8933

Szczegóły
Tytuł 8933
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

8933 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 8933 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

8933 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

RUTH BENEDICT WZORY KULTURY Prze�o�y� Jerzy Prokopiuk Comp.ver. by Yth. 2001 SPIS TRE�CI WST�P 3 Nauka o zwyczajach 4 R�norodno�� kultur 9 Integracja kultury 15 Indianie Pueblo z Nowego Meksyku 18 Dobu 40 P�nocno-zachodnie wybrze�e Ameryki 52 Istota spo�ecze�stwa 65 Jednostka i wz�r kultury 73 WST�P W ci�gu naszego stulecia pojawi�o si� i rozwin�o wiele nowych sposob�w podej�cia do problem�w antropologii spo�ecznej. Stara metoda konstruowania dziej�w kultury ludzkiej na podstawie cz�stkowych danych do�wiadczalnych, wyrwanych ze swych naturalnych zwi�zk�w i pochodz�cych z wszystkich epok i wszystkich cz�ci �wiata, straci�a wiele na znaczeniu. Potem nast�pi� okres gorliwych pr�b rekonstruowania historycznych powi�za� opartych na studiach nad wyst�powaniem szczeg�lnych cech kultury, uzupe�nionych danymi archeologicznymi. Coraz to wi�cej obszar�w badano pod tym k�tem widzenia. Pr�bowano ustali� trwale zwi�zki mi�dzy r�nymi cechami kulturowymi i korzystano z tego przy pr�bach uchwycenia szerszych powi�za� historycznych. Zaprzeczono mo�liwo�ci niezale�nego rozwoju analogicznych cech kulturowych, co zawsze by�o postulatem og�lnej historii kultury, a w najlepszym razie mo�liwo�ci tej przyznano ma�o istotn� rol�. Zar�wno metoda ewolucyjna, jak i analiza niezale�nych kultur lokalnych by�y nastawione na odkrycie nast�puj�cych po sobie kolejno form kulturowych. Podczas gdy z pomoc� pierwszej spodziewano si� skonstruowa� jednolity obraz historii kultury i cywilizacji, zwolennicy drugiej, a przynajmniej najbardziej konserwatywni spo�r�d nich, rozpatrywali ka�d� kultur� jako odr�bn� jednostk� i jako indywidualny problem historyczny. Intensywna analiza kultur dostarczy�a silnego impulsu w kierunku nieodzownej kolekcji fakt�w odnosz�cych si� do r�nych form kulturowych. Zbierany w ten spos�b materia� stwarza� obraz �ycia spo�ecznego, kt�re mia�o si� jakoby sk�ada� ze �ci�le wyodr�bnionych kategorii, jak �ycie gospodarcze, technologia, sztuka, organizacja spo�eczna, religia itp., natomiast trudno by�o znale�� ��cz�c� je wi�. Postawa antropologa przypomina�a postaw� wy�mian� ju� przez Goethego: Gdy pozna� i opisa� chce si� co� �ywego, To naprz�d trzeba ducha wygna� z niego, A wnet si� cz�ci w r�ku trzyma, Tylko, niestety, sp�jni ducha nie ma. Zaj�cie si� kulturami �ywymi wzbudzi�o silniejsze zainteresowanie ca�o�ci� kultury. Coraz ja�niej zdajemy sobie spraw�, �e nie mo�na zrozumie� �adnej cechy kulturowej, je�eli wyrwie si� j� z jej og�lnego kontekstu. Pr�ba zrozumienia kultury jako ca�o�ci kierowanej przez jednorodny zesp� warunk�w nie daje rozwi�zania tego problemu. Czysto antropogeograficzne, ekonomiczne czy jakiekolwiek inne formalistyczne podej�cie daje zniekszta�cony obraz rzeczywisto�ci. Pragnienie uchwycenia znaczenia jakiej� kultury jako ca�o�ci zmusza nas do potraktowania opis�w znormalizowanego zachowania jedynie jako odskoczni prowadz�cej do innych problem�w. Musimy pojmowa� jednostk� jako �yj�c� w swej kulturze, kultur� za� jako prze�ywan� przez jednostk�. Zainteresowanie tymi socjopsychologicznymi problemami absolutnie nie jest sprzeczne z podej�ciem historycznym. Przeciwnie, odstania procesy dynamiczne wp�ywaj�ce na zmiany kulturowe i pozwala nam w�a�ciwie oceni� dane uzyskane ze szczeg�owego por�wnania zwi�zanych ze sob� kultur. Ze wzgl�du na charakter materia�u problem �ycia kulturowego okazuje si� cz�sto problemem wzajemnych zwi�zk�w mi�dzy r�nymi aspektami kultury. W pewnych przypadkach badanie tych zwi�zk�w prowadzi do lepszej oceny sp�jno�ci lub braku integracji danej kultury. Wydobywa ono w spos�b przejrzysty te formy integracji w r�nych typach kultury, kt�re dowodz�, �e zwi�zki mi�dzy r�nymi aspektami kultury uk�adaj� si� wed�ug najbardziej r�norodnych wzor�w i nie poddaj� si� jakim� pochopnym uog�lnieniom. Jednak�e badanie takie prowadzi rzadko i tylko po�rednio do zrozumienia zwi�zku mi�dzy jednostk� a kultur�. Wymaga to g��bokiego wnikni�cia w geniusz kultury i w wiedz� o postawach kieruj�cych zachowaniem jednostki i grupy. Dr Benedict geniuszem kultury nazywa jej konfiguracj�. W ksi��ce tej postawi�a przed nami ten w�a�nie problem i zilustrowa�a go przyk�adem trzech kultur, z kt�rych ka�d� przenika jedna dominuj�ca idea. To podej�cie r�ni si� od tak zwanego podej�cia funkcjonalnego do zjawisk spo�ecznych o tyle, �e chodzi w nim raczej o odkrycie fundamentalnych postaw ni� o funkcjonalne zwi�zki ka�dego elementu kulturowego. Nie jest to podej�cie historyczne, je�li nie bra� pod uwag�, �e og�lna konfiguracja, p�ki trwa, ogranicza kierunki zmian, kt�re pozostaj� pod jej oddzia�ywaniem. W por�wnaniu ze zmianami tre�ci kultury konfiguracja posiada cz�sto wysoki stopie� trwa�o�ci. Jak wykazuje autorka, nie ka�da kultura charakteryzuje si� jakim� dominuj�cym zespo�em cech, ale wydaje si� prawdopodobne, �e im g��bsza b�dzie nasza wiedza o tendencjach kulturowych, kt�re wp�ywaj� na zachowanie jednostki, tym wyra�niej wyst�pi na jaw dominacja pewnego typu kontroli uczu�, pewnych idea��w post�powania, t�umacz�ca to, co z punktu widzenia naszej cywilizacji wydawa�o si� postaw� nienormaln�. Wzgl�dno�� tego, co uwa�amy za spo�eczne czy aspo�eczne, normalne czy anormalne, pokazana tu jest w nowym �wietle. Skrajne przypadki wybrane przez autork� uwypuklaj� znaczenie tego problemu. Franz Boas Motto: Na pocz�tku B�g da� ka�demu Ludowi po glinianym kubku, Aby pi� z niego wod� �ycia. Przys�owie india�ski Nauka o zwyczajach Antropologia to nauka o ludziach �yj�cych w spo�ecze�stwie. Koncentruje ona sw� uwag� na tych cechach fizycznych i technikach wytw�rczych, na tych konwencjach i warto�ciach, kt�re odr�niaj� dan� spo�eczno�� od wszystkich innych, posiadaj�cych r�ne od niej tradycje. Cech� wyr�niaj�c� antropologi� spo�r�d innych nauk spo�ecznych jest to, �e bierze ona za przedmiot gruntownych swych studi�w spo�ecze�stwa inne ni� nasze. Dla jej cel�w s� jednakowo wa�ne wszystkie spo�eczne zasady ma��e�stwa i rozmna�ania, nawet je�li dotycz� one np. Dajak�w nadmorskich i kt�rych spo�ecze�stwo nie posiada�o historycznych powi�za� z nasz� cywilizacj�. Dla antropologa nasze zwyczaje i np. zwyczaje jakiego� plemienia z Nowej Gwinei stanowi� dwa mo�liwe schematy spo�eczne, tycz�ce jednego wsp�lnego problemu, a jako antropolog winien on unika� deprecjonowania jednego na korzy�� drugiego. Antropolog interesuje si� zachowaniem ludzkim, ale nie takim, jakie ukszta�towa�a nasza tradycja, lecz ukszta�towanym przez wszelk� tradycj�. Interesuje si� on szerok� gam� zwyczaj�w, kt�re znale�� mo�na w r�nych kulturach, a jego zadaniem jest zrozumienie, jak kultury te zmieniaj� si� i r�nicuj�, w jak r�norodnych formach wyra�aj� si� oraz w jaki spos�b zwyczaje danego ludu funkcjonuj� w �yciu poszczeg�lnych, sk�adaj�cych si� na� jednostek. Ot� zwyczaj nie by� na og� uznawany za przedmiot o istotnym znaczeniu. Jedynie wewn�trzna praca naszych w�asnych m�zg�w wydaje nam si� godna badania, natomiast zwyczaj to, zgodnie z naszym przekonaniem, tylko najpospolitsza forma zachowania. W rzeczywisto�ci jest wr�cz odwrotnie. Tradycyjny zwyczaj rozpatrywany w perspektywie ca�ego �wiata stanowi mas� akt�w zachowania bardziej zadziwiaj�cych od tego, co pojedyncza osoba mo�e kiedykolwiek wyprodukowa� w indywidualnym dzia�aniu, jakkolwiek by�oby ono dziwaczne. Ale to jest raczej banalny aspekt sprawy. Faktem o pierwszorz�dnym znaczeniu jest przemo�na rola, jak� zwyczaj odgrywa w do�wiadczeniu i przekonaniach, oraz ogromna r�norodno�� jego przejaw�w. �aden cz�owiek nie patrzy nigdy na �wiat absolutnie czystym wzrokiem. Odbiera go za po�rednictwem okre�lonego zespo�u zwyczaj�w, instytucji i sposob�w my�lenia. Nawet w dociekaniach filozoficznych nie jest w stanie wyj�� poza te stereotypy; poj�cia prawdy i fa�szu b�d� si� ci�gle dla niego wi�za�y z okre�lonymi tradycyjnymi odr�bno�ciami. John Dewey twierdzi�, �e rola zwyczaju w kszta�towaniu zachowania si� jednostki pozostaje do wp�ywu tej jednostki na zwyczaj tradycyjny w takim samym stosunku, jaki zachodzi mi�dzy pe�nym s�ownictwem jej mowy ojczystej a tymi s�owami z jej dzieci�cego j�zyka, kt�re wesz�y w sk�ad mowy potocznej jej rodziny. Kiedy bada si� gruntownie systemy spo�eczne, kt�re mia�y mo�no�� rozwin�� si� autonomicznie, ta przeno�nia zamienia si� w dok�adn� i rzeczow� obserwacj�. Historia �ycia ka�dej jednostki jest przede wszystkim procesem przystosowania si� do wzor�w i zasad przekazanych przez tradycj� spo�eczno�ci, w kt�rej �yje. Zwyczaje spo�ecze�stwa kszta�tuj� do�wiadczenia i zachowania jednostki od chwili narodzin. Zanim nauczy si� m�wi�, jest ju� ma�ym tworem swojej kultury, a zanim doro�nie i stanie si� zdolna do brania udzia�u w jej dzia�alno�ci, zwyczaje w�a�ciwe tej kulturze s� ju� jej zwyczajami, wierzenia jej wierzeniami, trudno�ci nie do pokonania jej trudno�ciami. Ka�de dziecko urodzone w danej grupie spo�ecznej dzieli z ni� to wszystko, ale �adne, urodzone w spo�ecze�stwie z innej cz�ci �wiata, nie zdo�a nigdy uzyska� nawet tysi�cznej tego cz�ci. Nie istnieje problem spo�eczny, kt�rego zrozumienie by�oby obowi�zkiem tak wa�kim, jak obowi�zek zrozumienia roli zwyczaju. P�ki nie u�wiadomimy sobie jego praw i odmian, podstawowe, najbardziej z�o�one sprawy �ycia ludzkiego musz� pozosta� niezrozumia�e. Badanie zwyczaju mo�e przynie�� korzy�ci tylko w wypadku przyj�cia pewnych tez wst�pnych, z kt�rych cz�� by�a dot�d przedmiotem gwa�townych sprzeciw�w. Przede wszystkim ka�de badanie naukowe wymaga, by nie traktowa� w spos�b uprzywilejowany tego czy innego elementu spo�r�d tych, kt�re badanie bierze pod uwag�. We wszystkich mniej spornych dziedzinach, takich jak badanie kaktus�w czy termin�w lub natury mg�awic, konieczn� metod� badania jest zebranie i uporz�dkowanie odpowiedniego materia�u i zwr�cenie uwagi na wszystkie mo�liwe odmiany form i kombinacji. W ten spos�b dowiedzieliby�my si� wszystkiego - co nauka ustali�a - na przyk�ad o prawach astronomii czy zwyczajach �yj�cych spo�ecznie owad�w. Jedynie nauki spo�eczne badaj�c cz�owieka ograniczy�y si� do badania jednej odmiany lokalnej, to jest cywilizacji zachodniej. Istnienie antropologii by�o ex definitione niemo�liwe tak d�ugo, jak d�ugo tkwi�y w umys�ach ludzkich rozr�nienia mi�dzy nami a ludami prymitywnymi, mi�dzy nami a barbarzy�cami, mi�dzy nami a poganami. Trzeba by�o najpierw osi�gn�� ten stopie� dojrza�o�ci, kt�ry nie pozwala ju� przeciwstawia� naszych w�asnych przekona� przes�dom naszych bli�nich. Konieczne by�o uznanie, �e instytucje, kt�re opieraj� si� na tych samych przes�ankach, dajmy na to nadnaturalnych, trzeba rozpatrywa� razem, nie wy��czaj�c z nich i naszych instytucji. W pierwszej po�owie dziewi�tnastego wieku ten elementarny postulat antropologii nie przyszed� na my�l nawet naj�wiatlejszym ludziom cywilizacji zachodniej. Cz�owiek na przestrzeni ca�ych dziej�w broni� swej jedyno�ci i obron� t� uwa�a� za punkt honoru. W czasach Kopernika owa pretensja do supremacji by�a tak wielka, i� obejmowa�a nawet Ziemi�, na kt�rej �yjemy, a czternaste stulecie odrzuca�o z pasj� my�l, �e planeta nasza ma okre�lone miejsce w uk�adzie s�onecznym. W czasach Darwina, oddawszy system s�oneczny na pastw� wroga, cz�owiek wszystkimi �rodkami, jakie mia� do dyspozycji, walczy� o jedyno�� swej duszy, uwa�a� j� bowiem za nie daj�cy si� poj�� rozumem atrybut dany mu przez Boga i przecz�cy temu, jakoby cz�owiek wywodzi� si� ze �wiata zwierz�cego. Ani brak ci�g�o�ci w argumentacji, ani w�tpliwo�ci co do natury tej �duszy", ani nawet fakt, �e dziewi�tnasty wiek nie mia� zamiaru broni� si� przed braterstwem z jak�� grup� �obc�" - �aden z tych fakt�w nie liczy� si� wobec ogromnego oburzenia na zniewag�, jakiej dopuszcza�a si� teoria ewolucji, kwestionuj�c poj�cie jedyno�ci cz�owieka. Obie te bitwy mo�emy uzna� w�a�ciwie za ca�kowicie wygrane - je�li nie ju�, to wkr�tce; tylko �e ci�ar walki przesun�� si� na inny front. Dzi� jeste�my ju� gotowi zgodzi� si�, �e obr�t Ziemi doko�a S�o�ca czy zwierz�ce pochodzenie cz�owieka nie odbiera ludzkim osi�gni�ciom charakteru czego� jedynego w swoim rodzaju. Je�li zamieszkujemy jedn� przypadkow� planet� spo�r�d niezliczonych system�w s�onecznych, tym wi�kszy jest nasz tytu� do chwa�y, a je�li rasy ludzkie, tak r�ne, powi�zane s� ewolucyjnie ze zwierz�tami, w�wczas daj�ce si� dowie�� r�nice mi�dzy nami a nimi s� tym g��bsze, a jedyno�� naszych instytucji tym bardziej znamienna. Ale nasze osi�gni�cia, nasze instytucje s� rzeczywi�cie czym� jedynym; nale�� do innego rz�du ni� osi�gni�cia i instytucje ras ni�szych i trzeba je chroni� za wszelk� cen�. Tak wi�c dzi�, czy chodzi o zagadnienie imperializmu, czy uprzedze� rasowych, czy te� zr�wnania mi�dzy chrze�cija�stwem a poga�stwem, ci�gle jeszcze jeste�my zaabsorbowani poj�ciem jedyno�ci - nie tyle zreszt� jedyno�ci ludzkich instytucji na ca�ym �wiecie, o co nigdy nikomu nie sz�o - ale jedyno�ci naszych instytucji i osi�gni�� naszej cywilizacji. Cywilizacja zachodnia, wskutek przypadkowych okoliczno�ci historycznych, rozprzestrzeni�a si� szerzej ni� kultura jakiejkolwiek innej grupy lokalnej z dot�d nam znanych. Narzuci�a ona swe wzory wi�kszej cz�ci kuli ziemskiej i dlatego to sk�onni jeste�my uwierzy� w jednolito�� zachowania ludzkiego, do kt�rej w innych okoliczno�ciach by nie dosz�o. Nawet bardzo prymitywne ludy bywaj� bardziej od nas �wiadome roli cech kulturowych i maj� po temu racje. Mia�y bezpo�rednie do�wiadczenia z innymi kulturami. Zetkn�y si� z ich religiami, z systemem ekonomicznym, z zakazami w dziedzinie ma��e�stwa i widzia�y, jak zacieraj� si� one w obliczu kultury bia�ego cz�owieka. Ludy te porzuci�y jedne cechy kulturowe i przyj�y inne, cz�sto w spos�b nie do�� u�wiadomiony, ale zupe�nie dobrze zdaj� sobie spraw� z istnienia r�norodnych form ludzkiego �ycia. Niekiedy za dominuj�c� cech� bia�ego cz�owieka uznaj� jego sk�onno�� do wsp�zawodnictwa handlowego lub jego praktyki wojenne, podobnie jak to czyni antropolog. Bia�y cz�owiek ma do�wiadczenia innego rodzaju. Nigdy nie spotka� si� z �outsiderem", chyba �e by� to �outsider" ju� zeuropeizowany. Je�li podr�owa�, m�g� objecha� �wiat doko�a, mieszkaj�c tylko w kosmopolitycznych hotelach. Mato wie o innych sposobach �ycia ni� w�asny. Jednolito�� obyczaju i widok�w, kt�r� widzi wok� siebie, wydaje mu si� do�� przekonywaj�ca i kryje przed nim fakt, �e w ko�cu jest ona tylko rezultatem historycznego przypadku. Przyjmuje bez wi�kszych trudno�ci r�wnoznaczno�� natury ludzkiej i swych standard�w kulturowych. Jednak�e wielka ekspansja cywilizacji bia�ych nie jest odosobnionym wypadkiem w historii. Grupa polinezyjska we wzgl�dnie niedawnym czasie rozprzestrzeni�a si� od Ontongu i Jawy do Wyspy Wielkanocnej, od Hawaj�w do Nowej Zelandii, a plemiona m�wi�ce j�zykiem baniu rozci�gn�y sw� ekspansj� od Sahary do po�udniowej Afryki. Ale w �adnym z tych wypadk�w nie traktujemy owych lud�w jako co� wi�cej ni� rozro�ni�t� nadmiernie lokaln� odmian� rodzaju ludzkiego. Wielkiemu rozprzestrzenieniu si� cywilizacji zachodniej pomog�y wszystkie jej zdobycze w dziedzinie transportu i szeroko rozga��zione stosunki handlowe, dlatego �atwo jest zrozumie�, jak do tego dosz�o. Psychologiczne konsekwencje rozprzestrzenienia si� kultury bia�ych nie pozostaj� w �adnej proporcji do konsekwencji natury materialnej. Ta dyfuzja kulturowa na �wiatow� skal� utrudni�a nam, jak nikomu dot�d, powa�ne traktowanie cywilizacji innych lud�w; nada�a naszej kulturze imponuj�c� uniwersalno��, kt�r� dawno ju� przestali�my t�umaczy� historycznie i kt�r� interpretujemy raczej jako co� koniecznego i nieuniknionego. Zale�no�� jednostek w naszej cywilizacji od wsp�zawodnictwa ekonomicznego traktujemy jako dow�d, �e jest to pierwotna motywacja natury ludzkiej, a zachowanie ma�ych dzieci kszta�towane w naszej cywilizacji i notowane w klinikach dzieci�cych uwa�amy za w�a�ciw� psychologi� dziecka lub spos�b, w jaki m�oda istota ludzka winna si� zachowywa�. Podobnie gdy chodzi o nasz� etyk� lub organizacj� rodziny. Bronimy nieuchronno�ci ka�dej znanej nam motywacji, usi�uj�c zawsze uto�sami� w�asne lokalne sposoby zachowania z zachowaniem jako takim czy te� przyj�te w naszym spo�ecze�stwie nawyki z natur� ludzk�. Cz�owiek wsp�czesny uczyni� t� tez� jednym z �ywotnych czynnik�w swej my�li i zachowania, ale �r�de� takiego pogl�du nale�y szuka� daleko - w tym, co jest, jak si� zdaje, wnioskuj�c z powszechnego jej wyst�powania w�r�d lud�w pierwotnych, jedn� z najwcze�niej pojawiaj�cych si� znamiennych cech ludzkich, a mianowicie rozr�nieniem jako�ciowym mi�dzy �moj� w�asn�", zamkni�t� grup� a grup� obc�. Wszystkie plemiona pierwotne rozpoznaj� zgodnie kategori� �obcych", czyli tych, kt�rzy nie tylko nie podlegaj� kodeksowi moralnemu wyznaczaj�cemu granic� danego ludu, ale kt�rym odmawia si� w og�le miejsca w�r�d ludzi. Wielka liczba potocznie u�ywanych nazw plemion, jak Zuni, Dene, Kiowa itp., to nazwy, kt�rymi okre�laj� si� same te ludy, s� to po prostu rodzinne okre�lenia �istot ludzkich". Poza zamkni�t� grup� nie ma �adnych istot ludzkich. Pozostaje to w sprzeczno�ci z faktem, �e z obiektywnego punktu widzenia ka�de plemi� otoczone jest przez ludy wsp�uczestnicz�ce w jego osi�gni�ciach artystycznych i wynalazkach materialnych oraz w wypracowanych prak- tykach, kt�re rozwin�y si� dzi�ki wzajemnej wymianie sposob�w zachowania mi�dzy poszczeg�lnymi ludami. Cz�owiek pierwotny nigdy ani nie rozgl�da� si� po �wiecie, ani nie zauwa�y� �ludzko�ci" jako grupy i nie poczuwa� si� do wsp�lnoty ze swym rodzajem. Od samego pocz�tku by� prowincjuszem odgradzaj�cym si� murem od �wiata. Czy chodzi�o o wyb�r �ony, czy wodza, pierwszym i najwa�niejszym by�o rozr�nienie mi�dzy w�asn� grup� a tymi, kt�rzy znajdowali si� poza ni�. Nie istnia�o dla niego nic poza w�asn� grup� i jej stylem �ycia. Cz�owiek wsp�czesny, rozr�niaj�cy ludy wybrane i niebezpieczne obce grupy, grupy, kt�re pozostaj� w obr�bie jego cywilizacji, spokrewnione ze sob� genetycznie i kulturowo, podobnie jak spokrewnione s� niekt�re plemiona w buszu australijskim, usprawiedliwia sw� postaw� jej ogromn� ci�g�o�ci� historyczn�. Pigmeje �ywi� takie same pretensje. Nie wydaje si� prawdopodobne, by�my �atwo pozbyli si� tak podstawowej cechy ludzkiej, ale mo�emy przynajmniej dowiedzie� si� czego� o jej dziejach i wielorakich przejawach. Jednym z tych przejaw�w, i to takim, kt�ry cz�sto uwa�a si� za zasadniczy a wywo�any raczej przez uczucia religijne ni� przez �w bardziej rozpowszechniony prowincjonalizm, jest postawa, kt�ra powszechnie panowa�a w cywilizacjach zachodnich tak d�ugo, jak d�ugo ich �ywym sk�adnikiem pozostawa�a religia. Rozr�nienie mi�dzy grup� zamkni�t� a ludami znajduj�cymi si� poza ni� staje si�, w sensie religijnym, rozr�nieniem mi�dzy prawdziwymi wyznawcami a poganami. Mi�dzy tymi dwiema kategoriami przez tysi�ce lat nie by�o punkt�w stycznych. Wszelka idea czy instytucja istniej�ca w jednej by�a bez znaczenia dla drugiej. Wszystkie instytucje przynale��ce do jednej religii traktowano wrogo w obr�bie innej, nader cz�sto nieznacznie tylko r�ni�cej si� od tamtej. Po jednej strome znajdowa�a si� Boska Prawda i prawdziwi wyznawcy, Objawienie i B�g, po drugiej by�o miejsce tylko na grzech �miertelny, bajki, pot�pionych i diab�y. Nie mog�o by� mowy o pogodzeniu postaw tych przeciwstawnych grup, a, co za tym idzie, o zrozumieniu, na podstawie danych obiektywnych, istoty tak wa�nej cechy cz�owieka, jak� jest religia. Odczuwamy usprawiedliwion� wy�szo��, kiedy czytamy taki opis przeci�tnej postawy religijnej. Odeszli�my ju� przynajmniej od stanowiska niedorzecznego i zaj�li�my si� badaniami por�wnawczymi nad religi�. Ale zwa�ywszy zasi�g tej postawy w naszej cywilizacji, przejawiaj�cej si� na przyk�ad w formie uprzedze� rasowych, usprawiedliwiony staje si� pewien sceptycyzm - czy dojrza�o�� w sprawach religii zawdzi�czamy temu, �e wyro�li�my ju� z naiwno�ci dzieci�stwa, czy te� po prostu temu, �e religia nie jest ju� t� dziedzin� �ycia, w kt�rej rozgrywaj� si� najwa�niejsze konflikty wsp�czesno�ci. W naprawd� �ywych dziedzinach naszej cywilizacji zdajemy si� by� dalecy od tego stopnia niezale�no�ci, kt�ry osi�gn�li�my w tak du�ej mierze wobec religii. Jest jeszcze inna okoliczno��, kt�ra sprawi�a, �e powa�ne badania nad zwyczajami zosta�y podj�te p�no i bez wi�kszego zapa�u; jest to przeszkoda trudniejsza do pokonania ni� om�wione. Zwyczaje nie przyci�ga�y uwagi teoretyk�w spo�ecze�stwa, poniewa� stanowi�y w�a�nie istot� ich my�lenia: byty soczewk�, bez kt�rej nie mogliby nic zobaczy�. Wprost proporcjonalnie do swego fundamentalnego znaczenia egzystowa�y poza granicami pola �wiadomej uwagi. W tym za�lepieniu nie ma nic tajemniczego. Je�li jaki� badacz zgromadzi� du�o danych do bada� czy to nad kredytem mi�dzynarodowym, czy procesem uczenia si�, czy wreszcie narcyzmem jako czynnikiem w rozwoju psychonerwic, to ekonomista, psycholog czy psychiatra pos�uguj� si� tym zbiorem danych i na nim opieraj� sw� prac�. Nie licz� si� oni z istnieniem innych uk�ad�w spo�ecznych, w kt�rych wszystkie te czynno�ci s� by� mo�e inaczej uporz�dkowane, to znaczy, nie bior� pod uwag� uwarunkowa� kulturowych. Badan� cech� rozpatruj� jako tak�, a przejawy jej jako a� zbyt dobrze znane, przy czym obiektywizuj� je, nadaj�c im charakter absolutny, poniewa� stanowi� one ca�y materia�, kt�rym pos�uguj� si� w swoich rozwa�aniach. Lokalne postawy z lat trzydziestych naszego wieku uto�samiaj� z Natur� Ludzk�, a ich opis z ekonomi� czy psychologi�. Praktycznie cz�sto bywa to nieistotne. Nasze dzieci musz� by� wychowywane w naszej tradycji pedagogicznej, a badanie procesu uczenia si� w naszych szko�ach ma kapitalne znaczenie. W ten spos�b mo�na usprawiedliwi� wzruszanie ramionami, kt�rym cz�sto kwitujemy dyskusj� na temat innych system�w ekonomicznych. W ko�cu musimy �y� w ramach schematu �m�j - tw�j", zinstytucjonalizowanego przez nasz� kultur�. To jest istotne, a fakt, �e r�norodno�� kultury najlepiej rozwa�a� w aspekcie przestrzennym, o�ywia nasz� bez- nami�tno��. Jednak�e fakt, �e materia� historyczny, jakim rozporz�dzamy, jest ograniczony, uniemo�liwia przytaczanie przyk�ad�w z nast�pstwa kultur w czasie. Gdyby�my nawet chcieli, nie mogliby�my pomin�� tego nast�pstwa, a je�li cofniemy si� cho�by o jedno pokolenie, zdamy sobie spraw� z tego, w jakim stopniu uleg�o rewizji nasze najbardziej niekiedy intymne zachowanie. Jak dot�d rewizji tego rodzaju dokonywano na �lepo - byty one rezultatem okoliczno�ci, kt�re mo�emy przedstawi� tylko drog� retrospekcji. Pomin�wszy nasz� niech�� do stawiania czo�a zmianom kulturowym zachodz�cym w dziedzinie spraw intymnych - p�ki nie zostan� nam narzucone - nie by�oby niemo�liwe przyj�cie wobec nich postawy bardziej inteligentnej i bardziej bezpo�redniej. Nasz op�r jest w du�ej mierze rezultatem niezrozumienia konwencji kulturowych, a zw�aszcza przeceniania tych konwencji, kt�re przypadkiem przyj�� nasz nar�d czy dziesi�ciolecie, w kt�rym �yjemy. Cho�by niewielka znajomo�� innych konwencji i wiedza o ich mo�liwych odmianach przyczyni�yby si� w du�ym stopniu do rozwoju racjonalnego porz�dku spo�ecznego. Badanie r�nych kultur ma jeszcze inny, istotny wp�yw na dzisiejsz� my�l i zachowanie. Wsp�czesna rzeczywisto�� zmusi�a wiele cywilizacji do nawi�zania �cis�ego kontaktu i w chwili obecnej dominuj�c� reakcj� na t� sytuacj� sta�y si� nacjonalizm i snobizm rasowy. Nie by�o epoki, w kt�rej cywilizacja bardziej potrzebowa�aby jednostek prawdziwie �wiadomych swojej kultury i maj�cych zdolno�� obiektywnego, pozbawionego obaw i rekryminacji widzenia uwarun- kowanego spo�ecznie zachowania innych lud�w. Pogarda w stosunku do obcych nie jest jedynym mo�liwym rozwi�zaniem problem�w wynikaj�cych z obecnych kontakt�w ras i narodowo�ci. Nie jest nawet rozwi�zaniem maj�cym podstawy naukowe. Tradycyjna nietolerancja anglosaska jest cech� kulturow� - jak ka�da inna - lokaln� i ograniczon� w czasie. Nawet nar�d tak homogeniczny rasowo i kulturowo jak Hiszpanie nie posiada� tej cechy, a uprzedzenia rasowe w krajach skolonizowanych przez Hiszpan�w maj� charakter ca�kowicie r�ny od uprzedze� rasowych w krajach opanowanych przez Angli� i Stany Zjednoczone. W tym ostatnim wypadku nie chodzi oczywi�cie o nietolerancj� skierowan� przeciwko mieszaniu krwi ras bardzo r�ni�cych si� pochodze- niem biologicznym, wybuchaj�ca bowiem co jaki� czas niech�� skierowana jest zar�wno przeciwko katolickim Irlandczykom w Bostonie czy W�ochom w fabrycznych miastach Nowej Anglii, jak przeciwko Chi�czykom i Japo�czykom w Kalifornii. Jest to stare rozr�nienie mi�dzy lud�mi �z grupy" i lud�mi spoza niej, i je�li podtrzymujemy t� odwieczn� tradycj� w tej dziedzinie, to mamy na nasze usprawiedliwienie o wiele mniej ni� dzikie plemiona. Podr�owali�my po �wiecie, szczycimy si� naszym wyrafinowaniem. Ale nie zdo�ali�my poj�� wzgl�dno�ci nawyk�w kulturowych i pozbawieni jeste�my korzy�ci i satysfakcji, jakie przynios�yby nam stosunki z innymi ludami o innych typach kultury ni� nasza. Uznanie uprzedze� rasowych za zasad� wynikaj�c� z kultury - to rozpaczliwa potrzeba wsp�czesnej cywilizacji zachodniej. Dotarli�my do punktu, w kt�rym Anglosasi �ywi� uprzedzenia rasowe wobec Irlandczyk�w, a Norwegowie i Szwedzi m�wi� tak�e o wzajemnej wrogo�ci, jak gdyby posiadali r�n� krew. W czasie wojny, w kt�rej Francja i Niemcy walczy�y po przeciwnych stronach, uwa�ano, �e tak zwana granica rasowa oddziela�a lud Badenii od ludu Alzacji, chocia� pod wzgl�dem fizycznym oba nale�� do alpejskiej podrasy. W epoce swobodnego ruchu ludno�ci i ma��e�stw mieszanych, od dawna najbardziej po��danych element�w w �yciu spo�ecznym, o�mielamy si� g�osi� ewangeli� czystej rasy. Na to antropologia znajduje dwie odpowiedzi. Pierwsza dotyczy istoty kultury, druga - istoty dziedziczenia. Odpowied� dotycz�ca istoty kultury cofa nas do spo�ecze�stw, kt�re istnia�y jeszcze przed powstaniem spo�ecze�stwa ludzkiego. Istniej� spo�ecze�stwa, w kt�rych natura, z pomoc� mechanizm�w biologicznych, utrwala nawet najbardziej nieznaczne sposoby zachowania, nie s� to jednak spo�ecze�stwa ludzi, lecz owad�w. Kr�lowa mr�wek, przeniesiona do samotnego gniazda, odtworzy ka�d� faz� zachowania seksualnego, ka�dy szczeg� �ycia zorganizowanego mrowiska. Owady �yj�ce spo�ecznie reprezentuj� to stadium natury, kiedy nie podejmowa�a ona �adnego ryzyka. Wzorzec ca�ej struktury spo�ecznej by� zawarty w instynktownym zachowaniu mr�wek. Nie ma wi�kszych szans, �e klasy w spo�ecze�stwie mr�wek czy w�a�ciwe mu sposoby zdobywania �ywno�ci zanikn� skutkiem odizolowania jakiej� mr�wki od jej grupy, ni� na to, �e tej mr�wce nie uda si� odtworzy� kszta�tu w�asnych czu�k�w lub budowy odw�oka. Po lepsze lub gorsze rozwi�zanie tego problemu nale�y si� zwr�ci� w zupe�nie odwrotnym kierunku. �adna cecha spo�ecznej organizacji plemiennej, j�zyka czy religii nie jest zawarta w kom�rkach rozrodczych cz�owieka. Kiedy od czasu do czasu znajdowano w Europie w minionych stuleciach porzucone dzieci, kt�re wychowa�y si� w lasach z dala od ludzi, stwierdzono tak du�e mi�dzy nimi podobie�stwo, �e Linneusz sklasyfikowa� je jako odr�bny gatunek, homo ferus, i przypuszcza�, �e by� to rodzaj gnom�w rzadko spotykanych przez cz�owieka. Nie m�g� poj��, �e te p�g��wkowate bydl�tka urodzi�y si� lud�mi; nie mog�o mu si� to pomie�ci� w g�owie, kiedy widzia� te stworzenia nie interesuj�ce si� niczym, co dzia�o si� woko�o nich, ko�ysz�ce si� rytmicznie w prz�d i w ty� jak jakie� dzikie zwierz�ta w Zoo, stworzenia obdarzone organami mowy i s�uchu wyszkolonymi tylko na tyle, �e zaledwie przynosi�y im jaki� po�ytek, stworzenia, kt�re znosi�y mro�n� pogod� odziane jedynie w �achmany i wyci�ga�y ziemniaki z gotuj�cej si� wody nie wyrz�dzaj�c sobie krzywdy. Oczywi�cie nie ulega w�tpliwo�ci, �e by�y to dzieci porzucone w niemowl�ctwie, a czego im brakowa�o, to towarzystwa istot w�asnego rodzaju - jedynego, kt�re wyostrza zdolno�ci cz�owieka i nadaje im w�a�ciw� form� . W naszej, bardziej humanitarnej cywilizacji nie spotykamy ju� dzikich dzieci. Ale ka�dy przypadek adoptowania dziecka przez ludzi innej rasy i kultury dowodzi powy�szej tezy z r�wn� jasno�ci�. Dziecko urodzone na Wschodzie, zaadoptowane przez rodzin� z Zachodu, uczy si� angielskiego, przejawia wobec swych przybranych rodzic�w postaw� w�a�ciw� dzieciom, z kt�rymi si� bawi, i dor�s�szy obiera zaw�d swoich rodzic�w. Drog� uczenia przyswaja sobie ca�y zesp� cech kulturowych w�a�ciwych spo�ecze�stwu, kt�re je przyj�o, podczas gdy zesp� cech charakterystyczny dla grupy jego rzeczywistych rodzic�w nie odgrywa tu �adnej roli. Ten sam proces na wi�ksz� skal� zachodzi w przypadku, kiedy cale ludy w ci�gu kilku pokole� porzucaj� sw� tradycyjn� kultur� i przyjmuj� zwyczaje grupy obcej. Kultura Murzyn�w w miastach p�nocnej cz�ci Stan�w Zjednoczonych zaczyna upodabnia� si� w szczeg�ach do kultury bia�ych mieszka�c�w tych miast. Kilka lat temu, kiedy przeprowadzono w Harlemie badanie surveyowe, stwierdzono, �e jedn� z cech w�a�ciw� Murzynom by�a panuj�ca w�r�d nich moda hazardu polegaj�cego na zgadywaniu ostatnich trzech cyfr obrotu gie�dowego na nast�pny dzie�. Poci�ga�o to przynajmniej za sob� mniejsze koszty ni� upodobania bia�ych do bezpo�redniego grania na gie�dzie, cho� by�o nie mniej niepewne i podniecaj�ce. Stanowi�o odmian� wzoru post�powania bia�ych, cho� nie odbiega�o od niego w zbyt wielkim stopniu. Wi�kszo�� cech w�a�ciwych mieszka�com Harlemu jest jeszcze bli�sza formom powszechnie panuj�cym w grupach bia�ych. Mo�na wykaza�, �e na ca�ym �wiecie od pocz�tku jego dziej�w istnia�y ludy, kt�re by�y w stanie przyj�� kultur� lud�w innej krwi. Biologiczna struktura cz�owieka nie utrudnia tego w najmniejszym stopniu. Budowa nie zobowi�zuje go �ci�le do jakiej� szczeg�lnej odmiany zachowania. Wielka r�norodno�� rozwi�za� spo�ecznych, kt�re cz�owiek wypracowa� w r�nych kulturach w odniesieniu na przyk�ad do ma��e�stwa czy handlu, jest r�wnie mo�liwa dzi�ki jego wrodzonym zdolno�ciom. Kultura nie jest kompleksem zjawisk przekazywanym biologicznie. To, co zostaje utracone z dawanej przez natur� gwarancji bezpiecze�stwa, wynagradzaj� korzy�ci p�yn�ce z wi�kszej plastyczno�ci. Istota ludzka nie porasta, jak nied�wied�, futrem polarnym, by po wielu pokoleniach przystosowa� si� do warunk�w arktycznych. Natomiast uczy si� szy� sobie odzienie i budowa� domki ze �niegu. Opieraj�c si� na tym wszystkim, co wiemy o dziejach inteligencji w spo�ecze�stwach ludzkich i w tych, kt�re istnia�y, zanim pojawi� si� cz�owiek, mo�na powiedzie�, �e ta plastyczno�� by�a gleb�, z kt�rej wyr�s� post�p cz�owieka i dzi�ki kt�rej si� utrzymywa�. W epoce mamut�w pojawia�y si� kolejno gatunki pozbawione tej plastyczno�ci, dochodzi�y do kresu mo�liwo�ci rozwojowych i wymiera�y, zniszczone przez rozw�j tych samych cech, biologicznie wytworzonych po to, by da� sobie rad� w swym �rodowisku. Drapie�ne zwierz�ta i wreszcie ma�py wy�szego rz�du zacz�y powoli opiera� si� na innych ni� biologiczne sposobach adaptacji i tak, stopniowo, dzi�ki wynik�ej st�d wzmo�onej plastyczno�ci, zawi�za�y si� podstawy dla rozwoju inteligencji. By� mo�e, jak to si� cz�sto przypuszcza, w�a�nie ten rozw�j inteligencji doprowadzi do tego, �e cz�owiek zniszczy sam siebie. Ale nikt jeszcze nie wymy�li� sposobu na cofni�cie nas do mechanizm�w biologicznych w�a�ciwych �yj�cym spo�ecznie owadom i nie dysponujemy inn� mo�liwo�ci�. Dziedzictwo kulturowe cz�owieka - niezale�nie od tego, czy uznamy to za dobre, czy z�e - nie jest przekazywane biologicznie. Oczywistym wnioskiem, jaki st�d wyci�ga socjologia wsp�czesna, jest to, �e nie ma podstaw twierdzenie, i� mo�emy wi�za� nadzieje na osi�gni�cia duchowe i kulturowe z jak�� dziedzicznie wyselekcjonowan� plazm� zarodkow�. W cywilizacji zachodniej przewodnictwo przechodzi�o kolejno w r�nych okresach od lud�w nale��cych do semickiej grupy j�zykowej do lud�w chamickich, nast�pnie do grupy �r�dziemnomorskiej rasy bia�ej i w ko�cu do nordyk�w. Kulturalna ci�g�o�� cywilizacji nie ulega w�tpliwo�ci, bez wzgl�du na to, kto by� jej nosicielem w danym momencie. Musimy przyj�� wszystkie nast�pstwa naszego ludzkiego dziedzictwa, z kt�rych najwa�niejszy jest w�ski zakres zachowa� przekazywanych biologicznie i ogromna rola kulturowego procesu przekazywania tradycji. Druga odpowied�, jak� daje antropologia na argumentacj� zwolennika czysto�ci rasy, dotyczy istoty dziedziczenia. Zwolennik czysto�ci rasy jest ofiar� mitologii. Czym jest bowiem �dziedzictwo rasowe"? Wiemy z grubsza, na czym polega przechodzenie dziedzictwa z ojca na syna. W ramach jednej linii rodzinnej znaczenie dziedziczenia jest ogromne. Dziedziczenie jest spraw� zwi�zan� z rodzinnym pokrewie�stwem. Wszystko poza tym jest mitologi�. W ma�ych i statycznych spo�eczno�ciach, takich jak na przyk�ad odizolowana wioska eskimoska, dziedzictwo �rasowe" i dziedzictwo ��cz�ce dziecko z rodzicami jest praktycznie r�wnoznaczne i dlatego dziedzictwo rasowe posiada realne znaczenie. Ale jako poj�cie stosowane do grup zamieszkuj�cych du�y obszar, jak na przyk�ad nordycy, nie ma �adnego oparcia w rzeczywisto�ci. Po pierwsze, we wszystkich narodach nordyckich istniej� pokrewie�stwa wyst�puj�ce tak�e w spo�eczno�ciach odmiany alpejskiej i �r�dziemnomorskiej. Ka�da analiza budowy fizycznej jakiej� populacji europejskiej wykazuje mieszany charakter: czarnooki i ciemnow�osy Szwed reprezentuje linie rodzinne koncentruj�ce si� w wi�kszym stopniu na po�udniu, ale mo�na o nim m�wi� w zwi�zku z tym, co wiemy o tych ostatnich grupach. Jego cechy dziedziczne, o ile maj� jak�� rzeczywisto�� fizyczn�, wi��� si� z jego lini� rodzinn�, kt�ra nie ogranicza si� do Szwecji. Nie wiemy, jak dalece typy fizyczne mog� si� zmienia� bez mieszania si� z innymi. Wiemy, �e krzy�owanie si� w obr�bie jednej, tej samej grupy daje mniej wi�cej typ lokalny. Ale sytuacja taka niemal nie zdarza si� w naszej kosmopolitycznej bia�ej cywilizacji i je�eli kto� powo�uje si� na �dziedzictwo rasowe", jak to na og� bywa, by skupi� wok� siebie grup� ludzi o podobnej pozycji ekonomicznej, podobnym wykszta�ceniu, czytaj�cych te same tygodniki, to kategoria taka jest jedynie inn� wersj� podzia�u ludzi na tych, kt�rzy znajduj� si� w jakiej� grupie, i tych, kt�rzy znajduj� si� poza ni�, i nie ma nic wsp�lnego z rzeczywist� biologiczn� jednorodno�ci� grupy . Tym, co rzeczywi�cie wi��e ludzi ze sob�, jest typ ich kultury - wsp�lne idee i spos�b �ycia. Gdyby nar�d, zamiast wybiera� taki symbol, jak wsp�lne dziedzictwo krwi, i robi� sobie z niego slogan, skierowa� raczej sw� uwag� na kultur�, kt�ra jednoczy jego cz�onk�w, podkre�laj�c jej podstawowe zas�ugi i uznaj�c zarazem odmienne warto�ci, kt�re mog� rozwija� si� w innej kulturze, zast�pi�by w�wczas realistycznym my�leniem �w rodzaj symboliki, kt�ra jest niebezpieczna, poniewa� jest b��dna. Znajomo�� r�norodnych form kulturowych jest nieodzowna w my�leniu spo�ecznym, a niniejsza praca temu w�a�nie jest po�wi�cona. Jak stwierdzili�my ju�, budowa fizyczna cz�owieka czy rasa nie s� nieod��cznie zwi�zane z kultur� i je�li chodzi o nasze cele, mo�na ich nie bra� pod uwag�, z wyj�tkiem moment�w, w kt�rych z okre�lonej przyczyny nabieraj� znaczenia. G��wny postulat wobec dyskusji o kulturze, to oparcie jej na mo�liwie szerokim przegl�dzie form kulturowych. Tylko wtedy bowiem jeste�my w stanie rozr�ni� te sposoby przystosowania w�a�ciwe cz�owiekowi, kt�re s� uwarunkowane kulturowo i wsp�lne, i nieodzowne - o ile mo�emy to stwierdzi� - dla ca�ej ludzko�ci. Nie potrafimy odkry� ani drog� introspekcji, ani obserwacji kt�regokolwiek spo�ecze�stwa, jakie zachowanie ma charakter �instynktowny", to jest okre�lony organicznie. Aby uzna� jakie� zachowanie za instynktowne, trzeba czego� wi�cej ni� dowodu, �e jest ono automatyczne. Odruch warunkowy jest r�wnie automatyczny jak odruch zdeterminowany organicznie, a odruchy uwarunkowane kulturowo stanowi� wi�ksz� cz�� naszego zasobu automatycznych sposob�w zachowania. Dlatego najbardziej konkretny materia� do dyskusji o formach i procesach kultury stanowi� dane odnosz�ce si� do spo�ecze�stw posiadaj�cych mo�liwie najmniej historycznych zwi�zk�w z naszym spo�ecze�stwem oraz zwi�zk�w wzajem- nych. Obok ogromnej sieci kontakt�w historycznych, kt�ra pozwoli�a wielkim cywilizacjom ogarn�� tak ogromne tereny, kultury pierwotne s� obecnie jedynym �r�d�em, do kt�rego mo�emy si� zwr�ci�. Stanowi� one laboratorium, w kt�rym mo�emy bada� r�norodno�� instytucji ludzkich. Przy wzgl�dnej izolacji liczne prymitywne rejony przez ca�e stulecia opracowywa�y pewne tematy kulturowe, kt�re sobie przyswoi�y. Dostarczaj� nam one gotowych koniecznych informacji dotycz�cych mo�liwych odmian ludzkiego przystosowania, a krytyczne ich zbadanie jest istotne dla zrozumienia proces�w kulturowych. Jest to jedyne laboratorium form spo�ecznych, jakie mamy i jakie mie� b�dziemy. Ma ono jeszcze inn� zalet�. Problemy, kt�re w nim badamy, wyra�ane s� pro�ciej ni� w wielkich cywilizacjach zachodnich. Wraz z wynalazkami przyczyniaj�cymi si� do u�atwienia transportu oraz telefonicznej i radiowej ��czno�ci mi�dzy kontynentami, z urz�dzeniami, kt�re zapewniaj� trwa�o�� i szeroki zasi�g tekstom drukowanym, i wraz z naciskiem konkurencji r�nych grup zawodowych, kult�w i klas, przy ujednoliconej formie ich wyst�powania na ca�ym �wiecie, nowoczesna cywilizacja sta�a si� zbyt skomplikowana dla adekwatnej analizy, chyba �e w tym celu roz�o�y si� j� sztucznie na drobne fragmenty. Takie cz�ciowe analizy pozostan� jednak nieadekwatne, poniewa� wiele czynnik�w wewn�trznych wymyka si� spod naszej kontroli. Zbadanie jakiejkolwiek grupy wymaga tak�e wzi�cia pod rozwag� jednostek z przeciwstawnych grup heterogenicznych, o r�nych sposobach �ycia, celach spo�ecznych, stosunkach rodzinnych i moralno�ci. Wzajemne powi�zania istniej�ce mi�dzy tymi grupami s� zbyt skomplikowane na to, by mo�na by�o oceni� je w stopniu dostatecznie szczeg�owym. W spo�ecze�stwie pierwotnym tradycja kulturowa jest na tyle prosta, �e zawiera si� bez reszty w wiedzy osobnik�w doros�ych, a obyczaje i moralno�� grupy ukszta�towane s� w ramach jednego, �ci�le okre�lonego og�lnego wzoru. Mo�na okre�li� wzajemn� zale�no�� cech w tym prostym �rodowisku w spos�b, kt�ry jest niemo�liwy wobec krzy�uj�cych si� pr�d�w naszej z�o�onej cywilizacji. �adna z przyczyn, dla kt�rych k�adziemy nacisk na owe fakty zwi�zane z kultur� pierwotn�, nie ma nic wsp�lnego z klasyczn� metod� pos�ugiwania si� tym materia�em. Natomiast �w spos�b, w jaki si� nim pos�u�ono, ma du�o wsp�lnego z rekonstrukcj� jego pocz�tk�w. Dawni antropologowie usi�owali uporz�dkowa� wszystkie cechy r�nych kultur w schemat ewolucyjny - od form najwcze�niejszych po ostateczn� faz� w ramach cywilizacji zachodniej. Ale nie ma powodu, by przypuszcza�, �e raczej dzi�ki analizie religii Australijczyk�w ni� naszej ods�aniamy religi� pierwotn�, czy te�, �e dzi�ki analizie spo�ecznej organizacji Irokez�w cofniemy si� do zwyczaj�w ma��e�skich najdawniejszych przodk�w cz�owieka. Skoro jeste�my zmuszeni wierzy�, �e rodzaj ludzki stanowi jeden gatunek, wynika st�d, �e cz�owiek ma za sob� wsz�dzie r�wnie d�ug� histori�. Pewne plemiona pierwotne mog� by� bli�sze formom najbardziej pierwotnym ni� cz�owiek cywili- zowany, ale mo�e to mie� charakter tylko wzgl�dny i nasze przypuszczenia mog� by� r�wnie s�uszne, jak fa�szywe. Nie ma usprawiedliwienia dla uto�samienia jakiego� jednego wsp�czesnego obyczaju prymitywnego z pierwotnym typem ludzkiego zachowania. Metodologicznie istnieje tylko jeden spos�b, z kt�rego pomoc� zdoby� mo�emy przybli�on� wiedz� na temat tych pocz�tk�w ludzko�ci. Jest nim badanie rozmieszczenia kilku cech, kt�re w spo�ecze�stwie ludzkim s� uniwersalne lub niemal uniwersalne. Kilka spo�r�d nich jest dobrze znanych. Nale�� do nich, przede wszystkim, animizm i egzogamiczne ograniczenia ma��e�skie. Natomiast r�ne poj�cia na temat duszy ludzkiej i �ycia po �mierci wywo�uj� wi�cej w�tpliwo�ci. Wierzenia tak niemal uniwersalne, jak te, mo�emy s�usznie uwa�a� za niezwykle stare pomys�y ludzkie. Nie jest to r�wnoznaczne z uznaniem ich za poj�cia zdeterminowane biologicznie, mog� by� bowiem bardzo wczesnymi wynalazkami rodzaju ludzkiego, cechami charakterystycznymi �od kolebki", i sta�y si� podstawowe dla ca�ego my�lenia ludzkiego. W ostatecznej analizie mog� si� okaza� tak samo uwarunkowane spo�ecznie, jak ka�dy zwyczaj lokalny. Ale od dawna ju� sta�y si� czym� automatycznie zwi�zanym z post�powaniem cz�owieka. S� stare i uniwersalne. To wszystko jednak nie oznacza, �e formy, kt�re mo�na obserwowa� dzi�, s� pocz�tkowymi formami, kt�re pojawi�y si� w pradawnych czasach. Niepodobna tak�e zrekonstruowa� tych pocz�tk�w poprzez badanie ich odmian. Mo�na wyizolowa� uniwersalne j�dro wierze� i wyr�ni� jego formy lokalne, ale przecie� mog�o by� i tak, �e okre�lona cecha wyst�pi�a najpierw w jakiej� wyra�nej formie lokalnej, a nie jako wsp�lny mianownik wszystkich zaobserwowanych cech. Z tej przyczyny badanie zwyczaj�w pierwotnych celem ustalenia pocz�tk�w jest spekulacj�. Mo�na znale�� argumenty popieraj�ce ka�de wyja�nienia pocz�tk�w, zar�wno tych, kt�re wykluczaj� si� nawzajem, jak i tych, kt�re si� dope�niaj�. Ze wszystkich sposob�w pos�ugiwania si� materia�em antropologicznym, spos�b polegaj�cy na nieskr�powanej spekulacji z natury rzeczy nie doprowadza do �adnych stwierdze�. Przyczyna tego, �e dla cel�w analizy form spo�ecznych si�gamy do spo�ecze�stw pierwotnych, nie wi��e si� bynajmniej z romantycznym powrotem do pierwotno�ci. Nie jest jej za�o�eniem poetyczne przedstawienie spo�ecze�stw prostszych, kt�rych kultura przemawia do nas tak silnie i r�norodnie w naszej erze heterogenicznych standard�w i bez�adnego, mechanicznego chaosu. Ale schorze� naszego spo�ecze�stwa nie uleczy powr�t do idea��w przechowanych dla nas przez ludy pierwotne. Romantyczna utopia, kt�ra ka�de si�ga� po wzory prostsze i prymitywne - chocia� niekiedy bardzo poci�gaj�ce - w badaniach etnologicznych bywa r�wnie cz�sto przeszkodz�, jak pomoc�. Staranne badania spo�ecze�stw pierwotnych maj� dzi� du�e znaczenie, poniewa�, jak powiedzieli�my, dostarczaj� faktograficznego materia�u do bada� nad formami i procesami kulturowymi. Pomagaj� wprowadzi� rozr�nienie mi�dzy reakcjami specyficznymi dla lokalnych typ�w kulturowych, a wsp�lnymi dla ca�ej ludno�ci. Poza tym pomagaj� oceni� ogromnie wa�n� rol� zachowania uwarunkowanego kulturowo. Kultura, jej procesy i funkcje, jest przedmiotem, kt�ry musimy wyja�ni�, na ile tylko zdo�amy, a znik�d nie mo�emy spodziewa� si� wi�kszej korzy�ci, jak z badania fakt�w z �ycia spo�ecze�stw przedpi�miennych. R�norodno�� kultur Pewien w�dz Indian Kopaczy, jak nazywaj� ich Kalifornijczycy, opowiada� mi wiele o dawnych zwyczajach swego ludu. Sam byt chrze�cijaninem i przewodzi� swemu ludowi w sadzeniu brzoskwi� i moreli na nawodnionych terenach, ale gdy opowiada� o szamanach, kt�rzy na jego oczach przemieniali si� w nied�wiedzie - podczas ta�ca Nied�wiedzia - dr�a�y mu r�ce, a glos za�amywa� si� z podniecenia. Lud jego w dawnych czasach posiada� moc niezwyk��. W�dz �w najbardziej lubi� opowiada� o tym, jak �ywi�a ich w�wczas pustynia. Przynosi� stamt�d z pieczo�owit� trosk� ka�d� ro�lin�, w pe�nym poczuciu jej ogromnego znaczenia. W owych dniach jego lud czerpa� si�y ze �zdrowia pustym" - jak to okre�li� - i nie zna� ani zawarto�ci puszek konserwowych, ani produkt�w sprzedawanych w sklepach rze�niczych. W�a�nie takie innowacje w p�niejszych latach doprowadzi�y do jego poni�enia. Pewnego dnia Ramon nagle przerwa� opisywanie mielenia owoc�w krzewu mesquite i przygotowywaniu zupy �o��- dziowej. �Na pocz�tku - powiedzia� - B�g da� ka�demu ludowi po glinianym kubku, aby pi� z niego wod� �ycia". Nie wiem, czy przeno�ni� t� zaczerpn�� z jakiego� tradycyjnego a nie znanego mi rytua�u, czy by� to wytw�r jego fantazji. Trudno wyobrazi� sobie, �e us�ysza� j� od bia�ych w Banning, nie zwykli oni bowiem rozprawia� o etosie innych lud�w. W ka�dym razie w rozumieniu tego skromnego Indianina owa figura retoryczna by�a jasna i pe�na wymowy. �Wszyscy zanurzali kubki w wodzie - m�wi� dalej - ale kubki byty r�ne. Nasz kubek rozbi� si�. Naszego kubka ju� nie ma". Nasz kubek rozbi� si�. Wszystko to, co nadawa�o znaczenie �yciu jego ludu, rytua�y domowe zwi�zane z jedzeniem, zobowi�zania wynikaj�ce z systemu ekonomicznego, kolejno�� obrz�d�w celebrowanych w wioskach, op�tanie podczas ta�ca Nied�wiedzia, kryteria dobra i z�a - wszystko przemin�o, a wraz z tym przemin�� kszta�t i sens ich �ycia. Ten stary cz�owiek by� jeszcze pe�en si� i kierowa� w swym plemieniu stosunkami z bia�ymi. Nie chcia� przez to powiedzie�, i� chodzi�o o fizyczne unicestwienie jego ludu. Ale mia� na my�li utrat� tego, co posiada�o warto�� r�wn� warto�ci samego �ycia, utrat� ca�ej osnowy wzor�w �yciowych i wierze� tego ludu. Inne kubki pozosta�y i wype�nia�a je, by� mo�e, ta sama woda �ycia, ale ta strata by�a niepowetowana. Nie chodzi�o o p�rodki - o dodanie czego� lub uj�cie. Model ca�o�ci byt rzecz� podstawow�, w jaki� spos�b nadawa� jej jednolito��. Stanowi� wy��czn� w�asno�� tego ludu. Ramon posiada� osobiste do�wiadczenie w sprawach, o kt�rych m�wi�. Zna� dwie kultury, kt�rych warto�� i spos�b my�lenia s� niepor�wnywalne. Ci�ki to los. Nasze do�wiadczenia uczestnik�w cywilizacji zachodniej s� zupe�nie inne. Jeste�my wychowywani w jednej kosmopolitycznej kulturze; nasze nauki spo�eczne, nasza psychologia i teologia uparcie ignoruj� prawd� wyra�on� w przeno�ni Ramona. Bieg �ycia i nacisk otoczenia, nie m�wi�c o p�odno�ci wyobra�ni ludzkiej, dostarczaj� niewiarygodnego mn�stwa mo�liwych wskaz�wek, z kt�rych wszystkie, jak si� wydaje, s�u�y� mog� w �yciu spo�ecznym. Istniej� schematy w�asno�ci i hierarchii spo�ecznej zwi�zane z posiadaniem, istniej� przedmioty materialne i opracowana technika ich wyrobu, istnieje �ycie seksualne, stan rodzicielski wraz ze wszystkimi jego aspektami, istniej� bractwa i kulty, kt�re mog� stanowi� podstaw� struktury spo�ecze�stwa; istnieje wymiana gospodarcza; istniej� bogowie i sankcje nadprzyrodzone. Ka�dy z tych element�w i wiele innych mo�e by� poddanych kulturowemu i rytualnemu opracowaniu, kt�re monopolizuje energi� kulturow�, pozostawiaj�c jej ju� niewiele na rozbudowywanie innych cech. Pewne aspekty �ycia - w naszym przekonaniu najwa�niejsze - zosta�y niemal niedostrze�one przez ludy, kt�rych kultura, cho� zwr�cona w innym kierunku, bynajmniej nie nale�a�a do ubogich. Czasem zn�w te same elementy mog� by� rozwini�te w takim stopniu, �e wydaje si� to wr�cz fantastyczne. Z �yciem kultury jest tak jak z j�zykiem - selekcja jest konieczno�ci� zasadnicz�. Liczba d�wi�k�w, jakie mog� wytworzy� nasze struny g�osowe oraz jama ustna i nosowa, jest praktycznie nieograniczona. Trzy czy cztery tuziny d�wi�k�w, kt�re zosta�y wybrane na u�ytek j�zyka angielskiego, stanowi� wyb�r ca�kowicie r�ny od wyboru dokonanego na u�ytek tak bardzo pokrewnych j�zyk�w, jak niemiecki i francuski. Nikt nie o�mieli� si� obliczy� wszystkich d�wi�k�w u�ywanych w r�nych j�zykach �wiata. Ka�dy j�zyk musi dokona� wyboru i trwa� przy nim, w przeciwnym wypadku sta�by si� ca�kowicie niezrozumia�y. Nawet j�zyk, kt�ry u�ywa�by tylko kilkuset spo�r�d mo�liwych - i rzeczywi�cie zanotowanych - element�w fonetycznych, nie m�g�by s�u�y� do porozumiewania si�. Z drugiej strony wielokrotne niezrozumienie j�zyk�w nie spokrewnionych z naszym wynik�o z pr�b przyj�cia jako punktu odniesienia dla obcych system�w fonetycznych - naszego. Rozr�niamy tylko jedno k. Je�li inny nar�d ma pi�� d�wi�k�w k dobywanych przy r�nych ustawieniach krtani i ust, to nie jeste�my w stanie dokona� rozr�nie� s�ownikowych i syntaktycznych, kt�re zale�� od tych r�nic, p�ki ich nie opanujemy. My mamy d�wi�ki d i n. Inny j�zyk mo�e mie� d�wi�k po�redni, kt�ry - je�li nie uda nam si� go zidentyfikowa� - b�dziemy zapisywali raz jako d, a raz jako n, wprowadzaj�c w ten spos�b nie istniej�ce rozr�nienie. Elementarnym warun- kiem wst�pnym analizy lingwistycznej jest zdanie sobie sprawy z tego niewiarygodnego mn�stwa dost�pnych d�wi�k�w, z kt�rego ka�dy j�zyk dokonuje wyboru. R�wnie� kultur� musimy wyobrazi� sobie jako wielki �uk, ogarniaj�cy wszystkie mo�liwe zainteresowania zwi�zane z r�nymi okresami �ycia, ze �rodowiskiem lub r�norak� dzia�alno�ci� cz�owieka. Kultura, kt�ra zgromadzi�aby cho�by tylko znaczn� ich cz��, by�aby r�wnie niezrozumia�a jak j�zyk, kt�ry korzysta�by ze wszystkich d�wi�k�w nieartyku�owanych, ze zwar� krtani, sp�g�osek wargowych, z�bowych, sycz�cych i gard�owych, od