9091

Szczegóły
Tytuł 9091
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

9091 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 9091 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

9091 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Isaac ASIMOV PRELUDIUM FUNDACJI Ostrowiec Swi�tokrzyski 2001-09-06 Cykl powie�ci I. Asimova o Fundacji: 1. Preludium Fundacji 2. Narodziny Fundacji 3. Fundacja 4. Fundacja i Imperium 5. Druga Fundacja 6. Agent Fundacji 7. Fundacja i Ziemia Spis tre�ci 1 Matematyk 4 2 Ucieczka 29 3 Uniwersytet 51 4 Biblioteka 68 5 G�rna strona 92 6 Ratunek 117 7 Mycogen 135 8 W�adca s�o�ca 158 9 Mikrofarma 180 10 Ksi�ga 201 11 Sakratorium 223 12 Orle gniazdo 250 13 Ciep�ownia 275 14 Billibotton 305 15 Konspiracja 330 16 Funkcjonariusze 350 17 Wye 370 18 Przewr�t 393 19 Dors 412 Od autora 429 1 Matematyk CLEON I � (...) Ostatni Imperator Galaktyczny dynastii Enturn. Urodzi� si� w 11988 roku ery galaktycznej, tego samego roku co Hari Seldon. Panuje przekonanie, �e data narodzin Seldona, kt�r� niekt�rzy poddaj� w w�tpliwo�� mog�a zosta� dopasowana do roku narodzin Cleona, kt�rego Seldon, jak si� przypuszcza, spotka� wkr�tce po przyje�dzie na Trantor. Po obj�ciu tronu imperialnego w roku 12010 w wieku dwudziestu dw�ch lat, panowanie Cleona I stanowi�o osobliwy okres spokoju w tamtych burzliwych czasach. By�o to niew�tpliwie zas�ug� umiej�tno�ci jego szefa sztabu, Eto Demerzela, kt�ry tak starannie usuwa� si� w cie� z �ycia publicznego, �e niewiele o nim wiadomo. Je�eli chodzi o Cleona(...) Encyklopedia Galaktyczna 1. Cleon dyskretnie st�umi� ziewni�cie i zapyta�: Demerzel, czy s�ysza�e� kiedy� o cz�owieku, kt�ry si� nazywa Hari Seldon? Cleon by� imperatorem zaledwie od dziesi�ciu lat, ale bywa�y takie chwile podczas ceremonii pa�stwowych, kiedy � przyodziany w uroczyste szaty i insygnia kr�lewskie � prezentowa� si� godnie, jak na przedstawiaj�cym go hologramie, stoj�cym w niszy za jego plecami i tak wyeksponowanym, �e wyra�nie dominowa� nad innymi niszami, w kt�rych mie�ci�y si� wizerunki kilku jego poprzednik�w. Hologram nie stanowi� zupe�nie wiernej kopii, cho� zar�wno na nim, jak i w rzeczywisto�ci w�osy Cleona by�y jasnobr�zowe, lecz na wizerunku wydawa�y si� nieco g�stsze. Poza tym prawdziwa twarz Cleona odznacza�a si� pewn� asymetri�, gdy� jego g�rna warga z lewej strony unosi�a si� wy�ej od prawej, a jakim� cudem nie wida� tego by�o na hologramie. Gdyby Cleon stan�� obok swego wizerunku, mo�na by tak�e zauwa�y�, �e jest o dwa centymetry ni�szy od swojego wizerunku, na kt�rym mia� metr osiemdziesi�t trzy wzrostu � i by� mo�e troch� t�szy. Oczywi�cie hologram przedstawia� portret z oficjalnej koronacji i Cleon by� wtedy m�odszy. Nadal jednak wygl�da� m�odo i do�� przystojnie, a kiedy nie denerwowa� si� podczas oficjalnych ceremonii, na jego twarzy malowa�a si� pewna dobroduszno��. - Hari Seldon? � spyta� Demerzel tonem pe�nym szacunku, o kt�ry bardzo si� stara�. � Nie znam nikogo o tym nazwisku Wasza Imperialna Mo��. A czy powinienem go zna�? - Minister Nauki wspomnia� mi o nim wczoraj wieczorem. My�la�em, �e mo�e go znasz. Demerzel zmarszczy� nieznacznie brwi, ale tylko nieznacznie, gdy� nie wypada tego robi� w obecno�ci imperatora. - Minister Nauki, Wasza Imperialna Mo��, powinien porozmawia� o tym cz�owieku ze mn� jako szefem sztabu. Gdyby ci� niepokojono z ka�dej strony... Cleon uni�s� r�k� i Demerzel natychmiast przerwa�. - Prosz�, Demerzel, nie mo�na stale obstawa� przy przestrzeganiu form. Kiedy przechodzi�em obok Ministra na przyj�ciu wczoraj wieczorem i zamieni�em z nim kilka s��w, a� kipia� z podniecenia. Nie mog�em go nie wys�ucha� i ciesz� si�, �e to zrobi�em, bo opowiada� interesuj�ce rzeczy. - W jakim sensie interesuj�ce, Wasza Imperialna Mo��? - C�, min�y ju� stare czasy, kiedy nauka i matematyka by�y ostatnim krzykiem mody, by� mo�e dlatego, �e dokonano ju� wszystkich odkry� nie s�dzisz? Najwyra�niej jednak nadal mog� mie� miejsce interesuj�ce zdarzenia, przynajmniej tak mi powiedziano. - Tak powiedzia� Minister Nauki, Wasza Imperialna Mo��? - Tak. Powiedzia�, �e ten Hari Seldon uczestniczy� w zje�dzie matematyk�w zorganizowanym tutaj, na Trantorze � z jakiego� powodu organizuj� taki zjazd raz na dziesi�� lat � i podobno udowodni�, i� mo�na matematycznie przepowiedzie� przysz�o��. Demerzel u�miechn�� si� dyskretnie. - Albo Minister Nauki, cz�owiek o niewielkiej bystro�ci umys�u jest w b��dzie, albo ten matematyk si� myli. Sprawa przepowiadania przysz�o�ci to przecie� dziecinne marzenie o czarodziejskiej krainie. - Naprawd�, Demerzel? Ludzie w to wierz�. - Ludzie wierz� w r�ne rzeczy, Wasza Imperialna Mo��. - Ale wierz� w takie rzeczy. Dlatego nie ma znaczenia, czy przepowiednia przysz�o�ci jest mo�liwa, czy nie. Je�li jaki� matematyk przepowiedzia�by mi d�ugie i szcz�liwe panowanie, okres pokoju i pomy�lno�ci dla Imperium... Ech, czy� nie przynios�oby to korzy�ci? - Z pewno�ci� mi�o by�oby to us�ysze�, ale co z tego, Wasza Imperialna Mo��? - Gdyby ludzie w to uwierzyli, na pewno dzia�aliby w duchu tej wiary. Wiele proroctw przemienia si� w fakt, z powodu samej mocy tego, �e ludzie w nie wierz�. To �proroctwa, kt�re spe�niaj� si� same przez si�. Przypominam sobie, �e to w�a�nie ty mi to kiedy� wyja�nia�e�. - By� mo�e, Wasza Imperialna Mo�� � powiedzia� Demerzel. Przygl�da� si� uwa�nie imperatorowi, jak gdyby chcia� sprawdzi� jak daleko mo�e si� posun�� w wyra�aniu w�asnych opinii. � Gdyby jednak tak by�o, ka�demu mo�na by kaza� wyg�osi� proroctwo. - Nie wszystkim uwierzono by w r�wnym stopniu. Matematyka, kt�ry by�by w stanie poprze� swoje proroctwo wzorami i terminologi� naukow�, m�g�by nikt nie zrozumie�, a pomimo to wszyscy byliby sk�onni mu uwierzy�. - Jak zwykle, Wasza Imperialna Mo��, m�wisz rozs�dnie � powiedzia� Demerzel. � �yjemy w niespokojnych czasach i warto by�oby je uspokoi� w spos�b, kt�ry nie wymaga�by ani pieni�dzy, ani zbrojnego wysi�ku � bo w niedalekiej przesz�o�ci przysporzy�o to wi�cej szk�d ni� dobra. - W�a�nie, Demerzel � potwierdzi� podniecony imperator. � �ci�gnij mi tu tego Hariego Seldona. M�wisz mi, �e twoje sznurki si�gaj� do ka�dego zak�tka tego burzliwego �wiata, nawet tam, gdzie moje oddzia�y nie o�miel� si� wkroczy�. Zatem poci�gnij za jeden z tych sznurk�w i sprowad� tego matematyka. Chc� go zobaczy�. - Tak zrobi�, Wasza Imperialna Mo�� � powiedzia� Demerzel, kt�ry ju� zd��y� zlokalizowa� Seldona i odnotowa� w pami�ci, �e trzeba pochwali� Ministra Nauki za dobrze wykonan� robot�. 2. W tym czasie Hari Seldon nie wygl�da� zbyt imponuj�co jak na wielkiego uczonego. Mia� trzydzie�ci dwa lata, podobnie jak imperator Cleon I, by� jednak ni�szego wzrostu, bo mia� tylko metr siedemdziesi�t trzy. Jego twarz by�a �agodna i weso�a, w�osy ciemnobr�zowe, prawie czarne, a ubranie kt�re nosi� odznacza�o si� niedwuznacznym rysem prowincjonalno�ci. Ka�demu, kto w p�niejszych czasach s�ysza� o Harim Seldonie tylko jako o legendarnym p�bogu, wydawa�oby si� prawie blu�nierstwem, �eby matematyk nie mia� siwych w�os�w, twarzy pobru�d�onej zmarszczkami, spokojnego u�miechu promieniuj�cego m�dro�ci� i �eby nie siedzia� na w�zku inwalidzkim. Jednak nawet wtedy, w podesz�ym wieku, oczy Seldona by�y weso�e. Teraz za� by�y szczeg�lnie weso�e, gdy� wyg�osi� referat na Zje�dzie Dziesi�cioletnim. Do pewnego stopnia wzbudzi� nawet zainteresowanie. Stary Osterfith skin�� g�ow� i powiedzia�: - Zmy�lnie, m�ody cz�owieku. Bardzo zmy�lnie. � A taka ocena wypowiedziana przez niego sprawi�a Seldonowi rado��. Teraz jednak nast�pi� niespodziewany rozw�j wydarze� i Seldon nie by� pewien, czy powinno mu to poprawi� nastr�j, czy te� nie. Wpatrywa� si� w wysokiego, m�odego cz�owieka w mundurze. Z lewej strony jego tuniki widzia� zgrabnie umieszczony emblemat przedstawiaj�cy s�o�ce i statek kosmiczny. - Porucznik Alban Wellis � przedstawi� si� oficer gwardii imperatora, nim od�o�y� sw�j dow�d to�samo�ci. � Pozwoli pan ze mn�? Wellis by� oczywi�cie uzbrojony, a za drzwiami sta�o dw�ch innych gwardzist�w. Seldon wiedzia�, �e nie ma wyboru, chocia� �o�nierz by� niezwykle uprzejmy. Chcia� jednak poprosi� o wyja�nienia. - Na spotkanie z imperatorem? � zapyta�. - Do pa�acu. Otrzyma�em tak� instrukcj�. - Ale dlaczego? - Tego mi nie powiedziano. Mam �cis�e polecenie przyprowadzi� pana � w taki czy inny spos�b. - Ale to wygl�da na aresztowanie. Nie zrobi�em niczego, co by to usprawiedliwia�o. - Powiedzmy, �e wygl�da to na przyznanie panu eskorty honorowej. Prosz� d�u�ej nie zwleka�. Seldon zacisn�� usta, jakby chc�c powstrzyma� dalsze pytania, skin�� g�ow� i ruszy� naprz�d. Nawet je�li mia� si� spotka� z imperatorem i otrzyma� imperialn� pochwa��, nie znajdowa� w tym �adnej przyjemno�ci. Opowiada� si� za Imperium � to znaczy za �wiatami ludzko�ci �yj�cymi w jedno�ci i pokoju � ale nie by� za imperatorem. Porucznik kroczy� przodem, pozosta�a dw�jka z ty�u. Seldon u�miecha� si� do mijanych os�b i zdo�a� przybra� oboj�tn� min�. Przed hotelem wsiedli do s�u�bowego samochodu naziemnego. Seldon przesun�� r�k� po tapicerce � nigdy nie by� w tak eleganckim poje�dzie. Znajdowali si� w jednej z najzamo�niejszych cz�ci Trantora. Kopu�a by�a tu na tyle wysoka, �e dawa�a uczucie przebywania na otwartej przestrzeni i cz�owiek m�g� przysi�c � nawet kto� taki jak Hari Seldon, kt�ry urodzi� si� i wychowa� w otwartym �wiecie � �e znajdowali si� w �wietle s�onecznym. Wprawdzie nie mo�na by�o dostrzec ni s�o�ca, nie cieni, ale powietrze by�o lekkie i aromatyczne. Wkr�tce jednak to si� sko�czy�o. Kopu�a zakrzywia�a si� w d�, a �ciany zw�a�y i teraz poruszali si� wzd�u� zamkni�tego tunelu oznaczonego co jaki� czas emblematami ze s�o�cem i statkiem kosmicznym, kt�ry wyra�nie by� zarezerwowany, jak domy�la� si� Seldon, dla pojazd�w urz�dowych. Otworzy�y si� jakie� drzwi, przez kt�re samoch�d przemkn��, a kiedy drzwi zamkn�y si� za nimi, znale�li si� na otwartej przestrzeni � autentycznej, prawdziwej otwartej przestrzeni. Na Trantorze by�a jedyna po�a� takiej przestrzeni o powierzchni 250 kilometr�w kwadratowych i tam w�a�nie znajdowa� si� Pa�ac Imperialny. Seldon marzy� o szansie przespacerowania si� po otwartym l�dzie � nie z powodu Pa�acu, ale dlatego, �e mie�ci� si� tam r�wnie� Uniwersytet Galaktyczny i � rzecz najbardziej interesuj�ca � Biblioteka Galaktyczna. A jednak, przechodz�c z zamkni�tego �wiata Trantora na otwart�, zalesion� przestrze�, znalaz� si� w �wiecie, w kt�rym chmury zaciemnia�y niebo, a ch�odny wiatr targa� mu koszul�. Przycisn�� kontakt, aby zamkn�� okno samochodu naziemnego. 3. Seldon wcale nie by� pewien, czy zobaczy si� z imperatorem. Przypuszcza� raczej, �e w najlepszym razie spotka si� z jakim� ni�szym urz�dnikiem, kt�ry b�dzie twierdzi�, �e m�wi w imieniu imperatora. Ilu ludzi w og�le widzia�o imperatora osobi�cie, a nie na holowizji? Ilu ludzi mia�o szans� widzie� go z bliska, skoro imperator nigdy nie opuszcza� swoich teren�w, po kt�rych Seldon teraz przeje�d�a�? To musia�a by� znikoma liczba. Dwadzie�cia pi�� milion�w zamieszkanych �wiat�w, na ka�dym z nich przynajmniej miliard istot ludzkich � a spo�r�d tych wszystkich kwadrylion�w ludzi ilu widzia�o lub kiedykolwiek zobaczy �ywego imperatora? Tysi�c? Ale czy komu� naprawd� na tym zale�a�o? Imperator by� takim samym symbolem Imperium, jak emblemat ze znakiem s�o�ca i statku kosmicznego, tyle tylko, �e by� znacznie mniej wszechobecny, znacznie mniej prawdziwy. To nie imperator, tylko jego wsz�dobylscy �o�nierze i urz�dnicy reprezentowali teraz Imperium, kt�re sta�o si� niezno�nym ci�arem dla swoich mieszka�c�w. Kiedy wreszcie Seldon zosta� wprowadzony do bogato umeblowanego, niedu�ego pokoju i zasta� tam m�odo wygl�daj�cego m�czyzn� siedz�cego na kraw�dzi sto�u we wn�ce okna i niedbale ko�ysz�cego nog�, zdziwi�o go, �e jaki� urz�dnik mo�e na niego patrze� tak dobrotliwie. Seldon wielokrotnie ju� do�wiadczy� tego, �e urz�dnicy rz�dowi � a szczeg�lnie ci w s�u�bie imperialnej patrzyli z tak� powag�, jakby d�wigali na swoich barkach brzemi� ca�ej Galaktyki. I wydawa�o si�, �e im ni�ej znajdowali si� w hierarchii, tym powa�niejszy i gro�niejszy by� wyraz ich twarzy. Zatem ten urz�dnik m�g� by� tak wysoko w hierarchii, z jasnym s�o�cem padaj�cym na niego, �e nie czu� potrzeby przeciwstawiania si� mu srogim spojrzeniem. Seldon nie wiedzia� pod jak wielkim powinien by� wra�eniem, ale czu�, �e najlepiej b�dzie zachowa� milczenie i pozwoli� najpierw przem�wi� temu drugiemu. - Domy�lam si�, �e nazywasz si� Hari Seldon � powiedzia� urz�dnik. � I jeste� matematykiem. - Tak � odpar� kr�tko Seldon i zn�w czeka�. M�ody cz�owiek machn�� r�k�. - Powiniene� odpowiedzie�: �Tak, Wasza Imperialna Mo��, ale nienawidz� ceregieli. To jedyne, co mnie nu�y. Jeste�my sami, wi�c pozwol� sobie na t� swobod� i dam spok�j tym rytua�om. Niech pan usi�dzie, profesorze. W po�owie tej przemowy Seldon u�wiadomi� sobie, �e rozmawia z imperatorem Cleonem. Pierwszym o tym imieniu i poczu� jak traci oddech. Teraz, kiedy mu si� przyjrza�, dostrzeg� s�abe podobie�stwo do oficjalnego holografu, kt�ry stale pojawia� si� w wiadomo�ciach. Na tamtym wizerunku Cleon by� zawsze imponuj�co ubrany, wydawa� si� wy�szy, szlachetniejszy i mia� lodowaty wyraz twarzy. Tymczasem orygina� holografu, stoj�cy przed matematykiem wydawa� si� zupe�nie zwyczajny. Seldon ani drgn��. Imperator zmarszczy� nieznacznie brwi i, z nawykiem rozkazywania obecnym nawet przy chwilowej pr�bie jego zarzucenia, rzek� apodyktycznie: - Powiedzia�em: �Niech pan usi�dzie�, cz�owieku. Na tamtym krze�le. Szybko. Seldon usiad�, ca�kiem oniemia�y. Nie potrafi� nawet zdoby� si� na powiedzenie: - Tak, Wasza Imperialna Mo��. Cleon u�miechn�� si�. - Ju� lepiej. Teraz mo�emy porozmawia� jak r�wni sobie, kt�rymi w ko�cu jeste�my po odrzuceniu etykiety. Prawda, m�j cz�owieku? - Je�eli Waszej Imperialnej Mo�ci podoba si� tak m�wi�, to tak jest � odpar� ostro�nie Seldon. - Och, daj spok�j, dlaczego jeste� taki ostro�ny? Chc� z tob� porozmawia� na r�wnych warunkach, bo to mi sprawi przyjemno��. - Tak, Wasza Imperialna Mo��. - Po prostu: �Tak�, cz�owieku. Czy w �aden spos�b nie mog� do ciebie dotrze�? Cleon patrzy� na Seldona i matematyk pomy�la�, �e by�o to �ywe i pe�ne zainteresowania spojrzenie. - Nie wygl�dasz na matematyka � odezwa� si� w ko�cu imperator. Wreszcie Seldon poczu�, �e potrafi si� u�miechn��. - Nie wiem, jak powinien wygl�da� matematyk, Wasza Im... Cleon uni�s� ostrzegawczo r�k� i Seldon urwa� w p� s�owa. - Chyba siwy � powiedzia� Cleon. � By� mo�e z brod�. I na pewno stary. - Jednak nawet matematycy musz� by� najpierw m�odzi. - Ale wtedy nie s� og�lnie szanowani i s�awni. Gdy ju� zwr�c� na siebie uwag� Galaktyki, wygl�daj� tak, jak to opisa�em. - Obawiam si�, �e nie jestem s�awny. - A jednak przemawia�e� na tym zje�dzie, kt�ry tu zorganizowano. - Bardzo wielu z nas przemawia�o i niekt�rzy byli m�odsi ode mnie. Niewielu jednak po�wi�cono cho�by cie� uwagi. - Twoja przemowa najwyra�niej przyci�gn�a uwag� niekt�rych moich urz�dnik�w. Powiadomiono mnie, �e wierzysz w mo�liwo�� przepowiedzenia przysz�o�ci. Seldon nagle poczu� znu�enie. Wydawa�o si�, �e ta b��dna interpretacja jego teorii mia�a si� nigdy nie sko�czy�. Pomy�la�, �e by� mo�e nie powinien wyg�asza� swojego referatu. - Prawd� m�wi�c, niezupe�nie � odpar�. � Moje osi�gni�cie jest znacznie bardziej ograniczone. W wielu uk�adach mo�liwa jest taka sytuacja, �e w pewnych warunkach nie maj� miejsca chaotyczne wydarzenia. Oznacza to, �e maj�c konkretny punkt pocz�tkowy mo�na przewidzie� rezultaty. Jest to prawdziwe w niekt�rych, raczej prostych uk�adach, ale im bardziej s� one z�o�one tym bardziej prawdopodobne, �e nast�pi chaos. Zawsze zak�adano, �e co� tak skomplikowanego jak spo�ecze�stwo ludzkie szybko stanie si� chaotyczne i dlatego jest nieprzewidywalne. Ja jednak wykaza�em, �e badaj�c dok�adnie ludzk� zbiorowo�� mo�na obra� punkt pocz�tkowy i poczyni� odpowiednie za�o�enia, kt�re st�umi� chaos. To umo�liwi przewidzenie przysz�o�ci � oczywi�cie nie we wszystkich szczeg�ach � ale w kategoriach przybli�onych; nie z ca�kowit� pewno�ci�, ale z obliczalnym prawdopodobie�stwem. Imperator, kt�ry s�ucha� uwa�nie, spyta�: - Ale czy to nie oznacza, �e wykaza�e�, jak przewidzie� przysz�o��? - Ot�, niezupe�nie. Wykaza�em, �e jest to teoretycznie mo�liwe, ale nic ponadto. Aby dokona� czego� wi�cej, musieliby�my wybra� poprawny punkt pocz�tkowy, poczyni� poprawne za�o�enia, a potem znale�� sposoby na przeprowadzenie oblicze� w sko�czonym czasie. Nic w mojej matematycznej argumentacji nie podpowiada nam, jak zrealizowa� kt�rykolwiek z tych punkt�w. A nawet gdyby�my potrafili zrobi� to wszystko, w najlepszym razie oszacowaliby�my prawdopodobie�stwa. To nie to samo, co przepowiedzenie przysz�o�ci, to tylko zgadywanie, co si� mo�e prawdopodobnie wydarzy�. Ka�dy polityk, przedsi�biorca czy cz�owiek jakiegokolwiek powo�ania, kt�ry odnosi sukcesy, musi dokonywa� tych ocen przysz�o�ci i robi to do�� dobrze, bo w przeciwnym razie nie odni�s�by sukces�w. - Oni to robi� bez matematyki. - To prawda. Robi� to intuicyjnie. - Ze wsparciem matematyki ka�dy by�by w stanie szacowa� prawdopodobie�stwa. Nie trzeba by by�o szuka� nale��cej do rzadko�ci istoty ludzkiej, kt�ra z powodu nadzwyczajnej intuicji odnosi sukcesy. - To tak�e prawda, ale ja tylko wykaza�em, �e analiza matematyczna jest mo�liwa; nie dowiod�em jednak, �e jest praktyczna. - W jaki spos�b co� mo�e by� mo�liwe, a jednocze�nie niepraktyczne? - Teoretycznie jest mo�liwe, �e odwiedz� ka�dy �wiat Galaktyki i przywitam si� z ka�d� osob� w �wiecie. Wykonanie tego jednak trwa�oby znacznie d�u�ej ni� pozosta�o mi lat �ycia. Nawet gdybym by� nie�miertelny, tempo przyrostu naturalnego jest na tyle du�e, �e nie zdo�a�bym dotrze� do ka�dego i zd��y� z nim porozmawia�. - I czy takie rozumowanie ma sens w stosunku do twojej matematyki i przysz�o�ci? Seldon zawaha� si�, po czym ci�gn��: - Mo�liwe, �e opracowanie takiej matematyki trwa�oby zbyt d�ugo, nawet dysponuj�c komputerem o wielko�ci Wszech�wiata, kt�ry by pracowa� z pr�dko�ciami nadprzestrzennymi. Do chwili otrzymania jakiejkolwiek odpowiedzi up�yn�oby do�� lat, by sytuacja zmieni�a si� tak diametralnie, �e odpowiedzi by�yby bez znaczenia. - Dlaczego nie mo�na upro�ci� tego procesu? � spyta� ostro Cleon. - Wasza Imperialna Mo�� � Seldon poczu�, �e imperator staje si� coraz bardziej formalny, w miar� jak odpowiedzi coraz mniej go satysfakcjonowa�y i sam odpowiada� z wi�ksz� formalno�ci�. Rozwa� spos�b, w jaki naukowcy rozwi�zali spraw� cz�stek subatomowych. S� ich ogromne ilo�ci, ka�da z nich porusza si� i drga w spos�b przypadkowy i przypadkowy i nieobliczalny, ale ten chaos okazuje si� mie� ukryty porz�dek, tak �e potrafimy opanowa� mechanik� kwantow�, kt�ra odpowiada na wszystkie pytania, jakie umiemy zada�. Analizuj�c spo�ecze�stwo umieszczamy ludzi w miejsce cz�stek subatomowych, ale istnieje tu dodatkowy czynnik � ludzkiego umys�u. Cz�stki poruszaj� si� bezmy�lnie, a ludzie nie. Uwzgl�dnienie rozmaitych postaw i odruch�w daje tak wielk� z�o�ono��, �e brak czasu, aby zaj�� si� tym wszystkim. - Czy umys�, podobnie jak bezmy�lny ruch, nie m�g�by mie� ukrytego porz�dku? - By� mo�e. Moja analiza matematyczna sugeruje, �e porz�dek musi stanowi� podstaw� wszystkiego, oboj�tnie jak bardzo nieuporz�dkowane mo�e si� wszystko wyda�, ale nie podaje ona �adnej wskaz�wki, w jaki spos�b mo�na znale�� ten podstawowy porz�dek. Rozwa�my: Dwadzie�cia pi�� milion�w �wiat�w, ka�dy charakteryzuje si� swoist� kultur�, ka�dy jest w spos�b znacz�cy odmienny od ca�ej reszty, na ka�dym jest miliard lub wi�cej ludzi, z kt�rych ka�dy ma w�asny umys� i wszystkie te �wiaty oddzia�uj� na siebie na niezliczone sposoby i kombinacje! Oboj�tne do jakiego stopnia analiza psychohistoryczna mo�e by� teoretycznie mo�liwa, nie jest prawdopodobne, aby mo�na j� by�o zastosowa� w jakimkolwiek sensie praktycznym. - Co rozumiesz pod poj�ciem �psychohistoryczna�? - Mianem �psychohistorii� okre�lam teoretyczny szacunek prawdopodobie�stw odno�nie przysz�o�ci. Imperator nagle wsta�, przeszed� na drugi koniec pokoju, zawr�ci� i stan�� przed nadal siedz�cym Seldonem. - Wsta�! � rozkaza�. Seldon podni�s� si� i usi�owa� patrze� w niewzruszony spos�b na nieco wy�szego imperatora. - Ta twoja psychohistoria... � odezwa� si� w ko�cu Cleon. � Gdyby mo�na j� by�o uczyni� praktyczn�, mia�aby wielkie zastosowanie, prawda? - Oczywi�cie. Olbrzymie zastosowanie. Wiedza o tym, co b�dzie w przysz�o�ci, nawet w najog�lniejszym i probabilistycznym zarysie, s�u�y�aby jako nowy i cudowny przewodnik dla naszych dzia�a�, przewodnik, jakiego ludzko�� dot�d nigdy nie mia�a. Ale oczywi�cie... � przerwa�. - Tak? � spyta� niecierpliwie Cleon. - C�, wydaje mi si�, �e z wyj�tkiem kilku ludzi podejmuj�cych decyzje, wyniki analizy psychohistorycznej musia�yby pozosta� nieznane og�owi. - Nieznane! � wykrzykn�� Cleon ze zdziwieniem. - To jasne. Prosz� mi pozwoli� to wyja�ni�. Po przeprowadzeniu analizy psychohistorycznej, a nast�pnie podaniu wynik�w do wiadomo�ci publicznej, rozmaite uczucia i reakcje ludzko�ci zosta�yby natychmiast zniekszta�cone. Analiza psychohistoryczna oparta na uczuciach i reakcjach, kt�re maj� miejsce bez wiedzy o przysz�o�ci, staje si� nic nie warta. Czy jest to zrozumia�e? Oczy imperatora rozja�ni�y si� i Cleon wybuchn�� g�o�nym �miechem. - Cudowne! Poklepa� Seldona po ramieniu i matematyk zachwia� si� nieznacznie pod si�� tego uderzenia. - Nie rozumiesz tego, cz�owieku? � zapyta� Cleon. � Nie rozumiesz? Oto twoje zastosowanie. Nie musisz przewidywa�, tylko wybierz przysz�o�� � dobr�, po�yteczn� przysz�o�� � i wymy�l przepowiedni�, kt�ra zmieni ludzkie uczucia i post�powanie w taki spos�b, �e przepowiedziana przez ciebie przysz�o�� stanie si� faktem. Lepiej stworzy� dobr� przysz�o�� ni� przepowiedzie� z��. Seldon zmarszczy� brwi. - Rozumiem, co masz na my�li, Wasza Imperialna Mo��, ale to jest r�wnie niemo�liwe. - Niemo�liwe? - W ka�dym razie niepraktyczne. Nie rozumiesz? Je�eli nie mo�na zacz�� od ludzkich uczu� i reakcji i przewidzie� przysz�o�ci, kt�r� one spowoduj�, to odwrotnie � r�wnie� tego nie mo�na dokona�. Nie mo�na zacz�� od przysz�o�ci i przewidzie� ludzkich uczu� i reakcji, kt�re j� spowoduj�. Cleon wygl�da� na rozczarowanego. Zacisn�� usta. - A co z twoim referatem?... Tak go nazywasz. Jaki z niego po�ytek? - By�a to tylko demonstracja matematyczna. Przedstawi�a interesuj�cy punkt widzenia dla matematyk�w, ale wcale nie my�la�em o jakimkolwiek zastosowaniu jej w praktyce. - To dla mnie oburzaj�ce � powiedzia� Cleon ze z�o�ci�. Seldon lekko wzruszy� ramionami. Bardziej ni� kiedykolwiek rozumia�, �e nie powinien nigdy wyg�asza� tego referatu. Co si� z nim stanie, je�li imperator ubzdura sobie, �e zrobiono z niego g�upca? I rzeczywi�cie. Cleon wygl�da�, jakby by� bliski uwierzenia w to. - No dobrze � powiedzia� � jednak co by si� sta�o, gdyby� mia� poczyni� przepowiednie przysz�o�ci, nawet nieuzasadnione matematycznie, ale kt�re urz�dnicy rz�dowi, czyli ludzie, kt�rych zadaniem jest zna� reakcje spo�ecze�stwa uznaj� jednak za powoduj�ce po�yteczne zachowania? - Dlaczego akurat ja mia�bym ci by� do tego potrzebny? Urz�dnicy rz�dowi sami mogliby poczyni� takie przepowiednie, bez po�rednika. - Urz�dnicy rz�dowi nie mogliby zrobi� tego tak efektownie. Od czasu do czasu og�aszaj� oni r�ne o�wiadczenia. Ludzie niekoniecznie im jednak wierz�. - Dlaczego mnie mieliby wierzy�? - Poniewa� jeste� matematykiem. Obliczy�by� przysz�o��, a nie... nie wydedukowa� j� intuicyjnie, je�li tak to si� okre�la. - Ale to nie by�aby prawda. - Kt� by o tym wiedzia�? Cleon obserwowa� go zw�onymi oczami. Zapad�a cisza. Seldon poczu� si� z�apany w pu�apk�. Gdyby otrzyma� bezpo�redni rozkaz od imperatora, czy bezpiecznie by�oby mu odm�wi�? M�g�by zosta� uwi�ziony lub stracony za odmow�. Nie bez procesu oczywi�cie, ale niezmiernie trudno jest sprawi�, aby proces potoczy� si� wbrew za�o�eniom bezwzgl�dnych urz�dnik�w, zw�aszcza proces na rozkaz imperatora olbrzymiego Imperium Galaktycznego. - To by nie zadzia�a�o � odpar� w ko�cu. - Czemu nie? - Gdyby mnie poproszono o przewidzenie niejasnych uog�lnie�, kt�re �adn� miar� nie mog�yby si� sprawdzi� jeszcze d�ugo po �mierci obecnego pokolenia, a by� mo�e i nast�pnego, mog�oby to nam uj�� na sucho, ale z drugiej strony og� nie zwr�ci�by na to wszystko wi�kszej uwagi. Nie obchodzi�aby ich �wietlana ewentualno�� za kilka stuleci. Aby osi�gn�� jakie� wyniki � ci�gn�� Seldon � musia�bym przewidzie� konkretniejsze sprawy, jakie� bezpo�rednie szczeg�y. Tylko takie przepowiednie wywo�a�yby reakcje og�u. Pr�dzej czy p�niej jednak � a prawdopodobnie pr�dzej � jedna z tych ewentualno�ci nie sprawdzi�aby si� i moja wiarygodno�� natychmiast by si� sko�czy�a. Jednocze�nie mog�aby te� ucierpie� twoja popularno�� i, co najgorsze, nie by�oby dalszego wsparcia dla rozwoju psychohistorii, tak �e znikn�aby szansa na uzyskanie z niej jakichkolwiek korzy�ci, gdyby przysz�e ulepszenia metod matematycznych pomog�y przybli�y� j� do sfery praktyczno�ci. Cleon rzuci� si� na krzes�o i spojrza� pochmurnie na Seldona. - Czy to jedyne, co robi� matematycy? Upieracie si� przy niemo�liwo�ciach? - To ty, Wasza Imperialna Mo��, upierasz si� przy niemo�liwo�ciach � powiedzia� Seldon z rozpaczliw� �agodno�ci�. - Pozw�l, �e ci� wypr�buj�, cz�owieku. Przypu��my, �e poprosi�bym ci� o wykorzystanie twojej matematyki, �eby mi powiedzie� czy pewnego dnia zostan� skrytob�jczo zamordowany? Co by� powiedzia�? M�j system matematyczny nie da�by odpowiedzi na takie konkretne pytanie, nawet gdyby psychohistoria dzia�a�a z najwy�sz� sprawno�ci�. Ca�a mechanik kwantowa nie potrafi przewidzie� zachowania si� jednego samotnego elektronu, a jedynie przeci�tne zachowanie si� wielu. - Znasz si� na swojej matematyce lepiej ode mnie. Podaj mi oparte na niej m�dre domniemanie. Czy pewnego dnia zostan� skrytob�jczo zamordowany? - Zastawiasz na mnie pu�apk�, Wasza Imperialna Mo�� � Seldon stara� si� by� �agodny. � Albo powiedz mi jak� odpowied� chcesz us�ysze� i ja ci j� podam, albo daj mi mo�liwo�� swobodnej odpowiedzi wed�ug mojego uznania, bez gro�by kary. - M�w, co ci si� podoba. - S�owo honoru? - Chcesz go na pi�mie? � zapyta� sarkastycznie Cleon. - Wystarczy mi twoje ustne przyrzeczenie � powiedzia� Seldon z zamieraj�cym sercem, gdy� wcale nie by� tego pewien. - Masz moje s�owo honoru. - Zatem mog� ci powiedzie�, �e w ci�gu minionych czterech stuleci prawie po�owa imperator�w zosta�a skrytob�jczo zamordowana, z czego wnioskuj�, �e prawdopodobie�stwo zamachu na twoje �ycie wynosi w przybli�eniu jeden do dw�ch. - Ka�dy g�upi potrafi da� tak� odpowied� � powiedzia� Cleon z pogard�. � Nie potrzeba do tego matematyka. - Kilkakrotnie ci jednak powtarza�em, �e moja matematyka jest bezu�yteczna dla problem�w praktycznych. - Czy nie przysz�o ci na my�l, �e ucz� si� z lekcji, kt�re przeszli moi niefortunni poprzednicy? Seldon zaczerpn�� g��boki oddech i zanurkowa�: - Nie, Wasza Imperialna Mo��. Ca�a historia pokazuje, �e nie uczymy si� z lekcji przesz�o�ci. Na przyk�ad wpu�ci�e� mnie tu na prywatne pos�uchanie. A nie obawiasz si�, �e m�g�bym dokona� zamachu na ciebie?... Czego jednak nie zamierzam zrobi�, Wasza Imperialna Mo�� � doda� pospiesznie. Cleon u�miechn�� si� blado. - Nie doceniasz naszej dok�adno�ci... lub post�p�w w technice. Przejrzeli�my starannie twoj� histori�, twoj� ca�� przesz�o��. Kiedy przyjecha�e�, zosta�e� drobiazgowo zbadany. Przeanalizowano wyraz twojej twarzy i cechy twojego g�osu. Zbadali�my szczeg�owo tw�j stan emocjonalny; znali�my niemal twoje my�li. Gdyby powsta� cho� cie� w�tpliwo�ci co do twojej nieszkodliwo�ci, nie pozwolono by ci si� zbli�y� do mnie. W�a�ciwie nie �y�by� teraz. Seldon poczu� fal� md�o�ci, ale opanowa� si� i rzek�: - Ludzie z zewn�trz zawsze mieli trudno�ci z dotarciem do imperator�w, nawet przy mniej zaawansowanej technice. Jednak prawie ka�de skrytob�jcze zab�jstwo by�o zamachem pa�acowym. To ludzie stoj�cy najbli�ej imperatora s� dla niego najwi�kszym niebezpiecze�stwem. Staranne prze�wietlenie ludzi z zewn�trz jest wobec tego nieistotne. A je�li chodzi o twoich w�asnych urz�dnik�w, twoich gwardzist�w, twoich bliskich przyjaci�, nie mo�esz ich traktowa� tak jak mnie. - Dobrze o tym wiem - powiedzia� Cleon. - Odpowiem ci na to, �e otaczaj�cych mnie ludzi traktuj� sprawiedliwie i nie daj� im powodu do niech�ci. - G�upie... - zacz�� Seldon, po czym przerwa� zmieszany. - M�w dalej - powiedzia� Cleon ze z�o�ci�. - Pozwoli�em ci m�wi� bez skr�powania. W jakim sensie jestem g�upi? - To s�owo wymkn�o mi si� nieopatrznie, Wasza Imperialna Mo��. Chcia�em powiedzie� �nieistotne". Twoje traktowanie bliskich przyjaci� jest nieistotne. Musisz by� podejrzliwy; to by�oby wbrew naturze ludzkiej zachowywa� si� inaczej. Nieuwa�ne s�owo, takie jak moje przed chwil�, nieuwa�ny gest, w�tpliwy wyraz twarzy i dasz po sobie pozna� nieufno��. A ka�dy taki odruch podejrzenia uruchamia b��dne ko�o. Bliski przyjaciel wyczuje to, b�dzie oburzony o podejrzewanie go, wi�c zmieni swoje zachowanie, pomimo wszelkich stara�, �eby tego unikn��. Wyczujesz to i staniesz si� bardziej nieufny, a w ko�cu albo on zostanie stracony, albo ty skrytob�jczo zamordowany. Jest to proces, kt�ry okaza� si� nieunikniony w losach imperator�w minionych czterech stuleci i jest on tylko jedn� z oznak narastaj�cych trudno�ci w rz�dzeniu Imperium. - A zatem nie mog� uczyni� nic, �eby unikn�� skrytob�jczego morderstwa? - Nie, Wasza Imperialna Mo�� - powiedzia� Seldon. - Ale z drugiej strony mo�e si� okaza�, �e b�dziesz mia� szcz�cie. Cleon b�bni� palcami po por�czy krzes�a. - Jeste� bezu�yteczny, cz�owieku, tak samo jak twoja psychohistoria - powiedzia� ostro. - Zostaw mnie. Po tych s�owach imperator odwr�ci� wzrok, nagle wydaj�c si� znacznie starszy od swoich trzydziestu dw�ch lat. - M�wi�em, �e moja matematyka b�dzie dla ciebie bezu�yteczna, Wasza Imperialna Mo��. Najmocniej przepraszam. Seldon pr�bowa� si� uk�oni�, ale na jaki� sygna�, kt�rego nie zauwa�y�, wesz�o dw�ch stra�nik�w i wyprowadzi�o go. Z komnaty kr�lewskiej dobieg� go g�os Cleona: - Odwie�cie tego cz�owieka tam, sk�d go przywieziono. 4. Eto Demerzel wynurzy� si� i spojrza� na imperatora z nale�ytym szacunkiem. - Wasza Imperialna Mo��, prawie straci�e� panowanie nad sob� - powiedzia�. Cleon podni�s� wzrok i z wyra�nym wysi�kiem zdo�a� si� u�miechn��. - C�, zgadza si�. Ten cz�owiek sprawi� mi bardzo du�y zaw�d. - Jednak nie obiecywa� wi�cej, ni� zaoferowa�. - Nic nie zaoferowa�. - I niczego nie obiecywa�, Wasza Imperialna Mo��. - To by�o rozczarowuj�ce. - By� mo�e nawet bardziej ni� rozczarowuj�ce - potwierdzi� Demerzel. - Ten cz�owiek to lu�na armata, Wasza Imperialna Mo��. - Lu�ne - co, Demerzel? Zawsze u�ywasz wielu dziwnych okre�le�. Co to jest lu�na armata? - To po prostu wyra�enie, kt�re s�ysza�em w m�odo�ci, Wasza Imperialna Mo�� - odpar� powa�nie Demerzel. - W Imperium kr��y wiele dziwnych wyra�e� i niekt�re z nich s� nieznane na Trantorze, tak jak zwroty trantorskie s� nieznane gdzie indziej. - Czy przyszed�e� mnie poucza�, �e Imperium jest wielkie? Co rozumiesz przez okre�lenie tego cz�owieka lu�n� armat�? - Tylko tyle, �e mo�e wyrz�dzi� wiele szkody niekoniecznie celowo. Nie ma poj�cia o swojej sile. Czy te� wa�no�ci. - To twoje dedukcje, prawda, Demerzel? - Tak, Wasza Imperialna Mo��. To mieszkaniec prowincji. Nie zna ani Trantora, ani jego zwyczaj�w. Nigdy dot�d nie by� na naszej planecie i nie umie zachowywa� si� jak dobrze wychowany cz�owiek, jak dworzanin. A jednak ci si� przeciwstawi�. - A dlaczeg� by nie? Pozwoli�em mu m�wi�. Pomin��em etykiet�. Traktowa�em go jak r�wnego. - Niezupe�nie, Wasza Imperialna Mo��. Nie le�y w twojej naturze traktowanie innych jak r�wnych. Masz nawyk rozkazywania. A nawet gdyby� pr�bowa� sprawi�, aby jaka� osoba czu�a si� swobodnie, niewielu by� znalaz�, kt�rzy potrafili si� na to zdoby�. Wi�kszo�� wpad�aby w os�upienie lub, co gorsza, zachowywa�aby si� s�u�alczo. Ten cz�owiek by� hardy. - C�, mo�esz to podziwia�, Demerzel, ale mnie si� on nie spodoba�. - Cleon wygl�da� na zamy�lonego i niezadowolonego. - Czy zauwa�y�e�, �e nie wysili� si�, �eby mi wyja�ni� swoj� matematyk�? Jak gdyby wiedzia�, �e nie zrozumiem ani s�owa. - I nie zrozumia�by�, Wasza Imperialna Mo��. Nie jeste� ani matematykiem, ani naukowcem, ani te� artyst�. Istnieje wiele dziedzin, w kt�rych inni orientuj� si� lepiej od ciebie. Ich zadaniem jest korzystanie ze swojej wiedzy, �eby ci s�u�y�. Jeste� imperatorem, co jest warte ich wszystkich specjalizacji razem wzi�tych. - Naprawd�? Nie mia�bym nic przeciwko, gdyby moj� ignorancj� u�wiadomi� mi starzec, kt�ry gromadzi� wiedz� przez wiele lat, ale ten Seldon jest dok�adnie w moim wieku. Jak to si� dzieje, �e ma tak du�� wiedz�? - Nie musia� si� uczy� nawyku rozkazywania, ani sztuki podejmowania decyzji, kt�ra wp�ynie na �ycie innych ludzi. - Czasami zastanawiam si�, czy si� ze mnie nie na�miewasz. - Wasza Imperialna Mo�� - odpar� Demerzel z wyrzutem. - Ale mniejsza z tym. Wracajmy do tej twojej lu�nej armaty. Dlaczego on mia�by by� niebezpieczny? Mnie si� wydaje naiwnym prowincjuszem. - I jest nim. Ale chodzi o jego matematyczne rozwini�cie. - M�wi, �e ono jest bezu�yteczne. - Tobie si� wydawa�o, �e mog�oby by� po�yteczne. Ja te� tak my�la�em po tym, jak mi to wyja�ni�e�. Inni te� mogliby tak pomy�le�. Ten matematyk mo�e sam zacz�� tak my�le�, teraz kiedy jego umys� zosta� na to nakierowany. I kto wie, mo�e jeszcze opracowa� jaki� spos�b na wykorzystanie swojej analizy. Je�li to zrobi, to przepowiadanie przysz�o�ci, nawet w bardzo mglisty spos�b, b�dzie r�wnoznaczne z posiadaniem wielkiej w�adzy. Nawet je�eli nie b�dzie chcia� tej w�adzy dla siebie, co by�oby samozaparciem si�, kt�re zawsze wydaje mi si� nieprawdopodobne, m�g�by zosta� wykorzystany przez innych. - Ja pr�bowa�em go wykorzysta�, ale nie ugi�� si�. - Nie zastanowi� si� nad tym. By� mo�e teraz to zrobi. A gdyby nadal nie chcia� by� wykorzystany przez ciebie, czy nie m�g�by zosta� nam�wiony przez... powiedzmy... burmistrza Wye? - Dlaczego mia�by si� zgodzi� pom�c burmistrzowi Wye, a nie nam? - Zgodnie z jego obja�nieniami trudno jest przewidzie� uczucia i zachowanie si� jednostek. Cleon nachmurzy� si� i usiad� w zamy�leniu. - Czy naprawd� my�lisz, �e m�g�by rozwin�� t� swoj� psychohistori� do takiego stopnia, �e by�aby u�yteczna? Jest taki pewny, �e nie potrafi tego dokona�. - Z czasem mo�e odkry�, �e zaprzeczanie tej mo�liwo�ci by�o jego pomy�k�. - A wi�c chyba powinienem by� go zatrzyma� - powiedzia� Cleon. - Nie, Wasza Imperialna Mo�� - zaprzeczy� Demerzel. - Nie zawi�d� ci� instynkt, kiedy pu�ci�e� Seldona. Uwi�zienie go, oboj�tnie jak bardzo zamaskowane, spowodowa�oby niech�� i rozpacz, a to nie pomog�oby mu dalej rozwija� swoich koncepcji, ani nie zach�ci�oby go do tego, �eby nam pom�c. Lepiej pu�ci� go wolno, jak to zrobi�e�, ale trzyma� nieustannie na niewidzialnej smyczy. W ten spos�b mo�emy pilnowa�, �eby nie zosta� wykorzystany przez twojego wroga, Wasza Imperialna Mo��, a jednocze�nie mo�emy poci�gn�� za nasz� smycz i sprowadzi� go, gdy w pe�ni opracuje swoj� nauk�. Wtedy mogliby�my by�... bardziej przekonuj�cy. - Ale co b�dzie je�eli zostanie przechwycony przez mojego wroga lub, jeszcze lepiej - wroga Imperium - gdy� ostatecznie ja jestem Imperium, lub je�li z w�asnej inicjatywy zechce s�u�y� wrogowi - widzisz, to te� wchodzi w rachub�. - I tak powiniene� my�le�. Dopilnuj�, �eby temu zapobiec, ale je�li wbrew wszelkim wysi�kom to si� zdarzy, to lepiej, �eby go nie mia� nikt ni� niepowo�ana osoba. Cleon wygl�da� na zaniepokojonego. - Pozostawi� to wszystko w twoich r�kach, Demerzel, ale mam nadziej�, �e nie b�dziemy post�powa� zbyt pochopnie. Ostatecznie m�g�by si� okaza� jedynie krzewicielem teoretycznej nauki, kt�ra nie da si� zastosowa� w praktyce. - To ca�kiem mo�liwe, Wasza Imperialna Mo��, ale bezpieczniej by�oby za�o�y�, �e ten cz�owiek jest - lub m�g�by si� okaza� - wa�ny. Stracimy tylko troch� czasu i nic wi�cej, je�eli oka�e si�, �e zaprz�tali�my sobie g�ow� cz�owiekiem bez znaczenia. Mo�emy jednak straci� Galaktyk�, je�eli zignorujemy kogo� o wielkim znaczeniu. - No dobrze - powiedzia� Cleon. - Ale ufam, �e nie b�d� musia� zna� szczeg��w - je�eli oka�� si� nieprzyjemne. - Miejmy nadziej�, �e do tego nie dojdzie. 5. Seldon mia� wiecz�r, noc i cz�� poranka, �eby doj�� do siebie po spotkaniu z imperatorem. Wra�enie, �e mija�y pory dnia i nocy wywo�ywa�a zmienno�� �wiat�a w obr�bie chodnik�w, ruchomych korytarzy, plac�w i park�w Imperialnego Sektora Trantora. Siedzia� teraz w parku na wygodnym plastikowym siedzeniu, kt�re dopasowa�o si� zgrabnie do kszta�t�w jego cia�a. Oceniaj�c jasno�� wydawa�o si�, �e jest �rodek poranka, a i ch�odne powietrze by�o orze�wiaj�co �wie�e. Czy tak by�o przez ca�y czas? Pomy�la� o szarym dniu na zewn�trz, kiedy to poszed� na spotkanie z imperatorem. I przypomnia� sobie wszystkie szare dni, ch�odne, gor�ce, deszczowe i �nie�ne dni na Helikonie, kt�ry by� jego domem i sam si� zdziwi�, �e mo�na by�o za nimi t�skni�. Przekona� si�, �e siedz�c w parku na Trantorze i maj�c idealn� pogod� dzie� w dzie�, a wi�c - wydawa�oby si� - we wspania�ych warunkach, mo�na by�o zat�skni� za wyj�cym wiatrem lub dokuczliwym zimnem, lub zapieraj�c� oddech wilgotno�ci�. By� mo�e. Ale nie pierwszego, drugiego czy si�dmego dnia. Ma jeszcze tylko jeden dzie�, a jutro wyjedzie. Chcia� czerpa� tyle przyjemno�ci z tego pobytu, ile si� tylko da. M�g� przecie� ju� nigdy nie powr�ci� na Trantor. Seldon nadal czu� niepok�j, �e tak hardo rozmawia� z cz�owiekiem, kt�ry m�g� w ka�dej chwili wyda� rozkaz czyjego� uwi�zienia lub egzekucji - lub przynajmniej ekonomicznej i spo�ecznej �mierci, albo utraty pozycji i statusu. Przed przylotem na Trantor Seldon zainteresowa� si� postaci�, kt�rej w�adza by�a prawie nieograniczona. Sprawdzi� dane Cleona I w cz�ci encyklopedycznej komputera. Imperator by� wychwalany, jak niew�tpliwie wszyscy imperatorzy za �ycia, niezale�nie od swoich czyn�w. Seldon pomin�� to, ale zaciekawi� go fakt, �e Cleon urodzi� si� w Pa�acu i nigdy nie opuszcza� jego terenu. Nigdy nie by� w samym Trantorze, ani w jakiejkolwiek cz�ci �wiata pod wieloma kopu�ami. By� mo�e by�a to kwestia bezpiecze�stwa, ale oznacza�o to, �e imperator by� w wi�zieniu, oboj�tnie czy przyznawa� si� do tego przed sob� czy nie. By� mo�e by�o to najbardziej luksusowe wi�zienie w Galaktyce, ale mimo wszystko - wi�zienie. I cho� imperator wydawa� si� mie� �agodne usposobienie i nie wykazywa� �adnych oznak krwio�erczego autokraty, jak wielu jego poprzednik�w, zwr�cenie na siebie jego uwagi nie oznacza�o niczego dobrego. Seldon z rado�ci� powita� my�l o jutrzejszym wyje�dzie na Helikon, chocia� panowa�a tam teraz dokuczliwa zima. Spojrza� do g�ry na jasne, rozproszone �wiat�o. Cho� tutaj nie m�g� pada� deszcz, powietrze nie by�o zbyt suche. Niedaleko niego igra�a fontanna, ro�liny by�y zielone i prawdopodobnie nigdy nie odczuwa�y skutk�w suszy. Od czasu do czasu szele�ci�a k�pa krzew�w, jakby porusza�y si� w niej ukryte zwierz�ta. S�ycha� by�o brz�czenie pszcz�. Cho� w ca�ej Galaktyce m�wi�o si� o Trantorze jako o sztucznym �wiecie z metalu i materia�u ceramicznego, to w�a�nie na tym ma�ym skrawku zdawa� si� panowa� naprawd� wiejski nastr�j. W parku przebywa�o jeszcze kilka innych os�b. Seldon zauwa�y�, �e wszyscy mieli na g�owach kapelusze, niekt�rzy do�� ma�e. W pobli�u sta�a ca�kiem �adna m�oda kobieta pochylona nad przegl�dark� tak, �e nie m�g� dostrzec wyra�nie jej twarzy. Jaki� m�czyzna w r�owych obcis�ych spodniach przeszed� obok Seldona, spojrzawszy na niego kr�tko i oboj�tnie, po czym usiad� naprzeciwko i pogr��y� si� w pliku telewydruk�w, zak�adaj�c nog� na nog�. Dziwne, ale w ubiorach m�czyzn panowa�a tendencja do odcieni pastelowych, natomiast kobiety by�y ubrane przewa�nie na bia�o. Noszenie jasnych kolor�w mia�o sens w tym czystym �rodowisku. Seldon z rozbawieniem spojrza� na sw�j heliko�ski str�j, w kt�rym przewa�a�a barwa matowo br�zowa. Gdyby mia� pozosta� na Trantorze - co jednak nie mia�o nast�pi� - musia�by sobie kupi� odpowiednie ubranie, w przeciwnym razie sta�by si� obiektem zaciekawienia lub �miechu, a mo�e nawet wstr�tu. Spostrzeg�, �e cz�owiek z telewydrukami ju� spojrza� na niego raz i drugi - niew�tpliwie zaintrygowany jego ubraniem z innego �wiata. Seldon poczu� ulg�, �e �w cz�owiek si� nie u�miechn��. Z pewno�ci� potrafi�by zachowa� stoicki spok�j, nawet gdyby sta� si� po�miewiskiem, ale nie by�oby to przyjemne. Seldon obserwowa� dyskretnie m�czyzn�, kt�ry wydawa� si� by� zaj�ty jak�� wewn�trzn� debat�. W kt�rej� chwili spojrza�, jak gdyby zaraz mia� si� odezwa�, jednak rozmy�li� si�, a nast�pnie wydawa�o si�, �e zn�w chce przem�wi�. Seldon zastanawia� si�, jaki b�dzie rezultat. Teraz przygl�da� si� m�czy�nie badawczo. By� on wysoki, barczysty i bez �ladu widocznego brzucha, mia� ciemnawe w�osy z prze�wituj�cym odcieniem blond, by� starannie ogolony, o powa�nym wyrazie twarzy. Emanowa�a z niego si�a, cho� nie by� szczeg�lnie umi�niony, a jego twarz mia�a odrobin� szorstki wyraz - przyjemny, cho� nie by�o w niej nic ��adnego". Do chwili, w kt�rej m�czyzna przegra� toczon� ze sob� wewn�trzn� walk� (lub by� mo�e j� wygra�) i pochyli� si� ku niemu, Seldon uwa�a�, �e ten cz�owiek mu si� podoba. - Przepraszam, czy nie by� pan czasem na Zje�dzie Dziesi�cioletnim? Matematycznym? - zapyta� m�czyzna. - Owszem, by�em - potwierdzi� Seldon. - Ach, domy�la�em si�, �e to tam pana musia�em widzie�. To w�a�nie - prosz� mi wybaczy� - ta chwila rozpoznania sk�oni�a mnie do tego, �eby tu usi���. Je�eli zak��cam panu spok�j... - Wcale nie. W�a�nie rozkoszuj� si� woln� chwil�. - Sprawd�my, ile uda mi si� odgadn��. Jest pan profesorem Seldonem. - Seldon. Hari Seldon. Prawie pan zgad�. A z kim mam przyjemno��? - Chetter Hummin. - M�czyzna wydawa� si� lekko zak�opotany. - Obawiam si�, �e to do�� pospolite nazwisko. - Nigdy dot�d nie spotka�em �adnego Chettera - powiedzia� Seldon. - Ani Hummina. Wi�c, jak mniemam, jest pan w pewnym sensie unikalny. S�dz�, �e jest to lepsze ni� znalezienie si� w jednym worku ze wszystkimi niezliczonymi Harimi lub Seldonami, je�li ju� o to chodzi. Seldon przysun�� swoje siedzenie do Hummina, szuraj�c nim po p�ytkach z nieco elastycznego materia�u ceramoidalnego. - Skoro ju� rozmawiamy o pospolito�ci - powiedzia� - co pan powie na to cudzoziemskie ubranie, kt�re mam na sobie? Nigdy mi nie przysz�o do g�owy, �e powinienem sobie sprawi� str�j trantorski. - M�g�by pan go sobie kupi� - powiedzia� Hummin, ogl�daj�c Seldona z ukrywan� dezaprobat�. - Jutro wyje�d�am, a zreszt� nie sta� mnie na to. Matematycy maj� czasami do czynienia z du�ymi liczbami, ale nigdy kiedy chodzi o ich dochody. Przypuszczam, �e jest pan matematykiem, Hummin. - Nie. W tej dziedzinie jestem beztalenciem. - Och. - Seldon by� zawiedziony. - Powiedzia� pan, �e mnie widzia� na Zje�dzie Dziesi�cioletnim. - By�em tam jako obserwator. Jestem dziennikarzem. Machn�� telewydrukami, jakby nagle przypomnia� sobie, �e je trzyma w r�ce i wsun�� je do kieszeni marynarki. - Dostarczam materia�u do holowizyjnych program�w informacyjnych. - Po czym doda� w zamy�leniu: - W�a�ciwie jestem tym do�� znu�ony. - Prac�? Hummin skin�� g�ow�. - Mam ju� do�� zbierania wszystkich bzdur z ka�dego �wiata. Nienawidz� zajmowania si� coraz gorszymi wiadomo�ciami. Spojrza� niepewnie na Seldona. - Czasami jednak pojawia si� co� ciekawego. S�ysza�em, �e widziano pana w towarzystwie Gwardii Imperialnej, zmierzaj�cego w kierunku bramy Pa�acu. Czy�by widzia� si� pan z imperatorem? U�miech znikn�� z twarzy Seldona. Powiedzia� powoli: - Nawet gdybym si� widzia�, nie by�oby to co� nadaj�cego si� do opublikowania. - Ale� nie, nie do opublikowania. Je�li pan tego nie wie, Seldon, b�d� pierwszy, kt�ry to panu powie: podstawowa zasada gry dziennikarskiej jest taka, �e nic nigdy si� nie m�wi ani o imperatorze, ani o jego �wicie, z wyj�tkiem tego, co jest podane oficjalnie. To oczywi�cie b��d, bo kr��� plotki, kt�re s� znacznie gorsze od prawdy, ale tak sprawa wygl�da. - Ale je�eli nie ma pan tego opublikowa�, przyjacielu, to po co pan pyta? - Z prywatnej ciekawo�ci. Niech mi pan wierzy, w mojej pracy wiem znacznie wi�cej ni� kiedykolwiek dostaje si� na anten�. Spr�buj� sobie przypomnie�. Nie zrozumia�em pa�skiego referatu, ale wywnioskowa�em, �e m�wi� pan o mo�liwo�ci przepowiadania przysz�o�ci. Seldon pokr�ci� g�ow� i wyszemra�: - To by� b��d. - S�ucham? - Nic takiego. - C�, przepowiednia - dok�adna przepowiednia - zainteresowa�aby imperatora i ka�dego cz�owieka w rz�dzie, wi�c przypuszczam, �e Cleon, Pierwszy o tym imieniu, zapyta�, czy nie m�g�by mu pan poda� kilku przepowiedni. - Nie zamierzam rozmawia� na ten temat. - odpar� sztywno Seldon. Hummin wzruszy� lekko ramionami. - Przypuszczam, �e to by� Eto Demerzel. - Kto? - Nigdy pan nie s�ysza� o Eto Demerzelu? - Nigdy. - Alter ego Cleona, jego m�zg, jego z�y duch. Tak si� go okre�la - je�li ograniczymy si� do zwrot�w nieobel�ywych. Musia� tam by�. Seldon wygl�da� na skonfundowanego i Hummin powiedzia�: - C�, m�g� go pan nie widzie�, ale on tam by�. I je�li uzna, �e potrafi pan przewidzie� przysz�o��... - Nie potrafi� - zaprzeczy� energicznie Seldon. - Gdyby pan wys�ucha� mojego referatu, wiedzia�by pan, �e m�wi�em jedynie o teoretycznej mo�liwo�ci. - Mimo wszystko, je�eli uzna, �e potrafi pan przewidzie� przysz�o��, nie pu�ci pana. - A jednak musia� to zrobi�, bo siedz� tu przed panem. - To nic nie znaczy. Wie, gdzie pan jest i zawsze b�dzie wiedzia�. A kiedy zechce pana mie�, dopadnie pana, oboj�tnie gdzie. I je�eli zdecyduje, �e mo�e by� pan po�yteczny, wyci�nie z pana t� po�yteczno��. Je�eli za� uzna, �e jest pan niebezpieczny, wyci�nie z pana �ycie. Seldon wytrzeszczy� oczy. - Co pan usi�uje mi wm�wi�? Chce mnie pan zastraszy�? - Usi�uj� pana ostrzec. - Nie wierz� w to, co pan m�wi. - Naprawd�? Przed chwil� przyzna� si� pan do jakiego� b��du. Czy mia� pan na my�li to, �e wyg�aszanie referatu by�o b��dem i �e wpl�ta�o to pana w k�opoty, kt�rych wola�by pan unikn��? Seldon niespokojnie przygryz� warg�. To by�o zbyt bliskie prawdy - i w�a�nie w tym momencie Seldon u�wiadomi� sobie obecno�� intruz�w. Nie rzucali cienia, gdy� �wiat�o by�o zbyt �agodne i rozproszone. Po prostu zauwa�y� k�tem oka jaki� ruch. 2 Ucieczka TRANTOR � (...) Stolica Pierwszego Imperium Galaktycznego... Pod rz�dami Cleona I Trantor pozornie prze�ywa� okres najwi�kszego rozkwitu. Jego powierzchni� l�dow� wynosz�c� 200 milion�w kilometr�w kwadratowych pokrywa�y w ca�o�ci kopu�y (z wyj�tkiem obszaru Pa�acu Imperialnego), a pod nimi znajdowa�o si� niesko�czone miasto, kt�re ci�gn�o si� a� po szelfy kontynentalne. Ludno�� liczy�a 40 miliard�w i cho� by�o mn�stwo oznak (kt�re uwidoczni�y si� po niewczasie) narastaj�cych tam problem�w, mieszka�cy Trantora niew�tpliwie odnajdowali w nim legendarny Wieczny �wiat i nie spodziewali si�, �e kiedykolwiek(...) Encyklopedia Galaktyczna 6. Seldon podni�s� wzrok. Przed nim sta� m�ody cz�owiek, spogl�daj�cy na niego z rozbawieniem i pogard�. Towarzyszy� mu drugi m�odzieniec, kt�ry wygl�da� na troch� m�odszego. Obaj byli wysokiego wzrostu i wygl�dali na silnych. Seldon oceni�, �e byli ubrani zgodnie z ostatnim krzykiem mody trantorskiej - gryz�ce si� kolory, szerokie pasy z fr�dzlami oraz kapelusze z szerokimi rondami i dwiema jasnor�owymi wst��kami zwisaj�cymi z ronda a� na karku. Uzna� to za zabawne i u�miechn�� si�. - Czego szczerzysz z�by, przebiera�cu? - warkn�� m�odzieniec. Seldon zignorowa� jego ton i powiedzia� �agodnie: - Przepraszam za ten �miech, ale po prostu rozbawi� mnie tw�j str�j. - Ach tak, m�j str�j? A co ty masz na sobie? Czy te okropne szmaty nazywasz ubraniem? Wyci�gn�� r�k� i szarpn�� klap� marynarki Seldona - haniebnie ci�kiej i ciemnej, musia� przyzna� Seldon, w por�wnaniu z niefrasobliwymi kolorami stroju m�odzie�ca. - Mam na sobie str�j obco�wiatowca - powiedzia� Seldon. - To jedyne rzeczy, jakie mam. K�tem oka zauwa�y�, �e kilka os�b, kt�re siedzia�o w ma�ym parku, zacz�o wstawa� i odchodzi�. Jakby spodziewali si� zamieszania i nie chcieli pozosta� w pobli�u. Seldon zastanawia� si�, czy jego nowy przyjaciel Hummin te� zbiera si� do odej�cia, ale czu�, �e nierozwa�nie by�oby odwr�ci� wzrok od m�odzie�ca, kt�ry wpatrywa� si� w niego natarczywie. Nieznacznie schyli� si� na swoim siedzeniu. - Wi�c jeste� obco�wiatowcem? - zapyta� m�odzieniec. - Zgadza si�. St�d moje ubranie. - �St�d"? Co to za s�owo? Obco�wiatowe? - Chodzi mi o to, �e dlatego moje rzeczy wydaj� ci si� osobliwe. Jestem tu go�ciem. - Z jakiej planety? - Z Helikona. M�ody cz�owiek zmarszczy� czo�o. - Nigdy o niej nie s�ysza�em. - To niedu�a planeta. - Czemu tam nie wr�cisz? - Mam taki zamiar. Jutro wyje�d�am. - Nie! Masz jecha� wcze�niej! N