8889

Szczegóły
Tytuł 8889
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

8889 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 8889 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

8889 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Richard P. Feynman Sens Tego Wszystkiego Rozwa�ania o �yciu, religii, polityce i nauce Trzy wyk�ady Feynmana z 1963 roku, opublikowane po raz pierwszy w roku 1998 Prze�o�y� Stanis�aw Bajtlik Scan+ocr: zambari Niepewno�� nauki Chcia�bym si� bezpo�rednio odnie�� do wplywu nauki na inne dziedziny ludzkiej my�li. Jest to problem, o kt�rym pan John Danz szczeg�lnie ch�tnie dyskutowa�. W pierwszym z moich wyk�ad�w b�d� m�wi� o naturze nauki i zwr�c� przede wszystkim uwag� na istnienie w niej w�tpliwo�ci i niepewno�ci. W drugim wykiadzie zajm� si� wp�ywem pogl�d�w naukowych na kwestie polityczne, zw�aszcza na problem wrog�w kraju, i na zagadnienia religijne. W trzecim wyk�adzie opisz�, czym spo�ecze�stwo jest dla mnie (by�bym, oczywi�cie, w stanie powiedzie�,jak je widzi uczony, ale posfu�� si� tu jedynie osobist� perspektyw�) i jakie znaczenie dla problem�w spo�ecznych mog� mie� przysz�e odkrycia naukowe. Co ja takiego wiem o religii i polityce? Kilku koleg�w z wydzia��w fizyki - tutaj i w innych miejscach - za�mialo si� i stwierdzi�o: �Chcia�bym przyj�� i uslysze�, co masz do powiedzenia. Nigdy nie s�dzi�em, �e te sprawy ci� obchodz�". Nie oznacza to, oczywi�cie, �e kwestionowali moje zainteresowanie tymi tematami; my�leli po prostu, �e nie o�mieli�bym si� o nich m�wi�. Je�li kto� wypowiada si� o wptywie idei z jednej dziedziny na idee w innej, �atwo mo�e si� o�mieszy�. W dzisiejszych czasach w�skiej specjalizacji jest niezbyt wielu ludzi, kt�rzy na tyle g��boko poznali dwa dzia�y ludzkiej wiedzy, �e nie kompromituj� si� w kt�rym� z nich. Idee, kt�re chc� tutaj przedstawi�, s� stare. W tym, co powiem tego wieczoru, nie kryje si� w zasadzie nic ponad to, co mogliby powiedzie� filozofowie w XVII wieku. Po co wi�c to wszystko powtarza�? Poniewa� wci�� rodz� si� nowe pokolenia. Poniewa� w historii ludzko�ci rozwijaj� si� wielkie idee i zapominamy o nich, je�eli nie s� przekazywane z pokolenia na pokolenie. Wiele dawnych~idei sta�o si� cz�ci� powszechnej wiedzy w takim stopniu, �e nie trzeba o nich m�wi� lub ponownie ich t�umaczy�. Jednak idee zwi�zane z problemami rozwoju nauki - na ile mog� to stwierdzi�, rozgl�daj�c sig wok� - nie s� tego rodzaju, by ka�dy je akceptowa�. To prawda, �e wielu je docenia. Zwtaszcza na uniwersytecie cenione s� wysoko i by� mo�e nie jeste�cie dla mnie w�a�ciwymi s�uchaczami. Czuj�c si� nowicjuszem w dziedzinie badania wp�ywu idei z jednej dziedziny na inn� dziedzin�, zaczn� od tego, na czym znam si� lepiej. Znam si� na nauce. Znam jej idee i jej metody, jej stosunek do wiedzy, �r�d�a jej post�pu, jej dyscyplin� umys�ow�. Dlatego w pierwszym wyk�adzie b�d� m�wi� o nauce, kt�r� znam. Bardziej ryzykowne stwierdzenia przedstawi� w nast�pnych dw�ch wyk�adach, na kt�rych, jak wynika z og�lnego prawa, publiczno�� b�dzie mniej liczna. Czym jest nauka? Tego s�owa u�ywa si� zwykle na okre�lenie jednej z trzech rzeczy lub ich kombinacji. Nie s�dz�, by�my musieli by� bardzo precyzyjni - nie zawsze warto wykazywa� si� daleko id�c� dok�adno�ci�. Czasami nauka oznacza specjaln� metod� odkrywania rzeczy. Czasami przez nauk� rozumiemy ca�� wiedz�, wynikaj�c� z tego, co odkryli�my Bywa r�wnie�, �e to poj�cie oznacza nowe rzeczy, kt�re mo�na robi�, kiedy co� odkryjemy, lub sam proces robienia nowych rzeczy. Ta ostatnia sfera jest zwykle nazywana technik�. Je�li jednak zajrzycie do dzia�u nauki w tygodniku �Time", to przekonacie si�, �e w mniej wi�cej 50% m�wi si� tam o nowo odkrytych rzeczach, a w prawie 50% o tym, jakie nowe rzeczy mog� by� i s� wytwarzane. Dlatego nauka, w popularnym rozumieniu, cz�ciowo oznacza te� technik�. Zamierzam om�wi� te trzy aspekty nauki w odwrotnej kolejno�ci. Zaczn� od nowych rzeczy, kt�re mo�na robi� - to znaczy od techniki. Najbardziej oczywist� cech� nauki jest jej stosowalno��; wla�nie dzi�ki nauce dysponujemy wi�kszymi mo�liwo�ciami wytwarzania rzeczy. Nie trzeba chyba t�umaczy�, jakie znaczenie maj� te zwi�kszone mo�liwo�ci. Ca�a rewolucja prze mys�owa by�aby niemal zupe�nie niemo�liwa bez rozwoju nauki. Dzisiejsza produkcja �ywno�ci w ilo�ciach wysta~zaj�cych do wy�ywienia tak du�ej populacji oraz kontrolowanie chor�b - samo to, �e ludzie mog� by� wolni i nie ma konieczno�ci istnienia niewolnictwa dla potrzeb tak du�ej produkcji - to z pewno�ci� skutek rozwoju naukowych metod wytwarzania. Ta zwi�kszona zdolno�� do robienia r�nych rzeczy sama w sobie nie zawiera instrukcji obs�ugi: czy wykorzystywa� j� do czynienia dobra, czy z�a? Skutkiem tej zdolno�ci jest albo dobro, albo z�o, zale�nie od tego, jak si� z niej korzysta. Cieszymy si� ze zwielokrotnionej produkcji, ale mamy problemy zwi�zane z automatyzacj�. Jeste�my szcz�liwi z powodu osi�gni�� medycyny, ale niepokoimy si� tempem wzrostu populacji, wynikaj�cym z tego, �e nikt nie umiera wskutek chor�b, kt�re wyeliminowali�my. Albo jeszcze inny przyk�ad. Ta sama wiedza na temat bakterii jest wykorzystywana w tajnych laboratoriach, gdzie ludzie pracuj� tak ci�ko, jak tylko mog�, nad stworzeniem bakterii, przeciwko kt�rym nikt inny nie b�dzie zdolny znale�� lekarstwa. Cieszymy si� z rozwoju transportu powietrznego i jeste�my pod wra�eniem wielkich samolot�w, ale jednocze�nie przyt�acza nas �wiadomo�� straszliwego horroru wojny powietrznej. Jeste�my zadowoleni z ��czno�ci mi�dzynarodowej, ale niepokoi nas, �e mo�emy by� tak �atwo �ledzeni. Podniecamy si� mo�liwo�ci� wyruszenia w kosmos, ale z pewno�ci� i na tym polu nie da si� unikn�� trudno�ci. Najbardziej znany z dylemat�w tego rodzaju dotyczy bada� nad energi� j�drow� i oczywistych problem�w z nich wynikaj�cych. Czy nauka ma jak�kolwiek warto��? Uwa�am, �e umiej�tno�� wytwarzania rzeczy ma warto��. To, czy skutek dzia�ania jest rzecz� dobr�, czy z��, zale�y od tego, jak si� z owej umiej�tno�ci korzysta, ale sama w sobie jest ona cenna. Zabrano mnie kiedy� na Hawajach do �wi�tyni buddyjskiej. Cz�owiek w �wi�tyni rzek�: �Zaraz powiem ci co�, czego nigdy nie zapomnisz. Ka�dy cz�owiek otrzymuje klucz do bram niebios. Ten sam klucz otwiera wrota piekie�". Tak samo jest z nauk�. W pewnym sensie jest ona kluczem do bram niebios, ale ten sam klucz otwiera wrota piekie�. Nikt nas nie poinstruowa�, kt�ra brama jest kt�ra. Czy powinni�my wyrzuci� klucz i nigdy nie wst�pi� do nieba? Czy raczej powinni�my si� mocowa� z problemem, w jaki spos�b najlepiej skorzysta� z otrzymanego klucza? To, oczywi�cie, bardzo powa�na kwestia, ale nie mo�emy, jak s�dz�, zaprzecza�, �e klucz do bram niebios jest cenny. Znajdziemy tu wszystkie powa�ne problemy odnosz�ce si� do relacji pomi�dzy spo�ecze�stwem i nauk�. Kiedy m�wi si� uczonemu, �e powinien by� bardziej odpowiedzialny za skutki swojego oddzia�ywania na spo�ecze�stwo, w�a�nie zastosowania odkry� naukowych ma si� na my�li. Je�li prowadzisz badania nad energi� j�drow�, to musisz te� zdawa� sobie spraw� z tego, �e mog� znale�� szkodliwe zastosowanie. Mogliby�cie zatem oczekiwa�, �e w rozwa�aniach tego rodzaju, prowadzonych przez uczonego, oka�e si� to najwa�niejszym tematem. Ja jednak nie b�d� wi�cej o tym m�wi�. S�dz�, �e okre�lanie tych zagadnie� mianem naukowych jest przesad�. S� to raczej kwestie humanitarne. Problem polegaj�cy na tym, �e dzi�ki nauce wiemy, jak wykorzysta� umiej�tno�ci, ale nie wiemy, jak je kontrolowa�, nie jest problemem naukowym. Nie jest te� zagadnieniem, na kt�rym uczeni znaj� si� za dobrze. Aby lepiej wyja�ni�, dlaczego nie chc� o tym m�wi�, pos�u�� si� przyk�adem. Jaki� czas temu, w roku 1949 lub 1950, pojecha�em do Brazylii kszta�ci� fizyk�w. W owych czasach by� realizowany bardzo ekscytuj�cy program Point Fou~`. Wszyscy spieszyli z pomoc� krajom rozwijaj�cym si�. Oczywi�cie, tym, czego owe kraje potrzebowa�y, by�a wiedza techniczna. W Brazylii mieszka�em w Rio. W Rio pe�no jest wzg�rz, na kt�rych stoj� domy zbudowane z po�amanych desek pochodz�cych ze starych znak�w, plansz itp. Ludzie s� niezwykle biedni. Nie maj� wodoci�g�w ani kanalizacji. �eby zdoby� wod�, ' Wprowadzony przez rz�d Stan�w Zjednoczonych progam pomocy ekonomicznej i technicznej dla kraj�w rozwijaj�cych si�. Nazwany tak dlatego, �e wymieniony by� jako czwarty punkt w przem�wieniu inauguracyjnym prezydenta Tumana (przyp. t�um.). schodz� ze wzg�rz, nios�c na g�owach stare kanistry na benzyn�. Id� do miejsca, gdzie buduje si� nowy budynek, bo tam musi by� woda do robienia betonu. Nape�niaj� swoje pojemniki i wnosz� je na wzg�rza. A potem widzisz wod� �ciekaj�c� ze wzg�rz w d� w brudnych rynsztokach. To �a�osny widok. Tu� obok tych wzg�rz, przy pla�y Copacabana, znajduj� si� zachwycaj�ce budynki, pi�kne apartamenty i tym podobne rzeczy. Zwr�ci�em si� do moich przyjaci� z programu Point Four: �Czy to jest problem braku odpowiedniej wiedzy technicznej? Czy oni nie wiedz�, jak poprowadzi� wodoci�gi na wzg�rza? Czy oni nie wiedz�, jak poprowadzi� rur� na szczyt wzg�rza, tak by ludzie mogli przynajmniej wchodzi� do g�ry z pustymi pojemnikami, a schodzi� z pe�nymi?". A wi�c nie jest to problem wiedzy technicznej. Z pewno�ci� nie, bo w pobliskich budynkach mieszkalnych s� rury i s� pompy. Dzi� to wiemy. Teraz s�dzimy, �e jest to problem pomocy ekonomicznej, ale nie mamy pewno�ci, czy na tym sprawa si� zako�czy. Z kolei pytanie, ile kosztuje zbudowanie wodoci�gu i pompowanie wody na szczyt ka�dego wzg�rza, nie wydaje mi si� warte rozwa�ania. Cho� nie wiemy, jak rozwi�za� problem, chcia�bym zwr�ci� uwag�, �e pr�bowali�my dw�ch rzeczy: przekazania wiedzy technicznej i pomocy ekonomicznej. Rozczarowali�my si� w obu przypadkach i pr�bujemy czego� innego. Jak przekonacie si� p�niej, podtrzymuje mnie to na duchu. Uwa�am, �e ci�g�e poszukiwanie nowych rozwi�za� jest tym, co nale�y robi�. Takie wi�c s� praktyczne aspekty nauki - mo�liwo�ci robienia nowych rzeczy. S� one tak oczywiste, �e nie ma potrzeby o nich wi�cej m�wi�. Na kolejny aspekt nauki sk�ada si� to, co ona obejmuje rzeczy, kt�re zosta�y odkryte. To jest wla�nie jej plon. To jest z�oto. To jest ekscytuj�ce, to jest zap�ata za dyscyplin� rozumowania i ci�k� prac�. Tej pracy nie wykonuje si� dla korzy�ci p�yn�cych z wdra�ania w �ycie nowych osi�gni��. Motywem s� emocje zwi�zane z odkryciami. By� mo�e, wi�kszo�� was o tym wie. Jest jednak niemal niemo�liwe przekazanie podczas wyk�adu tym z was, kt�rzy tego uczucia nie znaj�, owego wa�nego aspektu pracy naukowej, jej ekscytuj�cej strony, prawdziwego powodu, dla kt�rego ludzie zajmuj� si� nauk�. A nie rozumiej�c tego, gubicie istot� rzeczy. Nie mo�ecie poj�� nauki ani jej zwi�zku z czymkolwiek innym, dop�ki nie zrozumiecie i nie docenicie tej wielkiej przygody naszych czas�w. Nie �yjecie pe�ni� swojej epoki, je�eli nie rozumiecie, z jak wielk� przygod� - a przy tym szalonym i podniecaj�cym przedsi�wzi�ciem - macie do czynienia. My�licie, �e nauka jest nudna? Nie, nie jest. Bardzo trudno to przekaza�, ale spr�buj�. Zacznijmy od czegokolwiek, od pierwszej lepszej idei. Staro�ytni wierzyli, na przyk�ad, �e Ziemia jest grzbietem s�onia, kt�ry stoi na ��wiu p�ywaj�cym w bezdennym oceanie. Oczywi�cie, pytanie, co podtrzymywa�o ocean, stanowi�o ju� oddzieln� kwesti�. Nie umiano w�wczas jej rozwi�za�. Wierzenie staro�ytnych stanowi�o produkt wyobra�ni. By�a to pi�kna, poetycka idea. Zobaczmy, jak si� to przedstawia dzisiaj. Czy nasza idea tchnie nud�? �wiat jest wiruj�c� pi�k�, a ludzie s� przytrzymywani na niej ze wszystkich stron, niekt�rzy do g�ry nogami. Obracamy si� jak na ro�nie, wystawieni na wielki ogie�. Kr��ymy wok� Slo�ca. Czy jest co� bardziej romantycznego, bardziej ekscytuj�cego? A co nas przytrzymuje? Si�a grawitacji, kt�ra okazuje si� nie tylko w�a�ciwo�ci� naszej planety, ale r�wnie� tym, co sprawia, �e Ziemia jest okr�g�a, �e S�o�ce si� nie rozlatuje, a my kr��ymy wok� S�o�ca, nie mog�c, mimo naszych odwiecznych wysi�k�w, si� od niego oddali�. Grawitacja dzia�a nie tylko w gwiazdach, ale wyst�puje te� pomi�dzy gwiazdami. Wi�zi je w wielkich galaktykach, ci�gn�cych si� kilometrami we wszystkich kierunkach. Wielu opisywa�o Wszech�wiat, ale on rozci�ga si� jeszcze dalej, a jego granice s� r�wnie nieznane, jak dno bezdennego oceanu z owej pierwotnej idei. Tak samo tajemnicze, tak samo budz�ce l�k i tak samo niekompletne jak poetyckie obrazy, kt�re obowi�zywa�y wcze�niej. Zauwa�cie jednak, �e wyobra�nia przyrody jest du�o, du�o wi�ksza ni� wyobra�nia cz�owieka. Kto�, kto nie podgl�da� jej, prowadz�c jakie� obserwacje, nigdy nie potrafilby sobie wyobrazi�, jakim cudem jest natura. We�my przyk�adowo Ziemi� i czas. Czy kiedykolwiek czytali�cie u jakiegokolwiek poety na temat czasu cokolwiek, co mog�oby si� r�wna� z realnym czasem, z d�ugim, powolnym procesem ewolucji? Nie, pospieszy�em si�. Najpierw istnia�a Ziemia bez �adnego �ladu �ycia. Przez miliardy lat ta kula kr�ci�a si�, nast�powa�y zachody s�o�ca, fale uderza�y o brzegi, szumia�o morze, a nie by�o na niej niczego �ywego, co mog�oby by� tego �wiadkiem.* Czy mo�ecie poj��, dobrze zrozumie� lub uchwyci� w ramach ca�ego waszego systemu wyobra�e�, jaki jest sens �wiata, na kt�rym nie ma niczego �ywego? Tak przywykli�my do patrzenia na �wiat z punktu widzenia �ywych istot, �e trudno nam zrozumie�, co znaczy nie by� �ywym; a przecie� przez wi�kszo�� czasu na �wiecie nie byto niczego �ywego. Tak�e i dzi� w wi�kszo�ci miejsc we Wszech�wiecie prawdopodobnie nie ma niczego �ywego. Albo samo �ycie. Wewn�trzna maszyneria �ycia, chemia organizm�w jest czym� pi�knym. A okazuje si�, �e ka�de �ycie ��cz� zwi�zki z innym �yciem. Pewna cz�� chlorofilu, wa�nej substancji bior�cej udzia� w przetwarzaniu tlenu w ro�linach, ma swego rodzaju pier�cieniow� struktur�. Jest to ca�kiem �adny pier�cie�, zwany pier�cieniem benzenowym. Zwierz�ta, do kt�rych i my si� zaliczamy, s� odleg�e ro�linom. Okazuje si� jednak, �e w naszym systemie wi�zania tlenu, mianowicie we krwi, hemoglobina ma tak� sam�, specyficzn� struktur�. W centrum graniastych k�ek znajduj� si� wprawdzie zamiast magnezu atomy �elaza, dlatego kolor jest czerwony, a nie zielony, ale w gruncie rzeczy chodzi o te same pier�cienie. Bia�ka ro�lin i bia�ka ludzi maj� taki sam charakter. Niedawno odkryto, �e mechanizm produkuj�cy bia�ka w bakte * Wed�ug wsp�czesnych teo�i �ycie na Ziemi pojawi�o si� bardzo szybko po jej powstaniu. Wiek Ziemi ocenia si� na prawie 4,5 miliarda lat. S�dzi si�, �e �ycie na Ziemi istnieje od niemal 4 miliard�w lat. Wiek ca�ego Wszech�wiata wynosi oko�o 15 miliard�w lat (przyp. t�um.). je tlenek �elaza, decyduje fakt, i� niekt�re z atom�w s� elektrycznie dodatnie, a inne elektrycznie ujemne i �e przyci�gaj� si� wzajemnie w okre�lonych stosunkach. Spostrzegl te�, �e elektryczno��'wyst�puje w okre�lonych jednostkach, atomach. Byly to znacz�ce odkrycia, ale, co najwa�niejsze, wypada je uzna� za jedne z najbardziej dramatycznych chwil w historii nauki, jedne z tych chwil, w kt�rych wielkie obszary wiedzy l�cz� si� w jedno. Nagle dosz�o do odkrycia, �e dwie pozornie r�ne rzeczy s� r�nymi przejawami tego samego. Zajmowano si� badaniem elektryczno�ci i zajmowano si� chemi�. Nagle stwierdzono, �e s� to dwa aspekty tej samej rzeczy - przemiany chemiczne okazaly si� skutkami dzialania sil elektrycznych. I wci�� patrzymy na nie w taki spos�b. Dlatego stwierdzenie, �e przywo�ywane zasady s� stosowane przy chromowaniu, jest niewybaczalne. Wiecie doskonale, �e gazety maj� standardowe podej�cie do ka�dego odkrycia w dziedzinie fizjologii: �Odkrywca uzna�, �e jego osi�gni�cia mo�na wykorzysta� przy leczeniu raka". Nie potrafi� jednak wyja�ni� warto�ci samego odkrycia. Pr�ba zrozumienia, w jaki spos�b dzia�a przyroda, stanowi najpowa�niejszy sprawdzian ludzkich zdolno�ci umyslowych. Wszystko polega na subtelnych wybiegach, pi�knych, podobnych do st�pania po linie drogach logicznego wnioskowania, kt�re trzeba przeby�, by nie popelni� b��du przy przewidywaniu, co si� stanie. Idee mechaniki kwantowej i teorii wzgl�dno�ci s� tego przyk�adem. Trzeci aspekt moich rozwa�a� odnosi si� do nauki jako metody odkrywania rzeczy Ta metoda jest oparta na zasadzie, �e obserwacje przyjmuj� rol� s�dziego, kt�ry rozstrzyga, czy co� jest takie czy inne. Wszystkie pozostale aspekty i cechy nauki mog� by� bezpo�rednio zrozumiane, je�li pojmiemy, �e obserwacje s� najwy�szym i ostatecznym s�dzi� prawdziwo�ci jakiej� hipotezy. U�ywane w tym kontek�cie s�owo �dowodzi�" znaczy tak naprawd� �testowa�", w taki sam spos�b, w jaki m�wienie o alkoholu, �e jest pr�by 100, oznacza wynik testu jego mocy Innymi slowy, �wyj�tek potwierdza regul�" albo �wyj�tek dowodzi, �e regula jest b��dna". Taka jest zasada na uki. Je�li istnieje wyj�tek od jakiej� reguly i je�li mo�na tego dowie�� obserwacyjnie, to regula jest bl�dna. Wyj�tki od jakiejkolwiek zasady same w sobie s� najbardziej interesuj�ce, poniewa� pokazuj� nam, �e stara zasada jest b��dna. Wielce podniecaj�ce jest wtedy znalezienie prawdziwej zasady, je�li taka w og�le istnieje. Wyj�tek poddaje si� badaniu wraz z innymi warunkami prowadz�cymi do podobnych zjawisk. Uczony stara si� znale�� wi�cej wyj�tk�w i okre�li� ich cechy. Jest to niezwykle podniecaj�cy proces. Uczony nie pr�buje unikn�� wykazania, �e zasady s� bl�dne. Post�p i satysfakcj� powoduje co� wr�cz przeciwnego. Uczony stara si� wykaza�, �e nie ma racji, mo�liwie najszybciej. Zasada przyznaj�ca obserwacji rol� s�dziego naklada powa�ne ograniczenia na to, jakiego rodzaju pytania mog� znale�� odpowied�. Wla�ciwie pozostaj� pytania, kt�re maj� posta�: �Co si� stanie, gdy to zrobi�?". S� sposoby, by spr�bowa� i przekona� si� o tym. Pytania w rodzaju: �Czy powinienem to zrobi�?" lub �Jaka jest tego warto��?" nie maj� tu racji bytu. Je�li co� nie wykazuje naukowego charakteru, je�li nie mo�e zosta� poddane testowi obserwacyjnemu, to nie znaczy, �e jest przebrzmiale, bl�dne lub ghzpie. Nie staramy si� przekonywa�, �e nauka jest w jaki� spos�b dobra, a inne rzeczy s� w jaki� spos�b niedobre. Uczeni zajmuj� si� wszystkimi sprawami, kt�re mo�na analizowa� poprzez obserwacje, i w ten spos�b powstaje nauka. Zostaj� jednak rzeczy, w kt�rych przypadku ta metoda si� nie sprawdza. Nie znaczy to wcale, �e s� one niewa�ne. Przeciwnie, pod wieloma wzgl�dami okazuj� si� najwa�niejsze. Za ka�dym razem, gdy podejmujecie decyzj�, co zrobi�, zawsze pojawia si� s�owo �powinienem", a nie da si� go wyprowadzi� jedynie z pytania: �Co si� stanie, gdy to zrobi�?". Powiecie: �Jasne, zastanawiamy si�, co si� stanie, i wtedy decydujemy, czy chcemy, by to si� stalo, czy nie". Tego kroku uczony nie mo�e jednak wykona�. Jeste�cie w stanie przewidzie�, co si� stanie, ale potem musicie zdecydowa�, czy tego chcecie czy nie. W nauce mamy do czynienia z wieloma praktycznymi konsekwencjami, wynikaj�cymi z przyj�cia zasady, �e obserwacje je tlenek �elaza, decyduje fakt, i� niekt�re z atom�w s� elektrycznie dodatnie, a inne elektrycznie ujemne i �e przyci�gaj� si� wzajemnie w okre�lonych stosunkach. Spostrzeg� te�, �e elektryczno�� wyst�puje w okre�lonych jednostkach, atomach. By�y to znacz�ce odkrycia, ale, co najwa�niejsze, wypada je uzna� za jedne z najbardziej dramatycznych chwil w historii nauki, jedne z tych chwil, w kt�rych wielkie obszary wiedzy ��cz� si� w jedno. Nagle doszfo do odkrycia, �e dwie pozornie r�ne rzeczy s� r�nymi przejawami tego samego. Zajmowano si� badaniem elektryczno�ci i zajmowano si� chemi�. Nagle stwierdzono, �e s� to dwa aspekty tej samej rzeczy - przemiany ~ chemiczne okaza�y si� skutkami dzia�ania si� elektrycznych. I wci�� patrzymy na nie w taki spos�b. Dlatego stwierdzenie, �e przywo�ywane zasady s� stosowane przy chromowaniu, jest niewybaczalne. Wiecie doskonale, �e gazety maj� standardowe podej�cie do ka�dego odkrycia w dziedzinie fizjologii: �Odkrywca uznal, �e jego osi�gni�cia mo�na wykorzysta� przy leczeniu raka". Nie potrafi� jednak wyja�ni� warto�ci samego odkrycia. Pr�ba zrozumienia, w jaki spos�b dzia�a przyroda, stanowi najpowa�niejszy sprawdzian ludzkich zdolno�ci umys�owych. Wszystko polega na subtelnych wybiegach, pi�knych, podobnych do st�pania po linie drogach logicznego wnioskowania, kt�re trzeba przeby�, by nie pope�ni� b��du przy przewidywaniu, co si� stanie. Idee mechaniki kwantowej i teorii wzgl�dno�ci s� tego przyk�adem. Trzeci aspekt moich rozwa�a� odnosi si� do nauki jako metody odkrywania rzeczy Ta metoda jest oparta na zasadzie, �e obserwacje przyjmuj� rol� s�dziego, kt�ry rozstrzyga, czy co� jest takie czy inne. Wszystkie pozostate aspekty i cechy nauki mog� by� bezpo�rednio zrozumiane, je�li pojmiemy, �e obserwacje s� najwy�szym i ostatecznym s�dzi� prawdziwo�ci jakiej� hipotezy. U�ywane w tym kontek�cie s�owo �dowodzi�" znaczy tak naprawd� �testowa�", w taki sam spos�b, w jaki m�wienie o alkoholu, �e jest pr�by 100, oznacza wynik testu jego mocy. Innymi s�owy, �wyj�tek potwierdza regu��" albo �wyj�tek dowodzi, �e regu�a jest b��dna". Taka jest zasada na uki. Je�li istnieje wyj�tek od jakiej� regu�y i je�li mo�na tego dowie�� obserwacyjnie, to regu�a jest b��dna. Wyj�tki od jakiejkolwiek zasady same w sobie s� najbardziej interesuj�ce, poniewa� pokazuj� nam, �e stara zasada jest b��dna. Wielce podniecaj�ce jest wtedy znalezienie prawdziwej zasady, je�li taka w og�le istnieje. Wyj�tek poddaje si� badaniu wraz z innymi warunkami prowadz�cymi do podobnych zjawisk. Uczony stara si� znale�� wi�cej wyj�tk�w i okre�li� ich cechy. Jest to niezwykle podniecaj�cy proces. Uczony nie pr�buje unikn�� wykazania, �e zasady s� b��dne. Post�p i satysfakcj� powoduje co� wr�cz przeciwnego. Uczony stara si� wykaza�, �e nie ma racji, mo�liwie najszybciej. Zasada przyznaj�ca obserwacji rol� s�dziego nak�ada powa�ne ograniczenia na to, jakiego rodzaju pytania mog� znale�� odpowied�. W�a�ciwie pozostaj� pytania, kt�re maj� posta�: �Co si� stanie, gdy to zrobi�?". S� sposoby, by spr�bowa� i przekona� si� o tym. Pytania w rodzaju: �Czy powinienem to zrobi�?" lub �Jaka jest tego warto��?" nie maj� tu racji bytu. Je�li co� nie wykazuje naukowego charakteru, je�li nie mo�e zosta� poddane testowi obserwacyjnemu, to nie znaczy, �e jest przebrzmia�e, b��dne lub g�upie. Nie staramy si� przekonywa�, �e nauka jest w jaki� spos�b dobra, a inne rzeczy s� w jaki� spos�b niedobre. Uczeni zajmuj� si� wszystkimi sprawami, kt�re mo�na analizowa� poprzez obserwacje, i w ten spos�b powstaje nauka. Zostaj� jednak rzeczy, w kt�rych przypadku ta metoda si� nie sprawdza. Nie znaczy to wcale, �e s� one niewa�ne. Przeciwnie, pod wieloma wzgl�dami okazuj� si� najwa�niejsze. Za ka�dym razem, gdy podejmujecie decyzj�, co zrobi�, zawsze pojawia si� s�owo �powinienem", a nie da si� go wyprowadzi� jedynie z pytania: �Co si� stanie, gdy to zrobi�?". Powiecie: �Jasne, zastanawiamy si�, co si� stanie, i wtedy decydujemy, czy chcemy, by to si� sta�o, czy nie". Tego kroku uczony nie mo�e jednak wykona�. Jeste�cie w stanie przewidzie�, co si� stanie, ale potem musicie zdecydowa�, czy tego chcecie czy nie. W nauce mamy do czynienia z wieloma praktycznymi konsekwencjami, wynikaj�cymi z przyj�cia zasady, �e obserwacje odgrywaj� rol� s�dziego. Obserwacje, na przyklad, nie mog� by� niestaranne. Musicie zachowa� daleko id�c� ostro�no��. Zanieczyszc�enie w u�ywanej aparaturze mo�e wywola� zmian� koloru. M�gl on by� inny, ni� s�dzili�cie. Musicie bardzo doktadnie sprawdza� wyniki obserwacji, a potem sprawdza� ponownie, tak by uzyska� pewno��, �e rozumiecie, w jakich warunkach byty prowadzone obserwacje, i �e nie interpretujecie bl�dnie tego, co zrobili�cie. To interesuj�ce, �e staranno��, kt�ra jest cnot�, bywa niekiedy bl�dnie rozumiana. Kiedy kto� stwierdza, �e co� zostalo zrobione w spos�b naukowy, cz�sto ma jedynie na my�li staranno��. Slyszafem ludzi m�wi�cych o naukowej eksterminacji Zyd�w w Niemczech. Nie byto w tym nic naukowego. Wyl�cznie staranno��. Nie prowadzono tam �adnych obserwacji i nie sprawdzano ich w celu ustalenia czegokolwiek. W tym sensie za �naukowe" mogtyby uchodzi� eksterminacje ludzi w czasach rzymskich i w innych okresach, kiedy nauka nie by�a tak rozwini�ta jak dzi�, a do obserwacji nie przywi�zywano wi�kszej wagi. W podobnych przypadkach ludzie powinni m�wi� o �staranno�ci" lub �bezkompromisowo�ci" zamiast �naukowo�ci". Ze sztuk� prowadzenia obserwacji wi��e si� pewna liczba specjalnych metod. Du�a cz�� tego, co jest nazywane filozoii� nauki, zajmuje si� rozwa�aniem tych metod. We�my cho�by interpretacj� wynik�w. Pos�u�my si� banalnym przyk�adem. Istnieje taki s�ynny dowcip o cz�owieku, kt�ry skar�y si� przyjacielowi na tajemnicze zjawisko. Bia�e konie na jego farmie jedz� wi�cej ni� konie czarne. Niepokoi go to, ale nie potrafi tego zrozumie� a� do chwili, gdy jego przyjaciel sugeruje, �e, by� mo�e, ma on wi�cej koni bia�ych ni� czarnych. Brzmi to �miesznie, ale pomy�lcie, ile razy podobne b��dy s� pope�niane przy wydawaniu s�d�w r�nego rodzaju. M�wicie: �Moja siostra by�a przezi�biona, a za dwa tygodnie...". Je�li si� nad tym zastanowicie, dojdziecie do wniosku, �e to jeden z tych przypadk�w, gdy bia�ych koni jest wi�cej. Rozumowanie naukowe wymaga pewnej dyscypliny i powinni�my si� stara� kszta�towa� t� dyscyplin�, poniewa� nawet na najni�szym poziomie takie b��dy s� niepotrzebne. Inn� wa�n� cech� nauki okazuje si� jej obiektywno��. Konieczne jest obiektywne patrzenie na wyniki obserwacji, gdy� tobie, obserwatorowi, jeden wynik mo�e si� podoba� bardziej ni� inny Powtarzasz do�wiadczenie wiele razy, a poniewa� wyst�puj� nieregularno�ci, powodowane na przyk�ad przez przedostaj�ce si� do ukladu zanieczyszczenia, wyniki kolejnych eksperyment�w r�ni� si� mi�dzy sob�. Nie kontrolujesz wszystkiego. Chcialby�, �eby wynik byt taki, a nie inny. A zatem wtedy, gdy dostajesz to, co chcesz, m�wisz: �Widzicie, tak wychodzi". Wynik kolejnego na nowo powt�rzonego do�wiadczenia okazuje si� inny. By� mo�e, za pierwszym razem w ukladzie do�wiadczalnym pojawilo si� zanieczyszczenie, ale ty zignorowaie� �w fakt. Te rzeczy wydaj� si� oczywiste, ale ludzie nie przywi�zuj� do nich dostatecznej wagi przy rozstrzyganiu kwestii naukowych lub kwestii sytuuj�cych si� na peryfe�ach nauki. Do pewnego stopnia mo�e, na przykiad, mie� sens analizowanie, czy akcje poszly w g�r�, czy spad�y, zale�nie od tego, co powiedzial b�d� czego nie powiedzia� prezydent. Inne niezwykle wa�ne spostrze�enie g�osi, �e im bardziej konkretna jest zasada, tym bardziej okazuje si� interesuj�ca. Im bardziej definitywne stwierdzenia, tym bardziej interesuj�ce jest ich sprawdzanie. Gdyby kto� zaproponowa�, �e planety kr��� wok�t S�o�ca, poniewa� mate�a planetarna ma swego rodzaju tendencj�, rodzaj ruchliwo�ci, nazwijmy j� seksapilem, taka teo�a mogtaby r�wnie� wyja�ni� wiele innych zjawisk. Jest to wi�c dobra teo�a czy nie? Nie. W �aden bowiem spos�b nie mo�e si� r�wna� z propozycj� uznaj�c�, �e planety poruszaj� si� wok� S�o�ca pod wp�ywem si�y centralnej, zmieniaj�cej si� dok�adnie odwrotnie do kwadratu odleg�o�ci od centrum. Ta druga teo�a okazuje si� lepsza, poniewa� jest tak konkretna, �e w spos�b oczywisty wydaje si� ma�o prawdopodobne, by by� to jedynie przypadek. Jest tak definitywna, �e najmniejsze odst�pstwo od przewidywanego ruchu natychmiast by j� obali�o. W przypadku pierwszej teo�i planety mog�yby si� porusza� bez ogranicze� w catej przestrzeni, a wy mogliby�cie powiedzie�: �W porz�dku, tak dzia�a seksapil". A zatem im bardziej zasada okazuje si� konkretna, tym jest pot�niejsza. Im bardziej nara�ona jest na obalenie przez odkrycie wyj�tk�w, tym bardziej interesuj�ce i po�yteczne wydaje si� jej sprawdzanie. Slowa mog� by� pozbawione znaczenia. Je�li s� u�ywane w taki spos�b, �e nie mo�na wyci�gn�� jasnych wniosk�w, tak jak w moim przykladzie z seksapilem, to hipoteza, kt�r� okre�laj�, jest niemal pozbawiona warto�ci, poniewa� pozwala wyja�ni� niemal wszystko, zakladaj�c, i� rzeczy s� obdarzone ruchliwo�ci�. Wielkie znaczenie przywi�zuj� do tego filozofowie, kt�rzy uznali, �e slowa musz� by� okre�lone niezwykle dokladnie. C�, nie zgadzam si� z tym. Uwa�am, �e wielka precyzja definicji jest cz�sto niewiele warta, a czasami - wr�cz niemo�liwa. Tak naprawd�, najcz�ciej nie jest mo�liwa, ale tutaj nie b�d� si� staral tego udowodni�. Wi�kszo�� tego, co wielu filozof�w m�wi o nauce, dotyczy w rzeczywisto�ci technicznych problem�w, zwi�zanych z d��eniem do upewnienia si�, �e metoda dobrze dziala. Nie mam poj�cia, czy te techniczne problemy mog�yby by� u�yteczne w dziedzinach, w kt�rych obserwacje nie s� rozstrzygaj�ce. Nie mam zamiaru twierdzi�, �e wszystko musi by� robione w taki sam spos�b, kiedy u�ywana jest odmienna ni� obserwacje metoda testowania. By� mo�e, w innych dziedzinach dbalo�� o �cisle znaczenie termin�w albo o konkretno�� zasad i tak dalej nie jest tak wa�na. Nie wiem. Przy tym wszystkim pomin�lem co� bardzo istotnego. Powiedzialem, �e s�dzi� rozstrzygaj�cym o prawdziwo�ci hipotezy jest obserwacja. Ale sk�d bierze si� hipoteza? Szybki post�p i rozw�j nauki wymaga, by istoty ludzkie wymy�la�y co�, co moglyby testowa�. W �redniowieczu s�dzono, �e ludzie po prostu dokonuj� wielu obserwacji i �e to same obserwacje sugeruj� prawa. Ale to tak nie dziala. Wymagana jest o wiele wi�ksza wyobra�nia. Dlatego nast�pna rzecz, o kt�rej musimy powiedzie�, dotyczy pochodzenia nowych hipotez, chocia� tak dlugo, jak dlugo one si� pojawiaj�, nie ma to �adnego znaczenia. Potrafimy rozstrzyga�, czy hipoteza jest poprawna czy nie, chocia� nie ma nic wsp�lnego z tym, sk�d si� ona wzi�ta. Po prostu sprawdzamy, czy pozostaje w zgodzie z obserwacjami. W nauce nie interesujemy si� wi�c tym, sk�d pochodzi hipoteza. Nie ma �adnego autorytetu, kt�ry decydowalby o tym, czym jest dobra hipoteza. Zatracili�my potrzeb� odwolywania si� do autorytetu, by rozstrzygn��, czy hipoteza jest prawdziwa czy nie. Mo�emy rozczytywa� si� w autorytetach i szuka� tam jakiej� sugestii. Potem mo�emy wypr�bowa� i przekona� si�, czy byla ona prawdziwa czy nie. Je�li nie jest prawdziwa, tym gorzej - w taki spos�b �autorytety" trac� cz�stk� swego �autorytetu". Relacje pomi�dzy uczonymi opieraly si� na pocz�tku na dyskursie, podobnie jak dzieje si� to w �yciu codziennym. Dotyczy to, na przyklad, pierwszych dni fizyki. Ale dzi� relacje pomi�dzy fizykami s� bardzo dobre. Podczas sporu naukowego po obu stronach zwykle ujawnia si� du�o humoru i niepewno�ci. Obie strony obmy�laj� do�wiadczenia i proponuj� zaklady co do ich wynik�w. W fizyce istnieje tak wielka liczba nagromadzonych rezultat�w obserwacji, �e jest niemal niepodobie�stwem wymy�lenie hipotezy, kt�ra by�aby odmienna od sformulowanych wcze�niej, i kt�ra bylaby jednocze�nie zgodna ze wszystkimi obserwacjami, jakie ju� zostaly wykonane. Z tego powodu, je�li gdzie� dowiesz si� od kogo� czego� nowego, przyjmujesz to za dobr� monet�, a nie spierasz si�, dlaczego ta osoba m�wi, �e jest tak, a nie inaczej. Rozw�j wielu nauk nie zaszed� tak daleko i obecny ich stan przypomina sytuacj� z wczesnych lat fizyki, kiedy toczylo si� wiele spor�w, powodowanych sk�p� liczb� obserwacji. Wspominam o tym, poniewa� wydaje mi si� interesuj�ce, �e gdy istnieje niezale�ny spos�b rozstrzygania o prawdzie, ludzkie relacje mog� sta� si� bezkonfliktowe. Wi�kszo�ci ludzi wydaje si� zadziwiaj�ce, �e uczeni nie interesuj� si� przesz�o�ci� autora hipotezy czy tym, dlaczego j� sfonnulowal. Wysluchujecie autora hipotezy i je�li rzecz wydaje si� warta wypr�bowania, je�li sprawdzenie jest mo�liwe, je�li jest to rzecz odmienna od dotychczasowych i je�li nie stoi w oczywistej sprzeczno�ci z czym� obserwowanym wcze�niej, uznajecie to za ekscytuj�ce i warto�ciowe. Nie musicie si� przejmowa� tym, jak dlugo autor hipotezy badal spraw�, ani dlaczego chce j� wam przekaza�. W tym'sensie nie ma znaczenia, sk�d si� bior� hipotezy. Ich prawdziwe �r�dlo pozostaje nieznane. Nazywamy je wyobra�ni� ludzkiego umyslu, wyobra�ni� tw�rcz�. To po prostu jeden z owych seksapili. Zadziwiaj�ce, �e ludzie nie wierz�, i� w nauce jest miejsce na wyobra�ni�. Chodzi tu o bardzo interesuj�cy rodzaj wyobra�ni, odmienny od wyobra�ni artysty Wielka trudno�� polega na pr�bie wyobra�enia sobie czego�, czego nigdy wcze�niej nie widzieli�cie, co by�oby w ka�dym szczeg�le zgodne z tym, co dotychczas uda�o si� zaobserwowa�, i co by�oby odmienne od tego, o czym ju� my�lano. Co wi�cej, wasza propozycja musi by� konkretna, a nie mglista. To jest naprawd� trudne. Podobnie to, �e w og�le istniej� prawa, kt�re mo�emy sprawdza�, jest swego rodzaju cudem. To, �e mo�na odnale�� zasad� - na przyk�ad zale�no�� si�y grawitacyjnej od odwrotno�ci kwadratu odlegio�ci od centrum - stanowi swego rodzaju cud. Jest to zupe�nie niezrozumiale, ale stwarza mo�liwo�� wysuwania przewidywa�, czyli m�wi nam, czego si� powinni�my spodziewa� w wyniku do�wiadczenia, kt�rego jeszcze nie przeprowadzili�my Jest rzecz� interesuj�c� i absolutnie podstawow�, �e r�ne zasady w nauce pozostaj� ze sob� w zgodzie. Poniewa� istnieje wsp�lny zbi�r obserwacji, jedna zasada nie mo�e prowadzi� do jakiego� przewidywania, a inna zasada do przewidywania odmiennego. Nauka nie jest wi�c dziedzin� dla lokalnych specjalist�w, ma ona ca�kowicie uniwersalny charakter. M�wi�em o atomach w fizjologii. M�wi�em o atomach w astronomii, elektryczno�ci i chemii. S� one uniwersalne. Musz� by� wzajemnie r�wnowa�ne. Nie mo�na, ot tak, po prostu, wprowadzi� czego�, co nie by�oby z�o�one z atom�w. Jest rzecz� interesuj�c�, �e rozum dobrze sobie radzi z odgadywaniem zasad, a zasady, przynajmniej w fizyce, ulegaj� redukcji. Poda�em przyk�ad wspania�ej redukcji zasad w chemii i nauce o elektryczno�ci do jednej zasady, ale istnieje o wiele wi�cej przyk�ad�w podobnych zjawisk. Zasady, kt�re opisuj� przyrod�, wydaj� si� matematyczne. Nie wynika to z tego, �e s�dzi� s� obserwacje i nie jest to konieczno�ci�, by nauka byla matematyczna. Okazuje si�, �e, przynajmniej w fizyce, mo�ecie formulowa� matematyczne prawa, kt�re pozwalaj� czyni� przewidywania. Dlaczego przyroda jest matematyczna? To te� pozostaje tajemnic�. Dochodz� teraz do wa�nego punktu. Stare prawa mog� okaza� si� bl�dne. Jak to si� dzieje, �e obserwacje mog� by� zle? Skoro sprawdzano je starannie, w jaki spos�b okazuj� si� bl�dne? Dlaczego fizycy ci�gle musz� zmienia� prawa? Odpowied� brzmi nast�puj�co: po pierwsze, prawa nie s� tym samym co obserwacje, a po drugie, do�wiadczenia zawsze s� niedok�adne. Prawa s� prawami zgadywanymi, ekstrapolacjami, a nie czym�, co wynika bezpo�rednio z obserwacji. S� one tym, co uda�o si� odgadn�� i co przesz�o, jak na razie, przez sito. A p�niej okazuje si�, �e sito ma drobniejsze oczka ni� sita u�ywane wcze�niej i tym razem prawo nie przechodzi. Tak wi�c prawa trzeba odgadywa�. S� one ekstrapolacjami w nieznane. Skoro nie wiemy, co si� stanie, nie pozostaje nam nic innego, jak zgadywa�. Kiedy� wierzono - odkryto - �e ruch nie wp�ywa na ci�ar przedmiotu, je�li wi�c rozkr�cicie b�ka i zwa�ycie go, a nast�pnie zwa�ycie go, kiedy ju� przestanie si� kr�ci�, to obie wagi oka�� si� takie same. Taki jest wynik obserwacji. Nie mo�na jednak zwa�y� czego� z dok�adno�ci� do niesko�czonej liczby miejsc po przecinku, do miliardowych cz�ci. Dzi� wiemy, �e wiruj�cy b�k wa�y wi�cej ni� b�k, kt�ry si� nie obraca, a r�nica wynosi mniej ni� kilka miliardowych cz�ci. Je�li b�k wiruje dostatecznie szybko, tak �e punkty na jego obwodzie zbli�aj� si� do pr�dko�ci 300 000 kilometr�w na sekund�, wzrost jego wagi jest zauwa�alny - ale dopiero wtedy Pierwsze do�wiadczenia by�y wykonywane z b�kami wiruj�cymi z pr�dko�ci� znacznie mniejsz� ni� 300 000 kilometr�w na sekund�. Wydawa�o si� w�wczas, �e masy b�k�w wiruj�cych i spoczywaj�cych s� dok�adnie takie same, i kto� odgad�, �e masa nigdy si� nie zmienia. Jak niem�drze! Co za g�upiec! Przecie� to tylko odgadni�te prawo, ekstrapolacja. Dlaczego ten kto� zrobi� co� tak nienaukowego? Nie ma w tym jednak niczego nienaukowego. Ist nia�a tylko niepewno��. Nienaukowym by�oby poniecha� odgadywania. Musimy tak robi�, poniewa� ekstrapolacje s� jedyn� rzecz�, kt�ra ma jak�kolwiek realn� warto��. Jedynie zasada, na mocy kt�rej przewidujemy, co te� si� stanie w przypadku jeszcze przez nas nie wypr�bowanym, jest warta tego, by j� pozna�. Wiedza nie mia�aby ��dnej warto�ci, gdyby wszystko, co mogliby�cie mi powiedzie�, dotyczy�o tego, co zdarzy�o si� wczoraj. Musimy przewidzie�, co stanie si� jutro, je�li co� zrobimy - nie, nie musimy, ale nosi to znamiona zabawy Trzeba tylko chcie� si� wychyli�. W nauce ka�de prawo, ka�da zasada, ka�de stwierdzenie wynik�w obserwacji jest swego rodzaju podsumowaniem pomijaj�cym szczeg�y, jako �e nic nie mo�e by� powiedziane dok�adnie. Badacz po prostu zapomnia�, �e powinien by� sformu�owa� prawo w postaci: �Masa nie zmienia si� znacz�co, je�eli pr�dko�� nie jest za du�a". Gra polega na podaniu zasady i sprawdzeniu, czy przedostaje si� ona przez sito. W tym przypadku konkretna, odgadni�ta zasada m�wi�a, �e masa nigdy si� nie zmienia. Ekscytuj�ca mo�liwo�� Nic si� nie sta�o, �e okaza�a si� nieprawdziwa. By�a niepewna, a nie ma nic z�ego w niepewno�ci. Lepiej powiedzie� co�, nie b�d�c pewnym, ni� w og�le nic nie m�wi�. Jest prawd� i jest to nieuniknione, �e wszystko, co w nauce m�wimy, wszystkie wnioski s� niepewne, poniewa� s� jedynie wnioskami. Stanowi� one domys�y na temat tego, co si� stanie, a nie mo�emy wiedzie�, co si� stanie, poniewa� nie wykonali�my wszystkich mo�liwych do�wiadcze�. To ciekawe, �e wp�yw ruchu wirowego na mas� b�ka jest tak maty, �e mogliby�cie powiedzie�: �Och, to nie robi �adnej r�nicy". Niemniej wyprowadzenie prawa w poprawnej postaci - a przynajmniej prawa, kt�re przesz�oby przez kolejne sita, kt�re stosowa�oby si� do wielu nast�pnych obserwacji - wymaga ogromnej inteligencji, wyobra�ni i rewizji naszej filozof, naszego zrozumienia przestrzeni i czasu. Odwo�uj� si� tu do teorii wzgl�dno�ci. Okazuje si�, �e pojawienie si� male�kich efekt�w zawsze wymaga najbardziej rewolucyjnych modyfikacji idei. Uczeni przywykli zatem do zmaga� z w�tpliwo�ciami i niepewno�ciami. Wszelka wiedza naukowa jest niepewna. To obcowanie z w�tpliwo�ciami i niepewno�ciami okazuje si� wa�ne. Uwa�am, �e ma wielk� warto��, w dodatku rozci�gaj�c� si� poza nauk�. Wierz�, �e aby rozwi�za� jakikolwiek problem, kt�ry nigdy przedtem nie by� rozwi�zany, musicie zostawi� otwarte drzwi dla nieznanego. Musicie dopuszcza� mo�liwo��, �e nie macie racji. W innym przypadku, je�li wyrobili�cie sobie zdanie ju� wcze�niej, mo�ecie nie rozwi�za� problemu. Kiedy uczony m�wi wam, �e nie zna odpowiedzi, jest ignorantem. Kiedy m�wi wam, �e domy�la si�, jak to dzia�a, pozostaje w niepewno�ci. Kiedy jest niemal pewny, jak to b�dzie dzia�a�, i m�wi wam: �Zalo�� si�, �e to b�dzie dzia�a� w ten spos�b", wci�� dr�cz� go pewne w�tpliwo�ci. Niebywa�e znaczenie dla post�pu ma to, by�my szanowali t� ignorancj� i te w�tpliwo�ci. Skoro w�tpimy, to znaczy, �e poszukujemy nowych hipotez w r�nych kierunkach. Tempo rozwoju nauki nie zale�y wy��cznie od tempa dokonywania obserwacji. Znacznie wi�ksze znaczenie ma tempo, z jakim kreujemy nowe rzeczy, kt�re mo�emy testowa�. Gdyby�my nie byli w stanie, b�d� nie pragn�li, pod��a� w nowych kierunkach, gdyby nie rodzi�y si� w nas w�tpliwo�ci lub nie potrafiliby�my rozpoznawa� niewiedzy, nie tworzyliby�my �adnych nowych hipotez. Nie by�oby niczego, co warto by sprawdza�, bo wiedzieliby�my, co jest prawd�. Dlatego to, co dzi� nazywamy wiedz� naukow�, stanowi zbi�r stwierdze� o r�nym stopniu pewno�ci. Niekt�re z nich s� bardzo niepewne, inne niemal pewne, ale nie ma stwierdze� absolutnie pewnych. Uczeni ju� do tego przywykli. Wiemy, �e mo�na �y� z niewiedz�. Niekt�rzy m�wi�: �Jak mo�esz �y�, nie wiedz�c?". Nie rozumiem, o co im chodzi. Zawsze �yj� w niewiedzy. To �atwe. Zale�y mi na tym, by wiedzie�, jak zdobywa� wiedz�. Prawo do w�tpienia jest wa�n� rzecz� w nauce i, jak s�dz�, w innych dziedzinach. Zrodzi�o si� w walce. Walka toczy�a si� o prawo do w�tpienia, do �ycia w niepewno�ci. Nie chcia�bym, aby�my zapomnieli o wadze tych zmaga� i przez zaniechanie pozwolili, by to przepad�o. Jako uczony, kt�ry zna wielk� war to�� filozofii niewiedzy i post�p poczyniony dzi�ki tej i>lozofii, post�p b�d�cy owocem wolno�ci my�li, czuj� odpowiedzialno��. Czujg odpowiedzialno�� za gloszenie warto�ci tej wolno�ci i nauczanie, �e w�tpliwo�ci nie nale�y si� l�ka�, ale przyjmowa� je jako co�, co otwiera przed nami nowe horyzonty Domagam si� tej wolno�ci dla przysziych pokole�. W�tpienie jest oczywist� warto�ci� w nauce. Czy stanowi warto�� w innych dziedzinach - pozostaje pytaniem otwartym i kwesti� nie tak oczywist�. Mam zamiar poruszy� ten problem w nast�pnych wykladach i spr�bowa� wykaza�, �e w�tpienie jest .rzecz� wa�n� i �e nie nale�y si� go l�ka�, ma bowiem w og�le wielk� warto��. Niepewno�� warto�ci Wszyscy smucimy si�, por�wnuj�c cudowne mo�liwo�ci, kt�re, jak si� wydaje, posiadaj� istoty ludzkie, z naszymi niewielkimi osi�gni�ciami. Wielokrotnie podkre�lano, �e sta� nas na znacznie wi�cej. �yj�cy w koszmarze dawnych czas�w ludzie marzyli o lepszej przysz�o�ci. My �yjemy w owej przysz�o�ci i cho� wiele z tamtych marze� si� spelnilo, wci��, w du�ym stopniu, snujemy takie same marzenia. Dzisiejsze nadzieje na przysz�o�� wygl�daj� w du�ej mierze tak samo jak te w przeszlo�ci. Swego czasu ludzie s�dzili, �e ludzki potencja� nie by� wykorzystywany, poniewa� wi�kszo�� wykazywa�a si� ignorancj�; edukacja mia�a przynie�� rozwi�zanie problemu. Uwa�ano, �e gdyby wszyscy ludzie zdobyli wykszta�cenie, by� mo�e, wszyscy staliby�my si� kim� w rodzaju Woltera. Okaza�o si� jednak, �e fa�sz i z�o mo�e by� r�wnie skutecznie nauczane, jak dobro. Edukacja jest pot�nym narz�dziem, ale mo�e dzia�a� w obu kierunkach. Slyszatem, jak m�wiono, �e kontakty pomi�dzy narodami powinny przyczynia� si� do zrozumienia, a wi�c stanowi� rozwi�zanie problemu wykorzystania mo�liwo�ci ludzi. Ale �rodki ��czno�ci mo�na podda� kontroli i zablokowa�. To, co jest przekazywane, mo�e by� r�wnie dobrze k�amstwem, jak i prawd�, propagand� lub prawdziw�, warto�ciow� informacj�. ��czno�� to pot�ga, ale da si� jej u�ywa� zar�wno w celu szerzenia dobra, jak i z�a. Nauki stosowane traktowano przez jaki� czas jako �rodek wyzwolenia cziowieka przynajmniej z k�opot�w materialnych i rzeczywi�cie w tej dziedzinie zanotowano pewne osi�gni�cia; dobrego przyk�adu dostarcza tu zw�aszcza medycyna. Z drugiej strony, w tajnych laboratoriach uczeni pracuj� nad stworzeniem chor�b, kt�re inni staraj� si� eliminowa�. Ka�dy nienawidzi wojny. Marzymy, by zapanowal pok�j. Nie ponosz�c wydatk�w na zbrojenia, mogliby�my osi�gn��, co tylko chcemy. Ale pok�j mo�e siu�y� zar�wno dobru, jak i ziu. W jaki spos�b pok�j mo�e siu�y� ziu? Nie wiem. Przekonamy si�, je�li kiedykolwiek zapanuje. Pok�j to z pewno�ci� pot�ga, podobnie jak wsp�iczesne mo�liwo�ci techniczne, ��czno��, edukacja, praworz�dno�� i idea�y wielu marzycieli. Obecnie mamy wi�cej takich czynnik�w do kontrolowania ni� staro�ytni. Niewykluczone, �e radzimy sobie nieco lepiej, ni� oni by potrafili. Ale to, co powinni�my by� w stanie czyni�, wydaje si� ogromne w por�wnaniu z naszymi w�tpliwymi osi�gni�ciami. Dlaczego tak jest? Dlaczego nie potrafimy si� zmie �? Poniewa� nawet najpot�niejsze czynniki i zdolno�ci nie nios� wyra�nych instrukcji, jak z nich korzysta�. Podam przykiad. Wielkie nagromadzenie wiedzy na temat tego, w jaki spos�b dzia�a �wiat fizyczny, przekonuje nas jedynie, �e z tym dziaianiem jest zwi�zana pewnego rodzaju bezsensowno��. Nauka nie wypowiada si� bezpo�rednio na temat dobra i z�a. Od wiek�w ludzie starali si� odnale�� sens �ycia. Zdawali sobie spraw�, �e gdyby mo�na by�o nada� mu jaki� sens, wskaza� jaki� kierunek naszym dziaianiom, uwolnione zosta�yby pot�ne ludzkie mo�liwo�ci. Dlatego na pytanie o sens �ycia dawano bardzo wiele odpowiedzi. Byiy one jednak rozbie�ne, a zwolennicy jednej idei patrzyli z przera�eniem na dzia�ania wyznawc�w innej. Przera�enie braio si� st�d, �e rozbie�ne punkty widzenia spycha�y wielkie mo�liwo�ci ludzkiej rasy w faiszyw�, wprowadzaj�c� ograniczenia �lep� uliczk�. Tak naprawd� to w�a�nie historia wielkich potworno�ci, zrodzonych z fa�szywych przekona�, pozwoliia filozofom u�wiadomi� sobie fantastyczne mo�liwo�ci i cudowne zdolno�ci istot ludzkich. Marzymy o znalezieniu wia�ciwego kierunku. Jaki jest zatem sens tego wszystkiego? Co mo�emy powiedzie� dzi�, by rozwikia� zagadk� istnienia? Je�li we�miemy wszystko pod uwag� - nie tylko to, co wiedzieli staro�ytni, ale r�wnie� to, co sami do dzi� odkryli�my, a z czego oni wtedy nie zdawali sobie sprawy - to s�dz�, �e musimy szczerze przyzna�, i� nie znamy odpowiedzi. Uwa�am jednak, �e przyznaj�c to, prawdopodobnie znale�li�my w�a�ciwy kierunek. Przyznanie, �e nie wiemy i ci�gie podtrzymywanie nastawienia, i� nie znamy kierunku, w kt�rym musieliby�my pod��a�, dopuszcza mo�liwo�� zmiany, zastanawiania si�, przyjmowania nowych propozycji i nowych odkry�. Wszystko to siu�y rozwi�zaniu problemu znalezienia sposobu robienia tego, co ostatecznie chcemy, nawet je�li nie wiemy, czego w istocie pragniemy. Je�li popatrzymy wstecz i si�gniemy do najbardziej mrocznych epok, przekonamy si�, �e zawsze �yli w nich ludzie, kt�rzy z ca�ym przekonaniem i absolutnym dogmatyzmem w co� wierzyli. Ich stanowisko w tych sprawach by�o tak zasadnicze, �e ��dali, by caca reszta �wiata si� z nimi zgadza�a. A potem by dowie��, �e to, co giosili, byto prawd� - robili rzeczy, kt�re stanowiiy zaprzeczenie deklarowanych przez nich przekona�. Dlatego - zgodnie z tym, co powiedziaiem w poprzednim wyk�adzie, a tutaj chc� powt�rzy� - przyznawanie si� do niewiedzy i niepewno�ci daje nadziej� na ci�gie posuwanie si� ludzko�ci w jakim� kierunku, kt�ry nie zostanie zamkni�ty, na zawsze zablokowany, jak mia�o to miejsce w r�nych okresach naszej historii. Twierdz�, �e nie znamy sensu �ycia ani nie wiemy, jakie s� w�a�ciwe normy moralne, oraz �e nie odkryli�my sposobu, by je wybra� i tak dalej. �adna dyskusja na temat warto�ci moralnych czy sensu �ycia i tym podobnych spraw nie jest mo�liwa bez powrotu do wielkiego �r�dia system�w moralnych i rozwa�a� o sensie - a to stanowi domen� religii. Z tego powodu uwa�am, �e nie m�gibym wyg�osi� trzech wyk�ad�w na temat wpiywu idei naukowych na inne idee bez szczerego i peinego om�wienia zwi�zk�w pomi�dzy nauk� i religi�. Nie rozumiem nawet, dlaczego miaibym zacz�� si� usprawiedliwia�, �e to robi�, zatem nie b�d� kontynuowa� pr�by takiego usprawiedliwiania. Chcia�bym jednak zacz�� od rozwa�a� nad kwesti� konfliktu, je�eli taki istnieje, pomi�dzy nauk� i religi�. Obja�ni�em, lepiej czy gorzej, co rozumiem przez nauk�. Teraz musz� wam powiedzie�, co kryje si� dla mnie pod poj�ciem religii. Jest to niezwykle trudne, poniewa� wo�ci, by szczerze do niego podej��. uproszcz� go i przejd� bezpo�rednio do pytania: czy B�g jest, czy go nie ma? Takie poszukiwania, albo rozmy�lania, oboj�tnie, jak to nazwiemy, cz�sto ko�cz� si� wnioskiem, �e niemal na pewno B�g istnieje. Z drugiej strony cz�sto ko�cz� si� wnioskiem, �e niemal na pewno b��dem jest wierzy�, i� B�g istnieje. Drug� trudno�ci�, kt�r� napotyka studiuj�cy nauki przyrodnicze, a kt�ra do pewnego stopnia stanowi o konflikcie pomi�dzy nauk� a religi�, okazuje si� pewien niepok�j pojawiaj�cy si� wtedy, gdy odebrali�my wychowanie na dwa sposoby. Chocia� mo�emy na gruncie teologicznym i na wysokim poziomie filozoficznym dowodzi�, �e nie ma �adnego konfliktu, jest prawd�, �e m�ody cz�owiek wywodz�cy si� z religijnej rodziny, rozpoczynaj�c studia w zakresie nauk �cis�ych, wchodzi w sp�r z samym sob� i swoimi przyjaci�mi. Zatem istnieje pewnego rodzaju konflikt. A zatem drugim �r�d�em jakiego� rodzaju konfliktu s� fakty lub, m�wi�c ostro�niej, cz�stkowe fakty, kt�re poznaje w trakcie studiowania nauk �cis�ych. Na przyk�ad dowiaduje si� o rozmiarach Wszech�wiata. Rozmiary Wszech�wiata robi� wra�enie, a my jeste�my w nim jedynie drobin� wiruj�c� wok� S�o�ca. S�o�ce to zaledwie jedna z kilkuset milion�w gwiazd w naszej Galaktyce, kt�ra sama jest jedn� z miliard�w galaktyk. Ponadto student poznaje bliskie powi�zania pomi�dzy cz�owiekiem i zwierz�tami oraz jedn� form� �ycia a inn�, dowiaduje si� tak�e, �e cz�owiek pojawi� si� p�no w d�ugim i rozleg�ym ci�gu ewolucyjnym. Czy ca�a reszta mo�e by� zaledwie konstrukcj�, s�u��c� Jego stworzeniu? A przy tym wszystko wydaje si� zbudowane z atom�w, zgodnie z niezmiennymi prawami przyrody. Nic nie mo�e si� od nich uwolni�. Gwiazdy s� zbudowane z tego samego i zwierz�ta s� zbudowane z tego samego, tyle �e w przypadku tych ostatnich stopie� z�o�ono�ci sprawia, i� w tajemniczy spos�b pojawia si� �ycie. Wielk� przygod� okazuj� si� rozmy�lania nad Wszech�wiatem poza cz�owiekiem. Pozwalaj� zastanawia� si�, czym by�by on bez istot ludzkich, jak dzia�o si� to przez wi�ksz� cz�� jego d�ugiej historii i jak to jest teraz w ogromnej wi�kszo�ci miejsc. Kiedy taki obiektywny obraz zostaje w ko�cu skonstruowany, a tajemnica i majestat materii widniej� przed nami w catej krasie, wtedy przyjrzenie si� z powrotem cz�owiekowi jako skupisku materii, potraktowanie �ycia jako cz�ci uniwersalnej, najg��bszej tajemnicy przynosi doznanie, kt�re jest bardzo rzadkie i niezwykle poruszaj�ce. Zwykle ko�czy si� to �miechem i refleksj� nad daremno�ci� usi�owa� zmierzaj�cych do zrozumienia, czym�e jest ten atom we Wszech�wiecie. Czym�e jest ta istota - atom obdarzony ciekawo�ci� - kt�ry przygl�da si� sobie i zastanawia, dlaczego w og�le si� zastanawia? Zwykle takie naukowe rozwa�ania prowadz� do przera�enia i tajemnicy, do zagubienia na granicy niepewno�ci. Wydaj� si� jednak tak g��bokie i tak istotne, �e teoria zaktadaj�ca, i� wszystko to jest scen�, na kt�rej B�g obserwuje ludzkie zmagania z dobrem i z�em, okazuje si� niewystarczaj�ca. Niekt�rzy powiedz�, �e w�a�nie przed