9351
Szczegóły |
Tytuł |
9351 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
9351 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 9351 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
9351 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Aby rozpocz�� lektur�,
kliknij na taki przycisk ,
kt�ry da ci pe�ny dost�p do spisu tre�ci ksi��ki.
Je�li chcesz po��czy� si� z Portem Wydawniczym
LITERATURA.NET.PL
kliknij na logo poni�ej.
2
ALEKSANDER KRAWCZUK
SPRAWA
ALKIBIADESA
3
Tower Press 2000
Copyright by Tower Press, Gda�sk 2000
4
Ate�czycy o Alkibiadesie:
� Powiedzcie najpierw, co my�licie o Alkibiadesie. Bo miasto z trudem na s�d si� zbywa!
� A jakie� ma zdanie o nim?
Jakie? T�skni, nienawidzi, pragnie mie� go u siebie!
Ja gardz� obywatelem, kt�ry pom�c ojczy�nie nieskory, szkodzi� za� jej ch�tny. Gdy chodzi
o w�asn� korzy��, pomys��w mu nie brak; gdy o dobro pa�stwa, staje bezradny.
� Ja za� s�dz�, �e przede wszystkim nie wolno wychowywa� lwa w mie�cie. A skoro ju�
wyr�s� tutaj, trzeba mu s�u�y�
(Arystofanes: ��aby�)
Alkabiades o sobie:
� W�a�nie wobec tego jednego jedynego cz�owieka doznaj� uczucia, o kt�re nikt by mnie
nie pos�dzi�: uczucia wstydu. Tak, wstydz� si� tylko Sokratesa. Bo wiem doskonale, �e kiedy
mnie poucza, jak powinienem post�powa�, nie potrafi� odeprze� jego argument�w. Ale wiem
r�wnie dobrze, �e skoro od niego odejd�, to znowu przyjm� ch�tnie wszystkie godno�ci, kt�rymi
lud mine obdarza. Gdy wi�c po tym spotykam Sokratesa, wstyd mnie ogarnia, bo przecie�
zgodzi�em si� z nim, �e zbyt wiele we mnie niedostatk�w, bym m�g� si� zajmowa�
sprawami pa�stwa
(Platon: �Uczta�)
5
TROJA I WYSPA MELOS
Po zdobyciu Troi zwyci�zcy wymordowali wszystkich m�czyzn, kobiety za� i dzieci pognali
w niewol�. Tak�e Andromach�, jeszcze tak niedawno szcz�liw� �on� Hektora, najdzielniejszego
z Troja. On sam widzia� jasno, �e miasto musi kiedy� upa��. Tote� nie ukrywa�
trwo�nych my�li, gdy po raz ostatni rozmawia� z Andromach�.
Spotka� �on�, biegn�c� mu naprzeciw, ju� przy Skajskiej Bramie; bo t�dy zamierza� wyj��
z Troi na r�wnin�, gdzie bitwa wci�� wrza�a. Za pani� sz�a dziewczyna; nios�a na r�ku dziecko
jeszcze male�kie, ukochanego syna Hektorowego. Sam ojciec zwa� go Skamandriosem,
ale wszyscy inni dawali mu imi� Astyanaksa, czyli Pana Miasta, bo Hektor najm�niej broni�
Ilionu. U�miechn�� si� ojciec; s�owem nie przem�wi�, tylko patrzy� na synka. Andromacha
p�acz�c stan�a przy m�u. Za r�k� mocno go uj�a i rzek�a:
� Najdro�szy, zgubi ci� twoja odwaga! I nie litujesz si� ani nad synkiem male�kim, ani
nade mn� nieszcz�sn�, co wnet b�d� wdow� po tobie! Bo ju� nied�ugo zabij� ci� Achajowie,
kiedy wszyscy razem rzuc� si� hurm�. A dla mnie lepiej by�oby pod ziemi� si� zapa��, gdy
ciebie nie stanie! Bo wtedy znik�d mi ju� pociechy, tylko same cierpienia. Nie mam ju� ani
ojca, ani pani matki. Mojego ojca zabi� boski Achilles, kiedy zburzy� pi�kne miasto Kilik�w,
Teb� o wysokich wie�ach. Zabi� Eetiona, ale zbroi z niego nie �ci�gn��, bo l�ka� si� w swoim
sercu to uczyni�. Wi�c spali� go razem z or�em pi�knie kowanym, i jeszcze mogi�� mu usypa�;
a wok� niej nimfy g�rskie, c�rki Zeusa, zasadzi�y wi�zy. Siedmiu za� moich braci, com
ich mia�a w domu, wszyscy w jednym dniu poszli do Hadesu. Zabi� ich szybkonogi, boski
Achilles, kiedy byli przy powolnych krowach i bia�ych owcach. A matk� moj�, co kr�lowa�a
u st�p lesistego Plakosu, a� tutaj przyprowadzi�, razem z ca�� zdobycz�. Uwolni� j� p�niej,
kiedy wzi�� okup ogromny, ale potem w domu swego ojca zgin�a ona od strza�y Artemidy
�uczniczki. Wi�c ty, Hektorze, jeste� mi teraz i ojcem, i matk�, i bratem, ty� moim mi�ym m�em!
Zlituj si�, zosta� tutaj, na wie�y, �eby� syna sierot� nie uczyni�, a �ony wdow�! Odpowiedzia�
jej na to Hektor o l�ni�cym he�mie:
� I ja troskam si� o to wszystko, moja �ono. Ale wstydzi�bym si� bardzo i Troja, i Trojanek
w d�ugich sukniach, gdybym jak tch�rz bitwy unika�. Tego mi serce nie pozwoli, bo zawsze
dzielnie walczy�em w pierwszym szeregu Troja; tak broni� wielkiej s�awy i ojca, i mojej
w�asnej. Dobrze jednak wiem, w sercu i w duszy, �e przyjdzie dzie�, w kt�rym zginie �wi�te
Illion, i lud Priama, i sam Priam w��cznik niezr�wnany! Lecz nie tyle bolej� nad Trojanami,
nad Hekab� i kr�lem Priamem, i nie nad bra�mi, cho� wielu ich, i to dzielnych, legnie w kurzawie
� ile w�a�nie nad tob�! We�mie ci�, �zami zalan�, kt�ry� z Achaj�w w spi� zakutych, i
b�dzie to ostatni dzie� twojej wolno�ci. B�dziesz �y�a gdzie� w Argos, tkaj�c dla swej pani.
Wod� b�dziesz nosi�a ze �r�d�a, niech�tnie, lecz zmusi ci� los twardy. A mo�e powie kto�
w�wczas, widz�c �zy twoje: oto �ona Hektora, co by� najwaleczniejszy ze wszystkich Troja,
kiedy o Ilion wojowano! Tak w�a�nie mo�e kto� powie. A w tobie b�l znowu od�yje, �e nie
masz ju� m�a dzielnego, kt�ry z niewoli m�g�by ci� wyrwa�. Lecz mnie niech ziemia grobu
wpierw przykryje, nim krzyk tw�j mia�bym us�ysze�, kiedy wlec ci� b�d�!
Tak powiedzia� i r�ce wyci�gn�� do synka. Ale dziecko przytuli�o si� mocno do piersi piastunki
i zacz�o p�aka�; przestraszy� je widok ojca � spi�owy he�m i kita z ko�skich w�os�w,
co gro�nie si� chwia�a na szczycie. Roze�mia� si� mi�y ojciec i matka. Zaraz wi�c Hektor
zdj�� he�m z g�owy i po�o�y� go na ziemi; uca�owa� synka i na r�ku podrzuci�, a potem tak si�
modli� do Zeusa i bog�w:
6
� Zeusie i bogowie wszyscy, dajcie, by syn m�j i zyska� jako i ja s�aw� w�r�d Troja. Aby
si�� znamienity, sta� si� mo�nym w�adc� miasta! I niechby rzek� kto� o nim, kiedy z bitwy
b�dzie wraca�: o wiele on, lepszy od swego ojca! Niech wraca ze skrwawion� zbroj� wroga,
�eby ucieszy�a si� matka w sercu swoim!
Rzek� i odda� syna �onie. A ona przez �zy si� �miej�c przytuli�a dziecko do piersi. �a�o��
zdj�a Hektora, gdy to ujrza�, wi�c j� pog�adzi� i powiedzia�:
� Najdro�sza, nie smu� si� tak bardzo w swym sercu! Wbrew przeznaczeniu nikt mnie nie
wtr�ci doi Hadesu! A swego losu nikt z ludzi nie uniknie, skoro ju� raz si� urodzi� � czy z�y
to cz�owiek, czy te� dobry. Id� wi�c do domu i zajmij si� swoj� prac�, krosnem i k�dziel�,
dopilnuj te� dziewcz�t. Bo wojna jest spraw� wszystkich m�czyzn, co urodzili si� w Troi,
moj� za� przed innymi!
Potem w�o�y� he�m zdobny ko�sk� kit�, a mi�a jego �ona posz�a w .stron� domu, wci��
ogl�daj�c si� za siebie i �zy g�ste roni�c.
*
Po zdobyciu wyspy Melos Ate�czycy wymordowali wszystkich m�czyzn, kobiety za� i
dzieci sprzedali w niewol�. Sta�o si� to w osiem wiek�w po upadku Troi, zim� roku 416/5.
Ten akt odra�aj�cego ludob�jstwa nie by� wynikiem samowoli wodz�w ani bestialstwa �o�nierzy.
Wojsko po prostu wykona�o rozkaz, kt�ry przyszed� z samych Aten. Podstaw� prawn�
tego rozkazu by�a uchwa�a ate�skiego zgromadzenia ludowego. Zadecydowa�o ono spokojnie
i po wszechstronnym rozpatrzeniu sprawy: Melijczyk�w nale�y wyt�pi�, a wysp� ich zasiedli�
kolonistami z Aten.
Wszyscy ate�scy obywatele, cz�onkowie zgromadzenia ludowego, znali dobrze pie�� Homera
o po�egnaniu Hektora z Andromach�. Ci, kt�rzy umieli czyta� i pisa�, znali j� dlatego,
�e umiej�tno�ci tych uczono si� w�a�nie na Homerowych poematach; one to by�y elementarzem
i pierwszym podr�cznikiem wszelkiej wiedzy. Ci za� � bardzo zreszt� nieliczni � kt�rzy
pozostali analfabetami, nieraz s�yszeli recytacje fragment�w �Iliady� w czasie uroczysto�ci
religijnych. A jedni i drudzy cz�sto ogl�dali malowid�a ilustruj�ce wielk� epopej�; umieszczano
je nawet na wazach. Na rynku ate�skim znajdowa�a si� wielka hala zwana Stoa Poikile;
by� w niej malowany na drzewie ogromny obraz p�dzla Polignota (malarz ten uchodzi� za
tw�rc� nowoczesnego stylu w malarstwie); obraz przedstawia� wydarzenia na gruzach zdobytej
Troi, a zw�aszcza los nieszcz�snych branek, wleczonych w niewol� przez butnych zwyci�zc�w.
Nade wszystko jednak przypomina�y o kl�sce Troi utwory dramatyczne. Dwukrotnie w
ci�gu ka�dego roku, w okresie zimowych i wiosennych �wi�t Dionizosa, wystawiano w Atenach
kilkana�cie dramat�w r�nych autor�w o rozmaitej tre�ci, zwykle jednak mitycznej.
Ch�tnie czerpano w�tki utwor�w z cyklu poda� o Troi, bo dzi�ki Homerowi by�y one bliskie
wszystkim. Tragedia grodu Priama sta�a si� symbolem i prawzorem wszelkich nieszcz��
wojny. Tote� ze sceny teatru pod urwistymi ska�ami Akropolu cz�sto p�yn�y ku widowni
przejmuj�ce skargi kobiet, kt�rym okrucie�stwo zdobywc�w odebra�o ojczyzn�, rodziny,
wolno��.
W kilka miesi�cy po zdobyciu wyspy Melos i po eksterminacji jej ludno�ci Eurypides,
dramaturg w�wczas bardzo podziwiany, przedstawi� w dniach wiosennych �wi�t Dionizosa
roku 415 trzy tragedie. Obrazowa�y one trzy wielkie chwile w dziejach legendarnej Troi.
Pierwsza tragedia przypomina�a m�odo�� Aleksandra, zwanego te� Parysem, jego przygody w
lasach g�ry Id� i w samym mie�cie. Wszystko to dzia�o si� jeszcze przed wypraw� Parysa do
Sparty, sk�d mia� on przywie�� pi�kn� Helen�. Tragedia druga rozgrywa�a si� w kilkana�cie
lat p�niej, w obozie Achaj�w pod Troj�. Przybyli oni, aby pom�ci� porwanie Heleny przez
7
Parysa. Zwiedzeni podst�pem chytrego Odyseusza, skazali na �mier� jednego z najszlachetniejszych
swych ksi���t, Palamedesa. Ale najbardziej wstrz�saj�ca by�a ostatnia cz�� trylogii,
Nosi�a tytu� �Trojanki�, bo ch�r jej stanowi�y troja�skie kobiety, gnane przez Achaj�w do
niewoli. Z ca�ej trylogii tylko ta tragedia zachowa�a si� do naszych czas�w.
By�a w�r�d branek r�wnie� i Andromacha. Jej m�� zgin��, jeszcze przed upadkiem miasta,
z r�ki Achillesa. Na domiar nieszcz�cia Andromacha dosta�a si� przy podziale �up�w Neoptolemowi;
by� to syn Achillesa. A wi�c mia�a by� na�o�nic� cz�owieka, kt�rego ojciec nie
tylko zabi� jej m�a, lecz jeszcze przez wiele dni pastwi� si� nad zw�okami; przywi�za� je za
nogi do rydwanu i w��czy� w kurzu po ziemi!
Przed Andromach�, przy kt�rej drepta� ma�y Astyanaks, stan�� herold Achaj�w. Cho� ona
by�a niewolnic�, on za� wys�annikiem zwyci�zc�w, wygl�da� na zak�opotanego. Zacz�� od
usprawiedliwie�:
� Daruj mi, �ono Hektora, najdzielniejszego niegdy� w�r�d Trojan! Wbrew woli pos�uj�. A
oto, co ka�e ci powiedzie� wsp�lna rada...
Zawaha� si�, wi�c zaniepokojona kobieta zapyta�a go sama:
� C� takiego? Z�e wr� twoje pierwsze s�owa! Herold zmiesza� si� jeszcze bardziej:
� Postanowiono, �e ten oto ch�opiec.. Jak by to rzec...
Przewiduj�c, �e roz��cz� j� z synkiem, Andromacha podpowiedzia�a:
� �e nie b�dzie mia� tego samego pana, co i ja? Herold zaprzeczy� gwa�townie:
� Nikt z Achaj�w nie b�dzie nigdy jego panem! W oczach Andromachy zab�ys� promyk
nadziei:
� Wi�c zostanie tutaj, jako ostatnia latoro�l Trojan? Bezradny herold wyzna� wreszcie po
prostu:
� Nie wiem, jak o nieszcz�ciu powiedzie� ci g�adko! Andromacha u�miechn�a si� gorzko:
� Chwal� t� skromno�� � chyba �e jednak kryjesz co� dobrego!
Wreszcie herold zdoby� si� na odwag� i wyrzuci� z siebie jednym tchem:
� Zabij� twego syna. Wiedz�e to najgorsze! Potem, g�uchy ju� i na j�ki i zawodzenia matki,
recytowa�;
� Bo na wsp�lnej naradzie Hellen�w zwyci�y�o zdanie Odyseusza, kt�ry powiedzia�...
� To straszne, straszne, cierpi� ponad miar�!
� Kt�ry powiedzia�, �e nie nale�y wychowywa� syna tak dzielnego ojca...
� Oby i jego syna kiedy� to spotka�o!
� Wi�c zrzuc� go z mur�w Troi. I tak si� stanie. A ty panuj nad sob�! Dziecka nie trzymaj
tak mocno, to nic nie pomo�e. B�l musisz znosi� szlachetnie. Jeste� bezbronna, nawet nie
my�l o sprzeciwie. Upad�o twoje miasto, zgin�� tw�j m��, jeste� w mocy obcych. Potrafimy
upora� si� z jedn� niewiast�. Nie pr�buj wi�c walczy�, nie czy� niczego, co by ha�bi�ce by�o
i naganne. I radz� tak�e, �eby� nie rzuca�a kl�tw na Achaj�w. Bo je�li wypowiesz jakie� s�owa,
kt�re by rozj�trzy�y wojsko, cia�o twego syna nie zazna pogrzebu. Nie pozwol� ci nawet
p�aka� nad zmar�ym. Je�li jednak zachowasz milczenie i dzielnie b�dziesz cierpie�, to nie
zostawisz jego zw�ok nie pochowanych. A i dla ciebie samej �yczliwsi b�d� Achajowie.
Lecz Andromacha my�la�a ju� tylko o swoim synku:
� Dziecko moje najdro�sze, nade wszystko kochane! Zabij� ci� wrogowie, matk� zostawisz
w nieszcz�ciu! To wielko�� twego ojca �mierci� ci� karze, ta wielko��, kt�ra dla innych
by�a zbawieniem. Jego szlachetno�� tobie szcz�cia nie da�a! Przekl�te by�o .moje ma��e�stwo,
przekl�te gody, co mnie przywiod�y do domu Hektora! Nie po to urodzi�am syna, �eby
go mieli zabi� Achajowie! On mia� panowa� nad bogat� Azj�!
Ty p�aczesz, synku? Wi�c rozumiesz, co ci� czeka? Dlaczego r�czk� tak mocno mnie
trzymasz, dlaczego uczepi�e� si� sukni? Jeste� jak ma�a ptaszyna, co tuli si� pod skrzyd�ami
matki. Ale Hektor nie we�mie swej w��czni i nie wyjdzie z grobu, �eby ci� broni�. Nie ma ju�
8
krewnych ojca, nie ma Troi! Runiesz z wysokiej wie�y i tak ci� �ycia pozbawi� wrogowie
okrutni! Male�kie moje pie�cide�ko najdro�sze! Jak s�odkie jest tchnienie twego cia�ka! A
wi�c na pr�no, kiedy� by� jeszcze male�stwem w powijakach, moja pier� ci� karmi�a, na
pr�no tak si� trudzi�am i zam�cza�am trwo�nie! Po raz ostatni uca�uj teraz swoj� matk� i
przytul si� do tej, co ci� urodzi�a! R�czkami obejmij mi szyj� i mocno przylgnij do ust
usteczkami!
*
Kiedy ate�skie zgromadzenie ludowe obradowa�o, jak post�pi� z mieszka�cami wyspy
Melos, strateg Alkibiades by� gor�cym zwolennikiem � a mo�e nawet i autorem � wniosku,
by wszystkich m�czyzn wymordowa�, kobiety za� i dzieci sprzeda� w niewol�. Z wielu
wzgl�d�w ze zdaniem Alkibiadesa bardzo si� w�wczas liczono, cho� nale�a� on do najm�odszego
pokolenia polityk�w; zim� roku 416/5 mia� lat zaledwie trzydzie�ci kilka.
Gdy tylko kobiety z wyspy Melos wystawiono na sprzeda�, Alkibiades wzi�� sobie jedn� z
dziewcz�t; wkr�tce urodzi�a mu ona syna. Ale rok lub dwa przedtem da�a mu syna r�wnie�
jego �lubna �ona.
Kr��y�o p�niej po Atenach pisemko, bior� u�o�y� jaki� nieprzejednany wr�g m�odego polityka.
By�a tam mowa r�wnie� i o dziecku, kt�re Alkibiades sp�odzi� z niewolnic�. Autor
pamfletu wo�a:
� Przysz�o ono na �wiat z rodzic�w, kt�rych dzieli nienawi�� �miertelna, bo jedno z nich
skrzywdzi�o drugie w spos�b straszliwy. Alkibiades ma syna z kobiet�, kt�rej zabra� wolno��,
zamordowa� ojca i krewnych, zniszczy� ojczyzn�! A przecie�, obywatele Aten, takie wydarzenia
budz� w was groz�, gdy ogl�dacie je na scenie teatru. Kiedy jednak co� podobnego
dzieje si� przed waszymi oczyma, w waszym mie�cie, nie przejmujecie si� tym zupe�nie. Tak,
to was nie wzrusza, cho� nie potraficie stwierdzi�, czy teatralne tragedie odtwarzaj� rzeczywiste
wypadki, czy te� s� tylko tworem swobodnej fantazji poet�w. Dobrze natomiast wiecie,
�e to, na co pozwoli� sobie Alkibiades, jest sprzeczne z wszelkimi prawami � i pozostajecie
oboj�tni!
Trzeba jednak zauwa�y�, �e � wbrew s�owom pamflecisty � post�pek Alkibiadesa nie by�
z�amaniem �adnej z ustaw ate�skich. Mo�na by co najwy�ej m�wi� o pogwa�ceniu pewnych
zasad og�lnoludzkich, lecz co do tego, czy takie zasady istniej�, zdania by�y w�wczas bardzo
podzielone.
M�g�by te� odpowiedzie� Alkibiades powo�uj�c si� na t� sam� epopej� Homera, kt�ra tak
wzruszaj�co przedstawia po�egnanie Hektora z Andromach�. Kilkakrotnie bowiem wspomina
�Iliada� o brance Achillesa, najdzielniejszego bohatera greckiego pod Troj�. Mia�a na imi�
Bryzeida, Achilles za� zdoby� j� w mie�cie Lirnessos. Ona sama m�wi�a o tym:
� Widzia�am, jak Achilles zabija ostrym spi�em mojego m�a pod samymi murami miasta.
Zabi� tak�e trzech moich ukochanych braci, kt�rych ta sama, co i mnie, urodzi�a matka. Zburzy�
moje miasto ojczyste.
A jednak Bryzeida kocha�a swego pana. Odchodzi�a z p�aczem i niech�tnie, kiedy na rozkaz
kr�la Agamemnona heroldowie zabierali j� z Achillesowego namiotu. Achilles odda� j�
pot�niejszemu od siebie kr�lowi, odt�d jednak, roz�alony i rozgniewany, siedzia� przy swoich
okr�tach i nie wychodzi� w pole, by walczy�, cho� Trojanie wdzierali si� ju� do obozu.
Ludzie homeryckiego �wiata uwa�ali, �e zdobywca ma �wi�te prawo do kobiet m�czyzny,
kt�rego pokona� w walce. Nikt w�wczas nie rozumia�, �e mo�na z tego powodu czyni�
komu� zarzuty. W ci�gu kilku wiek�w dokona� si� jednak pewien post�p. Dowodz� tego pe�ne
oburzenia s�owa pamfletu przeciw Alkibiadesowi:
9
� Ma syna z kobiet�, kt�rej zabra� wolno��, zamordowa� ojca i krewnych, zniszczy� ojczyzn�!
Ale ten post�p w zakresie odczu� i ocen moralnych by� .bardzo ograniczony, bo dotyczy�
tylko post�powania jednostki. W sprawie za� Melos czemu� by wini� wy��cznie Alkibiadesa?
Gdyby to nawet on by� autorem wniosku dotycz�cego eksterminacji ludno�ci tej wyspy (co,
wbrew twierdzeniom pamflecisty, wydaje si� nieco w�tpliwe), to przecie� zgromadzenie ludowe
mia�o pe�n� moc przyj�cia, odrzucenia lub zmodyfikowania projektu ka�dej ustawy i
ka�dego rozporz�dzenia! Winni wi�c byli wszyscy .g�osuj�cy za uchwa�� w sprawie Melos,
czyli kilkana�cie tysi�cy ate�skich obywateli. Wielu z nich bra�o potem czynny udzia� w wykonywaniu
jej postanowie�.
Zapewne, wiosn� roku 415, w czasie �wi�t Dionizosa, niejeden z widz�w w teatrze u st�p
Akropolu ze �zami w oczach .s�ucha� skarg Andromachy, kiedy herold wydziera� dziecko z jej
obj��. Tak, ale te� niejeden z tych widz�w przed kilku zaledwie miesi�cami dobija� na wyspie
Melos bezbronnych je�c�w, w swoim za� domu mia� niewolnic� lub dziecko, kt�re pozbawi�
rodziny i ojczyzny, bo g�osowa� za uchwa�� lub mieczem wprowadza� j� w �ycie.
A przecie� wszyscy ci ludzie byli wychowani na wielkiej poezji Homera! Wszyscy co roku
wzruszali si� arcydzie�ami dramaturgii, kt�re jak�e� przejmuj�co m�wi�y o tragizmie cz�owieczego
losu! To wr�cz upokarzaj�ce: czy�by istotnie nawet naj�wietniejsza literatura by�a
ca�kowicie pozbawiona wszelkiego wp�ywu na kszta�towanie ludzkiej psychiki?
A mo�e w�a�nie mieszka�cy Melos zawinili tak bardzo, �e wygas�y do szcz�tu uczucia
wyrozumienia w sercach ate�skiego ludu?
10
AROGANCJA PRZEMOCY
Jedyn�, ale wystarczaj�c� i niewybaczaln� win� mieszka�c�w Melos by�o to, �e po prostu
chcieli �y� w spokoju. Pragn�li zachowa� ca�kowit� neutralno�� w krwawej wojnie, kt�ra od
roku 431 toczy�a si� pomi�dzy dwoma mocarstwami, Atenami i Lacedemonem, i w sw�j
rw�cy nurt wci�gn�a wszystkie pa�stwa Hellady. Wszystkie musia�y si� opowiedzie� po jednej
lub drugiej stronie.
Istnia�y godne uwagi powody, dla kt�rych Melijczycy nie byli skorzy i�� za przyk�adem
innych. Owszem, w g��bi serc na pewno sympatyzowali z Lacedemonem, bo z ludno�ci� tego
kraju ��czy�y ich zwi�zki krwi. Stara tradycja powiada�a, �e pierwsi osadnicy przybyli na wysp�
w�a�nie z Lacedemonu. Rzeczywi�cie, w obu krajach m�wiono tym samym dialektem
greczyzny. Jednak�e Melijczycy bardzo roztropnie odsun�li na bok poczucie pokrewie�stwa i
argumenty historyczne. Przymierza z Lacedemonem nie zawarli. Byli przecie� pa�stewkiem
wyspiarskim, a na morzu niepodzielnie panowa�y Ateny; rozporz�dza�y one pot�n� flot�,
zar�wno swoj�, jak i Zwi�zku Morskiego, kt�remu od lat przewodzi�y coraz surowiej.
Wyspa Melos, jedna z archipelagu Sporad, jest niewielka. Wynurzy�a si� z morza przed tysi�cleciami
jako wulkan zion�cy ogniem i law�. Po wielu wiekach p�nocna kraw�d� krateru
run�a i morze wdar�o si� do �rodka. W ten spos�b powsta�a g��boka zatoka, jeden z najlepszych
port�w naturalnych w ca�ej Helladzie. Swoje miasto zbudowali Melijczycy nad zatok�.
Umocnili je murami, aby mie� os�on� w razie niespodziewanego napadu. Ale w latach pokoju
ludno�� zamieszkiwa�a przewa�nie w ma�ych osiedlach rozsianych po wyspie. Ziemia, cho�
do�� skalista, by�a raczej urodzajna i plon dawa�a szybko, bo gdzie� z g��bin wci�� jeszcze
sz�o ciep�o. By�a te� grota, gdzie tryska�o gor�ce �r�d�o, w wielu za� miejscach dobywano
s�l, siark� i a�un.
Melijczycy wi�c �yli dostatnio, ale bogaci nie byli Tote� nie jaka� ��dza skarb�w sprawi�a,
�e ju� w pi�tym roku wojny, latem 426, Ateny wys�a�y na Melos swoje wojska: 60 okr�t�w
wojennych i 2000 hoplit�w pod wodz� stratega Nikiasa. Ate�czykom chodzi�o przede
wszystkim o to, by r�nymi �rodkami perswazji przekona� Melijczyk�w, �e przynale�no�� do
Zwi�zku by�aby dla nich wysoce korzystna. Cz�onkami Zwi�zku by�y prawie wszystkie wyspy
� rzekomo dobrowolnie, ale ka�d� pr�b� wyst�pienia z tej organizacji oraz jakiekolwiek
przejawy niepos�usze�stwa karali Ate�czycy z ca�� bezwzgl�dno�ci�. Fakt wi�c, �e Melos
pozostaje wci�� poza Zwi�zkiem, wydawa� si� Ate�czykom wr�cz gorsz�cy; a m�g� te� mie�
gro�ne konsekwencje polityczne, pokazywa� bowiem innym wyspiarzom, �e mo�na �y� spokojnie
i bezpiecznie, nic sobie nie robi�c ze Zwi�zku i z jego przyw�dcy!
Kiedy eskadra przybi�a do wybrze�y wyspy, jej mieszka�cy natychmiast zamkn�li si� w
murach miasta. Przyst�pienia do Zwi�zku odm�wili stanowczo, r�wnocze�nie jednak o�wiadczyli
uroczy�cie, �e wrogami Aten nie s� i nie b�d�. �o�nierze spustoszyli ca�� wysp�, wyci�li
sady oliwne i winnice, miasta jednak oblega� nie mogli; to wymaga�oby sporo czasu, a tymczasem
korpus Nikiasa mia� inne jeszcze zadania. Okr�ty wi�c odp�yn�y, wyspa pozosta�a
wolna.
Mylili si� jednak Melijczycy, je�li s�dzili, �e wielkie mocarstwo zapomni o tej upokarzaj�cej
pora�ce i pozostawi ich w spokoju. Co prawda dzia�ania wojenne na r�nych frontach nie
pozwala�y Ate�czykom szybko podj�� nowej wyprawy przeciw krn�brnemu pa�stewku, odk�adali
wi�c ekspedycj� z roku na rok, zaznaczyli jednak bardzo wyra�nie, �e o sprawie Melos
pami�taj�. W og�aszanych corocznie spisach cz�onk�w Zwi�zku pomieszczali odt�d t�
11
wysp� � wbrew jej woli, wbrew faktom! � a nawet okre�lili, jak� ma ona wp�aca� danin� do
wsp�lnego skarbca. By�a to danina szczeg�lnie wysoka, bo wynosi�a a� 15 talent�w.
Wreszcie, po dziesi�ciu latach, wiosn� roku 416, wyruszy�a na Melos druga wyprawa ate�ska:
38 okr�t�w i 2000 hoplit�w pod wodz� dw�ch strateg�w. Tym razem dow�dcy otrzymali
wyra�ny rozkaz doprowadzenia sprawy do ko�ca. Najpierw spr�bowali uk�ad�w i zastraszenia.
Zaraz po wyl�dowaniu i po rozbiciu obozu wys�ali do miasta kilku pos��w. W�adze nie
dopu�ci�y ich jednak przed og�lne zebranie obywateli i rozmowy prowadzono w szczup�ym
gronie.
*
Delegacja ate�ska stwierdzi�a z ca�� otwarto�ci�:
� Nie mamy zamiaru wyg�asza� tutaj d�ugich przem�wie�. Nie b�dziemy te� pos�ugiwa�
si� pi�knymi s�owami. To wszystko i tak by was nie przekona�o. Po c� uzasadnia�, �e stanowisko
przewodnie s�usznie nam si� nale�y, bo to my w�a�nie odparli�my Pers�w? I po c�
rozwodzi� si� nad tym, �e musieli�my obecnie podj�� kroki stanowcze, poniewa� zachowujecie
si� wobec nas wyzywaj�co? To wszystko wi�c pomijamy. Ale zarazem �yczymy sobie,
by�cie i wy ze swej strony nie powo�ywali si� na takie na przyk�ad argumenty: Nasi przodkowie
przyszli tu: z Lacedemonu, wi�c nie mo�emy teraz wsp�lnie z wami wyst�powa� przeciw
Lacedemonowi! Albo te�: Nigdy nie post�powali�my wrogo wobec Aten
A wi�c odsuwamy na bok wszelkie wywody tego rodzaju. Starajmy si� natomiast obop�lnie
osi�gn�� to, co jest mo�liwe do osi�gni�cia w granicach zdrowego rozs�dku. Powiedzmy
sobie jasno to, o czym dobrze wiemy zar�wno my, jak i wy sami: w stosunkach mi�dzyludzkich
sprawiedliwo�� tylko w�wczas dochodzi do g�osu, je�li si�y obu stron s� r�wne. W
praktyce bowiem silniejszy zawsze dopnie swego, s�abszy za� musi ust�pi�!
Melijczycy odparli:
� Dobrze wi�c, rozprawiajmy nie o tym, co sprawiedliwe, lecz o tym tylko, co korzystne.
Musimy zgodzi� si� na to, skoro za�o�yli�cie ju� z g�ry, �e zagadnienie, jakie rozwi�zanie
by�oby tu sprawiedliwe, nie mo�e by� w og�le przedmiotem debaty. My jednak uwa�amy
w�a�nie za korzystne, �eby�cie nie lekcewa�yli sobie tego, co mo�na okre�li� jako �wsp�lne
dobro�. Chodzi o to:
Kto znajdzie si� w gro�nym po�o�eniu, powinien mie� prawo odwo�ywania si� do pewnych
og�lnych zasad s�uszno�ci. I nawet je�li nie b�dzie w stanie broni� swej sprawy przy
pomocy wszystkich argument�w, to odniesie pewn� przynajmniej korzy��, przedstawiaj�c
strome przeciwnej sw�j punkt widzenia. Ostatecznie i dla was przyj�cie takiej zasady mo�e
mie� kiedy� jakie� znaczenie: gdyby si� bowiem zdarzy�o, �e poniesiecie kl�sk�, czeka was
straszliwa kara � innym ku przestrodze...
Rzecz dziwna, ta ostatnia uwaga nie urazi�a Ate�czyk�w tak bardzo, jak mo�na by si� tego
spodziewa�. Odpowiedzieli spokojnie:
� Mo�liwe, �e kiedy� za�amie si� pot�ga naszego pa�stwa. Tym jednak nie przejmujemy
si� zbytnio. Je�li nawet upadniemy, to prawdziwie gro�ne b�dzie dla nas nie jakie� mocarstwo,
kt�re samo przewodzi innym pa�stwom, jak na przyk�ad Lacedemon (a skoro o tym ju�
mowa, chcieliby�my zauwa�y�, �e obecnie nie jeste�my w stanie wojny z Lacedemonem!).
Nie, rzeczywi�cie najbardziej obawia� si� musimy w�asnych poddanych, a wi�c tych pa�stw,
kt�re nale�� do naszego Zwi�zku. Te, gdyby przeciw nam si� zwr�ci�y i .odnios�y zwyci�stwo,
istotnie mog�yby nie okaza� nam �adnej lito�ci. Pozw�lcie jednak, �e to my sami we�miemy
na siebie ryzyko takiego niebezpiecze�stwa! Obecnie za� chcemy jasno postawi�
spraw�: jeste�my tutaj, bo mamy na oku przede wszystkim w�asn� korzy��, prowadzimy za�
te rokowania, bo jednak �yczymy sobie, aby wasze pa�stwo ocala�o. Po prostu: naszym celem
12
jest zaw�adni�cie wami mo�liwie bez wysi�ku, ale r�wnocze�nie uwa�amy za korzystne dla
obu stron, aby�cie utrzymali sw�j byt pa�stwowy.
Przedstawiciele Melijczyk�w zapytali ironicznie:
� W jaki� to spos�b korzy�� b�dzie obustronna, skoro my mamy s�u�y�, wy za� panowa�?
Ate�czycy wyja�nili:
� Korzy�� polega�aby na tym: na was nie spadn� najgorsze nieszcz�cia, b�dziecie tylko
naszymi poddanymi; my za� te� troch� zyskamy, je�li was nie zniszczymy. Melijczycy wysun�li
inn� propozycj�:
� A czy nie by�oby s�uszne takie rozwi�zanie: my b�dziemy �y� w pokoju, nie jako wasi
wrogowie, lecz jako przyjaciele, cho� nie zwi�zani przymierzem z �adn� ze stron wojuj�cych?
Ate�czycy odpowiedzieli .pogardliwie:
� Wasza nienawi�� nie przynosi nam tyle szkody, ile przynie�� by mog�a przyja��. Podleg�e
nam pa�stwa wnet by uzna�y, �e tolerujemy wasz� neutraln� przyja�� z konieczno�ci, bo
nie mo�emy z�ama� was si��. Wiadomo przecie�, �e tylko te pa�stwa zachowuj� niezale�no��,
kt�rych nikt nie chce zaczepia�!
Mimo brutalnej szczero�ci Ate�czyk�w Melijczycy nie rezygnowali w dalszym toku rozmowy
z pr�b ich przekonania. Wywodzili wi�c:
� Czy jednak w�a�nie pozostawienie nas w spokoju w gruncie rzeczy nie sprzyja�oby waszemu
bezpiecze�stwu? Przecie� s� jeszcze w Helladzie pa�stwa neutralne! Kiedy ujrz�, jak z
nami post�pujecie, z pewno�ci� dojd� do wniosku, �e i one stan� si� p�niej ofiar� agresji.
Jak�e� wi�c post�pi�? Przechyl� si� na stron� waszych nieprzyjaci�. Powi�ksz� ich liczb�, i
to w�a�ciwie wbrew swej woli, wbrew temu, �e obecnie takich zamiar�w nie maj�!
Lecz i ten argument potraktowali Ate�czycy bardzo lekcewa��co. Stwierdzili, �e nie obawiaj�
si� neutralnych pa�stw na l�dzie sta�ym. Musz� natomiast pilnie baczy� na wyspiarzy �
zar�wno na jeszcze niezale�nych, a wi�c na Melos, jak i na tych, kt�rzy weszli w sk�ad
Zwi�zku, ale znosz� to bardzo niech�tnie.
Melijczycy starali si� uprzytomni� swoim rozm�wcom, �e w�a�ciwie nie maj� wyboru i
musz� si� broni�:
� Wy gotowi jeste�cie wa�y� si� na wszystko � byle utrzyma� swoje mocarstwowe stanowisko.
Pa�stwa waszego Zwi�zku r�wnie� � byle zrzuci� wasz� w�adz�. My jeszcze jeste�my
wolni. By�oby wi�c chyba przejawem haniebnego tch�rzostwa z naszej strony, gdyby�my nie
walczyli o t� niepodleg�o�� � r�wnie� bez wzgl�du na wszystko!
Ate�czycy wydrwili te s�owa jako sprzeczne �e zdrowym rozs�dkiem:
� Przecie� to nie s� zawody o s�aw� dzielno�ci pomi�dzy partnerami o r�wnych si�ach! O
jak�� ha�b� tu chodzi? Trzeba wam my�le� o tym tylko, jak si� uratowa�, czyli po prostu o
tym, by nie przeciwstawia� si� pot�dze znacznie od was mo�niejszej!
Jednak�e Melijczycy byli zdania, �e podda� si�, to znaczy z g�ry rezygnowa� z wszystkiego,
walka natomiast daje jeszcze jak�� nadziej� ratunku. Pok�adali przy tym ufno�� zar�wno
w bogu � jako �e walczy� b�d� w obronie s�usznej sprawy przeciw napastnikowi � jak i w
Lacedemonie.
Ate�czycy o�wiadczyli na to, �e i oni pok�adaj� nadziej� w boskiej opiece. Bo przecie� jest
przyrodzonym prawem bog�w i ludzi, �e silniejsi rz�dz� s�abszymi! Usi�owali te� rozwia�
z�udzenia Melijczyk�w, �e Lacedemen przyjdzie im z pomoc�. M�wili:
� Tym pa�stwem zawsze powoduje ciasny egoizm, a na morzu nie mo�e ono r�wna� si� z
nami!
13
*
Rozmowy nie da�y �adnych wynik�w, co zreszt� by�o z g�ry do przewidzenia. C� to bowiem
za dialog � s�abego z silnym? Jedyn� korzy�ci� dla s�abego bywa niekiedy zysk na czasie,
cen� jednak jest zawsze upokorzenie.
Tak wi�c wiosn� roku 416 rozpocz�o si� obl�enie miasta na wyspie Melos. Ate�skie
przewidywania spe�ni�y si� ca�kowicie. Cho� Melijczycy bronili si� prawie rok, do zimy
416/5, Lacedemon nie pospieszy� im z pomoc�. A przecie� wyspa le�a�a niezbyt daleko od
wschodnich wybrze�y Peloponezu. Przy dobrej woli znalaz�oby si� sporo okr�t�w transportowych
i wojennych, jakkolwiek pot�g� morsk� Lacedemon istotnie nie by�. Pom�c Melijczykom
by�o tym �atwiej, �e zaraz po zbudowaniu fortyfikacji wok� miasta Ate�czycy wycofali
cz�� swych okr�t�w i �o�nierzy. Na wyspie pozostawili tylko tyle wojsk, �eby uniemo�liwi�
obleganym zaopatrywanie si� w �ywno��. O tym bowiem, by zdobywa� mury szturmem,
Ate�czycy nawet nie my�leli, jako �e takie walki poch�on�yby wiele ofiar w ludziach.
Sami Melijczycy nie siedzieli bezczynnie i dobrze wyzyskiwali wszystkie sposobno�ci.
Dwukrotnie dokonali �mia�ych i udanych wypad�w na stra�e ate�skie. Wyspiarze walczyli
bohatersko, ale ich po�o�enie z ka�dym miesi�cem stawa�o si� gorsze, wr�cz beznadziejne.
Odsiecz, tak wyczekiwana, nie nadchodzi�a. Sro�y� si� g��d. Mno�y�y si� wypadki zdrady.
Potem, ju� jesieni� roku 416, przyby�y nowe wojska .ate�skie. Miasto musia�o skapitulowa�.
Zda�o si� na �ask� i nie�ask� ate�skiego ludu, ale ten wobec s�abych by� zawsze nie�askawy;
tote� i tym razem wyda� wyrok �mierci.
Strateg Alkibiades nie bra� w og�le udzia�u w operacjach wojskowych przeciw wyspie.
Mia� w�wczas inne zadania do spe�nienia, mo�e i wa�niejsze. By�o wi�c bardzo znamienne,
�e w czasie obrad zgromadzenia ludowego nad losami ludno�ci Melos Alkibiades zaj�� si� t�
spraw� z tak� nami�tno�ci� i tak m�ciwie. Nie, osobi�cie nie �ywi� on do Melijczyk�w �adnej
nienawi�ci, nigdy nie uczynili mu nic z�ego.
M�ody strateg mia� jednak swoje powody, by domaga� si� przyk�adnego ukarania opornych.
Po wykonaniu wyroku, to jest po wymordowaniu m�czyzn oraz po wywiezieniu dzieci i
kobiet, Ate�czycy wys�ali na Melos oko�o pi�ciuset rodzin swoich obywateli. Chodzi�o nie
tyle o to, �eby wyspa nie sta�a si� ca�kowit� pustyni�, ile raczej o utrzymanie w tym dogodnym
punkcie zawsze wiernej stra�y.
W ten spos�b na przyk�adzie wyspy Melos objawi�o si� raz jeszcze dzia�anie owego prawa,
kt�re wys�annicy ate�scy przypomnieli w czasie rozm�w, przed obl�eniem:
� Jest przyrodzonym prawem boskim i ludzkim, �e silniejsi maj� rz�dzi� s�abymi!
Ci, kt�rzy wobec Melijczyk�w tak sformu�owali to prawo, powt�rzyli tylko pogl�d szeroko
w�wczas g�oszony w samych Atenach.
14
FILOZOFOWIE I PRAWO SI�Y
Kallikles jest postaci� zagadkow�. Czy istotnie �y� w Atenach, w czasach wojny z Lacedemonem,
cz�owiek tego imienia � czy te� jest to posta� ca�kowicie fikcyjna, wymy�lona
przez Platona? Wyst�puje bowiem tylko w jednym jedynym dialogu tego filozofa, w �Gorgiaszu�.
Poza tym nie wspomina o nim �adne wsp�czesne �r�d�o. Za to jak�e wyra�nie i
barwnie rysuje si� �w Platonowy Kallikles! Z jak� swad� przemawia! Jest zreszt� w dialogu
wiele szczeg�owych danych o jego osobie: do kt�rej nale�a� gminy, jakich mia� przyjaci�, w
kim si� kocha�. Przedmiotem westchnie� Kalliklesa by� m�ody ch�opiec imieniem Demos,
czyli Lud; �w Demos spowinowaci� si� p�niej z rodzin� Platona.
Mo�e wi�c Platon uwieczni� w swym dialogu cz�owieka, kt�rego rzeczywi�cie zna� � lub o
kt�rym s�ysza� � w latach swej wczesnej m�odo�ci? Jest to tym bardziej prawdopodobne, �e
raczej unika� wprowadzania do swych utwor�w postaci zrodzonych w wyobra�ni.
Je�li jednak wypadnie si� zgodzi�, �e istnia� cz�owiek imieniem Kallikles, to jeszcze nie
wynika st�d, by mia� on g�osi� takie pogl�dy, jakie reprezentuje w dialogu �Gorgiasz�. S�
podejrzenia, �e Kallikles to tylko maska. Platon, by� mo�e, w�o�y� mu w usta s�owa, kt�re w
rzeczywisto�ci wyrzec by powinien kto� inny. W Platonowym dialogu Sokrates m�wi w
pewnymi momencie do Kalliklesa:
� My dwaj mamy po dwa przedmioty mi�o�ci: ja Alkibiadesa i filozofi�, ty za� demos i
Demosa!
By� wi�c Kallikles demokrat� i zabiega� o wzgl�dy ate�skiego ludu tak samo, jak o �aski
m�odego ch�opca. W innym miejscu tego samego dialogu Sokrates ostrzega Kalliklesa:
� Je�li nie b�dziesz mia� si� na baczno�ci, lud tego miasta zwr�ci si� kiedy� przeciw tobie,
a tak�e przeciw Alkibiadesowi � cho�by�cie nawet naprawd� nie byli winni nieszcz��, kt�re
przyjd�, lecz tylko wsp�winni!
Z jakiej�e to jednak racji mo�na by�o w og�le m�wi� o ewentualno�ci wsp�winy? Chyba
tylko ze wzgl�du na podobie�stwo pogl�d�w i dzia�alno�ci politycznej obu m�odych ludzi.
W rozmowie z Sokratesem Kallikles wy�o�y� swoje teorie w spos�b mo�e niezbyt g�adki,
bo uporczywie powtarza� wci�� te same s�owa, my�li i okre�lenia, ale za to jasno i szczerze:
� Ja s�dz�, �e ci, co ustanawiaj� prawa, to ludzie s�abi. A wi�c tacy, jakich jest mn�stwo.
Oni to wprowadzaj� ustawy i okre�laj�, za co nale�y si� pochwa�a, a za co nagana, siebie samych
tylko maj�c na oku i w�asn� korzy��. Czego za� obawiaj� si� przede wszystkim? Tego
oczywi�cie, �eby ludzie mocni i zaradni nie posiedli wi�cej, ni� maj� oni sami. Dlatego to
utrzymuj�, �e zach�anno�� to co� wstr�tnego i niesprawiedliwego. I �e krzywdzenie na tym
w�a�nie polega, �e kto� chce mie� wi�cej od innych. Bo oni sami, jak s�dz�, s� ca�kowicie
zadowoleni, kiedy posiadaj� tyle tylko, co inni. Nic dziwnego, skoro s� tacy niezaradni!
Dlatego to uznaje si� powszechnie, �e kto chce mie� wi�cej ni� inni, post�puje niesprawiedliwie
i haniebnie. Nazywa si� to krzywdzeniem bli�nich. A tymczasem, moim zdaniem, sama
przyroda wskazuje, �e w�a�nie sprawiedliwie by�oby, �eby jednostki lepsze mia�y wi�cej
ni� marne, silniejsze za� wi�cej ni� s�abe. Objawia to przyroda w bardzo wielu dziedzinach.
Tak przecie� jest w�r�d zwierz�t. A je�li chodzi o ludzi, to w�a�nie na tej zasadzie uk�adaj�
si� stosunki pomi�dzy ca�ymi pa�stwami i szczepami. Wsz�dzie tam uwa�a si� za sprawiedliwe,
�eby silniejszy panowa� nad s�abym. Bo i na jak�� to sprawiedliwo�� powo�ywa� si�
Kserkses, kiedy zbrojnie szed� na Hellad�? Albo ojciec jego, Dariusz, kiedy wyprawia� si� na
Scyt�w? Mo�na by przytoczy� niezliczon� ilo�� podobnych przyk�ad�w. Moim zdaniem tacy
ludzie post�puj� zgodnie z sam� istot� sprawiedliwo�ci. Na Zeusa, post�puj� zgodnie z pra
15
wem! Oczywi�cie, nie z tym, kt�re my ustanawiamy, lecz z prawem natury. A co natomiast
my czynimy? Kszta�tujemy wed�ug tego naszego prawa jednostki najlepsze i najenergiczniejsze.
Bierzemy je ju� za m�odu, jak lwi�tka. Poddajemy je urokowi zamawia� i czar�w. Wychowujemy
je na niewolnik�w. Bo wmawiamy im, �e nale�y posiada� tyle tylko, ile maj�
inni, i �e to w�a�nie jest rzecz� pi�kn� i sprawiedliw�! Zdarza si� jednak czasem cz�owiek,
kt�ry ma odpowiedni charakter. Ten wszystko strz�sa z siebie i wszystko rozrywa. Z pogard�
depce te nasze formu�y, sztuczki, zamawiania, wszystkie te prawa przeciwne naturze! Wstaje
oto i jako pan nasz si� objawia � on, co by� dot�d niewolnikiem! Wtedy dopiero mo�e zaja�nie�
owa sprawiedliwo�� zgodna z natur�!
W toku dalszej dysputy Kallikles raz jeszcze obszernie przedstawi� swoje pogl�dy:
� Jak mo�e by� szcz�liwy cz�owiek, kt�ry s�u�y czemukolwiek? Ja wci�� ci wskazuj�, i to
z ca�� szczero�ci�, na czym polega pi�kno i sprawiedliwo�� zgodne z natur�; kto chce �y�
szcz�liwie, musi pozwoli� swoim pragnieniom, �eby rozwija�y si� jak najbujniej. T�umi� ich
nie wolno! A kiedy ju� b�d� ogromne, trzeba umie� je zaspokoi� przy pomocy m�stwa i rozumu.
Trzeba te� umie� nape�ni� si� do syta wszystkim, ku czemu tylko zwr�ci si� pragnienie.
A w�a�nie tego, moim zdaniem, wi�kszo�� ludzi nie potrafi. Dlatego to owa wi�kszo��
gani tych, co potrafi�. Gani wstydem powodowana, bo w ten spos�b maskuje swoj� w�asn�
niezaradno��. Powiada si� wi�c, �e brzydka to rzecz nie panowa� nad swymi pragnieniami;
tej niewolniczej moralno�ci uczy si� nawet takich ludzi, kt�rzy maj� lepsze w�a�ciwo�ci wrodzone.
O tym ju� m�wi�em. Ci, kt�rzy sami nie potrafi� zaspokoi� swych pragnie�, wychwalaj�
pow�ci�gliwo�� i sprawiedliwo��. Czyni� tak w�a�nie dlatego, �e brak im odwagi. We�my
jednak syn�w kr�lewskich! Albo ludzi, kt�rzy sami zdobyli w�adz� tyra�sk� lub weszli w
sk�ad tyra�skiego rz�du! Prawd� m�wi�c, c� mog�oby by� .dla nich haniebniejszego i gorszego
od powodowania si� pow�ci�gliwo�ci� i sprawiedliwo�ci�? Po c� mieliby sami ogranicza�
si� prawem, rozumowaniem i naganami, kt�re obowi�zuj� wi�kszo�� ludzi? Przecie�
w�a�nie to uczyni�oby ich nieszcz�liwymi! Cho�by dlatego, �e nie mogliby da� swoim przyjacio�om
wi�cej ni� wrogom � i to samow�adnie rz�dz�c ca�ym pa�stwem. Prawda, kt�rej ty,
Sokratesie, rzekomo poszukujesz, brzmi po prostu tak: rozkoszne �ycie, niekr�powanie si�
niczym, pe�na .wolno�� � je�li tylko istniej� po temu podstawy � to jest w�a�nie cnota i szcz�cie!
A wszystko inne to tylko pi�kne s��wka, to sprzeczne z ludzk� natur� konwenanse, to
g�upie gadanie i bzdura!
*
Kallikles urodzi� si� w Atenach i by� obywatelem ate�skim. Natomiast Trazymach pochodzi�
z daleka, bo a� z Chalcedonu; by�o to bogate miasto, po�o�one naprzeciw Bizantion i
razem z nim strzeg�ce wej�cia do Morza Czarnego. Chalcedon nale�a� do Zwi�zku Morskiego,
by� wi�c z Atenami sprzymierzony, a raczej, m�wi�c �ci�le, by� im tak samo poddany, jak
wszystkie inne miasta Zwi�zku. Poniewa� Trazymach nie posiada� obywatelstwa ate�skiego,
mo�na by si� spodziewa�, �e potrafi on zrozumie� po�o�enie s�abych; mo�na by oczekiwa�,
�e b�dzie wyst�powa� w obronie sprawiedliwo�ci i pokrzywdzonych. Jednak�e wi�ksz� cz��
swego �ycia Trazymach sp�dzi� w�a�nie w Atenach, tote� przynajmniej z ducha czu� si� pe�noprawnym
obywatelem tego miasta. Dla s�abych mia� tylko pogard�. Jego pogl�dy w�a�ciwie
niczym si� nie r�ni�y od Kalliklesowych, je�li wolno wierzy� Platonowi. Na pewno zna�
on Trazymacha osobi�cie, w pierwszej za� ksi�dze �Rzeczypospolitej� w�o�y� mu w usta takie
s�owa:
� Tobie wydaje si�, m�j Sokratesie, �e pasterze owiec lub wo��w troszcz� si� o dobro w�a�nie
owiec lub wo��w, �e tucz� te zwierz�ta i dbaj� o nie dla nich samych, �e w og�le chodzi
pasterzom o co�kolwiek innego poza korzy�ci� swoj� i posiadaczy! Tak samo wydaje ci si�,
16
�e ci, co rz�dz� pa�stwami � oczywi�cie mam na my�li tych, kt�rzy rz�dz� naprawd� � inaczej
patrz� na rz�dzonych, ni� w�a�ciciel patrzy na swoje byd�o. Wyobra�asz sobie, �e w�adcy
dzie� i noc my�l� jeszcze o czym� poza tym jednym: jak� by najwi�ksz� korzy�� wycisn�� ze
swych rz�d�w! Zaiste, posun��e� si� ju� bardzo daleko w swojej wiedzy zar�wno o tym, co
s�uszne i sprawiedliwe, jak i o tym, co nies�uszne i niesprawiedliwe! Ale nawet na my�l ci nie
przyjdzie, �e s�uszno�� i sprawiedliwo�� to rzeczywi�cie dobro � tyle �e cudze dobro! Bo jest
nim po prostu to wszystko, co przynosi korzy�� silnemu i rz�dz�cemu. Natomiast s�aby i rz�dzony
otrzymuje jako swoje tylko krzywd�! Z niesprawiedliwo�ci� natomiast rzecz ma si�
przeciwnie: ona naprawd� w�ada wszystkimi poczciwcami i sprawiedliwymi. Rz�dzeni czyni�
dla swego pana, czyli dla tego, kt�ry jest od nich silniejszy, wszystko, co mu korzy�� przynosi.
S�u��c mu czyni� go szcz�liwym, siebie za� ani troch�!
Ca�e to zagadnienie rozwa�y� musisz, m�j poczciwy Sokratesie, w ten spos�b:
Cz�owiek uczciwy zawsze ma mniej od nieuczciwego. Przede wszystkim w r�nych sp�kach.
Je�li dw�ch ludzi prowadzi jaki� interes, to nigdy si� z tym nie spotkasz, �eby po rozwi�zaniu
sp�ki uczciwy mia� wi�cej od nieuczciwego; zawsze wychodzi na tym gorzej. Tak
samo w stosunkach z pa�stwem. Je�li trzeba co� z�o�y� na rzecz pa�stwa, to z r�wnego maj�tku
uczciwy zawsze da wi�cej, nieuczciwy za� mniej. A kiedy znowu od pa�stwa mo�na co�
zyska�, to uczciwy i tak niczego nie dostanie, nieuczciwy za� zarobi, i to sporo. Albo we�my
sprawowanie jakiego� urz�du! Uczciwy, �eby ju� nie m�wi� o r�nych innych stratach, jakie
poniesie piastuj�c godno�ci pa�stwowe, na pewno ucierpi na maj�tku, bo nie b�dzie mia� czasu
nale�ycie chodzi� ko�o swoich spraw domowych. Z pa�stwowych �rodk�w, oczywi�cie,
nic nie zaczerpnie, bo przecie� jest uczciwy! Co wi�cej, znienawidz� go wszyscy krewni i
znajomi, bo w niczym nie zechce im pom�c, jako �e by�oby to wbrew sprawiedliwo�ci. Tymczasem
nieuczciwemu wszystko to u�o�y si� inaczej. Rzecz jasna, m�wi� wci�� o takim
cz�owieku, kt�ry potrafi zagarn�� du�o. Jego to miej przed oczyma, je�li chcesz os�dzi�, o ile
korzystniejsza jest niesprawiedliwo�� od sprawiedliwo�ci!
Ale najlepiej to zrozumiesz, je�li rozwa�ysz niesprawiedliwo�� doskona��, to znaczy tak�,
kt�ra krzywdz�cemu zapewnia szcz�cie, krzywdzonych za� str�ca na samo dno cierpienia.
Ot� tak� doskona�� form� niesprawiedliwo�ci jest tyrania. Zagarnia ona cudz� w�asno�� nie
po trochu, lecz od razu wszystko � zar�wno podst�pem, jak si��, tak samo w�asno�� bog�w,
jak �wieck�, tak samo prywatn�, jak pa�stwow�. A tymczasem gdyby kogo� przy�apano, �e
dopuszcza si� cho�by jednego z tych przest�pstw, spad�aby na� surowa kara i g��boka pogarda.
Bo przecie� tacy w�a�nie otrzymuj� miano �wi�tokradc�w, rozb�jnik�w, w�amywaczy,
z�odziei! Ale je�li kto� zabierze maj�tki wszystkich obywateli, a pr�cz tego ich samych
schwyci tward� r�k� i w niewolnik�w obr�ci, to zamiast tamtych wszystkich szpetnych wyzwisk
spotka si� z uwielbieniem, nazw� go szcz�liwcem! Tak b�d� o nim m�wi� nie tylko
obywatele jego pa�stwa, lecz i ludzie obcy, skoro tylko si� dowiedz�, jakich to dopu�ci� si�
zbrodni! Rzecz bowiem polega na tym: ci, co atakuj� niesprawiedliwo��, czyni� to nie dlatego,
�eby sami nie chcieli pope�nia� niesprawiedliwo�ci, lecz po prostu dlatego, �e l�kaj� si�,
by nie padli jej ofiar�!
*
Ale i w ate�skim teatrze mo�na by�o w�wczas us�ysze� s�owa, kt�re swoj� tre�ci� bynajmniej
nie odbiega�y od pogl�d�w Kalliklesa i Trazymacha. W jednym z dramat�w Eurypidesa
kt�ra� z os�b m�wi�a:
� I kt� tu jeszcze �mie twierdzi�, �e istniej� bogowie w niebiosach? Nie ma ich, nie ma �
chyba �e kto�, jak g�upiec, koniecznie pragnie wierzy� staremu podaniu! Zreszt� rozwa�cie to
sami. Nie opierajcie swego s�du na moich tylko s�owach! Tyran morduje tysi�ce ludzi, wy
17
zuwa ich z maj�tk�w, �amie wszelkie uk�ady, podbija i niszczy s�siednie miasta. Tak czyni � i
szcz�liwszy jest od tych wszystkich, co. ka�dy dzie� sp�dzaj� pobo�nie i spokojnie. Wiem
te�, �e kwitn�y niegdy� miasta, co bog�w czci�y kornie � dzi� za� z czeg� s� znane? Z tego
tylko, �e pad�y ofiar� miast innych, kt�re post�powa�y wprawdzie bezbo�nie, ale by�y pot�ne
i mia�y wi�cej w��czni!
Tak w�a�nie � ��wi�tym miastem�, o czym s�uchacze Eurypidesa dobrze wiedzieli, nazywano
Troj�. W starych pie�niach epicznych sam Zeus, ojciec bog�w i ludzi, przyznawa�, �e
mi�uje jej w�adc� jak nikogo z kr�l�w na szerokiej ziemi. A mimo to run�o miasto Priama,
naje�d�cy zburzyli je do fundament�w. Zapewne, nie by�o ono bez winy, je�li wierzy� mitom
i dawnej poezji. Czym�e jednak zawini�a ma�a wysepka Melos? Pot�na ojczyzna Eurypidesa
zdruzgota�a spokojny byt jej mieszka�c�w tylko dlatego, �e naprawd� pragn�li oni �y� w
przyja�ni z wszystkimi.
Dramat nosi� tytu� �Bellerofontes�. Nie zachowa� si� do naszych czas�w, znane s� tylko
pewne jego fragmenty, jak �w przytoczony. Wolno jednak przypuszcza�, �e w dalszych scenach
sztuki kto� polemizowa� z pogl�dami ateisty. Tak samo .zreszt� w dialogach Platona
Sokrates wykazuje, �e zar�wno Kallikles, jak i Trazymach w�a�ciwie sami niezbyt zdaj� sobie
spraw� z tego, co m�wi�; bo my�li ich, konsekwentnie rozwini�te, prowadz� po prostu do
niedorzeczno�ci.
Jest rzecz� bardzo znamienn�, je�li w jakiej� spo�eczno�ci, w pewnym okresie jej rozwoju,
.mno�� si�, rozwa�ania o �prawie silniejszego�. A c� dopiero rzec o jego pochwa�ach? Powo�ywali
si� na to pr�wo ate�scy pos�owie w trakcie rozm�w z rz�dem Melos. Wynosi� je
pod niebiosa, nazywaj�c po prostu �prawem natury�, zar�wno filozof-amator Kallikles, jak
zawodowy naueszyciel wymowy Trazymach. A w dramacie subtelnego poety Eurypidesa
znalaz�a si� my�l, �e to ono panuje, a nie bogowie!
Ponad wszelk� w�tpliwo�� by�y to pogl�dy bardzo �ywo w�wczas odczuwane i wci��
omawiane. Wesz�y ju� w krwiobieg spo�ecznego my�lenia. Argumenty za� tych, kt�rzy propagowali
�prawo silniejszego�, wypowiadane z pasj� i bezkompromisow� szczero�ci�, trafia�y
wielu m�odym ludziom bardziej do przekonania, ni� md�e wywody obro�c�w moralno�ci
tradycyjnej.
Platon twierdzi z naciskiem, �e jego mistrz Sokrates by� nieprzejednanym przeciwnikiem
wszystkich, chwalc�w �prawa natury�. Rzekomo w ka�dym starciu przygwa�d�a� ich logik�,
kpin�, szyderstwem. Widocznie jednak te Sokratesowe argumenty nie by�y zbyt celne i pal�ce.
Bo oto w�a�nie wok� Sokratesa wci�� skupiali si� ludzie, kt�rzy je�li nawet nie s�awili
wprost �prawa natury�, to w swoim �yciu wiernie post�powali wed�ug jego przykaza�. Z niekt�rymi
spo�r�d owych m�odzie�c�w ��czy� Sokratesa przedziwny stosunek uczuciowy � tak
dziwny, �e nawet wsp�czesnym trudno by�o orzec, kto jest pod czyim urokiem. Tak w�a�nie
by�o z Alkibiadesem. On sam m�wi� o tym bardzo otwarcie w czasie pewnego przyj�cia, na
kt�rym obaj spotkali si� przypadkowo.
18
UCZTA
Niespodziewanie rozleg�o si� pukanie do bramy, bardzo ha�a�liwe. Wydawa�o si�, �e dobija
si� banda pijak�w; z ulicy dochodzi�y te� d�wi�ki fletu. Agaton krzykn�� na s�u�b�:
� Ch�opcy, popatrzcie szybko, co si� tam dzieje Popro�cie ich do �rodka, je�li to znajomi.
Ale gdyby to byli jacy� ludzie obcy, to powiedzcie, �e ju� nie pijemy i teraz odpoczywamy!
Zaraz potem da� si� s�ysze� z podw�rza dono�ny, g�os cz�owieka, kt�ry wida� dobrze sobie
podpi�. G�os ten znali tu wszyscy. To krzycza�, z pijackim uporem, Alkibiades:
� Gdzie jest Agaton? Prowad�cie mnie do Agatona!
Chwia� si� na nogach, wi�c podpiera�a go fletnistka i jeszcze jacy� tam ludzie z tego towarzystwa,
z kt�rym tu przyszed�. Tak go podprowadzili i postawili, w progu sali. Na g�owie
mia� g�sty wieniec z bluszczu i fio�k�w, zdobny ca�ym mn�stwem kolorowych wst��ek.
M�ody cz�owiek, podpierany i uwie�czony sta� w drzwiach i przemawia�:
� Panowie, witajcie! Powiedzcie, jak b�dzie! Przyjmiecie do towarzystwa kogo� bardzo
pijanego, czy te� mamy i�� sobie dalej? Ale najpierw, tak czy owak, uwie�czymy tego oto
Agatona, bo�my po to w�a�nie tutaj przyszli! Wczoraj nie mog�em, naprawd� nie mog�em, ale
dzisiaj przychodz�. A na g�owie mam wst��ki. Po co mam te wst��ki? Bo chc� wprost z mojej
g�owy uwie�czy� tego cz�owieka, co taki jest m�dry i taki przystojny. Rozejrza� si� po sali
i dalej ci�gn��:
� A mo�e b�dziecie �mia� si� ze mnie, �em sobie podpi�? Ale ja i tak wiem, �e m�wi�
prawd�. Tylko mi zaraz powiedzcie: mam wej�� czy nie? Pijemy wszyscy albo nie pijemy?
Zakrzykn�li wszyscy, �eby wchodzi� i zaj�� jedno z miejsc. Agaton te� go zaprosi�. Wi�c
on wszed� do �rodka prowadzony przez tych ludzi, a wst��ki uni�s� do g�ry, �eby nimi
uwie�czy� Agatona; zas�ania�y mu oczy, nie dostrzeg� wi�c Sokratesa. Usiad� pomi�dzy nim i
Agatonem, bo Sokrates, jak tylko go zobaczy�, odsun�� si� nieco na bok i zostawi� wolne
miejsce. Alkibiades u�ciska� Agatona i wieniec mu na�o�y�; ten za� powiedzia�:
� Ch�opcy, zdejmijcie mu Obuwie! B�dzie tu le�a� jako trzeci!
� Doskonale � rzek� Alkibiades � ale kto jest tutaj trzeci?
M�wi�c te s�owa odwr�ci� si� i zobaczy� Sokratesa. Skoczy� na r�wne nogi i krzykn��:
� Heraklesie, a c� to znowu? Przecie� to Sokrates! Znowu na mnie polujesz? Zawsze tam
jeste�, gdzie ja bym najmniej si� spodziewa�! A teraz po co tu przyszed�e�? I czemu tutaj le�ysz,
a nie przy Arystofanesie lub przy innym jakim� weso�ku i dowcipnisiu? Wszystko tak
urz�dzi�e�, �eby si� po�o�y� przy tym, co tutaj najprzystojniejszy!
Na to Sokrates:
� Agatonie, chyba b�dziesz mnie broni�? Bo odk�d si� w nim zakocha�em, ju� mi nie wolno
ani spojrze� na kogo� przystojnego, ani porozmawia� z kimkolwiek. Ten cz�owiek tak jest
o mnie zazdrosny, ale i zawistny, �e przedziwne rzeczy wyprawia! Wymy�la mi i ma�o nie
bije. Uwa�aj wi�c, �eby i teraz nie zrobi� sceny. A najlepiej by by�o, �eby� nas pogodzi�. Lecz
bro� mnie, gdyby on chcia� u�y� si�y! Bo ja strasznie si� boj� jego sza�u i po��dliwo�ci!
Przerwa� mu Alkibiades:
� Nie mo�e by� pokoju pomi�dzy nami! Ale ukarz� ci� p�niej. A teraz, Agatonie, daj mi
troch� wst��ek, �ebym uwie�czy� i t� dziwaczn� g�ow�. Bo p�niej jeszcze by mi przygadywa�,
�e ciebie uwie�czy�em, a jego nie, cho� zwyci�a s�owem wszystkich ludzi, i to zawsze,
nie tylko jeden raz, jak ty przedwczoraj!
19
*
Niepotrzebnie usprawiedliwia� si� Alkibiades, �e poprzedniego dnia nie m�g� przyj�� na
uczt�. Co prawda, uroczyste przyj�cie odby�o si� w�a�nie wtedy, u�wietniaj�c sk�adanie przez
Agatona dzi�kczynnych ofiar bogom nie�miertelnym. Dzi�kowa� im gospodarz domu za to,
�e jego tragedi� odznaczono pierwsz� nagrod� w czasie trwaj�cych w�a�nie zimowych �wi�t
Dionizosa; a by�