9324

Szczegóły
Tytuł 9324
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

9324 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 9324 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

9324 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Jack London Z�oty mak Mam ca�e pole mak�w. To znaczy, �e dzi�ki �asce boskiej i �yczliwo�ci wydawc�w sta� mnie na to, aby co miesi�c wybuli� pewn� ilo�� z�otych monet na r�ce s�ugi bo�ego, a zarazem w�a�ciciela maj�tku i w zamian za wy�ej wspomniane �wiadczenie pieni�ne uzyska� na okres dni trzydziestu cz�� uprawnie� przys�uguj�cych w�a�cicielowi �anu mak�w. Pole to z�oci si� na zboczu Piedmont Hills. U jego st�p le�y ca�y �wiat. W dali, za srebrn� tafl� zatoki dymi San Francisco, kt�re rozsiad�o si� na pag�rkach, niczym drugi Rzym. Nie opodal Mount Tamalpais si�ga nieba swym naje�onym grzbietem. Wp� drogi do miasta wida� Z�ote Wrota, ulubion� siedzib� morskich mgie�. Z naszego pola cz�sto widzimy skrz�cy si� w promieniach s�o�ca daleki b��kit Oceanu Spokojnego i statki, kt�re wytrwale odp�ywaj� lub mierz� do portu. � Ile� rado�ci przynios� nam te maki! � powiedzia�a Bess. � Tak � odpar�em. � A jak ci biedacy z miasta, kt�rzy wybior� si� do nas z wizyt�, b�d� nam zazdro�cili! Udobruchamy ich jednak odprawiaj�c ka�dego z ogromnym nar�czem z�otego kwiecia. � Ale te historie trzeba b�dzie zwali� � doda�em pokazuj�c palcem liczne, natr�tne tablice (pami�tki po naszym poprzedniku), ustawione w widocznych miejscach wzd�u� granic pola. Powtarza� si� na nich jeden napis: GRUNT PRYWATNY. PRZEJ�CIE WZBRONIONE � Czemu� mieliby�my broni� tym biedaczyskom z miasta spaceru przez nasze pole tylko dlatego, s�owo daj�, �e nie maj� przyjemno�ci zna� nas osobi�cie? � Mam wstr�t do takich tablic � zapewnia�a Bess. � To s� aroganckie symbole w�adzy. � Ubli�aj� godno�ci ludzkiej � doda�em. � Plami� szlachetne pi�kno krajobrazu. Ohyda. � Paskudztwo! � zawo�a�em z ogniem w oczach. � Precz z tym �wi�stwem! Czekali�my na maki, czeka�a Bess i ja czeka�em, z niecierpliwo�ci� mieszka�c�w miasta, kt�rym d�ugo nie by�o dane ogl�da� rozkwit�ych mak�w. Zapomnia�em wspomnie� o domu nad makowym polem. By� to przysadzisty bungalow, rozbudowany bez �adu i sk�adu. Zamieszkali�my w nim zrywaj�c z nasz� miejsk� przesz�o�ci� dla zdrowszego, krzepkiego �ycia na wsi. Gdy w�r�d k�os�w zbo�a pojawi�y si� pierwsze maki, pomara�czowo��te i z�ote, chodzili�my ko�o nich uradowani, jakby�my upili si� winem, i powtarzali�my sobie, �e maki kwitn�. Po�r�d ciszy wybuchali�my ni st�d, ni zow�d �miechem albo zawstydzeni wymykali�my si� chy�kiem z domu, �eby spojrze� na nasze skarby. Ale kiedy wreszcie p�omienista fala kwiecia zala�a pole, krzyczeli�my na ca�e gard�o, ta�czyli, klaskali w d�onie nie taj�c ju� naszego szale�stwa. W�wczas pojawili si� Wandale. W chwili pierwszego najazdu w�a�nie namydli�em twarz i z brzytw� zastyg�� w podniesionej r�ce wyjrza�em na ukochane pole. Na jego kra�cu zobaczy�em dziewczynk� i ch�opca z pe�nymi nar�czami z�ocistego �upu. � Ach � pomy�la�em w przyst�pie niezmiernej dobroci � jak�e mnie cieszy ich rado��! Jak s�odk� jest my�l, �e oto dzieci skubi� sobie maki na moim polu. Niech�e je zrywaj� przez ca�e lato. Ale musi to by� drobna dziatwa � zastrzeg�em si� w duchu � i niechaj zrywa sobie kwiatki tam, na dole. � T� uwag� wywo�a�o spojrzenie na wysokich z�otych kawaler�w kiwaj�cych g�owami w�r�d pszenicy pod oknem. Potem brzytwa zni�y�a si� do poziomu mego oblicza. Golenie jest czynno�ci� poch�aniaj�c� uwag�, wyjrza�em wi�c przez okno dopiero po sko�czeniu tej operacji. Wyjrza�em i otwar�em usta ze zdziwienia. To chyba nie moje pole? A jednak moje, bo tam strzeliste sosny skupi�y si� w godn� gromadk�, oto magnolia ugina si� pod ci�arem kwiecia, a japo�skie pigwy obryzga�y krwi� p�ot przy drodze. Tak, to by�o moje pole, ale ju� nie okrywa�a go fala ognistych mak�w i wysocy z�oci kawalerowie nie kiwali g�owami w�r�d pszenicy pod oknem. Porwa�em marynark� i wypad�em z domu. Daleko znika�y dwie olbrzymie kolorowe kule, pomara�czowa i z�ota, rzec by mo�na � dwa chodz�ce maki potwornej wielko�ci. � Johny � powiedzia�em do mego siostrze�ca, dziewi�cioletniego ch�opczyka � Johny, gdyby jeszcze raz przysz�y dziewczynki i chcia�y rwa� maki na naszym polu, zejd� do nich i jak najspokojniej i najuprzejmiej powiedz, �e nie wolno. Nasta�y ciep�e dni. S�o�ce wyczarowa�o z �yznego �ona ziemi now� fal� ognia. C�reczka s�siadki grzecznie poprosi�a w imieniu mamy, czy mog�aby zerwa� par� mak�w, bo chcia�aby przyozdobi� nimi mieszkanie. Bess pozwoli�a, ale ja nic o tym nie wiedzia�em i gdym ujrza� malutk� na �rodku pola, wznios�em r�ce ku niebu na podobie�stwo semafora i zawo�a�em: � Dziewczynko! Dziewczynko! Dziewcz�tko wia�o tak, �e tylko n�ki wida� by�o w powietrzu. Duma rozpiera�a mi pier�. Odszuka�em Bess, �eby jej powiedzie�, jaki pot�ny mam organ g�osu. Wielkoduszna Bess natychmiast ruszy�a na ratunek udaj�c si� z misj� pojednawcz� do mamy dziewczynki. Ale do dzi� dnia dziewcz�tko ucieka i chowa si� na m�j widok. Wiem, �e jej matka nigdy ju� nie b�dzie wobec mnie tak serdeczna, jak by by�a, gdyby nie tamto. Nadesz�y chmurne dni, d�y silne, porywiste wiatry, deszcz la� jak z cebra, pogoda na dobre si� popsu�a. Mieszka�cy miasta schowali si� w swych norach, jak szczury podczas powodzi. Ledwie si� wypogodzi�o, niczym szczury, kt�re omal si� nie potopi�y i z trudem �api� powietrze, wype�zli na zielone stoki Piedmontu, �eby si� wygrza� w s�oneczku. Dzikie hordy wtargn�y na moje pole, wdeptywa�y w ziemi� s�odk� pszenic�, chciwe �apska dar�y maki z korzeniami. � Postawi� tablice zabraniaj�ce przej�cia � powiedzia�em. � Tak � odpar�a Bess i westchn�a. � Nie ma innej rady. Daleko jeszcze by�o do wieczora, gdy Bess westchn�a po raz wt�ry. � Obawiam si�, panie m�j i w�adco, �e twoje tablice na nic si� zdadz�. Ludzie w ostatnich czasach zapomnieli sztuki czytania. Wyszed�em na ganek. Nimfa miejska, w lekkiej sukience i stylowym kapeluszu ze strusimi pi�rami, przystan�a przed jedn� ze �wie�o przeze mnie postawionych tablic i w skupieniu ducha j� przeczyta�a. Ca�a jej postawa wskazywa�a na to, �e pogr��y�a si� w g��bokiej zadumie. Kszta�t�w by�a pos�gowych. Ale to jej nie przeszkodzi�o odrzuci� g�ow� wstecz, zadrze� sp�dnic� i na czworakach przele�� pod p�otem. Gdy wsta�a po drugiej stronie, ju� w obu gar�ciach trzyma�a maki. Podszed�em drog� do niej i przem�wi�em niewie�cie do sumienia. Posz�a. A ja postawi�em wi�cej tablic. Niegdy�, przed laty wzg�rza te us�ane by�y kobiercem mak�w. Przeciwstawiaj�c niszczycielskim si�om w�asn� ochot� �ycia, maki utrzymywa�y stan r�wnowagi mi�dzy sob� a otoczeniem. Ale mieszka�cy miasta pojawili si� jako nowa i straszliwa si�a niszczycielska � r�wnowaga zosta�a obalona, maki niemal doszcz�tnie wygin�y. Je�li wzi�� pod uwag�, �e mieszczanie rwali maki o najd�u�szych �odygach i najwi�kszych koronach oraz �e istnieje prawo odtwarzania si� gatunku, ujrzymy jak na d�oni, i� najbardziej okaza�e maki przesta�y si� sia�, a na wzg�rzach pozosta�y odmiany cherlawe i kar�owate. Poza tym, �e by�y niskie i cherlawe, sk�po porasta�y zbocza wzg�rz. Dzie� w dzie�, rok po roku mieszczanie wylegali na Piedmont Hills, skutek za� by� taki, �e tylko tu i �wdzie jaki� geniusz rasy przetrwa� w postaci mizernego kwiatka, szybko przekwitaj�cego, jak dziecko slums�w, kt�re przemyka si� przez kr�tk� m�odo�� ku przedwczesnej, przywi�d�ej i ja�owej dojrza�o�ci. Ale na moim polu makom doskonale si� powodzi�o. Znalaz�y tu ochron� nie tylko przed barbarzy�cami, ale i przed ptactwem. Kiedy� obsiano pole pszenic�. Nie zbierana wysiewa�a si� co roku, a w jej ch�odnym cieniu ziarnka maku kry�y si� przed bystrymi oczkami �piewak�w bo�ych. Potem, pn�c si� ku s�o�cu w�r�d �odyg pszenicy, maki ros�y wysoko i pyszni�y si� jeszcze bardziej ni� ich kr�lewscy przodkowie na otwartym polu. Mieszka�cy miasta przeto, patrz�c z nagich wzg�rz na moje gorej�ce z�otym ogniem pole, doznawali okrutnej pokusy i � trzeba rzec � pokusie tej ulegali. Przykry by� ich upadek, nie mniej jednak �a�osny los spotyka� moje ukochane maki. Tam, gdzie zbo�e okrywa si� ros� i wch�ania s�oneczny �ar, ziemia jest wilgotna. Dlatego maki wyros�e w zbo�u �atwiej wyrwa� z korzeniami, ni� z�ama� �odyg�. A ludzie z miasta, jak zreszt� wszyscy, najch�tniej id� po linii najmniejszego oporu. Z ka�dym wi�c zerwanym kwiatkiem unosili liczne, mocno zwarte p�czki, a wraz z nimi mo�liwo�ci rozwoju ro�liny, i na zawsze niszczyli w zarodku ca�� przysz�� kras� kwitn�cych mak�w. Pewien mieszczuch, jegomo�� w �rednim wieku, o bia�ych r�kach i rozbieganych oczkach, szczeg�lnie urozmaici� mi �ycie. Nazwali�my go �repetentem�, bo si� powtarza�. Kiedy z ganku b�agali�my go, �eby przesta�, wolnym spacerkiem pod��a� w stron� p�otu, �wietnie symuluj�c, �e nic nie s�ysza�, tylko z w�asnej i nieprzymuszonej woli postanowi� zako�czy� przechadzk�. Aby nie by�o �adnych w�tpliwo�ci, tu i �wdzie, z niczym nie zm�con� swobod�, pochyli� si� i skubn�� od niechcenia kwiatek. W ten oszuka�czy spos�b oszcz�dza� sobie wstydu cz�owieka wyrzuconego, a nas pozbawia� satysfakcji wyp�dzenia intruza, po czym zn�w si� pojawia�, i to pojawia� si� cz�sto, za ka�dym razem uchodz�c z �upem, jaki unie�� mo�e silny m�czyzna. By� mieszka�cem miasta nie nale�y do przyjemno�ci. Tego jestem pewny. Co� musi by� w miejskim trybie �ycia, co wywo�uje stany niepokoj�cej �lepoty i g�uchoty, a przynajmniej tak si� ma rzecz z osobami, kt�re wchodz� w moje maki. W�r�d wielu os�b, kt�rym przemawia�em do sumienia, nie znalaz�a si� ani jedna, co by dostrzeg�a tablice ustawione przecie� w najbardziej widocznych miejscach, a z tych, na kt�rych wo�a�em z ganku, mo�e jeden na pi��dziesi�ciu mnie s�ysza�. Poza tym przekona�em si�, i� stosunek mieszczan do polnych kwiat�w ogromnie przypomina stosunek cz�owieka umieraj�cego z g�odu do jedzenia. Podobnie jak g�odom�r nie chce zrozumie�, �e z wi�kszym po�ytkiem zjad�by uncj� mi�sa ni� pi�� funt�w, tak ci ludzie ani rusz nie mog� poj��, �e pi��set mak�w st�amszonych w jednym nar�czu nie umywa si� do lu�nego bukieciku z paru okaz�w, kiedy to zielone listki i z�ote korony zdolne s� zagra� ca�ym swym urzekaj�cym wdzi�kiem. Od ludzi pozbawionych smaku bardziej godni s� pot�pienia przekupnie. Hordy m�odych ga�gan�w pl�druj� moje pole i ograbiaj� mnie na przysz�o�� po to tylko, aby wystawa� na rogach ulic i kupczy� kwiatkami wo�aj�c: �Do mak�w kalifornijskich! Za jedne pi�� cent�w bukiet!� Mimo przedsi�wzi�tych przeze mnie �rodk�w zapobiegawczych, niekt�rzy z nich wyci�gali z mego pola dolara dziennie. Jedna szajka szczeg�lnie bole�nie utkwi�a mi w pami�ci. Najpierw przeprowadzili rozpoznanie, czy nie ma psa � przyszli do kuchni i poprosili grzecznie o szklank� wody. Gdy pili, prosili�my ich, �eby nie rwali kwiat�w. Kiwn�li g�owami, otarli usta i poszli g�siego tu� przy �cianie domu. Stratowali maki pod oknami, a potem ca�a sz�stka rozwin�a si� na kszta�t wachlarza i harata�a obu r�kami tak d�ugo, a� doszcz�tnie ogo�oci�a samo serce pola. Przeszli przez pole szybciej i spustoszyli je lepiej, ni� najbardziej gwa�towny cyklon. Wo�a�em za nimi, ale lecieli na skrzyd�ach wiatru ci�gn�c za sob� wspania�e, kr�lewskie maki, po�amane i okaleczone, i d�wigaj�c olbrzymie ich sterty. Jestem przekonany, �e nigdy na morzu nie pope�niono brutalniejszego pirackiego gwa�tu. Raz poszed�em na ryby i w�a�nie wtedy pojawi�a si� na polu jaka� kobieta. Gdy pro�by i perswazje z ganku nie zrobi�y na niej �adnego wra�enia, Bess pos�a�a ma�� dziewczynk�, kt�ra poprosi�a ow� niewiast�, by przesta�a rwa� maki. Najspokojniej w �wiecie harata�a dalej. Wtedy Bess sama posz�a do niej, cho� skwar by� niezno�ny. Baba nie przerywaj�c swego zaj�cia zakwestionowa�a prawo w�asno�ci Bess i o�wiadczy�a, �e uzna je dopiero wtedy, gdy zostan� jej przed�o�one odpowiednie akty prawne i dokumenty. Przez ca�y czas rwa�a w najlepsze nie przepuszczaj�c ani jednemu kwiatkowi. Babsko by�o du�e i wygl�da�o wojowniczo, a Bess by�a tylko kobiet� i nie umia�a walczy� na pi�ci. W tym stanie rzeczy najazd trwa� tak d�ugo, a� baba mia�a do��. Wtedy powiedzia�a �cze�� i majestatycznie po�eglowa�a dalej. � Ludzie rzeczywi�cie zrobili si� niedobrzy w ci�gu ostatnich paru lat � powiedzia�a do mnie Bess dziwnie zm�czonym g�osem, gdy�my tego wieczoru siedzieli po kolacji w bibliotece. Nazajutrz by�em got�w zgodzi� si� z �on�. � Jaka� kobieta z dziewczynk� lez� prosto w maki � oznajmi�a May, nasza s�u��ca. Wyszed�em na ganek i czeka�em, a� si� poka��. Da�y nura mi�dzy sosny i wynurzy�y si� na polu. Gdy pierwsze maki posz�y z korzeniami, zawo�a�em. Dzieli�o nas jakie� sto krok�w. Kobieta i dziewczynka odwr�ci�y si� i spojrza�y na mnie. � Prosz� nie rwa� mak�w � powiedzia�em b�agalnym tonem. Zastanowi�y si� chwilk�. Potem kobieta powiedzia�a co� p�g�osem do malutkiej, obie zgi�y si� niczym sk�adane no�e i zacz�a si� rze�. Krzycza�em, ale one nagle og�uch�y. Wrzasn��em tak przera�liwie, �e dziewczynka zawaha�a si�. Kobieta dalej dar�a maki. S�ysza�em, jak po cichu dodawa�a ducha male�kiej. Przypomnia�a mi si� syrena, kt�rej u�ywa�em, gdy trzeba by�o zawo�a� do domu ma�ego Johny, mego siostrze�ca. By� to straszliwy instrument, got�w postawi� na nogi nieboszczyka. Teraz d��em we� z ca�ej si�y, d��em, ale zgi�te we dwoje kobiety wci�� pokazywa�y mi plecy i ani drgn�y. Co innego z m�czyzn�, ale do walki wr�cz z kobiet� nigdy jako� nie mia�em wielkiej ochoty. Tym razem jednak bra�a mnie ch�tka wzi�� si� do tej baby, kt�ra pod�ega�a dziewczynk� do akt�w bezprawia. Wszed�em do bungalow i wzi��em gwint�wk�. Wywijaj�c ni� na znak, �e �akn� krwi, i wznosz�c przera�liwe okrzyki ruszy�em na wroga. Dziewczynka zwia�a z piskiem i schowa�a si� za sosnami, ale kobieta spokojnie rwa�a dalej. Mnie jakby w og�le nie widzia�a. A w�a�nie liczy�em na to, �e jak mnie zobaczy, da nog�. Powsta�a k�opotliwa sytuacja. Ja tu szar�uj� przez pole niczym rozjuszony byk i wal� prosto na kobiet�, a jej ani si� �ni zej�� mi z drogi. Nie pozosta�o nic innego, jak zwolni� kroku i zrozumie�, �e si� doszcz�tnie o�mieszy�em. Gdy zbli�y�em si� do niej na odleg�o�� dziesi�ciu st�p, wyprostowa�a si� i raczy�a spojrze� na mnie. Przystan��em i zaczerwieni�em si� a� po pi�ty. Mo�e istotnie j� nastraszy�em (czasem wmawiam sobie, �e tak by�o), a mo�e zrobi�o jej si� �al tego wariata. W ka�dym razie wymaszerowa�a z mojego pola z wielce godn� min�, ba, pe�na majestatu, d�wigaj�c w ramionach olbrzymi z�otopomara�czowy �adunek. Niemniej od tej pory oszcz�dza�em p�uc, ale nadal wywija�em gwint�wk�. Dokona�em te� �wie�ych uog�lnie�. Dopuszczaj�c si� rabunku, kobiety korzystaj� z przywilej�w swej p�ci. M�czy�ni okazuj� wi�cej respektu dla cudzej w�asno�ci. Ich zbrodnicze pop�dy nie dzia�aj� tak silnie jak u kobiet. Bia�og�owy mniej ni� m�czy�ni boj� si� broni palnej. A je�li zdobywamy ziemi� w�r�d niebezpiecze�stw i na polach bitewnych, dzieje si� to dzi�ki m�stwu naszych matek. My, Anglosasi, jeste�my ras� rabusi�w l�d�w i m�rz � c� w tym dziwnego, skoro w niemowl�ctwie ssiemy piersi kobiet tego samego pokroju co niewiasty, kt�re pl�druj� moje z�ote �any. A grabie� nie ustawa�a. Syrena i wygra�anie broni� paln� nic nie pomaga�y. Miejski ludek by� m�ny i nie zna� trwogi. Zauwa�y�em, �e zwyczaj �repetowania�, czyli powrotu na miejsce przest�pstwa, coraz bardziej si� upowszechnia. Jakie� mia�o znaczenie, ile razy pod rz�d ich si� przegna�o, skoro zawsze wolno im by�o unie�� z sob� owoce przest�pstwa? Kto dwakro� lub trzykro� wyprosi� jedn� i t� sam� osob�, w tego piersi wzbieraj� ludob�jcze ��dze. A je�li� raz uprzytomni� sobie, �e �akniesz ludzkiej krwi, �lepy los chwyta ci� w swoje szpony i ci�gnie w otch�a�. Niejednokrotnie �apa�em si� na tym, �e nieprzytomny przyk�adam strzelb� do ramienia i bior� na muszk� nieszcz�snych k�usownik�w. We �nie katrupi�em ich na przer�ne sposoby, a �cierwo wrzuca�em do basenu. Z ka�dym dniem pokusa, �eby ich siec kulkami po nogach, stawa�a si� coraz bardziej natr�tna. Z ka�dym dniem wyra�niej czu�em, �e los mnie wo�a i musz� mu by� pos�uszny. Przed oczami wyrasta�a mi wizja szubienicy i ze stryczkiem na szyi patrza�em w okrutn� przysz�o�� moich dzieci, pogr��onych we wstydzie i ha�bie. Pocz��em ba� si� samego siebie, a Bess kr�ci�a si� po domu pe�na trwogi i w tajemnicy przede mn� b�aga�a naszych przyjaci�, by mnie nak�onili do wyjazdu na wywczasy. Wtedy, gdym ju� si� trzyma� ostatkiem si�, przysz�a my�l, kt�ra mnie ocali�a: A mo�e by tak konfiskowa�? Je�li najazdy przestan� przynosi� �upy, strac� racj� bytu i musz� si� sko�czy�. Po tym odkryciu pierwszy wkroczy� na pole m�czyzna. Czeka�em na niego. Patrz�... ach, co za rado��! By� to �repetent� w swej w�asnej osobie, niezmiernie pewny siebie po uprzednich sukcesach. Z gwint�wk� niedbale zwieszon� na r�ce podszed�em do faceta. � Najmocniej pana przepraszam � zacz��em g��bokim g�osem � ale, widzi pan, mnie samemu te maki s� potrzebne. Patrzy� na mnie; mow� mu odj�o. Widok by� niew�tpliwie wspania�y i na pewno dramatyczny. Sta�em przed nim z gwint�wk� przewieszon� przez rami�, moja pe�na s�odyczy pro�ba jeszcze mi d�wi�cza�a w uszach i czu�em si� jak Black Bart, Jesse James, Jack Sheppard, Robin Hood i ca�e pokolenia innych zb�jc�w. � No prosz� � rzek�em nieco ostrzejszym tonem, kt�ry wyda� mi si� po prostu w sam raz. � Bardzo �a�uj�, prosz� mi wierzy�, je�li to panu nie na r�k�, ale oddaj pan te maki. Niedbale podnios�em nieco moj� pukawk� i u�miechn��em si�. To go przekona�o. Bez s�owa wr�czy� mi maki i ruszy� w stron� p�otu, ale nie szed� ju� lekkim spacerowym kroczkiem, ani si� pochyla�, by uszczkn�� kwiatek, kt�ry po drodze wpad� mu w oko. Taki by� koniec �repetenta�. Z jego oczu zmiarkowa�em, �e mnie nie lubi, a plecy zda�y si� wyra�a� niemy wyrzut, gdy tak szed� przez pole, p�ki nie znikn�� mi z oczu. Od tego dnia bungalow ton�� w powodzi mak�w. Pe�no ich by�o w ka�dej wazie i ka�dym glinianym dzbanku. P�on�y ogniem na ka�dej p�ce, rozbucha�y si� po wszystkich pokojach. Obdarzam przyjaci� olbrzymimi p�kami kwiecia, ale zn�w nap�ywaj� poczciwi mieszka�cy miasta i zbieraj� dla mnie nowe bukiety. � Posied� jeszcze chwilk� � m�wi� do go�cia, kt�ry ju� chce odej��. Siedzimy w cieniu, na ganku, a tymczasem niestrudzone miejskie istoty rw� maki i oblewaj� si� potem w s�onecznym skwarze. Kiedy ju� moje z�ote �liczno�ci dostatecznie ci��� im w ramionach, id� na d� ze strzelb� na ramieniu i uwalniam facet�w od ci�aru. W ten spos�b doszed�em do przekonania, �e nie ma z�ego, co by na dobre nie wysz�o. Akcja konfiskaty przebiega�a jak najpomy�lniej. Ale jednego nie wzi��em pod uwag�: wielkiej liczebno�ci mieszka�c�w miasta. Cho� starzy k�usownicy nie wracali, co dzie� przybywali nowi. Stan��em w obliczu tytanicznego zadania: nauczy� ca�e miasto, �e wypady na moje maki nie maj� sensu. W toku roz�adowywania nieproszonych go�ci z pocz�tku klarowa�em im m�j punkt widzenia, ale szybko da�em spok�j. Szkoda by�o ka�dego s�owa. Nie mogli zrozumie�. Pewnej damie, kt�ra pozwoli�a sobie na insynuacj�, i� jestem kutwa, powiedzia�em tak: � �adnej krzywdy pani dobrodziejce nie czyni�. Gdybym wczoraj i przedwczoraj nie chroni� mak�w, miejska zgraja sprz�tn�aby je i dzi� pani ocz�ta �adnych kwiatk�w by tutaj nie zobaczy�y. Maki, kt�rych dzi� nie pozwalam pani zerwa�, s� kwiatami, jakich wczoraj i przedwczoraj nie da�em zniszczy� innym. A zatem, prosz� mi wierzy�, nic pani nie traci. � Ale maki s� tu dzisiaj � odpar�a spozieraj�c �ar�ocznym okiem na ich p�omienn� urod�. � Zap�ac� panu � rzek� pewien d�entelmen innym razem. (W�a�nie uwolni�em go od ci�aru.) Dozna�em nagle uczucia wstydu, sam nie wiem czemu, mo�e dlatego, �e jego s�owa uprzytomni�y mi fakt, i� moim kwiatkom przypisuje si� warto�� nie tylko estetyczn�, ale i monetarn�. Na my�l, �e post�puj� jak zwyczajny groszob�r, za�ama�em si� i odpar�em niepewnym g�osem: � Nie sprzedaj� mak�w. Mo�e pan wzi�� sobie, co pan narwal. Nie min�� tydzie� i zn�w stan��em oko w oko z tym samym d�entelmenem. � Zap�ac� panu � powiedzia�. � Dobrze. Uiszczaj pan, prosz�. Dwadzie�cia dolar�w. Otwar� usta, spojrza� na mnie badawczo, zn�w otwar� usta, po czym posmutnia� i bez s�owa po�o�y� kwiaty na ziemi. Ale, jak si� nale�a�o spodziewa�, szczyt czelno�ci osi�gn�a kobieta. Gdy odm�wi�em przyj�cia zap�aty i za��da�em zwrotu zerwanych �licznotek, postawi�a si� szorcem. � Ja zerwa�am te maki � o�wiadczy�a � a m�j czas te� kosztuje. Zap�aci mi pan za prac�, dostanie pan kwiatki z powrotem. Ogie� buntu ogarn�� jej policzki, na twarzy, nawiasem m�wi�c niebrzydkiej, malowa�a si� stanowczo�� i determinacja. No c�? Nale�a�em do dzikiego szczepu �yj�cego na wzg�rzach, a ona by�a tylko kobiet�, i to z miasta. Nie pragn� w tej chwili zag��bia� si� w szczeg�y, ale musz� z satysfakcj� stwierdzi�, �e owa nar�cz mak�w u�wietni�a p�niej wn�trze mego bungalow, a kobieta posz�a do miasta nie otrzymawszy zap�aty za sw� prac�. B�d� co b�d� kwiatki by�y moje. � To s� bo�e maki � powiedzia�a P�omienna M�oda Zwolenniczka Radykalizmu, kt�rej demokratyczne uczucia wzburzy�y si�, gdy ujrza�a, jak p�dz� ludzi z pola. Potem przez dwa tygodnie �miertelnie mnie nienawidzi�a. Poszed�em do niej i wyja�ni�em jej wszystko jak najdok�adniej. Opowiedzia�em histori� mak�w, podobnie jak Maeterlinek opowiedzia� o �yciu pszcz�. Przedstawi�em temat w �wietle biologii, psychologii i socjologii, rozpatrzy�em go z punktu widzenia etyki i estetyki. Rozgrza�em si� przy tym i roznami�tni�em. Kiedym sko�czy�, wyzna�a, �e j� nawr�ci�em, ale na dnie serca czu�em, �e powodowa�a si� lito�ci�. Szuka�em pociechy u przyjaci�. Opowiedzia�em im jeszcze raz histori� mak�w. Nie zauwa�y�em, by ich to bardzo zainteresowa�o. Podnieca�em si� coraz wi�cej. Byli niemile zdziwieni. Patrzyli na mnie z zaciekawieniem. � Uchybiasz tylko w�asnej godno�ci osobistej u�eraj�c si� z lud�mi o maki � powiedzieli. � Naprawd�, nie wypada. Pobieg�em do innych przyjaci�. Szuka�em sprawiedliwo�ci. Sprawa nabra�a dla mnie zasadniczego znaczenia, postanowi�em za wszelk� cen� dowie��, �e przecie� mam racj�. Czu�em potrzeb� wyt�umaczenia si�, cho� dobrze wiedzia�em, �e kto si� t�umaczy, ten le�y. Jeszcze raz opowiedzia�em histori� mak�w od pocz�tku do ko�ca. Wda�em si� w najdrobniejsze szczeg�y. Uzupe�ni�em luki, ca�o�� znacznie rozwin��em. M�wi�em tak d�ugo, a� ochryp�em. Gdy wyczerpany umilk�em, mieli znudzone miny. Potem m�wili jakie� bana�y, starali si� mnie pocieszy�, poruszali przer�ne tematy i pletli trzy po trzy. Gniew mnie ogarn�� i zerwa�em z nimi raz na zawsze. Teraz czyham w domu na przygodnych go�ci. Zr�cznie zagajam rozmow� na temat mak�w. Przez ca�y czas pilnie obserwuj� ich twarze, a gdy dostrzeg� pierwsze oznaki opozycji, wylewam im na g�owy ca�y, d�ugo gromadzony zapas gniewu. Godzinami k��c� si� z ka�dym, kto nie chce mi przyzna� racji. Upodobni�em si� do owego starca z opowiadania Guy de Maupassanta, kt�ry znalaz� kawa�ek sznurka. Bez ustanku wyja�niam � nikt nie chce mnie zrozumie�. Z miejskimi rabusiami zacz��em obchodzi� si� brutalniej ni� dot�d. Ju� nie sprawia mi przyjemno�ci odbieranie im �up�w. To ci�ka praca, wyczerpuj�ce i obrzydliwe zaj�cie. Przyjaciele patrz� na mnie spode �ba i z politowaniem co� tam mrucz� pod nosem, gdy si� spotykamy w mie�cie. Rzadko teraz mnie odwiedzaj�. Boj� si�. Jestem zgorzknia-blask uciek� z niego, aby ja�nie� na polu z�otych mak�w. blask uciek� z niego, aby ja�nie� na polu z�otych mak�w. Oto cena pewnych rzeczy.