8980
Szczegóły |
Tytuł |
8980 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
8980 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 8980 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
8980 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
NATHANIEL HAWTHORNE
SZKAR�ATNA LITERA
Tytu� orygina�u The Scarlet Letter
Ok�adk� i kart� tytu�ow� projektowa� W�adys�aw Brykczy�ski
Copyright for the Polish translation by Bronis�awa Ba�utowa, Warszawa, 1987
ISBN 83-07-01623-1
Urz�d Celny Szkar�atnej litery rozdzia� wst�pny
Rzecz to, jak s�dz�, jest godna uwagi, �e cho� nie mam sk�onno�ci do nadmiernego rozgadywania si� o sobie i o swoich sprawach przed kominkiem w gronie przyjaci�, to jednak dwa razy w �yciu ow�adn�� mn� impuls autobiograficzny, gdy zwraca�em si� do publiczno�ci. Po raz pierwszy zdarzy�o si� to trzy, cztery lata temu, gdy zaszczyci�em czytelnik�w - w spos�b niewybaczalny i bez �adnego powodu, jaki m�g�by wymy�li� pob�a�liwy czytelnik lub natr�tny autor - opisem mojego �ycia w zaciszu Starej Plebanii. A teraz, skoro przy poprzedniej okazji mia�em wi�cej szcz�cia ni� zas�ugi znajduj�c kilku s�uchaczy, raz jeszcze przytrzymam publiczno�� za guzik i opowiem o swoich prze�yciach z okresu trzech lat pracy w Urz�dzie Celnym. Nikt dot�d nie na�ladowa� wierniej ode mnie wzoru s�awnego "P.P., Urz�dnika Tutejszej Parafii". Lecz pow�d prawdziwy jest taki, �e gdy autor rzuca na wiatr s�owa jak li�cie, zwraca si� nie do tych wielu, kt�rzy odrzuc� jego ksi��k�, lecz do tych nielicznych, kt�rzy zrozumiej� go lepiej ni� wi�kszo�� jego koleg�w i towarzyszy �ycia. Niekiedy pisarze posuwaj� si� dalej i pozwalaj� sobie na zwierzenia nader intymne, nadaj�ce si� bardziej do opowiedzenia jednej, jedynej osobie, przeznaczone dla jednego serca i umys�u, z kt�rym ��czy nas idealne zrozumienie - tak jakby drukowana ksi��ka, rzucona w szeroki �wiat, mia�a odnale�� drug� po�ow� rozdwojonej psychiki pisarza i dope�ni� kr�gu jego egzystencji jako ogniwo we wzajemnym ich obcowaniu. Nie jest rzecz� zbyt przystojn� m�wi� wszystko, nawet gdy m�wi si� bezosobowo. Lecz skoro my�li i s�owa zamieraj�, je�li pisarz nie nawi��e prawdziwego kontaktu z czytelnikiem, mo�na wybaczy� autorowi, gdy wyobra�a sobie, �e s�ucha go przyjaciel �yczliwy i rozumiej�cy, cho� nie najbli�szy. W�wczas wrodzona nam pow�ci�gliwo�� topnieje od tej mi�ej �wiadomo�ci i zaczynamy m�wi� o tym, co nas otacza, i nawet o nas samych, jakkolwiek nasze najg��bsze "ja" pozostaje ci�gle w ukryciu. Wtedy - i w tych granicach -
autor mo�e, jak mi si� zdaje, pu�ci� wodze autobiografii bez pogwa�cenia praw czytelnika i swoich w�asnych.
Oka�e si� r�wnie�, �e �w Urz�d Celny jest ca�kiem na miejscu i odgrywa rol� zawsze uznawan� w literaturze, gdy� wyja�nia, w jaki spos�b wiele kart niniejszej opowie�ci wesz�o w moje posiadanie, a tak�e stanowi dow�d prawdziwo�ci zawartej w nim historii. To w�a�nie - pragnienie ukazania si� we w�a�ciwej roli, poza kt�r� niedaleko wyszed�em, roli wydawcy tej d�ugiej opowie�ci - to pragnienie powodowa�o mn� naprawd�, gdy postanowi�em nawi�za� osobisty kontakt z publiczno�ci�. Spe�niaj�c to g��wne zadanie uzna�em, i� wolno mi wtr�ci� kilka dodatkowych zda�, aby naszkicowa� obraz �ycia dotychczas nie opisanego i umie�ci� w nim kilka postaci, z kt�rych jedn� b�dzie przypadkowo sam autor.
W mym rodzinnym mie�cie Salem znajduje si� przysta�, kt�ra za czas�w starego kr�la Derby t�tni�a �yciem. Obecnie, zawalona butwiej�cymi resztkami starych drewnianych magazyn�w, wykazuje zaledwie znikome �lady dzia�alno�ci handlowej w postaci jakiej� barki, jakiego� brygu, wy�adowuj�cego sk�ry w po�owie sm�tnego pomostu, a bli�ej l�du - szkunera z Nowej Szkocji, wyrzucaj�cego �adunek drzewa na opa�. W cz�ci przystani najbardziej wysuni�tej ku przodowi, zalewanej cz�sto przyp�ywem, poro�ni�tej pod �cianami i na ca�ej przestrzeni za rz�dem dom�w bujn� traw� - �lad wielu opiesza�ych lat - stoi obszerny budynek ustawiony w poprzek portu tak, �e z frontowych okien mo�na podziwia� �w niezbyt buduj�cy widok. Z najwy�szego punktu dachu, dok�adnie przez trzy i p� godziny co dzie� przed po�udniem, powiewa na wietrze lub zwisa w ciszy flaga Republiki; lecz jej trzyna�cie pas�w biegnie pionowo, nie poziomo, co oznacza, i� ustawiono tutaj cywiln�, a nie wojskow� plac�wk� Rz�du Wuja Sama. Front budynku ozdabia portyk o sze�ciu drewnianych kolumnach, podtrzymuj�cych balkon, pod kt�rym szerokie, granitowe stopnie schodz� na ulic�. Nad wej�ciem unosi si� ogromny okaz ameryka�skiego or�a z rozpostartymi skrzyd�ami, z tarcz� chroni�c� pier�; je�li pami�� mnie nie myli, trzyma on w szponach p�k piorun�w i pierzastych strza�. Jak przystoi znanemu z�o�nikowi - cecha charakterystyczna nieszcz�snego ptactwa tego gatunku - z dzikiego wyrazu dziobu i oka i og�lnego okrucie�stwa bij�cego z jego postawy mo�na wnosi�, i� grozi nieszkodliwym obywatelom miejscowej spo�eczno�ci.
Szczeg�lnie za� ostrzega wszystkich ludzi dba�ych o w�asne bezpiecze�stwo, by nie o�mielili si� wtargn�� na terytorium, kt�re os�ania skrzyd�ami. Niemniej jednak, mimo wied�mowatego wygl�du tego ptaka, wielu ludzi szuka w tej�e chwili schronienia pod skrzyd�em federalnego or�a. Zapewne wyobra�aj� sobie, �e jego pier� jest mi�kka i przytulna, niczym pucho-
wa poduszka. Lecz nie ma w nim zbytniej czu�o�ci; nawet gdy jest w najlepszym humorze, pr�dzej czy p�niej - raczej pr�dzej ni� p�niej - odrzuci swe piskl�ta dra�ni�ciem szpona, uderzeniem dzioba, lub zadaj�c j�trz�c� si� ran� pierzast� strza��.
W szparach bruku, okalaj�cego wy�ej opisan� budowl�, kt�r� mo�emy od razu nazwa� portowym Urz�dem Celnym, ro�nie do�� trawy, by mo�na by�o zgadn��, �e ostatnio nie niszczy� jej nadmierny ruch handlowy. Jednak�e w pewnych miesi�cach zdarza si� czasem ranek, gdy interesy posuwaj� si� �wawszym krokiem. Takie okazje przypomina� mog� starszym obywatelom okres poprzedzaj�cy ostatni� wojn� z Angli�, gdy Salem by�o portem niezale�nym, nie pogardzanym przez w�asnych kupc�w i armator�w, kt�rzy obecnie pozwalaj�, by jego baseny rozsypywa�y si� w ruin�, podczas gdy ich transakcje niepotrzebnie i niepostrze�enie wzmagaj� pot�n� fal� ruchu handlowego w portach Nowego Jorku lub Bostonu. W takie o�ywione ranki, gdy zdarza si�, �e do portu zawijaj� trzy lub cztery statki naraz - zwykle z Afryki lub z Ameryki Po�udniowej - lub do tych�e stron odbijaj�, s�ycha� cz�sto tupot st�p przebiegaj�cych w g�r� i w d� po granitowych stopniach. Tutaj mo�na powita�, nim jeszcze powita go w�asna �ona, rumianego od morskich podr�y szypra, kt�ry w�a�nie przyby� do portu i niesie pod pach� dokumenty w wybrudzonym blaszanym pudle. Tu r�wnie� nadchodzi w�a�ciciel statku - weso�y lub nachmurzony, zale�nie od tego, czy interes zrealizowany w uko�czonej w�a�nie podr�y przyni�s� mu towar, kt�ry �atwo b�dzie wymieni� na z�oto, czy te� pogrzeba� go pod ci�arem rzeczy niezbywalnych, od kt�rych nikt nie zechce go uwolni�. Tutaj te� ujrzymy pierwsze wcielenie pomarszczonego, posiwia�ego, zniszczonego troskami kupca: to sprytny m�ody urz�dnik, kt�ry pr�buje smaku handlu, jak m�ody wilczek pr�buje smaku krwi, i ju� za�atwia interesy na statkach swego pryncypa�a, kiedy powinien raczej puszcza� ��deczki z kory na m�y�skim stawie. Jeszcze inna posta� w porcie to marynarz - albo poszukuj�cy protektora, by zaci�gn�� si� na statek, albo te� dopiero co przyby�y, blady i os�ab�y, staraj�cy si� o umieszczenie w szpitalu. Nie zapominajmy te� o kapitanach ma�ych, rdz� obros�ych szkuner�w, przywo��cych drzewo na opa� z brytyjskich prowincji: to nieokrzesani majtkowie, pozbawieni tej �ywo�ci usposobienia, jaka cechuje Jankes�w, dostarczaj�cy jednak artyku�u niema�ej wagi w naszym zamieraj�cym handlu.
Je�li zgromadzi si� razem te wszystkie indywidua, jak to si� czasem zdarza�o, i doda kilka innych dla urozmaicenia ca�o�ci, zobaczymy, �e w takie dni Urz�d Celny bywa� ruchliwym miejscem. Cz�ciej jednak wchodz�c na schody widzia�o si� - u wej�cia letni� por�, a w zimie lub podczas
brzydkiej pogody w odpowiednich pokojach - rz�d czcigodnych postaci usadowionych pod �cian� na staro�wieckich krzes�ach odchylonych do ty�u. Najcz�ciej spali, lecz czasem s�ysza�o si� rozmow�, a jej odg�osy by�y czym� po�rednim mi�dzy mow� i pochrapywaniem. Cechowa� j� brak energii, typowy dla mieszka�c�w przytu�k�w i wszelkich innych istot ludzkich �yj�cych z dobroczynno�ci, z pracy zmonopolizowanej lub z innych �r�de�, nie wymagaj�cych w ka�dym razie samodzielno�ci i w�asnego wysi�ku. Ci starsi panowie, z kt�rych ka�dy siedzia� przy stanowisku pobierania op�at celnych niczym �wi�ty Mateusz, lecz w odr�nieniu od niego bez widok�w na powo�anie do misji ewangelicznej, byli to urz�dnicy Urz�du Celnego.
Nieco g��biej, po prawej stronie od g��wnego wej�cia znajduje si� pewien pok�j lub biuro o powierzchni oko�o pi�tnastu st�p kwadratowych, imponuj�cej wysoko�ci. Dwa sklepione okna wychodz� na wy�ej wspomnian� zrujnowan� przysta�, trzecie za� na w�sk� uliczk� i biegn�cy od niej odcinek Derby Street. Ze wszystkich trzech mo�na ujrze� sklepy korzenne, warsztaty, sklepy z odzie�� marynarsk� i magazyny dostawc�w okr�towych, wok� kt�rych plotkuj�c i �miej�c si� stoj� grupki starych wilk�w morskich i innych szczur�w portowych - postaci, jakie zazwyczaj kr�c� si� w okolicy przystani. Sam pok�j osnuty jest paj�czynami, a dawno nie malowane �ciany lepi� si� od brudu. Pod�og� posypuje si� szarym piaskiem (zwyczaj od dawna ju� nigdzie indziej nie stosowany) i �atwo si� zorientowa�, �e do tego sanktuarium kobieta ze swymi magicznymi narz�dziami z miot�� i �cierk� - jest rzadko dopuszczana. Co si� tyczy urz�dzenia, stoi tam piec z pot�nym kominem, stare biurko sosnowe, a przy nim sto�ek o trzech nogach; poza tym trzy czy cztery krzes�a z drewnianymi siedzeniami - bardzo zgrzybia�e graty. Nie zapominajmy te� o bibliotece: na p�kach par� dziesi�tk�w tom�w Akt Kongresu i gruby Wyci�g z przepis�w op�at celnych. Przez dziur� w suficie przechodzi blaszana rura - urz�dzenie do komunikacji ustnej z innymi cz�ciami budynku. I tutaj w�a�nie, czcigodny Czytelniku, m�g�by� jakie� sze�� miesi�cy temu zobaczy� kogo�, kto kr��y z k�ta w k�t lub siedzi oklap�y na d�ugonogim sto�ku, wsparty �okciem o biurko i oczyma przebiega szpalty porannej gazety. Rozpozna�by� to samo indywiduum, kt�re zaprasza�o ci� do swego mi�ego gabineciku, gdzie s�o�ce tak przyjemnie prze�wieca�o przez ga��zki wierzby od zachodniej strony w Starej Plebanii. Lecz teraz by� ju� na pr�no pyta� o inspektora celnego z partii Locofoco . Miot�a reformy wygarn�a go z urz�du i godniej-szy od niego nast�pca pe�ni jego zaszczytne funkcje i zgarnia jego wynagrodzenie.
Nazwa istniej�cego niegdy� radykalnego od�amu Partii Demokratycznej.
Stare miasto Salem - moje miasto rodzinne, cho� cz�sto mieszka�em w innych miejscowo�ciach, zar�wno w wieku ch�opi�cym, jak i w dojrza�ym - obdarzam mi�o�ci�, kt�rej si�y, przebywaj�c, w nim," nigdy nie podejrzewa�em. Prawd� m�wi�c, je�li si� we�mie pod uwag� jego wygl�d zewn�trzny - p�aski, niczym nie urozmaicony teren, zabudowany g��wnie drewnianymi domami, z kt�rych niewiele, a mo�e �aden nie mo�e si� pochwali� pi�knem architektury, d�uga, senna ulica, ci�gn�ca si� leniwie przez ca�� d�ugo�� p�wyspu, uwie�czona z jednego ko�ca Wzg�rzem Szubienicy i Now� Gwine�, z drugiego budynkiem przytu�ku dla ubogich - bior�c wi�c pod uwag� te cechy zewn�trzne mego rodzinnego miasta, mo�na by r�wnie dobrze obdarzy� uczuciem nieuporz�dkowan� szachownic�. A jednak, cho� zawsze gdzie indziej by�em szcz�liwszy, czuj� co� do starego Salem, co w braku lepszego okre�lenia musz� nazwa� sentymentem. �w sentyment zrodzi� si� przypuszczalnie z g��bokich korzeni, jakie moja rodzina dawno temu zapu�ci�a w tej ziemi. Up�ywa obecnie prawie dwa i �wier� wieku od czasu, gdy pierwszy emigrant nosz�cy moje nazwisko, Brytyjczyk z pochodzenia, pojawi� si� w tej dzikiej, puszczami okolonej osadzie, kt�ra p�niej sta�a si� miastem. I tutaj rodzili si� i umierali jego potomkowie, a ich ziemska pow�oka miesza�a si� z tutejsz� gleb� tak d�ugo, �e niema�e jej po�acie musz� wykazywa� pokrewie�stwo z t� doczesn� skorup�, w jakiej s�dzono mi przez czas jaki� chodzi� po ulicach. Po cz�ci wi�c to przywi�zanie, o kt�rym m�wi�, jest fizyczn� sympati� prochu do prochu. Wielu z moich ziomk�w nie ma o tym poj�cia; zreszt�, skoro cz�ste przesadzanie jest mo�e korzystniejsze dla ro�linno�ci jednego gatunku, lepiej, by o tym nie wiedzieli.
Lecz m�j sentyment ma r�wnie� wymiar moralny. Posta� naszego protoplasty - otoczona, zgodnie z rodzinn� tradycj�, nimbem mglistej, zmierzchaj�cej wielko�ci - �y�a w mej ch�opi�cej wyobra�ni, odk�d si�gn� pami�ci�. Jeszcze teraz prze�laduje mnie i sprawia, �e w przesz�o�ci czuj� si� jak w domu, czego nie mog� powiedzie� o moim zwi�zku z obecnym miastem. Wydaje mi si�, �e �w powa�ny, odziany w czarn� opo�cz� i wysoki kapelusz brodaty przodek, kt�ry przyby� tak wcze�nie ze sw� Bibli� i mieczem i kroczy� po nie zdeptanej jeszcze ulicy z takim dostoje�stwem i by� tak wa�n� figur� w czasach wojny i pokoju, daje mi wi�ksze prawo do mieszkania tutaj, ni� mog�oby mi przys�ugiwa� ze wzgl�du na mnie samego - cz�owieka, kt�rego imi� rzadko si� s�yszy, a twarzy prawie si� nie zna. �w przodek by� �o�nierzem, prawodawc�, s�dzi�. Rz�dzi� Ko�cio�em, mia� wszystkie cechy purytanina, dobre i z�e. By� r�wnie� bezwzgl�dnym prze�ladowc�, jak �wiadczy o tym historia kwakr�w, kt�rzy upami�tnili go w swych kronikach i opowiadaj� o pewnym incydencie, w kt�rym okaza� nieub�agan� surowo�� wobec kobiety z ich sekty. Obawiam si�, �e to wspomnienie o nim przetrwa d�u�ej ni� wszelkie rejestry jego lepszych uczynk�w, cho� by�o ich wiele. Jego syn odziedziczy� po nim zapa� w prze�ladowaniach i odegra� tak znaczn� rol� w m�cze�stwie czarownic, �e ich krew, wedle wszelkiej sprawiedliwo�ci, musia�a na nim pozostawi� plam� niechybnie tak trwa��, i� jego stare, zesch�e ko�ci, le��ce na cmentarzu przy Charter Street, je�li nie rozsypa�y si� ca�kiem w proch, musz� dot�d nosi� jej �lady. Nie wiadomo mi, czy moich przodk�w nawiedzi�o kiedy� poczucie skruchy i czy prosili Wszechmocnego, by im przebaczy� okrucie�stwa - czy te� do tej pory ponosz� na tamtym �wiecie ci�kie konsekwencje swych czyn�w. W ka�dym razie ja, obecny tu pisarz, jako ich przedstawiciel bior� niniejszym t� ha�b� na siebie dla ich odkupienia i zanosz� mod�y, by przekle�stwo, kt�re, jak s�ysza�em, sprowadzili na sw�j r�d - o czym m�g�by �wiadczy� smutny i ubogi jego los od wielu lat - zosta�o zdj�te teraz i na wsze czasy.
Niew�tpliwie jednak obaj ci surowi, namarszczeni purytanie uwa�aliby, �e spotka�a ich wystarczaj�ca kara za grzechy, gdy po wielu latach stary pie� rodzinnego drzewa, obro�ni�tego obficie czcigodnym mchem, wyda� na �wiat, jako sw� szczytow� ga��zk�, takiego pr�niaka jak ja. �aden cel, do jakiego �arliwie d��y�em, nie wyda�by si� im godny pochwa�y. �aden m�j sukces - je�li moje �ycie, poza szcz�ciem rodzinnym, opromieni� kiedykolwiek blask sukcesu - nie znalaz�by u nich uznania. Przeciwnie, wzbudzi�by ich pot�pienie i odraz�. "Czym on jest? - mruczy jeden szary cie� mego przodka do drugiego. - Pisarzem opowie�ci? A c� to za zaj�cie? W jaki spos�b mo�e to s�u�y� chwale Bo�ej czy ludzko�ci w jego czasach i w jego pokoleniu? Zaiste, ten degenerat m�g�by r�wnie dobrze zosta� grajkiem!" Takie oto komplementy rzucaj� mi przodkowie nad przepa�ci� stuleci! A jednak niech mn� gardz�, ile zechc�. To, co by�o si�� w ich charakterze, jako� splata si� z moj� natur�.
G��boko wro�ni�ty w ziemi� we wczesnym dzieci�stwie miasta, dzi�ki tym dwum powa�nym i energicznym ludziom r�d nasz przetrwa� tu od owych czas�w i zawsze podtrzymywa� sw� godno��. Nigdy, o ile wiem, nie splami� si� �adn� nies�aw� swych latoro�li. Z drugiej strony jednak, wyj�wszy dwa pierwsze pokolenia, nigdy chyba nie zdoby� si� na �aden czyn godny pami�ci, lub bodaj publicznej wzmianki. Stopniowo jego cz�onkowie stawali si� coraz mniej widoczni, niby stare, zapadaj�ce si� domy, zagrzebane do po�owy w pok�adach nawarstwionej ziemi. Przez ponad sto lat tradycyjnie z ojca na syna wyruszali na morze. W ka�dym pokoleniu posiwia�y kapitan statku opuszcza� pok�ad oficerski, aby reszt� dni sp�dzi� w domu, a czternastoletni ch�opak zajmowa� dziedziczne miejsce w�r�d prostych marynarzy, stawiaj�c czo�o s�onym bryzgom i sztormom, kt�re niegdy� n�ka�y jego
10
ojc�w i dziad�w. Ch�opiec z kolei w odpowiednim czasie przechodzi� z dziobu do kabiny, prze�ywa� burzliwy wiek m�ski i wraca� z w�dr�wek po �wiecie, by si� zestarze� i umrze�, i zmiesza� swoje prochy z ziemi� rodzinn�. �w d�ugotrwa�y zwi�zek rodziny z jednym miejscem, z miejscem narodzin i �mierci jej cz�onk�w, stwarza poczucie wsp�lnoty ludzi i miejsc, ca�kowicie niezale�ne od wszelkich urok�w krajobrazu czy te� moralnych warto�ci otoczenia. To nie mi�o��, to instynkt. Nowy przybysz, kt�ry sam przyby� z obcej ziemi, b�d� te� przyw�drowa� tu jego ojciec czy dziadek, niewielkie ma prawo, by mieni� si� obywatelem Salem. Nie ma poj�cia o tej uporczywo�ci, godnej zamkni�tej ostrygi, z jak� w cieniu nadci�gaj�cego trzeciego stulecia stary osadnik lgnie do miejsca, w kt�re wros�o tyle kolejnych pokole�. Nie liczy si� fakt, �e miejsce jest dla niego nieweso�e, �e ma ju� do�� starych, drewnianych domk�w, b�ota i kurzu, martwej monotonii p�askiego terenu i nastroj�w, zimnych wiatr�w od wschodu i najzimniejszej z mo�liwych atmosfery, jaka panuje w�r�d miejscowej spo�eczno�ci. To wszystko i wszelkie inne ujemne strony, jakie dostrzega lub sobie wyobra�a, nie maj� znaczenia. Urok pozostaje i dzia�a r�wnie pot�nie, jak gdyby miejsce to by�o rajem na ziemi. Tak te� by�o i w moim przypadku. Mia�em uczucie, jak gdyby przeznaczenie nakazywa�o mi uczyni� Salem moim domem po to, by przez kr�tki dzie� mego �ycia ludzie w naszym starym mie�cie mogli widzie� i rozpoznawa� znane im od lat rysy mojej twarzy i cechy charakteru; bowiem gdy kolejny przedstawiciel rodu k�ad� si� do grobu, nast�pny przejmowa� po nim wart� i maszerowa� po ulicy G��wnej. Niemniej jednak samo to uczucie jest dowodem, �e zwi�zek �w sta� si� czym� niezdrowym i trzeba go wreszcie przerwa�. Natura ludzka jest jak kartofel - nie mo�e rozkwita� w pe�ni, gdy sadzi si� potomstwo rok po roku przez wiele pokole� w tej samej wyja�owionej glebie. Moje dzieci urodzi�y si� w innych miejscowo�ciach i je�li b�d� mia� na to jakikolwiek wp�yw, zapuszcz� korzenie w �wie�ej ziemi.
Gdy opu�ci�em Star� Plebani�, w�a�nie to dziwne, leniwe, nieweso�e przywi�zanie do mego rodzinnego miasta przywiod�o mnie tutaj, abym zaj�� miejsce w ceglanym budynku Wuja Sama, gdy mog�em z r�wnym lub lepszym powodzeniem przenie�� si� gdzie indziej. By� to jakby wyrok losu. Nie pierwszy raz zdarza�o si�, �e wyje�d�a�em st�d, jak si� zdawa�o, na sta�e, a jednak wraca�em jak z�y szel�g, albo jak gdyby Salem stanowi�o dla mnie nieuniknione centrum wszech�wiata. Tak wi�c pewnego pi�knego ranka wszed�em po granitowych schodach z dokumentem w kieszeni, stwierdzaj�cym zatrudnienie mnie przez prezydenta, i zosta�em przedstawiony korpusowi pan�w, kt�rzy mieli mi pomaga� w mej wa�kiej i odpowiedzialnej misji G��wnego Inspektora Urz�du Celnego.
Mam du�e w�tpliwo�ci - a raczej nie mam �adnych - czy jakikolwiek urz�dnik pa�stwowy Stan�w Zjednoczonych, czy to w s�u�bie cywilnej, czy wojskowej, mia� kiedy� pod swoimi rozkazami r�wnie s�dziwe grono patriarch�w-weteran�w, jak ja. Pytanie, gdzie nale�y szuka� najstarszego mieszka�ca kraju, od razu si� wyja�ni�o, gdy na nich spojrza�em. Od dwudziestu lat z g�r� niezale�na pozycja osobista poborcy utrzymywa�a Urz�d Celny portu Salem z dala od zmiennych kolei �ycia politycznego, kt�re zazwyczaj czyni� pe�nienie urz�d�w rzecz� tak kruch� i niepewn�. Jako �o�nierz - najzas�u�e�szy �o�nierz Nowej Anglii - sta� on mocno na piedestale bohaterskiego dow�dcy, a maj�c sam bezpieczn� pozycj� dzi�ki rozs�dnemu liberalizmowi kolejnych administracji, utrzymywa� sw�j urz�d przez wiele kadencji i chroni� swych podw�adnych w niejednej godzinie zagro�e� i wstrz�s�w. Genera� Miller by� radykalnym konserwatyst�, cz�owiekiem �yczliwym i �agodnym, u kt�rego przyzwyczajenie odgrywa�o wielk� rol�. Przywi�zywa� si� do znanych twarzy i trudno by�o go sk�oni� do wprowadzania zmian, nawet gdyby zmiana mia�a stanowi� niew�tpliw� popraw�. Tote� obejmuj�c m�j dzia� znalaz�em tam niewielu ludzi poni�ej wieku s�dziwego. Byli to przewa�nie dawni kapitanowie statk�w. Miotani niegdy� falami wielu ocean�w i stawiaj�cy dzielnie czo�o sztormom burzliwego �ycia, wp�yn�li ostatecznie w ten cichy k�t. A �e nic tu prawie nie zak��ca�o ich spokoju, pr�cz okres�w paniki przy wyborach na prezydenta, wszyscy co do jednego zyskali w ten spos�b odnowienie kontraktu na egzystencj�., Cho� na pewno podlegali nie mniej od swych bli�nich prawom starzenia si� i niedo��nienia, posiedli wida� jaki� talizman, kt�ry chroni� od �mierci. Kilku z nich, jak mnie powiadomiono, cierpia�o na podagr� i reumatyzm, byli mo�e przykuci do �o�a i przez wi�ksz� cz�� roku nie �ni�o im si� nawet pokazywa� w Urz�dzie Celnym. Lecz po �agodnej zimie wype�zali na s�o�ce w maju lub w czerwcu, brali si� opieszale do tego, co nazywali swoim obowi�zkiem - i wedle w�asnych ch�ci i wygody zn�w wracali do ��ka. Musz� przyzna� si� do winy; skr�ci�em urz�dowy �ywot niejednego z tych czcigodnych s�ug Republiki. W odpowiedzi na moje przedstawienie sprawy pozwolono im odpocz�� od wyt�onej pracy, a wkr�tce potem - tak jakby ich jedyn� racj� �ycia by� zapa� do s�u�enia krajowi, w co usilnie wierz� - powyno-sili si� do lepszego �wiata. Pobo�na to dla mnie pociecha, �e dzi�ki mojej interwencji zosta�o im do�� czasu na odpokutowanie niecnych praktyk korupcji, w jakie, rozumie si�, wpada pono� ka�dy pracownik Urz�du Celnego. Ani frontowe, ani tylne wej�cie w Urz�dzie Celnym nie otwiera drzwi do Raju.
Moi urz�dnicy nale�eli po najwi�kszej cz�ci do partii wig�w. Na szcz�cie dla tego szacownego bractwa nowy inspektor nie by� politykiem, a cho�
12
lojalny demokrata z przekona�, nie otrzyma� i nie sprawowa� swego urz�du w powi�zaniu z us�ugami politycznymi. Gdyby by�o inaczej, gdyby to wp�ywowe stanowisko obj�� dzia�acz polityczny po to, by spe�ni� �atwy obowi�zek stawiania czo�a poborcy z partii wig�w, kt�remu zniedo��nienie nie pozwala�o na osobiste zarz�dzanie swym biurem, to w miesi�c po wst�pieniu na schody Urz�du tego anio�a z mieczem ognistym ze starej gwardii nikt by si� nie osta�, by oddycha� tu urz�dowym �yciem. Zgodnie z uznanym w tych sprawach kodeksem by�oby to niemal obowi�zkiem dla polityka wys�a� wszystkie siwe g�owy co do jednej pod n� gilotyny. Rzecz oczywista, staruszkowie spodziewali si� z moich r�k jakiej� nieuprzejmo�ci w tym gu�cie. Smuci�o mnie to, a zarazem �mieszy�o, gdy widzia�em, z jakim przera�eniem przyj�to moje przybycie; gdy widzia�em, jak pobru�d�one policzki, smagane przez p� wieku sztormami, okrywaj� si� blado�ci� pod spojrzeniem osobnika tak nieszkodliwego jak ja; gdy s�ysza�em, jak ten i �w zwraca si� do mnie z dr�eniem w g�osie - w g�osie, kt�ry w dawno minionych czasach regularnie rycza� przez tub� tak gro�nie, �e sam Boreasz m�g� zamilkn�� ze strachu. Wiedzia�y te szacowne staruchy, �e wed�ug z dawna ustalonych regu�, a w niekt�rych przypadkach ze wzgl�du na brak wydajno�ci pracy, powinni byli ust�pi� miejsca ludziom m�odszym i politycznie bardziej ortodoksyjnym i w og�le lepiej si� od nich nadaj�cym do s�u�by u naszego wsp�lnego Wuja. Ja r�wnie� o tym wiedzia�em, lecz nie mia�em serca dzia�a� zgodnie z moj� wiedz�. Wobec tego, ku mojej oczywistej kompromitacji i z ujm� dla mego urz�dowego sumienia, dalej snuli si� w czasie mojej kadencji wok� basen�w i kr�cili si� po schodach Urz�du Celnego. Wiele czasu r�wnie� sp�dzali drzemi�c po ulubionych sobie k�tach, na krzes�ach przechylonych do ty�u i opartych o �cian�. Budzili si� wszak�e raz czy dwa razy w ci�gu przedpo�udnia, by zanudza� si� nawzajem powtarzaniem starych morskich opowie�ci i zmursza�ych kawa��w, kt�re z czasem przesz�y w system hase� i od�ywek, jakimi si� porozumiewali.
Wkr�tce, jak s�dz�, zorientowali si�, �e nowy inspektor celny krzywdy im nie zrobi. Tak wi�c z lekkim sercem i z b�ogim poczuciem pe�nienia u�ytecznej pracy, je�li nie dla naszej ukochanej ojczyzny, to przynajmniej dla samych siebie, poczciwi starsi panowie odprawiali r�ne drobne formalno�ci Urz�du. Z m�drymi minami zagl�dali przez okulary do �adowni statk�w i wiele robili ha�asu o drobnostki, natomiast t�pota, z jak� zwykle przegapiali sprawy wa�ne, by�a zdumiewaj�ca. Ilekro� taka rzecz si� zdarzy�a - gdy na przyk�ad wagon cennych towar�w przemycono im dos�ownie przed nosem na brzeg w samo po�udnie - nic nie mog�o dor�wna� czujno�ci i skwapli-wo�ci, z jak� rzucali si� do ryglowania, zamykania na podw�jne zamki, do
13
zalepiania ta�m� i piecz�towania woskiem wszystkich otwor�w przest�pczego statku. Zamiast nagany za poprzednie niedbalstwo spodziewali si� raczej pochwa�y za sw� podziwu godn� czujno�� po szkodzie, wdzi�czno�ci i uznania za po�piech i gorliwo�� w dzia�aniu w chwili, gdy nie by�o ju� �adnej rady.
Mam taki g�upi zwyczaj, �e je�li kto� nie jest ponad miar� nieprzyjemny, to ju� wystarcza, abym nabra� do niego sympatii. Przede wszystkim zwracam uwag� na lepsze strony charakteru moich towarzyszy - je�li posiadaj� jakie� lepsze strony - i zgodnie z tym kszta�tuj� o nich s�d. Poniewa� w wi�kszo�ci ci starzy pracownicy Urz�du Celnego posiadali jakie� dobre cechy, a moje stanowisko w�r�d nich zak�ada�o poniek�d opieku�czy i ojcowski stosunek sprzyjaj�cy rozwojowi przyjaznych uczu�, wkr�tce polubi�em ich wszystkich. Przyjemnie by�o latem przed po�udniem, gdy panowa� nie-lito�ciwy skwar, kt�ry reszt� rodzaju ludzkiego rozpuszcza� na p�yn, a dla ich na p� obumar�ych organizm�w zdawa� si� mi�ym ciep�em - przyjemnie by�o s�ucha�, jak gaw�dz� przy tylnym wej�ciu, siedz�c rz�dkiem na krzes�ach jak zwykle odchylonych do ty�u i wspartych o �cian�, a zlodowacia�e dowcipy minionych pokole� taj� i p�yn� im z ust, musuj�c od �miechu. Na zewn�trz humor starych ludzi bardzo przypomina weso�o�� dzieci. Intelekt, czy g��biej si�gaj�ce poczucie humoru, niewiele ma z nim wsp�lnego. W obu przypadkach jest to �wiat�o igraj�ce na powierzchni, kt�re nadaje s�oneczny i pogodny wygl�d zar�wno zielonej ga��zce, jak i szarej korze zmursza�ego pnia. W pierwszym przypadku jednak jest to prawdziwy blask, w drugim przypomina raczej fosforyzuj�ce �wiate�ko pr�chniej�cego drewna.
Nie chcia�bym wszak�e, by czytelnicy �le mnie zrozumieli: by�oby to ra��c� niesprawiedliwo�ci�, gdybym wszystkich moich zacnych przyjaci� przedstawia� jako zdziecinnia�ych staruszk�w. Przede wszystkim nie wszyscy moi wsp�pracownicy byli starzy. Zdarzali si� w�r�d nich ludzie w pe�ni si� i �ycia, wybitnie uzdolnieni i energiczni, kt�rzy kwalifikacjami przerastali podrz�dn� pozycj� i znikome zadania, jakie narzuci�a im z�a gwiazda. Z drugiej strony pod strzech� siwej czupryny kry�o si� czasem wyposa�enie umys�u zachowane w doskona�ym stanie. Lecz co do wi�kszo�ci mego korpusu weteran�w, nie wyrz�dz� im wielkiej krzywdy, okre�laj�c ich og�lnie jako grono starych nudziarzy, kt�rzy z urozmaiconych do�wiadcze� swego �ycia nie wynie�li nic godnego zachowania. Mog�o si� wyda�, �e odrzucili precz z�ote ziarno m�dro�ci �yciowej, jakie mogli zebra� przy tylu okazjach, a w swej pami�ci starannie zgromadzili wszelkie plewy. M�wili z wi�kszym zainteresowaniem i namaszczeniem o dzisiejszym �niadaniu i o obiedzie - wczorajszym, dzisiejszym lub jutrzejszym - ni� o rozbiciu statku przed czter-
dziestu czy pi��dziesi�ciu laty i o wszystkich cudach �wiata, kt�re za m�odu ogl�dali na w�asne oczy.
Ojcem Urz�du Celnego, patriarch� nie tylko tutejszego, ma�ego oddzia�u funkcjonariuszy, lecz - �miem twierdzi� - wszystkich szacownych s�ug morza w ca�ych Stanach Zjednoczonych, by� pewien mianowany na sta�e inspektor. Mo�na by go s�usznie nazwa� prawowitym synem systemu skarbowego, jego nieodrodnym dziedzicem i nast�pc� predystynowanym, a raczej urodzonym w purpurze: mianowicie ojciec jego, pu�kownik z czas�w Rewolucji, a poprzednio poborca w tym porcie, utworzy� dla niego urz�d i mianowa� go na� w zamierzch�ych czasach, kt�re niewielu ludzi pami�ta. W okresie, gdy go pozna�em, inspektor by� jegomo�ciem oko�o osiemdziesi�tki, jednym z najwspanialszych okaz�w oziminy, jaki trudno by by�o znale�� szukaj�c przez ca�e �ycie. Z twarz� rumian�, szczup�y i prosty, elegancko odziany w surdut z b�yszcz�cymi guzikami, poruszaj�cy si� krokiem szybkim i spr�ystym i w og�le zdr�w i czerstwy, wygl�da� - no, mo�e nie m�odo; raczej jak jaki� nowy tw�r matki-natury w postaci m�czyzny, kt�rego staro�� i choroba si� nie imaj�. Jego g�os, jego �miech, rozbrzmiewaj�cy ci�gle w pomieszczeniach Urz�du Celnego, nie mia� w sobie ani �ladu starczego dr�enia czy chichotu; dono�ny i triumfalny, dobywa� si� prosto z p�uc, niczym pianie koguta lub d�wi�k tr�by. Gdy patrzy�o si� na niego jak na okaz zwierz�cia - a niewiele tam by�o wi�cej do zobaczenia - by� obiektem nadzwyczaj udanym, wyposa�onym w zdrowy i prawid�owo dzia�aj�cy organizm i zdolnym, nawet w tym wieku, czerpa� uciech� ze wszystkich przyjemno�ci, jakich m�g� kiedykolwiek pragn�� lub bodaj je wymarzy�. Beztroska pewno�� egzystencji w Urz�dzie Celnym w po��czeniu z regularnym dochodem i z bardzo rzadkimi okresami minimalnej obawy usuni�cia z posady niew�tpliwie uj�y ci�aru jego �yciu. Przyczyn bardziej jednak zasadniczych i rozstrzygaj�cych nale�a�o raczej szuka� w rzadkiej perfekcji jego struktury fizycznej, obdarzonej do�� miern� dawk� intelektu z minimaln� domieszk� element�w moralnych i duchowych. Tych ostatnich zaiste posiada� bardzo niewiele - tyle tylko, by powstrzyma� starszego pana od biegania na czworakach. Nie znalaz�by� tam si�y umys�u ani g��bi uczucia, ani k�opotliwego daru wra�liwo�ci - kr�tko m�wi�c nic, pr�cz kilku pospolitych instynkt�w, wspartych pogodnym usposobieniem, p�yn�cym niechybnie z doskona�ego fizycznego samopoczucia, kt�re znakomicie mu wystarcza�y. W miejsce serca s�u�y�a mu generalna zgoda na wszystko, co nios�o �ycie. By� m�em trzech �on po kolei, dawno nie�yj�cych, i ojcem dwadzie�ciorga dzieci, z kt�rych wi�kszo�� r�wnie� obr�ci�a si� ju� w proch, umieraj�c w dzieci�stwie, w m�odo�ci lub w wieku dojrza�ym. Zdawa�oby si�, �e tyle nieszcz�� mog�o okry� czarn� �a�ob� najbardziej promienne usposobie-
15
nie. Nic to dla naszego starego inspektora! Jedno kr�tkie westchnienie wystarcza�o, by zrzuci� ci�ar wszystkich tych pos�pnych wspomnie�. W chwil� potem got�w by� - i skory - do zabawy niczym ma�e dziecko, o wiele bardziej skory ni� m�odszy dependent poborcy, kt�ry przy swoich dziewi�tnastu latach zdawa� si� z nich dw�ch starszy i powa�niejszy.
Obserwowa�em i studiowa�em ow� patriarchaln� posta� z �ywszym zainteresowaniem ni� kogokolwiek z tych ludzi, pozostaj�cych w�wczas w zasi�gu mojej uwagi. By� to naprawd� rzadki fenomen: tak doskona�y pod jednym jedynym wzgl�dem, tak p�ytki, zwodniczy i nieuchwytny, takie zero! - pod ka�dym innym. Doszed�em do wniosku, �e nie ma ani duszy, ani serca, ani rozumu, nic, jak m�wi�em, pr�cz instynkt�w. A jednak przy tym wszystkim r�ne cechy jego charakteru tak zr�cznie zosta�y skomponowane, �e nie odczuwa�em tych brak�w w spos�b przykry, natomiast to, co w nim znajdowa�em, dawa�o mi pe�ne zadowolenie. Trudno by�oby, a w�a�ciwie by�o trudno wyobrazi� sobie jego istnienie na tamtym �wiecie, tak bardzo zdawa� si� ziemski i cielesny. Lecz zaiste jego egzystencja tu, na ziemi, cho� mia�a sko�czy� si� z jego ostatnim tchnieniem, by�a nie byle jakim darem Niebios: otrzyma� moralno�� i poczucie odpowiedzialno�ci nie wi�ksze ni� u bydl�tek na pastwisku, - wi�ksz� ni� u nich skal� dozna� w dziedzinie przyjemno�ci i uciech, a r�wn� im odporno�� na cierpienia i smutki staro�ci.
Jednym takim punktem, w kt�rym posiada� ogromn� przewag� nad swymi czworono�nymi bra�mi, by�a zdolno�� pami�tania o wszystkich dobrych obiadach, kt�rych zjadanie nale�a�o do najszcz�liwszych chwil jego �ycia. Jego �akomstwo przejawia�o si� w spos�b bardzo ujmuj�cy - trzeba by�o s�ucha�, jak s�awi� uroki pieczeni! Zaostrza�o to apetyt niczym pikle lub ostryga. Nie posiada� wy�szych aspiracji, tote� nie by�o w tym po�wi�cenia ani szkody dla �ycia duchowego, gdy ca�� energi� i pomys�owo�� wk�ada� w s�u�b� rozkoszy i korzy�ci g�by. Tak wi�c z upodobaniem s�ucha�em, jak rozwodzi� si� nad rybami, ptactwem i mi�sem zwierz�t rze�nych, rozwa�aj�c najodpowiedniejsze sposoby przyrz�dzania ich do sto�u. Od jego wspomnie� o dobrym jedzeniu bi�a w nozdrza wo� wieprzowiny lub pieczonego indyka, cho�by nawet bankiet �w mia� miejsce przed wieloma laty. Jego podniebienie przechowywa�o smaczki, kt�rych do�wiadczy�o co najmniej sze��dziesi�t lub siedemdziesi�t lat temu, a kt�re zdawa�y si� r�wnie �wie�e, jak smak baraniego kotleta, po�artego przed chwil� na �niadanie. S�ysza�em, jak mlaska� na wspomnienie obiad�w, kt�rych wszyscy uczestnicy, z wyj�tkiem niego samego, od dawna ju� stali si� straw� dla robactwa. Z przedziwnym uczuciem obserwowa�em, jak cienie minionych posi�k�w ci�gle go nawiedzaj�, nie z gniewu i z ch�ci zemsty, lecz jakby z wdzi�czno�ci za dawne uznanie - po to, by mno�y� dla� w niesko�czono�� seri� uciech
16
zmys�owych i duchowych zarazem. Pol�dwica wo�owa, udziec barani, kotlet schabowy, pewien specjalny kurczak lub indyk nadzwyczajnej dobroci... Frykasy, kt�re zdobi�y jego st� w czasach starszego Adamsa, �y�y w jego pami�ci, podczas gdy to, co si� od tamtej pory dzia�o w naszym kraju, wszystkie wydarzenia, kt�re rozja�nia�y lub osnuwa�y mrokiem jego w�asne dzieje, przesz�y bokiem, zostawiaj�c wra�enia r�wnie nietrwa�e jak przelotny wietrzyk.
o ile mog�em os�dzi�, najtragiczniejszym przej�ciem w �yciu staruszka by�o
przykre do�wiadczenie z pewn� g�si�, kt�ra �y�a i skona�a jakie� dwadzie
�cia lub czterdzie�ci lat temu - g� o nader obiecuj�cej figurze, kt�ra jed
nak na stole okaza�a si� tak niepoprawnie twarda, �e n� do mi�siwa nie
zrobi� na jej zw�okach �adnego wra�enia: da�a si� pokroi� tylko przy po
mocy siekierki i pi�y.
Lecz czas ju� ko�czy� ten szkic, kt�ry co prawda z ch�ci� bym jeszcze dalej rozwija�, gdy� ze wszystkich znanych mi ludzi �w osobnik najlepiej nadawa� si� na pracownika Urz�du Celnego. Wi�kszo�� ludzi z powod�w, o kt�rych chyba nie b�d� si� rozwodzi� z braku miejsca, ulega przy tym szczeg�lnym trybie �ycia demoralizacji. Stary inspektor by� do tego niezdolny i gdyby nawet pracowa� tu do ko�ca �wiata, pozosta�by taki sam, jakim by� w�wczas,
i siada�by do obiadu z r�wnie dobrym apetytem.
Pozostaje jeszcze jedna podobizna, bez kt�rej moja galeria portret�w Urz�du Celnego by�aby dziwnie niekompletna, lecz maj�c stosunkowo ma�o okazji do obserwacji, mog� da� tylko og�lny zarys sylwetki. Jest to nasz poborca, nasz dzielny stary genera�, kt�ry po wspania�ych wyczynach wojennych i po okresie zarz�dzania terytoriami Dzikiego Zachodu przyby� w te strony przed dwudziestu laty, by sp�dzi� tu reszt� dni u schy�ku swego barwnego i szczytnego �ywota. �w dzielny �o�nierz liczy� sobie lat chyba z siedemdziesi�t i odbywa� pozosta�� mu drog� ziemskiego marszu pod ci�arem dolegliwo�ci i niemocy, jakim nie mog�y ul�y� nawet surmy bojowe jego w�asnych, krzepi�cych ducha wspomnie�. Ch�d mia� powolny, utrudniony wskutek parali�u n�g - tych n�g, kt�re kiedy� nios�y go na czele wojennych szar�y. Wolno, z wysi�kiem i tylko z pomoc� s�u��cego, ci�ko wspieraj�c si� r�k� o por�cz, wst�powa� na schody i po uci��liwej przeprawie przez sal� dociera� do swego zwyk�ego fotela przy kominku, gdzie siadywa�, �ledz�c pogodnym, lecz zamglonym okiem przechodz�ce tam i z powrotem postacie, czemu towarzyszy� szelest papier�w, sk�adane co chwila zaprzysi�enia, rozmowy o sprawach s�u�bowych i prywatnych, biurowe pogaw�dki. Wszystkie te odg�osy i inne okoliczno�ci bardzo niejasno dociera�y do jego zmys��w, nie przenikaj�c niemal wcale do wewn�trznych o�rodk�w kontemplacji. W tym ca�kowitym spokoju ducha oblicze jego mia�o wyraz �agodny
i dobrotliwy. Je�li kto� si� do niego zwraca�, b�ysk uprzejmego zaintere-
sowania rozja�nia� mu twarz, zdradzaj�c, �e nie wszystko w nim zagas�o, tyle �e powierzchowna warstwa aktywno�ci umys�owej nie przepuszcza�a ju� pe�nego �wiat�a. Im g��biej dociera�o si� do jego umys�u, tym wydawa� si� zdrowszy. Gdy mija�a potrzeba, by m�wi� lub s�ucha� - obie te operacje sprawia�y mu wyra�n� trudno�� - wkr�tce na twarz jego powraca� zwyk�y, nie pozbawiony pogody wyraz ca�kowitego spokoju ducha. Dla obserwatora nie by�o to przykre, bo cho� spojrzenie mia� zm�tnia�e, nie dostrzega�o si� w nim starczego zidiocenia. Jego struktura wewn�trzna, z przyrodzenia silna i masywna, jeszcze nie rozsypa�a si� w ruin�.
Jednak�e wobec takich utrudnie� obserwacja i okre�lenie jego charakteru by�o r�wnie trudne, jak odtworzenie w wyobra�ni starej fortecy, na przyk�ad Ticonderoga, gdy widzia�o si� tylko szare, porozwalane ruiny. Tu i �wdzie by� mo�e jakie� �ciany zachowa�y si� w ca�o�ci, gdzie indziej pozosta� tylko bezkszta�tny kopiec gruzu przyt�oczonego w�asn� mas�, poros�y przez d�ugie lata pokoju i zaniedbania traw� i nieprzyjaznym chwastem.
Niemniej jednak, patrz�c na starego wojownika z ciep�ymi uczuciami - bo cho� porozumienie mi�dzy nami by�o s�abe, moje do niego uczucia, podobnie jak uczucia wszystkich istot dwuno�nych i czworono�nych, kt�re go zna�y, tak mo�na bez przesady okre�li� - dostrzega�em g��wne rysy jego charakteru. By�y to szlachetno�� i heroizm, co wskazywa�o, i� nie rozs�awi� swego imienia przez przypadek, lecz zdoby� sobie do niego prawo. W moim poj�ciu nie by� on sk�onny do powierzchownej, byle jakiej aktywno�ci. We wszystkich okresach swego �ycia potrzebowa� zapewne jakiej� silnej podniety, kt�ra wprawi�aby go w ruch. Lecz gdy raz si� ruszy�, widz�c przed sob� przeszkody do pokonania i cel godny osi�gni�cia, nie by� to kto�, kto m�g�by usta� lub przegra�. Ogie�, kt�ry go niegdy� przenika� i jeszcze nie wygas� ca�kowicie, nigdy nie bucha� p�omieniem. Przypomina� raczej intensywny i g��boki �ar, czerwony jak rozpalone w wielkim piecu �alazo. Masywno��, solidno��, sta�o�� - to wyra�a�a jego posta� w stanie spoczynku, nawet w tym okresie, o kt�rym m�wi�, gdy opanowa� go podst�pnie przedwczesny rozk�ad. Lecz nawet wtedy mog�em sobie wyobrazi�, �e pod wp�ywem jakiego� podniecenia, kt�re si�gn�oby g��boko w �wiadomo��, porwany g�osem tr�bki na tyle dono�nym, by obudzi� w nim ca�� energi� - nie obumar��, lecz tylko u�pion� - by�by jeszcze zdolny odrzuci� swe niedo��stwo niby szat� chorego i cisn�� precz kij staruszka, aby chwyci� za szabl� i zn�w sta� si� wojownikiem. I nawet w tak dramatycznej chwili zachowa�by spok�j. Jednak�e tego rodzaju pokaz m�g�by si� tylko zrealizowa� w wyobra�ni; nie mo�na by�o si� tego spodziewa�, ani nawet pragn��. A jednak widzia�em w nim pewne cechy tak wyra�nie, jak widzia�em niezniszczalne
18
wa�y starej Ticonderoga, wspomniane przed chwil� w zgrabnym por�wnaniu: zaci�t�, niewzruszon� wytrzyma�o��, w m�odszym wieku wyra�aj�c� si� przypuszczalnie uporem, nieskaziteln� uczciwo��, kt�ra podobnie jak inne jego przymioty mia�a w sobie
co� nieust�pliwego, ci�kiego i twardego niczym tona rudy �elaznej, a wreszcie dobro�, kt�ra - cho� z tak� furi� prowadzi� atak na Chippewa lub Fort Erie - wydawa�a mi si� r�wnie prawdziwa, jak ta, co pobudza�a do dzia�ania wszystkich g�osicieli filantropii owych czas�w. O ile mi wiadomo, zabija� ludzi w�asn� r�k�. Na pewno padali jak �d�b�a trawy od kosy, gdy prowadzi� szar�� rozpalaj�c j� energi� i wol� zwyci�stwa. To prawda - a jednak w sercu jego nie by�o okrucie�stwa nawet na tyle, by strzepn�� py�ek ze skrzyd�a motyla. Nie znam cz�owieka, do kt�rego wrodzonej dobroci m�g�bym si� odwo�a� z wi�kszym zaufaniem.
Wiele jego cech, tak�e tych, kt�re w du�ej mierze decyduj� o podobie�stwie portretu do orygina�u, na pewno ju� zanik�o lub zblad�o, nim spotka�em genera�a. Zwykle najszybciej ulatuje wszystko to, co si� sk�ada na urok osobisty. Ruiny cz�owieka natura nie ozdabia kwieciem nowego pi�kna, wyrastaj�cym ze szpar i szczelin krusz�cych si� mur�w, jak w ruinach fortecy Ticonderoga, obsianych z jej hojnej r�ki kwiatami wonnego laku. Lecz przeb�yski uroku i urody mo�na by�o jeszcze u niego zauwa�y�. Przez mg�y oddzielaj�ce go od �wiata przedziera� si� czasem promie� humoru i igra� ciep�em na naszych twarzach. Wrodzona wytworno��, rzadko spotykana u m�czyzn po przej�ciu dzieci�stwa i m�odzie�czo�ci, ujawnia�a si� w upodobaniu genera�a do widoku i zapachu kwiat�w. Stary �o�nierz przypuszczalnie powinien ceni� tylko krwawe laury na w�asnym czole. A oto by� stary �o�nierz, kochaj�cy kwietn� bra�, niczym m�oda dziewczyna.
Tam wi�c przy kominku siadywa� dzielny stary genera�, podczas gdy inspektor, unikaj�c, gdy tylko si� da�o, trudnego zadania wci�gni�cia go w rozmow�, lubi� stawa� w pewnej odleg�o�ci i obserwowa� jego spokojn�, prawie senn� twarz. Zdawa� si� nieobecny, cho� widoczny z odleg�o�ci kilku jard�w; daleki, cho� przechodzili�my tu� ko�o jego fotela; nieosi�galny, cho� mo�na by�o wyci�gn�wszy r�k� dotkn�� jego d�oni. By� mo�e �y� bardziej realnym �yciem w zaciszu swoich my�li, ni� w tym nieodpowiednim dla niego otoczeniu biura poborcy. Manewry wojskowej parady, zgie�k bitwy, fanfary bojowe sprzed trzydziestu lat - takie pewnie widoki i odg�osy �y�y w jego duszy. Tymczasem na zewn�trz otacza� go dyskretny szmer krz�taniny typowej dla �ycia handlowego i celnego - tu wchodzili i wychodzili kupcy, kapitanowie statk�w, schludni urz�dnicy i nieokrzesani marynarze. Lecz genera�a jakby nic nie ��czy�o z tymi lud�mi i z ich sprawami. Zupe�nie nie pasowa� do tego miejsca, podobnie jak stary, zardzewia�y pa�asz, co niegdy� b�yszcza� na bitewnym froncie, by�by nie na miejscu w�r�d ka�a-
19
marzy, akt i drewnianych linijek, zalegaj�cych biurko pomocnika poborcy.
Jedna rzecz pomog�a mi bardzo w odtworzeniu i uwidocznieniu postaci tego m�nego �o�nierza spod Niagary z jego pe�n� prostoty energi� i lojalno�ci�. By�o to wspomnienie jego pami�tnych s��w: "Spr�buj�, ekscelencjo", wypowiedzianych tu� przed desperack� i bohatersk� akcj� - odpowied� zgodna z duchem i z charakterem nowoangielskiej odwagi, kt�ra docenia wszystkie niebezpiecze�stwa i wszystkim stawia czo�o. Gdyby w naszym kraju zas�ugi wynagradzano nadawaniem herbu, s�owa te - na poz�r tak �atwe do wypowiedzenia, ale wypowiedzia� je tylko ten cz�owiek w obliczu zadania nios�cego niebezpiecze�stwa i chwa�� - te s�owa by�yby najodpowiedniejsz� dewiz� dla tarczy herbowej genera�a.
Rzecz to zbawienna dla zdrowia moralnego i umys�owego znale�� si� na co dzie� w towarzystwie ludzi ca�kiem od nas odmiennych, oboj�tnych dla tego, co zazwyczaj robili�my, ludzi, kt�rych �ycie i zdolno�ci mo�emy oceni� dopiero wtedy, gdy wy��czymy si� ca�kiem z w�asnej sfery. Tego rodzaju korzy�ci w moim �yciu cz�sto dostarcza� mi przypadek, lecz nigdy w takiej pe�ni i r�norodno�ci, jak w czasie mej pracy w Urz�dzie Celnym. Jeden zw�aszcza cz�owiek sprawi�, �e przez obserwacj� jego charakteru u�wiadomi�em sobie, czym jest talent. Jego uzdolnienia kwalifikowa�y go wybitnie na cz�owieka interes�w. Szybki, bystry, jasno my�l�cy, mia� oko, kt�re ogarnia�o wszelkie komplikacje, i dar porz�dkowania, dzi�ki kt�remu wszystkie trudno�ci znika�y jak za dotkni�ciem r�d�ki czarodziejskiej. Pracowa� w Urz�dzie Celnym od lat ch�opi�cych, tu si� wychowa� i tu by�o w�a�ciwe dla niego pole dzia�ania. Liczne zawi�o�ci rozpatrywanych spraw, tak uci��liwe dla intruza, w jego oczach uk�ada�y si� w idealnie regularn� i zrozumia�� ca�o��. Moim zdaniem by� to idea� w swojej klasie. By� wcieleniem Urz�du Celnego, a w ka�dym razie g��wn� spr�yn�, utrzymuj�c� w ruchu r�ne i r�nie kr�c�ce si� ko�a. W instytucji bowiem tego rodzaju, gdzie pracownik�w mianuje si� przez wzgl�d na ich w�asny interes i wygod�, a ich przydatno�� do pracy, jak� wykonuj�, bywa nader rzadko racj� decyduj�c�, musz� oni szuka� u kogo innego zdolno�ci, kt�rych im samym brakuje. W ten spos�b - z nieuchronnej konieczno�ci - podobnie jak magnes przyci�ga opi�ki, nasz cz�owiek interes�w przyci�ga� w ko�cu do siebie ka�d� trudno��, z jak� pr�no zmagali si� inni. Lekko, �askawie, z uprzejm� pob�a�liwo�ci� dla naszej g�upoty, kt�ra dla jego umys�owo�ci musia�a zdawa� si� czym� wr�cz kryminalnym, jednym ruchem palca natychmiast rzecz za�atwia�. To, co niezrozumia�e, stawa�o si� jasne jak s�o�ce. Kupcy cenili go nie mniej ni� my, jego towarzysze z grona wtajemniczonych. Jego absolutnie nieskazitelna uczciwo�� by�a dla niego bardziej pra-
20
wem natury ni� kwesti� wyboru lub zasady. I inaczej by� nie mo�e: dla kogo� o umy�le tak niezwykle jasnym i precyzyjnym uczciwe i akuratne za�atwianie spraw jest warunkiem zasadniczym. Najmniejsza plama na sumieniu w wykonywaniu obowi�zk�w swego zawodu dr�czy�aby go tak, jak b��d w bilansie lub plama z atramentu na czystej karcie rejestru - tylko, oczywi�cie, w wi�kszym stopniu. Jednym s�owem, spotka�em si� tutaj - przypadek rzadki w moim �yciu - z cz�owiekiem ca�kowicie przystosowanym do swego stanowiska.
Tacy oto zdarzali si� ludzie w�r�d tych, z kt�rymi teraz zwi�za� mnie los. Wdzi�czny by�em Opatrzno�ci, �e da�a mi zaj�cie tak bardzo niepodobne do wszystkiego, co robi�em dot�d, i powa�nie podszed�em do mojej pracy, aby mie� z niej tyle po�ytku, ile mog�em osi�gn��. Po okresie sp�dzonym z bra�mi-marzycielami w Brook Farm, kiedy to poch�ania� nas trud fizyczny i nierealne projekty; po trzech latach prze�ytych pod wp�ywem subtelnej umys�owo�ci takiego cz�owieka jak Emerson; po tych szalonych dniach upojenia wolno�ci� nad Assabeth, gdzie z Ellerym Channingiem dawali�my upust fantastycznym spekulacjom my�lowym; po rozmowach z Thoreau w jego samotni w Walden, o sosnach i zabytkach kultury india�skiej; po okresie wyrafinowania wynik�ego z sympatii do klasycznego wykwintu kultury Hillarda i upoje� poetyckimi wzlotami przy ognisku domowym Longfellowa - nadszed� wreszcie czas, abym zacz�� rozwija� inne przyrodzone zdolno�ci i po�ywi� si� straw�, na kt�r�, jak dot�d, niewielki mia�em apetyt. Nawet stary inspektor by� po��danym k�skiem jako zmiana diety dla cz�owieka, kt�ry zna� Alcotta! Fakt, �e cho� miewa�em towarzyszy tak wielkiej miary, pami�� o nich nie przeszkodzi�a mi w zbli�eniu si� do ludzi zupe�nie innego typu bez skarg i narzeka�, uwa�a�em w pewnej mierze za dow�d wrodzonej r�wnowagi w mej naturze, kt�rej nie brakowa�o �adnych zasadniczych sk�adnik�w zdrowej organizacji.
Literatura, praca literacka i wszystko, co si� z ni� wi�za�o, w tej chwili ma�o mnie obchodzi�y. Nie interesowa�em si� obecnie ksi��kami: by�y czym�, co mnie nie dotyczy�o. Natura, pr�cz natury ludzkiej, ta przyroda nieba i ziemi w pewnym sensie skry�a si� przede mn�, a wszelkie igraszki wyobra�ni zmierzaj�ce do jej uduchowienia wysz�y mi z g�owy. Je�li nawet �w dar czy zdolno�� nie przepad�y ca�kowicie, pozostawa�y w zawieszeniu, jakby zamar�e. By�oby to wszystko bardzo smutne, niewymownie ponure, gdyby nie �wiadomo��, �e tylko ode mnie zale�a�o, aby przywo�a� z powrotem to, co by�o cenne w przesz�o�ci. Oczywista, �e takiego trybu �ycia nie mo�na by�o bezkarnie przeci�ga� zbyt d�ugo, m�g�bym si� bowiem sta� innym cz�owiekiem, a przeobra�enie to nie obiecywa�o mi postaci, w jakie warto by si� by�o wcieli�. Lecz uwa�a�em obecn� sytuacj� po prostu za etap przej�ciowy.
21
Mia�em zawsze instynkt proroczy, co�, co szepta�o mi do ucha, �e niebawem, gdy tylko nowa zmiana trybu �ycia b�dzie konieczna dla mego dobra, zmiana taka nadejdzie.
Tymczasem by�em Inspektorem Op�at Celnych i o ile si� na tym rozumiem, zupe�nie dobrym inspektorem. Cz�owiek my�l�cy, obdarzony fantazj� i wra�liwo�ci� (nawet gdyby mia� tych zalet dziesi�� razy tyle, co potrzeba inspektorowi), mo�e w ka�dej chwili wzi�� si� do urz�dowania, je�li tylko zechce. Moi koledzy urz�dnicy, zar�wno jak kupcy i kapitanowie statk�w, z kt�rymi wi�za�y mnie moje oficjalne obowi�zki, nie widzieli mnie w innym charakterze i przypuszczalnie nie mieli poj�cia o mojej innej dzia�alno�ci. Jak s�dz�, �aden z nich nie przeczyta� nigdy ani jednej strony przeze mnie napisanej, a gdyby kto� nawet przeczyta� wszystkie, nie poprawi�oby to mojej reputacji ani troch�. Nie poprawi�oby jej nawet, gdyby owe nierentowne stronice pisa�o pi�ro tej miary co Burns lub Chaucer - a obydwaj przecie� pe�nili w swoim czasie obowi�zki urz�dnik�w celnych, zupe�nie jak ja. Dobra to nauczka, cho� mo�e cz�sto gorzka dla cz�owieka, kt�ry marzy� o s�awie literackiej i o zdobyciu t� drog� pozycji w�r�d potentat�w tego �wiata, gdy wyjdzie z w�skiego kr�gu ludzi, kt�rzy jego zas�ugi uznali, i przekona si�, jak poza tym kr�giem wszystko, co osi�gn�� i do czego d��y, jest ca�kowicie bez znaczenia! Nie jestem pewien, czy taka lekcja by�a mi specjalnie potrzebna jako przestroga lub nagana. W ka�dym razie gruntownie j� sobie przyswoi�em. Co wi�cej - my�l� o tym z przyjemno�ci� - poj��em jej mora� i nie sprawi�a mi ona ani troch� b�lu; ani razu te� nie stara�em si� skwitowa� jej gorzkim westchnieniem. Je�li za� chodzi o rozmowy literackie, to owszem - pewien oficer marynarki, kt�ry przyszed� do pracy wraz ze mn�, a opu�ci� j� niewiele p�niej, cz�sto wci�ga� mnie w dyskusje na swe ulubione tematy: o Napoleonie i o Szekspirze. R�wnie� pomocnik poborcy, m�ody d�entelmen, o kt�rym szeptano, �e czasem gryzmoli na kartce papieru biurowego co�, co z odleg�o�ci kilku jard�w wygl�da na wiersze, rozmawia� ze mn� czasami o ksi��kach, uwa�aj�c, �e z tymi sprawami by� mo�e jestem obznajmiony. Na tym ko�czy�a si� literacka wymiana my�li i to mi ca�kowicie wystarcza�o na moje potrzeby.
Teraz nie wypatrywa�em ju�, czy moje imi� ja�nieje na kartach tytu�owych wydawnictw zagranicznych, i nie dba�em o to. Czasem jednak my�la�em z u�miechem, �e obecnie jest ono upowszechniane w inny spos�b: stempel Urz�du Celnego drukowa� je za pomoc� piecz�tki i czarnego tuszu na worach pieprzu i koszach anatto, na pude�kach cygar i balach przer�nych towar�w podlegaj�cych ocleniu, jako �wiadectwo, �e owe artyku�y z�o�y�y sw�
Barwnik o odcieniu pomara�czowoczerwonym wyrabiany w Ameryce �rodkowej. 22
danin� i przesz�y przepisowo przez nasze biuro. Na takich to dziwnych skrzyd�ach s�awy wie�� o tym, �e istniej�, o ile nazwisko �wiadczy o istn