9425
Szczegóły |
Tytuł |
9425 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
9425 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 9425 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
9425 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
DOROTA TERAKOWSKA
DZIE� I NOC CZAROWNICY
WYDAWNICTWO LITERACKIE
2003
Jeden dzie� czarownicy
Czarownica spa�a niespokojnie, rzucaj�c si� i poj�kuj�c, gdy� prze�ladowa�y j� bardzo z�e sny. Pojawia�y si� w nich wszystkie ma�e zielone �abki, w jakie kiedykolwiek przemieni�a �liczne kr�lewny - i �abki te, patrz�c smutno wypuk�ymi oczami, m�wi�y:
- Ale� jeste� niedobra, czarownico, ale okrutna... by�y�my kiedy� �licznymi ma�ymi kr�lewnami i sp�jrz, kim jeste�my przez ciebie. Pomy�l, jak cierpimy, czekaj�c, a� pojawi si� jaki� kr�lewicz i nas odczaruje. A co b�dzie, gdy si� w og�le nie pojawi?
Czarownica, j�cz�c, przewr�ci�a si� na drugi bok i wtedy nawiedzi�y j� we �nie niezdrowo blade �pi�ce kr�lewny.
- Takie by�y�my pi�kne, takie szcz�liwe i weso�e - szepta�y.
- Niczego nie brakowa�o nam do szcz�cia, a wtedy pojawi�a� si� i nas u�pi�a�, zamieniaj�c w �pi�ce kr�lewny. Bardzo, bardzo jeste� z�a i okrutna, czarownico. Bo kr�lewicze jeszcze wcale si� nie zjawili, aby nas przywr�ci� do �ycia poca�unkiem. Ach, jaka jeste� okrutna...
A potem pojawi�y si� bia�e g�siory, kt�re wcze�niej by�y uroczymi kr�lewiczami, p�ki czarownica, dla wypr�bowania swej mocy, nie przemieni�a ich w wielkie, niezgrabne ptaki.
- Och, czarownico! Byli�my kr�lewiczami niezwyk�ej wr�cz urody i mogli�my uszcz�liwi� ka�d� kr�lewn�. Mogli�my te� obudzi� �pi�ce ksi�niczki i odczarowa� poca�unkiem te, kt�re przemieni�a� w zielone �abki. Co z tego, skoro moc� swoich z�ych czar�w przemieni�a� nas w t�uste bia�e g�siory? To cud, �e nas nie zjedzono na �wi�ta! Bardzo jeste� niedobra, czarownico...
Czarownica za�ka�a przez sen, a potem nagle obudzi�a si�, ale nadal p�aka�a, i to tak g�o�no, na ca�y wielki Straszny Las, �e a� zlecia�y si� wszystkie s�py, kruki i sowy - jej ulubieni ptasi s�udzy.
- O, ja nieszcz�liwa! O, ja biedna! - krzycza�a, �api�c si� za g�ow� i wyrywaj�c z niej sko�tunione w�osy. - Tyle z�ego w swoim �yciu zrobi�am, �e spa� teraz nie mog�!
S�py, kruki i sowy, kiwaj�c g�owami, przytakiwa�y jej, dla odmiany z odrobin� dumy:
- Oj, zrobi�a� du�o z�ego, to prawda, bo masz wielk� moc! Wielk� moc! Ogromn�! Nie ma w ca�ej okolicy drugiej takiej czarownicy! Kra! kra! Hu! Hu!
Czarownica jednak p�aka�a tak d�ugo, p�ki nie wymy�li�a nagle znakomitego, jej zdaniem, sposobu zmazania swych win.
- Je�li mam tak wielk� moc, a moje czary do tej pory wyrz�dzi�y tyle z�a, to od dzi� czyni� b�d� wy��cznie dobro! Ja, wszechw�adna wied�ma ze Strasznego Lasu, oddam swoj� moc w darze wszystkim potrzebuj�cym!
I czarownica nakaza�a s�pom, krukom i sowom natychmiast rozlecie� si� po okolicy i obwie�ci�, co nast�puje:
- Niechaj ka�dy, kto potrzebuje moich czar�w, zjawi si� przede mn� na polanie w Strasznym Lesie i niech wypowie swoje �yczenie, a ja je spe�ni�!
S�py, kruki i sowy poszybowa�y, ka�de w inn�, odleg�� stron�, czarownica za� rozsiad�a si� wygodnie na pniu i rozpocz�a oczekiwanie. W jej ma�ych oczkach pojawi�y si� �zy:
- Jednak umiem by� dobra. Umiem - powtarza�a z zadowoleniem, cichutko pop�akuj�c ze wzruszenia nad sob� sam�.
Wied�ma nie musia�a d�ugo czeka�, gdy� nie min�o kilka chwil, a ju� przyturla�a si� do jej st�p ma�a, ruda szyszka, do tej pory le��ca nieruchomo pod poblisk� sosn�.
- Ach, z�a czarownico... to jest, dobra czarownico - westchn�a. - Ca�e �ycie le�� tu i le��, ci�gle widz� te same ga��zie i ten sam prze�wituj�cy przez nie b��kit nieba. I dr�cz� si� my�lami, jak te� jest tam dalej, za s�siednim wzg�rzem. Na pewno o wiele pi�kniej i ciekawiej ni� tu! Doprawdy schn� ju� z nud�w i zarazem umieram z ciekawo�ci, co jest cho�by kawa�eczek dalej. B�agam ci�, przemie� mnie w rudego liska, kt�ry swobodnie pobiegnie, gdzie b�dzie chcia�!
- Niech tak si� stanie - powiedzia�a czarownica, dotykaj�c szyszki swoj� magiczn� laseczk�. W tej samej sekundzie ma�a szyszka sta�a si� rudym liskiem i rado�nie skoczy�a mi�dzy drzewa.
Ledwo jej czerwony, puszysty ogon znikn�� mi�dzy drzewami, gdy ju� na polance stan�a dziewczyna. Ot, taka sobie, jak wiele dziewczyn. Ani pi�kna, ani szpetna, ale mi�a i pe�na wdzi�ku.
- Prosz� ci�, wied�mo, ulituj si� nade mn�. Ani nie jestem pi�kna, ani nie jestem szpetna. Ot, jestem taka sobie, zwyk�a, przeci�tna dziewczyna. Podobno jestem mi�a, niekt�rzy nawet m�wi�, �e mam wiele wdzi�ku. Co z tego, skoro tak bardzo kocham pewnego ch�opca, �e chcia�abym by� dla niego naj-naj-najpi�kniejsza w ca�ym �wiecie?
- Ju� ni� jeste� - oznajmi�a z zadowoleniem czarownica, dotykaj�c laseczk� dziewczyny. I w tej samej chwili wszystko, co �ywe w lesie, a� j�kn�o z zachwytu na widok czaruj�cej Pi�knotki. Westchn�y drzewa i trawy, zakraka�y kruki, zahucza�y sowy. Doprawdy, tylko najpi�kniejsze kr�lewny z najpi�kniejszych ba�ni mog�y si� teraz z ni� r�wna�.
Czarownica powiedzia�a jej, aby przejrza�a si� w sadzawce, i Pi�knotka z okrzykami rado�ci, pod�piewuj�c, wybieg�a z polany.
Jeszcze zanim znikn�a mi�dzy drzewami, na polank� wtoczy� si� olbrzymi nied�wied�.
- Ogromnie t�skni� do przyja�ni i do mi�o�ci - wyzna� czarownicy. - Nie mog� wprost znie��, �e ka�dy zaj�c, lis czy ptak, ka�da sarenka czy kozio�ek uciekaj� ze strachu na m�j widok. Zr�b co�, �eby inne zwierz�ta w lesie mnie pokocha�y! B�agam ci�, czarownico...
- Skoro sobie tego �yczysz, kr�lu Strasznego Lasu, to oczywi�cie spe�niam twoj� pro�b� - o�wiadczy�a nonszalancko czarownica, dotykaj�c jego futra magiczn� laseczk�.
Nied�wied� odwr�ci� si� i ujrza�, �e z lasu wychodz� cztery ma�e zaj�czki, kt�re zamiast uciec na jego widok, ufnie wskoczy�y mu na ramiona. Zgrabne sarenki smuk�ymi �ebkami ociera�y si� o jego futro, a ptaszki, rado�nie �wiergoc�c, sfrun�y z drzew i przysiad�y mu na g�owie. Pot�ny zwierz, mrucz�c z zadowolenia, znikn�� mi�dzy drzewami w towarzystwie swych nowych przyjaci�. Wtedy na polank� wbieg�a m�oda �ona w bia�ej sukience.
- Droga wied�mo, pom� mi! Wczoraj wysz�am za m��, ale co z tego? M�j ukochany jest marynarzem i ju� jutro opuszcza mnie na d�ugie miesi�ce, aby �eglowa� po dalekich oceanach. Przemie� mnie w mew�, abym mog�a zawsze mu towarzyszy�!
Jeszcze nie sko�czy�a m�wi�, gdy - za spraw� magicznej laseczki - m�oda �ona marynarza odfrun�a z polany jako bia�a mewa, z welonem na �ebku, machaj�c czarownicy skrzyd�em na po�egnanie.
Wied�ma jeszcze odprowadza�a j� wzrokiem, rozkoszuj�c si� dobrem, jakie czyni, gdy na polan� wkroczy� ubogi wie�niak.
- Dobra kobieto, o kt�rej nies�usznie tyle z�ego m�wi� w naszej wsi. Us�ysza�em, �e pragniesz spe�nia� wszystkie �yczenia, wi�c spraw, �eby moja ma�a chatka zamieni�a si� w dziesi�ciopokojowy dw�r. Mieszkamy z �on� i sze�ciorgiem dzieci w jednej izbie i ci�gle si� k��cimy z powodu ciasnoty. Doprawdy ju� �y� si� nie chce!
- Nie jestem wprawdzie z�ot� rybk�, ale id� do swego nowego, wielkiego dworu. Ju� stoi - odpar�a �askawie czarownica, a wie�niak, gnany rado�ci�, pobieg� z powrotem do wsi.
Przez d�u�szy czas nikt nie nadchodzi�, wi�c zm�czona czarownica wesz�a do swego domku na kurzej stopce, u�o�y�a si� wygodnie na postaniu i przy�piewywa�a sobie skrzekliwym g�osem - gdy� nie opuszcza�y jej zadowolenie i podziw dla w�asnej m�dro�ci i dobroci.
- Jutro z samego rana znowu si�d� na pniu i b�d� wszystkich uszcz�liwia� - oznajmi�a ptakom. - Ale teraz zapada zmierzch, wi�c troch� po�pi�. I zobaczycie, �e wreszcie b�d� mia�a dobre sny.
Zasn�a wkr�tce i �ni�y jej si� same mi�e rzeczy.
- Ach, jaka jestem dobra, jaka jestem m�dra... - mrucza�a, przewracaj�c si� z boku na bok. - Jak wspaniale uszcz�liwiam wszystkie istoty. Aaaaach...
Czarownica jednak nie dospa�a nawet ranka - obudzi� j� zdyszany i przera�ony rudy lisek, tr�caj�c noskiem w r�k�.
- B�agam ci�, obud� si�! Czarownico! Obud��e si�! I natychmiast, ale to natychmiast, przemie� mnie znowu w rud� szyszk�, t� spod sosny, kt�ra le�a�a obok ciebie! Czarownico, s�yszysz?!!!
- Co si� sta�o? - zdziwi�a si� czarownica, ziewaj�c szeroko i z trudem otwieraj�c oczy. - Dopiero co, raptem wczoraj, zamieni�am ci� w liska i ju� z powrotem chcesz by� szyszk�? Zdawa�o mi si�, �e ci� uszcz�liwi�am? Nawet mi si� �ni�a� w nowej postaci. By�a� szalenie zadowolona!
- Nie, nie uszcz�liwi�a� mnie i nie jestem zadowolona - zaszlocha� szyszko-lisek. - I �piesz si�! Czy nie s�yszysz szczekania ps�w? To w�a�nie mnie goni� te bestie z z�bami jak u smok�w! Wyobra� sobie, �e tam, za wzg�rzami, wcale nie jest pi�kniej ni� tu! Myli�am si�. Za to tam chodz� okrutni my�liwi ze strzelbami, biegaj� wielkie i g�odne psy, a wszyscy razem zm�wili si�, �eby mnie �ciga�. Mnie, biedn�, ma��, rud� szyszk�, to znaczy mnie, biednego rudego liska, bo szyszk� na pewno by zostawili w spokoju! Po�piesz si�, czarownico! Te psy s� coraz bli�ej! Marz� o tym, �eby ju� by� z powrotem ma��, rud� szyszk�, le��c� bezpiecznie pod ga��ziami sosny! Szybko! Szybko! Inaczej psy zjedz� mnie na kolacj� lub my�liwi zamieni� mnie w futro!
I rzeczywi�cie: ujadanie ps�w odezwa�o si� tak blisko, jakby za chwil� mia�y wpa�� na polan�.
- Niech si� stanie - szepn�a czarownica i ma�a, ruda szyszka poturla�a si� z powrotem pod sosn�. Ledwo zdo�a�a znieruchomie�, gdy na polan� wbieg�a Pi�knotka. By�a zalana �zami i upad�a na kolana przed czarownic�, zamiataj�c traw� swymi d�ugimi z�otymi w�osami:
- Zmi�uj si�, wied�mo! Przywr�� mi moj� dawn�, zwyk�� urod�. Jestem okropnie nieszcz�liwa!
- Ale� dlaczego? - zdziwi�a si� czarownica. - Jeste� przecie� najpi�kniejsza w �wiecie!
- No w�a�nie! - zap�aka�a g�o�no dziewczyna. - I ju� od wczoraj z ca�ego �wiata zje�d�aj� rycerze i kr�lewicze, aby podziwia� moj� urod�, a ka�dy prosi mnie o r�k�!
- Czy to �le? - spyta�a zaniepokojona wied�ma.
- Stu naraz? To baaardzo �le! M�ci mi si� w g�owie, gdy na nich patrz�! - zaszlocha�a dziewczyna. - Rycerze i kr�lewicze tocz� pojedynki na miecze o moj� r�k�, za to m�j ukochany w og�le mnie nie chce! M�wi, �e jestem dla niego zbyt pi�kna i �e taka uroda to okropny k�opot. I jeszcze m�wi, �ebym sobie wysz�a za m�� za jakiego� kr�lewicza, bo jego nie sta� na a� tak pi�kn� �on�. Pi�kna �ona, m�wi m�j ukochany, powinna mie� pi�kny dom, drogie klejnoty i �liczne stroje, a on jest tylko drwalem w lesie - i dziewczyna zacz�a szlocha� tak dono�nie, �e a� sowy, kruki i s�py podskoczy�y na ga��ziach drzew.
- Trudno - powiedzia�a zrezygnowana czarownica, dotykaj�c jej magiczn� laseczk�. Pi�knotka znikn�a bez �ladu, a na polance sta�a przeci�tnej urody, cho� mi�a dziewczyna, kt�ra przejrzawszy si� w sadzawce, tanecznym krokiem wybieg�a z polany.
Tymczasem polana a� zadudni�a od ci�kich krok�w ogromnego nied�wiedzia. Na jego g�owie ptaki uwi�y sobie gniazdo, ko�o jego boku bieg�y, ocieraj�c si�, sarenki, a cztery zaj�czki siedzia�y mu na ramionach.
- Och, och... - j�cza� nied�wied�. - Zr�b co�, dobra czarownico. Je�li nic nie zrobisz, pewnie wkr�tce umr� z g�odu!
- Dlaczego? - zdziwi�a si� czarownica.
- Od wczoraj jad�em tylko maliny i par� g�upich korzonk�w. Powiedz sama, czy zjad�aby� sarenk�, kt�ra idzie ufnie ko�o twego boku, bo tak ci� kocha? Czy po�ar�aby� zaj�czka, kt�ry przytula si� do twego ramienia? Czy k�apn�aby� z�bami, aby po�kn�� ptaszka, kt�ry �y� bez ciebie nie mo�e i uwi� sobie gniazdko w twoim futrze? Jak d�ugo mog� si� �ywi� malinami? Jak d�ugo mog� je�� korzonki? Je�li nie zjem solidnego mi�snego dania, to tak os�abn�, �e nie doczekam zimy.
- Wi�c co mam zrobi�? - zaniepokoi�a si� czarownica.
- Zabierz ode mnie t� ich wielk� przyja�� i mi�o��. Ju� si� ni� nacieszy�em i wiem, �e to przyjemnie mie� tylu przyjaci�, ale c�... ja musz� je��, inaczej umr�, gdy przyjdzie zima.
- Trudno. Zabieram ci zatem przyja�� i mi�o�� innych zwierz�t w tym lesie - powiedzia�a zmartwiona wied�ma.
W tej samej chwili ptaki odfrun�y z g�owy nied�wiedzia, cztery zaj�czki w wielkim l�ku zeskoczy�y z jego ramion, a sarenki pierzch�y w las. Nied�wied� za� rado�nie rykn�� i z tupotem pop�dzi� za nimi, mrucz�c basowo:
- Ach, jaki mam na was apetyt! Niech no tylko kt�re� z was schwytam!
Ledwo nied�wied� znikn��, do st�p czarownicy sfrun�a bia�a mewa w welonie na �ebku.
- Skonam z rozpaczy... Taka jestem nieszcz�liwa - wyszepta�a.
- Ty te�? Przecie� spe�ni�am twoje marzenie! - zirytowa�a si� wied�ma.
- Wiem. By�am g�upia - wyzna�a mewa. - Lecia�am za moim m�em �eglarzem przez cztery morza i dwa oceany. A on mnie nawet nie zauwa�y�! To znaczy, owszem, widzia� mnie, i wyobra� sobie, �e mierzy� do mnie z procy! Rozumiesz to?! Z procy mierzy� do mnie, do swojej ukochanej �ony!
- Z procy mierzy� do mewy. Nie mia� poj�cia, �e to ty - warkn�a czarownica.
- W�a�nie dlatego cierpi�, nie rozumiesz? Ju� wol� tu, na brzegu, t�skni� za nim przez p� roku, ni� tam, na morzu, widzie� jego oboj�tny lub z�y wzrok, gdy patrzy na mnie, na mew�, i wcale nie wie, �e to jestem ja, jego najukocha�sza �ona.
- Przywracam ci wi�c twoj� dawn� posta�, ale gdy tw�j m�� jeszcze raz spr�buje wycelowa� w mew� z procy, to kiedy� zab��dzi na morzu, gdy� to mewy wskazuj� �eglarzom, gdzie jest l�d. Powiedz mu o tym - westchn�a czarownica.
Za spraw� jej magicznej laseczki mewa natychmiast przemieni�a si� znowu w �on� i zadowolona pobieg�a w stron� wsi. Na skraju polany prawie zderzy�a si� z wie�niakiem. Wie�niak te� bieg� i zdyszany wo�a� do czarownicy:
- Dobra kobieto, po�piesz si� i natychmiast przemie� z powrotem m�j dziesi�ciopokojowy dw�r w star�, jednoizbow� cha�up�! Ale ju�! P�ki jeszcze nie jest za p�no! P�ki mog� wyt�umaczy� mojej rodzinie, �e to by� tylko kr�tki, z�y sen!
- Doprawdy oszala�e� - skrzywi�a si� wied�ma. - Chyba jest jaka� r�nica mi�dzy zrujnowan� izb� w starej cha�upie a dziesi�ciopokojowym dworem? Zw�aszcza gdy ma si� sze�cioro dzieci i �on�!
- S�uchaj no, wied�mo! Zrobi�a� nam straszn� krzywd�. S�usznie m�wiono o tobie �le w naszej wsi. W tej jednej izbie by�o ciasno, ale szcz�liwie. A teraz wszyscy si� k��c� o to, kto ma zaj�� najwi�kszy pok�j, komu nale�� si� dwa, a komu tylko jeden! Czyj pok�j ma mie� widok na las, a czyj na wie�! Synowie bij� si� ze sob�, a c�rki wyrywaj� sobie w�osy z g�owy! �ona krzyczy, �e musz� wi�cej pracowa�, �eby ka�de z dzieci mia�o w�asny dw�r! W ma�ej cha�upce kochali�my si� i nigdy nie k��cili! No, prawie nigdy...
- Wracaj zatem do swojej zrujnowanej cha�upki. Nie szukaj te� za par� lat z�otej rybki, �eby spe�ni�a twoje �yczenia, bo sko�czy si� to r�wnie �le jak teraz. I napraw przynajmniej dach w waszym rozwalaj�cym si� domu, bo wkr�tce spadnie ci na g�ow� - powiedzia�a ze z�o�ci� czarownica, lecz wie�niak ju� jej nie s�ucha� i zadowolony wybieg� z polany.
Czarownica tymczasem zacz�a kiwa� si� na pniu i szlocha�. Szlocha�a coraz g�o�niej i g�o�niej, wyrywaj�c sobie w�osy ze sko�tunionej g�owy.
- Aaaa! Moje czary mia�y czyni� dobro, tymczasem nie tylko nikomu nie przynios�y szcz�cia, lecz wr�cz sprawi�y mas� k�opot�w! Aaaa, jaka jestem nieszcz�liwa!
Kruki, s�py i sowy z niepokojem zerwa�y si� z drzew i fruwa�y nad jej g�ow�, a wied�ma szlocha�a coraz g�o�niej i coraz g�o�niej krzycza�a:
- Jestem skazana na czynienie z�a, a tak bardzo chcia�am by� dobra!
- ...dobra! - powt�rzy�o nagle za ni� Echo ze Strasznego Lasu.
- Dlaczego mam ci�gle czyni� z�o, skoro tego nie chc�?! - wrzeszcza�a czarownica. - Z�o nikomu nie jest potrzebne!
- ...potrzebne! - zawt�rowa�o Echo.
- P�jd� i utopi� si� w Strasznej Sadzawce, w kt�rej siedzi Straszny Potw�r, kt�rego zreszt� sama stworzy�am, bo jestem g�upia i niedobra! - wrzeszcza�a dalej, �kaj�c.
- Jeste� dobra - powiedzia�o nagle Echo ca�ym zdaniem.
- Ooo, kto to m�wi? - zdziwi�a si� wied�ma.
- To ja, Echo ze Strasznego Lasu.
- Dlaczego m�wisz, �e jestem dobra? I �e jestem potrzebna?
- Jeste� wr�cz niezb�dna - o�wiadczy�o Echo.
- Niezb�dna? - spyta�a z nadziej� czarownica.
- Och, nawet sobie nie wyobra�asz, jak bardzo jeste� niezb�dna.
- Jaaaa? Czarownica ze Strasznego Lasu? Okropna wied�ma, kt�r� straszy si� wszystkie dzieci? Ja jestem potrzebna?!
- Tak, ty. I wcale nie jeste� z�a. Wszystkie twoje czary bez trudu odczarowuj� kr�lewicze, kr�lewny, ma�e sierotki czy zwyk�e dzieci, takie jak Ja� i Ma�gosia. A prawdziwego z�a nie da si� tak �atwo naprawi�.
- To prawda - zgodzi�a si� czarownica. - Nigdy o tym nie pomy�la�am. Przecie� kr�lewn� na Szklanej G�rze, kt�r� u�pi�am raptem g�upie sto lat temu, wkr�tce obudzi kr�lewicz i tylko dzi�ki mnie wyjdzie ona dobrze za m��. Rodzina szykowa�a jej na m�a strasznie g�upie ksi���tko z s�siedniego zamku. By� tak g�upi, �e gdy zaczarowa�am go w �ab�, to zamiast czeka� na ksi�niczk�, kt�ra odczarowa�aby go poca�unkiem, ten niem�dry ksi��� zakocha� si� w ropusze i reszt� �ycia sp�dzi� w stawie!
- No w�a�nie - przytakn�o Echo. - A zreszt�, gdyby� nie u�pi�a kr�lewny, by� mo�e zosta�aby w og�le bez m�a, bo mia�a nie najlepszy charakter...
- Pies z kulaw� nog� by na ni� nie spojrza�! By�a �adna, ale g�upia jak ciel�. Zes�a�am na ni� d�ugi sen, w czasie kt�rego uko�czy�a zaocznie �sm� klas�, a potem liceum. A pi�kny kr�lewicz, kt�rego przemieni�am w bia�ego g�siora, pozna dzi�ki mnie �liczn�, ubog� sierotk�. Biedna sierotka zostanie pani� na zamku, a kr�lewicz, kt�ry by� bardzo, bardzo zarozumia�ym ch�opcem, za spraw� mojego zakl�cia b�dzie odrobin� skromniejszy. Czy wiesz, �e zanim go zamieni�am w g�siora, ci�gle przegl�da� si� w lustrze i zachwyca� si� swoim nosem? A teraz ma dzi�b, hi! hi! - za�mia�a si� zadowolona czarownica.
- Oczywi�cie. Sierotce dasz szcz�cie, na kt�re zas�uguje, a jemu rozum, kt�rego mu brakowa�o - przyzna�o Echo.
- M�j Bo�e, nigdy o tym nie pomy�la�am! Teraz widz�, �e tak naprawd� to nikogo nie skrzywdzi�am!
- Przeciwnie, uszcz�liwi�a� wielu ludzi i zarazem nauczy�a� ich, �e szcz�cie nie przychodzi �atwo, trzeba na nie zapracowa�. A dzi� nauczy�a� szyszk�, nied�wiedzia, dziewczyn�, �on� i wie�niaka, �e mo�na polubi� swoje miejsce w �yciu i sw�j los i nie trzeba zazdro�ci� innym - powiedzia�o Echo.
- Ojejku! Ojejku! Naprawd�? Taka jestem m�dra i dobra? - ucieszy�a si� czarownica.
- Wi�cej, jeste� bardzo wa�n� osob� - powiedzia�o Echo.
- Doprawdy? - spyta�a czarownica i dumnie poprawi�a sw�j potargany str�j, prostuj�c przygarbione plecy.
- Czy wiesz, �e bez twoich czar�w i magii nie by�oby ani jednej ba�ni? - spyta�o Echo.
- Niemo�liwe! - zdumia�a si� czarownica.
- Ale� tak. Bez ciebie w og�le nie by�oby bajek. I co wtedy rodzice opowiadaliby na dobranoc dzieciom? O czym pisaliby ba�niopisarze?
- Ojej, ty naprawd� masz racj�! - zawo�a�a czarownica.
- Czy s�ysza�a� kiedy� ciekaw� ba�� bez czarownicy, kt�ra si� w niej pojawia?
- Nie! Nie ma ba�ni bez czarownic! - ucieszy�a si� wied�ma.
- A czy wiesz, jak ponury by�by ten �wiat, gdyby nie by�o bajek i ba�ni? - spyta�o Echo i powt�rzy�o �piewnie ostatni� sylab�: - ...�ni, �ni, �ni, �ni...
- Nie odchod�! Chcia�abym pos�ucha� jeszcze czego� mi�ego! - zawo�a�a czarownica, lecz Echo tylko zanuci�o z oddali:
- ...ego! ego! ego! W zamku za lasem urodzi�a si� kr�lewna... ewna... ewna... wna... na... aaaa...
- Doprawdy? - zaciekawi�a si� czarownica i zacz�a szuka� swojej magicznej laseczki. - Hej! S�py, kruki, sowy! S�yszycie?! W zamku za lasem urodzi�a si� kr�lewna! Je�li szybciutko nie zaczarujemy jej w ma�� bia�� k�zk� lub w �liczn� zielon� �abk�, to ta ma�a panienka nigdy nie stanie si� s�awna, bo nie znajdzie si� w ba�ni! Idziemy!
I czarownica ruszy�a w las, a za ni� lecia�y jej wierne ptaszyska. Echo za� jeszcze d�ugo chichota�o, nim u�o�y�o si� do snu, ko�o Strasznej Sadzawki w Strasznym Lesie.
Jedna noc czarownicy
Dziewczynka, mrucz�c przez sen, przewr�ci�a si� gwa�townie z boku na bok. Gruba ksi��ka, rzucona niedbale na skraj ��ka, spad�a na pod�og�. Na jej ok�adce mo�na by�o dostrzec tytu�: Ba�nie. Cienkie stronice zagi�y si� i przypomina�y teraz staro�wiecki, po��k�y wachlarz. Ksi��ka upad�a tak niefortunnie, �e spo�r�d jej stronic wylecia�a na pod�og� czarownica.
Jak wszystkie czarownice, tak i ona by�a bardzo stara, bardzo brzydka, bardzo z�a i bardzo z siebie zadowolona. Siedzia�a teraz na dywanie, w nie znanym sobie pokoju, w typowym mieszkaniu i w bardzo typowym bloku, w ca�kiem obcym �wiecie, rozgl�daj�c si� wok� z ciekawo�ci�. Jej wzrok pad� najpierw na �pi�c� spokojnie dziewczynk� i rozchyli�a w�skie wargi w z�o�liwym u�mieszku:
- Cha! Cha! Tob� zajm� si� na ko�cu! Przemieni� ci� w ma�� zielon� �abk� lub w wielk� bia�� g�! Ale najpierw poogl�dam sobie to dziwne miejsce, w kt�rym si� znalaz�am - zachichota�a, bo tak jak wszystkie czarownice �wiata nie ba�a si� nikogo ani niczego; przywyk�a, �e to jej si� boj�.
Mrucz�c z przyzwyczajenia r�ne zakl�cia, czarownica zacz�a chodzi� po pokoju. A by� to pok�j najzwyklejszy w �wiecie. W naszym �wiecie. W �wiecie ba�ni, kt�ry by� naturalnym �wiatem wied�my, ten pok�j by� dziwaczniejszy ni� wszystkie razem wzi�te chatki na kurzych stopkach czy skryte pod grzybami domki krasnoludk�w. Jej uwag� przyku�a najpierw ma�a, czarna i l�ni�ca skrzynka z mn�stwem tajemniczych guziczk�w i przycisk�w.
- Troszeczk� przypomina czarodziejskie kuferki - zamrucza�a z zadowoleniem i nacisn�a na chybi� trafi� jeden z wystaj�cych guziczk�w. I nagle ze skrzynki zacz�� wydobywa� si� G�os!
- Londyn. Wczoraj z przyjacielsk� wizyt� przyby� do Wielkiej Brytanii prezydent Stan�w Zjednoczonych George Bush. Na lotnisku Heathrow powitali go premier Blair i ksi��� Karol. Przyw�dcy obu pa�stw spotkali si� najpierw na uroczystym �niadaniu, a potem odbyli d�ug� i powa�n� rozmow� na tematy polityczne, a zw�aszcza na temat sytuacji w krajach Trzeciego �wiata oraz na Bliskim Wschodzie. Poruszono te� problem choroby w�ciek�ych kr�w. Houston. Wczoraj wystartowa� z kosmodromu pot�ny kosmiczny prom zmierzaj�cy prosto w stron� Ksi�yca. Na jego pok�adzie znajduje si� pi�ciu astronaut�w. Start by� udany, cho� chwilowo utracono ��czno�� satelitarn�. Pary�. Grupa nie zidentyfikowanych terroryst�w pr�bowa�a wczoraj wysadzi� w powietrze wie�� Eiffla. W poszukiwanie sprawc�w zaanga�owa�a si� nie tylko francuska policja, ale i Interpol...
Czarownica s�ysza�a s�owa, ale nie rozumia�a ich. Nie wiedzia�a te�, kto wymawia te tajemnicze i niezrozumia�e wyrazy. Opr�cz niej i dziewczynki, kt�ra spa�a, nikogo w pokoju nie by�o! Zaniepokojona, postanowi�a wi�c uciszy� G�os. Wyj�a z kieszeni p�aszcza magiczn� laseczk� i przy�o�y�a jej czubek do czarodziejskiej skrzyneczki:
- Nakazuj� ci natychmiast zamilkn��! Niech szkarada nie gada! Niech nie gada szkarada! Abrakadabra makabra!
G�os jednak nie zamilk�. J�dza przestraszy�a si�. Jeszcze dwukrotnie potrz�sn�a w powietrzu magiczn� laseczk�, jakby przywo�uj�c j� do porz�dku, i dwukrotnie nakazywa�a skrzyneczce milczenie Ale G�os monotonnie ci�gn�� dalej: Moskwa Wczoraj na placu Czerwonym star�y si� dwie pot�ne grupy manifestant�w Jedni ��dali przywr�cenia Zwi�zku Radzieckiego, a drudzy dalszych reform gospodarczych. Pogoda: od zachodu post�puje gwa�towne ozi�bienie, front ten mo�e przynie�� d�ugotrwa�e deszcze, a nawet grad Nad Floryd� szaleje cyklon, a w Kansas pojawi�y si� naraz trzy tr�by powietrzne. Trz�sienie ziemi nawiedzi�o zn�w Filipiny. Tegoroczne anomalie pogodowe maj�, zdaniem synoptyk�w, �cis�y zwi�zek z intensywno�ci� plam wyst�puj�cych na S�o�cu...
Czarownica musia�a zrezygnowa� z uciszenia G�osu. W ko�cu nie czyni� krzywdy, cho� nape�nia� j� l�kiem, gdy� wyrzuca� z czarnej skrzynki niezrozumia�e zdania. Niepokoi�o j� jednak, �e by� a� tak odporny na magi�.
- Pierwszy raz zawodzi mnie magiczna laseczka - zamrucza�a podejrzliwie. - Takie co� jeszcze mi si� nie zdarzy�o. Lecz niech�e sobie gada, skoro chce. Pozwalam mu - szepn�a z udanym lekcewa�eniem.
Jej uwag� przyku�a teraz wielka skrzynia z matow� szklan� szyb�, kt�ra sta�a w k�cie pokoju na niewielkim stoliku.
- Okno, za kt�rym niczego nie ma? - zdziwi�a si�, obmacuj�c szyb�, i nieufnie zerkn�a na rz�d guziczk�w, umieszczony u do�u. Jednak mimo z�ych do�wiadcze� z magicznym kuferkiem, z kt�rego nadal wydobywa� si� G�os - nie zdo�a�a oprze� si� ciekawo�ci i bardzo ostro�nie dotkn�a jednego z wystaj�cych guziczk�w. I wtedy z jej ust wyrwa� si� okrzyk strachu: wielka, ciemna wcze�niej szyba rozjarzy�a si� ostrym �wiat�em. W nast�pnej sekundzie ukaza�a si� za ni� jaka� pluj�ca ogniem machina, przed kt�r� ucieka�a gromada ludzi.
- Smoki! - przerazi�a si� wied�ma i natychmiast skierowa�a w stron� pud�a czubek swej magicznej laseczki, szepcz�c szybciutko w�a�ciwe zakl�cie. Ale obraz zza szyby nie znika�, za to zmieni� si� i teraz ju� zmienia� si� co chwil�. Pluj�ca ogniem machina ust�pi�a miejsca wielkiej grupie jednakowo ubranych ludzi, kt�rzy nie�li d�ugie kije. Niestety, one te� plu�y ogniem. Na szcz�cie za moment obraz zn�w si� zmieni�: za szyb� siedzia�a teraz jaka� dama z towarzysz�cym jej m�czyzn� i m�wili co� do siebie, patrz�c prosto na czarownic�. Podobnie jak G�os, obraz za oknem-nieoknem r�wnie� nie poddawa� si� magii wied�my i nie znika� mimo wielokrotnego wymachiwania czarodziejsk� r�d�k�.
Wystraszona j�dza gwa�townym ruchem przypad�a do �ciany, jakby chcia�a si� w ni� wtopi�. Nie zauwa�y�a, �e dotyka plecami innego tajemniczego przycisku i w tym samym momencie na suficie rozjarzy�a si� wielka ognista kula, pe�na niezwyk�ego �wiat�a. Z j�kiem przera�enia wied�ma zacz�a wymachiwa� czarodziejsk� laseczk�, chc�c uciszy� G�os, zniszczy� niepokoj�cy, wci�� zmieniaj�cy si� obraz za wielk� szyb� i zgasi� jarz�c� si� nad jej g�ow� kul�. Nic jednak nie pomaga�o: G�os dalej gada�, i to w obu skrzynkach, a w ka�dej co� innego, za oknem-nieoknem wci�� porusza�y si� jakie� obrazy, a kula na suficie nadal �wieci�a, prawie tak mocno jak s�o�ce.
- To jakie� strasznie z�e czary! - j�kn�a czarownica. - W dodatku o wiele silniejsze od moich! - zaniepokoi�a si� nie na �arty i zawo�a�a z moc�: - Wracam! Trza�nij, r�zeczko, trza�nij, zawr�� mnie w krain� ba�ni! Abrakadabra makabra!
I wskoczy�a z powrotem w karty grubej ksi��ki z ba�niami. Od razu znalaz�a si� w swoim ulubionym Strasznym Lesie i odetchn�a z ulg�.
- Jak mi�o by� znowu u siebie - powiedzia�a g�o�no i ruszy�a naprz�d swobodnym krokiem.
Wtem na �cie�ce pojawili si� Ja� i Ma�gosia. Wied�ma nie w�tpi�a, �e to oni, zna�a ich przecie� doskonale. Obliza�a z lubo�ci� wargi i przywo�a�a na twarz fa�szywy u�mieszek:
- Ja� i Ma�gosia, ho! ho!
Jednak ku jej zdumieniu Ja� i Ma�gosia, zamiast przytuli� si� ze strachu do siebie, skrzywili si� na jej widok ze z�o�ci�, a Ja� tupn�� nog�:
- Co tu robisz, wstr�tna wied�mo! Przecie� przed chwil� zamkn�li�my ci� w twoim piecu! Nie masz prawa wa��sa� si� tutaj!
- Jak to? - zdziwi�a si� czarownica.
- A tak to! - pisn�a ze z�o�ci� Ma�gosia. - Twoje miejsce w tej bajce znajduje si� przynajmniej o dwie strony wcze�niej!
- Ta bajka w�a�nie si� ko�czy. Zaraz spotkamy si� z naszymi rodzicami i b�dziemy �yli d�ugo i szcz�liwie. A ciebie mamy w nosie! - doda� Ja�.
- Nie rozumiem - szepn�a oszo�omiona j�dza.
- Nie rozumiem, nie rozumiem! - przedrze�nia� j� Ja�. - Nie rozumiesz, g�upia, �e trafi�a� na sam koniec bajki o Jasiu, Ma�gosi i okrutnej czarownicy? A koniec w bajkach zawsze musi by� szcz�liwy. Nie masz tu ju� nic do roboty!
I Ja� popchn�� czarownic� tak mocno, �e znowu wylecia�a ze stronic ksi��ki z bajkami i upad�a z powrotem na dywan w pokoju dziewczynki.
- To wszystko jej wina! - j�kn�a wied�ma, popatruj�c na �pi�c�. - Gdyby przed snem nie rzuci�a tak niedbale ksi��ki z ba�niami, nigdy by mnie tu nie by�o! Wi�c teraz, za kar�, przemieni� j� w ma�� zielon� �abk�! Albo nie: �abki s� �adne i sympatyczne. Zawsze znajd� kogo�, kto zechce je odczarowa�. Przemieni� j� w ropuch�, i to tak�, �e �aden ksi��� nie odwa�y si� jej poca�owa�. Nikt nigdy jej nie odczaruje!
Zachichota�a z zadowoleniem i wymachuj�c nad g�ow� �pi�cej magiczn� laseczk�, zacz�a mrucze� w�a�ciwe zakl�cia. Ale dziewczynka spokojnie spa�a, otulona ko�dr�, z g�ow� nakryt� kolorowym Ja�kiem, jakby chcia�a odizolowa� si� od dziwnych ha�as�w. Czarownica sko�czy�a zakl�cie - a by�o to jedno z najstraszliwszych magicznych zakl�� w �wiecie ba�ni! - �pi�ca za� jedynie obr�ci�a si� na drugi bok i jeszcze szczelniej przy�o�y�a sobie Jasiek do policzka. Wied�ma za�ka�a.
- Gdzie moja moc? Gdzie si�a mojej magii i czar�w? Co si� sta�o z czarodziejsk� laseczk�?! W jak�e nieczu�y i z�y �wiat trafi�am! Wracam!
I ponownie wskoczy�a mi�dzy strony le��cej na pod�odze ksi��ki z ba�niami. Tym razem znalaz�a si� na wysokiej i l�ni�cej jak kryszta� g�rze, w wysmuk�ej wie�y warownego zamku.
- Szklana G�ra! - ucieszy�a si�. - Gdzie� tutaj mieszka ma�a, �liczna kr�lewna, kt�r� mam u�pi� za pomoc� magicznego wrzeciona. Zaraz, zaraz... gdzie ja go mam? - i czarownica zacz�a gmera� po kieszeniach swego obszernego czarodziejskiego p�aszcza. Lubi�a w nim przechowywa�, ot tak, na wszelki wypadek, zatrute wrzeciona, wysuszon� w�trob� �mii (�wietna jako mi�osny wywar dla ozi�b�ych kr�lewicz�w), nasenne ziele czy z�oty grzebie� (po kt�rego rzuceniu zawsze wyrasta� g�sty las).
Nagle us�ysza�a t�tent ko�skich kopyt, a chwil� potem pojawi� si� rycerz w l�ni�cej, chrz�szcz�cej zbroi.
- Sk�d si� tu wzi�a�, wied�mo? - warkn�� ze z�o�ci�.
- Jak to sk�d? - zdziwi�a si� czarownica - W�a�nie przybywam, �eby u�pi� pi�kn� kr�lewn�!
- Doprawdy, we �bie ci si� m�ci! - wrzasn�� rycerz. - Przecie� u�pi�a� j� sto lat temu! Nie s�yszysz, jak �adnie pochrapuje? I teraz, zgodnie z prawami �wiata ba�ni, to nie ty przybywasz, tylko ja, �eby j� zbudzi� poca�unkiem, g�upia babo!
- Ale ja... w�a�nie... eee... tego... - zacz�a pl�ta� si� czarownica, lecz rycerz znowu wrzasn��:
- Nie rozumiesz, g�upia, �e w tej ba�ni ju� nie ma miejsca dla ciebie, �e ju� spe�ni�a� swoj� rol�? Wesz�a� w z�e strony ksi��ki! Zaraz poca�uj� kr�lewn�, obudz� j� i wezm� za �on�! Wszystko przygotowane do �lubu! Nawet go�cie czekaj�! Id� sobie, wied�mo, inaczej zrzuc� ci� z tej wie�y!
I rycerz post�pi� ku niej, gro�nie chrz�szcz�c zbroj�, wi�c czarownica w pop�ochu cofn�a si� - i spad�a ze Szklanej G�ry, t�uk�c si� bole�nie i trac�c przytomno��. Gdy si� ockn�a, siedzia�a znowu na pod�odze w pokoju �pi�cej dziewczynki. Z obu czarodziejskich skrzynek nadal p�yn�y niepoj�te g�osy i d�wi�ki, w tej wi�kszej migota�y jakie� straszliwe, obce �wiatu czarownicy obrazy, a z�ota kula �wieci�a - jak s�o�ce - u sufitu, cho� by�a to przecie� noc. Nagle w szybie jednej z magicznych skrzynek pojawi� si� wielki tygrys i ruszy� prosto na ni�. Wied�ma zadr�a�a z l�ku:
�Zanim ten tygrys mnie zje, musz� zmieni� go w niegro�n� myszk�, pomy�la�a i zamacha�a magiczn� laseczk�. Tygrys jednak wyszczerza� nadal k�y, cho� jakim� cudem nic z�ego nie robi�.
- Pewnie nie mo�e wyj�� zza tej szyby - odetchn�a z ulg�. - Lecz mo�e czy nie mo�e, moja magiczna laseczka w og�le nie dzia�a! A to jest bardzo niepokoj�ce!
G�osy z obu skrzyneczek doprowadza�y czarownic� do sza�u. Ca�y ten �wiat nape�nia� j� l�kiem, cho� bowiem wydawa�o si� to niemo�liwe - znajdowa� si� poza zasi�giem jej mocy.
- Do trzech razy sztuka. Wracam do mojego �wiata! - powiedzia�a i znowu wskoczy�a mi�dzy strony ksi��ki z ba�niami. Tym razem by�a w lesie, ale najwyra�niej nie by� to jej ulubiony Straszny Las. Ten las wydawa� si� ja�niejszy, by�o w nim wi�cej kwiat�w, a zamiast pos�pnych bagien i zdradzieckich mokrade� przecina�y go roz�wietlone polany. Nagle czarownica us�ysza�a weso�y g�osik wy�piewuj�cy g�upiutk� i r�wnie weso�� piosenk�.
Na �cie�ce ukaza�o si� dziecko w czerwonym kapturku, z koszyczkiem w r�ce.
- Ha! Zapewne ma�a, biedna sierotka. Zaczaruj� j� w... hmm... w bia�� k�zk� i odzyskam moc. A potem znajd� m�j ulubiony Straszny Las i domek na kurzej stopce.
Jednak Czerwony Kapturek, zamiast umrze� ze strachu na widok gro�nie wygl�daj�cej czarownicy, spojrza� na ni� lekcewa��co:
- No i co si� tu szwendasz? Doprawdy, chyba zab��dzi�a�?
- Ja? Ja, wszechpot�na czarownica ze Strasznego Lasu, szwendam si�? Ja zab��dzi�am? Chyba �artujesz, g�upie dziecko! Zaraz zamieni� ci� w bia�� k�zk� i poczekasz sobie kilka lat, zanim poca�uje ci� jaki� r�wnie g�upiutki ksi���! - wrzasn�a roze�lona wied�ma.
- To ty jeste� g�upia - o�wiadczy� spokojnie Czerwony Kapturek. - Bo to w og�le nie jest twoja bajka, tylko moja. W tej bajce nie ma miejsca na �adne czarownice! Jak mo�esz o tym nie wiedzie�? Jest w niej tylko moja mamusia, moja chora babcia, m�j bardzo z�y wilk, ja i pan my�liwy. O �adnej czarownicy nie ma mowy! Jest zb�dna! Wi�c uciekaj, ale to ju�! - i Czerwony Kapturek, wy�piewuj�c swoj� piosenk�, zacz�� si� zn�w oddala�.
- St�j! - zawo�a�a b�agalnie wied�ma. - Je�li chcesz, to zaczaruj� ci� w ma�� zielon� �abk�, a wtedy na ko�cu bajki nie pojawi si� gajowy, ale prawdziwy kr�lewicz, kt�ry ci� poca�uje i uczyni swoj� �on�! B�dziesz mie� w�asny zamek, pi�kne stroje, klejnoty!
- To niemo�liwe - powiedzia� z �alem Czerwony Kapturek. - Przydzielono mi w �wiecie ba�ni rol� Czerwonego Kapturka i nie mo�esz zmieni� mnie w kr�lewn�. Wielka szkoda, ale naprawd� nie mo�esz. I lepiej ju� sobie id�, bo zawo�am bardzo z�ego wilka, kt�ry ci� zje.
- B�agam ci�! Skoro nie chcesz by� kr�lewn�, mog� ci� zamieni� w ma�� sierotk�. Wtedy przyjdzie do ciebie dobra wr�ka, czyli ja, i po wielu przygodach po�lubisz najm�odszego syna kr�la!
- S�uchaj no, niem�dra wied�mo - przerwa� jej Kapturek. - To niemo�liwe, �eby� ty, czarownica, prawdziwa kr�lowa wszystkich ba�ni �wiata, nie wiedzia�a, �e dzieci bardzo lubi� bajk� o Czerwonym Kapturku. Bardzo! Je�li zaczarujesz mnie w �abk�, k�zk� czy sierotk�, to zniszczysz t� ba��! Dzieci na to nigdy si� nie zgodz�. Wi�c nawet gdybym chcia�a zosta� kr�lewn�, to nie mog�. Id� ju� sobie, bo mi�dzy drzewami widz� bardzo z�ego wilka! No, id�! Szybko! Bo gdy on ci� zje, to wtedy w og�le nie b�dzie �adnych bajek!
Wilk g�o�no i gro�nie zawy�, a czarownica tak si� wystraszy�a, �e potkn�a si� o wystaj�cy korze� i... zn�w wypad�a z kart ksi��ki. Ku swemu przera�eniu, siedzia�a ponownie na dywanie w pokoju dziewczynki.
Siedzia�a i kiwaj�c si� rozpaczliwie, �ka�a na ca�y g�os Ona, wszechpot�na czarownica, roni�a �zy jak g�upiutka kr�lewna czy biedna sierotka.
- Musz� wr�ci� do mojego �wiata! Tu nie mam nic do roboty! W tym �wiecie nie dzia�a moja magia! To jest jaki� bardzo paskudny i okrutny �wiat! Jak w og�le mog� istnie� �wiaty bez magii? Przecie� wtedy nic nie ko�czy si� dobrze! Musz� co� zrobi�...! Zaraz, zaraz... przecie� do czarodziejskiego �wiata mo�na te� wej�� przez dziurk� od klucza!
I czarownica ruszy�a ku drzwiom, usi�uj�c wcisn�� si� w dziurk� od klucza. U�y�a kilku bardzo mocnych zakl��, aby pomniejszy� siebie lub powi�kszy� dziurk� - ale nic nie pomaga�o. Dziurka wci�� by�a za ma�a, a czarownica za du�a.
- Lustro! - zawo�a�a z kolejnym przyp�ywem nadziei. - Lustra s� najbardziej magicznymi przedmiotami, jakie znam! Mo�na przez nie wyj�� lub wej��!
Pobieg�a ku wisz�cemu na �cianie lustru - i zary�a w nie nosem. By�o zimne, oboj�tne, nieczu�e i w og�le nie poddawa�o si� magii,
- Ostatnia moja nadzieja to z�oty grzebie� - szepn�a. - Rzuc� go za siebie i wyro�nie m�j ukochany Straszny Las. A jak ju� si� w nim znajd�, dam sobie rad�...
Ale mimo parokrotnego rzucania z�otym grzebieniem i starannego wymawiania wszystkich obowi�zuj�cych zakl�� - �aden las nie wyr�s� na dywanie. W�wczas czarownica znowu usiad�a na pod�odze, ko�o grubej ksi��ki z ba�niami, i zacz�a rozpaczliwie �ka�. A p�aka�a tak �a�o�nie, �e dziewczynka, mimo ja�ka, kt�rym przykry�a g�ow�, wreszcie si� obudzi�a.
- Co tu si� dzieje?! - zawo�a�a zdziwiona, siadaj�c na ��ku. - Radio gra, telewizor w��czony, lampa si� �wieci! Czary czy co?
I wyskoczy�a z ��ka, aby wy��czy� oba odbiorniki. I wtedy jej wzrok pad� na czarownic�. Czarownic�?! Osoba siedz�ca na dywanie w og�le nie przypomina�a wszechw�adnej kr�lowej magii ze �wiata ba�ni. By�a ma��, rozczochran�, chud� staruszk�, kt�ra rozpaczliwie p�aka�a.
- O Bo�e, jaka� biedna babunia siedzi u mnie w pokoju i p�acze - szepn�a wzruszona dziewczynka.
- Babunia?! Biedna?! - zawy�a czarownica z furi�. - Wi�c do tego dosz�o, �e w tym strasznym, obcym �wiecie bior� mnie za biedn� babuni�?! Nie tylko odarto mnie z magii i mocy, lecz jeszcze si� ze mnie wy�miewaj�? I to kto! Ma�a dziewczynka! Prawie dziecko! W �wiecie ba�ni dzieci straszy si� mn�, a tu dzieci lituj� si� nad moim losem?! To straaaaaszne...!
P�aka�a teraz tak przejmuj�co, �e wzruszona dziewczynka zacz�a j� g�aska� po siwych, skudlonych w�osach. Czarownica ze zdumieniem odkry�a, �e nie jest to niemi�e. Co� �askota�o j� w gardle i piek�o pod powiekami. Nigdy w �yciu nikt nie g�aska� jej po g�owie ani nie przytula�. Ale te� nikt w ca�ym �wiecie ba�ni nigdy nie wpad�by na tak dziwaczny pomys�, �eby przytuli�, pog�aska� lub poca�owa� czarownic�! Wied�ma poci�gn�a leciutko nosem, ze zdziwieniem usun�a d�oni� ma�� kropelk�, kt�ra pierwszy raz w �yciu �ciek�a jej z oka nie ze z�o�ci czy l�ku, lecz z niezrozumiale tkliwego uczucia - a potem odruchowo przytuli�a si� do dziewczynki i powiedzia�a:
- Jestem prawdziw�, najprawdziwsz� czarownic� z twojej ksi��ki z ba�niami. Niestety, rzuci�a� przez sen ksi��k� na pod�og�, a ja wypad�am z jej kartek. Tymczasem w twoim �wiecie nie ma dla mnie miejsca. Jestem w nim, jak sama m�wisz, jedynie biedn� i wystraszon� staruszk�. A w �wiecie ba�ni... Ach, jak�e jestem pot�na w �wiecie ba�ni!
- U�ywasz swych czar�w dla bardzo z�ych cel�w - wytkn�a jej dziewczynka. - Wszyscy si� ciebie boj�, wszyscy przeklinaj�. Mo�e lepiej, �e opu�ci�a� �wiat ba�ni?
- Nieprawda! - za�ka�a wied�ma. - Jakie� to z�e czary, skoro mo�e je zdj�� byle g�upie ksi���tko lub zarozumia�y kr�lewicz, a nawet ma�a, bezbronna sierotka? I zwr�� uwag�, �e wszystko w ka�dej ba�ni zawsze dobrze si� ko�czy. Za to beze mnie... beze mnie ba�ni w og�le nie b�dzie. �adnej!
- Teraz, gdy mi to m�wisz, widz�, �e masz racj�! - zdziwi�a si� dziewczynka.
- Oczywi�cie, �e mam racj� - za�ka�a czarownica. - Czy mog�aby istnie� bajka o �pi�cej Kr�lewnie, gdybym nie u�pi�a zatrutym wrzecionem tej �licznej dziewczyny? Czy Kopciuszek m�g�by pojecha� na kr�lewski bal, gdybym nie zjawi�a si� w por� z zaczarowan� sukni� i magiczn� karoc�? Czy pi�kny ksi��� trafi�by na sw� wybrank�, gdybym nie zamieni�a go w zielon� �abk�? Musia�by po�lubi� nudn� i brzydk� ksi�niczk� z s�siedniego zamku!
- A ja zawsze my�la�am, �e gdyby ci� nie by�o, wszyscy w �wiecie ba�ni byliby bardzo szcz�liwi. Teraz widz�, �e bez ciebie ba�nie by nie istnia�y. Ba�� bez czarownicy by�aby jak... jak chleb bez soli, jak... jak ja bez mojej mamusi - zaduma�a si� dziewczynka. - Ale dlaczego nie umiesz wr�ci� sama do ksi��ki?
- Bo zapomnia�am, z kt�rej strony wypad�am, i ci�gle wracam w z�ym miejscu! - zap�aka�a wied�ma. - O kilka stron za wcze�nie lub o kilka za p�no. A nie mog� wej�� w inne miejsce, bo zniszczy�abym ba��!
- Pomog� ci wr�ci� do twojego �wiata. Przypomnij sobie tylko, w kt�rym momencie wypad�a� - powiedzia�a dziewczynka, wci�� g�aszcz�c zrozpaczon� czarownic� po rozkudlonej g�owie. - Znam te ba�nie prawie na pami��, od razu poznam, o kt�r� chodzi.
- Chyba... chyba... wydaje mi si�, �e wiem! Zamierza�am w�a�nie ofiarowa� lusterko jakiej� pi�knej, cho� okrutnej kr�lowej. Czy to ci co� przypomina? - spyta�a z nadziej� czarownica.
- Nie bardzo. M�w dalej.
- Ta okrutna kr�lowa by�a macoch� �licznej, biednej sierotki. Zazdro�ci�a jej urody. Moje lustereczko ma wzmocni� jej zazdro��. Ono b�dzie jej powtarza�, �e cho� jest pi�kna, to jeszcze pi�kniejsza jest jej pasierbica. Ale... ale zapomnia�am imienia tej sierotki! - i czarownica znowu rozp�aka�a si� �a�o�nie. - Te okropne przygody nie tylko zniszczy�y moj� moc, ale i os�abi�y pami��!
- Nie p�acz. Ju� wiem - powiedzia�a zadowolona dziewczynka. - Przecie� to bajka o kr�lewnie �nie�ce! Zaraz otworz� ksi��k� na w�a�ciwej stronie.
- �nie�ka! Tak! To imi� sierotki! - zawo�a�a z nadziej� czarownica. Dziewczynka zacz�a przerzuca� kartki ksi��ki.
- My�lisz, �e ci si� uda? - spyta�a nerwowo wied�ma.
- Jasne! Czyta�am te ba�nie wiele razy! - za�mia�a si� dziewczynka, kartkuj�c ksi�g�. - Patrz, tu na obrazku jest twoja okrutna kr�lowa, widzisz? Doskonale pami�tam, �e obok niej by�a� w�a�nie ty i podawa�a� jej z�ociste lustereczko! Sp�jrz! Lusterko wci�� jest! I wisi w powietrzu, a powinna je trzyma� twoja r�ka! A zamiast ciebie jest bia�a plama! To w�a�nie tu! Wskakuj!
Wied�ma spojrza�a na ni� dziwnym wzrokiem, przenikliwym i uwa�nym. Ju� nie p�aka�a, a spod j�dzowatych rys�w, kt�re mia�y straszy� Jasia i Ma�gosi�, wyjrza�a m�dra twarz starej kobiety, kt�ra �yje od tysi�cy lat - tak d�ugo, jak d�ugo istniej� ba�nie. A ba�nie istniej� tak d�ugo, jak d�ugo istniej� ludzie. Gdy� ju� przed tysi�cami lat matki na Ziemi odkry�y, �e aby ich dziecko usn�o g��bokim, zdrowym snem, wystarczy opowiedzie� mu bajk�. A potem matki odkry�y, �e aby dziecko nauczy�o si� odr�nia� dobro od z�a, te� wystarczy opowiedzie� mu bajk�. A jeszcze inne matki odkry�y, �e gdy si� opowiada dziecku bajk�, to razem z ni� powraca dzieci�stwo tak�e dla matek, przypominaj� sobie one bowiem wszystkie bajki, jakie im opowiadano, gdy by�y ma�ymi dziewczynkami - a w�wczas przed ich oczami pojawiaj� si� zapomniane twarze ich matek. I w�a�nie dlatego ba�nie istniej� na �wiecie prawie tak d�ugo jak ludzie, a �ywot ka�dej z czarownic trzeba mierzy� tysi�cami, a nie dziesi�tkami lat. I w ka�dej wied�mie tkwi m�dro�� mijaj�cych wiek�w. Tego wszystkiego jednak ma�a, zaspana dziewczynka w og�le nie wiedzia�a.
- Wracam zatem do siebie, ale nigdy ci� nie zapomn� - powiedzia�a czarownica, wci�� patrz�c na ni� uwa�nie. - I kiedy� ci si� odwdzi�cz�. Jeszcze nie wiem kiedy, bo to b�dzie tak�e zale�e� od ciebie. Jak masz na imi�?
- Kasia. Albo Ka�ka. A mo�e Katarzyna? - u�miechn�a si� dziewczynka.
- Po raz pierwszy kto� za z�o odp�aci� mi dobrem, wi�c i dobro kiedy� ode mnie otrzyma. Do widzenia, Kasiu, Ka�ko, Katarzyno...
Czarownica wskoczy�a do ksi��ki z ba�niami - i znikn�a. Ju� po chwili wy�oni�a si� z powrotem na obrazku, tu� ko�o okrutnej, pi�knej kr�lowej. Obj�a mocno d�oni� zawieszone w powietrzu magiczne z�ote lusterko - i ostatni raz spojrza�a na Kasi� uwa�nym wzrokiem. A potem zastyg�a, jak przysta�o na posta� z kolorowego obrazka w ksi��ce.
Kasia z u�miechem zamkn�a ksi��k� i od�o�y�a j� na p�k�. Potem pokr�ci�a w zadumie g�ow�, u�miechn�a si�, westchn�a i powiedzia�a sama do siebie:
- Nie wiem, czy to wszystko mi si� �ni�o, czy te� nie... nie wiem. Wiem tylko, �e jestem okropnie senna - ziewn�a, wesz�a do ��ka, a ju� po chwili znowu spa�a.
* * *
Spad�o mn�stwo kartek z kalendarza. Min�o wiele lat. Galaktyki gna�y w dzikim p�dzie ku czarnym dziurom lub planetom gigantom, astronomowie za� wci�� si� k��cili o wiek i wielko�� kosmosu. �wiat ludzi - planeta Ziemia - gna� w dzikim p�dzie ku nieznanemu przeznaczeniu, a jego mieszka�cy wci�� si� k��cili lub wojowali ze sob� o r�ne ma�o wa�ne sprawy. I tylko �wiat ba�ni trwa� niewzruszony na kartach tysi�cy ksi�g.
Pi�kny.
W �wiecie ludzi wynaleziono leki na wiele gro�nych chor�b, ale pojawi�y si� inne, na kt�re lek�w jeszcze nie by�o. Promami kosmicznymi ruszono do gwiazd, ale wynaleziono te� nowe, gro�ne rodzaje broni i ci�gle gdzie� wybucha�y ca�kiem nowe lub trwa�y jeszcze dawne wojny.
Na planecie Ziemia przybywa�o wci�� �mieci - i dzieci. �mieci by�o coraz wi�cej i wi�cej, zatruwa�y lasy, wody, gleb�, dzieci wyrasta�y na m�drc�w lub g�upc�w, okrutnik�w lub dobrych ludzi.
A w �wiecie ba�ni czarownica wci�� i wci�� na nowo przeobra�a�a �liczne kr�lewny w ma�e zielone �abki lub w bia�e k�zki po to, aby mogli je odczarowywa� prze�liczni ksi���ta. I ka�da ba�� zaczyna�a si� od s��w: �Pewnego razu...� - a ko�czy�a s�owami: �...i odt�d �yli d�ugo i szcz�liwie�.
W �wiecie ludzi wymy�lono wszystkie mo�liwe udogodnienia, aby �ycie uczyni� �atwiejszym i przyjemniejszym ale nie wymy�lono niczego na samotno��. W �wiecie ba�ni na samotno�� nie by�o czasu i miejsca. Nawet kwiaty ros�y tu parami.
Staruszka, kt�ra przed wielu, wielu laty by�a �pi�c� w pokoju ma�� Kasi�, siedzia�a teraz na fotelu i patrzy�a przez okno wyblak�ymi niebieskimi oczami. W tych oczach go�ci� smutek ludzi samotnych, kt�rzy nie czekaj� ju� na nikogo i niczego nie oczekuj� od �ycia.
�ycie toczy�o si� gdzie� obok, �wiat gna� przed siebie w dzikim p�dzie, a staruszka tkwi�a w swym bujanym fotelu przy oknie, wypatruj�c bliskich sobie ludzi, kt�rych ju� nie by�o.
- Pora mi umrze� - szepn�a pewnego dnia. - Jestem stara, sama, nikomu niepotrzebna...
Nie p�aka�a. Wyla�a ju� wszystkie �zy, jakie przeznaczone jej by�o wyla� w ci�gu d�ugiego �ycia, cho� trzeba przyzna�, �e czasem by�y to tak�e �zy rado�ci. Od paru jednak lat �ez rado�ci by�o mniej, a �ez smutku a� za du�o. Tkwi�a godzinami w bujanym fotelu i wpatrywa�a si� w ten sam widok za oknem, a w jej wyblak�ych niebieskich oczach nie pojawia�a si� ju� ani jedna �za. Ale suche oczy piek� jeszcze bardziej ni� �zy.
I w�a�nie wtedy, gdy po raz pierwszy g�o�no powiedzia�a, �e pora ju� odej�� z tego �wiata - z p�ki z ksi��kami spad�a nagle z hukiem gruba stara ksi�ga w zniszczonej, sk�rzanej ok�adce.
- Ooo... - zdziwi�a si� staruszka. - To przecie� moja stara ksi�ga z ba�niami, kt�r� tyle lat temu dosta�am od rodzic�w. Jakie to dziwne... Sama spad�a?
Z kart ksi�gi wysun�a si� cicho czarownica i podesz�a do zdziwionej staruszki.
- Pami�tasz mnie jeszcze, Kasiu, Ka�ko, Katarzyno? - spyta�a �agodnie.
- Nie - odpar�a Katarzyna.
- A jednak mnie znasz - szepn�a wied�ma. - Przed siedemdziesi�ciu laty wypad�am z tej ksi�gi, tak samo jak dzi�. Pomog�a� mi w�wczas wr�ci� do �wiata ba�ni.
- Pami�tam! - o�ywi�a si� staruszka. - Ale my�la�am, �e to mi si� �ni�o. Chyba �e i teraz mi si� �ni?
- Wiesz, �e cho� tak bardzo doros�a�, to �wiat ba�ni ci�gle istnieje?
- Mam nadziej� - szepn�a staruszka.
- Pami�tasz, Kasiu, Ka�ko, Katarzyno? Obieca�am ci wtedy, �e ci si� odwdzi�cz� - szepn�a wied�ma i swoje siwe, rozkudlone w�osy przytuli�a do siwych w�os�w staruszki. - P�jdziesz teraz ze mn� i od tej pory ju� razem, we dwie, b�dziemy w �wiecie ba�ni przemienia� �liczne kr�lewny w ma�e zielone �abki. A ka�de z�o, kt�re uczynimy, na ko�cu przemieni si� w dobro, bo w moim �wiecie, w przeciwie�stwie do twojego, wszystko zawsze dobrze si� ko�czy. Wi�c chod�, moja siostro czarownico... Chod� do �wiata ba�ni, w kt�rym nigdy nie b�dziesz samotna, nigdy nie b�dziesz niepotrzebna. Chod�...
- Id� - powiedzia�a staruszka i ostro�nie wsta�a z bujanego fotela. Czarownica poda�a jej d�o�.
I dwie stare, siwe kobiety, u�miechaj�c si� do siebie, powoli wesz�y w po��k�e stronice wielkiej ksi�gi z ba�niami - i znikn�y.
Tylko bujany fotel, na kt�rym siedzia�a staruszka, jeszcze przez chwil� kiwa� si� i kiwa�, aby wreszcie raz na zawsze znieruchomie�.