8959

Szczegóły
Tytuł 8959
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

8959 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 8959 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

8959 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

LUCY MAUD MONTGOMERY WYMARZONY DOM ANI T�UMACZY� Z J�ZYKA ANGIELSKIEGO STEFAN FEDY�SKI TYTU� ORYGINA�U �ANNE�S HOUSE OF DREAMS� I. NA FACJATCE ZIELONEGO WZG�RZA Chwa�a Bogu, koniec z geometri�! � rzek�a z uczuciem ulgi Ania Shirley. Rzuci�a nieco zniszczony tom Euklidesa do wielkiej skrzyni i z triumfem zatrzasn�a wieko; usiad�szy na nim, spojrza�a na siedz�c� w drugim ko�cu facjatki Dian� Wright swymi siwymi oczyma, pi�knymi jak letni poranek. Facjatka � by� to zacieniony, rozkoszny i cichy k�cik, jakim facjatki zawsze by� powinny. Przez otwarte okno, przy kt�rym siedzia�a Ania, p�yn�o s�odkie, pachn�ce, s�o�cem nagrzane powietrze sierpniowego popo�udnia; na dworze ga��zie top�l szumia�y poruszane wiatrem, a dalej ci�gn�y si� rz�dy drzew, w�r�d kt�rych Aleja Zakochanych wi�a si� zaczarowan� �cie�yn� oraz widnia� sad pe�en jab�oni uginaj�cych si� pod ci�arem owoc�w. A ponad tym wszystkim przeci�ga�y na b��kicie po�udniowych niebios szeregi puszystych, bia�ych chmurek. Przez drugie okno przeb�yskiwa�a z dala niebiesk� p�acht�, usian� plamami bia�ej piany, Zatoka �w. Wawrzy�ca z wystaj�c� po�rodku, jak cudowny klejnot, wysepk� Abegweit, kt�rej mi�kkie i d�wi�czne miano india�skie zast�pione zosta�o bardziej prozaicznym �Wyspy Ksi�cia Edwarda�. Diana Wright, starsza od chwili kiedy�my j� po raz ostatni widzieli o ca�e trzy lata, nabra�a w tym czasie du�o powagi. Tylko czarne oczy zachowa�y blask brylant�w, policzki pozosta�y jak dawniej r�owe, a do�eczki tak czarowne jak w owe dawne, minione dni, kiedy to ona i Ania Shirley na stokach ogrodu przysi�ga�y sobie wieczn� przyja��. W obj�ciach trzyma�a ma�e, �pi�ce stworzonko o czarnych lokach, kt�re od dw�ch pe�nych rado�ci lat znane by�o w ca�ym Avonlea jako ma�a Anna�Kordelia. Oczywi�cie, w Avonlea wiedziano, dlaczego Diana ma�� sw� nazwa�a Ani�, ale wszyscy byli zaintrygowani drugim imieniem � Kordelii. Nie spotyka�o si� nigdy tego imienia ani w�r�d rodzin Wright�w, ani Barry�ch. Pani Harmon Andrews by�a zdania, �e Diana musia�a je wyczyta� w jakim� strasznym romansie, i by�a mocno zdziwiona, �e Fred nie mia� do�� rozs�dku, by czego� podobnego zabroni�. Ania jednak i Diana u�miecha�y si� tylko do siebie. Wiedzia�y dobrze, jak si� to sta�o, �e ma�a Anna�Kordelia otrzyma�a takie imi�. � Ty� zawsze nie znosi�a geometrii � rzek�a Diana z u�miechem � i my�l�, �e musisz by� bardzo szcz�liwa sko�czywszy raz z tym nauczycielstwem. � Ach, wyk�ada� lubi�am zawsze, z wyj�tkiem jednej geometrii. Tote� te trzy ostatnie lata w Summerside by�y doprawdy bardzo mi�e. A pani Harmon Andrews zapewnia�a mnie po moim powrocie do domu, �e prawdopodobnie ma��e�stwo nie b�dzie tyle pi�kniejsze od nauczycielstwa, ile ja to sobie wyobra�am. Najwidoczniej pani Harmon jest tego zdania co Hamlet, �e lepiej jest znosi� k�opoty, kt�re si� zna, ani�eli szuka� innych, o kt�rych si� nic nie wie. Weso�y �miech Ani, kt�remu jak dawniej nie mo�na si� by�o oprze�, tylko s�odszy i pe�niejszy, zad�wi�cza� na facjatce. Maryla, zaj�ta na dole w kuchni przyrz�dzaniem powide�, u�miechn�a si�, us�yszawszy go, potem jednak westchn�a, bo przypomnia�a sobie, jak rzadko odt�d ten �miech serdeczny b�dzie d�wi�cza� na Zielonym Wzg�rzu. Nic nie radowa�o Maryli tak bardzo jak prze�wiadczenie, �e Ania wyjdzie za m�� za Gilberta Blythe. Ale w ka�dej rado�ci jest jednak ziarnko goryczy. Przez trzy lata pobytu w Summerside Ania cz�sto sp�dza�a w domu wakacje oraz przyje�d�a�a na niedziel�, a po �lubie najwy�ej raz na dwa lata mo�na si� b�dzie spodziewa� jej wizyty. � Nie martw si� zupe�nie tym, co m�wi pani Harmon � rzek�a Diana z ca�� powag� m�atki od lat czterech. � Stanowczo w ma��e�stwie s� dobre i z�e chwile. Nie powinna� si� tak�e spodziewa�, �e wszystko p�jdzie zupe�nie g�adko. Ale wierzaj mi, Aniu, �e to wielkie szcz�cie wyj�� za m�� za odpowiedniego cz�owieka. Ania st�umi�a u�miech. Spos�b, w jaki Diana okazywa�a swoje wielkie do�wiadczenie, zawsze j� bawi�. �Z pewno�ci� b�d� taka sama po czterech latach ma��e�stwa � my�la�a � chocia� moje poczucie humoru mo�e mnie od tego uchroni�. � Czy ju� postanowione, gdzie b�dziecie mieszka�? � spyta�a Diana tul�c do siebie ma�� Ani�Kordeli� tym trudnym do na�ladowania gestem macierzy�stwa, kt�ry zawsze wywo�ywa� w pe�nym s�odyczy i niewypowiedzianej t�sknoty sercu Ani uczucie na po�y jakiej� cudownej rozkoszy, a na po�y dziwnego, nieziemskiego b�lu. � Tak. O tym w�a�nie chcia�am z tob� pom�wi�, jak do ciebie telefonowa�am. Ale, ale! Po prostu nie mog� sobie wyobrazi�, �e Avonlea ma telefony. Brzmi to tak niezwykle nowocze�nie w tej kochanej, starej mie�cinie. � Mo�emy za to podzi�kowa� zarz�dowi K.M.A.* � rzek�a Diana. � Nigdy nie zd��yliby�my uzyska� po��cze� telefonicznych, gdyby ko�o nie wzi�o sprawy w swoje r�ce i nie doprowadzi�o jej do ko�ca. Do�� by�o trudno�ci na drodze, by zniech�ci� ka�de inne towarzystwo, cz�onkowie jednak K.M.A. trzymali si� wytrwale raz powzi�tego planu. Stworzenie tego ko�a przez ciebie, Aniu, by�o doprawdy dobrodziejstwem dla Avonlea. A ile mieli�my uciechy z tego powodu na naszych zebraniach! Czy mog�aby� zapomnie� kiedykolwiek o niebieskim domu albo o projekcie Jutsona Parkera � malowania na swym parkanie og�osze� o �rodkach leczniczych? � Nie mog� powiedzie�, abym by�a zbyt wdzi�czna K.M.A. za ten ca�y telefon � powiedzia�a Ania. � Ach, ja sobie zdaj� dok�adnie spraw�, �e jest to wielka wygoda, nawet stary nasz spos�b porozumiewania si� za pomoc� �wiat�a �wiecy nie mo�e si� z tym r�wna�. Poza tym, jak m�wi pani Ma�gorzata: �Avonlea musi i�� z pr�dem�, i tyle. Ja jednak wola�abym, aby Avonlea nie by�o popsute przez �nowoczesne niedogodno�ci�, jak zwyk� mawia� pan Harrison, kiedy chce by� dowcipny. Chcia�abym, by zachowa�o ca�y sw�j, niczym nie tkni�ty urok, jak za starych, kochanych czas�w. Niestety, musz� przyzna�, �e jest to nierozs�dne, sentymentalne i niemo�liwe. I wobec tego staj� si� ju� rozs�dn� i praktyczn�. Telefon, jak powiada pan Harrison, jest to cudowny wynalazek nawet w�wczas, gdy masz prawie pewno��, �e po�owa interesuj�cych si� tob� os�b pods�uchuje rozmow�. � Ot� to jest najgorsze! � westchn�a Diana. � To takie niezno�ne, jak si� s�yszy, �e kto� podnosi s�uchawk�, ile razy dzwonisz do kogo innego. Powiadaj�, �e pani Harmon Andrews upar�a si� koniecznie, aby ich telefon zosta� za�o�ony w kuchni, tak aby mog�a s�ysze�, ilekro� zadzwoni, a r�wnocze�nie nie spuszcza� z oka obiadu. Dzi�, kiedy� ty mnie zawo�a�a, zupe�nie dok�adnie s�ysza�am podczas naszej rozmowy uderzenia tego niezwyk�ego zegara u Pye��w. Jestem przekonana, �e J�zia albo Gertie pods�uchiwa�y. � Ach, wi�c to by�o powodem pytania, czy mamy nowy zegar na Zielonym Wzg�rzu? Nie mog�am zrozumie�, o co ci chodzi. A z chwil� kiedy� to tylko powiedzia�a, us�ysza�am takie jakie� silne stukni�cie. Przypuszczam, �e to by�a s�uchawka u Pye��w, zawieszona z powrotem ze zbytni� energi�. No, ale B�g z Pye�ami. Jak m�wi pani Linde: �Byli Pye�ami i zostan� nimi do ko�ca �wiata�. Przyznam si�, �e chc� ju� rozmawia� o bardziej przyjemnych rzeczach. Pomy�l, �e ju� postanowili�my, gdzie mamy za�o�y� nowe gniazdko. � Ach, gdzie, Aniu? Spodziewam si�, �e b�dzie to gdzie� niedaleko? � Niestety, to jest ta z�a strona. Gilbert zamierza osi��� nad Przystani� Czterech Wiatr�w oddalon� st�d o sze��dziesi�t mil. � Sze��dziesi�t mil! Z r�wnym powodzeniem mog�oby by� sze��set! � wykrzykn�a Diana. � Nie mog� si� ruszy� z domu dalej jak do Charlottetown. � B�dziesz musia�a przyjecha� do Czterech Wiatr�w. Jest to najpi�kniejsza przysta� na ca�ej Wyspie. Znajduje si� tam ma�a wioska Glen St. Mary, gdzie doktor Tomasz Blythe by� lekarzem przez pi��dziesi�t lat. Jest to stryj Gilberta. Chce ju� przesta� pracowa�, a Gilbert ma po nim obj�� praktyk�. Poniewa� jednak doktor Blythe zatrzymuje dla siebie ca�y sw�j dom, musimy poszuka� sobie innego mieszkania. Nie wiem w tej chwili, gdzie ono jest, ani te�, jak wygl�da. Ale w mej wyobra�ni wymarzy�am ju� sobie taki domek, ca�y umeblowany wed�ug mego gustu � wiesz, taki malutki, rozkoszny domeczek. � A dok�d masz zamiar uda� si� w podr� po�lubn�? � zapyta�a Diana. � Nigdzie. Najdro�sza, nie patrz na mnie takim przera�onym wzrokiem. Przypominasz mi zupe�nie pani� Harmon Andrews. Ju� s�ysz� jej �askaw� uwag�, �e ludzie, kt�rzy nie maj� pieni�dzy, post�pi� najrozs�dniej, pozostaj�c w domu, a potem doda, �e jej Janka objecha�a w podr�y po�lubnej ca�� Europ�. Ja jednak chc� sp�dzi� moje miodowe miesi�ce w Czterech Wiatrach, w moim wymarzonym domku. � I postanowi�a� r�wnie�, �e nie b�dziesz mia�a druhen? .� Nie mam �adnej. I ty, i Iza, i Priscilla, i Janka � wszystkie�cie mnie wyprzedzi�y w ma��e�stwie, a Stella jest nauczycielk� w Vancouver. Poza wami nie mam �adnej pokrewnej duszy, a nie chc� mie� druhny, kt�ra by nie by�a ni� z serca. � Ale welon b�dziesz mia�a? � zapyta�a troch� niespokojnie Diana. � Bezwarunkowo! Nie czu�abym si� pann� m�od� bez welonu. Przypominam sobie, jak zapewnia�am Mateusza, w ten wiecz�r, kiedy mnie wi�z� do Zielonego Wzg�rza, �e nigdy si� nie zar�cz�, bo nikt przecie� nie zechce si� o�eni� z tak� brzydul� jak ja, chyba jaki misjonarz z dalekich kraj�w. Wyobra�a�am sobie, �e misjonarze nie maj� prawa pozwala� sobie na zbyt wybredny gust, bo nie mog� ��da�, by dziewczyna nara�a�a swoje �ycie dla nich, udaj�c si� mi�dzy ludo�erc�w. A tymczasem, gdyby� ty zobaczy�a tego misjonarza, za kt�rego wysz�a Priscilla! By� tak przystojny i tajemniczy, jak ci wybra�cy naszych marze�; by� najlepiej ubranym m�czyzn�, jakiego w �yciu widzia�am, i zachwyca� si� �niebia�sk� i z�ocist� pi�kno�ci�� Priscilli. Ale i to prawda, �e w Japonii nie ma ludo�erc�w. � Twoja suknia �lubna to jedno marzenie � z podziwem powiedzia�a Diana. � Przy twym wzro�cie b�dziesz w niej wygl�da�a jak prawdziwa kr�lowa. Jak ty to robisz, �e zachowujesz tak� szczup�o��? Ja staj� si� coraz pe�niejsza i nied�ugo strac� figur�. � Obfita tusza czy szczup�o�� to wszystko kwestia przeznaczenia � odpar�a Ania. � W ka�dym razie pani Harmon Andrews nie b�dzie mog�a powiedzie� do ciebie tego, co mnie powiedzia�a po moim powrocie z Summerside: �Wiesz, Aniu, jeste� prawie tak chuda jak zawsze�. To brzmi bardzo romantycznie � by� szczup��, ale s��wko �chuda� ma zupe�nie inny ton. � Pani Harmon opowiada�a o twej wyprawie i przyznawa�a, �e jest tak pi�kna jak jej Janki, chocia� Janka wysz�a za m�� za milionera, a ty wychodzisz za m�odego doktora bez z�amanego grosza przy duszy. Ania roze�mia�a si�. � Moje sukienki s� rzeczywi�cie pi�kne. Ja te� lubi� �adne rzeczy. Przypominam sobie m� pierwsz� �adn� sukienk�, jak� kiedykolwiek mia�am. Wiesz, to by�a ta br�zowa, kt�r� mi sprawi� Mateusz z okazji naszego szkolnego koncertu. Do tej pory wszystko to, co mia�am, by�o takie brzydkie. A tego wieczoru zdawa�o mi si�, �e wchodz� w nowy �wiat. � Wiem. By�o to w ten wiecz�r, kiedy Gilbert deklamowa� �Bingen nad Renem� i przy s�owach �Jest tam inne dziewcz�, lecz nie siostra� spojrza� na ciebie. A ty� by�a taka strasznie z�a, bo w�o�y� do butonierki tw� r�� z jasnego jedwabiu. Nie przypuszcza�a� w�wczas, �e kiedy� zostanie twoim m�em. � Widzisz, to jest znowu inny przyk�ad na przeznaczenie � za�mia�a si� Ania schodz�c z przyjaci�k� na d� po schodach. II. WYMARZONY DOM ANI Wi�cej by�o o�ywienia na Zielonym Wzg�rzu ani�eli kiedykolwiek w ca�ej jego historii. Nawet Maryla by�a tak podniecona, �e nie umia�a tego ukry�, co by�o rzecz� zupe�nie niezwyk��. � �Nigdy nie mieli�my wesela w tym domu � m�wi�a, jakby usprawiedliwiaj�c si�, do pani Ma�gorzaty Linde. � Kiedy by�am dzieckiem, s�ysza�am zdanie pewnego starego pastora, �e dom staje si� prawdziwym ogniskiem dopiero w�wczas, gdy zostanie u�wi�cony narodzinami, �lubem lub te� �mierci�. Zgony mieli�my ju� tutaj � zmarli tu i m�j ojciec, i moja matka, i Mateusz; i mieli�my tu tak�e narodziny. Dawno temu, zaraz jake�my si� sprowadzili do Zielonego Wzg�rza, wynaj�li�my na kr�tki czas �onatego cz�owieka do pos�ug i jego �ona powi�a dziecko. Lecz nigdy przedtem nie by�o tu wesela. Dziwn� jest dla mnie my�l o ma��e�stwie Ani. Ci�gle wydaje mi si�, �e jest jeszcze tym ma�ym dziewcz�tkiem, kt�re Mateusz przyprowadzi� czterna�cie lat temu. Nie mog� sobie uprzytomni�, �e to ju� doros�a osoba. Nigdy nie zapomn� uczucia, jakiego dozna�am w chwili, kiedy Mateusz wprowadzi� dziewczynk� do pokoju. Ciekawe jest, co by si� sta�o z ch�opakiem, kt�rego by�my dostali, gdyby nie przytrafi�a si� omy�ka. Jaki te� los m�g�by go spotka�? � Tak, by�a to szcz�liwa omy�ka � zauwa�y�a pani Ma�gorzata Linde � chocia� by�a chwila, kiedy my�la�am inaczej, i to w ten wiecz�r, jak przysz�am do was, aby zobaczy� Ani�, a ona urz�dzi�a nam tak� scen�. Wiele rzeczy zmieni�o si� od tego czasu � tak, tak� Pani Ma�gorzata westchn�a, lecz w tej chwili zn�w si� o�ywi�a. Tam gdzie chodzi�o o wesele, pani Linde gotowa by�a zapomnie� o przesz�o�ci. � Mam zamiar da� Ani dwie z mych kap na ��ka � doda�a � jedn� w tabaczkowe pasy, a drug� w listki. M�wi�a mi Ania, �e staj� si� bardzo modne. Moda nie moda, ale my�l�, �e nie ma nic praktyczniejszego w go�cinnym pokoju jak pi�kna kapa na ��ku z deseniem w listki. Musz� je jeszcze tylko wybieli�. Od czasu �mierci Tomasza znajduj� si� zaszyte w workach i z pewno�ci� straci�y ogromnie na kolorze. Ale do wesela jeszcze ca�y miesi�c, a wybielenie na rosie robi cuda. � Tylko miesi�c jeszcze! Maryla westchn�a, a potem powiedzia�a z dum�: � A ja dam Ani p� tuzina tych plecionych dywanik�w, kt�re mam na facjatce. Nigdy nie przypuszcza�am, �e ona je zechce mie� � takie ju� niemodne, a przy tym wszyscy dzi� ��daj� gotowych s�omianek. Ale Ania, tylko o nie prosi�a m�wi�c, �e woli moje dywaniki ani�eli wszystkie inne. Zreszt� one s� rzeczywi�cie �adne, bo splata�am je z najpi�kniejszych ga�gank�w. To by�o ca�e moje zaj�cie w ci�gu kilku ostatnich zim. Poza tym zrobi� im jeszcze tyle powide�, by mieli w spi�arce zapas na ca�y rok. Musz� przy tym powiedzie�, �e ze �liwami w naszym ogrodzie zdarzy�a si� tak�e dziwna historia. Nie kwit�y w ci�gu trzech ostatnich lat i ju� mia�am zamiar kaza� je �ci��. Tymczasem w tym roku na wiosn� pokry�y si� tak g�stym kwieciem, �e by�y zupe�nie bia�e i nie pami�tam tak obfitego zbioru �liwek na Zielonym Wzg�rzu. � No, chwa�a Bogu, �e koniec ko�cem Ania i Gilbert si� pobior�. Zawsze o to prosi�am Boga � powiedzia�a pani Ma�gorzata tonem osoby zupe�nie przekonanej, �e jej modlitwy w tym wypadku du�o pomog�y. � Szczerze odetchn�am s�ysz�c, �e Ania nie my�li wyj�� za m�� za tego pana z Kingsport. Jest wprawdzie bogaty, a Gilbert biedny, ale zawsze to ch�opak z naszej Wyspy. � On jest Gilbertem Blythe � powiedzia�a Maryla z dum�. Maryla raczej by umar�a, ni�by mia�a wyrazi� s�owami my�l, kt�ra tkwi�a w niej pod�wiadomie, ile razy, i to od jego ch�opi�cych lat, spogl�da�a na Gilberta � my�l, �e gdyby nie jej nierozs�dne, uporczywe milczenie dawno, dawno temu, Gilbert m�g�by by� jej synem. Maryla wyczuwa�a, �e w jaki� dziwny spos�b ma��e�stwo Ani wyr�wna t� star� omy�k� i �e wreszcie dobrze sko�cz� si� cierpienia tych gorzkich wspomnie�. Ania by�a tak szcz�liwa, �e prawie ze strachem o tym my�la�a. Stary przes�d powiada, �e bogowie nie lubi� patrze� na zbyt szcz�liwych ludzi. W ka�dym razie pewne jest, �e nie lubi� tego niekt�re ludzkie stworzenia. Pewnego dnia o zmroku dwie takie istoty spad�y na Ani� i zacz�y robi� wszystko, co tylko w ich mocy, by szpilkami swych uwag rozbi� t�czowe ba�ki jej szcz�cia. Je�eli ona sobie wyobra�a, �e wygrywa jaki� niezwyk�y los, przyjmuj�c m�odego Gilberta Blythe, albo je�eli my�li przypadkiem, �e on wci�� jest jeszcze taki w niej za�lepiony jak z pocz�tku, to ich �wi�tym obowi�zkiem jest przedstawi� jej spraw� w zupe�nie innym �wietle. A przecie� te dwie czcigodne damy nie nale�a�y wcale do nieprzyjaci�ek Ani � gotowe by�y broni� jej przed ka�dym atakiem, jak swoje w�asne m�ode. Natura ludzka nie ma obowi�zku by� konsekwentn�. Pani Inglis, urodzona Janina Andrews � �eby zacytowa� �Nowiny Codzienne� � przysz�a razem z matk� i z pani� Jasper Bell. Na szcz�cie wrodzona �yczliwo�� Janki nie dozna�a uszczerbku. �ycie przyjemnie jej si� u�o�y�o. Mimo tego i� � jakby to powiedzia�a pani Ma�gorzata � wysz�a za milionera, ma��e�stwo jej by�o szcz�liwe. Bogactwo nie zepsu�o jej wcale. Pozosta�a jak dawniej spokojn�, mi��, o r�owej buzi, przyjacielsk� Janka ze starej czw�rki, ciesz�c� si� serdecznie ze szcz�cia dawnej kole�anki, i tak samo zainteresowan� wszelkimi szczeg�ami wyprawy przyjaci�ki, jak gdyby to by�y jej w�asne jedwabne, klejnotami obsypane wspania�o�ci. Janka nigdy nie odznacza�a si� b�yskotliwym umys�em i bodaj nigdy w �yciu nie powiedzia�a nic takiego, co warto by by�o us�ysze�; ale r�wnie� nie obrazi�a niczym nigdy cudzych uczu�, co jest mo�e zalet� w negatywnym znaczeniu, co si� jednak rzadko spotyka i jest rzecz� godn� zazdro�ci. � No i Gilbert mimo wszystko nie cofn�� si� � rzek�a pani Harmon Andrews staraj�c si� nada� swym s�owom wyraz zdziwienia � ale co prawda, Blythe�owie zwykli dotrzymywa� raz danego s�owa, bez wzgl�du na to, co si� stanie. Czekaj no, Aniu. Ty masz teraz dwadzie�cia pi�� lat, prawda? Kiedy ja by�am m�od� dziewczyn�, dwudziesty pi�ty rok uwa�a�o si� jako pierwszy zakr�t. Ty jednak wygl�dasz zupe�nie m�odo, jak zreszt� wszyscy ludzie o rudych w�osach. � Rude w�osy s� teraz modne � powiedzia�a Ania do�� zimnym tonem, staraj�c si� u�miechn��. �ycie rozwin�o w niej poczucie humoru, kt�re pomaga�o jej cz�sto przezwyci�a� rozmaite trudno�ci; nic jednak nie by�o w stanie uodporni� Ani na temat jej rudych w�os�w. � Tak, tak � zgodzi�a si� pani Harmon. � Po prostu nie ma si� wyobra�enia o niezwyk�ych kaprysach mody. Wiesz, Aniu, �e wszystkie twoje rzeczy s� bardzo �adne i bardzo odpowiednie do twojego stanowiska w �yciu, prawda, Janko? Spodziewam si�, �e b�dziesz bardzo szcz�liwa. W ka�dym razie masz wszystkie moje najlepsze �yczenia. D�ugie narzecze�stwo nie zawsze ko�czy si� pomy�lnie. Ale w twoim wypadku nie mog�o by� inaczej. � Gilbert wygl�da bardzo m�odo. Boj� si�, �e ludzie nie b�d� mieli zbyt du�o zaufania do niego jako doktora � powiedzia�a z ponur� min� pani Jasper Bell. Potem za� zacisn�a usta, jak gdyby przekonana, �e jej obowi�zkiem, dla uspokojenia swego sumienia, by�o powiedzie� to, co powiedzia�a. Pani Bell nale�a�a do typu kobiet, u kt�rych na kapeluszu stercza�o zawsze czarne pi�rko, a na szyi zwisa�y �le uczesane w�osy. Zewn�trzne zadowolenie Ani, wywo�ane posiadaniem tylu pi�knych rzeczy, zosta�o nieco przy�mione. Ale s�owa te nie mog�y dosi�gn�� jej wielkiego, g��boko utajonego szcz�cia i uk�ucia pa� Andrews i Bell szybko posz�y w zapomnienie, jak tylko zjawi� si� Gilbert. Oboje skierowali swe kroki do rosn�cych nad strumieniem brz�z, kt�re by�y male�kimi drzewkami, gdy Ania zjawi�a si� na Zielonym Wzg�rzu, a kt�re teraz rozros�y si� i o zmroku wygl�da�y jak wspania�e kolumny zaczarowanego zamku, wspieraj�cego cudowne sklepienie gwie�dzistego nieba. W ich cieniu Gilbert i Ania, zwyczajem kochank�w, snuli marzenia o swym nowym domu i nowym �yciu. � Wiesz, Aniu, znalaz�em ju� gniazdko dla nas. � Ach, gdzie? Spodziewam si�, �e nie w samej wsi, wcale by mi si� to nie podoba�o. � Nie. We wsi nie mo�na by�o zupe�nie dosta� mieszkania. Ja znalaz�em ma�y domek nad brzegiem morza, w porcie, w po�owie drogi mi�dzy Glen St. Mary a Czterema Wiatrami. Le�y troch� na uboczu, ale to si� nie da odczu�, jak za�o�ymy telefon. Za to po�o�enie jest przepi�kne. Okna wychodz� na zach�d, a przed domkiem rozpo�ciera si� widok na ca�y stary port. Tu� obok ci�gn� si� obryzgiwane pian� wydmy piaszczyste, po kt�rych hulaj� wiatry morskie. � Ale sam domek, Gilbercie, nasz pierwszy domek, jak on wygl�da? � Nie bardzo du�y, ale wystarczaj�cy dla nas dwojga. Jest tam wspania�y pok�j bawialny z kominkiem i pok�j jadalny wychodz�cy na morze, i jeszcze jeden mniejszy pokoik, w kt�rym urz�dz� sw�j gabinet. Domek jest stary, najstarszy bodaj w Czterech Wiatrach, bo zbudowany przed oko�o sze��dziesi�ciu laty. Ale zawsze by� utrzymywany w dobrym stanie, a przed pi�tnastu laty zosta� gruntownie odnowiony; pokryto go w�wczas nowym dachem, �ciany pomalowano i dano now� pod�og�. Najwa�niejsze jest jednak to, �e budowa z samego pocz�tku by�a bardzo solidna. S�ysza�em, �e z domkiem tym ��czy si� jaka� romantyczna historia, ale pan, od kt�rego go wynaj��em, nic o tym nie wiedzia�. Wspomnia� tylko, �e kapitan Jim m�g�by opowiedzie� mi co� o tych starych dziejach. � Kt� to jest kapitan Jim? � Stra�nik latarni morskiej w Czterech Wiatrach. B�dziesz, Aniu, zachwycona tym �wiate�kiem. Ga�nie i zapala si� wci�� i przeb�yskuje o zmroku jak najpi�kniejsza gwiazda. B�dziemy mogli je zawsze widzie� z okien naszej bawialni i przez drzwi frontowe. � A do kogo domek nale�y? � Do prezbiteria�skiego ko�cio�a w Glen St. Mary. Ja go wynaj��em od pe�nomocnika. Ale do niedawna nale�a� do staruszki, panny El�biety Russel, kt�ra zmar�a przesz�ej wiosny. Poniewa� nie mia�a krewnych, zapisa�a ko�cio�owi w Glen St. Mary ca�y sw�j maj�tek. Jej meble wci�� jeszcze znajdowa�y si� w tym domku i kupi�em je prawie za grosze, poniewa� by�y tak stare i niemodne, �e panowie pe�nomocnicy w og�le stracili nadziej� sprzedania ich komukolwiek. Mam wra�enie, �e ludek z Glen St. Mary woli meble pluszowe i szafy z lustrami i ozdobami. Moim zdaniem jednak, meble panny Russel s� bardzo �adne i jestem przekonany, �e ci si� b�d� podoba�y. � Jak dotychczas wszystko dobrze � ostro�nie zgodzi�a si� Ania. � Ale przyznasz, Gilbercie, �e ludzie nie powinni si� zadowala� samymi tylko meblami. Nie wspomnia�e� dotychczas o jednej bardzo wa�nej rzeczy. Czy s� tam drzewa doko�a domu? � Ale� ca�e masy! Jest najpierw du�y lasek jod�owy poza domem, nast�pnie dwa szeregi w�oskich top�l wzd�u� drogi i wreszcie pier�cie� bia�ych brz�z doko�a przemi�ego ogrodu. Drzwi frontowe naszego domku wychodz� wprost na ogr�d, ale opr�cz tego jest inne jeszcze wyj�cie � mianowicie ma�a furtka, zawieszona mi�dzy dwoma jod�ami. Zawiasy przymocowane s� do jednego pnia, a zasuwa do drugiego i ga��zie tworz� nad g�ow� �uk. � Ach, jak�e jestem szcz�liwa! Nie mog�abym egzystowa� bez drzew � czuj�, �e bez nich zamiera�oby we mnie co� bardzo �ywotnego. Przyznam si�, �e po tym wszystkim nie �miem ju� pyta�, czy gdzie� niedaleko p�ynie strumyk. By�oby to ju� za du�o wymaga�. � Oczywista, �e i strumyk jest, a nawet przecina w jednym rogu nasz ogr�d. � Wobec tego tylko ten domek, kt�ry� ty wynalaz�, mo�e by� moim wymarzonym domkiem, �aden inny! � rzek�a Ania z uczuciem zadowolenia. III. W KRAINIE MARZE� Czy� si� ju� zdecydowa�a, kogo chcesz mie� na weselu, Aniu? � zapyta�a pani Ma�gorzata Linde, pilnie zaj�ta obrabianiem serwetek. � Najwy�szy czas ju�, by wys�a� zaproszenia, chocia�by nieformalne. � Nie chc� zaprasza� zbyt du�o os�b � odpowiedzia�a Ania. � Chcia�abym, aby na �lubie byli obecni tylko nasi najmilsi przyjaciele. Rodzina Gilberta, pa�stwo Allan i pa�stwo Harrison. � By� czas, kiedy trudno by�o powiedzie�, aby� pana Harrisona zalicza�a do swych najlepszych przyjaci� � sarkastycznie zauwa�y�a Maryla. � To prawda, �e przy naszym pierwszym spotkaniu nie bardzo by�am nim zachwycona � przyzna�a Ania ze �miechem. � Ale w�ci�gu naszej znajomo�ci pan Harrison du�o si� poprawi�, a pani Harrison jest doprawdy kochan� os�bk�. Nast�pnie musz� by� oczywi�cie panna Lawenda i Ja�. � Albo� zdecydowali si� odwiedzi� podczas lata nasz� Wysp�? S�ysza�am, �e maj� odby� podr� po Europie. � Zmienili swe plany z chwil�, kiedy si� dowiedzieli o moim ma��e�stwie. Dzi� w�a�nie otrzyma�am list od Jasia. Pisze mi, �e musi by� na moim �lubie bez wzgl�du na to, co si� stanie z Europ�. � Ten dzieciak zawsze ci� ub�stwia� � zauwa�y�a pani Ma�gorzata. � Ten dzieciak jest obecnie dziewi�tnastoletnim m�czyzn�, droga pani Linde. � Bo�e, jak�e ten czas leci! � ogromnie przenikliwie i oryginalnie odpowiedzia�a pani Ma�gorzata. � Karolina Czwarta ma przyjecha� razem z nimi. Kaza�a mi powiedzie� przez Jasia, �e przyjedzie, je�eli j� tylko m�� pu�ci. Jestem ciekawa, czy ona wci�� jeszcze nosi te olbrzymie niebieskie kokardy i czy m�� nazywa j� Karolin�, czy Eleonor�. Strasznie bym chcia�a widzie� Karolin� na moim �lubie. Ju� dawno, jake�my by�y na �lubie panny Lawendy. Wszyscy oni spodziewaj� si� znale�� w Chatce Ech w przysz�ym tygodniu. Nast�pnie b�dzie Iza i czcigodny Jo. � Brzmi to okropnie, kiedy wyra�asz si� w ten spos�b o s�udze bo�ym � surowo zauwa�y�a pani Ma�gorzata. � �Ale� jego �ona tak go nazywa. � Powinna mie� wi�cej szacunku dla jego �wi�tobliwego urz�du � odpowiedzia�a pani Linde. � Ach, s�ysza�am, jak pani do�� ostro krytykowa�a pastor�w! � drwi�co zawo�a�a Ania. � Tak, lecz ja to robi� z nale�ytym szacunkiem � gor�co zaprzeczy�a pani Linde. � I nigdy nie s�ysza�a�, bym kiedykolwiek pozwala�a sobie nadawa� pastorom jakie� przezwiska. Ania st�umi�a �miech. � Nast�pnie b�dzie Diana i Fred, i ma�y Fred, i ma�a Ania�Kordelia, i Janka Andrews. Chcia�abym bardzo, by i panna Stacy by�a obecna, i ciotka Jakubina, i Priscilla, i Stella. Tymczasem Stella jest w Vancouver, Priscilla � w Japonii, panna Stacy wysz�a za m�� i jest obecnie w Kalifornii, a ciotka Jakubina wyjecha�a do Indii, mimo swej obawy przed �mijami, aby tam zbada� pole dzia�alno�ci jej c�rki. Doprawdy to straszna rzecz, jak si� ludzie rozbiegaj� po ca�ym �wiecie. � Nigdy to nie le�a�o w zamiarach boskich � powiedzia�a z ca�� stanowczo�ci� pani Ma�gorzata. � Za moich m�odych lat ludzie ro�li, �enili si� i osiadali gdzie� niedaleko. Dzi�ki Bogu ty, Aniu, trzymasz si� tego miejsca, gdzie�my si� urodzili, a w ka�dym razie naszej Wyspy. By�am niespokojna, �e Gilbert zechce po sko�czeniu uniwersytetu p�dzi� na koniec �wiata i ciebie ze sob� zabra�. � Gdyby ka�dy chcia� zosta� ca�e �ycie tam, gdzie si� urodzi�, pr�dko nie starczy�oby miejsca, pani Linde. � Ach, nie chc� si� z tob� spiera�, Aniu. Ja nie nale�� do K.M.A. O kt�rej godzinie ma si� odby� ceremonia �lubna? � Z ca�� punktualno�ci� o dwunastej w po�udnie, jak powiadaj� sprawozdawcy �wiata. Da nam to mo�no�� z�apa� wieczorem poci�g do Glen St. Mary. � A czy �lub odb�dzie si� w salonie? � Nie. Tylko w razie niepogody. Chcemy bra� �lub w ogrodzie, pod b��kitem niebios, otoczeni jasnymi promieniami s�o�ca. Wie pani, kiedy i gdzie chcia�abym bra� �lub, gdybym tylko mog�a? W czerwcowy poranek przy cudownym wschodzie s�o�ca, w�r�d kwitn�cych r�, spotka�abym Gilberta i razem poszliby�my a� do wn�trza bukowego lasu i tam pobraliby�my si� pod zielonym baldachimem drzew jak w jakiej� przepi�knej katedrze. Maryla spojrza�a z wyrzutem, a pani Linde by�a wprost oburzona. � Wiesz, Aniu, by�by to bardzo niezwyk�y �lub. Nie wiem nawet, czy by�by zupe�nie legalny, a co by na to wszystko powiedzia�a pani Harmon Andrews? � Ot� w tym ca�e nieszcz�cie � westchn�a Ania. � Tylu rzeczy w �yciu nie mo�emy zrobi� po prostu za strachu przed tym, co powie pani Harmon Andrews. Prawdziwe to, niestety, i szkoda, �e prawdziwe. Ile pi�knych rzeczy mo�na by dokona�, gdyby nie pani Andrews! � Czasami, Aniu, nie jestem pewna, czy ci� zupe�nie dobrze rozumiem � poskar�y�a si� pani Linde. � Wiesz przecie�, �e Ania zawsze by�a romantyczna � usprawiedliwia�a j� Maryla. � No, spodziewam si�, �e j� ma��e�stwo wyleczy z tej choroby � odpowiedzia�a, pocieszaj�c si�, pani Linde. Ania z u�miechem wymkn�a si� z pokoju i pobieg�a w Alej� Zakochanych, gdzie ju� czeka� na ni� Gilbert; i �adne z nich nie mia�o obawy ani te� nadziei, �e ma��e�stwo wyleczy ich z romantyzmu. * Znajomi z Chatki Ech przybyli nast�pnego tygodnia i nape�nili Zielone Wzg�rze szczer� rado�ci�. Panna Lawenda tak ma�o si� zmieni�a, jak gdyby trzy lata, odk�d ostatni raz by�a na Zielonym Wzg�rzu, by�y tylko kr�tkim snem, ale wprost zdumiona by�a Ania widokiem Jasia. Czy to mo�liwe, by ten m�czyzna, wysoki na sze�� st�p, mia� by� tym ma�ym Jasiem ze szkolnych czas�w? � Wiesz, Jasiu, czuj� si� przy tobie zupe�nie stara � powiedzia�a Ania. � B�j si� Boga, przecie� ja musz� wysoko zadziera� g�ow�, aby ci� zobaczy�! � Moja Nauczycielko, ty nigdy nie b�dziesz stara. Nale�ysz do tych szcz�liwych osobnik�w, kt�rzy pili ze zdroju m�odo�ci. Ty i mama Lawenda. I s�uchaj, nawet jak wyjdziesz za m��, ja ci� nie b�d� nazywa� pani� Blythe. Dla mnie zawsze b�dziesz Nauczycielk� � i to nauczycielk� najmilszych lekcji, jakie kiedykolwiek mia�em. A teraz musz� ci co� pokaza�. To �co�� by�a to ksi��eczka zapisana wierszami. Ja� swe pi�kne marzenia ubra� w form� poezji, a wydawcy ksi��ek pokazali, �e nie s� zn�w tak bardzo niedost�pni, jak si� o nich m�wi. Ania z prawdziw� rozkosz� czyta�a wiersze Jasia. Pe�ne by�y wdzi�ku i obietnic na przysz�o��. � Ty b�dziesz jeszcze s�awny, Jasiu! Zawsze o tym marzy�am, by mie� chocia� jednego s�awnego ucznia. Mia� to by� rektor uniwersytetu, ale teraz widz�, �e poeta � to b�dzie jeszcze lepiej. Kt�rego� dnia b�d� si� mog�a pochwali�, �e da�am r�zg� wybitnemu poecie Janowi Irving. Cho� zdaje mi si�, �e ja ci� w og�le nigdy nie uderzy�am, prawda? C� za stracona okazja! Ale za to kaza�am ci sta� w k�cie. � Ty sama staniesz si� jeszcze s�awn�, Nauczycielko. W ci�gu ostatnich trzech lat widzia�em du�o twych prac. � Nie. Ja wiem dok�adnie, co potrafi�. Umiem pisa� ma�e i wdzi�czne historyjki, kt�re podobaj� si� dzieciom i za kt�re nak�adcy przysy�aj� mile widziane czeki. Ale nie umiem dokona� czego� wielkiego. Wszystkie moje widoki na nie�miertelno�� � to k�cik w twych pami�tnikach! Karolina Czwarta zarzuci�a wprawdzie niebieskie kokardy, natomiast jej piegi pozosta�y prawie tak widoczne jak dawniej. � Nigdy nie przypuszcza�am, �e b�d� na weselu Jankesa, �askawa panno Shirley � powiedzia�a. � Ale cz�owiek nie wie nigdy, co go spotka, a zreszt� to nie jego wina. Urodzi� si� ju� taki. � Sama jeste� Jankesem, Karolino, bo� za takiego wysz�a za m��. � �askawa panno Shirley, nie jestem i nie b�d�, cho�bym po�lubi�a tuzin Jankes�w! Tom jest przecie� wcale mi�ym cz�owiekiem. A zreszt�, jak wychodzi�am za m��, powiedzia�am sobie, �e nie powinnam by� zbyt nieprzyst�pna, bo druga sposobno�� nie�atwo mog�aby si� nadarzy�. Tomasz nie pije i nie k��ci si�, bo musi du�o pracowa�, a ja uwa�am, �e jak cz�owiek wszystko robi, co do niego nale�y, to wszystko jest w porz�dku, prosz� pani. � Czy on ci� nazywa Eleonor�? � spyta�a Ania. � Ale� na mi�y B�g, nie, �askawa panno Shirley. Nie wiedzia�abym nawet, kogo ma na my�li, gdyby na mnie tak wo�a�. To prawda, �e podczas �lubu musia� powiedzie�: �Bior� ci�, Eleonoro�, ale zapewniam pani�, panno Shirley, �e od tej chwili zawsze mia�am takie obrzydliwe wra�enie, �e on nie do mnie to m�wi� i �e ja wcale nie wysz�am nale�ycie za m��. No, a teraz pani tak�e wychodzi za m��, panno Shirley. Zawsze my�la�am, jakby to by�o dobrze wyj�� za m�� za doktora. By�by pod r�k�, gdyby kt�re z dzieci zachorowa�o na odr� albo na angin�. Tom jest tylko murarzem, ale to jest naprawd� bardzo �agodny cz�owiek. Jak do niego powiedzia�am: �Tomaszu, czy mog� pojecha� na wesele panny Shirley? Bo musisz wiedzie�, �e pojad�, czy chcesz, czy nie chcesz, ale wola�abym to zrobi� z twoim pozwoleniem�, to mi odpowiedzia�: �Zr�b tak, �eby tobie by�o dobrze, Karolinko, to i mnie b�dzie dobrze�. Prawda, panno Shirley, �e przyjemnie mie� takiego m�a? Iza i czcigodny Jo przybyli na Zielone Wzg�rze w przeddzie� �lubu. Ania i Iza pad�y sobie w obj�cia, a potem usiad�y do cichej pogaw�dki o tym wszystkim, co by�o i mia�o jeszcze nast�pi�. � Aniu, Kr�lowo, jeste� tak kr�lewska jak zawsze. Ja strasznie schud�am od czasu wydania na �wiat dzieci. Nawet w po�owie nie wygl�dam tak �adnie jak przedtem, ale zdaje mi si�, �e z tym jeszcze wi�cej podobam si� memu Jo. Nie ma, widzisz, mi�dzy nami tak wielkiej r�nicy. Ach, i musz� ci powiedzie�, �e doskonale robisz wychodz�c za m�� za Gilberta. Robert Gardner by�by wcale nie na miejscu. Teraz rozumiem to doskonale, chocia� pocz�tkowo by�am strasznie rozczarowana, �e ty si� bardzo �le obesz�a� z tym Robertem. � S�ysz� jednak, �e przyszed� do siebie � za�mia�a si� Ania. � Ach, tak! O�eni� si�, a jego �ona jest przemi��, s�odk� os�bk� i oboje s� bardzo szcz�liwi. Wszystko si� dobrze uk�ada, jak m�wi Jo i �wi�ta Biblia, a s� to dwie bardzo wielkie powagi. � Czy Alek i Alonzo ju� si� po�enili? � Alek tak, ale Alonzo jeszcze nie. Bo�e, jak mi si� przypominaj� te stare, dobre czasy, kiedy z tob� rozmawiam, Aniu! Ile te� my�my zawsze mia�y uciechy! � Czy by�a� w ostatnich czasach w Ustroniu Patty? � Ale� tak. Cz�sto tam chodz�. Panna Patty i panna Maria stale siedz� przy kominku z rob�tk� w r�ku, co mi przypomina zreszt�, �e przywioz�am od nich �lubny upominek dla ciebie. Zgadnij, co to jest? � Absolutnie nie wiem. Jak one si� dowiedzia�y, �e wychodz� za m��? � Sama im o tym powiedzia�am. By�am u nich w ostatnim tygodniu. I takie by�y przej�te twoim ma��e�stwem. Dwa dni temu panna Patty prosi�a mnie listownie, abym do nich wpad�a, a potem poprosi�y, bym dla ciebie zabra�a prezent od nich. Czego by� sobie �yczy�a najwi�cej z Ustronia Patty? � Chyba nie s�dzisz, �e panna Patty przys�a�a mi swe chi�skie pieski? � Wsta� i chod�! S� w tej chwili w moim kufrze! Mam dla ciebie tak�e list. Czekaj chwil�, zaraz ci go dam. Kochana Panno Shirley! � pisa�a panna Patty. � Maria i ja us�ysza�y�my z wielkim zaciekawieniem o zbli�aj�cej si� uroczysto�ci �lubnej Pani. Przesy�amy Pani nasze najlepsze �yczenia. Wprawdzie ja i Maria nie wysz�y�my dotychczas za m��, ale nie mamy nic przeciwko temu, by inni to robili. Posy�amy Pani chi�skie pieski. W�a�ciwie mia�am zamiar zapisa� je Pani w testamencie, albowiem zdawa�o mi si�, �e Pani si� do nich szczerze przywi�za�a. Poniewa� jednak obie mamy nadziej� �y� jeszcze do�� d�ugo, postanowi�am ofiarowa� Pani te pieski teraz, kiedy Pani jest jeszcze m�oda. Niech Pani nie zapomina, �e Gog patrzy na prawo�, a Magog na lewo. � Wyobra� sobie te mi�e, stare pieski, le��ce przy kominku w mym wymarzonym domku! � zawo�a�a z uciech� Ania. � Nie spodziewa�am si� tak pi�knego upominku! Tego wieczora Zielone Wzg�rze rozbrzmiewa�o przygotowaniami do uroczysto�ci nast�pnego dnia. O zmroku Ania wymkn�a si� jednak z domu. Czeka�a j� w ten ostatni dziewcz�cy jej wiecz�r ma�a pielgrzymka, kt�r� musia�a odby� sama jedna. Pobieg�a na mogi�k� Mateusza, na ma�y, zacieniony topolami cmentarz, i tam odby�a cich� schadzk� ze starymi wspomnieniami i niegasn�cymi uczuciami. � Jaki by�by szcz�liwy Mateusz, gdyby do�y� jutrzejszego dnia! � szepn�a. � Wierz� jednak, �e on wie o wszystkim i jest szcz�liwy zi tego powodu w lepszym �wiecie. Czyta�am gdzie�, �e nasi zmarli umieraj� naprawd� dopiero w�wczas, gdy o nich zapominamy. Ale Mateusz nigdy dla mnie nie umrze, bo ja te� nigdy o nim nie zapomn�! Z�o�y�a na grobie przyniesione kwiaty i posz�a z wolna w d� pag�rka. By� przepi�kny wiecz�r. Na zachodzie d�ugie pasy zielonego nieba wygl�da�y spoza purpurowych i pomara�czowych chmurek, przepych morza rozpalonego promieniami zachodz�cego s�o�ca i nieustaj�cy szum fal uderzaj�cych o brzeg przypomina� o pot�dze i pi�knie natury. Doko�a Ani rozci�ga�y si� spowite cudown�, wiejsk� cisz� pag�rki, pola i lasy tak znane jej od dawna i tak przez ni� ukochane. � Historia si� powtarza � powiedzia� Gilbert podchodz�c do niej w chwili, kiedy znalaz�a si� u furtki Blythe�w. � Pami�tasz, kiedy�my to po raz pierwszy szli w d� tego pag�rka i kierowali pierwsze nasze wsp�lne kroki do domu? � Ja wraca�am od grobu Mateusza, a ty� wyszed� przed furtk�; w�wczas przemog�am ca�� dum� i przem�wi�am do ciebie pierwsza. � A przede mn� otwar�y si� niebiosa! � doko�czy� Gilbert. � Od tej chwili weselej patrzy�em w przysz�o��. Kiedy po�egnawszy si� z tob�, wraca�em do domu, by�em najszcz�liwszym ch�opakiem pod s�o�cem. Ania mi przebaczy�a! � Zdaje mi si�, �e� to ty mia� najwi�cej do przebaczenia. Ja by�am niezno�nym, upartym stworzeniem, i to nawet w �w dzie�, kiedy� ty mi �ycie uratowa� nad stawem. W�wczas nie mog�am znie�� tej my�li, �e tyle ci jestem winna. Wcale nie zas�uguj� na to szcz�cie, kt�re mnie spotka�o. Gilbert za�mia� si� i silniej u�cisn�� dziewcz�c� r�k�, na kt�rej po�yskiwa� jego pier�cionek. Obr�czka z pere� stanowi�a pier�cie� zar�czynowy Ani. Nie chcia�a nosi� brylant�w. � Przesta�am lubi� brylanty, kiedy si� przekona�am, �e nie s� tak pi�knie purpurowe, jak sobie wymarzy�am. Zawsze by mi przypomina�y moje rozczarowanie. � Ale per�y oznaczaj� �zy � m�wi stara legenda � zaoponowa� Gilbert. � Wcale si� tego nie obawiam. A �zy mog� by� zar�wno szcz�liwe, jak i smutne. W najszcz�liwszych chwilach mego �ycia mia�am �zy w oczach. By�o to w�wczas, kiedy Maryla powiedzia�a mi, �e mog� zosta� na Zielonym Wzg�rzu, kiedy Mateusz sprawi� mi pierwsz�, pi�kn� sukienk� i kiedy dowiedzia�am si�, �e� przezwyci�y� gor�czk� i znajdujesz si� na drodze do wyzdrowienia. Niech wi�c per�y pozostan� na naszej zar�czynowej obr�czce, a ch�tnie przyjm� na siebie wszystkie troski �ycia i wszystkie jego rado�ci. Ale w t� noc kochankowie my�leli tylko o rado�ciach �ycia, a nie o jego smutkach. Nazajutrz bowiem mia� by� dzie� ich �lubu, a wymarzony domek czeka� na nich nad mglistym, purpurowym brzegiem Przystani Czterech Wiatr�w. IV. PIERWSZA PANNA M�ODA NA ZIELONYM WZG�RZU Raniutko, w dzie� �lubu, przywita�o Ani� s�o�ce zagl�daj�ce do ma�ej facjatki i wrze�niowy wiaterek igraj�cy z firankami. �Taka jestem szcz�liwa, �e s�o�ce dzi� �wieci� � my�la�a z rozkosz�. Przypomnia�a sobie pierwszy poranek na ma�ej facjatce, kiedy to zbudzon� dziewczynk� uca�owa�y promienie s�o�ca wpadaj�ce do pokoiku nape�nionego zapachem kwiat�w, pochodz�cym od starej jak �wiat Kr�lowej �niegu. Nie by�o to w�wczas weso�e przebudzenie, przynosi�o bowiem ze sob� gorzkie rozczarowanie poprzedniego wieczoru. Ale od tego czasu ma�y pokoik sta� si� umi�owany i u�wi�cony latami szcz�liwych marze� dzieci�cych i dziewcz�cych sn�w. Do niego wraca�a uradowana po ka�dej nieobecno�ci; tam, u okna, kl�cza�a noc ca��, my�l�c z rozpacz�, �e Gilbert mo�e umrze�; tam te� sp�dzi�a w cichym szcz�ciu noc po swych zar�czynach. Du�o nocy szcz�liwych, a troch� i smutnych prze�y�a na facjatce czuwaj�c; a� dzi� przysz�a chwila, kiedy b�dzie musia�a rozsta� si� z ma�� izdebk� na zawsze. Od dzi� nie b�dzie ju� do niej nale�a�a � w spadku obejmie j� pi�tnastoletnia Tola. Ania niczego innego sobie nie �yczy�a; ma�y pokoik po�wi�cony by� m�odo�ci i dziewcz�cym marzeniom; nale�a� do przesz�o�ci zamykaj�cej si� przed nowym rozdzia�em, kt�rego tre�ci� mia�o by� �ycie kobiety. Zielone Wzg�rze rozbrzmiewa�o weselem w ten poranek. Diana zjawi�a si� wcze�nie z ma�ym Fredem i z ma�� Ani��Kordeli� i zabra�a si� natychmiast do pomocy. Tadzio i Tola � para bli�ni�t z Zielonego Wzg�rza � zaopiekowa�y si� dzie�mi, zabieraj�c je do ogrodu. � Uwa�ajcie, �eby Ania�Kordelia nie powala�a sobie sukienki � przestrzega�a Diana. � Nie b�j si� o ni�, kiedy jest Tola. To dziecko jest bardziej uwa�aj�ce ani�eli sporo matek, kt�re zna�am � rzek�a Maryla. � Czasami jest wprost niezwyk�a. Niepodobna do tej sza�awi�y, kt�r� wychowa�am. Maryla, przyrz�dzaj�c sa�atk� z kurcz�t, u�miechn�a si� do Ani. Mo�na by�o podejrzewa�, �e ta sza�awi�a by�a jej najbardziej droga. � Te dzieciaki s� naprawd� bardzo mi�e � zauwa�y�a pani Ma�gorzata, kiedy nabra�a pewno�ci, �e jej ju� nie us�ysz�. � Tola ma w sobie du�o kobieco�ci i potrafi by� taka pomocna, a Tadzio wyrabia si� na bardzo porz�dnego ch�opaka. I nie potrzeba by� w ci�g�ym strachu, �e co� nowego zbroi. � Nigdy nie by�am tak zdenerwowana jak przez pierwsze sze�� miesi�cy jego pobytu tutaj � przyzna�a Maryla. � P�niej ju� si� przyzwyczai�am do niego. Bardzo si� zainteresowa� gospodarstwem w ostatnich czasach i prosi mnie, bym mu pozwoli�a w nast�pnym roku prowadzi� folwark. Prawdopodobnie zrobi� to, bo pan Barry nie ma zamiaru d�u�ej dzier�awi� go 1 wobec tego trzeba b�dzie ca�� spraw� na nowo u�o�y�. � Pi�kny masz dzie� na swoje wesele � powiedzia�a Diana naci�gaj�c szeroki fartuch na jedwabn� sukienk�. � Lepszego nie mog�aby� zam�wi� nawet u Eatona. � Doprawdy, za du�o pieni�dzy ucieka z Wyspy do tego Eatona � zauwa�y�a z oburzeniem pani Linde. Mia�a swoje wyrobione zdanie o wielkich magazynach, kt�re w jej poj�ciu jak potworne o�miornice wyci�ga�y swe macki, i nigdy nie traci�a sposobno�ci, by wypowiedzie� si� na ten temat. � A ju� co si� tyczy ich katalog�w, to sta�y si� prawdziw� Bibli� dla dziewcz�t z Avonlea. Zag��biaj� si� w nie w niedziel� i studiuj� pilniej ani�eli Pismo �wi�te. � Ale� one wspaniale nadaj� si� do zabawy dla dzieci � rzek�a Diana. � Fred i ma�a Ania mog� je ca�ymi godzinami przegl�da�. � Ja potrafi�am zabawi� sze�cioro dzieci bez pomocy katalogu Eatona � surowym tonem powiedzia�a pani Ma�gorzata. � Przesta�cie, nie k���cie si� z powodu katalogu! � zawo�a�a weso�o Ania. � Dzi� jest m�j wielki dzie�. Jestem taka szcz�liwa i chc�, aby wszyscy byli tak�e szcz�liwi. � Wierz�, �e szcz�cie twoje b�dzie trwa�e � z westchnieniem rzek�a pani Ma�gorzata. By�a szczerze przekonana, �e inaczej nie mo�e by�, nie chcia�a jednak zbyt g�o�no o tym m�wi� z obawy, by nie by�o to do pewnego stopnia wyzwaniem Opatrzno�ci. Z tego te� powodu uwa�a�a, �e zbytnia rado�� Ani powinna by� dla jej w�asnego dobra nieco przyt�umiona. Pomimo tych przyt�umie� Ania, szcz�liwa i pi�kna panna m�oda, w to cudowne wrze�niowe po�udnie schodzi�a po starych, us�anych w�asnej roboty chodnikiem, schodach. Pierwsza panna m�oda na Zielonym Wzg�rzu, szczup�a, o jasnych oczach, os�oni�ta �lubnym welonem, z p�kiem r� w r�ku. Gilbert, oczekuj�cy w sali na dole, spojrza� na ni� zachwyconymi oczyma. W ko�cu nale�a�a do niego na zawsze, ta wymykaj�ca si�, dawno poszukiwana Ania, pozyskana wreszcie po latach cierpliwego czekania. Do niego schodzi�a w s�odkim wahaniu panny m�odej. Czy te� by� jej wart? Czy b�dzie w stanie da� jej to szcz�cie, o kt�rym marzy�? A gdyby j� zawi�d�, gdyby nie okaza� si� takim, jakim ona go sobie wyobra�a�a?� Wtem Ania wyci�gn�a do� r�ce, oczy ich si� spotka�y, ca�a niepewno�� znik�a i po chwili zamieni�a si� w szcz�liw� ufno��. Oboje nale�eli do siebie i nic nie mog�o zmieni� tego faktu, cokolwiek �ycie mog�o im jeszcze przynie��. Ka�de z nich trzyma�o szcz�cie drugiego w swych r�kach i oboje bez obawy spogl�dali w przysz�o��. Pobrali si� w ogrodzie zalanym promieniami s�o�ca, otoczeni kochaj�cymi twarzami starych przyjaci�; �lub im dawa� pan Allan, a czcigodny Jo odm�wi� � jak p�niej oznajmi�a pani Linde � najpi�kniejsz� modlitw� �lubn�, jak� kiedykolwiek s�ysza�a. We wrze�niu niecz�sto s�yszy si� �piew ptak�w, jednak podczas uroczysto�ci za�lubin, kiedy Ania i Gilbert powtarzali �wi�te s�owa przysi�gi, �piewa�a im s�odk� pie�� ukryta w�r�d ga��zi ma�a ptaszyna. S�ysza�a ten �piew w upojeniu Ania, s�ysza� i Gilbert i zdziwi� si� tylko, �e wszystkie ptaszki ze �wiata ca�ego nie zebra�y si� w ogrodzie, aby zanuci� pie�� weseln� � s�ysza� �piew ten i Ja� i napisa� cudny poemat uznany za najpi�kniejszy w pierwszym tomiku jego poezji; s�ysza�a ptaszka i Karolina Czwarta, kt�ra potem z b�ogim prze�wiadczeniem twierdzi�a, �e oznacza to szcz�cie dla ub�stwianej panny Shirley. Ptaszyna �piewa�a podczas ca�ej uroczysto�ci i zako�czy�a pie�� sw� jednym g�o�nym i s�odkim trelem. Stary, szarozielonego koloru dom, otoczony ze wszech stron ogrodem, nie prze�y� nigdy weselszego i szcz�liwszego dnia. Wszystkie �arciki i przycinki, znane jeszcze za czas�w Adama i Ewy, i tym razem by�y powt�rzone, a mimo to wydawa�y si� tak nowe, �wietne i dowcipne, jakby po raz pierwszy by�y opowiadane. Panowa�y �miech i rado��, a kiedy Ania i Gilbert �egnali si� z ca�ym towarzystwem, by zd��y� na poci�g do Carmody, ju� na nich czeka�a para bli�ni�t z przygotowanym ry�em i starym obuwiem, przy czym gor�cy udzia� w ich rzucaniu za odje�d�aj�cymi wzi�li Karolina Czwarta i pan Harrison. Maryla sta�a w bramie d�ugo i patrza�a za bryczk� oddalaj�c� si� w d� drogi ci�gn�cej si� mi�dzy dwoma rz�dami z�ocistych kwiat�w. Na zakr�cie Ania raz jeszcze obejrza�a si� i r�k� przes�a�a ostatnie pozdrowienie. Odesz�a i Zielone Wzg�rze przesta�o by� jej domem; ze smutn�, postarza�� twarz� wraca�a Maryla do osieroconego mieszkania, kt�re Ania, nawet podczas swej nieobecno�ci, nape�nia�a przez czterna�cie lat �wiat�em i �yciem. Lecz Diana ze swymi male�stwami, mieszka�cy Chatki Ech i pa�stwo Allan pozostali, by dwom starym damom dotrzyma� towarzystwa i pom�c im znie�� przykre chwile samotno�ci tego pierwszego wieczoru. Uda�o im si� te� przy ma�ym obiedzie sp�dzi� czas na mi�ej pogaw�dce o przej�ciach i wypadkach dnia. W tym samym czasie, kiedy na Zielonym Wzg�rzu gaw�dzono przy stole, Ania i Gilbert wysiadali na stacji w Glen St. Mary. V. PRZYJAZD DO DOMU Doktor Blythe wys�a� na stacj� sw� bryczk� z koniem, a ma�y urwis, kt�ry po nich pojecha�, ulotni� si�, wyszczerzaj�c weso�o z�by, i pozostawi� im ca�� rozkosz powrotu sam na sam do domu w cudowny ten wiecz�r. Nigdy p�niej w �yciu Ania nie zapomnia�a wspania�ego widoku, jaki przedstawi� si� jej oczom, kiedy min�li wiosk� i wyjechali na pag�rek; domku ich jeszcze nie by�o wida�; przed ni� jednak le�a� w ca�ej wspania�o�ci Port Czterech Wiatr�w podobny do po�yskuj�cego srebrn� i r�ow� barw� zwierciad�a. Daleko, daleko widnia�o wej�cie do zatoki, �ci�ni�te z jednej strony w�skim pasmem wydm piaszczystych, a z drugiej � wysok� ska�� z czerwonego piaskowca. Poza wydm� drzema�o g�adkie, gro�ne morze. Ma�a wioska rybacka, usadowiona w zatoce, w miejscu gdzie pasmo piasku schodzi�o si� z wybrze�em, wygl�da�a we mgle jak pi�kny, du�y opal. Niebo nad tym wszystkim zdawa�o si� by� czar� usian� drogimi kamieniami, z kt�rej wylewa�y si� na ziemi� cienie nocy; powietrze przesycone by�o j�drnym zapachem morza, a ca�y krajobraz zlewa� si� w jedn�, wielk� symfoni� wieczornych p�cieni. Wzd�u� zaro�ni�tych jod�� brzeg�w portu przesuwa�o si� kilka �agl�wek. Z wie�y ma�ego, bia�ego ko�ci�ka, na drugim brzegu portu, d�wi�cza� g�os dzwonu; mi�kko i s�odko p�yn�� g�os ten przez zatok�, mieszaj�c si� z szumem fal. Wielkie, ja�niej�ce i gasn�ce na przemian �wiat�o na skale wysuni�tego cypla migota�o na czystym, p�nocnym niebie ciep�ymi, z�ocistymi promieniami jak dr��ca gwiazda dobrej nadziei. Daleko na horyzoncie widnia�a szara, pomarszczona wst�ga dymu, wyrzucana z komina przep�ywaj�cego parowca. � Jak cudownie, ach, jak cudownie! � wyszepta�a Ania. � B�d� bardzo kocha�a Cztery Wiatry. Lecz gdzie nasz dom, Gilbercie? � Nie mo�emy go st�d widzie�. Jest ukryty za tym pier�cieniem buk�w, biegn�cych od ma�ej zatoki. Od Glen St. Mary jest oddalony o dwie mile, a do latarni jest potem jeszcze par� mil. Nie b�dziemy mieli du�o s�siad�w, Aniu. Jeden jedyny dom znajduje si� w pobli�u i nawet nie wiem, kto tam mieszka. Czy b�dziesz si� czu�a bardzo samotna, jak ja b�d� poza domem? � Ach, maj�c to �wiate�ko i to urocze otoczenie doko�a siebie, nie b�d� t�skni�a za towarzystwem. Lecz kto tam mieszka w tym domu, Gilbercie? � Nie wiem. Nie wygl�da poza tym, jak gdyby jego mieszka�cy nale�eli do pokrewnych nam dusz, prawda, Aniu? By�a to du�a, solidna budowla, pomalowana na tak krzycz�cy zielony kolor, �e ca�y krajobraz zdawa� si� bledn�c przy nim. Za domem ci�gn�� si� ogr�d, z frontu widnia� dobrze utrzymany trawnik; mimo wszystko jednak ca�o�� sprawia�a wra�enie czego� smutnego i opuszczonego. Mo�e to wra�enie wywo�ane by�o panuj�cym tam porz�dkiem i czysto�ci�. Wszystko bowiem: domy, stodo�y, ogr�d, sad, trawnik i droga, by�o niezwykle czyste i w�a�nie dlatego takie surowe. � Nie wygl�da mi na to, by kto� maj�cy taki gust w doborze kolor�w m�g� nale�e� do pokrewnych nam dusz � przytakn�a Ania � chyba �e by�aby to taka sama omy�ka jak z naszym niebieskim domem K.M.A. Jestem pewna, �e nie ma tam dzieci. Dom ten wygl�da nawet czy�ciej ni� willa Kopp�w przy drodze. Przyznam ci si�, �e nie spodziewa�am si� widzie� kiedykolwiek czego� bardziej porz�dnie utrzymanego. Na wilgotnej, czerwonej drodze, wij�cej si� wzd�u� brzegu, nie wida� by�o �ywej duszy. Ale w chwili kiedy doje�d�ali do drzew bukowych, za kt�rymi skrywa� si� ich domek, Ania ujrza�a dziewczyn�, kt�ra po grzbiecie pag�rka, le��cego z prawej strony, p�dzi�a stado �nie�nobia�ych g�si; mi�dzy ich pniami widnia�y pola z�ocistych zb�, poprzerzynane pasmami ��tych piask�w, oraz migota�y w oddali plamy niebieskiego morza. Dziewczyna by�a ros�a i mia�a na sobie sukienk� z niebieskiego perkalu. Sz�a wyprostowana, spr�ystym, pewnym krokiem. W chwili kiedy Ania i Gilbert przeje�d�ali, wyp�dza�a g�si z bramy u st�p pag�rka. Na ich widok zatrzyma�a si� i opar�szy r�k� na zasuwie bramy, spojrza�a na przeje�d�aj�cych wzrokiem, w kt�rym nie by�o ani zbyt du�o uwagi, ani ciekawo�ci. Ani przywidzia�o si� nawet, �e na jedn� chwilk� zab�ysn�� w oczach dziewczyny jakby cie� wrogo�ci. Ale co j� uderzy�o najwi�cej i wy wo�a�o na ustach przyt�umiony okrzyk zdumienia, to pi�kno�� dziewczyny tak niezwyk�a, �e musia�a zwr�ci� uwag� ka�dego, kto j� zobaczy�. By�a bez kapelusza, a sploty jej po�yskuj�cych w�os�w koloni dojrza�ej pszenicy okala�y na kszta�t korony jej cud