8978
Szczegóły |
Tytuł |
8978 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
8978 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 8978 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
8978 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Bartek Anterionowicz
Demeter
Najpierw, jak zawsze, by�y tylko w�ciekle wiruj�ce mleczno��te plamki i jakie� namolne bzyczenie, jakby s�owa w tle. Po jakim� czasie plamki skupiaj� si� w wi�ksze rozlewiska r�nokolorowych plam; w ko�cu sklejaj� si� w rzeczywisto��. Rozejrza�a si� po niej z dzieci�c� ciekawo�ci�. Czasem, gdy otwierasz oczy po d�u�szej chwili, wszystko jest przyjemnie zielone, nawet s�o�ce. Dzi� jednak nie by�o s�o�ca.
- Prosz� pani? Halo... prosz� pani?
- Przepraszam. Co pani...? - zerkn�a na ekspedientk�, jakby widzia�a j� po raz pierwszy.
- Czy... co� jeszcze? - kobiecina w bia�ym fartuchu u�miechn�a si� niepewnie.
Podrapa�a si� po g�owie i wymieni�a z pami�ci.
***
Sz�a, bezmy�lnym wzrokiem wpatruj�c si� w jaskraw� tandet� r�owiutkich witryn sklepowych. SPADAJ�CE CENY, RABAT DO 30 PROCENT... DO PI�TKU W PROMOCJI... PO�PIESZ SI�. Urocze. U�miechni�ta ropucha, a mo�e biedronka (ale raczej ropucha), patrzy�a si� na ni� z logo sklepu i m�wi�a: �Po�piesz si�. Pos�ucha�a witrynowej rady i przyspieszy�a, co chwil� te� strzelaj�c ostro�nymi spojrzeniami w szare niebo. Nie widzia�a nigdy spadaj�cych cen, ale nie mia�a najmniejszej ochoty takow� dosta�... Kiedy�, w dzieci�stwie, strasznie posiniaczy� j� grad wielko�ci paznokcia ma�ego palca. Strach pomy�le�, co mo�e zrobi� rabat trzydziestoprocentowy. Rabat. Rabat-sabat, zanuci�a. Rabat, sabat, brzydka �aba.
Siatka z zakupami ko�ysa�a si� rytmicznie, wrzyna�a si� w palce, raz po raz zderzaj�c si� z jej lew� kostk�. Ci�kie. Co te� dzi� nakupowa�a? Zajrza�a do �rodka i pokr�ci�a g�ow� z rozczuleniem: cztery kilo jab�ek na jab�ecznik dla jej c�rki, p� mas�a, 20 dkg krakowskiej, mleko, kie�ki, dwa kilko ziemniak�w, olej s�onecznikowy, p� kilo chleba pszennego. W rabacie? Czemu tylko p�? Przed chwil� jeszcze wiedzia�a.
A zatem p�: czy aby wystarczy? Wr�ci� do sklepu? Jeszcze nie jest za p�no, a dla prawdziwej kobiety, takiej Matki Polki, nie ma chyba bardziej przykrego uczucia ni� wtedy, gdy lod�wka zionie pustkami. Bo czy� mo�na w og�le m�wi� o takim prawdziwie katolickim, ciep�ym domu rodzinnym, gdy nie ma chleba pszennego?
Rabat, sabat, brzydka �aba. Zatopiona w my�lach wesz�a do klatki. Cudem chyba nie potkn�a si� o s�siadk� w skupieniu przesuwaj�c� po pod�odze brudn� szmat�. Skurczony, przygi�ty do ziemi kszta�t podni�s� na ni� sw� pomarszczon�, j�dzowat� twarz. Rabat, sabat...
- Niech no pani sama zobaczy, kochaniutka - powiedzia�a ropucha, wykr�caj�c szarozielon� szmat�. - Brudno! Bardzo brudno jest, pani. - Bardzo brudna ciecz sp�yn�a po jej bardzo brudnych d�oniach i nadgarstkach, plasn�a ponuro o bardzo brudn� pod�og�. - I nikt nie sprz�ta, tylko stara Nowakowa. A przecie brudno jest.
- Brudno jest - Olga powt�rzy�a serdecznie i �piesznie min�a staruszk�.
- O, jakie �adne jab�uszka pani kupi�a - Olg� odprowadzi� jeszcze jej zm�czony g�os - jakie �adne... �adne jab�uszka.
- �adne jab�uszka. - potakn�a p�aczliwie i przeskoczy�a cztery stopnie naraz.
Wbiegaj�c po mokrych schodach, otwieraj�c drzwi i zagl�daj�c do pokoju Kory, wci�� my�la�a o tej nieszcz�snej brudnej po��wce pszennego.
- Kora? Jeste� ju�?...
M�czyzna, kt�ry siedzia� nad gazet� w du�ym pokoju, spojrza� si� na ni� ponuro.
- Patrz, nie wr�ci�a jeszcze. Gdzie te� si� podziewa ta dziewucha?
***
�...rzecznik prasowy policji zaprzeczy� pi�tkowym doniesieniom �Gazety Zaborczej� o korupcji i karygodnej niekompetencji w Komendzie G��wnej Policji oraz udziale jej funkcjonariuszy w handlu narkotykami na terenie Warszawy. Po czym, w przyp�ywie nag�ej szczero�ci, o�wiadczy�: A poza tym, co tu du�o gada�, wi�ksza dawka informacji dla was mog�aby si� okaza�, wiecie, z�otym strza�em dla kariery kilku szych, no i mojej, heh, wi�c, co tu du�o gada�, lepiej zmilcz�, co nie. Chyba, �e, he, he, sporo mi za to zap�acicie, a, co tu du�o gada�, tani nie jestem, oj, nie... Pytany o g�o�n� od kilku dni spraw� porwania c�rki w�a�ciciela du�ej pruszkowskiej hurtowni odpowiedzia�, �e na razie, niestety, nie wie za du�o o sprawie, bo sekund� temu dos�ownie wr�ci� z wypadu na Mazury, ale niezw�ocznie si� doinformuje... Po czym niedwuznacznie zach�ci� obecnych dziennikarzy do udzia�u w nieoficjalnej licytacji na uzyskanie wy��czno�ci na informacje o sprawie... To tyle je�li chodzi o rozry... przepraszam pa�stwa, informacje i polityk�. Teraz pogoda. Przewidywania synoptyk�w tradycyjnie okaza�y si� mylne. Nad Warszaw� zbieraj� si� pot�ne chmury...�
***
Taaak, zdecydowanie. Poniedzia�ek to tradycyjnie najgorszy dzie� dla interes�w. Jedno pieprzone pasmo nerw�w i u�erania si� ze wszystkimi. A ze wszystkich poniedzia�k�w ten by� poniedzia�kiem tragicznym, czarnym jak noc bezksi�ycowa, absolutnie bez precedensu w historii warszawskiej dilerki narkotyk�w. Zyski by�y tak �enuj�co niskie, �e J�zek pomy�la�, �e tak w�a�nie musz� si� czu� pracownicy bud�et�wki. Bud�et�wki? Kiepskie por�wnanie. Bud�et�wka �pi po nocach spokojnie. A on, nauczony gorzkim do�wiadczeniem, kt�rego istotn� cz�ci� by�o przewidywanie nalot�w policji i strach przed konkurencj�, prawie oduczy� si� spa�... A nawet jak spa�, to i tak z jednym okiem otwartym, wi�c co to, kurwa, za sen. Mieszka� w tej piwnicznej norze ze �cianami pomazanymi sprayem przez jakich� szczyli bazgro�ami typu ZOCHA DAJE KA�DEMU czy HADES, i czu� si� prawie jak jaki� przest�pca. A przecie� on dawa� ludziom (ka�demu) tylko to, czego od niego ��dali, pomy�la� J�zek, kt�ry zawsze mia� w sobie co� z filozofa-altruisty. Z nara�eniem �ycia, tak w�a�nie, im to dawa�, �ycia i reputacji. Full service. 24 godziny na dob�. Dostawy nawet w niedziel�, lepiej ni� Poczta Polska SA. Kurwa, paranoja jaka�... Powinien dosta� pieprzony medal, a nie �ata� dziury w bud�ecie porwaniami dzieci, bo interesy id� coraz gorzej. Spo�ecze�stwo ubo�eje, m�wi pani z telewizji. Taaaa. Heniu nie b�dzie m�g� sobie kupi� nowej wymarzonej mikrofal�wki upatrzonej w hipermarkecie. Ada� zrezygnuje z Forda. Ala z kota. Kota? - zmarszczy� brwi pruszkowski my�liciel. - Chyba ze skr�ta, kurwa. Spo�ecze�stwo ubo�eje, kurwa jego ma�. Ale pewnie - odwrotnie proporcjonalnie do wysoko�ci zarobk�w - robi si� za to bogate duchem. R�wnowaga w przyrodzie by� musi, nie? Na przyk�ad w wypadku rodzic�w tej rudej siksy w k�cie: ich jedynym �yciem wewn�trznym m�g� by� chyba tylko tasiemiec. Ergo: musz� mie� wcale t�ustawe konto, nuworysze z�odziejskie jedne. Utrzymanie tasiemca w ko�cu kosztuje. Aha, przypomnia� sobie nagle ze z�o�ci�. To nieprawda, �e od niego, J�zefa K., si� nie wraca. To jakie� z�o�liwe mity rozpuszczane przez konkurencj� i gliniarzy, kt�rym za ma�o odpala.
J�zek mia� si� za biznesmana. Takiego staro�wieckiego, trzymaj�cego si� zasad, przynajmniej tych w�asnych. Profesjonalizm w ka�dym calu: je�li b�dzie kiedy� jaki� list go�czy, to padn� w�a�nie te s�owa, by� tego pewien. Spok�j, trze�we, lodowate decyzje, og�lne emploi fachmena...
- I spierdalaj na ulic�... Nie wracaj, dop�ki wszystkiego nie sprzedasz! - J�zek otrz�sn�� si� z rozwa�a� egzystencjalnych. Puco�owaty gnojek w niebieskim ortalionie zmy� si� natychmiast.
***
M�czyzna o wysokim, pomarszczonym czole sta� w progu kuchni. Przed chwil� wy��czy� radio, a teraz sta� w progu kuchni, jego d�o� dotyka�a ostro�nie jej r�ki. Strz�sn�a j�.
- Nie teraz.
- A kiedy?
- Nie teraz. Musz� zrobi� ciasto. Gdzie jest ksi��ka kucharska? Kora powinna by� lada chwila. Wiesz, jak ona lubi jab�ecznik. Gdzie jest ksi��ka kucharska?
- Kora? - powt�rzy� bezmy�lnie. - Kora.
Pokiwa�a g�ow�.
- Powinna by� lada chwila. Gdzie jest ksi��ka kucharska?
Czo�o m�czyzny przeora�a gruba bruzda. �Mi�dzy Bibli� a Whartonem�, chcia� jej dopiec, powstrzyma� si� jednak. Otworzy� usta, raz, drugi, jak ryba wyrzucona na brzeg.
- Wi�c tak j� nazwa�a�? - pokiwa� g�ow�. - �adnie. Pi�knie. Bomba.
Przy�pieszy�a swoje ruchy: uk�ada�a na stole wszystkie jajka, opakowania m�ki, mas�o, blach� do ciasta. Siatk� jab�ek. W oczach m�czyzny b�ysn�� l�d.
- Pi�kne imi�, jak na trupa. - powiedzia� cicho.
- Co?...
- Powiedzia�em, �e to pi�kne imi�, jak na trupa. Martwe, zimne cia�ko, efekt poronienia. I nigdy, przenigdy, cho�by nawet tego chcia� z ca�ej si�y, cho�by nawet by� pyszny, �e strach... Efekt poronienia nie m�g� zje�� jab�ecznika.
- Co ty...
- Ani nawet prze�kn�� mleka z twej piersi, skoro ju� przy gastronomii jeste�my. Trupy nie pij� mleka. Wiedzia�a� o tym? Trupy nie pij� mleka, mo�esz sprawdzi� w encyklopedii. Na pieprzonym opakowaniu mleka. Przeciwwskazania: nie dawa� trupom. �Uwaga, bro� Bo�e nie dawa� sztywniakom mleka. Za bardzo �cinaj� bia�ko�. Zw�aszcza, je�li le�� w glebie siedemna�cie lat. Zw�aszcza, je�li nigdy nie widzia�y �wiat�a dziennego. Nawet, je�li na imi� im mia�o by� Kora! Kurwa ma�, obud� si�, obud� si� kobieto... Czy ty nie widzisz, co z nami robisz? Nie widzisz? A mo�e ju� masz to w dupie?!
- Cicho. Cicho... Nie gadaj g�upstw. Nie krzycz. Zaraz tu b�dzie... Jeszcze us�yszy jak si� k��cimy i...
- Olga...
- Ona zaraz przyjdzie - powt�rzy�a cierpliwie. - Za chwilk� dos�ownie, s�owo. - Pokr�ci�a g�ow� i westchn�a. - Gdzie� si� ona podziewa?... Pewnie u kole�anki jest. Jak j� znam, zosta�a u kole�anki si� pouczy�. Poplotkowa� o ch�opakach, wiesz, jakie s� dziewczyny w jej wieku. Posz�a do kina. Porwali j� dla okupu. Jest na korepetycjach z niemieckiego. Musz� i�� jej poszuka�.
M�wi�c to wytar�a r�ce w b��kitny fartuszek ze �wink� i wysz�a. Tak jak sta�a: w futrzanych kapciach i rozczulaj�co b��kitnym fartuszku ze �wink�.
***
Najpierw min�a br�zowawy klomb z czym�, co kiedy� by�o pewnie r�ami. W�r�d wiruj�cych na wietrze opakowa� od McDonaldsa rachityczne, rozpadaj�ce si� na wietrze szkielety kwiat�w z wysi�kiem podnios�y na chwil� swe zaschni�te g��wki, by j� powita�. W ich oczach by�o tylko zm�czenie. Po�� si� z nami. Umrzyj z nami. Jeste� nam to winna. Jeste� to winna JEJ. Odwr�ci�a wzrok. Z sykiem wci�gn�a do p�uc powietrze i przyspieszy�a kroku. Dzi�ki temu pierwiastki siarki, w�gla i o�owiu szybciej przenikn�y do krwiobiegu. Wylenia�y, przera�liwie wychudzony bury kot obrzuci� j� ot�pia�ym spojrzeniem n�dzarza. Tyle brudu. Brudu oblepiaj�cego wszystko. Oczy, budynki, serca. To dlatego potop, pomy�la�a. By wyczy�ci�, obmy�, op�uka�. Zdezynfekowa�. Jeden potop w historii to za ma�o, przyda�by si� jeden na kwarta�, powinien kto� to opisa� w Biblii. A mo�e ju� opisa�? Taki zabieg kosmetyczny, regularne odsysanie t�uszczu: systematyczno�� to podstawa.
- Jak leziesz, babsztylu! - jej powieki rozklei�y si�: by�a na �rodku jezdni, jakie� p� metra od b�yszcz�cego lakieru potwornie cudownej Toyoty. Za szyb� wykrzywiona paroksyzmowo maska jej w�a�ciciela w cudownie niebieskim ortalionie �lini�a si� apatycznie. Pokiwa�a g�ow� i u�miechn�a si� do wysiadaj�cego m�odzie�ca. Zaczyna� pada� deszcz.
- Pan z Hadesu, prawda? - spyta�a �agodnie, g�aszcz�c ukryty mi�dzy fa�dami sukni wa�ek do ciasta. - Tak si� ciesz�.
***
- Wszystko na mojej g�owie - sapn�� J�zek i zerkn�� na rud� siks�. - Chcesz p� Snickersa?
- Buuuuuuuueeee!... - odpowiedzia�a przecz�co.
- Nie, to nie - wzruszy� ramionami i zabra� si� za telefony s�u�bowe.
Ruda siedemnastolatka przygl�da�a mu si� poci�gaj�c co chwil� nosem, zaciekawiona wbrew sobie.
- �ysy? Siemanko, geju. He, he, he... Ma�ka ju� w porzo, ale po sobocie napieprza�a jak nigdy... A twoja? Tankowa�e� jak... S�uchaj, �ysy, co z tym bankiem?... Co?! Kurwa, nie za�amuj mnie, wyp�aty maj� za dwa dni, a my nawet ekipy jeszcze nie zmontowali�my...
- No, hej, Czarny! Kiedy nowa dostawa?... Nie, jeszcze mam, s�abo schodzi. Tak tylko pytam, kurwa, co� taki nerwowy si� zrobi�... Kapitalizm ci� wyka�cza. No, to pami�taj, tak do pi�tku na mur, okej?
Przy kolejnym telefonie m�wi� przez chusteczk�.
- P� miliona, tatu�ku, p� miliona, albo c�reczka kaput. Comprende, cwaniaczku?... To narka. Jaki g�os c�rki? Chyba� si� film�w ameryka�skich naogl�da�, tatu�ku. No, dobra, dobra... Wrzu� na luz i dawaj mi tera jakiego� policjanta, wiem, �e tam jest.
- Tak jest, panie aspirancie, he, he, fors� odbior� na stacji kolejowej, trzeci peron, taaak. Siksa b�dzie w poczekalni... Tylko �adnych numer�w, sami zaufani, sprawdzeni ludzie... Najlepiej ci, co zawsze... Rychu i Andrzejek. Spoks, rozumiem, poczekam... No i co? Mo�esz ju� gada�? Co?!... No chyba ci� pogi�o... Wiesiek, g�ra 15 procent. 18 to moje ostatnie s�owo... Aha, s�uchaj, we� troch� nastrasz tego cwaniaczka jej ojca, bo te� chcia� si� targowa�. He, he... Uuuu... Sam bym na to nie wpad�, Wiesiek... Po�wiartowane cia�o w rze�ni... To jednak trzeba by� w policji, �eby takie rzeczy wymy�la�...
J�zek od�o�y� s�uchawk�, szeroki u�miech wci�� ja�nia� na jego ustach, i obrzuci� przelotnym spojrzeniem przera�on� rud� dziewczyn�. Tylko �e ju� nie by�a taka przera�ona. Ba, u�miecha�a si� chytrze.
- No i na co si� tak gapisz?
- Na idiot�.
- Tak my�lisz? - u�miechn�� si� kpi�co. - Tak my�lisz, panno m�drali�ska? Ale to ja b�d� mia� za kilka dni p� ba�ki za ciebie. I co ty na to?
- Robisz to pierwszy raz, prawda?
- Co?...
- Porwanie. Jestem pierwsz� osob�, kt�r� porwa�e�, nie?
- Nie. Czwart�, skoro ju� musisz wiedzie�. A bo co?
- A bo zadzwoni�e� do mojego ojca z w�asnego telefonu.
- O kurwa.
- Idiota - zachichota� rudy podlotek.
- O kurwa... Ubieraj si�... Ja pier... Ruchy, ruchy... Spadamy st�d... Gdzie kluczyki do beemki? Nosz kurwa... Ubieraj si�, no! Jezu, jak ja nienawidz� poniedzia�k�w...
***
Deszcz dudni� o szyb�. A kluczyki by�y na stole. Tu� obok pechowego telefonu. Ale pech si� jako� na tym nie sko�czy�. Drzwi od piwnicy rozwar�y si� z hukiem; na ziemi, ko�o st�p J�zka wyl�dowa�o co� w niebieskim ortalionie.
- �adnie si� tu urz�dzi�e�, kochasiu - powiedzia�a, rozgl�daj�c si�, kobieta o siwych w�osach okalaj�cych jej wci�� m�od� twarz typowej gospodyni domowej. R�owe futrzane kapcie i fartuszek ze �wink� wzmacnia�y to skojarzenie w spos�b bliski absurdu. Tylko trzymany w prawej r�ce Glock m�wi�, �e to nie by�a typowa gospodyni domowa i na pewno nie wpad�a tu po�yczy� cukru. Jej oczy zatrzyma�y si� na dziewczynce. - Tu jeste�, dziecko. Czemu nas nie uprzedzi�a�, Kora? Czy ty zdajesz sobie spraw� z tego, co my z ojcem prze�ywamy? Co? Prawie �em osiwia�a z tej nerwicy przez ciebie... Nie - zastanowi�a si� przez moment - nie prawie. Zupe�nie osiwia�am. Przez tydzie� ze szko�y przychodzisz pro�ciutko do domu, zrozumiano?
- Ale...- wydusi�a z siebie dziewczynka, najwyra�niej w pr�bie wyt�umaczenia si�.
- �adnych ale... No, po�piesz si�. Zrobimy dzi� jab�ecznik. Chcesz?
Dziewczyna patrzy�a na ni� z otwartymi w zdumieniu ustami. Kobieta przypomnia�a sobie o obecno�ci J�zka.
- A panu - przypomnia�a sobie o obecno�ci gangstera nie do ko�ca gospodyni domowa - podzi�kuj� ju� za go�cin�. Tobie za� - teraz zwr�ci�a si� do g�wniarza skurczonego na pod�odze w pozycji embrionalnej - za wskazanie drogi. I za to - przyjrza�a si� w powag� rewolwerowi.
- Co to ma znaczy�? Kim pani jest? - doszed� do g�osu J�zek. - Tylko spokojnie... Musimy zachowa� spok�j. Ja...mam pieni�dze...prochy... Tylko spokojnie!...
- Jestem spokojna - przerwa�a mu zimno. - �Co to ma znaczy�? Potop b�dzie. Prognozy pogody nie ogl�dasz, kochasiu?
- Jaki zn�w potop do cholery??? Hej! Co pani robi?!
- Topi� - powiedzia�a celuj�c prosto w g�ow� dilera i nacisn�a spust.
Hukn�o. G�o�niej ni� w ameryka�skich filmach, nieprzyjemnie, tak, �e a� sk�ra na policzkach �cierp�a. Wrzask siedemnastolatki spl�t� si� z echem wystrza�u.
A jednak zwyk�a gospodyni, pomy�la� J�zek, z politowaniem patrz�c na dziur� w prawym udzie. Nagle �winka z b��kitnego fartuszka kobiety z broni� za�mia�a mu si� chamsko prosto w nos, stepuj�c na tylnych nogach w rytm kolejnych strza��w. Zmarszczy� brwi ura�ony brakiem respektu dla �mierci i na chwil� straci� wizj�. Dok�adnie wtedy w �cianie piwnicy pojawi� si� d�ugi tunel ze �wiate�kiem na ko�cu, z tunelu za� wysz�a gosposia obrysowana tandetnie z�ocist� aureol�; zamiast pistoletu trzyma�a zesch�� r��, kt�r� mu wr�czy�a z rozbrajaj�cym u�miechem. Zanim wzrok przy�mi� mu si� na dobre, �wi�ski rechot spot�gowany przez ciasne �ciany tunelu raz jeszcze pot�nie zadudni� mu w uszach. W tle s�ysza� intensywny szum deszczu. Kura domowa w �miesznych, futrzanych kapciach i jej rechocz�ca perfidnie �winia? Wi�c to tak wygl�da piek�o?... Stoicko przymkn�� powieki, czuj�c, jak z k�cika ust wyp�ywa mu stru�ka krwi. �winka podesz�a i zliza�a mu j� swym ciep�ym, szorstkim j�zorem. By�a w porz�dku.
- Ech, c�rcia, c�rcia - kobieta pokr�ci�a g�ow�, gdy iglica kilka razy z rz�du wyda�a rozczarowuj�cy d�wi�k. - Idziemy st�d, to bardzo niew�a�ciwe miejsce dla takich m�odych dam, zapami�taj to sobie! No, szybciutko! Tylko si� zapnij dobrze, troch� dzi� wieje...
***
Trzyma�y si� za r�ce, prawie jak kumpele z przedszkola. Matka i c�rka.
C�rka z matk�. Zadziwiaj�ce, ale po kilku minutach istnego urwania chmury niebo by�o krystalicznie czyste, b��kit a� k�u� w oczy. Klomby rozkwitaj�cych r�, kt�re mija�y, falowa�y na �agodnym wietrze; po trawnikach bryka�y koci�ta zaczepiaj�ce swych dostojnych, burych rodzic�w. Powietrze by�o orze�wiaj�co �wie�e, jak alkohol uderza�o do g�owy.
- Ale� s�oneczko! - krzykn�a do nich s�siadka wygl�daj�c z okna na drugim pi�trze. - �liczne!
- �liczne s�oneczko - u�miechn�a si� do niej Olga.
- Pani s�siadko, a co to za dorodna pannica?
- To? Jak to, przecie� to Kora, moja c�rka.
- Pani, te moje stare oczy... Teraz poznaj�, oczywi�cie, �e to Kora, pani c�rka. �liczna c�reczka, �liczna.
- �liczna. Pewnie, �e �liczna.- uk�oni�a si� matka i poci�gn�a lekko r�k� dziewczynki, skr�caj�c do sklepu.
***
- P� chleba poprosz� - u�miechn�a si� do ekspedientki i przymkn�a oczy.
�Najpierw, jak zawsze, by�y tylko w�ciekle wiruj�ce mleczno��te plamki i jakie� namolne bzyczenie, jakby s�owa w tle. Po jakim� czasie plamki skupi�y si� w wi�ksze rozlewiska r�nokolorowych plam; w ko�cu sklei�y si� w rzeczywisto��.
- Czy co� jeszcze? - pyta�a kobiecina za lad�.
Olga pokr�ci�a leniwie g�ow�. Rzeczywisto�� mia�a twarz jej c�rki; za szyb� �wieci�o zielone s�o�ce. Co� wewn�trz niej drga�o niecierpliwie czekaj�c na swobodne uj�cie.
- Dzi�kuj� bardzo - powiedzia�a, d�awi�c si� nagle od pierwszego od prawie siedemnastu lat �miechu - ale... mam ju�... wszystko.