9478
Szczegóły |
Tytuł |
9478 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
9478 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 9478 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
9478 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
HENRI Bergson
�miech
Esej o komizmie
Prze�o�y�
STANIS�AW CICHOWICZ
Przedmowa
STEFANA MORAWSKIEGO
i
WYDAWNICTWO LITERACKIE KRAK�W
Przek�ad oparto na wydaniu:
Paradoksy filozofii komizmu
LE RIRE
ESSAI SUR LA SIGNIFICATION DU COMIQUE
HENRI BERGSON de l'Academie francaise et de l'Acadeinie des Sciences morales et politi�ues
Vingt-Troisieme Edition
PARIS. FELIX ALCAN 1924
1. Wed�ug wi�kszo�ci tw�rc�w, tych, kt�rzy profesjonalnie roz�mieszaj� na r�ne sposoby innych, najlepiej by�oby w og�le zrezygnowa� z teoretycznej analizy zjawiska zwanego komizmem. Nie inaczej zreszt� my�li si� w og�le o sztuce. Po c� bra� na warsztat badawczy co� kruchego i tajemniczego? Je�li ju� zawierzy� refleksjom, czy nie w�a�ciwiej wys�ucha� samych artyst�w, kt�rzy nierzadko wypowiadaj� si� o w�asnej praktyce? Znacz�ca jest ali�ci potrzeba wyja�niania tych tajemniczych fenomen�w, skoro ulegaj� jej tak�e tw�rcy. Dla innych stanowi ona impuls r�wnie nieodzowny, jak pragnienie dziecka, by z ciekawo�ci roz�o�y� zabawk� na cz�ci i stwierdzi�, jaki ni� porusza mechanizm. Jeszcze dla innych jest po prostu potrzeb� tw�rcz�, parale�n� do artystycznej. Po�r�d wielu innych fundamentalnych pyta�, kt�re n�kaj� od stuleci umys� ludzki, jest i to dotycz�ce istoty sztuki czy kon-kretniejszych problem�w, np. podstaw komizmu. Prawda, �e odpowiedzi, zw�aszcza dyktowane ambicjami uniwersalistycznymi (rozstrzygni�cie typu �raz na zawsze"), zawodzi�y i wci�� zawodz�, ale ile� innych przedmiot�w badania z r�wn� moc� ur�ga nieugaszonej ciekawo�ci intelektualnej.
Kwesti� sporn� zatem nie to jest, czy kontynuowa� czy zawiesi� owe pytania, ale jak pyta�. Poprzesta� wy��cznie na sprawozdaniu z w�asnych do�wiadcze�? Wiadomo jednak, �e to nader s�aby fundament, by na nim oprze� wyja�nienie tego, co i dlaczego �mieszne. Odwo�a� si� do odczu� i s�d�w cudzych, skonfrontowanych z w�asnymi? Gdy pr�bka taka jest spora i w danej grupie oraz danym �rodowisku znajduje dalsze potwierdzenie, wydaje si�, �e uchwycili�my znaczn� cz�� prawdy. Wiadomo bowiem, �e zazwyczaj �miejemy si� z tego, co wedle normy kulturowej uznane jest za �mieszne. Truizm ten wymaga wci�� sprawdzania. Kusz�ce jest poprzestanie na ustalonej normie, ale nadal wy�aniaj� si� w�tpliwo�ci. To, �e ludzie �miej� si� z czego innego dzisiaj ni� kiedy�, przed dekadami czy stuleciami, �e w Europie co innego uwa�a si� za komiczne ni� w Japonii b�d� w Peru, nie wyklucza przecie� wsp�lnego i zgodnego �miechu. Jakie s� jego �r�d�a?
Rysuje si� w�wczas trzecia mo�liwo�� badawcza, wykraczaj�ca poza uk�ad psycho-socjolo-gicznych wsp�czynnik�w, wa�nych na w�skim spo�ecznie i czasowo obszarze. Mianowicie, zestawia si� rozmaite dot�d wysuwane teorie, kt�re si� na og� wzajem zwalcza�y. Eliminuje si� odpowiedzi, kt�re nie wytrzyma�y ataku krytyki; wy�ania si� z ocalonej reszty to, co wydaje si� nieprzeciwstawne, co tworzy jak�� zwart�, ze skumulowanego wysi�ku osi�gni�t� koncepcj�. Rozwi�zanie poci�gaj�ce tych, kt�rzy lubi� pozytywne saldo, ale chyba bardziej podejrzane ni� rozwi�zania poprzednie. Bowiem ze zgodno�ci wyselekcjonowanych tez teoretycznych nie wynika
nic wi�cej jak zbi�r punkt�w stycznych mi�dzy rozmaitymi koncepcjami. Jest za� wysoce prawdopodobne, �e najciekawsze czy nawet najtrafniejsze odpowiedzi nie nale�� do tego zbioru.
Kto dokonuje bilansu teoretycznego, ma zwykle dwa wyj�cia: b�d� zmuszony jest orzec, �e �adne racje nie s� godne zaufania, b�d� � jak w przytoczonym przed chwil� uj�ciu � �e z kilku sumuj�cych si� racji sk�ada si� odpowied� bezsporna. Oba te wyj�cia s� zawodne.
Pozostaje tedy filozoficzne rozpatrzenie sensu �mieszno�ci i jej odmian. N�c�ca i perswazyjna wydaje si� teza, �e uznajemy co� za komiczne czy tragiczne w zawis�o�ci od tego, jaki mamy �wiatopogl�d, jak rozumiemy sens egzystencji, jak i wed�ug jakiej skali warto�ciujemy rzeczywisto��, siebie samych i innych ludzi. Trzeba jednak dokona� wyboru filozofii i w granicach wybranej perspektywy spojrze� na rozpatrywane zjawiska. Nale�a�oby w tym miejscu przypomnie�, �e r�wnie� filozoficzne wybory i strategie s� uwarunkowane przez normy kulturowe. Np. niew�tpliwe wydaje si�, �e koncepcj� Bergsona da�oby si� wyinterpretowa� jako bezpo�redni� odpowied� na �wczesne paradygmaty naukowe, artystyczne i spo�eczno-obyczajowe, a wi�c po�rednio jego teori� komizmu jako zachowa� si� i postaw zautomatyzowanych mo�na by uzna� za korelat spot�gowanych w jego czasach proces�w reifikacyjnych. Na procesy alienacyjne ka�dy filozof odpowiada bowiem w jemu w�a�ciwy spos�b, cz�sto zakamuflowany. Inne �wiadectwo zakotwiczenia w epoce, to dialog Bergsona z �wczesnym repertuarem komediowym, klasycznym i aktualnym, oraz z zastanymi koncepcjami
8
9
komizmu bez wzgl�du na to, czy je wspomnia� i z nimi jawnie polemizowa�. Interesuj�ce w tym wzgl�dzie by�oby np. zestawienie Bergsonowskiego studium z rozpraw� George'a Mereditha, o niespe�na �wier� wieku wcze�niejsz� i szeroko w�wczas komentowan�. Niemniej fundamentem idej Bergsona nie by�y obserwacje otoczenia hic et nunc dokonane, lecz refleksje nad �mieszno�ci� cz�owieka w og�le. Zdaj�c wi�c sobie spraw� z historycznych uwarunkowa� ka�dego pomys�u filozoficznego, nale�y zarazem pami�ta�, �e filozoficzn� orientacj� radykalnie odr�nia od psychologicznej i socjologicznej pr�ba przekraczania danej normy, tzn. niejako ponadhistorycznego uog�lnienia tu oto danych do�wiadcze�. Dlatego te� mi�dzy koncepcjami filozoficznymi notujemy ostre sprzeczno�ci i stosowanie zasady: �albo-albo"; st�d w konsekwencji konieczno�� zaj�cia okre�lonego stanowiska, z kt�rego �mieszno�� jawi si� w kontek�cie rozstrzygni�� ca�o�ciowych, antropologicznych. Filozoficzna perspektywa badawcza mo�e korzysta� z rozwi�za� i podej�� przedtem wymienionych b�d� je omin��. Mo�e tak�e powr�ci� do naszego punktu wyj�cia, tzn. wyci�gn�� w ostateczno�ci konkluzj�, i� komizm jest zjawiskiem niewyt�umaczalnym, j e ne sais quoi, jak mawiano we Francji XVII w. Wynik �w r�ni�by si�, mimo pozor�w to�samo�ci, od tego, do kt�rego przyznaj� si� tw�rcy niech�tni teoretycznym dyskursom. Tu wszak�e jest za�o�eniem przyj�tym z g�ry, lekcewa��cym intelektualn� potrzeb� rozwi�zania zagadki; w wydaniu filozoficznym to rezultat d�ugich bezowocnych medytacji. Tak wi�c refleksje nad komizmem nie s� sobie r�wne. Jedne wydaj� si� ciasne i ma�o wydajne, inne bo-
gatsze i bardziej p�odne. Nie o �cis�� precyzacj� naukow� ani te� nie o rozstrzygni�cia bezsporne nale�y si� tu chyba ubiega�, ale o w��czenie owych rozwa�a� w jak�� pobudzaj�c� do wielopoziomowego my�lenia koncepcj� filozoficzn�. Ma to swoje najlepsze strony w tym, �e kieruje ku najg��bszym pok�adom komizmu � ku ludzkiej naturze oraz kulturze czy te� sk��ceniu mi�dzy nimi. Ma r�wnie� strony ryzykowne, gdy� projekt filozoficzny, cz�sto jednostronny, uczula na okre�lone kwestie z pomini�ciem kwestii innych wcale nie mniej wa�nych � albo jest tak ekspansywny, �e z danej wizji rzeczywisto�ci wywodzi wszystkie przejawy i odmiany komizmu. Takimi w�a�nie zaletami i zarazem s�abo�ciami odznacza si� koncepcja Henri Bergsona. Przyjrzyjmy si� bli�ej strukturze wywod�w w jego pracy.
2. M�wi�c o strukturze wywod�w nie mam na uwadze ani uk�adu kompozycyjnego, kt�ry jest nader przejrzysty, ani argument�w, �atwych do wy�owienia i streszczenia; interesuj� mnie natomiast metoda i jej kontekst filozoficzny, g��wne w�tki oraz sprzeczno�ci i ukryte antynomie rozprawy1^.
l' Zainteresowani my�l� estetyczn� Bergsona w kontek�cie jego systemu filozoficznego mog� si�gn�� do nast�puj�cych pozycji: A. et J. Brincourt, Lts oeuvres et les lumieres, Paris 1955; S. Dresden, Les id�es csthetigues de Bergson, Paris 1956; Bergson et nous. Actes du X-e Congres des sociel�s de philosophie de langiie franfaisf, Paris 1959. Bibliografie o komizmie zebra� w instruktywnej pracy pod tym tytu�em (Warszawa 1967} B. Dziemidok; dorzuci� do niej mo�na: L. Fabre, Le rirc et les rifitrs, Paris 1929; F. Jeanson, Signification humaine du rire, Paris 1950; J. Campbell, The Hero with a Thousand Faccs, New York 1956; Ch. Mau-ron, La psycho-critique du genre artistigtte, Paris 1964, rozdz, I�III; P. Lauter, Theoria of Corr.edy, New York 1964; H. Kallcn, Liberty, Laughter and Tears. Reflections on the Relations of Comedy and Tragedy
II
10
Teoria. Wielokrotnie Bergson podkre�la, �e nie wystarczy definiowanie poj�cia �komizm", i� niezb�dna jest rozleg�a bezpo�rednia znajomo�� wielu rozmaitych przejaw�w badanego zjawiska, by dotrze� do jego istoty. Rozprawa jest wi�c pr�b� teorii komizmu, z kt�rej mo�na ewentualnie wysnu� definicje r�nej �mieszno�ci w r�nych kontekstach � np. sytuacyjnym, s�ownym, odniesionym do danego charakteru. Argumentacja ta zosta�a wyakcentowana przez autora w Przedmowie i Dodatku do wydania ksi��ki z r. 1924.
Dodatek jest fragmentem artyku�u Bergsona z r. 1919, w kt�rym odpowiedzia� na uwagi krytyczne Yves Delage'a. Ten dowodzi�, �e komizm sprowadza si� zawsze i wsz�dzie, jakiekolwiek by�yby jego postacie, do dysharmonii mi�dzy przyczyn� a skutkiem. Bergson replikowa�, �e ka�da tego typu definicja jest nara�ona na kl�sk�. Jest za og�lnikowa, za szeroka b�d� za w�ska. ^lo�e by� o tyle trafna, �e dotyka warunku niezb�dnego dla wywo�ania �mieszno�ci, ale nie stanowi warunku wystarczaj�cego. Zamiast oferowania definicji czy to nominalnych (co dany termin znaczy), czy rzeczowych, b�d�cych pochopnym uog�lnieniem przyk�ad�w odpowiednio dobranych, Bergson zaleca obra� drog� stopniowej analizy sposob�w wywo�ywania efekt�w komicznych na materiale najr�norodniejszym. Tak w�a�nie � powiada � uczyni� by� w studium o �miechu, badaj�c warianty tego samego tematu
to Human Freedom, Northwest, U. P. 1968; E. Olson, The Theory oj Comedy, Bloomington 1968; J, Feibleman, In Praise of Comedy. A Study in Its Tlieory md Practke, New York 1970; M. Gureyitch, Comedy, The Irratimal Yisim, Ithaca 1975; H. Lutzelcr, Fr�hliche Wissenschaft, Freiburg 1976; W. .T. Proppj Prali�my komizma i smiecha, Moskwa 1976
(des variations sur un theme). Sk�d�e jednak wiadomo, co jest owym tematem? sk�d pewno��, �e spojrzenie �od g�ry" jest �jak autor zaznacza w tek�cie � spojrzeniem najw�a�ciwszym? Pewno�� ta zasadza� si� mo�e wy��cznie na okre�lonej koncepcji filozoficznej; ona stanowi teoretyczn� podstaw� jednolitego' wyja�nienia �mieszno�ci tak odr�bnych, jak j�kaj�cego si� oratora i kalamburu, sztuczek klowna i Molierowskiego Tartuffe'a, zwyczajnego qui pro quo i czyjej� nad�tej, ceremonialnej powagi. Koncepcja Bergsona wywodzi si� oczywi�cie z jego w�asnych za�o�e� filozoficznych, kt�rych rozprawa dostarcza pod dostatkiem. �.
Teza naczelna g�osi mianowicie, i� komizm jest rezultatem takiej przeciwstawno�ci ducha i materii, tre�ci i formy, dynamicznych si� �yciowych i automatyzm�w, kt�ra przejawia si� w zwyci�skim oporze pierwszego elementu wobec mechanicznej bezw�adno�ci (usztywnienia) cia�a czy umys�u. Ludzka rzeczywisto�� urzeczowiona i skonwencjonalizowana, zaludniona marionetkami, b�d� �wiat natury ustatyczniony, niezmienny, �miesz� nas, gdy� to, co �ywe, przybiera w�wczas poz�r martwoty. Komizm jest zatem odwrotn� stron� proces�w witalnych;~Te~ce�Triy�" 'ci�g�a zmienno��, niepowtarzalno��, indywidualizacja wysokiego stopnia, tu za� jak w materii nieorganicznej stykamy si� ze sta�o�ci�, rutyn�, standardowymi sposobami bycia, my�lenia, odczuwania etc.
Teza druga � podtrzymuj�ca naczeln� � wyprowadzona jest z refleksji estetycznych. Sztuka zwr�cona jest nie ku materii, lecz ku duchowi. Ujawnia w granicach danego tworzywa wra�liwo�� zmys�ow� danego artysty i zwi�zan�, z ni� symbo-
12
lik�, odkrywa rytm okre�lonych stron �ycia wewn�trznego oraz zewn�trznego. Jej punktem widzenia i zarazem przedmiotem s� indywidualne przejawy rzeczywisto�ci � przede wszystkim ludzkiej, ale i pozaludzkiej. Jest zainteresowana w zdobyciu prawdy, w ods�oni�ciu tego, co sekretne, a wi�c cechuje j� bezinteresowno��, a nie nastawienie pragmatyczne. W przeciwstawieniu do tragedii komedia zorientowana jest ku zjawiskom zewn�trznym, pospolitym, powielanym. W pierwszej sztuka znajduje pe�ne uciele�nienie, w drugiej zaledwie cz�stkowe; poczucie tragizmu jest bowiem adekwatne do �ycia duchowego, natomiast poczucie komizmu poprzestaje na uog�lnionej obserwacji rzeczywisto�ci spo�ecznej. Owa obserwacja mo�e nas znakomicie bawi� czy te� skutecznie umoralnia�, ale strun prawdy wewn�trznej, najwy�szej z mo�liwych, nie porusza. Filozoficzno-estetyczne podstawy Bergsonow-skiej teorii komizmu trzeba jeszcze nieco rozszerzy� przywo�uj�c jego przes�anki spoza roztrz�sanej tu rozprawy. Rozpraw� napisan� w r. 1899 wyprzedza�y dwie ksi��ki � Esej o bezpo�rednich danych �wiadomo�ci (1889) i Materia i pami�� (1896) � kt�re przynios�y Bergsonowi s�aw�. Wyk�ada� w nich � powoduj�c radykalny przewr�t w �wczesnym stylu my�lenia, pozostaj�cym pod wp�ywem pozytywizmu � �e czym� zasadniczo r�nym jest �wiat ja�ni i �wiat rzeczy; �e w pierwszym panuje zasada spontaniczno�ci i nieprzewidywalno�ci, w drugim za� notujemy ruchy mechaniczne, anonimowo��, seryjno��; �e �wiat pierwszy charakteryzuje czyste wspomnienie i wolno��, natomiast drugi podej�cie praktyczno--utylitarne i �cis�y determinizm; �e mi�dzy ducho-
vv� (pierwsz�) a materialn� (drug�) rzeczywisto�ci� istniej� oczywi�cie powi�zania i przej�cia, ale kosztem owej oryginalno�ci, kt�ra w�a�ciwa * jest ja�ni g��bokiej (le moi profond). Kiedy bowiem wchodzimy w kontakt ze �wiatem zewn�trznym, nastawieni na cele praktyczne, zamieniamy prze�ycia zakorzenione w duchowej pami�ci we wra�enia, s�owa i konkretne akcje, a tym samym bogatemu, wci�� zmiennemu i dynamicznemu �yciu wewn�trznemu nadajemy form� przedmiotow�, strywializowan�. �wiadomo�� ludzka jest z konieczno�ci uciele�niona; cechuj�ce ducha ci�g�o�� i trwanie s� z konieczno�ci osadzone w przestrzeni segmentowanej, punktowo-odcinko-wej; indywidualno�� musi dostosowa� si� do wymog�w spo�ecznych. Ot� w�a�nie te przeciwie�stwa s� �r�d�em nieustannych zderze� mi�dzy si�� �yciow� a mechanicznym bezw�adem, mi�dzy � jak Bergson powie p�niej w Ewolucji tw�rczej � kosmicznym Ma� vital, kt�rego wytworem jest m. in. bezinteresowna intuicja, poszukuj�ca rytm�w powszechnego trwania, a intelektem, kt�ry wci�� dzieli, szereguje, skupia si� na rzeczach i na manipulacjach, buduje logik� i podtrzymuje normy, by zapewni� technicznie sprawn� i efektywn� komunikacj� mi�dzy jednostkami.
Nietrudno wskaza� w powy�szym streszczeniu szkielet tej argumentacji, kt�ra zosta�a skonkretyzowana w eseju o �miechu. �ywio� komiczny okre�li� Bergson jako chwilow� i pozorn� degradacj� ja�ni g��bokiej, czy szerzej bior�c, p�du �yciowego. Z przes�anek filozoficznych wynika�y . estetyczne. Z Eseju o bezpo�rednich danych �wiadomo�ci do Eseju o komizmie prowadzi�y te same za�o�enia. Sztuka w przeciwie�stwie do nauki
.'4
trafia w samo sedno rzeczywisto�ci duchowej; jej instrumentem jest intuicyjne, bezpo�rednie uchwycenie rytm�w wewn�trznych cz�owieka i rytm�w kosmosu. Sztuka omija to, co konwencjonalne i u�yteczne, odrzuca symbole powszechne i wytarte. Si�gaj�c po sam� sekretno�� istnienia, powraca do natury. Artysta jest rewelatorem prawdy, a wi�c na sw�j spos�b metafizykiem. Jego udzia�em nie jest tylko bierne, poznawcze do�wiadczenie; przecie� odkrywa on to, co ukryte dla innych, a ponadto zawsze, je�li sztuka jest autentyczna, odkrycie owo � jak podkre�la w �miechu � cechuje �wie�o�� i oryginalno�� a>. W pracach p�niejszych od ko�ca lat 10-tych Bergson k�ad� wi�kszy nacisk na kreacyjn� aktywno��, ale by�a to wy��cznie modyfikacja akcentu. Obie tezy, �ci�le ze sob� sprz�one, wyst�puj� od pierwszych jego dzie� a� po ostatnie. We Wst�pie do metafizyki (1903) filozofia jest zinterpretowana jako narz�dzie dotarcia do prawdy absolutnej, a wi�c po�rednio Bergson przyznaje, �e sztuka jest na wskro� filozoficzna. W Postrzeleniu zmiany (1911) my�l ta zosta�a wyra�nie sformu�owana, a w pi�� lat p�niej, kiedy Hoffding pisz�c o filozofii Bergsonowskiej intuicj� uzna� za w�adz� wy��cznie artystyczn�, Bergson s�d �w skorygowa�. Intuicje artysty i filozofa maj� wsp�lne korzenie oraz wsp�lny przedmiot, ale �rodki maj� odmienne. Sztuka dociera do prawdy duchowej na drodze zmys�owej, poprzez obrazy (images), intuicja za�
^ Francuscy badacze m�wi� o Vart rfo�lateur et fart instaurateiir jako dwu odmiennych aspektach koncepcji estetycznej Bergsona b�d� jako dwu uzupe�niaj�cych si� wzajem elementach tej samej teorii. Pogl�dy te powtarzaj� si� r�wnie� w pozafrancuskich interpretacjach.
filozoficzna ujmuje czyst� ja�� g��bok�. W pracy pt. Du Possible et du Reel (kt�ra wesz�a p�niej do zbioru My�l i ruch z r. 1934) Bergson podkre�la�, �e sztuki nie mo�na poj�� bez artysty, �e ka�de autentyczne dzie�o jest realizacj� wizjonerskiej postawy, jednocze�nie kontemplacyjnej i kreacyjnej. Idea ta, ju� sygnalizowana w trzecim rozdziale Eseju' o bezpo�rednich danych �wiadomo�ci dotycz�cym wolno�ci duchowej, powraca zn�w w rozdziale pierwszym wielkiego dzie�a, w pewnym sensie zamykaj�cego tw�rcz� biografi� Berg-sona, tzn. w Dwu �r�d�ach moralno�ci i religii z r. 1932. Trzeba by�o przytoczy� tyle dowod�w, by sta�o si� jasne, dlaczego Bergson do ko�ca �ycia wyra�a� wielokrotn� zgod� na publikowanie rozprawy o �miechu bez �adnych zmian. Trwa� bowiem przy tych samych pogl�dach estetycznych, kt�rych �r�d�em by�a jego artystyczna filozofia czy � odwracaj�c i konkretyzuj�c � jego filozofia procesu artystycznego i sztuki. Wszystko, co nosi pi�tno liczmanu i etykiety, co jest uproszczeniem i klasyfikowaniem �wiata, co powoduje ogl�d ludzi i przedmiot�w w perspektywie u�yteczno�ci, dora�nej czy odleg�ej, co uniemo�liwia �dziewicze" spojrzenie na rzeczywisto��, co respektuje prawid�a egzystencji zbiorowej, co uchyla dramatyczne pr�by cz�owieka, by dotrze� do tajemnic ducha � jest biegunowo obce sztuce.
Dlatego te� komizm zosta� uplasowany po�rodku mi�dzy Uycletn spo�ecznym a sztuk�. Komizm nale�y do dziedziny sztuki cho�by _dlatego, �e istniej� okre�lone gatunki (farsa, wodewil, parodia, karykatura, etc.) i odpowiadaj�ce im �rodki wyrazu, by uwyra�ni� i utrwali� komiczn� postaw� wobec �wiata. Jest to wszak�e
i6
rys nieistotny. Istotny zwi�zek komizmu ze sztuk� opiera si� na tym, i� pierwszy, obna�aj�c pozorny tryumf automatyzm�w, dystansuje si� wobec materii. Jednocze�nie komizm s�owny czy sytuacyjny, b�d� pobudzaj�cych do �miechu charakter�w, pojawia si� r�wnie� poza sztuk� � w �yciu zbiorowym i jest wyra�nie zwi�zany z pop�dami spo�ecznymi. Dok�adniej m�wi� o tym g��wne w�tki rozprawy. Zaznaczmy, �e cho� tytu� m�wi o �miechu, dotyczy ona �mieszno�ci, czyli komizmu. �miech jest psycho-biologicznym przejawem prze�ycia wywo�anego tym, co komiczne.
W�tki g��wne. Jest ich trzy. Dotycz� warunk�w, funkcji i sposob�w wywo�ywania komizmu. Jako warunek ontologiczny mo�na by ewentualnie potraktowa� wy�o�one i zinterpretowane my�li Bergsona o przeciwie�stwie �wiata rzeczy i �wiata ja�ni, materii i ducha. Dotycz� one jednak samych podstaw komizmu, podczas gdy uwagi o warunkach psychologicznych i spo�ecznych odnosz� si� nie do tego, co dla komizmu istotne, ale co umo�liwia jego do�wiadczanie.
Z problematyk� metody i kontekstu filozo-ficznego ��czy si� najbli�ej stwierdzenie, i� nie ma komizmu bez �wiata ludzkiego. Znaczy to, i� �mieje si� tylko cz�owiek, a tak�e, i� przedmiotem �miechu s� sprawy wy��cznie ludzkie. Konflikt �ycia i bezw�adu zostaje tu wi�c sprowadzony do skali cz�owieka. Warunek psychologiczny powiada, �e �miech mo�liwy jest jedynie bez zaanga�owania emocjonalnego. Za komiczne uwa�amy to, co nas osobi�cie nie boli, wzrusza czy wstrz�sa. Reakcja jest rozumowa (nie zdroworozs�dkowa, la stanowi cz�sto w�a�nie przedmiot �miechu), gdy� wychwytujemy oczywiste, cho� maskowane
sprzeczno�ci o ujemnym znaczeniu spo�ecznym. Tu przechodzimy do warunku socjologicznego. Bergson podkre�la, �e �miejemy si� najlepiej w danej grupie, maj�c za adresata osoby, kt�re z racji og�lnospo�ecznych (w��czywszy w nie komunikacj� w danym j�zyku) porozumiewaj� si� bez trudu. Dalsze wywody wskazuj�, i� warunek �w mo�na i nale�y rozszerzy� na przestrzeganie okre�lonej normy kulturowej. To bowiem, co Bergson nazywa nieuspo�ecznieniem (czy wy�amywaniem si� z regu� i zwyczaj�w tu oto panuj�cych), ma przecie� uk�ad odniesienia w sposobie bycia, my�lenia, odczuwania i dzia�ania uwa�anym przez dan� grup� w danym czasie za normalne. Funkcja komizmu okre�lona jest m. in. jako estetyczna, ale tej przydaje si� mniejsz� wag� ni� funkcjom spo�ecznym. �miech � akcentuje Bergson � jest gestem u�ytecznym, koryguj�cym odchylenia od owej normy. Onie�miela, dokucza, a nawet upokarza, byleby uregulowa� wyst�puj�ce na powierzchni �zaburzenia spo�eczne". Obok tej funkcji, kt�ra wydaje si� w rozwa�aniach Bergso-nowskich kluczowa � wyst�puj� jeszcze dwie inne: karcenie za to, �e ulega si� zesztywnieniu
1 automatyzacji, oraz umo�liwienie zabawy umys�owej i zwi�zanego z ni� wytchnienia. O ile pierwsz� mo�na powi�za� z wyr�nion� przedtem funkcj� spo�eczn�, cho� jej zadaniem nie jest ani poprawa danej zbiorowo�ci, ani umoralnienie, o tyle drug� nale�a�oby okre�li� jako terapeutyczn� funkcj� psycho-biologiczn�. Oba warunki, psychologiczny i socjologiczny, a szczeg�lnie uwagi o funkcji spo�ecznie u�ytecznej, uzasadniaj�, dlaczego Bergson sytuuje komizm bli�ej �ycia zbiorowego ni� sztuki. Komizm to przede wszy-
2 � �miech
U. M. K.
i8
stkim wytw�r ch�odnej obserwacji, pi�tnuj�cej ra��ce nieregu�arno�ci wsp�ycia spo�ecznego przez wskazanie przeciwie�stw mi�dzy mo�liwo�ciami i powinno�ciami cz�owieka a jego praktyk� �yciow�. Dlatego r�wnie� po�r�d technik wywo�ywania komizmu g��wna rola przypisana jest powtarzaniu motyw�w sytuacyjnych czy transpozycji s�ownej, gdy� chwyty te u�atwiaj� satyryczne (tj. wed�ug Bergsona, ironiczne czy humorystyczne) demaskowanie sztywnych mechanizm�w spo�ecznych oraz konkretnych negatywnych przypad�o�ci X-a czy Y-a. Pozosta�ym dwu chwytom � odwracaniu sytuacji (zawodowa chy-tro�� wpadaj�ca we w�asne sid�a) i przecinaniu si� szereg�w znaczeniowych (gra s��w) � Bergson nie odmawia walor�w, ale z racji ich mniejszej spo�ecznej efektywno�ci uwa�a je za w�a�ciwe
i dla marginalnych odmian komizmu.
?>-� Sprzeczno�ci i antynomie. Uwa�nego czytelnika uderzaj� przede wszystkim nieprzekonuj�ce przyk�ady i podci�ganie argument�w pod przygotowan�, og�ln� formu��. �mieszny ma by� usztywniony grymas, stanowi�cy m. in. rezultat dzia�a� tw�rczych karykaturzysty, ale refleksja zawarta w tym fragmencie dowodzi, �e �r�d�em komizmu jest raczej wyolbrzymienie danej, zazwyczaj ujemnej cechy oraz w og�le zak��cenie in minus czego�, co uznawane jest za proporcj� w�a�ciw�, nie za� unieruchomienie (zautomatyzowanie) owej cechy, b�d�ce tu zjawiskiem wt�rnym. Nb. maska jest czym� par excellence sztywnym, a nie ka�da i raczej rzadko budzi poczucie �mieszno�ci. Dzieje si� tak r�wnie� w kontek�cie, w kt�rym wcale nie budzi strachu (Bergsonowski warunek psychologiczny i socjologiczny) � np. w tea-
trze �rechtowskim. Bergson powiada, �e na�laduj�cy wywo�uje �mieszno�� ujawniaj�c automatyzm u na�ladowanego. Nie samo wi�c na�ladowanie ma by� �mieszne. Pozostaje jednak�e dwuznaczno��, gdy� czynno�� na�ladowcza jest, wg Bergsona, ustatycznieniem, a zatem r�wnie� sam na�laduj�cy staje si� niejako �mieszny. Zreszt� gdyby przyj��, i� na�ladowanie to przedrze�nianie okre�lonej cechy (w wersji wyolbrzymionej i zgrubionej), nie wida� powodu, dlaczego cech� t� musi by� jedynie jaki� automatyzm. Podobie�stwo zupe�ne � zaznacza Bergson � poci�ga za sob� zawsze my�l, i� stykamy si� z niezawodnym mechanizmem wypieraj�cym wci�� �yw� zmienno��. Niemniej przywo�any przez niego za Pascalem przyk�ad os�b tak samo zachowuj�cych si�, m�wi�cych czy ta�cz�cych obraca si� przeciw autorowi. Komiczna nie jest z rutyn�, bez l�k�w, uprawiana dyscyplina koszarowa ani powtarzanie formu�ek przy nadawaniu stopnia doktorskiego, ani s�ynne Rockets z baletu nowojorskiego. Powtarzanie uwa�a Bergson za podstawowy spos�b wywo�ywania �mieszno�ci, niemniej przytoczone sceny z komedii Molierowskich wcale nie wydaj� si� bezspornie komiczne. M�wi raz o przypadkowym spotkaniu, to zn�w o symetrii czy odwr�conym porz�dku zdarze�, to o dwuznaczno�ci zdarzenia przynale�nego do dwu przecinaj�cych si� serii. S� to zjawiska tak r�ne, �e nie mo�na ich, jak chce tego Bergson, sprowadzi� do jednej formu�y mechanizowaiiia �ycia. Czy powtarzalno�� jest zaiste zawsze automatyzmem? A jak jest z rytmem biologicznym, z ci�g�� d��no�ci� organizm�w do przywracania homeostazy? Czy dwuznaczno�� danego faktu,
2*
20
podobnie jak koincydencja, nie jest raczej objawem funkcjonowania si� �ywych, nieprzewidywalnych? Nb. spotkanie kogo� po raz wt�ry czy trzeci z rz�du mo�e by� �a�osne lub nudne, a niekoniecznie �mieszne. Symetria i odwr�cony porz�dek zdarze� np. w filmie Rashomon wcale nie maj� charakteru komicznego.
Domen� komizmu ma by� wy��cznie rzeczywisto�� ludzka, ale w zmechanizowanej przyrodzie Bergson r�wnie� dostrzega �r�d�o �mieszno�ci. Mechanizacja polega wprawdzie tutaj na interwencji cz�owieka (strzy�one ogrody), ale co innego m�wi tamta, Bergsonowska teza wyj�ciowa. Notabene nie jest wcale oczywiste ani to, �e tzw. ulepszona natura jest �mieszna, ani �e komizm jest zawsze zwi�zany z ingerencj� ludzk�. Ogr�d wersalski wcale nas nie �mieszy, cho� majestat Ludwik�w za nic mamy. To samo trzeba rzec o pr�bach wsp�czesnego awangardysty, Christo, kt�ry australijskie wybrze�e nadmorskie okrywa� perfidnie... tkanin�. Daudetowski Bompard (do kt�rego odsy�a nas Bergson) jest zaiste dowcipny, sugeruj�c, �e w jego mniemaniu naturalna Szwajcaria wygl�da jakby udekorowana, ale �r�d�em komizmu jest tu przeciwie�stwo mi�dzy autentycznymi �ywymi si�ami a sztuczno�ci�. Z za�o�e� Bergsona (materia obezw�adniaj�ca ducha) wynika oczywi�cie, �e przyroda nie mo�e by� sama z siebie �mieszna, ale �ucz�owieczenie" jej mo�e nast�pi� nie tylko przez aktywn� kulturyzacj�, lecz r�wnie� w spos�b, kt�rym pos�uguj� si� bajki o dobrych i z�ych zwierz�tach. Co innego �upi�ksza�" natur� wed�ug regu� dworskich czy np. wt�rnie ludowych (Awans Edwarda Redli�skiego), co innego jak np. w filmach Disneya stworzy� postaci
para-cz�owiecze, myszk� Mickey czy kaczora Donalda. Dotyczy to r�wnie� materii nieorganicznej. Ogl�da�em niedawno znakomit� kresk�wk� talli�skiego re�ysera S. Parsa pt. Ballada o gwo�dziu. Komiczne s� tam sparodiowane w gestyce gwo�dzi automatyczne ruchy ludzi. Nale�a�oby wi�c u�ci�li� twierdzenie Bergsona nast�puj�co : domen� komizmu jest wszystko, co mo�e bezpo�rednio lub po�rednio kojarzy� si� z rzeczywisto�ci� ludzk�.
Powa�niejsze ni� wskazane dot�d s� sprzeczno�ci inne. Mianowicie, je�li �miech ma na wzgl�dzie przede wszystkim uspo�ecznienie oraz m. in. popraw� b��d�w (umoralnienie), dlaczego �miejemy si� z wad ma�o znacz�cych, a nawet przymiot�w dodatnich? Jest to pytanie Bergsonowskie, na kt�re nie otrzymali�my zadowalaj�cej odpowiedzi. Sofizmatem wszak�e jest stwierdzenie, �e �miejemy si� w�a�nie dlatego, i� s� drobne. Sk�d wiemy, co jest ma�o, a co du�o znacz�ce? Z obowi�zuj�cych regu� wsp�ycia zbiorowego. Je�liby ich drobne zaledwie naruszenie mia�o nas nastraja� komicznie, Bergsonowski warunek socjologiczny staje pod znakiem zapytania. Zwa�ywszy, �e komizm polega� ma przede wszystkim na zgodno�ci z norm� spo�eczn�, sztywna, tzn. rygorystyczna uczciwo�� Alcesta winna by� dla niekt�rych zbiorowo�ci czym� raczej godnym szacunku ni� przedmiotem �miechu. Je�li z kolei �mieszna jest ka�da sztywno�� bez wzgl�du na to, czego dotyczy, czy norma owa jest ponadhisto-ryczna, og�lnoludzka? Czy w tym w�szym czy szerszym sensie nale�y rozumie� Bergsonowska idee �nieuspo�ecznienia"?
S�owem, czy warunek socjologiczny k��ci si�
22
z antropologiczno-ontologiczriymi podstawami omawianej teorii, czy te� Bcrgson pr�bowa� znie�� ow� sprzeczno�� ontologizuj�c zjawisko nie-uspo�ecznieiiia, tzn. sprowadzaj�c je do jednej z postaci automatyzmu? Nie ma tu ca�kowitej jasno�ci. Wydaje si� jednak � zwa�ywszy, �e normy spo�eczne wymagaj� na og� zachowa� automatycznych, kt�rych sensu �miech ma w tym kontek�cie broni� � �e antynomii Bergsonowskiej nie uda si� usun��. Nb. zarzut teraz wysuni�ty, podobnie jak poprzednie, dotyczy w jakiej� mierze tego, czy komizm wyst�puje jedynie, kiedy koniunkcja wszystkich warunk�w jest spe�niona, czy te� pojawia si� w wersji szczeg�lnej, kiedy oddzielnie dopisze ten lub �w warunek. Kwestia ta wi��e si� z rozwa�aniami o niedorzeczno�ci komizmu zr�wnanej z niedorzeczno�ci� snu. Skoro komizm mo�e by� absurdalny, tzn. nie liczy� si� z logik� praktyczno-spo�ecznych zwi�zk�w i wymog�w, jak podtrzyma� tez�, i� jego g��wn� funkcj� stanowi sprz�ona z karceniem regulacja odchyle� od danej normy kulturowej. Ponadto je�li gra poj�� ma nas bawi� tak samo jak gra sennego marzenia, co wi��e si� z dystrakcj�, a wi�c pewnym os�abieniem funkcji rozumowania, jak pozosta� wiernym tezie, i� komizm jest nie do zrealizowania bez ostro�ci intelektualnej, bez u�wiadomienia sobie logicznych sprzeczno�ci w danym przedmiocie czy procesie (kalamburze, sytuacji, charakterze etc.). Wreszcie kwestia podniesiona przez Bergsona w zako�czeniu pracy: okazuje si�, �e posta� komiczna mo�e budzi� nasz� sympati�, a wi�c podwa�ony tu zosta� warunek psychologiczny, g�osz�cy, i� w postawie estetycznej wobec zjawisk �miesznych nieczu�o��
jest nieodzowna. Wprawdzie na pocz�tku rozprawy czytamy, �e nieczu�o�� tylko zazwyczaj towarzyszy �miech�w, ale to chyba zwrot retoryczny, skoro pierwszy fragment rozdzia�u trzeciego powiada, �e brak jakiegokolwiek wzruszenia jest niezb�dnym warunkiem komizmu, a w wielu innych miejscach wci�� podkre�lany jest w�tek �czystej inteligencji", kt�ra jest nie tylko adresatem �miechu, ale chyba r�wnie� jego �r�d�em. Jako� wyobra�nia komiczna � instancja ostateczna � jest �na sw�j spos�b rozumna".
Wszystkie te sprzeczno�ci, kt�re nazwa�em powa�nymi, prowadz� do ukrytych antynomii w koncepcji Bergsona.
Antynomi� tworz� dwie nie przystaj�ce do siebie tezy, obie silnie wyakcentowane, ale w r�nych fragmentach rozprawy. Wedle pierwszej z nich komizm jest przede wszystkim natury spo�ecznej i jego funkcj� g��wn� stanowi o�mieszanie wszystkiego, co niezgodne jest z regu�ami i zwyczajami (normami) danej zbiorowo�ci. Wed�ug drugiej zadaniem wynikaj�cym z istotnych jego w�a�ciwo�ci jest demaskacja automatyzm�w wszelkiego rodzaju, zw�aszcza duchowych. Pierwsza teza prowadzi do wniosku, i� komizm spe�nia sw� rol� nie tylko daj�c �wiadectwo etykiecie i konwencjom, ale ich broni�c, tzn. i� stabilizuj�co--uspo�eczniaj�ca funkcja �miechu jest nadrz�dna. Z drugiej wyci�gn�� trzeba by�o konkluzj�, i� jest nieub�aganym s�dzi� wszelkiej ceremonial-no�ci, rytua��w i szablon�w. Pierwsza ka�e widzie� w �miechu kar� za odst�pstwo od tego, co powszechnie tu oto uznawane, druga pojmuje �miech jako napi�tnowanie owej p�askiej przeci�tno�ci, spowinowaconej z mechaniczn� sztywno�ci�,
z martwot� my�li, s��w. uczu�, ruch�w etc. Z jednej wi�c strony norma kulturowa, z drugiej � k��c�ca si� z tamt� norma antropologiczna (wedle rozumienia Bergsonowskiego).
Na kolejn� chyba podstawow� antynomi� � g��biej ukryt�, gdy� jedna teza jest motywem generalnym koncepcji Bergsonowskiej, a druga, jakby mimochodem rzucona, pozosta�a w cieniu � sk�adaj� si� rozwa�ania o komizmie usytuowanym mi�dzy sztuk� a �yciem spo�ecznym oraz my�li z epilogu o komizmie absurdalnym. Komizm w pierwszym wydaniu, wprawdzie dystansuj�c si� od pozornie triumfuj�cej materii, przestrzega jednak praktyczno-spo�ecznych zasad wsp�ycia oraz regu� logicznych, w drugim wydaniu nie liczy si� z owymi regu�ami i zasadami, odcinaj�c sif ca�kowicie od materii. Pierwszy jest interesowny, drugi bezinteresowny. W granicach pierwszego czysta zabawa jest dopuszczalna, ale jest czym� wt�rnym z racji swej niepo�yteczno�ci, w granicach drugiego jest fenomenem kluczowym. Tam rodow�d i kontekst spo�eczny zachowuje pe�n� wa�no��, tu mo�na go omin��. Wydaje si� zatem, �e w owych mimochodem przy ko�cu snutych refleksjach Bergson dostrzeg� ca�kowicie inny komizm � bliski jego wywodom o sztuce, zakotwiczony w �wiecie ja�ni, w czystej pami�ci, b�d�cy swoist� realizacj� wolno�ci.
��czy si� z t� antynomi� nast�pna, pochodna od niej. Wyobra�nia komiczna ma by� wy��cznie refleksyjna, ugruntowana na kontroli czujnego rozumu, wychwytuj�cego przeciwie�stwa i sprzeczno�ci mi�dzy materi� a duchem, �ja" powierzchownym a �ja" g��bokim, mechanizmem a Ma� vital, form� a tre�ci�. �miech � czytamy wielo-
krotnic � zak�ada inteligencj� napi�t�, nastawion� na u�omno�ci indywidualne i spo�eczne. Inne twierdzenie g�osi jednak, �e komizm zwalnia z napi�cia intelektualnego; �e pozwala ujawni� si� lenistwu czy rozlu�nieniu psychicznemu, daj�c przy tym wytchnienie umys�owi; �e czasem anga�ujemy si� emocjonalnie i �miejemy si� spontanicznie; �e niedorzeczno�ci mog� nas po pi~ostu bawi�, a nie alarmowa�. Poniewa� i ta teza znalaz�a si� w nie rozwini�tym przez Bergsona fragmencie ko�cowym, wolno domniema�, �e prowadzi�a ona ku innej koncepcji komizmu ni� wywody zasadnicze. R�wnie� w tej antynomii poczucie komizmu, nic wykluczaj�ce sympatii lub antypatii do danego przedmiotu, aktywizuj�ce energi� duchow� moi profond, jest raczej przed�u�eniem tego, co Bergson nazwa� autentycznym, pe�nym prze�yciem estetycznym.
Wydobyte tu na jaw antynomi� oraz ods�oni�te sprzeczno�ci teorii Bergsona s� r�wnie pasjonuj�ce, jak jej partie konstruktywne, serwowane czytelnikowi w spos�b perswazyjny. Przede wszystkim dzi�ki nim Bergson okazuje si� my�licielem bogatym, niemal rozrzutnym, kt�ry unikn�� jednostronno�ci wcze�niejszych i p�niejszych. Jego teoria wykracza poza tradycj� Castiglionego (II ksi�ga Dworzanina) czy Mereditha, kt�rzy komizm wi�zali z okre�lonym spo�eczno-obyczajo-wym decorum. Jest zarazem rozleglejsza ni� p�niejsze od jego studium koncepcje np. Zygmunta Freuda (1905), Susany Langcr (1953), Josepha Campbella (1956), kt�rzy komizm ujmowali jako przejaw �ywio�u kosmicznego, jako afirmacj� niezniszczalnej energii �yciowej. Wspomaga�a ponadto koncepcje komizmu irracjona�-
26
nego, farsy metafizycznej, kt�re w �szalonym b�aze�stwie" upatrywa�y zwi�zek mi�dzy �miechem a wolno�ci�. Te rozmaite w�tki nie tworz� tu jednak zwartej ca�o�ci, by� mo�e nieosi�galnej. Podobnie jak to bywa z wszelkimi koncepcjami filozoficznymi, i tutaj antynomie odkrywaj� trudno�ci, z kt�rymi musia� boryka� si� my�liciel. Odkryte pozwalaj� nam trudzi� si� wesp� z nim, zmuszaj�c do sprawdzania jego wizji i wyj�cia poza op�otki jego filozoficznego projektu. Uprzytamniaj� one w ca�ej rozci�g�o�ci zar�wno wyj�tkow� p�odno�� filozoficznego spojrzenia na komizm, jak i niezbywalne ryzyko takiego podej�cia. Co wi�cej, to dzi�ki nim ods�ania si� wielko�� jego koncepcji, tzn. przekroczenie w�asnej teorii, kt�ra, jak ka�da zreszt�, musi by� ograniczona. �w paradoks filozoficzny trzeba przyj�� z dobrodziejstwem inwentarza � teoria wycina obszar zamkni�ty, uwik�ane w ni� antynomie obalaj� zakre�lone graniczne s�upy. Wzmiankowa�em ju� o tym w roztrz�saniach wst�pnych. Rozprawa Bergsona wydaje si� z wszech miar klasyczna w tym wzgl�dzie. Rozmy�laj�c o komizmie, nie tylko niepodobna zlekcewa�y� jego teori� (pomy�lmy tylko, jaki to wspania�y instrument do analizy np. film�w Chaplina i J. Tati), ale co najwa�niejsze trzeba przyj�� do wiadomo�ci, jak pr�bowa�em wykaza�, i� bez filozoficznych podstaw poza truizmami b�d� katalogowaniem technik roz�mieszania niewiele da si� tu powiedzie� o sensie komizmu.
3. Bergson podkre�la�, �e koncepcja komizmu jako zderzenia kontrastowych czy sprzecznych element�w jest nies�uszna, gdy� nader og�lna. Trzeba j� uszczeg�owi�, tzn. zapyta�, jaka to
27
konkretna sprzeczno�� warunkuje poczucie �mieszno�ci. Ma ni� by� kolizja �ycia i mechanizmu, wiecznej zmienno�ci i automatyzmu. Mnie wydaje si�, �e rzecz ma si� odwrotnie � formu�� Bergso-nowsk� mo�na i nale�y traktowa� jako jedn� z mo�liwych odmian zasady przeze� podwa�anej, kt�ra, przy spe�nieniu uzupe�niaj�cych warunk�w, w�a�nie dzi�ki og�lno�ci jest dostatecznie elastyczna, by obj�� wielorako�� postaci i tre�ci komizmu. Najlepsz� dyskusj� z Bergsonem by�oby b�d� przedstawienie takiej filozoficznej koncepcji komizmu, kt�r� uwa�a�bym za bardziej przekonuj�c�, b�d� zaproponowanie w�asnej. Nie znam koncepcji, pod kt�r� m�g�bym si� ca�kowicie podpisa�. W pewnej mierze bliska tej, kt�r� tu naszkicuj�, jest Heglowska oraz jej p�niejsze modyfikacje. Hegel powiada, �e komizm rodzi si� w�wczas, �kiedy to, co si� samo obala, jest samo w sobie czym� marnym", i dodaje, �e komizmowi towarzyszy �wiadomo�� wy�szo�ci podmiotu nad ujawnion� sprzeczno�ci� mi�dzy celem a obr�conymi wniwecz dzia�aniami. Koncepcja ta wydaje si� przekonuj�ca dlatego, �e z niej mo�na wyprowadzi� komizm jako przejaw si� kontrastowych, jako rezultat niespodzianki na tle napi�tego oczekiwania, kt�re zostaje nagle roz�adowane przez przedstawion� nico��, a tak�e jako odchylenie od normy antropologicznej, je�li mo�na na tak� formu�� prze�o�y� konflikt mi�dzy samorealizuj�-cym si� w w�dr�wce historycznej duchem absolutnym a wszystkim, co go po drodze od samorealizacji wstrzymuje i oddala. Heglizm daje jednak wi�cej ni� bergsonizm pola i pokus dla spekulacji metafizycznych oraz m. in. prowadzi do w�tpliwego wniosku, i� �miech komiczny w ostateczno�ci
28
zawsze godzi nas ze �wiatem. Wybra� wi�c musz� drug� ewentualno��, prosz�c czytelnika o wybaczenie, �e z konieczno�ci nie sta� mnie tutaj na nic wi�cej jak na zarysowanie w�asnego pomys�u. Spo�r�d pi�ciu podstawowych uk�ad�w odniesienia dla ka�dej jednostki ludzkiej � do �wiata materii, do uniwersum kosmicznego, do siebie samej, do spo�ecznego systemu, kt�rego jest cz�ci�, i do historii ludzkiej wzi�tej en globe � tylko trzy ostatnie s� znacz�ce w rozwa�aniach o komizmie. Ten bowiem jest zwi�zany z rzeczywisto�ci� ludzk�, a tej w�a�nie dotycz� trzy ostatnie aspekty. Po�r�d nich z kolei pierwszy stanowi soczewk�, w kt�rej skupiaj� si� i prze�amuj�, dwa pozosta�e. Zasad�, og�ln� (wsp�ln� dla ontologii spo�ecznej i antropologii) jest nieustanny wieloraki rytm przeciwie�stw. Mi�dzy jednostk� a jednostk�, jednostk� a spo�eczno�ci�, wymogami dnia dzisiejszego a d���cym na nim dziedzictwem, dora�n� praxis i aspiracjami poza ni� wychodz�cymi, potrzeb� silnej integracji a potrzeb� ci�g�ej odnowy, mitologi� tradycji a mitologi� post�pu, pozorami a prawd�, idealn� wersj� egzystencji ludzkiej a egzystencj� potoczn� wci�� �ywion� kl�skami, ugod� z istnieniem bez sensu i celu a wci�� ponawianym buntem i od�ywaj�cymi utopiami. Ot� wydaje si�, i� komizm jest zakorzeniony w wyszczeg�lnionej przed chwil� dialektyce bytowania. Dlatego te� wyst�puje w samym �yciu w wielorakich postaciach, a jego artystyczne formy stanowi� jedynie skondensowany wyraz komizmu �yciowego. Dialektyczne bogactwo przeciwie�stw egzystencjalnych mo�na uj�� w dwu zasadniczych relacjach: cz�owiek � cz�owiek, cz�owiek � kondycja ludzka. Przy takim uj�ciu
komizm pojawia si� jako tych relacji pochodna, a mianowicie jako zjawisko estetyczne, nieodwo�alnie sprz�one z narodzinami okre�lonych warto�ci, z charakteru swego podmiotowo-przedmio-towe, tzn. zak�adaj�ce jako warunek niezb�dny okre�lone prze�ycia tw�rcze i odbiorcze oraz odpowiadaj�ce im postawy. Podmiotem w obu relacjach jest oczywi�cie konkretna jednostka, przedmiotem b�d� inna jednostka w danym kontek�cie spo�eczno-historycznym, b�d� osadzone w historii, ale zarazem transhistoryczne istnienie ludzkie z jego w�a�ciwo�ciami niezbywalnymi. W obu typach relacji � jak spr�buj� pokaza� � dadz� si� wyodr�bni� trzy poduk�ady.
To, co dot�d wy�o�ono, jest tak og�lne, �e mo�na by w miejsce poj�cia �komizmu" podstawi� �tragizm". Ot� nie s�dz�, by te kategorie wy��cza�y si� radykalnie. Mniemam ponadto, �e komizm jest � czy �ci�lej bior�c, mo�e by� � jednym z rodzaj�w samowiedzy ludzkiej i sposob�w osi�gania wolno�ci. To za�, co stanowi jego w�asno�ci swoiste w granicach przed�o�onego kontekstu, wska�� za chwil�. Inaczej formu�uj�c snut� teraz my�l, mo�na rzec, �e wymieniam zesp� warunk�w niezb�dnych (zakorzenienie w antynomiach bytowania ludzkiego), ale jeszcze nie wymieni�em warunk�w wystarczaj�cych. Zanim przejd� do ich wypunktowania w opisie i analizy poduk�ad�w, trzeba zaznaczy�, �e nie roz-rozr�niam �mieszno�ci od komizmu. Komizm pojmuj� bowiem jako kategori� globaln� odnosz�c� si� do g��wnych rodzaj�w �miechu (z kogo� oraz wesp� z kim�) i do jego rozmaitych odmian.
Relacja pierwsza (cz�owiek�cz�owiek) rodzi komizm r�nego stopnia agresywno�ci,
3�
31
za ka�dym razem odniesiony do innych osobnik�w tej samej grupy. Jest to komizm: a) b�d� na tle degradowania kogo� s�abszego w danej sytuacji, komu nie uda�o si� spe�ni� zwi�zanych z ni� oczekiwa�, b) b�d� na tle odst�pstw od normy uznawanej za oczywist� i nieprzekraczaln�, c) b�d� na tle nie-osi�gania idea�u moralno-spo�ecznego, do kt�rego nie dorastaj� o�mieszane jednostki. Wszystkie te przejawy komizmu ��czy ze sob� nastawienie �z g�ry w d�", bez pob�a�liwo�ci wytykaj�ce nawet drobne wady b�d� atakuj�ce zesp� cech ujemnych, potencjalnie gro�nych dla otoczenia. Zwyk�y po�lizg X-a na b�otnistej ulicy wywo�uje poczucie �mieszno�ci, gdy� ogl�daj�cy odczuwa wy�szo�� nad niezgrabiaszem (pisali o tym Hobbes i Witwicki). Komizm w pierwszym podukladzie wyst�puje jednak szczeg�lnie jaskrawo, kiedy potknie si� kto� zazwyczaj mocniejszy i okazalszy w innych sytuacjach. Np. przewraca si� elegant uderzaj�co czy przesadnie dbaj�cy o wygl�d zewn�trzny, miejscowy kacyk, dama patrz�ca na wszystkich z g�ry, kto�, kto szydzi notorycznie z niezgrabiio�ci, zawodowy tancerz na linie. Komizm w tym wymiarze jest wi�c bezpiecznym odwetem wzi�tym na tych, kt�rzy kiedy indziej che�pi� si� sw� wy�szo�ci�. Przyk�ad z zakresu sztuki � cho�by Charloty.
Komizm w drugim poduk�adzie skierowany jest przeciw wszelkim odnaie�com. Broni przeci�tno�ci akceptowanej przez dan� spo�eczno��, pr�buje utrzyma� nienaruszon� stabilno�� obyczaj�w, sposobu my�lenia, m�wienia, odczuwania. Mo�e by� zorientowany ku wygl�dowi zewn�trznemu, kt�ry wyda si� w danych okoliczno�ciach nie tyle brzydki, ile w�a�nie komiczny. Zanim przyj�y
si� d�ugie w�osy, brody i w�sy oraz poszarpane spodnie hippis�w, byli oni po prostu �mieszni. I odwrotnie: w komunie hippis�w komiczny by�by g�adko wygolony i wystrzy�ony osobnik w czarnym garniturze z muszk�. �arty i dowcipy typu ksenofobicznego (o Murzynach, �ydach, Polakach etc., zw�aszcza w takim tyglu narodowo�ciowym, jak USA) nale�� do tego rodzaju �mieszno�ci.
Komizm w poduk�adzie trzecim powstaje na tle tendencji przeciwstawnych wobec przeci�tno�ci i szablonowo�ci. Jego pozytywnym uk�adem odniesienia jest okre�lony idea� spo�eczny, orientacja na przysz�o��, ethos wymagaj�cy przekroczenia rzeczywisto�ci zastanej. Tutaj dochodz� do g�osu groteska, ironia i szczeg�lnie wena satyryczna. Przyj�te normy zostaj� napi�tnowane i wyszydzone. Konformizm, w poprzednim przypadku os�aniany atakiem na odmie�c�w, tu staje si� obiektem bezlitosnego �miechu. Jakie przywary i z jak� nami�tno�ci� (a� po paszkwil) wy�miewa si�, to zale�y od ethosu, tradycji kulturowej i momentu historycznego. Zazwyczaj komizmem pi�tnuje si� w tym przypadku prywat� i sobkostwo, lizus�w i ob�udnik�w, rz�dz�cych, kt�rzy co innego g�osz�, a co innego czyni�, oraz rz�dzonych, je�li pdd p�aszczykiem zdrowego rozs�dku ukrywaj� apati�, tch�rzostwo, deprawacj� moraln�, niewolniczego ducha. Dzieje karykatury oraz tw�rczo�� Goyi (Kaprysy) i Daumiera, Hogartha i Rowlandsona czy te� Georga Grosza nale�a�oby tu uwzgl�dni� w r�wnym stopniu, co np. Swifta, Gogola, Salty-kowa-Szczedrina, Zoszczenk�.
Relacja druga (cz�owiek�jego spos�b bytowania) rodzi komizm r�nego stopnia refleksyjno�ci: odnosi si� on do mo�liwo�ci
33
ludzkich, do splotu tego, co konieczne i konieczno�� przezwyci�aj�ce. Komizm �w wyst�puje: a) b�d� na tle sytuacji czy zwrot�w absurdalnych, czystego nonsensu, b) b�d� na tle ci�g�ych pr�b przezwyci�ania kondycji ludzkiej. osi�gania czego�, co osi�gn�� si� nie da, c) b�d� na tle sytuacji problematyzuj�cych istnienie cz�owieka, tzn. jego usi�owa� wybrni�cia z postaw i czyn�w wymuszonych ku wolno�ci nieograniczonej. Od relacji poprzedniej ta r�ni si� postaw� filozofuj�c�. Tam �miejemy si� zawsze z kogo� i czego� okre�lonego, tu mo�emy �mia� si� wesp� z innymi. Tam jeste�my nastawieni na samoobron� � w imi� zagro�onego samopoczucia, zachwianej normy obyczajowo-kulturowej, oddalanego w niesko�czono�� idea�u moralnego i spo-�eczno-politycznego. Tutaj sami � w dwu ostatnich poduk�adach � zostajemy w��czeni w sfer� przedmiotu komicznego. Nie trzeba nam po gogolowsku przypomina�, �e �mieszny jest w r�w-aej mierze ten, co sam si� �mieje.
W poduk�adzie pierwszym odczuwamy rado�� z paradoks�w, kalambur�w, qui pro quo; bawimy si� w absolutnej �wiadomo�ci kontaktu z niedorzeczno�ciami, kt�rym jednocze�nie pozwalamy dorywczo nad nami zapanowa�. Komizm ma tu �r�d�o w akcie dwojakiej swobody � wyzwolenia si� z praktyczno-poznawczej presji regu� logicznych (w tym sensie odpowiada Freudowskiej koncepcji dowcipu, kt�ry przekracza granice nad-ja�ni i ja�ni) oraz potencjalnej kontroli nad rozhu�tanymi niedorzeczno�ciami. Przyk�ady z zakresu sztuki � np. filrny braci Marx i J. Tati, dramaty lonesco i Mro�ka.
W poduk�adzie drugim �miech jest pob�a�liwy
i melancholijny zarazem. Jego klasycznym przedmiotem jest Don Kichot � jako archetyp ustawicznej potyczki z wymogami rzeczywisto�ci codziennej, zdroworozs�dkowej. Komizm pojawia si� tu w postaci humoru � nie w tym sensie, jak go pojmowa� Bergson, lecz tak jak go rozumia�a filozofia niemiecka z doby romantyzmu. W wydaniu �ironist�w" akcent pada� na dramatyczn� kolizj� mi�dzy ogromnymi i nieust�pliwymi aspiracjami cz�owieka, kt�re wci�� ponosz� kl�sk�. W koncepcji Heglowskiej nacisk by� po�o�ony na subiektywnej pogodzie ducha, bowiem cz�owiek �wiadomy chytro�ci rozumu historycznego i w�asnej wobec niego s�abo�ci staje si� odporny na wszelkie kl�ski i straty. Humorysta mianowicie spostrzega komizm walki o pe�n� sprawiedliwo��, o udoskonalenie �wiata, poniewa� d��no�ci te wydaj� si� nie do zrealizowania. Przedstawia je z pe�n� aprobat�, sympatyzuje z dobroci� i szlachetno�ci�, ale zarazem z rezygnacj� skazuje je na pora�ki. Sporo takiego humoru u Rabelais'go, Sterne'a, Dickensa i Czechowa.
W poduk�adzie trzecim humor przybiera inn� posta�. Jest bardziej zjadliwy i niekiedy przepojony nut� tragiczn�. Nie godzi si� na znieczulenie cz�owieka na kl�ski poprzez komiczn� interpretacj� jego aspiracji. W tym tragikomicznym widzeniu �miech nie jest koj�cym narkotykiem; ostry i gorzki, stanowi wyzwanie wobec �wiata status quo, wobec los�w ludzkich, a nie ich stoick� akceptacj�. Taki jest np. humor XX-wieczny u St. I. Witkie-wicza, Gombrowicza, Becketta, niekiedy u Mro�ka, w czasach M�odej Polski nazwano by go sarkastycznie ��miechem krwawym".
We wszystkich przytoczonych tu przypadkach 3 � �miech
34
35
komizm wynika z tej samej fundamentalnej zasady: z dialektycznego przeciwie�stwa mi�dzy dwoma okre�lonymi elementami, z kt�rych jeden w owym uk�adzie jest motywem dodatnim, substancjalnym, a drugi motywem ujemnym, pozornym, tamten przes�aniaj�cym i niby bior�cym g�r�. Motywy dodatnie wydobywa na jaw: la � obna�anie pozornego presti�u; Ib � demaskacja rozzuchwalonej, ostentacyjnej przeciwnormalno�ci;
Ic � wskazanie mia�ko�ci spo�ecznej czy zgo�a n�dzy moralnej pod kostiumem pychy, w�adzy, zadufkostwa etc.;
Ha � swobodne przyzwolenie na triumf nonsensu ;
Ilb � melancholijna zaduma nad donkiszo-teri� wszelkiego typu, ur�gaj�c� nieprzekraczalnej granicy mo�liwo�ci ludzkich;
lic � gorzka zaduma nad nie daj�cym si� ujarzmi� duchem ludzkim, kt�ry wci�� powstaje, mimo i� wci�� ponosi kl�sk�.
Przeciwie�stwa owe konkretyzuj� si� za ka�dym razem inaczej, ich tre�� nie jest jednakowa, gdy� uwik�ane w nich motywy s� odmienne. Z punktu widzenia g��boko�ci i rozleg�o�ci przeciwie�stw warto�� komizmu w postaci filozoficznie zorientowanego humoru jest najdonio�lejsza 3>.
'' Beckett w powie�ci Watt (New York 1959, s. 48), rozr�niaj�c trzy odmiany �lamentu komicznego" � gorycz wobec z�a spo�ecznego, pusty �miech w obliczu fa�szu i rozpaczliwy �miech wobec absurdalno�ci istnienia � ten trzeci ocenia najwy�ej. Odnosi si� on niew�tpliwie do istoty jego w�asnej tw�rczo�ci. Nb. jego �metafizyczny �miech" zestawiano cz�sto z uwagami Bergsona o komizmie absurdalnym; por. cho�by I. Hassan, Thf Literatur� of Silejwe, New York 1967 s. 133�135. Koncepcja Becketta nawi�zuje w pewnym sensie do znanego
Stanowi ona zreszt� paralcl� komizmu w odmianie satyrycznej, kt�ry z punktu widzenia spo�ecznego jest najbogatszy, zw�aszcza je�li ethos u jego podstaw le��cy celuje ku spo�eczno�ci optymalnie humanistycznej. Wskazane warunki wystarczaj�ce pozwalaj� odr�ni� komizm od tragizmu, cho� w relacji drugiej przeplataj� si� one ze sob�. Komizm, skupiony na tych samych antynomiach egzystencji ludzkiej, przywraca w�a�ciw� miar� tyle� faktyczno�ci co powinno�ci. Dlatego jedna z jego odmian wyst�puje w obronie aktualnego kodeksu spo�ecznego, co z punktu widzenia tragizmu jest niedopuszczalne. Inna za� odmiana premiuje �ywio�y irracjonalne, podczas gdy tragizm musi przyzna� wy�szo�� ustawicznie czujnej saniowiedzy. Istotne rozbie�no�ci maj� �r�d�o w tym, �e co w perspektywie tragicznej jest przeciw�udzk� trywialno�ci�, komizm aprobuje jako