9128
Szczegóły |
Tytuł |
9128 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
9128 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 9128 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
9128 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Olga �arionowa
Lampart ze szczytu Kilimand�aro
Powie��
Rozdzia� 1
Male�ka turkusowa jaszczurka, nie wi�ksza ni�
moja d�o�, patrzy�a, jak si� zbli�am, i przywiera-
�a l�kliwie do chropowatej powierzchni wapien-
nej p�yty. Przykucn��em � jaszczurka nie ucieka-
�a, tylko oddycha�a szybko, rozdymaj�c jasne gar-
dzio�ko.
� Ech ty mikrokrokodylu � powiedzia�em. �
Ile� to ju� lat was nie tykaj�? Ze trzy tysi�ce. A wy
wci�� si� jeszcze boicie.
Jaszczurka patrzy�a na mnie mrugaj�c. I oto
z�apa�em siebie na my�li, �e przed tym jedynym
stworzeniem nie czuj� si� winny. S�ucha�o mnie
spokojnie i uwa�nie, bez tego pob�a�liwego wszech-
znawstwa, kt�re zdawa�em si� dostrzega� w ka�dym
moim rozm�wcy.
� No dobrze, popasaj sobie � rzek�em do
jaszczurki. � W staro�ytno�ci upiekliby ci� i zjedli.
Nabrze�e by�o bezludne. Wy�o�one r�owawymi
p�ytami i otoczone dziwaczn� lekk� barier�, ci�gn�-
�o si� od suchumskich plantacji do samego Rezer-
watu Dunajskiego, to opadaj�c do poziomu morza,
to wznosz�c si� nad z�otymi �ysinami niezliczonych
pla� i niebieskawozielon� g�stw� podzwrotnikowych
gaj�w. Nabrze�e nic si� nie zmieni�o. By�o takie
same, jak w latach moich szkolnych wakacji. Tak
bardzo wtedy lubi�em spacerowa� po nim w naj-
wi�kszy upa�, i chodzi�em po szerokich p�ytach,
staraj�c si� nie nast�powa� na szczeliny. Czemu?
Prawdopodobnie w dzieci�stwie bardzo �atwo jest
powiedzie� sobie: �tak trzeba". I robi� co�, cho�by
to by�o zwyczajn� bezsensown� zabaw�. Trzeba
przej�� od tego drzewa do tego i ani razu nie
nadepn�� na szczelin�. Je�li nadepn�, b�dzie �le.
Trzeba przej�� i nie nast�pi�.
Kiedy ludzie staj� si� doros�ymi, bardzo wiele w
nich zostaje z tego dzieci�cego �tak trzeba". Pewnie
dlatego i Sana ograniczy�a si� tylko do poprawnego
zapytania o stan mego zdrowia. Zapytania bez
odwrotnych sygna��w wywo�awczych. Tak trzeba.
Tak trzeba � po tych jedenastu latach, w ci�gu
kt�rych budzi�em si� z jedn� my�l�: czy ona �yje?
Kontury skamienia�ych muszli rysowa�y si� wyra-
zi�cie na chropowatej powierzchni p�yt. Nazbyt
wyrazi�cie. Jak to si� sta�o, i� w dzieci�stwie si� nie
domy�li�em, �e te p�yty s� syntetyczne?
Z jak�� niebywa�� zaci�to�ci� zacz��em g�o�no
tupa� i depta� po wszystkich szczelinach i stykach
tych przekl�tych p�yt. Niech b�dzie �le. I tak jest mi
ju� �le. A gorzej... czy mo�e by� gorzej?
U. siebie na boi czyta�em, �e kiedy�, dawno temu,
ludzie w podobnej sytuacji po prostu splun�liby na
wszystko i szybko zmienili sfer� swego dzia�ania.
Pewnie u �r�de� takiego post�powania le�a�y dawne
wyobra�enia o nieszcz�ciach jako przejawach ist-
nienia si� wy�szych. Ale starczy�o splun�� na wszyst-
ko � i si�y wy�sze, zaskoczone takim wyrazem
lekcewa�enia ich mocy, zamienia�y gniew na �ask�.
Obejrza�em si� i nie spostrzeg�szy w pobli�u nikogo
pr�cz dalekiej dzieci�cej sylwetki, splun��em w sam
�rodek pi�knego liliowego odcisku, przypomina-
j�cego je�a morskiego. A masz! Potem obr�ci�em
si�, podszed�em do pierwszej lepszej tablicy obs�ugi
i wezwa�em mobil.
I po co tak si� tu rwa�em? Nic si� tu nie zmieni�o,
tylko sta�o si� dziwnie bezludnie. Dawniej, kiedy si�
jeszcze uczy�em, nawet w najbardziej upalne dni
snu�y si� tu chmary br�zowych, opalonych ludzi.,
ss�cych wolno suik i co godzina zmieniaj�cych
swoje pla�owe kostiumy.
Pewnie tymczasem medycy doszli do wniosku, �e
w pasie podzwrotnikowym nie ma idealnych warun-
k�w klimatycznych dla wypoczynku. Ot, zwyczajna
historia.
Kiedy�, jakie� dwie�cie lat temu, stref� podzwrot-
nikow� pocz�to spiesznie rozszerza� na obu p�ku-
lach. M�wi�, �e unicestwiono pod�wczas wspania�e
plantacje suiku wenusja�skiego na Wielkich Solni-
skach, i oto teraz � prosz�: bezludzie. Co prawda
przylecia�o tu sk�d� rano kilkaset mobili, wszystkie
siad�y na wodzie, tak �e ludzie, nie wychodz�c na
pla��, nurkowali wprost z p�aszczyzny przedniego
skrzyd�a. Ale mobile niebawem unios�y si� i zn�w
pozosta�em sam jeden. Ten po�piech tu irytowa�
mnie. W ci�gu ostatnich jedenastu lat przywyk�em
do powolnego rytmu. Z pocz�tku my�la�em, �e to
w�a�nie owo przyzwyczajenie sprawia, i� odczuwam
wok� gor�czkow� krz�tanin�, lecz po jakim� czasie
przekona�em si�. �e tempo �ycia rzeczywi�cie wzros-
�o w por�wnaniu z tym, jakie zaobserwowa�em
przed swoim nieszcz�snym odlotem.
No c�. Ale bywa�o kiedy� i tak. Dawno temu.
Z ca�ym entuzjazmem, w�a�ciwym dla pierwszego
p�torawiecza post�pu technicznego, ludzie zacz�li
oszcz�dza� ka�d� sekund� laboratoryjnego czasu,
nierzadko op�acaj�c to d�ugo�ci� w�asnego �ycia;
oddychali oparami r�nych eter�w i kwas�w, a rt�-
ci� pos�ugiwano si� niemal w ka�dym laboratorium!
Czy�by nie mo�na by�o wyprodukowa� milion�w
manipulator�w? Trudno to dzi� sobie wyobrazi�.
Kopali sobie gr�b � od m�odo�ci do staro�ci, od
laborant�w do cz�onk�w Akademii Nauk. I wcale
nie uwa�ali siebie za bohater�w. I gin�li... I zniszczy-
li atmosfer� ziemsk�. Przez dwie�cie pi��dziesi�t lat
potem nie mo�na by�o przywr�ci� jej dawnej czy-
sto�ci. A kosztowa�o to tak wielk� ilo�� energii, �e a�
strach pomy�le� nawet dzi�, wobec wsp�czesnych
nieograniczonych jej zasob�w. Chocia� �nieograni-
czonych" � to za wiele powiedziane. Pami�tam,
Sana m�wi�a, �e w celu uruchomienia �Oweratora"
trzeba by�o gromadzi� energi� w kondensatorach
wok� Plutona bez ma�a osiemna�cie lat... Tak,
osiemna�cie. Eksperyment musia� by� rozpocz�ty
kr�tko po moim odlocie, nic dziwnego, �e start
ma�ego statku remontowo-zaopatrzeniowego pozo-
sta� niezauwa�ony. A by�y czasy, kiedy o starcie
nawet ma�o znacz�cej rakiety ca�y �wiat m�wi� co
najmniej przez tydzie�! My�my odlecieli bez rozg�o-
su, gdzie� na boi ratunkowej � c� za ironia! �
stracili�my statek i ludzi, i dopiero po jedenastu
latach znaleziono czas, �eby sobie o nas przypo-
mnie�. A mo�e ratowano wci�� daremnie? Zosta�-
bym tam, i Elefantus mia�by dzi� spok�j. A teraz
najprawdopodobniej staruszek nie mo�e znale��
sobie miejsca z niepokoju o mnie. Zabiega�, cacka�
si� i oto prosz�: pacjent zabra� si� i z wdzi�czno�ci
uciek�!
Mobil dawno ju� zawis� nade mn� jakie� dzie-
si�� metr�w, a ja nawet nie zauwa�y�em, kiedy
si� zjawi�. Dawniej mobile opuszcza�y si� na zie-
mi� i podpe�za�y do samej tablicy obs�ugi. Te�
mi modernizacja! Co tu nale�y zrobi�?... Aha!
Pewnie trzeba tak... Klawisz ze strza�k� w d� �
i mobil siad� obok mnie. Odruchowo szarpn��em
si�, cho� powinienem by� pami�ta�, �e �aden, nawet
najprostszy mobil nie wyl�duje na �ywym orga-
nizmie.
Rozwar� si� i zaraz zamkn�� za mn� tr�jk�tny
otw�r bocznego luku. Opad�em na oparcie prze-
wiewnego bia�ego fotela. Zgoda. B�d� si� uczy� by�
wdzi�cznym.
Na alfografie znalaz�em wsp�rz�dne Jegerhaue-
nu �p�nocnowschodniej bazy Elefantusa. Wykr�-
ci�em szyfr i mobil pomkn�� najpierw po przybrze-
�nej szosie, potem ra�no nabra� wysoko�ci i uni�s�
si� nad P�askowy�em Krymskim, wybieraj�c kr�t-
szy i wygodniejszy kurs.
Dziesi�� minut p�niej drugi mobil wzbi� si�
kilkaset metr�w od miejsca, z kt�rego odlecia�em.
Wszystkie mobile s�u�by transportu powszechnego
mia�y identyczne urz�dzenia dyspozycyjne, tote�
i drugi mobil polecia� t� sam� tras�, co m�j, i z t�
sam� lokaln� szybko�ci�.
I on tak�e przyby� do Jegerhauenu.
Widocznie odpowiada�o Elefantusowi spotka�
mnie z tak�, powiedzia�bym pow�ci�gliwo�ci�.
Kr�ci� swoj� ptasi� g��wk� patrz�c, jak zbli�am si�
do ma�ego domku s�u�bowego, i jego d�ugie r/�sy
�a�o�nie drga�y niczym u zasypiaj�cego dziecka.
Podszed�em i zatrzyma�em si� po�rodku dr�ki,
obrzucaj�c go spojrzeniem z g�ry na d�. Wci��
milcza� i nie mog�em tego znie��.
� Prosz� mnie zapyta� o cokolwiek, doktor/e
Elia. Czy� nie ciekawi pana, gdzie mnie goni�o?
Elefantus podni�s� oczy i zn�w je spu�ci�.
� Goni�o mnie po nabrze�u. Czarnomorskim.
Znowu przemilcza� moje s�owa. Stan��em w roz-
kroku i za�o�y�em r�ce w ty�. W dzieci�stwie, kiedy
chcia�em okaza� swoj� niezale�no��, przybiera�em
tak� w�a�nie poz�.
� Czy pan pami�ta swoje szkolne wakacje? Dwa
rude, s�oneczne miesi�ce, dwa miesi�ce wolno�ci
i morza... A czy pan wie, na co traci�em te dwa
b�ogos�awione miesi�ce? Po�wi�ca�em je p�ytom,
kt�rymi wy�o�onejest nabrze�e. Kroczy�em po nich,
staraj�c si� nie nadepn�� na linie styku dwu p�yt.
Twardo wierzy�em, �e je�li nadepn�, spotka mnie
nieszcz�cie. Taka by�a umowa mi�dzy mn� i tymi
r�owymi p�ytami. By�y niewiele d�u�sze ni� m�j
krok i czasem musia�em bra� je w biegu. A dzi� nagle
okaza�y si� dla mnie za kr�tkie. G��boka filozofia,
nieprawda�? Ponadto odkry�em, �e one s�...
� Prosz� zada� sobie trud i wymieni� tych ludzi,
z kt�rymi pan rozmawia� � rzek� Elefantus.
� By�em sam. Mobil, nabrze�e, mobil.
� Taak � powiedzia� Elefantus i obr�ciwszy
si� podrepta� ku domowi. Ruszy�em za nim. Zatrzy-
ma�' si�.
� Prosz� mi wybaczy� � rzek� cicho. Zrozu-
mia�em, �e nie chce, abym mu towarzyszy�.
Wygl�da na to, �e urazi�em staruszka. Ale jakim
sposobem? Czy�bym co� paln��? Oto skutki jedena-
stoletniego przebywania w towarzystwie automa-
sta� niezauwa�ony. A by�y czasy, kiedy o starcie
nawet ma�o znacz�cej rakiety ca�y �Viat m�wi� co
najmniej przez tydzie�! My�my odlecieli bez rozg�o-
su, gdzie� na boi ratunkowej � c� za ironia! �
stracili�my statek i ludzi, i dopiero po jedenastu
latach znaleziono czas, �eby sobie o nas przypo-
mnie�. A mo�e ratowano wci�� daremnie? Zosta�-
bym tam, i Elefantus mia�by dzi� spok�j. A teraz
najprawdopodobniej staruszek nie mo�e znale��
sobie miejsca z niepokoju o mnie. Zabiega�, cacka�
si� i oto prosz�: pacjent zabra� si� i z wdzi�czno�ci
uciek�!
Mobil dawno ju� zawis� nade mn� jakie� dzie-
si�� metr�w, a ja nawet nie zauwa�y�em, kiedy
si� zjawi�. Dawniej mobile opuszcza�y si� na zie-
mi� i podpe�za�y do samej tablicy obs�ugi. Te�
mi modernizacja! Co tu nale�y zrobi�?... Aha!
Pewnie trzeba tak... Klawisz ze strza�k� w d� �
i mobil siad� obok mnie. Odruchowo szarpn��em
si�, cho� powinienem by� pami�ta�, �e �aden, nawet
najprostszy mobil nie wyl�duje na �ywym orga-
nizmie.
Rozwar� si� i zaraz zamkn�� za mn� tr�jk�tny
otw�r bocznego luku. Opad�em na oparcie prze-
wiewnego bia�ego fotela. Zgoda. B�d� si� uczy� by�
wdzi�cznym.
Na alfografie znalaz�em wsp�rz�dne Jegerhaue-
nu �p�nocnowschodniej bazy Elefantusa. Wykr�-
ci�em szyfr i mobil pomkn�� najpierw po przybrze-
�nej szosie, potem ra�no nabra� wysoko�ci i uni�s�
si� nad P�askowy�em Krymskim, wybieraj�c kr�t-
szy i wygodniejszy kurs.
Dziesi�� minut p�niej drugi mobil wzbi� si�
kilkaset metr�w od miejsca, z kt�rego odlecia�em.
Wszystkie mobile s�u�by transportu powszechnego
mia�y identyczne urz�dzenia dyspozycyjne, tote�
i drugi mobil polecia� t� sam� tras�, co m�j, i z t�
sam� lokaln� szybko�ci�.
I on tak�e przyby� do Jegerhauenu.
Widocznie odpowiada�o Elefantusowi spotka�
mnie z tak�, powiedzia�bym pow�ci�gliwo�ci�.
Kr�ci� swoj� ptasi� g��wk� patrz�c, jak zbli�am si�
do ma�ego domku s�u�bowego, i jego d�ugie rz�sy
�a�o�nie drga�y niczym u zasypiaj�cego dziecka.
Podszed�em i zatrzyma�em si� po�rodku dr�ki,
obrzucaj�c go spojrzeniem z g�ry na d�. Wci��
milcza� i nie mog�em tego znie��.
� Prosz� mnie zapyta� o cokolwiek, doktorze
Elia. Czy� nie ciekawi pana, gdzie mnie goni�o?
Elefantus podni�s� oczy i zn�w je spu�ci�.
� Goni�o mnie po nabrze�u. Czarnomorskim.
Znowu przemilcza� moje s�owa. Stan��em w roz-
kroku i za�o�y�em r�ce w ty�. W dzieci�stwie, kiedy
chcia�em okaza� swoj� niezale�no��, przybiera�em
tak� w�a�nie poz�.
� Czy pan pami�ta swoje szkolne wakacje? Dwa
rude, s�oneczne miesi�ce, dwa miesi�ce wolno�ci
i morza... A czy pan wie, na co traci�em te dwa
b�ogos�awione miesi�ce? Po�wi�ca�em je p�ytom,
kt�rymi wy�o�one jest nabrze�e. Kroczy�em po nich,
staraj�c si� nie nadepn�� na linie styku dwu p�yt.
Twardo wierzy�em, �e je�li nadepn�, spotka mnie
nieszcz�cie. Taka by�a umowa mi�dzy mn� i tymi
r�owymi p�ytami. By�y niewiele d�u�sze ni� m�j
krok i czasem musia�em bra� je w biegu. A dzi� nagle
okaza�y si� dla mnie za kr�tkie. G��boka filozofia,
nieprawda�? Ponadto odkry�em, �e one s�...
� Prosz� zada� sobie trud i wymieni� tych ludzi,
z kt�rymi pan rozmawia� � rzek� Elefantus.
� By�em sam. Mobil, nabrze�e, mobil.
� Taak � powiedzia� Elefantus i obr�ciwszy
si� podrepta� ku domowi. Ruszy�em za nim. Zatrzy-
ma�' si�.
� Prosz� mi wybaczy� � rzek� cicho. Zrozu-
mia�em, �e nie chce, abym mu towarzyszy�.
Wygl�da na to, �e urazi�em staruszka. Ale jakim
sposobem? Czy�bym co� paln��? Oto skutki jedena-
stoletniego przebywania w towarzystwie automa-
t�w. Moje �gnomy" przyjmowa�y tylko fizyczn�
stron� wszelkiej informacji, nie mo�na im by�o
opowiada� o ciep�ych wapiennych p�ytach. I oto
pierwszy cz�owiek, przed kt�rym spr�bowa�em od-
kry� co� swojego, co� ludzkiego, nie zrozumia� mnie
i pewnie przyj�� wszystko za niezr�czny �art czter-
dziestotrzyletniego draba.
Malutki s�oneczno��ty mobil wynurzy� si� spoza
ostrego wierzcho�ka g�ry, splanowa� stromo i osiad�
za domem Elefantusa. Uspokoi�em si� nieco. To nie
ja tak poruszy�em staruszka. Po prostu na kogo�
czeka�.
Pateri Pat wyszed� z domku i ci�ko kroczy� w
moj� stron�. Jego p�sowa twarz by�a nachmurzona,
do czego przywyk�em ju� w ci�gu tych dziesi�ciu
dni, kt�re sp�dzi�em w domu Elefantusa. Pateri Pat
zrobi� ruch g�ow�, co najpewniej musia�o znaczy�
�chod�my". Poszed�em za nim. Milcza� jak i Ele-
fantus.
� Pateri, druhu � rzek�em bez przekonania �
i bez twego chmurnego pyska rozumiem, �e jestem
�wini�. Po co to podkre�la�?
Pateri Pat szed� dalej w milczeniu. Skr�cili�my
w stron� malutkiej zgrabnej willi z l�dowiskiem dla
mobili na dachu. M�j towarzysz obr�ci� ku mnie
wolno swoj� masywn� g�ow�.
� Straci�e� p� dnia � wyg�osi� z przerwami jak
automat.
Stan��em jak wryty. Nie od razu dotar� do mnie
pe�ny sens tych s��w. Potem zacz��em si� �mia�.
Mi�kko i zwinnie jak kotka Pateri Pat odwr�ci�
si� do mnie. Niepoj�ta wprost w�ciek�o�� mign�a mi
w jego oczach, w jego plecach lekko podanych do
przodu, w szyi pochylonej wi�cej ni� zwykle. Przez
moment wydawa�o mi si�. �e si� zaraz na mnie rzuci.
Ale Pateri Pat wyprostowa� si�, wskaza� r�k� will�
i rzek� kr�tko:
� Twoja. � Po czym odwr�ci� si� i szybko znik�
za zakr�tem �cie�ki.
12
Szed�em po skrzypi�cym �wirze i �mia�em si�.
Kochany, niedorzeczny �wiat! Od razu sta� mi si�
jak dawniej. Czy� mo�na cz�owiekowi, kt�ry straci�
jedena�cie lat, m�wi�, �e straci� p� dnia?
U wej�cia wyczekiwa� na mnie malutki szaronie-
bieski robot. Niewielka liczba ko�czyn � tylko
dwie � naprowadzi�a mnie na my�l, �e to nie jest
zwyk�y �gnom" do prac mechanicznych. Za�o�y�em
r�ce do ty�u i obejrza�em go krytycznym okiem od
st�p do g��w.
� Pan sobie �yczy? � spyta� mnie szybko m�-
skim g�osem.
� �ycz� sobie wiedzie�, kim jeste� i po co?
� Robot typu ERO-4-MM � odtrajkota� spie-
sznie.
My�la� pewnie, �e w szkole uczy�em si� wszystkich
typ�w robot�w. Zgoda. Zobaczymy, do czego jeste�
zdolny.
� Czy nie mo�esz m�wi� wolniej? � spyta�em
go-
� To niecelowe. Musz� w kr�tkim czasie wyu-
czy� pana na mechanika-energetyka prostszych
urz�dze�.
� Aha � rzek�em � teraz rozumiem. Jajo uczy
kur�.
� Nie ca�kiem s�uszne � obrazi� si� nieoczeki-
wanie ten typ.
� A robi� uwagi starszym to s�uszne? � obru-
szy�em si�. W stosunku do swoich �gnom�w" przy-
wyk�em by� odnosi� si� bez ceremonii.
� Przepraszam � kr�tko odpowiedzia� robot.
� Aa � przysz�o mi do g�owy �jak mam ciebie
nazywa�?
� Jak pan sobie �yczy.
� Wobec tego b�d� ci� nazywa� �Pedel". Nie
masz nic przeciwko temu?
� Nie mam. Ale co to znaczy?
� W j�zyku staro�ytnych znaczy�o to nauczy-
ciel, wychowawca.
� Dzi�kuj�. Musz� jednak uprzedzi�, �e staro-
�ytne j�zyki nie wchodz� w zakres mojego progra-
mu.
Diabli z tob� � pomy�la�em, ale ju� nie powie-
dzia�em tego g�o�no. Pragn� odpocz��. Dwadzie�cia
kilometr�w, b�d� co b�d�, dzi� przespacerowa�em;
to du�o dla odwyk�ego.
� Jeste� wolny, Pedel � rzek�em.
� Na jak d�ugo? � informowa� si� oboj�tnie.
� Na sze�� godzin, trzyna�cie minut i czter-
dzie�ci sekund.
Nie odwracaj�c si� Pedel sun�� ku drzwiom.
� Zaczekaj!... Czy ju� znasz doktora Eli�?
� Tak.
� Ile ma lat?
� Sto czterdzie�ci trzy. Ju� prze�ytych.
Zabawna relacja � �adnego poczucia humoru.
Wyda�o mi si�, �e gdybym zapyta�, ile jeszcze lat
�ycia pozosta�o Elefantusowi, odpowiedzia�by do-
k�adnie tak samo.
� No, zmywaj si�.
� Co prosz�?
� Odejd�, m�wi�.
A jednak lepsze toto ni� Pateri Pat.
Nie mog�em spa�. Na Ziemi w og�le nie mog�em
sypia�. Dop�ki tu lecia�em w malutkiej rakiecie
z os�on� wielowarstwow�, jakie� specjalne urz�dze-
nie pilnowa�o, �ebym regularnie przesypia� sze��
godzin na dob�. I gdy tylko mija�o nast�pnych
osiemna�cie godzin, zaczyna� mnie morzy� sen. Nie-
przezwyci�enie, nienaturalnie. To rozdra�nia�o jak
ka�da natarczywa i nieproszona troska, ale nic nie
mog�em zrobi�: w ci�gu czterech miesi�cy podr�y
nie uda�o mi si� wykry� tego przekl�tego �morfeu-
sza". Lepiej by si� zatroszczyli o wytworzenie elemen-
tarnych warunk�w grawitacji: musia�em sypia� przy-
czepiwszy si� do skobli dolnego luku.
Zrzuci�em poduszk� i u�o�y�em si� wprost na
dywanie. Jedena�cie lat przespa�em na pod�odze �
tam na boi g��wne pomieszczenia nie by�y przystoso-
wane do mieszkania. To by�y magazyny i akumula-
tornie.
Ziemia rzadko kiedy mi si� �ni�a. Cz�ciej mi si�
roi�o we �nie, �e wci�� lec� i lec�, nie wiadomo
dok�d, i wci�� jestem sam. Gor�co marzy�em, �eby
przylecieli po mnie ludzie. A przylecia�y tylko
roboty. Wida� taki ju� jestem pechowy. Zn�w
zacz��em marzy�, ale o tym, jak mnie na Ziemi
powitaj�... Powitali mnie, m�wi�c �agodnie, wyj�t-
kowo oficjalnie. By�o ich oko�o dziesi�ciu czy dwu-
nastu w ochronnych kitlach i maskach, jakbym by�
co najwy�ej kontenerem z jakim� sympatycznym
izotopem.
Referowa�em im, a oni patrzyli na mnie tak, jakby
wszystko by�o im ju� dobrze znane. Potem jeden
spo�r�d nich zapyta�, czy nie podejmowa�em pr�by
uratowania tamtych czterech, kt�rzy pozostali na
zewn�trz. Wzruszy�em tylko ramionami. Nie, oni
nie byli zorientowani w tym, co si� tam wydarzy-
�o. Ale wtedy najni�szy z nich � to by� w�a�nie
Elefantus � zdecydowanie zaprotestowa�, i w ogro-
mnym mobilu, prawdopodobnie z mocn� os�on�,
przewie�li mnie tu. Od razu zauwa�y�em niesamo-
wit� pr�dko��, z jak� mkn�� mobil, a tak�e i to, �e
ludzie poruszaj� si�, rozmawiaj� i pewnie nawet
my�l� z jak�� wzmo�on� intensywno�ci�. Nie mia-
�em kogo spyta� o przyczyn� tego, gdy� Elefantus by�
ca�kowicie poch�oni�ty badaniem mego stanu zdro-
wia, a z Pateri Patem nie mogli�my si� zgodzi� pod
wzgl�dem charakter�w. Przez dziesi�� dni kr�ci�
mn� i tak, i siak, wci�� szuka�, czy nie sta�a si� moja
marna pow�oka akumulatorem tego nieznanego
promieniowania, kt�remu uleg�a nasza boja. Ale nie
uda�o si� biedakowi. Trzeba mu by�o wiedzie�, z kim
ma do czynienia. Mojego niepowodzenia zawsze
starcza�o jeszcze na dw�ch, trzech z otoczenia.
Nie zd��y�em jak nale�y oswoi� si� z moim no-
wym mieszkaniem, gdy zabucza� sygna� wej�ciowy.
\*L
Wida� kto�, kto przyszed�, my�la�, �e �pi� i dlatego
nie skorzysta� z luminator�w. Stara�em si� domy�li�,
kto by to m�g� by�. Mo�e Sana?
O nieszcz�liwy dniu! W drzwiach domku zastyg-
�o to samo liliowe cielsko.
� O co chodzi, Pateri? I po co te ceregiele
z sygna�em?
� Doktor Elia prosi na kolacj�.
� Bardzo dzi�kuj�. Mog�e� mi to powiedzie�
przez fon.
Pateri Pat spojrza� na mnie tak jako� z ukosa, jak
si� patrzy na ludzi podejrzewaj�c ich, �e mog� si�
czego� domy�la�.
� W twoim domku fon nie jest zainstalowany.
Jutro to zrobi�.
Zrozumia�em, �e nie zrobi� tego r�wnie� jutro.
To znaczy, nie pod��cz�. Tylko czemu?
� Czy nie ma dla mnie innego budynku? �
spyta�em.
� Na razie nie. W s�siednich willach s� umie-
szczone ma�py i kr�liki, kt�re z tob� lecia�y.
Co godzina to nowina! Cztery miesi�ce lecia�em
wraz z ca�ym zwierzy�cem i nawet tego nie podej-
rzewa�em.
� Czekaj no, a jak to si� sta�o, �e nie pozdycha�y?
Kto si� nimi zajmowa�?
� Boj.
Bardzo mi�o! Tak mi brakowa�o elementarnego
komfortu, a tymczasem robot do pos�ug by� przy-
dzielony nie mnie, tylko moim czworono�nym towa-
rzyszom podr�y.
� Czy mog� wiedzie�, po co by�a przedsi�wzi�ta
ta gra w ciuciubabk�, i to ze zwierzakami, jak na
dobrym dzieci�cym festynie?
� Kontrola. Mog�e� akumulowa� nieznane pro-
mieniowanie. Ono z kolei mog�oby mie� fatalny
wp�yw na inne organizmy.
� Na szcz�cie nawet w tym przypadku okaza-
�em si� �beztalenciem".
16
� Na szcz�cie tak.
� No to chyba jeste�cie przekonani, �e mog�
swobodnie kontaktowa� si� z lud�mi?
� Niestety, nie. Objawy mog� wyst�pi� po dwu,
trzech miesi�cach. Poprzedza je okres inkubacji.
Potem nast�puje rozpad tkanek, w pierwszej kolej-
no�ci siatk�wki oczu.
� Nieodwracalny?
� Jak dot�d tak. Na razie mo�emy tylko prze-
d�u�y� sam proces. Powstrzyma�, lecz nie odwr�ci�.
� Chwileczk�... A sk�d ty to wiesz?
Pateri Pat zmiesza� si�. Teraz sk�amie � pomy�-
la�em. I mia�em racj�.
� Na trasie Wenus-asteroid Raps trafi�a na
podobne promieniowanie boja z ma�pami do�wiad-
czalnymi.
Obaj wiedzieli�my, �e to nieprawda.
� Dobrze. Zapytam Elefantusa.
� Nie wypada � �ywo zaprotestowa� Pateri
Pat. � Nie zapominaj, �e je�li ktokolwiek z nas jest
zagro�ony, to w�a�nie on.
� Albo ty.
� Nie s�dz�. Jestem ostro�niejszy.
Nagle mnie ol�ni�o. P�sowa g�ba Pateri Pata
wyra�nie nosi�a �lady jakiego� niedawnego napro-
mieniowania. To warstwa ochronna! Zmodyfiko-
wane kom�rki stawiaj� op�r wszelkim promieniom
kilka tysi�cy razy wi�kszy ni� zwyk�e. Pateri nosi
jakby skafander z w�asnej sk�ry. Wtedy, przed
moim odlotem, ju� czyniono takie pr�by i czyta�em
o pierwszych pozytywnych rezultatach. Wida� w
ci�gu tych lat uczeni potrafili osi�gn�� pe�en efekt
obronny. Tylko ten towarzysz�cy im efekt kolory-
styczny... Ach, wola�bym ju� pozosta� nieostro�ny.
Spojrza�em dyskretnie na Pateri Pata. Szed� zama-
szy�cie, ogromne pi�ci, obci�gni�te fioletow� sk�r�,
ko�ysa�y si� miarowi gdzie� na wysoko�ci kolan.
Niczego sobie miarowo chodz�cy symbol jedno�ci
si�y fizycznej i intelektu.
17
� A jak d�ugo b�d� jeszcze tu tkwi�?
� Ze trzy miesi�ce. Przecie�, cztery ju� sp�dzi�e�
z ma�pami. No i pobyt tw�j zale�y te� od tego, jak
pr�dko przyswoisz sobie nowy zaw�d.
� Powiedzmy, niezupe�nie nowy. W niejednym
mog� zap�dzi� w kozi r�g swego Pedla.
� Kogo?
� Tego osobnika w kolorze go��biego skrzyd�a,
kt�remu powierzono przekszta�ci� mnie z nieuka
w pe�noprawnego cz�onka waszej wielce �wiat�ej
spo�eczno�ci.
Pateri Pat nic nie odpowiedzia�. Z jego milcze-
nia mog�em wywnioskowa�, �e moje okre�lenie
siebie jako nieuka bynajmniej nie budzi w nim
sprzeciwu.
� Dobra � rzek�em. � Id�my co� przek�si�
napr�dce, a ja si� przy�o�� do nauki z uporem
niewolnika egipskiego.
� Egipscy niewolnicy nie byli uparci. Zdrowo
ich po prostu bito.
� M�j drogi, a c� ty ze mn� robisz?
Obiad w domu Elefantusa przebiega� spokojnie.
Dobrze, �e powszechny po�piech nie dotyczy� proce-
su jedzenia. Ale, jak zrozumia�em, pora obiadowa
sta�a si� teraz tak�e por� odpoczynku. Natychmiast
po zjedzeniu wszyscy wracali do swoich miejsc
pracy. Jak przy takim systemie Pateri Pat potrafi�
zachowa� tusz�, by�o dla mnie zagadk�. Je�li chodzi
o mnie, to bezsenno�� i ustawiczna troska Elefan-
tusa i Pateri Pata dobroczynnie dzia�a�y na kszta�t-
no�� mojej figury. Z mimowoln� sympati� popatrza-
�em na Elefantusa. Zr�cznym, lekkim ruchem wzi��
od �boja" danie z pieczystem i jak prawdziwy
gospodarz domu powoli przekroi� pyszny kawa�ek
mi�sa. Naturalne wino, tylko ziemskie owoce. Olim-
pijskie menu. A zn�w Pateri Pat, nie do wiary! ��
jest wegetarianinem. Tymczasem ani troch� bym
si� nie zdziwi}, gdybym zobaczy} go po�eraj�cego
surowe mi�so z dzikim czosnkiem. Jakby odgad�szy
moje my�li, Pateri Pat spojrza� na mnie spode �ba.
Ach, ludo�erca! Prze�uwa szparagi, a sam pewnie
marzy...
� O czym tak my�lisz, Pateri? � spyta�em.
� Je�eli metachronizowana ekstrakcja pobu-
dzonych kom�rek gruczo��w wydzielania wewn�-
trznego...
By� beznadziejny.
� Przepraszam pana, doktorze � zwr�ci�em si�
do Elefantusa. � Czy m�g�bym zada� panu kilka
pyta�?
� Je�li moje do�wiadczenie pozwoli mi na nie
odpowiedzie�, b�d� rad.
� Jak wiem, wkr�tce po moim odlocie urzeczy-
wistniono start �Oweratora"?
� Tak, zgadza si�.
� Czy ten eksperyment spe�ni� oczekiwania?
Elefantus milcza� chwil�. Pateri Pat przesta� je��
i ca�y zamieni� si� w s�uch.
� Trudno mi tak od razu odpowiedzie� na
pa�skie pytanie, Ramonie. Pan niew�tpliwie bardzo
by chcia�, �eby w ci�gu tych jedenastu lat Ziemia
zmieni�a si� nie do poznania, �eby si� pojawi�y
fantastyczne budowle, wisz�ce baseny wielko�ci
Morza Kaspijskiego czy te� podziemne ogrody w
pasie oliwinowym. Ale tego pan nie znalaz�, czy�
nie tak?
Kiwn��em g�ow� twierdz�co. Rzeczywi�cie, by-
�em troch� rozczarowany, gdy zobaczy�em, jak ma�o
si� zmieni�a Ziemia. Nawet kosmodroin pozosta�
taki sam.
� Prosz� si� nie czu� rozczarowanym. Od czasu,
kiedy wszystkie centra przemys�owe, doskonale
daj�ce si� zdalnie kierowa�, zosta�y przeniesione
na planet� Mars, a Wenus oddano pod plantacje
organiki naturalnej, Ziemia pe�ni funkcj� centrum
intelektualnego w Uk�adzie S�onecznym. I, trzeba
I
to uczciwie stwierdzi�, jest do tego �wietnie przy-
gotowana. Pan wie, ile wiek�w ludzie nad tym
pracowali. Ludzie i maszyny. I chyba nie ma sensu
nic radykalnie zmienia�. Pozosta�y nam wi�c tylko
wyko�czenia.
Elefantus przymkn�� powieki i wolno s�czy� wino.
Popatrze� na niego z boku: typowy inteligent,
otoczony idealnymi warunkami.
� Ale pan chyba zwr�ci� uwag� tak�e na co
innego � ci�gn�� Elefantus. � Mam sto czterdzie�ci
trzy lata. Pan o tym wie?
Zn�w kiwn��em twierdz�co.
� A Pateri Patowi pan da...
� Dwadzie�cia pi��.
� Trzydzie�ci osiem! A propos, jego pradziadek
liczy sobie sto osiemdziesi�t sze��. Jestem z nim
zwi�zany, pe�ni funkcj� dyrektora australijskiej bazy
zwierz�t do�wiadczalnych. I jest �wietnym p�ywa-
kiem.
Skrzywi�em si� lekko. To ju� zaczyna zakrawa�
na wyk�ad. Zada�em pytanie wprost:
� To znaczy, �e �Owerator" w jaki� spos�b
pom�g� wykry� tajemnic� d�ugowieczno�ci?
� Niezupe�nie. Przed dokonaniem eksperymen-
tu ludzie tak�e �yli po sto pi��dziesi�t czy dwie�cie
lat. Tyle �e po powrocie �Oweratora" uczeni starali
si� wykorzysta� wszystk� swoj� wiedz� na to, �eby te
dwie�cie lat cz�owiek prze�ywa� niejako spr�chnia�y
starzec, lecz w pe�ni si�. Gotowych recept my�my nie
otrzymali i moim zdaniem to nawet lepiej. Za to
nauczyli�my si� prawdziwie ceni� dwie rzeczy: czas
i zdrowie. S�dz� wi�c, �e warto by�o wypu�ci� statek
transprzestrzenny.
Z uko�nego spojrzenia Pateri Pata wyra�nie
odczyta�em: �Dla ludzko�ci mo�e i tak, ale tobie
osobi�cie wielkiego szcz�cia to nie przyniesie".
Zrobi�o mi si� nagle bardzo przykro, �e ja-
kie� tajemnice Elefantusa by�y znane tej fioletowej
foce.
� Skoro eksperyment nie przyni�s� spodziewa-
nych rezultat�w, czemu wi�c go nie powt�rzy�? �
rzek�em.
Elefantus u�miechn�� si� do mnie jak do dziecka.
� Rzeczywi�cie, na tym polega ca�y problem: czy
powt�rzy�? Ale prosz� mi wierzy�, w ci�gu tych
jedenastu lat, kt�re up�yn�y od chwili owego startu,
ludzko�� nie potrafi�a rozwi�za� tego zagadnienia.
Nadto s� podstawy, �eby s�dzi�, i� zagadkowe
promieniowanie, w kt�rego zasi�gu znalaz�a si�
pa�ska boja, by�o nast�pstwem powrotu �Owerato-
ra" do naszej... przestrzeni. � (Pateri Pat zn�w
rzuci� na niego okiem i wtedy zrozumia�em, �e
Elefantus wci�� czego� nie dopowiada). � W tej
dziedzinie nie jestem mocny, ale je�eli pana ten
problem zainteresuje, zwr�c� si� do specjalist�w
z pro�b� o dostarczenie wszystkich hipotez odno�-
nie do tego nowego promieniowania.
�� Wi�c na razie s� tylko hipotezy?
� Obawiam si�, �e nie tylko na razie, lecz na
zawsze. Si�a zagadkowego promieniowania by�a
bardzo gwa�towna. Dzi� ju� m�wimy o nim na
podstawie wt�rnych efekt�w. A s� nader ciekawe,
dla nas medyk�w w ka�dym razie. I to w gruncie
rzeczy wszystko, co mog� panu powiedzie� na
pocz�tek. Ale p�niej jeszcze do tego wr�cimy.
Niech pan sobie wszystko przemy�li w wolnych
chwilach, lecz nie radz� traci� na to zbyt wiele czasu.
Prosz� przyj�� moje starcze zrz�dzenie jako wyraz
przyja�ni. I niech�e pan nie wypytuje swego robota
o �Oweratora", on nic o nim nie wie. Prosz� go
wykorzysta� zgodnie z programem.
� Ach, i jeszcze... przy okazji: kiedy b�d� m�g�
pos�ucha� chocia� muzyki?
Elefantus spojrza� roztargniony na Pateri Pata.
� Jutro fon b�dzie naprawiony � odrzek� Pate-
ri Pat.
Pedel mnie zadr�cza�. Z natr�tn� wierno�ci�
jamnika chodzi� za mn� i mrucza�, mrucza�, mru-
cza�... Nauczy�em si� wy��cza� i nie zwraca� uwagi
na jego wyk�ady, ale on szybko si� przestawia�
i zaczyna� wy�wietla� rysunki i schematy urz�dze�
na �cianach mego pokoju. Nie pozostawa�o mi nic
innego, jak tylko ulec. Z pocz�tku zrodzi�a si� we
mnie psotna my�l: udowodni� mu, �e w niekt�rych
dziedzinach jestem od niego mocniejszy � przecie�
przez jedena�cie lat zajmowa�em si� tylko naprawia-
niem i montowaniem urz�dze�, wysysaj�c z w�asne-
go palca ca�� energi�. Z dw�ch �gnom�w" robi�em
jednego i na odwr�t. Ale on spokojnie wys�uchiwa�
mnie lub patrzy�, co robi�, a potem beznami�tnie
konstatowa�:
� To pan wie. Przejdziemy do nast�pnego sche-
matu.
Pod koniec drugiego miesi�ca nie wytrzyma�em.
Nakrzycza�em na niego, ale to nie odnios�o �adnego
skutku. Pedel bardzo spokojnie poinformowa� mnie,
�e nauka jest przewidziana na cztery lata. Os�upia-
�em. Cztery lata? Jeszcze cztery lata tu?... Do diab�a!
Zdecydowanie ruszy�em do drzwi. Tym samym
oboj�tnym tonem m�j Pedel poradzi� mi, �ebym si�
nie zwraca� do wspomnianego diab�a, lecz konty-
nuowa� z nim zaj�cia, gdy� niezale�nie od ub�stwa
mojej wiedzy teoretycznej, on, bior�c pod uwag�
moje bogate do�wiadczenie praktyczne, ma nadziej�
zako�czy� program do Nowego Roku. To usposobi-
�o mnie troch� bardziej pokojowo w stosunku do
niego. Wzi��em go jednak za kark i kaza�em napra-
wi� m�j fon, kt�ry wprawdzie by� ju� pod��czony,
ale nic pr�cz muzyki nie przekazywa�. Pedel pos�u-
sznie zakrz�tn�� si� ko�o aparatu i po jakim� czasie
doni�s� mi, �e fon jest ju� ca�kowicie sprawny.
Przysiad�em przy ga�kach mikrometrycznych,
w��czy�em alfograf strojenia. Trzask, szmery, mato-
we migotanie ekranu. I miarowa muzyka o bardzo
w�skiej skali g�osu.
� Pedel! � zawo�a�em.
Zjawi� si� niebie�ciutki i niewinny, �e zaraz znik�y
we mnie wszelkie podejrzenia, i� zepsu� aparat.
�arty �artami, i rzecz nie w jego niebieskiej sk�-
rze � po prostu poczu�em tu wol� cz�owieka, usi�u-
j�cego z niewiadomych przyczyn odgrodzi� mnie
od ca�ego �wiata. Co za prymityw. �redniowiecze.
Brakowa�o tylko, �eby posadzili mnie w pokoju
z okratowanymi oknami!
� Pedel � rzek�em spokojnie � oto zadanie: po
pierwsze, trzeba wyja�ni�, dlaczego przy absolutnej
sprawno�ci fonu brak ��czno�ci z pozosta�ymi sta-
cjami pr�cz jednej. Po drugie okre�li�, gdzie znajdu-
je si� stacja nadaj�ca muzyk�.
� Zrozumia�em. Prosz� czeka�.
Pedel zn�w si� zakrz�tn��. Pokr�ci� si� ko�o
aparatu, przew�cha� �ciany, wymkn�� si� zr�cznie
do s�siedniego laboratorium, gdzie mieli�my zaj�cia
przy aparaturze energotw�rczej i wkr�tce zjawi�
si� ob�adowany jakimi� przyrz�dami. Porwawszy
przeno�ny fon, wymkn�� si� milczkiem do ogrodu.
Nim zd��y�em u�o�y� si� z ksi��k�, Pedel ju�
wr�ci�.
� Nad terytorium Jegerhauenu naci�gni�to
tymczasowy ekran. Pole ekranu jest nieprzepu-
szczalne. Promie� ekranu wynosi szesna�cie kilo-
metr�w. Muzyka jest transmitowana przez stacj�
znajduj�c� si� dwie�cie trzydzie�ci kilometr�w na
po�udnie st�d.
Co do tego ostatniego nie mia�em w�tpliwo�ci.
�� Zapoznaj si� z map� okolicy i znajd�.najdo-
godniejsze miejsce dla wyprowadzenia fonu poza
granice dzia�ania ekranu.
Odpowied� by�a b�yskawiczna:
� Map� okolicy znam. W promieniu szesnastu
kilometr�w s� g�ry. Wyprowadzenie fonu jest nie-
mo�liwe.
Trzeba b�dzie jeszcze raz zosta� bydl�ciem i opu�-
ci� ten go�cinny cfom.
� Id� na dach i wezwij mobil � rozkaza�em.
� Prosz� o szyfr wezwania.
� Jaki znowu szyfr?
� Od dwudziestego si�dmego sierpnia mobile
na terytorium Jegerhauenu s� wzywane tylko wed-
�ug szyfru.
Odwr�ci�em si� i wyszed�em.
W gabinecie Elefantusa siedzia� Pateri Pat. Nie
mia�em zbytnio ochoty na rozmow� z nim, ale
musia�em.
� Gdzie jest doktor Elia? � spyta�em.
� Odlecia�.
� Na d�ugo?
� Na cztery dni.
� Wezwij dla mnie mobil.
� Nie wolno ci odlatywa�.
Zacisn��em pi�ci i poma�u szed�em ku niemu.
Podni�s� g�ow� i popatrza� na mnie z zaciekawie-
niem i bardzo spokojnie.
� Nigdzie nie polecisz � powt�rzy�. � wystar-
czy nas dwu z Elefantusem.
Rozwar�em pi�ci.
� Czy ty... � nie wiedzia�em, jak zapyta�, wi�c
r�k�, w poczuciu winy, dotyka�em oczu. � Czy ty...
ju� czujesz?
�- Na razie nie. Ale nie masz najmniejszego
prawa podejmowa� ryzyka i nara�a� kogokolwiek
opr�cz nas. My�my si� na to zdecydowali dobrowol-
nie.
Pateri Pat milcz�c obserwowa� mnie. Jego spok�j
zakrawa� na kpin�. Postanowi�em wycofa� si� w
miar� mo�no�ci jak najbardziej poprawnie.
� Chcesz mi jeszcze co� powiedzie�? � spyta-
�em.
� Ach nie, id� do pracy.
��� Pos�uchaj � nie wytrzyma�em. � Je�eli my�-
lisz, �e tw�j arcyunikalny zaw�d uprawnia ci� do
obchodzenia si� ze mn� jak z szympansem do�wiad-
czalnym, to mam ochot� w spos�b zupe�nie prymi-
tywny dowie�� ci czego� ca�kiem odwrotnego.
Pateri Pat spojrza� na mnie z niezadowoleniem.
� Trac� czas � powiedzia� kr�tko. � Wybacz...
� Tra� � rzek�em � wcale mi nie �al. Lecz
zadaj sobie troch� trudu i odpowiedz, kto uprawni�
ci� do tego, abym by� wi�niem przy takim cz�owie-
ku jak ty? Jestem got�w odby� kwarantann�, diabli
wiedz�, jak d�ugo, je�eli jestem niebezpieczny dla
ludzi. Ale dlaczego nad Jegerhauenem jest ten
ekran?
Po twarzy Pateri Pata przebieg� wyraz zdziwie-
nia. Milcza�.
� Odgrodzili�cie mnie od ca�ego �wiata. W imi�
czego? I kto potwierdzi wasze prawo do decydowa-
nia, co jest dla mnie dobre, a co z�e?
Pateri Pat wsta�, podszed� do biurka Elefantusa,
poszpera� w nim i wyci�gn�� ca�kiem �wie�� p�ytk�
radiogramu. A wi�c to tak! Kiedy �pi�, ekran jest
zdejmowany. Pateri poczeka� chwil� i podsun�� mi
radiogram.
�Drogi doktorze Elia! � przeczyta�em. � Ciesz�
si�, �e wszystko jest po staremu, jak o to prosi�am.
Prosz� si� o niego nie ba�, po tym, co prze�y�, jeszcze
dwa miesi�ce przebiegn� mu niepostrze�enie. Mnie
jest trudniej. Ale prosz� mu o mnie nie m�wi�.
Dzi�kuj� Panu za wszystko � Pan przecie� wie, �e
rozliczy� si� z Panem nie jestem w stanie."
Dwa miesi�ce przebiegn� mu niepostrze�enie...
Dwa miesi�ce... Ca�a reszta min�a, rozp�yn�a si�
w tym nieodwracalnym realnym szcz�ciu. Pateri
Pat poci�gn�� za p�ytk� w moich palcach.
� Bierz! � powiedzia�em oddaj�c. � I wy��cz
swoj� katarynk�, nie do muzyki mi. Trzeba praco-
wa�. Dwa miesi�ce!
Po raz pierwszy zobaczy�em wyra�nie, jak w po-
ciemnia�ych a� do fioletowego blasku oczach Pateri
Pata mign�a zwyczajna zawi��.
� Mo�esz mi �yczy� pomy�lnej pracy � rze-
k�em.
* * *
Niech to wszyscy diabli wezm�, jak spa�em tej
nocy! Niebieskie jaszczurki majaczy�y mi si� we
�nie, przewraca�y na grzbiety i ze w�ciek�ym unie-
sieniem, zadzieraj�c w g�r� �apy, krzycza�y: �dwa
miesi�ce!"
Przebrzmia� g�ucho sygna� d�wi�kowy zespo�u
budz�cego, przed zamkni�tymi oczyma wezbra�a
i p�k�a �wietlna kula � i zobaczy�em przed sob�
Pedla. Podawa� mi na �y�eczce grudk� jakiej� gala-
rety.
� Sontorain.
Lekarstwo by�o ch�odne i troch� kwa�ne. Ow�ad-
n�a mn� apatia podobna do tej, jakiej doznawa�em
w rakiecie. Jeszcze minuta � i zasn��em, tym razem
ju� bez niebieskich jaszczurek.
Tymczasem m�j stosunek do Pedla, bez jakich-
kolwiek widocznych przyczyn, przekroczy� wszelkie
granice uprzejmo�ci. Klepa�em go po zadzie koloru
go��biego skrzyd�a i zanosz�c si� nienaturalnym
�miechem, krzycza�em:
� No i co, stary pierniku, ruszamy na szczyty
wiedzy?!
Pos�usznie wznawia� swoje wyja�nienia, ale ja ju�
niczego, zupe�nie niczego nie mog�em zrozumie� czy
zapami�ta� i wcale mnie to nie martwi�o, przeciwnie,
bawi�o mnie, wi�c zdecydowa�em si� bawi� na
ca�ego, a kiedy na drugi dzie� Pedel poprosi� mnie,
�eby podregulowa� mu blok �adunku termicznego,
wpad�em na pomys� i uziemi�em jego zasilanie
mialowym paskiem, tak �eby biedak musia� co
pi�� minut turla� si� do pod�adowania. Lecz moje
niezwykle dowcipne �arciki, dotycz�ce rozstroju
jego wn�trzno�ci, niestety mija�y si� z celem, Pedel
bowiem nie by� zaprogramowany do rozm�w na
tematy medyczne.
Niekiedy, jakby opami�tawszy si�, czu�em, �c
osi�gn��em ju� stan idiotycznej dziecinady i nic
mog� sam sobie poradzi�, ale wci�� si� na�miewa�em
z Pedla i wci�� czeka�em, kiedy wreszcie zrobi co�
takiego, co przepe�ni m�j kielich goryczy i strac�
ostatecznie kontrol� nad sob�.
Lecz ostatni� kropl� wla� mi Pateri Pat.
W czasie kolacji zauwa�y� ch�odno, �e przeci��am
mego robota zadaniami nie wchodz�cymi w zakres
jego programu. Oburzy�em si� na to i poprosi�em,
�eby mi pozwoli� sp�dza� czas wed�ug mego w�asne-
go upodobania. S�owa, jakich u�y�em pod adresem
Pateri Pata, chyba nie by�y delikatniejsze od tych,
kt�rych musia� wys�uchiwa� Pedel.
Zobaczy�em okr�glej�ce ze zdziwienia oczy Ele-
fantusa i by�em �wiadom tego, jaki teraz jestem
�a�osny i straszny, lecz zn�w nic mog�em si� poha-
mowa�, wali�em na Pateri Pata wrz�c i zach�ystuj�c
si� potokami co wyborowszych pere� krasom�w-
stwa, zaczerpni�tych jeszcze na boi ze starych
folia��w.
Elefantus zl�k� si�. Rzuci� si� ku mnie, chwyci�
mnie za r�k� i poci�gn�� do wyj�cia. Prowadzi� mnie
przez ogr�d mrucz�c pod nosem: �Trzeba to by�o
przewidzie�... nigdy sobie tego nie wybacz�..."
Dok�adnie pami�tam, jak uparcie zbacza�em z alej-
ki na klomby i dalej, ku zaro�lom kwitn�cego selio-
ru, i rwa�em ga��zki, i przed samym domem upad-
�em i zacz��em rwa� traw�, a potem podnios�em si�
i z nar�czem ogromnym tego zielska dowlok�em si�
do swego ��ka, run��em na nie i wcisn��em si�
twarz� w szorstkie li�cie. To by�a Ziemia, to by�a
moja Ziemia � ca�a w cierpkiej goryczy chwyconej
wargami �odygi, w cieple zmi�tej, szybko umieraj�-
cej trawy. Pragn��em mojej Ziemi, pragn��em jej
przez jedena�cie lat panowania metalu, metalu, tylko
metalu, wi�c wzi��em jej tyle, ile mog�em unie��.
To by�a moja Ziemia. A gdzie� na niej � zupe�nie
blisko � by�a Sana i my�la�a o mnie, pami�ta�a,
mo�e jeszcze kocha�a. Najwa�niejsze jednak, �e
by�a, by�a na Ziemi.
Wi�c dlaczeg� ja, taki szcz�liwy cz�owiek, czu-
�em, �e trac� zmys�y?
Widocznie by�o ze mn� rzeczywi�cie bardzo �le.
Przychodzili do mnie jacy� ludzie, pochylali si�
z szelestem nade mn�. Pewnego razu wtoczy� si�
Pedel. Poderwa�em si� i z ca�ej si�y go uderzy�em.
� Nie rozumiem � powiedzia� cicho i znik�.
Za�mia�em si� � jakie to dziwne rzeczy przy-
widuj� si� niekiedy cz�owiekowi... i je�eli jeszcze raz
si� przywidz�, chcia�bym, �eby zamiast Pedla by�
Pateri Pat.
A do pokoju wci�� wpadali ludzie, coraz wi�cej
i wi�cej, i wszyscy pochylali si� nade mn�, i twarze
ich, rz�d po rz�dzie, pi�y si� do samego sufitu jak
ogromne plastry, i wszystkie te nie ko�cz�ce si�
twarze miarowo klapa�y d�ugimi szorstkimi rz�sa-
mi i monotonnie skrzecza�y: �Musisz... Musiszsz...
Muusiszsz..."
A potem czu�em co� tkliwego � ni to g�askano
mnie, ni to ko�ysano, a wstr�tne cienkie g�osy
po�piewywa�y: �Tak b�dzie dla ciebie lepiej... lepiej...
lepiej..."
Ale lepiej mi si� wcale nie dzia�o cho�by dlatego,
�e by�o mi okropnie przykro, i� tyle ludzi cacka si�
ze mn�, my�li za mnie, co powinienem robi�, jak
le�e�, jak oddycha�. Wszyscy byli jednakowi, jedna-
kowo obcy, nie daj�cy si� wyodr�bni� niczym setki
fok w jednym stadzie. I odwr�ci� si� od nich nie
mog�em, gdy� cia�o moje by�o tak lekkie, �e nie
s�ucha�o mnie. Prawdopodobnie znajdowa�em si�
pod dzia�aniem jakiego� promieniowania, kt�re bez
reszty mia�o uzdrowi� m�j system nerwowy.
Od czasu do czasu przytomnia�em na kilka minut,
szuka�em oczyma Elefantusa � i nie znajdowa�em
go, i zn�w zapada�em w sen, ten sam, kt�ry nawie-
dza� mnie na pocz�tku ka�dej nocy. Moment prze-
chodzenia w stan sennych majacze� odbiera�em jak
utrat� pami�ci, a potem przychodzi�em do siebie
i czu�em, �e wlok� mnie gdzie� w d� chwytliwymi
metalowymi �apami, i za ka�dym razem, kiedy by�em
przenoszony przez pr�g kolejnego poziomu, m�j
wybawca opuszcza� mnie na pod�og�, robi� jakie�
manipulacje, po kt�rych rozlega�o si� ci�kie ude-
rzenie i buczenie o niskim nat�eniu. Kiedy wreszcie
zrozumia�em, �e to zwieraj� si� stropy awaryjne
i w��czaj� pola obronne o wielkiej mocy, rykn��em
dzikim g�osem, wyszarpuj�c si� z �elaznych obj��
�gnoma". On jednak ni�s� mnie dalej, nie zwracaj�c
uwagi na moje rozpaczliwe pr�by wyrwania si�.
� Natychmiast wy��cz pola! � krzycza�em. �
Rozsu� p�yty os�ony, przecie� nie otwieraj� si�
z zewn�trz!
� To niemo�liwe � odpowiada� z niewiarygod-
nym spokojem.
� Tam s� ludzie, s�yszysz?! Tam jeszcze zosta�o
czterech...
� Nie � odpowiada� nieugi�cie.
Pomy�la�em, �e si� zepsu� i zaraz mo�e nawyczy-
nia� nie wiadomo co; przecie� wszystkie �gnomy"
na boi by�y nastawione na specjalny program, a przy
najmniejszym niebezpiecze�stwie � wy��cznie na
ratowanie ludzi. Robi�y cuda, �eby ich ratowa�.
A ten � gubi!
� Zostaw mnie i ratuj tych czterech, s� przecie�
na zewn�trz!
� Tam nie ma ludzi. Ratowa� trzeba tylko
ciebie.
�� Ale� nie, oni tam s�!
� Nie ma tam ludzi. Tam s� trupy.
A� dziwne, �e mog�em mu uwierzy�. Nie dlatego,
�e przywyk�em, i� te istoty nie potrafi� si� myli�,
tyJJco �e doko�a dzia�o si� co� takiego, i� mo�na by�o
uwierzy� jedynie w najgorsze.
Dopiero p�niej zrozumia�em, �e rozkazu mego
nie m�g� wykona�, gdy� wiedzia�: po kilku minutach
pracy pola obronnego, w dodatku w��czonego na
maksymaln� moc, nie mog�a pozosta� na powierzch-
ni boi ani jedna �ywa kom�rka. Ja bym mimo to
wy��czy� pole i wr�ci�, a�e �gnom" � �gnom"
wszystko rozwa�y� i wiedzia�, �e wybra� najlepszy
spos�b.
Tymczasem m�j �gnom" opu�ci� mnie i zaczai
dawa� sygna�y wywo�awcze. Po kilku sekundach
drugi, dok�adnie taki sam robot zjawi� si� sk�d�
z do�u i pochwyci� mnie. Pierwszy �gnom" przekaza�
drugiemu jakie� instrukcje i znik� na zewn�trz.
Drugi, tak jak przedtem pierwszy, zawar� za nim
p�yty os�ony. Pierwszy zatem pozosta� tam, gdzie
wolno i nieustannie przebija�o si� przez metal �mier-
ciono�ne promieniowanie. Czemu wyszed�?
�Gnomy" wyja�ni�y mi p�niej, �e odkry� w sobie
aktywne pole nieznanej natury i nie potrafi�c zrozu-
mie� sensu tego, co si� dzieje, uwa�a� za s�uszne
pozostawi� mnie pod opiek� innych robot�w, sam
za� wr�ci� w stref� niszcz�cych promieni, byle tylko
nie narazi� mnie na niebezpiecze�stwo swoim dodat-
kowym promieniowaniem. To by� wspania�y ch�o-
pak, ten pierwszy �gnom", m�drze i z po�wi�ceniem
wl�k� mnie za ko�nierz z powrotem ku �yciu. Nie na
pr�no programowali go ludzie, kt�rzy wielokrot-
nie bywali w mi�dzygwiezdnych opalach. Tote� i on
post�pi� jak cz�owiek � uczyni� wszystko d�a rato-
wania drugiego, a sam poszed� na niechybn� zgub�.
Jedno tylko mnie gniot�o: ca�a ta m�dros'�, ca�a ta
energia zosta�y u�yte dla ratowania mnie jednego.
Niezmiernie twarde w swej wszechmocy, roboty te
nawet pa/cem nie kiwn�y, by ratowa� pozosta�ych,
gdy tylko obliczy�y, �e si�a i g�sto�� promieniowania
wielokrotnie przewy�szaj� dawki �miertelne.
30
Tak by�o wtedy i tak samo wyra�nie widzia�em
wszystko to teraz we �nie. �elazne, zimne �apy
przenosi�y mnie przez progi, opuszcza�y w ch�odne
studnie luk�w, wci�� ni�ej i ni�ej � tam gdzie
jeszcze by�a nadzieja na ratunek. Aleja wyrywa�em
si� z tych �ap, cho� wiedzia�em, �e si� z nich nie
uwolni�, i zn�w wyrywa�em si� � i tak sen za snem
w niesko�czono��. Tak okupywa�em minut� rozpa-
czy, gdy rozum m�j, zdzicza�y od zgrozy i zr�wnany
z poziomem tych maszyn, uwierzy� w zgub� tamtych
czterech. Uwierzy�em i powinienem by� uwierzy�,
i ka�dy by uwierzy� na moim miejscu, ale w�a�nie
tego nie mog�em sobie darowa�.
Czu�bym si� zupe�nie dobrze, gdyby nie te wspo-
mnienia. �a�owa�em r�wnie�, �e si� tak ostro ob-
szed�em z Pedlem. Gdyby pomin�� to, �e znajduj�
si� w tym stanie, kt�ry w�a�nie jemu zawdzi�czam,
to by� on zupe�nie niez�ym ch�opakiem. Czemu si�
wi�cej nie pokazuje? Obrazi� si�? Tego si� mo�na
by�o po nim spodziewa�. Obra�liwo�� od niepami�t-
nych czas�w wyr�nia�a ludzi o ma�ym intelekcie.
Prawdopodobnie ta regu�a dotyczy tak�e i robot�w.
A mo�e go porz�dnie okaleczy�em? Si� by mi pewnie
na to wystarczy�o.
Uchyliwszy powiek� patrzy�em, jak bezszelestnie
wok� mnie snuj� si� ludzie w bieli. Daj� s�owo �
odda�bym ich wszystkich z rado�ci� za jednego
Pedla. Przywyk�em do niego i odk�d znik�, przypo-
mina� mi si� po�r�d tych nieznajomych �piesz�cych
si� os�b jak kto� z rodziny. Zbyt du�o marzy�em
o tym, �eby powr�ci� mi�dzy ludzi, a kiedy mi si� to
uda�o, okaza�o si� nagle, �e wcale nie potrzebuj� a�
takiej ich masy, pragn� ich niewielu, ale �eby byli
bliscy, wra�liwi, troszcz�cy si� o mnie, a nie o moje
cia�o, lecz takich na Ziemi jak na razie nie spotka-
�em. Otacza�o mnie ich co najmniej pi��dziesi�ciu
i wszyscy pewnie byli wybitnymi specjalistami, cacka-
li si� ze mn�, starali si� jak najszybciej postawi� mnie
na nogi, lecz w swoich staraniach nie pozostawili
miejsca na tak konieczne dla mnie zwyk�e ludzkie
ciep�o.
Po u�o�eniu si� do snu przez d�u�szy czas nie
mog�em zasn��. Razu pewnego zbudzi�em si� i po-
czu�em, �e mog� m�wi�. Ale zaraz pomy�la�em, �e
skoro lito�ciwie wr�cono mi mow�, to pewnie b�d�
przez pierwszy okres pilnie obserwowany.
� Dwa razy dwa, i wyskoczy Pedel z ogon-
kiem � powiedzia�em.
A niech sobie my�l�, co chc�!
Nie wiem, co sobie o mnie pomy�leli, ale nieba-
wem otworzy�y si� drzwi i lekko przygarbiony
wszed� Elefantus. Usiad� obok i pochyli� nade mn�
swe chude ramiona. Tak � pomy�la�em � teraz
�yj� prawdziwie. Teraz wspominam tamtych czte-
rech, martwi� si� o San�, cierpi� wskutek w�asnego
nieprzystosowania do tego �ycia, mkn�cego z szyb-
ko�ci� mobili expressowych, t�skni� za Pedlem
i b�d� si� niepokoi� o Elefantusa, kt�ry z mego
powodu, zdaje si�, mo�e o�lepn��. Gdyby mnie
m�czy�a jakakolwiek jedna rzecz, to by�oby jak
w z�ym romansie: �Jedna my�l nie dawa�a mi
spokoju..." Tak bywa i we �nie � jedna my�l. Ale
kiedy si� zaczyna prawdziwe �ycie � nap�yn� nagle
trzydzie�ci trzy powody do prze�ywania.
� Jak si� pan czuje? � spyta�em Elefantusa.
Zawsze taki opanowany, Elefantus pozwoli� sobie
na okazanie zdziwienia.
� Dzi�kuj�, lecz wydaje mi si�, �e to raczej
ja powinienem si� niepokoi� o pa�skie samopo-
czucie.
� Pan si� ze mn� obchodzi jak z chorym dziec-
kiem, doktorze. A ja chc� wiedzie�, czy mog�
przebywa� mi�dzy lud�mi, czy nie jestem niebezpie-
czny dla otoczenia? Musz� to koniecznie wiedzie�,
prosz� mnie zrozumie�...
Elefantus zatrzepota� rz�sami.
� Przypuszczali�my, �e tak mo�e by�. Lecz
zapewniam pana, �e cala nasza ostro�no�� by�a
zbyteczna, pan nie niesie w sobie �adnego promie-
niowania, ani pierwotnego, ani wt�rnego.
� Ale Pateri Pat jest specjalist� w tej dziedzinie
i on si� w�a�nie obawia...
� W tej mierze ja tak�e... jestem specjalist�.
Poczu�em si� niezr�cznie.
� Prosz� mi wybaczy� � ci�gn�� Elefantus. �
Teraz mog� si� przyzna�, �e celowo starali�my si�
odgrodzi� pana od �wiata zewn�trznego. Pateri Pat
uwa�a� to za konieczne dla pa�skiego szybszego
przystosowania si� do rytmu �ycia dzisiejszej ludz-
ko�ci. Tu w ustronnym zak�tku Rezerwatu Szwaj-
carskiego powinien by� pan bez �adnych zak��ce�
opanowa� swoj� specjalno�� w takim stopniu, �eby
si� nie czu� na Ziemi obcym i nieprzydatnym.
Przej�li�my na siebie prawo decydowania o tym. Ale
prawa do tego nie mieli�my. Omylili�my si� i przede
wszystkim zawini�em wobec pana ja, poniewa� zgo-
dzi�em si� w tym wzgl�dzie ze zdaniem Pateri Pata
i... jeszcze jednej osoby.
� Prosz� si� nie martwi�, doktorze � po�o�y�em
r�k� na jego szczup�ej d�oni. � Wszystko b�dzie
dobrze.
Spojrza� na mnie smutno.
� By� mo�e... By� mo�e u pana wszystko b�dzie
dobrze. � Podni�s� si�. � Pan jest zdrowy, Ramo-
nie. Aha, pojutrze Nowy Rok. Czy pan pami�ta?
� A, tak, rzeczywi�cie. Dwa miesi�ce czeka�em
na ten dzie�, a dzi�, jak si� okaza�o, zapomnia�em.
Elefantus, lekko przygarbiony, szybko skierowa�
si� ku wyj�ciu. On tak�e wci�� si� gdzie� �pieszy�.
Nie rzuca�o si� to jednak zbytnio w oczy, gdy� by�
chudziutki i lekki jak nietoperz. Co innego Pateri
Pat. Jego szybko�� zawsze mnie dziwi�a, nawet
niemi�o razi�a i nawet �mieszy�a, jak �mieszy�aby
cz�owieka lekko�� ruch�w hipopotama, kt�ry spad�
z si�� ci�ko�ci dziesi�ciokro� mniejsz�.
Kiedy si� obudzi�em nast�pnego dnia, ze zdziwie-
niem odkry�em, �e za oknem wsz�dzie le�y �nieg,
cho� wiedzia�em, �e w Jegerhauenie pu�ap klimatu
podzwrotnikowego ustala si� na wysoko�ci najwy-
�ej dziesi�ciu metr�w. Zarysy g�r, kt�re tu by�y
o wiele bli�ej, wyda�y mi si� znajome. Dzieli�a mnie
od nich odleg�o�� p�tora do dwu kilometr�w; w�ska
�cie�ynka wymyka�a si� zza mego domu i gin�a
gdzie� w ciemnoniebieskawej g�stwinie �wierk�w.
Za�o�y�em r�ce pod g�ow� i przeci�gn��em si�. No,
teraz to mnie tu nie zatrzymaj�. Wezm� narty i p�jd�
tam, mi�dzy siwe �wierki, a je�li nie b�dzie nart �
p�jd� bez nich i b�d� tarza� si� w zaspach, �ami�c
ga��zie, chwytaj�c wargami �nieg, dop�ki nie zaboli
w skroniach od jego suchego i k�uj�cego zimna. Od
takich my�li zapachnia�o w pokoju igliwiem i jeszcze
czym� gorzkawym. Nazbyt mocno zapachnia�o. Po-
chyli�em si� � tu� przy ��ku, na pod�odze, le�a�o
nar�cze trawy, twardej, podobnej do pasiastej turzy-
cy, i ogromne kwiaty selioru, narwane po�piesznie,
pr