9027
Szczegóły |
Tytuł |
9027 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
9027 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 9027 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
9027 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
David Brin
Czwarte powo�anie George�a Gustafa
Pojazd unosz�cy Hamiltona i Dana AnMana w��czy� si� do ruchu, pomimo �e zn�w cz�onkowie jakiego� klubu rytualnego paradowali przez Trafalgar Square. Podczas gdy taks�wka - robot zmienia�a pasy zr�cznie wymijaj�c jaskrawo ubranych celebrant�w, Hamilton chmurnie przygl�da� si� pochodowi. - Cholernie nudne te kluby rytualne - mrukn�� do siebie. Ten mia� jak si� wydawa�o, charakter bliskowschodni, bowiem maszeruj�cy posuwali si� w takt odtwarzanych z ta�my tamburyn�w. Flagi zwisa�y sm�tnie, a uczestnicy wygl�dali na niewiele bardziej zainteresowanych ni� widzowie. Nie m�g� uzmys�owi� sobie, co to za klub, chocia� rozpozna� kilku sta�ych klient�w banku, w kt�rym pracowa�.
Przypomnia� sobie, �e jego w�asny Lojalny Zakon Rockers�w ma mie� poch�d w przysz�ym miesi�cu. Nie w smak mu by�o przebiera� si� w str�j cz�onka gangu motocyklowego z XX wieku; ale nie mia� wyj�cia. Rytualne hobby by�o jednym z sze�ciu zaj�� nakazanych prawem ka�demu obywatelowi.
Spojrza� na swojego asystenta. AnMan odwzajemni� si� jasnym u�miechem androida.
- Dan, czy jeste� pewien, �e facet, do kt�rego jedziemy, odpowiada ustalonym przeze mnie kryteriom? Mam tylko kilka godzin w tygodniu na socjologi� i nie chc� ich zmarnowa� ankietuj�c jaki� statystycznie przeci�tny przypadek.
G�os ze skrzynki d�wi�kowej AnMana zabrzmia� uspokajaj�co. Dan otworzy� teczk�.
- Je�li chcesz, mog� sprawdzi� dane jeszcze raz, Hamiltonie. Z bada� losowych, kt�re przeprowadzili�my, wynika, �e ten cz�owiek, Farrell Cooper, okazuje zadowolenie ze swego klubu rytualnego dwukrotnie przekraczaj�ce �redni� dewiacj� standardow�. Jestem pewien, �e spe�nia warunki.
Hamilton czu� si� skr�powany. Pomimo pe�nych uprawnie� socjologa amatora nie lubi� nachodzi� ludzi w ich w�asnych domach. M�g� temu Cooperowi przeszkodzi� w jednym z jego obowi�zkowych hobby, lub gorzej jeszcze, gdy ten b�dzie si� zajmowa� prac� z powo�ania.
Nikt nie lubi�, by mu przeszkadzano, gdy pracowa� zawodowo... w ci�gu tych kilku godzin w tygodniu, kt�re ka�demu przeznaczono na zrobienie czego� o statusie profesjonalnym. Hamilton nie znosi�, gdy jaki� amator zawraca� mu g�ow� w czasie jego drogocennego czasu w roli najprawdziwszego bankiera. I teraz wola�by by� w banku, jako zawodowiec, ni� zajmowa� si� tym idiotycznym socjologicznym hobby. Niestety, si�a robocza android�w sprawi�a, �e prawdziwa praca Sta�a si� dla cz�owieka racjonowan� przyjemno�ci�. By wykorzysta� pozosta�y wolny czas zgodnie z prawem, ka�dy obywatel musia� wybra� sobie sze�� zaj��. Jako socjolog amator Hamilton rozumia� potrzeb� ustanowienia takiego prawa, ale czasami przy�apywa� si� na tym, �e je nienawidzi.
Pojazd prze�lizn�� si� obok Buckingham Museum i zakurzonych bohater�w epoki Amalgamacji Spo�eczne. Na wielkim trawniku sp�dzano czas przeznaczony na Leniwe �ycie Towarzyskie oraz Marzenia na Jawie. Wsz�dzie dostrzega� objawy takiej samej apatii jak wcze�niej u uczestnik�w pochodu.
�a�owa�, �e w og�le, zabra� si� za t� swoj� ankiet�. Im bardziej on i Dan zag��biali si� w temat, tym wi�ksze ogarnia�o go przygn�bienie. Przyst�puj�c do pracy nie mia� zamiaru odkrywa� prawdy o upadku ducha w sercu Pa�stwa �wiata. Chcia� tylko czego� �rednio interesuj�cego dla zabicia czasu.
AnMan odezwa� si� znowu.
- Widz�, �e jeste� zdenerwowany, Hamiltonie. Uspok�j si�. To jest pocz�tek twojej obrony. Wszyscy, kt�rzy twierdz�, �e brak ci entuzjazmu dla socjologii amatorskiej, b�d� si� mieli z pyszna, kiedy og�osisz swoj� teori� Wyk�adnika Lojalno�ci.
- Naprawd� tak my�lisz? - Hamilton �ci�gn�� brwi. - Kto powiedzia�, �e brak mi entuzjazmu?
Dan by� wyrafinowanym modelem, wi�c sam zdecydowa�, na kt�re pytanie odpowiedzie�.
- Naprawd� tak my�l�, Hamilton. Twoje odkrycie wydaje si� bardzo wa�ne. Zastanawiaj�ce, �e zawodowi socjologowie tak niewiele opublikowali dot�d zar�wno na temat rosn�cej fali rozczarowania, jak i o tym, �e rutynowy charakter praktyk rytualnych wydaje si� nie wystarcza� przeci�tnemu obywatelowi.
Dziwne by�o s�ysze� w�asne s�owa p�yn�ce g�adko z ust AnMana. Hamilton poczu� si� dumny i odrobin� za�enowany. Zanim znalaz� odpowied� android si� rozejrza�.
- Jeste�my na miejscu - o�wiadczy�. Taks�wka �agodnie zatrzyma�a si� przed szeregiem eleganckich domk�w, z ca�� pewno�ci� zaprojektowanych przez, zawodowego architekta, a nie amatora.
Hamilton jeszcze raz sprawdza� notatki. - Ten facet nazywa si�.
- Farrell Cooper.
- Taak. A ten jego klub rytualny...
- Stowarzyszenie �a�ni i Podwi�zki.
- Racja, �a�nia i Podwi�zka. Zbzikowana nazwa. Seks grupowy zazwyczaj nie sprawdza si� w kategorii klub�w rytualnych. Ciekawe, co tak niezwyk�ego kryje si� w tym stowarzyszeniu?
Pi�tna�cie godzin ka�dego tygodnia Farrell Cooper po�wi�ca� na prac� zawodow� zgodnie ze swoim Powo�aniem. By� asystentem weterynarza w stajniach New Hampstead. Jego artystycznym hobby by�o rymarstwo, o czym �wiadczy�a nadzwyczaj wielka liczba siode� oraz innych element�w uprz�y porozk�adanych wsz�dzie w domu. Nie by�o wi�c wielk� niespodziank�, �e na sportowe hobby wybra� je�dziectwo.
Zarejestrowane altruistyczne hobby Coopera sprowadza�o si� do pi�ciu godzin tygodniowo w miejscowej Darmowej Klinic� dla Robot�w gdzie pomaga� �opiekuj�c si� naszymi wsp�czesnymi poddanymi, kt�rym zawdzi�czamy t� uczt� wolnego czasu�, jak sam do�� patetycznie okre�li�.
By� wysokim, przygarbionym m�czyzn� o �ci�gni�tych ustach i ostrym wyrazie s�piej twarzy. Powita� Dana i Hamiltona bez entuzjazmu, a na ich licencje badaczy amator�w zaledwie rzuci� okiem. Pokaza� im sw�j warsztat i gabinet, a nast�pnie zaprowadzi� do salonu.
Hamilton usiad� na sk�rzanej sofie i otworzy� notatnik.
- A wi�c, panie Cooper, zobaczyli�my przyk�ady pa�skich uzdolnie� artystycznych oraz rezultaty innych zaj��. Naprawd� jednak chcieliby�my si� czego� wi�cej dowiedzie� o pa�skim klubie rytualnym. Z naszych obserwacji wynika, �e ca�y dozwolony czas wolny, pe�ne dwadzie�cia godzin tygodniowo, po�wi�ca Pan na prac� dla tego... Stowarzyszenia �a�ni i Podwi�zek. Tymczasem pe�ny program grupy przewiduje zaledwie kilka spotka� w ci�gu roku. Jak� w�a�ciwie funkcj� pe�ni pan w tym klubie?
Cooper nie wygl�da� na zachwyconego. Przez moment wydawa�o si�, �e rozwa�a odmow� odpowiedzi. Hamiltona przeszed� dreszcz. Nie co dzie� wpada si� na trop kryminalny.
Ale m�czyzna w ko�cu westchn�� i odpowiedzia�:
- Mam zaszczyt i przywilej by� dworzaninem Jego Mi�o�ci.
Hamilton st�umi� l�k. Strac� tu ca�y dzie� badaj�c zwi�zek pomi�dzy Wielkim Imperialnym Bambecem a Mistrzem Gzorkiem lub innymi utytu�owanymi tego klubu.
- Czy m�g�by pan zdefiniowa� funkcj� dworzanina; panie Cooper?
Cooper wyrecytowa� powoli, z dziwnym, staromodnym akcentem:
- Dworzanin to ten, kt�ry s�u�y drugiemu jako osobisty doradca, towarzysz, wys�annik, stra� przyboczna... jest zaszczytem s�u�y� szlachetnie urodzonym.
Hamilton pochwyci� spojrzenie Dana. Czy�by dostrzeg� os�upienie na pozbawionej zazwyczaj wyrazu twarzy androida? Zakas�a�.
- M�wi pan, �e jako,dworzanin� s�u�y temu... - zajrza� do notatnika - os�bie, kt�r� nazywa pan Jego Mi�o�ci�. Czy ten kto� jest artyst�?
- Nie..
- Hm. A czy ma ona jakie� inne tytu�y w waszym klubie?
Wzrok Coopera zdawa� si� skupia� na czym� bardzo odleg�ym.
- Jego inne tytu�y s� niemal niezliczone, panie Smith. Wszystkie s� prawowite i nigdy nie by�y tajemnic�, cho� zawsze unikali�my rozg�osu. Teraz, s�dz�, Jego Mi�o�� b�dzie musia� zdecydowa�, jak post�powa� dalej.
Hamilton doszed� do wniosku, �e Cooper jest rzadkim okazem prawdziwego szale�ca. By� ciekaw, czy nadal nagradzano za doprowadzenie chorego na leczenie.
- Je�li tytu�y te nie s� tajemnic�, prosz�.wymieni� kilka z nich.
- Dobrze. - Cooper sk�oni� si�. - Nazywa si� George Gustaf Charles Ferdinand Louis Jaro Taisho... On sam wymieni jeszcze inne je�li zechce. Znajdziecie go w szpitalu dla robot�w w Irlington, gdzie jest naczelnym psychiatr�. Co do tytu��w, s� to mi�dzy nimi Korony Holandii, Belgii, Norwegii, Danii, Szwecji, Japonii, Chin, Rosji, Brytanii, wielkiej cz�ci Afryki oraz Ameryk...
- Chwileczk� - przerwa� Hamilton unosz�c r�k� - co pan rozumie przez Koron�?
Cooper u�miechn�� si� po raz pierwszy. - Oznacza to, �e we wszystkich tych krainach Jego Wysoko�� jest z Bo�ej �aski i Prawem Suwerena, kr�lem.
Cooper pochyli� si� i spojrza� �agodnie na Hamiltona.
- Jest r�wnie� pa�skim Kr�lem, panie Smith.
Na tabliczce Hamilton przeczyta�: Dr George Gustaf - Naczelny Profesjonalny Psycholog Robot�w i Android�w. Zatrzyma� si� przed drzwiami i przyczepi� sobie do klapy licencj� badacza - amatora. �a�owa�, �e wys�a� Dana do biblioteki zamiast wzi�� go ze sob�.
Pocz�tkowo s�dzi�, �e Gustaf oka�e si� r�wnie szalony jak jego �dworzanin�, lecz oficjalne dossier doktora by�o nieskazitelne. W swojej pracy zawodowej by� jednym z najbardziej szanowanych robo - psychiatr�w Europy. Prawo i historia nale�a�y do jego hobby intelektualnych i w ka�dej z tych dziedzin przyznano mu honorowy status profesjonalisty, co by�o nadzwyczajnym wyr�nieniem. Ka�dy, kto wywalczy� sobie wi�cej ni� jedno powo�anie stawa� si� obiektem zawi�ci. Gustaf mia� ich a� trzy.
Hamilton zapuka� do drzwi. Po chwili otworzy� je ciemnow�osy m�ody m�czyzna, wi�cej ni� �redniego wzrostu. U�miechn�� si� szeroko i wyci�gn�� r�k�.
- Pan Smith? Prosz� wej�� i usi���. Zaraz przyjd�.
Hamilton wybra� sobie krzes�o naprzeciw wielkiego, r�cznie rze�bionego biurka z mahoniu. Doktor Gustaf przeszed� bocznymi drzwiami do pokoju zabiegowego. Hamilton s�ysza� jak daje zalecenia robotowi klasy Trutni�w. Maszyna odpowiedzia�a kilkoma klik i bip, kt�rych Hamilton nie zd��y� przet�umaczy�.
Przyjrza� si� przedmiotom na �cianach gabinetu. By�y tam oczywi�cie dyplomy i trofea sportowe. Zauwa�y�, �e nieliczne tylko dzie�a sztuki zdradza�y pochodzenie amatorskie. W wi�kszo�ci wydawa�y si� by� bardzo stare.
- Prosz� mi wybaczy�, panie Smith. - Gustaf wszed� do gabinetu zamykaj�c za sob� drzwi. Powiesi� kitel na wieszaku i usiad� naprzeciwko Hamiltona. - Domy�lam si�, �e chodzi o nasz� �a�ni� i Podwi�zk�, prawda? Farrell powiedzia� mi wczoraj o pa�skiej wizycie. Twierdzi�, �e nie prosi� pan o zachowanie tajemnicy.
- Ale� oczywi�cie - Hamilton machn�� nonszalancko r�k�. Gwoli prawdy, zamierza� prosi� Coopera o dotrzymanie konwencji, ale spieszy� si� wtedy na koszyk�wk�, a potem rundk� dozwolonej lektury nieobowi�zkowej i zapomnia�.
Dzisiaj, nietypowo, po�piesznie wykona� swoj� prac� w banku i wyszed� wcze�niej.
- Porozmawiajmy o pa�skim klubie rytualnym. Cooper twierdzi, �e jego pocz�tki si�gaj� staro�ytno�ci, w co, szczerze m�wi�c, trudno uwierzy�. Udzielanie nieprawdziwych informacji uprawnionemu badaczowi jest przest�pstwem, wi�c mo�e pan m�g�by wyja�ni� t� jego fantastyczn� histori�?
Gustaf powa�nie skin�� g�ow�.
- Jestem pewien, �e Farrell nie mia� z�ych zamiar�w. Mo�e da� si� ponie�� fantazji i mylnie zinterpretowa� niekt�re fakty. Widzi pan, panie Smith, �a�nia i Podwi�zka figuruje w rejestrze klub�w rytualnych od ponad trzystu lat. To prawie tyle samo, ile liczy Spo�eczne Pa�stwo �wiata.
- Rozumiem wi�c, �e wasi cz�onkowie maj� uzasadnione prawo do dumy z przynale�no�ci do jednego z najstarszych klub�w.. To mo�e t�umaczy�, �e Coopera ponosi wyobra�nia. - Hamilton by� troch� zawiedziony. Mia� nadziej� us�ysze� co� bardziej niezwyk�ego.
Gustaf przytakn��. - Prekursor�w Stowarzyszenia nale�y szuka� kilka tysi�cy lat przed Amalgamacj�. Byli w�r�d nich, rzecz jasna, angielscy Rycerze �a�ni i klan Fujiwara, kt�ry trzyma� zas�on� tronu Chryzantemy - Z�o�y� r�ce w mostek i przechyli� si� na krze�le do ty�u. - Czy widzi pan ten staro�ytny wachlarz? Tam, w gablocie. Jest on oznak� przywileju, przyznanego nieletniemu synowi ostatniego etnicznego cesarza Chin. Mieszczanie i starszyzna w d� i w g�r� rzeki Jangtse wyrazili na� zgod�, zanim nast�pi�a inwazja Manchu. Sekretna organizacja, kt�ra ukry�a dziecko i jego potomk�w do��czy�a do Stowarzyszenia �a�ni i Podwi�zki setki lat temu. Dziecko, kt�rego strzegli, by�o jednym z moich przodk�w.
Hamilton zamruga� oczami. - A wi�c o�wiadczenie Coopera, �e pan jest tym... tym kr�lem...
Gustaf wzruszy� ramionami. - Wszystko jest udokumentowane. Zgodnie ze starymi prawami dziedziczenia jestem nast�pc� po��czonych rodzin kr�lewskich Europy, Azji oraz wi�kszej cz�ci reszty �wiata. - Robo - psychiatra roze�mia� si� na widok twarzy Hamiltona. - Njech pan nie b�dzie taki oszo�omiony. Nie jestem szale�cem. Stoi przed panem najzupe�niej wsp�czesny i produkcyjny obywatel spo�ecze�stwa, ponadto akceptuj�cy je w wi�kszej cz�ci. Nie roszcz� sobie pretensji do �adnego z przywilej�w niegdy� przys�uguj�cych cz�owiekowi o tak unikatowym dziedzictwie genetycznym jak moje. By�oby to absurdem. Jestem tylko dziedzicznym, legalnym przyw�dc� klubu rytualnego i wraz z kilkoma tysi�cami innych czerpi� przyjemno�� z intelektualnego zwi�zku z przesz�o�ci�.
Hamilton sprawdzi� magnetofon, by upewni� si� czy dzia�a. Nie m�g� W to wszystko uwierzy�. - A cz�onkowie klubu; czy te� s�...?
- Dziedziczni? Cz�ciowo tak. Oczywi�cie nowi cz�onkowie s� mile widziani, a ostatnio ich liczba ogromnie wzros�a. Lecz trzonem s� rodziny po linii ojc�w... o nazwiskach takich jak Hsien, Orange, Stuart, Fujiwara... - Gustaf roz�o�y� r�ce. - Niech pan spr�buje zrozumie� jak to by�o zaraz po Amalgamacji. Neosocjalizm nie by� w tamtych czasach zbiorem hipotez �agodnie przenikaj�cych spo�ecze�stwo, jak to jest dzisiaj, ale pot�nie emocjonalnym i gwa�townym ruchem. W�r�d ofiar tej ery znale�li si� mi�dzy innymi ludzie wyr�niaj�cy si� dziedzictwem lub rodowym nazwiskiem,. kt�re przedtem mia�y ogromne znaczenie. Domy kr�lewskie ju� du�o wcze�niej zrezygnowa�y z faktycznej w�adzy, nie by�y wi�c tak wnikliwie badane. Ich wycofywanie si� z �ycia publicznego przeprowadzono z kurtua2j� oraz wielk� dba�o�ci� o subtelno�ci prawne.
Fascynuj�ce - powiedzia� Hamilton. - S�dzi�em, �e kr�lowie, kr�lowe i im podobni nale�eli do przesz�o�ci ju� w czasach jacht�w i lotni.
- Nie ca�kiem, lecz �yli bardzo skromnie, �eby przetrwa�. Przypuszczam, �e ta pow�ci�gliwo�� przesz�a w zwyczaj, kt�ry zachowa� si�, cho� przyczyna min�a.
Hamilton przytakn�� zgodnie, ale nie da� si� zwie�� ani na chwil�. Doktor Gustaf m�g� sobie by� na wskro� nowoczesnym, cz�owiekiem, ale ten wyraz oczu Farrella Coopera! (cz�onkostwo, w wi�kszo�ci dziedziczne) Niewiarygodne!
Musia� powstrzyma� uczucie zadowolenia. By�o bardzo prawdopodobne, �e trafi� na prawdziwy szczep. Pierwszy od czasu, gdy dwadzie�cia lat wcze�niej g��wnym tematem Wszystkich gazet socjologicznych stali si�... jak to si� oni nazywali... a tak - Marksi�ci. Tamta niewielka, patetyczna grupa setki lat �y�a skrycie iluzj� podboju �wiata. Nadanie sprawie rozg�osu spowodowa�o, �e cz�onkowie grupy jak niepyszni rozproszyli si� po r�nych kontynentach.
U�miecha� si� s�uchaj�c opowie�ci Gustaw. W my�lach za� uk�ada� fragmenty swojego referatu. Mia� nadziej�, �e �a�nia i Podwi�zka przetrwa d�u�ej ni� Marksi�ci.
Jego pierwszy artyku� w �Tygodniku Socjologa Amatora� przedrukowano a� na Marsie i Tytanie. Hamilton obawia� si�, �e straci temat, kiedy zajm� si� nim socjologowie profesjonalni. Lecz z pomoc� Dana AnMana uda�o mu si� pierwszemu opublikowa� studium statystyczno - psychologiczne. To zdecydowa�o. Poproszono go o napisanie artyku�u wst�pnego do nast�pnego wydania �Socjologii Popularnej�.
- To fantastyczna wiadomo��, Hamilton - bucza� rado�nie jego asystent android. - Powiniene� otrzyma� za to honorowy status profesjonalisty. To niesamowity zaszczyt zdoby� drugi zaw�d w tak m�odym wieku:
Hamilton wykrzywi� si� i rozsiad� w fotelu z nogami na biurku. W �wiecie, kt�ry ponad wszystko inne ceni� kompetentny eklektyzm ka�da profesja zazdro�nie strzeg�a swego profesjonalnego statusu. On sam zasiada� w jury zawodowych bankier�w, rokrocznie odrzucaj�c setki finansist�w amator�w, z kt�rych ka�dy usi�owa� przekona� s�dzi�w, �e zas�u�y� na �drugi kapelusz�.
A teraz prawie na pewno wywalczy� sobie w�asny. Gustaf nie by� jedynym cz�owiekiem wystarczaj�co utalentowanym, by mie� wi�cej ni� jedno Powo�anie!
Musia� przyzna�, �e ten Gustaf ma klas�. Przyjmowa� rosn�ce zainteresowanie spo�ecze�stwa z niezwyk�ym spokojem. Zaprosi� nawet Hamiltona na nadzwyczajne spotkanie �a�ni i Podwi�zki, w niejasny spos�b daj�c mu do zrozumienia, �e udziela wielkiego zaszczytu.
Przyw�dcy klanu przylecieli na to - spotkanie z ca�ego �wiata. Wielu z nich - tak m�czy�ni, jak i kobiety - by�o najwyra�niej wykwalifikowanymi profesjonalistami i wi�kszo�� wyra�a�a niepok�j z powodu rosn�cego rozg�osu. Gustaf pojawi� si� beztroski, promieniej�cy pewno�ci� siebie, co szybko uspokoi�o pozosta�ych.
Rytualna strona spotkania sprawi�a Hamiltonowi zaw�d. Nie by�o nawet �miesznych kapeluszy ani tajemniczych symboli jak w jego w�asnym Zakonie. Troch� nie przesadnych uk�on�w, sporadycznie jakie� nie�mia�e �Milordzie�, ale �adnych ekstrawagancji. A jednak dostrzega�o si� pewne subtelno�ci. Pilnie notowa� sobie uwagi dotycz�ce zachowa�, gdy� dzia�o si� tutaj co� niezwyk�ego. Cz�onkowie grupy traktowali wszystko du�o powa�niej ni� uczestnicy spotkania zwyk�ego klubu rytualnego. Opu�ci� zgromadzenie bogatszy nie tylko o stert� notatek.
- Przepisa�em moje wra�enie o spotkaniu - o�wiadczy� androidowi. - Czy sko�czy�e� ju� przegl�d historyczny?
Przejrzysta g�owa Dana podskoczy�a w odpowiedzi. - Tak, i my�l�; �e historia stworzy idealny wst�p do naszej ksi��ki. Spr�buj� przedstawi� jasny obraz monarchii. Wielu ludzi, kt�rzy wybrali sobie niew�a�ciwe zaj�cia, nigdy o niej nie s�ysza�o.
- �wietnie - to zaoszcz�dzi�oby Hamiltonowi mn�stwo czasu. Ju� teraz cz�onkowie jego dru�yny koszykarskiej skar�yli si�, �e zaniedbuje swoje sportowe hobby. Sukces by� zalecany, przypominali mu, obsesja za� zakazana.
- Czy odkry�e� co� ciekawego?
- Tak. Sprawdzi�em, �e dokumenty przedstawione przez doktora Gustafa s� autentyczne. Kiedy pokaza�em je androidom klasy AAA w archiwum, bardzo si� nimi zainteresowali. Najwyra�niej �linia krwi� George�a Gustafa jest w porz�dku.
- Zadziwiaj�ce - zastanowi� si� Hamilton. - Ustrze�e to jednak robo - psychiatr� przed terapi� antyz�udzeniow� - ucieszy� si�. Na prawd� polubi� tego cz�owieka.
A jak podoba ci si� praca z androidami klasy AAA?
- Tak, jak tobie podoba si� my�l o nominacji na socjologa profesjonalnego, Hamilton.
- A� tak? - Hamilton u�miechn�� si� szeroko w odpowiedzi.
W Orleanie panowa�o, ogl�dnie m�wi�c, o�ywienie. Dostosowywano rozk�ad dnia, �eby popatrze� na parad�. Tego nie pami�tali najstarsi ludzie.
Uroczysto��, jak zwykle parady rytualne, odbywa�a si� skromnie, bez pojazd�w, akrobat�w amator�w czy walcz�cych aerocyklist�w. Procesja posuwa�a si� pieszo lub konno prowadzona przez ma�� kapel� kobziarzy, z�o�on� z wysokich m�czyzn, a ich dziwna, piskliwa muzyka przyprawia�a widz�w o g�si� sk�rk�.
Atmosfera by�a gor�ca. U szczytu pochodu panowa�o zamiesza - nie, tam bowiem t�um gromadzi� si� wok� dziedzicznego przyw�dcy �a�ni i Podwi�zki prosz�c go o autograf.
- Prosz�, prosz�, szanowne panie i panowie - wo�a� do�� formalnie Farrell Cooper. - Jego Mi�o�� musi trzyma� si� programu! Prosimy o troch� miejsca. Wy tam, uwaga na konie!
Dw�ch spo�r�d wyro�ni�tych kobziarzy podesz�o, by pom�c amatorskiej s�u�bie porz�dkowej torowa� drog� w t�umie. George Gustaf podpjsa� album, kt�ry wyci�gn�a do niego jaka� m�oda kobieta i podni�s� wzrok. Kobieta przycisn�a album do piersi i a� dech jej zaparto, kiedy do niej mrugn��. Da� znak kobziarzowi, by przepu�ci� przez kordon m�czyzn�.
- Witam, panie Smith - powiedzia�. U�cisn�� r�k� Hamiltonowi, po czym odwr�ci� si�, by wzi�� nast�pny album. - Przyszed� pan obejrze� jeszcze jeden fenomen in vivo? Musz� powiedzie�, �e pa�skie artyku�y zamieni�y moje niewielkie dot�d obowi�zki wynikaj�ce z dziedzictwa w gigantyczn� odpowiedzialno��!
Hamilton u�miechn�� si� do m�odego m�czyzny.
- Czy� nie na tym polega rola kr�la, doktorze Gustaf? Z mojej lektury wynika, �e by�a to praca ci�sza nad wszystkie inne... przynajmniej dla tych monarch�w, kt�rzy starali si� rz�dzi� dobrze. Prosz� mi powiedzie�, czy zastanawia� si� pan czasem jak by to by�o? Chc� powiedzie�, gdyby...
- Gdyby monarchie nie upad�y? A ja by�bym spadkobierc� prawdziwej w�adzy, a nie przyw�dc� klubu rytualnego? Panie Smith, oczywi�cie, �e my�la�em o tym. W przeciwnym wypadku mo�na by mnie s�usznie pos�dzi� o brak wyobra�ni. - Gustaf podpisa� ostatni album, skin�� t�umom i spojrza� powa�nie na Hamiltona.
- Co do racji, dla kt�rych moi przodkowie w ten spos�b skrzy�owali krew swych rodzin - d�ugo po tym kiedy wi�kszo�� z nich utraci�a w�adz� - b��dz� w ciemno�ci tak samo jak i pan. Lecz wiem co� o skutkach. Przyznam, �e emocje tego t�umu wywo�uj� we mnie silny odd�wi�k. Zawsze mia�em poci�g do ludzi - i android�w, je�eli o to chodzi. Ponadto mam bardzo dobre wyniki w testach na umiej�tno�� dowodzenia i poczucie sprawiedliwo�ci.
- Wiem, pana amatorski dw�r nale�y do najpopularniejszych, a profesjonali�ci nigdy nie zmieniaj� pa�skich postanowie�. Gustaf wzruszy� ramionami.
- Pytanie brzmi wi�c, czy przodkowie obdarzyli mnie czym� niezwyk�ym? Lub, czy mo�e to wszystko jest zbiegiem okoliczno�ci? Ciekawy temat do rozwa�a�, cho� zaiste nie ma to wielkiego znaczenia.
Zbli�y� si� Farrell Cooper. Skin�� Hamiltonowi, po czym odezwa� si� do klubowego przyw�dcy.
- Wasza Mi�o��, jeste�my sp�nieni. Zechciej, je�li �aska, dosi��� konia, by stra� przednia zbytnio si� nie oddali�a.
Hamilton u�miechn�� si�. Przyzwyczai� si� ju� do dziwactw Coopera. Gustaf mrugn�� pochwyciwszy jego spojrzenie.
- Porozmawiamy p�niej, Hamilton. Mam nadziej�, �e b�d� mia� jeszcze okazj� powiedzie� panu jak bardzo pouczaj�ca by�a dla mnie rozprawa naukowa o �a�ni i Podwi�zce w aspekcie mikrosocjologicznym.
Hamilton poczu�, �e si� czerwieni. Spiesznie stara� si� to zatuszowa�.
- Jedno, ostatnie pytanie, doktorze Gustaf, zanim pan ruszy Hamilton wykona� r�k� gest w stron� t�um�w - jak pan t�umaczy ten przyp�yw uczu� do pana i pa�skiego klubu, tu w Orleanie i w innych miastach na trasie podr�y?
Gustaf zmarszczy� brwi.
- To pan jest socjologiem, Hamilton.
- Prosz�, tylko przypuszczenie. Chcia�bym wiedzie�, co m�wi pa�ski g�os wewn�trzny.
Gustaw zmarszczy� brwi. Spojrza� na ludzi, kt�rzy stali wzd�u� ulicy wyci�gaj�c szyje, kiedy skierowa� w ich stron� wzrok. Powa�nie popatrzy� na Hamiltona.
- Powiedzia�bym, �e to dlatego, i� s� samotni, znudzeni i odci�ci. od przesz�o�ci. Osobi�cie uwa�am za niefortunne to, �e nie znaleziono dot�d sposobu, by zaspokoi� t� potrzeb�. Nie ka�dy jest r�wnie szcz�liwy jak pan czy ja w tym Ca�kowicie Spo�ecznym Pa�stwie. A mo�e to w�a�nie pan opracuje problem tej spo�ecznej t�sknoty.
Podszed� jaki� m�czyzna prowadz�c du�ego deresza. Gustaf dosiad� konia. Niespokojny ogier parskn�� i szarpa� wodze, ale robo - psycholog umiej�tnie go uspokoi�.
Gustaf u�miechn�� si� do Hamiltona.
- Ja sam utrzymuj� wszelkie mo�liwe wi�zi z przesz�o�ci�. A naprawd� interesuje mnie zdobycie jeszcze jednego honorowego Powo�ania. Pan zna to uczucie.
Mrugn�� jeszcze raz, po czym nawr�ci� swojego ogiera w szereg zbrojnych..
Procesja by�a ju� w po�owie drogi do katedry zanim Cooper mia� znowu okazj�, �eby odezwa� si� do Gustafa. Towarzyszy�o temu uniesienie brwi.
- Wasza Mi�o�� wybaczy to pytanie. Czy nie by�o to troch� niebezpieczne?
Gustaf wzruszy� ramionami: Pomacha� t�umom i u�miechn�� si�. Ogier maszerowa� dumnie.
- Nie s�dz�, Fariell. W ko�cu, nie k�ama�em. Wszystko, co powiedzia�em, jest szczer� prawd�.
Farrell Cooper skrzywi� si�. - Panie, ten ch�opak nie jest g�upi. Spos�b w jaki pan powiedzia� mu prawd�, m�g� potraktowa� jako protekcjonalny, je�li nas rozszyfrowa�. On ma pewn� w�adz�. Gdyby chcia�, m�g�by nam zaszkodzi�.
- Nie zrobi tego - u�miechn�� si� Gustaf. - Ufam Hamiltonowi. Nie zawiedzie nas.
- Oby mia� pan racj� - mrukn�� Cooper uchylaj�c si� przed nieoczekiwanym deszczem p�atk�w r�anych.
Okrzyki wita�y ich ze wszystkich stron, kiedy tak jechali w �lad za piskliwymi d�wi�kami kobz. Gustaf za�mia� si� i machn�� r�k�.
- Jakkolwiek by by�o, Farrell, nie b�d� takim zrz�d�. W poniedzia�ek zn�w zaczyna si� tydzie� i wr�cimy do swoich zaj��. Teraz za� ciesz� si� darem moich przodk�w!
- A gdyby�, Wasza Mi�o��, mia� cieszy� si� tym darem codziennie przez reszt� �ycia?
- Ugry� si� w j�zyk!
- Tak, Panie.
Po raz pierwszy w historii mecz polo przyci�gn�� na Stadion Wschodniej Tamizy komplet widz�w. W rzeczywisto�ci by� to w og�le pierwszy mecz rozgrywany przed stu pi��dziesi�cioma tysi�cami widz�w i sporych rozmiar�w widowni� wideo. Profesjonali�ci i amatorzy, sprawozdawcy sportowi i sportowe autorytety, wszyscy przypisywali to odrodzenie niedawno zdobytej s�awie jednego z graczy.
Cz�owiek, kt�rego wypatrywano odczeka� do drugiej rundy, by pojawi� si�. na polu. Kiedy wyjecha�, prowadz�c narowistego gniadosza delikatnymi ruchami kolan, wzd�u� linii bocznych boiska podniesiono flagi. T�um entuzjastycznie wiwatowa�. Wz�r flagi by� zawi��, aczkolwiek znan� ju� Hamiltonowi, kombinacj� chryzantemy, lotosu, dwug�owego or�a i lilii burbo�skiej, rozmieszczonych w rogach antycznej flagi brytyjskiej.
Obserwowa� ze �rodkowej linii jak przeciwne dru�yny wiruj� na murawie zataczaj�c kr�gi i uderzaj�c pi�k� z wdzi�czn� si�� z grzbiet�w swoich wytresowanych wierzchowc�w.
Nagle jeden z ameryka�skich go�ci oderwa� si� od t�umu napieraj�cych je�d�c�w, uderzaj�c pi�k� w kierunku samotnego obro�cy angielskiej bramki. Tu� za nim galopowa� George Gustaf zmniejszaj�c odleg�o�� z ka�d� chwil�. Obro�ca zrobi� zw�d, nast�pnie pr�bowa� zablokowa� lew� stron�, ale Amerykanin tylko na chwil� da� si� oszuka�. Jego ko� ustawi� si� tak, by je�dziec m�g� z�o�y� si� do strza�u. Wzi�� zamach i wtedy jego m�otek uderzy� George�a Gustafa w rami�. Z g�uchym odg�osem Gustaf spad� na muraw�.
Wszyscy widzowie podnie�li si� r�wnocze�nie, patrz�c z zapartym tchem jak lekarze sportowi, profesjonalni i amatorzy, biegn� na boisko gdzie kapitan angielskiej dru�yny ci�gle nieruchomo le�a� na ziemi. Nawet kiedy zacz�� si� porusza� - obr�ci� si� na plecy, a w ko�cu usiad� z pomoc� koleg�w - cisza na ogromnym stadionie przypomina�a buczenie przewod�w wysokiego napi�cia.
Hamilton zorientowa� si�, �e ma zaci�ni�te pi�ci i pr�bowa� zgadn�� dlaczego. Innym przecie� te� nieobce by�y wstrz�saj�ce wydarzenia, jednak dzisiaj t�um reagowa� wyj�tkowo.
W ko�cu wysoki m�czyzna podni�s� si� na nogi. Strz�sn�� z siebie trzymaj�ce go kurczowo r�ce i obr�ci� si�, by pomacha� publiczno�ci. Wiwaty gruchn�y jak przerwana tama. Okrzyki i brawa trwa�y dobrych kilka minut, a s�u�by oficjalne wyra�nie nie kwapi�y si�, by zaprowadzi� porz�dek. Kiedy �merykanin, kt�ry uderzy� Gustafa podszed� prowadz�c oba konie, George u�miechn�� si� i mocno u�cisn�� jego r�k� wywo�uj�c raz jeszcze ryk entuzjazmu na widowni.
Wreszcie gra rozpocz�a si� na nowo, r�wnie �ywa jak poprzednio. Anglicy darowali przeciwnikowi kar�.
Hamilton tak by� poch�oni�ty gr�, �e nie zauwa�y� kiedy podszed� do niego Dan AnMan w towarzystwie niskiej kobiety o szerokiej twarzy oraz trzech eleganckich android�w. W ko�cu Dan dotkn�� jego r�ki.
- Hamiltonie - powiedzia�. - Ci dudzie s� ze �wiatowej S�u�by Prawnej. Chc� z tob� rozmawia� w wa�nej sprawie.
Hamilton u�miechn�� si�. Przyzwyczai� si� ostatnio do spotka� z wa�nymi lud�mi.
- Dan, czy nie mo�na z tym poczeka�? Mo�emy porozmawia� po meczu.
Istota ludzka niskiego wzrostu potrz�sn�a przecz�co g�ow�. Przedstawi�a si� jako Ing.
- Raczej nie, panie Smith. Musimy porozmawia� teraz. Szykuje si� co�, co mo�e doprowadzi� do gwa�townej konfrontacji pomi�dzy lud�mi i androidami, po raz pierwszy od czasu Amalgamacji.
Jak to, do licha, nie s� szczepem? - wykrzykiwa� Hamilton. Pomieszczenie, kt�re uznali za odpowiednie do rozmowy mia�o wielkie okno wychodz�ce na stadion. Przez szyb� s�ycha� by�o wiwaty widz�w.
Ing wzdrygn�a si�. - Musi pan przyzna�, �e sytuacja rozwija si� nietypowo. To co si� dzieje nie jest klasycznym nast�pstwem odkrycia jakiego� miejskiego szczepu. Zazwyczaj...
- Tak, tak. Zazwyczaj taki szczep kurczy si� i obumiera na skutek o�mieszenia. Tym razem jednak zainteresowanie publiczne jest przychylne dla �a�ni i Podwi�zki. Wi�c co? Ciesz� si�, �e moje odkrycie nie spowodowa�o przykro�ci jakich si� obawia�em. Poza tym, nie dostrzegam �adnego b��du w mojej analizie socjologicznej.
Kobieta zrobi�a niezadowolon� min�. - Czy ma pan poj�cie w jakim tempie �a�nia i Podwi�zka zdobywa nowych cz�onk�w, panie Hamilton?
- Mam wra�enie, �e nast�pi� pewien wzrost zainteresowania stowarzyszeniem. Przypuszczam, �e jest to swego rodzaju moda.
- Moda! Panie Smith, ich poczta osi�gn�a milion list�w tygodniowo. Ich bud�et, pochodz�cy ze Skarbca Pa�stwa �wiata, z funduszu rekreacyjnego per capita, wkr�tce przewy�szy to, co ma ca�y m�j departament! Pana praca by�a niez�a jak na amatora, Hamilton. Wystarczaj�ca nawet, by zdoby� panu honorowy status. Ale by�a to, w gruncie rzeczy, mikrosocjologia. Gdyby wiedzia� Pan cokolwiek o makrosocjologii, i mo�liwych skutkach takich rzeczy jak ta dla Pa�stwa �wiata jako ca�o�ci, by�by pan nieco ostro�niejszy!
Hamilton potrz�sn�� g�ow�. - Nie jestem pewien czy rozumiem.
Pani Ing westchn�a. M�wi�a wolno, protekcjonalnie.
- Nawet pan jako� zorientowa� si�, �e w tej sprawie kryje si� co� szczeg�lnego, czemu my, zawodowcy przygl�dali�my si� bacznie od wielu lat. To by�o piek�o, m�wi� panu. Pilnowa� tego, podczas gdy wszystkie amatorskie zespo�y psycholog�w i socjolog�w tego �wiata kr�ci�y si� w pobli�u, w�sz�ca I musia� to by� w�a�nie pan, absolutny pocz�tkuj�cy, kt�remu przysz�o wydoby� t� okropno�� na �wiat�o dzienne.
- Zaraz, zaraz, nie musi mnie pani obra�a�.
- Otworzy� pan puszk� Pandory - krzykn�a Ing. - Nasze obliczenia wskazuj�, �e ta historia ogarnie umys�y ponad po�owy mieszka�c�w globu w ci�gu sze�ciu miesi�cy.
Hamilton zdr�twia�. Spojrza� na Dana, ale dostrzeg� tylko bierno��.
- C�, mody mijaj�. Nie s�dz� by doktor Gustaf zrobi� cokolwiek, �eby to wykorzysta�. Jest odpowiedzialnym obywatelem. S�dz�, �e obr�ci�by to w �art.
Hamilton spojrza� na trzy androidy typu AAA.
- Jakkolwiek by by�o - ci�gn�� - nie widz�, gdzie le�y konflikt androido - ludzki.
- Powiedz mu - poleci�a Ing androidowi. - Prosz�, powiedz mu, kim ten odpowiedzialny obywatel naprawd� jest.
�rodkowy android sk�oni� si� kr�tko pani Ing, potem Hamiltonowi. Jego rysy by�y prawie ludzkie, g�adkie i przejrzyste. G�os mia� ch�odny, ale melodyjny.
- Panie Smith, reprezentuj� Kontrol� Prawn� Android�w. Zapewne wie pan, �e od czasu Amalgamacji prowadzimy zapis precedens�w prawnych i ich ochron�. Mamy wbudowan� potrzeb� s�u�enia szcz�ciu ludzko�ci i jej wszechstronnemu rozwojowi. Ale najsilniejsza jest w nas cz�� dla prawa, obmy�lonego i przekazanego przez wszechw�adne jednostki ludzkie.
- Tak, tak. Wszystkich nas ucz� jakimi to wspania�ymi facetami wy, AnManowie jeste�cie. - Hamilton zaczyna� si� niecierpliwi�. - Co to ma wsp�lnego z George�em Gustafem?
Android m�wi� dalej. - Panie Hamilton, zbadali�my rzecz bardzo dok�adnie. W swojej ksi��ce zupe�nie nie�le przedstawi� pan zarys historyczny, a zw�aszcza proces wycofywania si� monarszych rod�w Ziemi z polityki oraz ich stopniowego ��czenia si� w jedn� lini�.
- To czego pan nie om�wi� i nie m�g� om�wi�, to szczeg�owy spos�b w jaki, tak kr�lowie i kr�lowe, jak i cesarze wycofywali si� z �ycia publicznego.
- Dok�adne badania wydaj� si� potwierdza� przypuszczenie, �e zrzeczenie si� w�adzy nie by�o ca�kowite. W ka�dym prawie przypadku ko�cowy akt, zatwierdzony przez wybrane zgromadzenie przedstawicieli narodu, zawiera� sformu�owania takie, jak �za mi�o�ciw� zgod� Jego Kr�lewskiej Mo�ci�, albo �w zaufaniu jakie Jego Kr�lewska Mo�� pok�ada dzisiaj w nas�, wszystkie semantycznie pot�ne. Niew�tpliwie, kiedy takie zwroty umieszczano, traktowane by�y jako czysta kurtuazja.
Nie chce pan powiedzie�... - Hamiltonowi zdawa�o si�, �e tonie.
- Ale� tak, panie Smith... Istniej� oczywi�cie na mocy prawa znaczne ograniczenia w�adzy kr�lewskiej, ale w gruncie rzeczy ten cz�owiek jest �kr�lem� wi�kszej cz�ci tego globu. Intencj� Kontroli Prawnej Android�w jest poinformowa� go o tym jak tylko mecz si� sko�czy i zaoferowa� nasz� ochron�.
- I wtedy - warkn�a Ing - profesjonali�ci socjologii, polityki oraz policja - wraz ze znaczn� liczb� amator�w zbuntuj� si�. Niekt�rzy z nas ci�gle pami�taj� idea�y, kt�re doprowadzi�y do utworzenia Pa�stwa �wiata. Nie mamy zamiaru pozwoli�, by powr�ci� rozpasany feudalizm.
Przez okno dobieg�y odg�osy ekstatycznych owacji.
Hamilton by� zupe�nie oszo�omiony. - Lecz... czego chcecie ode mnie? Nie m�g� od - publikowa� mojej pracy ani usun�� Gustafa ze sceny!
Kobieta unios�a d�o�. - Ale rozumie pan problem. Czy na pewno nie widzi pan jakiego� rozwi�zania? - Spojrza�a na Hamiltona unosz�c brwi. Trzy androidy r�wnie� wpatrywa�y si� w niego. By� pewien, �e w jaki� spos�b go testuj�. My�la� gor�czkowo.
- Hm, mo�e da�oby si� opracowa� jaki� kompromis?
Ing westchn�a z ulg�. Androidy zacz�y rado�nie bucze�.
- To zadanie nale�y do pana. Porozmawia pan z nim, pomo�e pogodzi� strony. Je�li jest on, jak twierdzi pan, rozs�dnym cz�owiekiem, mo�emy opracowa� co� w rodzaju konsytucyjnego porozumienia, kt�re zadowoli ludzi, AnMan�w i spo�ecznych profesjonalist�w.
- Ale dlaczego ja?
- Poniewa� pan t� spraw� poruszy� i rozpowszechni�. Pan otworzy� mu drzwi. Poza tym, on chyba pana lubi. - Ing prze�kn�a, z widocznym wysi�kiem zmieniaj�c ton. Przerwa�a, po czym doko�czy�a: - Chc� powiedzie�; �e jest pan w �askach Jego Kr�lewskiej Mo�ci.
Na zewn�trz sto pi��dziesi�t tysi�cy wiwatuj�cych g�os�w wstrz�sn�o stadionem.
Epilog
Doktor George Gustaf usiad� przy biurku po tym jak ostatni negocjatorzy wyszli, a Farrell Cooper zamkn�� za nimi drzwi.
- Czy b�dzie co� jeszcze, Wasza Kr�lewska Mo�� - u�miechn�� si� Cooper.
- C� jeszcze mog�oby by�, Farrell? Jestem teraz konstytucyjnym monarch� �wiata. Dorzucili jeszcze reszt� uk�adu s�onecznego w zamian za moj� rezygnacj� z jednostronnego prawa do og�oszenia wojny, gdyby�my kiedykolwiek odkryli obcych.
- Prawdziwy sukces, Wasza Kr�lewska Mo��. Wszyscy b�dziemy bardzo zaj�ci przygotowaniami do koronacji.
- Tak - skrzywi� si� Gustaf. - Czeka nas pi�� ci�kich lat zanim eksperyment si� zako�czy i b�dziemy mogli opublikowa� wyniki. - Nie b�dzie si� podoba�o, gdy wtedy pan nagle abdykuje - zw�aszcza je�liby by� pa� dobrym kr�lem.
- Och, b�d� dobrym kr�lem. Przez pi�� lat. Lecz by� mo�e masz racj�. Powinni�my pomy�le� jak zachowa� incognito kiedy publikacja si� uka�e i poinformuje �wiat, �e garstce zawodowych aktor�w, historyk�w i artyst�w amator�w uda� si� najwi�kszy eksperyment socjologiczny w historii... i to tu� pod nosem profesjonalist�w!
Cooper u�miechn�� si� szeroko. - Jak Wasza Mi�o�� rozka�e.
Gustaf westchn��. - Jedno tylko nie daje mi spokoju.
- Co takiego?
- AnMani. Moje post�powanie opiera�o si� na ostro�nym sterowaniu psychik� android�w, aby uwierzyli, �e z perspektywy czasu m�j eksperyment przyniesie korzy�� ludzko�ci nawet je�li jego skutkiem b�dzie kr�tkotrwa�y niepok�j. Ich pomoc by�a konieczna w uporz�dkowaniu mojego rodowodu i uwiarygodnienia sukcesji.
- No i powiod�o si�, prawda? Jest pan przecie� ekspertem w dziedzinie psychologii robot�w. Czy� nie t�umaczy to pa�skiego zaufania?
- Tak s�dz� - Gustaf zmarszczy� brwi - ale martwi� mnie te przekl�te androidy klasy AAA. S� zobowi�zane dzia�a� wy��cznie na rzecz dobrobytu i rozwoju gatunku ludzkiego i by�em pewien, �e co najmniej kilku z nich zg�osi�o weto wobec prawdopodobnych, demoralizuj�cych skutk�w og�oszenia publikacji. W ko�cu robi� to tylko po to, aby uzyska� nast�pn� honorow� profesj� w dziedzinie socjologii eksperymentalnej... raczej egoistyczny pow�d z ich punktu widzenia.
Zastanawiam si� dlaczego oni wszyscy tak bardzo odst�pili od swoich zasad, by mi w tym pom�c?
Cooper sko�czy� polerowa� pi�kny kryszta�owy kielich, po czym umie�ci� go na srebrnej tacy na biurku obok r�ki Gustafa.
- Mo�e my�l�, �e znaj� pana lepiej ni� pan zna ich... lub mo�e nawet, samego siebie - powiedzia�.
Gustaf odwr�ci� si�, by spojrze� na Coopera. Wysoki, starszy m�czyzna o ziemistej cerze wyj�� karafk� koniaku z szafki na �cianie.
- Co masz na my�li?
- No c� - Cooper popatrzy� przez antyczny kryszta� na przejrzysty, wspania�y, stary koniak - kiedy minie pi�� lat, jaki b�dzie pan mia� dow�d, �e to wszystko by�o tylko cz�ci� eksperymentu?
Gustaf za�mia� si�. - Chcesz powiedzie�, �e m�g�bym sko�czy� jako kr�l? I nigdy nie otrzyma� czwartej honorowej nominacji?!
Nie zrobiliby... - zacz��. Potem, widz�c wyraz jaki pojawi� si� na twarzy Coopera, drgn��.
- Nie zrobi�by� tego!
Cooper u�miechn�� si�. - Nie, oczywi�cie, �e nie... Wasza Kr�lewska Mo��.
Z precyzj� nala� dok�adnie tak� jak trzeba ilo�� koniaku do kieliszka Gustafa. Sk�oni� si�. Lecz kiedy odwraca� si� by odej��, spostrzeg�, �e zmartwienie pocz�o ��obi� pierwsz� zmarszczk� na czole m�odego m�czyzny.
Prze�o�y�a Ewa �odzi�ska