9362

Szczegóły
Tytuł 9362
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

9362 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 9362 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

9362 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Drew Karpyshyn Wrota Baldura II: Tron Bhaala Baldur's Gate II: Throne of Bhaal Prze�o�y�a Anna Studniarek Wydanie oryginalne: 2001 Wydanie polskie: 2002 Mamo, tato � ta ksi��ka jest dla was. Podzi�kowania Ta powie�� nie powsta�aby bez udzia�u Jamesa Ohlena, Kevina Martensa, Davida Gaidera i innych tw�rc�w Tronu Bhaala z firmy BioWare. Dzi�ki, ch�opaki. Prolog Marpenoth, 1368 DR � Cicho, Ravio � ostrzeg� �on� Gerdon. � Obudzisz ch�opca. Przestraszysz go. � Powinien si� ba�, Gerdonie. Ja si� boj� � odpowiedzia�a Ravia, t�umi�c �kanie. � Wiesz, co m�wi� ludzie. Egzekucje, publiczne palenie... � Nie, Ravio! � Gerdon uderzy� pi�ci� w ci�ki st� stoj�cy po�rodku niewielkiego pomieszczenia, kt�re s�u�y�o jego rodzinie za kuchni�. St� ten zrobi� w�asnymi r�kami, podobnie jak stoj�ce obok krzes�a i ��ko w drugim pokoju. Gerdon sam wybudowa� nawet drewniane �ciany ich domu i dach nad g�ow�. � Nie pozwol� wygna� si� z mojej ziemi... z mojego domu... przez to szale�stwo! Ravia potrz�sn�a g�ow�. Gdy zwr�ci�a si� do m�a, jej g�os by� �agodny. � Wola�by� raczej zgin��, Gerdonie? Ty i tw�j syn? Splugawiona krew p�ynie te� w �y�ach Terrela. Gerdon nie odpowiedzia� od razu, lecz zacz�� spacerowa� po ich niewielkim domu. Mia� ju� dosy� tych k��tni z �on� noc w noc. By� z�y � na Ravi�, na �wiat, nawet na siebie, lecz bardziej jeszcze ba� si�, �e �ona mo�e mie� racj�. Jednak nie chcia� podda� si� jej pragnieniu ucieczki. � Te historie przysz�y z p�nocy, z Amnu. To barbarzy�cy! Amnianie zabiliby s�siad�w za gar�� monet. Szukaj� tylko pretekstu. Ravia wsta�a ze swojego miejsca przy stole i stan�a na drodze m�a. Zmusi�a go, �eby zwr�ci� na ni� uwag�, starannie rozwa�y� jej s�owa, zamiast zby� je machni�ciem r�ki. � Z ka�dym tygodniem s�yszymy wi�cej opowie�ci, m�u. Z ka�dym tygodniem s�yszymy plotki z miast i wiosek le��cych coraz bli�ej naszej krainy. Ju� nie tylko z Amnu. Wiesz, �e to samo dzieje si� teraz w Tethyrze i Calimshan. Nie mo�esz tego zignorowa�, Gerdonie! � To miasto nie jest takie � sprzeciwi� si� Gerdon, uspokajaj�co przytulaj�c do siebie �on�... cho� nie wiedzia�, kto kogo w�a�ciwie uspokaja. � To pro�ci rolnicy, jak my. Nasi s�siedzi nigdy nie zrobi� nam krzywdy. Znam ich. Ravia nie odpowiedzia�a. Gerdonowi nie podoba�a si� ta cisza, wi�c dalej pr�bowa� uspokaja� �on�. � Zreszt� i tak nie uwierz�, gdyby ktokolwiek im powiedzia�. Opr�cz nas nikt nie wie, nawet Terrel. � A mo�e powinien � odpowiedzia�a Ravia szeptem. * * * Uciekaj. �adnych pyta�, �adnych odpowiedzi. �adnego wahania, �adnych wyja�nie�. Uciekaj, po prostu uciekaj. Ojciec powtarza� t� lekcj� Terrelowi ka�dego wieczora przez ostatni miesi�c. Terrel mia� tylko dziesi�� lat. Nie rozumia� zbyt dobrze s��w, kt�rych u�ywa� ojciec � prze�ladowanie, lincz, ludob�jstwo, dziedzictwo, pomiot Bhaala. Terrel by� jednak na tyle du�y, by zrozumie� to, co najwa�niejsze w s�owach ojca. � Je�li zobaczysz obcych na farmie, Terrelu, uciekaj. Jak najszybciej i jak najdalej. Po prostu uciekaj. Wracaj�c z pracy w polu, Terrel us�ysza� ich na d�ugo przed tym, nim ich zobaczy�. Wieczorny wiatr ni�s� gniewne krzyki. T�um maszerowa� prosto przez pole, depcz�c plony jego ojca. Zmierzch roz�wietla�y ich pochodnie, sprawiaj�ce, �e t�um wydawa� si� sk�pany w pomara�czowym blasku. Jeszcze chyba nie zobaczyli Terrela, uwag� zwracali raczej na odleg�y dom, ni� na niewielk� posta� na skraju pola, ledwo widoczn� w ciemno�ciach. Terrel widzia� ich, o�wietlonych przez trzymane pochodnie. Nawet z tej odleg�o�ci rozpozna� wielu m�czyzn, kt�rzy czasami przychodzili do ojca, by robi� z nim interesy. Dopiero gdy ch�opiec zobaczy� w�r�d t�umu nieznane mundury �o�nierzy, pos�ucha� wskaz�wek ojca. Zacz�� ucieka�. * * * Domek zosta� otoczony. Kr�g �o�nierzy i najemnik�w wok� niewielkiej farmy stopniowo zacie�nia� si� jak p�tla na szyi znienawidzonego dziecka Bhaala. Chmara ludzi z miasta sta�a na obrze�ach kr�gu. Bardzo chcieli co� widzie�, ale obawiali si�, �e sami zostan� zobaczeni. Przyw�dca �o�nierzy, ubrany w ci�ki p�aszcz z kapturem, przygl�da� si� ca�ej scenie z bezpiecznej odleg�o�ci. W domu panowa�a cisza, lecz przez niewielkie szpary w �cianach prze�witywa�o �wiat�o. Uzbrojeni m�czy�ni zbli�yli si� i zatrzymali, za� z t�umu cywil�w za nimi wypchni�to do przodu burmistrza. Burmistrz, przest�puj�c z nogi za nog�, rozejrza� si� wok�, szukaj�c pocieszenia lub wsparcia w twarzach ludzi, kt�rych reprezentowa�. Mieszka�cy miasta kulili si� za kr�giem �o�nierzy, wpatruj�c si� w ziemi�. Ich spuszczone twarze rozmazywa�o migaj�ce �wiat�o pochodni i cienie, uniemo�liwiaj�c odczytanie ich prawdziwych uczu�. Burmistrz widzia� za to dok�adnie wyraz twarzy �o�nierzy � a raczej to, �e pozostawa�y one bez wyrazu. Ka�dy z uzbrojonych m�czyzn otaczaj�cych dom odpowiada� na wzrok burmistrza spojrzeniem apatycznym, pozbawionym jakichkolwiek my�li czy wsp�czucia. Wyszkolono ich, by nie czuli nic poza fanatycznym oddaniem obowi�zkom i woli prawie zupe�nie ukrytego w cieniu dow�dcy. Burmistrz odchrz�kn��, a gdy si� odezwa�, mimo swoich zastrze�e� m�wi� g�o�no i wyra�nie � g�osem cz�owieka przyzwyczajonego do wyg�aszania przem�wie�. � Gerdonie, dla bezpiecze�stwa naszej wsp�lnoty masz si� uda� do aresztu, by twa plugawa krew nie sprowadzi�a zag�ady na nas wszystkich! Je�li poddasz si� bez rozlewu krwi, zostaniesz zaaresztowany i sprawiedliwie os�dzony! Z wn�trza domu nikt nie odpowiedzia�. S�ycha� by�o jedynie rozbrzmiewaj�cy od czasu do czasu trzask p�on�cych pochodni. Burmistrz odczeka� chwil�, po czym zn�w przem�wi�. � Ravia, twoja �ona, b�dzie mog�a odej�� wolno, je�li si� nam poddasz. Je�li zaczniesz stawia� op�r, nie mog� zagwarantowa� jej bezpiecze�stwa. Zn�w odpowiedzi� by�a jedynie cisza. � Tw�j syn, Terrel, tak�e musi si� podda�. Plugawa krew Bhaala p�ynie r�wnie� w jego �y�ach. Tym razem burmistrz pozwoli�, by cisza trwa�a wiele minut, zanim zn�w zacz�� m�wi�. Wypowiedzia� ju� starannie u�o�on� mow�, tak jak kaza�a mu posta� w kapturze. Teraz pozosta�y mu tylko jego w�asne s�owa. Gdy odezwa� si� ponownie, jego g�os nie by� ju� tak oficjalny. � Gerdonie, prosz�... b�d� rozs�dny. Ta sprawa jest nieprzyjemna dla nas wszystkich. Dla bezpiecze�stwa naszych rodzin i twojego w�asnego musisz odda� siebie i swojego syna... W pier� burmistrza wbi�a si� strza�a. Jej metalowy grot wszed� g��boko w cia�o mi�dzy twardymi �ebrami i przebi� p�uco. S�owa burmistrza uton�y we krwi. M�czyzna chwyci� wystaj�ce z piersi drzewce i powoli upad� martwy na ziemi�. Z t�umu mieszczan zebranych za kordonem �o�nierzy otaczaj�cych dom zabrzmia�y krzyki przera�enia. Jak jeden m�� pier�cie� zbrojnych zacz�� przybli�a� si� do budynku. Na ich twarzach nie by�o zaskoczenia ani zdumienia, jakby przez ca�y czas oczekiwali takiego obrotu sprawy. Z w�skiego okna chaty bez przerwy wylatywa�y strza�y, jednak mordercze pociski odbija�y si� od wielkich tarcz �o�nierzy, kt�rzy maszerowali w doskona�ym szyku. Zbli�ali si� do siebie, a� utworzyli ciasny pier�cie� w odleg�o�ci mniej ni� dwunastu st�p od �cian domu. Z budynku zabrzmia� znajomy g�os. � Przeklinam to zdradzieckie miasto! � krzycza� Gerdon. � Niech wasze dusze sp�on� w Otch�ani! Przyw�dca �o�nierzy, w odpowiedzi na ledwo widoczny sygna� postaci w kapturze, uni�s� d�o�. W tym samym momencie co drugi �o�nierz otaczaj�cy chat� uni�s� pochodni� i rzuci� ni� w strzech�, kt�ra szybko zap�on�a. Fioletowe nocne niebo pokry�a smuga czarnego dymu. Po�owa �o�nierzy nadal trzyma�a swoje pochodnie. Druga po�owa za� wyj�a sejmitary i czeka�a. Wszyscy trzymali wysoko tarcze, by chroni� si� przed strza�ami. We wn�trzu chaty nadal panowa�a cisza. Strzecha p�on�a, a ogie� wci�� si� rozprzestrzenia�. Po chwili pomara�czowe p�omienie pojawi�y si� ju� na �cianach, by nast�pnie spali� fundamenty chaty i ziemi� wok� niej. Dym uni�s� si�, a po chwili rozwia� go s�aby wiatr wiej�cy przez pola. Gerdon zakrzykn�� z b�lu i rozpaczy, a to nieludzkie wycie sprawi�o, �e mieszczanie zakryli uszy ze strachu i wstydu. Drzwi chaty otworzy�y si� gwa�townie, wychodz�cy Gerdon niemal wyrwa� je z zawias�w. Przysadzisty rolnik, uzbrojony tylko w kos�, bez wahania zaatakowa� kapitana �o�nierzy. Opancerzony kapitan spokojnie post�pi� krok do przodu, aby przyj�� wyzwanie. Jego tarcza i sejmitar by�y gotowe do sparowania ataku. Gerdon, trzymaj�c sw� bro� z wpraw� �wietnego kosiarza, opu�ci� zakrzywione ostrze w d�, w stron� niczym nie chronionych n�g przeciwnika. Kapitan sparowa� kos� w�asnym ostrzem i sprawi�, �e uderzy�a w ziemi�. Jednym szybkim ruchem Gerdon zmieni� kierunek ataku, przesuwaj�c d�onie po d�ugim trzonku, by zmieni� jego �rodek ci�ko�ci, jednocze�nie skr�caj�c cia�o w pasie i szarpi�c ramionami. Ten szybki kontratak wytr�ci� jego przeciwnika z r�wnowagi i �o�nierz z trudem zdo�a� podnie�� tarcz�, by przyj�� atak. Si�a ataku dzia�aj�cego w furii Gerdona wgniot�a �elazn� tarcz�, odrzucaj�c kapitana do ty�u. �o�nierz rzuci� si� niezgrabnie do przodu, pr�buj�c odzyska� r�wnowag�, za� Gerdon zatoczy� �uk kos�, przygotowuj�c si� do zab�jczego ci�cia w odkryty bok kapitana. Narz�dzie wypad�o nagle ze sparali�owanych palc�w Gerdona, kt�ry osun�� si� na kolana. Pad� ofiar� jednego celnego ci�cia sejmitarem przez odkryte plecy. Za�lepiony przez rozpacz i w�ciek�o��, Gerdon nie zauwa�y� �o�nierza, kt�ry w trakcie jego walki z kapitanem spokojnie zaj�� odpowiedni� pozycj� za jego plecami. Gerdon pad� na ziemi�. Jego r�ce i nogi drga�y spazmatycznie, cios strzaska� jego kr�gos�up. Pr�bowa� zawo�a� na pomoc s�siad�w, kt�rzy wci�� stali za �cian� zbrojnych �o�nierzy. Ale cia�o Gerdona wygi�o si� w �uk i m�g� ju� tylko wy� jak ranne zwierz�. Kapitan schowa� swoj� bro� do pochwy i wykopa� kos� poza zasi�g poruszaj�cych si� spazmatycznie r�k Gerdona. G�ow� wskaza� na swoich ludzi i czterech z nich podbieg�o. Podnie�li m�czyzn� z ziemi, zanie�li go do p�on�cej chaty, w kt�rej le�a� dymi�cy trup jego �ony, i wrzucili w ogie�. Kiedy cia�o Gerdona uderzy�o w p�on�ce �ciany domu, os�abiony szkielet budynku podda� si� i za�ama�, grzebi�c pod sob� sparali�owanego m�czyzn�. � Kapitanie � zawo�a� g�os z t�umu kilka chwil p�niej. � Z�apa�em tego ch�opaka, kiedy bieg� przez pole, pr�buj�c uciec. P� tuzina �o�nierzy przepchn�o si� przez t�um przera�onych mieszczan i do��czy�o do towarzyszy beznami�tnie obserwuj�cych p�on�ce resztki domu. Jeden z nowo przyby�ych ci�gn�� za sob� ch�opca, trzymaj�c go za w�osy. Kapitan przygl�da� si� im bez wyrazu. Ch�opiec zosta� wepchni�ty do �rodka kr�gu, a jeden z �o�nierzy przytrzymywa� go za ramiona. W blasku p�omieni ch�opiec by� doskonale widoczny. � Jak si� nazywasz, ch�opcze? � zapyta� kapitan. Ch�opiec milcza�. Kapitan zwr�ci� si� do t�umu. � Jak on si� nazywa? Przez kilka chwil panowa�a cisza, po czym kto� zawo�a�: � Terrel. Syn Gerdona. Kapitan jednym p�ynnym ruchem wyj�� sejmitar. Zabrzmia�y g�osy sprzeciwu. Kto� wykrzykn��: � Przecie� to tylko dziecko! � Dziecko Bhaala � wyja�ni� kapitan, przeci�gaj�c ostrzem po gardle bezbronnego ch�opca. Rozdzia� pierwszy � Chc� i�� do domu... do Candlekeep. Abdel jeszcze nigdy nie wyrzek� prawdziwszych s��w ni� te wypowiedziane u st�p Drzewa �ycia. Ostanie wydarzenia w jego �yciu nauczy�y go jednak, �e jego pragnienia rzadko si� spe�niaj�. Powinien zosta� uznany za bohatera, i to wielokrotnego. Najpierw zabi� swego z�ego przyrodniego brata Sarevoka i uratowa� Wrota Baldura przed bezsensown�, wyniszczaj�c� wojn�. P�niej, z Jaheir� u boku, pokona� maga Jona Irenicusa i uratowa� �ycie oraz dusz� swojej przyjaci�ki z dzieci�stwa i przyrodniej siostry Imoen. Kiedy sam Abdel zgin��, trafi� do Otch�ani, a potem odrodzi� si� u st�p Drzewa �ycia. Przy okazji uwolni� elfie miasto Suldanessellar, uniemo�liwi� szalonemu magowi Irenicusowi stanie si� nie�miertelnym i uratowa� przed zniszczeniem Drzewo �ycia � �r�d�o wszelkiego �ycia w Faerunie. Po tym wszystkim Abdel pragn�� jedynie powr�ci� do domu swego dzieci�stwa, gdy jednak opu�ci� bezpieczne Suldanessellar, nikt nie wita� go jak bohatera, a mury Candlekeep by�y dalej ni� kiedykolwiek. � Abdelu, musimy odpocz��. � Zm�czony g�os Jaheiry, kochanki Abdela, przerwa� ponure rozmy�lania tego wielkiego najemnika, przedzieraj�cego si� przez g�ste poszycie wysokiego lasu Tethyr. � Nie mo�emy dalej i�� tej nocy. Jak tylko znajdziemy polan�, powinni�my si� zatrzyma�. Abdel obejrza� si� przez rami� na pi�kn� p�elfk�, kt�ra towarzyszy�a mu we wszystkich jego zmaganiach. Jej rysy by�y �ci�gni�te, a oliwkowa sk�ra niemal czarna od kurzu i brudu. D�ugie, g�ste czarne w�osy pozlepia�y si� i spl�ta�y, a b�yszcz�ce niegdy� miedzi� kosmyki zmatowia�y. W blasku ksi�yca przebijaj�cego si� przez g�ste sklepienie ga��zi Abdel widzia� jednak, �e fioletowe oczy kobiety wci�� p�on�. Jaheira posz�aby za nim na kra�ce Faerunu bez s�owa narzekania. U�wiadomi� sobie, �e to nie chodzi o ni�. Imoen, m�oda kobieta, kt�ra dzieli�a z Abdelem nadzieje i marzenia w czasie ich wsp�lnego dorastania w Candlekeep, nie nad��a�a za nimi. Maj�c nieca�e pi�� st�p wzrostu, musia�a robi� dwa razy wi�cej krok�w ni� Abdel, �eby utrzyma� tempo marszu, kt�re narzuci�. Ten wysi�ek odcisn�� na niej swoje pi�tno. Jej zwykle b�yszcz�ce, weso�e oczy by�y na wp� przymkni�te, g�owa opad�a na pier�, a kasztanowe loki zas�oni�y blade, piegowate czo�o. W jej krokach brakowa�o wcze�niejszej energii. Sz�a ci�ko, jak kto� zmuszony do wysi�ku znacznie przekraczaj�cego granice jego wytrzyma�o�ci. Podobnie jak u Abdela, w �y�ach Imoen p�yn�a krew boga. Splugawiona esencja ich ojca zosta�a jednak wyrwana z jej cia�a i duszy podczas szalonych eksperyment�w maga Irenicusa, dlatego brakowa�o jej nadludzkiej wytrzyma�o�ci brata. Na wp� przytomna m�oda kobieta potkn�a si� o pokr�cony korze� wystaj�cy z poszycia ciemnego lasu, ale Abdel pochwyci� j�, zanim upad�a. Porusza� si� z nadzwyczajn� szybko�ci� istoty, kt�ra jest wi�cej ni� cz�owiekiem i tylko troch� mniej ni� bogiem. Bez s�owa wzi�� j� na r�ce. Ruszyli przez g�ste zaro�la, tym razem z Jaheir� na przedzie, a� znale�li niewielk� polank�. Abdel �agodnie opu�ci� przyrodni� siostr� na ziemi� i spojrza� z trosk� w oczach na p�elfk�. Nic jej nie b�dzie � zapewni�a Jaheira. � Musi tylko odpocz��. I ja te�. � Jak d�ugo? Pytanie samo w sobie by�o proste, ale Jaheira zawaha�a si�, nim odpowiedzia�a. Abdel rozumia� to. �ycie uciekinier�w odcisn�o na nich wszystkich swoje pi�tno, lecz Imoen cierpia�a najbardziej. Ca�a tr�jka ucieka�a przez ostatnie kilka tygodni, gdy polowano na nich jak na zwierz�ta. Ich prze�ladowcy � najemnicy, �o�nierze, �owcy nagr�d i fanatycy religijni � nie ustawali w pogoni, spychaj�c Abdela i jego towarzyszki coraz bardziej na po�udnie, w niego�cinn� dzicz. � Potrzebujemy kilku godzin. Co najmniej. � Jaheira westchn�a, po czym kontynuowa�a. � To wystarczy, �eby Imoen zn�w mog�a ruszy�, ale ona d�ugo nie wytrzyma. W tym stanie nawet tydzie� odpoczynku w ��ku nie przywr�ci jej pe�ni si�. Imoen nie jest taka jak ty, Abdelu... ju� nie. Od chwili, gdy Irenicus wykrad� z jej duszy esencj� twojego ojca. Abdel skin�� g�ow�. � W takim razie kilka godzin. � Jaheira by�a silniejsza ni� Imoen, ale Abdel widzia�, �e ona te� cierpi z powodu braku snu i wyczerpania. Pot�ny wojownik czu� w swych mi�niach tylko �lady zm�czenia, lecz w nim mieszka�a si�a �yciowa boga. � Odpocznij, ukochana. Ja stan� na stra�y. Jaheira potrz�sn�a lekko g�ow�, zbyt zm�czona, by zrobi� to bardziej przekonuj�co. � Jeszcze nie. My�l�, �e uda mi si� tu znale�� co�, co troch� nas o�ywi. Troch� mi�ty albo korze� �e�-szenia. Niewiele, ale troch� pomo�e. Abdel u�wiadomi� sobie, �e sprzeczanie si� z ni� nie mia�oby sensu. Mimo wyczerpania, wola Jaheiry by�a jak zwykle nieugi�ta. By�a zdecydowana, by poszuka� dobroczynnych ro�lin lub zi� w otaczaj�cym lesie, i nic nie mog�o zmieni� jej postanowienia. Propozycja, �e sam przeszuka krzaki, nie mia�a sensu � Jaheira by�a druidk�, s�u�k� r�wnowagi i natury. Umia�a rozpoznawa� lecznicze i wzmacniaj�ce w�a�ciwo�ci okolicznej flory, a Abdel nie mia� o tym poj�cia. Przez lata kariery najemnika zdoby� troch� podstawowej wiedzy o ro�linach, jednak tutaj, na po�udniowym kra�cu lasu Tethyr, ro�linno�� wydawa�a mu si� zupe�nie obca. � Nie odchod� zbyt daleko � ostrzeg� j�. Jaheira w odpowiedzi lekko skin�a g�ow� i znikn�a w ciemno�ci. Imoen spa�a niespokojnie, mamrocz�c co� i rzucaj�c si� na zimnej ziemi. Abdel m�g� tylko patrze� i przeklina� tych, kt�rzy na nich polowali. Gdyby by� sam, m�g�by stan�� naprzeciw nich i walczy�. Dla ka�dego opr�cz Abdela taka my�l by�aby �mieszna, a do niedawna i on sam by si� nad tym zastanawia�. Jako nastolatek Abdel by� wi�kszy i silniejszy od wi�kszo�ci m�czyzn, a doros�y Abdel by� prawdopodobnie najwi�kszym i najbardziej imponuj�cym cz�owiekiem w ca�ym Faerunie. Wysoki na siedem st�p, umi�niony m�ody m�czyzna zdoby� reputacj� jako najemnik, stra�nik i r�baj�o � jako wojownik do wynaj�cia Abdel dokona� wszystkiego. I wtedy pozna� prawd�, kt�ra na zawsze zmieni�a jego �ycie. Abdel by� synem boga mordu, potomkiem Bhaala. Wprawdzie martwego boga, ale jednak boga. Osoba jego ojca zmieni�a Abdela w uciekiniera, poszukiwanego przez wrog�w i �owc�w nagr�d. Pochodzenie wp�yn�o na �ycie Abdela r�wnie� w inny, zaskakuj�cy spos�b. Zmieni� si� tak�e fizycznie. Wci�� wygl�da� jak normalny, cho� mo�e wyj�tkowo du�y m�czyzna, lecz nie by� cz�owiekiem. Ju� nie. Jaheira nazwa�a go awatarem, fizyczn� manifestacj� nie�miertelnego ojca. Bycie awatarem mia�o swoje zalety. Cia�o Abdela sta�o si� naczyniem esencji Bhaala, by�o zadziwiaj�co silne. Mog�o czerpa� z nie�miertelnej esencji, by si� regenerowa�, leczy� powa�ne, a nawet �miertelne rany z zadziwiaj�c� szybko�ci�. Wytrzyma�o��, si�a i wigor Abdela nie mia�y sobie r�wnych w ca�ym Faerunie. Jego moc stale ros�a. Z ka�dym dniem Abdel by� silniejszy, czu�, �e jego umiej�tno�ci coraz bardziej wykraczaj� poza ludzkie mo�liwo�ci. Jego niezwyk�e zdolno�ci regeneracji sprawia�y, �e miecze i strza�y wrog�w by�y niemal bezradne. Zadawane nimi rany goi�y si� prawie natychmiast. Abdel, w�a�ciwie niepokonany, wierzy�, �e m�g�by samodzielnie zabi� ca�� kompani� i wyj�� z tego bez obra�e�. Imoen i Jaheira nie by�y jednak obdarzone jego wytrzyma�o�ci�. By�y podatne na zranienia, a Abdel nie wiedzia�, czy w czasie bitwy m�g�by je ochroni�. I jeszcze jedno � cho� Abdel zyska� odporno�� na wszelkiego rodzaje fizyczne ataki, mia� w sobie ogromn� s�abo��. Wielkiemu najemnikowi nieobca by�a przemoc. Wybrany przeze� zaw�d jeszcze podsyca� jego pragnienie krwi, karmi�c z�� cz�� jego natury, dziedzictwo Bhaala. Tylko mi�o�� Jaheiry chroni�a Abdela przed poddaniem si� pi�tnu boga mordu i staniem si� bezduszn� maszyn� do zabijania, jak� kiedy� by� jego przyrodni brat Sarevok. Wsparcie kobiety, kt�r� kocha�, umo�liwia�o Abdelowi walk� z w�asnymi impulsami. Z cierpliw� i pe�n� zrozumienia pomoc� Jaheiry uczy� si� kontrolowa� nienawi�� i w�ciek�o��, powstrzymywa� straszliw� transformacj�, kt�ra grozi�a jego zniszczeniem. Ta kontrola by�a jednak jeszcze s�aba. Zabicie wszystkich prze�ladowc�w mog�oby wypu�ci� na wolno�� straszliwego potwora, kt�rego Abdel nauczy� si� w sobie powstrzymywa�. Ju� wcze�niej zdarza�o si� to i jemu, i Imoen, cho� Abdel wygna� besti� z duszy Imoen w krwawej, okrutnej bitwie u st�p Drzewa �ycia. Wci�� jednak istnia�a mo�liwo��, �e Abdel zmieni si� w bezrozumne plugastwo, kt�rego jedynym pragnieniem b�dzie zabijanie wszystkich wok�. Zwyci�stwo nad wrogami grozi�o, �e ohydna esencja jego przekl�tego ojca poch�onie to�samo�� Abdela i zmieni go w czteror�kiego demona, fizyczn� manifestacj� Bhaala w Faerunie. Abdel wiedzia�, �e je�li nie zachowa ostro�no�ci, mo�e zn�w sta� si� Niszczycielem. Cichutki szelest li�ci sprawi�, �e Abdel obr�ci� si� na pi�cie i pochyli�, jednym p�ynnym ruchem wyci�gaj�c ci�ki miecz z pochwy na plecach. Sta� z ostrzem gotowym do ataku, gdyby pojawi� si� niewidzialny intruz, a jego d�onie zaciska�y si� na r�koje�ci tak mocno, �e a� zbiela�y mu kostki. Pot�ne mi�nie ramion i r�k dr�a�y w oczekiwaniu, po czym rozlu�ni�y si�, gdy spomi�dzy drzew na polank� wysz�a Jaheira. �liczna druidka trzyma�a w d�oni kilka niewielkich tr�jk�tnych li�ci, po czym jeden wsun�a sobie do ust. � To nam pomo�e, ale i tak musimy si� przespa�. Nawet ty, Abdelu. � Poda�a mu jeden z li�ci. � Dla Imoen. W�� jej pod j�zyk, je�li jest zbyt zm�czona, �eby �u�. Abdel zrobi� tak, jak mu kaza�a. Opad� na kolana i u�o�y� sw�j miecz na ziemi, po czym �agodnie uni�s� g�ow� wyczerpanej przyrodniej siostry. Nie zareagowa�a, kiedy zach�ci� j� do wzi�cia li�cia, wi�c delikatnie odchyli� jej g�ow� i otworzy� ma�e usta. Wsun�� jej li�� pod j�zyk i ponownie po�o�y� j� na ziemi. Jaheira poda�a mu wyj�ty z plecaka koc, kt�rym m�czyzna okry� delikatne cia�o m�odej kobiety. Jaheira u�o�y�a si� kilka st�p dalej i Abdel podszed� do niej. U�o�y�a g�ow� w zgi�ciu jego pot�nego ramienia i wtuli�a si� w niego, by ogrza� si� ciep�em muskularnego cia�a. � Rozmawia�am ze zwierz�tami z lasu � szepn�a druidka sennym g�osem, ju� prawie pogr��aj�c si� we �nie. � Ostrzeg� nas, gdy kto� b�dzie si� zbli�a�. Abdel, uspokojony s�owami Jaheiry, przesun�� si� nieco na zimnej ziemi, by u�o�y� si� wygodniej, nie budz�c jednocze�nie druidki. W pe�ni ufa� zdolno�ci Jaheiry do komunikowania si� z le�nymi ptakami i zwierz�tami. Wiedzia�, �e b�d� pod dobr� opiek�, lecz nie m�g� si� jako� zmusi� do zamkni�cia oczu. Zastanawia� si� nad ich sytuacj�. Prze�ladowcy zbli�ali si� coraz bardziej, a poniewa� Imoen i Jaheira z ka�dym dniem by�y s�absze, ich odnalezienie pozostawa�o tylko kwesti� czasu. Abdel zostanie zmuszony do walki, kt�rej za wszelk� cen� pragn�� unikn��. Nie po raz pierwszy, kiedy Jaheira i Imoen spa�y, Abdel rozwa�a� swoje odej�cie, aby odci�gn�� prze�ladowc�w od obu kobiet. Niech one �yj� w spokoju, a tylko on b�dzie musia� wiecznie ucieka�. Abdel westchn�� i zamkn�� oczy, jak zawsze odrzucaj�c t� mo�liwo��. Nawet gdyby zmusi� si� do opuszczenia Imoen i kobiety, kt�r� kocha�, nie mia� pewno�ci, �e �owcy na pewno pod��� za nim. Polowali na Abdela ze wzgl�du na jego krew � splugawion� krew martwego boga. Prze�ladowali go za grzechy ojca, Bhaala. Plotki o nag�ych aresztowaniach, okrutnych torturach i natychmiastowych egzekucjach by�y zbyt cz�ste i powszechne, by nie zwraca� na nie uwagi. Jak wszyscy potomkowie Bhaala, Abdel musia� ucieka� � zosta�by skazany na �mier� nie z powodu tego, co uczyni�, lecz ze wzgl�du na to, kim by�. Imoen r�wnie� by�a pomiotem Bhaala. Cho� pi�tno martwego boga zosta�o wypalone z jej duszy, jej �ycie, podobnie jak Abdela, by�oby w niebezpiecze�stwie, gdyby zostali schwytani. Imoen nie by�a wystarczaj�co silna, by prze�y� bez pomocy Abdela i Jaheiry. Przyt�oczony beznadziejno�ci� swojej sytuacji, Abel w ko�cu usn��. * * * Abdel sta� w pr�ni, martwym �wiecie szarej nico�ci. Poszuka� d�oni� r�koje�ci miecza, kt�ry zwykle trzyma� na plecach, i uspokoi� si�, gdy dotkn�� ch�odnego metalu. � Tutaj nie b�dzie ci potrzebny... ale je�li ci� to uspokaja, niech tak b�dzie. G�os nie by� ani m�skim, ani kobiecy g�osem. Brzmia� jak g�os wielkiego t�umu m�wi�cego jednocze�nie, w idealniej harmonii. Powstrzymuj�c si� przed odruchowym wyj�ciem miecza, Abdel obr�ci� si�. Bezskutecznie szuka� niewidocznego rozm�wcy lub rozm�wc�w, wsz�dzie jednak widzia� tylko szar� pustk�. � Poka� si�! � G�os Abdela rozbrzmiewa� echem w nico�ci. Zwr�ci� uwag� na dziwne otoczenie. Spojrza� w g�r� i nie zobaczy� nieba, spojrza� w d� i nie zobaczy� ziemi. W�a�ciwie nawet nie czu�, �e na czym� stoi. � Nie masz si� czego ba�, Abdelu Adrianie. Nie spadniesz. Najwyra�niej bezcielesny g�os, gdziekolwiek i czymkolwiek by�, umia� odczytywa� jego my�li. Abdel ze zdziwieniem zauwa�y�, �e d�wi�k tego g�osu nie wywo�ywa� takiego echa jak jego g�os. � Poka� si� � powt�rzy� Abdel. Tym razem by�a to bardziej pro�ba ni� rozkaz. � Przygotuj si�, dzieci� Bhaala. Nagle Abdel nie by� ju� sam w pr�ni. Istota nie zmaterializowa�a si� powoli z szaro�ci, jak tego oczekiwa�. Nie pojawi�a si� w nag�ym b�ysku ani migotaniu, jak w wyniku zakl�cia czarodzieja. W jednej chwili nie by�o nic, a ju� w drugiej pojawi�a si� � tak rzeczywista, jakby istnia�a w tej podziemnej krainie przez wieczno�� przed pojawieniem si� Abdela. Istota by�a m�czyzn� o bia�ych w�osach i z bia�� brod�. Cho� przypomina�a cz�owieka, jej rysy nie by�y ani brzydkie, ani �adne, lecz raczej nijakie. To nie by� �miertelnik. �aden �miertelnik nie m�g� r�wna� si� z taki boskim tworem. Odziany by� w fa�dowan� czarn� szat�, kt�ra kontrastowa�a z nieskaziteln� alabastrow� sk�r�. Materia� wydawa� si� stapia� z istot�, kt�ra go nosi�a, tak �e Abdel nie by� w stanie okre�li�, gdzie ko�czy�a si� szata, a zaczyna�a istota. W jej oczach by�y mroczne g��bie wieczno�ci, przebite p�on�cymi punktami najczystszego �wiat�a, jak rozgwie�d�one niebo w bezchmurn� noc. Twarz by�a jednocze�nie m�oda i stara, wszechmocna i niewinna. Istota g�rowa�a nad Abdelem, a jej szat� pokrywa�y rysunki ksi�yc�w i gwiazd. W obecno�ci kogo� tak wspania�ego Abdel m�g� tylko sta� i milcze� z zachwytu. Gdy w ko�cu odzyska� mow�, powiedzia�: � Musz� �ni�. � Sen mo�e by� nie mniej prawdziwy ni� to, co nazywasz rzeczywisto�ci� � zapewni�a go istota. � Jeste� bogiem? � zapyta� Abdel, nie wiedz�c nawet, �e w jego g�owie zrodzi�o si� takie pytanie, p�ki nie us�ysza� w�asnego g�osu odbijaj�cego si� echem w otaczaj�cej ich nico�ci. � Nie bogiem, lecz s�ug� Boskiej Woli. Istniej� moce wi�ksze ni� bogowie, Abdelu Adrianie. Abdel potrz�sn�� g�ow�, pr�buj�c przegoni� mg�� zadziwienia, kt�ra wydawa�a si� wype�nia� jego my�li. � Gdzie jestem? � Abdel by� pewien, �e stoj�ca przed nim wspania�a posta� zna odpowied� na to pytanie. Mo�e nawet zna odpowiedzi na wszystkie pytania. � Jeste�my pomi�dzy, Abdelu Adrianie � odpowiedzia�a istota z harmonijn� jedno�ci� g�os�w. � Mi�dzy tym, co by�o, tym, co jest, a tym, co mo�e by�. Wszystko jest tu mo�liwe, lecz nic nie istnieje naprawd�. � Nie... nie rozumiem. � Cz�� Abdela wstydzi�a si�, �e musi si� przyzna� tej cudownej istocie do swojej niewiedzy. Inna cz�� jednak, ma�y, twardy w�gielek w sercu Abdela, czu�a niech�� do tej postaci. � Nie rozumiesz, bo nie jeste� jeszcze got�w, by naprawd� zrozumie�. � Stw�r wydawa� si� przez chwil� rozmawia� z samym sob�, zanim zwr�ci� si� ponownie do Abdela. � To by�o kiedy� kr�lestwo Bhaala, cz�� Otch�ani splugawiona i zraniona przez nienawi�� i z�o twojego ojca. Ale Bhaal nie �yje i ju� nad ni� nie panuje. Abdel przez d�u�sz� chwil� zastanawia� si� nad s�owami istoty. Ona za� sta�a przed nim bez ruchu, �wietlista i zadziwiaj�ca. Kiedy pojawi�a si� po raz pierwszy, Abdel czu�, �e jego to�samo�� zosta�a niemal zgnieciona przez jej pot�g�. Teraz jednak nie czu� si� ju� przyt�oczony jej obecno�ci�. � Ty mnie tutaj sprowadzi�e�, prawda? Dlaczego? � Twoja obecno�� tutaj, Abdelu, wynika w takim samym stopniu z twojej woli, jak i mojej, cho� jeszcze tego nie wiesz. Jeste� tu, by si� przygotowa�. � Przygotowa� si� do czego? � Abdel zapyta�, wiedz�c ju�, jaka b�dzie odpowied�. � Twojego przeznaczenia. Dziedzictwa twego ojca. Jeste� dzieckiem Bhaala, Abdelu Adrianie. Zrozum to, a zrozumiesz siebie. W�gielek niech�ci zap�on�� przez chwil� w piersi najemnika. Przeznaczenie, dziedzictwo Bhaala... Przez ca�e swoje �ycie Abdel nie napotka� nikogo przypominaj�cego t� istot�. A jednak ta wspania�a posta� m�wi�a to samo, co s�ysza� wiele razy od czasu tamtej nocy, gdy s�udzy jego przyrodniego brata Sarevoka zabili Goriona, przybranego ojca Abdela. Z g��bokim westchnieniem Abdel zada� kilka kolejnych pyta�. � Co wi�c jest moim dziedzictwem? Jakie jest moje przeznaczenie? I czego ode mnie chcesz? Istota, pozostaj�ca bez ruchu a� do tej chwili, lekko przechyli�a g�ow�. Iluzja prys�a. Mimo �e istota sprawia�a wra�enie wszechmocnej i wszechwiedz�cej, Abdel zrozumia�, �e odczuwa�a niepewno��. W�gielek niech�ci ponownie zap�on�� w piersi pot�nego wojownika. � Przygl�da�em ci si� uwa�nie, Abdelu Adrianie � poinformowa� go rozm�wca. � Nie�miertelny silnie w tobie p�onie. Dzieci Bhaala maj� jeszcze wiele �cie�ek do przej�cia, a ty b�dziesz na przedzie w ka�dej podr�y. � Dzieci? � zapyta� zdziwiony Abdel. � To znaczy, �e Imoen te� jest w to wmieszana? � Ty i Imoen nie jeste�cie jedyni. Twoje przeznaczenie wi��e si� z przeznaczeniem wielu, wielu innych. � A o jakim przeznaczeniu w�a�ciwie m�wisz? Jaka przysz�o�� mnie czeka? � Twoje przeznaczenie jest niepewne � przyzna�a istota. � Wiedz jednak, �e zbli�a si� czas wype�nienia proroctwa. Wielu pragnie zniszczy� ciebie i tw�j rodzaj, Abdelu, a ukryci wrogowie spiskuj�, by ci� zdradzi�. � Ukryci wrogowie? Kto? Nie mo�esz mi po prostu powiedzie�? � Niekt�rymi tajemnicami nie mog� si� podzieli�. Moje dzia�ania bior� si� z si�, kt�rych �miertelni nie potrafi� sobie nawet wyobrazi�. Mog� ci� tylko pokierowa� w stron� odpowiedzi, kt�rych szukasz, Abdelu Adrianie. Nie mog� ci da� odpowiedzi. Odszukaj tych, kt�rzy dziel� z tob� krew, a znajdziesz odpowiedzi, kt�rych nie mog� ci da�. Abdel obudzi� si�, s�ysz�c krzyki Jaheiry. Rozdzia� drugi Illasera czu�a, �e polowanie ma si� ku ko�cowi. Obliza�a niecierpliwie wargi i przerzuci�a �uk przez umi�nione rami�. W ciszy wyj�a czarn� strza�� z ko�czanu na szczup�ym biodrze, co wcale nie zak��ci�o tempa jej d�ugich, zgrabnych krok�w. �lady w postaci zdeptanego poszycia i po�amanych ga��zi, znacz�ce drog� do celu, by�y �wie�e, najwy�ej sprzed kilku godzin. By�y one niewidoczne dla tych, kt�rzy nie znali sztuki �ow�w, i wskazywa�y na rosn�ce zm�czenie uciekinier�w. Illasera by�a pewna, �e tr�jka, za kt�r� pod��a, musia�a zatrzyma� si� na noc dla odpoczynku. A �owczyni wci�� sz�a. Wkr�tce ich schwyta. Zatrzyma�a si�, a doskonale wyczulone zmys�y drapie�nika pochwyci�y jeszcze jedn� wskaz�wk�, �e jej ofiary s� ju� blisko. Pi�mowa wo� potu unosi�a si� w nieruchomym powietrzu mi�dzy g�stymi drzewami lasu Tethyr. By�o jednak tak�e co� wi�cej. Illasera nale�a�a do Pi�tki. Wyczuwa�a ich. Krew pomiotu Bhaala wo�a�a do niej jak sw�j wzywaj�cy swego i zmusza�a j� do dalszej w�dr�wki. Zn�w ruszy�a, przyspieszaj�c z ka�dym krokiem i przemykaj�c mi�dzy drzewami cicha jak cie�. K�tem oka zauwa�y�a jaki� ruch. Wypu�ci�a pojedyncz� strza��, przyszpilaj�c do drzewa niewielkiego ptaszka. Illasera spojrza�a na upierzone cia�ko, wci�� dr��ce s�abo w bezskutecznej pr�bie ucieczki. Stworzenie to pr�bowa�o ostrzec jej uciekaj�cy �up. �owczyni odsun�a d�ugi kosmyk w�os�w z twarzy i za�mia�a si� cicho do siebie. Jedno z tr�jki, za kt�r� pod��a�a, rozmawia�o ze zwierz�tami, komunikowa�o si� z nimi w spos�b niezrozumia�y dla wi�kszo�ci ludzi. Jedno z nich by�o zatem dzieckiem lasu, s�ug� natury, druidem. Byli g�upi, je�li wierzyli, �e takie stworzenia mog� ich obroni�. Ka�de z Pi�tki obdarzone by�o przekl�t� moc�. Dziedzictwo ich ska�onego, nie�miertelnego ojca objawia�o si� na r�ny spos�b. Moc Illasery wi�za�a si� z ziemi�. Podobnie jak druidka, Illasera mia�a wp�yw na stworzenia z lasu. Mog�a wykorzystywa� swoj� moc, by zmienia� naturalny porz�dek rzeczy. Nie by� to jednak zwi�zek symbiotyczny. Kiedy Illasera u�ywa�a swojej mocy, natura musia�a ugi�� si� przed jej ska�on� wol�. Illasera zawaha�a si�, zastanawiaj�c si� nad konsekwencjami swego dzia�ania. Mog�a wezwa� mroczne duchy, kt�re mieszka�y w lesie, ale z pewno�ci� us�yszy to druidka. Je�li jednak dzieci Bhaala znajduj� si� tak blisko, jak podejrzewa�a, ostrze�enie o jej nadej�ciu i tak nie pozwoli im uciec. Illasera zatrzyma�a si�, odchyli�a g�ow� do ty�u i unios�a r�ce do nieba. Jej oczy p�on�y czarnym ogniem. Podczas gdy nad ni� szele�ci�y li�cie i ko�ysa�y si� ga��zie, ona zbiera�a swoj� moc w lodowatym wietrze. Okoliczne zwierz�ta ucieka�y w panice, gdy dotkn�o ich zimne powietrze, lub kuli�y si� w poszyciu, sparali�owane ze strachu. Ziemia zadr�a�a wraz ze wzrostem mocy mrocznej �uczniczki. Wielka chmara ptak�w zerwa�a si� ze schronienia w ga��ziach drzew i unios�a w niebo, zakrywaj�c ksi�yc. Odg�os uderze� tysi�ca skrzyde� nie zag�usza� ich krzyk�w przera�enia. �owczyni odpowiedzia�a na ich okrzyki wrzaskiem, wypuszczaj�c fal� z�owrogiej magii, kt�ra przesz�a po lesie. Nic nie mog�o si� oprze� jej plugawemu wezwaniu. Mieszka�cy lasu � ptaki, zwierz�ta, nawet drzewa � zostali nim dotkni�ci, gdy otoczy�a ich mroczna magia. Li�cie wysycha�y i natychmiast umiera�y, ga��zie wygina�y si� i skr�ca�y, korzenie gni�y i spl�tywa�y si�, nawet pnie wielkich d�b�w zgina�y si� w z�owrogiej parodii ich naturalnych kszta�t�w. Mniejsze stworzenia pada�y martwe, zniszczone przez mroczn� magi� Illasery. Silniejsze zaczyna�y si� zmienia�, przekszta�ca� w zmutowane, chore wersje swej prawdziwej formy. Umys�y nieszcz�snych istot zosta�y na skutek z�ej magii jednej z Pi�tki opanowane przez �wiadomo�� Illasery. Zwierz�ta zebra�y si� wok� �owczyni. Stado istot, kt�re kiedy� by�y wilkami, kr��y�o wok� swej okrutnej pani. Ta rozkaza�a swym s�ugom wyruszy� na zwiady i doprowadzi� j� do �upu. Niedaleko rozleg� si� kobiecy krzyk. * * * Przera�ony krzyk Jaheiry natychmiast obudzi� Abdela, wyrywaj�c go z dziwnego snu. Chwil� p�niej sta� z ci�kim mieczem w d�oni i obserwowa� otaczaj�cy ich las w poszukiwaniu oznak niebezpiecze�stwa. Nie widzia� niczego, nie by� w stanie przebi� wzrokiem mroku. � Jaheiro � wyszepta�. � Co si� sta�o, kochana? Jedno magiczne s�owo z ust Jaheiry spowodowa�o, �e ca�� polank� sk�pa�o �agodne, ciep�e �wiat�o. Magiczny blask pozwoli� Abdelowi wyra�nie zobaczy� Jaheir� stoj�c� z d�o�mi mocno zaci�ni�tymi na lasce, kt�rej u�ywa�a jako broni. Imoen wci�� le�a�a na ziemi, z trudem pr�buj�c si� podnie�� i jednocze�nie szukaj�c niewielkiego sztyletu, kt�ry zwykle trzyma�a za pasem. Abdel ledwo zauwa�a� swoje towarzyszki. Jego uwag� przyci�gn�o nieznajome otoczenie. Teraz rozumia� przera�enie druidki. K�adli si� spa� w bujnym, pe�nym �ycia lesie, teraz za� otacza�a ich �mier� i rozk�ad. G�ruj�ce nad nimi drzewa gni�y, a ich pnie poskr�ca�y si� i pokrzywi�y. Wsz�dzie wok� nich martwe li�cie opada�y powoli z suchych ga��zi, przykrywaj�c polan� jak ��tym kocem. Ostry smr�d gnij�cej ro�linno�ci atakowa� nozdrza Abdela. Wydawa�o mu si�, �e poza mdl�co s�odkim odorem wyczuwa co� jeszcze... co� ohydnego i nieczystego. � Co to jest? � zapyta�a Imoen ochryp�ym szeptem. � Plugawa magia � odpowiedzia�a Jaheira � potworne zak��cenie naturalnego porz�dku. � Przyjmijcie pozycj� obronn� � nakaza� Abdel, przejmuj�c dowodzenie. Mia� pewno��, �e zaraz nast�pi atak. Ca�a tr�jka stan�a po�rodku polanki plecami do siebie. Dotkni�cie w�os�w Jaheiry na go�ym ramieniu Abdela wywo�a�o w nim dreszcz, ale po chwili otrz�sn�� si�. Musia� skoncentrowa� si� na nieprzeniknionej �cianie szaro�ci i poskr�canych drzew. Nie czekali d�ugo. Atak nadszed� ze wszystkich stron jednocze�nie, czego Abdel si� spodziewa�, cho� mia� nadziej�, �e tak nie b�dzie. Pi�� istot o znajomych kszta�tach, a jednocze�nie obcych i zmienionych, wyskoczy�o z os�ony lasu i rzuci�o si� na tr�jk� obro�c�w. Jeden z wielkich wilk�w skoczy� Abdelowi do gard�a, a najemnik poczu� odraz� do tego, co zobaczy�. Oczy zwierz�cia by�y mlecznobia�e, a �renice niewidoczne pod rop�, kt�ra wyp�ywa�a z na wp� �lepych oczu, pozostawiaj�c b�yszcz�ce, lepkie �lady na pysku zwierz�cia. Wielka ilo�� szarej piany wyp�ywa�a z otwartego pyska wilka, niemal ca�kowicie zakrywaj�c jego z�by. Grube futro wilka by�o matowe i spl�tane, a widoczn� w wielu miejscach sk�r� pokrywa�y gnij�ce rany. Futro zwierz�cia pulsowa�o, jakby wi�y si� pod nim miliony larw. Najgorszy by� jednak smr�d, mdl�co s�odki od�r gnij�cego cia�a. Abdel ba� si�, �e upadnie na kolana i zacznie wymiotowa�. Ale na szcz�cie tylko niewielka cz�� Abdela odczuwa�a obrzydzenie na widok zniekszta�conego cia�a wilka. Jego umys� dzia�a� prosto, niemal na podstawowym poziomie. Miecz Abdela, poruszaj�cy si� z pr�dko�ci� my�li, przeci�� pier� chorego wilka i ciep�a krew zwierz�cia zala�a najemnika. Abdel pozwoli�, by si�a ciosu obr�ci�a go wok� osi, w stron� stwor�w atakuj�cych Jaheir� i Imoen. Zanim �cierwo pierwszego wilka uderzy�o o ziemi�, miecz Abdela patroszy� ju� drugiego, kt�ry skoczy� na Imoen. K�tem oka Abdel zauwa�y�, �e Jaheira poradzi�a sobie z atakiem trzeciego wilka, uderzaj�c go lask� w czo�o i jednym ciosem wgniataj�c jego czaszk� do �rodka. P�d martwego ju� zwierz�cia nie zosta� jednak powstrzymany. Gnij�ce �cierwo przewr�ci�o Jaheir�, grzebi�c j� pod mas� brudnego i z�artego przez robactwo cia�a. Nie b�d�c w stanie natychmiast pom�c Jaheirze, Abdel pchn�� Imoen w plecy ci�kim buciorem. Dziewczyna straci�a r�wnowag� i polecia�a w bok, unikaj�c szcz�k czwartego napastnika. Wilk, pozbawiony celu ataku, obr�ci� si�, by stawi� czo�a nowej gro�bie, a jego pot�ne tylne �apy wybi�y go do g�ry. Trafi� prosto w nie os�oni�te gard�o Abdela i wbi� z�by g��boko w jego krta�. Stworzenie szarpn�o mocno �bem, rozrywaj�c gard�o wojownika. Wielki m�czyzna straci� r�wnowag� i upad� do ty�u na tward� ziemi�. Padaj�c, podni�s� jednak do g�ry sw�j miecz i wepchn�� go w fa�d� sk�ry mi�dzy �ebrami bestii. Stw�r by� zbyt blisko, �eby Abdel m�g� wykorzysta� dzia�anie d�wigni, kiedy jednak walcz�cy uderzyli w ziemi�, si�a jego uderzenia i masa wilka nabi�y besti� na miecz. Rana, kt�r� odni�s� Abdel, by�aby zab�jcza dla ka�dego �miertelnika z Abeir Toril... lecz Abdel dawno przesta� by� �miertelnikiem. Wpychaj�c miecz g��biej w cia�o wroga czu�, jak rozszarpane gard�o goi si�. Na chwil� uwi�ziony przez ci�ar wilka wojownik przekr�ci� ostrze i, rozrywaj�c chrz�stki i �ami�c ko�ci, zrobi� w piersi przeciwnika dziur� wielko�ci pi�ci. Wilk zgin�� natychmiast, a przez t� kr�tk� chwil� niezb�dn� do odrzucenia jego �cierwa na bok rana Abdela zagoi�a si� ca�kowicie. Abdel, sk�pany w krwi, podskoczy�, by stawi� czo�a nast�pnemu napastnikowi, jednak odkry�, �e pi�ty, ostatni wilk le�y ju� na ziemi i dr�y. Spomi�dzy jego �ap wystawa�a r�koje�� sztyletu Imoen. Besti� zabi� jeden dobrze wymierzony cios w podstaw� czaszki. Jaheirze uda�o si� ju� wyczo�ga� spod ohydnego cia�a wilka, kt�rego zabi�a. Druidka kl�cza�a, wymiotuj�c gwa�townie, chora od bliskiego kontaktu z potworem, kt�ry j� zaatakowa�. Abdel zauwa�y�, �e na szcz�cie nic jej si� nie sta�o. Wtedy dostrzeg� Imoen, skulon� obok trupa pierwszego wilka i �ciskaj�c� swoje rami�, aby zatamowa� up�yw krwi. Abdel przeszed� przez polank� i opad� na kolana przy przyrodniej siostrze. � Wszystko w porz�dku, Abdelu � powiedzia�a Imoen, pr�buj�c u�miechn�� si� dzielnie. Uda�o si� jej jednak tylko zacisn�� z�by z b�lu. Abdel delikatnie wzi�� j� za nadgarstek, �eby przyjrze� si� ranie. Wewn�trzna cz�� ramienia zosta�a rozszarpana od �okcia do nadgarstka, z rany wystawa�y mi�nie i �ci�gna. Imoen zblad�a na ten widok. Dr��cym g�osem wyszepta�a: � Chyba nie lecz� si� tak szybko jak ty, braciszku. Jaheira opad�a obok nich, wci�� wycieraj�c resztki wymiocin z k�cik�w ust. � To straszne � powiedzia�a. � Te stwory by�y kiedy� normalnymi zwierz�tami, ale co� je zmieni�o w te... ohydy. Powinni�my spali� �cierwo tych potwor�w. Ani Abdel, ani Imoen nie odpowiedzieli, a Jaheira dopiero teraz zauwa�y�a ran� w ramieniu Imoen. � Przepraszam, dziecko � powiedzia�a, przygl�daj�c si� obra�eniom. � Nie pozwol�, by moje oburzenie z powodu splugawienia natury przeszkodzi�o mi w zaj�ciu si� twoim cierpieniem. Z sakiewki przy boku Jaheira wyj�a gar�� niewielkich krwistoczerwonych jag�d. Trzymaj�c je w d�oni nad poszarpanym cia�em Imoen, �cisn�a, pozwalaj�c, by szkar�atny sok sp�yn�� na ran�. Imoen j�kn�a z b�lu i pr�bowa�a wyrwa� r�k�, lecz Jaheira trzyma�a j� mocno. � Boli, dziecko? Imoen skin�a g�ow�, ale zbyt mocno zaciska�a z�by, �eby odpowiedzie�. � W ran� ju� wdaje si� infekcja. Wol� sobie nawet nie wyobra�a�, jak straszliwe mog� by� skutki dotkni�cia tych bestii. To oczy�ci ran�. Upewniwszy si�, �e Jaheira zaj�a si� Imoen, Abdel m�g� skupi� uwag� na niewidzialnym zagro�eniu, kt�re wci�� mog�o czai� si� w lesie. Tam wci�� co� by�o i ich obserwowa�o. * * * Illasera pojawi�a si� na kraw�dzi polany wkr�tce po swych zwiadowcach, ale bitwa ju� si� zako�czy�a. Nie by�a wcale zaskoczona, oczekiwa�a, �e dw�jka dzieci Bhaala poradzi sobie z wilkami, nawet wilkami zmienionymi przez pot�n� magi� Illasery. Jej s�udzy wykonali jednak swoje zadanie � �owczyni odnalaz�a poszukiwane ofiary. Wci�� nie zauwa�ona przez troje ludzi na polance, �uczniczka cicho post�pi�a p� kroku do ty�u i znikn�a mi�dzy martwymi, bezlistnymi ga��ziami. Ze swojej kryj�wki obserwowa�a sytuacj�. Tak, jak jej powiedziano i jak wskazywa�y �lady, by�o ich rzeczywi�cie troje � dwie kobiety i pot�ny, bardzo umi�niony m�czyzna. Illasera wiedzia�a, �e tylko dwoje z nich by�o dzie�mi boga mordu. Namaszczona przez Baala, przyw�dczyni Pi�tki powiedzia�a to bardzo dobitnie: dwoje splamionych bosk� esencj� i jeden �miertelny towarzysz. Oczywi�cie ca�a tr�jka zginie z r�ki �owczyni. Illasera by�a pewna, �e m�czyzna jest pomiotem Bhaala. Jego wzrost, pot�ne mi�nie i naturalna gracja drapie�nika, z jak� si� porusza� � to wystarcza�o, �eby go rozpozna�. Patrz�c na tego zadziwiaj�cego osobnika, Illasera niemal widzia�a w ciele m�czyzny uciele�nienie boskiej furii Bhaala. Kobiety jednak trudniej by�o zidentyfikowa�. Nie wszyscy z pomiotu Bhaala dawali si� �atwo rozpozna�. Wielu z nich by�o skromnymi, niczym nie wyr�niaj�cymi si� lud�mi, ch�opami czy kupcami. Ich �ycie by�o bez znaczenia, liczy�o si� jedynie to, co ich �mier� oznacza�a dla Pi�tki. Illasera zawaha�a si�, starannie rozwa�aj�c kolejne posuni�cie. Mia�a spory zapas zwyczajnych, porz�dnych strza�, lecz przyw�dca Pi�tki ostrzeg� Illaser�, �e taka zwyczajna bro� mo�e by� bezu�yteczna przeciwko temu wyj�tkowemu dziecku Bhaala. Objawienia dziedzictwa ich nie�miertelnego ojca by�o r�ne w ka�dym z potomk�w boga. Cudowna niewra�liwo�� by�a rzadka, s�yszano o niej w przypadku jedynie kilkorga najpot�niejszych dzieci Bhaala. Pi�tka ju� dawno temu nauczy�a si�, jak radzi� sobie z niewra�liwo�ci�, kt�r� obdarzeni byli niekt�rzy z potomk�w boga mordu. �owczyni bezg�o�nie wyj�a z ko�czanu oznaczone magicznymi runami strza�y. By�y wyj�tkowo cenne i mia�a ich tylko kilka. Nie umiej�c zgadn��, kt�ra z kobiet jest potomkiem boga, Illasera musia�a przyj��, �e obie mia�y w sobie jego krew. Ostro�nie i dok�adnie wycelowa�a w kobiet� zajmuj�c� si� rann� dziewczyn�. Illasera zna�a si� na �mierci, zna�a si� na zabijaniu. Wiedzia�a, �e uzdrowicieli nale�y eliminowa� jako pierwszych. * * * Abdel nie zauwa�y�, jak ukryta Illasera podnosi �uk, jego wzrok przyci�gn�� ruch strza�y, kt�r� ju� wypu�ci�a. Abdel wyrzuci� w bok r�k� i przechwyci� pocisk kieruj�cy si� w stron� gard�a Jaheiry. Zadzia�a� instynktownie � a instynkt podpowiedzia� mu, �e dzi�ki swej ska�onej krwi jest niewra�liwy na wszelkie fizyczne rany. Pocisk przebi� lewe przedrami�, rozrywaj�c �ci�gna i mi�nie, a jego metalowy grot przeszed� a� na wylot. Imoen krzykn�a z przera�enia, a Jaheira zakry�a bezbronn� dziewczyn� w�asnym cia�em. Abdel stan�� na linii ognia niewidzialnego �ucznika, ufaj�c, �e nadludzkie moce uchroni� go przed zab�jczymi pociskami. Abdel chwyci� czarne drzewce strza�y wbitej w jego lewe rami�. Wyrywaj�c j�, nie zwr�ci� uwagi na dziwne czerwone runy wymalowane na ciemnym drewnie. Straszliwy, rozpalony do bia�o�ci b�l przeszy� jego cia�o, na chwil� go o�lepiaj�c. Pot�ny m�czyzna j�kn��. Dla Abdela b�l nie mia� znaczenia, by� tylko elementem �miertelnego �ycia, kt�ry ostrzega s�absze istoty przed potencjalnie zab�jczym zranieniem cia�a. Dla Abdela takie ostrze�enie nie mia�o znaczenia. Wszelki b�l by� przej�ciowy, a obra�enia tylko czasowe. Abdel spojrza� na ran�, by przyjrze� si� procesowi regeneracji. Nadal fascynowa�y go mo�liwo�ci natychmiastowego leczenia, jakimi dysponowa� jego organizm. Lecz tym razem zdarzy�o si� co� dziwnego � a raczej nie zdarzy�o. Wyp�ywaj�ca z dziury w ramieniu g�sta krew nie przestawa�a p�yn��. Porwane kawa�ki sk�ry na brzegach otworu nie zacz�y si� ��czy�, a tkanka mi�niowa nadal by�a poszarpana. Patrz�c na krwawi�c� ran�, Abdel z niema�ym zaskoczeniem u�wiadomi� sobie swoj� wra�liwo�� na zranienia. Us�ysza� s�aby, ale nie do pomylenia z niczym innym brz�k ci�ciwy, i uskoczy� na bok, jednocze�nie si� schylaj�c. Strza�a, kt�ra wbi�aby mu si� w oko, przelecia�a z gwizdem obok jego ucha, za� ta, kt�ra przebi�aby serce, trafi�a w lewe rami�. Jedynie cichy g�os Imoen powstrzyma� Abdela przed rzuceniem si� na �lepo w zaro�la w poszukiwaniu niewidzialnego napastnika. � Abdelu, zaczekaj! Pewno�� w jej g�osie zaskoczy�a Abdela, zawaha� si� na u�amek sekundy... co uratowa�o mu �ycie. W powietrzu rozleg� si� bowiem syk strza�y lec�cej w stron� pokrytego zaschni�t� krwi� gard�a Abdela. Stop� od miejsca, gdzie sta� pot�ny wojownik, strza�a zmieni�a kierunek lotu i nie robi�c nikomu krzywdy upad�a na ziemi�. Zaskoczony Abdel spojrza� na swoj� m�odsz� siostr�, kt�rej Jaheira obwi�zywa�a zranione rami�. Dziewczyna u�miechn�a si� do niego. � To proste zakl�cie, kt�rego nauczy�am si� w Candlekeep. Je�li b�dziemy trzyma� si� blisko siebie, strza�y nie zrobi� nam krzywdy. Abdel skin�� g�ow� i uni�s� miecz. W chwil� p�niej u jego boku stan�a Jaheira, delikatnie wyjmuj�c drzewce strza�y z jego ramienia. Najemnik zadr�a�, gdy kolejna strza�a odbi�a si� od tarczy zaledwie kilka cali od jego twarzy, po czym za�mia� si� z w�asnej reakcji. � Je�li chcesz mnie dosta� � zawo�a� � musisz przyj�� do mnie i stawi� mi czo�a! Rozleg� si� d�wi�k wyci�gania broni i na polank� wysz�a wysoka ciemnow�osa kobieta, odziana w szaro��. W obu r�kach trzyma�a rapiery. Abdel zauwa�y�, �e w�skie ostrza nie odbija�y magicznego �wiat�a, efektu czaru Jaheiry, lecz wydawa�y si� je poch�ania�. Plamy czerwieni na bli�niaczych ostrzach tylko potwierdza�y to, czego si� domy�la� � podobnie jak dziwne strza�y, one te� mog�y na sta�e uszkodzi� jego cia�o. � Zabija�am dzieci Bhaala pot�niejsze od ciebie � sykn�a kobieta, zbli�aj�c si� powoli. � Jestem jedn� z Pi�tki, a twoja krew nale�y do mnie! Patrz�c, jak kobieta trzyma przed sob� bro�, jedno ostrze wy�ej, a drugie ni�ej, Abdel pomy�la�, �e jest ona mistrzyni� nie tylko �uku. Post�pi� krok do przodu, gdy� nie potrzebowa� ju� magicznej tarczy do ochrony przed strza�ami, a teraz chcia� obroni� przed niebezpiecze�stwem Jaheir� i Imoen. Jego lewe rami� zwisa�o bezw�adnie, a wci�� wyp�ywaj�ca z rany krew sprawia�a, �e Abdel czu� si� coraz s�abszy. Kobieta lekko poruszy�a nadgarstkiem i jedno z jej ostrzy przeci�o policzek Abdela. Wojownik zakl��. Zupe�nie zaskoczony szybko�ci� jej ataku, ledwie zdo�a� si� cofn�� i unikn�� utraty oka. Uni�s� sw�j ci�ki miecz, szerokim �ukiem przecinaj�c powietrze. Jego d�ugie czarne w�osy ocieka�y potem i klei�y si� do twarzy. Zwinna przeciwniczka uskoczy�a zgrabnie i wykona�a dwa g��bokie naci�cia z ty�u jego prawego ramienia. Abdel wrzasn�� z zaskoczenia i b�lu, po czym zada� kolejny cios. Kobieta uskoczy�a, ale tym razem Abdel tego oczekiwa�. Jego ruch by� jedynie zwodem, a gdy wojowniczka obr�ci�a si�, by unikn�� jego miecza, podci�� jej nogi. Ci�ki miecz spad� w d�, by zako�czy� spraw�, lecz kobiecie uda�o si� odturla�, a Abdel trafi� w tward� ziemi�. Wywo�a�o to kolejne fale b�lu w rannym ramieniu. Kobieta ju� sta�a z ostrzami gotowymi do wykonania kolejnej serii b�yskawicznych ci��. Abdel wiedzia�, �e gdyby nie by� ranny, z �atwo�ci� by j� pokona�. By�a szybka, ale on by� jeszcze szybszy, kiedy nie przeszkadza�o mu bezu�yteczne rami�. Nie mog�c chwyci� pot�nego miecz obiema r�kami, nie m�g� wyprowadza� b�yskawicznych kontratak�w, kt�rymi zwykle zaskakiwa� swoich przeciwnik�w. Zamiast tego musia� przyj�� taktyk� wykonywania mieczem szerokich �uk�w, by zmusi� przeciwniczk� do cofni�cia si�. Kobieta za ka�dym razem z �atwo�ci� wychodzi�a poza zasi�g jego broni, ale mimo wycofywania si� szuka�a wzrokiem najmniejszego ods�oni�tego kawa�ka cia�a, �eby trafiaj�c w nie zako�czy� walk�. Wyczerpany utrat� krwi wojownik nagle potkn�� si�, a wtedy kobieta zaatakowa�a. Abdelowi uda�o si� sparowa� pierwsze ostrze zbli�aj�ce si� do jego oczu, ale niczym nie powstrzymywane drugie ostrze przebi�o jego bok tu� nad pasem. Abdel krzykn�� z w�ciek�o�ci i b�lu, upu�ci� bro� na ziemi� i uwolni� gniew Bhaala. Pulsuj�ca w �y�ach najemnika ska�ona krew wybuch�a szale�cz� furi�, poch�aniaj�c umys� i dusz� Abdela. Cho� fizycznie m�czyzna si� nie zmieni�, ta jego cz��, kt�ra by�a Abdelem, niemal przesta�a istnie�, poch�oni�ta przez szalej�cy p�omie� nienawi�ci i ��dzy krwi. Pan mordu zn�w chodzi� po ziemi. Abdel chwyci� kobiet� obiema r�kami, nie bacz�c na swoje rozszarpane lewe rami�. Przestraszona kobieta znalaz�a si� w morderczym u�cisku, gdy pot�nie umi�nione r�ce Abdela owin�y si� wok� jej cia�a, przyciskaj�c jej ramiona do bok�w. Odg�os p�kaj�cych ko�ci odbi� si� echem po polanie. Kobieta odchyli�a g�ow� do ty�u, �eby krzykn��, ale nie uda�o jej