9283

Szczegóły
Tytuł 9283
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

9283 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 9283 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

9283 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Jack London Historia Jees-Uck Bywaj� r�ne wyrzeczenia. Ale w samej swojej tre�ci wyrzeczenie jest zawsze jednakie. Paradoks za� polega na tym, �e m�czy�ni i kobiety wyrzekaj� si� najdro�szej rzeczy na �wiecie dla czego� jeszcze dro�szego. Nigdy nie by�o inaczej. Tak by�o, kiedy Abel przyni�s� pierwor�dztwo trz�d swoich i ich t�usto�ci. Pierwor�dztwo trz�d i ich t�usto�ci ceni� sobie Abel nad wszystko w �wiecie, ale odda� je, aby przypodoba� si� Panu. Tak te� by�o z Abrahamem, kiedy przygotowywa� na kamieniu ofiar� ze swego syna. Izaak by� mu bardzo drogi, ale B�g w spos�b niepoj�ty by� mu jeszcze dro�szy. Mo�e Abraham obawia� si� Pana? Ale czy s�uszne, czy nies�uszne jest takie przypuszczenie, od tego czasu dobre kilka miliard�w ludzi rozstrzygn�o i uzna�o, �e Abraham kocha� Pana i chcia� mu us�u�y�. Skoro wi�c zosta�o rozstrzygni�te, �e mi�o�� jest s�u�b� i skoro wyrzeka� si� znaczy s�u�y�, Jees-Uck, kt�ra by�a tylko kobiet� ze �niadosk�rego plemienia, kocha�a wielk� mi�o�ci�. Nie by�a oczytana w historii, jako �e umia�a czyta� jedynie w znakach na niebie i tropach zwierzyny. Nie dowiedzia�a si� zatem nigdy o Ablu i Abrahamie. A poniewa� unikn�a nauki u dobrych si�str od �wi�tego Krzy�a, nie pozna�a te� nigdy historii Ruty Moabitki, kt�ra dla obcej kobiety z obcego kraju wyrzek�a si� w�asnego Boga. Jees-Uck przyuczono do wyrzecze� w jeden tylko spos�b, to jest za pomoc� kija jako czynnika inspiruj�cego, tak jak si� to robi z psem zmuszanym do wyrzeczenia si� skradzionej ko�ci. Mimo to, gdy nadesz�a jej pora, Jees-Uck dowiod�a, �e potrafi wznie�� si� na wy�yny bia�osk�rej kr�lewskiej rasy i zdolna jest do i�cie kr�lewskich wyrzecze�. Jest to wi�c historia Jees-Uck, a tak�e historia Neila Bonnera, Kitty Bonner i dwojga latoro�li Neila. Jees-Uck nale�a�a do �niadosk�rego plemienia, to prawda, ale nie by�a ani Indiank�, ani Eskimosk�, ani nawet Innuitk�. Je�li si�gniemy wstecz do tradycji ustnej, natrafimy na posta� Skolkza, Indianina z plemienia Toyaat�w znad Yukonu, kt�ry w m�odo�ci wyruszy� do Wielkiej Delty, gdzie mieszkaj� Innuici, i tam po��czy� si� z kobiet� imieniem Ollilie. Ot� ta Ollilie urodzi�a si� z matki Eskimoski i ojca Innuity. Skolkz za� i Ollilie dali �ycie dzieci�ciu p�ci �e�skiej, Halie, kt�ra w po�owie mia�a krew Indian Toyaat�w, w jednej czwartej Innuit�w i w jednej czwartej Eskimos�w. Halie by�a babk� Jees-Uck. Z kolei Halie, w kt�rej skrzy�owa�y si� trzy rasy, a kt�ra nie mia�a �adnych zastrze�e� przeciwko dalszym domieszkom, wybra�a sobie na towarzysza �ycia Rosjanina, handlarza futer imieniem Shpack, znanego tak�e w swoim czasie pod przezwiskiem Wielkiego T�u�ciocha. Shpack sklasyfikowany zosta� w tej opowie�ci jako Rosjanin z braku lepszego terminu; ale rzecz mia�a si� tak: ojciec Shpacka, S�owianin, wi�zie� z Dolnych Prowincji, uciek� z kopalni rt�ci na Syberi� p�nocn�, gdzie spotka� Zimb�, kobiet� z plemienia �owc�w �osi. Zimba by�a matk� Shpacka, kt�ry zosta� z kolei dziadkiem Jees-Uck. Ot� gdyby Shpacka nie porwa�o w dzieci�stwie plemi� �owc�w Morskich, kt�re obrasta swoj� n�dz� wybrze�a Arktyku, nie zosta�by on dziadkiem Jees-Uck i w og�le nie by�oby tej opowie�ci. Ale �owcy Morscy porwali Shpacka, on za� uciek� na Kamczatk�, a stamt�d norweskim statkiem wielorybniczym dalej, na Ba�tyk. Niebawem Shpack znalaz� si� w Petersburgu, w kilka za� lat p�niej ruszy� na wsch�d t� sam� nu��c� drog�, kt�r� przed pi��dziesi�ciu laty jego ojciec odmierza� krwi� i j�kami. Ale Shpack by� wolnym cz�owiekiem w s�u�bie pot�nej Rosyjskiej Kompanii Skupu Futer. W tej to s�u�bie zd��a� coraz dalej i dalej na wsch�d, a� w ko�cu przeby� Morze Beringa i dosta� si� na ziemi� rosyjskiej Ameryki. Tam, w Pastilik, kt�re le�y tu� obok Wielkiej Delty Yukonu, wzi�� sobie za �on� Halie, babk� Jees-Uck. Z tego zwi�zku urodzi�o si� dzieci� p�ci �e�skiej imieniem Tukesan. Na rozkaz swojej Kompanii Shpack pu�ci� si� �odzi� w kilkusetmilow� drog� w g�r� Yukonu do osady Nulato. Towarzyszy�y mu Halie i ma�a Tukesan. By�o to w roku tysi�c osiemset pi��dziesi�tym, w tym�e za� roku Indianie z plemion nadrzecznych napadli na Nulato i starli je z powierzchni ziemi. I tutaj ko�czy si� historia Shpacka i Halie. Owej krwawej nocy ma�a Tukesan znikn�a. Po dzi� dzie� Indianie z plemienia Toyaat przysi�gaj�, �e nie przyk�adali r�ki do tej brzydkiej sprawy. Tak czy inaczej, fakt pozostaje faktem, ze ma�a Tukesan w�r�d nich wzrasta�a. Tukesan po�lubi�a kolejno dw�ch braci, Toyaat�w, ale oba zwi�zki by�y bezdzietne. Z tego powodu inne kobiety kiwa�y g�owami i nie znalaz� si� ju� trzeci Toyaat, kt�ry zaryzykowa�by ma��e�stwo z bezdzietn� wdow�. Ale w tym samym czasie o wieleset mil dalej na p�noc �y� w Forcie Yukon m�czyzna nazwiskiem Spike O'Brien. Fort Yukon by� plac�wk� Towarzystwa Handlowego znad Zatoki Hudsona, Spike O'Brien za� � tego Towarzystwa pracownikiem. Spike by� dobrym pracownikiem, zyska� sobie jednak z�� opini� i po pewnym czasie utwierdzi� j� dezerteruj�c ze s�u�by. Droga etapami przez plac�wki do siedziby Towarzystwa w York nad Zatok� Hudsona trwa�aby rok, a poniewa� plac�wki by�y plac�wkami Towarzystwa, Spike O'Brien wiedzia�, �e nie zdo�a uj�� jego szponom. Nie pozosta�o mu tedy nic innego, jak pu�ci� si� w d� Yukonu. Prawda to, �e �aden bia�y nie przeby� dot�d ca�ego Yukonu i �aden bia�y nie wiedzia�, czy Yukon wpada do Arktyku czy do Morza Beringa; ale Spike O'Brien by� Celtem i zapowied� niebezpiecze�stwa poci�ga�a go zawsze w nieodparty spos�b. W kilka tygodni p�niej Spike O'Brien � posiniaczony, mocno wyg�odnia�y i ledwie �ywy z gor�czki rzecznej � wprowadzi� dzi�b cz�na na piaszczysty brzeg w pobli�u osady Toyaat�w i natychmiast zemdla�. Gdy w ci�gu nast�pnych tygodni odzyskiwa� si�y, zobaczy� Tukesan i spodoba�a mu si�. Podobnie jak ojciec Shpacka, kt�ry do�y� s�dziwych lat w�r�d syberyjskiego plemienia �owc�w �osi, tak te� Spike O'Brien m�g�by swe stare ko�ci pozostawi� na ziemi Toyaat�w. Ale romantyczne pragnienie przyg�d poruszy�o strunami jego serca i nie pozwoli�o mu usiedzie� na miejscu. Tak jak przew�drowa� z siedziby Towarzystwa w York nad Zatok� Hudsona do Fortu Yukon, tak te� m�g� dotrze� z Fortu Yukon do morza i zdoby� laury pierwszego cz�owieka, kt�ry dokona� przej�cia p�noco-zachodniego l�dem. Wyruszy� wi�c w d� rzeki, zdoby� owe laury i ani nie zosta� wpisany do kronik, ani w pie�niach nie s�awiono jego imienia. W latach p�niejszych prowadzi� hotelik dla marynarzy w San Francisco, gdzie zyska� s�aw� niezwyk�ego �garza z przyczyny ewangelicznych prawd, kt�re g�osi�. Wtedy to Tukesan, dot�d bezdzietna, urodzi�a dziecko i tym w�a�nie dzieckiem by�a Jees-Uck. Wywiedli�my jej r�d przez tak liczne pokolenia, aby wykaza�, �e nie by�a ani Indiank�, ani Innuitk�, ani Eskimosk�, ani w�a�ciwie nikim w szczeg�lno�ci; oraz aby dowie��, w jak wielkiej mierze jeste�my � wszyscy bez wyj�tku � zb��kanymi dzie�mi dawnych pokole� i jak dziwacznie powyginane ga��zie wypuszcza pie�, z kt�rego�my wyro�li. Maj�c w sobie krew tak zmieszan� i dziedzictwo tak wielu ras, Jees-Uck wyros�a na kobiet� niezwyk�ej pi�kno�ci. By�a to uroda osobliwa i dostatecznie wschodnia, aby zaintrygowa� ka�dego etnologa. Charakteryzowa� j� gibki, smuk�y wdzi�k. Pr�cz �ywej wyobra�ni udzia� Celta nie zaznaczy� si� w �aden szczeg�lny spos�b. Mo�e Spike'owi O'Brien zawdzi�cza�a Jees to, �e pod jej sk�r� p�yn�a gor�ca krew, dzi�ki kt�rej twarz dziewczyny by�a mniej �niada, cia�o za� bielsze. Ale z drugiej strony mog�a to by� zas�uga Shpacka, Wielkiego T�u�ciocha, kt�ry odziedziczy� kolor sk�ry po s�owia�skim ojcu. Oczy mia�a Jees-Uck du�e, ogniste, czarne � okr�g�e, wypuk�e, zmys�owe oczy miesza�ca, spotykane zawsze tam, gdzie nast�pi�o po��czenie rasy bia�ej z ciemn�. A co wi�cej, bia�a krew w jej �y�ach oraz �wiadomo��, �e krew t� posiada, uczyni�a Jees-Uck kobiet� w pewnym sensie dumn�. Poza tym, z wychowania i zapatrywa� na �ycie, Jees-Uck by�a stuprocentow� Indiank� z plemienia Toyaat�w. Pewnej zimy, gdy Jees-Uck dojrza�a w swej kobieco�ci, wszed� w jej �ycie Neil Bonner, Ale wszed� w jej �ycie podobnie jak na ziemie P�nocy � nie bez oci�gania. Prawd� m�wi�c, nie chcia� wyrusza� w te strony �wiata. Maj�c ojca, kt�ry obcina� kupony i hodowa� r�e, oraz matk�, kt�ra �y�a �yciem towarzyskim, m�ody Neil Bonner troch� si� rozkie�zna�. Nie by� z�y, ale m�czyzna dobrze od�ywiony i nie maj�cy absolutnie nic do roboty musi przecie� jako� wy�adowa� nagromadzon� energi�. Tak te� by�o z Neilem Bonnerem. Wy�adowywa� wi�c energi� w taki spos�b i w takich ilo�ciach, �e kiedy nast�pi� nieuchronny kryzys, jego ojciec, Neil Bonner senior, wype�zn�� przera�ony spomi�dzy swoich r� i zdumionym okiem spojrza� na syna. Nast�pnie pospieszy� do przyjaciela o podobnych zami�owaniach, z kt�rym omawia� zwykle sprawy r� i kupon�w, i wraz z nim postanowi� o losie m�odego Neila. Musi wyjecha�, by odby� czas pr�by, musi wzorowym �yciem zatrze� wspomnienia swych niewinnych szale�stw, aby potem m�g� sprosta� wysokim wymaganiom ich moralno�ci. Gdy to zosta�o postanowione, reszta posz�a g�adko, tym bardziej �e m�ody Neil by� troch� skruszony i ogromnie zawstydzony. W posiadaniu przyjaci� Neila Bonnera seniora znajdowa�a si� wi�kszo�� akcji Towarzystwa Handlowego Oceanu Spokojnego. Towarzystwo rozporz�dza�o flotyll� parowc�w rzecznych, a tak�e jednostkami morskimi i pr�cz dochod�w z morza eksploatowa�o jakie� sto tysi�cy mil kwadratowych, kt�re na mapach �wiata bywaj� zwykle oznaczane bia�ymi plamami. Tak wi�c Towarzystwo pos�a�o m�odego Neila Bonnera na p�noc, gdzie s� te bia�e plamy, aby pracowa� dla Towarzystwa i sta� si� z czasem tak zacnym cz�owiekiem, jak jego ojciec. � Pi�� lat prostego �ycia, na �onie natury i z dala od wszelkich pokus, zrobi z niego cz�owieka � orzek� Neil Bonner senior i zaraz wpe�z� na powr�t mi�dzy swoje r�e. M�ody Neil zacisn�� z�by, wysun�� naprz�d podbr�dek i zabra� si� do roboty. Jako m�odszy pomocnik wykonywa� swoj� prac� dobrze i zyska� pochwa�� prze�o�onych. Nie znaczy to, �e j� lubi�, ale jedynie praca mog�a go uchroni� od szale�stwa. Przez pierwszy rok pragn�� �mierci. Przez drugi � przeklina� Boga. W trzecim roku waha� si� mi�dzy dwoma uczuciami i w takim to stanie rozterki rozpocz�� k��tni� ze swoim zwierzchnikiem. Neil Bonner mia� w k��tni przewag�, ale do tamtego nale�a�o ostatnie s�owo. I to wystarczy�o, aby Neil pow�drowa� na wygnanie, w por�wnaniu z kt�rym dawna jego kwatera wyda�a mu si� rajem. Ale pow�drowa� bez skargi, gdy� P�noc zrobi�a z niego m�czyzn�. Tu i tam na bia�ych plamach map wida� male�kie k�eczka w kszta�cie litery �o�, przy tych za� k�eczkach, po jednej lub drugiej stronie, widniej� nazwy takie, jak Fort Hamilton, Stacja Yanana, Dwudziesta Mila. Patrz�cy wyobra�a sobie, �e bia�e plamy s� g�sto usiane miastami i wsiami. Ale to tylko z�udzenie. Dwudziesta Mila, podobnie jak inne plac�wki tego rodzaju, jest d�ugim barakiem wielko�ci sklepu spo�ywczego na rogu ulicy w mie�cie. Na pi�trze s� tam pokoje do wynaj�cia, za budynkiem znajduje si� sk�ad na �ywno�� na wysokich palach i dwie przybud�wki. Podw�rze za domem jest zwykle nie ogrodzone i ci�gnie si� a� do linii widnokr�gu i dalej � w niesko�czon� dal. Jak okiem si�gn�� nie ma dom�w, niekiedy tylko Toyaatowie rozbijaj� zimowy ob�z o kilka mil w d� Yukonu. Tak oto przedstawia si� Dwudziesta Mila, k�ko na ko�cu jednej z czu�ek wieloczu�kowego Towarzystwa. Tutaj agent i jego pomocnik prowadz� handel zamienny z Indianami na futra I sprzedaj� na omylnej bazie finansowej z�otego piasku produkty w�druj�cym kopaczom. Tutaj agent i jego pomocnik t�skni� ca�� zim� do wiosny, a z jej nadej�ciem, kln�c na czym �wiat stoi, rozbijaj� ob�z na dachu, gdy tymczasem Yukon wymywa dolne pomieszczenia. Tu wreszcie, w czwartym roku pobytu na P�nocy, Neil Bonner przyby� obj�� kierownictwo plac�wki. Nie wyrugowa� z miejsca poprzedniego agenta. Cz�owiek, kt�ry dot�d kierowa� plac�wk�, pope�ni� samob�jstwo. � To przez te twarde warunki �ycia � wyja�ni� pomocnik. Jednak�e Toyaatowie wok� swoich ognisk inaczej t�umaczyli �w fakt. Pomocnik mia� pochylone plecy i wkl�ni�t� klatk� piersiow�, twarz trupioblad� i policzki zapadni�te, kt�rych nie zdo�a�a ukry� rzadka czarna broda, Kas�a� du�o, jak gdyby suchoty �ar�y mu p�uca, w oczach za� mia� ob��dne, gor�czkowe �wiat�o, cz�sto spotykane u suchotnik�w w ostatnim stadium choroby. Nazywa� si� Pentley, Amos Pentley. Bonner go nie lubi�, wsp�czu� jednak samotnemu nieszcz�nikowi. Ich stosunki nie uk�ada�y si� dobrze, chocia� spo�r�d wszystkich ludzi na �wiecie w�a�nie oni powinni �y� zgodnie w obliczu mroz�w, ciszy i ciemno�ci bezkresnej zimy. Po pewnym czasie Bonner doszed� do wniosku, �e Amos jest cz�ciowo pomylony, i zostawi� go w spokoju, bior�c na siebie ca�� robot� pr�cz gotowania. Ale nawet wtedy Amos nie mia� dla niego nic pr�cz pos�pnych spojrze� i nie ukrywanej nienawi�ci. By�a to dla Bonnera wielka strata, bo u�miechni�ta twarz, pogodne s�owo, wsp�czucie towarzysza niedoli � wszystko to znaczy wiele. A zima dopiero si� zacz�a, kiedy Neil zrozumia� powody, kt�re � zw�aszcza przy takim pomocniku � sk�oni�y poprzedniego agenta do samob�jstwa. Bardzo samotnie by�o w Dwudziestej Mili. Puste, bezkresne przestrzenie ci�gn�y si� we wszystkich kierunkach a� do widnokr�gu. �nieg, a w�a�ciwie szron przykry� wszystko ca�unem milczenia. Przez wiele dni powietrze by�o czyste i zimne, termometr wskazywa� niezmiennie czterdzie�ci do pi��dziesi�ciu stopni poni�ej zera. Potem przysz�a nag�a zmiana. Ca�a niewielka wilgo�, kt�ra wyparowa�a w powietrze, przybra�a posta� matowoszarych, bezkszta�tnych chmur; ociepli�o si�, rt�� w termometrze podskoczy�a do 20 stopni poni�ej zera, a wilgo� spad�a z nieba w postaci drobnych, twardych granulek, kt�re szele�ci�y pod nogami jak cukier albo lotny piasek. Potem powietrze sta�o si� czyste i mro�ne, dop�ki ponownie nie zebra�o si� do�� wilgoci, aby przykry� i ochroni� ziemi� przed zimnem z przestworzy. I to wszystko. Nic si� nie dzia�o. Nie szala�y burze, wody nie wzbiera�y i nie pustoszy�y las�w. Nic � pr�cz mechanicznego bez ma�a opadania wilgoci zebranej w atmosferze. Chyba najbardziej godnym uwagi wydarzeniem tych pos�pnych tygodni by� skok rt�ci w termometrze do bezprzyk�adnej wysoko�ci 15 stopni poni�ej zera. Wkr�tce jednak, aby to odrobi�, przestworza porazi�y ziemi� tak wielkim zimnem, �e termometr rt�ciowy zamarz�, a s�upek w termometrze spirytusowym utrzymywa� si� przez dwa tygodnie na 70 stopniach poni�ej zera, po czym termometr p�k�. Od tego dnia nie spos�b ju� by�o ustali�, o ile zimniej si� robi. Drugie wydarzenie, monotonne zreszt� w swej regularno�ci, to stopniowe przed�u�anie si� nocy, tak �e w ko�cu dzie� sta� si� zaledwie b�yskiem �wiat�a mi�dzy dwiema ciemno�ciami. Neil Bonner mia� rozwini�ty instynkt stadny. Szale�stwa, za kt�re ods�ugiwa� kar�, wynika�y z jego nadmiernego zami�owania do towarzystwa. Tu za�, w czwartym roku wygnania, znalaz� si� w towarzystwie � s�owo to brzmi jak szyderstwo � cz�owieka pos�pnego i milczka, z ogniem nienawi�ci w oczach tak zawzi�tej, jak bezpodstawnej. Tote� Bonner, dla kt�rego rozmowa i przyja�� by�y jak powietrze dla p�uc, kr��y� po izbie niczym upi�r rozpami�tuj�cy w udr�ce dawne t�umne hulanki i biesiady. W dzie� usta mia� zaci�te, twarz surow�; ale w nocy zaciska� r�ce, rzuca� si� w po�cieli, p�aka� na g�os jak dziecko. Przypomnia� sobie wtedy pewnego cz�owieka, kt�ry mia� nad nim w�adz�, i przeklina� go. Przeklina� tak�e Boga. Ale B�g jest wyrozumia�y. Nie ma serca gani� s�abych �miertelnik�w, kt�rzy blu�ni� na Alasce. Tutaj, do plac�wki Dwudziesta Mila, przysz�a Jees-Uck kupi� m�ki i boczku, koralik�w i jaskrawoczerwonych nici do wyszywania. A co wi�cej � chocia� tego nie wiedzia�a � przysz�a do plac�wki Dwudziesta Mila, aby samotnego cz�owieka uczyni� jeszcze samotniejszym, aby sprawi�, �e wyci�ga� teraz ramiona we �nie i natrafia� na pustk�. Bo Neil Bonner by� tylko m�czyzn�. Gdy Jees pierwszy raz wesz�a do sklepu, wpatrywa� si� w ni� d�ugo, jak cz�owiek dr�czony pragnieniem wpatruje si� w bij�ce �r�d�o. Ona za�, czerpi�c ze spadku po Spike'u O'Brien, pu�ci�a wodze fantazji i spojrzawszy mu w oczy, u�miechn�a si� do niego � ale nie jak �niadosk�re plemiona powinny si� u�miecha� do ludzi rasy panuj�cej, lecz jak kobieta u�miecha si� do m�czyzny. Tak, to by�o nieuniknione; tylko �e Neil Bonner tego nie rozumia� i broni� si� przed Jees-Uck tak gwa�townie, jak gwa�townie jej pragn��. A ona? Ona by�a Jees-Uck; z wychowania stuprocentowa Indianka z plemienia Toyaat�w. Cz�sto zagl�da�a do Dwudziestej Mili po towary. Cz�sto te� siadywa�a przy wielkim piecu i gaw�dzi�a z Neilem Bonnerem w �amanej angielszczy�nie. Przywyk� czeka� niecierpliwie na jej odwiedziny, a w dni, kiedy si� nie zjawia�a, by� zdenerwowany i niespokojny. Czasem przychodzi�o zastanowienie i wtedy Neil wita� Jees ch�odno, z pow�ci�gliwo�ci�, kt�ra j� miesza�a, gniewa�a i wydawa�a jej si� nieszczera. Ale cz�ciej Neil wola� nie my�le� i wtedy wszystko sz�o dobrze, �mieli si�, u�miechali do siebie. Amos Pentley dysza� jak ryba wyrzucona na piasek, krztusi� si� w g��bokim kaszlu rozsiewaj�c ziarna �mierci, spogl�da� na nich i szczerzy� z�by w szyderczym u�miechu. On, kt�ry kocha� �ycie, sta� nad grobem, j�trzy�a go wi�c �wiadomo��, �e inni mog� �y�. Nienawidzi� Bonnera, bo Bonner tryska� �yciem, a w jego oczach zapala�a si� rado�� na widok Jees- - Uck. Je�li idzie o Amosa Pentleya, to na sam� my�l o dziewczynie krew zaczyna�a kr��y� mu szybciej w �y�ach gro��c krwotokiem. Jees-Uck, kt�rej umys� by� prymitywny, kt�rej procesy my�lowe mia�y charakter �ywio�owy i kt�ra nie przywyk�a wywa�a� �ycia na subtelniejszych wagach, czyta�a w Amosie Pentleyu jak w otwartej ksi�dze. Ostrzeg�a Bonnera w kilku s�owach szczerze i prosto. Ale zawi�o�ci duchowe cz�owieka na wy�szym stopniu rozwoju zaciemni�y mu obraz sytuacji, przyj�� wi�c �miechem jej wyra�ny niepok�j. Amos by� dla niego biednym nieszcz�nikiem, z rozpacz� krocz�cym do grobu. A Bonner, kt�ry sam cierpia� wiele, wiele te� umia� przebaczy�. Pewnego dnia podczas dokuczliwych mroz�w Bonner wsta� od �niadania i wszed� do sklepu. By�a ju� tam Jees-Uck zar�owiona od mrozu. Przysz�a kupi� worek m�ki. W kilka minut p�niej Neil sta� na �niegu i przymocowywa� worek do sani Jees. Kiedy si� pochyli�, poczu� w karku sztywno��; ogarn�o go przeczucie zbli�aj�cego si� nieszcz�cia. A gdy zawi�za� ostatni supe� i mia� si� ju� wyprostowa�, chwyci� go nag�y spazm b�lu. Upad� w �nieg. Dygota� na ca�ym ciele, mi�nie mia� napi�te, g�ow� odrzucon� do ty�u, nogi i r�ce sztywno wyci�gni�te, kr�gos�up wygi�ty w �uk, wargi wykrzywione i drgaj�ce; wygl�da� jak cz�owiek �amany ko�em. Jees-Uck nie wyda�a krzyku, ale natychmiast by�a przy nim. Neil jednak zacisn�� kurczowo palce na przegubach jej d�oni i dop�ki trwa�y konwulsje, Jees by�a bezradna. Po kilku chwilach atak min��, Neil le�a� s�aby i omdla�y z kroplami potu na czole i pian� na ustach. � Pr�dko! � wycharcza� zmienionym g�osem. � Pr�dko! Do �rodka! Zacz�� czo�ga� si� na czworakach, ale Jees-Uck pod�wign�a go ze �niegu; podparty jej m�odym ramieniem szybciej posuwa� si� naprz�d. Gdy przekraczali pr�g sklepu, Neila znowu chwyci�y konwulsje. Jego cia�o odskoczy�o od niej bezwolnie i wi�o si�, skr�ca�o na pod�odze. Podszed� Amos Pentley i stan�� przygl�daj�c si� ciekawie. � Ach, Amos! � zawo�a�a w udr�ce z�ych przeczu� i bezradno�ci. � Ty my�lisz, on umrze�? � Ale Amos wzruszy� tylko ramionami i dalej przygl�da� si� Neilowi. Cia�o Bonnera zwiotcza�o, mi�nie rozpr�y�y si�, twarz przybra�a wyraz ulgi. � Pr�dko! � rzuci� przez zgrzytaj�ce z�by, przy czym wargi wykrzywia�y mu si� w pierwszych spazmach nast�pnego ataku i w wysi�ku zapanowania nad nim � Pr�dko, Jees! Lekarstwa! To nic! Przeci�gnij mnie! Wiedzia�a, �e skrzynka z lekarstwami stoi w g��bi izby, po drugiej stronie pieca, przeci�gn�a wi�c tam za nogi nieprzytomnego m�czyzn�. Gdy min�� spazm, Neil, bardzo os�abiony i bardzo chory, zacz�� przeszukiwa� skrzynk�. Widywa� psy padaj�ce w�r�d podobnych objaw�w i wiedzia�, co nale�y robi�. Wzi�� do r�ki fiolk� chloralu, ale palce mia� tak s�abe i tak nieczu�e, �e nie m�g� wyci�gn�� korka. Pomog�a mu Jees-Uck, podczas gdy nowe konwulsje wstrz�sa�y jego cia�em. Kiedy min�y, zobaczy� przed sob� otwart� fiolk�. Spojrza� w ogromne, czarne oczy Jees i wyczyta� w nich to, co m�czy�ni zawsze czytaj� w oczach swojej kobiety. Wzi�� du�� doz� lekarstwa i osun�� si� na ziemi� w nowym paroksyzmie. Gdy ten min��, Neil pod�wign�� si� na �okciu. � Pos�uchaj, Jees! � Wymawia� s�owa bardzo powoli, jak gdyby w obawie przed po�piechem, z kt�rego konieczno�ci zdawa� sobie spraw�. � Zr�b, co ci powiem. Zosta� przy mnie, ale mnie nie dotykaj. Musz� mie� spok�j, ale ty nie odchod�. � Dolna szcz�ka zesztywnia�a mu, po wykrzywionej twarzy przebiega�y skurcze zapowiadaj�ce nowy spazm. Opanowa� go jednak z wysi�kiem. � Nie odchod�. I nie pozw�l Amosowi odej��. Rozumiesz? Amos musi zosta� tam, gdzie jest. Skin�a g�ow�, a tymczasem Neil zacz�� si� wi� w ataku konwulsji. Ich nat�enie i cz�stotliwo�� zmniejsza�y si� stopniowo. Jees-Uck pochyla�a si� nad nim, ale pomna na polecenie nie �mia�a go dotyka�. Raz Amos zacz�� si� niespokojnie kr�ci� i wyra�nie mia� ochot� i�� do kuchni, lecz jeden b�ysk jej oczu osadzi� go na miejscu. Potem siedzia� ju� bardzo spokojnie i tylko dysza� ci�ko, wstrz�sany �miertelnym kaszlem. Bonner spa�. Zgas� dzie� � kr�tkotrwa�y b�ysk �wiat�a mi�dzy dwiema ciemno�ciami. Amos, pod czujnym wzrokiem Jees, zapali� lampy naftowe. Zapad� wiecz�r. Przez p�nocne okno wida� by�o niebo u�wietnione zorz�, kt�ra zamigota�a, buchn�a jasnym p�omieniem i zgas�a. Wkr�tce potem Neil Bonner ockn�� si�. Najpierw poszuka� wzrokiem Amosa, potem spojrza� z u�miechem na Jees-Uck i pod�wign�� si� na nogi. Mi�nie mia� sztywne i obola�e, u�miecha� si� �a�o�nie, badaj�c r�kami cia�o, jak gdyby chcia� sprawdzi� rozmiar zniszczenia. Nagle jego twarz przybra�a wyraz surowy i rzeczowy. � We� �wiec�, Jees � powiedzia�. � Id� do kuchni. Na stole stoi jedzenie, suchary, fasola i boczek, na kominie dzbanek z kaw�. Przynie� to wszystko tutaj i postaw na ladzie. Przynie� te� kieliszki, wod� i whisky, znajdziesz j� na g�rnej p�ce szafki. Nie zapomnij o whisky. Wypi� szklaneczk� whisky bez domieszki wody, a potem bardzo uwa�nie zacz�� przegl�da� zawarto�� skrzynki z lekarstwami, od czasu do czasu zdecydowanym ruchem odstawiaj�c na bok pewne buteleczki i fiolki. Nast�pnie przeprowadzi� prymitywn� analiz� jedzenia. W czasach uniwersyteckich otrzaska� si� nieco z prac� laboratoryjn�, pr�cz tego posiada� do�� wyobra�ni, aby osi�gn�� rezultaty przy ograniczonej ilo�ci odczynnik�w. Zaciskanie si� szcz�k, kt�re towarzyszy�o konwulsjom, upraszcza�o spraw�, przeprowadzi� wi�c tylko jedno do�wiadczenie. Kawa nie nie wykaza�a, podobnie fasola. Sucharom po�wi�ci� najwi�cej uwagi. Amos, kt�ry nie wiedzia� nie o chemii, przygl�da� mu si� ciekawie. Ale Jees-Uck, kt�rej wiara w m�dro�� bia�ego cz�owieka, zw�aszcza za� w m�dro�� Neila Bonnera, by�a bezgraniczna, i kt�ra nie tylko nic nie wiedzia�a, ale wiedzia�a, �e nic nie wie, �ledzi�a oczami raczej twarz Neila ni� ruchy jego r�k. Neil eliminowa� mo�liwo�ci jedn� po drugiej, a� w ko�cu przyst�pi� do ostatecznej pr�by. Zamiast prob�wki u�ywa� fiolki z cienkiego szk�a; trzyma� j� teraz pod �wiat�o obserwuj�c powolne opadanie soli w roztworze. Nic nie powiedzia�, ale zobaczy� to, czego si� spodziewa�. A Jees-Uck wpatruj�ca si� w jego twarz te� co� zobaczy�a � co�, co kaza�o jej rzuci� si� na Amosa. Z osza�amiaj�c� zr�czno�ci� i si��, podpar�szy jego cia�o kolanem, przegi�a je do ty�u. Jej n� wyszarpni�ty z pochwy i wzniesiony wysoko zal�ni� w �wietle lampy. Amos be�kota�. Lecz zanim ostrze zd��y�o spa��, Bonner powstrzyma� dziewczyn�. � Poczciwa Jees. Ale daj spok�j. Pu�� go! Pos�usznie wypu�ci�a Amosa z u�cisku, chocia� bunt wypisany by! wyra�nie na jej twarzy; cia�o m�czyzny run�o na ziemi�. Bonner dotkn�� go ko�cem obutej w mokasyny stopy. � Wsta�, Amos! � rozkaza�. � Zapakujesz si� i dzi� jeszcze wyruszysz na szlak. � Nie chcesz chyba powiedzie�... � wybuchn�� Amos dziko. � Owszem, chc� powiedzie� � przerwa� mu Neil � �e usi�owa�e� mnie zamordowa�. Chc� r�wnie� powiedzie�, �e zamordowa�e� Birdsalla, chocia� w Towarzystwie przypuszczaj�, �e biedak pope�ni� samob�jstwo. W moim przypadku pos�u�y�e� si� strychnin�. B�g jeden wie, czym jemu dogodzi�e�. Powiesi� ci� nie mog�, jeste� na to zbyt bliski �mierci. Ale w Dwudziestej Mili za ma�o jest miejsca dla nas obu i dlatego musisz si� st�d wynie��. Masz dwie�cie mil drogi do �wi�tego Krzy�a. Dojedziesz, je�eli nie b�dziesz si� przem�cza�. Dam ci prowiant, sanie i trzy psy. B�d� o ciebie tak spokojny, jak gdyby� siedzia� w wi�zieniu, bo uciec nie zdo�asz. Daj� ci jedn� szans�. Jeste� o krok od �mierci. Dobrze. Poczekam i do wiosny nie zawiadomi� Towarzystwa. Twoja rzecz umrze� przed nadej�ciem wiosny. A teraz wyno� si�! � Ty id� do ��ka � nalega�a Jees-Uck, gdy Amos powl�k� si� w ciemno��, ku �wi�temu Krzy�owi.. � Bardzo� chory jeszcze, Neil. � Za to z ciebie strasznie porz�dna dziewczyna, Jees � rzek�. � Niech�e u�ciskam ci r�k�. Ale wracaj do domu. � Nie lubisz mnie � powiedzia�a z prostot�. U�miechn�� si�, pom�g� jej w�o�y� futrzan� parka i odprowadzi� j� do drzwi. � A� za bardzo, Jees � odpar� cicho. � A� za bardzo. Nied�ugo po tym wydarzeniu ca�un nocy arktycznej szczelniej ni� dot�d otuli� ziemi�. Neil Bonner przekona� si�, �e mimo wszystko nie docenia� w nale�yty spos�b towarzystwa pos�pnego, zbrodniczego i na p� �ywego Amosa. W Dwudziestej Mili zrobi�o si� bardzo samotnie. �Na mi�o�� bosk�, przy�lij mi tu kogo�!� pisa� do Prentissa, agenta w Fort Hamilton po�o�onym o trzysta mil w g�r� rzeki. Po sze�ciu tygodniach india�ski pos�aniec przyni�s� mu odpowied�. �Piek�o nie �ycie. Obie nogi odmro�one. Sam go potrzebuj�. � Prentiss�. Na domiar z�ego wi�kszo�� Toyaat�w poci�gn�a za stadem renifer�w w g��b kraju i Jees-Uck posz�a z nimi. Oddalona, sta�a mu si� jeszcze bli�sza i Neil oczyma wyobra�ni widzia� j� � dzie� po dniu � w obozie i na szlaku. Niedobra to rzecz samotno��. Cz�sto wybiega� z opustosza�ego sk�adu, z go�� g�ow�, rozgor�czkowany i wygra�a� pi�ci� b�yskowi �wiat�a dziennego, kt�re od po�udnia ukazywa�o si� nad widnokr�giem. W ciche, mro�ne noce opuszcza� ��ko, wychodzi� na �nieg i na ca�e gard�o ur�ga� ciszy, jak gdyby by�a istot� materialn�, obdarzon� zmys�ami, kt�r� mo�na obudzi�; albo rycza� na �pi�ce psy, dop�ki nie zacz�y wy� i szczeka�. Jedn� z tych kosmatych bestii przyprowadzi� do mieszkania, udaj�c, �e to nowy pomocnik przys�any mu przez Prentissa. Usi�owa� nauczy� psa, aby spa� w nocy pod kocami i jad� przy stole jak cz�owiek; ale pies, a raczej oswojony wilk, zbuntowa� si�, zaszyty w najciemniejszy k�t warcza� na Neila; wreszcie ugryz� go w nog� i otrzymawszy baty z powrotem pow�drowa� na dw�r. Potem opanowa�a Neila mania personifikacji. Wszystkie otaczaj�ce go moce uleg�y metamorfozie i jako �ywe, oddychaj�ce istoty zamieszka�y u jego boku. Stworzy� na nowo prymitywny panteon; wybudowa� o�tarz po�wi�cony s�o�cu i pali� na nim ��j �wiec i t�uszcz wieprzowy, a na nie ogrodzonym podw�rzu, obok sk�adu na wysokich palach, ulepi� diab�a ze �niegu i wykrzywia� do niego twarz, szydzi� z niego, kiedy rt�� opada�a w termometrze. Wszystko to naturalnie �artem, dla zabawy � po wielekro� powtarza� sobie, aby si� utwierdzi� w tym przekonaniu, nie�wiadom tego, �e szale�stwo cz�sto objawia si� w zabawie i urojeniu. Pewnego dnia w �rodku zimy ojciec Champreux, misjonarz z zakonu jezuit�w, zatrzyma� sanie przed budynkiem Dwudziestej Mili. Bonner rzuci� si� na niego, wci�gn�� do �rodka i trzymaj�c si� go kurczowo, p�aka� tak �a�o�nie, �e z oczu zakonnika trysn�y �zy wsp�czucia. Potem Neil wpad� w szale�cz� weso�o��, przygotowa� wspania�� uczt� i odgra�a� si� junacko, �e jego go�� nie odjedzie. Ale ojcu Champreux �pieszno by�o do Salt Water, gdzie udawa� si� w wa�nej misji swojego zakonu, odjecha� wi�c nazajutrz w�r�d gr�b, �e krew Bonnera spadnie na jego g�ow�. Gro�ba ta by�a na najlepszej drodze do spe�nienia, gdyby nie Toyaatowie, kt�rzy wr�cili po d�ugotrwa�ych �owach do obozu zimowego. Przynie�li wiele sk�r i o�ywiony ruch zapanowa� w Dwudziestej Mili. Przysz�a te� Jees-Uck kupi� paciorki, szkar�atne nici i inne przedmioty, tote� Bonner od�y� i by� zn�w sob�. Przez tydzie� broni� si� przed ni� uparcie. Koniec przyszed� kt�rego� wieczoru, kiedy wsta�a, by i�� do domu. Nie zapomnia�a dot�d, �e j� kiedy� odepchn��. By�a w niej ta sama duma, kt�ra nakaza�a ongi� Spike'owi O'Brien szuka� samotnie p�noco-zachodniego przej�cia l�dem. � Id� ju� � powiedzia�a. � Dobranoc, Neil. Zbli�y� si� i stan�� za ni�. � Nie, Jees, to na nic. Zosta�. Gdy obr�ci�a ku niemu twarz nagle rozja�nion� rado�ci�, pochyli� si� powoli, z powag�, jak nad jak�� �wi�to�ci�, i poca�owa� j� w usta. Toyaatowie nie nauczyli jej, co oznacza poca�unek w usta, ale zrozumia�a go i by�a mu rada. Z chwil� gdy Jees-Uck przysz�a, wszystko zmieni�o si� na lepsze. By�a kr�lewska w swoim szcz�ciu, by�a nieustaj�cym �r�d�em rozkoszy. Jej prymitywne procesy my�lowe, jej naiwne odruchy sk�ada�y si� w sumie na jedn� wielk� czaruj�c� niespodziank� dla tego nadmiernie ucywilizowanego m�czyzny, kt�ry schyli� si�, aby wzi�� j� sobie. By�a mu nie tylko pociech� w samotno�ci, ale co wi�cej, jej prymitywizm rozbudzi� jego ot�pia�y umys�. Zdawa� si� mog�o, �e jest w�drowcem, kt�ry wr�ci� po d�ugiej w��cz�dze, aby z�o�y� g�ow� na podo�ku matki-ziemi. S�owem, w Jees-Uck Neil znalaz� m�odo�� �wiata � m�odo��, si�� i rado��. Aby za� zaspokojone zosta�y wszystkie potrzeby Neila i aby on i Jees nie byli wci�� skazani tylko na siebie, przyw�drowa� do Dwudziestej Mili niejaki Sandy McPherson, najbardziej towarzyski z ludzi, jacy kiedykolwiek pogwizdywali weso�o na szlaku lub �piewali ballady przy obozowym ognisku. Zakonnik, jezuita, natkn�� si� na jego ob�z w odleg�o�ci dwustu mil w g�r� Yukonu; przyszed� akurat w por�, aby odm�wi� mod�y nad cia�em towarzysza Sandy'ego. Odje�d�aj�c zakonnik powiedzia�: � Synu m�j, b�dziesz teraz samotny. � Sandy zwiesi� z rozpacz� g�ow�. � W Dwudziestej Mili � doda� zakonnik � mieszka samotny cz�owiek. Jeste�cie sobie wzajem potrzebni, m�j synu. Tak wi�c Sandy, rado�nie przyj�ty, zosta� trzecim mieszka�cem Dwudziestej Mili, bratem m�czyzny i kobiety, kt�rzy tam przebywali. Zabiera� Bonnera na polowania na �osie, zastawia� z nim pu�apki na wilki. W zamian Bonner wyci�gn�� zapomniany i zniszczony w d�ugich w�dr�wkach tomik i zaznajomi� Sandy'ego z Szekspirem, tak �e w ko�cu Sandy deklamowa� jamby swoim psom zaprz�onym do sanek, ilekro� zanosi�o si� mi�dzy nimi na bunt. Wieczorami grywali w karty, wiedli spory i rozmawiali o wszech�wiecie, gdy tymczasem Jees-Uck ko�ysa�a si� w fotelu na biegunach i naprawia�a im mokasyny lub cerowa�a skarpetki. Przysz�a wiosna. Kula s�o�ca wystrzeli�a na niebo spoza po�udniowego widnokr�gu. Ziemia zmieni�a swe surowe szaty na str�j u�miechni�tej swawoli. Wsz�dzie b�yska�o �wiat�o, wsz�dzie kwit�o �ycie. Dni przed�u�a�y swe b�ogos�awione trwanie, noce z kr�tkich b�ysk�w mroku zmieni�y si� w jasno��. L�d znikn�� z rzeki i statki parowe ruszy�y sapi�c na podb�j dzikich ziem. Gwarno teraz by�o i rojno. Nowe twarze, nowe wydarzenia. Do Dwudziestej Mili przyjecha� pomocnik, a Sandy McPherson pow�drowa� z gromadk� poszukiwaczy z�ota do kraju Koyukuk. Nadesz�y te� gazety, pisma i listy dla Neila Bonnera. Jees-Uck przygl�da�a si� zatroskana, bo wiedzia�a, �e to jego krewni rozmawiaj� z nim z drugiego ko�ca �wiata. Wiadomo�� o �mierci ojca zbytnio Neilem nie wstrz�sn�a. Do zawiadomienia do��czony by� serdeczny list przebaczaj�cy, podyktowany na kilka godzin przed �mierci�. By�o te� urz�dowe pismo od Towarzystwa, w kt�rym polecono Neilowi Bonnerowi przekaza� pomocnikowi zarz�d plac�wk� i zezwolono wyjecha�, kiedy zechce. D�ugie, naszpikowane prawnymi terminami pismo od adwokat�w zawiera�o nie ko�cz�ce si� wykazy akcji, papier�w warto�ciowych; nieruchomo�ci, rent i ruchomo�ci, kt�re ojciec pozostawi� mu w spadku. I by�a wreszcie wytworna koperta, opatrzona monogramem i piecz�ci�, w niej za� list zaklinaj�cy kochanego Neila, aby wr�ci� do swojej nieszcz�liwej i kochaj�cej matki. Neil Bonner my�la� szybko, kiedy wi�c p�yn�ca na Morze Beringa �Yukon Belle� zatrzyma�a si� sapi�c u brzegu, odjecha� ze starym jak �wiat, lecz m�odym i szczerym na jego ustach k�amstwem o jak najrychlejszym powrocie. � Wr�c�, droga Jees, zanim spadnie pierwszy �nieg � przyrzek� jej mi�dzy ostatnimi poca�unkami na trapie. I nie tylko przyrzek�, ale jak wi�kszo�� obiecuj�cych zamierza� przyrzeczenia dotrzyma�. Poleci� te� Johnowi Thompsonowi, kt�ry by� nowym agentem, aby udzieli� nieograniczonego kredytu jego �onie, Jees-Uck. A gdy rzuci� z pok�adu �Yukon Belle� ostatnie spojrzenie na brzeg, zobaczy� kilkunastu ludzi wbijaj�cych w ziemi� bierwiona, z kt�rych jeszcze przed pierwszym �niegiem mia� powsta� dom najwygodniejszy na przestrzeni tysi�ca mil wzd�u� brzeg�w Yukonu � dom Jees-Uck i Neila Bonnera. Albowiem Neil Bonner szczerze i prawdziwie pragn�� wr�ci�. Jees-Uck by�a mu droga, a ponadto P�noc mia�a przed sob� z�ot� przysz�o�� i Neil za pomoc� pieni�dzy ojca pragn�� przysz�o�� t� urzeczywistni�. Upoi�o go ambitne marzenie. Wr�ci tu i w oparciu o czteroletnie do�wiadczenie oraz �yczliw� wsp�prac� Towarzystwa stanie si� Rhodesem Alaski. Wr�ci za� najszybszym z szybkich statk�w, gdy tylko uporz�dkuje sprawy ojca, kt�rego nigdy nie zna�, i pocieszy matk�, kt�r� zapomnia�. Wielkie by�o poruszenie, gdy Neil Bonner wr�ci� z Arktyki. Wiwatowano na jego cze�� i ucztowano, a on p�awi� si� w tym nastroju i by�o mu dobrze. Nie tylko twarz mia� ogorza�� i poci�t� bruzdami, ale co wa�niejsze, sta� si� nowym cz�owiekiem, wytrwa�ym, pe�nym powagi, opanowanym. Dawni towarzysze hulanek zdumieli si�, kiedy nie okaza� ch�ci powrotu na dawn� weso�� drog�. Natomiast przyjaciel ojca zatar� rado�nie r�ce i zyska� renom� specjalisty od nawracania samowolnych i leniwych m�odzie�c�w. Przez cztery lata umys� Neila Bonnera le�a� od�ogiem. Nie wzbogaci� si� o �adne warto�ci, podlega� jednak trwa�emu procesowi selekcji. Zosta�, aby tak rzec, oczyszczony z tego, co ma�o wa�ne i zb�dne. W �wiecie cywilizowanym �ycie Neila toczy�o si�. w zawrotnym tempie; w dziczy do�� mia� czasu, aby uporz�dkowa� spl�tan� g�stwin� do�wiadcze�. Jego powierzchowne normy moralne leg�y w gruzach i nowe zosta�y wzniesione na fundamentach g��bszych i szerszych uog�lnie�. Je�li idzie o stosunek do cywilizacji, Neil wr�ci� z P�nocy z now� i ca�kiem inn� jej ocen�. Zapachy ziemi w nozdrzach i widoki ziemi przed oczyma dopomog�y mu poj�� wewn�trzny sens cywilizacji, dostrzec jasno i wyra�nie jej ja�owo�� � i jej si��. Stworzy� sobie na w�asny u�ytek prost� filozofi�. Czyste �ycie jest drog� do �aski. Spe�niony obowi�zek u�wi�ca. Trzeba �y� czysto i spe�nia� obowi�zki, aby m�c pracowa�. Praca jest zbawieniem. Praca za� maj�ca na celu zdobywanie coraz wi�kszej i wi�kszej obfito�ci jest zgodna z biegiem rzeczy w naturze i z wol� Boga. Neil Bonner by� ponad wszystko cz�owiekiem miasta. Jego nowe spojrzenie na �wiat przez pryzmat przyrody i po m�sku pojmowane cz�owiecze�stwo pozwoli�y mu lepiej zrozumie� cywilizacj� i uczyni�y j� dro�sz� jego sercu. Dzie� po dniu ludzie miasta stawali mu si� bli�si, �wiat za� wydawa� si� coraz ogromniejszy. I dzie� po dniu Alaska stawa�a si� odleglejsza i mniej rzeczywista. Potem spotka� Kitty Sharon � kobiet� swojej rasy, swojej krwi, swojego gatunku. Kobiet�, kt�ra wsun�a d�o� w jego r�k� i przyci�gn�a go do siebie, a� zapomnia� o dniu i godzinie, i o porze roku, kiedy nad Yukonem spada pierwszy �nieg. Jees-Uck przenios�a si� do wspania�ego domu z bierwion i przemarzy�a tam trzy z�ote miesi�ce lata. Nadesz�a jesie�, nadesz�a w po�piechu, aby zd��y� przed napa�ci� zimy. Powietrze sta�o si� rzadkie i ostre, dni wilgotne i kr�tkie. Rzeka p�yn�a leniwie, cienki l�d tworzy� si� na powierzchni wody w spokojniejszych miejscach. Ca�e w�drowne �ycie odesz�o na po�udnie i cisza okry�a ziemi�. Nasta�y pierwsze �nie�ne zamiecie, ostatnie parowce przedziera�y si� w rozpaczliwym po�piechu poprzez przybrze�ny l�d. Potem nadesz�a kra, du�e bry�y i p�aty lodu, a� wreszcie wody Yukonu podnios�y si� do poziom�w brzegu. Gdy to wszystko usta�o, rzeka zamar�a i b�yski dnia zagubi�y si� w ciemno�ci. John Thompson, nowy agent, �mia� si� tylko. Ale Jees-Uck wierzy�a w z�e przygody na morzu i rzece. Neil Bonner m�g� utkn�� w lodach, w jakim b�d� punkcie pomi�dzy Chilkoot a St. Michael, ostatni podr�ni w roku zawsze grz�zn� w lodach i wtedy przesiad�szy si� ze statku na sanie, mkn� przez d�ugie godziny za p�dz�cymi psami. Ale p�dz�ce psy nie zjawi�y si� w Dwudziestej Mili. John Tompson oznajmi� Jees-Uck ze �le ukrywanym zadowoleniem, �e Neil Bonner nigdy nie wr�ci. Ponadto zaproponowa� jej brutalnie, �e got�w jest go zast�pi�. Jees-Uck roze�mia�a mu si� w twarz i wr�ci�a do wspania�ego domu z bierwion. Ale w po�owie zimy, gdy zamiera nadzieja i �ywotno�� s�abnie, Jees-Uck przekona�a si�, �e nie ma ju� w sklepie kredytu. By�a to sprawka Thompsona, kt�ry zaciera� r�ce, przechadza� si� tam i z powrotem po izbie, podchodzi� do drzwi, spogl�da� na dom Jees-Uck i czeka�. Czeka� nadaremnie. Jees-Uck sprzeda�a psy gromadce g�rnik�w i p�aci�a got�wk� za prowianty. A gdy Thompson posun�� si� dalej i nie chcia� przyjmowa� jej pieni�dzy, Toyaatowie kupowali, co trzeba, i noc� przewozili sprawunki na saniach pod jej dom. W lutym przywieziono po lodzie pierwsz� poczt� i Thompson przeczyta� w gazecie sprzed pi�ciu miesi�cy w rubryce towarzyskiej wiadomo�� o �lubie Neila Bonnera z Kitty Sharon. Podczas gdy przekazywa� jej t� informacj�, Jees trzyma�a drzwi uchylone, Thompsona za� � za progiem. Kiedy sko�czy�, roze�mia�a si� wynio�le. Nie uwierzy�a. W marcu, nie maj�c przy sobie nikogo, urodzi�a ch�opca, dzieln� now� istotk�, na kt�r� spogl�da�a ze zdumieniem i zachwytem. W rok p�niej, o tej samej godzinie, Neil Bonner siedzia� przy innym ��ku i spogl�da� ze zdumieniem i zachwytem na inn� istotk�, kt�ra przysz�a na �wiat. Ziemia uwolni�a si� od �niegu, a Yukon od lodu. S�o�ce przew�drowa�o na p�noc i zn�w wr�ci�o na po�udnie. Gdy sko�czy�y si� pieni�dze ze sprzeda�y ps�w, Jees-Uck wr�ci�a do swojego plemienia. Oche-Ish, wytrawny my�liwy, powiedzia�, �e got�w jest zdobywa� zwierzyn� dla niej i dla jej dziecka, a tak�e �owi� �ososie, je�eli Jees za niego wyjdzie. To samo zaproponowali Imego, Hah-Yo i Wy-Nooch, wszyscy trzej dzielni m�odzi my�liwi. Ale Jees wola�a �y� samotnie i na w�asn� r�k� zdobywa� zwierzyn� i ryby. Szy�a mokasyny, parka i r�kawice � ciep�e, praktyczne i mi�e dla oka, przyozdabiane k�pkami sier�ci i paciorkami. Sprzedawa�a to wszystko g�rnikom, kt�rzy co roku gromadniej przyci�gali na P�noc. Nie. tylko zarabia�a na obfite i dobre po�ywienie, ale co wi�cej, odk�ada�a pieni�dze. Pewnego dnia wsiad�a na pok�ad �Yukon Belle� i pop�yn�a ku uj�ciu. W St. Michael zmywa�a naczynia w kuchni plac�wki. Pracownicy Towarzystwa spogl�dali ciekawie na t� niezwyk�� kobiet� i niezwyk�e dziecko, ale nie zadawali pyta�, ona za� nie zdradza�a si� z niczym. Zanim jednak usta�a przed zim� �egluga na Morzu Beringa, Jees-Uck op�aci�a przejazd i statkiem poluj�cym na foki, kt�ry tu przypadkiem zawin��, pop�yn�a na po�udnie. Tej zimy gotowa�a w domu kapitana Markheima na Unalasce, wiosn� za� uda�a si� do Sitka na pok�adzie szalupy przewo��cej whisky. Nieco p�niej pojawi�a si� w Metlakahtla, kt�re le�y w pobli�u St. Mary na ko�cu przyl�dka, gdzie podczas sezonu �ososia pracowa�a w fabryce konserw. Kiedy nadesz�a jesie� i rybacy z plemienia Siwasz mieli wraca� do cie�niny Puget, wsiad�a wraz z kilku rodzinami do du�ej cedrowej �odzi. Przebrn�a z nimi szcz�liwie niebezpieczne tonie w�d u brzeg�w Alaski i Kanady i min�a cie�nin� Juan de Fuca; niebawem prowadzi�a swego ch�opczyka za r�k� po twardym bruku Seattle. Tam, na wietrznym rogu ulicy, spotka�a Sandy'ego McPhersona. Sandy zdumia� si� na widok Jees, a gdy wys�ucha� jej opowie�ci, wpad� w gniew � nie tak mo�e wielki, w jaki wpad�by zapewne, gdyby wiedzia� o Kitty Sharon. Ale o Kitty Jees-Uck nie wspomnia�a ani s�owem, bo nie wierzy�a w jej istnienie. Sandy, kt�ry w szczeg�ach sprawy dopatrzy� si� pospolitego i plugawego porzucenia, robi�, co m�g�, a�eby odwie�� Jees od jazdy do San Francisco, gdzie jakoby znajdowa� si� dom rodzinny Neila. A gdy to zawiod�o, zaj�� si� ni�, kupi� bilety i odprowadzi� na stacj�, ca�y czas u�miechaj�c si� do niej i mamrocz�c: �wi�stwo! � pod os�on� brody. W�r�d ryku i stuku, dniami i nocami, trz�s�c si� i ko�ysz�c mi�dzy jednym �witem a drugim, wspinaj�c si� ku zimowym �niegom i zje�d�aj�c w d� ku dolinom w letnim rozkwicie, przemykaj�c si� skrajem przepa�ci, przekraczaj�c otch�anie, w�widrowuj�c w stoki g�r Jees-Uck i jej syn zd��ali na Po�udnie. Ale Jees nie l�ka�a si� stalowego rumaka ani nie osza�amia�a jej wspania�a cywilizacja ludzi z plemienia Neila Bonnera. Tylko mo�e z wi�ksz� jasno�ci� poj�a �w dziw nad dziwy � �e m�czyzna z takiej bogom podobnej rasy trzyma� j� w ramionach. Ha�a�liwe San Francisco, statki wp�ywaj�ce i wyp�ywaj�ce z portu, ulice rozdudnione ruchem, dym buchaj�cy z fabrycznych komin�w nie przyprawia�y jej o zawr�t g�owy; zrozumia�a tylko natychmiast, jak �a�o�nie biedna by�a Dwudziesta Mila i sk�rzane namioty w wiosce Toyaat�w. Spojrza�a na ch�opca, kt�ry �ciska� jej r�k�, i zdumia�a si�, �e jest synem takiego cz�owieka. Zap�aci�a doro�karzowi pi�ciokrotn� cen� i po kamiennych stopniach podesz�a pod frontowe drzwi domu Neila Bonnera. Sko�nooka Japonka pertraktowa�a z ni� d�ugo i daremnie, po czym wpu�ci�a j� do �rodka i znikn�a. Jees-Uck zosta�a sama w hallu, kt�ry w jej prymitywnej wyobra�ni wyda� si� pokojem paradnym � pokazowym miejsce, gdzie zebrano wszystkie skarby rodzinne w zamiarze popisania si� nimi i ol�nienia innych. �ciany i sufit by�y z drzewa polerowanego i uk�adanego w p�ytki. Pod�oga l�ni�a pi�kniej ni� najg�adsza tafla lodu; Jees stan�a na jednej z wielkich sk�r, kt�re dawa�y poczucie bezpiecze�stwa na tej �liskiej powierzchni. Ogromny kominek � cudaczny kominek, pomy�la�a Jees � otwiera� sw� paszcz� z przeciwleg�ej �ciany. Snop �wiat�a z�agodzonego przez kolorowe szk�o lampy pada� na pok�j, a gdzie� w dalekim ko�cu rze�ba b�yska�a biel� marmuru. Tyle zobaczy�a Jees-Uck. Tyle i wi�cej, gdy sko�nooka s�u��ca powiod�a j� przez nast�pny pok�j � Jees zd��y�a tylko przelotnie rzuci� na� okiem � i wprowadzi�a do trzeciego. Oba za�mi�y wspania�o�� hallu. Jees zdawa�o si�, �e w ogromnym domu jest niesko�czenie wiele podobnych pokoi. Takie by�y d�ugie, takie szerokie, sufity po prostu gin�y gdzie� w g�rze! Po raz pierwszy, odk�d wkroczy�a w cywilizowany �wiat bia�ego cz�owieka, ogarn�o j� uczucie czci zmieszanej z groz�. Neil, jej Neil mieszka w tym domu, oddycha jego powietrzem, k�adzie si� tu na noc i �pi! Pi�kne, pi�kne by�o wszystko, co tu widzia�a. Ale Jees rozumia�a tak�e kryj�c� si� za tym pi�knem m�dro�� i doskona�o��. By�a to si�a wyra�aj�ca si� poprzez pi�kno, a Jees-Uck potrafi�a zawsze odczu� si��. Potem zjawi�a si� kobieta kr�lewskiej postaci, z koron� z�otych w�os�w na g�owie, kt�re promienia�y jak s�o�ce. Jees zdawa�o si�, �e p�ynie ona ku niej jak szmer muzyki ponad cich� wod�; szelest sukien sam by� pie�ni�, w rytm kt�rej porusza�o si� jej cia�o. Jees-Uck podbija�a serca m�skie. By� przecie� Oche-Ish, by� Imego i Hah-Yo, i Wy-Nooch, nie m�wi�c ju� o Neilu Bonnerze i Johnie Thompsonie oraz innych bia�ych, kt�rzy spogl�dali na ni� i ulegali jej sile. Ale teraz utkwi�a wzrok w ogromnych niebieskich oczach i r�anej cerze zbli�aj�cej si� niewiasty i oszacowa�a j� oczami m�czyzny; i chocia� sama podbija�a serca m�czyzn, poczu�a si� w obecno�ci tej promiennej, osza�amiaj�cej istoty nagle pomniejszona, pozbawiona wszelkiego znaczenia. � Chce pani zobaczy� si� z moim m�em? � spyta�a nieznajoma. Jees-Uck drgn�a s�ysz�c owo p�ynne srebro g�osu, kt�ry nigdy nie karci� wrzaskiem warcz�cych ps�w-wilczur�w ani nie wydawa� gard�owych d�wi�k�w, ani nie chryp� w burzy, �niegu czy k��bach obozowego ogniska. � Nie � odpar�a Jees powoli, ostro�nie, pragn�c, aby jej angielszczyzna wypad�a jak najlepiej. � Przysz�am zobaczy� Neila Bonnera. � To w�a�nie jest m�j m�� � powiedzia�a kobieta ze �miechem. A wi�c to prawda! John Thompson nie k�ama� tamtego pos�pnego lutowego dnia, kiedy ona roze�mia�a si� dumnie i zamkn�a mu drzwi przed nosem. Tak jak kiedy� rzuci�a si� na Amosa Pentleya i podpar�szy jego cia�o kolanem wyci�gn�a n�, tak teraz jaka� przemo�na si�a nakazywa�a jej skoczy� na t� kobiet�, przegi�� jej bia�e cia�o do ty�u, cisn�� na ziemi� i zad�ga� w nim �ycie. Ale Jees-Uck my�la�a b�yskawicznie i nie zdradzi�a po sobie niczego; a Kitty Bonner nawet si� nie domy�la�a, jak bliska by�a �mierci przez kr�tk� chwil�. Jees-Uck skin�a g�ow� na znak, �e rozumie, Kitty Bonner za� wyja�ni�a, �e oczekuje m�a lada chwila. Potem usiad�y na �miesznie wygodnych krzes�ach i Kitty pr�bowa�a bawi� rozmow� swojego dziwnego go�cia, Jees za� stara�a si� jej w tym pom�c. � Zna�a pani mojego m�a na P�nocy? � spyta�a Kitty w pewnej chwili. � Aha. Ja pra� mu bielizna � odpar�a Jees-Uck angielszczyzn�, kt�ra nagle sta�a si� haniebna. � A to jest pani synek? Ja mam c�reczk�. Kitty poleci�a przyprowadzi� dziewczynk� i podczas gdy dzieci � jak to dzieci � zawiera�y przyja��, matki zag��bi�y si� w rozmowie na macierzy�skie tematy i pi�y herbat� z fili�anek tak delikatnych, i� Jees-Uck ba�a si�, �e skruszy swoj� w palcach. Nigdy nie widzia�a fili�anek tak cienkich i delikatnych. W duchu przyr�wna�a je do kobiety, kt�ra nalewa�a jej herbat�, i zaraz narzuci� jej si� kontrast � miseczki ze wsi Toyaat�w i toporne kubki w Dwudziestej Mili, do kt�rych przyr�wna�a siebie. W taki to spos�b Jees-Uck ujrza�a przed sob� �w problem. Zosta�a zwyci�ona. Istnieje inna kobieta, kt�ra lepiej ni� ona nadaje si� do tego, �eby rodzi� i wychowywa� dzieci Neila Bonnera. I tak jak m�czy�ni z jego rasy przewy�szaj� we wszystkim m�czyzn z jej rasy, tak te� j� przewy�szaj� kobiety podobne Kitty Bonner. One zdobywa�y m�czyzn, jak ich m�czy�ni zdobywali �wiat. Spojrza�a na delikatn� cer� Kitty i pomy�la�a o w�asnej spalonej s�o�cem twarzy. Przenios�a wzrok z br�zowej r�ki na bia�� � jedna zniszczona prac�,, stwardnia�a od trzymania bata i wios�a, druga � nie znaj�ca pracy i mi�kka jak r�czka nowo narodzonego dzieci�cia. Ale gdy Jees-Uck spojrza�a w niebieskie oczy, mimo ca�ej delikatno�ci i widocznej s�abo�ci ujrza�a w nich t� sam� w�adcz� si��, kt�r� widzia�a w oczach Neila Bonnera i ludzi jego rasy. � Ale� to Jees-Uck! � powiedzia� Neil Bonner wchodz�c do pokoju. By� przy tym opanowany, w jego g�osie zabrzmia�a nawet nuta radosna i serdeczna; podszed� do niej i uj�� obie jej r�ce, ale spojrza� w jej oczy z niepokojem, kt�ry Jees zrozumia�a. � Hej! Neil! � przywita�a go. � Wygl�dasz dobrze bardzo. � Mam si� �wietnie, Jees � odpar� serdecznie, ale jednocze�nie bada� ukradkiem twarz Kitty, szukaj�c na niej �lad�w tego, co zasz�o mi�dzy kobietami. Ale nawet je�li sta�o si� najgorsze, nie spodziewa� si� znale�� tych znak�w, gdy� nazbyt dobrze zna� swoj� �on�. � Nie umiem ci powiedzie�, Jees, jak bardzo si� ciesz� � doda�.� Ale co to znaczy? Trafi�a� na �y�� z�ota? Kiedy przyjecha�a�? � Oo-a, dzisiaj przyjecha�am � odpar�a, staraj�c si� instynktownie nada� g�osowi jak najbardziej gard�owe brzmienie. � Ja nie trafi�a� na �y�a. Znasz kapitan Markheim, Unalaska? Ja gotowa� w jego domu, bardzo d�ugo. Nie wydawa� pieni�dze. Odk�ada� i odk�ada�. Ja pomy�le�, bardzo dobrze zobaczy� kraj bia�ego cz�owieka. Bardzo �adny kraj bia�ego cz�owieka, bardzo � doda�a. Angielszczyzna Jees zdziwi�a go, gdy� razem z Sandy'm nie omijali okazji, aby poprawia� jej j�zyk, ona za� okaza�a si� poj�tn� uczennic�. Cofn�a si� najwyra�niej do poziomu swojego plemienia. Jej twarz by�a t�pa i pozbawiona wyrazu, nie zdradzaj�ca nic. Pogodne czo�o Kitty te� go zdumiewa�o. Co zasz�a mi�dzy nimi? Jak wiele zosta�o powiedziane? Ile obie kobiety zdo�a�y odgadn��? Podczas gdy boryka� si� z tym w�tpliwo�ciami i gdy Jees-Uck boryka�a si� ze swoim problemem � w pokoju zapad�o milczenie. Nigdy jeszcze Neil nie wyda� jej si� tak wspania�y i tak wielki. � Pomy�le� tylko, �e zna�a pani mojego m�a na Alasce! � powiedzia�a cicho Kitty. Zna�a go! Jees-Uck nie mog�a si� powstrzyma�. Spojrza�a na ch�opca, kt�rego mu urodzi�a, a wzrok Neila automatycznie przesun�� si� za jej spojrzeniem do okna, pod kt�rym bawi�y si� dzieci. �elazna obr�cz �cisn�a mu czo�o, kolana ugi�y si� pod nim, serce skoczy�o w piersi i zacz�o wali� jak m�otem. Jego syn! Nigdy nie przysz�o mu to na my�l. Ma�a Kitty Bonner, podobna male�kiej Wr�ce w powiewnym baty�cie, z policzkami jak p�atki r�y i oczami jak b��kit nieba, wyci�gn�a r�czki, buzi� u�o�y�a w ciup i usi�owa�a poca�owa� ch�opca. A ch�opiec, smuk�y i gibki, spalony s�o�cem, ubrany w sk�rzany kaftan i obrze�one k�pkami sier�ci muclucs, zniszczone dzia�aniem morza i ci�kiej pracy, ch�odno opiera� si� jej zalotom. Trzyma� si� bardzo prosto, z ow� szczeg�ln� sztywno�ci� zwyk�� u dzieci lud�w prymitywnych. Obcy w tym obcym kraju, nie by� jednak onie�mielony ani wyl�kniony, przypomina� raczej nie oswojone zwierz�tko � milcz�ce i czujne, b�yskawicznie przenosz�ce spojrzenie czarnych oczu z twarzy na twarz, spokojne, dop�ki trwa� spok�j, lecz gotowe skrzy� drapa�, gry�� i walczy� o �ycie przy pierwszej oznace niebezpiecze�stwa. Kontrast mi�dzy dziewczynk� i ch�opcem by� uderzaj�cy, ale nie budzi� wsp�czucia. Na to ch�opiec mia� w sobie za du�o si�y, mieszaniec, na kt�rego z�o�y�o si� dziedzictwo Shpacka, Spike'a O'Briena i Bonnera. W jego rysach, starannie wyrze�bionych jak na kamei i bez ma�a klasycznych w swojej surowo�ci, malowa�a si� si�a i w�adczo�� ojca i dziadka, i pradziadka znanego ongi� pod przezwiskiem Wielki T�u�cioch, kt�ry pojmany przez pl