8931

Szczegóły
Tytuł 8931
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

8931 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 8931 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

8931 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

AARON ALLSTON Tom V cyklu X-WINGI ESKADRA WIDM Przek�ad Andrzej Syrzycki AMBER Wojskowi Nowej Republiki Genera� Edor Crespin Kapitan Choday Hrakness Porucznik Atril Tabanne Dorsert Konnair Tetengo Noor (m�czyzna z Corulaga) (m�czyzna z Agamara) (kobieta z Coruscant) (kobieta z Coruscant) (m�czyzna z Churby) Wojskowi w s�u�bie Zsinja Lord Zsinj (m�czyzna z Fondora) Admira� Apwar Trigit (m�czyzna z Coruscant) Kapitan Zurel Darillian (m�czyzna z Coruscant) Porucznik Gara Petothel (kobieta z Coruscant) ROZDZIA� Dwana�cie t�ponosych my�liwc�w typu X-wing zanurkowa�o z ry- kiem silnik�w ku powierzchni. Ca�y obszar widocznej w dole Coruscant, by�ej planety tronowej Imperium, zajmowa�y ci�gn�ce si� od bieguna do bieguna najr�niej- sze zabudowania. Bezkresne miasto spowija�y jednak szare chmury, przecinane od czasu do czasu bia�ymi i ��tymi zygzakami b�yskawic. Dow�dca eskadry, pilotuj�cy czarny my�liwiec z dziobem polakiero- wanym w niestosownie radosn� zielono-z�ot� szachownic�, spojrza� na ponury krajobraz zurbanizowanej planety i pokr�ci� g�ow�. Sp�dzi� na Coruscant sporo czasu, a nawet odegra� kluczow� rol� w zdobyciu jej dla Nowej Republiki, jednak wci�� jeszcze nie m�g� przywykn�� do panuj�cej tu arogancji. Planeta mog�a tylko d�wiga� brzemi� w�a- dzy albo zgin��. Dostarcza�a Nowej Republice �o�nierzy, oficer�w i urz�dnik�w. Nie zdo�a�aby zapewni� wy�ywienia innym mieszka�- com, gdyby nie import ogromnych ilo�ci �ywno�ci ze wszystkich za- k�tk�w galaktyki. Dow�dca eskadry spojrza� na my�liwce lec�cych obok niego i za nim pilot�w. - ��otr Trzy", do��cz - rozkaza�. - Musimy si� pokaza� z jak naj- lepszej strony. Pilot zielonego X-winga do��czy� do szyku. - Rozkaz, panie komandorze - powiedzia�, ale jego zniekszta�cony przez aparatur� komunikacyjn� g�os brzmia� raczej beztrosko ni� s�u�- bi�cie. - Dop�ki nie wr�cimy do pe�nienia obowi�zk�w, mo�esz m�wi� do mnie �dobrze, Wedge" �odpar� komandor, u�miechaj�c si� do sie- bie. - M�g�by� tak�e zwraca� si� do mnie �dobrze, o Najwy�szy", �tak jest, o zazdro�ci Korelii" albo... Przerwa�, kiedy z g�o�nika komunikatora wydoby� si� ch�r pe�nych udr�ki j�k�w. Sekund� p�niej rozleg� si� g�os Nawary Ven, twiMeka�skiej oficer operacyjnej eskadry. - Przesta�cie zrz�dzi� - nakaza�a. - Zas�u�y�, �eby chocia� na kr�tko oderwa� si� od rzeczywisto�ci. Po nast�pnej chwili z g�o�nika dobieg� osch�y i s�u�bisty g�os za- st�pcy Wedge'a, Tycha Celchu. - Czujniki wskazuj�, �e na spotkanie z wami startuje eskadra gwiezdnych my�liwc�w - zameldowa�. - S�dz�c po pr�dko�ci, to ma- szyny typu X-wing albo lepsze, cechy charakterystyczne sygna��w sugeruj�jednak, �e to X-wingi. - Utrzymywa� szyk - poleci� Wedge i prze��czy� komunikator z cz�- stotliwo�ci u�ywanej przez pilot�w jego eskadry na kana� wykorzy- stywany przez wojskowych Nowej Republiki. - Eskadra �otr�w do nadlatuj�cych X-wing�w - powiedzia� powoli. - Przedstawcie si�, pro- sz�. - B��dna informacja, panie komandorze- us�ysza� w odpowiedzi rzeczowy, rozbawiony i znajomy g�os m�odszego stopniem oficera. - To my jeste�my Eskadr� �otr�w, a wy najwy�ej eskadr� �otrzyk�w. Mimo to wy�wiadczymy wam przys�ug�. Pragn�c unikn�� pomy�ek, w ci�gu nast�pnych kilku minut b�dziemy si� nazywali Eskadr� Czer- wonych. Jeste�my wasz� eskort�. - Hobbie? - zapyta� Wedge. - Czy to pan, poruczniku Klivan? - Kapitanie Klivan - poprawi� go oficer. - Ale tylko w ci�gu naj- bli�szych kilku minut. Wznosz�c si� coraz wy�ej, nadlatuj�cy piloci osi�gn�li w ko�cu pu�ap eskadry Wedge'a. Komandor ze zdumieniem zauwa�y�, �e dwa- na�cie zbli�aj�cych si� ku niemu t�ponosych my�liwc�w polakiero- wano w tradycyjnie u�ywane przez Eskadr� �otr�w czerwone pasy i dwunastoro�ne symbole. - Hobbie, wyja�nij mi, co to znaczy - za��da�, coraz bardziej zdu- miony. - Nie ma na to czasu, panie komandorze - odpar� Klivan. - Mamy dla pana zmian� kursu. Naczelne Dow�dztwo postanowi�o transmito- wa� przebieg uroczysto�ci w HoloNecie... - O, nie! - ...prosz� wi�c obra� nowy kurs na dziewi��dziesi�t trzy i obni- �a� pu�ap lotu w tempie, jakie narzuc� piloci mojej eskadry, �eby�my mogli dostarczy� pana na miejsce w jednym kawa�ku. Potem b�dzie- cie zdani na w�asne si�y. Po kilku nast�pnych minutach sta�o si� jasne, dok�d pod��aj�: na plac Imperialny, niezabudowany kr�g ferrobetonu o tak wielkiej �red- nicy, �e mimo otaczaj�cych drapaczy chmur mo�na go by�o dostrzec z powietrza nie tylko w�wczas, kiedy przelatywa�o si� bezpo�rednio nad nim. Plac wype�nia�y t�umy widz�w; nawet z tak du�ej wysoko�ci Wedge widzia� sztandary, proporce i delikatn�, dr��c� mgie�k�. Wy- gl�da�o to jak plewy albo sieczka, ale musia�o by� czym� w rodzaju ceremonialnego konfetti. Zachodni� stron� ogromnego placu zajmowa�a okaza�a trybuna dla m�wc�w. Od p�nocy i po�udnia przylega�y do niej ogrodzone barie- rami puste place. Wedge domy�li� si�, �e to na nich mieli wyl�dowa� piloci obu eskadr. Kieruj�c si� w stron� miejsca l�dowania, prze��czy� komunikator z powrotem na cz�stotliwo�� u�ywan� przez pilot�w swojej eskadry. - Raz wok� placu, zwrot przez bakburt�, powr�t przez sterburt�, wysoko�� pi��set � rozkaza�. - Przybyli tu, �eby nas podziwia�, wi�c dajmy im okazj�. Po chwili us�ysza� w tym samym kanale g�os Hobbiego: - To samo, Czerwoni, ale przez sterburt�, a powr�t przez bakburt�. Wysoko�� sze��set metr�w. Piloci najbardziej niemrawego klucza sta- wiaj� kolejk� wszystkim pozosta�ym. Obie eskadry rozdzieli�y si� i zacz�y okr��a� w przeciwnych kie- runkach skraj wielkiego placu. Ko�ce skrzyde� my�liwc�w mija�y nie- kiedy w odleg�o�ci zaledwie kilku metr�w g�owy zachwyconych wi- dz�w st�oczonych w oknach pobliskich gmach�w. Eskadry przelecia�y jedna nad drug� po drugiej stronie placu, dok�adnie naprzeciwko wznie- sionej trybuny, i skierowa�y si� ka�da nad swoje l�dowisko. Piloci Eskadry �otr�w obrali kurs nad p�nocne, a Czerwoni nad po�udniowe. Kiedy znale�li si� na wysoko�ci trzystu metr�w, Wedge zbli�y� usta do mikrofonu komunikatora. - �apy �adownicze i repulsory, moi drodzy - rozkaza� swoim pilo- tom. Dzi�ki antygrawitacyjnym silnikom my�liwce obu eskadr zacz�y opada� pionowo. Wedge si� u�miechn��. - Twoja Eskadra Czerwonych prezentuje si� ca�kiem nie�le, Hob- bie - powiedzia� tonem przyjacielskiej pogaw�dki. - Jaka szkoda, �e nie mia�e� do�� czasu, aby nauczy� swoich pilot�w precyzyjnych akro- bacji. - Co takiego? - Eskadra �otr�w, szyk paradny Trzy Romby - poleci� komandor. - Wykona�. Po chwili wahania � mimo wszystko up�yn�o sporo czasu, odk�d jego piloci �wiczyli skomplikowane manewry paradne - �otry roz- dzieli�y si� na trzy grupy. Ka�da utworzy�a szyk w kszta�cie rombu z jedn� maszyn� na czele, dwiema po bokach i troch� z ty�u i ostatni� po�rodku i na ko�cu. Dowodzona przez Wedge'a grupa opada�a teraz z przodu, a dwie pozosta�e po bokach i za nim. Wszystkie tworzy�y tr�jk�t zwr�cony szpicem na wsch�d. Nawet mimo pomruku repulsor�w komandor s�ysza� nap�ywaj�ce z do�u okrzyki i wiwaty zgromadzonych widz�w. Niemal natychmiast z g�o�nika komunikatora rozleg� si� g�os Kli- vana. - Eskadra Czerwonych, taki sam manewr, ale ojeden-osiemdzie- si�t wzgl�dem �otr�w. Dow�dca sprawia� wra�enie bardziej rozbawionego ni� rozgniewa- nego. Po chwili piloci jego eskadry utworzyli podobny szyk w kszta�- cie trzech romb�w, ale dzioby X-wing�w skierowa�y si� ku zachodo- wi. Z do�u nap�yn�y kolejne wiwaty. T�um widz�w z zachwytem ob- serwowa� napowietrzne akrobacje. - Troch� ko�lawo, Hobbie - odezwa� si� Wedge. - Dawno nie latali�my razem, ale nadal znamy par� sztuczek � od- par� Klivan. � I pami�taj, ty zacz��e�. Trzeci klucz Czerwonych, od- ci�� dost�p pierwszemu kluczowi �otr�w. Od tylnego sterburtowego skrzyd�a jego formacji od��czy�y si� trzy my�liwce. Piloci Czerwonych zatoczyli stuosiemdziesi�ciostopniowy �uk i obr�cili maszyny w locie. Nie �ami�c tr�jk�tnego szyku, zaj�li miejsca zaledwie dziesi�� metr�w pod my�liwcami Eskadry �otr�w i zacz�li opada� na p�nocne l�dowisko. - Nie�le, nie�le, Hobbie - odezwa� si� Wedge. - Drugi klucz �o- tr�w, odci�� dost�p pierwszemu kluczowi Czerwonych. Pilotuj�cy zielonego X-winga z czarno-biarym wzorem na kad�ubie Corran Horn i jego dwaj skrzyd�owi wykonali podobny manewr i za- j�li pozycje pod tr�jk� my�liwc�w Eskadry Kiwana. - Ach, ty mynocku - rzuci� Hobbie. - Drugi klucz Czerwonych, odci�� dost�p trzeciemu kluczowi �otr�w. - Pierwszy klucz �otr�w, odci�� dost�p drugiemu kluczowi Czer- wonych - rozkaza� Wedge. Maszyny obu eskadr zacz�y przelatywa� jedne nad drugimi na co- raz mniejszej wysoko�ci, coraz bli�ej platformy dla m�wc�w. Ten za- pieraj�cy dech w piersi pokaz precyzyjnego pilotowania zako�czy� si� zaledwie dziesi�� metr�w nad powierzchni� gruntu. �otry unosili si� obecnie nad po�udniowym l�dowiskiem, a Czerwoni nad p�nocnym. My�liwce obu eskadr osiad�y na l�dowiskach w odst�pie kilku sekund. Piloci wyskoczyli z kabin i natychmiast trafili w prawdziwy m�yn. Dyplomaci Nowej Republiki i przyjaciele �ciskali ich r�ce, klepali po plecach i prowadzili wszystkich na trybun�. Z okien otaczaj�cych plac gmach�w sypa�y si� chmury konfetti, a tysi�ce zgromadzonych wi- dz�w nie przestawa�y wydawa� ryk�w zachwytu i podziwu. Zanim Wedge do��czy� do szeregu pilot�w obu eskadr i wymieni� szczere u�ci- ski d�oni z Hobbiem i z jego zast�pc�, Wesem Jansonem. Widzowie wiwatowali zbyt g�o�no, �eby m�g� s�ysze� czyjekolwiek s�owa. Na skraju platformy, za pulpitem dla m�wc�w, sta�a ukochana przez wszystkich przedstawicielka Rady Tymczasowej Nowej Republiki, ksi�niczka Leia Organa z Alderaana. W odr�nieniu od wi�kszo�ci pozosta�ych przedstawicieli Nowej Republiki by�a ubrana bardzo skromnie, w przewi�zan� w pasie bia�� senatorsk� szat�. Pochwyci�a spojrzenie Wedge'a i obdarzy�a go szerokim u�miechem, ale potem pokr�ci�a lekko g�ow� na znak, �e i ona nie przepada za podobnymi widowiskami. Zaraz odwr�ci�a si� zn�w do t�umu i pomacha�a r�k�, a gdy zdo�a�a nak�oni� widz�w do spokoju, jej wzmocniony przez elek- troniczn� aparatur� g�os poni�s� si� po ogromnym placu. - Obywatele Nowej Republiki! - zacz�a. - Przedstawiam wam pilot�w Eskadry �otr�w! Z garde� tysi�cy widz�w wydar� si� kolejny ryk zachwytu. Leia za- czeka�a, a� t�um si� uspokoi. - Zanim jednak oddam g�os komandorowi Antillesowi � ci�gn�- �a - chyba powinnam przedstawi� kr�tko ostatnie osi�gni�cia pilot�w jego eskadry. To dzi�ki nim mo�emy zn�w, jak kiedy�, liczy� na ci�g�e dostawy p�ynu bacta. Zapasy wystarcz�, �eby przezwyci�y� ostatnie skutki zarazy z Krytosa. To dzi�ki ich staraniom... Wedge przesta� ws�uchiwa� si� w jej s�owa. Nie m�wi�a niczego nowego. Kilka tygodni wcze�niej, lec�c na czele pilot�w Eskadry �o- tr�w - prawdziwych pilot�w, m�czyzn i kobiet ubranych obecnie w cywilne stroje - wyruszy� na wypraw�, kt�rej nie mogli oficjalnie poprze� wojskowi Nowej Republiki. Rezygnuj�c ze stopni wojsko- wych, piloci Eskadry �otr�w i przedstawiciele miejscowych powsta�- c�w wzi�li udzia� w akcji wymierzonej przeciwko nowemu rz�dowi planety Thyferra, na kt�rej wytwarzano cudowny lek, zwany bact�, u�ywany w ca�ej galaktyce. Na czele rz�du, kt�ry m�g� si� przerodzi� w zal��ek zjednoczonego Imperium, sta�a by�a przyw�dczyni impe- rialnych szpieg�w, Ysanna Isard. Obecnie jednak Isard nie �y�a, a dziwnym zbiegiem okoliczno�ci podania pilot�w Eskadry �otr�w z pro�bami o zwolnienie ze s�u�by gdzie� si� zawieruszy�y. Oznacza�o to, �e nikt nie przyj�� tego do wia- domo�ci. �otry nie byli cywilami, a skoro ich wyprawa na Thyferr� zako�czy�a si� sukcesem, wojskowi Nowej Republiki mogli oficjalnie og�osi�, �e to oni j� zorganizowali. Nie t�umaczy�o to jednak, dlaczego w kabinach my�liwc�w pola- kierowanych w tradycyjne barwy Eskadry �otr�w pojawili si� piloci drugiej takiej eskadry. Wedge zamieni� si� miejscami ze swoim za- st�pc�, Tychem Celchu, �eby stan�� obok Hobbiego Klivana. - Powiedz mi co� wi�cej o fa�szywej Eskadrze �otr�w - za��da� p�g�osem. Pilot o pos�pnej jak zwykle twarzy pokr�ci� g�ow�. - Nie jest fa�szywa - powiedzia�. - Po prostu... dodatkowa. Kiedy ty bawi�e� si� w pirata, Sojusz musia� cz�ciej pokazywa� pilot�w Eskadry �otr�w. Wiesz, chodzi�o o podniesienie morale. Wojskowi rozkazali wi�c mnie i Wesowi, �eby�my przerwali szkolenie pilot�w i utworzyli tymczasow� Eskadr� �otr�w. - Tymczasow�? Hobbie kiwn�� g�ow�. - Powo�ali�my do niej weteran�w dawnej Eskadry �otr�w: Rie- manna, Scotiana, Carithleego i paru innych, a tak�e kilku nowych pi- lot�w z R�kawicy i Korsarzy. Teraz, kiedy jeste�cie zn�w na Coru- scant, wszyscy wr�c� na poprzednie miejsca. Z wyj�tkiem... Nie doko�czy� zdania. - Z wyj�tkiem kogo? - przynagli� go Antilles. - Mnie i Wesa - doko�czy� Hobbie Klivan. - My zostajemy. Natu- ralnie pod warunkiem, �e wyrazisz na to zgod�. To nagroda, kt�r� nie- oficjalnie obieca�o nam Naczelne Dow�dztwo. - No c�, jeszcze si� nad tym zastanowi� - oznajmi� Wedge, a na widok zdumionej miny Hobbiego lekko si� u�miechn��. - �artowa- lem. Witajcie w domu. Czy ci z R�kawicy ju� bior� udzia� w prawdzi- wych akcjach? S�dzi�em, �e wci�� jeszcze s� w powijakach. - Masz nieaktualne informacje - �achn�� si� KIivan. - Najwcze�- niej wzi�li udzia� w akcji Korsarze, po nich R�kawice, a trzecia eska- dra, Szpony, dopiero niedawno zosta�a wcielona do czynnej s�u�by. - Kto ni� dowodzi? - zainteresowa� si� Antilles. - Porucznik Myn Donos - odpar� Hobbie. - To dobry pilot. By- stry... Stoj�cy po drugiej stronie Klivana porucznik Wes Janson - m�- czyzna o twarzy dziecka pomimo wielu lat s�u�by dla Sojuszu i No- wej Republiki - pochyli� si� w stron� Wedge'a i wyszczerzy� z�by w �o- buzerskim u�miechu. - .. .bystry, egocentryczny, arogancki, samolubny i niezno�ny � doko�czy�. � Sam wiesz, typowy Korelianin. - Jako sprawiedliwy i wyrozumia�y oficer zignoruj� t� uwag� - odpar� Antilles. - Ale jako Korelianin naturalnie pomy�l�, jak si� na tobie zem�ci�. - Wedge odwr�ci� si� zn�w do Hobbiego. - Zanim roz- pu�cisz swoich �otr�w, chcia�bym jednak zapozna� si� z ich osobisty- mi aktami. - Prosz� bardzo - powiedzia� Klivan. - Ale dlaczego, je�eli mog� zapyta�? - Mo�esz - zgodzi� si� Antilles. � Od pewnego czasu nosz� si� z za- miarem powo�ania do �ycia jeszcze jednej eskadry X-wing�w... Chcia�- bym wykorzysta� do�wiadczenie zdobyte podczas odbijania Coruscant i Thyferry. - Zamierzasz utworzy� now� eskadr�? - �achn�� si� Hobbie. Wedge kiwn�� g�ow�. - Tak po prostu? - ci�gn�� Klivan. - Machniesz r�k�, a ona si� zmaterializuje? - No c�, zamierza�em poinformowa� o tym Naczelne Dow�dz- two, �eby wiedzieli, co majami dostarczy�. Hobbie pokr�ci� g�ow� i odwr�ci� si� do zast�pcy. - Mia�e� racj�, Wes - stwierdzi�. - Wszyscy Korelianie s� do sie- bie podobni jak krople wody. Och, Wedge... Ksi�niczka... Komandor Antilles u�wiadomi� sobie poniewczasie, �e Leia wypo- wiedzia�a jego nazwisko. Spojrza� na ni� i zauwa�y�, �e macha na nie- go. Przywo�a� na twarz u�miech, jakim zawsze wita� t�umy, podszed� do ksi�niczki, stan�� kilka krok�w od pulpitu i uj�� jej wyci�gni�t� r�k�. Leia obdarzy�a go najbardziej czaruj�cym ze swoich osobistych u�miech�w, jakich nigdy nie demonstrowa�a w obecno�ci t�um�w ani dyplomat�w. Odezwa�a si� cicho, �eby jej s��w nie pochwyci�a apara- tura wzmacniaj�ca: - Wygl�da�o, jakby�cie �wiczyli te manewry ca�ymi tygodniami. - �wiczyli�my - przyzna� z kamienn� twarz� Antilles. - Wyzwa- lanie Thyferry nie zaj�o nam a� tak du�o czasu. - Jeste� znakomitym k�amc� - przyzna�a ksi�niczka. - A teraz przem�w do tych ludzi, �eby�my w ko�cu mogli rozej�� si� do do- m�w. Dwana�cie t�ponosych X-wing�w zanurkowa�o z rykiem silnik�w ku powierzchni. Planeta by�a pos�pnym �wiatem o atmosferze zanieczyszczonej dymami i gazami, jakie wydobywa�y si� z krater�w setek wulkan�w. Mniej wi�cej cztery kilometry przed dziobami X-wing�w majaczy� niewyra�nie my�liwiec przechwytuj�cy typu TIE, najszybsza maszy- na, jak� dysponowa�y wojska Imperium. Imperialny pilot utrzymywa� t� sam� odleg�o�� od �cigaj�cych go X-wing�w, w og�le si� od nich nie oddala�, co stanowi�o wystarczaj�cy dow�d, �e jego maszyna ma uszkodzone jednostki nap�dowe. Potwierdza�y to wydobywaj�ce si� z dysz wylotowych bli�niaczych silnik�w jonowych snopy iskier i k��- by dymu. My�liwiec przechwytuj�cy TIE znajdowa� si� wprawdzie zbyt daleko, �eby mo�na je by�o dostrzec go�ym okiem, ale piloci t�- ponosych maszyn widzieli to wyra�nie na ekranach pok�adowych monitor�w. Gdyby silniki imperialnego my�liwca odm�wi�y pos�u- sze�stwa, powinni do�cign�� go bez trudu. Myn Donos, dow�dca eskadry X-wing�w, pstrykn�� prze��cznikiem pok�adowego komunikatora. - Dow�dca Szpon�w do ��semki" - powiedzia�. - Zasz�y jakie� zmiany? W odpowiedzi us�ysza� g�os specjalisty od system�w ��czno�ci: - Nie, panie poruczniku. Nie wysy�a �adnych sygna��w. O ile mog� si� zorientowa�, nie kieruje si� tak�e na �r�d�o sygna�u namiarowego. Na ekranach monitor�w nie wykrywam ani jednego �r�d�a promienio- wania z wyj�tkiem tych, jakie emituj� silniki naszych maszyn. - Bardzo dobrze - podzi�kowa� Donos. Nagle pilot nieprzyjacielskiego my�liwca przechwytuj�cego raptow- nie zwolni�, a jego maszyna zako�ysa�a si� z boku na bok, jakby szarp- n�y ni� turbulencje. Imperialny pilot obni�y� pu�ap lotu, skr�ci� na sterburt� i skierowa� si� w stron� prze��czy mi�dzy dwoma ogromny- mi wulkanami. Myn Donos zobaczy� jakrawopomara�czowe strumie- nie lawy zsuwaj�cej si� po bli�szym zboczu jednego ze zwie�czonych ognistym pi�ropuszem czarnych sto�k�w. - Dow�dca Szpon�w do eskadry. Chyba traci moc i stara si� lecie� jak najni�ej nad powierzchni� gruntu, �eby nas zgubi� - powiedzia�. � Uniemo�liwi� mu to. Zbli�y� si� i zestrzeli� go albo zmusi� pilota do roztrzaskania si� o ska�y. Zatoczy� leniwie �uk i skierowa� maszyn� do tej samej prze��czy. Obserwowa� cyferki wskazuj�ce odleg�o�� od �ciganego celu. Trzy kilometry, dwa i p�, dwa... Kiedy piloci jego eskadry zaczynali nur- kowa� w g��b rozpadliny, my�liwiec przechwytuj�cy TIE wylatywa� z jej odleg�ego ko�ca. Nagle z g�o�nika wydoby� si� nerwowy i piskliwy g�os �Szpona Osiem": - Panie poruczniku, na ekranie monitora pojawi�y si� punkciki w��- czanych silnik�w! Prosto na kursie! Naliczy�em cztery... siedem... trzyna�cie! - Roz�o�y� p�aty do pozycji bojowej! � rozkaza� Donos. - Z�ama� szyk i... B�yszczyk, jego astromechaniczny robot typu R2, alarmuj�co za- piszcza�. Z pulpitu konsolety rozleg�y si� kolejne piski, a wska�niki zasygnalizowa�y, �e kto�, kto znajdowa� si� prosto na kursie, w�a�nie namierzy� jego t�ponosy my�liwiec. Chwil� p�niej pojawi� si� sy- gna� drugiego namierzenia, a niemal r�wnocze�nie z nim trzeciego. Donos skr�ci� raptownie na bakburt�, prosto w kierunku krateru najbli�szego wulkanu i wydobywaj�cego si� z niego s�upa szaroczar- nego dymu. Kiedy si� w nim skry�, szarpn�� dr��ek sterowniczy do siebie i zadar� dzi�b X-winga ku niewidocznemu niebu. Piski sygna- ��w namierzania ucich�y jak uci�te no�em. Zamiast nich Donos us�ysza� odg�osy kilku eksplozji - niekt�re na- p�yn�y z bliska, inne z daleka- a po nich podniecone g�osy pilot�w jego eskadry. Postanowi� przy��czy� si� do rozmowy. - �Szpon Dwa", skorzystaj z zas�ony dymnej i kieruj si� �wiec� w niebo! - rozkaza�. - Spr�bujemy zaatakowa� ich od g�ry. Nie by�o odpowiedzi. Zamiast niej s�ysza� tylko podniecone okrzy- ki podw�adnych. - �Pi�tka", �Pi�tka", masz go na ogonie! - Nie mog� go zgubi�! Sprz�tnij go stamt�d, �Sz�stka"! - Nie dam rady, bo mam... bo mam... - �Dziewi�tka" roztrzaska�a si� o zbocze wulkanu! Pilot nie zdo�a� si� katapultowa�! Chwil� p�niej nap�yn�� huk kolejnej eksplozji. Po kilku sekundach, kiedy pilotowany przez Donosa X-wing osi�- gn�� wysoko�� dw�ch tysi�cy metr�w, porucznik skr�ci� na sterburt� i wy�oni� si� z chmury dymu nad rozpadlin� mi�dzy dwoma wulkana- mi. Obejrza� si� i stwierdzi�, �e nikt go nie �ciga. Sprawdzi� wskazania sensor�w... i nie uwierzy� w to, co pokazywa�y. Przetar� oczy, �eby si� upewni�. Jedynymi my�liwcami Nowej Republiki, jakie pozostawa�y jeszcze na ekranie monitora, by�a jego maszyna i �Szpon Dwunasty". Donos naliczy� tak�e dwadzie�cia trzy... dwadzie�cia cztery... dwadzie�cia pi�� �wietlistych punkcik�w oznaczaj�cych imperialne maszyny typu TIE. Tuzin kierowa� si� ku �Dwunastce", a pozostali ku niemu. W ci�gu zaledwie kilkunastu sekund przesta�a istnie� prawie ca�a Eskadra Szpon�w! Nier�wn� powierzchni� planety za�ciela�y b�ysz- cz�ce szcz�tki t�ponosych my�liwc�w. Gdyby w ci�gu nast�pnych kilku sekund imperialni piloci zdo�ali zestrzeli� jego i �Dwunastk�", dzie�o zniszczenia dobieg�oby ko�ca. Z trudem przyszed� do siebie po prze�ytym wstrz�sie. - �Szpon Dwana�cie", nurkuj ku powierzchni gruntu! -rozkaza�. - Obrona �Przelot W�wozem". Sygna� Omega. Potwierd�. - Sygna� Omega. Zrozumia�am. Nurkuj� - us�ysza� w odpowiedzi. Sensory dowodzi�y, �e �Dwunastka" zacz�a obni�a� pu�ap lotu. Do- nos postanowi� p�j�� w jej �lady. Skierowa� dzi�b X-winga w d� i za- nurkowa� ku powierzchni planety. Ani razu nie wystrzeli� do nieprzyjaci�. �mier� ponios�o dziesi�- cioro pilot�w jego eskadry, a on wci�� mia� komplet protonowych tor- ped i pe�ne energii zasobniki baterii laser�w. Pomy�la�, �e najwy�szy czas to zmieni�. Sensory pokazywa�y z�owieszcz� chmur� my�liwc�w TIE -ga�, jak �artobliwie nazywali je piloci Sojuszu. Ich piloci zawzi�cie �cigali �Dwunastk�", �eby nie mog�a ukry� si� przed ich wzrokiem. Gdyby zdo�a�a dolecie� do upstrzonej kraterami i poprzecinanej wzd�u� i wszerz w�wozami powierzchni gruntu, mo�e uda�aby si� jej ta sztu- ka. Pragn�c ocali� �ycie, musia�aby jednak liczy� raczej na umiej�t- no�� pilotowania ni� na szybko�� maszyny. Ka�dy pilot, kt�ry zechcia�- by lecie� za ni� na wi�kszej wysoko�ci, bardzo szybko straci�by j� z widoku. W�a�nie na tym polega�a klasyczna obrona �Przelot W�wo- zern", wykorzystana podczas walki z pierwsz� Gwiazd� �mierci. Na razie, jeszcze kilka �miertelnie d�ugich sekund, �Dwunastka" mia�a pozostawa� w zasi�gu system�w uzbrojenia nieprzyjaci�. Chwil� p�niej Donos zerkn�� na wskazania sensor�w i stwierdzi�, �e i on znalaz� si� w zasi�gu ognia wznosz�cej si� ku niemu chmury my�liwc�w TIE. Prze��czy� lasery na podw�jny ogie�, �eby da� syste- mom broni wi�cej czasu na prze�adowanie, i przekaza� pozosta��cz�� rezerwowej energii do dziobowych p�l si�owych. Zacz�� strzela� tak szybko, jak tylko celowniczy komputer nad��a� ze zmianami barwy ramki na ekranie monitora i sygnalizowaniem pojawiania si� kolejno namierzanych cel�w. Wprowadzi� sw�j my�liwiec w korkoci�g, co skomplikowa�o mierzenie, ale zarazem utrudni�o nieprzyjacio�om tra- fienie jego maszyny. Wi�kszo�� jego strza��w wbija�a si� jednak w powierzchni� plane- ty. W ko�cu kt�ry� przelecia� obok zamierzonego celu i rozpyli� na atomy my�liwiec jego skrzyd�owego. Do celu dotar�y jednak dwie kolejne b�yskawice: pierwsza oderwa�a panel z ogniwami i zmusi�a wiruj�c� w locie imperialn� maszyn� do roztrzaskania si� o zbocze pobliskiego wulkanu, za to druga, chocia� te� celna, nie odnios�a za- uwa�alnego skutku. Niemniej, pilot nieprzyjacielskiego my�liwca prze- sta� wykonywa� uniki, a tor lotu jego maszyny przemieni� si� w krzy- w� balistyczn�. �atwo by�o przewidzie�, gdzie si� zako�czy. Kiedy Donos zrozumia�, co si� sta�o, prawie si� u�miechn��. Po prostu jego celny strza� przenikn�� przez transpastalow� os�on� kulistej kabiny i nie wyrz�dzaj�c �adnej szkody samemu my�liwcowi, u�mierci� wrogiego pilota. Zaskakuj�cy atak Donosa wywar� zamierzony skutek. Nadlatuj�ca ku niemu chmura my�liwc�w TIE zacz�a si� rozprasza�, a w szyku imperialnych maszyn powsta� prze�wit, przez kt�ry m�g� �atwo strze- la� do nieprzyjaci� �cigaj�cych jego podw�adn�. Wprawdzie impe- rialni piloci od razu zawr�cili niczym rozw�cieczone owady i rzucili si� w po�cig, ale te kilka sekund wystarczy�o, �eby Donos zobaczy� w dole, nad nier�wn� powierzchni� gruntu, chmur� �cigaj�cych �Dwu- nastk�" ga�. Nie przerywaj�c ognia, rozpyli� jeden z lec�cych za ni� my�liwiec na atomy, zanim jeszcze pozostali piloci Imperium zorien- towali si�, �e ich atakuje. Zdumiony rozb�yskiem niespodziewanej eksplozji skrzyd�owy zestrzelonego my�liwca TIE odruchowo zboczy� z kursu w prawo i zaczepi� panelem z ogniwami o �cian� rozpadliny. Jego my�liwiec eksplodowa� i prze�wit mi�dzy skalnymi urwiskami wype�ni� sie p�omieniami i od�amkami. Donos zanurkowa� w g��b rozpadliny i wyr�wna� lot na u�amek se- kundy, zanim sp�d jego X-winga otar� si� o powierzchni� gruntu. Po obu stronach maszyny widzia� czarne, pionowe skalne �ciany. Lecia� tak szybko, �e nie potrafi� rozr�ni� �adnych szczeg��w. - Dow�dca do �Dwunastki", melduj sw�j stan - rozkaza�. � Niewielkie uszkodzenia dolnego bakburtowego p�ata no�nego - poinformowa�a pilotka �Dwunastki". - Wywo�uj� nieznaczne wibra- cje, kt�re powinny zanikn��, je�eli zdo�am wydosta� si� z atmosfery. Kilka gwia�dzistych p�kni�� owiewki kabiny. Prze�ladowcy trzymaj� si� w przyzwoitej odleg�o�ci... Chwileczk�, w�a�nie jeden si� zbli�a! Usi�uje mnie namierzy�! Donos przyspieszy�, ryzykuj�c, �e nie zdo�a si� zmie�ci� w widocz- nym na kursie ostrym zakr�cie. Pokona� go jednak i o ma�o nie wbi� dzioba maszyny w bli�niacze silniki jonowe wlok�cego si� powoli nie- przyjacielskiego my�liwca. Odruchowo przycisn�� guzik spustowy i zo- baczy�, �e laserowe b�yskawice pogr��aj� si� w sterburtowym silniku imperialnej maszyny. My�liwiec TIE od razu przemieni� si� w ��topomara�czow� kul� p�omieni i szcz�tk�w. Przelatuj�c przez ni�, pilotowany przez Donosa X-wing zako�ysa� si� z burty na burt�, a kad�ub i he�m pilota st�umi�y huk eksplozji tylko na tyle, �eby dow�dca Szpon�w nie og�uch�. U�a- mek sekundy p�niej wylecia� z ognistej kuli. Pokona� nast�pny zakr�t, tak ostry, �e skrzyd�a jego my�liwca nie- mal otar�y si� o skaln� �cian�, i ponownie zobaczy� przed dziobem �Dwunastk�"... �Dwunastk�" i �cigaj�c� j� zawzi�cie imperialn� ma- szyn� - ten sam my�liwiec przechwytuj�cy TIE, kt�rego pilot powi�d� ich na pocz�tku walki w sprytnie zastawion� pu�apk�. Donos u�wia- domi� sobie, �e widzi go dopiero pierwszy raz. Na p�aszczyznach skrzy- de� imperialnego my�liwca zauwa�y� naniesione poziomo nieregula- minowe czerwone pasy. Po chwili dotar�o do niego co� jeszcze: z silnik�w my�liwca przechwytuj�cego TIE nie wydobywa�y si� obec- nie iskry ani k��by dymu. Podst�p si� uda�, wi�c wszystkie rzekome oznaki uszkodzenia mog�y zosta� usuni�te. Nieprzyjacielski pilot zmniejszy� odleg�o�� dziel�c� go od ogona �Dwunastki" do zaledwie kilkunastu metr�w i zr�cznie powtarza� ka�dy manewr t�ponosego my�liwca Nowej Republiki. Nie do��, �e demon- strowa� znakomite opanowanie sztuki pilota�u, to jeszcze okazywa� pogard� bezbronnej przeciwniczce. Nie ulega�o w�tpliwo�ci, �e lada chwila otworzy do niej ogie�. Nie czekaj�c, a� celowniczy komputer namierzy maszyn� wroga, Donos rozpaczliwie wystrzeli�... w tym samym u�amku sekundy, kie- dy �miertelny cios postanowi� zada� pilot my�liwca przechwytuj�ce- goTIE. Dow�dca Szpon�w widzia�, jak b�yskawice jego laserowych strza- ��w docieraj� do celu, rozlewaj� si� po kad�ubie nieprzyjacielskiego my�liwca, przecinaj� silniki i przepalaj� os�on� kulistej kabiny. Niestety, do celu dosz�y tak�e wystrzelone przez imperialnego pilo- ta laserowe smugi. Pomimo rozpaczliwych unik�w pilotki, trafi�y w ru- fowe pola jej X-winga... i zdo�a�y je przenikn��. Z dysz wylotowych obu sterburtowych silnik�w t�ponosego my�liwca strzeli�y j�zory ognia, a zmi�kczone przez �ar laserowych strza��w sterburtowe p�aty no�ne zacz�y si� odkszta�ca� pod wp�ywem tarcia o cz�steczki atmosfery. My�liwiec przechwytuj�cy TIE wyra�nie zwolni�, a z jego silnik�w jonowych strzeli�y - tym razem prawdziwe - snopy iskier i p�omie- nie. Nieprzyjacielski pilot poderwa� maszyn�, wynurzy� si� z rozpa- dliny i w mgnieniu oka znikn�� Donosowi z oczu. X-wing zboczy� na sterburt� i zacz�� si� obraca� wok� osi. - Wyno� si� stamt�d! - krzykn�� Donos. - �Dwunastka", natych- miast si� katapultuj! - Wykonuj� - us�ysza� w odpowiedzi. - Dow�dco, ty te� nie ma- rud�! Donos przygl�da� si� bezradnie, jak w kabinie t�ponosego my�liw- ca pojawiaj� si� rozb�yski eksplozji �adunk�w wystrzeliwuj�cych fo- tel pilota. Niestety, owiewka kabiny si� nie otworzy�a i katapulta roz- trzaska�a o ni� g�ow� jego podw�adnej. Transpastalowa konstrukcja nie pozwoli�a owiewce p�kn�� na kawa�ki, a X-wing wci�� zbacza� na bakburt�. Poddawana wp�ywowi coraz wi�kszego ci�nienia katapulty kabina w ko�cu oderwa�a si� od kad�uba X-winga, a siedz�ca bezw�ad- nie na fotelu pilotka �Szpona Dwana�cie" z ogromn� si�� zderzy�a si� ze skaln� �cian�. W u�amku sekundy znikn�a z oczu Donosowi, a jej my�liwiec, lec�c po krzywej balistycznej, roztrzaska� si� o kamienne dno rozpadliny. Donos z wysi�kiem obr�ci� g�ow� i popatrzy� w inn� stron�. Posta- nowi� skupi� uwag� na czekaj�cych go manewrach. Musia� lecie� nisko nad powierzchni� gruntu jeszcze tylko kilka minut, a potem wystrzeli� �wiec� w niebo i wzbi� si� ponad warstwy atmosfery. W obecnej chwili jednak perspektywa prze�ycia nie wyda- wa�a mu si� bardzo poci�gaj�ca. Nagle us�ysza� dobiegaj�cy zza plec�w skrzek robota typu R2. Ock- n�� si� z zadumy i rozejrza�. Zobaczy�, �e podczas kiedy rozmy�la�, do�cign�li go dwaj piloci my�liwc�w T1E. M�g� podj�� z nimi walk� i da� si� zabi� albo uciec i z�o�y� prze�o- �onym raport o pora�ce... ze wszystkimi okrutnymi i poni�aj�cymi szczeg�ami. Wola�by zgin��, ale rodziny jedenasciorga m�czyzn i kobiet zas�u- giwa�y, �eby si� dowiedzie�, jaki los spotka� ich najbli�szych i uko- chanych. J�kn�� w udr�ce, zwi�kszy� dop�yw energii do silnik�w i po- kona� nast�pny ostry zakr�t rozpadliny. ROZDZIA� Stra�nik Nowej Republiki o twarzy mniej wi�cej r�wnie wyrazistej jak ferrobetonowy bunkier zgodzi� si� w ko�cu wpu�ci� Wedge'a do gabinetu. Jego �ciany pomalowano na �agodny b��kitny kolor, a g�adkie meble barwy morskiej wody mia�y zaokr�glone kszta�ty; ch�odne po- wietrze by�o irytuj�co wilgotne. Wedge mia� jednak na sobie mundur Nowej Republiki i ju� to sprawia�o, �e czu� si� swobodniej, ni� mog�o- by to wynika� z warunk�w, jakie zapewnia� klimatyzator gabinetu. Siedz�cy za biurkiem admira� Ackbar, g��wnodowodz�cy operacji wojskowych Nowej Republiki, odpowiedzia� na salut Antillesa takim samym gestem. Podobnie jak inni Kalamarianie - istoty o wielkich g�owach i gumowatej, bezw�osej sk�rze -dla wielu ludzi wygl�da� jak inteligentna dwuno�na ryba. Wedge wiedzia� jednak, �e admira� wy- kazuje o wiele wi�cej cech ludzkich i jest odwa�niejszy ni� wi�kszo�� z tych, kt�rzy walczyli w si�ach zbrojnych Republiki. Ackbar gestem wskaza� mu jedno z krzese� dla go�ci. - Witam, komandorze Antilles - powiedzia�. - Usi�d�, prosz�. Czy powietrze nie jest dla ciebie zbyt wilgotne? Mog� to zaraz zmieni�. - Wcale nie, panie admirale - odpar� Wedge, siadaj�c na wskaza- nym krze�le. - Dzi�kuj�, �e mimo tylu zaj�� od razu znalaz� pan czas, aby ze mn� porozmawia�. - W niczym mi nie przeszkadzasz. - Ackbar pochyli� si� nad bla- tem biurka i skierowa� na niego dwoje szeroko rozstawionych oczu, z kt�rych ka�de mog�o si� obraca� niezale�nie od drugiego. � Nie do- strzegam u ciebie �lad�w kaca, komandorze - doda� po chwili. - Czy powinienem doj�� do wniosku, �e nie �wi�towa�e� odniesionego zwy- ci�stwa? Wedge si� u�miechn��. - Ale� �wi�towa�em - zapewni� gorliwie. - Spotyka�em si� ze sta- rymi i nowymi przyjaci�mi, a tak�e starymi i nowymi �otrami. Opo- wiadali�my sobie r�ne historie, dop�ki potrafili�my ubiera� my�li w s�owa, ale pija�stwo pozostawili�my m�odszym pilotom. - Bardzo rozs�dnie - przyzna� Ackbar. - M�odszym pilotom? Stwierdzi�em, �e jeszcze nie znam wszystkich nazwisk. - Wielu pilot�w Eskadry �otr�w si� wykruszy�o, panie admirale - wyja�ni� Antilles. - Pod koniec wyprawy na Thyferr� straci�em kilko- ro podw�adnych, ale od tamtej pory zdo�ali�my uzupe�ni� straty. Wci�� jeszcze brakuje nam jednej osoby, ale przy okazji wczorajszego �wi�- towania ponownie przy��czy� si� do nas Arii Nunb. Na jaki� czas. - Jestem pewien, �e szukaj�c kogo� naprawd� niezwyk�ego, wyka- �esz si� swoim zwyk�ym sprytem - odezwa� si� Kalamarianin. � No c�, zechciej wybaczy� moj� niecierpliwo��. Co ci� do mnie sprowa- dza? Zrozumia�em, �e chodzi ci o powo�anie do �ycia nowej formacji bojowej, �szczeg�lnie przystosowanej do prowadzenia poszukiwa� lorda Zsinja". - To prawda - przyzna� Wedge. Lord Zsinj, niegdysiejszy impe- rialny admira�, wci�� jeszcze dysponuj�cy gwiezdnym superniszczy- cielem, o�miokilometrowej d�ugo�ci okr�tem, zdolnym do rozbicia w puch powierzchni niejednej planety, by� obecnie najwa�niejszym celem wojskowych Nowej Republiki. Jego partyzanckie wypady na republika�skie bazy stawa�y si� za ka�dym razem bardziej niszczy- cielskie i skuteczne. Istnia�o realne niebezpiecze�stwo, �e Zsinj zast�- pi Ysann� Isard i odegra rol� osoby, wok� kt�rej odrodzi si� Impe- rium. - Chcia�bym utworzy� now� eskadr� my�liwc�w X-wing, panie admirale. Ackbar wygi�� usta w grymasie zbli�onym do u�miechu. Z pewno- �ci� musia� si� tego nauczy�. Kalamarianie nie objawiali rozbawienia w taki spos�b, ale Ackbar przyswoi� sobie j�zyk gest�w i ruch�w ludz- kiego cia�a. - Eskadra �otr�w ju� ci nie wystarczy? - zapyta�. - Eskadra �otr�w zawsze mi wystarcza�a, panie admirale � odpar� Antilles. - W ci�gu kilku ostatnich lat wielokrotnie jednak spotyka- �em si� z wyra�n� s�abo�ci� naszych si� zbrojnych. Stara�em si� zli- kwidowa� to zjawisko wcze�niej i usi�uj� zrobi� to teraz. - Zechciej wyja�ni�, o co chodzi. Wedge rozsiad� si� na krze�le i przygotowa� na d�ug� rozmow�. - Z pewno�ci� pan pami�ta, �e przed kilku laty zreorganizowa�em Eskadr� �otr�w - zacz��. - �ci�gn��em do niej najlepszych pilot�w, jakich mog�em zwerbowa�... w oficjalny albo niezupe�nie oficjalny spos�b. Kiedy jednak przychodzi�o mi wybiera� mi�dzy pilotami o ta- kich samych umiej�tno�ciach pilota�u, zawsze decydowa�em si� na tych, kt�rzy wykazywali si� lepsz� umiej�tno�ci� radzenia sobie na powierzchni gruntu. - Pami�tam - przyzna� Kalamarianin. � Stara�e� si� zdoby� pilo- t�w, kt�rzy umieli dzia�a� tak�e jako komandosi. - I zdo�a�em tego dokona� - podj�� Antilles. - Spisali si� znakomi- cie jako komandosi, zw�aszcza podczas wyzwalania Coruscant spod panowania Imperium, a p�niej Thyferry spod w�adzy Ysanny Isard. Ackbar zn�w si� u�miechn��. - Udowodni�e�, �e nie na pr�no pok�adali�my wiar� w twoim eks- perymencie - powiedzia�. - Piloci Eskadry �otr�w spisali si� na me- dal. - Dzi�kuj�, panie admirale - odpar� Wedge. - Przemawiaj�c w imie- niu podw�adnych, musz� si� z tym zgodzi�, z pocz�tku jednak uwa�a- �em, �e piloci Eskadry �otr�w zostan� wys�ani tam, gdzie b�d� mogli lepiej wykorzysta� swoje zalety. Przypuszcza�em, �e szturm ujawni s�abo�ci naziemnej bazy, a my b�dziemy mieli wystarczaj�ce wyszko- lenie i zaopatrzenie, �eby wyl�dowa� i wykona� niezb�dne zadania na powierzchni gruntu. Okaza�o si�, �e wielokrotnie musieli�my dzia- �a� jako komandosi. Doszed�em wi�c do przekonania, �e powinni�my mie�jeszczejedn�eskadr� gwiezdnych my�liwc�w, X-wing�w, za kt�- rych sterami siedzieliby piloci-komandosi. Dobierzemy osoby dyspo- nuj�ce umiej�tno�ciami z zakresu przenikania na teren przeciwnika, a szczeg�lnie szpiegowania i dywersji. Eskadra �otr�w mia�a by� przede wszystkim jednostk� pilot�w, dopiero p�niej komandos�w; tym razem chc�, �eby by�o na odwr�t. O ile Wedge m�g� si� zorientowa�, na twarzy admira�a malowa�y si� w�tpliwo�ci. - Z do�wiadczenia wiem, �e zawsze mieli�my problemy z koordy- nacj� poczyna� komandos�w na powierzchni gruntu i udzielaj�cych im powietrznego wsparcia pilot�w gwiezdnych my�liwc�w - powie- dzia� w ko�cu Ackbar. - Nie zgadzam si� z panem. - Wedge pokr�ci� g�ow�. - Komando- si mog� przekazywa� informacje o miejscach ostrza�u os�aniaj�cym ich pilotom, ale piloci nie b�d� znali tych miejsc r�wnie dobrze, jak �o�nierze na powierzchni planety. Komandosi, kt�rym co� pokrzy�uje plany, mogliby porwa� nieprzyjacielski okr�t, �eby nim uciec, na razie jednak nie mog� liczy� na pilot�w, kt�rzy pomog� im w tej ucieczce. W przeciwie�stwie do nich piloci wyszkoleni na komandos�w pora- dz� sobie z takim problemem bez trudu. Normalni piloci s�uchaj� roz- kaz�w i zachowuj� si� zgodnie ze standardowymi regu�ami post�po- wania na polu bitwy. I bardzo dobrze. Tak by� powinno! Pilotuj�cy X-wingi komandosi mogliby jednak opracowa� nieznane wcze�niej taktyki walki, na przyk�ad nietypowe sposoby przeprowadzania zwy- k�ych atak�w i po�cig�w, a tak�e metody wypatrywania zasadzek i po- st�powania w przypadku szturmu. Ackbar raptownie si� wyprostowa� i przymkn�� oczy. Wedge pomy- �la�, �e dow�dca skupia si� albo o czym� rozmy�la. - Co sprawi�o, �e wpad�e� na taki pomys�? - zapyta� w ko�cu. - Zastanawia�em si� nad tym podczas d�ugiego lotu powrotnego, ale i jeszcze wcze�niej, kiedy przebywali�my w garnizonie Thyferry - odpar� Antilles. - I chocia� pobyt w tamtejszej bazie trwa� kr�cej ni� planowane poprzednio dwa miesi�ce, nadal wystarczy�o mi czasu na rozmy�lania. - Nie s�ysza�e� najnowszych wiadomo�ci? - zainteresowa� si� Ka- lamarianin. - Nie, panie admirale - przyzna� Wedge. - Co si� sta�o? Ackbar pokr�ci� g�ow�. - Prosz�, m�w dalej - powiedzia�. - No c�, w�a�ciwie wszystko ju� powiedzia�em. Mog� tylko nada� temu posta� formalnego raportu, uwa�am jednak za najwa�niejsze, �e potrafi� zorganizowa� tak� formacj� w�a�ciwie za darmo. Ackbar prychn��, co zabrzmia�o, jakby z jego ust wydoby�a si� seria odg�os�w p�kaj�cych b�bli. - Mo�esz? - zapyta�. - Naprawd�? W tej chwili? - Tak, panie admirale - zapewni� Antilles. - Zacznijmy od tego, �e tymczasowa Eskadra �otr�w zostaje rozwi�zana. S�ysza�em, �e jej pi- loci i my�liwce X-wingi wracaj�do poprzednich formacji. Czy to praw- da? - Prawda. - A zatem zamierza pan nam dostarczy� tuzin nowych X-wing�w, tak? - ci�gn�� Wedge. - Nam, to znaczy pilotom pierwotnej Eskadry �otr�w? - Dlaczego mia�bym to zrobi�? - zdziwi� si� Kalamarianin. - Wa- sze X-wingi s�jeszcze w niez�ym stanie. A mo�e si� myl�? - No c�, ale nie s�ju� w�asno�ci�Nowej Republiki - przypomnia� Antilles. - Na pocz�tku naszej wyprawy na Thyferr� zosta�y sprzeda- ne mojemu zast�pcy, Tychowi Celchu. S� teraz jego osobist� w�asno- �ci�, powierzon� nam do czasu, kiedy Celchu postanowi obsadzi� je swoimi pilotami. - Jakie to nieuprzejme z twojej strony - obruszy� si� admira�. - A nie m�g�by� sprawi�, �eby nadal korzysta�a z nich Nowa Republika? O ile wiem i tak jeden z twoich pilot�w ca�y czas lata prywatnym X-wingiem. - To prawda, panie admirale - przyzna� Wedge. - Porucznik Horn. Wiem, �e Tycho z wielk�przyjemno�ci� wypo�yczy t�ponose my�liwce Nowej Republice, �eby mogli lata� na nich piloci Eskadry �otr�w, je�eli... Antilles zawiesi� g�os i nie doko�czy� zdania. - .. je�eli nast�pny tuzin my�liwc�w typu X-wing trafi prosto z fa- bryki do r�k pilot�w twojej nowej eskadry, prawda? - domy�li� si� Ackbar. - Tak jest, panie admirale � przyzna� z ulg� Wedge. - To szanta� - �achn�� si� Kalamarianin. � To nies�ychane! - Najbardziej niekonwencjonalne taktyki bywaj�zawsze nies�ycha- ne, dop�ki nie zako�cz� si� sukcesem, panie admirale - zauwa�y� Wedge. - Chcia�bym zwr�ci� pa�sk� uwag� na Thyferr�... - Wystarczy - uci�� Kalamarianin. � Pozostaje jeszcze problem pilot�w. Je�eli �ci�gniesz ich prosto z Akademii, wyszkolenie ka�de- go b�dzie kosztowa�o setki tysi�cy kredyt�w. Trudno powiedzie�, �eby to by�o �za darmo". - Nie, panie admirale. - Antilles pokr�ci� g�ow�. - Nie b�d� po- trzebowa� nowych pilot�w. Postaram si� o do�wiadczonych. - To b�dzie oznacza�o jeszcze wi�kszy koszt - obstawa� przy swo- im Ackbar. - Wcale nie, panie admirale. Nie w przypadku takich pilot�w, ja- kich zamierzam zwerbowa� do nowej eskadry - odpar� Wedge. � Po- szukuj� pilot�w, kt�rych nikt inny nie chce przyj�� do swojej forma- cji. Pechowc�w. Osoby, kt�re czeka s�d wojenny. Istoty sk��cone z otoczeniem i takie, kt�rym nie powiod�o si� podczas dotychczaso- wej s�u�by. Ackbar wpatrywa� si� w niego d�u�sz� chwil�, jakby nie m�g� uwie- rzy� w�asnym membranom b�benkowym. - Na mi�o�� Mocy, komandorze, dlaczego? - zapyta� w ko�cu. - No c�, z pewno�ci� niekt�rzy spo�r�d nich i mnie si� nie przy- dadz� - odpar� Korelianin. - Nawet ja nie przyjm� ich do nowej eskadry. Zapewne jednak wi�kszo�� to porz�dne istoty, tyle �e pomyli�y si� I o jeden raz za du�o i przez to nie mog� teraz liczy� na awans ani nawet na udzia� w powa�nej akcji. To w�a�nie tacy z ochot� zgodz� si� na wszystko, kiedy zaproponuj� im jeszcze jedn� szans�... - O wiele bardziej prawdopodobne, �e sko�czysz z protonow� tor- ped� w silniku, ni� �e stworzysz z nich warto�ciow� jednostk� bojo- w�� przerwa� bezceremonialnie admira�. - Torpeda mo�e zosta� wy- strzelona przypadkowo, ale nie b�dzie to stanowi�o wielkiej pociechy dla wdowy. Wedge roz�o�y� r�ce i szeroko si� u�miechn��. - Ten problem mamy z g�owy, panie admirale - powiedzia�. - Nie jestem �onaty. - Wiem, �e nie jeste�, ale z pewno�ci� rozumiesz, o co mi chodzi - burkn�� Kalamarianin. - Tak jest, panie admirale. - A co z Eskadr� �otr�w? - zainteresowa� si� Ackbar. - Ucieszy�bym si�, gdybym m�g� pozosta� jej oficjalnym dow�dc�, ale je�eli chodzi o bie��ce dzia�ania, kapitan Celchu ma a� nazbyt wy- starczaj�ce kwalifikacje, �eby dowodzi� ni� podczas lot�w... tym bar- dziej �e teraz, kiedy oczyszczono go z formalnego zarzutu zab�jstwa Corrana Horna i nieformalnego oskar�enia, �e poddaj�c si� praniu m�- zgu, zosta� podw�jnym szpiegiem, nikt odpowiedzialny nie powinien si� sprzeciwia� jego powrotowi do czynnej s�u�by. M�g�by pan prze- nie�� porucznika Hobbiego Klivana z powrotem do Eskadry �otr�w jako jego zast�pc�, a moim zast�pc� mianowa� porucznika Wesa Jansona. Naturalnie, po utworzeniu nowej jednostki licz� na to, �e zn�w b�d� m�g� pe�ni� obowi�zki bezpo�redniego dow�dcy Eskadry �otr�w. - Bardzo dok�adnie to przemy�la�e� i znasz odpowiedzi na wszyst- kie pytania, prawda? - zapyta� Ackbar. - To prawda, panie admirale � przyzna� Antilles. Zacz�� si� zasta- nawia�, co jeszcze powiedzie�. - Od czasu bitwy o Endor rzecznicy si� zbrojnych przedstawiaj�Eskadr� �otr�w jako co� w rodzaju �wietl- nego miecza Nowej Republiki... �wietlist�, pot�n� bro�, zdoln� do unicestwienia ka�dej mrocznej imperialnej bazy, jakie wci�� jeszcze stawiaj� nam op�r. Uwa�am jednak, panie admirale, �e nie wszystkie bitwy wymagaj� u�ywania �wietlnych mieczy. Niekt�re toczy si� w ciemnych zau�kach przy u�yciu wibroostrzy. Nowa Republika tak�e potrzebuje takich wibroostrzy, a w tej chwili ich nie ma. - Rozumiem. - Ackbar z namys�em pokiwa� g�ow�. � Nie wyra- �am zgody na twoj� pro�b�. Os�upia�y Wedge nie mia� poj�cia, co powiedzie�. Czu� si�, jakby kto� wypar� z jego p�uc resztk� powietrza. Wydawa�o mu si�, �e tak niewiele brakuje do przekonania admira�a. - Chyba �e... - podj�� niespodziewanie Kalamarianin. R�wnie niespodziewanie Antilles odzyska� zdolno�� mowy. - Chyba �e? - powt�rzy�. - Za�o�ysz si� ze mn�, komandorze - podj�� admira�. - Dam ci szan- s� utworzenia nowej eskadry. Je�eli po trzech miesi�cach od wej�cia do czynnej s�u�by udowodni, �e jest co� warta... w mojej i tylko w mo- jej opinii... b�dziesz m�g� zrobi�, co zechcesz. Sam wybierzesz, czy zostaniesz jej sta�ym dow�dc�, czy ponownie obejmiesz dow�dztwo Eskadry �otr�w. - A je�eli przegram ten zak�ad? - zainteresowa� si� Wedge. - Przyjmiesz awans do stopnia genera�a i zostaniesz jednym z mo- ich doradc�w wojskowych - doko�czy� admira�. Wedge zacz�� si� zastanawia�. Stara� si�, �eby na jego twarzy nie odmalowa�a si� konsternacja. - Wygl�da na to, �e tak czy owak wygram ten zak�ad, panie admi- rale - odezwa� si� w ko�cu. - Przesta� � uci�� Kalamarianin. � 1 tak nikogo nie oszukasz. Gdy- bym pozwoli� ci postawi� na swoim, nadal pilotowa�by� t�ponose maszyny i dowodzi� eskadrami gwiezdnych my�liwc�w, pewnie a� do uko�czenia stu lat. Ile awans�w wcze�niej odrzuci�e�? Dwa? Trzy? - Dwa. - No c�, je�eli przegrasz ten zak�ad, zostaniesz genera�em. Wedge westchn�� i zn�w pogr��y� si� w zadumie. Musia� lata�. Nie wyobra�a� sobie innego �ycia, wiedzia� jednak, �e Nowa Republika potrzebuje nowych taktyk walki, a tak�e wielu r�nych sposob�w pro- wadzenia wojny. W przeciwnym razie mog�aby si� sta� pod wzgl�- dem taktycznym r�wnie skamienia�a jak Imperium. - Przyjmuj� propozycj�, panie admirale � odpar� w ko�cu. Ackbar roze�mia� si� chrapliwie. - W pewnym sensie ju� przegra�e� zak�ad, komandorze Antilles - powiedzia�. - Po�wi�ci�e� karier� dla dobra Nowej Republiki. Zajmu- jesz si� wymy�laniem nowych sposob�w prowadzenia walki na u�y- tek Nowej Republiki, a nie tylko pilot�w swojej eskadry. Ju� jeste� genera�em... po prostu jeszcze tego nie wiesz. - Chyba potraktuj� t� uwag� w duchu, w jakim zosta�a wypowie- dziana, panie admirale - odpar� Antilles. - Mam do ciebie jeszcze jedn� spraw� � oznajmi� Ackbar. - Wie- �ci. Z�e wie�ci. Musisz przekaza� je swoim podw�adnym. S� tak nie- pomy�lne, �e nie zazdroszcz� ci tego zadania. Wedge spotka� si� z pozosta�ymi pilotami w jednym z hangar�w gwiezdnego kr��ownika �Fregata Sztabowa", gdzie nale��ce do Eska- dry �otr�w X-wingi poddawano naprawom i przemalowywano. Z odro- bin� t�sknoty obserwowa�, jak widoczna na kad�ubie jego t�ponosej maszyny czer� i zielono-z�ota szachownica - barwy, w kt�re jego oj- ciec zamierza� pomalowa� rodzinn� stacj� paliw, ale nie do�y� wciele- nia zamiaru w �ycie -jest zast�powana przez szaro�� i dumne, ale krzy- kliwe czerwone pasy Eskadry �otr�w. Tycho zmarszczy� brwi, lecz nie z powodu zmiany barwy my�liw- c�w. - Wi�c jak to sobie wyobra�asz? - zapyta�. - B�d� dowodzi� obiema formacjami, �otrami i now� eskadr� - zacz�� Antilles. -Zostan� jej bezpo�rednim dow�dc�. Do mojego po- wrotu b�dziesz lata� z �otrami jako ich dow�dca, a Hobbie b�dzie pe�- ni� obowi�zki twojego zast�pcy. Nawaro, b�dziesz nadal pe�ni�a obo- wi�zki oficera operacyjnego eskadry. Wes, b�dziesz moim zast�pc�. �otry otrzymaj� zadanie polowania na Zsinja, a nowa eskadra zacznie by� formowana w bazie Folor... Tycho si� skrzywi�. - Co� takiego! W o�rodku rozrywki i ksi�ycowego pi�kna Nowej Republiki - zdziwi� si� cierpko. - Kiedy powstanie nowa eskadra my�liwc�w typu X-wing, tak�e przy- ��czy si�, chocia� potajemnie, do polowania na lorda Zsinja... natural- nie, je�eli wcze�niej nikt go nie z�apie. Je�eli oka�e si� mo�liwe i ko- nieczne, obie eskadry b�d� mog�y prowadzi� wsp�lne dzia�ania. Wes odwr�ci� si� do Hobbiego i wyci�gn�� r�k�. - Przykro mi, �e zostaniesz z tymi lataj�cymi skamielinami, pod- czas gdy komandor Wedge i ja zajmiemy si� tworzeniem supernowo- czesnej ... - zacz��. Hobbie odtr�ci� jego r�k�. - Och, zamknij si� - burkn��. Wedge odchrz�kn��. - Jest jeszcze jedna sprawa - oznajmi� niepewnie. - Tycho, Nawa- ro, nie zechcieliby�cie zostawi� nas samych? Oboje �otrowie odeszli na bok, a Wedge pozosta� tylko z Klivanem i Jansonem. - Mam dla was niepomy�ln� wiadomo�� - zacz��. - Nie spodoba si� wam to, co us�yszycie. Eskadra Szpon�w nie istnieje. Hobbie zmarszczy� brwi. - Co to znaczy, nie istnieje? - zapyta�. - Zosta�a unicestwiona - wyja�ni� Antilles. - Zasadzka. Zgin�li wszyscy opr�cz porucznika Donosa. Janson opar� si� o poblisk� �cian�, a Hobbie wygl�da� na tak wstrz�- �ni�tego, jakby dotkn�� odizolowanego zacisku pot�nego generatora. - Jakim cudem? - zapyta�. - Nie znamy jeszcze wszystkich szczeg��w - odpar� Wedge. - Wiemy tylko, �e �cigali co� dziwnego... chyba zwyczajny my�liwiec przechwytuj�cy T1E, kt�rego pilot znalaz� si� daleko od zdolnego do latania w nadprzestrzeni gwiezdnego okr�tu albo statku. Do tragedii dosz�o w niezamieszkanym systemie, oznaczonym jako niedawno za- bezpieczony przez Wywiad Nowej Republiki. Dopiero p�niej si� oka- za�o, �e oznaczenie by�o fa�szywe. Wpisano je do naszej bazy danych po w�amaniu do komputera. Nie wiemy, kto to zrobi� ani kiedy, ale staramy si� ustali�. Pilot imperialnej maszyny przechwytuj�cej powi�d� Eskadr� Szpon�w prosto pod lufy dzia�ek przynajmniej dw�ch eskadr my�liwc�w typu TIE. W zasadzce ponios�o �mier� jedena�cioro pilo- t�w naszej eskadry. Porucznik Donos jest w tej chwili poddawany prze- s�uchaniu. Kiedy sko�czy udziela� wyja�nie�, zamierzam go zabra� do bazy na Folorze. Nawet je�eli zostanie uznany za niewinnego, wie- lu dow�dc�w innych eskadr nie zechce nawet z nim rozmawia�, a ja musz� sprawdzi�, czy nie by�by odpowiednim kandydatem do nowej eskadry. - Jedenastu wyszkolonych przez nas pilot�w zgin�o w zwyczaj- nej zasadzce - odezwa� si� chrapliwie Janson. - To nie najlepiej �wiad- czy o naszych kompetencjach i dalekowzroczno�ci jako nauczycieli, prawda? Wedge pokr�ci� g�ow�. - To nie by�a zwyczajna zasadzka - powiedzia�. - Wkr�tce dowie- my si� czego� wi�cej, ale dop�ki nie poznamy szczeg��w, przesta�- cie si� obwinia�. Ka�demu z nas mog�oby si� przydarzy� co� podob- nego... okazuje si�, �e wystarczy podejmowa� decyzje na podstawie raport�w naszego Wywiadu, kt�remu dot�d ufali�my bez zastrze�e�. Czy rozumiecie, o co mi chodzi? Obaj m�czy�ni kiwn�li g�owami. Antilles wyci�gn�� komputerowy notatnik z kieszeni lotniczego kombinezonu i wr�czy� go Jansenowi. � Znajdziesz w nim dwa pliki dotycz�ce tej sprawy - ci�gn��. � Je- den zawiera zestaw kryteri�w, zgodnie z kt�rymi zamierzam dokony- wa� wyboru za��g do nowej eskadry. Drugi to zgoda na przeszukiwa- nie baz danych Si� ZbrojnychNowej Republiki i wynajdywanie pilot�w spe�niaj�cych nasze wymagania. Chc� mie�