8791

Szczegóły
Tytuł 8791
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

8791 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 8791 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

8791 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Robert Sheckley Dziesi�ta ofiara Przek�ad: Andrzej Bukojemski Tytu� orygina�u: THE 10TH VICTIM Data wydania: 1999 r. Data wydania oryginalnego: 1965 r. Spis tre�ci: Rozdzia� 1 Rozdzia� 2 Rozdzia� 3 Rozdzia� 4 Rozdzia� 5 Rozdzia� 6 Rozdzia� 7 Rozdzia� 8 Rozdzia� 9 Rozdzia� 10 Rozdzia� 11 Rozdzia� 12 Rozdzia� 13 Rozdzia� 14 Rozdzia� 15 Rozdzia� 16 Rozdzia� 17 Rozdzia� 18 Dla Alissy Rozdzia� 1 Ka�dy m�czyzna uzna�by j� za kobiet� swojego �ycia. Caroline Meredith, wysmuk�a i gibka, siedzia�a przy wysokim mahoniowym barze. Za�o�y�a prowokacyjnie d�ugie, szczup�e nogi, jej poci�g�a, delikatnie rze�biona twarz (przypominaj�ca antyczny nefryt koloru najwspanialszej ko�ci s�oniowej) sprawia�a wra�enie zamy�lonej, a wzrok by� skierowany w niezg��bion� to� kieliszka martini. Chwilami zastyga�a nieruchomo, jak oblicze pos�gu, potem niespokojnie si� o�ywia�a. W sukience z lekkiego jedwabiu i czarnej jak w�giel sobolowej pelerynce, zarzuconej niedbale na wspania�e ramiona, Caroline stanowi�a uciele�nienie tego, co najwspanialsze, najlepsze i najbardziej po��dane w tym dziwnym, niepor�wnywalnym z niczym Nowym Jorku, przynajmniej wed�ug wyobra�enia �ci�gaj�cych tu zewsz�d turyst�w. M�czyzna sta� jak w transie ze trzy metry przed szklan� �cian� baru, w kt�rym pi�kna Caroline wpatrywa�a si� w sw�j kieliszek. By� Chi�czykiem, najprawdopodobniej znakomitym handlowcem z Kweiping. Wskazywa�o na to bia�e jedwabne ubranie, krawat z szantungu i brokatowe pantofle. Z szyi zwisa�a mu wielka nowiutka kamera bronica. Chi�czyk podni�s� do oka kamer� tak, jakby nic go tu nie interesowa�o. Po prostu co� tam fotografowa�. Zrobi� zdj�cie rynny z lewej strony, schod�w z prawej, a potem skierowa� aparat na Caroline. Starannie zogniskowa� obiektyw. Przek�adnie zawarcza�y i zabrz�cza�y, z boku kamery otworzy�a si� klapka. Z otworu zgrabnie wyskoczy�o pi�� wydr��onych pocisk�w i pokrywa aparatu zamkn�a si�. Bo tak naprawd� nie by�a to zwyk�a kamera, nie by�a to te� bro�. Chi�czyk pos�ugiwa� si� strzelbo-kamer� lub kamero-strzelb�, albo u�ywaj�c w�a�ciwego, popularnego okre�lenia (chocia� utworzonego ca�kiem niedawno), przekszta�cank�, czyli wyrobem nale��cym do klasy przedmiot�w przeznaczonych do wykonywania dw�ch zupe�nie r�nych funkcji. Jak poluj�cy dziki kot, ��te niebezpiecze�stwo porusza�o si� w kierunku swojego celu lekkimi, szybkimi krokami. Jedynie troszk� nerwowy oddech m�g� zdradzi� zamierzenia �owcy przypadkowemu widzowi. Pi�kna Caroline pozostawa�a w dalszym ci�gu w tej samej pozie i w tym samym miejscu. Unios�a kieliszek do g�ry. Nie by�o w nim karteczki z wr�b�; na dnie kieliszka znajdowa�a si� inna, jeszcze bardziej po�yteczna rzecz: ma�e lusterko, w kt�rym z prawdziwym zainteresowaniem obserwowa�a dzia�ania zab�jcy z Kwangtungu. Nadchodzi�a chwila prawdy. Chi�czyk nakierowa� obiektyw aparatu. Jednak Caroline, wykazuj�c si� nadzwyczajnym refleksem, rzuci�a w szyb� sw�j kieliszek dok�adnie u�amek sekundy wcze�niej, nim syn piekie� nacisn�� spust aparatu. � Och! Doprawdy. Przecie� m�wi�em! � mrukn�� Chi�czyk (urodzi� si� na lewym brzegu rzeki Hungshui, ale wykszta�cenie pobiera� u Harrodsa). Caroline nie skomentowa�a wydarzenia ani jednym s�owem. Kilkana�cie centymetr�w ponad jej g�ow� w szklanej �cianie baru widnia� teraz gwia�dzisty otw�r. Zanim zawstydzony Chi�czyk zd��y� strzeli� ponownie, Caroline przypad�a do pod�ogi, a zaraz potem skoczy�a na zaplecze jakby gonili j� wszyscy diabli. Barman, kt�ry �ledzi� wzrokiem ca�� akcj�, sk�oni� g�ow� z podziwem. W zasadzie by� kibicem pi�karskim, ale dobre Polowania ogl�da� z prawdziw� przyjemno�ci�. � Punkt dla ciebie, male�ka! � zawo�a� za znikaj�c� Caroline. W tym momencie handlowiec z Kweiping wpad� do baru i przemkn�� na zaplecze w pogoni za pi�kn�, uciekaj�c� dziewczyn�. � Witamy w Ameryce � wykrzykn�� do niego barman. � I owocnego Polowania! � Si�kuj�, bardzo mi si� spieszy � uprzejmie odpowiedzia� ��ty Diabe�. To, �e odezwa� si� tak uprzejmie, w najmniejszym stopniu nie zmniejszy�o szybko�ci jego po�cigu. � Trzeba przyzna� tym ��tkom � barman rzuci� do klienta siedz�cego na ko�cu baru � �e maj� dobre maniery. � Jeszcze jedno podw�jne martini � zam�wi� go�� z ko�ca baru � ale tym razem przyklej plasterek cytryny na brzegu szklanki. Chc� przez to powiedzie�, �e s� tacy, co nie lubi�, �eby im cytryna p�ywa�a jak w plantatorskim ponczu, czy podobnej lurze. � Tak, prosz� pana, oczywi�cie, bardzo pana przepraszam � powiedzia� barman z wyra�nie nie zm�conym humorem. Miesza� trunki bardzo starannie, ale ca�y czas rozmy�la� o chi�skim �owcy i jego ameryka�skiej Ofierze. Kt�re z nich zwyci�y? Jak to si� potoczy dalej? M�czyzna przy barze musia� chyba czyta� w jego my�lach. � Stawiam trzy do jednego � powiedzia�. � Na kogo? � Dziewczyna pokona ��tka. Barman zawaha� si�, a potem u�miechn��, skin�� g�ow� i poda� drinka. � Podnosz� na pi�� do jednego. Ta dziewczyna wygl�da mi na tak�, co zna si� na rzeczy. � Niech b�dzie � zgodzi� si� m�czyzna, kt�ry te� zna� si� rzeczy. Wycisn�� kropelk� oliwy na przejrzyst� powierzchni� swojego drinka. B�yskaj�c d�ugimi nogami, z sobolow� narzutk� pod pach�, Caroline p�dzi�a przez tandetn� wspania�o�� Lexington Avenue. Torowa�a sobie drog� w�r�d t�umu zbieraj�cego si� na publiczn� egzekucj�. U zbiegu Sze��dziesi�tej Dziewi�tej i Park miano wbi� przest�pc� na wielki, granitowy pal. Nikt nie zwraca� uwagi na biegn�c� dziewczyn�. Wszystkie oczy by�y skierowane na wstr�tnego kryminalist�, prostaka z Hoboken. Pod jego nogami le�a� zgnieciony papierek po batoniku Hersheya, na r�kach mia� rozmazan� czekolad�. Widzowie z kamiennymi twarzami s�uchali jego fa�szywie szczerych przeprosin i patetycznych b�aga�, z zaci�ciem obserwowali, jak jego twarz nabiera barwy popio�u, kiedy dw�ch publicznych egzekutor�w unios�o go za r�ce i ramiona, wysoko w g�r�, ustawiaj�c do ko�cowego wbicia na Pal Z�oczy�c�w. Nowo utworzona instytucja egzekutor�w publicznych cieszy�a si� wielkim zainteresowaniem (czego mieliby�my si� wstydzi�?). W tej chwili klasyczna metoda morderstwa, z �owc� i Ofiar�, budzi�a o wiele mniejsz� ciekawo�� zgromadzonych, gdy� by�a to metoda, kt�rej rezultat nie budzi� w�tpliwo�ci: i tak wiadomo, �e jedna z os�b musi zgin��. Caroline bieg�a, jej blond w�osy falowa�y swobodnie jak flaga na wietrze. Nieca�e dwadzie�cia metr�w za ni�, lekko dysz�c, pod��a� spocony Chi�czyk z kamero- strzelb� zaci�ni�t� w obu r�kach. Jego bieg nie wydawa� si� specjalnie szybki, ale mimo to, z ka�dym krokiem, wykazuj�c niezm�con� cierpliwo�� tak charakterystyczn� dla ludzi Wschodu, zbli�a� si� do pi�knej dziewczyny. W tej chwili wola� nie ryzykowa� strza�u. Strzelanie bez starannego wycelowania nie dawa�o gwarancji sukcesu, a zabicie lub zranienie postronnej osoby, niewa�ne �e przypadkowo, okry�oby go ha�b�, spowodowa�oby nieodwracaln� utrat� twarzy, jak r�wnie� surow� kar�. Dlatego na razie jeszcze nie strzela�. Mocno przyciska� do piersi aparat, kt�ry dzi�ki perwersyjnemu geniuszowi ludzkiemu potrafi� r�wnocze�nie wykona� odbitk� i zniszczy� orygina�. Uwa�ny obserwator m�g�by jedynie zauwa�y� ostrzegawcze dr�enie palc�w oraz lekkie usztywnienie mi�ni na karku. Ale to by�a ca�kiem naturalna reakcja, gdy� Chi�czyk mia� za sob� zaledwie dwa Polowania, czyli nat�a� do klasy pocz�tkuj�cych w tym najwa�niejszym spo�ecznym zjawisku epoki. Caroline ju� ci�ko dysza�a, ale mimo to nie straci�a nic ze swojej ol�niewaj�cej urody. Dotar�a do rogu Sze��dziesi�tej Dziewi�tej i Madison Avenue, szybko si� rozejrza�a, przesz�a obok Smakowitych Drobiowych Delikates�w (dla grup licz�cych ponad pi��dziesi�t os�b ceny do uzgodnienia) i nagle si� zatrzyma�a. Tu� za delikatesami zobaczy�a otwarte drzwi. Bez namys�u wbieg�a w nie i pop�dzi�a schodami na pierwsze pi�tro. Znalaz�a si� na szerokim, zat�oczonym korytarzu, na kt�rego drugim ko�cu widnia� szyld: �Gallerie Amel: Objets de pop- op revisit�. Zorientowa�a si� natychmiast, �e jest w galerii sztuki, kt�r� zawsze chcia�a odwiedzi�, jednak�e w nieco przyjemniejszych okoliczno�ciach. Zabija si� kiedy mo�na, umiera si� kiedy trzeba � tak poucza stare porzekad�o. Dlatego te�, nie ogl�daj�c si� za siebie zacz�a si� przepycha� do przodu, ignoruj�c gniewne pomruki potr�canych ludzi. Gdy znalaz�a si� przy wej�ciu, okaza�a swoj� kart� umundurowanemu stra�nikowi. Karta wydawana jest ka�dej Ofierze (jak r�wnie� �owcy) i daje im Natychmiastowe Prawo Wst�pu lub Wyj�cia w ramach legalnej obrony swojego �ycia lub r�wnie legalnego odbierania �ycia przeciwnikowi. Stra�nik skin�� g�ow� i wpu�ci� Caroline do galerii. Zmusi�a si� do zwolnienia kroku i wzi�cia katalogu. Ca�y czas stara�a si� opanowa� oddech. W�o�y�a okulary, owin�a si� szczelnie narzutk� i powoli zacz�a si� przesuwa� przez kolejne sale. Lekko przyciemnione okulary by�y nowym modelem typu zwanego �Patrz wko�o�, kt�ry dawa� prawie trzystusze��dziesi�ciostopniowy kr�g widzenia z niewielkimi, ale denerwuj�cymi martwymi punktami przy czterdziestym drugim oraz osiemdziesi�tym trzecim stopniu, a tak�e z obszarem zniekszta�ce� obrazu z ty�u, od trzysta pi��dziesi�tego do dziesi�tego stopnia. Jednak, mimo tych niedogodno�ci, jak r�wnie� ostrego b�lu g�owy, jaki powodowa�y, okulary by�y w sumie ogromnie u�yteczne. Dlatego te� Caroline szybko dostrzeg�a swojego �owc�. Sta� jakie� trzy metry za ni�, Tak, to by� on, jej osobista azjatycka plaga. Jego bia�e ubranie by�o mokre od potu, a krawat dziwacznie si� przekrzywi�, ale mordercza kamera znajdowa�a si� nadal w jego r�kach, mocno przyci�ni�ta do piersi. Zbli�a� si� bezlitosnym krokiem dzikiej bestii, z oczami zw�onymi do w�skich szparek i czo�em pobru�d�onym od intensywnej koncentracji. Caroline posuwa�a si� pozornie niedba�ymi ale po�piesznymi ruchami tak, aby mi�dzy ni� a jej przeznaczeniem z Kwangtungu znalaz�o si� mo�liwie du�o widz�w. Ale John Chi�czyk ju� j� zobaczy�. Nie zwlekaj�c ruszy� w kierunku t�umu zwiedzaj�cych, gdzie znalaz�a schronienie. Zacisn�� usta jeszcze bardziej, oczy zw�zi�y si� tak, �e ju� naprawd� niewiele m�g� widzie�. Mimo to spostrzeg�, �e jego Ofiara znikn�a. Uciek�a, wymkn�a mu si�, wyparowa�a... Ach, tak! W k�ciku jego ust zago�ci� u�miech. Przez t�um widzia� niewielkie drzwi. W nag�ym b�ysku intuicji, bez konieczno�ci szukania krok po kroku logicznego rozwi�zania w zachodnim stylu, znalaz� wyja�nienie swojego problemu, tam uciek�a! Z determinacj�, ale i lekkim wsp�czuciem, on r�wnie� pod��y� tamt�dy. Za drzwiami zobaczy� imitacje figur woskowych. Chocia� nie, to by�y prawdziwe figury z prawdziwego wosku, takiego, jaki by� u�ywany w Czasach Staro�ytnych. Wpatrywa� si� w nie szeroko otwartymi oczami. Wszystkie figury wyobra�a�y kobiety, bardzo atrakcyjne (przynajmniej wed�ug zachodnich standard�w) i sk�po ubrane (wed�ug wszelkich standard�w). Wydawa�o si�, �e to uchwycone w ruchu r�ne pozy jakiego� ta�ca. Plakietka informowa�a: �Strip-tease�, fa�szywa metamorfoza. 1945: Wiek niewinno�ci; 1965: Zast�j; 1970: Renesans; 1980: Nieformalne wyzwanie dla formalizmu...� Z trudem rozumia� te sceny, gdy� przyzwyczajony by� do podziwiania pi�kna las�w z laki, miniaturowych, zakl�tych w bezruchu rzek, stylizowanych �urawi... Po chwili jednak znalaz� co� znajomego i ca�kiem zrozumia�ego. Jedna z figur, trzecia z lewej, mia�a d�ugie blond w�osy zakrywaj�ce twarz, a u jej st�p le�a�a wspania�a sobolowa narzutka. Chi�czyk nie zastanawia� si� ani chwili. Uni�s� kamer�, wycelowa� i nacisn�� spust. Rezultat, trzy przestrzeliny zgrupowane w k�ku o �rednicy pi�ciu centymetr�w wok� przepony, stanowi� niez�� robot� wed�ug dowolnych standard�w. Wreszcie sprawa by�a zako�czona, dokona� tego morderstwa, wygra�, nagroda jest jego... Nagle w oddalonym ko�cu sali o�y�a jedna z figur. Obr�ci�a si�. Caroline! Ubrana tylko w po�owie, g�rn� cze�� jej wspania�ego cia�a okrywa� jedynie dziwny metalowy stanik przypominaj�cy odzienie Wihny, legendarnej �ony Kr�lika Rogersa. Ale Caroline mia�a bardziej praktyczny pow�d do noszenia tego archaicznego stanika ni� tylko dla samego wygl�du. Kiedy stan�a przed zaskoczonym �owc�, z obu napier�nik�w wystrzeli�y pojedyncze pociski. A �owca mia� zaledwie czas na stwierdzenie: �Wszystko wyja�nia si� po kolei�, zanim pad�, martwy jak wczorajsza makrela na ladzie sklepu rybnego. Sporo widz�w przygl�da�o si� tej scenie. Jeden z nich podzieli� si� opini� z s�siadem: � Ja bym to oceni� jako pospolite zab�jstwo. � Nie zgadzam si� z panem � brzmia�a odpowied�, � To by�o rycerskie zab�jstwo, je�li mi pan wybaczy archaizm. � Czyste, lecz wulgarne � oponowa� pierwszy. � Mo�na by je nazwa� zab�jstwem z fin de sieclu, nie uwa�a pan? � Z ca�� pewno�ci�, je�li si� lubi d�te analogie. Zmia�d�ony, pierwszy rozm�wca odwr�ci� si� z godno�ci� i zag��bi� w podziwianiu retrospektywnej wystawy dokona� NASA. Caroline podnios�a czarne sobole (kt�re kilka kobiet przygl�daj�cych si� wydarzeniom rozpozna�o jako farbowanego pi�moszczura), przedmucha�a lufy swojego po�ytecznego staniczka, uporz�dkowa�a ubranie, narzuci�a futro i zesz�a z postumentu. Wi�kszo�� go�ci w og�le nie zwr�ci�a uwagi na ca�e zaj�cie. To byli prawdziwi mi�o�nicy sztuki, kt�rzy nie pozwalali, by nieistotne zdarzenia zak��ca�y im kontemplacj� arcydzie�. Wkr�tce pojawi� si� policjant i niespiesznie podszed� do Caroline. � �owczyni czy Ofiara? � spyta�. � Ofiara � odpar�a Caroline podaj�c mu kart�. Policjant schyli� si� nad cia�em Chi�czyka, odszuka� portfel i wyj�� podobn� kart�. Przekre�li� j� du�ym X, a na karcie Caroline wydziurkowa� gwiazdk� na ko�cu rz�dka podobnych dziurek. � Dziewi�te Polowanie, panienko? � upewni� si� ojcowskim tonem. � Zgadza si� � odpar�a powa�nie Caroline. � No, nie�le, naprawd� �adne zab�jstwo � pochwali� policjant. � �adnej takiej rze�ni, jak u niekt�rych. Lubi� dobr� robot�, wszystko jedno czy chodzi o zabijanie, czy gotowanie, reperowanie but�w, czy cokolwiek innego. A teraz, jakie s� pani �yczenia w odniesieniu do pieni�dzy za nagrod�? � Och, niech Ministerstwo po prosto przeleje je na moje konto. � Zawiadomi� ich. Dziewi�� zab�jstw! Zosta�o jeszcze tylko jedno, prawda? Caroline bez s�owa skin�a g�ow�. Tymczasem wok� niej zacz�� si� ju� gromadzi� ma�y t�umek z�o�ony wy��cznie z kobiet, kt�re stopniowo odpycha�y policjanta. �owczyni nie by�a nieznanym zjawiskiem, ale w dalszym ci�gu wystarczaj�co rzadkim, aby zwr�ci� na siebie uwag�. Papla�y o swoim podziwie i Caroline przyjmowa�a to wdzi�cznie przez d�u�szy czas. W ko�cu jednak poczu�a si� bardzo zm�czona. �aden normalny cz�owiek nie pozostanie ca�kowicie nieczu�y na emocjonalne oddzia�ywanie procesu zabijania. � Serdecznie wam wszystkim dzi�kuj�, ale teraz naprawd� musz� i�� do domu i odpocz��. Panie policjancie, czy by�by pan uprzejmy przes�a� mi krawat �owcy? Chcia�abym go zatrzyma� na pami�tk�. � Pani s�owo jest dla mnie rozkazem � powiedzia� szybko policjant, toruj�c Caroline drog� przez podekscytowany t�um, kt�ry towarzyszy� jej a� do taks�wki. * * * Pi�� minut p�niej do pomieszczenia wszed� niewysoki brodaty m�czyzna ubrany w sztruksow� marynark� i francuskie pumpy. Ze zdumieniem rozgl�da� si� po pustej galerii. A przecie� m�wiono, �e jest jedn� z najlepszych na �wiecie. Niewa�ne. Rozpocz�� systematyczne ogl�dziny ekspozycji. Ze znawstwem potakiwa� przy kolejnych obrazach, rze�bach i innych obiektach. W ko�cu dotar� do cia�a Chi�czyka, rozci�gni�tego na �rodku pod�ogi i jeszcze lekko krwawi�cego. Wpatrywa� si� w nie d�ugo i z uwag�, poszukiwa� w katalogu wystawy i w ko�cu doszed� do wniosku, �e eksponat dotar� za p�no i nie zd��ono go wpisa�. Przyjrza� si� z bliska, starannie przemy�la� spraw�, by� ju� pewien swojej opinii. � Zaledwie ozdoba architektoniczna � stwierdzi� autorytatywnie. � By� mo�e efektowna, ale wy��cznie dla os�b o plebejskim gu�cie. Przeszed� do nast�pnego pomieszczenia. Rozdzia� 2 Czy istnieje co� pi�kniejszego ni� czerwcowy dzie�? Dzi� mo�emy ju� da� ostateczn� odpowied� na to pytanie. Ot� znacznie pi�kniejszy jest dzie� w po�owie pa�dziernika, kiedy Wenus wchodzi do Domu Marsa, a tury�ci, na podobie�stwo leming�w, ko�cz� tajemnicz� letni� migracj� i udaj� si� (przynajmniej wi�kszo�� z nich) do swoich wilgotnych i okropnych kraj�w, w kt�rych si� urodzili. Jednak�e niekt�rzy z tych poszukiwaczy s�o�ca i ciep�a zostaj� na miejscu. Wymy�laj� r�ne n�dzne wym�wki: a to przyj�cie, a to jakie� rozgrywki, nadzwyczajny koncert, czy konieczne spotkanie z kim� wa�nym. Ale prawdziwy pow�d jest zawsze ten sam. Rzym ma w�asn�, bardzo swoist� atmosfer�, zwodnicz�, lecz jednocze�nie jedyn� w swoim rodzaju. Rzym daje cz�owiekowi okazj�, by sta� si� g��wnym aktorem w dramacie w�asnego �ycia. (Okazja jest oczywi�cie z�udna, ale we flegmatycznych miastach pomocy o takich okazjach nawet si� nie my�li). * * * Baron Erich Seigfried von Richtoffen nie zastanawia� si� nad tymi sprawami. Na jego twarzy malowa�a si� normalna dla niego irytacja i niewiele wi�cej. Niemcy go dra�ni�y (lenistwo), Francja go mierzi�a (brud moralny), a W�ochy r�wnocze�nie go dra�ni�y i mierzi�y (lenistwo, brud moralny, egalitaryzm i dekadencja). Jednak, mimo nienaprawialnych wad Italii, przyje�d�a� tu co roku. By� to jedyny kraj po�r�d wszystkich innych obrzydliwych kraj�w, kt�ry jeszcze m�g� bra� pod uwag� jako miejsce wakacji. A ponadto mia� sw�j doroczny Mi�dzynarodowy Pokaz Koni na Piazza di Sienna. Baron by� wspania�ym je�d�cem. (Czy� jego przodkowie nie wdeptywali wie�niak�w w b�oto kopytami swoich rumak�w odzianych w zbroje?) W tej chwili znajdowa� si� w stajni i s�ucha� fanfar granych przez konnych karabinier�w paraduj�cych po Piazza w swoich bogato zdobionych uniformach. By� kra�cowo poirytowany, gdy� sta� w samych skarpetkach i czeka� na powr�t koniuszego, kt�ry mia� mu przynie�� buty (nigdy nie mo�na go znale��, kiedy jest naprawd� potrzebny). Przecie� poszed� ju� osiemna�cie minut i trzydzie�ci dwie sekundy temu, jak to wyra�nie wskazywa� Accutron na przegubie barona. Ile czasu mo�e zabra� wypolerowanie jednej pary but�w? W Niemczech, lub �ci�lej rzecz bior�c, w miejscowo�ci Richtoffenstein (kt�r� baron uwa�a� za jedyny pozosta�y jeszcze fragment Prawdziwych Niemiec), buty polerowane s� perfekcyjnie w przeci�tnym czasie siedmiu minut czternastu sekund. Natomiast taka opiesza�o�� mo�e doprowadzi� cz�owieka do sza�u albo do p�aczu, do bia�ej gor�czki, albo do zrobienia czego�... � Enrico! � G�os barona dotar� chyba a� do P�l Marsowych. � Enrico, gdzie u diab�a si� podziewasz? �adnego odzewu... A na Piazza niewydarzony elegancik z Meksyku k�ania� si� w�a�nie s�dziom. Baron by� nast�pny. Ale nadal nie mia� but�w, niech to szlag, nie mia� but�w! � Enrico, ty �otrze, albo przyjdziesz tu natychmiast, albo dzi� wieczorem pop�ynie krew! � wykrzycza�. By�o to d�ugie zdanie i pod koniec baron ju� by� bez tchu. Nas�uchiwa� teraz odpowiedzi. A gdzie si� podziewa� nieuchwytny Enrico? Ot� siedzia� pod g��wn� trybun� i doprowadza� do lustrzanego po�ysku par� but�w tak pi�knych, �e mog�y wzbudzi� zazdro�� ka�dego je�d�ca. Enrico by� wychud�ym starym cz�owiekiem, pochodz�cym z Emilii. Do Rzymu przyjecha� na og�lne �yczenie uczestnik�w pokazu, uznawano bowiem powszechnie, �e nikt, nawet adepci Samodoskonalenia si� w Sztuce Po�ysku wed�ug filozofii Zen, nie zna lepiej sztuki polerowania ni� on. Enrico kontynuowa� prac�, koncentruj�c si� teraz na b�yszcz�cych ostrogach. Z wielkim napi�ciem, delikatnie nak�ada� stalowosrebrn� substancj� na srebrzyste, stalowe ostrogi. Nie by� sam. Za nim, przygl�daj�c mu si� z zainteresowaniem, sta� m�czyzna, kt�rego mo�na by�o wzi�� za jego brata bli�niaka. Obaj nosili identyczne a� do ostatniego, najdrobniejszego szczeg�u ubranie. Odr�nia�o ich tylko to, �e drugi Enrico by� zwi�zany i zakneblowany. Na zewn�trz t�um wydawa� okrzyki podziwu dla Meksykanina. Ale ponad nimi przebi� si� wojenny ryk barona. � Enrico! Enrico numer jeden powsta� po�piesznie, dokona� ko�cowych ogl�dzin but�w, postuka� Enrica numer dwa w czo�o mi�dzy linami i, kulej�c, szybko przeszed� pod g��wn� trybun� w kierunku swojego aktualnego pana. � Ha! � stwierdzi� baron i uzupe�ni� to bez�adnym ci�giem okre�le� po niemiecku, niezrozumia�ych, lecz bez w�tpienia obra�liwych dla pokornego Enrica. � No dobrze, przyjrzyjmy si� temu. � Irytacja barona wreszcie zesz�a do zwyk�ego poziomu. Obejrza� starannie buty i uzna�, �e s� bez zarzutu. Mimo to przetar� je irchow� szmatk�, kt�r� zawsze nosi� w kieszeni jako u�yteczn� pomoc do pouczania stajennych o ich miejscu w porz�dku rzeczy. � Wk�adaj � rozkaza�, wystawiaj�c pot�n� germa�sk� nog�. Wci�ganie but�w, kt�remu towarzyszy�o du�o wysi�ku i przekle�stw, zosta�o zako�czone dok�adnie w chwili, kiedy meksyka�ski je�dziec (mia� wypomadowane w�osy!) opuszcza� plac, �egnany burzliwym aplauzem. W ko�cu obuty, ze starannie osadzonym monoklem, baron maszerowa� do stanowiska s�dzi�w ze swym wiernym koniem, s�ynnym Carnivora III[1] po Astrze i Asperze[2]. Doszed� do linii prezentacji, dok�adnie trzy kroki przed stanowiskiem s�dziowskim, i zatrzyma� si�. G��wny s�dzia obr�ci� si� w stron� barona, a ten sk�oni� g�ow� o pi�� centymetr�w i wspaniale strzeli� obcasami. W tej w�a�nie chwili rozleg�a si� g�o�na eksplozja, a zaraz po niej powsta� ob�oczek szarego dymu. Kiedy dym si� rozwia�, wszyscy zobaczyli barona id�cego twarz� do do�u ni� przed stanowiskiem prezentacji, martwego jak fl�dra z zesz�ego tygodnia. Nast�pi�o pandemonium, zako�czone emocjonalnym katharsis, do kt�rych nie przy��czy�a si� tylko jedna osoba, Anglik ubrany w workowaty tweed i szkockie buty wa��ce dwa i trzy czwarte funta ka�dy. Wo�a� zdecydowanym, dono�nym g�osem: � Ko�! Czy koniowi nic si� nie sta�o? Po upewnieniu si�, �e ko� wyszed� z tego bez szwanku, Anglik usiad� z powrotem na swoim miejscu mrucz�c, �e detonowanie �adunk�w wybuchowych tak blisko, to zbrodnia wobec konia, i �e istniej� kraje, w kt�rych sprawca takiego czynu spotka�by si� z natychmiastowym zainteresowaniem policji. Jednak r�wnie� tutaj sprawca spotka� si� z natychmiastowym zainteresowaniem policji, gdy� sam wyszed� ze stajni i odrzuci� przebranie. Do tej pory wyst�powa� jako Enrico numer jeden, teraz jednak ustalono, �e to Marcello Polletti, m�czyzna w wieku czterdziestu, a mo�e trzydziestu dziewi�ciu lat, o przystojnej, cho� troch� melancholijnej twarzy i wzro�cie powy�ej �redniego. Mia� wyra�nie zaznaczone ko�ci policzkowe wskazuj�ce na natur� g��boko nami�tn�, lekki u�mieszek sceptyka oraz br�zowe oczy z ci�kimi powiekami, kt�re wyra�nie m�wi�y o sk�onno�ci do lenistwa. Ludzie zgromadzeni na placu, a by�o ich tysi�ce, natychmiast zauwa�yli wszystkie te cechy i zacz�li je komentowa�, wykazuj�c si� przy tym wielk� m�dro�ci�. Polletti uk�oni� si� z wdzi�kiem wiwatuj�cemu t�umowi i okaza� najbli�szemu policjantowi licencj� �owcy. Policjant sprawdzi� starannie kart�, przedziurkowa�, zasalutowa� i odda� Pollettiemu. � Wszystko w porz�dku, prosz� pana. Pozwoli pan, �e jako pierwszy pogratuluj� panu tego tak ekscytuj�cego, a zarazem estetycznego zab�jstwa. � Jest pan bardzo uprzejmy � odpar� Marcello. Wok� niego zd��y� si� ju� zebra� t�um reporter�w, poszukiwaczy sensacji i wszelkiego rodzaju sympatyk�w. Policja odsun�a wszystkich, zostawiaj�c jedynie dziennikarzy, i Marcello ze spokojn� godno�ci� odpowiada� na ich pytania. � Dlaczego u�y� pan silnych materia��w wybuchowych i umie�ci� je na ostrogach barona? � spyta� francuski reporter. � To chyba oczywiste. Przecie� baron nosi kamizelk� kuloodporn� � wyja�ni� Polletti. Dziennikarz pokiwa� g�ow� i ju� pisa� w swoim notatniku: �Strzelanie obcasami, tak charakterystyczne dla Prusak�w, i kt�re kiedy� stanowi�o zwiastun nieszcz�cia dla tak wielu ludzi, dzi�, jak na ironi�, przynios�o z�y los jednemu z nich. �mier� w chwili, gdy dokonuje si� symbolicznego aktu arogancji, kt�ra zak�ada wy�szo�� jednych ludzi nad innymi a, w konsekwencji, nie�miertelno��, z ca�� pewno�ci� mo�na nazwa� ��mierci� egzystencjaln��. Takie przynajmniej wra�enie sprawi� na nas czyn dokonany przez �owc� Marel Poeti... � Jakie �rodki ostro�no�ci pan przewiduje przy nast�pnym Polowaniu, gdy b�dzie pan Ofiar�? � pyta� meksyka�ski reporter. � Naprawd� nie wiem, z ca�� pewno�ci� koniec b�dzie taki lub inny. Dziennikarz pisa�: �Mariello Polenzi zabija z �agodno�ci� i oczekuje swojego przysz�ego losu ze spokojem. Tym w�a�nie jest uniwersalne machismo: m�ska filozofia �ycia, �ycia ze �wiadomo�ci�, �e �mier� mo�e nadej�� w ka�dej chwili, i akceptacja tej filozofii...� � Czy jest pan twardy? � spyta�a ameryka�ska reporterka. � Z ca�� pewno�ci� nie. Tym razem notatka brzmia�a: �Brak che�pliwo�ci po��czony z ca�kowit� wiar� we w�asne si�y czyni z Marcella Pollettiego m�czyzn� szczeg�lnie pasuj�cego do ameryka�skiego wzoru zachowa�...� � Czy nie boi si� pan, �e mo�e zosta� zabity? � chcia� wiedzie� japo�ski reporter. � Oczywi�cie, �e si� boj�. �Zen jest umiej�tno�ci� widzenia rzeczy takimi, jakimi s�. Mo�na powiedzie�, �e Marcello Polletti, kt�ry ze spokojem przyjmuje sw�j strach przed �mierci�, pokona� go na spos�b w�a�ciwy Japo�czykom. Czy tak rzeczywi�cie jest? Nieuniknionym pytaniem pozostaje, czy akceptacja �mierci okazana przez Pollettiego jest wspania�ym pokonaniem niepokonywalnego, czy te� po prostu przyj�ciem nieprzyjmowalnego�. O Pollettim prasa rozpisywa�a si� szeroko. Nie co dzie� zdarza si�, aby na Mi�dzynarodowym Pokazie Koni wysadzono w powietrze cz�owieka. Takie wydarzenie staje si� g��wnym tematem serwis�w informacyjnych. No i nie mniej istotne znaczenie mia�o to, �e Polletti by� przystojny, skromny, elegancki, m�ski, a przede wszystkim wys�awia� si� w spos�b daj�cy si� zacytowa�. Rozdzia� 3 Gigantyczny komputer pomrukiwa� i �wierka�, b�yska� czerwonymi lampkami i mruga� niebieskimi, wygasza� bia�e punkciki a zapala� zielone. To by� komputer planuj�cy Polowania, wielka maszyna, kt�ra mia�a swoje odpowiedniki we wszystkich stolicach cywilizowanego �wiata, i kt�ra splata�a przeznaczenie wszystkich �owc�w i wszystkich Ofiar. Losowo wybiera�a pary przeciwnik�w, zapisywa�a wyniki ich pojedynk�w i przyznawa�a nagrody pieni�ne zwyci�zcom lub przesy�a�a kondolencje rodzinom przegranego. Graczom, kt�rzy prze�yli, zmienia�a rol� z �owc�w na Ofiary i odwrotnie, trzymaj�c ich nieodwo�alnie w grze a� do momentu osi�gni�cia arbitralnie ustalonej granicy dziesi�ciu. Regu�y by�y proste: do Polowania m�g� przyst�pi� ka�dy, niezale�nie od p�ci, rasy, wyznania czy narodowo�ci; limit wieku wynosi� od osiemnastu do pi��dziesi�ciu lat. Zg�oszenie dotyczy�o zawsze wszystkich dziesi�ciu Polowa�, pi�ciokrotnie jako �owca, pi�ciokrotnie jako Ofiara. �owca otrzymywa� nazwisko, adres i fotografi� Ofiary, Ofiara po prostu informacj�, �e my�liwy jest na jej tropie. Wszystkie zab�jstwa musia�y by� wykonane osobi�cie, a za zab�jstwo postronnej osoby stosowane by�y ostre kary. Nagroda pieni�na wzrasta�a wraz z numerem zab�jstwa. Niepokonany Zwyci�zca Dziesi�ciu Polowa� uzyskiwa� prawie nieograniczone prawa publiczne, finansowe, polityczne i moralne. I to wszystko. By�o to tak �atwe jak skok w przepa��. Od czasu inauguracji Polowa� nie zdarza�y si� ju� wi�ksze wojny. Toczono jedynie niezliczone miliony malutkich wojen, ograniczonych do najmniejszej mo�liwej liczby uczestnik�w: dwojga. Udzia� w Polowaniu by� ca�kowicie dobrowolny; wymy�lono je bior�c pod uwag� rzeczywiste potrzeby ludzi. Je�li kto� chce kogo� zabi�, twierdzono, to dlaczego mu na to nie pozwoli�, je�li tylko b�dziemy w stanie znale�� kogo� innego, kto r�wnie� chce kogo� zabi�. Obaj zainteresowani mog� si� zabija� wzajemnie, zostawiaj�c nas wszystkich w spokoju. Chocia� Gra w Polowanie wydawa�a si� czym� wyj�tkowo nowoczesnym, w istocie nie by�a niczym nowym. Stanowi�a po prostu nowoczesny pod wzgl�dem technicznym nawr�t do dobrych starych czas�w, kiedy walczyli p�atni najemnicy, a widzowie stoj�cy na brzegach ubitej ziemi wymieniali uwagi na temat plon�w. Historia powtarza si� cyklicznie. Przedawkowanie jin nieodwo�alnie powoduje rozkwit jang[3]. W pewnym momencie sko�czy�y si� czasy armii zawodowych (cz�sto bezczynnych), a nadszed� wiek armii masowej. Rolnicy nie wymieniali ju� wi�cej uwag na temat plon�w, oni musieli sami o nie walczy�. Nawet je�li nie mieli plon�w, o kt�re mieliby walczy�, to i tak byli zmuszeni do walki. Robotnicy byli uwik�ani w jakie� bizantyjskie intrygi w krajach za morzami, szeregowi urz�dnicy musieli walczy� o prze�ycie w d�ungli czy mro�nych g�rach. Ale dlaczego walczyli? Wtedy odpowied� by�a proste i jasna, chocia� by�o ich wiele, a ka�dy przyjmowa� to, co najlepiej pasowa�o do jego pogl�d�w. Ale to, co wydawa�o si� oczywiste w jakim� momencie, z biegiem czasu przestawa�o ju� takie by�. Historycy si� spierali, ekonomi�ci sprzeciwiali si� temu, psychologowie b�agali o rozr�nianie r�nych racji, a antropolodzy czuli potrzeb� stawiania kropek nad i. Rolnicy, urz�dnicy i robotnicy czekali cierpliwie na jakie� wyja�nienie, dlaczego naprawd� musz� gin��? Poniewa� nie otrzymywali �adnej uczciwej i prawdziwej odpowiedzi, stawali si� coraz bardziej zirytowani, oburzeni, a nawet w�ciekli. Czasami nawet byli sk�onni zwr�ci� bro� przeciw w�asnym zasadom. Tego oczywi�cie nie mo�na by�o aprobowa�. Wrogo�� mi�dzy lud�mi plus techniczne mo�liwo�ci zabicia ka�dego i wszystkiego, definitywnie pokona�y jang, wystawiaj�c na czo�o jin. Maj�c za sob� pi�� tysi�cy �at udokumentowanej historii, ludzie wreszcie zacz�li si� orientowa�, �e co� tu si� nie zgadza. Nawet prawodawcy, kt�rzy zawsze zmieniaj� si� najwolniej zrozumieli, �e trzeba co� z tym zrobi�. Wojny prowadzi�y donik�d, ale nadal istnia� problem indywidualnej przemocy, kt�ra mimo niezliczonych lat religijnego nawracania i policyjnych represji pozosta�a niezmieniona. Rozwi�zaniem tego problemu sta�y si� w naszych czasach legalne Polowania. Takie jest jedno z wyja�nie� powstania tej instytucji. Ale nieuczciwo�ci� by�oby zatajenie, �e nie ka�dy zgadza si� z tym wyja�nieniem. Jak zwykle historycy si� spieraj�, ekonomi�ci si� sprzeciwiaj�, psychologowie b�agaj� o rozr�nianie r�nych racji, a antropolodzy czuj� konieczno�� stawiania kropki nad i. Po wzi�ciu pod uwag� ich zastrze�e� pozostajemy z niczym, poza nagim faktem samego Polowania. Jest to fakt tak samo dziwny jak rytua� pogrzebowy staro�ytnych Egipcjan, tak normalny jak ceremonia inicjacji Siuks�w i tak niewiarygodny jak nowojorska Gie�da. Reasumuj�c, istnienie Polowa� mo�na wyt�umaczy� jedynie samym faktem ich istnienia, poniewa� jak twierdz� niekt�re filozofie, NIC nie uzasadnia istnienia CZEGOKOLWIEK. Lampki migocz�, obwody klikaj�, przeka�niki stukaj�, rolki si� obracaj�. Perforowane karty trzepocz� si� jak bia�e go��bie i komputer do gier ��czy ze sob� dwa przeznaczenia. Polowanie ACC1334BB: �owczym: Caroline Meredith. Ofiara: Marcello Polletti. Rozdzia� 4 � Caroline, chcia�bym ci pogratulowa� pi�knego zab�jstwa � powiedzia� pan Fortinbras. � Dzi�kuj� panu. � To ju� dziewi�te, o ile si� nie myl�. � Zgadza si�, prosz� pana. � Zosta�o jeszcze tylko jedno, prawda? � Tak prosz� pana, je�li dam sobie rad�. � Dasz sobie rad� � zapewni� j� Fortinbras. � Dasz rad�, poniewa� ja, J. Walstod Fortinbras powiedzia�em, �e potrafisz tego dokona�. Caroline u�miechn�a si� skromnie. Fortinbras u�miecha� si� wprost nieumiarkowanie. By� szefem Caroline, naczelnym UUU Teleplex Ampwork. Ten niepozorny m�czyzna myli� wielko�� ducha z pompatyczno�ci�. Uwielbia� wulgarno��, jeszcze wi�ksz� sk�onno�� mia� do pod�ych post�pk�w. Odchyli� si� do ty�u, strzepn�� niewidoczny py�ek z r�kawa marynarki (zaprojektowanej przez samego Fulaniego), zapali� ogromne cygaro, splun�� na sw�j bezcenny bucharski dywan z w�osem siedmiocentymetrowej wysoko�ci, wytar� usta lnian� chusteczk� obrze�on� koronk� tkan� przez ubogich bramin�w, kt�rych warsztaty znajdowa�y si� w pobli�u stos�w pogrzebowych nad Gangesem, i dotkn�� czo�a wypolerowanym przez manikiurzystk� paznokciem dla pokazania, �e my�li. Oczywi�cie nie my�la�, pr�bowa� tylko wprawi� swoje szare kom�rki w ruch. Pr�bowa� to robi� od wielu lat, przynajmniej tak o nim m�wiono. W rzeczywisto�ci pan Fortinbras nie mia� osobowo�ci, o kt�rej warto by�oby wspomnie�. Wysoko kwalifikowani specjali�ci pracowali latami, aby skorygowa� ten defekt, ale nic z tego nie wysz�o. To by�o najwi�ksze zmartwienie w �yciu pana Fortinbrasa. � Nast�pnym razem b�dziesz �owczyni�? � Tak, prosz� pana. � Dosta�a� ju� zawiadomienie o swojej nast�pnej Ofierze? � Tak, prosz� pana. To niejaki Marcello Polletti z Rzymu. � Rzym w Nowym Jorku? � upewni� si� Fortinbras. � Rzym we W�oszech � poprawi�a uprzejmie Caroline. � Tym lepiej. Mo�e by� bardziej malowniczy. Mam pewien pomys� i chcia�bym, by� go bardzo starannie przemy�la�a i powiedzia�a mi szczerze, co o nim my�lisz. Chodzi mi o to, �e skoro mamy tu u siebie potencjaln� Triumfatork� Dziesi�ciu, to czemu nie p�j�� dalej i nie zrobi� pe�nej dokumentacji tego dziesi�tego zab�jstwa? No, jak ci si� to podoba? Caroline zamy�li�a si�. Opr�cz niej i Fortinbrasa w pokoju znajdowali si� jeszcze trzej inni m�czy�ni. Wszyscy trzej m�odzi, przystojni, utalentowani i odpowiedzialni. � O, tak! � wykrzykn�� Martin. Jako pierwszy wicedyrektor do spraw produkcji, by� on jedynym upowa�nionym (oczywi�cie opr�cz samego Fortinbrasa) do u�ywania wykrzyknik�w. � Szefie, pan naprawd� trafi� w sedno � zawt�rowa� mu �agodnie Chet. (Wed�ug informacji z jego archiwum, w zesz�ym roku wykonano trzydzie�ci siedem film�w dokumentalnych o r�nych aspektach Polowa�). � Ja, osobi�cie, nie by�bym pewny, czy to jest w�a�ciwe � zastrzeg� si� Cole. Jako najm�odszy wicedyrektor, Cole mia� nieszcz�sny obowi�zek niezgadzania si� z szefem, gdy� Fortinbras nie tolerowa� otoczenia z�o�onego z samych potakiwaczy. Cole nienawidzi� tego obowi�zku, bo zawsze czu�, �e Fortinbras ma racj�. Marzy� o dniu, kiedy zostanie zatrudniony czwarty wicedyrektor i on wreszcie b�dzie m�g� powiedzie� �tak�. � Trzy przeciw jednemu � stwierdzi� Fortinbras, obrzydliwie �lini�c koniec cygara. � Cole, to by znaczy�o, �e zosta�e� przeg�osowany, no nie? � Tak to wygl�da. � Cole by� zadowolony. � Czuj� si� zobowi�zany do przedstawiania w�asnych opinii, ale zapewniam pana, �e nie mam do nich zaufania. � Lubi� twoj� szczero�� � pochwali� Fortinbras. � Uczciwy i logiczny os�d mo�e doprowadzi� cz�owieka daleko. W takim razie zastan�wmy si�. Powiedzmy, �e nazwiemy to �Chwila Prawdy�. Wszyscy wspaniale ukryli swoje przera�enie. Fortinbras kontynuowa�: � To jedynie wst�pny pomys�. Po prostu na razie tylko o tym m�wimy, ale ca�� spraw� trzeba dobrze przemy�le�. Co by�cie powiedzieli o tytule �Chwila szczero�ci�? � Bardzo mi si� podoba! � natychmiast pochwali� Martin. � To naprawd� trafi do wszystkich! � Dobre, doskona�e, tak, naprawd� bardzo dobre � powiedzia� Chet. Przymkn�� oczy i smakowa� okropno�� tytu�u. � My�l�, �e jednak brakuje mu czego�. � Gdy Cole wypowiada� swoj� kwesti�, serce zamiera�o mu ze strachu. � A konkretnie czego? � zainteresowa� si� Fortinbras. Nigdy wcze�niej nie ��dano od Cole�a wyja�niania, dlaczego nie zgadza si� ze zdaniem wi�kszo�ci. Nagle poczu� parali�uj�cy ucisk w gardle i lodowate skurcze przechodz�ce falami przez �o��dek. By�y to, jak doskonale wiedzia�, nieomylne symptomy towarzysz�ce wywalaniu z pracy. Martin, kt�rego dobre serce by�o tak powszechnie znane, �e fama o nim dotar�a a� do Dziesi�tej Alei, wybawi� go z k�opotu. � Wydaje mi si�, �e Cole mia� prawdopodobnie na my�li jeden z tych staromodnych, nad�tych tytu��w takich, jak na przyk�ad po prostu �Dziesi��. � Albo by� mo�e wcale nie mia� tego na my�li � szybko doda� Chet, os�aniaj�c Martina. � Tak, chyba mia�em na my�li co� takiego, lub podobnego � Cole pospiesznie os�oni� ich obu. � Ale oczywi�cie ten rodzaj d�tych rzeczy jest dzi� czym� na kszta�t papki... Urwa� w p� s�owa, bo Fortinbras zag��bi� si� w medytacj�, na co wskazywa� �rodkowy palec prawej r�ki przyci�ni�ty do czo�a, trzy centymetry ponad niewyra�nymi brwiami. Mija�y sekundy. Fortinbras przymkn�� powieki, a potem znowu je otworzy�. � �Dziesi�� � szepn��. � Staromodne � skomentowa� Martin. � Ale oczywi�cie �atwo si� przyjmuje. � �Dziesi�� � powt�rzy� Fortinbras, delektuj�c si� s�owem tak, jakby to by� lizak. � To daje szereg mo�liwo�ci � przyzna� Chet. � Po pierwsze, oczywi�cie musimy zawsze pami�ta�... � DZIESI�� � tryumfalnie rykn�� Fortinbras � Tak, tak, DZIESI��! Panowie, to przemawia do mnie, naprawd� i w pe�ni przemawia Hm... � Zaci�gn�� si� swym cuchn�cym cygarem. � Czy zdarzy�o si� ju�, by kobieta zosta�a Zwyci�czyni� Dziesi�ciu? � O ile mi wiadomo, nigdy, a w ka�dym razie nie w Stanach Zjednoczonych � odpowiedzia� Martin. � No, to w�a�nie na tym si� skoncentrujemy � zdecydowa� Fortinbras. � Ale by�o kilka kobiet, Zwyci�czy� Dziewi�ciu, prawda? � Ostatni�, osiem lat temu, by�a panna Amelia Brandome. � Martin przeczyta� o tym wszystkim zesz�ej nocy, przewiduj�c rozw�j wypadk�w w dniu dzisiejszym. W�a�nie ta umiej�tno�� przewidywania doprowadzi�a go do stanowiska wicedyrektora do spraw produkcji. � Co si� z ni� sta�o? � spyta� Fortinbras. � Nabra�a zbytniej pewno�ci siebie i Ofiara pokona�a j� w dziesi�tym Polowaniu. U�y� �rut�wki nabitej siemieniem dla ptak�w. � Nie wydaje si� to znowu tak bardzo �mierciono�ne � zdziwi� si� Fortinbras. � W tym przypadku by�o to wystarczaj�co �mierciono�ne, gdy� strza� zosta� oddany z odleg�o�ci pi�ciu centymetr�w. � Caroline, woleliby�my, aby� nie sta�a si� zbyt pewna siebie � zachichota� Fortinbras. � Nie, prosz� pana, ja te� bym tego nie chcia�a. � Gdyby si� jednak tak zdarzy�o, mog�aby� nagle zosta� bez pracy � Fortinbras pr�bowa� n�dznego dowcipu. � Mog�abym zosta� bez �ycia, co by�oby mniej przyjemne. Wszyscy radowali si� dowcipn� odpowiedzi� Caroline. Kiedy �miech opad� do chichotu, Fortinbras wr�ci� do tematu. � OK, dzieci, postanowione. Przygotujcie si� do wyjazdu. Mamy wolne p� godziny czasu antenowego pojutrze od dziesi�tej rano do dziesi�tej trzydzie�ci. Zr�bmy to w�wczas na �ywo, lub te� mo�e powinienem powiedzie�: na �mier�? W ka�dym razie, ch�opaki, wiecie, o co nam chodzi: �miertelnie powa�nie, ale z wyczuciem. Nie zawracajcie sobie g�owy �adnymi pobocznymi uj�ciami. Po prostu filmujcie zab�jstwo tak, by wywar�o niezapomniane wra�enie, dynamicznie, ale zarazem z humorem i godno�ci�. Martin, rozumiesz, o co mi chodzi, prawda? � My�l�, �e mog� to sobie wyobrazi�, szefie � potwierdzi� Martin. Od trzech lat, to jest od kiedy zosta� wicedyrektorem, musia� my�le� za Fortinbrasa. Jeszcze rok, a na pewno m�g�by zaj�� jego fotel. Jednak Fortinbras, chocia� g�upi, nie by� absolutnym g�upcem. Mia� zamiar wywali� Martina natychmiast po zako�czeniu tej sprawy. By� to jego prywatny ma�y sekrecik, o kt�rym nie m�wi� nikomu, nawet swojemu psychoanalitykowi. Rozdzia� 5 Rzymskie Ministerstwo Polowa� mie�ci�o si� w pot�nym, nowoczesnym gmachu, zbudowanym w pseudoroma�skim stylu z gotyckimi akcentami. Po szerokich stopniach z bia�ego antycznego kamienia wbiega� teraz Marcello Polletti, wczorajszy pogromca barona von Richtoffena. Gdy tak p�dzi� do drzwi, od balustrady odczepia�y si� r�ne ponure figury, ubrane ca�kiem na czarno, i podchodzi�y do niego. � Szanowny panie, powinien pan mie� kieszonkowy wykrywacz metali. � Nie dzia�a na bro� z plastiku � odpar� Marcello. � Je�li o to chodzi, to ja mam te� wykrywacz plastiku. Marcello u�miechn�� si� grzecznie i wzruszy� ramionami nie zwalniaj�c kroku. � Bardzo pana przepraszam, ale pan wygl�da na takiego, co potrafi korzysta� z us�ug dobrego obserwatora � zagai� inny facet. Marcello nic nie odpowiedzia�, tylko wchodzi� dalej. � Panu naprawd� potrzebny jest obserwator � nalega� m�czyzna. � Bez dobrego obserwatora nie mo�na zidentyfikowa� swojego �owcy. Ja uzyska�em �wiadectwo kwalifikacyjne w Palermo i dyplom drugiego stopnia w Bolonii. Ponadto mam listy polecaj�ce od licznych wdzi�cznych klient�w. Powiewa� przed oczami Marcella plikiem postrz�pionych papier�w. Marcello wymrucza� jakie� przeprosiny i szybko wymin�� faceta. Doszed� wreszcie do wielkich, br�zowych drzwi ministerstwa, a zrezygnowani, ubrani na czarno faceci wycofali si� na swoje stanowiska wzd�u� por�czy schod�w. Marcello przechodzi� przez zat�oczone korytarze, obok zakurzonych wystaw broni u�ywanej na Polowaniach, map �wiata pokazuj�cych punkty, gdzie odbywa�o si� ich najwi�cej, mija� wycieczki turyst�w i dziatwy szkolnej, kt�rym niechlujnie ogoleni przewodnicy w wytartych mundurach opowiadali histori� Polowa�. W ko�cu doszed� do w�a�ciwego pokoju. Tam skierowa� si� do biurka z tabliczk� WYP�ATY. Za biurkiem siedzia� urz�dnik specjalnie chyba dobrany do tej pracy, bo wyr�nia� si� sztywnym, bezlitosnym i bezkompromisowym zachowaniem oraz zgarbionymi ramionami, wychud�� szyj� i okularami w metalowej oprawce. � Przyszed�em odebra� moj� nagrod� � o�wiadczy� Marcello Polletti, wr�czaj�c urz�dnikowi swoj� kart� identyfikacyjn�. � Mo�e pan s�ysza� o tym, jak wczoraj za�atwi�em barona von Richtoffena na pokazie koni. Pisz� o tym wszystkie gazety. � Nigdy nie czytuj� gazet � stwierdzi� urz�dnik � jak r�wnie� nie s�ucham ani nie papl� na temat wy�cig�w rowerowych, pi�ki no�nej czy Polowa�. M�wi� pan, �e jak si� nazywa? � Polletti � powiedzia� Marcello lekko speszony, i przeliterowa� nazwisko. Urz�dnik przeszed� do drugiego pokoju, gdzie znajdowa�y si� akta wszystkich �owc�w, �owczy� i Ofiar z rejonu Rzymu. Wprawnymi palcami przerzuca� dokumenty, a� w ko�cu wyci�gn�� kart� Marcella, jak kura �api�ca w dzi�b ziarno. � Tak � powiedzia�, po starannym por�wnaniu fotografii Pollettiego z teczki w archiwum z fotografi� na karcie identyfikacyjnej. Potem por�wna� obie z orygina�em (lub rzekomym orygina�em) stoj�cym przed jego biurkiem. � Czy wszystko w porz�dku? � upewni� si� Marcello. � Zupe�nie w porz�dku � potwierdzi� urz�dnik. � W takim razie, czy mog� dosta� moj� nagrod�? � Nie. Ju� zosta�a pobrana. Polletti wygl�da� przez chwil� jak cz�owiek uk�szony przez w�a, ale szybko odzyska� panowanie nad sob�. � Kto j� pobra�? � Pa�ska �ona, pani Lidia Polletti. Ona jest pa�sk� �on�, prawda? � Moj� by�� �on� � poprawi� Marcello urz�dnika. � Jest pan rozwiedziony? � Ma��e�stwo uniewa�niono. Dwa dni temu. � Potrzeba tygodnia, czasami nawet dziesi�ciu dni, zanim dotrze tu informacja o zmianie stanu cywilnego. Pan oczywi�cie mo�e z�o�y� skarg�. Radosny u�miech urz�dnika �wiadczy�, jak niewielkie szans� ma Marcello na odzyskanie swoich pieni�dzy. � Niewa�ne � powiedzia� lekko Marcello, odwr�ci� si� i wyszed�. Nie pokazuje si� swoich uczu� urz�dnikowi, ale pieni�dzy potrzebuje si� co najmniej tak samo jak ten urz�dnik, a by� mo�e znacznie bardziej. Ta Lidia! W sprawach finansowych jest szybka jak rakieta. * * * Po wyj�ciu z budynku Marcello przeszed� na drug� stron� ulicy. By� raczej zdziwiony, gdy nagle podbieg�a do niego pi�kna blondynka, zarzuci�a mu r�ce na szyj� i gor�co uca�owa�a. Takie rzeczy mimo wszystko nie zdarzaj� si� codziennie i jak zwykle, kiedy si� ju� zdarzaj�, to w niew�a�ciwym czasie. Marcello nie by� w nastroju do flirt�w. Pr�bowa� si� uwolni�, ale dziewczyna mocno do niego przylgn�a. � Och, bardzo pana prosz� � b�aga�a � prosz�, niech pan mnie przeprowadzi przez ulic� do wej�cia do ministerstwa. Dalej dam sobie rad�. W�wczas Marcello zrozumia�, o co chodzi. Delikatnie zdj�� jej r�ce ze swojego karku i cofn�� si� o krok. � Niestety, nie mog� pani pom�c. To jest niezgodne z prawem. Widzi pani, ja te� jestem �owc�, Pi�kna blondynka (mog�a mie� dziewi�tna�cie, mo�e dwadzie�cia a na pewno nie wi�cej ni� dwadzie�cia osiem lat) patrzy�a, jak Marcello odchodzi i nagle zorientowa�a si�, �e znajduje si� sama na �rodku szerokiej i s�onecznej ulicy, wystawiona bezlito�nie na strza�. Ruszy�a biegiem do ministerstwa. W tej w�a�nie chwili z bocznej ulicy wyskoczy� maserati (ten konkretny model nosi� popularn� nazw� Ofiarob�jcy) i p�dzi� wprost na ni�. Dziewczyna uchyli�a si� jak matador uskakuj�cy przed bykiem. Ale ten byk mia� hamulce tarczowe, kt�re, gwa�townie naci�ni�te, zatrzyma�y samoch�d w p�obrocie wok� dziewczyny. Twarz dziewczyny stwardnia�a. Ze swojej torby zawieszonej na ramieniu wyszarpn�a wielki pistolet maszynowy, odbezpieczy�a, odci�gn�a zamek i nacisn�a spust I w�wczas sta�o si� niestety zupe�nie oczywiste, �e zapomnia�a za�adowa� pociski przeciwpancerne. Jej kule odbija�y si� bez szkody od nieskazitelnie b�yszcz�cej powierzchni maserati. W tym czasie kierowca wychyli� si� z drugiej strony swojego wozu i zastrzeli� j� z antycznego stena. Po zako�czeniu ca�ej akcji policjant wyszed� zza os�ony drzwi wej�ciowych ministerstwa. Uprzejmie zasalutowa� i sprawdzi� karty Ofiary i �owcy. T� drug� przedziurkowa�. � Gratuluj� � powiedzia� oficjalnie. � Musz� jednak pana ukara� � i wr�czy� kierowcy mandat � A to za co? � Mandat za przekroczenie przepis�w ruchu drogowego. � Wskaza� na maserati ustawione w poprzek ulicy i blokuj�ce ruch. � Ale�, drogi panie, nie by�bym w stanie wykona� zab�jstwa bez tego nag�ego zatrzymania. � Zupe�nie mo�liwe, ale przepisy ruchu obowi�zuj� jednakowo wszystkich, nie wy��czaj�c �owc�w. � �mieszne � skomentowa� kierowca. � Ta m�oda dama tak�e pope�ni�a wykroczenie, przechodzi�a przez jezdni� w miejscu niedozwolonym. Ale w jej przypadku nie b�d� wystawia� mandatu, gdy� aktualnie jest ona martwa. � A co by by�o, gdyby to ona zastrzeli�a mnie? � W tej sytuacji j� ukara�bym mandatem, a panu darowa� wykroczenie. Polletti odszed�. K��tnie w drobnych sprawach m�czy�y go prawie tak samo, jak k��tnie w sprawach zasadniczych. * * * Nie doszed� jeszcze do nast�pnej przecznicy, kiedy ze zgrzytem hamulc�w tu� za jego plecami zahamowa� krwawoczerwony sportowy kabriolet. Polletti instynktownie uchyli� si� i rozejrza� w poszukiwaniu schronienia. Niestety, gdy kryj�wka jest potrzebn� to oczywi�cie nie ma �adnej w zasi�gu wzroku. Dopiero po chwili zorientowa� si�, �e osoba za kierownic� to tylko Olga. Olga by�a szczup��, ciemnow�os�, eleganck� m�od� kobiet�, wytworn� dzi�ki troch� teatralnemu stylowi ubierania si�. Oczy mia�a du�e, czarne i bardzo b�yszcz�ce, zupe�nie jak oczy wilka o�wietlone reflektorami samochodu. By�a bardzo atrakcyjna, je�li si� ceni schizofreniczno- paranoidalny typ urody z kocimi akcentami. M�czy�ni lubi� igra� z niebezpiecze�stwem, ale nie codziennie. Polletti igra� z Olg� ju� od dwunastu lat. � Widzia�am � ponuro powiedzia�a Olga. (Zawsze m�wi�a ponuro, z wyj�tkiem sytuacji, kiedy m�wi�a histerycznie). � Widzia�a�? A co takiego widzia�a�? � Wszystko. � Je�li rzeczywi�cie widzia�a� wszystko, to z ca�� pewno�ci� zorientowa�a� si�, �e nie by�o nic do zobaczenia. � Polletti pr�bowa� si� u�miechn��. Pochyli� si�, by po�o�y� r�k� na ramieniu Olgi, ale ona wrzuci�a wsteczny bieg i cofn�a samoch�d o kilka metr�w. Polletti opu�ci� r�k� i podszed� do niej. � Moja droga, je�li widzia�a� to wszystko, to na pewno zdajesz sobie spraw�, �e mi�dzy mn� a t� nieszcz�sn� dziewczyn� nic si� nie zdarzy�o � zacz�� od pocz�tku. � Oczywi�cie, �e nie. Nie teraz. � Ani teraz, ani kiedykolwiek indziej � zapewni� Polletti. � Olgo, musisz mi wierzy�, �e nigdy przedtem jej nie widzia�em. � Masz szmink� na ustach � stwierdzi�a Olga ponuro, ale z lekk� nutk� histerii. Polletti pospiesznie wytar� usta wierzchni� stron� d�oni. � Kochanie, mog� ci� zapewni�, �e mi�dzy mn� a tym nieszcz�liwym dzieckiem... � Zawsze lubi�e� m�ode, prawda? � ...nic nie by�o, absolutnie nigdy nic nie by�o, zupe�nie, ca�kowicie nic. � Nic, opr�cz marze�, co, Marcello? Patrzyli na siebie przez kilka sekund. Olga bez w�tpienia czeka�a na kolejne usprawiedliwienia, kt�re mog�aby tryumfalnie odrzuci�, ale Polletti milcza�. Wyraz jego twarzy zmieni� si�. Rytualny m�ski u�miech b�agaj�cy o wybaczenie znikn��, ust�puj�c miejsca objawom zwyk�ego znudzenia. Jest si� co� winnym kobiecie, z kt�r� si� �yje od dwunastu lat, niew�tpliwie jest jej si� co� winnym, ale nie to. Bez s�owa odszed� od samochodu i zacz�� rozgl�da� si� za taks�wk�. Olga wrzuci�a bieg i ostro ruszy�a do przodu, hamuj�c zaledwie par� centymetr�w przed nim. Polletti bez s�owa usiad� obok niej. � Marcello, jeste� k�amc� i oszustem. Kiwn�� potakuj�co g�ow�, zamkn�� oczy i odchyli� g�ow� na oparcie siedzenia. � Gdybym nie kocha�a ci� tak bardzo, chyba bym ci� zabi�a. � Mo�esz to zrobi� teraz. � Mo�e tak, ale najpierw musisz mnie zobaczy� w nowej sukni. � Za�mia�a si� i opar�a o jego rami�. � Naprawd� my�l�, �e b�d� ci si� w niej podoba�a. � Jestem pewien, �e tak b�dzie � odpar� Pol