9127
Szczegóły |
Tytuł |
9127 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
9127 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 9127 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
9127 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Ken Follett
Niezwyk�a para
Prze�o�y! ANDRZEJ SZULC
Tytu� orygina�u: THE POWER TWINS
Wersja angielska 1976
Wersja polska 1994
ROZDZIA� PIERWSZY
Tajemniczy wujek
� Nie mia�em poj�cia, �e mamy jakiego� wujka Grigoriana - o�wiadczy� Fritz
Price.
� �mieszne imi� - doda�a jego siostra bli�niaczka, Helen. - Jeste� pewien, �e
si� nie
przes�ysza�e�, Bary�a?
- Nie nazywaj mnie tak - zaprotestowa� ich kuzyn. Bli�niaki siedzia�y na niskim
ceglanym murku przed nadmorskim pensjonatem �S�oneczny Widok�, kt�ry prowadzi�a
pani
Price, ich matka. Tak naprawd� z pensjonatu nie roztacza� si� specjalnie
atrakcyjny widok,
je�li nie liczy� kilku podobnych do niego jak dwie krople wody hotelik�w po
drugiej stronie
ulicy. Ale dobiega� ko�ca lipiec i dzie� by� rzeczywi�cie s�oneczny.
Dzieci zjad�y w�a�nie lunch i zastanawia�y si�, jak sp�dzi� sobotnie popo�udnie,
a przy
okazji obserwowa�y podje�d�aj�ce pod pensjonat samochody, za�adowane po baga�nik
na
dachu walizami, sk�adanymi le�akami, termosami, wiaderkami i �opatkami.
W gruncie rzeczy Helen i Fritz pr�bowali pod jakim� pretekstem pozby� si�
towarzystwa Bary�y. By� od nich o trzy lata m�odszy i - jak to uj�� Fritz -
dokucza� im
wiecznie jak t�usty wrz�d na tylnej cz�ci cia�a. Za ka�dym razem, kiedy
przyje�d�a� na
wakacje do �S�onecznego Widoku�, zaczyna�o si� to samo. Z pocz�tku Helen i Fritz
wychodzili z siebie, �eby traktowa� go jak najlepiej. Wieczorami, kiedy pla�a
by�a mniej
zat�oczona, chodzili z nim razem pop�ywa�. W s�oneczne dni grali z nim w
krykieta, a w
deszczowe w monopole. Ostatnio pokazali mu nawet swoj� kryj�wk� w je�ynach na
urwisku,
sk�d mo�na by�o podgl�da� kr�liki.
Ale ju� po kilku dniach zaczynali go ignorowa�. By� jeszcze taki ma�y! Ura�ony
Bary�a domaga� si� w�wczas g�o�nym piskliwym g�osem udzia�u we wszystkich
zabawach i
bli�niaki marzy�y tylko o tym, aby si� go pozby�.
To w�a�nie zaprz�ta�o ich my�li, kiedy wyszed� teraz z pensjonatu - zasiedzia�
si� jak
zwykle d�u�ej ni� inni przy lunchu - i o�wiadczy�, �e przyje�d�a wujek
Grigorian. Podobnie
jak wi�kszo�� rozm�w z Bary��, ta r�wnie� zako�czy�a si� szybko k��tni� na temat
jego
przezwiska.
� Mam na imi� Jonathan - upiera� si�.
� Fritz nazywa si� w rzeczywisto�ci Richard - odpar�a Helen - ale wcale si� nie
skar�y.
Fritz mia� z przodu niesforny kosmyk w�os�w, kt�re uparcie odmawia�y
podporz�dkowania si� grzebieniowi. Nie lubi� swego przezwiska, ale mia� do��
oleju w
g�owie, aby wiedzie�, �e im wi�cej b�dzie si� o nie wyk��ca�, tym cz�ciej
ludzie b�d� je
powtarza�.
Niedawno jeszcze sp�dza� ca�e godziny przed lustrem, szczotkuj�c w�osy,
skrapiaj�c
je wod� i smaruj�c brylantyn�, ale wszystkie te metody okaza�y si� nieskuteczne.
W ko�cu
zapu�ci� d�ugie w�osy, uzna�, �e ze stercz�c� nad czo�em czupryn� przypomina
troch� Roda
Stewarta, i zacz�o mu si� to nawet podoba�.
� Poza tym ja nie mog� nic poradzi� na moje w�osy - powiedzia� - a ty naprawd�
m�g�by� troch� schudn��.
� Dobrze, w takim razie od dzisiaj b�d� mia� nowe przezwisko - stwierdzi� z
figlarnym u�miechem Bary�a.
� Jakie?
� Ringo Kid - oznajmi� ich m�odszy o trzy lata kuzyn, po czym wyj�� z
wyimaginowanej kabury wyimaginowany rewolwer, zastrzeli� bli�niak�w i
pogalopowa� na
wyimaginowanym koniu na ty�y pensjonatu.
� Kurcz� blade, jeszcze pi�� tygodni tej m�ki - j�kn�� Fritz.
� Chod�my dowiedzie� si� czego� wi�cej o tym wujku - zaproponowa�a Helen.
Zeskoczyli z murku i przeci�li ogr�dek przed domem. W rzeczywisto�ci nie by� to
�aden ogr�dek, lecz parking dla go�ci. Pensjonat roi� si� od przyjezdnych,
kt�rzy wnosili i
wynosili baga�e, szukali �azienek oraz zagl�dali do salonu telewizyjnego i
jadalni. Helen i
Fritz znale�li mam� na g�rze. �cieli�a ��ko w jednym z pokoj�w.
Mia�a na sobie nylonowy sweter i spodnie. Wygl�da�a w tym stroju do��
pospolicie,
ale kiedy si� odpowiednio ubra�a i umalowa�a, by�a ca�kiem atrakcyjn� kobiet�.
Zawsze
powtarza�a, �e ma dwadzie�cia jeden lat, co zdaniem Fritza by�o czyst� g�upot�,
bo ka�dy
widzia�, �e musi mie� co najmniej czterdzie�ci albo pi��dziesi�t.
- Popraw drug� stron� ��ka, Helen - powiedzia�a, kiedy tylko weszli. - Janice
jest na
dole, a pani Williams musia�a wzi�� sobie akurat wolne.
Janice i pani Williams stanowi�y ca�y personel pensjonatu, je�li nie liczy�
Franka
Cheesewrighta, kt�ry wykonywa� r�ne naprawy, a w zimie zabiera� pani� Price do
kina.
Helen zacz�a wsuwa� prze�cierad�o pod materac, a Fritz stara� si� okaza�
u�yteczny,
przerzucaj�c �mieci z jednego kosza do drugiego.
� Naprawd� przyje�d�a do nas ten wujek Grigorian? - zapyta�a Helen.
� Tak, i mam nadziej�, �e nie b�dzie chcia� tu przenocowa�. I tak ju� jedna
rodzina
przywioz�a wi�cej dzieci, ni� si� spodziewa�am, i nie wiem, gdzie ich
pomieszcz�.
� Dlaczego nigdy przedtem nie s�yszeli�my o nim? - zapyta� Fritz. - Gdzie on
mieszka? Po co tutaj przyje�d�a?
Pani Price poprawi�a poduszki i zacz�a s�a� drugie ��ko.
� Mieszka na farmie w Walii, ale nie mam poj�cia, co go tutaj sprowadza.
Powiedzia�, �e chce si� z nami zobaczy�.
� Ale dlaczego nigdy przedtem o nim nie s�yszeli�my? - powt�rzy� Fritz.
W tej samej chwili do pokoju wesz�a z fili�ank� herbaty w r�ku m�oda �adna
dziewczyna, tylko o kilka lat starsza od Helen.
� Och, Janice, niech ci� B�g b�ogos�awi. Tego w�a�nie potrzebowa�am -
powiedzia�a pani Price, przysiadaj�c na skraju ��ka i mieszaj�c herbat�.
Bli�niaki czeka�y
cierpliwie, a� wyja�ni im spraw� tajemniczego wuja.
� Spotka�am go tylko raz - powiedzia�a. - To by�o po pogrzebie waszego ojca. Wy
tego nie pami�tacie. - Jej g�os przybra� twardy, rzeczowy ton, jak zawsze kiedy
m�wi�a o ich
ojcu. Zgin�� w wypadku samochodowym. Byli wtedy bardzo mali, a pani Price kupi�a
pensjonat za pieni�dze z jego polisy ubezpieczeniowej. - Wasz ojciec nigdy nie
pami�ta�
dobrze, ilu mia� braci - podj�a. - Wiecie, �e jego rodzina rozproszy�a si� w
Polsce podczas
wojny. Tatu� przyby� tutaj w zasadzie jako sierota i nigdy nie otrzyma� �adnej
wiadomo�ci od
rodziny. Wujek Grigorian zobaczy� nekrolog w gazecie i przyjecha� na pogrzeb.
Mieszka�
w�wczas na sta�e w Niemczech, ale za�atwia� w�a�nie jakie� interesy w Anglii.
By� dla mnie bardzo mi�y. Zaproponowa� pomoc finansow�, ale pieni�dze nie by�y
mi
wtedy potrzebne. Po pogrzebie nigdy go nie widzia�am. Teraz wygl�da na to, �e
przeni�s� si�
do Wielkiej Brytanii i chce si� z nami zobaczy�. Nie pami�tam nawet, jak
dok�adnie wygl�da.
Po tych wyja�nieniach, jak stwierdzi� p�niej Fritz w rozmowie z Helen, wujek
Grigorian sta� si� jeszcze bardziej tajemniczy.
Okaza�o si�, �e ma dziwne kciuki. Pierwsza zauwa�y�a je Helen. Wyrasta�y nie z
boku, ale z miejsca niedaleko podstawy d�oni. Kiedy zwr�ci�a na nie uwag�
Baryle, ma�y
stwierdzi� zaraz, �e wujek Grigorian pochodzi z kosmosu, i uda�, �e strzela do
Fritza z
wyimaginowanego laserowego miotacza.
Poza tym pan Grigorian nie r�ni� si� jednak od zwyczajnego wujka. Raczej niski,
ubrany w trzycz�ciowy garnitur, mia� brod�, w�sy i weso�e iskierki w oczach.
Fritza najbardziej zainteresowa� jego samoch�d, czerwony triumph. Twierdzi�, �e
ma
wtrysk paliwa i zasuwa jak rakieta.
� Frank Cheesewright uwa�a, �e ka�dy samoch�d jest tak samo dobry, je�li tylko
rusza, kiedy uruchomisz silnik, i nie zatrzymuje si�, dop�ki go nie zgasisz -
powiedzia�a
Helen.
� To dlatego, �e ma tylko u�ywanego forda i wie o samochodach jeszcze mniej ni�
ja - odpar� Fritz.
Wisz�cej w powietrzu k��tni zapobieg�a Janice, kt�ra zawo�a�a ich na
podwieczorek.
W �S�onecznym Widoku� rodzina jad�a podwieczorek do�� wcze�nie, aby zd��y� przed
kolacj� dla go�ci, kt�r� podawano o wp� do si�dmej. Dzisiaj mama postawi�a na
stole szynk�
i sa�atk� - specjalnie na cze�� wujka Grigoriana, kt�ry spa�aszowa� te�
kilkana�cie m�odych
ziemniak�w.
Popijaj�c herbat� i poch�aniaj�c kolejne kromki chleba z mas�em i miodem,
opowiada�
im o farmie.
- W�a�ciwie po�o�ona jest na zboczu g�ry - oznajmi� z u�miechem. - Hoduj�
kilkaset
owiec, kt�rych g��wnym zadaniem jest strzy�enie trawy. Trzymam tak�e par� �wi�,
kt�re nie
sprawiaj� wi�kszych k�opot�w, dop�ki nie uciekn�. Piekielnie trudno je wtedy
z�apa�.
Helen zachichota�a na my�l o niskim, kr�pym wujku Grigorianie, kt�ry ugania si�
po
podw�rku za �wini� zbieg�� z chlewu.
Po podwieczorku wuj zakasa� r�kawy, w�o�y� kwiecisty fartuch i upar� si�, �e
pozmywa naczynia. Dzieci, kt�re pomaga�y sprz�tn�� ze sto�u, us�ysza�y, jak m�wi
do mamy:
� Zarezerwowa�em na dzisiejsz� noc pok�j w Grandzie, przy g��wnej promenadzie.
� Przykro mi, �e nie mog� ci zaproponowa� noclegu - odpar�a pani Price - ale
mamy
wszystkie miejsca zaj�te.
� O tej porze roku to naturalne.
� W gruncie rzeczy pensjonat p�ka w szwach. W tym tygodniu wiele bym da�a za
jaki� dodatkowy pok�j. Nadal nie wiem, gdzie pomieszcz� kilku go�ci, kt�rzy
zapowiedzieli
sw�j przyjazd.
� Naprawd�? - K�opoty mamy najwyra�niej bardzo zaciekawi�y wuja. - W�a�ciwie
odpowiada to pewnym moim planom, naturalnie je�li na nie przystaniesz.
Pani Price przesta�a nak�ada� do salaterek owoce z puszki i przyjrza�a si�
uwa�nie
wujowi.
- Zastanawia�em si� w�a�nie - powiedzia� - czy nie m�g�bym zabra� do siebie na
kilka
dni Fritza i Helen. Teraz, kiedy osiedli�em si� w Wielkiej Brytanii, chcia�bym
ich cz�ciej
widywa� i lepiej pozna�. Nie b�dziesz musia�a si� nimi zajmowa�, a poza tym
zwolni� tak
potrzebn� dodatkow� sypialni�.
Mama najwyra�niej nie by�a do ko�ca przekonana.
� Obawiam si�, �e bli�niaki nie mog� opu�ci� Jonathana. Przyjecha� tutaj na
wakacje i nie b�dzie grzecznie, je�li teraz wyjad� i zostawi� go samego.
� Bary�a mo�e pojecha� razem z nami - o�wiadczy� wujek Grigorian. - Nie mia�em
wcale zamiaru go zostawia�.
� Musz� zapyta� siostry.
� Ma telefon?
� Tak. Zadzwoni� do niej.
Kiedy mama posz�a do telefonu, wujek Grigorian odwr�ci� si� do dzieci. Jego
lekko
obcy akcent stawa� si� wyra�niejszy, kiedy do nich m�wi�.
� I co wy na to? - zapyta�. - Musicie powiedzie�, czy macie ochot� na t�
wycieczk�.
W ko�cu to tylko farma. Ale mo�ecie pom�c wypasa� owce, poje�dzi� na traktorze i
pow��czy� si� po okolicy. A je�li b�dziecie mieli do�� energii, mogliby�my
wybra� si� na
spacer w g�ry. Mo�ecie zosta�, jak d�ugo chcecie. Kiedy tylko wam si� znudzi,
przywioz�
was z powrotem.
� Brzmi to zach�caj�co - o�wiadczy�a Helen, kt�ra zawsze szala�a za zwierz�tami.
� Jestem za - stwierdzi� Fritz. Przejecha�by tysi�c kilometr�w, �eby m�c
poje�dzi�
traktorem.
� Ja te� - powiedzia� Bary�a, kt�ry nie chcia�, �eby omin�a go jaka� atrakcja.
Do kuchni wesz�a z powrotem pani Price.
� Matka Jonathana nie ma nic przeciwko temu - powiedzia�a. - Masz tam jaki�
telefon, Grigorianie?
� Oczywi�cie. Dopilnuj�, �eby dzieci dzwoni�y do ciebie codziennie wieczorem.
� Nie musz�. Wystarczy, �e b�dziemy w kontakcie. Kiedy chcesz wyjecha�?
� Potrzebowa�a�, zdaje si�, tej sypialni ju� na dzisiejsz� noc?
� Tak, ale zarezerwowa�e� przecie� pok�j w Grandzie...
� Nie przejmuj si�. I tak niezbyt mi si� podoba ten hotel. Je�li dzieciom
pakowanie
nie zajmie zbyt du�o czasu, mo�emy by� na miejscu ju� o dziesi�tej wieczorem.
I tak oto, ca�kiem po prostu, zacz�a si� ca�a ta niewiarygodna przygoda.
ROZDZIA� DRUGI
Niez�a farma... niez�y farmer!
Fritza obudzi�o beczenie owiec. Omi�t� spojrzeniem bia�e �ciany, niewielkie
okienko i
wielkie podw�jne ��ko, w kt�rym sp�dzi� noc, i przypomnia� sobie wczorajsze
wydarzenia.
Spakowa� swoj� walizk� w rekordowym czasie, wrzucaj�c do �rodka par� d�ins�w,
ciep�� kurtk�, kilka swetr�w, bielizn� i gumiaki na wypadek deszczu.
Jazda triumphem by�a niesamowita. Wydawa�o si�, �e wujek Grigorian nie zwraca
uwagi na ograniczenia pr�dko�ci, a na autostradzie ig�a szybko�ciomierza
przekroczy�a sto
trzydzie�ci kilometr�w na godzin�.
Na farmie czeka� na nich gor�cy nap�j i fura czekoladowych ciastek. Potem poszli
spa�. Je�li wszyscy wujkowie w podobny spos�b odnosz� si� do limit�w pr�dko�ci i
do
czekoladowych ciastek, pomy�la� Fritz tu� przed za�ni�ciem, nie zaszkodzi�oby
mie� wi�cej
wujk�w.
Wyskoczy� z ��ka i podszed� do niewielkiego okienka. W sypialni by�o ch�odno,
ale
na dworze zaczyna� si� w�a�nie s�oneczny dzie�. Du�y wiejski dom sta� na zboczu
i chocia� z
pokoju Fritza trzeba by�o zej�� po schodach na parter, tylne podw�rko znajdowa�o
si�
dok�adnie na poziomie sypialni.
Otacza�y je stare, zaniedbane kamienne zabudowania. Za nimi wznosi�a si�
poro�ni�ta
wysok� traw� niewielka g�ra - b�d� te� w zale�no�ci od punktu widzenia, du�y
pag�rek.
Fritz podszed� do stoj�cej w k�cie umywalki i spryska� twarz wod� - je�li kto�
zapyta,
b�dzie m�g� odpowiedzie�, �e si� umy�. Mia� jednak przeczucie, �e wujek
Grigorian wcale go
o to nie zapyta.
Zszed� na d� i zobaczy�, �e wszyscy ju� wstali i zajadaj� �niadanie, kt�re
poda�a t�ga
�wawa jejmo��, niejaka pani Rhys.
� Pani Rhys - wyja�ni� wujek Grigorian - zajmuje si� domem, a jej m�� prowadzi
farm�.
� Czym w takim razie ty si� zajmujesz? - zapyta� Bary�a, kt�ry zawsze wyje�d�a�
z
takimi rzeczami.
Wujek Grigorian roze�mia� si�.
- Mam zamiar wam to wyt�umaczy� w ci�gu dzisiejszego dnia - powiedzia�. - A
teraz
jedzcie.
Fritz doszed� do wniosku, �e ludzie na farmach od�ywiaj� si� bardzo obficie.
Pani
Rhys poda�a mu wielki talerz, na kt�rym znajdowa�y si� trzy plastry bekonu, dwie
par�wki,
dwa sma�one jajka, pieczona fasolka, pomidory, grzyby i grzanki.
Podczas gdy dzieci ko�czy�y �niadanie, wujek Grigorian zapali� wielk� fajk�.
- Dzisiaj jest dzie� niespodzianek - powiedzia�. - Ale najpierw musz� dotrzyma�
kilku
obietnic. Fritz i Bary�a naucz� sie je�dzi� na traktorze, a Helen obejrzy owce.
Helen wspi�a si� po zboczu razem z panem Rhysem, wysokim Walijczykiem w
czapce i gumiakach, a Fritz i Bary�a wyszli na podw�rko.
Wujek otworzy� drzwi stodo�y i ich oczom ukaza� si� pomalowany na czerwono,
zab�ocony traktor. Grigorian posadzi� Fritza na siode�ku, pokaza� mu, jak
wrzuci� pierwszy
bieg, po czym uruchomi� silnik.
Fritz przesun�� d�wigni� do przodu i traktor wytoczy� si� powoli ze stodo�y na
podw�rko. Po kilku sekundach bli�niak si� zorientowa�, �e zmierza prosto w
stron�
kamiennego muru. Przekr�ci� kierownic� - okaza�o si� to trudniejsze, ni� si�
spodziewa� - i
ruszy� dooko�a podw�rka.
Wujek Grigorian otworzy� bram� i Fritz przez ni� wyjecha�. Zmie�ci� si� jako�
mi�dzy
s�upkami i ruszy� poln� drog�. Reszta pobieg�a za nim.
W ko�cu wujek da� mu znak, �eby si� zatrzyma�. Fritz przesun�� do ty�u d�wigni�.
- Teraz kolej Bary�y - powiedzia� wujek. - Obr�c� tylko traktor. - Wdrapa� si�
na
metalowe siode�ko i zawr�ci� na trzy razy. Wydawa�o si�, �e sprawia mu to tak�
sam�
przyjemno��, jak Fritzowi.
Potem za kierownic� usiad� Bary�a. Otrzymawszy instrukcje, ruszy� z
rozpromienion�
ze szcz�cia twarz� z powrotem w stron� farmy.
� Wydaje mi si�, �e mo�na nim jecha� szybciej - powiedzia� Fritz, kiedy p�
id�c,
p� biegn�c pod��ali z ty�u.
� Zgadza si�. Poka�� wam kiedy indziej, jak przyspiesza� - sapn�� wujek
Grigorian.
W tej samej chwili Bary�a pochyli� si� i uj�� dr��ek zmiany bieg�w.
-Nie ruszaj tego! - zawo�a� wujek.
Ale Bary�a go nie s�ucha�. Traktor nagle przyspieszy�. Bary�a odchyli� si� do
ty�u i o
ma�o nie wypad� z pojazdu, kt�ry zjecha� pod ostrym k�tem z drogi i zacz�� pi��
si� pod g�r�.
Wujek Grigorian pu�ci� si� za nim biegiem. Dogoni� traktor, wskoczy� na tyln�
ram�,
si�gn�� r�k� obok Bary�y i pchn�� d�wigni� do przodu. Traktor zwolni� i wjecha�
spokojnie na
podw�rko.
- Mo�na na tobie polega� - sykn�� Fritz, kiedy Bary�a zlaz� z siode�ka.
Wujek Grigorian roze�mia� si�.
� Nie pokaza�em ci ani hamulca, ani peda�u gazu. Powinienem si� domy�li�, �e sam
go znajdziesz.
� Sk�d mog�e� wiedzie�, jaki z niego gagatek, wujku - powiedzia� Fritz.
� Wiem o was wi�cej, ni� si� wam wydaje - odpar� Grigorian.
Fritz mia� ju� zamiar zapyta�, co wujek przez to rozumie, kiedy nagle pojawi�a
si�
Helen.
- Owce s� wspania�e - oznajmi�a. - Takie puszyste i skore do zabawy.
Wujek Grigorian klasn�� w d�onie.
- Dobrze - powiedzia�. - Teraz chc� wam co� pokaza�. T�dy, prosz�.
Poprowadzi� ich przez podw�rko do jednego z kamiennych budynk�w. Budynek by�
bez okien, mia� porz�dne drzwi i wydawa� si� mniej zaniedbany od innych. Wuj
przekr�ci�
klucz w zamku, wpu�ci� ich do �rodka, zapali� �wiat�o i zamkn�� drzwi.
Pomieszczenie przypomina�o zwyczajne nowoczesne biuro. Pod�oga wy�o�ona by�a
szarym dywanem, �ciany pomalowane na bia�o, a umeblowanie sk�ada�o si� z trzech
foteli,
biurka z maszyn� do pisania, obrotowego krzes�a i szafki.
� Co jest takiego nadzwyczajnego w zwyk�ym gabinecie? - zapyta� Bary�a, jak
zwykle nie patyczkuj�c si�.
� Zobaczycie - odpar� wujek.
Fritz zastanawia� si�, dlaczego robi tyle ha�asu wok� tego pomieszczenia.
� To tutaj w�a�nie pracujesz? - zapyta�.
� Tak, mo�na tak powiedzie� - odpar� wujek. Najwyra�niej zdecydowany by�
zachowywa� si� tajemniczo.
Helen przygl�da�a si� drzwiom.
� To dziwne - stwierdzi�a.
� Co takiego? - zapyta�, podchodz�c do niej, Fritz.
� Sp�jrz. Nie mog� wetkn�� paznokcia w szpar� mi�dzy drzwiami a framug�.
Musz� by� bardzo �ci�le dopasowane. Jak dostaje si� tutaj powietrze?
Fritz przyjrza� si� bli�ej drzwiom, a potem ich dotkn��. Jego palec zatrzyma�
si�
milimetr przed drewnem. Ca�e drzwi wydawa�y si� powleczone cienk� warstw�
plastiku.
Przesun�� palcem po �cianie.
To co� w rodzaju izolacji. Pokryty jest ni� ca�y gabinet - zawo�a�.
- Zgadza si� - potwierdzi� wujek Grigorian. - A teraz pozw�lcie, �e wam poka��,
do
czego s�u�y to pomieszczenie.
Otworzy� szafk�. Zamiasst jednak wyci�gn�� szuflad�, odsun�� ca�� frontow�
�ciank�,
ods�aniaj�c rz�d prze��cznik�w i zegar�w. Majstrowa� przy nich przez chwil�, a
potem
zamkn�� drzwiczki.
� Zauwa�yli�cie co�? Helen rozejrza�a si� dooko�a.
� Pociemnia�y �ciany - powiedzia�a.
- Chwileczk�. - Grigorian podszed� do wy��cznika �wiat�a. - Usi�d�cie wszyscy.
Nie
chc�, �eby�cie powpadali na siebie w ciemno�ciach. - Kiedy go pos�uchali, zgasi�
�wiat�o. -
Sp�jrzcie teraz w g�r�.
Zadarli g�owy i zobaczyli nad sob� gwiazdy - miliony gwiazd, ja�niejszych i o
wiele
liczniejszych ni� zwykle. Na niebie wida� by�o co� jeszcze: wielk� niebiesk�
planet�, okryt�
smugami chmur. Jej w�ski sierp spowity by� w mroku.
� Jeste�my na Ksi�ycu! - krzykn�� podniecony Bary�a.
� Nie opowiadaj g�upstw - powiedzia� Fritz. - To tylko film: Ziemia widziana z
kosmosu. Niewiarygodnie wyra�ny.
� Jakie to pi�kne - szepn�a Helen. Nagle Fritz co� zauwa�y�.
� �ciany - powiedzia�.
� S� ciemne - potwierdzi� Bary�a.
Nie patrzcie na nie, lecz przez nie. Wyt�ywszy wzrok, dzieci zobaczy�y na
zewn�trz
szary poszarpany krajobraz, kt�ry przypomina� nieco ksi�ycow� pustyni�. W
oddali
majaczy�y wzg�rza.
- M�wi�em wam. Jeste�my na Ksi�ycu - powt�rzy� Bary�a.
Wuj Grigorian zapali� �wiat�o i �ciany zrobi�y si� z powrotem matowe. Znikn�y
tak�e
gwiazdy, ale na suficie wci�� wida� by�o Ziemi�.
- Co o tym s�dzicie? - zapyta�.
Bardzo sprytne - stwierdzi� Fritz, marszcz�c brwi.
Zastanawiasz si�, jak to zosta�o zrobione?
jak. Z dachem i trzema �cianami to ca�kiem proste. Trzeba by�o tylko zamontowa�
projektory za t� plastikow� izolacj�. Ale za frontow� �cian�... t�, w kt�rej s�
drzwi... tam
przecie� jest podw�rko.
- Wszystko to jest znacznie prostsze - o�wiadczy� wujek Grigorian. - Jeste�my
rzeczywi�cie na Ksi�ycu.
Fritz parskn�� �miechem. Tego rodzaju �artu mo�na si� by�o raczej spodziewa� po
Baryle.
� Nie s�dzisz chyba, �e ci uwierzymy? - zapyta�.
� Nie, dop�ki wam tego nie udowodni� - odpar� powa�nym tonem wujek Grigorian.
� Przejd�my si� na spacer - o�wiadczy� Bary�a. - W ten spos�b si� przekonamy.
� Oczywi�cie nie mo�emy tego zrobi� - powiedzia� Fritz. - Nie mo�emy otworzy�
drzwi... nawet gdyby�my wiedzieli, gdzie si� znajduj�.
� �wi�ta racja - potwierdzi� wujek Grigorian. Otworzy� ponownie swoj� szafk�,
dokona� paru kolejnych manipulacji i nagle pojawi�y si� przed nimi z powrotem
�ciany i
drzwi kamiennego budynku. - Przemie��my si� w jakie� inne miejsce.
Tym razem �ciany nie pociemnia�y, ale obok drzwi pojawi�o si� okno. Fritz
wyjrza�
przez nie.
- Trafalgar S�uare! - zawo�a�. Wujek Grigorian znowu si� u�miechn��.
�ciany s� bardzo grube - powiedzia� Fritz. - Mog�e� umie�ci� projektor gdzie�
wewn�trz nich.
� Tutaj mo�esz wyj�� - odpar� wujek. Fritz nie spuszcza� z niego wzroku.
� �mia�o!
- Dobrze - zgodzi� si� ch�opiec. Trzeba po�o�y� kres temu przed�u�aj�cemu si�
�artowi.
Otworzy� drzwi, zrobi� krok na zewn�trz i znalaz� si� na chodniku Trafalgar
S�uare.
Stan�� jak wryty z otwartymi ze zdumienia ustami. By� �wi�cie przekonany, �e
wyjdzie na podw�rko farmy. Serce wali�o mu jak m�otem, kiedy wpatrywa� si�
os�upia�y we
wznosz�c� si� przed nim kolumn� Nelsona.
Zderzy� si� z nim m�czyzna w meloniku. Fritz przeprosi� go, wzi�� si� w gar�� i
rozejrza� si� uwa�nie wok� siebie. Po drugiej stronie kolumny Nelsona,
dok�adnie tam, gdzie
powinna si� znajdowa�, widnia�a fasada Galerii Narodowej. W uszach mia� uliczny
ha�as, w
nozdrza wpada� st�ch�y zapach londy�skiego powietrza.
Fritz zrobi� jeden ostro�ny krok do przodu, jakby chcia� sprawdzi�, czy chodnik
nie
ugnie si� pod jego stop�. Nie wydarzy�o si� nic strasznego; znalaz� si� tylko o
krok bli�ej
kraw�nika.
Obr�ci� si�, �eby zobaczy�, sk�d wyszed�. Zamiast kamiennego budynku farmy
zobaczy� za sob� anonimowo wygl�daj�ce drzwi i przyciemnione okno, wci�ni�te
mi�dzy
witryn� sklepu a wej�cie do kina. Na drzwiach nie by�o �adnej tabliczki i
przechodz�c obok,
mo�na by�o w og�le nie zwr�ci� na nie uwagi.
Na najbli�szym rogu, przy stacji Charing Cross sta� m�czyzna, kt�ry sprzedawa�
wieczorne gazety. Fritz podszed� do niego, da� pi�� pens�w i wzi�� gazet�. To
by�o wydanie
wy�cigowe. Ch�opiec spojrza� na dat�. By�a dzisiejsza.
Raczej oszo�omiony wr�ci� do drzwi, pchn�� je i wszed� z powrotem do gabinetu
wuja
Grigoriana.
No c� - wykrztusi� w ko�cu. - Je�li mo�esz przenie�� si� do Londynu, potrafisz
chyba r�wnie� polecie� na Ksi�yc.
ROZDZIA� TRZECI
Moc
� W gruncie rzeczy �atwiej jest polecie� na Ksi�yc ni� do Londynu - stwierdzi�
wujek Grigorian. - Ten gabinet jest czym�, co wy nazywacie statkiem kosmicznym.
Sk�ada
si� z tej plastikowej obudowy - wujek pokaza� r�k� �ciany - i zespo�u
nap�dowego, kt�ry
mie�ci si� w tej szafce. Przemieszczanie si� jest do�� �atwe... naciskam po
prostu guzik i ju�
jestem gdzie indziej. Musz� jednak dok�adnie okre�li�, dok�d chc� si� przenie��.
� To najtrudniejsza cz��. Nie ma z tym takich k�opot�w na Ksi�ycu, gdzie nie
musz� si� martwi�, �e si� z czym� zderz�. Ale �eby przenie�� si� tutaj, na
Trafalgar S�uare,
musz� poda� precyzyjne koordynaty czasoprzestrzenne.
� Rozumiem - powiedzia� Fritz. - Przypuszczam, �e najpierw znalaz�e� to
pomieszczenie, wynaj��e� je, zamkn��e� na klucz...
� W�a�nie. Musia�o by� mniej wi�cej tej samej wielko�ci co m�j statek kosmiczny,
na wypadek gdyby kto� chcia� wej��, kiedy tutaj jestem. Gdyby mi�dzy �cianami
statku a
�cianami pomieszczenia istnia�a na przyk�ad parocentymetrowa szpara, wszystko
mog�oby si�
wyda�.
Czy przeliczasz za ka�dym razem koordynaty? Ziemia jest przecie� w ci�g�ym
ruchu.
Nie jest a� tak �le. Po pierwszej podr�y zamontowany tutaj komputer - wuj
poklepa�
szafk� - bez przerwy aktualizuje dane.
Fritz by� zafascynowany.
� Musisz wi�c tylko znale�� pomieszczenie, kt�re odpowiada z grubsza wielko�ci
twojego statku, ustali� jego pozycj� i wprowadzi� dane do komputera. Potem
mo�esz tam
podr�owa�, kiedy tylko zechcesz. Czy samo przemieszczenie jest natychmiastowe?
� Na Ziemi praktycznie tak. Podr� w kosmosie zajmuje do�� czasu, �eby j�
zauwa�y�.
� Czy masz jakie� kryj�wki poza Londynem i Wali�? - zapyta�a Helen.
� Tak - odpar� wujek Grigorian, wciskaj�c inny przycisk. - Wyjrzyjcie teraz na
zewn�trz.
Helen zobaczy�a, �e s� teraz bardzo wysoko. Okno zrobi�o si� o wiele wi�ksze.
Wsz�dzie wok� nich wznosi�y si� drapacze chmur.
� Nowy Jork - powiedzia�a, przypominaj�c sobie obrazek z podr�cznika geografii.
� �ci�le rzecz bior�c Chicago - sprostowa� wujek Grigorian. Nacisn�� inny
przycisk
i zobaczyli kolejno Tokio, Caracas, Wiede�, Petersburg i Hongkong, wszystko w
ci�gu
zaledwie kilku minut. W ka�dym mie�cie okno mia�o odmienny kszta�t, a gabinet
mie�ci� si�
na r�nej wysoko�ci. Czasami drzwi wychodzi�y na chodnik, innym razem znajdowa�y
si� po
przeciwnej stronie i prowadzi�y na korytarz, do windy albo na schody. W ko�cu
dzieci
zawo�a�y, �eby si� zatrzyma�.
� Czuj� si�, jakbym zjad�a za du�o lod�w albo co� w tym rodzaju - powiedzia�a
Helen.
� Jak to, u licha, dzia�a? To znaczy, co nap�dza silnik? - zapyta� Fritz.
� Nie mam poj�cia - odpar� wujek. - Nie jestem fizykiem.
� W takim razie... - Fritz prze�kn�� �lin� i zada� w ko�cu pytanie, kt�re
cisn�o mu
si� na usta. - W takim razie kim ty w og�le jeste�, wujku Grigorianie?
Wujek nalega�, �eby zanim odpowie na to pytanie, wr�cili do Walii i zjedli
lunch. Gdy
weszli do kuchni, zobaczyli na stole plastry zimnej pieczeni, dwa du�e kawa�ki
sera i kilka
bochenk�w �wie�ego chleba. Zaskoczeni, �e jest ju� druga po po�udniu, na�o�yli
sobie na
talerze i zabrali si� do jedzenia.
- Powiedzia�em ju�, �e to b�dzie dzie� pe�en niespodzianek - oznajmi� wujek
Grigorian - wi�c oto niespodzianka numer dwa. Nie jestem wcale waszym wujkiem.
Wszyscy przestali je�� i wbili w niego wzrok.
- Potrzebowa�em rodziny, �eby si� z kim� zwi�za�, i wasza by�a wprost idealna.
To
jedna z tych nielicznych rodzin, w kt�rej progach kto� mo�e si� pojawi�,
powiedzie�, �e jest
krewnym, i nikt nie mo�e tego do ko�ca sprawdzi�. Po raz pierwszy, jak zapewne
powiedzia�a wam matka, pojawi�em si� dziesi�� lat temu. Chcia�em spotyka� si� z
wami o
wiele cz�ciej, ale porzuci�em ten zamiar, bo wkr�tce potem zmieni� si�
charakter mojej
pracy.
Na czym polega twoja praca? - zapyta�a Helen.
Zrozumiecie to p�niej. Na razie mo�ecie nazywa� mnie socjologiem.
Helen nalega�a:
� Co si� sta�o, �e zmieni�e� zdanie... to znaczy, znowu zwi�za�e� si� z nasz�
rodzin�?
� M�j rz�d powierzy� mi specjalne zadanie. Potrzebujemy waszej pomocy.
Jak dot�d wszystko to nie wydawa�o im si� zbyt sensowne.
- Sk�d w takim razie pochodzisz? - zapyta� Bary�a. Wujek Grigorian zawiesi� na
chwil� g�os.
� Moja planeta - powiedzia� w ko�cu - nazywa si� Klipst. Le�y siedemna�cie lat
�wietlnych st�d, niedaleko ma�ej gwiazdy o nazwie Marn. - Przerwa� zn�w, a potem
si�
u�miechn��. - To niespodzianka numer trzy.
� �mieszne kciuki! - zawo�a�a Helen i zaczerwieni�a si�.
� Bary�a m�wi�, �e pochodzisz z kosmosu - powiedzia� Fritz.
� Bary�a ma czasem wi�cej racji, ni� mu chcecie przyzna� - rzek� wujek
Grigorian. -
Tak czy owak, opowiem wam lepiej wszystko, zanim zaczniecie si� niepokoi�.
Powiedzia�em,
�e jestem socjologiem, i jest to cz�ciowo prawda. Studiowa�em wiedz� o
spo�ecze�stwach.
Ale pracowa�em r�wnie� dla rz�du... rz�du Imperium Galaktycznego. Przypuszczam,
�e
okre�liliby�cie mnie jako kogo� w rodzaju tajnego agenta. Do moich zada� nale�y
obserwacja
kilku planet, kt�re znajduj� si� w przededniu podr�y kosmicznych. Nale�y do
nich r�wnie�
Ziemia.
� Przecie� podr�ujemy ju� w kosmosie - powiedzia� Fritz.
� Nie, te rakietowe pr�by w og�le si� nie licz�. Wasi naukowcy zabrn�li w tym
miejscu jakby w �lep� uliczk�. Ale nied�ugo ju� odkryj� hipernap�d. A kiedy to
zrobi�, nasz
rz�d b�dzie chcia� wiedzie�, czy wasz �wiat mo�e zosta� przyj�ty do spo�eczno�ci
innych
planet.
- A jaka jest nasza rola? - zapyta�a Helen.
- W cz�ci galaktyki, kt�r� nazywamy Sektorem Genicznym, dosz�o do pewnego
sporu. M�j rz�d chce pogodzi� dwie strony, powierzaj�c jego rozstrzygni�cie
jakiemu�
niezale�nemu cia�u, ale jak dot�d nie uda�o si� znale�� nikogo, kto by�by
ca�kiem
obiektywny. W ko�cu, nie widz�c innego wyj�cia, postanowiono, �e trzeba
zaanga�owa�
kogo� spoza Imperium.
Postanowiono r�wnie�, �e arbitrami nie mog� by� doro�li... najwyra�niej bowiem
nie
ma doros�ego, kt�ry by�by zupe�nie pozbawiony uprzedze�. Podobnie jak na tej
planecie, nasi
politycy maj� w zwyczaju rzuca� og�lne has�a, a dopracowanie szczeg��w
pozostawiaj�
innym. W ten spos�b sprawa wyl�dowa�a na biurku mojego szefa, a on przekaza� j�
mnie.
� Czy chcesz powiedzie�, �e mamy rozstrzygn�� jaki� kosmiczny sp�r, siedz�c
tutaj? - zapyta� z niedowierzaniem Fritz.
� Nie b�dziemy tutaj siedzie�. B�dziecie musieli pojecha� ze mn� na Palassan,
kt�ra
jest stolic� Imperium Galaktycznego.
- Kurcz� blade! - zawo�a� Fritz. Nic innego nie przysz�o mu po prostu do g�owy.
- Nie jest to takie szalone, jak si� wydaje - podj�� wujek Grigorian. - Wiadomo
dobrze,
�e m�odzi ludzie maj� bardziej wyostrzone poczucie sprawiedliwo�ci ni� doro�li -
stwierdzi� z
u�miechem. - Przypuszczam, �e nas, starszych, zahartowa�y po prostu bardziej
przeciwno�ci
losu. Tak czy owak, to tylko dygresja. Mo�ecie zosta� u mnie dwa tygodnie, a
ca�a wyprawa
na pewno nie zajmie nam tak du�o czasu. Telefon na farmie po��czy si� z nami w
dowolnym
miejscu Mlecznej Drogi, b�dziecie wi�c w sta�ym kontakcie z wasz� matk�. Pytanie
brzmi:
czy macie ochot� tam jecha�?
- Jasne! - odpar� Bary�a, smaruj�c mas�em kolejn� kromk� chleba.
Fritz i Helen popatrzyli na siebie.
� Oboje chcieliby�my wam pom�c - powiedzia�a Helen - ale nie jeste�my pewni,
czy potrafimy.
� Zostawcie mnie to zmartwienie - powiedzia� wujek Grigorian. - W ci�gu
ostatnich
trzech miesi�cy bardzo du�o si� o was dowiedzia�em. - Wiem, �e jeste�cie bystrzy
i uczciwi.
Poza tym mam zamiar udzieli� wam pewnej pomocy, nie mog� jednak powiedzie�, na
czym
ona polega, dop�ki nie b�d� pewien, �e chcecie jecha�.
Fritz i Helen ponownie popatrzyli na siebie.
� Jedziemy - odparli jednocze�nie.
� Powiedz, jak zamierzasz nam pom�c - doda� Fritz.
� Mam zamiar obdarzy� was Moc� - powiedzia� Grigorian. - To rodzaj psychicznej
broni. �eby j� uzyska�, b�dziecie musieli podda� si� specjalnemu zabiegowi, ale
mo�na go
przeprowadzi� podczas snu. Moc zosta�a odkryta ca�kiem niedawno. Jej
zaaplikowanie jest
niezmiernie kosztowne, tote� posiada j� tylko bardzo niewiele os�b w ca�ym
Imperium
Galaktycznym. Nawiasem m�wi�c, ja do nich nie nale��.
� Jak to dzia�a?
� Nie spos�b z g�ry przewidzie�. Kr�tko m�wi�c, Moc pot�guje wszelkie zdolno�ci,
kt�re posiadali�cie ju� przedtem. Je�li, powiedzmy, mieli�cie talent do liczb,
Moc uczyni z
was genialnych matematyk�w. Na og� jednak dzia�a bardziej og�lnie. Mamy dane,
kt�re
�wiadcz� o bardzo r�nych rezultatach. Do szczeg��w przejdziemy, kiedy
b�dziecie po
zabiegu.
� Ja zostan� mistrzem kung-fu - stwierdzi� Bary�a, wymachuj�c w powietrzu
r�koma.
Wujek Grigorian roze�mia� si�.
� Mam nadziej�, �e do tego nie dojdzie. Mog�oby to mie� dla nas wszystkich
fatalne
skutki.
� Od tego wszystkiego kr�ci mi si� w g�owie - stwierdzi� Fritz.
� Nic dziwnego - powiedzia� wujek Grigorian, wstaj�c od sto�u. - Mo�ecie podda�
si� zabiegowi dzi� w nocy, a jutro wyruszymy w drog�. A teraz, co powiecie na
kolejn� lekcj�
jazdy na traktorze?
Helen obudzi�a si� z obola�ym uchem. Przy�o�y�a do niego d�o� i poczu�a pod
palcami
dziwny, podobny do s�uchawki przedmiot, kt�ry poprzedniego wieczoru wujek
Grigorian
przy klei� jej ta�m� do sk�ry.
Usiad�a na ��ku i rozejrza�a si� dooko�a. Ca�a tr�jka sp�dzi�a noc w statku
kosmicznym. Ich s�uchawki pod��czone by�y do ma�ego pude�ka, kt�re przypomina�o
tranzystorowe radio. Kiedy Helen si� rozgl�da�a, obudzili si� Fritz i Bary�a.
Te rozk�adane fotele nie s� zbyt wygodne - oznajmi� ziewaj�c Bary�a.
Rozleg�o si� pukanie do drzwi i wszed� wujek Grigorian. Helen wci�� my�la�a o
nim
jak o wujku, mimo �e nie by� przecie� ich �adnym krewnym. Ni�s� tac�, na kt�rej
sta�y trzy
szklanki.
- Dzie� dobry, supermani - powiedzia� weso�o. - B�dziecie wszyscy potrzebowali
tego
napoju.
P�yn by� ciep�y, s�odki i lekko pachn�cy. Helen wypi�a go do dna. Wujek
Grigorian
usiad� na skraju biurka. Sprawia� wra�enie podekscytowanego.
� Sprawd�my teraz efekty zabiegu - powiedzia�. - Ty pierwszy, Fritz. Czujesz si�
jako� inaczej?
� Niespecjalnie - odpar� Fritz.
� Oczywi�cie, �e czuje si� inaczej - wtr�ci�a Helen. - Zaprzeczy�, bo chce si�
najpierw dowiedzie�, jaki efekt wywar�a Moc na mnie i na Bary��. - Nagle
zaczerwieni�a si� i
przerwa�a, zawstydzona.
� Aha - mrukn�� wujek Grigorian. - A ty sk�d o tym wiesz?
� Kiedy to powiedzia�, podni�s� rami� i podrapa� si� w g�ow�. Skrzywi� tak�e
lekko
usta i...
� Wystarczy! - przerwa� jej wujek Grigorian. - Jeste� Interpretatork�. Potrafisz
powiedzie�, co czuj� ludzie, ledwie na nich spojrzysz.
� Potrafi czyta� w my�lach? - zapyta� z zazdro�ci� Bary�a.
� Nie. Ona nie czyta w my�lach, ale rozumie mow� cia�a. Istnieje ca�a ga���
wiedzy,
kt�ra zajmuje si� interpretacj� wykonywanych przez ludzi drobnych gest�w:
pocierania nosa,
skubania brody, sposobu, w jaki stoj�, wk�adaj� r�ce do kieszeni, wszelkich tego
rodzaju
rzeczy. Ju� przed zabiegiem Helen musia�a by� ca�kiem dobra w zgadywaniu, co
my�l�
ludzie. Teraz wie to na pewno.
- Zgadza si�. Jeste�, jak widz�, zazdrosny - stwierdzi�a dziewczynka.
Wujek Grigorian roze�mia� si�.
� Musisz nauczy� si� tolerancji. Oczywi�cie, �e jestem zazdrosny. Nie rozumiesz,
jak wiele skorzysta�bym jako socjolog, gdybym m�g� zosta� Interpretatorem? Ale
wr��my do
twojego brata.
� To nie jest nic nadzwyczajnego - stwierdzi� Fritz. - Ale gdy si� k�ad�em
wczoraj
spa�, my�la�em d�ugo, jak dostaniemy si� na Palassan. W ko�cu nawet gdyby�my
podr�owali z pr�dko�ci� �wiat�a, zaj�oby nam to kilkana�cie lat.
� A dzi� rano?
� Teraz po prostu rozumiem, jak to dzia�a. Trudno to wyja�ni�...
� Spr�buj.
� No wi�c dobrze. Wyobra�cie sobie ma�e, bardzo p�askie stworzenie. Jest tak
mikroskopijne i g�upie, �e nie potrafi przyswoi� sobie, co znaczy g�ra i d�.
Odr�nia tylko
ruch do przodu i do ty�u, ruch w prawo i w lewo. Nigdy nie porusza si� w g�r�
albo w d�, nie
jest w stanie unie�� wzroku i rozumuje tylko w dw�ch wymiarach.
Powierzchnia, na kt�rej �yje, przypomina prze�cierad�o. Prze�cierad�o mo�e by�
p�askie, ale mo�e te� by� z�o�one. Przypu��my, �e jest z�o�one. Nasze stworzenie
nigdy tego
nie odkryje.
Nasze stworzenie przez ca�e �ycie porusza si� po powierzchni prze�cierad�a,
nigdy nie
u�wiadamiaj�c sobie, �e poniewa� prze�cierad�o jest z�o�one, mo�e p�j�� na
skr�ty, robi�c
dziury w materiale.
My wszyscy jeste�my podobni do tego stworzenia, tyle �e zamiast w dw�ch,
rozumujemy w trzech wymiarach. Ale przypu��my, �e przestrze� jest z�o�ona w
czwartym
wymiarze? Wtedy mo�liwe b�d� skr�ty poprzez wiercenie dziur w tr�jwymiarowej
przestrzeni. - Fritz na chwil� przerwa�. - Teraz, kiedy to powiedzia�em, nie
wydaje si� to ju�
takie jasne - doda�.
- Nie szkodzi - pocieszy� go wujek Grigorian. - Wiemy ju�, kim jeste�. Jeste�
Syntetykiem. To znaczy, �e potrafisz przyjrze� si� faktom i po��czy� je szybko w
sp�jn�
ca�o��. Mo�esz spojrze� na silnik i zorientowa� si� natychmiast, jak dzia�a.
Mo�esz spojrze�
na szachownic� i domy�li� si�, jak� strategi� obra� ka�dy z graczy.
Fritz wyj�� z ucha s�uchawk� i po�o�y� j� ostro�nie obok czarnego pude�ka.
� Nie jest to ten rodzaj Mocy, jakiego si� spodziewa�em - stwierdzi�. - Musz�
przyzna�, �e nie wydaje si� zbyt praktyczny.
� Wkr�tce si� przekonasz, jak bardzo ci si� przyda. A co ty nam powiesz, Bary�a?
Jonathan nie mia� zbyt weso�ej miny.
� Uderzy�em w�a�nie kantem d�oni w por�cz krzes�a, ale rozbola�a mnie tylko r�ka
-
powiedzia�. Bli�niaki roze�mia�y si�.
� Nie czujesz si� w �aden spos�b odmieniony?
� Nie.
Wujek Grigorian zmarszczy� brwi.
� To ciekawe - mrukn��, po czym otworzy� szuflad� biurka i co� z niej wyj��.
Przedmiot mia� kszta�t i wielko�� tenisowej pi�ki i pokryty by� g�adkim
b�yszcz�cym
futerkiem, kt�re przypomina�o troch� focz� sk�r�.
� �ap - powiedzia� wuj, rzucaj�c tajemnicz� pi�k� Baryle.
Jonathan z�apa� j�, pog�adzi� po futerku i po�o�y� sobie na ramieniu. Pi�eczka
przylgn�a natychmiast do zag��bienia w jego szyi, zmieniaj�c lekko kszta�t.
� Nazywa si� Glob - oznajmi� Bary�a.
� Tak my�la�em - powiedzia� wuj Grigorian. - Jeste� Ekscentrykiem. Oni zawsze
maj� s�abo�� do zwierzokulek.
� Czy mog� j� zobaczy�? - zapyta�a Helen. Wzi�a zwierzokulk� z ramienia Bary�y
i
uwa�nie jej si� przyjrza�a. Pokryta futerkiem powierzchnia nie mia�a �adnych
szczelin.
� To po prostu futrzana kulka - powiedzia�a, podaj�c j� Fritzowi.
� Naszym zdaniem to zwierz� - o�wiadczy� wuj Grigorian. - Pochodzi z dziwnej
planety po�o�onej na samym skraju galaktyki. Nikt nie wie, jak zwierzoku�ki
egzystuj�: nie
maj� �adnego otworu g�bowego ani nawet oka... a jednak �yj�. Ludzie trzymaj� je
jako
domowe zwierz�tka. Zwierzoku�ki pewnych ludzi lubi�, a innych nie. Kiedy kto�
nie cieszy
si� ich sympati�, spadaj� mu po prostu z ramienia. Ludzie obdarzeni Moc�
Ekscentryka maj�
z nimi bardzo dobry kontakt. Widzieli�cie, jak Bary�a natychmiast si�
zorientowa�, �e trzeba
zwierzokulk� po�o�y� sobie na ramieniu i �e nazywa si�... jak powiedzia�e�,
Bary�a?
�
- Glob.
Sk�d wiedzia�e�?
Nie wiem. Samo przysz�o mi do g�owy.
Wi�c jaki w ko�cu rodzaj Mocy otrzyma� Bary�a? - zapyta� Fritz, podaj�c
zwierzokulk� Jonathanowi, kt�ry po�o�y� j� sobie z powrotem na ramieniu.
- Najbardziej osobliwy ze wszystkich - odpar� wujek Grigorian. - Ma on co�
wsp�lnego z jego dziwnym zwyczajem m�wienia i robienia rzeczy, kt�rych si� nikt
nie
spodziewa i kt�re cz�sto okazuj� si� trafne. Mo�e nie u�ywa� swojej Mocy przez
ca�e
miesi�ce. Ale kiedy to zrobi, gwarantuj� wam, �e b�dziemy mu wdzi�czni.
Tymczasem za�
ma zwierzokulk�.
Wuj wzi�� tac� i ruszy� do drzwi.
� Zostawiam was, �eby�cie si� przebrali. �niadanie jest prawie gotowe. Aha, i
jeszcze jedno. W Imperium obowi�zuje co� w rodzaju j�zyka urz�dowego. M�wi� nim
wszyscy mieszka�cy cywilizowanych planet i nawet na tych bardziej prymitywnych
uczy si�
go w szko�ach. Przypomina troch� ziemskie esperanto.
� Och! - zmartwi�a si� Helen. - Jak si� go nauczymy?
� Nauka wchodzi�a w sk�ad waszej nocnej - kuracji. Ju� go znacie. M�wili�my nim
przez ostatnie p� godziny - o�wiadczy� z u�miechem wujek, po czym wyszed� i
zamkn�� za
sob� drzwi.
ROZDZIA� CZWARTY
Skok w nadprzestrze�
Po �niadaniu bli�niaki i Bary�a spakowali na nowo walizki i przenie�li je do
gabinetu.
Wujek Grigorian powiedzia� pani Rhys, �e nie b�dzie ich przez par� dni i �e
zatelefonuje.
Potem, kiedy posz�a do swojego domu, wstawi� samoch�d do gara�u i zamkn�� drzwi
na
klucz.
� Wszystko gotowe? - zapyta�, wchodz�c do gabinetu. Ca�a tr�jka pokiwa�a z
niecierpliwo�ci� g�owami. Wuj otworzy� szafk� i nastawi� przyrz�dy.
� Podr� zajmie nam prawie godzin� - powiedzia�. - B�dziemy musieli dokonywa�
zar�wno kr�tkich skok�w w zwyczajnym kosmosie, jak i skok�w w nadprzestrzeni...
czyli w
tym, co Fritz nazywa czwartym wymiarem. Same skoki trwaj� bardzo kr�tko. Tym, co
nas
op�nia, s� przerwy mi�dzy nimi. No, w�a�nie wystartowali�my.
Zamkn�� drzwiczki szafki i odwr�ci� si� do nich. Nie mieli wra�enia, �e si�
poruszaj�,
i przez moment Helen zacz�a si� obawia�, czy co� nie posz�o �le. Ale kiedy
spojrza�a na
�ciany, zobaczy�a, �e kamienny budynek znikn�� i po drugiej stronie
przezroczystego plastiku
wida� tylko bardzo g��bok� czer�. Patrzy�a dalej, a obraz zn�w si� zmieni�.
Przez jedn� ze
�cian wida� by�o teraz odleg�e S�o�ce, a przez sufit planet� koloru piasku,
kt�ra sprawia�a
wra�enie wymar�ej.
Zmiany nast�powa�y zbyt szybko, �eby przyjrze� si� rzeczom, kt�re pojawia�y si�
za
�cianami gabinetu, a w�a�ciwie wok� statku kosmicznego. Po chwili da�a za
wygran� i
spu�ci�a wzrok.
Wujek Grigorian zaproponowa� kilka gier dla zabicia czasu. Najpierw wyj��
szachownic� i og�osi� turniej. Niestety okaza�o si�, �e Fritz, zanadto si� nie
wysilaj�c, potrafi
teraz pokona� wszystkich, z wujkiem Grigorianem w��cznie.
W biurku by�a r�wnie� gra Monopole, ale nie mieli na ni� do�� czasu, podzielili
wi�c
mi�dzy siebie sprawiedliwie pieni�dze i zacz�li gra� w pokera. Tym razem
wszystko psu�a
Helen - zawsze wiedzia�a, kiedy kto� blef o wa�.
Rzucili wi�c karty i zacz�li zasypywa� wujka Grigoriana pytaniami. Nie chcia� im
nic
powiedzie� na temat sporu w Sektorze Genicznym, obawia� si� bowiem, �e wyrobi�
sobie
przedwcze�nie jakie� zdanie o sprawie. Opowiedzia� jednak troch� o sobie.
- Czy Grigorian to twoje prawdziwe nazwisko? - zapyta�a Helen.
Tak. Brzmi troch� wschodnioeuropejsko, nieprawda�?
� A tw�j akcent?
� To akcent klipstyjski.
- Czy nigdy nie zdradzi� ci� podczas pobytu na Ziemi?
� Nie. Je�li kto� urodzi� si� w Polsce, dojrzewa� w Niemczech i mieszka teraz w
Walii, nikt nie ma poj�cia, jaki powinien mie� w�a�ciwie akcent.
� Dlaczego zosta�e� tajnym agentem?
� By�o kilka powod�w. Po pierwsze, jestem troch� samotnikiem. Klipst jest du��
planet�, niezbyt jednak g�sto zamieszkan�, w zwi�zku z czym nie jeste�my zbyt
towarzyscy.
Ale g��wn� przyczyn� by�o to, �e jestem taki wysoki.
� Wysoki? - zdziwi� si� Bary�a. - Przecie� jeste� niemal kar�em.
� Nie b�d� niegrzeczny, Bary�a - zwr�ci�a mu uwag� Helen.
� Nic nie szkodzi - odpar� ze �miechem wujek Grigorian. - To kolejna rzecz, o
kt�rej
wam jeszcze nie powiedzia�em. Mieszka�cy Ziemi nale�� do najwy�szych w ca�ym
wszech�wiecie. Wi�kszo�� ludzi tam nie przekracza metra pi��dziesi�ciu
centymetr�w. Na
Ziemi mog� wydawa� si� niski, ale jak na normy galaktyki, jestem do�� wysoki. Co
nawiasem m�wi�c oznacza, �e na Palassan nie b�dziecie si� r�ni� wzrostem od
doros�ych.
Patrzyli na �ciany. Czasami miga�y im przed oczyma osobliwe istoty i dziwne
miasta,
ale obraz zawsze si� rozmazywa�, zanim mogli mu si� dobrze przyjrze�.
Kiedy nareszcie �wiat na zewn�trz stan�� i trwa� przez chwil� nie zmieniony,
domy�lili
si�, �e znajduj� si� na Palassan.
Przez przezroczyst� tyln� �cian� zobaczyli brodatego m�czyzn�, troch� ni�szego
od
Helen i troch� wy�szego od Fritza. Przez chwil� czeka� na zewn�trz, a potem
pchn�� segment
�ciany i wszed� do �rodka.
To jest pan Loman, Kontroler Strefy Peryferyjnej rz�dzie Imperium Galaktycznego
-
powiedzia� wujek Grigorian. - Panie Loman, przedstawiam panu Helen, Fritza i
Bary��.
Wszyscy u�cisn�li sobie d�onie.
Nawiasem m�wi�c, nazywam si� Jonathan - powiedzia� Bary�a.
Helen czu�a, �e serdeczno�� pana Lomana to tylko poz�r. W g��bi duszy troch�
obawia� si� dzieci. Najwyra�niej wiedzia�, �e obdarzone s� Moc�.
- Mamy ju� dla was gotowe kwatery - powiedzia�, zacieraj�c r�ce. - Mo�emy i��. -
Wyprowadzi� ich ze statku kosmicznego na zewn�trz, a potem skr�ci� w boczny
korytarz i
otworzy� drzwi.
Znale�li si� na dworze. Niebo nad ich g�owami by�o czyste, s�o�ce ma�e i gor�ce.
Fritz
zauwa�y�, �e nad horyzontem wisi wielki blady ksi�yc.
Znajdowali si� w czym� w rodzaju parku. Po�r�d trawnik�w sta�y niskie
jednopi�trowe budynki, po��czone ze sob� w�skimi �cie�kami. Przypomina�o to
troch�
Fritzowi baz� RAF-u, kt�r� kiedy� odwiedzi�.
- Nie wygl�da to na stolic� galaktyki - zauwa�y� Bary�a.
- Czy podobnie wygl�da ca�a planeta? - zapyta� Fritz.
- Podoba mi si� zapach trawy - powiedzia�a Helen.
- Nie spodziewali�cie si� chyba, �e Palassan b�dzie Przypomina�a Londyn? -
zapyta�
wujek Grigorian, kiedy ruszyli wysypan� r�owym �wirem �cie�k�. - Wie�owce,
uliczne
korki i zat�oczone miasta od dawna nale�� Ju� u nas do przesz�o�ci.
� Rz�dy nad galaktyk� nale�� do najwa�niejszych czynno�ci, jakie mo�na sobie
wyobrazi� - doda� pan Loman. - Musz� by� sprawowane w idealnych warunkach.
Spok�j i
cisza, trawa i drzewa. To wszystko pomaga rz�dz�cym zachowa� jasno�� umys�u.
� Oczywi�cie mamy tutaj r�wnie� fabryki i elektrownie, ale umieszczamy je
wszystkie pod ziemi�, �eby nie psu�y widoku. I nie potrzebujemy dr�g. Ludzie
tacy jak
Grigorian i ja... a teraz r�wnie� i wy... poruszaj� si� wsz�dzie za pomoc�
hipertransu. Tak
nazywamy pojazd, kt�rym tutaj przybyli�cie.
� A ludzie, kt�rzy pracuj� w fabrykach i elektrowniach? - zapyta� Fritz.
� Dla ich potrzeb stworzyli�my pod ziemi� superszybki system transportu
mechanicznego - odpar� zdawkowo pan Loman, tak jakby chcia� im da� do
zrozumienia, �e w
gruncie rzeczy nie powinno ich to obchodzi�. Wszystko tutaj wydaje si� bardzo
mi�e dla
rz�dz�cych, ale niekoniecznie dla zwyk�ych ludzi, pomy�la� Fritz, lecz nie
powiedzia� tego na
g�os.
�cie�kami spacerowa�o do�� du�o os�b, ludzie wchodzili i wychodzili z dom�w.
Wszyscy u�miechali si� i kiwali przyja�nie g�owami, mijaj�c dzieci.
Pan Loman zatrzyma� si� przed niskim budynkiem.
- Musimy zrobi� wam zdj�cia do serwisu informacyjnego - powiedzia�. - Wst�pmy tu
na chwil�.
Weszli do o�wietlonego rz�si�cie przestronnego holu. Blask sztucznego
o�wietlenia
zrazu ich o�lepi�. Kiedy oczy przyzwyczai�y si� do �wiat�a, spostrzegli, �e w
�rodku jest
kilkunastu niskich ludzi. Wi�kszo�� obs�ugiwa�a jaki� sprz�t - Fritz zgad�, �e
s� to kamery i
inne telewizyjne urz�dzenia. Wszystko by�o o wiele mniejsze ni� na Ziemi - Ani
�ladu
reflektor�w czy pot�nych statyw�w pod kamery, �adne urz�dzenie nie by�o te�
pod��czone
do kabla.
Jeden z redaktor�w ustawi� odpowiednio ca�� pi�tk� i poprosi� Fritza, �eby
u�cisn��
d�o� pana Lomana. Przez kilka minut terkota�y kamery, a potem z powrotem
znale�li si� na
dworze.
- Jeste�my znanymi osobisto�ciami - zauwa�y� Bary�a. - Czy nikt nie chce
przeprowadzi� ze mn� wywiadu?
Pan Loman u�miechn�� si�.
- Wydaje mi si�, �e powinni�my wam tego oszcz�dzi�.
Helen zacz�a si� zastanawia�, w jaki spos�b ludzie odnajduj� tutaj w�a�ciw�
drog�.
Wszystkie zabudowania i �cie�ki wygl�da�y na takie same i nie by�o ani jednego
drogowskazu.
Z budynku przed nimi wysz�a nagle jaka� dziewczyna. W r�kach trzyma�a bukiet
jaskrawych purpurowych kwiat�w. Helen bardzo si� spodoba�y.
Dziewczyna musia�a to zauwa�y�, bo wyci�gn�a jeden w jej stron�.
- Pasuje do ciebie ten kolor - powiedzia�a z u�miechem. - Mo�e zechcesz go
przyj��?
Nagle Jonathan skoczy� do przodu i wytr�ci� kwiat z r�ki dziewczyny.
- Bary�a! - zaprotestowa�a Helen.
Kwiat upad� na ziemi� i nieoczekiwanie zabrz�cza�, tak jakby si� w nim co�
st�uk�o.
- Tak mi przykro - powiedzia�a Helen do dziewczyny.
Pan Loman mrukn�� co�, co przypomina�o przekle�stwo. Fritz podni�s� kwiat i
obrywa� p�atki. Wewn�trz znajdowa�o si� jakie� elektroniczne urz�dzenie.
Dziewczyna wesz�a z powrotem do budynku.
Wujek Grigorian odsun�� na bok Helen i otworzy� drzwi, za kt�rymi znikn�a
dziewczyna. W �rodku nie by�o po niej �ladu.
Pan Loman wyj�� z kieszeni sk�rzany przedmiot wielko�ci pude�ka zapa�ek i zacz��
do
niego m�wi�.
- M�oda kobieta �redniego wzrostu, w�osy jasnoblond, typ fizyczny humanoid
Centralnego Systemu, ubrana w zielon� kurtk�, niesie bukiet kwiat�w Narchusa.
Aresztowa� i
zatrzyma� do wyja�nienia.
- Co si� tutaj dzieje, do licha? - zapyta�a Helen. Fritz pokaza� jej st�uczone
wn�trze
kwiatu.
� Wygl�da to jak g�o�nik pod��czony do radia - powiedzia�.
� To szeptacz - stwierdzi� wujek Grigorian. - Powtarza bez ko�ca jak��
wiadomo��,
hipnotyzuj�c ofiar�. Nie mo�esz jej us�ysze�, ale wnika w twoj� pod�wiadomo��. W
ko�cu
zaczynasz w ni� wierzy�.
Fritz pokiwa� g�ow�.
� Kto� chcia� zahipnotyzowa� Helen, �eby popar�a jego stanowisko w sporze.
� Ale kto?
� Dowiemy si�, je�li uda nam si� z�apa� dziewczyn� - powiedzia� pan Loman.
Zewsz�d biegli ku nim po trawnikach ludzie. W wi�kszo�ci byli to m�czy�ni,
ubrani
w identyczne ciemnoczerwone jednocz�ciowe kombinezony i berety tego samego
koloru.
A wi�c na Palassan maj� r�wnie� policj�, pomy�la� Fritz. - K�opot polega na tym
-
o�wiadczy� pan Loman - �e zmieni�a ju� na pewno sw�j wygl�d. Musia�a tylko zdj��
t� jasn�
peruk� i porzuci� gdzie� kwiaty. Teraz nie r�ni si� od tysi�cy innych m�odych
dziewcz�t,
kt�re przebywaj� w tym rejonie.
- Chod�my - powiedzia� wujek Grigorian. - Zostawmy t� spraw� Czerwonym
Beretom. I tak nic na to nie poradzimy.
Po chwili dotarli do domu, w kt�rym mie�ci�y si� ich kwatery. Trzy sypialnie i
salonik
umeblowane by�y w tym samym prostym, wygodnym stylu co statek kosmiczny wujka
Grigoriana.
Pan Loman pokaza� im wbudowany obok drzwi mikrofon.
� Naciskaj�c ten guzik, mo�ecie zawsze skomunikowa� si� ze mn� albo z
Grigorianem - powiedzia�. - Teraz zostawiamy was, �eby�cie mogli si� rozpakowa�.
� No, no - powiedzia�a po ich wyj�ciu Helen. - Zupe�nie jak w eleganckim hotelu.
Fritz wskaza� jej r�k� okno. Na zewn�trz stali dwaj policjanci w czerwonych
beretach.
Kiedy otworzy� drzwi, jeden z nich natychmiast podszed� do niego.
� Czy mog� w czym� pom�c? - zapyta�.
� Nie, dzi�kuj� - odpar� Fritz. Zatrzasn�� drzwi i odwr�ci� si� do Helen.
� No i co ci to teraz przypomina?
� Nie wiem, o co ci chodzi.
� Mnie to przypomina wi�zienie - odpar� Fritz.
ROZDZIA� PI�TY
Wojna na Planecie Robak�w
Nazajutrz udali si� hipertransem na inn� cz�� planety. Nie potrafili okre�li�,
jak�
przebyli odleg�o��, ale s�o�ce znajdowa�o si� tutaj z grubsza w tym samym
miejscu, a wi�c
nie oddalili si� zbytnio od stolicy. Wujek Grigorian, kt�ry nadal dotrzymywa� im
towarzystwa, powiedzia�, �e dziewczyny nie uda�o si� odszuka�. Czerwone Berety
znalaz�y
jednak wci�ni�ty w