicy, pr�cz zalewaj�cego �wiat morza mr�wek, nie widzia�o si� ani jednej �ywej istoty.
Niegdy� sam mia�em sposobno�� prze�y� pustosz�cy nalot szara�czy i widzia�em co po sobie pozostawi�y. Jednak szara�cza po�era tylko ro�liny. Nie tknie zwierz�t , ludzi czy przedmiot�w. Natomiast po�udniowoameryka�skie mr�wki poch�aniaj� dos�ownie wszystko co si� nawinie, nie pozostawiaj�c ani w�oska, ani listka, ani �d�b�a trawki. Kiedy zatem ujrza�em w kinie jak te mr�wki zas�oni�y ca�e niebo i przykry�y ca�� ziemi�, wstrz�sn�� mn� dreszcze i musz� tu wyzna�, �e ogarn�o mnie przera�enie. Czy� nie jest to najbardziej �yciowa ilustracja si�y karmy ? Wkr�tce potem mr�wki znikn�y z planu i kamera znowu pokaza�a g�ry i doliny, zupe�nie ju� pozbawione zieleni. Popielate pobojowisko by�o po��k��, martw� ziemi�, odartymi do cna, martwymi drzewami - martwym krajem.
Najlepszym sposobem umo�liwiaj�cym zrozumienie procesu dzia�ania karmy jest ukazanie scen wojennych, gdzie mo�na bezpo�rednio zaobserwowa� dzia�anie karmy kolektywnej, prowadz�cej na �mier� tysi�ce ludzi i zmuszaj�cej ich do takich czyn�w, kt�rych - w gruncie rzeczy - nie chcieliby spe�nia�. W dzieci�stwie obserwowa�em wojn� mi�dzy czerwonymi i fioletowymi mr�wkami. Front mia� ponad trzydzie�ci metr�w d�ugo�ci, obie strony stosowa�y w walce niezliczone fortele, pad�e mr�wki pi�trzy�y si� niczym pag�rki. Wojna ci�gn�a si� przez trzy doby i jeszcze przez d�u�szy czas po jej zako�czeniu mr�wki uprz�ta�y trupy.
W�wczas w�a�nie u�wiadomi�em sobie, �e to w�a�nie mo�e by� karma, o kt�rej m�wi� buddy�ci.
Inny przyk�ad: We wszystkich chi�skich wsiach znajduj� si� gliniane zbiorniki, do kt�rych zbiera si� naw�z rozwo�ony nast�pnie na pola. Latem zbiorniki te bywaj� pe�ne robactwa. Kiedy wi�c obserwuje si� te zwierz�ta, zatykaj�c nos, wtedy r�wnie� mo�na poj�� co znaczy "karma". Mogliby�my zdziwi� si� stwierdzaj�c, �e w�r�d gnij�cych cuchn�cych odpadk�w, jakie sk�adaj� si� na naw�z, �yje sobie weso�o i z przyjemno�ci� tak wiele istot, nie postrzegaj�c smrodu.
Wr��my do naszego farmera. Prze�ycia tego twardego i zgorzknia�ego cz�owieka mog�y zapewne przynie�� komu� innemu odmienne zgo�a do�wiadczenia. Z rado�ci� jest tak samo; r�nica w sposobie prze�ywanie jest tylko i wy��cznie wynikiem zr�nicowanie karmy kolektywnej.
Karma jest wi�c pierwotn� si�� nap�dow�, energia, kt�ra tworzy, podtrzymuje i niszczy �ycie wszystkich istot, a tak�e istnienie �wiata. C� jednak jest podstaw� tej si�y nap�dowej ?Buddyjska odpowied� na to pytanie brzmi: "�w nap�d pochodzi z woli �ycia, wyp�ywaj�cej ze �r�de� o nazwach awidja i samskara." Awidja - to niewiedza, g�upota; samskara - jest rodzajem instynktownego impulsu, kt�ry w efekcie prowadzi do dzia�ania. Pos�uguj�c si� terminologi� nowoczesn�, okre�lamy awidj� i samskar� mianem pewnego rodzaju wrodzonej, �lepej woli w akcji [S� rodzajem wrodzonego i na zwyk�ym poziome nie podlegaj�cego kontroli dzia�ania odruchowego. (p. t�um.)] lub ukrytym w g��bokich pok�adach pod�wiadomo�ci impulsem. Wyja�nia to drug� Szlachetn� Prawd� buddyjskiej nauki, prawd� o powstaniu cierpienia. Jednak�e, �eby u�atwi� zrozumienie pos�u�my si� przy wyja�nieniach j�zykiem zachodniego filozofa - Schopenhauera. Powiada on, �e pierwotn� si�� motoryczn�, kt�ra nap�dza �wiat, jest powstaj�ca w pod�wiadomo�ci i wrodzona "wola".
Rozr�nia si� dwa elementarne rodzaje woli: 1. wola �ycia, 2. wola dzia�ania. Te dwa komponenty sk�adaj� si� na w�a�ciwe"Ja". W swym dziele "�wiat jako wola i przedstawienie" ("Die Welt als Wille und Vorstellung") Schopenhauer pisze:
"W g��bi �wiadomo�ci ujrza�em prawdziwe, elementarne, rzeczywiste "Ja"... Jest ono pierwotn�, spoza czasu i przestrzeni zmierzaj�c� ku dzia�aniu si��, kt�ra nie ma �adnej przyczyny. Si�a ta wyra�a si� w instynktownym impulsie. Owa wrodzona wola jest prawdziwym " Ja". Ludzkie cia�o jest niczym innym, jak tylko wyrazem tej wrodzonej woli... Pojawia si� ona jako �lepa si�a, kszta�tuj�ca r�wnie� materi� nieo�ywion� - kamienie czy metale. Oto wyraz porusze� woli, kszta�tuj�cej aktywno�� "samo�wiadomego" ducha i aktywno�� �wiadomo�ciow� cz�owieka. R�wnie� w �wiecie ro�lin mo�emy zaobserwowa� te nie�wiadome d��enia. Drzewa (nie�wiadomie) rosn� ku g�rze, gdy� potrzebuj� �wiat�a s�onecznego, a poniewa� jest im niezb�dna woda - ich korzenie rosn� wg��b ziemi ... Wola przejawia si� r�wnie� w ten spos�b, �e poszczeg�lne istoty rozwijaj� si� w konkretny spos�b i wedle okre�lonego porz�dku, podczas gdy ona rz�dzi ich rozlicznymi celowymi aktywno�ciami . Aby zaspokoi� swe potrzeby wola pos�uguje si� rozmaitymi organami, kt�re dopomagaj� jej w osi�ganiu celu. Na przyk�ad, zwierz�ta drapie�ne, kt�re zabijaj� i po�eraj� inne istoty, maja ostre pazury i mocn� konstrukcj�, a w tym kt�re musz� broni� si� za pomoc� samego tylko �ba - wyrastaj� rogi ... Przeto mo�na powiedzie�, wola �ycia jest si�� nap�dow� wszelkich zjawisk �yciowych."
Tak opisan� przez Schopenhauera wol� zamieszkuje pozornie wewn�trzna m�dro�� mistyczna i si�a, kt�ra w tajemniczy spos�b kszta�tuje narz�dy �ywych istot. Myszy i szczury maj� szczeg�lnie ostry wzrok i pazury, kt�re s� �rodkiem realizacji ich stara� o utrzymanie si� przy �yciu, tak jak je� jest pokryty kolcami. Wszystko to powoduje owa nie�wiadoma wola po to, by istoty - wzrastaj�c tak, a nie inaczej - mog�y osi�gn�� sw�j �yciowy cel. Je�li chodzi o wol� aktywno�ci (jako instynktown� ��dze �ywych istot), to rzuca si� w oczy, i� wszystkim istotom objawia si� ona jako niesko�czone pasmo cierpie�. Ju� samo przedstawienie �ycia w wi�zieniu wzbudza trwog�. Wszystko to jest dowodem na istnienie r�nych rodzaj�w woli aktywno�ci, kt�ra wymaga zaspokojenia. Ta wrodzona wola jest zazwyczaj nie�wiadoma lub pod�wiadoma, a zatem o pierwotny, g��boko zakorzeniony impuls funkcjonuje w niewyra�nym i niejasnym stanie �wiadomo�ci.
Jana �wiadomo�� my�lenia jest cech� nabyt�, nie wrodzon�, podczas gdy owa nap�dzaj�ca wola �ycia jest wrodzona. Przeto wola �ycia nale�y do strefy pod�wiadomo�ci.
Reasumuj�c: Powiedziano, i� przyczyn� karmy jest nie�wiadoma, instynktowna wola �ycia, a tak�e wola (potrzeba) aktywno�ci - w�a�ciwa wszystkich istotom i powstaj�ca z owej wrodzonej �lepej woli nap�dzaj�cej.
2. Karma jako tajemnica
Intelekt cz�owieka nie jest w sianie obj�� ostatecznej g��bi istoty karmy, przeto spos�b dzia�anie karmy pozostaje dla nas - w gruncie rzeczy - tajemnic�.
Przyk�adem tego jest przedstawiona w poprzednim rozdziale historia "wojny mr�wek". Mr�wki te przez d�ugi czas wiod�y spokojne �ycie, bez sensacji i nerwowo�ci. I nagle przechodz� one do wielkiego natarcia, a gdziekolwiek przyb�d�, tam wszystko doszcz�tnie niszcz�. I nikt, oczywi�cie, nie zna przyczyny tego zdarzenia.
Tajemnicze dzia�anie karmy b�dzie dla nas ja�niejsze je�eli zwr�cimy uwag� na zjawiska zachodz�ce w �wiecie �ywych istot.
Przed kilku laty mia�em kotk�, kt�ra wyda�a na �wiat cztery ma�e. A poniewa� matka mia�a wiele sutek, wszystkie ma�e mog�y j� ssa� jednocze�nie. Mia�y nawet wi�cej miejsca, ni� by�o potrzeba. Wyobra�my jednak sobie kotk�, kt�ra mia�aby - tak jak u ludzi - tylko dwie sutki. Czy� nie by�oby to przera�aj�cym nieporozumieniem ?
Lub we�my, na przyk�ad, cia�o jakiego� ptaka, kt�re ca�� sw� budow� odpowiada wszelakim zasadom aerodynamiki. Szkielet jest solidny i jednocze�nie zawiera we wn�trzu puste przestrzenie. R�wnie� g�owa, ogon i skrzyd�a s� doskonale przystosowane do latania. Ca�a ta istota jest tak m�drze skonstruowana, �e eksperci od konstrukcji aerodynamicznych mogliby jedynie podziwia�.
Innym przyk�adem jest ludzkie cia�o, ukszta�towane w taki spos�b, �e ukrywa w sobie rozmaite cuda. System nerwowy, krwiobieg, uk�ad trawienny i wydalniczy - wszystkie one s� ze sob� w tajemniczy spos�b zharmonizowane i wsp�dzia�aj� we wszystkich procesach chemicznych, fizycznych i elektrycznych, tworz�c w poszczeg�lnych cz�ciach cia�a niezg��biony mikrokosmos.
Oko ludzkie jest przyk�adem narz�du, kt�rego doskona�o�ci po dzi� dzie� nie wyja�niono. Jego budowa jest bardzo podobna do budowy aparatu fotograficznego. Niekt�rym wydaje si�, �e nowoczesne kamery stosowane w fotografii kosmicznej, przy pomocy kt�rych mo�na fotografowa� najdrobniejsze przedmioty z odleg�o�ci wielu tysi�cy metr�w, s� bardziej precyzuje i sprawne ni� oko cz�owieka. Jednak podgl�d ten nie jest s�uszny, albowiem kamery takie s� konstruowane w taki spos�b, aby mog�y spe�nia� okre�lon� funkcj�, i o ile w zakresie tej funkcji sprawuj� si� znakomicie, tyle do innych - a nawet zbli�onych zada� - nie spos�b ich zastosowa�. A zreszt�, gdzie� jest aparat fotograficzny tak ma�y jak ludzkie oko, kt�ry m�g�by spe�nia� tak wiele r�norodnych czynno�ci ? Mechanizm oka wymaga ca�ego szeregu substancji chemicznych, kt�re nawil�aj� je i chroni�; dzi�ki innym substancjom nast�puje samoczynna zmiana stopnia rozwarcia �renic; odpowiednio do potrzeb mo�e by� zmieniona ogniskowa, a w odpowiedzi na impuls nerwowy nast�puje zmniejszenie lub zwi�kszenie rozwarcia powiek; i wszystko to zawsze stosowane do wszelkich aktualnych potrzeb. Ponadto, oczy cz�owieka mog� wyra�a� najrozmaitsze uczucia. To "okna duszy" mog� wyra�a� rado��, b�l, etc. Kt�ry� aparat ma te wszystkie w�a�ciwo�ci ?
Zwr��my jeszcze uwag� na po�o�enie oczu. Mieszcz� si� one dok�adnie na poziomie nasady nosa. Gdyby le�a�y mi�dzy nosem i ustami, w�wczas oddychanie i jedzenie zak��ca�oby proces widzenia. Gdyby znajdowa�y si� po przeciwnej stronie g�owy, to chc�c uczyni� krok do przodu musieliby�my obraca� j� o 180 [stopni], a potem ponownie - do pozycji wyj�ciowej. By�oby to nie tylko niepraktyczne, ale te� przy ostrej selekcji naturalnej (u zarania dziej�w ludzki) spowodowa�o by wygini�cie rasy ludzkiej.
W tym miejscu nale�a�oby zapyta�, czy wszystkie narz�dy ludzkiego cia�a spe�niaj� jak�� rzeczywist� rol�, czy te� s� i takie, kt�re w�a�ciwie nie spe�niaj� �adnej funkcji, chocia� istniej�. W�a�ciwie po c� s� np. brwi ? Niekt�rzy biolodzy uwa�aj�, �e nasi przodkowie, kiedy byli jeszcze mieszka�cami jaski�, potrzebowali brwi do walki ze zwierz�tami, w celu chronienia oczu przed sp�ywaj�cym z czo�a potem. Tak wi�c brwi s� niejako "potochronem".
Zgodnie z inn� teori�, brwi s� elementem przyci�gaj�cym p�e� przeciwn�; przy czym - formuj�c pogl�dy w taki spos�b - poruszmy si� na obszarze czystego utylitaryzmu. Kt� jednak m�g�by zaprzeczy� i dowie��, �e ostateczny cel nie zawiera r�wnie� czynnika estetycznego ? Nie tylko narz�dy istot s� konstrukcjami pe�nymi tajemnic, bo tajemnicze jest r�wnie� to co si� z nich wydobywa i wydziela, jak na przyk�ad mleko (wszystko jedno czy chodzi o krowie czy kobiece). Wszystkie rodzaje mleka maj� wysok� zawarto�� wa�nych dla �ycia witamin, �rodk�w i substancji budulcowych. Na przyk�ad, mleko krowie zawiera szereg kwas�w, kt�re bardzo trudno uzyska� na drodze chemicznej, laboratoryjnej. Aby w jaki� spos�b zabezpieczy� ich zapas, owa niezg��biona karma powoduje, �e gruczo�y mlekowe matki produkuj� mleko o sk�adzie dok�adnie odpowiadaj�cym zapotrzebowaniu w�a�nie jej dzieci.
Wszystkie finalne produkty karmy s� nadzwyczaj ekonomiczne i naturalne - s� one dok�adnie takie, jakimi powinny by�. Jasnym, przekonuj�cym dowodem na t� naturalno�� karmy jest kszta�t, a tak�e zasady funkcjonowania m�skich i kobiecych narz�d�w p�ciowych. Innym takim dowodem mo�e by� przyk�ad zwierz�t ro�lino�ernych, jak krowy, konie i owce, kt�re wszak�e nie potrzebuj� jakich� olbrzymich ilo�ci po�ywienia, a od�ywiaj�c si� g��wnie sianem, mog� z niego uzyska� wszystkie niezb�dne do �ycia sk�adniki. Przy tym, przewy�szaj� nas wytrzyma�o�ci� i si��, nas kt�rzy w por�wnaniu z nimi od�ywiamy si� w znacznie bardziej skomplikowany spos�b. Czy� to r�wnie� nie jest tajemnic� ?
Niezliczone istoty i zjawiska tego �wiata skrywaj� niesko�czenie wiele tajemnic, kt�re postrzegamy jako zupe�nie normalne i codzienne, lecz je�eli przypatrzymy si� im dok�adniej, mo�emy dotrze� do nieujmowalnej poj�ciowo cudowno�ci ka�dego pojedynczego zjawiska. Chcia�bym zilustrowa� to przy u�yciu dalszych przyk�ad�w. Wiadomo, �e postawa cia�a i nastr�j psychiczny pozostaj� w �cis�ym zwi�zku. Kiedy sk�adamy r�ce, �atwiej nam osi�gn�� uczucie zaanga�owania religijnego. Kiedy za� - przeciwnie - za�o�ymy r�ce na g�ow�, lub kiedy �wiczymy stanie na r�kach, oddanie religijne jest znacznie trudniejsze do osi�gni�cia. Zazwyczaj cz�owiek nie zauwa�a w tych zjawiskach niczego takiego, co sk�ania�oby do ich dalszej obserwacji. Je�eli jednak spojrzymy na to trze�wo, w�wczas ka�de takie zjawisko okazuje si� przecie� niezwykle, jak na przyk�ad to, �e podczas zwyk�ego sk�adnia r�k z �atwo�ci� pojawiaj� si� w nas uczucia natury religijnej, natomiast przy innej pozycji tak nie jest. Obserwowane w ten spos�b zjawiska s� pe�ne tajemnicy, niewyja�nialne, nie do poj�cia naszym intelektem.
Przytoczone powy�ej zjawiska, kt�re granicz� z cudem, a kt�re niesie ze sob� ka�da egzystencja, s� dla buddysty manifestacja karmy. Natomiast dla chrze�cijanina s� one wszystkie pe�nymi tajemnic zjawiskami w Kosmosie, wyrazem woli bo�ej. Teolodzy dostrzegaj� w nich tak�e przekonuj�cy dow�d na istnienie boga i pr�buj� dowie�� jego istnienia, odpieraj�c si� na dowodach i argumentacji teologicznej.
Punkt ten stanowi zatem istotn� r�nic� mi�dzy buddyzmem i chrze�cija�stwem, nale�y zatem potraktowa� go w spos�b szczeg�lny. Zanim jednak bli�ej zajmiemy si� teologicznym dowodem na istnienie boga, zbadamy co w mowie ludzi Zachodu oznacza termin "wola bo�a". Cz�owiek Zachodu lubi powo�ywa� si� na wol� bo��, a to co pod tym rozumie jest trudno pojmowalnym, pe�nym tajemnic zjawiskiem, kt�re wykracze poza mo�liwo�ci ludzkiego umys�u. Kiedy�, w pierwszych dniach mego pobytu w Ameryce, agent ubezpieczeniowy sprzeda� mi sporo rozmaitych polis; zapoznaj�c si� z nimi, odkry�em w ka�dej z nich passus, kt�ry g�osi�, i� "w wypadku zaistnienia s i � y w y � s z e j polisa przestaje obowi�zywa�". A� mnie to przestraszy�o. Jak�e si� sta�o, �e w zwyczajnym przecie� przedsi�biorstwie mog�o zapl�ta� si� tak wysoce teologiczne poj�cie jak "si�a wy�sza"? No, ale ludzie Zachodu maj� w zwyczaju wszystkiego co dla nich niejasne, wszelkie niezale�ne od cz�owieka kataklizmy wyjmowa� spod odpowiedzialno�ci prawnej. Stanowisko takie jest dla Azjat�w nadzwyczaj dziwaczne i trudne do przyj�cia. Mo�na to unaoczni� przyk�adem ma��e�stwa, zgodnego ma��e�stwa, w kt�rym jedno odda�oby za drugie g�ow�, a mimo to nieszcz�liwego, gdy� ich dziecko jest od urodzenia g�uche, �lepe, kar�owate i niedorozwini�te umys�owo. Narodziny tego dziecka przynios�y jego rodzinie niewymowne cierpienie. Je�eli ma��e�stwo to mia�oby za sob� nagann� z moralnego punktu widzenie przesz�o��, mo�na by m�wi� o karze boskiej. Lecz ludziom tym nie mo�na niczego powa�nego zarzuci�. Jednak los dziecka jest godny po�a�owania. Zapewne w kt�rym� z wcze�niejszych wciele� pope�ni�o ono jak�� zbrodni�, skoro musi znosi� takie cierpienie. Teologia chrze�cija�ska, na to pytanie o przyczyn� losu takiego dziecka, nie znajduje �adnej zadawalaj�cej odpowiedzi, poniewa� sprawiedliwy i mi�osierny b�g nie m�g�by do tego dopu�ci�. Pochodz�ce od Augustyna wyja�nienie w oparciu o dogmat grzechu pierworodnego jest zaledwie bezradn� argumentacj�. W odniesieniu do z�a i cierpienia w �wiecie, nauka chrze�cija�ska nie jest w stanie zaproponowa� �adnej wyczerpuj�cej odpowiedzi. Powszechnie wiadomo, �e ludzie Zachodu w zetkni�ciu z podobnymi do powy�szego fenomenami moj� jedynie westchn�� i rzec:"To niechybnie wola bo�a"; religie zachodnie, wraz z ich systemami teologicznymi, nie udzielaj� �adnej konkretnej odpowiedzi na pytanie o cierpienie i z�o tego �wiata, tote� nie pozostaje im nic innego, jak odpowiedzialno�ci� za nie obci��y� boga.
Czy�by faktycznie wszystkie ludy, miasta i kultury, wyniszczone na przestrzeni wiek�w przez kataklizmy naturalne lub spowodowane przez cz�owieka, by�y ofiarami "woli bo�ej" ? W czym zawiera si� moralne i religijne znaczenie faktu, �e b�g stworzy� Indian ?
Nauka o karmie i nauka o woli bo�ej, z ich r�nymi sposobami interpretowania zjawisk, stawiaj� istotn� cenzur� mi�dzy religiami Wschodu i Zachodu. [Wydaje si�, i� do religii Zachodu autor zalicza nawet takie, jak judaizm czy islam. (przyp. wyd.)] Dla uproszczenia, zbadajmy najpierw stanowisko nauki o karmie, potem - stanowisko religii zachodnich, a tak�e plusy i minusy obu uj��. Jak� zatem postaw� przyjmuj� wyznawcy buddyzmu wobec takich zdarze�, jak owe narodziny dziecka g�uchego, �lepego i niedorozwini�tego umys�owo ? Buddy�ci postawieni w obliczu takiego rodzaju faktu, wzdychaj�c powiadaj�: "To rzeczywi�cie jest godne po�a�owania, �e rodzice i dziecko mog� mie� a� tak z�� karm�." Mo�na tu dostrzec, �e karma jest pe�n� tajemnic si��, a opr�cz tego - obrazuje nieunikniono�� losu. Za� losu r�wnie� nie spos�b wyja�ni�, gdy� sam w sobie jest on ju� prawdziwym misterium. Pe�n� tajemniczo�� karmy rozwa�a si� na rozmaite sposoby i w wielu aspektach. W "Sutrze bhikszu Nagaseny" znajdujemy na temat misterium karmy nast�puj�cy dialog mi�dzy mnichem Nagasen� i kr�lem Milind�:
"Kr�l Milinda rzecze do Nagaseny:
,Swym zwolennikom Budda wci�� powtarza, �e ogie� piek�a jest wielokrotnie silniejszy od tego od tego ognia, kt�ry znamy my - ludzie. Twierdzi on, i� wrzucony w ogie� ma�y kamie� mo�e nie ulec spaleniu w ci�gu jednego dnia. Je�eli jednak ten kamie� by�by wielki niczym g�ra i wrzuci si� go do ognia piekielnego, to b�dzie spalony w mig. Mog� waszemu wywodowi rzeczywi�cie nie ufa�. Jednocze�nie powiada on, �e istoty, kt�re odrodzi�y si� w piek�ach, nie mog� sp�on��, pomimo �e przez d�ugie laty �yj� w tym ogniu. Jak�e mia�bym w to uwierzy� ? '
Czcigodny Nagasena odrzek�:
,Kr�lu, na pewno wiedzia�e� ju� jak krokodyle, wr�ble i go��bie po�eraj� ma�e i ostre okruchy ska�.'
Rzecze kr�l Milinda:
,Tak rzeczywi�cie, cz�sto ju� to obserwowa�em.'
Czcigodny Nagasena ci�gn�� dalej:
,Czy te ma�e kamyczki docieraj� do ich wn�trzno�ci, a nast�pnie - cho� niezbyt szybko - s� wydalane ? '
,Z pewno�ci� tak.'
,A czy dziecko, kt�re znajduje si� jeszcze w �onie matki, b�dzie ze� wydalone r�wnie szybko ?'
,Z pewno�ci� nie. '
,A dlaczego nie ?'
,S�dz�, �e tak� jest karma nienarodzonego jeszcze dziecka, i �e to ona sprawia, i� dziecko nie b�dzie tak szybko wydalone z �ona matki.'
I rzek� mu czcigodny Nagasena:
,W�a�nie tak jest, kr�lu. Dzi�ki swej karmie mieszka�cy piekie� mog� przebywa� w nich przez dnie i lata, nie sp�on� w nich, ani nie umr�. Budda powiada, i� mog� oni umrze� dopiero w�wczas, gdy ich karma wyczerpie si�.' "
Ten fragment przedstawiaj�cy argumentacj� Nagaseny (nawet je�eli nie jest ona w pe�ni przekonuj�ca) godny jest uwagi jako pr�ba przedstawienia nie do ko�ca zrozumia�ej istoty karmy.
Moim zdaniem, najpro�ciej by�oby powiedzie�, i� rzeczywi�cie wr�bel, zjadaj�c co� co dla cz�owieka jest zab�jcz� trucizn�, nie tylko nie traci �ycia, ale nawet wzmacnia si�. Pow�d le�y w fakcie, i� te dwie istoty maj� r�wnie� karm�. Powy�sze r�wnie� ukazuje tajemniczo�� karmy.
3. Karma jako "przeznaczenie"
Ludzi r�wni� warunki �yciowe i sk�onno�ci naturalne. Niekt�rzy s� bardzo inteligentni, inni - przeciwnie - s� g�upi i t�pi; niekt�rzy maj� pi�kne, ros�e cia�a, inni s� natomiast przeci�tnego wzrostu lub nawet brzydcy. Niekt�rzy ludzie s� od urodzenia g�usi, �lepi lub kar�owaci, podczas gdy inni ciesz� si� poci�gaj�c� powierzchowno�ci�. S� i tacy, kt�rzy dzia�aj� na innych wr�cz odpychaj�co. Synowie i c�rki tych samych rodzic�w miewaj� r�ne charaktery i zdolno�ci, i dokonuj� z �yciu r�nych rzeczy, gromadz�c odmienne do�wiadczenia.
Wszystkie te zjawiska nazywamy "losem". Buddyzm idzie nawet o jeden krok dalej, poniewa� stwierdza, �e cz�owiek sam ukszta�towa� sw�j obecny los, poprzez karm� swych poprzednich �ywot�w. Dlatego w buddyzmie istnieje poj�cie trojako�ci karmy odci�ni�tej w przesz�o�ci, tera�niejszo�ci i przysz�o�ci. Nauka ta dotyczy aktualnego, tera�niejszego losu cz�owieka; za� nagromadzona w poprzednich egzystencjach karma warunkuje los przysz�y, owocuj�c w jego obecnym �yciu okre�lonym zachowaniem.
Mo�e to dla niekt�rych zabrzmie� niezwykle. My, ludzie, jeste�my przekonani, �e panujemy nad naszymi czynami i dysponujemy sporym zakresem wolno�ci. Lecz - w rzeczywisto�ci - jest to bardzo naiwny pogl�d. W gruncie rzeczy, cz�owiek jest istot� godn� po�a�owania i zniewolon�. Je�eli jako przyk�ad we�miemy jedno jego �ycie, staje si� jasne, i� - tak naprawd� - jest ono bardzo smutnym przypadkiem.
Co do mnie samego, to nikt mnie nie pyta� czy chc� przyj�� na �wiat w pierwszej po�owie dwudziestego wieku, czy chcia�bym przyj�� na �wiat w Chinach, lub czy pragn� strawi� po�ow� �ycia na wojnie i wyniszczaj�cych kraj rozruchach, by w ko�cu uj�� na obczyzn� i znosi� cierpienie psychiczne i fizyczne. Jak dalece si�gam pami�ci�, nikt nie pyta� mnie o zdanie, za� ja sam przyszed�em na �wiat najzupe�niej tego nie�wiadom.
Skoro za� pojawi�em si� na �wiecie, to - w�a�ciwie - jest ju� wszystko, albowiem pewnego dnia b�d� musia� umrze�, pomimo �e wcale tego nie pragn�. Ale czy mam na to jaki� wp�yw ? Godny wsp�czucia cz�owiek, nie obdarzony wolno�ci�, zosta� wbrew w�asnej woli zmuszony do pojawienia si� na �wiecie i do cierpienia. Kt� mo�e powiedzie�, �e �ycie samo w sobie nie jest tragiczne ? Si�a, kt�ra t� tragedi� uruchamia i rz�dzi ni� jest wedle stanowiska buddyjskiego tak zwan� "karm�".
Jak ju� wzmiankowa�em, karma ma okre�lon� natur�. Z jednej strony - zmusza ona cz�owieka do zaakceptowania przypadaj�cego mu w udziale losu, z drugiej strony - nakazuje mu wype�nia� pewne okre�lone przez los zadanie.
W buddyjskim uj�ciu, rezultaty rozmaitych zdarze� w �yciu cz�owieka wywodz� si� zazwyczaj od spaw nie doko�czonych w poprzednich �ywotach, kt�re w �yciu obecnym oczekuj� na swe dope�nienie. Zilustrujmy to przyk�adem: Pracowity, d���cy do okre�lonego celu cz�owiek haruje przez wi�ksz� cze�� swego �ycia i - w ko�cu - zdobywa dostrzegalne bogactwo. Ma on syna, kt�rego kocha ponad wszystko o kt�remu przekazuje w testamencie ca�y sw�j maj�tek. On sam nie m�g� nacieszy� si� tym maj�tkiem, poniewa� a� do �mierci zaj�ty by� zdobywaniem. Natomiast jego syn nie wie czym jest ci�ka praca, albowiem jedynie korzysta z nagromadzonych przez ojca bogactw. Zgodnie z nauk� o karmie, sytuacj� tak� mo�na by wyja�ni� w ten spos�b, �e - by� mo�e - jego ojciec by� mu co� winien jeszcze w poprzednich �ywotach i �e w obecnym �yciu musia� to sp�aci� w formie spadku. Niekt�rzy buddy�ci w ka�dym rodzaju pokrewie�stwa widz� zwi�zek karmiczyny z poprzednich egzystencji, w kt�rym nie zosta�y jeszcze wyr�wnane d�ugi.
Jako dalszy przyk�ad mo�na by przedstawi� o�enek, kt�ry r�wnie� jest wi�kszej mierze okre�lony przesz zebran� karm�. Wci�� si� tak dzieje, �e dwoje ludzi kocha si� wprawdzie bardzo i pod ka�dym wzgl�dem mogliby tworzy� doskona�� par�, a ich ma��e�stwo, dzi�ki ich wewn�trznemu podobie�stwu da�oby im wiele rado�ci i jawi�oby si� jako najbardziej naturalny zwi�zek. Lecz c� z takiego, skoro w ko�cu oboje wst�puj� w zwi�zki ma��e�skie z innymi partnerami. Wci�� si� tak dzieje, �e wiele os�b zawiera ma��e�stwo z kim�, z kim nie mo�e si� to uda�, poniewa� ka�de z nich bardziej pasowa�oby do kogo� innego. W takich razach nie znajdziemy �adnego innego wyja�nienia jak to, �e sytuacja taka okre�lana jest przez karm� i �e w obecnym �yciu nale�y doprowadzi� do ko�ca co� z tamtego, przesz�ego �ycia.
Nauka o karmie u�atwia wyja�nienie losu cz�owieka przychodz�cego na �wiat z kalekim cia�em. Jego u�omno�� jest niczym, innym jak tylko skutkiem si�gaj�cym wcze�niejszych �ywot�w, skutkiem zaistnia�ych w nich niew�a�ciwych dzia�a�. Urodzony muzyk, jakim by� na przyk�ad Mozart, m�g� ju� w wieku siedmiu lat pisa� partytury; poeci Li Bai i Bai Xiangshan ju� jako dzieci byli biegli w kunsztownym j�zyku literackim. I to tak�e daje si� wyja�ni� karm�. Zdolno�ci te przejawia�y si� w nich dlatego, �e we wcze�niejszych �ywotach jeden z nich by� muzykiem, dwaj nast�pni - poetami. Zdolno�ci i talenty, kt�re rozwijaj� si� w obecnym �yciu, s� niczym innym jak tylko znajduj�cymi warunkami rozwoju skutkiem zasianych we wcze�niejszych �yciach nasion karmicznych przyczyn. Zrealizowane w �yciu artysty dzie�o jest niedowiedzionym do idea�u lub niezrealizowanym planem z �ycia poprzedniego. Oczywi�cie, jednocze�nie z wyka�czaniem zaleg�o�ci poprzednich wciele� wytwarzamy now� karm� i znowu pozostawiamy po sobie co� niedoko�czonego.
Oto nieko�cz�cy si� ko�owr�t istnienia, oto co si� nazywa w buddyzmie "samsar�", oto co przedstawia tak zwane "ko�o �ycia i �mierci". Czy w takim uj�ciu nauka o karmie nie graniczy z fatalizmem ? Nie jest tak, poniewa� karm� gromadz� przecie� sami ludzie. W rozmaitych sytuacjach rzeczy te tworz� zwi�zki, lecz s� one do pewnego stopnia zmienne. Mo�na zgodnie z w�asn� wol� ( w mniejszym lub wi�kszym stopniu ) spe�nia� pewne czyny lub nie spe�nia� �adnych, i budowa� tym sposobem now� karm� w stopniu mniejszym, wi�kszym, b�d� �adnym.
Czy pomimo dominuj�cej wszystko okre�lono�ci nie da si� przesz�ej karmy lub przeznaczenia odmieni�, odchyli� w jakim� innym kierunku, za�agodzi�, wysublimowa� i - jako tak� - w przewa�aj�cej mierze odmieni� ? Czy�by wi�c nauka o karmie by�a stuprocentowym fatalizmem ? Jaki� zatem sens mia�yby religijne i moralne wysi�ki ? Buddyjskie uj�cie karmy wykazuje, �e we wn�trz zjawiska jakim jest ludzkie �ycie, pewn� rol� odgrywaj� zar�wno okre�lone jak i nieokre�lone a priori czynniki.
Te wyja�nione powy�ej powi�zania mi�dzy karm� i losem odnosz� si� do losu indywiduum. Kiedy jednak skierujemy nasze badania na karm� kolektywn�, w�wczas ten wi���cy charakter staje si� jeszcze bardziej wyczuwalny ni�li w przypadku karmy indywidualnej. Stopnie okre�lono�ci i trudno�ci, z uwagi na zmienno��, s� istotnie wi�ksze. Gdyby�my odrodzili si� jako Indianie lub Murzyni w XIX stuleciu, to zapewne nie mieliby�my �adnych mo�liwo�ci ucieczki przez losem gotuj�cym podboje i eksterminacj� ze strony bia�ych. Wprawdzie biali m�wili wci�� o wolno�ci i r�wno�ci, jednak nie wcielali tych idea��w w �ycie. Czarni niewolnicy byli traktowani niczym towar, zatem musieli wie�� �ycie w warunkach niegodnych cz�owieka. Natomiast Indian oszukiwano i zmuszano do przenoszenia si� na odleg�e, opustosza�e tereny, gdzie cierpieli g��d i pragnienie.
W Europie, podczas drugiej wojny �wiatowej, nazi�ci wymordowali ponad sze�� milion�w �yd�w. Wszelako, bez wzgl�du na to jak godnymi pogardy wydawa� by si� mog�y takie czyny, s� one faktami, kt�re w owym miejscu i czasie by�y nie do unikni�cia. Wszyscy Murzyni i Indianie zamieszkuj�cy Ameryk� w drugiej po�owie XIX i pierwszej po�owie XX wieku musieli prze�y� sw� kolektywn� karm�. �ydzi, kt�rzy �yli w Europie w latach 1930 - 1945, mogliby przeciwstawi� si� kolektywnej karmie �ydowskiej tylko bardzo wielkim wysi�kiem, i to bez wzgl�du na to jak� zas�ug� potrafiliby si� wykaza�.
Tak wi�c Murzyni maj� kolektywn� karm� Murzyn�w, Indianie - kolektywn� karm� Indian, Chi�czycy - kolektywn� karm� Chi�czyk�w; istniej� kolektywne karmy Japo�czyk�w, Amerykan�w, Francuz�w, Niemc�w, jak innych narod�w. Ka�da grupa ma kolektywn� karm�, i sytuacje wytworzone przez t� karm� s� jej owocem, kt�ry musi by� wsp�lnie "zjedzony", wsp�lnie prze�yty. Kolektywn� karm� mo�na w istocie pojmowa� jako uprzednio okre�lony i wytworzony czynnik, nader trudny do przekszta�cenia, kt�re mo�liwe bywa tylko w pojedynczych przypadkach. Lecz idea karmy kolektywnej nie jest �adnym has�em rzuconym ludziom tylko po to by podporz�dkowali si� losowi. Strumie� karmy kolektywnej mo�e mi zapewne wydrze� moje cia�o i ca�e mienie, wydrze� i zniszczy�, lecz nie mo�e tego uczyni� z moim umys�em; nie mo�e zniszczy� mojego wewn�trznego wyboru. Oto jak po�r�d zniewolenia mo�na rozpali� ogie� wolno�ci umys�u i serca ludzkiego. Nic te� nie jest w stanie lepiej unaoczni� skutk�w karmy kolektywnej, ni� obserwacja scen wojennych. Od zarania dziej�w ludzko�ci toczy�y si� niezliczone wojny. Zapewne naukowcy mogliby tutaj przedstawi� poszczeg�lne czynniki wiod�ce do wybuchu wojny; oni potrafi� analizowa� je, wyr�niaj�c motywy rasistowskie, gospodarcze i religijne, psychologiczne lub polityczne. Lecz wszystkie te analizy uwzgl�dniaj� tylko jedn� cze��, jeden typ tych czynnik�w, a mianowicie te, kt�re s� dla cz�owieka zrozumia�e; nie bior� jednak pod uwag� takich, kt�rych rozum nie jest w stanie ogarn��.
W pos�owiu do "Wojny i Pokoju" To�stoj stawia pytanie czy mo�na unikn�� wojny. W rezultacie dochodzi do wniosku, �e "dzia�a tu niewyt�umaczalna i nieub�agalna si�a (karma), kt�ra zmusza ludzi do prowadzenia wojen. Ci kt�rych ojczyzna zmusi�a do udzia�u w wojnie nie musz� i nie mog� nawet rozumie� jej prawdziwych przyczyn. Jawi� si� oni sobie okre�lon� grup�, kt�ra znajduj�c si� w okre�lonym miejscu otrzymuje okre�lone rozkazy; a poniewa� znajduj� si� w okolicy obj�tej dzia�aniami wojennymi, przeto musz� walczy�, by w ko�cu zwyci�y� lub zgin��. Oto w�a�nie przyk�ad grupy ludzi obj�tych wsp�lnym "losem", kt�rego nie spos�b odmieni�, unikn��, ani te� wyja�ni�. To w�a�nie jest tak zwana "karma kolektywna".
Kiedy w szesnastym stuleciu Hiszpanie zdobyli Ameryk� Po�udniow�, wy�uskali tubylc�w nie napotykaj�c najmniejszego oporu, poniewa� ci widzieli bia�ych po raz pierwszy, za� w ich tradycji istnia�o podanie, wedle kt�rego ostania godzina ich narodu mai�a wybi� w dniu przybycia lodzi ludzi o bia�ych twarzach. Kiedy angielskoj�zyczni Amerykanie zdobyli tereny Ameryki P�nocnej, kr��y�o w�r�d Indian bardzo podobne podanie, zawieraj�ce przepowiedni� zag�ady Indian. Wszystko to nie s� oczywi�cie przypadki. Te przepowiednie s� w wi�kszej cz�ci objawieniami, kt�re szamani czy kap�ani miewali podczas obrz�dk�w religijnych. Oznacza to, �e wojny mi�dzy rozmaitymi ludami s� wynikiem karmy kolektywnej, kt�ra jest pewn� nieujmowaln� si��, gwa�town� moc� prowadz�c� ludzi o wsp�lnym przeznaczeniu na drog� wojny lub wyniszczenia, nie daj�c �adnej mo�liwo�ci zatrzymania biegu rzeczy lub nadania im odmiennego kierunku. Kiedy przejmiemy tak� postaw� wobec karmicznych uwarunkowa� wojny, w�wczas - zale�nie od poziomu �wiadomo�ci i do�wiadczenia - mo�emy pozna� stopniow� przemian�.
Na pocz�tku pierwszej wojny �wiatowej w�r�d obywateli pa�stw sprzymierzonych i Ententy wybuch�o od�wi�tne niemal radosne upojenie. A z rozpocz�ciem drugiej wojny �wiatowej, po obu stronach nie by�o nikogo, kto by si� tym faktem radowa�. Wprawdzie kiedy radio poda�o wiadomo�� o wybuchu wojny, s�ysza�o si� po�r�d ludzi i w warstwach rz�dz�cych g�osy aprobaty, jednak ka�dy z deprymacj� przyj�� wiadomo�� o nadci�gaj�cym nieuchronnym nieszcz�ciu. Zgodnie z uj�ciem buddyjskim, postawa taka nakazuje milcz�co przyj�� na siebie pr�b� losu z w�a�ciwym widzeniem rodzaju skutku karmy, kt�rego nie da si� d�u�ej topi� w dowolnym sloganie lub "izmie". Karma kolektywna jest si�� tworz�c� wsp�lny los. Nie ma w tym stwierdzeniu niczego z upi�ksze� lub gloryfikacji, ani te� nie daje ono �adnych szczeg�lnych powod�w do poddawania si� pesymizmowi. Z buddyjskiego punktu widzenia, powinno si� w obliczu kolektywnego losu zdoby� na m�stwo i stan�� do takiej pr�by, przyj�wszy rzeczy takimi, jakimi si� jawi�.
Tym w�a�nie r�ni si� stanowisko buddyjskie od zachodniego, od centralnej chrze�cija�skiej koncepcji "woli bo�ej". Poniewa� chrze�cija�stwo przyjmuje, i� ludzko�� zosta�a stworzona w celu realizowana woli bo�ej, wi�c te� b�g mo�e aktywnie ingerowa� w przebieg wojny. Cesarz Konstantyn w roku 312, przed istotn� bitw� z Hascentiusem, mia� objawienie krzy�a, po czym odni�s� rozstrzygaj�ce zwyci�stwo. Nast�pnie zwr�ci� si� ku chrze�cija�stwu i uczyni� je oficjaln� religi� rzymskiego pa�stwa.
Buddyjska nauka o karmie oczywi�cie odrzuca koncepcj� woli bo�ej.
Karma jest niewidzialn� si�a, kt�ra kszta�tuje los cz�owieka i manifestuje si� jako indywidualna i kolektywna, z g�ry okre�lona i nie okre�lona, r�wna i r�na, a zatem przejawia si� jako pewien zewn�trzny kompleks (rzeczy, zdarze�, zwi�zk�w itp.). Ten punkt wyja�nimy w rozdziale zatytu�owanym"Karma jako zwi�zki".
4. Karma jako zwi�zki
Uj�cie rzeczy zatytu�owane "karma jako zwi�zki" jest trudne do zrozumienia i z�o�one, co mo�na unaoczni� za pomoc� poni�szego diagramu.
Diagram sk�ada si� z siedmiu koncentrycznych kr�g�w, z kt�rych ka�dy symbolizuje okre�lony wymiar karmy. Najwi�kszym jest kr�g zewn�trzny, przestawiaj�cy "najog�lniejsz� karm� zbiorow�" wielkich grup , nazywan� te� karm� najwsp�lniejsz�, najszersz� i najpowszechniejsz�.
Drugi kr�g jest mniejszy ni�li pierwszy, a i stopie� og�lno�ci odpowiednio mniejszy. Przeto obj�to j� mianem karmy kolektywnej wsp�lnej. Obszar zakre�lony przez ka�dy z nast�pnych kr�g�w jest mniejszy od poprzedniego, i tak a� do si�dmego kr�gu, kt�ry przestawia najmniejsze pole oddzia�ywania karmy, to znaczy karm� indywidualn� lub osobow�. Poniewa� ta ostania odnosi si� do osobowo�ci, czyli Ego, tote� r�ni si� od wszystkich innym rzeczy.
1. karma powszechna
2. wsp�lna karma kolektywna
3. kolektywna karma narodu
4. kolektywna karma r�?ni?ca
5. karma niekolektywna
6. karma skrajnie niekolektywna
7. karma indywidualna
Poku�my si� i bli�sze zbadanie tych siedmiu wymiar�w karmy, karmy jako zwi�zk�w. Kr�g zewn�trzny, karm� najbardziej zbiorow�, wyja�ni� mo�na z punktu widzenia cz�owieka jako czuj�cej istoty. Ludzie, oboj�tnie jakiej rasy, stanu czy p�ci, wszyscy do�wiadczaj� skutk�w karmy, jak zreszt� wszystkie w og�le istoty na kuli ziemskiej.
Najbardziej podstawow� potrzeb� �yciow� wszystkich istot tego globu jest obecno�� �wiat�a s�onecznego, powietrza i wody - zasadniczych czynnik�w uniemo�liwiaj�cych prze�ycie. Pod tym wzgl�dem cz�owiek nie r�ni si� od pozosta�y istot. Oznacza to, �e cz�owiek w swym uzale�nieniu od �wiata, powietrza i wody posiada wsp�ln� karm� z innymi istotami zamieszkuj�cymi ziemi�. T� og�ln� karm� nazwano r�wnie�"kolektywn� karm� zbiorowo�ci", lecz dla uproszczenia stosujemy tu termin "karma kolektywna". W tym wymiarze znajduje si� nie tylko cz�owiek, lecz r�wnie� wszystkie inne �yj�ce istoty. Im wi�kszy jest kr�g, tym bardziej og�lna karma; im bardziej zwi�zany jest charakter, tym trudniej co� zmieni�. To np. cz�owiek mo�e zrezygnowa� z regularnego od�ywiania si�, z posiadania domu i przyodziewku, a jednak nie spowoduje to gwa�townych i ci�kich konsekwencji czy �mierci. Lecz aby prze�y�, cz�owiek bezwarunkowo potrzebuje �wiat�a s�onecznego, powietrza i wody. Tote� pierwszy kr�g przedstawia te wszystkie istoty zamieszkuj�ce Ziemi�, kt�re maj� wsp�ln� karm�, kt�rej charakter i nieodmienno�� s� najsilniejsze.
Drugi kr�g symbolizuje karm� kolektywn� wsp�ln� wszyst