8917

Szczegóły
Tytuł 8917
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

8917 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 8917 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

8917 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Aby rozpocz�� lektur�, kliknij na taki przycisk , kt�ry da ci pe�ny dost�p do spisu tre�ci ksi��ki. Je�li chcesz po��czy� si� z Portem Wydawniczym LITERATURA.NET.PL kliknij na logo poni�ej. 2 PLATON EUTYDEM Wydawnictwo �Tower Press� Gda�sk 2001 3 Tower Press 2000 Copyright by Tower Press, Gda�sk 2000 4 EUTYDEM 5 Osoby dialogu: Kriton Sokrates Eutydem Dionizodoros Kleinias Ktezippos 6 I. KRITON. Kto to by�, Sokratesie, ten, z kt�rym wczoraj rozmawia�e� w Likejonie? Doprawdy, g�sty t�um was otacza�, tak �e ja chcia�em pos�ucha�, bom przyszed�, a nic wyra�nego us�ysze� nie mog�em. Stan��em na palcach i spojrza�em z g�ry; wyda�o mi si�, �e to by� kto� nietutejszy, z kt�rym rozmawia�e�. Kt� to by�? SOKRATES. A o kt�rego ty si� pytasz, Kritonie? Bo to nie jeden, tylko dw�ch ich tam by�o. KRITON. Ten, o kt�rym m�wi�, z prawej strony trzeci od ciebie siedzia�. A mi�dzy wami by� ch�opak Aksjocha. Mia�em wra�enie, �e bardzo dojrza� i wiekiem jako� nie bardzo si� r�ni od mojego Kritobulosa, tylko �e tamten jest w�t�y, a ten nad wiek dojrza�y i znakomicie wygl�da. SOKRATES. To jest Eutydem, Kritonie, ten, o kt�rego pytasz. A ten, co przy mnie siedzia� z lewej strony, to jego brat, Dionizodoros. Bra� i on udzia� w rozmowie. KRITON. Ani. jednego, ani drugiego nie znam, Sokratesie. To znowu jacy� nowi sofi�ci - widocznie. Ale z kt�rych stron? I jaka specjalno��? SOKRATES. Ci, je�eli chodzi o pochodzenie, to zdaje mi si�, �e s� sk�de� tutaj, z Chios, a wyemigrowali do Turioi1. Wygnani stamt�d, wiele ju� lat przebywaj� w tych stronach. A o co ty pytasz, ta ich specjalno�� - przedziwna jest, Kritonie. Znaj� si� po prostu na wszystkim; ja w og�le przedtem nie wiedzia�em, co to s� zapa�nicy wszechstronni. Ci s� specjalistami w ka�dym bez wyj�tku rodzaju walki - nie tak, jak tamta para zapa�nik�w wszechstronnych, jak ci bracia z Akarnanii2. Tamci potrafi� tylko cia�em walczy�. A ci dwaj naprz�d w walce cia� s� gro�ni i zdolni pokona� ka�dego, bo doskonale sami umiej� potyka� si� w pe�nej zbroi i potrafi� tego nauczy� ka�dego, kto tylko zap�aci. A poza tym, na terenie s�dowym i sami s� �wietnymi zapa�nikami, i drugiego potrafi� nauczy� wyg�asza� i pisa� mowy takie, jak to w s�dach. Przedtem odznaczali si� tylko w tym zakresie, a teraz ukoronowali sw� umiej�tno�� zapa�nicz�, bo i ten jeszcze rodzaj walki, kt�ry dot�d zostawiali od�ogiem, wykonuj� teraz tak, �e nikt na nich nawet i palca nie podniesie. Tacy si� straszni zrobili w walce na s�owa i w zbijaniu wszystkiego, co kto� powie - wszystko jedno, czy to b�dzie fa�sz czy prawda. Wi�c ja, Kritonie, nosz� si� z my�l�, �eby si� tym ludziom odda� na nauk�. Przecie� oni m�wi�, �e w kr�tkim czasie potrafi� i kogo� innego, byle kogo, uczyni� mistrzem w tym samym zakresie. KRITON. Czy�by, Sokratesie? A nie boisz si� p�nego wieku? Aby� nie by� ju� za stary? SOKRATES. Bynajmniej, Kritonie. Ja si� powo�uj� na to i to mnie pociesza, �ebym si� nie ba�: przecie� oni sami obaj ju� jako starcy, �eby tak powiedzie�, zacz�li si� uczy� tej m�dro- 1 Turioi: panhelle�ska (z g��wnym zreszt� udzia�em Ate�czyk�w) kolonia w po�udniowej Italii za�o�ona w r. 443 na miejscu zburzonego przez Krotoniat�w miasta Sybaris. 2 �Zapa�nicy wszechstronni�: chodzi o tzw. pankratiast�w. Pankration � co dobrze oddaje si� po niemiecku jako Allkampf � by�o to po��czenie walki zapa�niczej i walki na pi�ci, z dopuszczalno�ci� ponadto uderze� stop� jak w boksie francuskim. � Dwaj bracia z Akarnanii nie s� znani sk�din�d. 7 �ci, kt�rej ja te� pragn�: sztuki wygrywania w dyskusji. Rok temu czy dwa jeszcze nie byli tacy m�drzy. Ja si� tylko jednego boj�, abym znowu na tych dw�ch cudzoziemc�w z�ych j�zyk�w nie �ci�gn��, jak na Konnosa, syna Metrobiosa, kitarzyst�3, kt�ry mnie jeszcze i dzi� uczy gra� na kitarze. Ch�opcy, kt�rzy razem ze mn� do niego chodz� na lekcje, �miej� si� ze mnie, a Konnosa nazywaj� nauczycielem staruszk�w. Wi�c �eby kto� i tym dw�m przyjezdnym takiego przytyku nie zrobi�. A oni si� te� gotowi ba� w�a�nie tego i bodaj �e nie zechc� mnie przyj�� na nauk�. A ja tam, Kritonie, kilku starszych pan�w nam�wi�em, �eby ze mn� razem chodzili - a tutaj innych b�d� pr�bowa� nam�wi� - czemu by� mo�e i ty ze mn� nie chodzi�? A mo�e tak, na przyn�t�, zaprowad�my do nich twoich syn�w. Jak si� do nich wezm�, to wiem, �e i nas zaczn� kszta�ci�. KRITON. No, nic nie przeszkadza, Sokratesie, je�eli ty jeste� tego zdania. Ale naprz�d opisz mi naukow� specjalno�� tych dw�ch ludzi, jaka te� ona jest, abym wiedzia�, czego si� b�dziemy uczyli. II. SOKRATES. Zaraz us�yszysz. Ja nie m�g�bym powiedzie�, �em nie uwa�a� na to, co obaj m�wili. Ja bardzo uwa�a�em i pami�tam, i tobie spr�buj� od pocz�tku wszystko opowiedzie�. Jaki� b�g tak zrz�dzi�, �em siedzia� tam, gdzie� ty mnie widzia�, w garderobie, sam jeden, i ju�em chcia� wsta�. Ale kiedym wstawa�, da� mi si� odczu� ten m�j zwyczajny znak - ten od b�stwa. Wi�c usiad�em znowu i nied�ugo potem wchodz� ci dwaj: Eutydem i Dionizodoros, i razem z nimi wielu innych - to, my�l�, uczniowie. Jak weszli, tak zacz�li si� przechadza� w krytym kru�ganku. I jeszcze nie byli obeszli kru�ganka dwa albo trzy razy, kiedy wchodzi Kleinias, o kt�rym ty m�wisz, �e bardzo dojrza�, i to jest prawda. A za nim zakochanych bardzo wielu r�nych, a w�r�d nich Ktezippos, taki jeden ch�opak z Pajanii, bardzo szlachetny - tyle tylko, �e harda sztuka, jako �e m�ody. Wi�c Kleinias, kiedy mnie zobaczy� od wej�cia, �e tak sam siedz�, podszed� prosto ku mnie i usiad� sobie z prawej strony, jak i ty powiadasz. Kiedy go zobaczyli Dionizodoros i Eutydem, naprz�d przystan�li i rozmawiali z sob�, raz po raz spogl�daj�c w nasz� stron� - ja bardzo na nich uwa�a�em - a potem przyszli i jeden usiad� sobie obok ch�opaka - to Eutydem, a drugi tu� przy mnie, po mojej lewej r�ce. Inni - jak tam kt�remu wypad�o. Wi�c ja przywita�em ich obu, bo dawnom ich nie widzia�. I potem powiedzia�em do Kleiniasa: M�j Kleiniaszu, ci dwaj panowie, Eutydem i Dionizodoros, to specjali�ci nie w ma�ej sprawie, tylko w rzeczach wielkich. Bo na wszystkim, co dotyczy wojskowo�ci, rozumiej� si� tak jak cz�owiek, kt�ry ma zosta� dobrym wodzem, na sprawianiu szyk�w i dowodzeniu armi�, i na nauce walki w pe�nej zbroi. A potrafi� te� uczyni� cz�owieka zdolnym do tego, �eby sobie przed s�dem dawa� rady, je�eliby go kto ukrzywdzi�. Kiedym to powiedzia�, �ci�gn��em na siebie ich pogard�, wi�c te� roze�miali si�, patrz�c jeden na drugiego. I Eutydem powiada: My si� ju� tym, Sokratesie, nie zajmujemy powa�nie; traktujemy to jako zaj�cia uboczne. Ja si� zdziwi�em i m�wi�: To jakie� pi�kne musi by� wasze zaj�cie g��wne, je�eli tak wielkie sprawy, to dla was tylko zaj�cia uboczne. Na bog�w, powiedzcie� mi, co to za pi�kno takie. 3 Konnos: o tym swoim mistrzu w grze na kitarze m�wi Sokrates r�wnie� w Meneksenosie 236 a. 8 Dzielno��4 - powiada - Sokratesie, uwa�amy, �e zdolni jeste�my wyrabia� najlepiej spo�r�d wszystkich ludzi i najszybciej. III. O Zeusie - zawo�a�em - co te� wy m�wicie i gdzie�cie wy co� takiego znale�li?! Ja o was dot�d jeszcze my�la�em tak, jak w tej chwili powiedzia�em, �e przede wszystkim jeste�cie mistrzami w tej walce w pe�nej zbroi, i to o was m�wi�em. Bo kiedy�cie tu pierwszy raz przyjechali, przypominam sobie, �e�cie si� z tym og�aszali. Je�eli wy teraz naprawd� posiadacie t� umiej�tno��, to b�d�cie dla mnie �askawi. Bo ja do was po prostu jak do bog�w m�wi� i prosz�, �eby�cie mi przebaczyli to, com przedtem powiedzia�. Tylko patrzcie, Eutydemie i Dionizodorze, czy�cie prawd� powiedzieli. Bo tre�� obietnicy jest taka wielka, �e niedowierzanie nie jest dziwne. Ale� b�d� przekonany, Sokratesie - powiedzieli obaj - �e to tak jest. No to ja wam gratuluj� tego skarbu - wi�cej, ni� Wielkiemu Kr�lowi5 jego pa�stwa. A tyle tylko mi powiedzcie, czy zamierzacie popisywa� si� t� umiej�tno�ci�, czy jakie macie zamiary? W�a�nie poto�my przyjechali, Sokratesie, �eby urz�dza� popisy i uczy�, je�eli kto� zechce bra� lekcje. Ach, �e zechce ka�dy, kto tej sztuki nie posiada, za to ja wam r�cz�; ja pierwszy, potem ten oto Kleinias, opr�cz nas ten tu Ktezippos i ci inni tu - powiedzia�em wskazuj�c mu zakochanych w Kleiniaszu. Ci ju� nas byli obst�pili. Bo pierwotnie Ktezippos siedzia� daleko od Kleiniasa - przypadkiem, mam wra�enie. Ot� kiedy Eutydem ze mn� rozmawia� i pochyli� si� w prz�d, zas�oni� Ktezippowi widok Kleiniasa, kt�ry siedzia� mi�dzy nami. Wi�c Ktezippos, chc�c widzie� ukochanego, a r�wnocze�nie on lubi s�ysze�, co si� m�wi, wi�c poderwa� si� i pierwszy stan�� przed nami. Wi�c tak i inni, widz�c go, obst�pili nas - zakochani w Kleiniaszu oraz towarzysze Eutydema i Dionizodora. Ot� tych pokaza�em i powiedzia�em Eutydemowi, �e wszyscy s� z pewno�ci� gotowi bra� lekcje. Ktezippos zgodzi� si� z wielkim zapa�em i inni te�, i wszyscy razem zacz�li ich obu prosi�, �eby im za demonstrowali pot�g� swej specjalno�ci. IV. Ja tedy powiedzia�em: Tak jest, Eutydemie i Dionizodorze, koniecznie, i tym tu zr�bcie przyjemno��, i ze wzgl�du na mnie te� urz�d�cie popis. Jasna rzecz, �e taki popis wszechstronny, to nie ma�a robota. Ale to jedno mi powiedzcie: czy wy potraficie zrobi� dzielnym cz�owiekiem tylko kogo� takiego, kt�ry ju� jest przekonany, �e trzeba u was bra� lekcje, czy te� i takiego, kt�ry jeszcze nie jest o tym przekonany, bo w og�le nie wierzy, �eby tej rzeczy, dzielno�ci, mo�na by�o kogo� nauczy�, albo te� was nie uwa�a za jej nauczycieli? Wi�c prosz� was, czy to nale�y do tej samej specjalno�ci przekona� takiego cz�owieka i o tym, �e dzielno�ci mo�na si� nauczy�, i to najlepiej w�a�nie od was, czy te� to ju� nale�y do umiej�tno�ci innej? 4 �Dzielno��: tym terminem oddaje Witwicki stale greckie ....., tradycyjnie t�umaczone jako �cnota�. Wad� tego ostatniego terminu jest, �e ma sens jednostronnie etyczny, gdy tymczasem ..... obejmuje tak�e inne cechy dodatnie; niestety �dzielno�� jest jeszcze mniej adekwatna. 5 Wielki Kr�l (..... ........): oficjalny tytu� kr�la perskiego. 9 Do tej samej, Sokratesie - powiedzia� Dronizodoros. Wi�c wy - m�wi� - Dionizodorze, wy ze wszystkich wsp�czesnych najlepiej potrafiliby�cie zach�ca� do filozofii i do dbania o dzielno��? Tak w ka�dym razie uwa�amy, Sokratesie. Wi�c inne pokazy - powiedzia�em - na drugi raz nam od��cie, a ten w�a�nie popis nam urz�d�cie. Tego tutaj ch�opaka przekonajcie, �e trzeba si� zajmowa� filozofi� i o dzielno�� dba�; zr�bcie t� przyjemno�� i mnie, i tym tutaj wszystkim. Bo z tym ch�opcem jest taka sprawa. Ja i ci tutaj wszyscy pragniemy, �eby on si� sta� jak najlepszy. To jest syn Aksjocha i wnuk Alkibiadesa starszego a stryjeczny brat Alkibiadesa dzisiejszego. Nazywa si� Kleinias. M�ody jest. Wi�c boimy si� o niego, jak to naturalne, �e o m�odego - aby kto� was nie uprzedzi� i nie zwr�ci� jego duszy w innym kierunku i �eby si� ch�opak nie popsu�. Wi�c wy przychodzicie w sam czas. Zatem, je�eli wam to nie robi r�nicy, to popr�bujcie ch�opaka i pogadajcie z nim przy nas! Kiedym te mniej wi�cej s�owa powiedzia�, Eutydem bardzo odwa�nie i ochoczo powiada: Ale� nie robi nam to �adnej r�nicy, Sokratesie. Byle tylko m�ody cz�owiek zechcia� odpowiada�. Ale� naturalnie - powiedzia�em - do tego przecie� jest przyzwyczajony. Przecie� do niego ci tutaj przychodz� i wiele pyta� mu zadaj�, i dyskutuj� z nim, tak �e nabra� ju� �mia�o�ci w odpowiadaniu. V. To, co potem, Kritonie, jakby ci to dobrze opowiedzie�? Bo to nie ma�a rzecz: powt�rzy� i przej�� po kolei te m�dro�ci nieogarnione. Ja powinienem, tak jak poeci, na pocz�tku opowiadania wezwa� pomocy Muz i Mnemozyny. Wi�c zdaje mi si�, �e Eutydem jako� tak zacz��: Kleiniaszu, ci spo�r�d ludzi, kt�rzy si� ucz�, to s� ci m�drzy, czy te� ci g�upi? Ch�opak, poniewa� to by�o wielkie pytanie, zarumieni� si�, nie wiedzia�, co powiedzie�, i patrzy� na mnie. Ja, widz�c jego zak�opotanie, powiedzia�em: No, uszy do g�ry, Kleiniaszu, i odpowiadaj �mia�o, jak ci si� wydaje - mo�e ci si� to przyda� nadzwyczajnie. W tym momencie Dionizodoros nachyla mi si� odrobin� do ucha, ca�a twarz mu si� �mieje i m�wi: Wiesz, Sokratesie, ja ci z g�ry m�wi�, �e jakkolwiek ch�opak odpowie, zostanie zbity. Podczas gdy on to m�wi�, Kleinias w�a�nie da� odpowied�. Tak �e nawet nie mia�em kiedy powiedzie� ch�opcu, �eby uwa�a�. On odpowiedzia�, �e ci, kt�rzy si� ucz�, to s� ci m�drzy. A Eutydem m�wi: Ty nazywasz niekt�rych ludzi nauczycielami, czy nie? Zgodzi� si�. 10 Nieprawda�, nauczyciele s� nauczycielami tych, kt�rzy si� ucz�6. Tak jak kitarzysta i baka�arz byli przecie� nauczycielami twoimi oraz innych ch�opc�w, a wy�cie byli uczniami? Przyzna�. Wi�c prawda, �e kiedy�cie si� uczyli, to jeszcze nie wiedzieli�cie tego, czego�cie si� uczyli? Nie - powiada. Wi�c czy�cie byli m�drzy, kiedy�cie tego nie wiedzieli? Ano nie - m�wi. Nieprawda�, wi�c je�li nie m�drzy, to g�upi? Tak jest. Wi�c wy ucz�c si�, czego�cie nie wiedzieli, uczyli�cie si� jako g�upi? Ch�opak skin�� g�ow�. Wi�c g�upi ucz� si� na m�drych, Kleiniaszu, a nie m�drzy, jak tobie si� wydaje. Kiedy on to powiedzia�, w tej chwili jakby ch�r na znak dyrygenta zacz�li r�wnocze�nie wykrzykiwa� i �mia� si� ci, co to przyszli z Dionizodorem i z Eutydemem. I zanim ch�opak zdo�a� dobrze odetchn��, wzi�� go w obroty Dionizodoros i: Jak to, Kleiniaszu? - powiada - kiedy wam baka�arz co� dyktowa�, to kt�rzy ch�opcy wyuczyli si� tego, co by�o dyktowane: ci m�drzy, czy te� ci g�upi? Ci m�drzy - powiada Kleinias. Wi�c m�drzy ucz� si�, a nie g�upi, i nies�usznie przed chwil� odpowiedzia�e� Eutydemowi. VI. Teraz ju� bardzo g�o�no zacz�li si� �mia� i ha�asowa� wielbiciele obu tych pan�w, oddaj�c ho�d ich m�dro�ci. A my, inni, milczeli�my stropieni. Eutydem widz�c, �e my�my tacy zgaszeni, a chc�c, �eby�my go jeszcze bardziej podziwiali, nie pu�ci� ch�opaka, ale zada� mu pytanie i tak, jak to dobrzy tancerze kiedy drugi raz si� okr�caj�, zacz�� dublowa� pytania o jedno i to samo, i powiedzia�: Czy ucz�cy si� ucz� si� tego, co wiedz�, czy te� tego, czego nie wiedz�? A Dionizodoros znowu z cicha do mnie szepce: To te�, Sokratesie, drugie takie pytanie, jak to pierwsze. O Zeusie! - powiedzia�em - ju� i to pierwsze wam wypad�o popisowo. My same takie - powiada - zadajemy, Sokratesie, nasze wszystkie pytania s� bez wyj�cia. 6 Pierwsza w dialogu dwuznaczno��: czasownik �...... mo�e znaczy� zar�wno �ucz� si� , jak i �rozumiem �. Wyja�nia to nieco ni�ej sam Sokrates. 11 Tote� - odpar�em - dlatego, zdaje si�, macie dobr� opini� u uczni�w. W tym czasie Kleinias Eutydemowi odpowiedzia�, �e ucz�cy si� ucz� si� tego, czego nie wiedz�. A ten pyta� go dalej tak samo, jak przedtem. Jak to - powiada - czy ty nie znasz liter? Znam - powiada. Nieprawda�, wszystkie? Przyzna�. Wi�c kiedy kto� to lub owo dyktuje, czy� on nie dyktuje liter? Zgodzi� si�. Zatem dyktuje co� takiego, co ty znasz, skoro znasz wszystkie litery? I na to si� zgodzi�. Wi�c jak�e, czy wi�c nie uczysz si� tego, co kto� dyktuje, a tylko ten si� uczy, kt�ry nie zna liter? Nie - powiada - ja si� ucz�. Nieprawda� - m�wi - uczysz si� tego, co wiesz i co znasz, skoro znasz wszystkie litery. Zgodzi� si�. W takim razie nie odpowiedzia�e� s�usznie - powiada. Zaledwie to sko�czy� m�wi� Eutydem, a oto Dionizodoros, jakby pi�k� od niego odebra�, zabra� g�os, zacz�� znowu celowa� w ch�opaka i powiedzia�: Nabiera ci� Eutydem, Kleiniaszu, bo powiedz mi, uczy� si�, czy to nie znaczy przyjmowa� wiedz� o tym, o czym si� kto� uczy? Zgodzi� si� Kleinias. A wiedzie� co� - powiada - to jest co� innego, czy te� to znaczy: mie� ju� wiedz�? Zgodzi� si�. A �nie wiedzie� to znaczy: jeszcze nie mie� wiedzy? Zgodzi� si� z tym. Wi�c ci, kt�rzy przyjmuj� co�, to s� ci, co ju� to maj�, czy te� ci, co nie? Ci, co nie maj�. Nieprawda�, zgodzi�e� si�, �e do nich nale�� i ci, co nie wiedz� - do tych, co nie maj�? 12 Skin�� g�ow�. Wi�c do bior�cych nale�� ci, co si� ucz�, a nie do posiadaj�cych? Zgodzi� si�. Zatem niewiedz�cy - powiada - ucz� si�, Kleiniaszu, a nie ci, kt�rzy wiedz�. VII. Jeszcze i do trzeciego z�o�enia si� z ch�opcem zabiera� si� Eutydem, jak na arenie, kiedy ja, widz�c ch�opczyn� takiego pogr��onego, chcia�em, �eby sobie odetchn�� i �eby od nas wystraszony nie uciek�; powiedzia�em wi�c, dodaj�c mu ducha: Kleiniaszu, nie dziw si�, je�eli ci si� te rozmowy wydaj� niezwyczajne. Bo mo�e nie dostrzegasz, co ci nasi go�cie robi� oko�o ciebie. Oni robi� to samo, co Korybanci7 podczas �wi�ce� odprawiaj� nad tym, kt�remu chc� �wi�ce� udzieli�, posadziwszy go po�rodku na tronie. Tam si� tak�e harce jakie� oko�o takiego odprawia i zabawki. A mo�e� i ty wtajemniczony? Ci wi�c panowie teraz nic innego nie robi�, tylko ta�cz� ko�o ciebie i ch�ry wodz� na �art, aby ci� dopiero potem wtajemniczy� i wy�wi�ci�. Powiedz wi�c sobie, �e teraz s�yszysz obrz�dy wst�pne w karierze sofisty. Przecie� naprz�d, jak m�wi Prodikos8, trzeba si� nauczy� o w�a�ciwym u�ywaniu s��w. Panowie przyjezdni pokazuj� ci, �e� nie wiedzia�, co ludzie nazywaj� uczeniem si�, manthanein. Na przyk�ad co� takiego, kiedy kto� zrazu nie ma �adnej wiedzy o jakiej� sprawie, a p�niej nabiera wiedzy o tym. A tego samego wyrazu u�ywaj�, kiedy kto� ma ju� wiedz� i z pomoc� tej wiedzy t� w�a�nie spraw� ujmuje - czy to jako zadanie praktyczne, czy tylko w s�owach. Raczej nazywaj� to drugie rozumieniem ni� uczeniem si�, ale czasem te� i o tym m�wi�: manthanein. A ty� nie zwr�ci� uwagi na to, �e ten sam wyraz oznacza stan ludzi o cechach wprost przeciwnych, i tych, co maj� wiedz�, i tych, co nie. Podobne by�o i to w drugim pytaniu. Pytali ciebie, czy ucz� si� ludzie tego, co wiedz�, czy tego, co nie. To s� takie naukowe �arty. Dlatego te� ja m�wi�, �e ci panowie si� z tob� bawi�. A �e to s� zabawki, to m�wi� dlatego, �e cho�by si� kto� du�o takich chwyt�w albo i wszystkich wyuczy�, to o rzeczywisto�ci nie dowie si� niczego wi�cej, jaka ona jest, a potrafi tylko �artowa� sobie z ludzi z pomoc� dwuznacznych st�w, podstawia� im nog� i przewraca�. Tak, jak ci, co to sto�ki wyrywaj� spod tych, kt�rzy chc� usi���. Ciesz� si� i �miej�, kiedy widz�, �e si� kto� przewr�ci� na wznak i le�y jak d�ugi. Wi�c uwa�aj, �e to by�a zabawka ze strony tych pan�w. A potem, oczywi�cie, oni ci� b�d� uczyli powa�nie. I ja im przypomn�, �eby dotrzymali obietnicy, kt�r� mi dali. M�wili przecie�, �e urz�dz� pokaz swej sztuki zach�cania i pobudzania. A teraz, mam wra�enie, uwa�ali, �e naprz�d trzeba z tob� po�artowa�. Wi�c to, Eutydemie i Dionizodorze, to by�y wasze zabawki. Ale mo�e ich ju� do��, a teraz poka�cie, jak b�dziecie zach�cali ch�opaka, jak to si� trzeba garn�� do wiedzy i do dzielno�ci. A naprz�d ja wam poka��, jak ja sobie to wyobra�am i co bym chcia� us�ysze�. A je�eli si� wam wyda, �e ja to robi� niefachowo i �miesznie, to nie �miejcie si� ze mnie. Bo ja pragn� pos�ucha�, co wy umiecie, i dlatego o�mielam si� na t� improwizacj� w waszej obecno�ci. Wi�c powstrzymajcie �miech, jak b�dziecie s�uchali. I wy, i wasi uczniowie. A ty, synu Aksjocha, odpowiadaj. 7 Korybanci: kap�ani Kybeli, �Matki bog�w�, kt�rej s�u�ba wymaga�a wtajemniczenia. 8 Prodikos z Keos, s�ynny sofista, najwi�kszy w�wczas w Grecji znawca synonimiki. W Protagorasie 337 a � c charakteryzuje go Platon od tej strony nie bez humoru; p. tak�e Charmides 163 d. 13 VIII. Prawda, �e my wszyscy ludzie pragniemy, �eby nam by�o dobrze? Ale mo�e to pytanie nale�y do tych �miesznych, kt�rych si� ba�em przed chwil�? To nawet g�upio pyta� o co� takiego. Bo kt�ry� cz�owiek nie chce, �eby mu by�o dobrze? Nie ma takiego - odpowiedzia� Kleinias. No, tak - m�wi�. - A potem, kiedy chcemy, �eby nam by�o dobrze, to jak potrafimy to osi�gn��? Mo�e w ten spos�b, �e b�dziemy mieli du�o d�br? Czy te� to jeszcze g�upsze od poprzedniego? Bo przecie� chyba i to jasne, �e tak jest. Zgodzi� si�. Wi�c prosz� ci�, dobra to s� dla nas na przyk�ad jakie rzeczy? To te� nietrudna sprawa i nie wymaga g��bokiego znawcy, �eby to znale��. Przecie� ka�dy potrafi nam powiedzie�, �e bogactwo to jest pewne dobro. Czy nie? Tak jest - powiada. Nieprawda�, i zdrowie te�, i pi�kno��, i inne cechy cia�a, �eby by�y w porz�dku? Przyzna�. A tak�e zwi�zki rodzinne, i wp�ywy, i zaszczyty w swoim pa�stwie - to jasne, �e to s� pewne dobra? Zgodzi� si�. Wi�c jakie� nam - powiedzia�em - jeszcze dobro pozostaje? Co to jest: by� rozwa�nym i sprawiedliwym i odwa�nym? Na Zeusa, Kleiniaszu, czy ty uwa�asz. �e je�li te rzeczy przyjmiemy jako dobra, to za�o�enie b�dzie s�uszne, czy te�, je�li nie? Bo mo�e si� kto� b�dzie z nami spiera�. A tobie jak si� wydaje? To s� dobra - powiada Kleinias. No zgoda - m�wi�. - A m�dro�� gdzie w szeregu umie�cimy? Pomi�dzy dobrami, czy jak uwa�asz? Pomi�dzy dobrami. Zastan�w�e si�, �eby�my jakiego� dobra nie pomin�li, o kt�rym warto by m�wi�. Zdaje mi si�, �e nie pomijamy �adnego - m�wi Kleinias. A ja sobie przypomnia�em i m�wi�, .�e na Zeusa, bodaj �e�my pomin�li dobro najwi�ksze. Jakie� to? - powiada. Powodzenie w przedsi�wzi�ciach, Kleiniasku. Wszyscy m�wi�, i co najlichsi te�, �e to jest najwi�ksze dobro. To prawda - powiedzia�. 14 Ja znowu my�l� wstecz wr�ci�em i m�wi�, �e o w�os a skompromitowaliby�my si� przed go��mi, ja i ty, synu Aksjocha. Bo co takiego? - powiada. To, �e�my to powodzenie mi�dzy poprzednimi dobrami umie�cili, a teraz znowu o tym samym m�wimy. Wi�c co takiego? Przecie� to �miesznie: co�, co dawno le�y przed nami, k�a�� to znowu na st� i dwa razy m�wi� jedno i to samo. Jak to rozumiesz? - powiada. Przecie� to m�dro�� - m�wi� - stanowi o powodzeniu. To nawet dziecko zrozumie. A on si� zdziwi�. Taki jeszcze jest m�ody i naiwny. Ja, widz�c, �e on si� dziwi, m�wi�: Czy ty nie wiesz, Kleiniaszu, �e w pos�ugiwaniu si� fletem najwi�ksze powodzenie maj� fleci�ci? Przyzna�. Nieprawda� - m�wi� � w pisaniu liter i w odczytywaniu - baka�arze? Tak jest. A wobec niebezpiecze�stw na morzu - chyba nie przypuszczasz, �eby kto� mia� powodzenie wi�ksze ni� m�drzy sternicy, �eby tak og�lnie powiedzie�? Oczywi�cie, �e nie. A na wojnie z kim ch�tniej by� dzieli� niebezpiecze�stwa i niepewne losy - z m�drym wodzem, czy z nieumiej�tnym? Z m�drym. A w chorobie pod czyj� opiek� wola�by� prze�ywa� niebezpiecze�stwo: lekarza m�drego, czy nieuka? M�drego. Czy dlatego - powiedzia�em - �e raczej spodziewasz si� powodzenia z cz�owiekiem m�drym ni� z g�upim? Zgodzi� si�. Zatem m�dro�� wsz�dzie przynosi ludziom powodzenie. Przecie� nigdy nikt nie chybia celu z winy m�dro�ci; si�� rzeczy musi i�� w�a�ciw� drog� i trafia�, gdzie trzeba; inaczej to by nie by�a m�dro��. IX. Zgodzili�my si� w ko�cu, sam nie wiem jak, na to stanowisko zasadnicze: je�eli kto� jest m�dry, takiemu w dodatku jeszcze i powodzenia nie potrzeba. A skoro�my to uzgodnili, ja go znowu zacz��em pyta� o to, co�my poprzednio ustalili, jakby si� nam to przedstawia�o. 15 Zgodzili�my si� - powiedzia�em - �e gdyby�my mieli wiele d�br, to byliby�my szcz�liwi i dobrze by si� nam powodzi�o. Przyzna�. Wi�c czy byliby�my szcz�liwi przez te dobra posiadane, gdyby one si� nam na nic nie przydawa�y, czy te�, gdyby si� przydawa�y? Gdyby si� przydawa�y - powiedzia�. A czy przydawa�yby si� nam na co�, gdyby�my je tylko posiadali, a nie u�ywaliby�my ich wcale? Na przyk�ad, gdyby�my mieli wiele �rodk�w �ywno�ci, a nie jedliby�my, albo napoju du�o, a nie piliby�my - czy mogliby�my mie� z tego jaki� po�ytek? No chyba �e nie - powiada. A rzemie�lnicy wszyscy, gdyby ka�dy mia� przygotowane wszystko, czego mu potrzeba do roboty, a nie u�ywa�by tego, czy mieliby powodzenie dzi�ki temu posiadaniu - posiadaliby przecie� wszystko, co powinien posiada� rzemie�lnik. Na przyk�ad cie�la, gdyby mia� pod r�k� wszystkie narz�dzia i drzewa pod dostatkiem, a ciesio�ki by nie uprawia�, to czy m�g�by mie� jaki� po�ytek z tego posiadania? W �aden spos�b - powiada. No a gdyby kto� posiada� bogactwo i te wszystkie dobra, o kt�rych m�wimy, a nie u�ywa�by ich, czy by�by szcz�liwy dzi�ki posiadaniu tych d�br? Oczywi�cie, �e nie, Sokratesie. Wi�c trzeba, zdaje si�, nie tylko posiada� tego rodzaju dobra, je�eli kto� ma by� szcz�liwym, ale trzeba si� te� nimi pos�ugiwa�. Bo z samego posiadania nie ma �adnego po�ytku. Prawd� m�wisz. A wi�c, Kleiniaszu, czy to ju� wystarczy, �eby kogo� zrobi� szcz�liwym, je�eli b�dzie posiada� dobra i b�dzie si� nimi pos�ugiwa�? Mnie si� zdaje. A czy w tym tylko wypadku, je�eliby si� kto� nimi pos�ugiwa� w spos�b w�a�ciwy, czy te� i wtedy, je�liby nie? Je�eliby w spos�b w�a�ciwy. To dobrze m�wisz - powiadam - bo z dw�ch ewentualno�ci to znacznie gorsza rzecz, je�eli si� kto� czymkolwiek pos�uguje w spos�b niew�a�ciwy, ni� gdy w og�le daje pok�j. Bo to pierwsze to z�o, a to drugie to ani z�o, ani dobro. Czy nie tak powiemy? Zgodzi� si�. A przy obr�bce drzewa i pos�ugiwaniu si� nim, czy co� innego pozwala cz�owiekowi pos�ugiwa� si� nim w spos�b w�a�ciwy, czy te� umiej�tno�� ciesielska? 16 Nic innego - powiada. A je�eli chodzi o obchodzenie si� z narz�dziami, to znowu chyba pewna wiedza decyduje o ich w�a�ciwym u�ywaniu. Przyzna�. A je�eli chodzi o pos�ugiwanie si� tymi dobrami, o kt�rych �e�my przedtem m�wili: bogactwem i zdrowiem i pi�kno�ci� - to �eby si� w spos�b w�a�ciwy wszystkimi takimi rzeczami pos�ugiwa�, do tego prowadzi wiedza i ona normuje dzia�anie cz�owieka, czy te� co� innego? Wiedza - powiedzia�. Zatem nie tylko powodzenie, ale i post�powanie w�a�ciwe, jak si� zdaje, a z nim i szcz�cie zapewnia ludziom wiedza w ka�dym wypadku posiadania i dzia�ania. Zgodzi� si�. Wi�c, na Zeusa - powiedzia�em - jest�e jakikolwiek po�ytek z innych d�br bez rozs�dku i m�dro�ci? Czy skorzysta�by cz�owiek, kt�ry by posiada� wiele i wiele dzia�a�, a g�owy by nie mia� na karku? Czy te� raczej, gdyby ma�o posiada� i ma�o dzia�a�? A tak popatrz. Czy nie prawda, �e im mniej by dzia�a�, mniej by chybia�, a gdyby mniej chybia�, mniej by mu przydarza�o si� z�ego, a gdyby mu mniej przydarza�o si� z�ego, mniej by�by nieszcz�liwy? No tak - powiada. A czy mniej by cz�owiek dzia�a�, gdyby by� ubogi, czy bogaty? Ubogi - powiedzia�. Czy s�aby, czy mocny? S�aby. A czy wysoko postawiony, czy nie ciesz�cy si� s�aw�? Nie ciesz�cy si� s�aw�. A czy odwa�ny i rozwa�ny mniej by dzia�a�, czy boja�liwy? Boja�liwy. Nieprawda�? I nie pracuj�cy raczej ni� pracowity. Zgodzi� si�. I powolny raczej ni� pr�dki? I ten o s�abym wzroku i s�uchu raczej ni� ten o bystrym? Na wszystkie takie rzeczy zgodzili�my si� z sob�. 17 W og�le - powiedzia�em - Kleiniaszu, bodaj �e te wszystkie dobra, kt�re�my przedtem wymienili, nie ten maj� sens, �eby same przez si� by�y dobrami, ale zdaje si�, �e to tak jest. Je�eli nimi kieruje g�upota, to s� wi�kszym z�em ni� ich przeciwie�stwa, bo lepiej mog� s�u�y� temu, co nimi rz�dzi a jest z�e. A je�li rozs�dek i m�dro��, staj� si� wi�kszymi dobrami. A samo przez si� �adne z nich nic nie jest warte. Zdaje si� - powiada - �e jest tak, jak ty m�wisz. Wi�c co nam wynika z tego, co si� powiedzia�o? Nic innego chyba, tylko to, �e z innych rzeczy �adna nie jest ani dobrem, ani z�em, a tylko z tych dw�ch rzeczy jedna, m�dro��, jest dobrem, a g�upota - z�em. Zgodzi� si�. X. Wi�c jeszcze - ci�gn��em - rozpatrzmy sobie to, co pozosta�o. Skoro szcz�liwi chcemy by� wszyscy, a pokaza�o si�, �e stajemy si� tacy dzi�ki pos�ugiwaniu si� rzeczami, i to je�eli si� nimi w�a�ciwie pos�ugujemy, t� za� umiej�tno��, a wraz z ni� i powodzenie daje nam wiedza, to trzeba przecie�, tak si� wydaje, �eby na ka�dy spos�b ka�dy cz�owiek o to dba�, �eby by� jak najm�drzejszy. Czy nie? Tak - powiada. I kto tak uwa�a, ten i po ojcu to raczej powinien wzi�� ni� pieni�dze, i od swoich kierownik�w i przyjaci�, i od innych, i od tych, kt�rzy m�wi�, �e si� w nim kochaj�, i obcych i swoich powinien prosi� i b�aga�, aby mu u�yczali m�dro�ci; nie ma wstydu, Kleiniaszu, i nikomu tego nie trzeba gani�, je�eli si� kto� za to wys�uguje i oddaje w niewol�, i zakochanemu i ka�demu cz�owiekowi got�w jest wszelkie godziwe s�u�by oddawa� dlatego, �e pragnie by� m�dry. Czy nie wydaje ci si� - doda�em - �e to tak jest? Tak jest - powiada. - Zdaje mi si�, �e bardzo dobrze m�wisz. Je�eli tylko, Kleiniaszu - powiedzia�em - m�dro�ci mo�na si� nauczy� i je�eli ona nie przys�uguje ludziom tak, sama z siebie. Nad tym si� musimy jeszcze zastanowi� i tego�my jeszcze nie uzgodnili, ja i ty. Ale� mnie si� wydaje, Sokratesie, �e jej si� mo�na nauczy�. Ja si� ucieszy�em i powiedzia�em: Dobrze m�wisz, naprawd�, m�u znakomity; to doskonale, �e� mnie uwolni� od d�ugiego rozwa�ania, w�a�nie nad tym, czy mo�na, czy nie mo�na nauczy� si� m�dro�ci. Wi�c teraz, skoro uwa�asz, �e mo�na si� jej nauczy� i �e ona jedna jedyna robi cz�owieka szcz�liwym i daje mu powodzenie, to czy nie przyznasz, �e koniecznie trzeba si� bra� do filozofii i �e sam masz zamiar to zrobi�? Tak jest, Sokratesie - powiedzia�. - Najbardziej jak tylko mo�na. Ja to z rado�ci� us�ysza�em i m�wi�: Dionizodorze i Eutydemie, m�j przyk�ad, kt�ry mia� pokaza�, jakich bym pragn�� s��w zach�ty, jest taki. Mo�e by�, �e niefachowy i za du�o by�o gadania. Ale teraz kt�ry b�d� z was niech to samo zrobi fachowo - to b�dzie dla nas popis. A je�eli tego nie chcecie, to st�d, gdzie ja sko�czy�em, dowied�cie ch�opcu, czy on powinien zdoby� sobie wszelk� m�dro��, czy te� jest jaka� jedna, kt�r� trzeba posi���, �eby by� szcz� 18 �liwym i dzielnym cz�owiekiem. I co ona za jedna. Bo jak na pocz�tku m�wi�em, bardzo nam zale�y na tym, �eby si� ten ch�opiec zrobi� m�dry i dobry. XI. Wi�c ja tak powiedzia�em, Kritonie. A na to, co mia�o nast�pi� potem, bardzo pilnie uwa�a�em i zastanawia�em si�, w jaki te� spos�b oni si� do tej rozmowy wezm� i od czego zaczn� zach�ca� ch�opaka, �eby si� w m�dro�ci i w dzielno�ci �wiczy�. Ot� starszy z nich, Dionizodoros, pierwszy zacz�� m�wi�, a my�my wszyscy patrzyli w niego, bo mieli�my zaraz us�ysze� jakie� s�owa przedziwne. I to si� nam te� uda�o. Bo jak�� dziwn� ten m��, Kritonie rozpocz�� rozmow�, kt�rej warto, �eby� pos�ucha�, jaka to by�a zach�ta na drodze do dzielno�ci. Prosz� ci�, powiedz mi, Sokratesie, i wy tutaj inni, kt�rzy, jak s�ysz�, pragniecie, �eby ten ch�opak by� m�dry, czy wy to m�wicie na �art, czy te� pragniecie tego serio i powa�nie wam na tym zale�y? Mnie przysz�o na my�l, �e oni pewnie przedtem my�leli, �e ja �artuj�, kiedym ich prosi�, �eby z ch�opcem porozmawiali, i oni dlatego z nim �artowali i nie m�wili serio. Wi�c to wzi�wszy pod uwag�, tym bardziej powiedzia�em, �e mi o to chodzi najzupe�niej serio. A Dionizodoros powiada: Uwa�aj, Sokratesie, �eby� si� nie wypar� tego, co teraz m�wisz. Uwa�am - m�wi� - i nie zapr� si� tego nigdy w �wiecie. No wi�c - powiada - wy niby to chcecie, �eby on si� sta� m�dry? Tak jest. A w tej chwili - powiada - Kleinias jest m�dry czy nie? Jeszcze nie, on chyba powie; on przecie� nie jest samochwa�. A wy - powiada - chcecie, �eby on si� sta� m�dry, a nieukiem �eby nie by�? Zgadzamy si�. A wi�c chcecie, �eby si� sta� takim, jakim nie jest, a tym, czym jest, �eby ju� nie by�? Kiedym to us�ysza�, zafrasowa�em si�. A ten, podchwytuj�c moj� trosk�, powiada: Jak�e to? Je�eli chcecie, �eby on tym, czym jest teraz, wcale nie by�, to chcecie, wida�, �eby zgin��. To �adni przyjaciele i zakochani, kt�rzy nade wszystko by chcieli, �eby ich ukochany zgin��! XII. Kiedy to us�ysza� Ktezippos, zirytowa� si�, bo sz�o o jego ukochanego, i powiedzia�: Panie przyjezdny z Turioi, gdyby to nie by�o pewn� niegrzeczno�ci� powiedzie�, to bym ci powiedzia� prosto w twarz: Jakim prawem �miesz tak k�ama� na mnie i na tych innych - rzecz, kt�rej si� nawet m�wi� nie godzi, �e ja bym chcia�, aby ten ch�opak zgin��?! Ach, c� tam, Ktezippie - powiedzia� Eutydem - czy ty my�lisz, �e k�amstwo jest mo�liwe? Na Zeusa, tak! - powiedzia� - je�elim nie zwariowa�. Kiedy si� m�wi o tym, o czym mowa, czy kiedy si� nie m�wi? 19 Kiedy si� m�wi - powiedzia�. Nieprawda�, je�eli kto� o czym� m�wi, to nie m�wi niczego innego, jak tylko to, co w�a�nie m�wi. Jak to? - powiada Ktezippos. Przecie� to jest co�, to, co kto� m�wi, co�, co jest czym� poza wszystkim innym. Tak jest. Nieprawda�? Kto m�wi to, ten m�wi co�, co jest? Tak. A przecie� kto m�wi co�, co jest, ten m�wi prawd�. Tak �e Dionizodoros, skoro m�wi to, co jest, to m�wi prawd� i wcale na ciebie nie k�amie. Tak - powiada. Ale kto to m�wi, Eutydemie - powiedzia� Ktezippos - ten nie m�wi tego, co jest. A Eutydem na to: Co�, co nie jest, to przecie� nie istnieje? Nie istnieje. Wi�c to, co nie istnieje, nie istnieje nigdzie? Nigdzie. Wi�c czy to mo�liwe, �eby z czym�, co nie istnieje, m�g� kto� cokolwiek zrobi� tak, �eby to by�o czym� - to, co nie istnieje nigdzie? My�l�, �e nie - powiedzia� Ktezippos. Wi�c c�? M�wcy, kiedy przemawiaj� do ludu, nie dzia�aj� wcale? Dzia�aj� oczywi�cie - powiada. Nieprawda�? Je�li dzia�aj�, to i robi� co�? Tak. M�wi� - to znaczy dzia�a� i robi� co�? Zgodzi� si�. Zatem tego, co nie istnieje, nie m�wi nikt. Bo ju� by wtedy co� robi�, a ty� si� zgodzi�, �e czego�, co nie istnieje, nikt w og�le robi� nie mo�e. Tak �e wed�ug twego stanowiska nikt nie m�wi nieprawdy, ale skoro co� m�wi Dionizodoros, to m�wi prawd� i m�wi co�, co jest. Na Zeusa - powiedzia� Ktezippos - Eutydemie, on tam jako� m�wi co�, co jest, ale zgo�a nie tak, jak jest. 20 Jak m�wisz, Ktezippie? - powiedzia� Dionizodoros. - A czy s� tacy, kt�rzy m�wi� o rzeczach tak, jak one s�? S� tacy, doprawdy - powiada. - To s� ci szlachetni i ci, co m�wi� prawd�. No a rzeczy dobre - powiada - czy nie s� dobre, a rzeczy z�e czy nie s� z�e? Zgodzi� si�. A ty si� zgadzasz, �e ludzie szlachetni m�wi� o rzeczach tak, jak one s�? Zgadzam si�. Wi�c ci ludzie dobrzy, Ktezippie, m�wi� �le o rzeczach z�ych, skoro m�wi� o nich tak, jak one s�. Na Zeusa - powiada - nawet i bardzo �le, na przyk�ad o ludziach z�ych. Do kt�rych ty b�dziesz uwa�a�, �eby nie nale�e�, je�liby� mnie pos�ucha�. �eby o tobie dobrzy ludzie nie m�wili �le! Bo wierz mi, �e o z�ych dobrzy ludzie m�wi� �le. A czy i o wielkich - powiada Eutydem - m�wi� wielce a o gor�cych gor�co? O tak - powiada Ktezippos - I o niesmacznych z niesmakiem, i twierdz�, �e niesmaczne s� ich wywody. To s� impertynencje, Ktezippie - powiedzia� Dionizodoros - to s� ju� impertynencje! Na Zeusa, nie! - powiada - Dionizodorze, bo ja ci jestem �yczliwy, tylko ci robi� uwagi po przyjacielsku; staram si� nak�oni� ci�, �eby� nigdy wobec mnie nie m�wi� rzeczy tak nietaktownych jak to, �e ja chc�, aby zgin�li ci, na kt�rych mi zale�y nade wszystko. XIII. Ja, widz�c, �e wilkiem patrzy jeden na drugiego, za�artowa�em do Ktezippa i powiedzia�em: Mnie si� zdaje, Ktezippie, �e powinni�my od naszych go�ci przyj��, co m�wi�, byle tylko chcieli dawa�, i �e s��wek si� czepia� nie trzeba. Je�eli oni umiej� tak ludzi wytraca�, �e ze z�ych i niem�drych robi� dobrych i rozumnych, i to albo sami t� sztuk� wynale�li, albo si� od kogo� innego nauczyli takiego zabijania i zatracania, �e zniszcz� cz�owieka niedobrego a dobrym go znowu poka�� - je�eli oni to umiej�, na to jasne, �e umiej�, przecie� twierdzili, �e to jest ich specjalno�� nowo wynaleziona, �eby ludzi dobrych robi� z niedobrych, to przyznajmy im to. Niech nam zatrac� ch�opaka a zrobi� go rozumnym. I nas wszystkich innych te�. A je�eli si� wy, m�odzi, boicie, to niech ja si� nara�� na to niebezpiecze�stwo; b�d� jak ten tani Karyjczyk9. Ja ju� jestem stary i got�w jestem narazi� si�, i oddaj� si� Dionizodorowi jak Medei z Kolchidy10. Niech mnie zabije, a je�eli chce, to niech mnie nawet ugotuje, niech robi, co chce, aby tylko ze mnie zrobi� porz�dnego cz�owieka. 9 Karyjczyk: wyra�enie przys�owiowe, co� jak nasze in anima vili. Por. Laches, 187 b. Karia znajduje si� w po�udniowo � zachodniej cz�ci Azji Mniejszej; niewolnicy stamt�d byli najta�si. 10 Medea posiada�a czarodziejsk� sztuk� odm�adzania, metod� zreszt� do�� makabryczn�: starego cz�owieka posiekanego na kawa�ki gotowa�a w kotle, z kt�rego po jakim� czasie wychodzi� on jako m�odzieniec. Jak mo� 21 A Ktezippos powiada: Ja sam te�, Sokratesie, got�w jestem odda� si� naszym go�ciom, nawet je�eli zechc� drze� ze mnie sk�r� jeszcze bardziej ni� teraz, aby si� tylko z tej sk�ry nie zrobi� pusty worek, jak ze sk�ry Marsjasza11, ale dzielno��. Chocia� Dionizodorowi si� zdaje, �e ja si� na niego gniewam. A ja si� nie gniewam. Ja si� tylko przeciwstawiam temu, co uwa�am, �e niedobrze powiedzia� pod moim adresem. Ty, Dionizodorze zacny, nie nazywaj sprzeciwiania si� impertynencj�. Bo impertynencja to co innego. XIV. A Dionizodoros powiada: Ty tak m�wisz, Ktezippie, jakby istnia�y jakie� stanowiska sprzeczne. Oczywista rzecz przecie� - powiada. - Bardzo mocno jestem tego zdania. A ty, Dionizodorze, nie s�dzisz, �e bywaj� stanowiska sprzeczne? Ty w ka�dym razie - powiada - nie potrafisz dowie��, �eby� kiedykolwiek s�ysza� dw�ch ludzi zajmuj�cych dwa stanowiska sprzeczne jedno z drugim. No dobrze - powiada - ale teraz ci tego dowodz�, bo przecie� s�ysz�, jak si� Ktezippos sprzecza z Dionizodorem. A mo�e przyjmiesz obja�nienie, jak si� to dzieje? Bardzo prosz� - powiada. A wi�c - powiada - czy ka�dy stan rzeczy ma swoje okre�lenie s�owne12? Tak jest. Kt�re m�wi, jaki ten stan rzeczy jest, czy jaki nie jest? Jaki jest. Je�eli pami�tasz, Ktezippie, to ju� przed chwil� wykazali�my, �e nikt nie m�wi o czym� inaczej, ni� jest. Bo pokaza�o si�, �e nikt nie m�wi tego, czego nie ma. No to i c�? - powiedzia� Ktezippos. - Niemniej sprzeczamy si�, ja i ty. Czy nie? A czy mogliby�my si� sprzecza�, gdyby jeden i drugi u�ywa� okre�lenia w�a�ciwego temu samemu stanowi rzeczy? Czy te� w takim wypadku m�wiliby�my obaj jedno i to samo? Zgodzi� si�. na sobie wyobrazi�, zabieg przedstawia� pewne ryzyko; przez niego postrada� �ycie Pelias, kr�l Jolkosu w Tesalii, stryj m�a Medei, Jazona. 11 Aluzja do znanego podania o Marsjaszu, kt�ry �mia� stan�� do zawod�w muzycznych z Apollonem i za kar� zosta� odarty ze sk�ry. Ze sk�ry mia� by� zrobiony worek czy raczej miech, kt�ry jeszcze za czas�w Herodota (p. Dzieje VII, 26) pokazywano w mie�cie Kelainai we Frygii. W tej wzmiance o pustym miechu tkwi oczywi�cie ukryty epigramat pod adresem sofist�w. 12 W oryginale ...... Trudne to miejsce om�wi�em we wst�pie. 22 A gdyby ani jeden, ani drugi nie u�ywa� okre�lenia w�a�ciwego danemu stanowi rzeczy - czy wtedy zajmowaliby�my stanowiska sprzeczne? Czy te� w takim wypadku �aden z nas dw�ch nie tyka�by nawet danej sprawy? I na to si� zgodzi�. Ale mo�e, kiedy ja u�ywam okre�lenia w�a�ciwego danemu stanowi rzeczy, a ty innego, w�a�ciwego jakiemu� innemu, czy wtedy zajmujemy stanowiska sprzeczne? Albo kiedy ja m�wi� o pewnej rzeczy, a ty w og�le nic nie m�wisz? Je�eli kto� nie m�wi, jak mo�e zajmowa� stanowisko sprzeczne ze stanowiskiem tego, kto m�wi? XV. Ktezippos zamilk�, ale mnie ten wyw�d zadziwi�, wi�c powiedzia�em: Jak ty to m�wisz, Dionizodorze? Bo ja ten tok my�li z wielu ust ju� i nieraz s�ysza�em, a zawsze go podziwiam. Mocno si� nim pos�ugiwano w otoczeniu Protagorasa i jeszcze dawniej. Mnie si� on zawsze jaki� przedziwny wydaje: on i inne wywody wywraca, i siebie samego te�. My�l�, �e u ciebie najlepiej si� dowiem, czy jest prawdziwy, czy nie. Zatem: m�wi� nieprawdy nie mo�na? Taki jest sens twego twierdzenia. Czy tak? I albo kto� m�wi, i wtedy m�wi prawd�, albo nie m�wi ca�kiem? Zgodzi� si�. A mo�e to tylko m�wi� nieprawdy nie mo�na, a by� b��dnego mniemania mo�na? Ani by� b��dnego mniemania - powiada. Jak to? - m�wi�. - Wi�c b��dne mniemanie nawet nie istnieje w og�le? Nie - powiada Ani niewiedza, ani ludzie niewiedz�cy? Czy� nie to by�oby niewiedz�, gdyby istnia�o: by� w b��dzie co do rzeczywisto�ci? No tak - powiada. Ale tego nie ma w og�le - m�wi�. Nie - powiada. Dionizodorze, czy ty tak m�wisz, aby m�wi�, aby powiedzie� co� oryginalnego, czy te� ty naprawd� my�lisz, �e nie ma na �wiecie cz�owieka niewiedz�cego? Prosz� ci� - powiada - zbij moje stanowisko. A czy� to jest w og�le mo�liwe wed�ug twojego wywodu, skoro nikt nie zostaje w b��dzie? Nie jest mo�liwe - powiada Eutydem. A czy� nie prosi� mnie w tej chwili Dionizodoros - powiedzia�em - �eby go zbi�? O co�, co nie istnieje, jak kto� mo�e prosi�? A ty prosisz? 23 Bo ja si�, Eutydemie, jako� nie bardzo orientuj� w tych m�dro�ciach i wspania�o�ciach - ja jako� ci�ko my�l�. Wi�c mo�e by�, �e powiem co� mniej przyzwoitego. Ale przebacz mi i zobacz tylko. Bo je�eli nie mo�na ani m�wi� nieprawdy, ani �ywi� mylnych mniema�, ani by� niewiedz�cym, to i chybia� nie mo�na, kiedy kto� co� robi? Bo jak kto� co� robi, to nie chybia tego, co w�a�nie robi. Czy nie tak m�wicie? Tak jest - powiada. Wi�c oto jest ju� - powiedzia�em - to nieprzyzwoite pytanie. Bo je�eli nie chybiamy ani w dzia�aniu, ani w m�wieniu, ani w my�leniu, to wy, na Zeusa, je�eli to tak jest, czego uczy� wy przyje�d�acie? Czy�e�cie dopiero co nie m�wili, �e dzielno�ci udzielacie najpi�kniej z wszystkich ludzi ka�demu, kto tylko zechce bra� lekcje? XVI. A z ciebie, Sokratesie - Dionizodoros na to - taki ju� Kronos13, �e to, co�my na pocz�tku m�wili, przypominasz teraz i je�elim co� zesz�ego roku powiedzia�, ty i to przypomnisz teraz, a z tym, co si� m�wi w tej chwili, nie potrafisz sobie da� rady? Bo te� to - powiedzia�em - trudne rzeczy bardzo. Nic dziwnego, skoro to m�wi� specjali�ci. Nawet z tym, co m�wisz na ko�cu, bardzo trudno sobie poradzi�. Bo jak ty to rozumiesz, Dionizodorze, �e ja �nie umiem sobie da� rady�? Jasna rzecz, �e: nie potrafi� tego zbi�? Powiedzie mi, c� innego u ciebie ma na my�li14 to powiedzenie, to: �nie umiem sobie da� rady z tym, co si� m�wi�? Ale z tym, co ty m�wisz - powiada - niezbyt trudno da� sobie rady. Bo odpowiadaj. Zanim ty mi odpowiesz - odpar�em - Dionizodorze? Nie odpowiadasz? - m�wi. A czy to w porz�dku? Oczywi�cie, �e w porz�dku - m�wi. Wedle jakiej zasady? - powiedzia�em. - Jasna rzecz, �e wedle tej, �e teraz ty przyje�d�asz do nas jako pierwszy specjalista od dyskusyj i ty wiesz, kiedy trzeba odpowiada�, a kiedy nie. Wi�c teraz nie odpowiadasz ani s��wkiem, bo rozumiesz, �e nie trzeba? Ach pleciesz - powiada - zamiast odpowiada�, ale pos�uchaj mnie, dobra duszo, i odpowiadaj, tym bardziej, �e uwa�asz mnie za specjalist�. No, to trzeba s�ucha� - powiedzia�em - i nie ma wyj�cia, zdaje si�. Ty decydujesz. Wi�c pytaj. Zatem czy na my�li miewaj� co� istoty maj�ce dusz�, kiedy my�l�, czy te� istoty bezduszne r�wnie�? 13 Kronos: zdetronizowany dawny b�g; st�d: wielko�� przebrzmia�a; st�d ostatecznie: stary gl�dziarz. P. Arystofanes, Chmury 929 n. i scholiasta, oraz Plutos 581. 14 Dwuznaczno��: greckie ..... mo�e mie� znaczenie zar�wno �mie� na my�li� jak �znaczy�. 24 Istoty maj�ce dusz�. A czy ty znasz - m�wi - jakie� powiedzenie maj�ce dusz�? Na Zeusa, ja nie znam. A czemu� si� przed chwil� pyta�, co ma na my�li moje powiedzenie? No, c� innego? - m�wi� - Nic, tylkom si� pomyli�, bo taki ci�ki jestem. A mo�em si� i nie pomyli�, tylkom to dobrze powiedzia� m�wi�c, �e powiedzenia maj� co� na my�li? Czy ty powiesz, �em tu chybi�, czy nie? Bo je�elim nie chybi�, to i ty tego nie zbijesz, chocia�e� specjalista, i nie dasz sobie rady z tym zwrotem. A je�elim chybi�, w takim razie nie masz racji twierdz�c, �e chybia� nie mo�na. To m�wi� nie przeciwko czemu�, co� ty m�wi� przed rokiem. Tylko, zdaje si� - powiedzia�em - Dionizodorze i Eutydemie, �e ten ca�y wyw�d nie rusza z miejsca i wci�� po staremu: naprz�d kogo� obali, a potem sam upada i lekarstwa na to jako� nawet wasza sztuka nie wynalaz�a, chocia� jest taka przedziwna, je�eli chodzi o �cis�o�� wyra�enia. A Ktezippos na to: Rzeczywi�cie - powiada - panowie z Turioi czy z Chios, czy sk�d tam i jak wolicie si� nazywa�15, dyskutujecie tak cudownie, �e paln�� niedorzeczno�� to dla was mucha. Ja si� przestraszy�em, �eby si� impertynencje nie zacz�y, wi�c znowu zacz��em uspokaja� Ktezippa i powiedzia�em: Ktezippie, tak jak przed chwil� m�wi�em do Kleiniasa, tak teraz i do ciebie to samo m�wi�, �e nie poznajesz si� na m�dro�ci naszych go�ci, kt�ra jest przedziwna. Ale oni obaj nie chc� urz�dzi� nam popisu na serio, tylko udaj� Proteusza, sofist� egipskiego16, i czary na nas rzucaj�. Wi�c my na�ladujmy Menelaosa i nie puszczajmy tych pan�w, a� nam poka��, co w�a�ciwie bior� serio. Ja my�l�, �e si� u nich poka�e co� bardzo pi�knego, jak zaczn� m�wi� serio. Wi�c pro�my ich i zach�cajmy i b�agajmy, �eby zacz�li dawa� �wiat�o. Ja mo�e i sam spr�buj� znowu pokaza�, jakimi pragn��bym ich zobaczy�, i od tego miejsca, w kt�rym poprzednio w�tek przerwa�em, spr�buj�, jak potrafi� ci�gn�� dalej to, co z kolei potem przychodzi - mo�e ich jako� sprowokuj�, mo�e si� zlituj� nade mn� i �al im si� mnie zrobi, �e si� tak nat�am i tak serio bior� do roboty, wi�c i oni zaczn� by� powa�ni. XVII. A ty, Kleiniaszu - m�wi� - przypomnij mi, na czyme�my wtedy urwali, bo mnie si� zdaje, �e jako� od tego miejsca. Zgodzili�my si� na ko�cu, �e trzeba si� bra� do filozofii. No, nie? Tak - powiada. A filozofia to zdobywanie wiedzy. Czy nie tak? - powiedzia�em. Tak - powiada. 15 Z�o�liwe zastosowanie formu�y u�ywanej w inwokacjach do bog�w. 16 Proteusz, �starzec morski�, maj�cy sw� siedzib� u wybrze�y Egiptu: posta� mitologiczna. Posiada� on dar wr�enia, ale si� od wr�enia uchyla�, wymykaj�c si� natr�tom przez przyjmowanie coraz to nowych, zmiennych i zwodniczych postaci. W Odysei IV, 455 Menelaos z towarzyszami jednak nie puszcza go , p�ki schwytany nie decyduje si� uczyni� zado�� jego ��daniu. Tak samo trzeba nie puszcza� �proteuszowych� sofist�w. 25 Do jakiej wi�c teraz wiedzy powinni�my d��y�, by d��enie to by�o s�uszne? Czy to nie prosta rzecz, �e do tej, kt�ra si� nam przyda? Tak jest - powiada. A czyby si� nam to na co� przyda�o, gdyby�my si� nauczyli i umieli przechodz�c rozpoznawa�, gdzie jest w ziemi najwi�cej zakopanego z�ota? Mo�e by� - powiada. Ale przedtem - m�wi� - to�my sobie wywiedli, �e nie wi�kszy mieliby�my z tego po�ytek, ni� gdyby�my nawet bez k�opot�w i bez kopania ziemi wszystko z�oto posiedli. Gdyby�my nawet umieli robi� ska�y z�ote, to nic by ta wiedza nie by�a warta. Bo je�eli nie b�dziemy umieli u�ywa� tego z�ota, to pokaza�o si�, �e �adnego po�ytku z niego nie b�dzie. Czy nie pami�tasz? - m�wi�. Tak jest - powiada - pami�tam. I bodaj �e z �adnej innej wiedzy te� po�ytku nie ma �adnego, ani z umiej�tno�ci robienia maj�tku, ani z umiej�tno�ci lekarskiej, ani z �adnej innej, kt�ra umie co� wykonywa�, a nie umie u�ywa� tego, co wykona. Czy nie tak? Zgodzi� si�. Nawet je�eli istnieje jaka� wiedza, kt�ra by ludzi nie�miertelnymi robi� umia�a, a nie umia�aby z nie�miertelno�ci korzysta�, to i z tej, zdaje si�, po�ytek by�by �aden, je�eli mamy si� powo�ywa� na to, na co�my si� poprzednio zgodzili. Co do tych wszystkich punkt�w byli�my jednego zdania. Wi�c jakiej� takiej nam potrzeba wiedzy, pi�kny ch�opcze - powiedzia�em - w kt�rej by si� zbiega�o r�wnocze�nie wykonywanie i umiej�tno�� pos�ugiwania si� tym, co si� wykona. Widocznie - powiada. Wi�c, zdaje si�, daleko do tego, �eby�my mieli zosta� wykonawcami lir i mieli si� bra� do jakiej� wiedzy w tym rodzaju. Bo tu osobno umiej�tno��, kt�ra wytwarza, a osobno ta, kt�ra si� pos�uguje wytworem - one si� dziel�, cho� dotycz� jednego i tego samego. Umiej�tno�� wykonywania lir i umiej�tno�� gry na nich r�ni� si� bardzo jedna od drugiej. Czy nie tak? Przyzna�. A umiej�tno�ci robienia flet�w te�, jasna rzecz, �e nam nie potrzeba. Bo ta znowu jest taka sama jak tamta. Zgodzili�my si�. Ale, na bog�w! Gdyby�my si� wyuczyli sztuki robienia m�w - mo�e to w�a�nie ta, kt�rej nam by�o potrzeba do szcz�cia? 26 Nie s�dz� - odpar� Kleinias. Na jakie si� powo�ujesz �wiadectwo? - m�wi�. Ja widz� - powiada - niekt�rych takich, kt�rzy mowy robi�, a nie umiej� si� pos�ugiwa� mowami, kt�re sami wykonuj� - zupe�nie jak fabrykanci lir - lirami, i tylko inni, tak�e i w tym wypadku, umiej� si� pos�ugiwa� tym, co oni robi� - ludzie, kt�rzy sami nie potrafi� m�w pisa�. Wi�c jasna rzecz, �e je�li idzie o mowy, to osobno chodzi umiej�tno�� robienia m�w a osobno pos�ugiwania si� nimi. Zdaje mi si� - powiedzia�em - �e dostateczne podajesz �wiadectwo, �e to nie umiej�tno�� uk�adania m�w jest t�, kt�r� zdoby� trzeba, �eby by� szcz�liwym. Chocia� zdawa�o mi si�, �e gdzie� tutaj poka�e si� ta wiedza, kt�rej od dawna szukamy. Mnie si� ci panowie sami, ci uk�adacze m�w, w osobistym zetkni�ciu wydaj� nadzwyczajnie m�drzy, Kleiniaszu, i sztuka ich wydaje mi si� jaka� niesamowita i wznios�a. No, nic dziwnego. Przecie� to jest pewna cz�stka sztuki zaklinania - ma�o co tylko od niej s�absza. Bo sztuka zaklinania to rzucanie czaru na w�e, tarantule, skorpiony i inne zwierz�ta, i zamawianie chor�b, a ta polega na rzucaniu czaru na s�dzi�w i cz�onk�w zgromadze� i innych t�um�w, i na zagadywaniu ich. Czy tobie si� to - doda�em - przedstawia jako� inaczej? Nie. W�a�nie tak mi si� to przeds