926

Szczegóły
Tytuł 926
Rozszerzenie: PDF

Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby pdf był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

 

926 PDF Ebook podgląd online:

Pobierz PDF

 

 

 


 

Zobacz podgląd 926 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 926 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.

926 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:

 

Krystyna Nepomucka Ma��e�stwo niedoskona�e Ludowa Sp�dzielnia Wydawnicza Warszawa 1990 Cieniom Matki mojej po�wi�cam Rozdzia� 1 Cnot� straci�am o pi�tej rano. By� mglisty ranek, za ma�ym wychodz�cym na szary mur przeciwleg�ego domu oknem si�pi� drobny deszczyk. Tego dnia mia� by� pogrzeb mojej babki ze strony ojca. Patrz�c w zasnute wilgotn� mgie�k� okna, pop�akiwa�am troch� z b�lu i troch� z �alu, �e nie b�d� mog�a pojecha� do Koby�ki na cmentarz. Mia�am wtedy szesna�cie lat, n�dzne dzieci�stwo za sob�, a w perspektywie ewentualne ma��e�stwo. M�j przysz�y m�� le�a� obok mnie, prze�ywaj�c sw�j moralny upadek, kt�ry zwyk� w potocznej mowie nazywa� "depresj�" albo "nurzaniem duszy w b�ocie". Musia�y go widocznie irytowa� moje kapi�ce bez przerwy �zy, bo z niesmakiem odwr�ci� twarz w stron� okna, a do tego zamkn�� szczelnie sko�ne oczy, w kt�rych przed rokiem zakocha�am si� od pierwszego wejrzenia. Wyrzucona z kr�gu zainteresowa� le��cego obok mnie m�czyzny, czu�am wielk� samotno��, kt�r� stara�am si� zabi� my�lami na kilkana�cie temat�w jednocze�nie. Najbardziej niepokoi� mnie fakt, �e taka atrakcja, jak� jest pogrzeb w rodzinie, odb�dzie si� bez mego udzia�u i �e pieszczoty s� bardziej bolesne ni� przyjemne. Nad tak� spraw�, jak to - czy le��cy obok m�czyzna o�eni si� ze mn� - nie zastanawia�am si� w og�le, uwa�aj�c to za rzecz przes�dzon�. Mg�a za oknem przerzedzi�a si� i na tle szyby rysowa�a si� delikatna ga��zka wiotkiej wi�ni. "Gdybym pojecha�a na pogrzeb, mog�abym zobaczy� rodzin�, z kt�r� od czasu mego narzecze�stwa nie utrzymywa�am bli�szego kontaktu. Mogliby podziwia� obr�czk� na moim palcu, a obserwuj�c kapelusz z br�zowego aksamitu, mieliby pewno��, �e zrobi�am karier�..." - rozmy�la�am rozmazuj�c jednocze�nie �zy po twarzy. Nie chcia�y si� zatrzyma�, tylko sp�ywa�y �askocz�c po szyi. Musia�o min�� kilka godzin od krytycznej chwili, gdy� zapukano do drzwi oznajmiaj�c, �e �niadanie na stole. Busio - tak nazywa�am pieszczotliwie mego narzeczonego - ziewn�� szeroko, pokazuj�c swoje niekompletne uz�bienie. Popatrza� na mnie, jakby mnie pierwszy raz dopiero zobaczy�, i bez s�owa zacz�� si� ubiera�. Pok�j by� malutki, wi�c ca�y obrz�dek odbywa� si� na moich oczach. Patrza�am z niesmakiem, jak defilowa� w obcis�ych fioletowych kalesonach przed olbrzymim lustrem, uj�tym w z�ocone ramy. Potem d�ugo szczotkowa� swoje stercz�ce twarde w�osy koloru czekolady deserowej. Wyskoczy�am z ��ka, tak�e chc�c si� ubra�. Mia�am na sobie wyp�owia�� r�ow� koszul�, kt�r� przerobi�a mi matka ze starej markizetowej sukienki. M�czyzna w trykotowych kalesonach odezwa� si� wreszcie do mnie nie odwracaj�c twarzy od lustra, przed kt�rym wyczynia� przer�ne ruchy bokserskie. - Nie pokazuj mi si� nie ubrana i bez szminki, bo mog� sobie zbrzydzi� ciebie do reszty... Bez s�owa przykucn�am za wysokim oparciem ��ka i tam powoli zacz�am wci�ga� bia�e barchanowe majtki, z kt�rych mocno wyros�am, i bardzo skromn� sukienk�. Nie cierpia�am jej, gdy� zniekszta�ca�a figur�. By�a z granatowego jedwabiu w bia�e ciapki, lu�na i d�uga. Dla ukoronowania ca�o�ci zapina�a si� na per�owe guziczki, jakich nikt w owym czasie nie nosi�. Sukni� dosta�am od przysz�ej �wiekry i musia�am okazywa� wielk� rado��, chocia� najch�tniej wyciera�abym ni� pod�og�. Dzi� w�a�nie mia�a przyjecha� do Warszawy, aby zobaczy� si� z synem, przekonana, �e my ju� po �lubie. By�o jednak inaczej. Od kilku dni siedzieli�my w kawalerskim pokoju Busia, nie maj�c papierka, kt�ry zezwala na oficjalne k�adzenie si� razem do ��ka i nosi eleganck� nazw� "aktu z��czenia". Nikt wprawdzie o tym nie wiedzia�, ale dla Busia by�o to prawdziwym prze�yciem, gdy� jako cz�owiek religijny oburza� si� na takie grz�ni�cie w grzechu. Chcieli�my wzi�� �lub zaraz po przyje�dzie do Warszawy. Ale nie uda�o si�. Mia�am wprawdzie wszystkie dokumenty w porz�dku, ale brak�o tylko jednego karteluszka - pozwolenia od rodzic�w, gdy� nie by�am pe�noletnia. Trudno by�o o nie prosi�, kiedy wiedzieli, �e �lub m�j odby� si� przed tygodniem w rodzinnym mie�cie Busia. By�o to zupe�nie niepotrzebne k�amstwo, kt�rym Busio chcia� z niewiadomych dla mnie przyczyn postawi� moich rodzic�w przed faktem dokonanym. Twierdzi�, �e �lub we�miemy zaraz po przyje�dzie do Warszawy i wszystko b�dzie w najlepszym porz�dku. Kocha�am go tak bardzo, �e uleg�am przykremu dla mnie kaprysowi, nie staraj�c si� nawet dociec przyczyny. Zn�w zapukano do drzwi. Busio jeszcze ci�gle ogl�da� w lustrze sw�j tors atlety na rachitycznych nogach, a ja oparta o szaf� czesa�am zbyt g�ste w�osy ma�ym �elaznym grzebieniem, rozpami�tuj�c nieudan� eskapad� do ko�cio�a. Udali�my si� z rana do mojej parafii na Mokot�w. Zapomnia�am ju� nazwy ko�ci�ka. Wiem tylko, �e by� ma�y i otoczony starymi kasztanami. Palczaste li�cie pachnia�y jeszcze lepko�ci� p�k�w, a w konarach nawo�ywa�y si� mi�o�nie ptaki. Zaczepi�am dw�ch id�cych przed nami m�czyzn pytaj�c, czy zgodz� si� by� �wiadkami na �lubie. Po kr�tkim wahaniu zgodzili si� za cen� �wiarteczki z zak�sk� przysi�ga� na wszystko, co tylko zechcemy. Dzie� by� upalny, stopy piek�y w niewygodnych pantoflach i g�upie �zy zniekszta�ca�y obraz rozs�onecznionej majowym s�o�cem ulicy. W dziewcz�cych marzeniach troch� inaczej wyobra�a�am sobie dzie� �lubu. Naturalnie musia� by� obowi�zkowo welon i wianek z go�dzik�w, no i czerwony dywan przez ca�y ko�ci�. D�ugo czekali�my na ksi�dza w cuchn�cej st�chlizn� kancelarii. Zjawi� si� wreszcie, przejrza� papiery i spyta� o lata. Zapomnia�am z wra�enia sk�ama� i wtedy za��da� zezwolenia rodzic�w. Prosili�my, Busio argumentowa� uczenie, ale nic nie pomog�o. Busio nawet powiedzia� co� na temat grzechu i odpowiedzialno�ci, ale ksi�dz by� nieub�agany. Wobec tego wr�cili�my spacerkiem do domu, a wieczorem udali�my si� do najta�szego kina na dwa filmy. W nocy Busio bezskutecznie pr�bowa� pozbawi� mnie dziewictwa. Twierdzi�, �e m�j strach i �zy odbieraj� mu odwag�. - Nie jestem, do licha, twoim katem! - powtarza� uparcie, zadaj�c mi b�l. Kl�� przy tym taki wynalazek jak hymen, twierdz�c, �e nigdy nie by� w podobnej sytuacji i st�d brak rutyny. Wreszcie zeszli�my na �niadanie. Pok�j sto�owy ��czy� si� rozsuwanymi drzwiami z salonem. Wytworno�� urz�dzenia wprowadza�a mnie w zak�opotanie i jeszcze bardziej podkre�la�a moj� niezdarno�� w ruchach. Czu�am si� tutaj obco, a rozmowy oraz manewrowanie no�em i widelcem w obecno�ci rodziny profesorostwa, u kt�rych Busio wynajmowa� mieszkanie, by�y dla mnie czym� nad wyraz m�cz�cym. Wstawa�am od sto�u prawie g�odna, bo nie zawsze wiedzia�am, jak zabra� si� do podanych potraw. Profesorowa by�a przecie� tak ch�odna i wynios�a, �e trudno by�o nie czu� przed ni� l�ku. W jej towarzystwie wydawa�o mi si�, �e mam o dwie r�ce za du�o i stale p�on�ce uszy. Profesor nie napawa� mnie l�kiem, raczej podziwem. Jad� na �niadanie p�atki owsiane na mleku - pozosta�o�� z w�dr�wek po Anglii - mia� osobist� sekretark� i nosi� szare ubrania, co wydawa�o mi si� szczytem elegancji. Mieli dwoje dzieci. Kilkuletni� dziewczynk�, na kt�r� wo�ali Cipcia, i szesnastoletniego Micha�a, kt�ry si� lekko j�ka�. Przypad� mi najbardziej do gustu z ca�ego towarzystwa i na trzeci dzie� naszej znajomo�ci byli�my ukradkiem na "ty". Cz�sto przez ca�e dnie by�am pozbawiona Busiowego towarzystwa, wi�c zaprzyja�ni�am si� z Micha�em. Wy�azili�my na dach albo na strych, st�d przez ma�e okienko obserwowali�my ruch na G�rno�l�skiej. Ciskali�my kamykami w okna domu akademiczek albo starali�my si� rozr�ni�, kt�re spomi�dzy przechodz�cych kobiet puszczaj� si�, a kt�re nie. Micha� ponadto robi� spro�ne uwagi na temat �adnych n�g. Imponowa�o mi jego zepsucie i bawi�o j�kanie, kt�re czasem przedrze�nia�am. Busio naturalnie o tej przyja�ni nic nie wiedzia�, gdy� boj�c si� jego gniewu na wszelki wypadek ukrywa�am skrz�tnie nasze dziecinne konszachty. Busio by� bardzo nerwowy, twierdzi�, �e nie potrafi obchodzi� si� z dzie�mi, i za najlepszy system wychowawczy uwa�a� �ajanie, a cz�sto bolesne klapsy. Nie mia�am wi�c do niego zaufania, a kiedy zorientowa�am si�, �e o wszystkim informuje swoich rodzic�w lub przyjaci�, straci�am je do reszty. Po nieszcz�snym ranku, kt�ry uczyni� mnie kobiet�, Busio poszed� na spotkanie z matk� i zn�w zostawi� mnie sam� w domu. Micha� wraz ze swoim rowerem ulotni� si� cichaczem. Zosta�a tylko Cipcia, kt�ra bawi�c si� ��wiem w miniaturowym basenie, pr�dko mnie znudzi�a swoimi pytaniami w rodzaju: "Czy glista ma uszy?" Do naszego ma�ego pokoiku przylega�a d�uga pracownia o trzech oknach. Sta�y tu szafy pe�ne ksi��ek w r�nych j�zykach, biurka i sto�y kre�larskie. Otworzy�am okno i kl�cz�c na taborecie wygl�da�am na gwarn� ulic�. Na szerokich schodach m�ode dziewcz�ta sprzedawa�y p�czki nadwi�d�ych kwiat�w, �mia�y si� g�o�no i zaczepia�y przechodni�w. Powietrze pachnia�o rozgrzanym asfaltem, �wie�� zieleni� z pobliskich ogr�dk�w i czym� nieuchwytnym, charakterystycznym dla ka�dego miasta. Nie wiem ju� dzi�, o czym wtedy mog�am my�le�. Przetrwa�o jedynie wspomnienie czego� bardzo smutnego i pe�nego oczekiwania. Przyt�acza� mnie nieokre�lony ci�ar nie pozwalaj�cy swobodnie oddycha�. Uczucie to wyciska�o �zy, kt�re mimo mej woli nap�ywa�y pod powieki. Kocha�am Busia, a �al, �e zostawia mnie tak ci�gle sam�, by� raczej pod�wiadomy. Ca�y z�y nastr�j t�umaczy�am nadchodz�cym wieczorem. W tym okresie mego �ycia ba�am si� ciemnego pokoju i duch�w. Wybuja�a wyobra�nia podszeptywa�a mi makabryczne historie, w�r�d kt�rych najbardziej przera�a�o tarzaj�ce si� po pod�odze cia�o bez g�owy. Ulica powoli b��kitnia�a, gwar jakby przycich�, sprzedawczynie kwiat�w odesz�y z pustymi koszykami; ciemnia�y kontury budynk�w. Siedzia�am bez ruchu, ws�uchuj�c si� trwo�liwie w skrzypienie pod�ogi. Przypomnia�o mi si�, �e nie pojecha�am na pogrzeb babci, i zn�w zacz�o co� d�awi� w gardle. Babcia mia�a br�zowego kundla, Zagraja, kt�rego kocha�a ca�a rodzina, chocia� by� stary i brzydki. Dzieci wujka Mundka ci�gn�y go zawsze za ogon albo wsadza�y mu w nos landrynki. U babci by� najlepszy ros�, jaki jad�am w �yciu, i s�odkie, ci�kie od mas�a ciasta �wi�teczne. Babci chyba jednak nie kocha�am, bo mia�a zajady i piegowate d�onie, kt�rych si� brzydzi�am. Teraz jednak zat�skni�am niespodziewanie do babcinego mieszkania z burym kotem na ��ku i w og�le do ca�ej rodziny z Wo�omina. Mieszka�a tam r�wnie� ciotka Katarzyna; m�� ciotki, Sjenieczka, ba� si� jej jak ognia. Kr��y�a w rodzinie historia, �e kiedy� zgubi� w poci�gu ca�� miesi�czn� pensj�. Gdy wr�ci� do domu i ciotka spyta�a o pieni�dze, za�atwi� si� ze strachu w spodnie. W og�le wujek, kt�rego najbardziej lubi�am, nie mia� szcz�cia w �yciu. Kiedy� wieczorem wraca� do domu ulic� obok synagogi. Poniewa� wujek nosi� karaku�ow� czapk� i taki� ko�nierz przy czarnym d�ugim palcie, pad� ofiar� pomy�ki. Dw�ch �obuz�w wzi�o go za �yda i pobi�o do nieprzytomno�ci. Ciotka Katarzyna wpad�a do babci ze s�owami: "Sjenieczka zabity" i zemdla�a. Naturalnie jak zwykle uwa�nie, gdy� upad�a prosto na pluszow� otoman�. Ciotka Katarzyna najbardziej kocha�a dobre �arcie i eleganckie ubrania. Sol� w oku ca�ej rodziny by�y jej �niadania zaczynaj�ce si� od p� funta szynki, a ko�cz�ce na samowarze herbaty z konfiturami, kt�ry to zwyczaj przej�a po m�u Rosjaninie. Potrafi�a niezr�wnanie opowiada� przer�ne historie i plotki, obrazuj�c wszystko odpowiednimi ruchami. Prze�ywa�o si� prawdziwe emocje s�uchaj�c najb�ahszego zdarzenia. Mia�a z Sjenieczk� syna. Wo�odia sko�czy� wydzia� humanistyczny tylko po to, by m�c pobiera� w przysz�o�ci wy�sz� pensj�, i o�eni� si� z kobiet�, kt�r� mu matka wybra�a. Sam by� du�y, nie�mia�y, �atwo si� poci� i czerwieni�, ale �on� mia� z tak zwan� "tward� r�k�", chocia� z wygl�du przypomina�a nadwi�d�� mimoz�. W Wo�ominie nie cieszy�a si� zbyt dobr� opini�, ale za to ojciec, piekarz, zapisa� jej kamieniczk� i jakie� parcele. Celina mia�a kacz� twarz, nosi�a barwne szale i nie cierpia�a rodziny m�a. Ciotka Katarzyna nigdy nie skar�y�a si� na wybran� przez siebie synow�, a kiedy donios�o si� okr�n� drog�, �e synowa wyla�a kube� pomyj na �wiekr�, ta z rozbrajaj�cym u�miechem broni�a jej twierdz�c, �e by� to tylko malutki wazonik na kwiaty. Wo�odia nie mia� nigdy o swojej �onie wyrobionego zdania, jak zreszt� o nikim i niczym. Twierdzi� tylko, �e jest chorobliwie zazdrosna. Po pierwszym dziecku zwariowa�a. Zanim zamkni�to j� w domu dla nerwowo chorych, zd��y�a zatru� jakim� narkotykiem parotygodniowego syna, kt�rego z trudem odratowano, i pr�bowa�a dokona� na m�u pewnego zabiegu brzytw� rani�c go przy tym dotkliwie. W pracowni by�o ju� zupe�nie ciemno, kiedy wreszcie us�ysza�am kroki Busia na schodach. Potrafi�am je zawsze rozpozna� nie znanym mi bli�ej instynktem, gdy� nie odznacza�y si� niczym charakterystycznym. Ilekro� wchodzi� do pokoju po d�u�szej nieobecno�ci, pierwszym moim odruchem by�o rzucenie mu si� na szyj�. Busio wyra�nie tego nie lubi�. Otrz�sa� si� zawsze jak pies po wyj�ciu z wody i co najwy�ej klepa� mnie protekcjonalnie w po�ladek. Rozmowa tego wieczoru by�a do�� dziwna, a w ka�dym razie niecodzienna. Przede wszystkim Busio zdj�� marynark� i nie zapalaj�c �wiat�a wpakowa� si� z butami na ��ko. Wyci�gn�� si� wygodnie, za�o�y� r�ce pod g�ow� i przymru�onymi oczami wpatrywa� si� w sufit. Przysiad�am nie�mia�o na brzegu ��ka, nie bardzo wiedz�c. co ze sob� zrobi�. Nik�y cie� ��tawego �wiat�a z s�siedniego okna pada� na jego twarz. Kto� brzd�ka� wprawki na fortepianie. - No wi�c musz� si� z tob� o�eni�! - zawyrokowa� nagle przerywaj�c niepokoj�c� cisz�. - Tak - odpowiedzia�am z przekonaniem. Oczy wci�� mia� przymru�one i wodzi� nimi po suficie. - W�a�ciwie to ja ciebie wcale nie kocham - filozofowa� dalej. - Mamusia kaza�a mi si� z tob� mimo wszystko o�eni�, bo nadu�y�em twego zaufania. Widzisz, jaka ona szlachetna i dobra dla ciebie. Nie wiedzia�am wobec tego, czym si� bardziej wzrusza�: szczero�ci� Busia czy szlachetno�ci� jego matki. Na razie jednak nie by�am zdolna do jakiegokolwiek rozumowania. Czu�am, �e robi mi si� dziwnie ch�odno w palce u r�k i n�g. Mia�am przez chwil� nadziej�, �e uda mi si� zemdle�, ale by�am zdrowa jak bydl� i zemdlenie nie le�a�o w granicach moich mo�liwo�ci. Busio powoli ci�gn�� dalej: - To widocznie by�o nie to... Zdawa�o mi si� tylko, �e ciebie kocham, a po fakcie poczu�em niesmak i zrozumia�em swoj� omy�k�. Ja kocha�em tylko jedn� kobiet�... Ch��d coraz wyra�niej rozchodzi� si� po moim ciele. Serce wali�o niespokojnie. - No, ale trudno! Sta�o si� i teraz musz� ponosi� konsekwencje �eni�c si� z tob�. Dlatego �e jestem przyzwoitym cz�owiekiem. M�wi� to tak spokojnym tonem, jakby wyja�nia� najprostsze r�wnanie matematyczne. Chcia�am krzycze�, rzuci� si� na niego z pi�ciami i wali�, wali� w t� spokojn� twarz, aby rozlecia�a si� na skorupy maska, pod kt�r� musi si� kry� oblicze kochanego przeze mnie cz�owieka. Tego Busia wycinaj�cego mi zwierz�ta z papieru, pomagaj�cego odrabia� lekcje albo zadaj�cego pytanie w operze: "Mo�e chcesz, dziecko, siusiu, to ci� wyprowadz�". Nie mog�am poj��, co sta�o si� przyczyn� tej nag�ej zmiany, a z ca�ego przem�wienia zrozumia�am tylko jedno - Busio mnie nie kocha. W�a�ciwie wyda�o mi si� to niedorzeczno�ci�, �e mo�na mnie nie darzy� uczuciem, je�li ja sama kocha�am i zdoby�am si� na taki gest, jak oddanie swego dziewictwa. Dopiero p�niej zrozumia�am, �e w zasadzie nie by�o ono nikomu potrzebne, a najmniej Busiowi. Szuka�am w my�li wznios�ego zwrotu, kt�ry m�g�by zrobi� na nim dodatnie wra�enie i uczyni� mnie w jego oczach istot� wysoce szlachetn�. - Wi�c nie �e� si� ze mn�! Ostatecznie nic si� jeszcze nie sta�o - usi�owa�am zbagatelizowa� to, co uwa�a�am za rzecz najwa�niejsz�. - Ostatecznie wr�c� do domu i powiem... i powiem... Nie wiedzia�am jednak, co mog�abym w takim wypadku powiedzie�, a na sam� my�l o domu ogarn�� mnie strach granicz�cy z panik�. No bo je�li uchwyci si� moich s��w i b�d� musia�a wr�ci� do rodzic�w, to co wtedy? Zobaczy�am od razu przed sob� ojca, kt�ry mru��c nerwowo lewe oko krzyczy wymachuj�c mi przed nosem wielkim palcem: "No widzisz! Masz swoje ja�niepa�stwo! Zachcia�o ci si� paniczyka! Zawsze patrzy�y�cie wy�ej, ni� mia�y�cie nosy!" Natychmiast postanowi�am, �e do domu nie wr�c�, a na sam� my�l, �e b�d� chodzi�a zap�akana, uwiedziona i szukaj�ca pracy, ogarnia�o mnie coraz wi�ksze wzruszenie i �a�o�� nad sob�. Busio jednak uparcie tkwi� przy swoim, a w�a�ciwie matczynym postanowieniu. - Trudno... musz� si� z tob� o�eni� i o�eni�... Mama kaza�a. Dopiero w d�u�sz� chwil� po tej rozmowie, gdy zapali� �wiat�o i zacz�� szpera� w swoich pami�tkach i fotografiach, wybuchn�am p�aczem nie wytrzymuj�c d�u�ej napi�cia nerwowego. - Czego ty si� wci�� ma�esz? - zapyta� z prawdziwym zdumieniem, wzruszaj�c ramionami. Nie umia�am mu da� na to pytanie odpowiedzi i p�aka�am jeszcze rozpaczliwiej. - Ty si� doczekasz, �e dam ci w sk�r�! - krzykn�� rozz�oszczony i poszed� na mocno sp�nion� kolacj�. I zn�w zostawi� mnie sam� w pokoju. By�am r�wnie� bardzo g�odna, ale wyda�o mi si� czym� niew�a�ciwym jedzenie chleba z mas�em i jajek na twardo w tak smutnej chwili mego �ycia. Zielonawy odblask lampy wype�nia� pok�j trupim �wiat�em. Wielkie, powleczone mgie�k� staro�ci lustro odbija�o niewyra�nie moj� skulon� sylwetk�. Wci�� jeszcze siedzia�am na kancie ��ka, rozmazuj�c �zy. Wiedzia�am na pewno, �e na przek�r rozs�dkowi kocham Busia jeszcze bardziej dzisiaj ni� wczoraj. Noc przesz�a spokojnie. Le�a�am przytulona do zimnej �ciany s�uchaj�c g�o�nego oddechu m�czyzny. Poczu�am, �e mi nagle przyby�o wiele lat. Busio by� brzydki. Tak brzydki, �e moje kole�anki czu�y przed nim l�k twierdz�c, i� bardziej przypomina ma�p� ni� cz�owieka. Ja kocha�am t� brzydot�, kt�ra robi�a na mnie niepokoj�ce wra�enie. By�o to co� po�redniego mi�dzy l�kiem a po��daniem. Kocha�am zapach jego sk�ry, drobne mocne d�onie, pa�skie pochodzenie i oczy. Zdumiewaj�co szafirowe oczy, b�d�ce zupe�nym nieporozumieniem w jego egzotycznej po mongolsku twarzy. By� tak inny od wszystkich ludzi i tak ekscentryczny w sposobie bycia, �e powszechnie uwa�ano go za nienormalnego. On sam m�wi� o sobie: "Jestem anormalny, to znaczy nieprzeci�tny". U kobiet dojrza�ych, a zw�aszcza lekko prze�ytych, mia� du�e powodzenie. Zreszt� tylko takie budzi�y w nim zainteresowanie. Zwierzy� mi si� kiedy�, �e lubi t�gie, ros�e blondynki o jasnych oczach i greckim nosie. Naturalnie t�uszcz musia� trzyma� si� kupy, by� elegancko odziany i najlepiej, je�li posiada� pewn� pozycj� towarzysk�. M�atki nie wchodzi�y w og�le w gr�, gdy� jako cudze �ony by�y dla niego �wi�to�ci�. Busio mia� tendencj� do idealizowania kobiet. Dziwi� si�, �e maj� kochank�w, �e zdarzaj� si� nawet takie, kt�re zdradzaj� m��w i nie czuj� z tego powodu do samych siebie wstr�tu i pogardy. Uwa�a� je za co� bardzo delikatnego, ale nie przeszkadza�o mu to obchodzi� si� z nimi w spos�b brutalny. Dzieli� kobiety na dwie grupy. Te, kt�re kocha si� wznios��, platoniczn� mi�o�ci�, i te, kt�re traktuje si� jako przedmioty przydatne tylko dla pewnych okre�lonych cel�w. Do tamtych podchodzi� z rycersko�ci� i uwa�a�, �e poca�unek z nimi zobowi�zuje do ma��e�stwa. Je�eli natomiast pozwala�y m�czy�nie na jakiekolwiek poufa�o�ci nie pragn�c z nim wi�za� si� �lubem, klasyfikowa� je jako dziwki. Z kobietami o ogromnych piersiach i marz�cych oczach, kt�re typowa� na ewentualne kochanki, nie zadawa� sobie wiele trudu. Stanowczo nie by� kobieciarzem i - jak sam twierdzi� - lepiej czu� si� w stajni z ko�mi ni� z kobietami w salonie. Ja w �yciu Busia sta�am si� w pewnym sensie nieporozumieniem. Nie mo�na mnie by�o podci�gn�� pod �adn� grup�, a poza tym mia�am by� ewentualn� �on�, kt�ra by�a raczej zb�dnym balastem. Jak do tego dosz�o, �e powiedzia� mi kiedy� o mi�o�ci i zaproponowa� ma��e�stwo, by�o dla mnie zawsze zagadk�. Najprawdopodobniej szuka� odpr�enia po ostatnim bolesnym zawodzie mi�osnym i s�dzi�, �e znajdzie je w towarzystwie zakochanego w nim podlotka, kt�rego w�osy przypomina�y barw� warkocz tamtej kobiety. Jako kobieta w og�le si� nie liczy�am. By�am chuda, troch� po dziecinnemu kanciasta i mia�am stanowczo za ma�e piersi. Busio widzia� w mojej postaci wiele niedoci�gni��, co czyni�o mnie jeszcze bardziej nie�mia�� i pozbawion� pewno�ci siebie. Mawia� cz�sto: - Masz nos niczym rozdeptany kartofel, a czo�o jak u kretyna. Traktowa�abym to jako �art, gdyby zaraz nie opowiada� ze szczeg�ami o wdzi�kach swoich dawnych mi�o�ci albo ekskochanek, przyprawiaj�c mnie o histeryczne ataki zazdro�ci. Busio bez w�tpienia nie grzeszy� delikatno�ci�, a ponadto musia�o go bawi� moje za�enowanie, objawiaj�ce si� rumie�cem, ilekro� odkrywa� przede mn� w bardzo drastycznej formie tajniki wyrafinowanych pieszczot. Z czasem pozna�am upodobania jego kochanek i wszystkie ekstrawagancje, kt�re najbardziej dzia�a�y na niego. Podkre�la� przy tym, �e mnie w ten spos�b nigdy nie b�dzie pie�ci�, gdy� do �ony, a do tego jeszcze tak chudej, trzeba podchodzi� z szacunkiem nawet wtedy, gdy si� jej nie kocha. Otwiera� przede mn� �wiat zupe�nie nowy, odarty z poezji i budz�cy raczej odraz� ni� zainteresowanie. Owej bezsennej nocy zacz�am rozpaczliwie t�sknij za domem rodzinnym, z kt�rego jeszcze tak niedawno chcia�am jak najpr�dzej wyfrun��. Le�a� przy mnie m�czyzna, kt�rego kocha�am i do kt�rego nie mia�am odwagi ani si� przytuli�, ani g�o�niej przy nim zap�aka�. W domu panowa�a cisza przerywana czasem skrzypieniem rozsychaj�cych si� mebli. Wiotkie ga��zki wi�ni uderza�y delikatnie o szyby rzucaj�c koronkowy, dr��cy cie�. Czu�am g��d skr�caj�cy wn�trzno�ci, zupe�nie tak samo jak czasem w rodzicielskim domu, i bardzo �a�owa�am, �e nie posz�am z Busiem na kolacj�. P�niej zacz�y mnie sw�dzi� plecy. Pr�bowa�am je bezskutecznie drapa�, boj�c si� raptownymi ruchami obudzi� chrapi�cego ze �wistem m�czyzn�. U profesorostwa mieszkali�my kilka tygodni. By� to okres mojej wielkiej edukacji. Zacz�a si� ona od dnia, w kt�rym zdecydowa�, �e jestem zbyt ma�o fascynuj�ca. Nie bardzo rozumia�am znaczenie tego s�owa, ale dziwnie kojarzy�o si� z sylwetk� kokoty. W moim poj�ciu kokota by�a to bardzo szcz�liwa kobieta prowadz�ca jedwabne �ycie. Mog�a nosi� na co dzie� bielizn� ozdobion� koronkami i je�� na �niadanie szynk�, a nawet czekolad�, gdyby mia�a ochot�. Co prawda, po owej nocy mia�am lekko zachwian� wiar� w to �atwe, jedwabne �ycie z m�czyznami. Nie by�o jednak wykluczone, �e tylko w ma��e�stwie te sprawy by�y tak przykre, bo czy�by inaczej �ony zdradza�y swoich m��w albo w og�le istnia�y takie instytucje jak domy publiczne, o kt�rych tyle opowiada� Busio? Wkr�tce dosz�am do wniosku, �e na pewno o wiele �atwiej jest by� kokot� ni� �on�. Zorientowa�am si� w tym ju� po kilku dniach mojej edukacji. Trzeba by�o wstawa�, znacznie wcze�niej od Busia i podczas gdy on spa�, czesa� si�, malowa� i kompletnie ubra�. Zamiast sukienek Busio kaza� nosi� rano wzorzyste, g��boko wyci�te szlafroki. Ca�a jednak trudno�� polega�a na tym, �e nie mia�am nie tylko wzorzystego, ale w og�le �adnego szlafroka. Wstydzi�am si� do tego przyzna� czy te� prosi� o pieni�dze, gdy� Busio wci�� jeszcze wydawa� mi si� obcym m�czyzn�. Jako wielki esteta nie pozwala� mi na noc kr�ci� papilot�w, ale ��da� codziennie pi�knych, misternych lok�w. By�o to nie lada zagadnienie, kt�re pr�bowa�am rozwi�za� przy pomocy fryzjera. Moje fundusze, pochodz�ce z oszcz�dno�ci na tramwajach, pozwoli�y zaledwie na wizyt� w najta�szym zak�adzie. Po godzinie mozolnych zabieg�w moja g�owa przypomina�a nastroszony materac, a wyraz twarzy upodobni� si� przedziwnie do wielkanocnego baranka z gipsu, jakie sprzedawano za �elazn� Bram�. Brak�o tylko zeza i chor�giewki. Busio na m�j widok a� przysiad� z wra�enia i �mia� si� ha�a�liwie rycz�c jak baw�. Najwi�ksz� trudno�� sprawia�o mi podawanie r�ki do poca�unku. Robi�am to ogromnie niezdarnie, co irytowa�o Busia lubi�cego wytworne i swobodne ruchy u kobiet. - Robisz to jak ostatnia kretynka. Po twoich ruchach wida�, �e pochodzisz z nizin - strofowa� mnie �agodnie i wyj�tkowo cierpliwie uczy� podsuwa� z wdzi�kiem pod nos d�o� do ca�owania. Poza tym musia�am porusza� si� z gracj�, nie potr�ca� mebli, mie� przyjemny wyraz twarzy, cz�sto si� u�miecha� nie marszcz�c przy tym nosa, patrze� spod rz�s lekko unosz�c brwi i przy chodzeniu kokieteryjnie porusza� po�ladkami. Naturalnie tylko czarne po�czochy, bardzo wysokie obcasy, kr�tkie szerokie sukienki i male�kie kapelusiki z d�ugimi woalkami zdobywa�y w jego oczach uznanie. - Jak b�dziesz dzia�a�a na innych m�czyzn, to i mnie to b�dzie podnieca�o. Wtedy mo�esz liczy� z mojej strony na pewne wzgl�dy... Te "pewne wzgl�dy" traktowa� zapewne jako wielk� ofiar�, kt�r� powinnam przyjmowa� z rado�ci� i czule. Tymczasem spe�nianie na kredyt obowi�zk�w przysz�ej �ony by�o dla mnie r�wnie przykre jak codzienne mycie uszu w zimnej wodzie, do czego zawsze czu�am nieprzezwyci�ony wstr�t. Mimo to robi�am wszystko, aby stan�� na wysoko�ci zadania. By�o to trudne, a przy tym wywo�ywa�o znudzenie. Najch�tniej gra�abym z Micha�em i jego kompanami w "zbijaka", strzela�a z procy do cudzych okien albo sz�a z ch�opakami na z�odziejskie wyprawy po kwiaty w cudzych ogrodach. Micha� opowiada� o tym wszystkim, a ja z emocji nie mog�am sypia�. My�la�am wci�� o tych wszystkich historiach, w kt�rych nie wolno mi by�o bra� udzia�u. Wobec tego pozostawa�a tylko �mudna nauka stawania si� doros��, fascynuj�c� kobiet�. By�y jeszcze ksi��ki, ale poniewa� ze wzgl�du na m�j wiek Busio pozwala� mi czyta� jedynie powie�ci dla "dorastaj�cych panienek", wi�c zupe�nie z nich zrezygnowa�am. Rezultat edukacji by� taki, �e wkr�tce bardziej przypomina�am uliczn� dziewczyn�, stawiaj�c� pierwsze kroki, ni� m�od� wchodz�c� w �wiat dam�. Maj tego roku by� wyj�tkowo s�oneczny. Warszawa pachnia�a fio�kami, rozgrzanym asfaltem, benzyn� i �wie�� zieleni� drzew. Busio ca�e dnie sp�dza� poza domem. Gdzie chodzi� i co robi�, by�o dla mnie tajemnic�. Godzi�am si� jednak z takim stanem rzeczy my�l�c, �e widocznie m�� nie ma obowi�zku informowania �ony o tym, co robi. Znudzona bezczynno�ci� odwiedza�am prawie codziennie rodzic�w. Ci�gn�am zm�czone nogi na drugi kraniec miasta, aby tylko zaoszcz�dzi� na tramwajach. Mieszkali w ma�ym pokoiku na Mokotowie. Ojciec szuka� w tym czasie bezskutecznie posady. Chodzi� godzinami po mie�cie, dar� buty i przeklina� panuj�ce w urz�dach stosunki. Matka siadywa�a w parterowym oknie wychodz�cym na male�ki ogr�dek. By� on jednocze�nie podw�rkiem, a jego atrakcj� stanowi�a wielka kwitn�ca morwa. Przypomina�a mojej matce czasy dzieci�stwa sp�dzone na D�bnikach w Krakowie. Do ma�ej furtki w parkanie prowadzi�y pop�kane p�ytki betonowe, mi�dzy nimi wyrasta�y zielone badyle trawy. Tu� za parkanem ci�gn�a si� szeroka, ruchliwa ulica, wzd�u� kt�rej powstawa�y wielkie bloki budynk�w z czerwonej ceg�y, b�yszcz�ce szybami okien i witryn sklepowych. Rodzice �yli w�a�ciwie powietrzem, s�o�cem, troch� chlebem za po�yczone pieni�dze. Sytuacj� tak� uwa�a�am za ca�kowicie naturaln�, gdy� od najwcze�niejszego dzieci�stwa by�am przyzwyczajona do n�dzy. Patrz�c na ich wegetacj� s�dzi�am, �e tak widocznie musi by� i �e nic na to nie mo�na poradzi�. Siada�am obok matki na oknie, zdejmowa�am niewygodne pantofle i rozpoczyna�am d�ug� i szerok� opowie�� o swoim "szcz�ciu". Naturalnie wszystko przedstawia�am w superlatywach i matka ani si� domy�la�a nawet, �e za tym potokiem s��w kryje si� jedna wielka otch�a� nieszcz�cia. - Zawsze marzy�am o takim zacnym i m�drym cz�owieku dla ciebie. Pami�tasz, jak nie pozwala�am, �eby si� byle kto przy tobie kr�ci�? - m�wi�a g�aszcz�c pieszczotliwie moje twarde rude w�osy. Matka wygl�da�a zadziwiaj�co m�odo, a przy tym by�a bardzo przystojna. Busio kiedy� zwierzy� si�, �e owszem, mia� na ni� chrapk� i to znacznie wi�ksz� ni� na mnie, ale c�... etyka! D�ugo po tym jego od niechcenia rzuconym zdaniu czu�am niesmak i za�enowanie rozmawiaj�c z matk�. Oko�o po�udnia przychodzi� ojciec zawsze z tymi samymi s�owami: - Zn�w, cholera, nic! Ledwo si� ze zm�czenia i g�odu trzymam na nogach... Wsz�dzie musisz mie� protekcj�, bo inaczej nawet gada� z tob� nie chc�. Bieg�am wtedy do sklepiku i kupowa�am bu�ki, mas�o, w�dlin� za wszystkie zaoszcz�dzone "moniaki". Okazywa�o si� zazwyczaj, �e nawet �niadania jeszcze nie jedli, a ojciec mia� zamiar wybra� si� do ciotki Polci po ma�� po�yczk�. Za oknem, otwartym w zielono�� wiosennych krzew�w, �wierka�y wr�ble. S�o�ce z�oci�o pasmami wyszorowan� do bia�o�ci pod�og� si�gaj�c a� do naszych wyci�gni�tych pod sto�em n�g. Ojciec pal�c papierosa zaczyna� g�o�no my�le�, jak to b�dzie dobrze, kiedy wreszcie otrzyma jak�� posad�. Matka wylicza�a, co kupi� z pierwszej pensji, a ja czka�am g�o�no, korzystaj�c z okazji, �e nikt na taki drobiazg nie zwr�ci uwagi, i buja�am si� na odrapanym z lakieru krze�le. Przewa�nie ojciec zapytywa�: - No, a co u m�odych? Wtedy matka tak przekonywaj�co opowiada�a, co s�ysza�a ode mnie, �e wreszcie i ja sama zaczyna�am w to wszystko wierzy�. Nastr�j wytwarza� si� coraz przyjemniejszy, ale wreszcie nadchodzi�a godzina, kiedy trzeba by�o wraca� do domu. I zn�w d�uga w�dr�wka nie ko�cz�cymi si� ulicami i sp�oszone chaotycznie my�li, i b�l poobcieranych pi�t w niewygodnych pantoflach. Busio, je�li by� ju� w domu, zawsze pyta� z irytacj�, kt�rej nie potrafi� opanowa�: - Gdzie ty si�, u licha, w��czysz? Je�li sam przychodzi� p�no, denerwowa� si� jeszcze bardziej: - Dlaczego ty w�a�ciwie jeszcze nie �pisz? By�y to pytania raczej retoryczne, gdy� nie oczekuj�c odpowiedzi zaczyna� swoje zwyk�e, codzienne opowiadania. Najcz�ciej i najch�tniej m�wi� o swojej dobroduszno�ci, etyce, zaletach charakteru. Przyk�ady, kt�re podawa�, zna�am ju� na pami��. By�a tam mowa o pojedynkach, kt�re w�a�nie ze wzgl�d�w etycznych nigdy nie dosz�y do skutku. By�a mowa o m�atkach, kt�re mu w nocy w�azi�y do ��ka i kt�re musia� z tych samych wzgl�d�w etycznych wyrzuca� kopniakiem w ty�ek, i o tym, jak niejednemu typowi wyrwa�by nog� z po�ladka i wkr�ci� ucho. Poniewa� jednak jest dobroduszny, wi�c si� d�ugo do takich rzeczy musi rozkr�ca�. Dziwne i bardzo chaotyczne by�y te opowiadania. Nigdy nie mog�am zrozumie�, jaki maj� zwi�zek z nami lub te� o jakie typy chodzi. Kogo i za co chcia� Busio bi�, r�ba� szabl� lub nadziewa� na pal? Wiedzia�am tylko, �e du�o zdrowia kosztuje go panowanie nad swymi instynktami, kt�re wyzwala�y si� w ca�ej pe�ni dopiero po w�dce. Mo�e dlatego nigdy nie pi�? Nawet na wino trudno go by�o nam�wi�. Kiedy� w "pijanym widzie" powybija� ceg�ami okna w ca�ej kamienicy i zbi� do nieprzytomno�ci swego znajomego kawalerzyst�, kt�ry b�d�c tak�e pod much�, zaczai� si� na niego z szabl�. Na drugi dzie� obaj nie wiedzieli, od czego si� to wszystko zacz�o. W ka�dym razie m�ody cz�owiek mia� p�kni�t� ko�� policzkow�, a Busio poczu� zdecydowany wstr�t do alkoholu. Najcz�ciej Busio zanudza� mnie wyk�adami na temat malarstwa lub religii. Mia� bezsprzecznie wielki talent, kt�rego raczej nie docenia�, marnuj�c go bezmy�lnie studiowaniem chemii. Widz�c jego zami�owanie do malarstwa, rodzice w pocz�tkach namawiali go do studiowania architektury. Busio jednak sprzeciwi� si� temu kategorycznie, twierdz�c, �e architektura jest r�wnoznaczna z malowaniem kwiatk�w na nocnikach i zabija zupe�nie artystyczne porywy projektowaniem klozet�w lub planowo urz�dzonej kuchni. Nie cierpia� tak�e swego przysz�ego zawodu in�yniera-chemika. Pewnie dlatego przez blisko dziesi�� lat by� stale na trzecim roku i nic nie wskazywa�o na to, �e po up�ywie przysz�ych dziesi�ciu - b�dzie bardziej zaawansowany. Nigdzie nie pracowa� i by� na sta�ym utrzymaniu rodzic�w, poniewa� uwa�a� �l�czenie w biurze za marnowanie czasu. Wype�nia� wi�c uciekaj�ce lata romantycznymi mi�o�ciami, kt�re ko�czy�y si� zawsze fiaskiem lub �wiczeniem si� w pogardzie dla materii, aby wreszcie duch zapanowa� nad marnym cia�em. Otoczy� si� gronem przyjaci�, przed kt�rymi wywn�trza� si� z i�cie wschodni� wylewno�ci�, s�ucha� ich rad. Wierzy� �lepo w ich lojaln� przyja�� i dostrzega� u nich takie cechy charakteru, jakie sam chcia� widzie�. Potrafi� rysowa� i rze�bi� zwierz�ta w ruchu, postacie ludzkie z niecodzienn� fantazj�. Bohaterowie jego wizji malarskich mieli dzikie, kozackie twarze, uje�d�ali ogiery lub walczyli na szable. Konie, jako �e jego ojciec mia� pi�kn� stajni� wy�cigow� w Rosji, najmocniej przemawia�y do jego wyobra�ni. Zna� si� na nich i m�g� godzinami opowiada� o w�a�ciwo�ciach danej rasy, wpadaj�c przy tym w gor�czkowe podniecenie. Widzia� je wsz�dzie. I na obrusie jedz�c obiad, i na zaciekach �ciennych, w li�ciach drzew albo na ob�okach. Prowadz�c rozmow� na jakikolwiek oderwany temat potrafi� nagle powiedzie�: - �eby� ty wiedzia�a, jaki wspania�y ogier wali prosto z kopytami na mnie ze �ciany... By� jednak za leniwy, �eby zabra� si� do przelania na p��tno tego, co widzia� i prze�ywa�. Czasem naszkicowa� co� od niechcenia pi�rem lub p�dzlem, daj�c wspania�� pr�bk� swoich mo�liwo�ci. Wszystko jednak ko�czy�o si� na dobrych ch�ciach i pod�wiadomej depresji, wywo�anej jeszcze jednym dowodem marnuj�cego si� talentu. W swoich d�ugich wywodach Busio twierdzi�, �e tw�rczo�� prawdziwego artysty b�dzie zawsze szlachetna i nie�miertelna, jak na przyk�ad Chopina. Je�li za� artyst� udaje blagier, cz�owiek nie na poziomie, daje szkodliwe surogaty i tylko g�upocie i kulturalnemu zacofaniu spo�ecze�stwa zawdzi�cza� mo�na tolerowanie takiego "tw�rcy". Kiedy zapyta�am Busia, dlaczego nie si�ga po s�aw�, kt�ra da�aby tak�e i sporo pieni�dzy, odpowiada� mi zawsze z irytacj�, mru��c swoje sko�ne oczy kr�tkowidza i spluwaj�c ze wstr�tem: - Czy ty tego nie rozumiesz, �e przy obecnym poziomie kulturalnym naszego spo�ecze�stwa wi�cej ma do powiedzenia handlarz �wi� ni� artysta? Tylko takiego uwielbiaj� odbiorcy sztuki, kt�ry wypowiada ich w�asne prze�ycia, tylko prze�ywa je sam dobitniej. Kiedy za� odbiorcy maj� niewiele prze�y�, w�wczas mo�liwy jest bluff... Zrozum, �e w obecnej sytuacji wol� ju� p�dzi� wod� sodow� ni� malowa� dla �winiopas�w. To, o czym m�wi� Busio, mog�o by� bardzo zajmuj�ce dla kogo�. kto mia� jakie takie poj�cie o malarstwie i m�g� z nim dyskutowa�. Ja jednak nudzi�am si� �miertelnie, kiedy Busio wymienia� nazwiska, kt�rych nigdy nie s�ysza�am, charakteryzowa� spos�b malowania, por�wnywa� i m�wi� tak uczenie, �e s�uchaj�c go czu�am jeszcze bardziej swoj� nico��. Najgorsze by�o, �e w rozmowach stale si� powtarza�, a poniewa� mia�am doskona�� pami��, z g�ry wiedzia�am, co po czym b�dzie nast�powa�o. Kiedy dochodzi� do Micha�a Anio�a, mog�am da� g�ow�, �e by� w po�owie swego wyk�adu. Przy opisie, jak malarsko wygl�da�a "dzika dywizja", o�ywia�am si� wiedz�c, �e na pewno dobiega do ko�ca. Szybko zorientowa�am si�, �e moje pytania i brak wiadomo�ci wywo�uj� u Busia nieprzyjemne zaskoczenie, a nawet jawn� irytacj�. Wobec tego milcza�am, dodaj�c sobie powagi marszczeniem brwi lub g��bokimi westchnieniami. Od czasu do czasu kiwa�am m�drze g�ow� dodaj�c: - To doprawdy wspania�e! �wietnie charakteryzujesz jego tw�rczo��. Busiowi te moje wypowiedzi ca�kowicie wystarcza�y i z czasem zacz�� nawet twierdzi�, �e znam si� na sztuce. Dowcip polega� na tym, �e w odpowiedniej chwili powtarza�am zas�yszane u niego zdania i nauczy�am si� odpowiednio operowa� wyuczonymi na pami�� nazwiskami. Wiedzia�am, �e najbardziej odpowiada mu tw�rczo�� Goyi, Rembrandta i Velasqueza. Wobec tego rzuca�am zdania w tym mniej wi�cej sensie: - Czy� zauwa�y�, jak wspaniale zrobione s� koronki u Velasqueza? W�a�ciwie powsta�y przez niedba�e dotkni�cie p�dzlem. Nic tam nie ma wycyzelowanego, a robi� wra�enie... Busio spogl�da� na mnie wtedy z prawdziwym uznaniem i po chwili zastanowienia dodawa�: - No ty, dziecko, znasz si� jednak na sztuce... Znacznie jednak gorzej przedstawia�a si� sprawa, je�li chodzi�o o zagadnienia religijne. O religii m�g� Busio m�wi� bez przerwy przez kilka godzin, co doprowadza�o mnie do stanu granicz�cego z omdleniem. Jako katolik wierzy� we wszystko z diab�ami w��cznie. Nadawa� im nawet uczone imiona, jak Asmodeusz, Lucyfer i Belzebub, twierdz�c, �e ka�dy ma inne zadanie do spe�nienia na ziemi; na przyk�ad Asmodeusz robi wszystko, by rozbija� ma��e�stwa. Busio wierzy� r�wnie� w op�tanie przez szatana i bardzo mocno w reinkarnacj�, cho� to by�o sprzeczne z nauk� Ko�cio�a. Ale w Busiu gnie�dzi�o si� wiele sprzeczno�ci. Twierdzi�, �e duch�w nie ma, a istnieje jedynie cia�o astralne. Niemniej jednak uwa�a�, �e dusze z�ych ludzi nie maj� dost�pu do �elaza. Zasad� t� stosowa� w �yciu. Ilekro� zwierzy�am si�, �e czuj� nieokre�lony l�k, Busio kl�� straszliwie po rosyjsku, a p�niej wyci�ga� z szafy wielk� wyszczerbion� szabl� kawaleryjsk�. - No, teraz �adne �cierwo z tamtego �wiata nie b�dzie mia�o do nas dost�pu - mawia� �egnaj�c si� ukradkiem i patrz�c podejrzliwie w moj� stron�. Je�li by�a to pora p�j�cia spa�, k�ad� szabl� mi�dzy nas w ��ku na prze�cieradle. Dosta� j� kiedy� od swego kuzyna kawalerzysty i s�u�y�a mu do �wicze� gimnastycznych. Opr�cz tego chowa� pod poduszk� r�aniec i ksi��k� do nabo�e�stwa. Wcale mu to nie przeszkadza�o trzyma� na pod�odze odpowiednich rozmiar�w �omu na ewentualnego z�odzieja. - Ech, �eby tak kt�ry zechcia� wle�� tutaj oknem! Z prawdziw� przyjemno�ci� zrobi�bym z niego szatkowan� kapust� - powtarza� z rozmarzeniem w g�osie. Co wiecz�r musia�am z nim odmawia� pacierz. Kl�kali�my przy ��ku i Busio z�o�ywszy r�ce jak dziecko, wypowiada� s�owa litanii i d�ugich modlitw, nie pomijaj�c nawet przykaza�. W takich razach chowa�am twarz w d�oniach, �eby nie wybuchn�� �miechem. Ca�a posta� Busia, w sam raz do konia i szabli, dzika ka�mucka twarz, z podniesionymi pobo�nie oczami koloru szafir�w, wydawa�y mi si� czym� tak zabawnym, �e z trudem hamowa�am wybuchy �miechu. Busio s�dz�c zapewne, �e szlocham ze wzruszenia, dotyka� z namaszczeniem mojej g�owy i jeszcze bardziej rzewnym g�osem powtarza� s�owa modlitwy. Kiedy jednak odkry�, �e drganie moich plec�w nie jest spowodowane p�aczem, wpad� w z�o��. Przerwawszy na chwil� mod�y, zbi� mnie pi�ciami nazywaj�c �cierwem i wyrzuciwszy za drzwi kontynuowa� przerwan� modlitw�. W ko�ciele podczas kazania przewa�nie kl�cza�, nadstawiaj�c d�o�mi uszy, aby lepiej s�ysze�. Udawa�am w takich wypadkach, �e go nie znam, gdy� wygl�da� bardzo zabawnie i widzia�am, jak si� najbli�si s�siedzi u�miechaj�. Po opuszczeniu �wi�tyni zawsze zaczyna� rozmow� od s��w: - Nic ci ksi�a, durnie, nie wiedz�... Je�li potakiwa�am lub sama powiedzia�am co� niepochlebnego na ich temat, od razu zmienia� front i zarzuca� mi z�e wychowanie wyniesione z domu. Po pewnym czasie dosz�am do wniosku, �e ja i Busio mamy zupe�nie innych Bog�w, w kt�rych wierzymy, i �e nasze religie s� bardzo od siebie r�ne. Powoli zacz�am nabiera� niech�ci do modlenia si� i zastanawiania nad dogmatami, kt�rych ani nie rozumia�am, ani nie mia�am ambicji roztrz�sa�. Nauczona do�wiadczeniem poczu�am tak�e niech�� do tak zwanych ludzi pobo�nych wiedz�c, �e niczego dobrego nie mo�na si� po nich spodziewa�. Pewnego dnia chcia�am p�j�� z Busiem na spacer. Mia�am nowy, czarny kapelusik z b��kitn� wst��k�, kt�ry koniecznie trzeba by�o pokaza� publiczno�ci w �azienkach. Kapelusz by� rzeczywi�cie nadzwyczajny i najch�tniej chodzi�abym w nim przez ca�y dzie� po mieszkaniu, gdy� nawet Busio zdecydowa�, �e jest stanowczo twarzowy. Busio niech�tnie przebywa� w moim towarzystwie, ale tym razem wyj�tkowo �atwo zgodzi� si� na popo�udniowy spacer. Nie przewidzia�am tylko jednego, a mianowicie, �e znajdzie pretekst, aby zosta� w domu. W chwili gdy by�am ju� gotowa do wyj�cia, rozpocz�� jeden ze swych wyk�ad�w na temat nie�miertelno�ci duszy i pos�annictwa Ko�cio�a katolickiego. - Przecie� mieli�my i�� do �azienek - powiedzia�am, z trudem wstrzymuj�c nap�ywaj�ce �zy. - Nigdzie nie p�jd�, a ty, smarkata, s�uchaj uwa�nie, co starsi do ciebie m�wi�. Przy tych s�owach wyci�gn�� si� wygodnie na ��ku i rozwi�zawszy krawat, zacz�� dalej filozofowa�. Perspektywa wys�uchiwania przez d�u�szy czas rzeczy nudnych i s�yszanych kilka razy wywo�a�a we mnie ch�� zemsty. Za otwartym oknem ci�gn�� si� szmat b��kitu, zielone ga��zki wi�ni porusza� delikatny wietrzyk, a z G�rno�l�skiej dobiega� gwar przechodni�w. Szuka�am w my�li czego�, co mog�oby wytr�ci� Busia z r�wnowagi: - A ja w Ojca �wi�tego nie wierz�! - krzykn�am wreszcie przez �zy chowaj�c si� przezornie za stolik. Wra�enie by�o piorunuj�ce. Busio jednym skokiem znalaz� si� przy mnie i nim si� spostrzeg�am, chwyci� za szyj� wpijaj�c w ni� paznokcie. - Ty, chamskie nasienie, to z ciebie taki gad? Doczekasz si�, �e ci kiedy� jeszcze ko�ci po�ami�! Krzykn�am rozpaczliwie, gdy� wyda�o mi si�, �e Busio mnie doprawdy udusi. Opami�ta� si� jednak i wr�ci� na poprzednie miejsce mrucz�c co� pod nosem. Mia�am pokaleczon� szyj�, a m�j pi�kny kapelusz, otrzymawszy kopniaka, potoczy� si� w r�g pokoju. U profesorostwa dnie p�yn�y jedne podobne do drugich. Rano schodzili�my na �niadanie. Profesor rzuca� w przelocie kilka zlece� maszynistce, bez kt�rej m�g� si� doskonale obej��, i zabiera� si� do jedzenia kleiku zaspokajaj�cego nie tylko g��d, ale tak�e snobistyczne wymagania profesora. Z tych samych pobudek musia� po obiedzie przynajmniej p� godziny posta� w salonie przed gablot� ze star� porcelan� i fajansami. Sta�y tam obrzydliwe figurki skupowane za drogie pieni�dze w r�nych domach sztuki. Profesor podziwia� je co dnia i utkwiwszy oczy w kszta�tach obna�onej t�ustej kobiety z bia�ego fajansu kiwa� w niemej kontemplacji m�drze g�ow�. Przedpo�udnia schodzi�y na oczekiwaniu Busia, wygl�daniu oknem lub na nieko�cz�cych si� marzeniach, kt�re si� nigdy nie mog�y zi�ci�. Czasem wraca� wcze�niej ze szko�y Micha� i wtedy urz�dzali�my dzikie harce bawi�c si� w ma�polud�w. Zdarza�o si�, �e Busio wraca� w dobrym humorze. Zabiera� mnie wtedy do kina i po drodze m�wi� same mi�e rzeczy. Sz�am wtedy obok niego z opuszczon� g�ow� nie mog�c z zachwytu wypowiedzie� ani s�owa. Rezultat by� taki, �e Busio widz�c moj� osowia�� min� zaczyna� si� irytowa�: - �e te� ty zawsze musisz zepsu� nastr�j swoimi humorami! Nie m�g� widocznie zrozumie�, �e jego �agodno�� i serdeczno�� wprawia�y mnie w zak�opotanie, a nawet os�upienie. W�szy�am jaki� podst�p nie wiedz�c, co taki ton mo�e znaczy�. Domy�la�am si�, �e na pewno zn�w trzeba b�dzie spe�nia� obowi�zki ma��e�skie, i to wtedy, gdy b�dzie mi si� najbardziej chcia�o spa�. Stara�am si� jednak naprawi� zepsuty humor Busia, ale przewa�nie by�o ju� za p�no. W tym czasie nie m�wili�my ju� wi�cej o �lubie, tylko Busio coraz cz�ciej napomyka�, �e powinnam pojecha� wreszcie do Bia�egostoku, gdy� wyra�nie przeszkadzam mu w nauce. Ostatnie dni by�y dla mnie szczeg�lnie przykre. L�ka�am si� i wstydzi�am powrotu do rodzic�w Busia. Ci�ko by�o rozsta� si� z nim samym, chocia� �ycie z nim by�o tak przedziwnie trudne. Maj�c szesna�cie lat zapomina si� �atwo, a jeszcze �atwiej wybacza. Wtedy wydawa�o mi si� nawet, �e nie mam zn�w tak wiele do wybaczenia. Busio by� zmienny w nastrojach. Bardziej mo�e ni� przys�owiowa pogoda. Ni z tego, ni z owego potrafi� okazywa� mi swoje zainteresowanie, przekomarza� si�, a nawet ca�owa� w usta, co by�o u niego czym� zgo�a niebywa�ym, gdy� z zasady brzydzi� si� kobiet. W moim �wczesnym �yciu, kt�rego o�rodkiem by� Busio, takich radosnych chwil nie naliczy�abym wiele, ale jednak zdarza�y si�, i one to zaciera�y przykre wra�enia z naszego przed�lubnego po�ycia. W przyst�pie dobrego humoru Busio uczy� mnie bardzo spro�nych wierszy rosyjskich, najbardziej wyszukanych przekle�stw w tym�e j�zyku, u�ywanych wy��cznie w koszarach. Rycza� ze �miechu, gdy jednym tchem recytowa�am s�owa, kt�rych nie powstydzi�by si� stary feldfebel. Nic wi�c dziwnego, �e czasem w przyst�pie z�o�ci rzuci�am kt�re� z takich s��w. Busio patrzy� wtedy na mnie ze wstr�tem m�wi�c, �e chamstwo wros�o we mnie jak kwiat w bagno i �e trudno b�dzie je wykorzeni�. Bardzo lubi� to por�wnanie i cz�sto go u�ywa�. - Tak, tak... Z bagna wyros�a� i bagno ci� powoli wci�gnie... Rozczula� si� nawet wtedy i dodawa� rzewnym g�osem, wodz�c rozmarzonym wzrokiem gdzie� nad moj� g�ow�: - Ty taki bia�y kwiat, co zakwit� na gnoju. Szkoda ciebie, ale c�... twoje �rodowisko wci�gnie ci�, bo ty wi�cej do nich nale�ysz ni� do mnie. Od razu wyobra�a�am sobie pi�kny kwiat na czarnym, lepkim grz�zawisku i zaczyna�am rozczula� si� sama nad sob�. Busio miewa� tak�e i nastroje liryczne. O zmroku bra� mnie na kolana, ja go obejmowa�am za szyj�, i tak siadywali�my na skrzypi�cym ��ku. Odczuwa�am wtedy to, co prawdopodobnie jest uczuciem szcz�cia. Jak prze�ywa� to Busio, nie wiem. Po d�ugich chwilach milczenia, kt�re by�o tak cudowne, zaczyna� zwierza� mi swoje dawne sekrety, jak na przyk�ad t�pi� insekty w wiadomym miejscu - dokuczliw� pozosta�o�� kawalerskich szale�stw - i ma�o przy tej okazji si� nie spali�. Uratowa� go jedynie kube� pomyj, kt�ry wyla�, aby zala� ogie� powsta�y z zapalonego denaturatu. Opowiada� ze szczeg�ami o lesbijskiej mi�o�ci pokazywanej w paryskich domach rozpusty, a tak�e o swojej do mnie, kt�r� zabi�o fizyczne zbli�enie. Ubolewa� nad swoim losem nieomal uwiedzionego m�czyzny. Ubolewa�am z nim razem, i to by�y bodaj jedyne momenty, kiedy czuli�my si� bardzo bliscy, po��czeni wsp�lnym nieszcz�ciem. - A ty mnie, dziecko, kochasz? - Kocham, Busiu... - A dlaczego ty mnie kochasz? Czy zda�a� ju� sobie z tego spraw�? - Nie wiem dlaczego, Busiu... Po prostu kocham ci�... - No to ja ci powiem, dlaczego... Kochasz mnie, bo jestem przyzwoitym, moralnym cz�owiekiem, a poza tym mam narkotyk we krwi, kt�ry upaja kobiety. Serdeczny nastr�j, jaki wytwarza� si� w takich chwilach, psu�am zawsze ja. W najmniej odpowiedniej chwili zaczyna�am p�aka� nie potrafi�c - co gorsza - niczym uzasadni� swoich �ez. Zniech�ca�y one Busia do dalszego s�odkiego sam na sam i schodzi� na d� do profesora zostawiaj�c mnie z moim smutkiem. Nadszed� wreszcie dzie�, w kt�rym Busio postanowi� - w�a�ciwie postanowili to jego rodzice czuwaj�cy z daleka nad szcz�ciem jedynaka - abym opu�ci�a Warszaw�. Busio natomiast mia� zabra� si� solidnie do nauki, zda� egzaminy i odpocz�� od kobiety, kt�ra prawdopodobnie, w poj�ciu jego rodzic�w, eksploatowa�a jego si�y �ywotne. Jak zwykle maza�am si� przez ca�e dwa dni naprz�d, chodz�c z oczami czerwonymi jak kr�lica. Busio pociesza�, jak umia�. - Par� miesi�cy pr�dko zleci, a jak przyjad� do Bia�egostoku, odwalimy w�wczas ten dure�ski �lub... By�a to niewielka pociecha dla mnie, ale c� by�o robi�? Pewnego dnia zapakowa�am swoj� jedyn� walizk� i by�am gotowa do podr�y. Utkwi� mi w pami�ci tylko �le o�wietlony peron, l�k przed odjazdem i o�ywiona, prawie weso�a twarz Busia. Chcia�am rzuci� mu si� na szyj�, �eby mnie nie wysy�a�, ale z �alu nie mog�am wym�wi� �adnego s�owa. Stara�am si� jednak u�miecha� do wyj�tkowo rozgadanego Busia, ale musia�o to do�� �a�o�nie wygl�da�, gdy� spojrzawszy na mnie powiedzia�: - Tylko mi si� tu nie ma�, bo przy ludziach dam klapsa. Poci�g ruszy�, �wiat�a peronu uciek�y i wagony wsi�k�y w ciep��, granatow� noc. Rozdzia� 2 Najwcze�niejsze wspomnienia z mego dzieci�stwa kojarz� si� z domem nad Wis��, gdzie mieszkali�my wiele lat. W pobli�u mostu Kierbedzia, ukryta za reprezentacyjnymi budynkami klinik po�o�niczych, sta�a odrapana jednopi�trowa rudera. By� to podobno niegdy� pa�acyk nale��cy do kt�rego� z kasztelan�w. Mog�y jedynie �wiadczy� o tym gipsowe, poobt�ukiwane ornamenty na froncie budynku. Nic poza tym nie przypomina�o minionej �wietno�ci. W tych odrapanych murach, pozaciekanych wilgoci� i cuchn�cych klozetami, gnie�dzi� si� przer�ny element. Mieszkali tu stolarze, tramwajarze, optyk, przekupki, robotnicy, ni�si funkcjonariusze policji, krowiarze, drobni urz�dnicy, praczki, studenci, prostytutki i z�odzieje, kt�rzy na swoim podw�rku byli bardzo porz�dnymi obywatelami. Wszyscy oni zajmowali nie tylko sam "pa�acyk", ale tak�e wielkie skrzyd�a przybud�wek, przypominaj�ce folwarczne czworaki. By�a to przewa�nie n�dza obsypana bogato dzie�mi, kt�re przez ca�y dzie� bawi�y si� krzykliwie na wielkim podw�rku albo w cuchn�cych kotami sieniach. Pozbawione opieki starszych, moczy�y rachityczne nogi w rynsztoku, wypada�y z okien rozbijaj�c g�owy, mar�y na szkarlatyn�, dr�czy�y zwierz�ta, a czasem kradn�c owoce z galar�w topi�y si� w Wi�le. Nie pozwalano mi wychodzi� na podw�rze do bawi�cych si� dzieci. Je�li ju� bardzo kaprysi�am, matka zaprasza�a jedno z nich do domu i wtedy bawi�y�my si� moimi lalkami. Najcz�ciej przychodzi�a Ja�ka stolarz�wna z pierwszego pi�tra albo Stefka, c�rka policjanta. Bardzo nie lubi�am jej ojca, kt�ry czasem tak�e si� zjawia�. Skrzypia� swoj� drewnian� nog�, g�o�no rozmawia� i szczypa� mnie na przywitanie w policzek. Moja matka m�wi�a o nim: "stary pijus". Nie mia�a zupe�nie wsp�czucia dla jego kalectwa spowodowanego w�dk�. �a�owa�a jedynie, �e si� w og�le nie zabi� i �e nie uwolni� w ten spos�b od siebie maltretowanej �ony i trojga dzieci. Pami�tam, �e Ja�ka mia�a bardzo gruby g�os i jasne, spadaj�ce na oczy W�osy, kt�re stale przytrzymywa�a r�k�. C

O nas

PDF-X.PL to narzędzie, które pozwala Ci na darmowy upload plików PDF bez limitów i bez rejestracji a także na podgląd online kilku pierwszych stron niektórych książek przed zakupem, wyszukiwanie, czytanie online i pobieranie dokumentów w formacie pdf dodanych przez użytkowników. Jeśli jesteś autorem lub wydawcą książki, możesz pod jej opisem pobranym z empiku dodać podgląd paru pierwszych kartek swojego dzieła, aby zachęcić czytelników do zakupu. Powyższe działania dotyczą stron tzw. promocyjnych, pozostałe strony w tej domenie to dokumenty w formacie PDF dodane przez odwiedzających. Znajdziesz tu różne dokumenty, zapiski, opracowania, powieści, lektury, podręczniki, notesy, treny, baśnie, bajki, rękopisy i wiele więcej. Część z nich jest dostępna do pobrania bez opłat. Poematy, wiersze, rozwiązania zadań, fraszki, treny, eseje i instrukcje. Sprawdź opisy, detale książek, recenzje oraz okładkę. Dowiedz się więcej na oficjalnej stronie sklepu, do której zaprowadzi Cię link pod przyciskiem "empik". Czytaj opracowania, streszczenia, słowniki, encyklopedie i inne książki do nauki za free. Podziel się swoimi plikami w formacie "pdf", odkryj olbrzymią bazę ebooków w formacie pdf, uzupełnij ją swoimi wrzutkami i dołącz do grona czytelników książek elektronicznych. Zachęcamy do skorzystania z wyszukiwarki i przetestowania wszystkich funkcji serwisu. Na www.pdf-x.pl znajdziesz ukryte dokumenty, sprawdzisz opisy ebooków, galerie, recenzje użytkowników oraz podgląd wstępu niektórych książek w celu promocji. Oceniaj ebooki, pisz komentarze, głosuj na ulubione tytuły i wrzucaj pliki doc/pdf na hosting. Zapraszamy!