9277
Szczegóły |
Tytuł |
9277 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
9277 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 9277 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
9277 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Jack London
A Niech To ��wie Tasmana!
I
Umi�owanie prawa i porz�dku oraz pow�ci�gliwo�� kszta�towa�y twarz Fryderyka Traversa. By�a to mocna, stanowcza twarz cz�owieka nawyk�ego do w�adzy i u�ywaj�cego jej z rozwag� i ostro�no�ci�. Zdrow� cer� zawdzi�cza� higienicznemu trybowi �ycia, a widoczne na niej bruzdy by�y godne szacunku � zostawi�a je ci�ka, porz�dna praca, ot co. Ka�dy szczeg� tej twarzy m�wi� to samo � jasnoniebieskie oczy, bujne, lekko siwiej�ce br�zowe w�osy, Starannie rozdzielone i prosto zaczesane nad mocno sklepionym czo�em. By� m�czyzn� solidnym i wypiel�gnowanym, a przewiewny letni garnitur roboczy podkre�la� jeszcze �ywo�� jego ruch�w, nie ujawniaj�c jednocze�nie zbyt jaskrawo faktu, �e cz�owiek ten posiada wiele milion�w dolar�w i rozleg�e nieruchomo�ci.
Albowiem Fryderyk Travers nie znosi� ostentacji. Samoch�d, czekaj�cy na� przy g��wnej bramie, mia� skromny czarny kolor: by�a to najdro�sza maszyna w hrabstwie, a przecie� nie stara� si� epatowa� nikogo jej cen� czy moc� silnika, cho� sta� go by�o na rozbijanie si� po kraju jakim� czerwonym bolidem, tym bardziej �e pi�kny krajobraz w wi�kszej cz�ci stanowi� jego w�asno�� � od wydm i fal wiecznie upalnego wybrze�a Pacyfiku, poprzez urodzajne namu�y r�wnin i g�rskie pastwiska, a� po dalekie g�ry, ubrane w sekwojowe lasy i spowite mg��.
Us�yszawszy szelest damskiej sukni, spojrza� przez rami�; zachowanie m�czyzny zdradza�o ledwie uchwytny cie� zniecierpliwienia. Jego powodem wszak�e z pewno�ci� nie by�a c�rka Fryderyka Tra-versa: raczej by�o to co�, co le�a�o przed nim, na pulpicie biurka.
� C� to zn�w za dziwaczne nazwisko? � spyta�a. � Na pewno nigdy go nie zapami�tam. Przynios�am nawet notes, aby je zapisa�.
Jej g�os by� niski i ch�odny. By�a wysok�, dobrze zbudowan� m�od� kobiet� o jasnej karnacji. Z zachowania dziewczyny przebija�y, jak u ojca, spok�j ducha, r�wnowaga i opanowanie.
Fryderyk Travers przeczyta� g�o�no podpis pod jednym czy dwoma z le��cych przed nim list�w: �Bronis�awa P�askowiecka-Travers", i powt�rzy�, litera po literze, pierwsz�, trudniejsz� cz�� nazwiska, a dziewczyna zapisa�a j� na kartce papieru.
� A wi�c pami�taj, Mary � doda� jeszcze � �e Tom by� zawsze postrzelony i �e musisz by� wyrozumia�a dla tej jego c�rki. To nazwisko jest... hm, doprawdy dziwaczne. Toma nie widzia�em od lat, a co do niej... � wzruszy� ramionami jakby z obaw� i u�miechn�� si� z wysi�kiem: � S� zar�wno moimi, jak i twoimi krewnymi... On jest moim bratem, czyli twoim stryjem; ona � moj� bratanic�, a wi�c jeste�cie kuzynkami...
Mary skin�a g�ow�. � Nie obawiaj si�, ojcze, b�d� dla niej mi�a. Jakiej narodowo�ci by�a jej matka? Okropne nazwisko...
� Nie wiem; Polka, Rosjanka czy Hiszpanka � co� w tym rodzaju. To by�o zupe�nie w stylu Toma. Aktorka czy �piewaczka � nie pami�tam. Poznali si� w Buenos Aires i uciekli razem. Jej m��...
� A wi�c by�a zam�na! � konsternacja Mary by�a szczera i spontaniczna, a irytacja jej ojca tym razem wyra�na. Nie to chcia� powiedzie�. Wyrwa�o mu si�, ot tak.
� By� oczywi�cie rozw�d; nigdy zreszt� nie pozna�em szczeg��w. Jej matka umar�a w Chinach � nie, na Tasmanii; a w Chinach Tom... � i o ma�o nie pacn�� si� d�oni� w usta. Nie, do licha, tym razem nie palnie g�upstwa. Mary czeka�a chwil�, potem z wahaniem skierowa�a si� ku drzwiom.
� Da�am jej pokoje wychodz�ce na klomby z r�ami � powiedzia�a. � P�jd� tam jeszcze popatrze�.
Fryderyk Travers odwr�ci� si� ku pulpitowi biurka, jakby chcia� odsun�� le��ce przed nim listy; zmieni� jednak zamiar i wolno, w zadumie, zacz�� je czyta� od nowa:
�Drogi Fredzie,
Dawno ju� nie ogl�da�em naszego starego domu; chcia�bym bardzo wpa��. Niestety, moje jukata�skie projekty diabli wzi�li � chyba o tym pisa�em � i zn�w jestem go�y, jak zwykle. Czy m�g�by� mi przes�a� �rodki na t� wycieczk�? Chcia�bym przyjecha� w dobrej formie. Wiesz, �e Polly jest ze mn�. Ciekaw jestem, jak wam b�dzie z sob�.
Tom.
P.S. Je�li Ci to nie sprawi k�opotu, prze�lij pieni�dze najbli�szym kurierem".
Drugi list pisany by� r�k� kobiec�. Pismo, cho� staranne i wyra�ne, by�o dziwne, jakby cudzoziemskie.
�Drogi Stryju Fredzie,
Tatu� nie wie, �e pisz� ten list. Powiedzia� mi zupe�nie to samo, co i Tobie. Ot� to nie jest prawda. On wraca do domu, aby umrze�. Nie wie o tym, ale ja rozmawia�am z lekarzami. Musia�by zreszt� wr�ci�, bo nie mamy pieni�dzy. Mieszkamy w dusznym, ma�ym pensjonacie, a to nie jest miejsce dla Tatusia. Ca�e �ycie pomaga� innym, a teraz sam potrzebuje pomocy. Z jego planami jukata�skami by�o inaczej. Wiem, bo by�am z nim. W�o�y� w to przedsi�wzi�cie wszystko, co mia�, i okradziono go. Nie jest po prostu w stanie wygra� ze specami od interes�w z Nowego Jorku, i to t�umaczy wszystko. Jestem zreszt� dumna z tego, �e przegra�. �mieje si� i powtarza, �e nie b�dziemy �y� w zgodzie, ale nie wierz� w to. Przecie� nigdy w �yciu nie widzia�am prawdziwego, �ywego krewnego. I masz jeszcze c�rk�! Pomy�l � prawdziwa, rzeczywista kuzynka!
Twoja bratanica
Bronis�awa P�askowiecka -Travers.
P.S. B�dzie lepiej, je�li pieni�dze prze�lesz telegraficznie, inaczej nigdy Tatusia nie zobaczysz. Nie wie, jak (bardzo jest chory, a je�li spotka kt�rego� ze swych starych przyjaci�, znowu wybior� si� razem z motyk� na s�o�ce. Ostatnio przeb�kuje co� o Alasce. M�wi, �e wyp�dzi mu to gor�czk� z ko�ci. Pami�taj, prosz�, �e musimy op�aci� pensjonat, albo te� przyjedziemy bez baga�u.
B. P. -T."
Fryderyk otworzy� drzwi wielkiego, wbudowanego w �cian� sejfu i starannie u�o�y� listy (w przegr�dce opatrzonej napisem �Tomasz Travers".
� Biedny Tom! Biedny Tom! � westchn�� g�o�no.
II
Przed stacj� czeka� ju� wielki samoch�d. Siedz�cego w nim Fryderyka Traversa przej�� nag�y dreszcz jak zawsze, gdy s�ysza� daleki gwizd poci�gu zanurzaj�cego si� w dolin� Isaac Travers River. Jako pierwszy z bia�ych pionier�w id�cych na Zach�d ujrza� Izaak Travers t� wspania�� krain�, jej potoki pe�ne �ososi, jej urodzajne ziemie i dziewicze lasy, pokrywaj�ce stoki g�r. Zobaczywszy t� ziemi�, pochwyci� j� i ju� nie pu�ci�. �Ubogi obszarnik" � tak nazywano go kiedy�, we wczesnym okresie kolonizacji. Lecz by�o to dawno, w czasach gdy z�ote z�o�a ju� si� wyczerpywa�y, gdy nie by�o jeszcze kolei ani holownik�w dla przeprowadzania statk�w �aglowych przez niebezpieczne mielizny i gdy w porze mielenia pszenicy jedynego w okolicy m�yna trzeba by�o strzec z broni� w r�ku przed w��cz�cymi si� bandami Indian z plemienia Klamath�w. Jaki ojciec, taki syn: to, co zagarn�� Izaak Travers, Fryderyk Travers utrzyma�. By�a w nich ta sama nieust�pliwo�� i ta sama dalekowzroczno��. Obaj dawno przewidzieli wielkie zmiany, jakie nast�pi�y na dalekim Zachodzie: przyj�cie kolei �elaznej i budow� nowej wielkiej metropolii na wybrze�u Pacyfiku.
Gwizd lokomotywy przypomina� Fryderykowi Traversowi tak�e o tym, �e bardziej ni� czyjakolwiek jest to jego kolej. Ojciec dc ko�ca swego �ycia walczy� o przeci�gni�cie drogi �elaznej przez g�ry, co mia�o mu przynie�� sto tysi�cy dolar�w odszkodowania za ka�d� mil� jego grunt�w. On, Fryderyk, doprowadzi� t� walk� do ko�ca. Niejedn� noc temu po�wi�ci�: kupowa� gazety, zacz�� zajmowa� si� polityk�, finansowa� r�ne stronnictwa i wiele razy pielgrzymowa� za w�asne pieni�dze na Wsch�d, do kolejowych magnat�w. Wszyscy w hrabstwie wiedzieli, przez ile mil jego teren�w pobieg�a �elazna droga, ale nikomu nawet si� nie �ni�o o sumach, kt�re posz�y na gwarancje i kontrakty. Zrobi� wiele dla hrabstwa, a linia kolejowa by�a ostatnim i najwi�kszym z jego osi�gni��, ukoronowaniem Wszystkich wysi�k�w rodzimy Travers�w, przedsi�wzi�ciem wa�nym i wspania�ym, kt�re dopiero co zosta�o uko�czone. Kolej funkcjonowa�a zaledwie dwa lata, a m�wiono ju� o dywidendach, co by�o najwymowniejszym potwierdzeniem s�uszno�ci jego s�du. Rysowa�a si� tak�e perspektywa trwalszej nagrody: chodzi�y s�uchy, �e nazwisko nast�pnego gubernatora Kalifornii brzmie� b�dzie Fryderyk A. Travers.
Dwadzie�cia lat up�yn�o od ostatniego widzenia si� ze starszym bratem; ju� wtedy nie widzieli si� od lat dziesi�ciu. Dobrze pami�ta� ow� noc. Tom by� jedynym cz�owiekiem, kt�ry wa�y� si� na przep�yni�cie w ciemno�ci przybrze�nej �awicy, a tamtej nocy, przy po�udniowo-wschodniej bryzie, przeprowadza� przez ni� dwukrotnie sw�j szkuner, wp�ywaj�c do zatoki i wyp�ywaj�c z niej znowu w �wiat. Zjawi� si� bez uprzedzenia � stuk kopyt o p�nocy, okryty p�atami piany ko� � i on sam, z twarz� bia�� od soli, jak twierdzi�a matka. Zosta� tylko godzin� i odjecha� na �wie�ym koniu; strugi deszczu smaga�y okna i wzmagaj�cy si� wiatr poj�kiwa� w�r�d sekwoi. Wspomnienie tych odwiedzin by�o niby silny, �wie�y wiew id�cy z dalekiego, dzikiego l�du. W tydzie� p�niej przyp�yn�� sko�atany burz� i przepraw� przez �awic� �Nied�wied�", kuter celnik�w, a w lokalnej gazecie pojawi� si� artyku� na ca�� kolumn�, pe�en domys��w i aluzji na temat l�dowania przemytnik�w du�ej ilo�ci opium i bezskutecznych poszukiwa� tajemniczego szkunera �Zimorodek". Tylko Fred, matka i paru Indian ze s�u�by wiedzia�o o zgonionym koniu stoj�cym w stajni, o okr�nej drodze, kt�r� przeszmuglowano go potem do rybackiej osady na wybrze�u.
A jednak mimo tych dwudziestki lat m�czyzna wysiadaj�cy w�a�nie z wagonu by� tym samym Tomem. Traversem. Nie wygl�da� na chorego. Postarza� si� widocznie, to fakt: w�osy pod panamskim kapeluszem by�y ju� dobrze szpakowate, ale ramiona, cho� jakby nieco przygarbione, nadal mocne i szerokie. Co za� si� tyczy m�odej kobiety, kt�ra wysiad�a wraz z nim, to Fryderyk natychmiast poczu� do niej niech��. By�o to doznanie � �ywio�owe, a przecie� nieokre�lone � czego� jakby wyzwania i drwiny; jednak nie potrafi�by dok�adnie tego nazwa� ani wskaza� �r�d�a. Mo�e by� to jej kostium o cudzoziemskim kroju, uszyty z p��tna, bluzka z oryginalnym paskiem � a mo�e niesforno�� kruczych w�os�w, gor�cy blask mak�w przypi�tych do wielkiego s�omkowego kapelusza, czy te� kolor i po�ysk czarnych oczu i brwi, r�owo�� policzk�w i biel r�wnych z�b�w, kt�re pokazywa�a nieco zbyt ch�tnie? � Jest rozpuszczona � pomy�la�, ale nie mia� ju� czasu na analiz�, bo oto �ciska� d�o� brata i wita� si� z jego c�rk�.
A potem znowu. Ca�a posta� dziewczyny m�wi�a i rozsiewa�a blask; m�wi�y przede wszystkim jej r�ce. Nie m�g� nie zauwa�y�, jak by�y male�kie � ma�e a� do absurdu; machinalnie przeni�s� wzrok na jej stopy, aby stwierdzi� to samo. Na peronie zebra� si� t�um gapi�w, ale ona zdawa�a si� tego nie widzie�. Spostrzeg�a natomiast, �e Fryderyk chce ich prowadzi� do samochodu, i zaraz umie�ci�a w nim braci obok siebie. Tom zgadza� si� na wszystko z u�miechem, ale jego m�odszy brat czu� si� nieswojo, a� nadto �wiadom wielu obserwuj�cych go oczu. Uznaj�c jedynie stare, puryta�skie wzorce post�powania uwa�a�, �e uroczysto�ci rodzinne s� dla rodziny, a nie na pokaz. Tote� by� zadowolony, �e dziewczyna nie uca�owa�a go; zreszt� fakt ten dawa� do my�lenia. Ju� zaczyna� odczuwa� nieokre�lon� obaw� przed bratanic�.
Polly obj�a obu m�czyzn; jej spojrzenie by�o gor�ce jak s�oneczny promie�, widz�ce wszystko w nich, nad nimi i poza nimi.
� Jeste�cie rzeczywi�cie podobni jak bracia! � wykrzykn�a, a jej oczy i r�ce zamigota�y w szybkim ruchu. � Ka�dy to powie. Ale jest jaka� r�nica � nie wiem, nie potrafi� wyt�umaczy�.
Rzeczywi�cie, z zadziwiaj�cym wyczuciem, przewy�szaj�cym nawet delikatn� wyrozumia�o�� Fryderyka, powstrzyma�a si� od dalszych por�wna�. Jej wielkie oczy niby oczy artysty uchwyci�y natychmiast zasadnicz� i wyra�n� r�nic� mi�dzy bra�mi. Byli oczywi�cie podobni do siebie, ich rysy �wiadczy�y o nie ulegaj�cym w�tpliwo�ci wsp�lnym pochodzeniu, ale na tym ko�czy�o si� owo podobie�stwo. Tom by� o trzy cale wy�szy, a jego d�ugi w�s wikinga mocno ju� posiwia�. Mia� taki sam jak Fryderyk orli nos, z t� tylko r�nic�, �e by� on bardziej orli; tak�e jego oczy by�y bardziej b��kitne ni� oczy brata. Rysy mia� ostrzejsze, bruzdy na twarzy g��bsze, ko�ci policzkowe bardziej wystaj�ce, cer� bardziej smag��. Ta twarz przypomina�a wulkan � kiedy� by�a ona pe�na ognia, kt�rego resztki jeszcze teraz snu�y si� po niej. W k�cikach oczu Toma zbiega�o si� wi�cej weso�ych zmarszczek, a same oczy zapowiada�y mo�liwo�� powagi g��bszej ni� u m�odszego brata. Spos�b bycia Fryderyka by� solidny, mieszcza�ski; natomiast w zachowaniu Toma wyczuwa�o si� pewn� nonszalancj� i dystynkcj�. Cho� w obu p�yn�a ta sama krew pioniera, Izaaka Traversa, wida� by�o, �e destylowa�a si� ona w zupe�nie r�nych tyglach. Fryderyk reprezentowa� prost� i jawn� lini� rodu, w Tomie za� kry�o si� co� rozleg�ego i nieuchwytnego, nie znanego w rodzinie Travers�w. Wszystko to czarnooka dziewczyna poj�a w lat. Owa niewyt�umaczalna r�nica mi�dzy m�czynami, a tak�e pokrewie�stwo, kt�re ich ��czy�o, objawi�o si� jej natychmiast, gdy stan�li obok siebie.
� Uszczypnij mnie � m�wi� Tom � nie chce mi si� wierzy�, �e przyjecha�em tu poci�giem. A ile tu ludzi! Trzydzie�ci lat temu nie by�o ich wi�cej ni� cztery tysi�ce!
� Teraz miasto liczy sze��dziesi�t tysi�cy mieszka�c�w � brzmia�a odpowied� � i liczba ta ci�gle gwa�townie ro�nie. Mo�e chcesz si� przejecha� po mie�cie? Mamy mn�stwo czasu!
Mkn�li po szerokiej, porz�dnie wybrukowanej drodze, a Tom nie m�g� wyj�� ze zdumienia niby Rip van Winkle. Widok wybrze�a wprawi� go w os�upienie. Tam gdzie kiedy� by�a g��bia kilkus��niowa, na kt�rej kotwiczy� sw�j jacht, teraz ci�gn�� si� sta�y l�d, tory kolejowe i urz�dzenia portu, a jeszcze dalej by�y nabrze�a.
� St�j! Stop! � krzykn�� w chwil� potem, spogl�daj�c na solidny budynek. � Gdzie jeste�my, Fred?
� Firma �Fourth i Travers", nie pami�tasz?
Tom wsta� i rozgl�da� si� woko�o, pr�buj�c wy�uska� dawny, dobrze mu znany kszta�t tej okolicy spod pokrywaj�cej j� masy kamiennej zabudowy.
� To chyba tu... � zacz�� z wahaniem. � Nie, na Boga, jestem pewien: polowali�my tu nieraz na kr�liki i strzelali do kos�w. A tam, gdzie stoi budynek bankowy, by� staw. � Odwr�ci� si� do Polly:
� Tam w�a�nie skleci�em pierwsz� w �yciu tratw� i zakosztowa�em smaku morza...
� B�g jeden wie, ile� wtedy na�yka� si� wody � u�miechn�� si� Fryderyk, daj�c znak szoferowi. � Ca�� beczk� chyba...
� Jeszcze, jeszcze! � wo�a�a Polly klaszcz�c z uciechy.
� Tam jest park � podj�� po chwili Fryderyk, wskazuj�c wielk� po�a� dziewiczego sekwojowego lasu na zboczach wzg�rz.
� Ojciec zabi� tam kiedy� trzy nied�wiedzie w jedno popo�udnie � doda� Tom.
� Czterdzie�ci akr�w podarowa�em miastu � ci�gn�� Fryderyk. � Jedn� czwart� tego terenu ojciec kupi� po dolarze za akr od Leroya.
Tom skin�� g�ow�; w jego oczach tak jak w oczach dziewczyny zapala�y si� b�yski, kt�rych we wzroku Fryderyka nie widzia�o si� nigdy.
� Tak � potwierdzi� � od Leroya, Murzyna o�enionego z Indiank�. Pami�tasz, jak zani�s� nas obu na plecach do Sprzymierze�c�w, gdy pewnej nocy Indianie spalili ranczo, a ojciec zosta�, by odpiera� ataki?
� Nie uda�o mu si� jednak ocali� m�yna. To by� dla niego ci�ki cios.
� Tak czy inaczej, wyko�czy� tam czterech Indian.
� Bi� si� z Indianami! � w oczach Polly znowu pojawi�y si� b�yski. � Opowiedzcie o nim!
� Opowiedz jej o promie Travers�w � powiedzia� Tom.
� W (miejscu, gdzie szlak wiod�cy do Orleans Bar i Siskiyou przecina Klamath River, zbudowano kiedy� prom. Poniewa� by�y to czasy wielkiej gor�czki z�ota, ojciec umie�ci� w owym przedsi�wzi�ciu pewien kapita�. By�a tam tak�e du�a, bogata farma. Ojciec zbudowa� na rzece most wisz�cy, upl�t� go przy pomocy marynarzy z materia��w sprowadzonych z wybrze�a. Kosztowa�o go to dwadzie�cia tysi�cy dolar�w. Pierwszego dnia przesz�o po mo�cie osiemset mu��w, co przynios�o osiemset dolar�w zysku, nie licz�c op�at od pieszych i konnych. W nocy rzeka wezbra�a. Most wisia� sto czterdzie�ci st�p nad poziomem wody, ale potok podni�s� si� jeszcze wy�ej i zabra� most. Gdyby nie to, ojciec by�by zrobi� na nim fortun�.
� Nie o to mi chodzi�o � przerwa� zniecierpliwiony Tom � tylko o to, jak ojca i starego Jakuba Vance zaskoczyli przy promie Indianie znad Mad River, kt�rzy weszli akurat na �cie�k� wojenn�. Stary Jakub zgin�� przed chat�; ojciec wci�gn�� cia�o do �rodka, zabarykadowa� si� i przez tydzie� odpiera� ataki czerwonosk�rych. By� lekko ranny, zw�oki Jakuba pochowa� pod pod�og� cha�upy.
� Nadal prowadz� ten prom � kontynuowa� Fryderyk � cho� nie ma tam ju� takiego ruchu jak kiedy�. Transporty id� teraz poci�gami a� do Rezerwatu, potem na grzbietach mu��w w g�r� Klamath River i prosto w wid�y Ma�ego �ososia. Mam w tych g�rach dwana�cie magazyn�w, lini� dyli�ansow� do Rezerwatu i hotel. Ruch turystyczny zaczyna przynosi� dochody.
Dziewczyna za� spogl�da�a w zamy�leniu to na jednego, to na drugiego z braci, w spos�b tak odmienny m�wi�cych o sobie i o �yciu.
� To by� mocny facet, ten nasz ojciec � zamrucza� Tom sennym g�osem.
W �ywych oczach Polly pojawi� si� niepok�j. Samoch�d skr�ci� teraz w stron� cmentarza i zatrzyma� si� przed okaza�ym grobowcem, stoj�cym na szczycie wzg�rza.
� My�l�, �e chcia�by� obejrze� mauzoleum � m�wi� Fryderyk. � Sam zbudowa�em je na �yczenie matki, prawie w ca�o�ci w�asnymi r�kami. Maj�tek by� Wtedy powa�nie obci��ony d�ugami, a najni�sza oferta, jak� przedstawiali agenci budowlani, opiewa�a na jedena�cie tysi�cy. Sam wi�c wzi��em si� do roboty i w ten spos�b kosztowa�o minie to niewiele ponad osiem.
� Musia�e� terowa� nocami � z podziwem i jeszcze bardziej sennie wymamrota� Tom.
� Tak, tak, Tomie. Niejedn� noc sp�dzi�em tu, pracuj�c parzy �wietle latarni. Mia�em mas� roboty. Odbudowywa�em Wtedy urz�dzenia wodne, bo studnie artezyjskie zawiod�y; matka mia�a powa�ne k�opoty z oczami. Pami�tasz � katarakta, pisa�em ci o tym. By�a zbyt os�abiona na podr�, wi�c musia�em sprowadza� specjalist�w z San Francisco. Mia�em pe�ne r�ce roboty z tym wszystkim. Ko�czy�em tak�e t� nieszcz�sn� spraw� linii do San Francisco, obs�ugiwanej przez parowce, kt�r� za�o�y� ojciec, i musia�em nadal p�aci� procenty od hipoteki, ni mniej, ni wi�cej tylko sto osiemdziesi�t tysi�cy.
Przerwa� mu cichy, chrapliwy oddech. Tom spa� z g�ow� zwieszon� na piersi. Polly spojrza�a znacz�co na wuja; jej ojciec poruszy� si� niespokojnie przez sen i podni�s� ci�kie powieki.
� Cholernie dzi� gor�co � powiedzia� z jasnym, przepraszaj�cym u�miechem. � Zdrzemn��em si�. Ju� chyba niedaleko?
Fryderyk da� znak szoferowi i auto pomkn�o dalej.
III
Dom, kt�ry zbudowa� Fryderyk Travers, gdy zacz�o mu si� dobrze powodzi�, by� wielki, kosztowny i skromny jednocze�nie, a pr�cz tego wygodny i bezpretensjonalny � s�owem taki, jaki powinien by� najwykwintniejszy w hrabstwie wiejski dom. Panowa�a w nim odpowiednia � to znaczy stworzona przez niego i c�rk� � atmosfera. Ale po przyje�dzie brata wszystko si� zmieni�o. Stonowany i uporz�dkowany spok�j tego domu znik� i Fryderyk nie czu� si� w nim dobrze. Wtargn�� bowiem do niego niezwyk�y, gwa�towny podmuch �ycia, wywracaj�cy �wi�te zwyczaje i tradycje. Posi�ki, podawane nieregularnie, przeci�ga�y si� cz�sto. Kolacje trzeba by�o odgrzewa�, bo jadano je nierzadko o p�nocy; wybuchy �miechu s�ysza�o si� w porach najmniej po temu odpowiednich.
Fryderyk by� wstrzemi�liwy w jedzeniu i piciu. Je�li pozwala� sobie na kieliszek wina przy obiedzie, to by� to nieledwie dziki wybryk. Wypala� dziennie trzy cygara, i to tylko w palarni albo na werandzie. Do czeg� bowiem innego mo�e s�u�y� palarnia? Papieros�w nie znosi�. Tymczasem jego brat ci�gle skr�ca� sobie cienkie papierosy z brunatnej bibu�ki i pali� je gdzie popad�o. Wielki wygodny fotel i poduszki podokiennych kanapek, na kt�rych siadywa�, zawsze wymoszczone by�y okruchami tytoniu. No i te koktajle. Wychowany pod surowym nadzorem Izaaka i Elizy Travers Fryderyk patrzy� na alkohol w domu jak na ostatnie �wi�stwo. Za takie w�a�nie zdro�ne praktyki gniew Boga porazi� niegdy� staro�ytne miasta. Tymczasem przed ka�dym lunchem i obiadem Tom, kt�remu w tych wyst�pnych obrz�dkach pomaga�a Polly, miesza� coraz to nowe odmiany koktajli. Polly by�a zreszt� mistrzyni� w przyrz�dzaniu diabelskich, �cinaj�cych z n�g mikstur, wymy�lonych chyba na ko�cu �wiata. W takich razach Fryderykowi wydawa�o si�, �e pok�j kredensowy i jadalnia zamieni�y si� w knajp�. Gdy kiedy� napomkn�� o tym w �artobliwej formie, Tom odrzek�, �e gdyby on mia� dobrze nabit� kabz�, to w ka�dym pokoju jego domu by�by osobny bar.
Teraz w domu ci�gle przebywali licznie m�odzi ludzie; by�o ich o wiele wi�cej ni� kiedykolwiek przedtem. Oni tak�e pomagali w urz�dzaniu koktajli i Fryderyk t� w�a�nie okoliczno�ci� najch�tniej t�umaczy�by ich obecno��, ale wiedzia�, �e tak nie by�o. Tom i jego c�rka robili po prostu to, co nie udawa�o si� jemu i Mary � przyci�gali jak magnes. Magnesem by�y �miech, m�odo�� i rado�� o�ywiaj�ce dom. Dzie� i noc s�ycha� by�o klaksony samochod�w w wy�wirowanych alejkach. Bez przerwy trwa�y letnie pikniki, wycieczki i rejsy pod �aglami w ksi�ycowe noce. Wyruszano nieraz przed �witem, aby wr�ci� o p�nocy; nigdy jeszcze w pokojach go�cinnych nie by�o takiego t�oku jak teraz. Tom przypomnia� sobie czasy swojego ch�opi�ctwa � zn�w zacz�� si� w��czy�, �owi� pstr�gi w Byczym Potoku, strzela� do przepi�rek na ��kach Walcotta, tropi� jelenie na Round Mountain. Jeden z owych jeleni przyczyni� Fryderykowi niema�o troski i wstydu. C� st�d, �e trwa� w�a�nie okres ochronny? Tom triumfalnie przyni�s� ustrzelonego przez siebie byka do domu, a gdy podano go i zjedzono przy jego w�asnym, Fryderyka, stole, rado�nie obwie�ci�, �e by� to �oso� z�owiony w g�rskim potoku.
Cz�sto urz�dzali uczty nad zatok�; gdy rycza�a fala przyboju, piekli ma��e. Tom opowiada� bezczelnie o �Zimorodku" i o przemycie kontrabandy pytaj�c Fryderyka przy wszystkich, jak w�wczas w tajemnicy zdo�a� przeszmuglowa� konia do rybak�w. Wszyscy m�odzi ludzie konspirowali z Polly, aby zaspokaja� nami�tno�ci Toma. Pewnego dnia Fryderyk us�ysza� wi�c o prawdziwych okoliczno�ciach polowania na owego nieszcz�snego jelenia: o tym, jak go zakupiono w Golden Gate Park, cierpi�cym od nadmiaru zwierzyny, i wieziono w klatce poci�giem, ko�mi i na grzbiecie mu��w a� do matecznik�w Round Mountain; jak Tom zdrzemn�� si� na wykrytym �wie�o tropie; o po�cigu przedsi�wzi�tym przez m�odych ludzi i o zmordowanych wierzchowcach, o przedzieraniu si� przez g�stwin� i upadkach z konia, o osaczeniu jelenia na polarne
Spalonego Rancza i wreszcie o triumfalnym uko�czeniu polowania, gdy osaczonego po raz drugi rogacza Tom po�o�y� z odleg�o�ci pi��dziesi�ciu jard�w. Wszystko to by�o dziwnie bolesne dla Fryderyka. Czy jemu okazywano kiedykolwiek takie wzgl�dy?
Zdarza�o si�, �e Tom musia� zosta� w domu, a swawole na �wie�ym powietrzu trzeba by�o od�o�y� na p�niej. Ale i wtedy wszyscy skupiali si� wok� niego. Drzema� w wielkim fotelu, budz�c si� od czasu do czasu w ten sw�j dziwny, nieoczekiwany spos�b, aby skr�ci� papierosa czy zagra� na ukulele � czym� w rodzaju ma�ej gitary portugalskiego pochodzenia. Wtedy odk�ada� na bok zapalonego papierosa, co ci�gle zagra�a�o politurze mebli, i brzd�kaj�c rytmicznie na instrumencie intonowa� g��bokim (barytonem jak�� hula z m�rz po�udniowych albo skoczn� francusk� czy hiszpa�sk� piosenk�.
Jedna z nich szczeg�lnie spodoba�a si� Fryderykowi. By�a to � jak mu wyja�ni� Tom � ulubiona pie�� tahita�skiego kr�la, ostatniego z dynastii Pomare, kt�ry zreszt� sam j� skomponowa�, a �piewaj�c mia� zwyczaj le�e� na matach. Jej s�owa sk�ada�y si� z paru zaledwie sylab. E meu ru ru a vau � zaczyna�a si� pie�� i to by� ca�y jej tekst, wy�piewywany w majestatycznych, nie ko�cz�cych si� wariacjach przy wt�rze podnios�ych ton�w ukulele. Polly z wielk� rado�ci� uczy�a stryja tej piosenki, ale gdy pewnego razu Fryderyk � sam ulegaj�c przemo�nemu, radosnemu fluidowi �ycia, kt�ry otacza� brata � spr�bowa� j� za�piewa�, spostrzeg� u s�uchaczy hamowan� i ci�gle rosn�c� weso�o��; chichotali i parskali, aby w ko�cu wybuchn�� wielkim, weso�ym �miechem. Z za�enowaniem i niesmakiem dowiedzia� si� od nich, �e te kilka sylab, kt�re po tylekro� powtarza�, znaczy ni mniej, ni wi�cej tylko �Taki jestem pijany". Zrobiono z niego durnia. Uroczy�cie i solennie on, Fryderyk Travers, g�osi� wszem wobec, jak bardzo jest pijany. Po tym wydarzeniu zawsze opuszcza� ukradkiem pok�j, ilekro� za�piewano ow� piosenk�. Wyja�nienie Polly, jakoby ostatnie s�owo znaczy�o nie �pijany", lecz �szcz�liwy", nie trafi�o mu do przekonania; musia�a przecie� przyzna�, �e stary kr�l by� pijakiem i �e zawsze gdy zaczyna� �piewa�, dobrze szumia�o mu w g�owie.
Fryderyka ci�gle dr�czy�o wra�enie, �e pozostaje na zewn�trz tego wszystkiego. Z natury by� towarzyski i lubi� �arty; sk�din�d by�y one wykwintniejszej, bardziej nobliwej marki ni� te, za kt�rymi przepada� jego brat. Nie m�g� przeto zrozumie�, dlaczego niegdy� m�odzie� uwa�a�a jego dom za nudny i omija�a go, wyj�wszy jakie� okazje, a teraz zjawia�a si� t�umnie, cho� � prawda � nie u niego, lecz u brata. Nie m�g� mu si� te� podoba� spos�b, w jaki m�ode kobiety �asi�y si� do Toma i m�wi�y do� po imieniu; a ju� zupe�nie niezno�nie by�o patrze�, jak szarpi� i skr�caj� jego korsarskie w�sy udaj�c gniew, gdy kt�ra� z jego czasem zbyt �mia�ych kpin osi�ga�a cel.
Takie zachowanie by�o profanacj� pami�ci Izaaka i Elizy Travers. W domu panowa�a atmosfera stanowczo zbyt swobodna. D�ugiego sto�u nigdy nie sk�adano, a do kuchni trzeba by�o przyj�� jeszcze jedn� dziewczyn�. �niadania trwa�y od czwartej a� do jedenastej, a kolacje o p�nocy i zwi�zane z tym najazdy na pok�j kredensowy dr�czy�y bardzo Fryderyka. � M�j dom zamieni� si� w restauracj� albo hotel � drwi� sobie gorzko i po cichu, i nieraz przychodzi�a na� okrutna ochota waln�� pi�ci� w st� i przywr�ci� stare porz�dki. Ale przemo�ny urok w�adczego brata nadal dzia�a� bardzo silnie: nieraz Fryderyk spogl�da� na� prawie z l�kiem, usi�uj�c po omacku rozezna� si� w alchemii tego czaru. Zbija�y go jednak z tropu dziwne blaski w oczach brata i wypisana na jego twarzy m�dro�� dalekich stron, dzikich nocy i dni, kt�re prze�y�. Co to by�o? Jakie� to dumne wizje przelatywa�y mu przed oczyma � jemu, cz�owiekowi nieodpowiedzialnemu i nie troszcz�cemu si� o nic? Fryderyk przypomnia� sobie s�owa starej piosenki: �Przyszed� b�yszcz�cym w s�o�cu go�ci�cem". Dlaczego Tom kojarzy� mu si� z ow� piosenk�? Czy cz�owiek, kt�ry jako ch�opiec nie zna� �adnego prawa, a jako m�czyzna wynosi� si� ponad nie, naprawd� m�g� odnale�� �w jasny go�ciniec?
By�o w tym wszystkim co� niesprawiedliwego, co dr�czy�o Fryderyka, p�ki nie zacz�o przynosi� mu ulgi rozpami�tywanie kl�ski i bankructwa kt�rym ko�czy si� �ycie brata. Wtedy dopiero, w tych kr�tkich chwilach, znajdowa� troch� ukojenia; pokazuj�c Tomowi posiad�o��, mia� okazj� do pochwalenia si� swoim dzie�em.
� Dobra robota, Fred � mawia� wtedy Tom. � Odwali�e� kawa� dobrej roboty.
M�wi� to cz�sto i cz�sto zasypia� w wielkiej, mi�kko mkn�cej limuzynie.
� Wszystko wyczyszczone, (uporz�dkowane, jak spod ig�y, ka�de �d�b�o trawy na swoim miejscu � skomentowa�a Polly. � Jak ty to robisz? Jak to dobrze, �e nie jestem traw� rosn�c� ona twoich ��kach � doda�a wzdrygaj�c si� lekko.
� Musia�e� ci�ko pracowa� � rzek� Tom.
� Tak, pracowa�em ci�ko � potakiwa� Fryderyk. � Ale nie �a�uj� tego.
Chcia� powiedzie� wi�cej na ten temat, ale po wstrzyma� go dziwny wyraz oczu Polly. Zapad�o niezr�czne milczenie. Czu�, �e dziewczyna taksuje go i rzuca wyzwanie. Szacunek i s�awa, kt�rymi og�lnie si� cieszy� jako architekt dobrobytu hrabstwa, zosta�y po raz pierwszy zakwestionowane, i to przez kogo przez dzierlatk�, c�rk� w��cz�gi, kt�ra sama by�a tylko przelotnym ptakiem, w�drownym obcym stworzeniem.
Konflikt mi�dzy nimi by� nieunikniony. Od pierwszej chwili Fryderyk poczu� do niej niech��, zanim jeszcze zacz�a m�wi�. Sama jej obecno�� wytr�ca�a go z r�wnowagi. Wyczuwa� jej milcz�c� dezaprobat�, cho� by�y momenty, �e posuwa�a si� dalej i m�wi�a wszystko prosto z mostu jak m�czyzna i jednocze�nie tak, jak �aden m�czyzna jeszcze do niego nie m�wi�.
� Ciekawe, czy nigdy nie odczuwa�e� braku tego, co straci�e� � powiedzia�a nagle. � Czy zdarzy�o ci si� kiedykolwiek, przynajmniej raz w �yciu, machn�� na wszystko r�k�? Albo si� upi�? Albo pali� a� do odurzenia? Albo ta�czy� do upad�ego? Albo wspi�� si� na tylne �apy i zrobi� oko do Pana Boga jak do dobrego kumpla?
� Co za dziewczyna! � zarechota� Tom. � Wykapana matka!
Fryderyk, u�miechni�ty i pozornie spokojny, poczu�, jak przera�enie �ciska mu serce. To by�o niewiarygodne.
� Jest, zdaje si�, takie angielskie powiedzenie � m�wi�a dalej � �e m�czyzna nie zacz�� �y�, dop�ki nie poca�owa� kobiety i nie bi� si� z m�czyzn�. Przyznaj si� � walczy�e� kiedykolwiek z m�czyzn�?
� A ty? � odparowa�.
Skin�a g�ow�, a w jej oczach b�ysn�� gniew na wspomnienie tego. Czeka�a na odpowied� Fryderyka.
� Nie, nigdy nie mia�em tej przyjemno�ci � powiedzia� wolno. � Wcze�nie nauczy�em si� panowa� nad sob�.
Potem znowu ogarn�a j� irytacja, gdy s�ucha�a, jak z upodobaniom wylicza swe sukcesy: jak to poradzi� sobie z obfito�ci� �ososi w Klamath River, jak zaprowadzi� pierwsz� hodowl� ostryg w zatoce i uzyska� w tej dziedzinie intratny monopol, i jak po wyczerpuj�cych d�ugoletnich sporach i prawowaniu si� zaw�adn�� wybrze�em Williamsport, przechwytuj�c w ten spos�b kontrol� nad Lumber Combine. Ponowi�a atak:
� Zdaje si�, �e oceniasz �ycie w kategoriach zysku i straty... Ciekawam, czy by�e� kiedykolwiek zakochany!...
Cios by� dobrze wymierzony. Frydaryk rzeczywi�cie nigdy naprawd� nie mia� kobiety. Jego ma��e�stwo by�o ma��e�stwem z rozs�dku; �zawar� je, aby ocali� maj�tek w czasach, gdy przegrywa� ju� walk� o uwolnienie z d�ug�w rozleg�ych ziem, kt�re pochwyci�a by�a mocna r�ka Izaaka Traversa. Prawdziwa wied�ma z tej dziewczyny! Wykry�a zastarza�� ran�, kt�ra znowu zacz�a bole�nie krwawi�. To prawda � nie mia� nigdy czasu na mi�o��. Przez wszystkie te lata ci�ko pracowa�: by� prezesem izby handlowej, prezydentem miasta, senatorem w rz�dzie stanowym � omin�a go tylko mi�o��. Kilka razy przypadkiem zdarzy�o mu si� ujrze� Polly le��c� bezwstydnie w ramionach ojca; widzia� ich oczy, tkliwe i ciep�e. Wtedy tak�e u�wiadamia� sobie, �e on sam nigdy nie zazna� mi�o�ci. Brak opanowania u tych dwojga by� oczywisty, ale przecie� jemu i Mary co� takiego nie zdarzy�o si� nigdy, nawet w najbardziej �cis�ej intymno�ci! Mary by�a dzieckiem takim, jakiego nale�a�o oczekiwa� po ma��e�stwie z rozs�dku � normalnym, sztywnym i bezbarwnym. Niekiedy zadawa� sobie nawet pytanie, czy to, co do niej czuje, jest w og�le mi�o�ci�. A czy jego, Fryderyka, kocha� ktokolwiek na tym �wiecie?
Po ostatnich s�owach Polly uczu� w sobie wielk� pustk�. Wyda�o mu si� oto, �e zamiast wszystkiego, co mia�, jego d�onie zgarniaj� popio�y. I wtedy spostrzeg� nagle w s�siednim pokoju Toma drzemi�cego w wielkim fotelu � siwego, starego i bardzo zm�czonego cz�owieka. Zaraz przypomnia� sobie wszystko, czego dokona�, wszystko, co posiada�. A co mia� Tom? Czego dokona� on opr�cz tego, �e trwoni� swe �ycie i przegra� je, a wszystko, co ze� zosta�o, to nik�a iskierka nie�mia�o migoc�ca w obumieraj�cym ciele?
Szczeg�lnie dr�czy�o Fryderyka to, �e Polly w r�wnym stopniu odpycha go, co przyci�ga. Czego� podobnego nigdy nie do�wiadcza� w stosunku do w�asnej c�rki. Mary porusza�a si� po utartych koleinach �ycia i odgadni�cie tego, co zrobi za chwil�, by�o czynno�ci� tyle� �atw�, co automatyczn�. A Polly, dziewczyna
o mieni�cej si� r�nymi odcieniami, proteuszowej naturze! Nigdy nie wiedzia�, co owo stworzenie zamierza w�a�nie uczyni�. � Zgadywanka, co? � chichota� Tom.
Niepodobna by�o oprze� si� jej. Umia�a z Fryderykiem post�powa� tak, jak Mary nie potrafi�aby nigdy. Pozwala�a sobie na wiele wzgl�dem niego, rani�a go i oszukiwa�a, ale wszystko to zmusza�o go do ci�g�ego u�wiadamiania sobie jej obecno�ci.
Kiedy�, po kt�rej� z rz�du utarczce, dziewczyna zasiad�a do fortepianu i zagra�a co�, co przyprawi�o go o najwy�sze wzburzenie � jak�� zwariowan�, diabelsk� melodi�, kt�ra zmiesza�a go i rozdra�ni�a; krew nagle nap�yn�a mu do ch�odnego, uporz�dkowanego zazwyczaj m�zgu, aby wybija� w nim jakie� nowe dzikie rytmy i fantastyczne wizje. Najgorsze by�o to, �e Polly wiedzia�a, co robi i jak to na niego wp�ywa. Wiedzia�a, zanim Fryderyk sam zda� sobie z tego spraw�, zreszt� przy jej pomocy: na twarzy dziewczyny, zwr�conej w jego stron�, snu� si� drwi�cy, zamy�lony u�mieszek, nieledwie wynios�e szyderstwo. Ten szok przywo�a� go do porz�dku, pozwalaj�c mu u�wiadomi� sobie orgi�, kt�r� urz�dzi�a jego wyobra�nia pod wp�ywem tej przekl�tej muzyki. Z wisz�cych nad g�ow� dziewczyny portret�w patrza�y surowe, pe�ne wyrzutu oczy widm � Izaaka i Elizy. Rozw�cieczony wyszed� z pokoju. Nigdy nie przypuszcza�, �e taka pot�ga mo�e drzema� w muzyce. A w chwil� potem � wspomina� to ze wstydem � na palcach podkrad� si� pod drzwi, aby s�ucha� dalej, i ona us�ysza�a kroki, i znowu ogarn�a go w�ciek�o��.
Gdy Mary spyta�a ojca, co s�dzi o grze Polly, natychmiast nasun�o mu si� por�wnanie. Oto gra Mary kojarzy�a si� w jego umy�le z ko�cio�em: by�a zimna i naga jak dom zebra� metodyst�w, podczas gdy muzyka Polly przywodzi�a na my�l szale�cz�, orgiastyczn� ceremoni� w jakiej� poga�skiej �wi�tyni, gdzie w�r�d dym�w kadzide� ta�cz� bajadery.
� Jej muzyka brzmi obco � odrzek� zadowolony ze zr�czno�ci, z jak� uda�o mu si� wykr�ci� od jednoznacznej odpowiedzi.
� Polly jest prawdziw� artystk� � wyrzek�a z namaszczeniem Mary. � Jest geniuszem. Kiedy ona �wiczy? Czy w og�le �wiczy�a kiedykolwiek? Wiesz, jak du�o pracuj�, a przecie� najlepsze moje granie wygl�da jak Wprawka przy najg�upszej piosence Polly. Bo�e, o ilu cudownych, niewypowiedzianych rzeczach opowiada mi jej muzyka! A moja m�wi tylko: jeden-dwatrzy, jeden-dwa-trzy! Oszale� mo�na! Pracuj�, pracuj� i nic z tego. To jest niesprawiedliwe! Czemu ona mog�a si� taka urodzi�, a ja nie?
� Mi�o�� � przemkn�o mu w my�li, ale nim mia� czas zatrzyma� si� przy tej refleksji, zasz�o co� zupe�nie nieoczekiwanego: Mary wybuchn�a spazmatycznym p�aczem. �ka�a jak dziecko i Fryderyk chcia� wzi�� j� w ramiona, tak jak to robi� Tom, ale nie wiedzia� jak, nie potrafi�. Pr�bowa�, lecz Mary okaza�a si� r�wnie niezgrabna i wprawi�o to oboje w zak�opotanie.
Kontrast mi�dzy dziewcz�tami by� uderzaj�cy. Jaki ojciec, taka c�rka: Mary wygl�da�a przy Fryderyku jak blady adiutant przy pysznym, zwyci�skim generale.
Zapobiegliwo�� i gospodarno�� Fryderyka by�a wystawiana na ci�kie pr�by przez Mary, kt�ra lubi�a si� stroi�. Wiedzia� dobrze, jak kosztowne s� jej suknie, a przecie� musia� przyzna�, �e sklecone napr�dce, tanie i pozornie niedba�e fata�aszki Polly by�y zawsze bez zarzutu i wygl�da�y o wiele lepiej ni� drogie toalety jego c�rki. Gust tej dziewczyny by� po prostu bezb��dny. Sposobu, w jaki nosi�a szal, w og�le nie da�o si� na�ladowa�; z pomoc� byle ga�ganka dokonywa�a wr�cz cud�w.
� Wrzuca na siebie byle co � skar�y�a si� Mary � i nawet nie przymierza. Potrafi si� ubiera� w ci�gu pi�tnastu minut, a gdy idzie pop�ywa�, wszystkie ch�opaki wyskakuj� z kabin, �eby na ni� popatrze�.
Podziw Mary by� szczery, cho� pe�en niedowierzania.
� Nie pojmuj�, jak ona to robi. Nikt nie odwa�y�by si� w�o�y� na siebie tych kolorowych szmatek, kt�re na niej wygl�daj� doskonale!
� Grozi�a mi zawsze, �e gdy wyp�ucz� si� z forsy na amen, za�o�y pracowni� i b�dzie szyciem zarabia� na nas dwoje � wtr�ci� Tom.
Fryderyk by� kiedy� �wiadkiem pouczaj�cej sceny. Znad gazety spostrzeg� wchodz�c� Mary; wiedzia�, �e stroi�a si� przedtem przez bit� godzin�.
� Jak �adnie wygl�dasz! � wykrzykn�a Poi�y. Jej twarz i oczy promienia�y niek�aman� przyjemno�ci�, a d�onie zata�czy�y w zachwycie � Ale czemu nie nosisz tej kokardy tak... i tak?
D�onie dziewczyny zamigota�y szybko wok� Mary i po chwili jej nieomylny smak wyczarowa� cudown� przemian�, widoczn� nawet dla Fryderyka.
Polly, jak jej ojciec, by�a nieprawdopodobnie hojna, co przy mizernym stanie jej posiadania wygl�da�o wr�cz absurdalnie. Mary zachwyca�a si� pysznym hiszpa�skim wachlarzem, stanowi�cym w�asno�� Polly, a pochodz�cym z Meksyku, z dworu cesarza Maksymiliana, gdzie u�ywa�a go zapewne jaka� wielka dama. Rado�� Polly wybuchn�a jak p�omie� i oto wachlarz by� ju� w�asno�ci� Mary, prawie zgn�bionej urojonym obowi�zkiem rewan�u, kt�ry rzekomo wzi�a na siebie przyjmuj�c podarek. Tylko cudzoziemka mog�a robi� takie rzeczy; Polly mia�a zreszt� na sumieniu wi�cej podobnych grzeszk�w. Taka ju� by�a. Koronkowa chusteczka, r�owa per�a z Paumot�w, kolorowa p�ytka z pancerza wielkiego morskiego ��wia � wszystko mia�o dla niej t� sam� warto��; na czymkolwiek spocz�� zachwycony wzrok kt�rej� z m�odych kobiet, zaraz stawa�o si� to jej w�asno�ci�. �aden m�czyzna ani �adna kobieta nie potrafi�aby si� oprze� jej urokowi.
� Nie wolno mi na nic spojrze� � skar�y�a si� Mary � bo zaraz mi to daje.
Fryderykowi nawet si� nie �ni�o, �e kto� taki jak Polly mo�e w og�le istnie�. Spodziewa� si� takiego dziecka po kobietach z jego w�asnej rasy i sfery by�o czym� absolutnie niewyobra�alnym. Wiedzia�, �e wszystko u tej dziewczyny � jej niepohamowana hojno��, jej gor�cy entuzjazm i szybki gniew, jej kocie sposoby przymilania si� � jest niewiarygodnie szczere. Jej dziwaczne nastroje szokowa�y go i fascynowa�y zarazem. Jej g�os mieni� si� tak samo jak one. Nie by�o w nim r�wnych ton�w; poza tym m�wi�y tak�e jej r�ce. W jej ustach angielski by� innym, pi�knym j�zykiem, mi�kkim i czystym. �mia�o budowane zdania mia�y w jej ustach wyrazisto��, kt�ra rodzi�a subtelno�ci i niuanse r�wnie jasne i przejrzyste, co zaskakuj�ce u kogo� tak m�odego i nieskomplikowanego jak ona. Nocami Fryderyk budzi� si� i w ciemno�ci widzia� pod powiekami zanikaj�ce z wolna kontury jej weso�ej, �miej�cej si� twarzy.
IV
Jaka c�rka, taki ojciec. Urokowi Tama tak�e niepodobna by�o si� oprze�. Ci�gle jeszcze przybywali do niego w odwiedziny obcy, dziwni ludzie, znosz�cy mu wie�ci ze �wiata. Takich go�ci nigdy przedtem nie ogl�da� dom Travers�w. Niekt�rzy z nich mieli ko�ysz�cy si� ch�d ludzi morza. Przychodzi�y wi�c mroczne typy spod ciemnej gwiazdy; jeszcze inni byli spaleni przez gor�czk�, o cerze ziemistej, a wszyscy wygl�dali jako� obco i dziwnie. Tak�e ich mowa brzmia�a obco i niezwykle � m�wili o rzeczach, o kt�rych istnieniu Fryderykowi si� nie �ni�o, kt�rych nawet nie przeczuwa�, cho� odgadywa�, kim s� ci ludzie � landsknechtami fortuny, poszukiwaczami przyg�d, w��czykijami z ca�ego �wiata. Ale tym, co od razu z ca�� si�� rzuca�o si� w oczy, by�a mi�o�� i wierno��, kt�r� okazywali swemu �szefowi". Nazywali go r�nie � Czarny Tom, Blondyn, Husky Travers, Mocny Tom, Tom Rw�ca Woda; przewa�nie jednak by� dla nich Kapitanem Tomem. Ich projekty i propozycje by�y tak samo r�norodne: handlarz z m�rz po�udniowych m�wi� o odkryciu nowej wyspy z guanem; jaki� Latynos � o szykuj�cej si� gdzie� w Ameryce Po�udniowej rewolucji; kto� inny proponowa� pogo� za syberyjskim z�otem i poszukiwanie z�otono�nych piask�w w g�rnym biegu Kuskokeem, nie m�wi�c o innych, ciemniejszych interesach, kt�re omawiano szeptem. A Kapitan Tom ubolewa� z powodu chwilowej niedyspozycji uniemo�liwiaj�cej mu natychmiastowy wyjazd z nimi i nadal siadywa� w mi�kkim fotelu, i drzema� coraz cz�ciej. To Polly z poufa�o�ci�, kt�ra nape�ni�a jej stryja niesmakiem, wyja�nia�a tym ludziom na stronie, �e Kapitan Tom nigdy ju� nie wyjdzie na jasny go�ciniec. Ale nie wszyscy przychodzili z projektami na przysz�o��. Wielu z nich przybywa�o po to, by odwiedzi� swego ukochanego szefa ze starych, niezapomnianych dni: Fryderyk by� nieraz �wiadkiem tych spotka� i znowu zdumiewa� go tajemniczy urok brata przyci�gaj�cy do� wszystkich.
� A niech to ��wie Tasmana! � wo�a� Oto jeden z nich � dowiedzia�em si�, �e siedzicie w Kalifornii, Kapitanie, musia�em po prostu przyj�� i u�cisn�� wam d�o�. Nie zapomnieli�cie chyba Tasmana, co? i draki ko�o Wyspy Czwartkowej. No wiec starego Tasmana wyko�czyli w zesz�ym roku jego Negrowie, gdzie� w drodze na Niemieck� Now� Gwine�. Pami�tacie jego kucharza, Ngani-Ngani? On by� prowodyrem. Tasman g�ow� by da� za niego, i rzeczywi�cie: to Ngani-Ngani poder�n�� mu gard�o.
� U�ci�nij d�o� kapitana Carlsena, Fred � przedstawi� Tom swemu bratu innego go�cia. � Kiedy� na Zachodnim Wybrze�u wyci�gn�� minie z niew�skiej rozr�by. Przepad�bym z kretesem, Carlsen, gdyby� si� wtedy nie nawin��.
Kapitan Carlsen by�o to ogromne, ci�kie ch�opisko o bardzo bladych �widruj�cych oczkach, dobrze pokiereszowanej g�bie, kt�rej blizny cz�ciowo tylko zakrywa�a ognistoruda broda, i pot�nej �apie; od jej u�cisku Fryderyk a� skr�ci� si� z b�lu.
Po kilku minutach Tom odwo�a� brata na bok.
� S�uchaj, Fred, czy nie sprawi� ci k�opotu, je�li po�yczysz mi tysi�c dolar�w?
� Ale� sk�d � odrzek� wspania�omy�lnie Fryderyk. � Wiesz przecie�, �e po�owa tego, co mam, nale�y do ciebie.
A gdy kapitan Carlsen znikn��, Fryderyk by� g��boko prze�wiadczony, �e tysi�c dolar�w znikn�o wraz z nim.
Nie by�o si� co dziwi�, �e Tom przegra� �ycie i wr�ci� do domu, aby umrze�. Siedz�c przy swym uporz�dkowanym jak zawsze biurku, Fryderyk rozwa�a� skrupulatnie wszystko, co r�ni�o go od brata. Tak, gdyby ostateczny bilans nie wypad� korzystnie dla niego, Fryderyka, nie by�oby tego domu, a Tom nie mia�by gdzie umrze�.
Dla ul�enia sobie Fryderyk pogr��y� si� w rozpami�tywaniu przesz�o�ci. Tak, to on by� zawsze ostoj� i tylko na niego mo�na by�o zawsze liczy�. Tom wi�d� �ycie weso�e i swawolne, chodzi� na wagary i nie s�ucha� polece� Izaaka. Wsz�dzie by�o go pe�no � w g�rach i na morzu, przy k��tniach z s�siadami i z w�adzami miejskimi � wsz�dzie, tylko nie tam, gdzie czeka�a ci�ka codzienna har�wka. A praca w tych mrocznych, odleg�ych czasach by�a naprawd� prac� i to w�a�nie on, Fryderyk, podj�� ca�y jej ci�ar. Pracowa� dzie� po dniu, od rana do nocy. Pami�ta� taki okres � rozleg�e plany Izaaka dozna�y w�a�nie kt�rej� z rz�du pora�ki � gdy zabrak�o chleba przy stole cz�owieka, kt�ry by� przecie� w�a�cicielem stu tysi�cy akr�w ziemi, gdy nie by�o pieni�dzy na wynaj�cie ludzi do koszenia siana; mimo to Izaak nie popu�ci� w�wczas ani jednego akra. To on, Fryderyk, �adowa� wtedy siano na w�z; Izaak kosi� i zagrabia�, a Tom tymczasem le�a� w ��ku ze z�aman� nog�, powi�kszaj�c w ten spos�b zad�u�enie u doktora. Spad� z kalenicy stodo�y, kt�re to miejsce by�o najmniej ze wszystkich mo�liwych odpowiednie do �adowania siana. Zdaje si�, �e jedyn� prac�, jak� wykonywa� Tom, by�o znoszenie dziczyzny i nied�wiedziego sad�a, uje�d�anie dzikich �rebak�w i czynienie zgie�ku ze sfor� swych ps�w w dolinach i lesistych parowach okolicy.
Tom by� starszy, ale gdy Izaak umar�, maj�tek rych�o popad�by w ruin�, gdyby on, Fryderyk, nie pochyli� si� dobrze i nie wzi�� ci�aru na swe barki. Praca! Wspomnia� podj�t� przez siebie rozbudow� miejskich wodoci�g�w � swe rozliczne zabiegi i operacje finansowe; przypomnia� sobie, jak �ebra� o lichwiarskie po�yczki, jak uk�ada� rury i uszczelnia� z��cza w nocy, przy �wietle latarni, gdy robotnicy ju� spali � aby rankiem by� zn�w na ich czele, robi� pomiary i projekty, �ami�c jednocze�nie g�ow� nad podwy�k� ich najbli�szej tygodni�wki. Albowiem kontynuowa� wytrwale polityk� starego Izaaka. Nie chcia� ust�pi�. Wiedzia�, �e przysz�o�� go doceni.
A Tom tymczasem przebiega� g�ry z wielk� sfor� ps�w i tygodniami przebywa� poza domem. Pami�ta� ostatni� scen� w kuchni � Tom, on i Eliza Travers, ci�gle zaj�ta gotowaniem, pieczeniem i zmywaniem naczy�, ci�gle jeszcze zwijaj�ca si� po maj�tku, kt�ry mia� na hipotece sto osiemdziesi�t tysi�cy.
� Nie r�bcie podzia��w � b�aga�a opieraj�c si� na swych czerwonych, prze�artych myd�em r�kach. � Izaak mia� racj�, za par� lat ta ziemia warta b�dzie miliony, kraj zaczyna si� rozwija�. Powinni�my trzyma� si� w kupie.
� Nie chc� maj�tku � zawo�a� Tom. � Niech Fryderyk we�mie go sobie. Dajcie mi tylko...
Nigdy nie ko�czy� zdania, ale w jego oczach pali�o si� po��danie ca�ego �wiata.
� Nie mam czasu na czekanie � m�wi� dalej. � We� te miliony, gdy wreszcie przyjdzie ich czas. Teraz daj mi dziesi�� tysi�cy, zrzekam si� ca�ej reszty. I daj mi story szkuner, a pewnego dnia wr�c� z kup� forsy, aby ci pom�c.
Fryderyk oczyma wyobra�ni ujrza� siebie wyrzucaj�cego ze zgroz� ramiona w g�r�:
� Dziesi�� tysi�cy! � wykrzykn�� � gdy ja ryzykuj� bankructwo, aby sp�aca� procenty!
� Ko�o s�du imamy szmat ziemi, za kt�ry bank daje dziesi�� tysi�cy � upiera� si� Tom.
� I kt�ry za dziesi�� lat wart b�dzie sto tysi�cy � oponowa� Fryderyk.
� Zgoda. W takim razie podpisz� papierek, w kt�rym zrzekam si� stu tysi�cy, a ty sprzedaj ten kawa�ek za dziesi�� i daj mi t� fors�. To wszystko, czego chc�, i chc� to mie� ju�, teraz.
I Tom jak zawsze postawi� na swoim (cho� ziemi� dano w zastaw zamiast sprzeda�): wyp�yn�� w �wiat starym szkunerem b�ogos�awiony przez ca�e miasto, bo jako swoj� za�og� zabra� po�ow� wszystkich �obuz�w z wybrze�a.
Szcz�tki szkunera spocz�y na pla�ach Jawy. By�o to mniej wi�cej wtedy, gdy Eliza Travers przechodzi�a operacj� katarakty; Fryderyk nie m�wi� jej nic, p�ki nie przysz�a wiadomo��, �e Tom �yje.
Fryderyk poszpera� w swych kartotekach i wyci�gn�� teczk� z napisem �Tomasz Travers". By�y w niej metodycznie u�o�one pliki list�w. Zacz�� je przegl�da�: pochodzi�y ze wszystkich stron �wiata � Chiny, Rangun, Australia, Po�udniowa Afryka, Z�ote Wybrze�e, Patagonia, Armenia, Alaska. Pisane zwi�le i z rzadka, do�� wyczerpuj�co streszcza�y �ycie w��czykija. Fryderyk przebieg� w my�li najwa�niejsze punkty �yciorysu brata: bra� udzia� w jakich� walkach interwencyjnych w Armenii, by� oficerem armii chi�skiej, a potem para� si� handlem na chi�skich morzach, przy czym by�o zupe�nie pewne, �e �w handel mia� charakter nielegalny. Na Kubie zn�w przy�apano go na przemycie broni. Zdaje si� zreszt�, �e Tom ustawicznie co� dok�d� przemyca� i �e zawsze by� to przemyt mocno podejrzany. Nigdy te� nie wyr�s� z tych nawyk�w. W jednym z list�w pisanych na pomarszczonym jedwabnym papierze donosi�, �e jeszcze w czasie wojny rosyjsko-japo�skiej przy�apano go, jak przemyca� w�giel do Port Arthur: jego parowiec odholowano do Sasebo, gdzie zosta� skonfiskowany jako zdobycz wojenna, a samego Toma wsadzono do wi�zienia, w kt�rym przebywa� a� do zako�czenia wojny.
Fryderyk u�miechn�� si�, czytaj�c w innym miejscu: �Jak ci si� powodzi? Napisz od czasu do czasu, czy nie trzeba ci paru tysi�cy". Spojrza� na dat�: 18 kwietnia 1883, i rozpakowa� nast�pny plik. Kartka papieru, kt�r� ze� wyci�gn��, nosi�a dat� 5 maja 1883. �Pi�� tysi�cy postawi�oby mnie na nogi. Je�li mo�esz i je�li mnie kochasz � przy�lij je PRONTO, czyli piorunem, jak m�wi� Hiszpanie".
Por�wna� obie daty: by�o oczywiste, �e gdzie� mi�dzy 18 kwietnia a 5 maja Tom zn�w wzi�� ci�gi od losu. Fryderyk z gorzkim p�u�miechem przerzuca� korespondencj�. �Na Midway le�y wrak. Fortuna, m�wi� ci, po prostu dar niebios. Za dwa dni licytacja. Prze�lij telegraficznie cztery tysi�ce". W ostatnim li�cie czyta�: �Jest dobry interes, potrzeba mi troch� got�wki. Gruby interes. Tak gruby, �e boj� si� pisa�..." Pami�ta�, co to by�o � nast�pna rewolucja gdzie� w Ameryce �aci�skiej. Wys�a� wtedy got�wk� i Tom rzeczywi�cie ubi� interes: pieni�dze przepad�y, a on sam wyl�dowa� w wi�zieniu z wyrokiem �mierci.
Intencje Toma by�y czyste, nie mo�na zaprzeczy�. Zawsze te� skrupulatnie przesy�a� pokwitowania. Fryderyk z zadum� wa�y� w d�oni plik kwit�w, jakby chcia� ustali�, czy mi�dzy ci�arem tych papier�w i sumami pieni�dzy, na kt�re opiewa�y, istnia� jakikolwiek zwi�zek.
Potem zamkn�� szuflad� i opu�ci� gabinet. Z drugiego pokoju wychodzi�a w�a�nie na palcach Polly, popatrzywszy w g��b wielkiego fotela, Fryderyk ujrza� Toma z odrzucon� w ty� g�ow�. Oddycha� ci�ko sapi�c z cicha, a na jego odpr�onej twarzy wida� by�o wyra�nie pi�tno choroby.
V
� Ci�ko pracowa�em � Fryderyk wyja�nia� Polly na werandzie tego samego wieczoru, nie zdaj�c sobie sprawy, �e gdy m�czyzna zaczyna si� t�umaczy�, oznacza to, i� jego sytuacja staje si� powa�na. � Robi�em wszystko, co nawin�o si� pod r�k� i s�dz�, �e jest to pow�d do dumy. Zreszt� op�aci�o mi si� to. Troszczy�em si� o innych i o siebie samego; lekarze m�wi�, �e nie spotkali nikogo w moim wieku w takiej formie. C�, mam jeszcze prawie po�ow� �ycia przed sob�, a my, Traversowie, �yjemy d�ugo. Dba�em o siebie, jak sama widzisz, nie trwoni�em zdrowia. Moje serce i arterie s� w najlepszym porz�dku, a nie ka�dy kto pracowa� tak jak ja, mo�e si� tym pochwali�. Sp�jrz na t� r�k�. Krzepka, co? I zapewniam ci�, �e za dwadzie�cia lat b�dzie tak samo krzepka. Nie warto by� lekkomy�lnym.
Przez ca�y ten czas Polly rozwa�a�a por�wnanie, na kt�re naprowadza�y j� s�owa stryja.
� Masz prawo pisa� �Czcigodny" przed swoim nazwiskiem � wypali�a dumnie. � Lecz m�j ojciec �y� jak kr�l. �y�! A czy ty w og�le �y�e�? Czym si� mo�esz pochwali�? Bogactwa, obligacje, domy, s�u�ba � phi! Zdrowe serce i arterie, krzepka r�ka � to wszystko? Czy znasz smak �ycia prze�ywanego dla niego samego? Czy odczuwa�e� kiedykolwiek strach przed �mierci�? Wola�abym za�piewa� jak�� dzik� piosenk� i umrze� wraz z ni�, ni� �y� nawet tysi�c lat czuwaj�c nad prawid�owym trawieniem i o