9385

Szczegóły
Tytuł 9385
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

9385 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 9385 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

9385 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

1 METAFIZYKA �YCIA I �MIERCI Artur Schopenhauer PRZYCZYNEK DO NAUKI O NIEZNISZCZALNO�CI NASZEJ PRAWDZIWIEJ ISTOTY PRZEZ �MIER� Cho� temat ten om�wi�em ju� w spos�b sp�jny i szczeg�owy w swym g��wnym dziele, s�dz� jednak, i� "skromne pok�osie rozproszonych rozwa�a� w tym zakresie nie b�dzie dla niejednego czytelnika bez warto�ci. Trzeba tylko przeczyta� Selin� Jcana Paula, aby Stwierdzi�, jak nader wybitny umys� zmaga si� z narzucaj�cymi mu si� absurdalno�ciami pewnego fa�szywego poj�cia, z kt�rego nie chce zrezygnowa�, gdy� si� do� przywi�zywa�, wci��, jednak n�kaj� go przy tym niedorzeczno�ci, kt�rych nie mo�e strawi�. Jest to poj�cie dalszego indywidualnego istnienia naszej ca�ej osobowej �wiadomo�ci po �mierci. W�a�nie owe zmagania si� i walki Jcana Paula dowodz�, �e tego rodzaju poj�cia - zestawione z prawdy i fa�szu - nie s�, jak si� twierdzi, zbawczymi b��dami, lecz s� raczej czym� zdecydowanie szkodliwym. Nie tylko bowiem uniemo�liwia si� - przez fa�szywe przeciwie�stwo duszy i cia�a, jak i podniesienie ca�ej osobowo�ci do rangi rzeczy w sobie, kt�ra ma wiecznie istnie� - prawdziwe, 3olcgaj�cc na opozycji mi�dzy zjawiskiem a rzecz� w sobie poznanie niezniszczalno�ci naszej w�a�ciwej istoty ja - nietkni�tej przez czas, przyczynowo�� i zmian�, lecz nadto owo fa�szywe poj�cie nie da si� nawet utrzyma� jako namiastka prawdy; rozum bowiem buntuje si� wci�� od nowa przeciw tkwi�cemu w tym absurdowi, ale wraz z nim musi si� tak�e wyrzec wtopionej we� amaigamicznie prawdy, Ta bowiem mo�e na dalsz� met� istnie� tylko w swej czysto�ci: przyprawiona b��dami, staje si� uczestnikiem ich w�t�o�ci, lak jak granit kruszeje wraz ze zwietrzeniem skalenia, cho� kwarc i �yszczyk nie ulegaj� takiemu zwietrzeniu. Z�e wi�c rzecz si� ma z surogatami prawdy. Je�li w codziennych kontaktach zostaniemy zagadni�ci przez jednego z wielu ludzi, kt�rzy wszystko chcieliby wiedzie�, niczego jednak nie chc� si� uczy�, o dalsze istnienie po �mierci, najstosowniejsz�, a tak�e najw�a�ciwsz� na razie odpowiedzi� b�dzie stwierdzenie: �Po swej �mierci b�dziesz tym, czym by�e� przed swym urodzeniem". Odpowied� la implikuje bowiem przewrotno�� roszczenia, by ten rodzaj istnienia, kt�ry ma pocz�tek, trwa� bez ko�ca; nadto za� zawiera aluzje, �e mo�e by� dwojaka egzystencja i - odpowiednio - dwojaka nico��. Zarazem jednak mo�na by odpowiedzie�: �Czymkolwiek b�dziesz po swej �mierci - cho�by to by�a nico�� - stanic si� dla ciebie r�wnie naturalne i stosowne, jak naturalny i stosowny jest teraz dla ciebie jednostkowy byt organiczny; a wi�c musia�by� si� co najwy�ej l�ka� chwili przej�cia. Ba, poniewa� dojrza�e rozwa�anie sprawy owocuje przekonaniem, i� nad takie istnienie, jak nasze, nale�a�oby przek�ada� ca�kowity niebyt, to my�l o usianiu naszej egzystencji, lub o czasie, gdy nas ju� nie b�dzie, mo�e nas - rozs�dnie bior�c - r�wnie ma�o smuci�, jak my�l, �e nigdy dot�d nie istnieli�my. Skoro za� empiryczne "istnienie jest w istocie osobowe, to i kresu osobowo�ci nie mo�na uwa�a� za jak�� strat�". � Temu natomiast, kto - na obiektywnej i empirycznej drodze - pod��a�by za pozornie zasadnym w�tkiem materialistycznym, i - ogarni�ty trwog� z powodu ca�kowitej .zag�ady przez zagl�daj�c� mu w oczy �mier� - zwr�ci�by 'si� do nas, przynie�liby�my by� mo�e najpro�ciej i w zgodzie z jego emiprycznym pogl�dem ukojenie, wykazuj�c mu dobitnie r�nic� mi�dzy materi� a bior�c� j� przej�ciowo w posiadanie metafizyczn� niezmiennie si��, np. w ptasim jaju, kt�rego lak jednorodna, bezkszta�tna p�ynno��, skoro tylko przy��czy si� odpowiednia temperatura, przybiera tak 2 skomplikowan� i �ci�le okre�lon� posta� rodzaju i gatunku danego ptaka- Jest to wszak�e poniek�d gatunkowa generalia aequivoca: jest nader prawdopodobne, i� dlatego, �e niegdy� - w pradawnych czasach i w szcz�liwym momencie - przeskoczy�a ona od typu ;: zwierz�cia, do kt�rego nale�a�o jajo, do jakiego� wy�szego typu, powsta� wznosz�cy si� szereg form zwierz�cych. (; W ka�dym razie zaznacza si� tu najdobitniej co� r�nego , od materii, zw�aszcza �e przy najmniejszej niekorzystnej okoliczno�ci �w r�ny element nie wyst�puje. Odczuwalne jest tym samym, i� po spe�nionej, lub p�niej udaremnionej dzia�alno�ci, mo�e on le� r�wnie nietkni�ty od materii odst�pi�; wskazuje to na ca�kiem odmienn� permanencj� ni� trwanie materii w czasie. Gdy wyobrazimy sobie jak�� istot�, kt�ra by wszystko zna�a, rozumia�a i przewidywa�a, to pytanie o nasze dalsze istnienie po �mierci nie mia�oby prawdopodobnie dla niej �adnego zgo�a sensu; poza bowiem naszym obecnym doczesnym istnieniem jednostkowym, dalsze trwanie i ustawanie nie mia�yby ju� �adnego znaczenia, i by�yby nieodr�nialnymi poj�ciami. Odpowiednio te� do naszej w�a�ciwej i prawdziwej istoty, czyli prezentuj�cej si� w naszym zjawisku rzeczy w sobie, nic mia�yby zastosowania ani poj�cie zag�ady, ani te� poj�cie dalszego istnienia, te bowiem s� zapo�yczone z czasu, kt�ry jest po prostu forma zjawiska. - Tymczasem za� mo�emy sobie wyobrazi� niezniszczalnos� owego rdzenia naszego zjawiska tylko jako jego (rdzenia) dalsze istnienie, i to w�a�ciwie na wz�r materii, kt�ra - w�r�d wszelkich zmian form - trwa w czasie. - Je�li odm�wimy mu tego dalszego istnienia, to uznamy nasz doczesny kres za zag�ad�, na wz�r formy, kt�ra znika, gdy odbierzemy jej materi�, b�d�ca jej no�nikiem. Jedno i drugie Jest wszak�e metabasis eis allo genos, mianowicie przeniesieniem form zjawiska na rzecz w sobie- O niezniszczalno�ci jednak, kt�ra nic by�aby dalszym istnieniem, nie mo�emy sobie wyrobi� abstrakcyjnego cho�by poj�cia, braknie nam bowiem dla jego poparcia jakichkolwiek danych naocznych. Naprawd� jednak to sta�e powstawanie nowych istot i gini�cie istniej�cych trzeba uzna� za iluzje wywo�an� przez aparat dwu oszlifowanych szkie� (funkcji m�zgowych), przez kt�re jedynie mo�emy co� ogl�da�; zw� si� one przestrzeni� i czasem, a w ich wzajemnym przenikaniu - przyczynowo�ci�. Wszystko bowiem, co w tych warunkach postrzegamy, jest zwyk�ym zjawiskiem; nic poznajemy za� rzeczy takimi, jakie one same w sobie; tj. niezale�nie od naszego postrzegania, mog� by�. Jest to w�a�ciwie rdze� kaniowskiej filozofii; o niej to i jej my�lowej zawarto�ci nigdy za cz�sto przypomina�, po okresie, gdy sprzedajna szarlataneria - wskutek swych og�upiaj�cych zabieg�w - przep�dzi�a filozofi� z Niemiec, przy ochoczej pomocy ludzi, dla kt�rych prawda i duch s� najoboj�tniejszymi na �wiecie rzeczami, natomiast pensja i honorarium - najwa�niejszymi. Na mocy formy poznawczej: czasu, cz�owiek (tj. afirmacja woli �ycia na tej [afirmacji] najwy�szym stopniu obiektywizacji) przedstawia si� jako rodzaj stale od nowa rodz�cych si� i potem umieraj�cych ludzi. Owo jestestwo, kt�re przy �mierci jednostki pozostaje niezak��cone, nic ma za form� czasu i przestrzeni: ale wszystko dla nas realne jawi si� w czasie i przestrzeni; stad te� �mier� przedstawia si� nam jako zniszczenie. Jak mo�na wi�c na widok �mierci, jakiego� cz�owieka - mniema�, i� tu rzecz w sobie obraca si� w nico��? Bezpo�rednie intuitywne poznanie podpowiada ka�demu, �e to raczej tylko zjawisko w czasie, lej formie wszelkich zjawisk, znajduje sw�j kres, rzecz za� w sobie jest przez to nienaruszona; st�d starano si� zawsze wyrazi� to poczucie w najr�niejszych formach i zwrotach. Wszystkie one jednak - wywiedzione ze zjawiska - odnosz� si� w swym w�a�ciwym sensie tylko do niego. Ka�dy czuje, �e jest czym� innym ni� stworzon� niegdy� przez kogo� innego z nico�ci istot�. Rodzi si� w nim wskutek tego ufno��, i� �mier� mo�e wprawdzie po�o�y� kres jego �yciu, lecz nie jego jestestwu. 3 Cz�owiek jest czym� innym ni� o�ywion� nico�ci�: i zwierz� tak�e. Kto wobec tego s�dzi, �e jego byt ogranicza si� do jego obecnego �ycia, uwa�a si� za o�ywion� nico��: gdy� przed 30 laty by� niczym, i za 30 lat b�dzie zn�w niczym. Im dobitniej u�wiadamiamy sobie krucho��, nico�� l zakrawaj�cy na marzenie senne status wszystkich rzeczy, tym wyra�niej jeste�my te� �wiadomi wieczno�ci swej w�asnej wewn�trznej istoty. W�a�ciwie bowiem tylko w opozycji do niej poznaje si� �w status rzeczy; lak jak -szybkie p�yni�cie statku postrzegamy tylko w odniesieniu do sta�ego l�du, nie za� patrz�c w sam statek. Tera�niejszo�� ma dwie po��wki: obiektywn� i subiektywn�. Jedynie ta obiektywna ma za form� wyobra�enie czasu i toczy si� przeto niepowstrzymanie dalej; subiektywna trwa nieporuszona i jest zatem wci�� ta sama. St�d �ywy w naszej pami�ci obraz dawno minionych dni, stad te� �wiadomo�� naszej nieprzemijalno�ci, mimo uznania przelotno�ci naszego istnienia. Z mego pocz�tkowego zdania: �Die Welt ist meine Vorstellung" wynika w pierwszym rz�dzie: �Najpierw jestem ja, potem za� �wiat". Trzeba to w sobie dobrze ugruntowa�, jako antidotum na pomieszanie �mierci z zag�ada. Ka�dy s�dzi, �e jego najw�wn�trzniejszy rdze� jest czym�, co zawiera tera�niejszo�� i si� z nie obnosi. Kiedykolwiek by�my �yli, zawsze stoimy ze sw� �wiadomo�ci� w centrum czasu, nigdy w jego punktach ko�cowych; mogliby�my z lego wnosi�, i� ka�dy nosi w sobie nieporuszony punkt �rodkowy ca�ego niesko�czonego czasu. I to daje mu w gruncie rzeczy ufno��, z kt�ra �yje z dnia na dzie� bez odczuwania sta�ego dreszczu �mierci. Kto jednak, wskutek intensywno�ci swych wspomnie� i imaginacji, mo�e sobie jaskrawo uprzytomni� dawno minione epizody w�asnego �ywota, ten staje si� - wyra�niej ni� inni - �wiadomy to�samo�ci �teraz� we wszelkim czasie. By� mo�e zdanie to jest nawet bardziej prawomocne na odwr�t. W ka�dym jednak razie taka wyra�niejsza �wiadomo�� to�samo�ci wszelkiego �teraz� jest istotnym warunkiem uzdolnie� filozoficznych. Za jej pomoc� ujmuje si� to, co najbardziej przelotne, jako jedynie trwaj�ce. Kto wi�c w taki intuicyjny spos�b dostrzega, ze tera�niejszo��, b�d�ca przecie� jedyn� form� wszelkiej realno�ci w naj�ci�lejszym sensie, ma swe �r�d�o w nas, a zatem wyp�ywa z wewn�trz, nie za� z zewn�trz, ten nic mo�e w�tpi� o niezniszczalno�ci swej w�asnej istoty. Pojmie raczej, �e w chwili �mierci ginie dla� wprawdzie obiektywny �wiat, wraz z medium jego (�wiata) przedstawiania, intelektem, to jednak nie nadwyr�a w niczym jego istnienia: tyle� bowiem realno�ci by�o wewn�trz, co i na zewn�trz. Powie on z pe�nym zrozumieniem: ego eimi pan lo gegonos, kai on, kai esomenon (zob. Stob. Floril. Tit. 44, 42; t. 2, s. 201). Kto si� na to wszystko nie godzi, musi twierdzi� co� przeciwnego w rodzaju: �czas jest czym� czysto obiektywnym i realnym, istniej�cym ca�kiem niezale�nie ode mnie. Jestem we� wrzucony tylko przypadkowo, zaw�adn��em ma�� jego cz�stk� i tym samym osi�gn��em pewn� przemijaj�c� realno�� - lak jak przede mn� tysi�ce innych, kt�rzy ju� s� nico�ci�, i tak�e ja wkr�tce obr�c� si� w nico��. Czas natomiast, ten jest realny; biegnie dalej beze mnie". Sadz�, �e kategoryczno�� tej wypowiedzi daje nam odczu� zupe�n� opaczno��, a nawet absurdalno�� tej opinii. Stosownie do tego, �ycie mo�na w istocie uwa�a� za marzenie senne, �mier� za� za przebudzenie. Wtedy jednak osobowo��, indywiduum przynale�� do �ni�cej, nie za� czuwaj�cej �wiadomo�ci; dlatego le� �mier� jawi si� jednostce jako zagl�da. W ka�dym b�d� razie nie mo�na jej (�mierci) z tego punktu widzenia uwa�a� za przej�cie do stanu dla nas ca�kiem nowego i obcego, lecz raczej za powr�t do najbardziej nam w�asnego, pierwotnego sianu, kt�rego kr�tkim tylko epizodem by�o �ycic. Gdyby tymczasem jaki� filozof przypadkiem mniema�, i� umieraj�c znajdzie jemu tylko w�a�ciw� pociech� - w ka�dym za� razie odwr�cenie uwagi - w tym, �e wyja�ni mu si� wtedy jaki� problem, kt�ry go cz�sto zaprz�ta�, to b�dzie najpewniej podobny do kogo�, komu - gdy chce w�a�nie znale�� 4 poszukiwan� rzecz - zgas�a latarnia. W �mierci bowiem przepada wprawdzie �wiadomo��, �adn� natomiast miar� to, co dot�d �wiadomo�� wy�oni�a. �wiadomo�� mianowicie polega przede wszystkim na intelekcie, len za� na procesie fizjologicznym. Jest on bowiem najwyra�niej funkcj� m�zgu i st�d jest uwarunkowany wsp�dzia�aniem systemu nerwowego i naczyniowego; �ci�lej, to przez karmiony, o�ywiany i ustawicznie pobudzany od serca m�zg, przez jego mistern� i tajemnicz� struktur� - kt�r� opisuje anatomia, lecz kt�rej nic rozumie fizjologia - urzeczywistnia si� fenomen obiektywnego �wiata i mechanizm naszego my�lenia. Indywidualna �wiadomo��, a wi�c w og�le �wiadomo��, nie daje si� pomy�le� w istocie niecielesnej; warunkiem bowiem ka�dej �wiadomo�ci jest poznanie, b�d�ce z konieczno�ci funkcj� m�zgu - poniewa� intelekt przedstawia si� w�a�nie obiektywnie jako m�zg. Podobnie wi�c jak intelekt - fizjologicznie, a zatem w realno�ci emiprycznej, tj. w zjawisku - wyst�puje jako co� wt�rnego, rezultat procesu �yciowego, tak te� i psychologicznie jest on czym� wt�rnym, w przeciwie�stwie do woli, kt�ra to jedynie jest elementem rdzennym wsz�dzie pierwotnym. Ju� przecie� sam organizm jest w�a�ciwie tylko jawi�c� si� naocznie i obiektywnie - a wi�c w formach przestrzeni i czasu -w m�zgu wol�, jak to nieraz obja�nia�em, zw�aszcza w Uber den Willen m der Natur oraz w swym g��wnym dziele, t. II, rozdz. 20. Sk�ro wi�c �wiadomo�� nie jest przywi�zana bezpo�rednio do woli, lecz jest uwarunkowana przez intelekt, ten za� przez organizm, to nie ulega w�tpliwo�ci, �e wskutek �mierci �wiadomo�� wygasa - jak cho�by ju� wskutek snu i ka�dego omdlenia. Ale b�d�my dobrej my�li! C� to bowiem za �wiadomo��? - cerebralna, animalna, zwierz�ca o nieco wy�szej potencjalno�ci, skoro dzielimy j� w istocie z ca�ym szeregiem zwierz�t, jakkolwiek w nas osi�ga sw�j punkt szczytowy. Jest ona - jak dostatecznie wykaza�em - co do swego celu i pochodzenia zwyk�ym mechane natury, �rodkiem pomocniczym w zaspokajaniu potrzeb zwierz�cych. Stan natomiast, w kt�ry przenosi nas z powrotem �mier�, jest naszym stanem pierwotnym, tj. samow�asnym stanem istoty, kt�rej prasi�a przedstawia si� w wytwarzaniu i zachowywaniu ustaj�cego teraz �ycia. Jest to mianowicie stan rzeczy w sobie, w przeciwie�stwie do zjawiska. W tym to stanic pierwotnym ca�kowicie zb�dny jest, bez w�tpienia, laki �rodek zast�pczy, jak cerebralne, w najwy�szym stopniu po�rednie i w�a�nie dlatego dostarczaj�ce samych tylko zjawisk poznanie; st�d te� je tracimy. Jego odpadniecie zbiega si� ustaniem dla nas �wiata zjawiskowego, kt�rego by�o zwyk�ym medium; a poznanie to nie mo�e s�u�y� do niczego innego. Gdyby w tym naszym pierwotnym stanie zaoferowano nam nawet zachowanie owej zwierz�cej �wiadomo�ci, odrzuciliby�my ja, tak jak uzdrowiony chromy odrzuca kule. Tego wi�c, kto op�akuje blisk� utrat� tej cerebralnej, tylko zjawiskowej i obliczonej na zjawiska �wiadomo�ci, mo�na por�wna� z grenlandzkimi konwerlytami, kt�rzy nie chcieli si� dosta� do nieba, gdy dowiedzieli si�, �e nic ma tam fok. Ponadto wszystko tu powiedziane polega na za�o�eniu, �e my nie mo�emy przecie� wyobrazi� sobie nie bez�wiadomego stanu inaczej ni� jako stan poznaj�cy, a przeto nosz�cy w sobie podstawow� form� wszelkiego poznaniu. rozpad na podmiot i przedmiot, na poznawc� i poznawane, Musimy jednak zwa�y�, i� ca�a ta forma poznawania i bycia poznawanym jest uwarunkowana po prostu przez nasz� zwierz�ca, a wi�c nader wt�rn� i pochodn� natur�, nie jest zatem bynajmniej pierwotnym sianem jakiejkolwiek istoty i jakiegokolwiek bytu, kt�ry (stan) mo�e przeto by� ca�kiem odmienny, a jednak nie bez�wiadomy, Przecie� nawet nasza w�asna, obecna istota, o ile mo�emy je wy�ledzi� w jej g��bi, jest sam� tylko wol�, la za� sama w sobie jest ju� bezpoznaniowa. Gdy wi�c przez �mier� tracimy intelekt, to zostajemy przez to tylko przeniesieni w pierwotny stan bezpoznaniowy, kt�ry jednak nie b�dzie z tej racji po prostu bez�wiadomy lecz raczej b�dzie sta� ponad ow� form� - stan, w kt�rym odpada przeciwie�stwo podmiotu i przedmiotu; tu bowiem poznawana rzecz stanowi�aby rzeczywi�cie bezpo�rednio jedno�� z samym poznawc�: brakuje wi�c podstawowego warunku wszelkiego poznania (w�a�nie owego przeciwie�stwa). Mo�na z tym - tytu�em wyja�nienia - por�wna� Welt als Wille und Yorsieilung, (t. II, rozdz. 41). Za inny wyraz tam�e i tu wypowiedzianej tezy trzeba 5 uzna� sentencj� J. Brunusa (red. Wagner, t. I, s. 287); La divina mente, e la unita assoluta, sema specie alcuna e ella medesimo lo che intende, e lo ch' e inteso. Tak�e w najskrytszej g��bi - by� mo�e ka�dego cz�owieka - da si� niekiedy wy�ledzi� �wiadomo��, i� przys�uguje mu jednak i jest dla� odpowiedni ca�kiem inny rodzaj egzystencji ni� to lak niewymownie liche, doczesne, jednostkowe, wype�nione samymi tylko niedolami istnienie; przy czym mniema on, �e do owej egzystencji mo�e go przywie�� na powr�t �mier�. Je�li teraz - w przeciwie�stwie do tego skierowanego do wewn�trz, trybu rozwa�a� - spojrzawszy znowu na zewn�trz. i ca�kiem obiektywnie ujmiemy jawi�cy si� nam �wiat, to �mier� wyda si� nam w istocie przej�ciem w nico��; ale i narodziny b�d� w takim razie wyj�ciem z nico�ci. Tak jedno, jak i drugie nie mo�e jednak bezwarunkowo by� prawd�, ma bowiem tylko realno�� zjawiskow�. Tak�e i to, �e mieliby�my w jakim� sensie przerwa� �mier�, nie jest jeszcze wcale wi�kszym cudem ni� cud p�odzenia, kt�ry codziennie mamy przed oczyma. To, co umiera, idzie lam, sk�d wywodzi si� wszelkie �ycie, tak�e i jego. W tym sensie Egipcjanie zwali Orkusa Amentes, co wed�ug Plularcha (de Is. et Osir., c. 29) oznacza ho lambanon kai didous, �Bior�cy i Daj�cy", dla wyra�enia, i� jest on tym samym �r�d�em, do kt�rego wszystko po- wraca i z kt�rego wszystko wyp�ywa. Z tego punktu widzenia trzeba by uzna� nasze �ycic za zaci�gni�te od �mierci po�yczk�; sen by�by wtedy sp�at� codziennej odsetki od tej po�yczki. �mier� jawi si� wprost jako koniec indywiduum, ale w indywiduum tym tkwi zawi�zek nowej istoty. Odpowiednio wi�c nic nie umiera na zawsze z tego wszystkiego, co tu umiera; ale i nic z tego, co si� rodzi, nic otrzymuje nowego z gruntu istnienia. Umieraj�cy ginie: pozostaje jednak zawi�zek, z kt�rego wywodzi si� nowa istota, kt�ra teraz przychodzi na �wiat, nie wiedz�c sk�d przychodzi i dlaczego jest w�a�nie taka, jaka jest. Jest to tajemnica pahngenczy; za komentarz do niej mo�na uwa�a� 41 rozdzia� drugiego tomu mego g��wnego dzie�a- Staje si� przeto dla nas jasne, �e wszystkie w tej chwili �yj�ce istoty zawieraj� w�a�ciwy rdze� wszelkich maj�cych �y� w przysz�o�ci istot - te ostatnie wi�c w pewnym sensie ju� istniej�. Podobnie te� ka�de stoj�ce przed nami w pe�nym �yciowym rozkwicie zwierz� wydaje si� wo�a�: �Czemu ubolewasz nad nietrwa�o�ci� istot �yj�cych? Jak m�g�bym tu istnie�, gdyby wszystkie istoty mego gatunku, kt�re przede mn� by�y, nie pomar�y?" Jakkolwiek cz�sto wi�c zmieniaj� si� na scenie �wiata sztuki i maski, to przecie� aktorzy pozostaj� w tym wszystkim ci sami. Siedzimy wesp�, m�wimy i denerwujemy si� nawzajem, oczy nam �wiec� i glosy rozbrzmiewaj�; i dok�adnie tak siedzieli przed tysi�cem lat inni. Dzia�o si� to samo, i byli to ci sami ludzie; i lak te� w�a�nie b�dzie za tysi�c lal. Urz�dzeniem, moc� kt�rego sobie tego nie uprzytamniamy, jest czas. Mo�na by ca�kiem s�usznie rozr�ni� metampsychoz�, jako przej�cie ca�ej tzw. duszy w jakie� inne cia�o, i paiinenez�, jako rozpad i utworzenie na nowo indywiduum, przy czym trwa tylko jego wola, kt�ra przyjmuj�c posta� jakiej� nowej istoty otrzymuje nowy intelekt. Indywiduum wi�c rozpada si� niczym oboj�tna s�l, kt�rej zasada wi��e si� potem z innym kwasem w jak�� now� s�l. R�nica mi�dzy metampsychoza a palingenezq, przyjmowana przez Serviusza, komentatora Wergilego i zaprezentowana pokr�tce w Wernsdorffii dissertai. de metempsychosi s. 48, jest jawnie fa�szywa i niewa�na. Z Mamai of Buddhism Spcncc'a Hardy'ego (s. 394-96; por. tak�e s. 429, 440 i 445 tej�e ksi��ki), jak i z pracy Sangermano Burmese empire, s. 6 oraz z periodyku Asial researches, t. 6, s. 179, i t. 9, s. 256, wynika, �e w buddyzmi� istnieje w odniesieniu do dalszego trwania po �mierci doktryna egzoteryczna i ezoteryczna; pierwsz� jest w�a�nie metampsychoza, jak np. w braminizmie, drug� za� o wiele trudniej zrozumia�a palingencza, kt�ra pozostaje w wielkiej zgodno�ci z m� nauk� o metafizycznym statusie woli, przy fizycznej jedynie jako�ci i odpowiedniej nietrwa�o�ci intelektu. Palingenesia wyst�puje ju� w Nowym Testamencie. Je�li wszak�e, aby g��biej wnikn�� w tajemnic� palingenczy, przyzwiemy tu jeszcze na pomoc 43 rozdzia� drugiego tomu mego g��wnego dzie�a, to rzecz owa - przy bli�szym rozwa�eniu - b�dzie w naszych oczach wygl�da�a tak, i� przez ca�y czas p�e� m�ska jest depozytorem woli, �e�ska za� 6 depozytorem intelektu rodzaju ludzkiego, przez co ten ostatni zachowuje nieprzerwan� ci�g�o��. Stosownie wi�c ka�dy ma w sobie pierwiastek ojcowski i matczyny; i podobnie jak uleg�y one po��czeniu przez akt p�odzenia, tak te� ulegn� rozk�adowi wskutek �mierci, kt�ra jest przeto ko�cem indywiduum, l w�a�nie �mier� tego indywiduum tak bardzo op�akujemy, w poczuciu, �e istotnie ono ginie, by�o bowiem zwyk�ym z��czeniem, kt�re bezpowrotnie si� ko�czy. - Nie wolno nam jednak przy tym wszystkim zapomnie�, i�, dziedziczenie intelektu po matce nie jest lak bezwarunkowe i zdecydowano, Jak dziedziczenie woli po ojcu, a to wskutek wt�rnej i czysto fizycznej natury intelektu i jego ca�kowitej zale�no�ci od organizmu - nic tylko odno�nie do m�zgu, lecz i w inny spos�b, jak to dok�adniej rozwin��em we wzmiankowym rozdziale. - Wspomnijmy tu jeszcze nawiasem, i� istnieje mi�dzy mn� a Platonem zbie�no�� o tyle, �e i on rozr�nia �miertelna i nie�mierteln� cze�� w swej tzw. duszy; ale popada on w diametralna sprzeczno�� ze mn� i 7. prawda, uwa�aj�c - wzorem wszystkich mych filozoficznych poprzednik�w - intelekt za nie�miertelny, wol� natomiast, tj. siedlisko ��dz i nami�tno�ci, za �mierteln� cz�� - jak mo�na si� przekona� z Timaiosa (s. 386, 387 i 395, red. Bip.). To samo stwierdza Arystoteles5, jakkolwiek by element fizyczny - przez p�odzenie i �mier�, wraz z widomym z�o�eniem jednostek z woli i intelektu oraz ich p�niejszym rozk�adem - osobliwie i zastanawiaj�ce w�ada�, to jednak tkwi�cy u jego podstaw element metafizyczny jest lak heterogenn� istno�ci�, �e nic jest przez to wcale dotkni�ty; tak �e mo�emy by� dobrej my�li. Mo�na przeto rozwa�a� ka�dego cz�owieka z dwu przeciwstawnych punkt�w widzenia: z jednego jest on zaczynaj�cym si� i ko�cz�cym w czasie, przelotnym indywiduum, skias onar, obarczonym powa�nie nadto b��dami i cierpieniami; z drugiego za� jest niezniszczaln� praistot�, kt�ra obiektywizuje si� we wszystkim, co istnieje, i mo�e jako taka rzec, niczym podobizna Izydy w Sais: ego eimi pan peponos, kai on, kai esomenon. - Oczywi�cie istota laka mog�aby czyni� co� lepszego ni� przedstawia� si� w �wiecie takim, jaki jest. Jest to bowiem �wiat sko�czono�ci, cierpienia i �mierci. Wszystko, co w nim i ze� jest, musi si� sko�czy� i umrze�. Jedynie to, co ze� nie jest i nie chce ze� by�, wstrz�sa nim przemo�nie jak b�yskawica, kt�ra uderza ku g�rze, i nic zna wtedy ani czasu, ani �mierci. - Pogodzenie wszystkich tych sprzeczno�ci - to w�a�ciwy temat filozofii. Wiara, �e �ycie jest powie�ci�, kt�rej - niczym Schillerowskiemu Geisferseher - brak dalszego ci�gu, poniewa� cz�sto - tak jak Sentimental Journcy Sterne'a - urywa si� w �rodku akcji, jest pod wzgl�dem estetycznym, jak i moralnym, ide� ca�kiem niestrawn�. Dla nas �mier� jest i pozostaje czym� negatywnym -usianiem �ycia; musi ona jednak mie� te� stron� pozytywn�, kt�ra pozostaje przed nami ukryta, intelekt nasz bowiem jest ca�kowicie niezdolny jej poj��. St�d te� poznajemy wprawdzie, co tracimy przez �mier�, ale nie poznajemy, co przez ni� zyskujemy! Gdyby�my w�asn� istot� na wskro� - a� po najskrytsze wn�trze - ca�kowicie rozpoznali, �mieszno�ci� zda�oby si� nam ��danie nieprzemijalno�ci indywiduum; znaczy�oby to bowiem, i� wyrzekamy si�' samej lej istoty na rzecz jednej z jej niezliczonych manifestacji - przeb�ysk�w. �adna jednostka nic nadaje si� do wiecznego trwania; ginie bowiem w �mierci. Nic jednak przy tym nie tracimy, gdy� u podstaw indywidualnego jestestwa tkwi ca�kiem inna istota, kt�rej manifestacj� owe jestestwo jest. Nie zna ona czasu, a wi�c i dalszego istnienia, ani tez zag�ady. Utrata intelektu, doznawana wskutek �mierci przez wol�, kt�ra stanowi rdze� gin�cego tu zjawiska i jest jako rzecz w sobie niezniszczalna - jest Let� dla tej w�a�nie indywidualnej woli; bez niej to przypomina�aby ona sobie wiele zjawisk, kt�rych rdzeniem ju� by�a. Umieraj�c, trzeba odrzucie sw� indywidualno�� niczym stara odzie� i radowa� si� now� i lepsz�, kt�r� si� teraz - po otrzymanym pouczeniu - w zamian przyjmuje. Gdyby si� zarzuci�o duchowi �wiata^ i� unicestwia jednostki po ich kr�tkim istnieniu, to rzek�by on: 7 �Przypatrz si� im tylko, tym indywiduom, przyjrzyj si� ich b��dom, �mieszno�ciom, pod�o�ciom i ohydom! I im to mia�bym pozwoli� na zawsze istnie�?" Do demiurga za� powiedzia�bym; �Dlaczego, zamiast - w drodze nieomal cudu - tworzy� nieprzerwanie nowych ludzi i niszczy� ju� �yj�cych, nic poprzestaniesz raz na zawsze na istniej�cych i nie pozwolisz im trwa� po wieczne czasy?" On za� prawdopodobnie odpowiedzia�by: �Oni sami przecie� chc� tworzy� wci�� nowe, a wi�c musz� troszczy� si� o miejsce. Ba, gdyby nie to! - Cho� - m�wi�c mi�dzy nami - taki wiecznie �yj�cy i tak si� prowadz�cy r�d ludzki, bez innego zgo�a celu ni� len, by wie�� takie w�a�nie istnienie, by�by obiektywnie bior�c �mieszny, subiektywnie za� nudny - o wicie bardziej ni� mo�esz to sobie wyobrazi�. Przedstaw to tylko sobie!" Ja za� rzek�bym: �C�, mogliby co� na sw� rzecz przed�o�y�, pod ka�dym wzgl�dem". Mata igraszka ko�cowa w formie dialogu: Trazymach: S�owem, czym b�d� po swej �mierci? - Ale jasno i dok�adnie! Filalet: Wszystkim i niczym. Trazymach: Masz ci los! Jako rozwi�zanie problemu -sprzeczno��. To stara sztuczka. Filalet: Odpowiada� stworzonym dla immanentnego poznania j�zykiem na pytania transcendentne - mo�e to w rzeczy samej prowadzi� do sprzeczno�ci. Trazymach: A co nazywasz transcendentnym, co za� immanentnym poznaniem? Wprawdzie i mnie znane s� - od mego profesora - te wyra�enia, ale tylko jako predykaty Pana Boga, o kt�rym wy��cznie - jak to w�a�nie przystoi - traktowa�a jego filozofia. Je�li B�g tkwi wewn�trz �wiata, to jest immanentny; je�li za� tronuje gdzie� na zewn�trz, to. jest transcendentny. - I to, jak przyznasz, jest jasne i zrozumia�e! Tu wiemy, czego si� trzyma�. Ale twej staromodnej sztucznej mowy kaniowskiej nic pojmuje �aden cz�owiek. Wsp�czesna �wiadomo�� naszej doby wycofa�a si� ju� z tego wszystkiego, czy raczej tak dalece post�pi�a do przodu - z metropolii nauki niemieckiej. Filalet (cicho, do siebie): Niemieckiej filozoficznej fanfaronady. Trazymach: Dzi�ki nieprzerwanemu szeregowi wielkich m��w, zw�aszcza za� wielkiemu Schleiermacherowi i my�lowemu olbrzymowi, Heglowi - �e pozostawi�a to wszystko za sob� i nie chce ju� o tym wiedzie�. - A wi�c, co z tym pocz��? Filalet: Poznaniem transcendentnym jest takie, kt�re wykraczaj�c poza wszelk� mo�liwo�� do�wiadczenia, stara si� okre�li� istot� rzeczy, jakimi s� one same w sobie. Natomiast poznaniem immanentnym jest takie, kt�re trzyma si� w granicach mo�liwo�ci do�wiadczenia, siad wi�c mo�e le� tylko orzeka� o zjawiskach. - Ty, jako indywiduum, ko�czysz si� wraz ze sw� �mierci�. Jednak�e indywiduum nic stanowi twej prawdziwej i ostatecznej istoty, lecz jest raczej jej zwyk�ym uzewn�trznieniem; nie jest ono rzecz� w sobie, lecz tylko jej zjawiskiem, kt�re prezentuje si� w formie czasu i stosownie do lego ma pocz�tek oraz koniec. Twa najwewn�trzniejsza istota natomiast nic zna czasu, pocz�tku ani ko�ca, ani le� ogranicze� danej indywidualno�ci; stad te� nie mo�na jej usun�� z �adnej indywidualno�ci, istnieje bowiem we wszystkich bez wyj�tku. W pierwszym wi�c rozumieniu obracasz si� przez �mier� w nico��; w drugim jeste� i pozostajesz wszystkim. Dlatego le� powiedzia�em, i� po swej �mierci b�dziesz wszystkim i niczym. Na twe pytanie trudno udzieli� w kilku s�owach s�uszniejszej odpowiedzi ni� ta w�a�nie, kt�ra zawiera w istocie rzeczy sprzeczno��; gdy� twe �ycie przebiega w czasie, lwa nie�miertelno�� za� jest w wieczno�ci. - Stad te� mo�na j� nazwa� niezniszczalno�ci� bez dalszego istnienia, co jednak znowu owocuje sprzeczno�ci�. Ale lak to Jest, gdy element transcendentny mamy sprowadzi� do poznania immanentnego; to ostatnie doznaje tu pewnego rodzaju gwa�tu, jest bowiem nieprawomocnie stosowane do tego, do czego nic jest stworzone. Trazymach: Pos�uchaj no. Bez dalszego trwania mej indywidualno�ci nic da�bym grosza za t� tw� ca�� nie�miertelno��. 8 Filalet: By� mo�e pozwolisz, si� jeszcze potargowa�. Za��my, �e gwarantuj� ci dalsze trwanie twej indywidualno�ci, stawiam jednak warunek, by jej ponowne przebudzenie si� poprzedzi� ca�kowicie bez�wiadomy trzymiesi�czny sen �mierci. Trazymach: Id� na to. Filaler. Poniewa� jednak w ca�kowicie bez�wiadomym stanie nie mamy �adnej zgo�a miary czasu, to jest nam przecie� wszystko jedno, czy w trakcie naszego spoczywania w owym �miertelnym �nie tu w �wiadomym �wiecie up�yn�y tymczasem trzy miesi�ce czy mo�e dziesi�� tysi�cy lat. Tak bowiem jedno, jak i drugie, musimy po przebudzeniu przyj�� na wiar�. Odpowiednio wi�c mo�e ci by� oboj�tne, czy twa indywidualno�� zostanie ci zwr�cona po trzech miesi�cach czy te� po dziesi�ciu tysi�cach lal. Trazymach: Nic da si� w gruncie rzeczy temu zaprzeczy�. Filalet: Gdyby jednak - po up�ywie dziesi�ciu tysi�cy lat - przypadkiem zapomniano ci� zbudzi�, to s�dz�, i� skoro �w po nader kr�tkim istnieniu zapad�y d�ugi niebyt wszed�by ci ju� mocno w na��g, nieszcz�cie nic by�oby wielkie. Pewne jest jednak, i� nie m�g�by� z tego nic odczuwa�, l by�oby to ca�kowit� dla ciebie pociecha, gdyby� wiedzia�, �e te skryte tryby, kt�re nap�dzaj� twe obecne zjawisko, tak�e za owych dziesi�� tysi�cy lat nie przestan� nawet na chwil� przedstawia� i porusza� innych tego rodzaju zjawisk. Trazymach: To lak? I w len spos�b zamierzasz pomalutku i niepostrze�enie okpi� mnie z mej indywidualno�ci? Mnie nie wywiedziesz w pole. Zastrzeg�em sobie dalsze istnienie swej indywidualno�ci, i nie mog� mnie w tej mierze pocieszy� �adne si�y nap�dowe i zjawiska. Le�y mi ono na sercu i nic wyrzekn� si� go. Filalet: Uwa�asz wi�c chyba swe indywidualno�� za tak mi��, wyborn� i niezr�wnane, �e nic mog�aby istnie� �adna od niej lepsza, tote� nie chcia�by� jej zamieni� na jak�kolwiek inn�, o kt�rej by si� twierdzi�o, �e w niej w�a�nie da�oby si� �y� lepiej i �atwiej? Trazymach: No c�, ma indywidualno�� jest taka, jaka jest - to jestem, w�a�nie ja. �Nie liczy si� w �wiecie nic poza mn�, Gdy� B�g to B�g, a ja to ja". Ja, ja, ja chc� istnie�! Na tym mi zale�y, nie za� na bycie, o kt�rym trzeba mi najpierw argumentowa�, �e jest m�j. Filalel: Rozejrzyj si� jednak. To, co wo�a: �Ja, ja, ja chce istnie�", to nie sam tylko ty, lecz wszystko, absolutnie wszystko, co zdradza cho�by �lad �wiadomo�ci. A zatem owo �yczenie w tobie jest w�a�nie tym, co nie ma charakteru indywidualnego, lecz Jest wsp�lne wszystkim bez r�nicy: me wyp�ywa ono z indywidualno�ci, lecz w og�le z bytu, jest istotne dla wszystkiego, co istnieje; ba, jest tym, przez co wszystko istnieje, i jest stosownie do lego usatysfakcjonowane przez byt w og�le, do kt�rego Jedynie si� odnosi, nie za� wy��cznie przez jaki� byt okre�lony, indywidualny. Nie jest ono bynajmniej nakierowane na taki byt, cho� ten ka�dorazowo ma poz�r okre�lono�ci, mo�e bowiem doj�� do �wiadomo�ci nic inaczej, jak tylko w istocie indywidualnej, i dlatego zdaje si� ka�dorazowo odnosi� jedynie do niej. Jest to wszak�e zwyk�y poz�r, do kt�rego wprawdzie lgnie zasklepiona w swej osobno�ci jednostka, lecz kt�ry mo�e by� rozproszony przez refleksj�; la ostatnia w�adna jest nas ode� uwolni�. Tym mianowicie, co tak niepohamowanie pragnie istnienia, jest tylko po�rednio Jednostka! Bezpo�rednio i w�a�ciwie jest to wola �ycia w og�le, b�d�ca we wszystkim jednym i tym samym. Skoro wi�c sam byt jest jej wolnym dzie�em, ba, jej zwyk�ym odblaskiem, to nie mo�e jej umkn��; ona za� jest przez byt w og�le usatysfakcjonowana tymczasowo: mianowicie o tyle, o ile wola - wiecznie niezadowolona - mo�e by� usatysfakcjonowana. Jednostki s� dla niej czym� jednakim; nie m�wi w�a�ciwie o nich, cho� w poj�ciu jednostki, kt�ra j� tylko bezpo�rednio w sobie s�yszy, zdaje si� o nich m�wi�. Powoduje to, �e wola strze�e troskliwie tego w�asnego bytu - w innym razie tak by si� nie dzia�o - i w�a�nie przez to zabezpiecza zachowanie gatunku. Wynika z tego w�a�nie, �e indywidualno�� nie jest doskona�o�ci�, lecz ograniczeniem: st�d pozbycie sio jej nie jest 9 strat�, lecz raczej zyskiem. Porzu� przeto trosk�, kt�ra zda�aby ci si� zaiste - gdyby� rozpozna� ca�kowicie i dog��bnie sw� w�asn� istot�, mianowicie jako uniwersaln� wol� �ycia, kt�r� jeste� - dziecinna i nader �mieszna. Trazymach: Dziecinny i nader �mieszny ty sam jeste� i wszyscy filozofowie, l jedynie dla �artu i zabicia czasu taki stateczny cz�owiek jak ja, wdawa� si� mo�e w kr�ciutkie pogaw�dki z tego rodzaju g�upkami. Czekaj� mi� wa�niejsze sprawy - a teraz z Bogiem! SUPLEMENT DO NAUKI O NICO�CI ISTNIENIA Nico�� ta znajduje wyraz w ca�ej formie istnienia, w niesko�czono�ci czasu i przestrzeni wobec sko�czono�ci jednostki w nich obu; w momentalnej tera�niejszo�ci jako jedynym sposobie bycia rzeczywisto�ci; w zale�no�ci i wzgl�dno�ci wszelkich rzeczy; w ci�g�ym stawaniu si� bez obecno�ci bytu; w sta�ym pragnieniu bez zaspokojenia; w ci�g�ym hamowaniu d��enia, poprzez kt�re (hamowanie) przebija si� �ycie, p�ki hamowanie to nie zostanie wreszcie przezwyc�ony Czas i przemijalno�� w nim i przeze� wszystkich rzeczy jest po prostu forma, w kt�rej woli �ycia - ta jako rzecz w sobie jest nieprzemijaj�ca - objawia si� nico�� jej d��enia. - Czas jest tym, na mocy kt�rego wszystko obraca si� w ka�dej chwili w naszych r�kach w nico��, trac�c przez to wszelk� prawdziw� warto��, Tego, co by�o, ju� nie ma istnieje ono nie bardziej jak to, czego nigdy nic by�o- Ale wszystko cu jest, jest ju� w nast�pnej chwili rzecz� by��. Przeto najbardziej b�aha tera�niejszo�� prze�ciga rzeczywisto�ci� najdonio�lejsz� przesz�o��, przez co ma si� do tej ostatniej, jak co� do nicestwa. - Zaczynamy, ku swemu zdziwieniu, nagle istnie�, wynurzaj�c si� z niebytu niezliczonych stuleci minionych, i po kr�tkim czasie zapadamy w podobny niebyt stuleci przysz�ych. - To przenigdy nic mo�e by� s�uszne, podpowiada .serce; nawet prosty rozs�dek musi z tego rodzaju rozwa�a� wysnu� pojecie idealno�ci czasu. Ta za�, wraz z idealno�ci� przestrzeni, stanowi klucz do wszelkiej prawdziwej metafizyki, gdy� w�a�nie przez ni� (idealno��) zyskuje si� miejsce na ca�kiem inny porz�dek rzeczy ni� porz�dek natury. Stad taka wielko�� Kanta. Ka�demu biegowi zdarze� naszego �ycia przynale�y tylko na jedn� chwil� �jest"; potem ju� na zawsze �by�". Co wiecz�r jeste�my ubo�si o jeden dzie�. Na widok nieustaj�cego przemijania tego kr�tkiego wyznaczonego nam �ywota mog�aby nas uj�� w�ciek�o��, gdyby w najskrytszej g��bi naszej istoty nic tli�a si� tajemna �wiadomo��, i� nale�y do nas nie wyczerpywalne nigdy �r�d�o wieczno�ci, z jego mo�no�ci� ci�g�ej odnowy czasu �ycia. Na takich jak powy�sze rozwa�aniach mo�na wprawdzie oprze� nauk�, �e najwi�ksz� m�dro�ci� jest cieszenie si� tera�niejszo�ci� i stawianie jej Jako celu swego �ycia; jej to bowiem przys�ugiwa�aby wy��czna realno��, wszystko inne za� by�oby zwyk�� gr� my�low�. Ale z r�wn� s�uszno�ci� mo�na by to nazwa� najwi�ksz� g�upot�: gdy� to, czego za chwil� ju� nie ma, co tak ca�kowicie znika jak marzenie senne, nie jest przenigdy warte powa�nych stara�. Istnienie nasze nie ma �adnego niewzruszonego oparcia poza umykaj�c� wci�� tera�niejszo�ci�. Siad te� wype�nia je w istocie siaty ruch ku osi�gni�ciu formy - bez mo�liwo�ci spoczynku, do kt�rego wci�� przecie� d��ymy. Podobne jest do biegu p�dz�cego w d� cz�owieka, kt�ry, gdyby chcia� przystan��, musia�by upa��, i utrzymuje si� na nogach jedynie dzi�ki nieprzerwanemu biegni�ciu. - Da si� ono por�wna� do tyczki, balansuj�cej na czubku palca, jak te� do planety, kt�ra spad�aby na swe s�o�ce, gdyby tylko przesta�a po�piesza� niepowstrzymanie po swej orbicie. - Tak wi�c niepok�j jest typem istnienia. W takim �wiecie, gdzie niemo�liwa jest jakakolwiek stabilno��, �adna trwa�o��, lecz wszystko jest ogarni�te bezustannym wirem zmienno�ci, wszystko p�dzi, leci i tylko dzi�ki sta�emu st�paniu i 10 balansowaniu utrzymuje si� na linie - szcz�liwo�� nie da si� nawet pomy�le�. Nic mo�e zamieszkiwa� tam, gdzie panoszy si� jedynie plato�skie �ci�g�e stawanie si� bez obecno�ci bytu". Przede wszystkim: nikt nie jest szcz�liwy, lecz przez ca�e swe �ycic d��y do rzekomego szcz�cia, kt�re rzadko osi�ga i to tylko po to, aby si� rozczarowa�; z regu�y jednak ka�dy zawija w ko�cu jako rozbitek na po�amanym statku do portu. Wtedy za� jest ju� oboj�tne, czy by�o si� szcz�liwym czy nieszcz�liwym, w �yciu, kt�re sk�ada�o si� po prostu z momentalnej tera�niejszo�ci, a teraz si� ko�czy. Tymczasem nale�y dziwi� si�, jak to - w ludzkim i zwierz�cym �wiecie - dwie zwyk�e pobudki: g��d i pop�d p�ciowy, wspomagane jeszcze co najwy�ej przez nud�, wytwarzaj� i podtrzymuj� �w przemo�ny, r�norodny i nieustanny ruch; one to w�a�nie stanowi� primum mobile tak skomplikowanej,, wprawiaj�cej barwne marionetki w ruch machiny. Je�eli rozwa�ymy ca�� rzecz bli�ej, stwierdzimy przede wszystkim, Jak istnienie nieorganiczne jest w ka�dej chwili nadw�tlane i ostatecznie niszczone przez si�y chemiczne; istnienie organiczne natomiast jest mo�liwe tylko wskutek ci�g�ej przemiany materii, kt�ra (przemiana) wymaga ustawicznego dop�ywu, a wi�c pomocy z zewn�trz. Ju� przeto samo w sobie, �ycie organiczne podobne jest do balansuj�ce] na czubku palca tyczki, kt�ra stale musi by� w ruchu; jest zatem ci�g�ym byciem w potrzebie, wci�� odnawiaj�cym si� brakiem i nie ko�cz�c� si� niedol�. Jednak�e dopiero za po�rednictwem tego organicznego �ycia mo�liwa jest �wiadomo��. - To wszystko przeto stanowi byt sko�czony; jako jego przeciwie�stwo nale�a�oby pomy�le� by� niesko�czony, ani nie nara�ony na napa��6 z zewn�trz, ani te� nie wymagaj�cy zewn�trznej pomocy, i st�d aei hosaulos on, w wiecznym spoczynku, lite gignomenon, ute apollymenon, wyzbyty zmiany, czasu, wielo�ci i r�norodno�ci; kt�rego negatywne poznanie jest przewodnim motywem filozofii Platona. Taki byt musi by� tym, do czego toruje drog� zaprzeczenie woli �ycia. Sceny naszego �ycia podobne s� do obrazk�w w masywnej mozaice, kt�re z bliska nie robi� wra�enia; trzeba stan�� od nich z dala, aby oceni� ich pi�kno. St�d te� osi�gn�� co� upragnionego znaczy to wykry�, i� to tylko marno�� - �yjemy wi�c zawsze w oczekiwaniu czego� lepszego, i to cz�sto zarazem w pe�nej �alu t�sknocie za minionym. Rzeczy tera�niejsze natomiast przyjmujemy w poczuciu tymczasowo�ci, uwa�aj�c je za nic innego, jak tylko drog� do celu. Dlatego to ludzie, spogl�daj�c u kresu swych dni wstecz stwierdzaj� zazwyczaj, �e ca�e ich �ycie up�yn�o pod znakiem ad inierini, i ze zdziwieniem widz�, i� to, co na ich oczach przechodzi�o tak nie docenione i md�e, stanowi�o w�a�nie ich �ycic - by�o tym w�a�nie, w czego oczekiwaniu �yli. I tak z regu�y przebiega ludzkie �ycic - cz�owiek, mamiony nadziej�, pl�sa wprost w obj�cia �mierci. Nadto za� jeszcze ta nienasycono�� indywidualnej woli, na mocy kt�rej (nienasycono�ci) ka�de zaspokojenie rodzi nowe pragnienie, tak �e atrybutywne po��danie ~ wiecznie niezaspokojone - idzie w niesko�czono��! Polega ona jednak w gruncie rzeczy na tym, �e wola, wzi�ta sama w sobie - jest w�adc� �wiat�w, do kt�rego wszystko nale�y i kt�remu przeto mog�aby zado��uczyni� tylko ca�o��, kt�ra jest niesko�czona, nigdy za� jaka� cz��. - Jak�� tymczasem lito�� musi budzi� w nas rozwa�anie, jak znikoma cz�stka staje si� udzia�em tego W�adcy �wiata, w jego indywidualnym zjawisku: przewa�nie tylko tyle, ile wystarcza, by zachowa� indywidualne cia�o. St�d jego g��boka bole��. W obecnym niemocnym duchowo i odznaczaj�cym si� kultem wszelkiego rodzaju z�a okresie - kt�ry okre�la siebie ca�kiem stosownie sfabrykowanym na w�asny u�ytek, tak pretensjonalnym, Jak i kakofonicznym s�owem �tera�niejszo��" (�Jelztzeit"), jak gdyby jego �teraz" (�Jetzt") by�o �Teraz" kat' eksochen, �Teraz", kt�rego przybli�enie by�o jedyn� racj� istnienia wszelkich innych �teraz" - nawet pantei�ci nic wahaj� si� orzec, i� �ycie jest (jak to nazywaj�) �celem samym w sobie". - Gdyby to nasze istnienie by�o ostatecznym celem �wiata, by�by to najbardziej niedorzeczny cel, jaki kiedykolwiek ustanowiono; cho�by�my sami, lub kto� inny, go istotnie ustanowili, �ycic jawi si� 11 przede wszystkim jako zadanie: takie mianowicie, by je zachowa�, de papner s� vie. Je�li owo zadanie si� rozwi��e, to, co pozyskalne, okazuje si� ci�arem, i pojawia si� drugie zadanie: w�a�ciwego nim rozporz�dzenia, izby zapobiec nudzie, kt�ra spada jak czyhaj�cy ptak drapie�ny na ka�de upewnione o sobie �ycie. Tak wi�c pierwsze zadanie polega na tym, aby co� pozyska�, drugie za�, by to w�a�nie, co ju� pozyskane, sta�o si� nieodczuwalne, bo inaczej b�dzie dla nas ci�arem. Fakt, i� ludzkie istnienie jest niechybnie pewnego rodzaju zb��dzeniem, wynika a� nadto z tej prostej uwagi, �e cz�owiek jest agregatem potrzeb, kt�rych zaspokojenie - trudne do osi�gni�cia - nic mu wszak�e nie przynosi poza jakim� bezbolesnym stanem, w kt�rym jest on jeszcze tylko wydany na �up nudy, co wprost dowodzi, �e istnienie nic ma samo w sobie �adnej warto�ci; nuda bowiem jest w�a�nie odczuciem pustki istnienia. Gdyby mianowicie �ycie, na pragnieniu kt�rego polega nasza istota i istnienie, mia�o w sobie jak�� pozytywn� warto�� i realn� tre��, to nie by�oby w og�le nudy - lecz ju� istnienie samo w sobie musia�oby nas zadowala� i syci�. Ot� jednak doznajemy rado�ci istnienia nie inaczej jak tylko w d��eniu, gdzie odleg�o�� i przeszkody �udz� nas wizj� zadowalaj�cego celu - kt�ra to iluzja znika po jego osi�gni�ciu - lub te� w czysto intelektualnym zaj�ciu, gdzie wszak�e wyst�pujemy w�a�ciwie z �ycia, by je ogl�da� z zewn�trz, podobnie jak widzowie w lo�ach. Nawet sama rozkosz zmys�owa polega na ustawicznym d��eniu, i ustaje wraz z osi�gni�ciem celu. I ilekro� nie trzymamy si� �adnej z owych dwu ewentualno�ci, lecz odwo�ujemy si� do samego istnienia, zyskujemy prze�wiadczenie o jego ja�owo�� (beztre�ciowo�ci) i nico�ci - i to jest w�a�nie nuda. - Nawet tkwi�ce w nas, niezniszczalne �aknienie cudowno�ci ukazuje, jak bardzo �yczyliby�my sobie przerwania tak nudnego �a�cucha naturalnego biegu rzeczy. -R�wnie� przepych i �wietno�� mo�nych, z ich uroczysto�ciami, i ca�� pomp�, jest przecie� w gruncie rzeczy niczym innym jak tylko daremnym usi�owaniem wyj�cia poza t� zasadnicz� marno�� naszego istnienia. Czym�e s� bowiem, przy bli�szym rozpatrzeniu, drogie kamienie, per�y, ozdobne pi�ra, czerwony aksamit w blasku licznych �wiec, skoczkowie i tancerze, korowody maskowe, wytworne stroje etc? Fakt, �e najdoskonalsze zjawisko woli �ycia, prezentuj�ce si� w tak niezwykle skomplikowanej i kunsztownej maszynerii ludzkiego organizmu, musi si� rozpa�� w proch, i tak to jego ca�a istota i d��enie s� w ko�cu najwyra�niej oddane na pastw� zniszczenia - oto naiwna wypowied� zawsze prawdziwej i szczerej natury, �e cale d��enie tej woli jest prze�arte w swej istocie nico�ci�. Gdyby by�o ono (d��enie) czym� samym w sobie warto�ciowym, czym�, co by�oby bezwarunkowe, (o nic mia�oby za cel niebytu. - Poczucie tego tkwi te� u podstaw pi�knej pie�ni Goethego: �Na wie�ycy starej stoi Duch szlachetny bohatera". - Konieczno�� �mierci da si� najprz�d wywie�� st�d, �e cz�owiek jest zwyk�ym zjawiskiem, nic za� rzecz� w sobie, a wi�c �adnym ontos on. Gdyby bowiem by� rzecz� . w sobie, to nic m�g�by przemin��. Fakt jednak, i� tylko tego rodzaju zjawiskach mo�e si� przedstawia� lez�ca u ich podstaw rzecz w sobie, jest nast�pstwem jej specyficznej istoty. Jaki� to rozziew zachodzi mi�dzy naszym pocz�tkiem a naszym ko�cem! Ten pierwszy w ol�nieniu ��dzy i lubie�nym zachwycie; ten drugi w rozk�adzie wszystkich organ�w oraz trupiej zgnili�nie. Tak�e i droga mi�dzy nimi oboma - pod wzgl�dem rozkoszy �ycia i dobrostanu - wiedzie stale w d�: s�odko �ni�ce dzieci�stwo, weso�a m�odo��, �mudny wiek m�ski, niedo��na, cz�sto �a�osna staro��, udr�ka ostatniej choroby i wreszcie agonia - czy� nie wygl�da to wr�cz lak, jak gdyby istnienie by�o b��dem, kt�rego skutki stopniowo i z coraz wi�ksz� si�� dochodz� do g�osu? Najs�uszniej mo�na uj�� �ycie jak desengano, rozczarowanie; do tego najwyra�niej wszystko zmierza. �ycie nasze jest pokroju mikroskopijnego: stanowi niepodzielny punkt, kt�ry dostrzegamy poprzez dwie silne soczewki przestrzeni i czasu jako rozci�gni�ty i st�d nader poka�ny. 12 Czas jest urz�dzeniem w naszym m�zgu, i�by przepojonemu nicoscii i istnieniu rzeczy i nas samych da� za po�rednictwem trwania poz�r realno�ci. Jak�e nierozs�dne jest narzekanie i ubolewanie, �e przepu�ci�o si� w minionym okresie sposobno�� do takiego czy innego szcz�cia lub rozkoszy! C� bowiem mia�oby si� z tego obecnie? Wysch�� mumi� jakiego� wspomnienia. Ale tak jest i ze wszystkim, co rzeczywi�cie sta�o si� naszym udzia�em. Przeto za� sama forma czasu stanowi w�a�nie �rodek obliczony jakby na to, by okaza� nam nico�� wszystkich ziemskich rozkoszy. Istnienie nasze i wszystkich zwierz�t nie ma charakteru sta�ego ani - przynajmniej w aspekcie czasu - trwa�ego; jest bowiem zwyk�� eisffntia flnxa, kt�ra utrzymuje si� tylko dzi�ki sta�ej przemianie, i daje si� por�wna� do tryskaj�cego �r�d�a. Wprawdzie forma cia�a ma przez pewien czas przybli�on� trwa�o��, ale tylko pod warunkiem, �e materia ulega ustawicznej zmianie: stara jest odprowadzana, nowa za� doprowadzana. Odpowiednio do tego g��wnym zaj�ciem wszystkich owych istot jest wieczne staranie si� o zdaln� do tego nap�ywu materi�. Zarazem s� one �wiadome, �e ich tego rodzaju istnienie daje si� utrzyma� - jak ju� wspomniano - tylko przez pewien czas. St�d te� pragn� - przy swym odej�ciu ze �wiata -przenie�� je na jakie� inne, kt�re zajmuje ich miejsce: pragnienie to wyst�puje w samo�wiadomo�ci w formie pop�du p�ciowego, i jawi si� w �wiadomo�ci innych rzeczy, a wi�c w obiektywnym ogl�dzie, w postaci genitali�w. Pop�d len mo�na por�wna� ze sznurem nanizanych na ni� pere�, gdzie owe szybko nast�puj�ce po sobie indywidua odpowiada�yby kolejnym per�om. Je�li - w wyobra�ni - przyspieszymy to nast�powanie po sobie, i ujrzymy w ca�ym szeregu, podobnie jak w jednostkach, trwa�o�� samej tylko formy, przy wci�� zmiennym tworzywie, to przekonamy si�, �e mamy jedynie quasi � istnienie. Pogl�d ten tkwi tak�e u podstaw plato�skiej nauki o jedynie istniej�cych ideach i podobnej cieniom jako�ci odpowiadaj�cych im rzeczy. Fakt, i� jeste�my zwyk�ymi zjawiskami w przeciwie�stwie do rzeczy w sobie, jest udowodniony, unaoczniony i egzemplifikowany przez, to, �e conditio sine qua non naszego istnienia stanowi sta�y odp�yw i dop�yw materii jako pokarmu, kt�rego potrzeba wci�� powraca; jeste�my w tym bowiem podobni do wywo�anych przez dym, p�omie�, strumie� wody zjawisk, kt�re bledn� lub ustaj�, skoro tylko brak dop�ywu substancji. - Mo�na te� rzec: wola �ycia przedstawia si� w samych zjawiskach, kt�re totalnie obracaj� si� w nico��. Owa nico�� wraz ze zjawiskami pozostaje wszak�e w obr�bie woli �ycia, spoczywa na jej gruncie. To oczywi�cie rzecz niejasna. Je�li spr�bujemy ogarn�� jednym spojrzeniem ca�o�� �wiata ludzkiego, ujrzymy wsz�dzie nieustann� walk�, przemo�ne zmaganie si� - ?, wyt�eniem wszystkich sit cielesnych i duchowych - o �ycie i istnienie, w obliczu zagra�aj�cych i wci��, godz�cych w nas niebezpiecze�stw i nieszcz�� wszelkiego rodzaju. I je�li rozwa�ymy cen�, kt�rej to wszystko dotyczy, samo istnienie i �ycie, to znajdziemy kilka sporadycznych miejsc bezbolesnej egzystencji, na kt�re przypuszcza zaraz szturm nuda, i kt�rym szybko k�adzie kres nowa niedola. Fakt, �e za niedol� bezpo�rednio kryje si� nuda, kt�ra w�ada nawet m�drzejszymi zwierz�tami, jest nast�pstwem tego, i� �ycie nic ma �adnej prawdziwej warto�ci, lecz jest utrzymywane w ruchu jedynie przez potrzeby i z�udzenia; skoro tylko ruch �w ustaje, wychodzi na jaw ca�a marno�� i pustka istnienia. Je�li od rozwa�ania biegu �wiata w og�le, a zw�aszcza uderzaj�co szybkiej sukcesji ludzkich pokole� i ich efemerycznego pozornego istnienia zwr�ci� si� ku szczeg�om ludzkiego �ycia, jak cho�by przedstawia je komedia, to sprawiane przez nie wra�enie mo�na por�wna� z widokiem, kt�rego - za po�rednictwem mikroskopu s�onecznego - u�ycza roj�ca si� od wymoczk�w kropla, lub sk�din�d niewidoczna kupka molik�w, kt�rych usilna dzia�alno�� i walka przywodzi nas do �miechu. Jak bowiem tu w w�ziutkiej przestrzeni, tak te� tam w najkr�tszej chwilce czasu intensywna i powa�na aktywno�� sprawia komiczne wra�enie. 13 �aden jeszcze cz�owiek nie czu� si� w tera�niejszo�ci ca�kiem szcz�liwy; musia�by chyba by� pijany. SUPLEMENT DO NAUKI O CIERPIENIU �WIATA Gdyby najpierwszym i bezpo�rednim celem naszego �ycia nie by�o cierpienie, to nasze istnienie by�oby czym� najbardzie