9264
Szczegóły |
Tytuł |
9264 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
9264 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 9264 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
9264 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Marina i Siergiej Diaczenko
Armaged-dom
(Armagied-dom)
Prze�o�y� Andrzej Sawicki
Data wydania oryginalnego i polskiego 200
PROLOG
Prowadz�ca program mia�a u�miech jak p�kni�ty w poprzek arbuz. U�miecha�a si� tak
szeroko, �e musia�o jej to sprawia� b�l.
- A teraz czas na nasz ulubiony konkurs - �P�pek �wiata�! Asystenci rozdali ju�
znajduj�cym si� w studio go�ciom laserowe czapki-wska�niki. Kierunek, w jakim patrzy
ka�dy nasz go��, b�dzie widoczny jako barwny laserowy promie�! A teraz, uwaga!
Powitajmy g��wnych uczestnik�w konkursu!
Kamera prze�lizgn�a si� po siedz�cych w studio widzach i utkwi�a �wzrok� w
zmy�lnie o�wietlonej konstrukcji, kt�ra obr�ciwszy si� wok� pionowej osi, ukaza�a oczom
widz�w sze�� ciemnych sylwetek.
- Ot� i oni, bohaterowie dzisiejszego spektaklu! Oksana, laborantka! Wiktoria,
nauczycielka ta�ca! Aleksander, kierowca! Eugeniusz, scenograf! Igor, dozorca w ogrodzie
zoologicznym! Jegor, wydmuchiwacz szk�a! Przyjaciele, prosz� zajmowa� miejsca!
Po�rodku studia wznosi�o si� sze�� okr�g�ych platform, obci�gni�tych �wiat�oczu��,
srebrzyst� tkanin�. Sze�cioro jednakowo odzianych uczestnik�w programu ruszy�o, ka�de ku
swojej kolumnie; wszyscy m�odzi, mieli mniej wi�cej po osiemna�cie lat i tylko jedna kobieta
by�a z pokolenia rodzic�w Lilki - zbli�a�a si� do czterdziestki.
- Wstydzi�aby si� - orzek�a mama, przyjrzawszy si� dobrze zakonserwowanej damie.
- Drodzy go�cie! - zacz�� prowadz�cy prezenter i jego wzmocniony mechanicznie g�os
przerwa� szum panuj�cy w studio. - Jak pami�tacie, zadanie ka�dego uczestnika konkursu
polega na przyci�gni�ciu do siebie waszej uwagi na jak najd�u�szy czas! Wasza uwaga to
laserowe promienie waszych czapeczek - gdzie skierujecie spojrzenie, tam trafi i promyczek!
Nasze przyrz�dy pomiarowe b�d� mierzy�y poziom �wiat�a skierowanego na ka�dego z
uczestnik�w konkursu! A teraz poprosz� operator�w, �eby pokazali nagrod�, kt�ra czeka na...
- No, niech mnie! - odezwa� si� ojciec.
- Samoch�d daj�! - westchn�a mama.
Nagrod� by� samoch�d, l�ni�cy i okr�g�y niczym bombka na choink�.
- A jak�e, tylko dla swoich - stwierdzi� ojciec. - Wszystko pewnie z g�ry ukartowane!
Mama chrz�kn�a.
- A teraz - ci�gn�� prowadz�cy - drodzy zawodnicy, za trzydzie�ci sekund zad�wi�czy
sygna� rozpocz�cia! Wasz czas wynosi trzy minuty! Powinni�cie zrobi� wszystko, �eby to na
was patrzono! Dla wyr�wnania szans, zaczynacie w jednakowych strojach i �adne z was nie
ma �adnych rekwizyt�w, takie s� warunki konkursu! Ka�de z was przygotowa�o
niespodziank� dla publiczno�ci! A wi�c, zosta�o pi�� sekund... trzy sekundy... start!!!
Lidka mimo woli pochyli�a si� ku przodowi. A by�o na co popatrze�.
�wiat�a w studio rozb�ys�y ja�niej. Sze�� ciemnych sylwetek na chwil� zastyg�o w
bezruchu; i wtedy rozleg�a si� pie��. �piewa�a kobieta - albo laborantka, albo nauczycielka
ta�ca. G�os by� silny, wysoki i balansowa� na kraw�dzi pisku; �piewaczka - okaza�o si�, �e to
owa dojrza�a dama - podrygiwa�a na swojej kolumnie, zadzieraj�c nogi ponad g�ow�. Nie,
laborantka tego nie potrafi...
�piewaj�c� nauczycielk� na sekund� obla� iskrz�cy si� �wiat�ami deszcz spojrze�. Ale
trwa�o to tylko sekund�, dlatego, �e druga dama posz�a na ca�o�� - rozpru�a b�yskawiczny
zamek swojego kombinezonu a� do samego p�pka. �wiate�ka spojrze� zamigota�y niepewnie
- i dama, nie chc�c rozczarowa� widz�w, zr�cznie wysun�a si� z kostiumu.
Laserowe punkciki zbieg�y si� w jednym miejscu czarnej, koronkowej bielizny.
- Wiesz, Lidka, posz�aby� spa� - odezwa� si� ojciec znacz�co.
- Mam ju� pi�tna�cie lat - odgryz�a si� dziewczyna zwyk�ym, oboj�tnym tonem.
- M�odzie�y, nie zostawaj w tyle! - zawo�a�a prezenterka, kt�r� zapa� uczestnik�w
porwa� do tego stopnia, �e na chwil� zacz�a zachowywa� si� prawie naturalnie. - Dalej�e!
Eugeniuszu, Igorze, Aleksandrze! Jegorze, nie �pij!
W pokoju panowa� p�mrok, jedynymi �r�d�ami �wiat�a by� telewizor i stoj�ca lampa,
pod kt�r� usadowi� si� papa. Lidce zupe�nie nie podoba� si� ten g�upi program, ale lekcje
mia�a ju� obrobione, rajstopy wyprane, kolacj� zjedzon�; znaczy, nadszed� czas, by si�
rozsi��� przed telewizorem i o niczym nie my�le�.
Odpoczynek.
- Zosta�y dwie minuty czasu! No, dalej, ch�opaki!
Nauczycielka wci�� jeszcze �piewa�a, zdzieraj�c sobie struny g�osowe. Potem rzuci�a
mikrofon, pad�a na brzuch, wygi�a si� i dotkn�a po�ladkami karku.
- Co za gi�tko�� - odezwa�a si� mama. - W jej wieku...
Kierowca tymczasem stan�� na r�kach, a artysta scenograf szczeka�, po mistrzowsku
na�laduj�c buldoga. Dozorca z ogrodu zoologicznego naci�gn�� doln� warg� na nos, a nawet
wy�ej.
- To niesmaczne - oceni�a mama.
Jeden z ch�opc�w - chyba dmuchacz szk�a - w �aden spos�b nie m�g� si� w��czy� do
gry. Niezdecydowanie drepta� w miejscu, mrucza� co� pod nosem i rozgl�da� si�, jakby
czekaj�c na tramwaj. Nikt prawie na niego nie patrzy�.
Najwi�cej spojrze� zgarnia�a laborantka. Jej bielizna le�a�a ju� na usianym
�wietlistymi punktami szczycie kolumny, a to, co wy�oni�o si� spod koronek, rzeczywi�cie
by�o godne uwagi.
- To naj�atwiejsze - mama ziewn�a. - W tym konkursie zawsze kto� si� rozbiera. Ale
�eby tak zupe�nie do naga...
- Zosta�o p�torej minuty! - zach�ci� uczestnik�w prowadz�cy.
Wygl�da�o na to, �e nikt ju� nie odbierze zwyci�stwa nagiej laborantce. Co prawda,
ta�czy�a kiepsko - w czym wcale jej nie pomaga�y podskakuj�ce opornie roz�o�yste po�ladki.
Sekundy bieg�y jedna za drug�. Wydmuchiwacz szk�a, kt�ry poblad� i zsinia�, wci��
jeszcze mrucza� co� pod nosem i drepta� w miejscu, ale pozostali uczestnicy konkursu
wywijali kozio�ki, nadymali si�, miauczeli, gry�li �y�y, piszczeli i zwijali si� w w�z�y.
Laborantka szybko utraci�a poklask publiczno�ci - jej nago�� zd��y�a si� ju� ludziom
opatrzy�.
- Troch� si� przeliczy�a - stwierdzi� papa ze wsp�czuciem w g�osie. - To jak bieg na
d�ugi dystans - nie mo�na od razu ujawnia� wszystkich atut�w...
- Zosta�o pi��dziesi�t sekund! - zawo�a�a prezenterka.
Akurat w tym momencie scenograf, czuj�c, �e szans� na zwyci�stwo wymykaj� mu
si� z r�k, z g�o�nym okrzykiem zdar� z siebie kombinezon, przyj�� dostojn� poz� i w naturalny
spos�b zrosi� audytorium, niebywale udatnie na�laduj�c znan� ca�emu miastu fontann�.
Struga - niezwykle d�uga i rz�sista, ta�czy�a w �wietle reflektor�w, a spojrzenia promyczki
zacz�y si� niepewnie miota�. Mama si�gn�a po omacku, szukaj�c na tapczanie pilota.
- No, tego ju� za wiele. Tfu, do czego to dochodzi...
- Wygra - stwierdzi� filozoficznie papa. - Ale nie wy��czaj, zaraz mu si� wyczerpie
zbiorniczek...
- Brawo! - kwicza�a prowadz�ca. - Nasz Eugeniusz wygra konkurs! Jeszcze
trzydzie�ci sekund i...
Wydmuchiwacz szk�a, kt�ry do tej pory jakby nie bra� udzia�u w konkursie, wyci�gn��
sk�d� tubk�, kt�ra Lidce wyda�a si� podobna do flakonu perfum i nie wiadomo dlaczego,
zacz�� oblewa� sw�j kombinezon.
- A m�wili, �adnych akcesori�w - z nagan� w g�osie stwierdzi� papa. - Wyklucz� go
za z�amanie regu�.
- I tak nic mu si� nie �wieci - orzek�a mama.
- No, dalej, ch�opcy! - prezenterka zacz�a podskakiwa�, ryzykuj�c, �e po�amie
wysokie obcasy pantofelk�w. - Jeszcze dwadzie�cia pi�� sekund i...
Wydmuchiwacz szk�a nagle uni�s� r�ce nad g�ow� i krzykn��: - �mier�!
G�os mia�, jak zgrzyt �elaza po szkle. Za�amuj�cy si� i jednocze�nie silny,
przenikaj�cy s�uchaczy do szpiku ko�ci. - �mier�! Wszystkim! Dziewi�tego... czerwca...
Wydmuchiwacz szk�a mia� godn� aktora dykcj� - w ka�dym razie ka�de z jego s��w wszyscy
us�yszeli bardzo wyra�nie.
- Dziewi�tego czerwca... ju� nied�ugo! Tak b�dzie ze wszystkimi!
Poruszona niespodziewanym o�wiadczeniem publika zaszumia�a, ale wydmuchiwacz
szk�a ju� umilk�. W jego d�oniach pojawi� si� przedmiot, kt�ry Lidka widywa�a na tysi�cu
rozk�adanych stragan�w, w setkach sklepik�w i u ulicznych sprzedawc�w. Tania zapalniczka;
Lidka nie zd��y�a nawet westchn��. Po�rodku studia nagle rozgorza�a �ywa pochodnia.
- A-a-a!
Wyj�c i skacz�c, ogarni�ty p�omieniami wydmuchiwacz szk�a stoczy� si� ze swojej
platformy. Widzowie zerwali si� z miejsc, przewracaj�c sto�ki.
- Opr�ni� studio!
- Po�ar! Pali si�!
- Na pomoc!
- Ratunku!
- Wy��czy� kamery!
Operatorzy ani my�leli o tym, �eby przerwa� transmisj� obrazu - przeciwnie,
wszystkie kamery skierowa�y swe ��dne sensacji obiektywy na ogarni�tego p�omieniami
cz�owieka. D�wi�ku te� nie wy��czono w por� i Lidce wyda�o si�, �e przez trzask i huk
p�omieni wci�� jeszcze s�yszy te same s�owa - �dziewi�ty czerwca� i ��mier�.
Wspania�y, b�d�cy nagrod� samoch�d straci� jeden z reflektor�w, wybity przez
wal�cy si� na� �elazny stojak. Przed wyj�ciem ze studia zrobi� si� zator. Laserowe czapeczki
wska�niki pada�y na pod�og� i gas�y deptane obcasami. �ywa pochodnia toczy�a si� przez
studio, przewracaj�c statywy i sto�y, uderzaj�c w monitory, z kt�rych ka�dy pokazywa� ten
sam obraz - cz�owieka w ogniu.
Przez t�um przedarli si� ludzie w uniformach, z ga�nicami w r�kach. W ta�cz�c�
pochodni� jednocze�nie z kilku stron uderzy�y w�skie strumienie piany.
�Dziewi�tego czerwca...� po raz ostatni us�ysza�a - a mo�e tylko jej si� tak wyda�o -
Lidka.
Ekran powl�k� si� czerni�. Zaraz potem zast�pi� j� urywek jakiej� reklamy, a potem
matka, kt�rej uda�o si� wreszcie znale�� pilota, wy��czy�a transmisj�.
Na pewien czas w pokoju zapad�a cisza.
- Ale numer! - odezwa� si� brat, kt�ry - jak si� okaza�o - ca�y czas sta� za oparciem
krzes�a Lidki.
- A co tam? - sennym g�osem zapyta�a z kuchni siostra.
- No, Janka, ale widowisko straci�a�...
- Spa�! - odezwa�a si� mama takim tonem, �e Timur umilk�, jakby go zamurowa�o.
Podniesiony g�os mamy jakby zerwa� w g�owie Lidki jak�� napi�t� spr�yn� - i
dziewczyna wybuch�a p�aczem.
Przez w�asne �kania s�ysza�a, jak papa sypa� przekle�stwami, zawodzi�a Jana, mama
namawia�a wszystkich do zachowania spokoju; Lidce podsuni�to pod nos wat� nas�czon�
jakim� paskudnie pachn�cym p�ynem, potem dano jej do wypicia jakie� krople, a na koniec
dosta�a kilka razy w twarz. Mi�nie brzucha bola�y j� od spazm�w; dziewi�ty czerwca,
skacz�cy w ogniu cz�owiek, dziewi�ty czerwca...
Potem Lidka d�ugo le�a�a w po�cieli, nie wypuszczaj�c z r�ki maminej d�oni i
s�ysza�a, jak w s�siednim pokoju ojciec grzmi, �e wyrzuci �t� skrzynk� przez okno. A potem
wreszcie przyszed� sen, g��boki, czarny i bez przywidze�.
W �rodku nocy ca�� rodzin� wyrwa� ze snu jej krzyk.
Rozdzia� 1
Historyk Michai� Feoktistowicz mia� osobliw� manier� prowadzania zaj��. Wyk�ada�
spokojnym i oboj�tnym tonem i nagle, ni z tego, ni z owego spr�a� si�, podnosi� g�os i
zaczyna� wykrzykiwa� zdania ostrym, prawie gniewnym tonem. �Jakby mu kto� nadepn�� na
ogon� - m�wi�a Jana, siostra Lidki. Lidka tak�e wyobra�a�a sobie, �e za katedr�, skryty przed
ludzkim wzrokiem, le�y ogon wyk�adowcy - d�ugi i �ebrowany, jak w�� odkurzacza. A gdy
czyja� okrutna stopa na� nast�puje, przem�drza�y Feo wytrzeszcza oczy.
- W�adza Rady Tymczasowej sko�czy�a si� w nocy z drugiego na trzeciego grudnia!
Aresztowano stu dwudziestu ludzi, kt�rych prawdopodobnie natychmiast rozstrzelano!
Jednocze�nie masowe represje...
Lidka rysowa�a cz�owieczka. Jednego za drugim - od pocz�tku wyk�adu pojawi�o si�
ich ju� dziewi�ciu. Mog�oby by� ich wi�cej, ale Lidka bardzo starannie rysowa�a wszelkie
szczeg�y - buty na nogach i nawet sznur�wki.
Si�dmego listopada. Si�dmego. �roda. Do dziewi�tego czerwca, kt�ry tak�e
przypadnie w �rod�, zosta�o r�wno osiem miesi�cy.
Osiem. Po sk�rze przebieg�y jej ciarki. Wczoraj wieczorem w kuchni dudni�y
przyciszone g�osy obojga rodzic�w, kt�rzy my�leli, �e Lidka ich nie s�yszy. �Pozwoli�
dzieciom na ogl�danie telewizji po dziesi�tej... Nawet w sobot�... To niedopuszczalne! Tw�j
liberalizm... Dziesi�ta i do ��ek! Koniec dyskusji!�
Ostatnio marna cz�ciej ni� zwykle okazywa�a z�y humor. We wczorajszych
�wiadomo�ciach� by� wielki artyku�. Sobotnie widowisko rozrywkowe �P�pek �wiata� z
wielkim hukiem wylecia�o z programu.
Do dzwonka pi�tna�cie minut. W�a�ciwie ju� tylko czterna�cie.
Siedz�cy z Lidk� w jednej �awce Igor Rysiuk podni�s� r�k�.
- Michaile Feoktistowiczu, mo�na zada� pytanie?
Igora od czasu do czasu napada�a ch�tka na odgrywanie wielkiego m�drali; Lidka
nisko nachyliwszy si� nad �awk�, rysowa�a ludzikowi marynark�.
Nauczyciel zmarszczy� brwi.
- Pytania, Igorze, mo�na zadawa� wtedy, gdy poprosz� o ich zadawanie... A wi�c,
pocz�tek kataklizmu zbieg� si� w czasie z proklamacj� Imperium. Kl�ski �ywio�owe
doprowadzi�y do tego, �e b�d�ce dot�d jedn� ca�o�ci� pa�stwo, rozpad�o si� na mn�stwo
oddzielnych i zamkni�tych w istocie spo�eczno�ci... - w tym momencie Feo zn�w si� spi��,
jakby mu kto� nast�pi� na ogon. - Imperium upad�o samo z siebie! By� to jeden z ostatnich i
najci�szych jego kryzys�w...
- Rysowa� na lekcji nie wolno - szepn�� Igor do Lidki. - Szuka� ci� S�awek Zarudny.
- Po co? - zapyta�a Lidka, niejako automatycznie.
Igor wzni�s� oczy ku niebu:
- Mi�o��!
- Idiota! - bywa�o, �e Lidka czu�a do Rysiuka prawdziw� odraz�.
Siedzia� w pierwszej �awce wcale nie z powodu kr�tkiego wzroku. Lubi� pcha� si�
nauczycielom do oczu - a Lidka, przeciwnie, wcale tego nie lubi�a, ale nie mia�a wyboru; nie
bez powodu nazywano j� Chucherkiem. By�a najm�odsz� os�bk� w najmniej licznej klasie, i
niekiedy jej samej wydawa�o si�, �e jest najmniejsza na �wiecie. �P�ne dziecko�, �dziecko z
granicy ryzyka�, �ostatnie dziecko cyklu�. W pierwszym dniu nauki posadzono j� za pierwsz�
�awk�, pod nogi trzeba by�o jej podstawi� male�ki sto�eczek, a pod siedzenie poduszk�. �Lida
jest male�ka, nie krzywd�cie jej�. �Lida jest od was m�odsza, zostawcie j� w spokoju�. Od
tego czasu min�o dziewi�� lat, ale niewiele si� zmieni�o.
- Panowie liceali�ci, pi�� minut do dzwonka. Igorze, o co chcieli�cie spyta�?
Igor wsta�:
- Michaile Feoktistowiczu, czy mo�na dok�adnie przepowiedzie� dat� mrygi?
Znieruchomieli nawet ci, kt�rzy zacz�li si� niespokojnie wierci� w oczekiwaniu na
przerw�. Lidka skuli�a si�, a jej o��wek drgn�� i nag�ym sztychem przekre�li� ca�� kartk�.
Feo podni�s� na Igora spojrzenie m�drych, wyblak�ych oczu.
- Po pierwsze, Igorze, nie m�wi si� mryga, a apokalipsa. Po drugie, takich prognoz po
prostu nie ma. To obliczone na idiot�w szama�stwo, histeria i mistyfikacja. We�my, na
przyk�ad, ten ostatni skandal w telewizji. Wy, jako inteligentni, m�odzi ludzie, oczywi�cie nie
ogl�dacie takich n�dznych program�w... Na oczach widz�w zdarzy�o si� tam samospalenie.
Do udzia�u w programie dopuszczono m�odzie�ca charakteryzuj�cego si� w do�� oczywisty
spos�b spor� odchy�k� od normy psychicznej... co nie powinno nikogo dziwi�, poniewa�
podobne programy skupiaj� wok� siebie debil�w... naw�z, wybaczcie wyra�enie, przyci�ga
muchy... Mo�ecie uwierzy� staremu cz�owiekowi - przed ka�d� apokalips� zaczyna si�
swojego rodzaju psychoza. Ludzie, kt�rzy uwa�aj� si� za inteligentnych, nie mog� si� temu
poddawa�. Dok�adne przepowiadanie daty, a tym bardziej zapewnienia, �e ta apokalipsa
b�dzie - jak to m�wi� - ostatnia i ostateczna, nie ma �adnych podstaw, poniewa�...
W okno uderzy� kamie�. Szk�o p�k�o z �oskotem, do klasy sypn�y si� od�amki, a
poryw jesiennego wiatru wni�s� czyj� �miech i tupot n�g...
* * *
Wypracowanie
UCZENNICY M�ODSZEJ GRUPY
Klasy IV B
LIDII SOTOWEJ
na temat: �Gdzie kryj� si� ludzie?�
Koniec �wiata nazywa si� naukowo apoka... [skre�lone]...lips�. Zdarzaj� si� wtedy
wielkie nieszcz�cia. Padaj� ogniste deszcze. Wszyscy ludzie by zgin�li, gdyby nie Wrota.
Nikt nie wie, jak s� zbudowane. �ami� sobie nad tym g�owy naukowcy z ca�ego �wiata.
Niekt�rzy m�wi�, �e Wrota stworzyli Kosmici, ale to ante... [skre�lone] antynaukowa bzdura.
Wrota otwieraj� si� tam, gdzie ludzie mog� je znale��. Otwieraj� si� one w kilku
miejscach. Ludzie wkraczaj� we Wrota i przebywaj� tam straszny czas. Wewn�trz Wr�t mija
zaledwie trzydzie�ci sze�� godzin. Potem oni wychodz� z Wr�t - i rozpoczyna si� nowy cykl
�ycia.
Ten, kto w por� nie zd��y dosta� si� do Wr�t, oczywi�cie zginie. Dlatego ludzie
powinni spieszy� do nich bardzo szybko. M�czy�ni powinni przepuszcza� do Wr�t kobiety i
tych, co nie mog� szybko biega�.
O tym, gdzie otworzy�y si� wrota powiadamia s�u�ba O.P. Trzeba bardzo uwa�nie
s�ucha� radiowych komunikat�w i biec nie ku najbli�szym Wrotom, a ku tym, kt�re wska�e
s�u�ba. W przeciwnym razie we Wrotach zrobi si� zator...
OCENA: cztery minus
UWAGI: Ucz si� formu�owa� my�li bardziej jasno. Dlaczego ca�y czas u�ywasz s��w
�oni�, �one�? Staraj si� wybiera� inne s�owa.
ZADANIE: Napisz dwadzie�cia razy w zeszycie s�owo: �apokalipsa�.
* * *
- Dziewi�ta B! Prosz� si� nie rozchodzi�!
O tej porze liceum wydawa�o si� niezwykle obszerne. Starsza grupa opu�ci�a jego
mury wiosn�, zostawiaj�c budynek na pastw� �redniak�w i m�odszych. Znik� gdzie� zwyk�y
t�ok na korytarzach, rozk�ady lekcji zmieni�y si� na dogodniejsze, ale nad wszystkimi -
osobliwie podczas pierwszych dni - wisia�o poczucie straty.
Jesieni� na zaj�ciach pojawi si� tylko m�odsza grupa. Oczywi�cie, je�eli w og�le
b�dzie jaka� jesie�...
- Ej, Chucherko, co si� tam u was sta�o?
Kto� chwyci� Lidk� za r�kaw; szarpn�a si�, jakby uderzono j� pr�dem.
- Co� ty? - zdziwi� si� S�awek Zarudny.
Lidka wstrzyma�a oddech; serce wali�o jej w piersi jak oszala�e.
- Wi�c co si� sta�o?
- Szyb� wybili... Ju� drugi raz.
- To te �obuzy z dwie�cie pi�tej szko�y. - S�awek spochmurnia�. - Przedwczoraj
Miszka oberwa� po dziobie.
- No to teraz wy im obijcie dzioby.
S�awek si� u�miechn��.
- Widzicie j�, m�dral�...
Uj�� j� za r�k�. Nie �cisn�� mocno, tylko tak, leciutko:
- Jak� macie nast�pn� lekcj�?
Lidka mimo woli rozejrza�a si� wok�, czy nie wida� gdzie� Rysiuka prze�miewcy.
- Matematyka...
- A ja mam dy�ur w muzeum... - oznajmi� S�awek jakim� osobliwym tonem.
Z na po�y otwartych drzwi klasy ci�gn�o ch�odem. Wybite okno pospiesznie
zakrywano jakim� arkuszem kartonu.
- S�yszysz, Chucherko? W muzeum, b�d� kurze �ciera�. Zwolnili mnie z wuefu.
- Winszuj� - skwitowa�a Lidka.
S�awek lekko si� zmiesza�:
- No to... b�dziesz wiedzia�a, dok�d przyj��, je�eli u was odwo�aj� matematyk�?
- Nie odwo�aj� - dziewczyna wzruszy�a ramionami. - Sam zobacz, ile pustych klas...
- No to sama sobie odwo�aj...
Lidka u�miechn�a si� nie bez kpiny.
W grupie �redniak�w owszem, mo�na by�o czasem opu�ci� lekcj�. Ale nieobecno��
Lidki matematyczka zauwa�y natychmiast - puste miejsce w pierwszej �awce, pod samym
nosem. Nawet gdyby Rysiuk niczego nie m�wi�, ale on oczywi�cie nie b�dzie milcza�...
Zabrz�cza� dzwonek na lekcj� i pojawi�a si� matematyczka, dzwoni�ca kluczami
niczym stra�nik wi�zienny - na jej zaj�cia oddano gabinet obrony cywilnej, zwykle zamkni�ty
na trzy spusty. Znajdowa�y si� w nim maski przeciwgazowe, akwalungi, rakietnice i inne
drogie urz�dzenia, �akomy k�sek dla z�odziej�w. A kradzie�e ostatnio sta�y si� zjawiskiem
powszechnym, nawet w liceum, pomimo nieustannych dy�ur�w milicji.
Uczniowie m�odszej B korowodem ruszyli po schodach w g�r�, a spojrzenie
matematyczki zatrzyma�o si� na Lidce:
- Sotowa, przynie�, prosz�, kilka kawa�k�w kredy z magazynku, w gabinecie O.C.
zawsze jej brakuje. Tylko szybko, na jednej nodze.
- Aha... - zgodzi�a si� Lidka. - Zaraz...
Pop�yn�a pod pr�d - kole�anki i koledzy z klasy szli w g�r�, ona w d�. Na drugie
pi�tro, po nawoskowanym parkiecie, na prawo i prosto korytarzem - tam, gdzie obok pokoju
nauczycielskiego i niewielkiego szkolnego muzeum, znajdowa� si� magazynek.
Na widok zwyk�ego tu ruchu zapomnia�a o strachu. Nauczyciele wygl�dali, jakby nic
si� nie sta�o; a znajome �ciany zdawa�y si� m�wi�: nic ci si� nie stanie, bo nic ci si� sta� nie
mo�e. �wiat jest niewzruszony... dop�ki doro�li zachowuj� spok�j.
Na chwil� wstrzyma�a oddech i zmusi�a si� do u�miechu.
W drzwiach muzeum sta� S�awek Zarudny. Gestem gospodarza kr�ci� kluczem
na�o�onym na palec. Ujrzawszy Lidk�, u�miechn�� si� szeroko i chyba nawet poczerwienia�.
- Odwo�ali lekcj�?
- Nie, przysz�am po kred� - odpar�a Lidka, nie patrz�c mu w oczy.
S�awek pomarkotnia�. Mia� ju� prawie siedemna�cie lat, ale do tej pory nie nauczy� si�
ukrywania swoich uczu�.
- Pos�uchaj, Chucherko, a mo�e po lekcjach?
- Po lekcjach przyjdzie po mnie ojciec - Lidka zrozumia�a, �e przykro jej jest
skwitowa� pro�b� S�awka odmow�. S�awek to dobry ch�opak, kr�c� si� ko�o niego
przynajmniej trzy dziewczyny i ka�da z nich na miejscu Lidki natychmiast zapomnia�aby o
matematyce.
- A co mi chcia�e� pokaza�? - spyta�a, zwodniczo oboj�tnym tonem. - Mo�e minuta
wystarczy?
- Minuta?! - poderwa� si� S�awek.
Wizyty w muzeum znudzi�y si� Lidce ju� w drugiej klasie. Zakurzone eksponaty zna�a
niemal na pami�� - oczywi�cie tylko t� ich cz��, kt�r� wystawiono dla zwiedzaj�cych.
Uczniowie m�wili, �e w zamkni�tej cz�ci muzeum, do kt�rej wst�p mieli tylko nauczyciele i
absolwenci, od trzech ju� lat znajdowa�a si� mumia: - okopcony trup cz�owieka, kt�ry swego
czasu nie zd��y� dobiec do Wr�t; cia�a nieszcz�nik�w zwykle zamieniaj� si� w popi�, ale
archeologom (albo zwyk�ym budowla�com) zdarza si� niekiedy znale�� w jakiej� piwnicy
takie w�a�nie okopcone cia�a. I tylko archeolog potrafi orzec, czy taki cz�owiek �y� przed
dziesi�cioma cyklami, czy zna� go mogli jeszcze w zesz�ym cyklu twoi rodzice...
Lidka nie lubi�a takich my�li i nawet si� ich ba�a.
- Poczekaj, Zarudny.
Wesz�a do sk�adziku. Wzi�a trzy kawa�ki kredy - czerwon�, niebiesk� i bia��.
Zawin�a je w papier - nie znosi�a zapachu kredy na palcach; dlatego te� nie lubi�a
odpowiedzi przy tablicy.
S�awek czeka� przy wej�ciu do muzeum.
- Pos�uchaj. Chucherko, wejd� cho� na minutk�...
Lidka przystan�a. Zwa�ywszy w d�oni kred�, dosz�a do wniosku, �e je�eli zatrzyma
si� na chwilk� w muzeum, a potem pogna po schodach jak wicher, to zd��y do klasy w tym
samym czasie, w jakim dotar�aby do gabinetu O.C, id�c r�wnym krokiem.
S�awek cofn�� si� w g��b, zapraszaj�c Lidk�, by wesz�a. Gdy dziewczyna przekroczy�a
pr�g, S�awek natychmiast zamkn�� drzwi na klucz.
- Czemu to robisz? - zdziwi�a si� Lidka.
- Wicedyrzyca do spraw technicznych w�cieka si�, kiedy s� otwarte. Takie tu panuj�
porz�dki...
Lidka postawi�a teczk� i po�o�y�a zwitek z kawa�kami kredy na wierzchu.
- No, to pokazuj, co tam masz...
W muzeum nie by�o okien. Na ich miejscu umieszczono barwne malowid�o
pod�wietlone od spodu elektrycznymi lampami - dawne miasto o zapomnianej ju� nazwie,
zniszczone kiedy� ca�kowicie przez apokalips� i odtworzone z zachowanych grawiur.
Naprzeciwko, w oszklonej gablocie le�a�y na d�ugich poduszeczkach okopcone kawa�ki
metalu, a wy�ej, na �cianie, u�o�one z miedzianych liter czyje� powiedzenie: �Dop�ki
pami�tamy o zaginionych cywilizacjach, historia toczy si� dalej�.
Lidka spi�a si� wewn�trznie.
- Chod�my. Chucherko...
- Mam swoje imi� - odci�a si� dziewczyna, raczej dla zasady. Dawno ju� przesta�a si�
irytowa� z powodu przezwiska, a w ustach S�awka brzmia�o ono prawie pieszczotliwie.
- Chod�my, poka�� ci nowy eksponat...
Fotografia w istocie by�a nowa, matowa i barwna. I wielka - mia�a prawie metr
wysoko�ci: przez dym i j�zyki ognia patrzy�a na Lidk� jak �ywa wielka i paskudna glefa.
Lidka a� si� �achn�a.
- Przestraszy�a� si�? - umy�lnie niedba�ym tonem zapyta� S�awek.
- Obrzydlistwo - stwierdzi�a Lidka, nie patrz�c na fotografi�. - Po co to pokazywa�?
- A po to, �e nied�ugo one zaczn� wy�azi� z morza - S�awek pouczaj�co podni�s� palec
do g�ry. - Powinni�my by� przygotowani...
- Wcale nie zamierzam ich ogl�da�!
- A widzisz, stch�rzy�a�! A s� tacy odwa�ni, ci, co je fotografuj�! To autentyczna
fotografia, osiemna�cie lat by�a pod specjalna ochron�...
Lidka jeszcze raz obrzuci�a fotografi� szybkim spojrzeniem. Potem spojrza�a na
S�awka i drwi�co zmru�y�a oczy:
- Pod specjaln� ochron�? Osiemna�cie lat? Pos�uchaj, to podr�bka. W dzieci�stwie te�
rysowa�am glefy. Mistyfikacja...
S�awek nad�� si� z uraz�.
- Powt�rz to.
- Mi-sty-fi...
S�awek szybko si� pochyli� i chwyci� wargami d�o� Lidki. Dziewczyn� natychmiast
oblecia� strach i zrobi�o jej si� g�upio: nigdy by nie podejrzewa�a sympatycznego sk�din�d
ch�opaka o zdolno�� do takich g�upich post�pk�w.
- Dure�...
Wyrwawszy si�, odst�pi�a o krok i usiad�a na w�ochatym dywanie. By�aby sobie
pot�uk�a pup�, gdyby S�awek w por� jej nie chwyci�.
- Dure� jeste�, Zarudny! Odbi�o ci, czy co?
- Chucherko... - st�kn�� S�awek �a�o�nie. - Zd��ysz jeszcze na t� swoj� matematyk�...
R�ce mia� jak doros�y - �ylaste, twarde i jednocze�nie pi�kne, o d�ugich palcach.
S�awek sko�czy� szko�� muzyczn�.
- Co ty si� tak na mnie gapisz, jakbym by�a kotk�?
- A jak mam si� gapi�, Chucherko?
- Nijak... Pu��...
Nie pozwoli� jej wsta�. Przeciwnie, zwali� si� na ni� i zn�w si� zabra� do ca�owania.
Lidka postanowi�a, �e minutk� pocierpi - kiedy� przecie� mu si� znudzi i przestanie?! A na
przysz�o�� trzeba b�dzie uwa�a� - Zarudny jest ba�wanem...
Ale S�awek wcale nie zamierza� przestawa�. Przeciwnie - wsun�� Lidce d�o� pod
sp�dniczk�, a na to nie mog�a pozwoli� w �adnym wypadku.
- Odbi�o ci?! Jak si� zaraz rozedr�...
- Czemu by� mia�a si� drze�? Co si� wyg�upiasz?
- Puszczaj!
- No przesta�...
- Puszczaj, m�wi�!
Wci�� jeszcze mia�a nadziej� na to, �e ch�opak w ko�cu si� opami�ta i na razie nie
szarpa�a si� z ca�ej si�y. Wrzeszcze� te� nie chcia�a, a potem nagle okaza�o si�, �e S�awek
zamkn�� jej usta swoj� g�b� i trudne sta�o si� nie tylko wydawanie d�wi�k�w, ale nawet
oddychanie. A gdy zacz�� z niej zdziera� rajstopy i sta�o si� jasne, �e to nie przelewki, Lidce
nagle zabrak�o si�. Wyrywa�a si� teraz ledwo ledwo i S�awek z pewno�ci� doszed� do
wniosku, �e dziewczyna sprzeciwia si� tylko dla zachowania pozor�w.
- Pusz...czaj, ba�wanie!
I wtedy rozleg�o si� pukanie do drzwi.
Nowa trwoga doda�a Lidce si�. Uda�o jej si� wyrwa�. Na czworakach odpe�z�a na bok,
wci�gn�a rajstopy i gor�czkowo zacz�a poprawia� sp�dniczk�. Bola�y j� i piek�y wargi -
wyda�o jej si�, �e ma rozerwane usta, od ucha do ucha, jak cyrkowy klown.
- Zarudny, prosz� otw�rz. Wiem, �e tam jeste�!
Lidka rozejrza�a z udr�k�. Pod gablotami si� nie schowasz, drzwi do Sali Eksponat�w
Niejawnych zamkni�te na szyfrowy zamek. A S�awek stch�rzy� - poblad� i zacz�y mu si�
trz��� wargi.
- Otwieraj natychmiast! Albo b�dziesz mia� nieprzyjemno�ci, s�yszysz?!
Stukot obcas�w po parkiecie; i jeszcze czyje� g�osy. Ilu ich si� tam zebra�o? I kiedy
sobie p�jd�?!
S�awek postanowi� najwyra�niej nie otwiera�. Jej te� machn�� r�k�. Jakby chcia�
powiedzie�: sied� cicho, wszystko rozejdzie si� po ko�ciach...
- Przynie�cie drugi klucz! - g�os wicedyrektorki by� napi�ty jak struna. - Jelizawieto
Pawiowa, poprosz� o drugi klucz...
Lidka zd��y�a jeszcze tylko pomy�le�, jak �atwo przebijaj� si� d�wi�ki przez
wzmocnione stal� drzwi muzeum.
Potem szcz�kn�� zamek i drzwi, powoli, jak w koszmarnym �nie, zacz�y si� otwiera�.
S�awka ju� sta�, przyciskaj�c jedn� d�o� do twarzy, a drug� do piersi, jakby w ostatniej
chwili postanowi� uda� atak serca.
Lidka nie bardzo mia�a co udawa�. Siedzia�a pod gablot�, przy ostatkach
unicestwionej cywilizacji i widzia�a si� jakby z boku - przestraszon�, rozche�stan�
dziewczynk� z napuchni�tymi wargami.
Weszli: zast�pczyni dyrektora do spraw technicznych, matematyczka i dyrektor. Przez
chwil� panowa�a cisza, a potem wicedyrektorka odezwa�a si� ponuro: -�W �wi�tym dla nas
miejscu...�
Na S�awka nikt nawet nie spojrza�.
* * *
Szkoda jej by�o tylko mamy.
Mamie opowiedzia�a, jak wszystko by�o naprawd�, ale wcale jej to nie ul�y�o. Brat
demonstracyjnie unika� rozm�w z upad�� siostr�, ojciec chodzi� przygaszony i milcz�cy, ale
Janka w �aden spos�b nie umia�a utrzyma� j�zyka za z�bami:
- Idiotka! Kretynka! Co ty masz w g�owie, siano?! Doigra�a� si�, g�upia, wylecisz z
liceum i trafisz do dwie�cie pi�tej... Cackali si� z tob�, i wynia�czyli ci�... debilk�, imbecylk�,
idiotk�...
- Przesta� - odzywa� si� ojciec i Jana przestawa�a, ale jej wewn�trzny silnik pracowa�
na ja�owym biegu najwy�ej dwie minuty, a potem zn�w si� zaczyna�o:
- Idiotka... Kretynka... Pocz�tkuj�ca dziwka... zobacz, do jakiego stanu matk�
doprowadzi�a�...
Ojciec trzy razy chodzi� do dyrektora. Wygl�da�o na to, �e powinno si� wydali�
obydwoje winowajc�w - Zarudnego i Lidk�, ale od samego pocz�tku by�o jasne, �e dyrekcja
nie zadrze z ojcem S�awka - akademikiem i pos�em do Parlamentu.
Lidka nie mia�a si� na to, �eby siedzie� w domu, ale �azi� po ulicach te� nie by�o za
bezpiecznie - a nu� natkniesz si� na znajomego albo koleg� z klasy. Do gmachu liceum nie
chcia�aby podej�� nawet na odleg�o�� wystrza�u z dzia�a, dlatego od samego rana sz�a na
brzeg morza, wchodzi�a na ska�y i siada�a skulona na stosie od�amk�w - ni to maszt�w, ni
innych belek, prze�artych sol�, poczernia�ych, po�kni�tych kiedy� przez morze, a potem
wyplutych.
Kilka razy zdarzy�o jej si� zobaczy� dalfiny - daleko od brzegu, z absolutnie
bezpiecznej odleg�o�ci, ale i tak przenika� j� mr�z. Marz�a zreszt� i bez tego; a my�l o tym,
�eby zachorowa� i umrze� nie wyda�a jej si� taka g�upia. Dzie� jej urodzin przeszed�
normalnie i bez rado�ci. Czternasty pa�dziernika, zn�w �roda. Do wyznaczonego terminu
zosta�o siedem miesi�cy i trzy tygodnie.
Zamiast obiecanych wrotek dosta�a bombonierk� i jakie� nudne ksi��ki. Przez p�
wieczoru pop�akiwa�a pod ko�dr� - sama nie wiedz�c, czy p�acze przez te wrotki, liceum, czy
ze strachu przed skor� i nieodwracaln� �mierci�.
A po tygodniu okaza�o si�, �e skoro w �aden spos�b nie mo�na wyrzuci� Zarudnego,
to nie b�d� rusza� i Sotowej. Dali jej publiczn� nagan� i zostawili - niech pami�ta, jak� jej
okazano �ask�.
Ojciec przyszed� z liceum spi�ty, ale rumiany i z blaskiem w oczach. �No, jako� si�
uda�o� - powiedzia� mamie. - �A ty milcz� - zwr�ci� si� do Janki, kt�ra chcia�a ju� co�
wtr�ci�. Do Lidki si� u�miechn�� i pog�aska� j� po g�owie, jakby chcia� powiedzie�: no,
wszystko w porz�dku, jutro zbieraj si� do szko�y.
Lidka wyobrazi�a sobie, jak to b�dzie, gdy wejdzie do klasy. Jak usi�dzie w pierwszej
�awce z Rysiukiem. A dwadzie�cia par oczu b�dzie si� na ni� gapi�, jakby wszyscy zobaczyli
j� pierwszy raz...
Spojrza�a na rozk�ad zaj�� - dwudziesty pierwszy pa�dziernika, �roda - i w�o�y�a do
teczki odpowiednie podr�czniki. Ale nie posz�a do szko�y, tylko nad morze.
Ob�oki wabi�y wzrok rozmaitymi odcieniami szaro�ci, a niebo wygl�da�o tak, jakby
kto� obsypa� je brudnymi i nastroszonymi pi�rami. Wygl�da�o, jak le��ca na pla�y zdech�a
mewa. Od morza d�� nieprzyjazny wiatr; Lidka usadowi�a si� pomi�dzy kamieniami i
otworzy�a ksi��k�. Najbardziej nudn� z nudnych powie�ci na �wiecie �Biedn� Ann� nale�a�o
zgodnie z programem przeczyta� jeszcze w zesz�ym roku, ale Lidka zabra�a si� do niej
dopiero niedawno, przedzieraj�c si� przez d�ugie opisy przyrody i nieko�cz�ce si� monologi.
Bohaterka nie mog�a mie� dzieci, zbli�a�a si� do ko�ca okresu p�odno�ci, a jej m�� zamierza�
odej�� do innej kobiety; Lidka przewraca�a kartki, o niczym prawie nie my�l�c. Ale�
problemy maj� ci ludzie... przecie� prze�yli bezpiecznie swoj� mryg�, i teraz przed nimi
dwadzie�cia lat beztroskiego �ycia...
Lidce zosta�o siedem miesi�cy i dwa tygodnie.
W ostateczn� apokalips� wierz� tylko idioci. Ona, Lidka, uczy�a si� historii. Jest
m�dra.
Litery zlewa�y jej si� przed oczami.
Gdzie� tak ko�o po�udnia do zatoki ze wszystkich stron sp�yn�y kutry patrolowe.
Zatrzyma�y si� daleko od brzegu - tam, gdzie Lidce uda�o si� przedtem zobaczy� dalfiny.
Czarne sylwetki rozci�gn�y si� w �a�cuch od cypla do cypla. Okr�t�w by�o nie mniej ni�
dwadzie�cia, a od strony bazy Obrony Pa�stwa nadlecia�y dwa �mig�owce. Przelecia�y si� nad
morzem, zrobi�y kilka kr�g�w i odlecia�y. Lidka wsta�a, �eby odej��.
- Co ty tu robisz?
Niespodziewane pytanie prawie wytr�ci�o jej teczk� z r�k. Patrol wyr�s� jak spod
ziemi - dwaj �o�nierze i oficer, uzbrojeni, w maskuj�cych mundurach polowych.
- Co ty tu robisz, dziewczynko?
- Wagaruj� - odpowiedzia�a Lidka cichutko.
�o�nierze wymienili spojrzenia. Uczciwa i szczera odpowied� nastroi�a ich mniej
wrogo.
- Og�oszono stan wojenny - ostrym g�osem oznajmi� oficer. - Dzieci powinny siedzie�
po domach.
Lidka mocniej �cisn�a teczk�. Wargi zacz�y jej dr�e� wcze�niej, ni� zrozumia�a sens
tego, co jej powiedziano.
- Jak to... co si�...
- Chod�, szybko!
Uj�li j� pod �okcie i poprowadzili - nie za szybko, ale i tak co chwila si� potyka�a. Ze
strachu zatka�o jej uszy.
Po betonowych schodkach wyci�gn�li j� na nabrze�e - z kram�w zosta�y tu tylko
metaliczne szkielety, pod nogami szele�ci�y pomi�te gazety i nikogo ju� tu nie by�o - ani
handlarzy, ani spacerowicz�w. Tylko same wojskowe samochody z siatkami na oknach. I
ludzie z OP, z kt�rych co drugi mia� radiotelefon. Sk�adane anteny trz�s�y si� miarowo i
wygl�da�y jak w�siska karaluch�w.
By� jeszcze Igor Rysiuk. Sta� przylepiony do jednego z pojazd�w i patrzy� gdzie� w
bok, jakby to wszystko go nie obchodzi�o.
- Ej, ty... to ta dziewczyna?
Rysiuk rzuci� na Lidk� kr�tkie spojrzenie i natychmiast si� odwr�ci�: - Ta.
- Ta, co opuszcza lekcje?
- Prze�ywa osobisty dramat - odpowiedzia� Rysiuk, prawie nie otwieraj�c ust. -
Nieszcz�liwa mi�o��.
Kto� zachichota�.
- No dobra, ma�y... wygl�da na to, �e nie k�ama�e�. Dok�d was oboje odwie��... mo�e
do punktu rozdzielczego?
- My niczego nie zrobili�my - odezwa�a si� Lidka cienkim, nie�mia�ym g�osikiem.
- A jednak, nie wolno �azi�, dok�d si� chce... Adres?
- Co? - do�� g�upio spyta�a Lidka.
- Gdzie mieszkacie? Daleko?
- Na K�towej...
Igor si� nie odezwa�. Mieszka� znacznie dalej, na Zielonej G�rce.
- No dobra... Do K�towej was podrzucimy, ale potem nigdzie mi nie �azi�! Jasne?
Wspi�li si� do ciasnego wn�trza wozu w �lad za nieprzyjemnie i ostro pachn�cym
�o�nierzem. Maszyna drgn�a - Igor i Lidka mimo woli obj�li si� r�koma.
- Czemu nie przysz�a� do szko�y? - zapyta� Rysiuk k��tliwym szeptem.- Zarudny
chodzi i nic...
- Odczep si�...
- Czemu jeste� taka nieuprzejma?
- A czemu ty jeste� takim kretynem?
Gdzie� wy�a syrena. Jej wycie najpierw narasta�o, trwa�o przez chwil�, a potem cich�o,
jakby si� oddala�a. Samoch�d z syren� pogna� w przeciwnym kierunku - ku morzu.
- A w szkole, co by�o?
Rysiuk wzruszy� ramionami.
- Alarm. Wszystkich odes�ali do dom�w.
- A ty sk�d wiedzia�e�, gdzie mnie szuka�?
- Sk�d ci przysz�o do g�owy, �e ci� szuka�em?
Lidka ugryz�a si� w j�zyk.
- Hej, dzieciaki - odezwa� si� kierowca. - Na K�towej kt�ry numer?
- Dwadzie�cia siedem - wymamrota�a Lidka. - Obok domu towarowego.
W�z wydosta� si� na ulic� i ruszy� szybciej.
- Pos�uchaj, Rysiuk...
Pytanie zamar�o jej w krtani.
- Mryga! Dzisiaj? - drwi�co zapyta� Igor. - A co z twoj� ulubion� dat�? Co z
dziewi�tym czerwca?
Lidk� ogarn�a fala gniewu. Nagle zapragn�a strzeli� niewysokiego Igora w pysk,
�eby ten jego kr�tko ostrzy�ony kaczan waln�� o burt� wozu.
- Nie b�j si�, to zwyk�y kryzys - u�miechn�� si� Igor. - Jaki� wojskowy zamach stanu,
czy co� w tym gu�cie. Gdyby� si� porz�dnie uczy�a historii, to by� wiedzia�a, �e kilka lat
przed ka�d� apokalips� nast�puje...
W�z zahamowa�.
- No, dzieci, spadajcie! I �ebym was wi�cej na mie�cie nie widzia�, jasne?
- Nie jeste�my ju� dzie�mi... - warkn�� Rysiuk pod nosem. - Wiesz, zd��yli�my ju�
przywykn��...
Kierowca doda� gazu i maszyna pomkn�a dalej, zostawiaj�c obojgu na po�egnanie
fal� smrodu z rury wydechowej.
* * *
Wypracowanie
UCZENNICY M�ODSZEJ GRUPY
Klasy III B
LIDII SOTOWEJ
na temat: �Ludzie i dalfiny�
Pewna dziewczyna posz�a kiedy� nad morze. Pogoda by�a pi�kna. W wodzie pluska�y
si� rybki. �wieci�o s�o�ce. Dziewczyna postanowi�a, �e si� wyk�pie.
Wesz�a za daleko w g��b morza i zacz�a si� topi�. Zacz�a wzywa� pomocy, ale nikt
jej nie us�ysza�.
I nagle z g��bi morza przyp�yn�� dalfin. Dziewczyna si� przestraszy�a, ale dalfin
popchn�� j� ku brzegowi i uratowa�.
Dziewczyna si� bardzo ucieszy�a. Dalfin p�ywa� obok niej i pokazywa� jej grzbiet.
Zaprzyja�nili si�. Dziewczyna cz�sto zacz�a chodzi� nad morze i spotyka� si� z dalfinem.
Potem dziewczynka doros�a i nast�pi� koniec �wiata. Dalfiny pozrzuca�y sk�ry i prze...
[skre�lone] si� w poczwarki, to znaczy w glefy. Wysz�y na brzeg. Dziewczynka [skre�lone]. On
j� pozna� i nie zjad�. Ale j� porani�. I dlatego nie zd��y�a dosta� si� do Wr�t, do Schronu.
Dalfiny to niebezpieczne stworzenia. W okresie cyklu p�ywaj� daleko od brzegu i nie
wychodz� na brzeg. Ale gdy nast�puje koniec �wiata, staj� si� larwami glefami i wychodz� na
l�d. Dzieci powinny uwa�a�!
OCENA: trzy z plusem
NIESTARANNIE! I my�l, Lido, o czym piszesz.
* * *
W domu powita�a j� cicha panika. Cicha, dlatego �e wr�ci�a z Rysiukiem. W
obecno�ci kolegi z klasy nie bardzo wypada�o robi� Lidce sceny.
Rysiuk zaszed�, �eby zadzwoni� i nawet zd��y� burkn�� do s�uchawki: ��yj�, nic mi
si� nie sta�o, jestem u Sotowej�, gdy telefon umilk�, jakby s�uchawk� napchano wat�. �Teraz
jeszcze ��czno��!� - wycedzi� przez z�by ojciec Lidki. Rysiuk po�egna� si� i ruszy� ku
drzwiom.
- Igorze, nigdzie nie p�jdziesz - odezwa�a si� mama spokojnie. - W najlepszym
przypadku zabierze ci� jaki� patrol.
- A w najgorszym? - zdziwi� si� Rysiuk.
Po ca�ym mieszkaniu by�y porozrzucane rozmaite rzeczy. A na progu sta�o pi��
plecak�w - jak na obrazku w podr�czniku OP.
- No, wywal wszystko, co tam masz w torbie - odezwa� si� Timur, brat Lidki do
Rysiuka, kt�ry nagle jako� ucich�. - Je�eli og�osz� ewakuacj�...
- Zatok� ju� zamkni�to - stwierdzi�a Lidka.
- Z pewno�ci� le�� ju� glefy - za�artowa� beztroski Timor.
Jana zacz�a p�aka�. Ojciec j� zbeszta� - ale bez gniewu, uczyni� to raczej machinalnie.
Telewizor sta� w��czony, ale migota� szarym bielmem pustego ekranu. Jak si� we�
d�ugo wpatrywa�, mo�na ulec z�udzeniu, �e po ekranie �a�� tysi�ce drobnych muszek. Lidka
odwr�ci�a g�ow�.
Rysiuk bez s�owa wytrz�sn�� z teczki na pod�og� kilka podr�cznik�w, akt�wk� z
zeszytami, dziennik, pi�rnik i jakie� drobiazgi. Do pustej teczki w�o�ono mu termos,
zawini�ty w polietylen pakiet z racj� �ywno�ciow� i apteczk�. Ta wymiana podzia�a�a
przygn�biaj�co na Lidk� - posz�a wi�c do swojego pokoju i w��czy�a magnetofon - na
szcz�cie baterie jeszcze dzia�a�y. Zamkn�wszy oczy, mo�na by�o sobie wyobrazi�, �e nic si�
nie sta�o.
- By�em wczoraj w dwie�cie pi�tej - odezwa� si� Rysiuk.
- Po co? - spyta�a Lidka bez nadmiernego zainteresowania w g�osie.
- Tak sobie... Najpierw by�o ciekawie... dziewczyny poprzychodzi�y w tym, co tam
kt�ra mia�a... a niekt�re prawie bez niczego...
- Bardzo interesuj�ce - wtr�ci�a Lidka sarkastycznie.
- Owszem... ale potem na�arli si� jakiego� �wi�stwa i zacz�a si� rozr�ba. Ledwo
zd��y�em zwia�. Ty z tym Zarudnym... to powa�nie, czy tylko tak?
Lidka milcza�a. Dziwna sprawa... do dziewi�tego czerwca zosta�o wszystkiego siedem
i p� miesi�ca, a ona irytuje si� na tego nudziarza i pajaca Rysiuka. Kt�ry zreszt� celowo si� z
ni� dra�ni.
W s�siednim pokoju zatrzeszcza� telewizor. Zapiszcza� - i na ten pisk z r�nych
pomieszcze� zbiegli si� Timur z Jana, mama, papa i Lidka z Rysiukiem.
- Drodzy mieszka�cy naszego miasta...
Czyja� m�oda, poci�g�a twarz. Na po�y znajoma - Lidka nigdy nie interesowa�a si�
polityk� i nie ogl�da�a telewizyjnych wiadomo�ci, ale domy�li�a si�, �e przed kamer� nie
siedzi dziennikarz ani lektor.
- Drodzy mieszka�cy naszego miasta, nadzwyczajna sytuacja zosta�a opanowana.
Prosimy wszystkich o zachowanie spokoju. W stolicy wykryto spisek, wymierzony w
prawowity rz�d i maj�cy na celu obalenie konstytucyjnego...
�Sk�d ja go znam� - zacz�a si� zastanawia� Lidka. I prawie w tej�e samej chwili
us�ysza�a nad uchem syk Rysiuka:
- Niech go cholera... To przecie�...
- Kto? - zapyta�a lekko podenerwowana.
- Zarudny - odpowiedzia� ojciec. - Deputowany Zarudny.
Z ekranu patrzy� na nich ojciec S�awka.
Rozdzia� 2
Swietka mieszka�a pi�tro wy�ej i by�a o rok starsza od Lidki. Uczy�a si� w dwie�cie
pi�tej i w przeciwie�stwie do Lidki mia�a czas na przesiadywanie w �z�ym towarzystwie�.
Przechodz�c obok �aweczki, na kt�rej wieczorami zbiera�o si� to w�a�nie towarzystwo, Lidka
spina�a si� wewn�trznie i pozdrawia�a wszystkich najbardziej oboj�tnym kiwni�ciem, na jakie
mog�a si� zdoby� w tej sytuacji.
Podczas ostatnich miesi�cy wszystko si� zmieni�o i nie uda�o si� ukry� tej zmiany.
Lidka przesta�a chodzi� na zaj�cia pozalekcyjne, co wi�cej, o�miela�a si� opuszcza� ostatnie
lekcje. W liceum czu�a si� jak kara� na zimnej patelni - niby nie piecze, ale i przyjemne to te�
nie jest. Lepiej ju� na �aweczce przed domem...
Ale najwa�niejsze by�o to, �e ze Swietk� mo�na by�o rozmawia� o dziewi�tym
czerwca. Swietka nie wybucha�a histerycznym �miechem, daj�c ca�� postaw� do zrozumienia,
jak j� �mieszy g�upota Lidki i nie kr�ci�a palcem przy skroni. Swietka zdobywa�a nawet jakie�
nowe wiadomo�ci - okaza�o si�, �e istnia�y ca�e organizacje po�wi�cone Ostatniej
Apokalipsie. Jakby dwa przeciwstawne nurty - jedni po�wi�cali ostatek �ycia na �wyzwolenie
duszy�, rzucaj�c picie, palenie opuszczali rodziny i po�wi�cali si� pracy z lud�mi. Inni -
przeciwnie, nie zamierzali niczego rzuca�, a chcieli po prostu na koniec pou�ywa� sobie
�ycia; sprzedawali mieszkania, a za otrzymane pieni�dze organizowali orgie, zabawy,
hulanki, kupowali bilety na morskie podr�e i w og�le oddawali si� uciechom. Je�eli idzie o
morskie podr�e, to Lidka sama ch�tnie by si� w tak� wybra�a, ale o tym, czym ludzie
zajmowali si� na orgiach, poj�cie mia�a do�� m�tne.
Urodziny Swietki wypada�y w niedziel�. Dwudziestego drugiego stycznia - obliczy�a
Lidka, kieruj�c si� starym nawykiem.
Go�cie zebrali si� oko�o p� do �smej. Ch�opak�w by�o sze�ciu, dziewcz�t - razem z
Lidk� - tyle samo. Najwyra�niej by� w tym jaki� zamys� - wypiwszy po lampce mocnego,
m�tnawego p�ynu, go�cie podzielili si� na pary - jak w przedszkolu. Miejsce obok Lidki zaj��
blady, niezdrowo wygl�daj�cy dryblas, mniej wi�cej osiemnastoletni i najwyra�niej
kr�tkowidz, ale wstydz�cy si� noszenia okular�w.
Po pierwszym toa�cie Lidce zakr�ci�o si� w g�owie i od razu jej ul�y�o; nie musia�a ju�
o niczym my�le� - a w ka�dym razie o niczym nieprzyjemnym.
W nowym towarzystwie liceali�ci nie cieszyli si� najmniejszym szacunkiem. Wszyscy
go�cie, opr�cz Lidki, byli uczniami szko�y dwie�cie pi�tej z m�odszej i �redniej grupy, a
siedz�cy obok Lidki ch�opiec by� ze starszej i na dodatek powtarza� rok. M�wiono o
nauczycielach - wyj�tkowo g�upich, paskudnych i prymitywnych typach. Ka�dy z nich mia�
jakie� przezwisko. Lidce do�� szybko wszystko si� pomiesza�o i nie mog�a si� zorientowa�,
kto kogo dok�d pos�a� i kto komu przygrza� linijk�. Naiwnie przyzna�a si� do tej
nie�wiadomo�ci - i natychmiast znalaz�a si� w centrum uwagi. Jeden przez drugiego go�cie
zacz�li jej wyja�nia�:
- ...chemica - Decha Przysecha. A matematyczka - Fenia Chrzanowna. A peowiec...
Pozosta�e przezwiska nie nadawa�y si� do druku, by�y jednak �mieszne. Lidka
wybucha�a ko�skim �miechem i g�o�no powtarza�a najbardziej smakowite przezwiska. Z
niema�� satysfakcj� przymierza�a je do licealnej zast�pcy, matematyczki i dyrektorzycy;
dopiero teraz zrozumia�a, jak bardzo nienawidzi ca�� tr�jk�. Za ponure g�by na progu
muzeum, za patetyczn� od�ywk�: �W tym �wi�tym dla nas miejscu...� I za to, �e jej nie
wylali. Niechby j� wydalono ze szko�y... ale nie, zmarszczyli si� z pogard�, popatrzyli z
obaw� na Zarudnego i zostawili. �eby za ka�dym razem, wzywaj�c j� do tablicy, sceptycznie
zaciska� wargi.
A w dwie�cie pi�tej, kt�rej numerem straszono licealist�w a� do dygotu w kolanach,
nikt warg na zaciska�. Tam nauczyciele kl�li, krzyczeli, rzucali podr�cznikami, t�ukli
linijkami po �bach i wzywali rodzic�w - ale warg zaciska� nikt by tam nie zaciska�. Po
pierwsze, dlatego, �e wszyscy uczniowie byli uwa�ani za zepsutych z definicji i nikt si� po
nich nie spodziewa� niczego dobrego. A po drugie, uczciwiej jest raz da� dziewczynie w g�b�,
ni� miesi�c po miesi�cu pogardliwie si� marszczy� na jej widok.
- A tamten ch�opak podw�dzi� starszemu klucze od wozu i zaprowadzi� Angelik� do
gara�u. Uruchomili silnik, �eby ogrza� bud� i wle�li na tylne siedzenie. A w�z taki, �e nie daj
Bo�e! I zacz�li si� kot�owa� - a gara� zamkni�ty! Zasn�li oboje i si� otruli... znaczy,
nawdychali si� spalin. Pochowano ich razem...
- Tobie �miech, a mnie stara teraz kluczy nie chce da�...
- A co, na tamten �wiat ci si� zachcia�o?
- Wszystko lipa, ch�opaki, jeden go�ciu z naszej klasy postawi� w piwnicy obok rury
rozk�adane ��ko, cieplutko tam...
- ...zdejmuj� siostruni t� torb� z g�owy, a ona ju� sina, ledwo j� obudzi�em. Pogotowia
nie wzywa�em, �eby rachunku nie wystawili.
- ... no dobra, my�l�, fors� jako� skombinuj�, nie pierwszy raz, ale �eby mu ty�ka
nadstawia�...
- ...kupi�em petard� i psorce do szuflady. Ale wrzeszcza�a!
Lidka popija�a i chichota�a coraz g�o�niej. Ka�de s�owo wydawa�o jej si� niezwykle
zabawne, ale nie wiadomo czemu, natychmiast ulatywa�o z pami�ci.
Ca�e towarzystwo ju� po godzinie uzna�o j� za swojaka. Blady drugoklasista zacz��
�piewa�, akompaniuj�c sobie na gitarze. Mia� na imi� Giena i Lidce podoba� si� z ka�d�
chwil� coraz bardziej - taki doros�y, z b��kitnymi, nieustraszonymi oczami i lekko
zachrypni�tym, zm�czonym g�osem...
Potem zapalono dwie �wieczki i zgaszono g�rne �wiat�a. W��czyli jak�� muzyk� i
Giena zaprosi� do ta�ca nie Lidk�, ale jej d�ugonog� s�siadk� z prawej. I od razu podczas
ta�ca wetkn�� jej r�k� pod kr�ciutk� sp�dniczk� mini.
Lidka, chwiej�c si� na nogach, wydosta�a si� jako� zza sto�u, przecisn�a pomi�dzy
ta�cz�cymi i znalaz�a �azienk�. Usi�uj�c si� skupi�, d�ugo patrzy�a w swoj� pijan� twarz,
nat�aj�c wzrok.
A niech wszystko porw� diabli. Tak i tak ju� nied�ugo mrygnie. Dlaczego ona, Lidka,
nie ma prawa robi� tego, na co ma ochot�? Cho�by w przeddzie� nieuchronnej �mierci...
- Hej, ma�a! Dawaj tu! B�dzie zabawa!
Pok�j p�ywa� w papierosowym dymie. Ze sto�u pozdejmowano puste talerze, a
solenizantka przynios�a dzieci�cy b�czek na przyssawce i ze strza�eczk�. Z towarzyszeniem
og�lnego �miechu uruchamiano b�czek i ten, na kt�rego wskazywa�a strza�ka, zdejmowa� z
siebie cz�� odzie�y. Serce zamiera�o w s�odkim oczekiwaniu, by�o strasznie i rado�nie,
go�cie kolejno zdejmowali buty, skarpetki, koszule, paski. Potem siedz�cy naprzeciwko Lidki
zosta� w samych gatkach i zacz�� si� drze�, �e do�� ma ju� tej zabawy, ale zaraz go
zakrzyczano, wo�aj�c, �e podczas gry nie wolno si� wycofywa�, a zasady s� zasadami. Umilk�
wi�c i tylko ha�a�liwie okazywa� rado��, gdy strza�ka wskazywa�a na kogo� innego.
Lidka popad�a w jaki� gor�czkowy nastr�j. Najpierw zdj�a pantofle, potem pas,
rajstopy. Kt�ra� z rozchichotanych dziewcz�t siedzia�a ju� w bieli�nie, kt�ra okaza�a si�
bardzo fiku�n� i do kt�rej skromna bielizna Lidki mia�a si� tak, jak szept do krzyku. B�czek
si� kr�ci�, serce zamiera�o, w ko�cu jako tako ubrani zostali tylko Lidka i jej kr�tkowzroczny
s�siad, i zacz�to pod ich adresem puszcza� �arty. Potem b�czek trzykrotnie wskaza� na rud�
dziewczyn� uczesan� w ko�ski ogon i ta, cho� utyskiwa�a, �e to nieuczciwe, rozebra�a si� do
naga. Lidka wytrzeszczy�a oczy - nie spodziewa�a si�, �e dojdzie a� do tego...
Ech, zaprosi� by tu zast�pic� i matematyczk�! I popatrze� na ich miny!
Tak czy kwak mryga, stwierdzi� kto� wewn�trz jej pijaniutkiej g�owy. Co za r�nica?
Jestem zepsuta, zrozumia�a nie bez zdziwienia. Jestem z�� dziewczyn�, strasznie z��
dziewczyn�... i jakie to bycze uczucie! Bycie z��.
W tej w�a�nie chwili zabawa si� sko�czy�a i muzyka buchn�a g�o�niej.
Kto� tam zbiera� z pod�ogi swoje rzeczy, innym wcale nie chcia�o si� trudzi�.
D�ugonoga dziewczyna w minisp�dniczce ta�czy�a na stole; Giena mru��c oczy kr�tkowidza
�azi� w jednym bucie i szuka� pod nogami drugiego. Okaza�o si�, �e na nagim ramieniu ma
tatua�, kt�ry najwyra�niej by� dzie�em jakiego� artysty amatora z klasy, bo bardzo
przypomina� rysunek z zeszytu - krzywonogi krokodyl o w�ciek�ym spojrzeniu.
Wsz�dzie unosi� si� zapach perfum, potu, papierosowego dymu i resztek jedzenia. W
mrocznym k�cie kto� si� kokosi� z chichotem - i gnie�dzi�y si� tam na oko przynajmniej trzy
p�nagie cia�a.
Na kanapie solenizantka Swietka ca�owa�a si� z ch�opakiem, kt�rego imienia Lidka
nie pami�ta�a.
Ledwo odnalaz�a swoje pantofle. Rajstopy gdzie� wci�o. Pas te�. Jutro trzeba b�dzie
si� przej�� po s�siadach: �Przepraszam pa�stwa, czy nie ma u was moich rajstop?�
Ostro�nie zamkn�a za sob� drzwi. Zesz�a pi�tro ni�ej. W kieszeni d�insowej sukienki
odszuka�a klucz. Wzi�a go ze sob� na ten w�a�nie wypadek - �eby m�c wr�ci� cicho, nikogo
nie budz�c. �eby nie obw�chiwali jej podejrzliwie i nie mierzyli wzrokiem.
Drzwi otworzy�y si� bezszelestnie. Lidka wtopi�a si� w zapach swojego mieszkania; w
przedpokoju by�o ciemno, w salonie te� i tylko miga� b��kitem przekl�ty telewizor.
Zdj�a pantofle i na bosaka ruszy�a przed siebie, licz�c na to, �e niepostrze�enie
przemknie do swojej sypialni.
- ...przez ekspert�w, s� zgodne co do sekundy... za dwie�cie dni, dziewi�tego czerwca
przysz�ego roku, o godzinie szesnastej dwadzie�cia jeden... i B�g ju� si� nad nikim nie
zlituje...
Lidka zamar�a w bezruchu.
W pokoju rozleg� si� podniesiony g�os mamy; a Lidka jak zahipnotyzowana zrobi�a
jeszcze jeden krok ku przodowi i wpar�a si� wzrokiem w telewizor.
Z ekranu patrzy�a na ni� ��tawa, pomarszczona, przepojona smutkiem twarz jakiego�
starszego cz�owieka. Na pierwszym planie wida� by�o podryguj�cy w cz