9254

Szczegóły
Tytuł 9254
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

9254 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 9254 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

9254 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Karen Horney Nowe drogi w psychoanalizie Tytu� orygina�u New Ways in Psychoanalysis Copyright � 1939 by W. W. Norton & Company, Inc. Copyright renewed 1966 by Mariann� von Eckardt, Renat� Mintz, and Brigitte Swarzensky Ali rights reserued Copyright � for the Polish edition by REBIS Publishing House Ltd., Pozna� 2001 Redaktor Katarzyna Ra�niewska Opracowanie graficzne serii i projekt ok�adki Krzysztof Kwiatkowski mm m W -'A k LAS. iN/V. Ilustracja na ok�adce Ewa Nemoudry 570 ( Wydanie III l Wydanie I ukaza�o si� w 1987 roku nak�adem Pa�stwowego Wydawnictwa Naukowego ISBN 83-7301-034-3 Dom Wydawniczy REBIS Sp. z o.o. ul. �migrodzka 41/49, 60-171 Pozna� tel. 867-47-08, 867-81-40; fax 867-37-74 e-mail: [email protected] www.rebis.com.pl Fotosk�ad: Z.P. Akapit, Pozna�, ul. Czernichowska 50B, tel. 87-93-888 Druk i oprawa: Zak�ady Graficzne im. KEN SA Bydgoszcz, ul. Jagiello�ska l, tel. (0-52) 322-18-21 WST�P DO III WYDANIA W J�ZYKU POLSKIM Pierwsze polskie wydanie ksi��ki Karen Horney Nowe drogi w psychoanalizie ukaza�o si� w roku 1987 nak�adem PWN, drugie w 1994, a obecne trzecie, w wersji poprawio- nej, w 2001 roku. Wygl�da wi�c na to, �e kolejne nak�ady tej klasycznej pracy pojawiaj� si� w j�zyku polskim co sie- dem lat. Gdyby ekstrapolowa� t� tendencj�, to nast�pnego wydania nale�a�oby si� spodziewa� w roku 2008. Kiedy si�ga si� po ksi��k� napisan� przesz�o p� wieku temu, to jedno z pierwszych pyta�, jakie si� nasuwaj�, do- tyczy aktualno�ci zawartych w niej pogl�d�w. Ksi��ka, o kt�rej mowa, ukaza�a si� po raz pierwszy w roku 1939 - w tym samym roku, w kt�rym zmar� Zygmunt Freud, a II wojna �wiatowa otworzy�a nowy rozdzia� w dziejach naszej cywilizacji. Zwa�ywszy jednak, �e w humanistyce, w odr�nieniu od technologii, trudno jest m�wi� o post�pie, p�niejsze koncepcje �natury ludzkiej" nie musz� by� traf- niejsze od tych wcze�niejszych. Najcz�ciej s� tylko bar- dziej aktualne, czyli lepiej przystaj�ce do wsp�cze�nie do- minuj�cych problem�w spo�ecznych i jednostkowych. Chc� powiedzie�, �e wiedza o kondycji ludzkiej i funkcjo- nowaniu cz�owieka w �wiecie zmienia si� w spos�b raczej cykliczny ni� liniowy. Zapomniane koncepcje, niczym po- wracaj�ce fale, po jakim� czasie wy�aniaj� si� ponownie zza horyzontu pami�ci spo�ecznej, w nieco zmienionej i do- stosowanej do wymog�w czasu szacie j�zykowej. Mo�na zaryzykowa� tez�, �e w okresach prosperity i ekspansji od- krywa si� na nowo te koncepcje cz�owieka i od�wie�a te fragmenty wiedzy, kt�re zosta�y wyartyku�owane w analo- gicznej fazie kt�rej� z wcze�niejszych epok historycznych. Natomiast w okresach kryzysu i dekadencji powracaj� kon- cepcje powsta�e w analogicznych fazach wcze�niejszych epok historycznych. Wizja cz�owieka w uj�ciu Karen Horney kszta�towa�a si� w okresie �wiatowego kryzysu ekonomicznego i destabiliza- cji naszej kultury. Mo�e to przemawia� za aktualno�ci� tej koncepcji w naszych obecnych polskich warunkach, w kon- tek�cie radykalnych przemian ekonomiczno-spo�ecznych, kt�- rych kryzysowe konsekwencje oddzia�uj� na jednostk� we wszelkich sferach �ycia. Podobnie jak na przyk�ad poj�cie �osobowo�ci rynkowej" (marketing personality), stworzone przez Ericha Fromma pod koniec lat czterdziestych w kon- tek�cie kultury ameryka�skiej, z ka�dym rokiem okazuje si� coraz bardziej przystaj�ce do naszej polskiej rzeczywisto�ci. Praca Nowe drogi w psychoanalizie r�ni si� od innych ksi��ek Horney tym, i� poza zarysem w�asnego podej�cia, rozwijanego w jej nast�pnych rozprawach, takich jak Neu- rotyczna osobowo�� naszych czas�w, Nasze wewn�trzne kon- flikty lub Nerwica a rozw�j cz�owieka, zawiera syntetyczny wyk�ad koncepcji Freuda. Klarowne przybli�enie Freudow- skiej psychoanalizy i jej podstawowych kategorii poj�cio- wych, dokonane w spos�b krytyczny, acz kompetentny i wy- wa�ony, stanowi wielk� zalet� tej ksi��ki. Z wielu powo- d�w koncepcje Freuda (celowo u�ywam tu liczby mnogiej) paradoksalnie s� znacznie mniej znane ni� koncepcje je- go nieortodoksyjnych kontynuator�w. Jedn� z przyczyn tej trudno�ci jest to, �e psychoanalityczne pogl�dy Freuda po- wstawa�y i ewoluowa�y w trakcie czterdziestu kilku lat jego dzia�alno�ci, licz�c od wydanych w 1895 roku ( a napisa- nych z J. Breuerem) Studien iiber Hysterie. Nasuwa si� te� w�tpliwo��, czy w og�le my�l Freuda mo�na zrozumie� w stopniu wystarczaj�cym i w jakiej mierze to poczucie ro- zumienia mo�e by� dobrze ugruntowane, je�li nie towarzy- sz� temu wiara i przekonanie o nieomylno�ci mistrza. Samo poj�cie psychoanalizy jeszcze za �ycia jego tw�rcy przesz�o d�ug� ewolucj�. Jego tre�� i zakres zmienia�y si�, poczynaj�c od metody leczenia objaw�w histerycznych za pomoc� hipnozy, poprzez metod� terapii wszelkich zabu- rze� psychicznych poprzez analiz� i interpretacj� swobod- nych skojarze�, marze� sennych, czynno�ci pomy�kowych i �reakcji przeniesieniowych" pacjenta, a na og�lnej kon- cepcji cz�owieka i kultury ko�cz�c. Co wi�cej, tw�rca psy- chologii g��bi nie tylko rozszerza� i zmienia� swoje koncep- cje, lecz na dodatek zostawi� po sobie bardzo bogat� spu�cizn� pi�miennicz� - pe�ne wydanie jego prac sk�ada si� z dwu- dziestu czterech tom�w. Je�li zatem przy recepcji jego dorob- ku zrezygnowa� z zasady, i� �najwa�niejsze s� ostatnie wy- powiedzi", to mo�na spiera� si� bez ko�ca o to, co �rzeczy- wi�cie powiedzia� Freud"*. Dlatego te� tym wi�ksz� zas�u- g� Horney jest to, �e zamiast poddawa� propozycje Freuda �druzgoc�cej krytyce" - co ch�tnie czyni wielu autor�w - lub dostrzega� niepodwa�alno�� i jednoznaczno�� rozstrzyg- ni�� mistrza, niezale�nie od wszelkich znanych sk�din�d fakt�w, pr�buje ona uporz�dkowa� najwa�niejsze poj�cia i zrekonstruowa� le��ce u ich podstaw za�o�enia. Zwa�ywszy, �e komentowana praca dotyczy nie tyle ca�- kiem nowych, dopiero wytyczanych przez Horney dr�g psy- choanalizy, ile raczej propozycji Freuda reinterpretowa- nych przez autork� z pewnego oddalenia, z perspektywy ju� przebytej przez siebie drogi, konfrontacja ta sk�ania do por�wna� i refleksji nad r�nicami obydwu podej��. Mo- mentami odnosi si� wra�enie, �e obydwa sposoby my�lenia systematycznie si� rozmijaj�, cho� zarazem dobrze si� uzu- pe�niaj�. Autorzy ci prezentuj� niejako odmienne �style poznawcze" i funkcjonuj� na r�nych poziomach abstrak- cji. W trakcie tej konfrontacji Freud daje si� pozna� jako fundamentalista, podczas gdy Horney wchodzi w rol� kon- sekwentnej relatywistki. Freud zdaje si� fundamentalista nie tylko w sensie dba�o�ci o czysto�� i sp�jno�� w�asnej doktryny, lecz tak�e w sensie solidno�ci fundament�w wzno- szonych przez siebie konstrukcji, kt�rych sp�jno�� mia�a by� trwa�ym coko�em pod w�asny pomnik. Monumentalny * Nawi�zuj� tu do tytu�u ksi��ki Davida Stafforda-Clarka What Freud Realfy Said. charakter w�asnego dzie�a (trwalszego od spi�u) mia� za- pewni� mu miejsce w historii obok Kopernika i Darwina*. St�d te� cz�ste u Freuda podkre�lanie przyrodniczo-nauko- wego charakteru psychoanalizy oraz r�ne zabiegi organi- zacyjne s�u��ce podnoszeniu presti�u i ekspansji w�asnej doktryny i metody. Natomiast Horney zdaje si� by� zupe�- nie wolna od tego typu problem�w i ambicji. Nie interesuje jej r�wnie� �naukowo��" lub �nienaukowo��" uprawianej przez ni� dzia�alno�ci i prezentowanej wiedzy. W sensie teoretycznym autorka Nowych dr�g w psycho- analizie zdaje si� z trudem nad��a� za rozmachem i odwag� my�li Freuda, natomiast budzi znacznie wi�cej zaufania od swego by�ego mistrza jako terapeuta. Jest to zrozumia- �e, gdy� zasadniczo odmienny wydaje si� ich stosunek do ludzi i ich �yciowych problem�w. Odwo�uj�c si� do katego- rii poj�ciowych u�ywanych przez Horney w jej p�niejszych pracach, mo�na by twierdzi�, �e ona sama reprezentuje postaw� �do ludzi", podczas gdy w pracach Freuda nietrud- no doszuka� si� postawy �przeciw ludziom". Nieco para- doksalnie rzec by mo�na, �e Freud tworzy� psychoanaliz� nie tyle dla ludzi, lecz raczej �przeciwko ludziom" i z my�l� o sobie. Ka�da bowiem koncepcja (zw�aszcza w humanisty- ce) wymy�lona lub tylko preferowana jest przejawem oso- bowo�ci tw�rcy i niezale�nie od jej walor�w poznawczych pe�ni dla autora rozmaite funkcje psychologiczne. Ortodok- syjna, Freudowska psychoanaliza (nie neguj�c bynajmniej jej warto�ci poznawczej) nieprzypadkowo okazuje si� sku- tecznym sposobem deprecjonowania ludzkich motyw�w, a w konsekwencji i ka�dego cz�owieka, wobec kt�rego za- stosuje si� t� procedur� interpretacyjn�. Wprawdzie jest ona p�odnym poznawczo, lecz zarazem troch� niebezpiecz- nym sposobem sprowadzania wszelkich ludzkich motyw�w do genetycznie najni�szego wsp�lnego mianownika. Nie bez * Freud sugeruje to dyskretnie w artykule One of the Difficulties of Psychoanalysis, opublikowanym pierwotnie w 1917 roku, wymieniaj�c w nim jednak nazwisko Schopenhauera (a nie w�asne), kt�ry -jego zda- niem - po Koperniku i Darwinie zada� �trzeci cios mi�o�ci w�asnej cz�owieka". 8 racji Paul Ricoeur okre�la metod� psychoanalityczn� �her- meneutyk� podejrze�"*. W ortodoksyjnej metodzie psycho- analitycznej zawarty jest bowiem �paragraf 22", kt�ry spra- wia, �e pacjent nigdy nie mo�e mie� racji, je�li nie zgadza si� z interpretacjami psychoanalityka. Automatycznie pod- pada w�wczas pod interpretacje wy�szego rz�du, z kt�rej wynika, �e �przejawia op�r", a jego �ego" broni si� przed przyj�ciem wypartych tre�ci, uto�samianych z podsuwan� przez psychoanalityka interpretacj�. We Freudowskiej psychoanalizie �wolne" s� bowiem tyl- ko skojarzenia, natomiast interpretacje - cho� �dowolne" - bywaj� i jednoznaczne, i nieodwo�alne. I nawet milczenie lub brak skojarze� nie chrom� od nast�pnych interpreta- cji, reprezentuj�cych psychoanalityczna prawd�. Co wi�- cej, niech�� lub unikanie psychoanalizy r�wnie� nie chroni przed byciem zinterpretowanym. Chc�c najkr�cej okre�li� rol� Horney w rozwoju psycho- analizy jako metody terapeutycznej, rzec by mo�na, �e Freud stworzy� fundamenty i zbudowa� imponuj�cy gmach (w stanie surowym), nie troszcz�c si� zbytnio o komfort jego u�ytkownik�w ani ich indywidualne potrzeby i preferen- cje. Natomiast autorka Nowych dr�g w psychoanalizie do- �o�y�a wielu (uwie�czonych powodzeniem) stara�, by za- adaptowa� te pomieszczenia dla potrzeb ich mieszka�c�w - raz po raz uwzgl�dniaj�c ich indywidualne r�nice i od- mienne potrzeby, nie przejmuj�c si� zbytnio fasad� oraz kompozycj� ca�o�ci. Dla wygody u�ytkownik�w wyra�nie rozszerzy�a np. Freudowsk� koncepcj� �r�de� powstawania l�ku, stwierdzaj�c, �e powodem l�ku mo�e by� nie tylko wyparta agresja i obawa przed utrat� kontroli nad wypar- tymi impulsami, lecz w�a�ciwie ka�dy powa�niejszy kon- flikt - wszystko, co stanowi zagro�enie dla utrzymania sp�j- * Wspomniany autor jak najbardziej docenia� zreszt� Freudowsk� her- meneutyk�, dostrzegaj�c w niej swoist� antyfenomenologi�, zmierzaj�- c� - zamiast do redukcji przedmiotu do jego �wiadomo�ci - do redukcji samej �wiadomo�ci. Ricoeur, podobnie jak Freud, nie mia� w�tpliwo�ci, �e �filozofia podmiotu nie jest filozofi� �wiadomo�ci". no�ci struktury danej osobowo�ci. Odkry�a i opisa�a wiele konflikt�w wewn�trznych wyst�puj�cych na r�nych pozio- mach osobowo�ci, podczas gdy uwaga Freuda koncentro- wa�a si� g��wnie na wertykalnym wymiarze konflikt�w - zachodz�cych mi�dzy �id" a �superego" - oraz na sposobach radzenia sobie z nimi przez �ego", pe�ni�ce niewdzi�czn� rol� mediatora i rozjemcy. Autorce Nowych dr�g w psychoanalizie uda�o si� te� wyzwoli� z medycznej tradycji my�lenia o nerwicy jako od- r�bnej i specyficznej jednostce chorobowej" i dostrzec za jej symptomami z�o�on� struktur� �neurotycznej osobowo- �ci naszych czas�w". Jednak z formalnego punktu widze- nia bodaj czy nie najbardziej chwalebnym i nowatorskim wyczynem autorki by�o wyzwolenie si� z linearnego, tra- dycyjnie rozumianego my�lenia przyczynowo-skutkowego o mechanizmach zaburze� nerwicowych. Najistotniejsze odkrycie Karen Horney, rozwijane w jej p�niejszych pracach, sprowadza si� bowiem do tego, �e symptomy nerwicowe nie s� po prostu rezultatem specy- ficznych przyczyn, lecz pojawiaj� si� i nawarstwiaj� wsku- tek niemo�no�ci poradzenia sobie przez jednostk� z kon- fliktowymi wymogami otoczenia spo�ecznego, a stosowa- ne przez ni� �rodki zaradcze prowadz� do konflikt�w we- wn�trznych na wy�szym pi�trze osobowo�ci. To za� powo- duje powstawanie nast�pnych, bardziej radykalnych �rodk�w zaradczych, zwanych �tendencjami neurotycznymi" (w nie- kt�rych przek�adach Horney tak�e �d��eniami neurotych- nymi"), kt�re cz�ciowo neutralizuj� wprawdzie wcze�niej- sze trudno�ci, lecz zarazem rodz� nast�pne. I w ten w�a�nie spos�b powstaje kolejna p�tla sprz�e� zwrotnych tworz�- cych neurotyczn� struktur� osobowo�ci. Mo�na wi�c powiedzie�, �e autorka - na u�ytek swojej koncepcji - nie tylko odkry�a uniwersaln� rol� mechanizmu sprz�e� zwrotnych (w przypadku patologii mamy do czy- nienia zw�aszcza z tzw. dodatnimi sprz�eniami), zanim zro- bili to cybernetycy, lecz w dodatku konsekwentnie pos�ugi- wa�a si� w swym my�leniu tzw. �przyczynowo�ci� ko�ow�" (circular causality), mimo �e poj�cie to pojawi�o si� dopiero po jej �mierci w pracach G. Batesona i jego kontynuator�w. Wyzwalaj�c si� ze schematu konwencjonalnie ujmowa- nego my�lenia przyczynowo-skutkowego, Horney musia�a te� zw�tpi� w terapeutyczn� warto�� wyprowadzania po- wod�w aktualnych trudno�ci pacjenta z traumatycznych uwarunkowa� lokalizowanych we wczesnym dzieci�stwie. Musia�a podwa�y� dobroczynne skutki koncentrowania si� na przesz�o�ci dla przezwyci�enia aktualnych, niejako �te- ra�niejszych" problem�w swoich pacjent�w. Samo bowiem dostrze�enie zwi�zku mi�dzy aktualnym sposobem reago- wania na pewien rodzaj sytuacji a okre�lonymi zdarzenia- mi z okresu dzieci�stwa niczego jeszcze nie leczy, cho� oczy- wi�cie mo�e by� dobrym punktem wyj�cia do dalszej pracy. Ale mo�e te� dostarczy� pacjentowi wygodnego alibi dla usprawiedliwiania (i piel�gnowania) jego obecnych trud- no�ci niegdysiejszymi zdarzeniami, na kt�re jako dziecko doros�y dzi� pacjent nie mia� wp�ywu. �R�ni� si� od Freuda tym, �e podczas gdy on po rozpozna- niu tendencji neurotycznych bada� przede wszystkim ich ge- nez�, ja badam ich rzeczywiste funkcje i konsekwencje" - stwierdza Horney w ostatnim, najbardziej autorskim rozdzia- Ile tej ksi��ki. Wydaje si�, �e z praktycznego punktu widzenia |r�nica ta jest istotna i - oczywi�cie - nieprzypadkowa. Dla r�wnowagi warto jednak pami�ta�, �e gdyby nie od- jjwaga i ogromna praca wykonana przez Freuda, gdyby nie Jgenialno�� jego �starych dr�g", nie by�oby te� Nowych dr�g tw psychoanalizie. Warto tu przytoczy� opini� samej autor- Iki. �Jedn� z cech geniusza jest pot�ga wizji i umiej�tno�� l rozpoznawania wsp�czesnych przes�d�w jako przes�d�w. jZar�wno w tym sensie, jak i pod innymi wzgl�dami Freud Iz pewno�ci� zas�uguje na miano geniusza. Jest wr�cz nie- I wiarygodne, jak cz�sto udawa�o mu si� uwalnia� od u�wi�- fconych tradycj� sposob�w my�lenia i dostrzega� psychicz- I ne powi�zania w nowym �wietle". Krzysztof Mudy� Krak�w, sierpie� 2001 PRZEDMOWA i M�j zamiar dokonania krytycznego przewarto�ciowania teorii psychoanalitycznych zrodzi� si� w wyniku niezado- wolenia z efekt�w psychoterapii. Dosz�am do wniosku, �e niemal ka�dy pacjent przychodzi� do nas z problemami, kt�rych na postawie naszej dotychczasowej wiedzy psycho- analitycznej nie potrafili�my rozwi�za� i kt�re w rezulta- cie pozostawa�y nie rozwi�zane. Pocz�tkowo, prawdopodobnie jak wi�kszo�� psychoana- lityk�w, przypisywa�am w�tpliwo�ci co do uzyskiwanych efekt�w brakowi w�asnego do�wiadczenia, brakowi zrozu- mienia lub w�asnemu za�lepieniu. Przypominam sobie, jak zam�cza�am bardziej do�wiadczonych koleg�w pytaniami w rodzaju: co Freud lub oni sami rozumiej� przez �ego", dlaczego sadystyczne impulsy zwi�zane s� z �libido anal- nym" i dlaczego tak wiele r�nych tendencji traktuje si� jako wyraz utajonej seksualno�ci, jednak nie otrzymywa- �am satysfakcjonuj�cych odpowiedzi. Moje pierwsze powa�niejsze w�tpliwo�ci dotycz�ce za- sadno�ci teorii psychoanalitycznych pojawi�y si�, gdy czy- ta�am koncepcje Freuda na temat psychologii kobiety; w�t- pliwo�ci te jeszcze si� nasili�y w zwi�zku z jego hipotez� pop�du �mierci. Ale w�a�ciwie dopiero po wielu latach za- cz�am rozpatrywa� teorie psychoanalityczne w spos�b kry- tyczny. Jak zostanie to ukazane w tej ksi��ce, stopniowo rozwi- jany przez Freuda system teoretyczny jest tak sp�jny, �e kiedy kto� raz si� w nim pogr��y�, trudno mu poczyni� ja- kie� spostrze�enia niezale�nie od tego sposobu my�lenia. A zatem, jedynie poprzez zrozumienie spornych za�o�e�, na kt�rych zosta� on zbudowany, mo�na uzyska� bardziej klarowny pogl�d dotycz�cy �r�de� b��d�w zawartych w po- szczeg�lnych teoriach Freuda. Z ca�� szczero�ci� mog� po- wiedzie�, �e uwa�am si� za osob� kompetentn� do przepro- wadzenia zawartej w tej ksi��ce krytyki, poniewa� przez po- nad pi�tna�cie lat konsekwentnie stosowa�am teorie Freuda. Op�r, jaki wielu psychiatr�w -jak r�wnie� nieprofesjo- nalist�w - odczuwa wobec ortodoksyjnej psychoanalizy, wy- nika nie tylko z powod�w natury emocjonalnej, jak to si� sugeruje, lecz tak�e z dyskusyjnego charakteru wielu teo- rii. Ca�kowite odrzucenie psychoanalizy, do czego posuwa- j� si� niekt�rzy krytycy, jest jednak godne po�a�owania, poniewa� prowadzi do odrzucenia wraz z tym, co w�tpliwe, tego, co warto�ciowe, przez co uniemo�liwia stwierdzenie, co psychoanaliza istotnie ma do zaoferowania. Stwierdzi- �am, �e im bardziej krytyczn� przyjmowa�am postaw� wo- bec teorii psychoanalitycznych, tym lepiej u�wiadamia�am sobie konstruktywn� warto�� podstawowych odkry� Freu- da i tym wi�cej odkrywa�am nowych mo�liwo�ci zrozumie- nia problem�w psychologicznych. Dlatego te� celem tej ksi��ki nie jest przedstawienie te- go, co w psychoanalizie jest b��dne, lecz umo�liwienie pe�- nego rozwini�cia jej potencjalnych w�a�ciwo�ci poprzez wy- eliminowanie jej element�w spornych. Zar�wno na podsta- wie rozwa�a� teoretycznych, jak i moich praktycznych do- �wiadcze� s�dz�, �e zakres problem�w, kt�re b�dzie mo�na zrozumie�, znacznie si� zwi�kszy, je�li uwolnimy si� od pewnych historycznie uwarunkowanych za�o�e� i odrzuci- my wyros�e na tej bazie koncepcje. Kr�tko m�wi�c, jestem przekonana, �e psychoanaliza powinna wyj�� poza dotychczasowe granice, sugeruj�ce, �e jest ona psychologi� pop�d�w i psychologi� genetyczn�. W nawi�zaniu do ostatniego stwierdzenia dodam, �e Freud pr�bowa� rozpatrywa� pojawiaj�ce si� w p�niejszym okre- sie �ycia w�a�ciwo�ci jako niemal proste powt�rzenia dzie- ci�cych pop�d�w lub reakcji. Dlatego te� oczekiwa�, �e p�- niejsze zaburzenia znikn�, je�li unaoczni si� le��ce u ich pod- staw prze�ycia. Je�li zrezygnuje si� z tego jednostronnego przeceniania genezy, mo�na dostrzec, �e zwi�zek wcze�niej- szych prze�y� z p�niejszymi cechami jednostki jest bar- dziej skomplikowany, ni� sugerowa� to Freud. Nie istnieje nic takiego jak izolowane powtarzanie izolowanych do�wiad- cze�, lecz w�a�nie ca�o�� prze�y� dzieci�cych prowadzi do ukszta�towania si� pewnej struktury charakteru, z kt�rej wyrastaj� p�niejsze trudno�ci. Dlatego te� na plan pierw- szy wysuwa si� analiza aktualnej struktury charakteru. W nawi�zaniu do pop�dowego ukierunkowania psycho- analizy nale�y powiedzie�, �e kiedy odejdzie si� od wy- ja�niania tendencji charakteru jako ostatecznych efekt�w instynktownych pop�d�w, jedynie modyfikowanych przez otoczenie, w�wczas g��wny akcent pada na warunki �ycia kszta�tuj�ce charakter, i od pocz�tku musimy szuka� �ro- dowiskowych czynnik�w odpowiedzialnych za tworzenie si� neurotycznych konflikt�w - tak wi�c decyduj�cym czynni- kiem w powstawaniu nerwic staj� si� zaburzenia w sto- sunkach mi�dzyludzkich. Dlatego te� dominacja orientacji socjologicznej zast�pi�a teraz dominacj� orientacji anato- miczno-fizjologicznej. Je�li zrezygnuje si� z jednostronne- go koncentrowania si� na zawartej w teorii libido zasadzie przyjemno�ci, to w�wczas wa�niejsze okazuje si� d��enie do bezpiecze�stwa, a rol� l�ku w powstawaniu tego d��e- nia mo�na zobaczy� w nowym �wietle. Istotnym czynnikiem w genezie nerwic nie jest ani kom- pleks Edypa, ani �aden rodzaj dzieci�cych d��e� do przy- jemno�ci, lecz wszystkie te niekorzystne do�wiadczenia, kt�re powoduj�, �e dziecko wyobra�a sobie �wiat jako po- tencjalnie zagra�aj�cy. L�k przed potencjalnymi niebezpie- cze�stwami sprawia, �e musi ono wytworzy� sobie pewne �neurotyczne tendencje", pozwalaj�ce mu boryka� si� ze �wiatem w spos�b w miar� bezpieczny. Rozpatrywane w tym �wietle tendencje narcystyczne, masochistyczne czy perfekcjonistyczne nie s� pochodnymi si� pop�dowych, lecz reprezentuj� pierwotne d��enie jednostki do znalezienia drogi przez dzik� puszcz� naje�on� niebezpiecze�stwami. Jawny l�k wyst�puj�cy w nerwicach nie jest bowiem wyra- �em l�ku przed byciem ukaranym przez pot�ne si�y in- stynktownych pop�d�w lub przez hipotetyczne �superego", ale rezultatem specyficznych, cho� nieskutecznych, mecha- nizm�w s�u��cych zapewnieniu bezpiecze�stwa jednostki. Wp�yw tej zasadniczej zmiany sposobu widzenia na po- szczeg�lne poj�cia psychoanalityczne b�dzie dyskutowany w kolejnych rozdzia�ach. Tutaj wystarczy tylko wskaza� na kilka konsekwencji. Na przyk�ad problemy seksualne, chocia� czasem mog� dominowa� w obrazie objaw�w, nie s� ju� traktowane jako dynamiczne centrum nerwicy. S� one raczej skutkiem ni� przyczyn� neurotycznej struktury charakteru. Z drugiej strony, zyskuj� na znaczeniu problemy moral- ne. Potraktowanie na serio tych wszystkich pozornych pro- blem�w moralnych, z kt�rymi pacjent si� boryka (�super- ego", neurotyczne poczucie winy), prowadzi, jak si� wyda- je, w �lep� uliczk�. S� to problemy pseudomoralne i jako takie musz� zosta� zdemaskowane. Ale trzeba te� koniecznie pom�c pacjentowi uczciwie stan�� twarz� w twarz z praw- dziwymi problemami moralnymi, jakie wyst�puj� w ka�- dej nerwicy, oraz ustosunkowa� si� do nich. I wreszcie, skoro �ego" nie jest ju� traktowane jako or- gan wy��cznie realizuj�cy b�d� powstrzymuj�cy instynk- towne pop�dy, nale�a�oby przywr�ci� odpowiedni� godno�� takim ludzkim w�a�ciwo�ciom, jak si�a woli, rozs�dek czy odpowiedzialno��. Opisywane przez Freuda �ego" okazuje si� teraz fenomenem neurotycznym, a nie uniwersalnym. Wypaczenie spontanicznej ja�ni nale�y uzna� za g��wny czynnik genezy i rozwoju nerwic. Nerwice s� bowiem specyficznym sposobem zmagania si� z �yciem w trudnych warunkach. Ich istot� stanowi� zabu- rzenia stosunku do siebie i do innych os�b oraz konflikty wy- ros�e na tej podstawie. Zasadnicza zmiana, je�li chodzi o roz- �o�enie akcent�w w kwestii czynnik�w uznawanych za istot- ne w nerwicach, znacznie rozszerza zakres zada� terapii psychoanalitycznej. Jej celem nie jest ju� niesienie pacjento- wi pomocy w zapanowaniu nad jego pop�dami, lecz zmniej- szenie jego l�ku do takiego stopnia, aby m�g� on uwolni� si� od swych neurotycznych tendencji. Poza wspomnianym wy�a- nia si� jeszcze zupe�nie nowy cel terapii, jakim jest przywr�- cenie jednostki jej samej, dopomo�enie jej w odzyskaniu spon- taniczno�ci i w znalezieniu punktu oparcia w samej sobie. Mawia si�, �e dzi�ki napisaniu ksi��ki najwi�cej zysku- je sam autor. Wiem, �e wiele zyska�am, pisz�c t� ksi��k�; konieczno�� formu�owania my�li bardzo mi pomog�a je wy- klarowa�. Czy inni te� z tego skorzystaj� - trudno to prze- widzie�. Przypuszczam, �e wielu psychoanalityk�w i psy- chiatr�w do�wiadczy�o tych samych co ja w�tpliwo�ci w od- niesieniu do wielu kwestii teoretycznych. Nie oczekuj� od nich, �e w ca�o�ci zaakceptuj� moje propozycje, poniewa� nie s� one ani kompletne, ani ostateczne. Nie oczekuj� te�, �e uznaj� je za pocz�tek nowej �szko�y" psychoanalitycz- nej. Mam jednak nadziej�, �e sformu�owa�am je na tyle ja- sno, aby inni mogli sprawdzi� ich warto�� we w�asnej dzia- �alno�ci. Mam r�wnie� nadziej�, �e wszyscy ci, kt�rzy na serio interesuj� si� zastosowaniem psychoanalizy w wycho- waniu, pracy spo�ecznej i antropologii, uznaj� je za pomoc- ne w wyja�nianiu problem�w, z kt�rymi maj� do czynienia. Ko�cz�c, mam nadziej�, �e ci spo�r�d nieprofesjonalist�w oraz psychiatr�w, kt�rzy sk�onni byli odrzuci� psychoana- liz� jako konstrukcj� wprawdzie wstrz�saj�cych, ale nie- uzasadnionych przes�anek, zyskaj� dzi�ki tym rozwa�aniom nowe spojrzenie na psychoanaliz� jako nauk� przyczyno- wo-skutkow� oraz tw�rcze narz�dzie o jedynej w swoim rodzaju warto�ci dla zrozumienia samych siebie i innych ludzi. W czasie, gdy moje w�tpliwo�ci co do trafno�ci teorii psy- choanalitycznych nie by�y jeszcze sprecyzowane, dodawa- li mi odwagi i inspirowali mnie dwaj koledzy - Harald Schultz-Hencke i Wilhelm Reich. Schultz-Hencke kwestio- nowa� terapeutyczn� warto�� dzieci�cych wspomnie� i pod- kre�la� konieczno�� analizowania przede wszystkim aktu- alnych sytuacji konfliktowych. Reich, chocia� zajmowa� si� w tym czasie problematyk� teorii libido, wskazywa� na ko- nieczno�� analizowania przede wszystkim obronnego cha- rakteru wytworzonych przez neurotyka tendencji. Inne wp�ywy na rozw�j mojej krytycznej postawy mia�y charakter bardziej og�lny. Wyja�nienie pewnych filozoficz- nych poj��, z kt�rymi zapozna� mnie Max Horkheimer, po- mog�o mi zrozumie� teoretyczne za�o�enia sposobu my�le- nia Freuda. Wi�ksza wolno�� od dogmatycznego my�lenia, z jak� spotka�am si� w tym kraju (tj. w USA - przyp. t�um.), sprawi�a, �e poczu�am si� mniej zobligowana do traktowa- nia teorii psychoanalitycznych jako nie podlegaj�cych dys- kusji, i doda�a mi odwagi w pod��aniu za tymi w�tkami, kt�re uzna�am za s�uszne. Ponadto zapoznanie si� z kultu- r�, kt�ra pod wieloma wzgl�dami r�ni si� od europejskiej, pozwoli�o mi u�wiadomi� sobie, �e wiele neurotycznych konflikt�w zdeterminowanych jest w gruncie rzeczy warun- kami kulturowymi. Moja wiedza w tym zakresie poszerzy- �a si� dzi�ki zapoznaniu si� z pracami Ericha Fromma, kt�- ry w serii artyku��w i wyk�ad�w krytykowa� brak kulturo- wego kontekstu w pracach Freuda. On te� ukaza� mi nowe perspektywy widzenia wielu problem�w z zakresu psycho- logii jednostki - kluczowe znaczenie utraty poczucia �sa- mego siebie" w nerwicach i wynikaj�ce st�d konsekwencje. �a�uj�, �e gdy pisa�am t� ksi��k�, nie zosta�a jeszcze opu- blikowana systematyczna prezentacja pogl�d�w Fromma dotycz�cych roli czynnik�w spo�ecznych w psychologii - z tego powodu nie mog� go zacytowa� w wielu miejscach, w kt�rych ch�tnie bym to uczyni�a. Korzystam z okazji, aby wyrazi� moje podzi�kowania pani Elizabeth Todd, kt�ra zredagowa�a t� ksi��k� i ogrom- nie mi pomog�a - zar�wno poprzez konstruktywn� kryty- k�, jak i poprzez sugestie dotycz�ce bardziej przejrzystej konstrukcji materia�u. Podzi�kowania kieruj� tak�e do mo- jej sekretarki, pani Marie Levy, kt�rej niezmordowana pra- ca i logiczne my�lenie by�y nieocenione. Czuj� si� te� bar- dzo zobowi�zana pani Alice Schulz, kt�ra pomog�a mi le- piej zrozumie� j�zyk angielski. ROZDZIA� I PODSTAWY PSYCHOANALIZY Je�li idzie o podstawowe zasady psychologii Freuda, zda- nia s� podzielone. Czy jest to pr�ba uczynienia z psycholo- gii nauki przyrodniczej, czy pr�ba przypisania w ostatecz- nym rozrachunku naszych uczu� i d��e� �r�d�om �pop�do- wym"? Czy jest to rozszerzenie poj�cia seksualno�ci, kt�re spotka�o si� z tak wielkim oburzeniem moralnym? Czy przekonanie o powszechnym znaczeniu kompleksu Edypa? Czy te� za�o�enie, �e osobowo�� dzieli si� na �id", �ego" i �superego"? Czy jest to koncepcja m�wi�ca o powtarzaniu w trakcie �ycia wzorc�w ukszta�towanych w dzieci�stwie i oczekiwaniu osi�gni�cia leczniczych skutk�w poprzez po- nowne prze�ycie wczesnych do�wiadcze�? Bez w�tpienia wszystkie te elementy s� wa�nymi sk�ad- nikami psychologii Freuda. Lecz od subiektywnej oceny zale�y to, czy przypisze si� im centralne miejsce w ca�ym systemie, czy te� uzna si� je za mniej istotne opracowania teoretyczne. Jak zostanie to ukazane p�niej, wszystkie te koncepcje s� podatne na krytyk� i nale�y je traktowa� ra- czej jako historyczny balast, jaki niesie z sob� psychoanali- za, ni� jako jej istotne j�dro. Jakie zatem s� pozytywne i -je�li mog� podj�� ryzyko przewidywania dalszego rozwoju - nieprzemijaj�ce warto- �ci wniesione przez Freuda do psychologii i psychiatrii? Mo�na zaryzykowa� �mia�e stwierdzenie, �e od czasu fundamentalnych odkry� Freuda na terenie psychologii i psychiatrii nie dokonano niczego wa�nego, co nie by�oby inspirowane jego obserwacjami i przemy�leniami - je�li wi�c odrzucimy my�l Freuda, to i warto�� nowych odkry� zostanie zdeprecjonowana. Jedna z trudno�ci przy prezentowaniu podstawowych po- j�� wprowadzonych przez Freuda polega na tym, �e cz�sto s� one uwik�ane w dyskusyjne doktryny. Aby ukaza� istot- n� tre�� tych poj��, niezb�dne jest oderwanie ich od niekt�- rych implikacji teoretycznych. St�d te� to, co mo�e wygl�- da� na zabiegi popularyzatorskie, jest de facto celowym d��eniem do przejrzystego ukazania elementarnych zasad. Za najbardziej podstawowe i znacz�ce w�r�d odkry� Freu- da uwa�am jego koncepcje g�osz�ce, �e procesy psychiczne s� �ci�le zdeterminowane, �e nasze dzia�ania i uczucia mo- g� by� determinowane przez nie�wiadome motywy oraz �e kieruj�ce nami motywy s� si�ami o charakterze emocjonal- nym. Poniewa� koncepcje te s� wzajemnie powi�zane, mo�- na rozpocz�� mniej lub bardziej arbitralnie od kt�rejkol- wiek z nich. Wci�� wydaje mi si�, �e koncepcj� nie�wiadomej motywacji, je�li potraktowa� j� powa�nie, nale�y uzna� za pierwszoplanow�. Nale�y ona do tych teorii, kt�re wpraw- dzie s� powszechnie akceptowane, lecz kt�rych konsekwen- cje nie s� w pe�ni rozumiane. Prawdopodobnie ka�demu, kto nigdy nie do�wiadczy� odkrycia w sobie postaw lub ce- l�w, kt�rych nie by� wcze�niej �wiadomy, trudno jest t� kon- cepcj� poj��. Krytycy psychoanalizy twierdz�, �e tak naprawd� nigdy nie odkrywamy materia�u, kt�ry by�by przez pacjenta zu- pe�nie nieu�wiadamiany, �e w gruncie rzeczy odczuwa on jego istnienie, a jedynie nie zdaje sobie sprawy, jak wielki wp�yw wywiera to na jego �ycie. Aby uczyni� t� kwesti� bardziej zrozumia��, spr�bujmy sobie przypomnie�, co si� faktycznie dzieje, gdy jaka� do- tychczas nie�wiadoma postawa zostaje ujawniona. Odwo�am si� do typowego przyk�adu: na podstawie ob- serwacji poczynionych w trakcie wcze�niejszych spotka� psychoanalitycznych m�wi si� pacjentowi, �e sprawia on wra�enie, jakby czu� si� zmuszony do tego, by nigdy nie pope�ni� �adnego b��du, �e zawsze musi mie� racj� i wszyst- ko wiedzie� lepiej ni� ktokolwiek inny i �e ukrywa te sta- rania za zas�on� racjonalnego sceptycyzmu. Kiedy pacjent uzmys�owi sobie, �e sugestie te mog� by� trafne, mo�e so- bie przypomnie�, �e podczas czytania krymina��w zawsze podnieca go nieomylno�� obserwacji i wniosk�w inspekto- ra, �e w trakcie studi�w by� bardzo ambitny, �e nigdy nie by� dobry podczas dyskusji, �e �atwo ulega opinii innych, ale potem godzinami �prze�ywa" to, co powinien by� powie- dzie�, �e kiedy�, gdy �le odczyta� rozk�ad zaj��, by� p�niej bardzo przygn�biony, �e zawsze powstrzymuje si� przed powiedzeniem lub napisaniem czego�, czego nie jest ca�- kiem pewien, i dlatego nie jest tak produktywny, jak m�g�- by by�, �e jest wra�liwy na ka�d� form� krytyki, �e cz�sto pow�tpiewa� o swojej inteligencji, �e nieludzko cierpia�, gdy nie m�g� natychmiast zrozumie� trik�w pokazywanych przez prestidigitatora. A zatem, co u�wiadamia� sobie pacjent, a czego nie? Cza- sem u�wiadamia� sobie nakaz, �eby �mie� racj�", ale w naj- mniejszym stopniu nie zdawa� sobie sprawy z wielkiego wp�ywu, jaki ta postawa wywiera na jego �ycie. Traktowa� j� jako nieistotn� ciekawostk�. Nie u�wiadamia� sobie r�w- nie�, �e niekt�re jego wa�ne reakcje i zahamowania by�y w jaki� spos�b z tym zwi�zane, i oczywi�cie nie zdawa� so- bie sprawy z tego, dlaczego zawsze musi mie� racj�. Znaczy to, �e pacjent nie by� �wiadomy tego wszystkiego, co tutaj jest istotne. Zastrze�enia dotycz�ce koncepcji nie�wiadomej motywa- cji bywaj� czynione z nazbyt formalnego punktu widzenia. Bycie �wiadomym jakiej� postawy polega na posiadaniu wiedzy nie tylko o jej istnieniu, ale tak�e o jej nasileniu i oddzia�ywaniu oraz o jej konsekwencjach i pe�nionych przez ni� funkcjach. Je�li tego brakuje, znaczy to, �e posta- wa ta by�a nie�wiadoma, nawet je�li czasem przeb�yski wiedzy dociera�y do �wiadomo�ci. Dalsze zastrze�enie, i� nigdy nie odkrywamy �adnych prawdziwie nie�wiadomych tendencji, jest w wielu przypadkach sprzeczne z faktami. Przyjrzyjmy si� dla przyk�adu pacjentowi, kt�rego �wiado- ma postawa wobec ludzi jest taka, jakby lubi� ich wszyst- kich jednakowo. Nasze stwierdzenie, �e nie lubi ich, a ty�- ko czuje si� w obowi�zku ich lubi�, mo�e wyda� mu si� bli- skie; czuje on, �e prawie zawsze sobie to u�wiadamia�, lecz nie o�miela� si� przyzna� do tego przed samym sob�. Na- wet nasze dalsze sugestie, �e jego dominuj�cym uczuciem w stosunku do innych jest pogarda, mog� nie zrobi� na nim wra�enia czego� ca�kiem nowego; wiedzia�, �e czasem gar- dzi innymi, jednak nie uzmys�awia� sobie g��boko�ci i za- kresu tych uczu�. Ale nasze dodatkowe stwierdzenie, �e pogarda jest skutkiem tendencji do lekcewa�enia innych, mo�e go zaskoczy� swoj� nowo�ci�. Waga koncepcji Freuda dotycz�cej nie�wiadomej moty- wacji le�y nie w twierdzeniu, �e nie�wiadome procesy ist- niej�, lecz w dw�ch szczeg�lnych aspektach tego twierdze- nia. Pierwszy z nich polega na tym, �e nasze d��enia wy- parte ze �wiadomo�ci lub nie dopuszczone do niej mog� mimo to dalej istnie� i oddzia�ywa�. Znaczy to, �e mo�emy by� niezadowoleni lub smutni, nie wiedz�c dlaczego, �e mo�emy podejmowa� najwa�niejsze decyzje, nie znaj�c ich prawdziwej motywacji, �e nasze zainteresowania, przeko- nania i sympatie mog� by� zdeterminowane przez si�y, kt�- rych nie znamy. Drugi aspekt, je�li oddzieli� go od pewnych konsekwencji teoretycznych, polega na tym, i� nie�wiado- me motywy pozostaj� nie�wiadome, poniewa� w naszym interesie jest, �eby ich sobie nie u�wiadamia�. Skondenso- wany w tej og�lnej formule drugi z wymienionych aspek- t�w stanowi klucz zar�wno do praktycznego, jak i do teore- tycznego zrozumienia zjawisk psychicznych. Jego pozna- nie pozwala wyt�umaczy� fakt, �e gdy pr�buje si� ods�oni� nie�wiadome motywy, to zaczynamy z tym walczy�, ponie- wa� niekt�re nasze interesy s� zagro�one. Kr�tko m�wi�c, okre�lamy to zjawisko poj�ciem �oporu", maj�cym donios�e znaczenie dla terapii. R�nice pogl�d�w co do natury tych interes�w, oddzielaj�cych pop�dy od �wiadomo�ci, s� sto- sunkowo mniej wa�ne. Dopiero po odkryciu nie�wiadomych proces�w i ich od- dzia�ywa� Freud m�g� doj�� do innego podstawowego prze- konania, kt�re uzna� za bardziej konstruktywne � mam tu na my�li robocz� hipotez� m�wi�c�, �e procesy psychiczne s� r�wnie �ci�le zdeterminowane jak procesy fizyczne. Po- zwoli�o to na uchwycenie znaczenia tych zjawisk psychicz- nych, kt�re dotychczas by�y traktowane jako przypadko- we, pozbawione znaczenia lub dziwne, tj. marze� sennych, fantazji i codziennych czynno�ci pomy�kowych. Zach�ci�o to do podj�cia ryzykownych pr�b psychologicznego wyja- �nienia zjawisk, kt�rych przyczyny przypisywano wcze�niej bod�com organicznym - np. psychicznego pod�o�a sn�w l�- kowych, psychicznych konsekwencji masturbacji, psychicz- nych uwarunkowa� histerii i zaburze� funkcjonalnych, psy- chicznych uwarunkowa� zm�czenia prac�. Pozwoli�o to na konstruktywne podej�cie do zjawisk, kt�re do tej pory wi�- zano z czynnikami zewn�trznymi i z tego powodu psycholo- gia nawet ich nie dostrzega�a. Zaj�to si� psychicznymi czyn- nikami warunkuj�cymi nara�anie si� na ryzyko, psychiczn� dynamik� tworzenia si� i utrzymywania pewnych nawy- k�w, psychologicznym wyja�nieniem sytuacji powtarzaj�- cych si�, kt�re wcze�niej przypisywano losowi. Donios�o�� my�li Freuda w odniesieniu do problem�w tej rangi polega nie na zaproponowanych przez niego rozwi�- zaniach - np. przymus powtarzania z pewno�ci� nie jest zadowalaj�cym wyja�nieniem - ale na utorowaniu drogi do ich zrozumienia. Koncepcja m�wi�ca, �e procesy psy- chiczne s� zdeterminowane, jest jednym z za�o�e�, bez kt�- rych nie mogliby�my zrobi� ani kroku w naszej codziennej pracy psychoanalitycznej. Nie mogliby�my bez niej zrozu- mie� najprostszej reakcji pacjenta. Ponadto pozwala nam ona na dostrze�enie luk w naszym rozumieniu jego sytua- cji i na stawianie pyta� umo�liwiaj�cych jego badanie. Mo�emy na przyk�ad odkry�, �e u pacjenta, kt�ry ma wybuja�� fantazj� dotycz�c� w�asnej wa�no�ci i przejawia id�ce w �lad za tym silne reakcje wrogo�ci w stosunku do otoczenia � poniewa� nie uznaje ono jego wa�no�ci � rozwi- ja si� poczucie nierealno�ci. Stwierdzaj�c, �e poczucie nie- realno�ci rozwija si� podczas demonstrowania tych wrogich reakcji, mo�emy wysun�� wst�pne przypuszczenie, �e jest ono przejawem ucieczki w fantazj� poprzez deprecjonowa- nie niezno�nej sytuacji realnej. Je�li jednak pami�tamy 0 koncepcji zdeterminowania proces�w psychicznych, jeste- �my w stanie stwierdzi�, �e w naszym rozumowaniu musi brakowa� jakiego� czynnika lub kombinacji czynnik�w, skoro u innych pacjent�w o podobnej strukturze, z kt�rymi si� stykamy, poczucie nierealno�ci si� nie rozwin�o. To samo dotyczy oceny czynnik�w ilo�ciowych. Je�li na przyk�ad b�ahy pow�d, taki jak lekkie zniecierpliwienie w tonie naszego g�osu, prowadzi u pacjenta do wyra�nego nasilenia l�ku, to dysproporcja pomi�dzy przyczyn� a skut- kiem nasunie psychoanalitykowi pytania w rodzaju: Je�li nieznaczne, chwilowe zniecierpliwienie z naszej strony mo�e wyzwoli� tak intensywny l�k, to by� mo�e pacjent generalnie czuje si� niepewny naszej postawy wobec niego; co zatem jest przyczyn� takiej niepewno�ci? Dlaczego na- sza postawa ma dla niego tak ogromne znaczenie? Czy czu- je si� on ca�kowicie zale�ny od nas, a je�li tak, to dlaczego? Czy tak wielka niepewno�� wyst�puje we wszystkich rela- cjach z lud�mi, czy te� raczej istniej� jakie� specyficzne czynniki, kt�re nasilaj� si� w zwi�zku z nasz� osob�? Kr�t- ko m�wi�c, robocza hipoteza m�wi�ca, �e procesy psychicz- ne s� �ci�le zdeterminowane, daje nam okre�lon� wska- z�wk� i zach�ca do g��bszej penetracji psychologicznych zwi�zk�w. Trzecia podstawowa zasada my�lenia psychoanalityczne- go, zawarta cz�ciowo w dw�ch ju� wspomnianych, nazy- wana jest dynamiczn� koncepcj� osobowo�ci. �ci�lej m�wi�c, jest to og�lne za�o�enie, �e nasze postawy i zachowania mo- tywowane s� przez czynniki emocjonalne, oraz za�o�enie szczeg�owe, i� aby zrozumie� struktur� osobowo�ci, musi- my pozna� emocjonalne pop�dy o charakterze konfliktowym. Co do za�o�enia og�lnego, to w�a�ciwie nie jest konieczne wskazywanie jego konstruktywnej warto�ci i wy�szo�ci nad koncepcjami psychologicznymi, kt�re pos�uguj� si� takimi poj�ciami, jak racjonalne motywy, odruchy warunkowe 1 tworzenie nawyk�w. Wed�ug Freuda te pop�dowe si�y ma- j� natur� instynktown�: seksualn� lub destrukcyjn�. Je�li jednak pominiemy te aspekty teoretyczne i za libido uzna- my emocjonalne pop�dy, impulsy, potrzeby lub nami�tno- �ci, to zobaczymy istotne j�dro tego za�o�enia i b�dziemy mogli docenia� jego warto�� dla tw�rczego rozumienia oso- bowo�ci. Bardziej szczeg�owe za�o�enie, dotycz�ce znaczenia kon- flikt�w wewn�trznych, sta�o si� kluczem do zrozumienia nerwic. Dyskusyjna cz�� tego odkrycia dotyczy natury za- anga�owanych konflikt�w. Wed�ug Freuda konflikty istniej� mi�dzy �pop�dami" a �ego". Swoj� teori� pop�d�w powi�za� on z poj�ciem konflikt�w i ta kombinacja sta�a si� przed- miotem gwa�townych atak�w. Ja r�wnie� traktuj� pop�do- we ukierunkowanie jako jedn� z najwi�kszych przeszk�d w rozwoju psychoanalizy. Jednak pod naciskiem polemik akcent zosta� przeniesiony z istotnej cz�ci tej koncepcji - centralnej roli konflikt�w - na jej cz�� dyskusyjn�, czyli teori� pop�d�w. Nie by�oby celowe wyja�nianie w tym miej- scu, dlaczego przypisuj� tej koncepcji podstawow� rol�, lecz w ca�ej tej ksi��ce b�d� uzasadnia�a, i� nawet je�li zupe�- nie zrezygnujemy z teorii pop�d�w, pozostanie faktem, �e nerwice istotnie s� skutkiem konflikt�w. Dostrzeganie te- go, mimo utrudniaj�cych to teoretycznych za�o�e�, jest po- twierdzeniem s�uszno�ci wizji Freuda. Freud nie tylko odkry� wag� nie�wiadomych proces�w w kszta�towaniu si� charakteru i nerwic, ale te� wiele nas nauczy� o dynamice tych proces�w. Usuni�cie ze �wiado- mo�ci jakiego� afektu lub impulsu nazwa� on wyparciem (repression). Zjawisko wyparcia mo�na por�wna� do stru- siej polityki: wyparty afekt lub impuls jest r�wnie aktywny jak poprzednio, lecz my �udajemy", �e on nie istnieje. Jedy- na r�nica mi�dzy wyparciem a udawaniem w potocznym tego s�owa znaczeniu polega na tym, �e w przypadku wy- parcia jeste�my przekonani, i� co� nie istnieje. Samo wyparcie impulsu, je�li ma on jakie� znaczenie, wykle nie wystarcza, aby si� od niego uwolni� - potrzebne s� do tego inne mechanizmy obronne. Mo�na w�r�d nich wyr�ni� og�lnie dwie grupy: te, kt�re zmieniaj� sam po- p�d, i te, kt�re po prostu zmieniaj� jego kierunek. �ci�le m�wi�c, tylko pierwsza grupa mechanizm�w obron- nych w pe�ni zas�uguje na to, by nazywa� je wyparciem, poniewa� stwarza pozytywny brak �wiadomo�ci istnienia danego afektu lub impulsu. Dwa g��wne rodzaje mechani- zm�w obronnych, za pomoc� kt�rych uzyskuje si� ten efekt, to formacje reaktywne (reaction-formations) oraz projek- cja. Formacje reaktywne mog� mie� charakter kompensa- cyjny. Istniej�ce okrucie�stwo mo�e by� kompensowane okazywaniem fasadowej �naduprzejmo�ci". Tendencja do wykorzystywania innych, je�li jest wyparta, mo�e prowa- dzi� do postawy przejawiaj�cej si� nazbyt skromnymi wy- maganiami wobec innych lub nie�mia�o�ci� w wyra�aniu jakichkolwiek pr�b. Istnienie wypartego antagonizmu mo- �e by� pokryte brakiem zainteresowania, pragnienie prze- �ywania wzrusze� - postaw� �co mnie to obchodzi". Ten sam skutek osi�ga si� poprzez projekcj� afektu na innych. Proces projekcji nie r�ni si� w istotny spos�b od tendencji do naiwnego przypuszczenia, �e inni prze�ywaj� i reaguj� w taki sam spos�b jak my. Czasami projekcja mo�e si� sprowadza� tylko do tego. Na przyk�ad, je�li pa- cjent pogardza sob� dlatego, �e jest uwik�any we wszelkie- go rodzaju konflikty, mo�e on przypuszcza�, �e w podobny spos�b pogardza nim tak�e psychoanalityk. Do tego mo- mentu projekcja nie jest w �aden spos�b zwi�zana z proce- sami nie�wiadomo�ci. Ale przekonanie, �e jaki� impuls lub uczucie wyst�puje u innej osoby, mo�e pe�ni� funkcje za- przeczenia jego wyst�powaniu u siebie. Takie przemiesz- czenie ma wiele plus�w. Na przyk�ad, je�li m�� dokonuje na �on� projekcji swego pragnienia przyg�d pozama��e�- skich, to nie tylko usuwa sw�j impuls ze �wiadomo�ci, ale w rezultacie tego mo�e te� odczuwa� swoj� wy�szo�� nad �on� i czu� si� usprawiedliwiony w wy�adowywaniu na niej - w formie podejrze� i wszelkiego typu czynionych wyrzut�w - sk�din�d nieuzasadnionych, wrogich afekt�w. Z powodu wszystkich tych korzy�ci opisany mechanizm obronny wyst�puje cz�sto. Jedyne zastrze�enie, kt�re nale- �y tutaj uczyni�, nie jest krytyk� przedstawionej koncepcji, lecz ostrze�eniem, by bez dostatecznych dowod�w nie in- terpretowa� wszystkiego jako projekcji i aby by� niezwykle uwa�nym przy analizowaniu czynnik�w, kt�re jej podlega- j�. Je�li na przyk�ad pacjent uparcie uwa�a, �e psychoana- lityk go nie lubi, uczucie to mo�e by� projekcj� niech�ci pacjenta w stosunku do psychoanalityka albo te� projekcj� niech�ci wobec samego siebie. W ko�cu mo�e nie wyst�po- wa� �adna projekcja, a opisane uczucie mo�e pe�ni� dla pacjenta tylko funkcj� usprawiedliwiaj�c� jego brak zaan- ga�owania emocjonalnego w kontakcie z psychoanality- kiem - w przypadku gdy pacjent spostrzega ten kontakt jako niebezpieczn� zale�no��. Inna grupa mechanizm�w obronnych nie zmienia same- go impulsu, ale tylko jego kierunek. Wyparciu ulega tutaj nie sam afekt, lecz jego powi�zanie z pewn� osob� lub sy- tuacj�. Emocja bywa oddzielona od osoby lub sytuacji na wiele r�nych sposob�w. Wymieni� najistotniejsze z nich. Po pierwsze, afekt zwi�zany z jedn� osob� mo�e ulec przemieszczeniu na kogo� innego. Wyst�puje to najcz�ciej w przypadku gniewu, a spowodowane jest zwykle l�kiem przed osob�, kt�ra jest jego w�a�ciwym adresatem, lub za- le�no�ci� od niej. Przyczyn� mo�e tu te� by� mglista �wia- domo��, �e gniew w stosunku do konkretnej osoby jest uza- sadniony. A zatem gniew mo�e by� przemieszczany na oso- by, kt�rych kto� si� nie boi (takie jak dzieci lub s�u��ce), na osoby, od kt�rych nie jest zale�ny (takie jak dalsza rodzi- na lub podw�adni), lub na osoby, w stosunku do kt�rych mo�e ten gniew jako� uzasadni� - jak w przypadku prze- mieszczenia gniewu z m�a na kelnera, kt�ry oszukiwa�. Podobnie je�li kto� odczuwa irytacj� w stosunku do siebie, to mo�e si� ona zwr�ci� przeciwko komukolwiek z jego oto- czenia. Po drugie, afekt dotycz�cy jakiej� osoby mo�e zosta� prze- mieszczony na rzeczy, zwierz�ta, dzia�ania i sytuacje. Po- 9.7 wszechnym przyk�adem jest tu odkrywanie przyczyny iry- tacji w postaci muchy na �cianie. Gniew mo�e tak�e zosta� przemieszczony z osoby, kt�rej dotyczy, na idee lub dzia�a- nia, w kt�re ta osoba jest zaanga�owana. R�wnie� tutaj potwierdza si� trafno�� zasady g�osz�cej, �e procesy psy- chiczne s� zdeterminowane, poniewa� wyb�r obiektu, na kt�ry przemieszczany jest afekt, tak�e jest �ci�le zdetermi- nowany. Je�li na przyk�ad �ona uwa�a, �e jest ca�kowicie oddana swemu m�owi, lecz przemieszcza na jego zaw�d niech��, kt�r� faktycznie odczuwa w stosunku do niego samego, mo�e to oznacza�, �e jej pragnienie posiadania m�a ca�kowicie dla siebie jest czynnikiem powoduj�cym przemieszczenie niech�ci z m�a na jego zaw�d. Po trzecie, afekt zwi�zany z inn� osob� mo�e zosta� skie- rowany na siebie. Znakomitym przyk�adem jest tu skiero- wanie przeciwko sobie - w formie samoobwiniania si� - zarzut�w dotycz�cych innych. Istot� tej koncepcji jest uka- zany przez Freuda fakt, kt�ry bywa decyduj�cy w nerwi- cach; stwierdzono go w zwi�zku z poczynionymi obserwa- cjami, �e istnieje cz�sty zwi�zek pomi�dzy nieumiej�tno- �ci� wyra�ania krytyki, pretensji lub niech�ci a tendencj� do doszukiwania si� b��d�w w samym sobie. Po czwarte, afekt, kt�ry jest zwi�zany z okre�lon� osob� lub sytuacj�, mo�e by� bardzo niewyra�ny i rozmyty. Kon- kretna z�o�� na siebie lub innych przejawia si� na przyk�ad jako og�lne, niesprecyzowane rozdra�nienie. L�k zwi�zany z okre�lonym dylematem mo�e si� przejawia� jako niewy- ra�ny lub pozbawiony tre�ci. Inna grupa informacji wi��e si� z pytaniem o to, w jaki spos�b afekt istniej�cy poza �wiadomo�ci� mo�e by� roz�a- dowywany. Freud dostrzega� cztery takie sposoby. Po pierwsze, wszystkie powy�sze mechanizmy obronne s�u�� utrzymywaniu afektu lub jego prawdziwego znacze- nia poza �wiadomo�ci�. Niemniej jednak pozwalaj� mu ujawni� si� na zewn�trz, chocia� czasami w spos�b po�red- ni. Na przyk�ad nadmiernie opieku�cza matka mo�e po- przez sw� nadopieku�czo�� wy�adowywa� spory �adunek 9� wrogo�ci. Je�li wrogo�� rzutowana jest na kogo� innego, jednostka mo�e ci�gle roz�adowywa� w�asn� wrogo�� w for- mie reakcji na rzekom� wrogo�� innych. Je�li afekt jest jedynie przemieszczony, mo�e on by� mimo to roz�adowy- wany, chocia� w niew�a�ciwym kierunku. Po drugie, wyparte prze�ycia lub pop�dy mog� by� wyra- �ane, je�li uda si� je zracjonalizowa� lub, �ci�lej m�wi�c - jak ukaza� to Erich Fromm -je�li uda sieje tak wyrazi�, �e traktowane s� jako spo�ecznie akceptowane*. Tendencja do posiadania lub dominacji mo�e by� wyra�ana w katego- riach mi�o�ci, osobista ambicja w kategoriach po�wi�cenia dla sprawy, tendencja do lekcewa�enia w kategoriach inte- ligentnego sceptycyzmu, wroga agresja w kategoriach obo- wi�zku m�wienia prawdy. Chocia� w swej prymitywnej postaci proces racjonalizacji znany by� zawsze, Freud nie tylko ukaza� jego zakres i wyrafinowane sposoby wykorzy- stywania go, ale tak�e nauczy� nas systematycznie stoso- wa� t� wiedz� w celu odkrywania w trakcie terapii nie- �wiadomych pop�d�w. W nawi�zaniu do ostatniej kwestii wa�ne jest, aby wie- dzie�, �e racjonalizacja mo�e te� pe�ni� funkcj� umacnia- nia i uzasadniania pozycji obronnych. Niezdolno�� do ob- winiania kogo� lub do obrony w�asnych interes�w mo�e by� traktowana przez �wiadomo�� jako forma respektowania uczu� innych os�b lub jako zdolno�� rozumienia ludzi. Nie- ch�� dostrze�enia w sobie nie�wiadomych si� mo�e by� ra- cjonalizowana jako powstrzymywanie si� przed grzeszn� niewiar� w posiadanie w�asnej woli. Niezdolno�� osi�gania tego, czego si� pragnie, mo�e si� wydawa� brakiem ego- izmu, hipochondryczne obawy za� obowi�zkiem troszcze- nia si� o siebie. Warto�ci tej koncepcji nie powinien pomniejsza� fakt, �e w praktyce jest ona cz�sto �le wykorzystywana. Nie rezy- gnuje si� z dobrego no�a chirurgicznego tylko dlatego, �e * Artyku� Ericha Fromma w: Studien iiber Autoritat und Familie pod d. Maxa Horkheimera (1936). mo�na nim wykonywa� z�e operacje. Trzeba jednak mie� �wiadomo��, �e pos�uguj�c si� poj�ciem racjonalizacji, u�y- wamy niebezpiecznego narz�dzia. Nie powinni�my wi�c pochopnie zak�ada�, �e prezentowana postawa lub przeko- nanie jest racjonalizacj� czego� innego. Z racjonalizacj� mamy do czynienia wtedy, gdy czyim� post�powaniem rz�- dz� motywy inne ni� te, kt�re istniej� w jego �wiadomo�ci. Na przyk�ad, je�li