9372
Szczegóły |
Tytuł |
9372 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
9372 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 9372 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
9372 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Aby rozpocz�� lektur�,
kliknij na taki przycisk ,
kt�ry da ci pe�ny dost�p do spisu tre�ci ksi��ki.
Je�li chcesz po��czy� si� z Portem Wydawniczym
LITERATURA.NET.PL
kliknij na logo poni�ej.
DANIEL OLBRYCHSKI
WSPOMINKI
O W�ODZIMIERZU
WYSOCKIM
3
Tower Press 2000
Copyright by Tower Press, Gda�sk 2000
4
OD AUTORA
Dlaczego aktor bierze si� do pisania?
Bo nie ma ju� co gra�? Akurat ja mam jeszcze par� r�l do zagrania.
Bo chce zostawi� po sobie jaki� �lad � barwny, osobisty, nie utkany z cudzych tekst�w?
Te� nie to. Wzi��bym si� raczej za tzw. p�yni�cie pod pr�d w�asnego �ycia. Mo�e si�
jeszcze kiedy� do tego zabior�, ale chyba jeszcze nie jutro, na pewno nie jutro.
Dlaczego zatem napisa�em t� ksi��eczk�?
Ot� w wielu wywiadach prasowych, radiowych i telewizyjnych sporo m�wi�em o
W�odzimierzu Wysockim. Reakcje s�uchaczy i czytelnik�w u�wiadomi�y mi, �e nie
powinienem tego, co o nim wiem, co z nim prze�y�em, zatrzyma� tylko dla siebie.
By�e�, Wo�odia, w�asno�ci� wszystkich i oni, wierz�, chcieliby przeczyta� r�wnie� tak�
ksi��k� o Tobie.
5
Dlaczego Wspominki?
Co to s� wspominki?
W prawos�awiu, kiedy umiera cz�owiek, po pogrzebie jest stypa. A dziewi�ty i czterdziesty
dzie� po �mierci �wi�tuje si� wspominkami. To stary rosyjski obyczaj.
Bra�em udzia� w takich wspominkach po �mierci W�odzimierza Wysockiego.
Dzie� dziewi�ty �wi�towa�em w Pary�u, z siostrami Poliakoff: Marin� Vlady, Olg� i
H�l�ne. Po mszy w cerkwi poszli�my do przedziwnego mieszkania przedziwnego malarza,
emigranta epoki bre�niewowskiej Miszy Szemiakina, przyjaciela Wo�odi. Stary, ogromny
apartament paryski, naprzeciw Luwru. Przesycony atmosfer� i zapachem chyba starej Rosji,
kt�ry kojarz� z mieszkaniami moich przyjaci� w Moskwie i Leningradzie. Zreszt�,
gdziekolwiek spotyka�em, nawet naj�wie�szej daty, emigrant�w rosyjskiej bohemy, wsz�dzie
tam czu�em ten sam klimat, to samo �wiat�o. Jak z XIX�wiecznych obraz�w rosyjskich. No i
zapach. Mo�e mebli i ikon, kt�re albo ze sob� z kraju przytargali, albo natychmiast po
przyje�dzie znajdowali w paryskich, rzymskich czy izraelskich antykwariatach. U
Szemiakin�w nastroju dope�nia�y obrazy Miszy � na �cianach i sztalugach �lady jego tw�rczej
gor�czki i mo�e jeszcze dziwniejszej malarsko jego m�odziutkiej c�rki.
Ach, melancholia tych emigranckich mieszka� paryskich Rosjan. Sam to dobrze
rozumia�em, tym lepiej, �e pochodz� z obecnych kres�w Rzeczypospolitej. Jak Wo�odia znam
t� gro�n� mieszank� � czy ja wiem czego? � nostalgii, goryczy, poszukiwania to�samo�ci,
absurdalnego poczucia winy: �Oj, Da�ka, Da�ka, my s toboj w Pari�e, czuwstwujem siebia
kak objezjany ry�yje�. Gdy mnie to dopada�o, w��czy�em si� po polskich knajpach. Kiedy
nachodzi�o to Wo�odi� � znika� z Misz� Szemiakinem. �eby tylko na trzydni�wk�! A potem
�zy Mariny, leczenie kaca przez tydzie�. I tylko Cyganie w �Rasputinie� � jest taka knajpa w
Pary�u � znowu bogatsi o oszcz�dno�ci, kt�re Wo�odia miesi�cami gromadzi� na jaki�
samoch�d.
Misza te� sporo popija�. W�a�nie szykowa� si� do wyjazdu na sta�e do Nowego Jorku. Ja
wraca�em do Polski, gdzie wzbiera�a fala strajk�w. Nadci�ga�a rewolucja sierpniowa.
Pierwsze wspominki by�y ostatnim do dzi� moim spotkaniem z Szemiakinem.
Jak nakazuje obyczaj, st� zastawiony by� ulubionymi potrawami zmar�ego. �oso�, �ledzik,
kawior, �wie�e og�reczki � wszystko z najlepszych ameryka�skich sklep�w w Pary�u. Na
gor�co wyborny barszcz ukrai�ski, kt�rego smak pami�tam do dzisiaj, no i boeuf Strogonoff z
kasz� gryczan�. Wreszcie � w�deczka. Moskowskaja, stolicznaja, obro�ni�te grub� warstw�
lodu.
Na stole chaos, Szemiakinowowie to ba�aganiarze. Opr�cz nich, Mariny i jej si�str byli
tak�e Piet�ka, syn Mariny, w�wczas osiemnastolatek, gitarzysta Wysockiego Kostia Kazanski
i ja z Zuzann�. Po�rodku sto�u gospodarze zostawili puste nakrycie, przy nim pusty fotel. Na
�cianie gitara i zdj�cie Zmar�ego. Zadbawszy by nie brakowa�o �wie�ej w�deczki
wspominali�my tylko nasze zabawne prze�ycia z Wo�odi�, bo smutku by, bro� Bo�e, nie
zni�s�. Nie p�akali�my, bo�my si� wcze�niej sp�akali w cerkwi, gdzie ubrany na czarno
skacowany � tu go rozumia�em � Szemiakin szlocha� w g�os, czym nie zak��ca� nadmiernie
powagi ceremonii, poniewa� zag�usza�y go przepi�kne gregoria�skie ch�ry. Ka�dy z nas
zreszt� gdzie� tam chlipa� po cichu.
Dlaczego Wspominki? Poniewa� to moje pisanie to te� swego rodzaju wspominki o
zmar�ym przyjacielu. Cz�owieku, z kt�rym przyja�ni�em si� kilkana�cie lat, wielokrotnie si� z
nim spotyka�em, s�ucha�em go i kocha�em. W�a�ciwie powinienem podzi�kowa� Losowi, �e
pozwoli� mi zosta� aktorem, �e da� mi szans� odnie�� niejakie sukcesy, zwiedzi� �wiat i
pozna� niezwyk�ych ludzi. W�r�d nich postaci� mo�e najbardziej fascynuj�c� by�
W�odzimierz Wysocki.
6
Wspominki drugie, czterdziestego dnia po �mierci Wo�odi mia�y si� odby� w Moskwie.
Obieca�em Marinie, �e na pewno przyjad�, gdziekolwiek bym by�. Drugiego wrze�nia by�em
w Warszawie. W moim kraju po podpisaniu Porozumie� Gda�skich zapanowa�a gor�czkowa
atmosfera rado�ci i trwogi: wejd�, nie wejd�?
A ja wybiera�em si� na jedn� noc do Moskwy...
7
Pozna�em go w roku 1969. By�em wtedy po raz pierwszy na festiwalu filmowym w
Moskwie, na kt�ry pojecha�em z Panem Wo�odyjowskim. Ju� w�wczas s�ysza�em o
Wysockim, otar�em si� o jego legend�. W Polsce znali�my kilka jego piosenek. Niekt�re z
nich �piewali�my z przyjaci�mi, ot tak, za sto�em, przy kieliszku, cz�sto nie wiedz�c, kto jest
ich autorem. Jednej z nich nauczy�a mnie �ona Jerzego Hoffmana � Walka.
Nie pi�em nic przez ca�� noc
patrzy�em w ni� jak sroka w ko��
jak smarkacz jaki
jak smarkacz jaki
Lecz ten, co przedtem chodzi� z ni�
chcia�, �ebym nogi za pas wzi��:
nie szukaj draki!
nie szukaj draki!
I ten, co przedtem by�a z nim
wyzywa� mnie jak sukinsyn
a ja pami�tam,
ja by�em trze�wy
A kiedy chcia�em i�� ju� precz
to ona na to: zosta�, sied�
jest jeszcze wcze�nie
jest jeszcze wcze�nie
Lecz ten, co przedtem z ni� si� k�ad�
on nie zapomnia� mnie, ten gad
pod jesie� by�o
pod jesie� by�o
Id� z kole�k�, niech to szlag
milcz�co o�miu czeka tak
a� mnie zemdli�o
a� mnie zemdli�o
Jako� przy sobie mia�em n�,
tak �atwo wam nie p�jdzie ju�
ja tak si� nie dam
ja tak si� nie dam
A co si� b�d� gad�w ba�
mam tutaj jak ten palant sta�?
tak by�o trzeba
tak by�o trzeba
Lecz ten, co przedtem chodzi� z ni�
on nie na �arty spraw� wzi��
nawarzy� piwa
nawarzy� piwa
Kto� mnie od ty�u trzasn�� w kark
Walucha krzykn��: �Jezus Mar...�
8
i ju� odp�ywam
i ju� odp�ywam
Za osiem ran wi�zienie mam
i w lazarecie le�� sam
tu dogorywam
tu dogorywam
Wi�zienny dokt�r kraje mnie
i m�wi: �Bracie, trzymaj si�
no to si� trzymam
no to si� trzymam
Roz��ki doba szybko mknie
ona nie doczeka�a mnie
lecz jej przebaczam,
jest taka s�odka
Temu, co przedtem chodzi� z ni�
co nie na �arty spraw� wzi��
ja nie przebaczam
jeszcze mnie spotka
O tym, �e jest to piosenka Wysockiego, nie mia�em wtedy zielonego poj�cia. Poniewa�
bardzo mi si� podoba�a, poprosi�em Agnieszk� Osieck�, �eby mi j� przet�umaczy�a. Kiedy
zabiera�em si� do pisania tej ksi��eczki , u�wiadomi�em sobie, �e z jej przek�adu pami�tam
tylko jedn� zwrotk�. Chyba dlatego, �e zazwyczaj pod�piewywa�em to sobie po rosyjsku. Po
dwudziestu latach Agnieszka nie potrafi�a odnale�� tamtego t�umaczenia. Zrobili�my to
wsp�lnie od nowa.
Piosenka z cyklu �b�atnych�. To by�o moje pierwsze spotkanie z poezj� Wysockiego.
Zaczyna�o do mnie dociera�, kim on jest, co pisze, ju� zacz��em poznawa� na zdartych
magnetofonowych ta�mach jego ochryp�y g�os.
Wszyscy�my w�wczas s�uchali tych pie�ni, cz�sto nie rozumiej�c tekstu do ko�ca. Ale nie
to by�o najwa�niejsze. J�zyk poetycki Wysockiego jest, moim zdaniem, dla nie�Rosjanina,
trudniejszy ni� j�zyk Okud�awy, bo w szkole � wiemy dobrze � nikt tak naprawd� nie uczy
si� �adnego j�zyka obcego, a c� dopiero j�zyka, kt�rego uczy� si� nie wypada. Natomiast
piosenki Bu�ata w latach sze��dziesi�tych wszyscy znali�my na pami��. Okaza�o si�, �e ten
cz�sto �le widziany we w�asnym kraju poeta nak�oni� tysi�ce m�odych Polak�w do zadania
sobie trudu zrozumienia tego pi�knego j�zyka. Wysocki nie by� wtedy jeszcze taki znany.
Jego s�awa przysz�a p�niej, ale i wybuch�a bardzo gwa�townie. Pie�ni Wysockiego
rozchodzi�y si� z pr�dko�ci� huraganu. Kopia nagranej w sobot� w prywatnym moskiewskim
mieszkaniu ta�my, mocno zdarta i nieczytelna po wielokrotnym przegrywaniu, ju� w
poniedzia�ek dociera�a do W�adywostoku. A jakim� jeszcze dziwniejszym sposobem wkr�tce
trafia�a do niekt�rych Polak�w. Jednym z nich by�em ja. Tote� kiedy pierwszy raz spotka�em
Wysockiego, mia�em �wiadomo��, �e ocieram si� o legend�.
A by�o to tak:
Siedzia�em z moim t�umaczem w hotelu �Rossija�. Przydzielono mi go, mimo �e dobrze
m�wi�em po rosyjsku, z nim zreszt� r�wnie�. Taki to by� �t�umacz�! On wiedzia�, �e ja wiem,
kim on jest. Dziwne, ale w�wczas ten rytua� KGB wydawa� nam si� czym� g��boko
normalnym � przywykli�my do niego. Wtedy by�o to tak dalece oczywiste, �e nie dziwi�o, a
tylko �mieszy�o � jak ta s�awetna scena, kt�ra mia�a miejsce w jednym z moskiewskich hoteli.
Ch�opcy z pewnego polskiego zespo�u muzycznego popili i postanowili porozmawia�
9
swobodnie. Uznali - s�usznie czy nie � �e w pokoju musi by� mikrofon. Szparko zabrali si�
do poszukiwa�. Pobie�ne ogl�dziny nie przynios�y jednak rezultat�w. Zrolowali wi�c
ogromny dywan le��cy na �rodku � w rzeczy samej � komnaty 1. Jako �ywo, pod dywanem
tkwi�o co�, co mog�o wzburzonym umys�om przypomina� akcesoria niezwykle wyszukanej
aparatury pods�uchowej. U�ywaj�c wszystkiego, co mieli pod r�k�, z kluczem do strojenia
gitary w��cznie, �wawo zabrali si� do demonta�u. Kiedy wszystkie �ruby zosta�y ju�
wykr�cone, rozleg� si� g�uchy �omot, �wiadcz�cy o znacznej wadze spadaj�cego pi�tro ni�ej
�yrandola. Ofiar w ludziach nie by�o.
No wi�c ten m�j arcysympatyczny t�umacz powiada:
� Smotri, kto tam idiot! Ty znajesz etogo cze�owieka? Eto Wysockij!
Przedstawi� nas nast�puj�co:
� Daniel Olbrychski, polski aktor. W�odzimierz Wysocki � aktor, pie�niarz i w og�le nasza
legenda.
� Ocze� prijatno � powiedzia� Wysocki tym swoim szorstkim g�osem, w rzeczywisto�ci
du�o cieplejszym ni� ten, kt�rym �piewa� swoje pie�ni. I tak si� rozeszli�my. M�g� mie�
oko�o trzydziestki, ja ze dwadzie�cia trzy. Troch� ode mnie ni�szy, ale niewiele.
Wysocki znikn��, a ja widz�, �e m�j t�umacz wyra�nie ma jeszcze co� wa�niejszego do
powiedzenia. Odci�ga mnie na bok i m�wi:
� Daniel, Daniel, to, szto ja tiebie skaza�, eto prawda, no eto nie samoje g�awnoje.
Prawda, szto on ba��adist, aktior, gitarist, nasz izwiestnyj poet, no eto jerunda (g�upstwo)! On
� i tu m�j opiekun rozejrza� si� w charakterystyczny spos�b, tak w�wczas zachowywali si�
Rosjanie, gdy chcieli powiedzie� co� nieprawomy�lnego � on jebiot Marinu Vlady!
Uzna�, �e to jest najwa�niejsza wiadomo�� o Wysockim, kt�r� nale�y mi koniecznie
przekaza�!
Nie przytaczam tego zdarzenia jako prostackiej anegdoty. Sama Marina lubi t� histori� i
cz�sto prosi, �ebym opowiada� j� r�nym znajomym. A jest w tym co� bardzo pi�knego, co�
decyduj�cego o �yciu i �mierci.
1 Komnata (ros.) � pok�j.
10
Kiedy Wysocki pozna� Marin� Vlady, by�a ona w ZSRR gwiazd� absolutnie pierwszej
wielko�ci. Na prze�omie lat pi��dziesi�tych i sze��dziesi�tych, obok Brigitte Bardot, by�a
bodaj�e najs�ynniejsz�, m�od� gwiazd� Europy. Dodajmy do tego jej czysto rosyjski rodow�d,
a oka�e si�, �e mi�o�ci Rosjan nie spos�b si� dziwi�. Jej ojciec, W�adimir Polakow, lotnik, w
przededniu I wojny �wiatowej wyjecha� do Francji po odbi�r samolot�w dla armii rosyjskiej.
Wojna zasta�a go w Pary�u. Dramatyczne wie�ci z Rosji, rewolucja, wojna domowa, rz�dy
bolszewik�w sk�oni�y go do pozostania we Francji. Tam te� urodzi�y si� c�rki. Pseudonim
artystyczny Mariny jest skr�tem imienia ojca.
Pierwsze spotkanie Mariny i Wo�odi � opowiadali mi po latach � wygl�da�o tak: j�
zaprowadzono do Teatru na Tagance. On gra� tam jedn� z g��wnych r�l w sztuce o
Pugaczowie, w re�yserii Jurija Lubimowa. Marina natychmiast uleg�a ogromnej fascynacji
aktorstwem i osobowo�ci� Wysockiego. Potem by�a kolacja w Domu Aktora. Mog� sobie
wyobrazi�, gdy� nieraz tam bywa�em � ten gor�cy nastr�j, gdy rosyjscy koledzy podejmuj�
go�ci. Niepor�wnywalna serdeczno��, gest szeroki, gdy si� por�wna bajo�skie rachunki ze
stawkami, kt�re najwybitniejsi aktorzy do dzi� tam zarabiaj�, przysiadanie si� do stolik�w,
zawsze poprzedzone wys�aniem za po�rednictwem kelnera butelki szampana... Tak to musia�o
wygl�da�, gdy naprzeciwko Mariny Vlady usiad� W�odzimierz Wysocki.
Opowiada�a� mi, �e w por�wnaniu ze scenicznym bohaterem wyda� Ci si� du�o
drobniejszy, ni�szy, zm�czony. I, pami�tasz, Marinko, tylko te szare oczy wpatrywa�y si� w
Ciebie z nies�ychan� si��.
W tym zadymionym, rozgor�czkowanym, rozbawionym lokalu nast�pi�o najpi�kniejsze,
g��bokie wyznanie mi�osne: �e czeka� na to spotkanie, �e od chwili, gdy pierwszy raz
zobaczy� w filmie... �e je�li spotka, to b�dzie to kobieta jego �ycia... �e kocha. I tak to si�
zacz�o.
Wydaje mi si�, �e gdyby nie Marina i mi�o�� do niej, Wo�odia m�g�by nam wcze�niej
odej�� z tego �wiata. Dzi�ki tej mi�o�ci zwalnia� czasami ob��ka�cze tempo �ycia i mo�e
dzi�ki temu prze�y� wi�cej lat, ni� by�o mu to pierwotnie pisane. Kiedy si� poznali, by� ju�
cz�owiekiem bardzo chorym. To w�a�nie ona, Marina, dawa�a mu si��, motywacj�, ch�� do
�piewania, kochania. Po prostu � do �ycia.
LINOSKOCZEK
Nie wyr�nia� go wzrost ni tytu�y,
Nie dla forsy, nie dla szpanu �
Dla sportu czy z pasji do gier
Szed� przez �ycie pod sam� kopu��,
Szed� po linie rozedrganej,
Napi�tej ostro jak nerw.
Sp�jrzcie tylko, to on, i nie chroni go sie�,
W lewo krok, g�upi b��d � runie w d�, pewna �mier�,
W prawo krok, jeden sk�on � lina cienka jak w�os,
Lecz on musi, on chce, wci�� wyzywa sw�j los,
Koniecznie chce do ko�ca doj��!
Reflektory razi�y go blaskiem
Tak jaskrawym jak blask s�awy,
Jak wawrzyn wrzyna�y si� w skro�,
W uszach dudni� huragan oklask�w,
11
A okrzykom: �Brawo! Brawo!�
Wt�rowa� chrapliwy wrzask tr�b.
Sp�jrzcie tylko, to on, i nie chroni go sie�,
W lewo krok, g�upi b��d � runie w d�, pewna �mier�,
W prawo krok, jeden sk�on � nie pomo�e mu nic,
Lecz spokojnie, on wie, dobrze wie, jak ma i��,
�wier� trasy przeszed� ju�, to mistrz!
Ach, jak mi�o, jak �mia�o, jak �licznie!
B�j ze �mierci�. Trzy minuty!
Orkiestra gra tusz. Morze g��w.
Nisko w dole zamar�a publiczno��;
Liliputy, liliputy �
Pomy�la�, gdy mia� ich u st�p.
Sp�jrzcie tylko, to on, i nie chroni go sie�,
W lewo krok, g�upi b��d � runie w d�, pewna �mier�!
W prawo krok, jeden sk�on � nie pomo�e mu nic,
Lecz spokojnie, on wie, dobrze wie, jak ma i��,
P� drogi przeszed� ju�, to mistrz!
Drwi� ze s�awy, za grosz w ni� nie wierzy�,
Chcia� by� pierwszy, nie m�g� przegra�,
I co zrobi� z takim jak on?
Nie po linie w cyrkowym numerze �
Szed� po nerwach, szed� po nerwach
W �oskocie oklask�w i tr�b!
Sp�jrzcie tylko, to on, i nie chroni go sie�,
W lewo krok, g�upi b��d � runie w d�, pewna �mier�,
W prawo krok, jeden sk�on � nie pomo�e mu nic,
Lecz spokojnie, on wie, dobrze wie, jak ma i��,
Trzy czwarte przeszed� ju�, to mistrz!
Krzykn�� g�o�no pogromca. Zwierz�ta
Przytuli�y si� do noszy.
Lecz �ycia nie wr�ci mu nikt.
Lina by�a za bardzo napi�ta,
W piach areny, w warstw� trocin
Krew przela�, upadek i wstyd.
I ju� drugi si� pcha, i nie chroni go sie�,
Lina ta�czy i drga, jeden b��d � pewna �mier�,
Jeden krok, jeden b��d - lina cienka jak w�os,
Lecz on musi, on chce sprowokowa� sw�j los,
Jak tamten chce do ko�ca doj��!
To jest piosenka Wo�odi o sobie. Ale o kim� w niej zapomnia�. O Marinie. To dobrze, �e
bywaj� kobiety, kt�re chodz� pod linami, na kt�rych balansuj� ich wybrani m�czy�ni. Ci
12
ostatni robi� to czasami z determinacj� Wo�odi, nieraz z m�dro�ci� i uporem Pana Cogito z
Pos�ania Herberta, czasem z wdzi�kiem, szale�stwem, samozatraceniem, g�upot� � zawsze z
talentem. S� kobiety, kt�re czuwaj�, przesy�aj� najlepsze fluidy, gotowe s� nawet s�u�y� jako
siatka bezpiecze�stwa. Ale to jest wyczerpuj�ce, bywa nieludzkie i na d�u�sz� met� nie ma
sensu. W ko�cu pr�ne cia�a linoskoczk�w i tak wal� si� w d�, a kobiety, by nie zgin��,
musz� zej�� z linii spadania. Bo ich �ptakom podobni� wybra�cy maj� �atwo�� wzbijania si�,
ale te� si�a grawitacji przyci�ga ich o wiele, wiele mocniej.
Teraz, po lekturze ksi��ki Mariny, wiem, �e ten pierwszy u�cisk d�oni, jaki wymieni�em z
Wysockim w �Rossii�, mia� miejsce na kr�tko przed zdarzeniem, kt�re pierwszy raz zawiod�o
go w okolice �mierci. Wo�odia spieszy� si� do czekaj�cego przed hotelem autokaru, kt�ry
mia� zawie�� gwiazdy moskiewskiego festiwalu na jakie� oficjalne przyj�cie. Siedzia�a w nim
ju� Marina Vlady. Wo�odia wszed� do autokaru, nie zwa�aj�c na to, �e �ywa legenda swego
kraju, dla pryncypialnego kierowcy wci�� pozostaje tylko Rosjaninem. A autokar by� dla
�inostra�c�w�...
Na oczach Mariny i wszystkich go�ci zosta� brutalnie z autokaru wyproszony. Przez okno
Marina obserwowa�a, jak z w�ciek�o�ci� kopie jakie� pude�ko i upokorzony, znika gdzie� za
rogiem.
Po przyj�ciu, czytam dalej w ksi��ce Mariny, go�cie udali si� do prywatnego mieszkania
jednego z aktor�w, znajomego Wo�odi. On sam pojawi� si� tam po p�nocy, kompletnie
pijany. W ten spos�b odreagowa� tamto zaj�cie. Rozegra� si� dramat. Wysocki zacz��
wymiotowa� krwi�. Wezwano pogotowie. Lekarz stwierdzi�, �e ten cz�owiek kona, i nie
chc�c mie� k�opot�w ze statystyk� odm�wi� zabrania go do szpitala.
To prawie pewne, �e wtedy Marina Vlady po raz pierwszy uratowa� mu �ycie. Z furi�
kobiety walcz�cej o ukochanego zmusi�a piel�gniarzy do zabrania Wo�odi. W szpitalu
opiekowano si� nim wspaniale. Reanimacja, operacja (p�kni�cie naczynia krwiono�nego w
krtani) i bardzo d�uga rehabilitacja. Po wielu, wielu dniach zacz�� powoli dochodzi� do siebie,
a nawet pod�piewywa� chorym i personelowi szpitala.
13
Wiktor Woroszylski u�y� gdzie� okre�lenia �ludzie napi�tej struny�. W rzeczy samej...
Wo�odia pewnie przysta�by na t� nazw�. Jak wielu wielkich artyst�w i on mia� w sobie jaki�
instynkt samozniszczenia. D�ugi czas nie zdawa�em sobie sprawy z na�og�w Wysockiego. Nie
widzia�em, Marina wie, �e to prawda, nie widzia�em go nigdy pijanego. Na pocz�tku naszej
znajomo�ci wierzy�em, �e definitywnie przesta� pi�. Oboje trzymali mnie w b�ogim
prze�wiadczeniu, �e �ani kropli alkoholu. Mo�e kiedy�, Marinko, gdy sko�czymy czterdzie�ci
lat, b�dziemy starzy, napijemy si� odrobin� czerwonego wina nad Morzem Czarnym�.
Dopiero z ksi��ki Mariny dowiedzia�em si� o ich dramacie.
Bodaj w 1974 roku kolega opowiedzia� mi, �e widzia� w Wilnie �miertelnie pijanego
Wysockiego. Dzwoni� do Wo�odi do Moskwy i powtarzam, co us�ysza�em. Spokojnie spyta�:
� Kto tiebie ob etom skaza�?
� M�j przyjaciel � m�wi�.
� Znaczit, on nie�prijatiel.
Wydaje mi si�, �e ani jeden, ani drugi nie k�ama�. Teraz dopiero wiem, �e Wo�odia na
pewno tam si� zapi�. Nie chcia� si� przyzna�, by� pewnie za�enowany. Wybrn�� z tego,
t�umacz�c mi, �e plotkarz nie mo�e by� prawdziwym przyjacielem. Wtedy uwierzy�em �
by�em bodaj czy nie jedynym cz�owiekiem, kt�ry �wi�cie wierzy� w abstynencj� Wysockiego.
Wo�odia nie chcia� tego cz�owieka straci�. Ciesz� si�, �e tak mu zale�a�o w�a�nie na mojej
wierze w jego si��.
Zdarzenie, kt�re teraz opowiem, nie mog�o tej wiary nie os�abi�.
By�o to w Pary�u, niedaleko Duroc. Przychodz�, Marina daje mi znaki, �ebym po cichu
wszed� do sypialni Wo�odi. Wchodz�, widz� zafascynowanego przyjaciela, kt�ry w bezruchu
ogl�da film. To Fellini, Trzy kroki w szale�stwo. Fabu�y opowiada� nie nale�y, bo jej, jak
zwykle u tego re�ysera, nie ma. Gwiazdor przyje�d�a na zdj�cia filmowe do Rzymu. M�ody,
s�awny, bogaty, a mimo to wci�� gdzie� ucieka � jest i narkomanem, i alkoholikiem. Zamiast
p�j�� na plan, wsiada do sportowego samochodu i bardzo szybko jedzie. Tu nast�puje
kalejdoskop obraz�w.
Nigdy nie u�ywa�em narkotyk�w, wi�c nie znam wywo�ywanych przez nie wizji. Podobno
s� bajecznie kolorowe. Na ekranie podczas szale�czej jazdy bohatera zmienia�y si� kolory i
�wiat�a. Wreszcie wpad� on w jaki� nie ko�cz�cy si� tunel. Przyznam, �e nie bardzo mnie to
interesowa�o. Zreszt�, nie ogl�da�em filmu od pocz�tku. W pewnym momencie zacz��em
obserwowa� wy��cznie Wysockiego. A on patrzy� w ekran jak kr�lik zahipnotyzowany przez
�mij�. Jakby przygl�da� si� czemu� strasznemu i poci�gaj�cemu zarazem. Otworzy�y si�
drzwi i Marina powiedzia�a: �Herbata czeka�. Wysocki podni�s� si� ci�ko i ujrzawszy mnie
powiedzia�: �Bratok, eto nasza sud�ba�.
Herbata by�a ze wspania�ymi konfiturami.
To by� dla mnie pierwszy sygna�, kt�ry wtedy zlekcewa�y�em. Potem przysz�y nast�pne,
a� wreszcie nadszed� moment, kiedy ju� nie mo�na by�o udawa�. Pary�. Koniec lat
siedemdziesi�tych. Wo�odia ma da� trzy recitale na Montmartrze. Rano, w dniu pierwszego
koncertu, zaszed�em do ich mieszkania przy Duroc. Otworzy�a Marina. Blada, zap�akana.
Poczu�em charakterystyczny zapach lekarstw. Z sypialni dobieg� mnie g�os, kt�ry
przypomina� Wo�odi� parodiuj�cego alkoholik�w w swoich piosenkach. Wyszed� stamt�d
cz�owiek. Ju� rozumiem, lekarz. M�wi co� Marinie o esperalu. Rozumiem s�owa, nie pojmuj�
sensu. Powoli zaczyna do mnie dociera�. Sta�o si�. By�a wielodni�wka. Marina ju� nic nie
udaje. Wchodzimy do Wo�odi. Le�y, bladozielony, zlany potem. Takim widzia�em go po
Hamlecie w Warszawie. Usi�uje co� powiedzie�, ale nie jest w stanie wyartyku�owa� s��w.
14
Mi�nie warg, struny g�osowe i krta�, jego legendarny g�os � ta �tr�jka koni�, lataj�cy dywan,
rakieta ziemia�powietrze � nie funkcjonuj�. A wieczorem koncert! Bilety sprzedane!
Da� sobie rad�... Jeszcze raz. Ale za jak� cen�...
By�em, widzia�em. Marina, stoj�c w g��bi sceny, za ansamblem, streszcza publiczno�ci
pie�ni, kt�re Wo�odia ma za�piewa�. Ja i jej syn Piet�ka wiemy, �e tego dnia Marina jest
bardziej zdenerwowana ni� wzruszona. My dwaj tak�e.
Potem kolacja u jej siostry. Odile, rue l�Universit�, pa�acyk w samym sercu miasta. Odile
to Tania, jedna z Trzech si�str w s�ynnej paryskiej inscenizacji dramatu Czechowa. Odile,
pi�kna, cudowna Odile umrze na raka na miesi�c przed Wo�odi�.
Skromna kolacja w skromnym pa�acyku. Wo�odia nie pije, je ma�o. Jest bardzo zm�czony.
O�mielam si� poruszy� ten temat. M�wi�, wydaje mi si�, co� wa�nego: �S�uchaj, tak nie
mo�na, nie wolno ci. Nie nale�ysz tylko do siebie, jeste� nie tylko w�asno�ci� Rosji, jeste�
skarbem S�owia�szczyzny. Ja, Polak, nie chc�, nie pozwol�, aby� si� unicestwi��. Sam
poczu�em, �e jestem lekko pijany. Wo�odia siedzi trze�wy, patrzy na mnie z politowaniem, a
ja co� be�koc� przez �zy. Mo�e szlachetnie, ale g�upio. Widz�, �e nie bardzo mnie s�ucha.
Zaczynam z innej beczki: �S�uchaj, �le to wymy�li�e�. Tw�j ukochany Puszkin, Lermontow...
z pistoletem w d�oni... to w porz�dku! Jesienin, Majakowski... samob�jstwo. Bardzo m�odzi,
wci�� romantyczna legenda. Ty jeste� na to za stary. Wypada ci si� godnie i m�drze zestarze�,
jak To�stoj, a nie wyg�upia� i zapi� na �mier�. Wo�odia lekko si� u�miechn�� i popatrzy� na
mnie nieobecnym wzrokiem.
Min�y lata. Wiem ju�. Nie mia� sk�onno�ci samob�jczych. Napi�ta struna nie na tym
polega, by si� brawurowo u�mierci�, lecz na tym, �e si� na chwil�, w tw�rczych i
ekscytuj�cych momentach �ycia, zapomina o istnieniu �mierci. Zapomnie� o niej, to tak jakby
otrzyma� wprost z nieba pot�n� dawk� odwagi i energii �yciowej.
Okud�awie wystarczy�o ledwie kilka s��w, by odmalowa� Wysockiego w szalonym p�dzie
�ycia, z jego zdrow�, szczeniack� g�upot�. Niedawno poprosi�em Bu�ata:
� Pisz� wspomnienia. Powiedz mi, kochany, co� o Wo�odi.
Wiem, �e nie lubi, kiedy go pytaj� o Wysockiego, ale na mnie chyba si� nie obrazi�. Wie
dobrze, jak i ja, �e w �yciu �ywi zawsze maj� racj� przed zmar�ymi, w poezji, w sztuce jest
odwrotnie. Popatrzy� na mnie, jak to on:
� Wiesz � powiedzia� � my�my si� ma�o znali. On lubi� kompani�, lubi� wypi�. Ja pij�
ma�o, lubi� by� sam... Ostatni raz widzia�em Wo�odi� w po�owie lipca 1980. Jad� sobie
Prospektem Gorkiego. Kto� p�dzi. Patrz�, mija mnie Wo�odia w swoim mercedesie, u�miecha
si�. Pomacha� mi, wyprzedzi� i znikn��. Wot... � A potem � ci�gn�� Bu�at � pojechali�my z
Olg� na wycieczk� statkiem po Morzu Czarnym. Dostali�my t� sam� kabin�, kt�r� nieco
wcze�niej zajmowa� Wo�odia z Marin�. I tam, w tej kabinie, z radia dowiedzieli�my si�, �e
zmar�. Wot...
Tyle mi powiedzia� poeta o poecie! To mi wystarczy�o. Niczego w tej wypowiedzi nie
chc� upi�ksza�. Bu�at wie, co m�wi, i ma wyczucie frazy. Gwoli wyja�nienia chcia�bym
doda�, i� wielki Bu�at, artysta przecie� o zupe�nie innym temperamencie ni� Wysocki, ceni�
swego m�odszego koleg� i za �ycia przysporzy� mu wiele dobrego. A wtedy, �eby publicznie
m�wi� o nim dobrze, trzeba by�o mie� nie tylko gust, ale i odwag�.
15
Wo�odia do�� p�no zacz�� podr�owa� i koncertowa� po �wiecie. W�a�nie te wyjazdy
pozwala�y mu nabra� oddechu, pozwala�y mu zat�skni�, cho�by i za tym, czego w swojej
ojczy�nie nienawidzi�. Bo mo�na t�skni� do tego, czego si� w sobie lub we w�asnym kraju
nienawidzi. Niekt�rzy tw�rcy bez takiej stymulacji gin�. Mo�e jest to walka z odradzaj�cymi
si� raz po raz hydrami, a mo�e z wiatrakami. Ale musi trwa�.
Podr�e zagraniczne Wysockiego sta�y si� mo�liwe dopiero po wizycie prezydenta Francji
Pompidou w ZSRR. Marina uprosi�a kogo trzeba � dramatycznie opisuje to w swojej ksi��ce
� by jej m�owi zezwolono wyje�d�a� za granic�. Odt�d Wo�odia cz�sto je�dzi� do Pary�a,
do Mariny...
Podobnie jak ja, nie lubi� lata� samolotem. Bardzo natomiast lubi� prowadzi� samoch�d.
Jak wiadomo, droga z Moskwy do Pary�a wiedzie przez nasz kraj. Wo�odia bardzo lubi�
Polsk�. Wi�cej ni� lubi�. Jego mi�o�� do Polski mia�a w sobie co� z g��bokiej fascynacji,
podziwu. Wiem na pewno, �e nie by�a to kurtuazja. Wielbiciele Wysockiego znaj� ankiet�,
kt�r� wype�nia� jeszcze jako bardzo m�ody cz�owiek. Na pytanie, kt�ry kraj najbardziej lubi �
rzecz jasna poza Rosj�, umi�owan� ojczyzn� � bez wahania odpowiedzia�: POLSK�. Z
kompozytor�w najbli�szy by� mu Chopin.
Wiesz, Marinko, uwa�ny s�uchacz odnajdzie w jego pie�niach sporo zamierzonych
polonizm�w i polonic�w. Opowiada�a� mi, jak to by�o, gdy Wo�odia pierwszy raz przyjecha�
do Warszawy...
Mieli na dzie� czy dwa zatrzyma� si� u mnie i jecha� dalej. Troszk� si� sp�nili, poniewa�
zab��dzili. Przypadkiem dojechali do mostu �l�sko�D�browskiego. Mieli przekroczy� Wis��
w miejscu, z kt�rego rozpo�ciera si� najpi�kniejszy widok na Stare Miasto. Wo�odia
zatrzyma� si�, wysiad� z samochodu, zszed� na d�, na pla��. Bardzo d�ugo patrzy� na
Star�wk�...
Du�o wiedzia� o Powstaniu Warszawskim, zna� jego tragiczne losy. S�ysza�, �e na rozkaz
Stalina ofensywa zosta�a wstrzymana, po to, by powstanie wykrwawi�o si�, by polegli ci,
kt�rzy chcieli powiedzie� �wiatu: �Oswobodzili�my w�asn� stolic�, mamy prawo decydowa�
o losach naszego kraju�. Kiedy� Wo�odia powiedzia� mi z naiwno�ci� dziecka: �Wiem
wszystko, nawet o pakcie Ribbentrop�Mo�otow...�
D�ugo patrzy� na Stare Miasto i na kawa�ku papieru zacz�� co� notowa�, tam, na pla�y.
Kiedy dotar� do mnie � mieszka�em wtedy na Dragon�w, tu� przy �azienkach � ju� od progu
oznajmi�: �Zacz��em pisa� piosenk�.
DZIENNIK PODRӯY cz. II
Ech, te drogi w�skie,
Zygzakiem, na skos!
Dziurawe tysi�ce
Bia�oruskich wiorst!
Jad�, kln�c pod nosem
Na kolejny d�
Ku niemieckim szosom,
R�wniutkim jak st�.
Tam autostrady pono� trzypasmowe,
bez tablic �Achtung!�, �Halt� czy �Haende hoch!�,
Zobacz�, sprawdz� � wr�c�, to opowiem;
B�d� tam w�cha� kwiatki, a nie proch.
16
Auto mask� kruszy
Przedwieczorne mg�y,
W legowisku duszy
Wilk wyszczerza k�y,
Piszcz� kr�gi opon,
Skowycz� sw� pie�� �
Wilk podwija ogon
Przy tabliczce �Brze��.
Tam, na granicy, stan� i odetchn�,
Poka�� paszport i stempelki wiz,
I �o�nierz na m�j widok si� u�miechnie,
I szlaban w pozdrowieniu wzniesie wzwy�.
Jeszcze par� pyta�
Ma do mnie Kraj Rad,
I ruszam z kopyta
W nieznany mi �wiat,
Jeszcze prosi celnik
O autograf � i
Tyle nas widzieli!
Wyjechali�my!
W lusterku z zewn�trz pa�stwo widz� nasze �
Oj, za granic� jestem pierwszy raz!
Na z�o�� niekt�rym jestem, i zobacz�
Warszaw�, Pary� i sto innych miast!
Ech, te drogi �liskie,
Mokre kocie �by!
Polskie kartofliska
Wok� polskich wsi!
Ch�op na wozie swojsko
Batem konia tnie �
Szkoda, �e po polsku
ja ni be, ni me.
Spragnieni, g�odni, no i do�� skonani
Stan�li�my, by wrzuci� co� na z�b,
B�kn��em po rosyjsku �Proszu pani!�
I zrozumia�a mow� z obcych stron!
Ech, przydro�ne dania,
Ubogi menu!
Jem bez wybrzydzania,
I smakuje mi.
Deser na ostatku �
Sympatyczny kraj!
I na ich �herbatku�
Dmucham jak na czaj.
17
Rachunek wyliczy�a polska pani,
A ja, z wra�enia pozbawiony tchu,
Zagranicznymi p�ac�c banknotami
Mrukn��em z irytacj�: �Drogo tu...�
Dobrze by� Polakiem!
Czemu � ka�dy wie;
Dziewczyny tu takie,
�e serce si� rwie!
Pod lasem, przy sianie,
Chustek barwny kr�g �
Panny roze�miane,
Stog�w r�wny rz�d.
M�wi� nam ch�op: � My tutaj piek�o przeszli,
Kamie� by p�aka�, panie, gdyby m�g�,
Namordowali Niemcy naszych dziewczyn,
Tu gdzie nie st�pn��, panie, ludzki gr�b...
Ziemi� tn� lemiesze
W proste linie bruzd,
Ko�ci do dzi� jeszcze
Bielej� w�r�d zb�,
Rzeczy Pospolitej
Taki wypad� los �
�ycia nie prze�yte
Wyrastaj� w k�os...
I nagle m�zg rozsadza� zacz�� czaszk�,
Wr�ci�o to, co wraca nie od dzi�:
Powstanie przypomnia�o si� Warszawskie,
I polski b�l w rosyjsk� wtargn�� my�l.
Wzywali pomocy,
B�agali o bro�,
A nasi sztabowcy
Zatrzymali front.
Chcieli�my przez Wis��
Z marszu, jak si� da...
I p�akali wszyscy,
S�ysz�c wci�� �Nielzia!�
By�o, min�o � lecz do dzisiaj w sercu
Niczym od�amek tamte sprawy tkwi�:
Bezsilny p�acz naszych krasnoarmiejc�w,
I ten heniebnie zatrzymany front.
Czemu sta�y armie
Sze��dziesi�t trzy dni,
18
Patrz�c jak Powstanie
Nurza si� we krwi?
Pono� by� to atut,
Taka nasza gra,
�eby wiedzia� Zach�d,
Kto tu racj� ma.
A mo�e sztab mia� powa�niejsze sprawy,
Mo�e za p�no zameldowa� zwiad?
Dociskam gaz � zbli�am si� do Warszawy,
Nadrobi� chc� sp�nienie z tamtych lat.
No i nie sp�nili�cie si�, Marinko.
A potem by� i spacer po �azienkach, Stare Miasto, i urna z datkami na odbudow� Zamku
Kr�lewskiego. Z ogromn� prostot� i w skupieniu on � rosyjski poeta wrzuci� plik banknot�w,
Ty � francuska gwiazda � pami�tkowy rodzinny pier�cionek. Tak, tak, pami�tam...
Wo�odia nie rozstawa� si� ze swoj� gitar�. Kiedy� jednak, ku naszemu zdziwieniu,
przyjecha� do Polski bez niej. Okaza�o si�, �e na granicy radziecki celnik oznajmi� mu:
�Wysockij, wasza gitara nam sliszkom cennaja�. I musia� j� zostawi� w depozycie! Urz�das
uzna�, �e nie mo�e dopu�ci� do tego, by Wysocki gdzie� tam, nie wiadomo dla kogo
koncertowa�. Wykoncypowa� sobie pewnie, �e gdyby do jego prze�o�onych dotar�a
wiadomo�� o jakim� nielegalnym koncercie w zaprzyja�nionej Polsce, to on, celnik, b�dzie
mia� tak� zas�ug�, �e usi�owa� temu zapobiec � przecie� legendarnej, siedmiostrunnej gitary
Wysockiego za granic� nie pu�ci�. Zreszt�, B�g jeden wie, co ten cz�owiek sobie my�la�.
Mo�e tak kocha� t� gitar� i tyle ona dla niego znaczy�a, �e nie chcia�, by Wo�odia gdzie� j� po
drodze zniszczy� lub zawieruszy�.
Natychmiast znale�li�my Wysockiemu inn� gitar�. Co prawda, sze�ciostrunow�, ale nic to.
Wo�odi nie trzeba by�o d�ugo namawia�. Tamten zaimprowizowany koncert odby� si� w
hotelu �Mazowieckim� w �odzi.
��d� nie le�y na trasie Warszawa��wiecko. W Warszawie Wo�odia i Marina dowiedzieli
si�, �e kr�c� tam film. Pocz�tkowo nie mieli zamiaru mnie odwiedzi�. �pieszyli si�. Ju� si�
�ciemnia�o, gdy za �owiczem zobaczyli drogowskaz z napisem: ���d� 50 km�. Zdecydowali
jednak spotka� si� ze mn�. Na ich szcz�cie! Zaoszcz�dzili tysi�c kilometr�w. W recepcji
hotelu �Mazowieckiego� stwierdzili, �e ich paszporty zosta�y w �Europejskim� w Warszawie.
Przywioz�a im je nazajutrz Ma�gorzata Braunek, jad�ca na postsynchrony Potopu do �odzi.
Wieczorem zebra�o si� ma�e grono filmowc�w, m.in. Kazimierz Kutz, Jerzy Hoffman,
Janusz Majewski, Ma�gosia Potocka. Wysockiego nie trzeba by�o d�ugo namawia�.
Wystarczy�o poprosi�: �Wo�odia, za�piewaj�. Stroi� gitar�, odchrz�kiwa�, gasi� papierosa �
pali� du�o, mocnych, ameryka�skich. I zaczyna�...
19
Niecz�sto zdarzy�o mi si� widzie� �zy w oczach m�czyzn.
Na koncertach Wysockiego � zawsze. I wszystkim nam przebiega�y ciarki po plecach. To
by�o co� niezwyk�ego.
S�ysza�em go �piewaj�cego g��wnie dla Polak�w. Zdawa� sobie spraw� z tego, �e nie
rozumiemy wszystkich s��w i przed ka�dym utworem opowiada�, o czym b�dzie �piewa�. Tak
te� by�o, gdy zaprowadzi�em do niego ca�y Teatr Narodowy podczas naszych go�cinnych
wyst�p�w w Moskwie.
Poszli�my na Ma�� Gruzi�sk�, gdzie Wo�odia mieszka�. Przygotowa� dla nas wspania�e
przyj�cie. Ca�y suto zastawiony st�: �oso�, kawior, grzybki, w�deczka... tym razem nie by�o
Mariny z prowiantem od paryskich Ormian. Moskwa � nie Pary�; nawet Wysocki, przed
kt�rym otwiera�y si� drzwi magazyn�w i restauracji (nie m�g�by chyba sobie wyobrazi�, �e
np. nie ma dla niego jesiotra czy wolnego stolika), potrzebowa� ca�ego dnia na przygotowanie
takiego przyj�cia.
By� go�cinny, jak tylko Rosjanie potrafi�. Bardzo lubi� przyjmowa�, kocha�, kiedy ludzie
spotykali si� u niego, jedli, bawili si�, czuli jak u siebie w domu. Wo�odia by� wtedy w swoim
�ywiole. I w�a�nie w�wczas najch�tniej �piewa�. Opr�cz zespo�u Teatru Narodowego by�a
towarzysz�ca mi w tourn�e Maryla Rodowicz, kt�r� Wysocki bardzo ceni�.
Widzisz, Marinko, Wo�odia musia� na przestrzeni kilku lat pozna� i zaakceptowa� a� trzy
towarzyszki �ycia swojego kolegi. Ja mia�em szcz�cie tylko do Ciebie. Za trzecim razem
by�a� zreszt� �wiadkiem na naszym �lubie, w Pary�u, 1978. Wo�odia by� wtedy w Moskwie.
Chyba chcia�em Wam obojgu zademonstrowa�, �e �adnych nast�pnych ju� nie b�dzie. Ale
wtedy, na Ma�ej Gruzi�skiej, par� lat wcze�niej, siedzia�a przy mnie Maryla i pewnie my�la�a,
�e nast�pnych ani z ni�, ani ze mn� nie b�dzie.
W�r�d go�ci tamtego wieczora by� jeszcze Nikita Micha�kow, re�yser, s�siad Wo�odi.
Zreszt�, ca�� t� kamienic� na Ma�ej Gruzi�skiej zamieszkuje artystyczny establishment
Moskwy: aktorzy, malarze, literaci.
Mieszkanie Wo�odi sk�ada�o si� z niewielkiego, nowocze�nie umeblowanego livingu,
przytulnej sypialni z szerokim �o�em i ma�ego gabinetu umeblowanego antykami. Wsz�dzie
czu�o si� r�k� Mariny. Mimo �e jej nie by�o, panowa� wzorowy porz�dek. Przypuszczam, �e
to zas�uga matki Wo�odi. Ja, bez sta�ej obecno�ci tytanicznie sprz�taj�cej po mnie kobiety,
zagraci�bym ka�de mieszkanie do granic mo�liwo�ci.
Jako aktor Teatru na Tagance Wysocki zarabia� bardzo niewiele. Natomiast jakie� �rodki
do �ycia, mo�e nawet i znaczne jak na stosunki radzieckie, mia�. Kiedy jedna po drugiej
ukaza�y si� w Zwi�zku Radzieckim jego p�yty z piosenkami tolerowanymi przez w�adz�,
natychmiast zacz�y je wykonywa� ansamble wszystkich knajp, od W�adywostoku po Ryg�.
Ponadto �chodzi�o to� w radiu i Wysocki musia� mie� z tego jakie� godziwe tantiemy. A
jeszcze przecie� dawa� niezliczon� ilo�� koncert�w, bo zapraszali go wszyscy, ��cznie z
KGB! W kopertach, wr�czanych mu po koncercie, znajdowa� kwoty znacznie przewy�szaj�ce
jego ga�� teatraln�. Jednak to wszystko, nawet w warunkach rosyjskich, nie czyni�o ze�
milionera. Oba jego moskiewskie mieszkania, kt�re widzia�em, jak na standardy wybitnych
artyst�w, by�y skromne i niewielkie, ale urz�dzone w wielkim smakiem.
Koncert na Ma�ej Gruzi�skiej odby� si�, oczywi�cie, w salonie. I tym razem wielu
s�uchaczy w��czy�o magnetofony. Wysockiemu to nie przeszkadza�o. Wprost przeciwnie.
Zdawa� sobie spraw�, �e dzi�ki temu powstaj� nagrania, kt�re potem kr��� po ca�ym kraju.
Nie my�my wymy�lili �drugi obieg�. Ten rosyjski, zw�aszcza je�li chodzi o piosenki
Wysockiego, by� bardzo specyficzny, bo nagrania dociera�y do czekist�w i z�odziei,
partyjnych czynownik�w i dysydent�w, student�w, ch�op�w, profesor�w, �o�nierzy. Do
wszystkich, przysi�gam. Czekistom nagrania podoba�y si� do tego stopnia, �e w kolejn�,
20
bodaj�e 55 rocznic� powstania Czeka�NKWD�KGB zwr�cili si� do �wcze�nie panuj�cych
im szef�w, by na okoliczno�ciow� akademi� zaprosili Wysockiego. Nota bene,
zaproponowano mu olbrzymie honorarium. Wysocki, rzecz jasna, podj�� wyzwanie. Jak
Adam Michnik, wierzy�, �e ka�dego mo�na odmieni�.
Ja te� chcia�em wierzy�.
Na magnetofonowym zapisie tego koncertu s�ysza�em owacje.
Pie�ni Wysockiego dociera�y do wszystkich zak�tk�w tego wielkiego kraju, w�a�nie dzi�ki
tym niedoskona�ym nagraniom z prywatnych spotka�, koncert�w, kt�rych dawa� wiele w
najdziwniejszych miejscach: w samolotach, w tajdze, w obozie geolog�w. Niestety,
niezmiernie rzadko, a raczej niewsp�miernie rzadko, Wo�odia nagrywa� je oficjalnie w
formie, na jak� zas�ugiwa�y.
A jak�e� on �piewa�! Kiedy Wo�odia bra� gitar� do r�k, to raptem ten niewysoki
m�czyzna, w �yciu do�� cichy i �agodny, przemienia� si� w mieszank� wybuchow�. Napi�ta
struna, ci�ciwa �uku, zapami�tanie a� do granic ob��du, �mierci. I ten g�os... Wydawa�o si�, �e
za chwil� p�kn� mu struny g�osowe, a nam b�benki w uszach, �e gitara zap�onie w jego
d�oniach... Gdy dochodzi� do fortissimo, nikt nie m�g� si� oprze� magicznej mocy jego
interpretacji. Nikt, nawet ci, kt�rzy rozumieli tylko po chi�sku. W ka�dym razie ja nie
spotka�em wykonawcy, kt�ry potrafi�by tak obezw�adni� swoj� publiczno��.
21
Mo�e byli wi�ksi od niego poeci, nawet w jego kraju. Za �ycia Wo�odi r�nie oceniano
jego poezj� w �rodowiskach intelektualnych Moskwy czy Leningradu. Z up�ywem czasu
nabiera�a warto�ci. Teraz si� j� czyta, kiedy� si� jej tylko s�ucha�o i wydawa�a si� nieod��czna
od g�osu Wysockiego. Teraz w pe�ni pojmuj�, dlaczego ta poezja sta�a si� g�osem pokolenia,
ba, kilku pokole�. Dla kombatant�w wojny ojczy�nianej by� jednym z nich, dla pilota by�
koleg�, wspina� si� z alpinistami, marynarze okr�tu podwodnego zagro�onego zatoni�ciem
s�uchaj� jego piosenek.
Istnieje w Zwi�zku Radzieckim tytu� Artysty Ludowego. Na afiszach drukuje si� go
zawsze od du�ej litery, przy nazwisku artysty. Wi��e si� z tym tytu�em na pewno wielkie
mistrzostwo zawodowe, mi�o�� widowni (�adna publiczno�� �wiata nie kocha tak swoich
artyst�w, jak rosyjska) i pewne przywileje materialne: mieszkanie, dacze, stawki, wyjazdy itd.
Wysocki nigdy nie zosta� mianowany Artyst� Ludowym. To jest jasne i zrozumia�e. Ale on i
jego lud wiedzieli, kto jest prawdziwym artyst�. Oficjalnie zosta�o to potwierdzone dopiero
po jego �mierci, przepraszam, po �mierci Bre�niewa.
Aktor�w te� mo�na by znale�� r�wnie jak on dobrych, albo i znakomitszych � tak wiele w
ko�cu nie zagra�. Zw�aszcza w filmie nie pozwolono mu nigdy zagra� bohatera pozytywnego.
Powierzano mu role czekist�w i milicjant�w. Chyba po to, �eby podwa�y� sens jego
zbuntowanych pie�ni, o�mieszy� je. W przeciwie�stwie do mnie, nie mia� szcz�cia gra� w
ekranizacjach najlepszej literatury swojego j�zyka.
Pami�tasz, Marinko, zawsze marzyli�my, �eby zagra� razem, we troje w jakim� dobrym
filmie. Ta rado�� zdarzy�a si� ju� tylko Tobie i mnie. Ale Wo�odia by� tam z nami.
To by� film zachodnioniemieckiej telewizji, zrealizowany w 1983 roku na podstawie sztuki
Erdmanna Samob�jca. Re�yserem by� te� kto� z naszych, Czech Wojtek Jasny. Emigrant
polityczny po naszej obrzydliwej interwencji w 68, nauczyciel Milosa Formana. Przyjecha� do
mnie do Pary�a, gdzie w�wczas mieszka�em, i powiedzia�: �Przeczytaj najlepsz� komedi� o
tym, co�my prze�yli�. Przeczyta�em. A potem przypomnia�em sobie, �e ta tragifarsa by�a ju�
pr�bowana w Polsce, w Teatrze Ateneum w Warszawie. Pr�by zosta�y przerwane 13 grudnia
1981 roku.
Chocia�by dlatego, by sztuka mia�a sw� �wiatow� prapremier�, podpisa�em kontrakt. Jasny
i jego producent prosili mnie o nam�wienie jakiej� gwiazdy francuskiej, by zgodzi�a si� w
tym zagra�.
Z wielu powod�w nie mog�em zapomnie� o Tobie.
Dopiero na planie dowiedzia�em si� od Ciebie, �e sztuk� t� czyta� Ci w oryginale, po
rosyjsku, Wo�odia. By� bowiem przyjacielem Erdmanna. I marzy�, by to zagra�.
Podczas pracy nad filmem prze�ladowa�o mnie kilka kompleks�w. Po pierwsze: czu�em,
�e przy ca�ej sympatii dla mnie i mojego aktorstwa przygl�dasz mi si� z rezerw� i my�lisz,
jakby to m�g� zagra� Wo�odia. Po drugie: po rosyjsku by�o to o wiele �mieszniejsze i
m�drzejsze. A po trzecie: filmy na podstawie sztuk teatralnych niezwykle rzadko si� udaj�.
Tym razem tak�e. Ale co�my prze�yli, to�my prze�yli.
Wysocki pos�ugiwa� si� szalenie oszcz�dnymi �rodkami wyrazu, kt�re mimo to, albo
dzi�ki temu, robi�y na widzach kolosalne wra�enie. Czu�o si�, �e jest to niebywa�a
osobowo��, w kt�rej geniusz poetycki w tajemniczy spos�b stawa� si� dope�nieniem kunsztu
interpretacyjnego. Wysocki zawsze wyrywa� swe pie�ni z �y� i nerw�w, �piewa� ca�ym sob�,
ca�ym cia�em. Ka�dy koncert by� dla niego ogromnym wysi�kiem fizycznym. Jego
interpretacje, jak znaki wodne na papierach warto�ciowych, s� nie do podrobienia, s� jedyne
w swoim rodzaju. Ja nie daj� si� nam�wi� na �piewanie jego utwor�w. By�em zbyt blisko
Wo�odi, zbyt blisko jego pie�ni, widzia�em, jak one powstawa�y. Nie o�mieli�bym si� �piewa�
22
ich inaczej, a nie chc� go niezdarnie imitowa�. Moi koledzy, tysi�ce ludzi �piewaj� te pie�ni i
nie mam nic przeciwko temu. Ale nie oczekujcie tego ode mnie.
Czasem �piewali�my razem, ot tak, dla przyjemno�ci, cz�sto wyg�upiaj�c si� przy tym.
Robi�em to troch� �pod niego�. Dobrze, �e nie istniej� �adne magnetofonowe nagrania tego
�piewania, bo to nie na sprzeda�. Publicznie nie o�mieli�bym si� udawa� Wysockiego.
Tak wysoko napi�ta struna wibrowa�a tylko w jego wykonaniach. Jest ona przywilejem
najwybitniejszych artyst�w: ich losem, szcz�ciem, i by� mo�e, przekle�stwem. Tym
ostatnim p�aci si� za najwi�ksz� mi�o��.
Kiedy Wo�odia �piewa� piosenki dramatyczne, skupiony by� na gitarze. Pochylona g�owa,
wzrok wbity w instrument. Tylko czasami rzuca� kr�tkie spojrzenie przed siebie, troch� do
g�ry, omijaj�c oczy s�uchaczy. Podczas, najcz�ciej, wielogodzinnych koncert�w Wo�odia
by� skoncentrowany na utrzymaniu fenomenalnej harmonii pomi�dzy przepon�, krtani�,
r�koma i strunami gitary. A ta w jego r�kach stawa�a si� czym� niezwyk�ym i... g�o�nym.
Pami�tasz, Marinko, Wo�odia akurat przyjecha� z Moskwy. By� wiecz�r, siedzieli�my w
Twoim male�kim mieszkanku przy Duroc. Poprosi�em, by za�piewa� co� nowego. Uderzy� w
struny i zacz��. To by� dalszy ci�g Polowania na wilki (Ochota iz wiertolota).
POLOWANIE ZE �MIG�OWC�W
Brzytw� �wiat�a na skos po �renicach ci�� brzask
I jak drzwi w szcz�ku strzelb zatrzaskiwa� si� las,
Strzelcy byli tu�, tu�, echo nios�o ich zgie�k,
Potem wa�ki ogromne zawis�y w�r�d mgie� �
Seria kul �wie�y �nieg rozora�a jak kie�.
�oskot w ziemi� was wgni�t� i wstrzymali�my dech,
Nawet ten, nawet ten, co najlepszy mia� w�ch,
Basior szybszy ni� wiatr i sprytniejszy ni� lis,
Ten, co prosto w nagonk� nie waha� si� i�� �
Nawet on dzi� si� ba� i dygota� jak li��.
Nie u�miecha si� �ycie do wilk�w, to my
Wilczym chwytem trzymamy si� �ycia �
Za to �mier� szczerzy do nas w u�miechu swe k�y,
�mier� to m�oda, okrutna wilczyca.
Nie b�dzie �a�owa� pazur�w i paszcz,
Drogo sk�r� wrogowi sprzedamy!
Lecz na �niegu posok� wyrok pisze si� nasz:
Nie jeste�my ju� wi�cej wilkami!
��obi�c �nieg pr�bowali�my umkn�� gdzie� w bok,
W blade niebo zdumiony wbijali�my wzrok �
Mo�e Bogu w tym dniu pomyli�o si� co�,
Czemu wali si� �wiat, za co karze nas los?
Wielkie wa�ki znad drzew bi�y ogniem na wprost...
O�owiany sieka� deszcz i sp�ywali�my krwi�,
W �lepia �mia�a si� �mier�, powlekaj�c je mg��,
Przera�enie na karkach je�y�o nam sier�� �
To nie B�g, tylko cz�owiek urz�dzi� t� rze�
I rozdawa� co mia� � komu w kark, komu w pier�...
23
Chod�cie, psy! W r�wnej walce jeste�cie bez szans,
Smycz wam pole wolno�ci wyznacza!
Wilk to wilk! Chod�cie zmierzy� si� jeszcze ten raz,
Wy�cie psy, to i �mier� wam sobacza!
Nie b�dziemy �a�owa� pazur�w ni paszcz,
Ale � wr�g gdzie� wysoko nad nami,
I na �niegu posok� wyrok pisze si� nasz:
Nie jeste�my ju� wi�cej wilkami!
Naprz�d! P�dem przez rzek� i szybko na brzeg,
Naprz�d, wilki! Jedyny ratunek to bieg!
Os�aniajcie szczeni�ta i za mn�, do drzew!
Lawiruj� w�r�d kul, w gardle pieni si� krew,
Nie odzywa si� nikt na �a�osny m�j zew...
Ten i �w �mign�� w ost�p i zdo�a� si� skry�,
Jestem sam, ca�kiem sam i nie zrobi� ju� nic �
�apy nie chc� mnie nie��, w p�ucach tchu coraz mniej �
Gdzie jeste�cie, niedawni kr�lowie tych kniej?
Do mnie, wilki! W gromadzie umiera si� l�ej!
...�yj�. Tak... Ju� zza krat przygl�daj� si� mi:
Patrzcie, wilk! Triumfalnie skowycz�,
To s� psy, nasi krewni dalecy, te psy,
Kt�re wilcz� bywa�y zdobycz�...
Co dzie� staj� przed nimi pyskiem w pysk, twarz� w twarz,
Bezz�bnymi ich strasz� szcz�kami,
Lecz na �niegu ju� wyrok dopisa� si� nasz:
Nie b�dziemy ju� nigdy wilkami!
Nie b�dziemy ju� nigdy wilkami!
Nie b�dziemy ju� nigdy wilkami!
Kiedy fortissimo w ostatniej zwrotce dosz�o do apogeum, zacz�li dobija� si� s�siedzi.
�Prosz� wy��czy� te pani p�yty!� � domagali si�. A Ty pr�bowa�a� t�umaczy� im, �e to nie
gramofon, �e to m��, kt�ry dopiero co przyjecha�. Gdyby to byli Rosjanie, prosiliby o bis. A
Francuzi, ech, szkoda gada�... Trudno si� dziwi�, �e Wo�odia czu�, i� �tam� to nie jest jego
miejsce. A gdzie by�o? Kiedy wraca� �tu�, do Ojczyzny, od razu rozw�ciecza�o go wszystko,
co widzia� wok�. Ale to by�a w�ciek�o��, z kt�rej co� wynika�o. Dotyka� swej pi�knej i
strasznej ziemi jak Ilia Muromiec i nabiera� si� � tworzy� najwspanialsze pie�ni.
Zgromieni przez s�siad�w wyszli�my na ulice Pary�a. To naprawd� wolne miasto wolnych
ludzi. Usiedli�my pod jakim� parkanem i zacz�li�my �piewa�. Wtedy Zuzanna, za�miewaj�c
si�, wskaza�a na napis na parkanie: Chantier interdit2. Wo�odia zna� ju� troch� francuski,
wiedzia�, �e chanter znaczy �piewa� � speszy� si� i przerwa�. Jak to Rosjanin � zakaz to
zakaz. Widocznie przez chwil� wierzy�, �e pod tym p�otem Francuzi zabraniaj� �piewa�.
We Francji przewa�nie pisano o Wysockim jako o m�u Mariny Vlady, ale tak�e jako o
rosyjskim Brassensie. Nie s�ysza�em, �eby Wo�odia to komentowa�. Na pewno ceni� tego
poet� i pie�niarza, ale bodaj czy nie wy�ej stawia� kunszt muzyczny i interpretacyjny Charlesa
Aznavoura. Zabawne. W Gda�sku w czasie zdj�� do Blaszanego b�benka dowiedzia�em si�,
�e Marina i Wo�odia przyjechali do Warszawy. Jak zwykle gnali z Moskwy do Pary�a albo na
2 Chantier interdit (franc.) � budowanie wzbronione.
Chanter interdit � �piewanie wzbronione.
24
odwr�t, ju� nie pami�tam. Nie mog�em osobi�cie przywita� moich przyjaci�. W naszym
male�kim mieszkaniu przy Inflanckiej honory domu pe�ni�a Zuzia. Ja w Gda�sku kr�ci�em
akurat sceny z udzia�em Aznavoura. Bardzo chcia�em przedstawi� przyjaciela memu
francuskiemu koledze, podzieli� si� Wysockim. Z wieloma tak si� dzieli�em, zawsze zbyt
emocjonalnie, zbyt hojnie. Najcz�ciej czyni�em to pos�uguj�c si� nagraniami Wo�odi.
Usi�owa�em na bie��co t�umaczy� i � co za kretynizm � nawet pod�piewywa� wraz z nim. I
zawsze, czy to Polacy, Francuzi, czy Amerykanie, dawali mi znaki, �ebym przesta�. Bo
wszystko jest jasne. Z Aznavourem by�o podobnie. Pu�ci�em mu Dwie gitary � Charles
wylansowa� p�niej we Francji ten cyga�ski przeb�j.
Tu musz� si� pochwali�, �e i ja mam sw�j udzia� w ostatecznym brzmieniu tej piosenki...
Wo�odia �piewa� to na jakim� przyj�ciu, gdy ja by�em ju� tak rozochocony, �e po kolejnym
�ech raz!� chlapn��em duszkiem ca�� szklank� w�deczki. �Da szto ty!� � wtr�ci� na ten widok
Wysocki, w rytmie piosenki, ale normalnym g�osem. Okaza�o si�, �e t� odzywk� w��czy� na
sta�e do piosenki, twierdz�c, �e to brzmi �bardzo po cyga�sku�.
Uwa�nie przygl�da�em si� Aznavourowi s�uchaj�cemu Dw�ch gitar. Ten niewysoki,
bardzo gadatliwy m�czyzna, kt�remu nie spos�b by�o przerwa�, milcza� ca�e pi�� minut! �
tyle trwa utw�r Wysockiego. Potem wsta�, poprosi� o kluczyk od minibaru (wtedy ju� by�y
takie w gda�skich hotelach), nala� sobie ma�p� w�dki. Wypi� i dalej nic nie m�wi�! Wyszed�.
Odprowadzi�em go, a� do jego pokoju. �egnaj�c si� powiedzia�, wysuwaj�c w
charakterystyczny spos�b doln� szcz�k�: �Il ne chante pas. Il vomiet3. Lepiej ni� ja�
D�ugo czeka�em na po��czenie z Warszaw�. O drugiej w nocy odebra�a Zuzia. Wo�odia ju�
spa�. Poprosi�em, by przekaza�a mu t� recenzj� Aznavoura. Do dzi� nie wiem, czy to zrobi�a.
3 Il ne... (franc.) � On nie �piewa, on wyrzyguje.
25
Cz�owieka z �elaza pierwszy raz ogl�da�em w Cannes. By�o to niespe�na w rok po
wybuchu �Solidarno�ci�. Andrzej zrobi� ten film, jak wiadomo, bardzo szybko. Marina
siedzia�a obok mnie. Kiedy w ostatnich sekwencjach filmu Krystyna Janda za�piewa�a z tak�
ekspresj� jak Wo�odia, Marina za�ka�a. W chwil� potem powiedzia�a: �M�j Bo�e, �e Wo�odia
tego nie docz