8755

Szczegóły
Tytuł 8755
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

8755 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 8755 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

8755 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Anna Onichimowska HERA - MOJA MI�O�� Anna Onichimowska jest autork� ponad dwudziestu ksi��ek dla dzieci i m�odzie�y, wielu sztuk teatralnych, telewizyjnych i radiowych, laureatk� licznych presti�owych nagr�d krajowych i mi�dzynarodowych. Jej opowiadania i dramaty by�y t�umaczone na w�oski, francuski i niemiecki. Trzy ksi��ki /wsp�autor: Tom Paxal/ zosta�y opublikowane w Finlandii po szwedzku. Utwory Anny Onichimowskiej ciesz� si� nie tylko nies�abn�cym powodzeniem u czytelnik�w, ale r�wnie� du�ym uznaniem krytyki literackiej. moja mi�o�� Hera moja mi�o�� Anna Onichimowska �wiat Ksi��ki Projekt ok�adki Ma�gorzata Karkowska Zdj�cie na ok�adce East News Redaktor prowadz�cy El�bieta Kobusi�ska CZʌ� PIERWSZA Redakcja merytoryczna El�bieta �uk Redakcja techniczna Katarzyna Krawczyk Korekta Jolanta Spodar Jolanta Rososi�ska DOM W OGRODZIE Copyright � by Anna Onichimowska Copyright � for the Polish edition by Bertelsmann Media Sp. z o.o. oddzia� ��wiat Ksi��ki", Warszawa 2003 �wiat Ksi��ki Warszawa 2003 Dzia� Handlowy ul. Roso�a 10, 02-786 Warszawa tel. 0-22 645 82 41 fax 0-22 648 47 31 [email protected] Fotosk�ad FELBERG Druk i oprawa Wroc�awska Drukarnia Naukowa PAN ISBN 83-7311-729-6 Nr 3871 Najgorsze, �e ta historia zdarzy�a si� naprawd�. Przeczyta�am jej kr�tki suchy opis i od tej pory prze- �laduje mnie nocami. Nie uwolni� si� od niej, p�ki jej sobie nie wyobra�� w najdrobniejszych szczeg�ach. P�ki jej Wam nie opo- wiem. Sk�adam ten �wiat po kawa�ku, poniewa� lustro, w kt�rym si� kiedy� odbija�, rozsypa�o si� w drobny mak. Bo wystarczy, �e zabraknie jednego kawa�ka puzzli, a ob- raz nigdy nie b�dzie kompletny. MATKA Imi�: Gra�yna. Nazwisko: Niwicka. M�atka. Wzrost: 167, oczy piwne, znak�w szczeg�lnych brak. - Co to znaczy �znak�w szczeg�lnych brak"? - syla- bizuje Micha�. Od kiedy nauczy� si� liter, czyta wszystko, co wpadnie mu w r�k�. - Dok�adnie to, co jest napisane. �e nie mam w twa- rzy niczego, czego nie maj� inni ludzie... - pr�buje mu t�umaczy�. - Na przyk�ad dw�ch nos�w? - �mieje si� Micha�. - Na przyk�ad blizny... Zerka do lustra. Jej twarz jest doskona�a. Gdyby nawet zdarzy�o jej si� co� takiego, na pewno by to usun�a, nowoczesna chirurgia plastyczna czyni cuda... S�yszy, �e Micha� jeszcze co� m�wi, ale ona nie ma ju� czasu. - Id� z nim na spacer - prosi Natasz�, a sama popra- wia pomadk� usta i biegnie do samochodu. - Na kt�r� mam przygotowa� kolacj�? - goni j� g�os gosposi. - Jem dzisiaj na mie�cie. Nie czekajcie na mnie... Pilot do gara�u zn�w si� zacina, wreszcie jednak wy�ania si� jej cacko, otwiera dach, przy takiej pogodzie szkoda je�dzi� z zamkni�tym, i wolno rusza, przypalaj�c papierosa. Dodaje gazu dopiero za bram�, prowadzenie sprawia jej przyjemno��. W lusterku �apie spojrzenia kie- rowc�w, bawi si� nimi, lubi startowa�, wyprzedzaj�c wszystkich o kilka d�ugo�ci. Na si�owni� ma dzisiaj nieca�� godzin�. Rozci�ga spr�yny, peda�uje, jakby mia�a dojecha� na koniec �wiata. - Nie przyjemniej na rowerze? - zagaduje j� trener. Wymieniaj� si� uwagami o braku �cie�ek rowerowych, on upiera si� jednak, �e zna fajne miejsce do poje�d�enia, gdyby mia�a ochot�, m�g�by jej towarzyszy�. Odmawia z wdzi�kiem, przez chwil� wios�uje, �wicz�c mi�nie biu- stu, potem prysznic, makija�, papieros i zn�w siedzi w samochodzie. Tym razem zasun�a dach, to w ko�cu tylko kwiecie�. Dzwoni telefon. Jej m��, z Londynu. - Cze��, kochanie. Gdzie jeste�? - Jad� na kolacj� z klientem. - Mam by� zazdrosny? - Niewa�ne, co powiem, i tak b�dziesz... - �mieje si�, a potem rozmawiaj� o tym, co u niego. Klient jest potentatem proszk�w do prania. Chodzi o niebanaln� kampani� reklamow�. Gra�yna jest w tym najlepsza. Przy deserze uzgodnili ju� wszystko, wygl�da na zado- wolonego, ale nie czu�by si� m�czyzn�, gdyby nie zapro- ponowa� kontynuacji wieczoru. - Nie miewam kontakt�w prywatnych z klientami, cho�by byli najbardziej sympatyczni... - wyg�asza prze- my�lan� odpowied�, t� sam� od zawsze, dla wszystkich za bardzo wyrywnych. I zn�w samoch�d, papieros, po drodze w��cza kase- t� z hiszpa�skim, postanowi�a si� nauczy� jeszcze tego j�zyka. W salonie pali si� �wiat�o, u Jacka te�, tylko u Micha�- 10 ka ciemno. Skarb z tej Nataszy - my�li Gra�yna, otwie- raj�c drzwi. Natasza ogl�da telewizj�. - I�� do swojego pokoju? - pyta, nie odrywaj�c wzro- ku od ekranu. - Mo�esz obejrze� do ko�ca - zgadza si� Gra�yna, chocia� nie lubi, kiedy Natka przesiaduje tu wieczorami. Ma u siebie telewizor. Potrzebuje ca�kowitego relaksu. A ten kojarzy jej si� z jacuzzi. - Z ch�opcami wszystko w porz�dku? - pyta na wszelki wypadek. Natasza przytakuje, zapatrzona w ekran. Gra�yna waha si� przez chwil�, czy nie zajrze� do Jacka, ale nie ma ochoty na rozmowy, tylko na k�piel w b�belkach, dobrego papierosa i klasyczn� muzyk�. - Id� na d� - rzuca. - Nie prze��czaj telefon�w. Dobranoc... Musi by� nast�pnego dnia w agencji punkt dziewi�ta. Zastanawia si�, jak radz� sobie pracuj�ce kobiety z dzie�- mi, za to bez gosposi, jednak te my�li s� ma�o zabawne, a mo�e jej wyobra�nia pracuje wy��cznie w okre�lonych rejestrach. Przypomina sobie dom rodzinny, ciasnot� i zabiegan� matk� artystk�. Podobno jest dobra, ale zawsze bez forsy. Gra�yna postanowi�a by� dobra w tym, na czym mo�na zarobi�. Do dzi� czuje wieczny zapach terpentyny i oleju, wisz�cy W ich ma�ym mieszkanku. Matka prowadzi�a warsztaty plastyczne, od czasu do czasu udawa�o jej si� sprzeda� jaki� obraz, ale wi�kszo�� z nich pi�trzy�a si� w stosach po k�tach, a na �cianach nie by�o wolnego centymetra. Ojciec by� rzadkim go�ciem, wyprowadzi� si� z domu, kiedy by�a jeszcze ma�a. Gra�yna podziwia�a w telewizji bogate wille w zieleni ogrod�w, a w nich za- dbane kobiety sukcesu z uregulowanym �yciem rodzin- 11 nym. B�d� jedn� z nich - przysi�g�a sobie na osiemnaste urodziny. Jutro po pracy wr�c� prosto do domu - postanawia, owijaj�c si� szlafrokiem. - Wyjedziemy wszyscy razem po Kamila na lotnisko, b�dzie mia� niespodziank�. Gdy wraca do salonu, widzi migaj�ce �wiate�ko sekre- tarki. �Zadzwo�, prosz� - s�yszy g�os siostry. - Przed p�noc� nie p�jd� spa�". Pewnie zn�w chce po�yczy� fors� - my�li Gra�yna z�o�liwie, ale wykr�ca numer. - Dzi�ki, �e dzwonisz - s�yszy g�os Ewy. - Chcia�am si� ciebie poradzi�. Wyobra� sobie, znalaz�am u Justyny tabletki antykoncepcyjne. Jestem wstrz��ni�ta. - Wcze�nie zacz�a... - Gra�yna ziewa. - Ile ona ma lat? Czterna�cie? - Widz�, �e nic ci� to nie obchodzi. - W g�osie Ewy brzmi uraza. - A jeste� w ko�cu jej ciotk�. - Obchodzi - k�amie Gra�yna - tylko jestem zm�czo- na. Przypomnij mi, ile ma lat. - Pi�tna�cie. - Powinna� si� cieszy�, �e si� zabezpiecza - m�wi, przypalaj�c papierosa. - To znaczy, �e jest rozs�dna. Oczywi�cie, mo�esz z ni� porozmawia�, ale spokojnie... - �atwo ci m�wi�, masz ch�opak�w... Micha�ek mia� by� dziewczynk� - my�li Gra�yna, od- k�adaj�c s�uchawk�. Mo�e lepiej, �e nie jest. Z ch�opcami chyba rzeczywi�cie jest mniej k�opot�w. Pr�buje sobie jaki� przypomnie�. Ach tak, raz bawi� si� pi�k� z synem s�siad�w i st�uk� szyb�. No i kiedy� upar� si�, �eby mie� kota. Pufek by� u nich trzy miesi�ce, ale dar� kanapy i firanki. Ba�a si�, �e z czasem mo�e by� jeszcze gorzej. Koty bywaj� z�o�liwe. S�ysza�a histori� o takim, kt�ry za�atwia� si� do but�w w�a�cicieli. Pch�y, kuwety, wetery- narze, mowy nie ma - zdecydowa�a wreszcie i, wykorzy- stuj�c zakatarzenie Mi�ka, wm�wi�a rodzinie, �e ma�y ma uczulenie na sier��. Pufka odda�a w dobre r�ce i od tej pory ma spok�j. Micha� rozpacza� przez tydzie�, a potem przesta� o tym m�wi�. A Jacek? Jest ju� prawie doros�y... Siedemna�cie lat... Dobrze si� uczy, ma fajn� dziewczyn�, za rok pewnie zda na studia... Jak bajek o �elaznym wilku s�ucha�a opowie�ci o aro- ganckiej m�odzie�y, konfliktach z rodzicami. Jej dzieci by�y dobrze wychowane. M�wi�y �prosz�, dzi�kuj�, prze- praszam", umia�y zachowa� si� przy stole. Wiedzia�y, �e nale�y ust�powa� miejsca starszym. By�y pos�uszne. Jej siostra zawsze miewa�a jakie� k�opoty z Justyn�. Dobrze, �e mam syn�w - my�li Gra�yna, przeci�ga si� z zadowoleniem, ostatni papieros i idzie do ��ka. r 12 OJCIEC Imi�: Kamil. Nazwisko: Niwicki. �onaty. Wzrost: 182, obywatelstwo polskie. Urz�dniczka wydzia�u paszport�w patrzy na niego ponownie, sk�d� zna t� twarz i to nazwisko, ale nie mo�e sobie przypomnie� sk�d. Dopiero po drodze do domu, wertuj�c ponownie gazet�, widzi wywiad i zdj�cie. Cz�owiek sukcesu, prezes rady nadzorczej du�ego koncernu, hobby: tenis, problem: brak czasu, stosunek do kobiet: partnerski, idea� kobiety: oczywi�cie �ona, ocena �ycia rodzinnego (skala od jednego do sze�ciu) - pi�� z plusem. Dlaczego nie sze��? Za rzadko si� widuje- my. To mo�e dlatego a� pi�� z plusem? Kto wie... K�opoty z dzie�mi? �e tak szybko rosn�. Kamil zdejmuje z ta�my torb�, jak zwykle moment szcz�cia, �e jest, nigdy nie zapomni, jak kiedy� w Australii zosta� przez tydzie� w jednym garniturze... Ale kto� wyrywa j� mu z r�ki, no dobrze, pomyli�em si�, o co chodzi. Za trzecim trafieniem - bingo. Ociera spocone czo�o. - Skoczymy jeszcze na jednego? - n�ci Kamila Piotr, jego prawa r�ka, ale Kamil czuje, �e z trudem trzyma pion, wi�c m�wi nie. Drzwi dziel�ce �wiat podr�y od codziennego rozsu- waj� si�. - Ale masz komitet powitalny... - W g�osie Piotra brzmi zazdro��, na niego nikt nie czeka. Kamil w t�umie wy�awia twarz �ony, obok niej syno- wie, dlaczego jest ich trzech? - Co za niespodzianka! - stara si�, �eby nie by�o wida�, jak podle si� czuje. - Dobrze, �e po mnie wyje- cha�a�, kochanie! - �ciska Gra�yn�, Micha�ek wyci�ga r�ce. - Lepiej, �ebym ci� nie podnosi�, bo mam w g�owie karuzel�. - Mierzwi mu w�osy, Jacka klepie po ramieniu, trzeci syn na szcz�cie rozwia� si� jak mg�a. W samochodzie przymyka powieki, s�yszy, �e co� do niego m�wi�, ale nie mo�e si� skoncentrowa�, odp�ywa. Kiedy otwiera oczy, jest ju� dzie�. Le�y w ��ku. W ubraniu. W g�owie �upie mu obrzydliwie. Z trudem przypomina sobie wydarzenia wieczoru, ostatnie, co pa- mi�ta, to szamotanina przy ta�mie baga�owej. Spojrzenie na zegarek stawia go na baczno��. W do- mu panuje cisza, o niedawnej obecno�ci Gra�yny �wiad- czy jedynie dym z niedok�adnie zgaszonego papierosa. Szybki prysznic, jego twarz w lustrze jest troch� wy- mi�ta, ale nic na to nie poradzi. Dwie aspiryny, woda, du�o wody... - Nataszko! Kawa, b�agam! Piorunem! - wo�a, cze- sz�c mokre w�osy. Opr�cz kawy czekaj� na niego, jak co dzie�, grzanki i jajko w szklance. �apie ukradkowe spojrzenia gosposi. Ch�tnie by jej zada� par� pyta�, ona na pewno wie, jak wyl�dowa� w domu, ale nie ma ju� czasu. - B�dzie pan na kolacji? - pada rytualne pytanie. - Zadzwoni� - obiecuje, chwyta teczk� i biegnie do gara�u. Pilot si� zacina, jak zwykle. Powinienem zadzwoni� do Gra�yny - my�li, ale od- k�ada to na p�niej. Kiedy ju� b�dzie zna� rozk�ad dnia. 14 15 Kiedy wypije malutk� brandy, umys� mu si� rozja�ni i j�zyk rozwi��e. Nie powiniene� pi� niczego, kiedy prowadzisz - po- wtarza mu zawsze �ona, ale on swoje wie. Nigdy nie prowadzi pijany. Ale troch� alkoholu dzia�a na niego jak na innych mocna herbata. Pomaga mu w koncentracji, wyostrza zmys�y. Zanim doje�d�a do pracy, odbiera pi�� telefon�w. Czwarty z kolei - to ona. - Zn�w si� wyg�upi�e� - s�yszy. A potem Gra�yna przypomina mu, jak to by�o. - Ch�opcy nie powinni ci� widzie� w takim stanie. Mnie zreszt� te� nie sprawi�o to przyjemno�ci. - To dlatego, �e si� boj� latania. Chcia�em si� wylu- zowa�. Przykro mi, naprawd�. - Nie k�amie. Nie znosi takich sytuacji. Lubi panowa� nad tym, co si� dzieje. - Mam dla was prezenty... - dodaje. Zawsze przywozi prezenty. I pierwszy raz po drodze do domu urwa� mu si� film. Akurat musia�a wyjecha� po mnie z dzie�mi... Z dru- giej strony, strach pomy�le�, co by si� mog�o sta�, gdybym wsiad� do przypadkowej taks�wki... - Nie gniewaj si�, dobrze? - Szkoda, �e nie widzia�e� miny Nataszy. Musia�y�my wtaszczy� ci� do domu. - Pogadamy wieczorem... - ucina t� niemi�� wymian� zda�. �wiate�ko miga, �e nast�pna rozmowa na linii. - Zadzwoni� do ciebie p�niej... Umawiaj� si� w ko�cu w domu na kolacji. - By�e� pijany - oznajmia mu na dzie� dobry jego m�odszy syn. Odwraca buzi�, kiedy chce go poca�owa�. - Ale ju� nie jestem - pr�buje �artowa� Kamil i wr�- cza mu play station. Buzia Micha�ka rozpromienia si�, ale po chwili powa�- nieje. - Przyrzeknij, �e wi�cej nie b�dziesz - ci�gnie. - Oczywi�cie, �e nie b�d�. - Szczerze chce w to wie- rzy�. Kamil �apie spojrzenie Jacka, co� mu si� w tym spoj- rzeniu nie podoba. Mo�e mi si� co� wydaje - my�li, i daje mu album CD, kupiony w Londynie. - Nie znam si� na tym. - Wzrusza ramionami. - Ale tego podobno teraz s�ucha m�odzie�. - Dzi�kuj�, tato... - Jacek rozrywa papier, przygl�da si� ok�adce. - Wygl�da ekstra. Nie znam. - Poka�... - Micha�ek wyci�ga r�k�. - Zostaw... - Jacek zrywa si� od sto�u, Micha�ek go goni, ma�o nie przewraca Nataszy z tac�, w ko�cu wyry- wa bratu p�yt�. - Masz ju� tak�, nie pami�tasz? Te� od taty! - wy- krzykuje, zapada cisza. - Dlaczego nie powiedzia�e�? - pyta Jacka Kamil. - Po co? Jest w porz�dku. Dam komu� w prezencie... Nie przejmuj si�... - Mo�esz da� mnie. B�d� mia� dwa prezenty, a ty �adnego... - przekomarza si� z nim Micha�. - Mog� - zgadza si� Jacek i bierze go na kolana. - A teraz zjadaj... - zaczyna go karmi� jak ma�e dziecko. - Za mamusi�... za tatusia... Micha� a� krztusi si� ze �miechu. Jak dobrze mie� rodzin� - my�li Kamil i zn�w jest mu przykro, �e si� wyg�upi�. Si�ga po wino, nalewa sobie i Gra�ynie, chwil� si� waha, patrz�c na Jacka. - Masz ochot�? - Nie, dzi�kuj� - odmawia syn. Kolacja jest bardzo dobra. Troch� za ci�ka: trudno Natasz� przestawi� na inne przyzwyczajenia �ywieniowe, ale nie mo�na wymaga� za wiele. Kamil patrzy na Gra�yn� z przyjemno�ci�: wszyscy koledzy zazdroszcz� mu takiej �ony. Przywi�z� jej nowe 16 17 perfumy. Chcia�by, �eby ju� by�o po kolacji i �eby m�g� pow�cha�, jak na niej pachn�. Gra�yna zerka na zegarek. - Za p� godziny wpadnie na kaw� Ewa - m�wi, a dobry nastr�j Kamila rozwiewa si� jak dym. - Dzisiaj? - pyta z niedowierzaniem. Jacek dzi�kuje za kolacj� i wstaje od sto�u. - Chod�... - obejmuje Micha�ka - pogramy w jak�� twoj� gr�. Kamil patrzy za nim z wdzi�czno�ci�, chcia�by by� z �on� cho� przez chwil� sam. MICHA� - Nawet nie mo�na odczyta�, jak si� nazywam, zo- bacz! - pokazuje Micha�ek bratu swoj� legitymacj� szkol- n�. Natasza wypra�a mu j� razem z kurtk�. Jacek ogl�da wyblak�y kartonik. - No to koniec. Nie ma ci�. - Rozk�ada r�ce i robi ma�pi� min�. - Jestem! - denerwuje si� Micha�. - Jutro b�d� mia� now�, zobaczysz. - Ale dzisiaj ci� nie ma - droczy si� z nim Jacek. Nagle widzi, �e bratu zbiera si� na p�acz. Tego si� nie spodziewa�. - Zrobimy ci zaraz dokument to�samo�ci. - Udaje, �e niczego nie zauwa�y�. - Znajd� jakie� zdj�cie. Micha� przynosi cztery albumy. Otwiera pierwszy z brzegu. - Zobacz! - �mieje si�. Na zdj�ciu p�roczny bobas w wanience bawi si� kaczuszk�. - To nie ty, tylko ja - m�wi Jacek. - A poza tym to musi by� zdj�cie aktualne, a przynajmniej takie, �eby� by� do siebie podobny. - Wiem... Temu Jackowi to si� czasem wydaje, �e ja nic nie rozumiem - my�li Micha�. Ale to dziwne, �e cz�owiek tak bardzo si� zmienia. Nie do poznania. Ciekawe, jak b�d� 19 wygl�da� w wieku Jacka. Czy b�d� do niego podobny. Albo jak si� stan� taki doros�y jak tato. Pr�buje sobie wyobrazi� siebie z teczk� i w garniturze. - Co� tak si� zamy�li�? - szturcha go Jacek, wi�c mu m�wi, chocia� nie jest to �atwe. Jacek te� nie umie sobie wyobrazi�, jak b�dzie wy- gl�da� za dwadzie�cia lat. Przerzuca kartki kolejnego albumu. - Mo�e to? - Pokazuje zdj�cie, na kt�rym Micha� moczy w jeziorze w�dk�. - W legitymacji jest zawsze tylko g�owa - protestuje Micha�. - Nie ma sprawy. Daj no�yczki. I jaki� karton. - Jacek ch�tnie by ju� zaj�� si� swoimi sprawami, ale nie chce zostawia� Micha�a w poczuciu bezradno�ci. - Wkr�tce zrobi� ci nowe zdj�cia. Teraz nie mog�: w�a�nie sko�czy� mi si� film. Micha� patrzy, jak Jacek robi mu now� legitymacj�. Imi�: Micha�. Nazwisko: Niwicki. Wzrost: metr w ka- peluszu... - W legitymacji nie ma wzrostu! A poza tym mam ju� sto trzydzie�ci cztery! - krzyczy. - Wpisz tylko adres i szko��. No i �e chodz� do pierwszej klasy... Micha�ek ogl�da now� legitymacj�, czego� mu jeszcze brakuje. - A stempel? - pyta. - Podstemplujesz jutro w szkole... - mruga do niego Jacek. - No, pobaw si� teraz troch� sam... Micha� patrzy, jak brat wstaje. - Idziesz popali�? - Chce go jeszcze zatrzyma� cho� przez chwil�. Jacek zamienia si� w s�up soli. - Wiesz, co si� dzieje z takimi, co pods�uchuj� i pod- gl�daj�? - rzuca gro�nie, a ma�y kr�ci g�ow�. - Wyrastaj� im o�le uszy i trzecie oko. Na �rodku czo�a. 20 - B�d� lepiej widzie� - odgryza si� Micha� i wygl�da przez okno. - Id� na dw�r - oznajmia, widz�c za ogro- dzeniem Krzysia, swojego koleg� z s�siedztwa. - Ubierz si�! - s�yszy za plecami g�os brata, ale ju� p�dzi do wyj�cia. - Ty gdzie? - Natasza zast�puje mu drog�. T�umaczy, �e tylko do ogr�dka, a ona zapina mu kurtk�. Czuje na buzi ciep�y wiatr. Pokrzykuje do Krzysia, �eby do niego przyszed�, i ju� po chwili stoj� naprzeciw- ko siebie. Najpierw rzucaj� pi�k� do kosza, kt�ry zawiesi� Kamil, ale ani razu nie udaje im si� trafi�. - ?a du�y wiatr - wyrokuje Krzy� i kuca przy wysta- j�cym z ziemi przedmiocie. - Co to jest? - Odstraszacz kret�w... - szepcze, nie wiadomo dla- czego, Micha�. - Mama si� z�o�ci, �e niszcz� trawnik. Wcze�niej pr�bowa�a je wytru�. I si� dziwi�a, �e one si� nie da�y. A to dlatego, �e ja wyjmowa�em te trucizny i wyrzuca�em na �mietnik. - Co� ty? - Oczy Krzysia ogromniej� z wra�enia. - No pewnie. Nie do��, �e taki kret �azi ci�gle pod ziemi� i nic nie widzi, to jeszcze go tru�? Nie podoba mi si� to. A jak si� cz�owiek z czym� nie zgadza, to nale�y reagowa�, tak nam m�wi�a pani. - Micha�ek po chwili wyci�ga z ziemi odstraszacz. - To mi si� te� nie podoba. Nie chc�, �eby si� ba�y. - Jak b�d� si� ba�y tutaj, to przele�� do naszego ogr�dka... - zastanawia si� Krzy�, a Micha� po namy�le wkopuje odstraszacz z powrotem. -1 wtedy moja mama kupi odstraszacz i one wr�c� do was. I tak b�d� �azi�y w k�ko, a� dostan� kr��ka. Micha� zamyka oczy. Wyobra�a sobie, �e jest kretem, �e biega w ciemno�ci, a dooko�a wszystko dudni. - Ju� wiem! Powy��czam bateryjki. Bo jak te pozabie- ram, to si� wyda... 21 Krzysia wo�a mama na obiad, a Micha� zostaje sam. Kiedy ju� zapewni� kretom cisz�, wspina si� na plasti- kowy kube� i zagl�da do kuchni. Nie dzieje si� tam nic ciekawego. Natasza kroi warzywa i gapi si� w telewizor. Mama kupi�a taki ma�y, specjalnie dla niej, bo Natka zawsze powtarza, �e ona bez telewizora to jak bez r�ki. A mamie zale�y, �eby Nataszy r�k nie brakowa�o. Micha� przesuwa kube� pod pok�j Jacka. Szkoda, �e nie ma Danki - my�li. Danka to dziewczyna Jacka. Kiedy� widzia�, jak si� ca�owali, a nawet jak Jacek rozpi- na� jej bluzk�. Mo�e by zobaczy� wi�cej, ale akurat wtedy wr�ci�a mama. Jacek nape�nia bibu�ki czym�, co trudno z tej odleg�o- �ci zobaczy�, i robi papierosy. Ciekawe, dlaczego nie kupuje gotowych, jak mama. Musz� go kiedy� zapyta� - my�li Micha�. Ale wtedy przypomina sobie, co Jacek m�wi� o takich, co pods�uchuj� i podgl�daj�. Trudno by mu by�o si� wyt�umaczy� ze swojej wiedzy. Na wszelki wypadek do- tyka ostro�nie uszu, ale nie czuje, �eby uros�y. O, mama - cieszy si�, widz�c wje�d�aj�cy samoch�d, i biegnie, �eby si� przywita�. - Cze��, Misiu... - Mama ca�uje go w locie i biegnie do domu. Micha� nie odst�puje jej na krok. - Nataszko, wyprasowa�a pani moj� bluzk�?! Ach tak, zaraz zn�w wyjdzie... - Obieca�a� mi, �e p�jdziemy do kina... - zaczyna marudzi�. Wcale nie ma ochoty na kino, ale chce z ni� poby�. - Nie m�wi�am, �e p�jdziemy dzisiaj... - Mama prze- biera si� szybko. - Ale je�li chcesz, poprosz� Natk�. Albo Jacka. Je�li ma czas... Micha� lubi Natasz�. Opowiada mu cz�sto historie ze swojego dzieci�stwa, s� dla niego ciekawsze od bajek. 22 Matasza gra z nim w r�ne gry, tylko do komputera nie chce si� zbli�a�. Ale do kina wola�by p�j�� z Jackiem, co brat to brat. - Jacka - m�wi Micha�. Przygl�da si�, jak mama szczotkuje w�osy i przypala d�ug� cygaretk�. Ma na ko�cu j�zyka wiadomo��, �e jego brat sam umie robi� papierosy, ale co� go powstrzymuje. Musi si� go spyta�, czy to jest tajemnica. JACEK Imi�: Jacek. Nazwisko: Niwicki. Obywatelstwo: polskie. Danka ogl�da paszport Jacka, ile w nim stempli! Do- brze mie� dzianych starych - my�li, patrz�c z zazdro�ci� za okno. Rozleg�y trawnik, r�ane krzaki, skalny ogr�dek, oczko wodne... - Kupi� ci na imieniny w prezencie krasnala - m�wi z�o�liwie, gdy Jacek wchodzi do pokoju z kartonem soku. - Krasnala? - Jacek marszczy brwi, nie za�apa�, o co jej chodzi. - P� metra ogrodowego krasnala. Na wi�kszego nie b�dzie mnie sta�. - Masz prawie rok na ciu�anie. Jako� usk�adasz. - Staje obok niej i ca�uje j� w ods�oni�t� szyj�. Danka upina w�osy, odk�d jej powiedzia�, �e w takim wydaniu podoba mu si� najbardziej. - Kiedy� ogl�da�em na Dis- covery program o krasnalach. Wiesz, �e s� ca�e rzesze ich fanatyk�w i kolekcjoner�w? Niesamowite, jak mo�na za- �mieca� przestrze� takim paskudztwem... - Wyjmuje pa- szport z jej r�k. - Sk�d go masz? - Z twojej szuflady - przyznaje Danka. - Rozgl�da- �am si� za trawk�. Jacek rozlewa sok do szklanek, a dziewczyna wk�ada d�o� pod jego bluz�. - No, daj mi zapali�... - mruczy, ci�gn�c go na kanap�. Jacek jest zachwycony, �e ona tak to lubi. To Danka mnie nauczy�a wszystkiego - my�li czasem i nie mo�e uwierzy�, �e trafi� mu si� taki skarb. Zawsze by� do�� nie�mia�y. Sam z siebie nigdy by si� nie odwa�y� do niej zbli�y�. P� roku temu, na prywatce u Teresy, zacz�li razem ta�czy�. Potem nam�wi�a go na skr�ta. Troch� si� opiera�, kiedy� podkrad� papierosa matce, �eby spr�bo- wa�, i wyda� mu si� ohydny. - Ten papieros jest inny, zobaczysz, �e ci si� spodo- ba... - kusi�a tak d�ugo, a� zapali�. Nie by� pewien, czy mu smakowa�, raczej nie. Ani ten, ani �aden z nast�pnych. Ale poczu� si� bardziej wyluzo- wany ni� kiedykolwiek przedtem. M�g� j� teraz ca�owa�, a nawet dotyka� w ciemno�ci. Tydzie� p�niej odwiedzi- �a go w domu, wypalili po trawce i wtedy zrobili to po raz pierwszy. Od tej pory mary�ka kojarzy�a mu si� ze spe�nieniem. Stara� si� zawsze mie� chocia� kilka skr�- t�w, dla siebie i dla Danki. Czasami wydawa�o mu si�, �e mary�ka sprawia�a jej jeszcze wi�ksz� przyjemno�� ni� seks. ^ - P�jdziemy w pi�tek do kina? - spyta�, kiedy ju� si� ubrali i Danka si�gn�a po kolejn� trawk�. Mia� ochot� powiedzie� jej, �e za du�o pali, ale ugryz� si� w j�zyk. On te� nie lubi� s�ucha� uwag pod w�asnym adresem. - Jest przegl�d francuskiej nowej fali. - I impreza u Bartka, zapomnia�e�? - Mam ochot� na ten maraton. Trzy kultowe filmy ostatnich lat. - Danka sprawia�a wra�enie, �e go nie s�ucha, wi�c j� obj�� i przyci�gn�� do siebie. - Posiedzi- my sobie ko�o siebie po ciemku, b�dzie super, zoba- czysz... - Wol� i�� do Bartka - oznajmi�a stanowczo. - Mamy jeszcze dwa dni, �eby si� zastanowi�... - powiedzia� ugodowo. 24 25 - Ja ju� si� zastanowi�am - uci�a, zbieraj�c si� do wyj�cia. Jak sobie chcesz - pomy�la� ze z�o�ci�. Nie jeste�my syjamskimi bli�ni�tami. Ka�dy robi to, na co ma ochot�. Ale nie powiedzia� tego g�o�no, tylko si�gn�� po aparat i zrobi� zdj�cie jej upartej twarzy. - Czub z ciebie. - Wzruszy�a ramionami, a on pstrykn�� jeszcze dwie fotki dla uwiecznienia chwili. Chodzili do tej samej szko�y, do r�nych klas. Wszyscy wiedzieli, �e s� par�, i to nape�nia�o Jacka dum�. Ch�o- paki m�wili o Dance, �e jest superlaska. Fajnie si� z ni� gada�o, du�o czyta�a, je�dzi�a konno. Szko�� traktowa�a jako z�o konieczne, ale radzi�a sobie nie najgorzej. Nie we wszystkim si� zgadzali, ale to by�o nawet ciekawsze. Nie mog�a zrozumie�, dlaczego Jacek zamie- rza w przysz�o�ci studiowa� psychologi�. Sama chcia�a i�� na zarz�dzanie. - Na tym nie zrobisz kasy. - Wzrusza�a ramionami. - Praca to nie hobby. Jacka najbardziej interesowali ludzie. Przygl�da� im si� wsz�dzie, z zach�ann� uwag�. Na ulicy, w szkole, na imprezach, w domu. Jacy s� wobec siebie i jacy, kiedy im si� wydaje, �e nikt na nich nie patrzy. Polowa� na takie chwile, uzbrojony w aparat, i pstryka� zdj�cie za zdj�- ciem. Rozwiesza� je potem u siebie na �cianie, wisia�y wiele dni, zanim wybra� najlepsze. Najwi�cej by�o portre- t�w. Wyobra�a� sobie, co si� kryje za tymi twarzami, jak� opowiadaj� histori�. Czasami ��czy� ze sob� zdj�cia r�nych ludzi i zastana- wia� si�, co by si� mog�o mi�dzy nimi zdarzy�. Pr�bowa� raz w��czy� do takiej zabawy Dank�, ale nie da�a si� wci�gn��. - Kto to jest? - spyta� go raz Micha�ek, wskazuj�c zdj�cie starego m�czyzny w we�nianej czapce. - Zgadnij... - By� ciekaw, co brat wymy�li. 26 _ Nasz dziadek? - spyta� ma�y, a Jacek przytakn��. - Gdzie on mieszka? Dlaczego do nas nie przyje�d�a? I tak Jacek stworzy� Micha�kowi dziadka, kt�rego ch�opiec nie m�g� pozna�, bo obydwaj ju� zmarli. Wymy- �li� dziadka rybaka, kt�ry p�ywa na kutrze daleko na p�nocy. Czasami potem tego �a�owa�, ale nie m�g� si� ju� wycofa�. - Robisz mu wod� z m�zgu... - z�o�ci�a si� Gra�y- na. - Macie pe�n� rodzin�, dlaczego s�dzisz, �e brakuje mu do szcz�cia dziadka? Jacek mia� wtedy na ko�cu j�zyka, �e jemu te� brakuje silnego m�czyzny, z kt�rym m�g�by pogada�. Ojciec si� do tego nie nadawa�. Kiedy� Jacek powiesi� naprzeciwko siebie zdj�cia ojca i matki i zacz�� si� zastanawia�, jak to mi�dzy nimi jest. To matka by�a tu szefem. To ona wszystko trzyma�a �elazn� r�k�. Nie wiedzia�, czy to lubi�a, czy nie mia�a wyj�cia. Ale przecie� kiedy� wybra�a tego m�czyzn�. Czy by� wtedy inny? A ona? Jaka ona by�a? Przygl�da si� twarzy) sprzed dwudziestu lat. Na ile ludzie si� zmieniaj�, a na ile graj� inne role? Patrzy na swoje stare zdj�cie, ju� nie pami�ta, czy by� wtedy podobny do Micha�a? Jego babcia maluje portrety. Przedstawia ludzi, jak sama ich widzi, nie stara si� odda� obiektywnego obrazu, o ile w og�le co� takiego istnieje. Wszyscy s� jako� do siebie podobni, pewnie poprzez babci styl, jej ulubione kolory. Twarz najdok�adniej mo�na zobaczy� na ekranie. Dla- tego Jacek kocha kino. Teatr te�, ale kino bardziej. Studiuje siebie w lustrze. Wysoki, chudy, lekko przy- garbiony, w�osy �ci�gni�te w kucyk, twarz jak twarz. Najgorsze jest to, �e jestem nijaki - my�li. Nie m�g�bym by� aktorem, bo nikt by mnie nie zapami�ta�. Nie m�g�- bym te� by� re�yserem, bo... przypomina mu si� krytyka j�dzy polonistki: 27 - Nie jeste� tw�rczy - stwierdzi�a po jakiej� pisemnej pracy, kt�rej temat nie obszed� go ani przez moment. - Przeci�tniak... - Wykrzywia si� do siebie, a szklana tafla pokrywa si� mgie�k� jego oddechu. - Mo�esz tylko podgl�da� innych, budowa� z tego wiedz�. - Ty w og�le nie wierzysz w siebie - powiedzia�a mu kiedy� matka. Rzadko ze sob� rozmawiali i mo�e w�a�nie dlatego to zdanie utkwi�o mu w pami�ci. Kiedy pali�, wydawa�o mu si�, �e mo�e przenosi� g�ry, jego marzenia stawa�y si� odwa�niejsze i wszystko mia� na wyci�gni�cie r�ki. Ale potem by�o zn�w jak zwykle. NATASZA - Natasza Gubczenko - dyktuje Natka �piewnym g�o- sem w gabinecie stomatologicznym. - 28 lat. Adres? Ale kt�ry? Tutaj czy na Ukrainie? Od tygodnia bola� j� z�b. Robi�a ok�ady z octu i z lo- du, ale nic nie pomaga�o. Pierwszy zauwa�y� Micha�ek. - Boli ci� co�? - spyta�, a kiedy przyzna�a, powt�rzy� matce. Pani Gra�yna od razu um�wi�a j� na wizyt� do den- tysty i da�a pieni�dze. O te pieni�dze to Natce chodzi- �o najbardziej. Wie, �e jak boli, to trzeba i�� do lekarza, ona tylko si� boi, �eby nie wys�a� swoim mniej, ni� powinna. Co miesi�c dostaj� od niej sto pi��dziesi�t dolar�w, wszystko, co zarabia. Dobrze, �e mo�e nosi� ubrania po pani Gra�ynie. Jest co prawda ni�sza, ale podwin�� tu i �wdzie zawsze mo�na. No i wysy�a rzeczy po Micha- siu. To, z czego wyrasta, gry, kt�re mu si� znudzi�y, za- bawki... Lekarka pyta si�, czy chce zastrzyk znieczulaj�cy, a ona kiwa g�ow�. Kiedy jest ju� po wszystkim, wydaje si� jej, �e ma nieruchom� po�ow� twarzy. Troch� si� tego boi, ale uspokajaj�, �e za godzin� b�dzie dobrze. Odbiera Micha�ka ze szko�y. 29 - Idziemy dzi� prosto do domu � t�umaczy ma�emu - bo by�am u dentysty. Wci�� ma wra�enie, �e niewyra�nie m�wi. Zawsze Micha�ek zdaje jej relacj�, jak by�o w szkole, a ona mu - jak w domu. Co posprz�ta�a, jak si� goni�y ptaki i co widzia�a w telewizji. Jej synek jest rok od niego m�odszy. Czasami Natasza my�li, �e gdyby nie Micha�ek, toby tu nie wytrzyma�a z t�sknoty. A tak, to ma go jakby na zast�pstwo. Saszk� zajmuje si� babcia. No i ojciec, czyli jej m��, Jura, po robocie. - Rzu� to, Nataszka, wracaj. Smutno nam bez cie- bie - powtarza w k�ko. - Jak zarobi� na mieszkanie - m�wi ona. A potem sobie wyobra�a, jak to kiedy� b�dzie. Dwa albo i nawet trzy pokoje z balkonem, �azienka i kuchnia. Ka�dy mo�e od siebie odpocz��, ale i by� blisko. Bo tutaj... Natasza zarzuca sweter, chocia� nie jest ch�odno. Oni si� tylko mijaj� - my�li. Ci�gle gdzie� p�dz�, a nawet kiedy s� na miejscu, ka�dy zamyka si� u siebie. Tu nigdy nie ma otwartych drzwi... W�druje wzrokiem ku pokojowi Jacka, jest u niego ta dziewucha, jej to Natasza nie lubi. Ona ma z�e oczy, dziwne, �e Jacek tego nie widzi. Ma tyle zdj�� na �cianach, Natasza przygl�da si� im, kiedy u niego sprz�ta, s� te� i jej zdj�cia, tej Danki, gdyby uwa�nie popatrzy�... Pewnie zwraca uwag� na co innego - my�li Natasza i u�miecha si� pod nosem na wspomnienie w�asnych sie- demnastu lat i swoich ch�opak�w. - Natasza... - zagadn�� j� par� dni temu - ma pani tyle pracy... ja sam mog� u siebie sprz�ta�, naprawd�. Wie pani... bo tak to czasem d�ugo nie mog� czego� znale��... - Patrzy�a, jak si� pl�cze i czerwieni. - To znaczy... kr�puje mnie to! - wypali� w ko�cu. Prasowa�a akurat koszule Kamila. Odstawi�a �elazko. - Jak sobie chcesz - powiedzia�a po chwili. - Je�li pani Gra�yna nie b�dzie mia�a nic przeciwko temu... 30 - Prosz� jej nie m�wi�. Co j� to obchodzi, kto sprz�ta m�j pok�j... Niby tak - pomy�la�a wtedy. Potem, kiedy ju� to si� sta�o, wspomina�a t� rozmow�. Zastanawia�a si�, co by by�o, gdyby powiedzia�a �nie". Albo gdyby poradzi�a si� pani Gra�yny. Czy to by mog�o co� zmieni�. Czy mog�a- by czemu� zapobiec. Ale by� to pogodny dzie�, le�a�a przed ni� ostatnia do uprasowania niebieska koszula w bia�e pr��ki, obiad by� gotowy, a za chwil� w telewizji mia� si� rozpocz�� jej ulubiony serial. No i dosta�a list z domu, taki kochany, taki serdeczny, i zdj�cia Saszki. W taki dzie� nie przeczu- wa si� niczego z�ego, tylko nuci pod nosem i poprawia w lustrze w�osy. Czasami, kiedy Natasza le�y wieczorem w ��ku, to my�li sobie, �e si� w czepku urodzi�a. Tak pi�knie miesz- kaj praca lekka, ludzie dobrzy, no i jeszcze do tego pieni�dze. Nie to co u niej na^ wsi, najpierw szko�a, a potem - inwentarz i pole; by�a nauczycielk� w podsta- w�wce, je�dzi�a codziennie do s�siedniej osady, pi�� kilometr�w na rowerze. Nigdy jej si� nie �ni�o, �e b�dzie taka bogata. No i ma za kim t�skni�. Zamyka oczy, wyobra�a sobie, �e obok niej le�y m��, a w ��eczku przy �cianie - Saszka. Mama �pi w kuchni, �eby im nie przeszkadza�, kochana mama. Jak wr�c�, urodz� jeszcze jedno dziecko - my�li Nata- sza. Mo�e trafi si� dziewczynka... Bo Saszk� ma�o si� nacieszy�am, za ma�o. Pami�ta, jak mu czyta�a, kiedy le�a� w ��eczku, albo opowiada�a bajki. Tutaj opowiada Micha�kowi, bo z czytaniem po polsku ci�gle ma k�opo- ty. Dobrze, �e Micha� ma brata... Nigdy nie widzia�a, �eby czyta�a mu mama. Ona w og�le nie powinna mie� dzieci - my�li o pani Gra�ynie. M�a pewnie te� nie. Bo jak si� nie ma dla siebie czasu, to po co to wszystko? Oni zawsze wieczorami siedzieli wszyscy razem i opo- 31 wiadali sobie, co si� zdarzy�o, czasami grali w karty, a czasami ka�dy zajmowa� si� sob�, ale i tak wiedzia�, �e inni s� obok. No i dobrze, �e Jura nie zagl�da� do kieliszka. Wszyscy si� dziwili, �e nie pije, a on m�wi�, �e mu to do niczego niepotrzebne. Ciekawe, do czego jest potrzebne panu Kamilowi? Kochany Jura! - napisa�a ostatnio. - Pewnie mi nie uwierzysz, ale ja im tutaj wcale nie zazdroszcz�, nic a nic. Bo po co komu taki wielki dom? Czasem przyjmuj� go�ci, no to wtedy, rozumiem, ale dla go�ci dom budowa�? Dalej pisa�a o ch�opcach. �e Jacek nie pozwala wcho- dzi� do siebie do pokoju. I �e ma cz�sto zaczerwienione oczy. Mo�e czyta po nocach albo za du�o siedzi przed komputerem... Natasza jest tu ju� dwa lata. Co trzy miesi�ce je�dzi do swoich. Czasem my�li, jak by to by�o, gdyby oni j� odwiedzili. Jura i Sasza. Pomie�ciliby si� u niej w poko- ju. Ale nie �mie spyta�, czy mo�e ich zaprosi�. - Opowiedz mi o Saszy... - prosi kiedy� Micha�ek. Le�y ju� w ��ku. Co by tu opowiedzie� nowego - zastanawia si� Natasza. - Opowiedz, jak jad� zielone �liwki... - Ch�opiec upomi- na si� o swoj� ulubion� histori�. S�ysza� ju� j� ze trzy razy. - To by�o latem... - zaczyna Natasza. - Saszka mia� wtedy pi�� lat. Wdrapa� si� z dzieciakami s�siad�w na �liw�, u nich w ogrodzie. Wiedzieli, �e nie wolno je�� niedojrza�ych owoc�w, ale bardzo chcieli spr�bowa�. Liczyli, �e nikt ich nie zauwa�y... - I wtedy s�siad wr�ci� z pola... - podpowiada Mi- cha�ek. - No w�a�nie... - �mieje si� Natasza. - Postanowi� da� im nauczk�. Zamkn�� ca�e towarzystwo w ciemnej piwnicy. A potem... 32 - Przebra� si� w sk�r� bia�ego nied�wiedzia... - Mi- cha�ek a� piszczy z emocji. - I wszed� tam... - To kto komu opowiada - Natasza marszczy brwi z udanym oburzeniem - ty mnie czy ja tobie? - Ty, ty... - Ch�opczyk przytula si� do niej. - Wszed� tam, a oni w krzyk! Tylko Saszka od razu zauwa�y�, �e ten nied�wied� ma gumiaki... I Natasza ca�uje Micha�ka na dobranoc, jak swojego synka. - Zabierzesz mnie tam kiedy�, na wie�? - goni j� jeszcze jego g�os. POKUSY �eby mnie si� kiedy� chcia�o zdarzy� co� takiego, jak Saszce, z tym nied�wiedziem - my�li Micha�. Ale tutaj w ogr�dku nie ro�nie ani jedno drzewo, na kt�re mo�na by si� wspina�, z owoc�w s� tylko poziomki, a zbieranie zielonych poziomek to nie to samo, co zrywanie �liwek. U Krzy�ka jest jeszcze gorzej. Same grz�dki, nawet po- biega� nie mo�na. Nie m�wi�c ju� o tym, �e na pewno nikt w okolicy nie ma nied�wiedziej sk�ry. Pr�buje sobie wyobrazi� tat� w nied�wiedziej sk�rze, a potem ojca Krzysia, ale to wcale do nich nie pasuje. Nawet gumiaki do nich nie pasuj�. Znudzony snuje si� z k�ta w k�t. S� takie dni, kiedy nie wiadomo, co ze sob� robi�. Za oknem si�pi deszczyk, wszyscy s� poza domem, tylko Natasza robi porz�dki w szafach. - A ty co tak �azisz, Micha�ek, jak pokutuj�ca du- sza? - pyta go z drabiny. - Wejd� tam do ciebie, a ty mnie wsadzisz na paw- lacz... - wymy�la ch�opiec. - No i co tam b�dziesz robi�? - B�d� siedzia�. - Wzrusza ramionami. Ta Natasza to czasem zadaje dziwne pytania. Co mo�na robi� na paw- laczu?! 34 Pomys� przestaje mu si� podoba�, jeszcze zanim Na- tasza m�wi �nie". - Co to jest �pokutuj�ca dusza"? - pyta, a ona pr�- buje mu wyja�ni� najlepiej, jak umie. Mogliby�my si� z Krzy�kiem przebra� za duchy, o�y- wia si� Micha�. Przypomina mu si� strych w domu kolegij stare meble i paj�czyny po k�tach. Tu nie ma nawet strychu. Ani piwnicy - my�li z �alem. Bo co to za piwnica, z saun�, jacuzzi i ��kiem do opalania? Przyda- �aby si� taka zwyczajna, je�li ju� nie taka, jak� widzia� na filmie (tam nawet mieszka� kot, kt�ry wlaz� przez st�uczo- ne okienko!), to chocia� jak u Krzy�ka, ze sznurami susz�cej si� bielizny i zapasami na zim�. - Mog� i�� do Krzysia? - pyta Natasz�, a ona wzdy- cha, schodzi z drabiny i dzwoni do s�siadki. - Nikogo nie ma. - Kr�ci g�ow�. Przestrasz� Natk� - postanawia Micha� i idzie do po- koju po prze�cierad�o. Zapomnia�, �e �pi na zielonym. - Musz� znale�� bia�e... - mruczy i wchodzi do Jacka. Ju� ma przekr�ci� kontakt, kiedy przypomina sobie, �e tu nie wolno mu przychodzi� samemu. Je�li kto� wr�ci, mo�e zobaczy� �wiat�o z ogrodu, przez szyb�. Nareszcie przyda mi si� latarka - cieszy si� i biegnie po jeden z prezent�w, kt�re dosta� od Miko�aja. A potem skrada si� na palcach i zatacza kr��kiem �wiat�a esy-floresy. Ze �ciany wychodz� na niego zdj�cia dziadka. Ogl�da je przez chwil� i przesuwa latark� obok. Widzi nag� pani� w zabawnej czapeczce. Pani stoi ty�em. Spod czapki wymykaj� si� d�ugie jasne pasma. To pew- nie Danka - my�li Micha�. Ciekawe, czy zrobi� jej jakie� zdj�cia przodem. Na pewno, tylko s� gdzie� schowane... Micha� zapomina, po co tu przyszed�. Ogl�da biurko i p�ki. W k�cie le�� pisma, a na nich du�e koperty. Serce bije mu mocno. Czuje si� jak detektyw. To zupe�nie co innego ni� zabawa w duchy. O wiele ciekaw- sze. W pierwszej kopercie s� zdj�cia jakich� nieznajo- mych ludzi. Przerzuca je niecierpliwie. Z drugiej wy�ania si� twarz Danki, ale tylko twarz. Za ka�dym razem inna. U�miechni�ta i skrzywiona, �adna i brzydka, z przodu i z boku. Mo�e ona nie chcia�a, �eby jej robi� inne zdj�cia - domy�la si� Micha�. Wydaje mu si�, �e s�yszy otwieranie bramy, gasi �wiat�o i wygl�da przez okno. To wraca Krzy� z rodzicami. Zapala zn�w latark� i odsuwa jedn� z szuflad. - Micha�! - s�yszy wo�anie Nataszy. - Micha�ku, ko- lacja! Musz� tu wr�ci�, obiecuje sobie ch�opiec i wymyka si� z pokoju brata. - Co� taki czerwony? - dziwi si� Natasza i przyk�ada mu r�k� do czo�a. Micha� zawsze si� rumieni, kiedy k�amie. Teraz nie k�amie, ale gdyby Natasza spyta�a go, co robi�, musia�by sk�ama�, wi�c jest czerwony na za- pas. - Odrobi�e� lekcje? - Mia�em tylko narysowa� zwierz� - przyznaje ch�o- piec. - Takie, jakiego si� boj�. - I co to jest? Lew? - Nie... Jak chcesz, to ci poka��... - Micha� odk�ada kanapk� i biegnie do pokoju. - Nie napracowa�e� si�... � �mieje si� Natasza. Przez karton wije si� wst��ka w�a. - M�g�by� mu dorysowa� jab�ko... - �artuje. - No i Adama i Ew�. Ale Micha� nie rozumie, o czym ona m�wi. Nie cho- dzi na religi�. Nataszy wcale si� to nie podoba. - Dzisiaj do poduszki opowiem ci o raju - obiecuje i dotrzymuje s�owa. Kiedy ju� idzie do siebie, ch�opiec d�ugo si� wierci i nie mo�e zasn��. S�yszy, jak domownicy kolejno wraca- j� do domu. Tato g�o�no si� �mieje, a potem w��cza muzyk�. Mimo �e Micha� tego nie widzi, mo�e to sobie 36 wyobrazi�. Jak ojciec nalewa sobie drinka, przebiera w p�ytach, a potem chodzi po pokoju i opowiada. A ma- ma le�y na kanapie, z nieod��cznym papierosem. To musi by� dobre, skoro mamie tak smakuje - my�li Mi- cha�. Jutro sam spr�buj� - obiecuje sobie. Wie, �e dzieci nie pal�, ale chce tylko poczu�, jak to jest. Kiedy wreszcie zasypia, �ni� mu si� jab�onie ci�kie od dojrza�ych jab�ek. Po ich pniach wspinaj� si� w�e, a na dole nagie kobiety w �miesznych czapeczkach pal� papie- rosy i jedz� jab�ka. Rano mama odwozi go samochodem do szko�y. - �ni� mi si� raj - m�wi Micha�. - Ale nie by�o w nim Adama. - Pewnie uciek� w obawie przed kar� - �mieje si� Gra�yna. - M�czy�ni s� na og� tch�rzliwsi od kobiet. Ja nie jestem tch�rzliwszy - powtarza sobie Micha�. I kiedy po po�udniu Natasza ogl�da telewizj�, otwiera drewniane pude�ko, zawsze pe�ne papieros�w, wyjmuje jednego i biegnie do swojego pokoju. Zapomnia� o zapal- niczce. Znajduje j� w ko�cu w pokoju rodzic�w. Ale serial ju� si� sko�czy� i Natasza idzie z nim do parku. Wieje ch�odny wiatr, niebem p�dz� ciemne ci�kie chmury. - Wracajmy... - nudzi Micha�. - Zaraz spadnie deszcz. - Nie jeste� z cukru - odpowiada Natasza. - Ale mog� si� przezi�bi�... - Poci�ga nosem, udaj�c katar. - Przezi�bisz si�, jak b�dziesz w k�ko siedzia� w do- mu - m�wi Natka, ale zawracaj�. - Po powrocie w��cz� ci saun�, �eby� si� rozgrza�. - P�jdziesz ze mn� do sauny? - dopytuje ch�opiec. Chodzi do sauny z rodzicami i Jackiem, ale nigdy z ni�. - Nie... - Natasza kr�ci g�ow�. 37 - Dlaczego? - dr��y Micha�. Natka pr�buje zmieni� temat, ale nie daje za wygran�. - Wstydzisz si� by� na golasa? Natasza �mieje si�, pr�buje wszystko obr�ci� w �art, ale Micha� swoje wie i nie daje mu to spokoju. Nagle to, jak wygl�da Natka bez ubrania, wydaje mu si� bardzo ciekawe. - Sam nie chc� i�� do sauny - oznajmia w domu. - Pogram na komputerze... -1 biegnie do swojego pokoju. Zamyka drzwi, przez chwil� nas�uchuje, a potem si�ga po papierosa. Wk�ada go mi�dzy dwa palce, jak to robi mama, zapala zapalniczk�, ale ten nie chce si� zajarzy�. Ach, prawda, musz� si� zaci�gn�� - przypomina sobie Micha� i wsuwa go do buzi. Po chwili czuje gryz�cy dym, krztusi si� i kaszle, nie mo�e przesta�. Zaraz przyleci tu Natasza... Nie wie, co zrobi� z papierosem. Otwiera okno i wyrzuca go na trawnik. W g�owie mu si� kr�ci. �e te� mama to lubi - my�li ze zdumieniem. Teraz ju� wie, dlaczego Jacek robi sobie w�asne. Mo�e mi da kiedy� spr�bowa�, jak go poprosz� - przemyka mu przez g�ow�, chocia� nie bardzo w to wierzy. MLECZE Jacek siedzia� w ciemnej sali kina i my�la� o Dance. Pro- jekcja jeszcze si� nie zacz�a, przez ekran przelatywa�y reklam�wki. Dziewczyna wydawa�a si� obra�ona, �e wybra� maraton francuski zamiast imprezy u Bartka. Zauwa�y�, �e potraktowa�a to osobi�cie. Nie chcia�a zaakceptowa�, �e wola� sp�dzi� samotn� noc, ni� by� w jej towarzystwie. A przecie� pr�bowa� nam�wi� j� na ten spektakl. Nie wiedzia� teraz, czy naprawd� ma na niego ochot�. Trzy filmy z rz�du, to spora dawka. Ale dw�ch z nich pewnie nigdy by nie zobaczy�, a recenzje sugerowa�y arcy- dzie�a... Gdyby go Danka poprosi�a, �eby zmieni� plany, kto wie, by� zawsze wra�liwy na pro�by. Ale to nie by�o w jej stylu. Mia�a zwyczaj narzuca� swoj� wol� i nie znosi�a sprzeciwu. Czasami Jacek si� dziwi�, dlaczego jest w�a�nie z ni�. Jakby nie pami�ta�, �e wyci�gn�a po prostu r�k� i wzi�a go jak jab�ko. A jab�ka nie maj� g�osu. Pr�bowa� sobie wyobrazi�, �e jednak wychodzi z kina i jedzie do Bartka. Czy okaza�aby mu, �e si� cieszy? Potraktowa�aby to raczej jak zwyci�stwo, jako kolejny dow�d swojej w�adzy. Czo��wka pierwszego filmu przerwa�a jego nieweso�e rozmy�lania. Po dziesi�ciu minutach z fotela nie ruszy�a- by go ju� �adna si�a. By� tam, gdzie by� powinien. 39 Projekcja sko�czy�a si� przed trzeci�. Po drugim filmie wysz�a jaka� para, poza tym wszyscy dotrwali do ko�ca. Jaki� m�czyzna chrapa�, co wprowadza�o element rozba- wienia w momentach dalekich od komizmu. Jacek, oszo�omiony tym, co zobaczy�, powi�d� wzro- kiem po pustoszej�cej widowni. Wi�kszo�� ocenia� na student�w, reszta - to ludzie starsi. Solo lub parami, przewa�nie jednak solo. Spektakl dla cierpi�cych na bezsenno�� samotnik�w - pomy�la�, wychodz�c z kina. Noc by�a ciep�a, cho� bezchmurna. Dosta� od matki pieni�dze na taks�wk�, mia� jednak ochot� na spacer. Nie czu� si� senny, chcia� przemy�le� filmy, wr�ci� do niekt�rych scen. Mi�o by by�o z kim� o nich pogada�, ale nie by� pewien, czy Danka to w�a�ciwa osoba. Do domu mia� z p� godziny marszem. Miasto noc� jest zupe�nie inne. Przypomina�o Jackowi troch� teatral- n� dekoracj�. Pust� scen�, na kt�rej wszystko mo�e si� wydarzy�. �wiat�o latar�, prze�wiecaj�ce przez m�ode listki di-zew, nadawa�o charakter nawet odrapanym uli- com. Wr�ci� my�lami do ma�ego miasteczka w Prowan- sji, gdzie w jakiej� kafejce dw�ch niem�odych m�czyzn popija�o absynt, gaw�dz�c o �yciu. Wszystko by�o filmo- wane w ten spos�b, jakby czas si� zatrzyma�, jakby ta rozmowa by�a zawieszona w niesko�czonym kosmosie. Ciekawe, co to jest absynt - przelecia�o mu przez g�ow�, kiedy z bocznej uliczki wysz�o na niego czterech. Nie wygl�dali �wie�o i byli na g�odzie. U Bartka bywa� kiedy� jeden taki. Rozbiegane spojrzenia, spocone czo�a, dr��ce �apy. Bez zb�dnych dyskusji opr�ni� kieszenie. Pi��dziesi�t z�otych, to wszystko, co mia�. Kom�rk� zostawi� w do- mu. Roz�o�y� r�ce i wzruszy� ramionami. Jeden z nich waha� si� wyra�nie, czy mu nie przy�o�y�, ale pewnie szkoda mu by�o energii. Po chwili by�o pusto. Gdyby nie wywr�cone wci�� kieszenie, mia�by uczucie, 40 �e to mu si� �ni�o. Nie pad�o ani jedno s�owo. Prowan- salska kafejka rozwia�a si� jak dym, absynt wyparowa�, zosta�y tylko brudne, sk�po o�wietlone ulice i czaj�cy si� v? mroku strach. Ruszy� szybkim krokiem. Nie my�la� ju� o filmach, tylko o tym, �eby by� wreszcie w domu. Uwali� si� w ��ku i zapali� skr�ta. �eby si� rozlu�ni�, odp�dzi� koszmary. �eby si� dobrze poczu�. �o��dek uwiera� jak twardy kamyk. Po prostu jestem g�odny - przekonywa� siebie, przekr�caj�c wreszcie klucz, ale nie poszed� do kuchni. Nie po�o�y� si� r�wnie�, tak jak mia� to w planie. Siedzia� po ciemku, pal�c, wpatrzony w ogr�d. O�wietlone ksi�ycem i naro�nymi lampkami, �wieci�y w trawie mlecze. Kiedy� zamieni� si� w dmuchawce - my�la�, zdumiony nagle cudem, jaki mia� si� wydarzy�. A potem z ka�dej drobinki dmuchawca wyro�nie nowy mlecz. I tak w k�ko, do ko�ca �wiata. Mlecze ogromnia- �y w jego oczach, by�y teraz z�otymi ko�ami blasku. Wchodzi� w ten blask, zanurza� si� w nim jak w gor�cym jeziorze, gdy nagle zacz�o marzn��, a on poczu� l�k. Z trudem wydosta� si� na brzeg. Od razu znikn�o, poros�e lasem dmuchawc�w. By�y wielkie jak stuletnie d�by. Poprzez ich puchate korony z trudem przedziera�o si� czarne niebo. I wtedy zerwa� si� wiatr. Ka�de nasiono by�o niebezpieczn� strza��. Ucieka� przed nimi, ale nie mia� szans. Jedna z nich ugodzi�a go w g�ow�. Obudzi� go b�l. Podni�s� czo�o z parapetu. W palcach �ciska� wci�� wygas�ego skr�ta. Za oknem dnia�o. Po�o�y� si� do ��ka i zapad� w ci�ki sen, tym razem bez sn�w. Powt�rnie otworzy� oczy, gdy warkot, kt�rym od d�u�- szego czasu wibrowa�a przestrze�, sta� si� nie do zniesienia. Zegarek wskazywa� po�udnie. Przed domem ojciec chodzi� z kosiark�. Po mleczach zosta�y strz�py. Uchowa�y si� po- jedyncze sztuki, przytulone do siatki ze strachu. 41 Kiedy sta� pod prysznicem, wr�ci�y do niego wspo- mnienia minionej nocy. Chcia� skupi� si� na filmach, ale ekran przys�ania�y mu cztery wychudzone postacie. Trze- ba nie mie� rozumu, �eby tak �pa� - pomy�la� z niech�- ci�. Wszystko ma swoje granice. Nie znosi�, kiedy ojciec nadu�ywa� alkoholu, a potem stawa� si� gadatliwy do niemo�liwo�ci. Uwa�a�, �e matka za du�o pali. Ba� si� o Dank�. Dobrze, �e ja nie mam sk�onno�ci do na�o- g�w - pomy�la�, biczuj�c cia�o lodowatym strumieniem. Dopiero on obudzi� go do ko�ca, przep�dzi� koszmary. W lustrze zauwa�y� na czole ciemniejsz� plamk�. Si- niak? No, tak... to ten sen... Sen? A c� by innego - odp�dzi� nag�e przypuszczenie. Nigdy po trawce nie miewam �adnych wizji. Takie rzjtczy zdarzaj� si� po nar- kotykach. Ale po mary�ce? Przypomnia� sobie, �e kupi� now� parti�. Ta trawka by�a pierwsza. Czu� wilczy g��d, jakby nie jad� od tygodnia. - Jak by�o? - zagadn�a go matka. - Super... - powiedzia�, w�a�ciwie nie mijaj�c si� z prawd�. - Nie mia�e� problem�w z powrotem? Z�apa�e� ta- ryf�? - Mhm... - mrukn��, zapychaj�c si� chlebem. Nata- sza zrobi�a smalec ze skwarkami, co�, co uwielbia�. Nie ma sensu wprowadza� jej w szczeg�y. Na drugi raz nie pozwoli mi na p�ny powr�t. Po co ma si� niepokoi�. Nic si� nie sta�o - my�la�, przygl�daj�c si� jej z przyjemno�ci�. Wygl�da�a o wiele lepiej ni� matki jego koleg�w. - Masz jakie� plany? To znaczy... chcia�am spyta�, czy nie poszed�by� z Mi�kiem do zoo? Obieca�am mu to, a przyjechali znajomi ojca z Francji, zaprosili nas na lunch. Mogliby�cie potem skoczy� do McDonalda, on to uwielbia, a ty chyba te� co� tam sobie wybierzesz... Jacek widzia�, �e czuje si� winna. Mog�aby zrezygno- 42 vva� z tych znajomych - pomy�la� z nag�� z�o�ci�. Ale zanim co� odpowiedzia�, do kuchni wpad� Micha�. _ To kiedy idziemy? - spyta�, ci�gn�c go za bluz�. Wi�c to tak... Popatrzy� na Gra�yn�, a ona uciek�a wzrokiem i si�gn�a po papierosa. - Za p� godziny - powiedzia�. - Pom� tacie kosi� traw�. Kamil w�a�nie wszed� i nala� sobie wody. - Raczej grabi�, bo ju� sko�czy�em. Jak by�o? - za- gadn�� Jacka, a on powt�rzy� to samo co przed kwadran- sem i w�o�y� naczynia do zmywarki. Przed wyj�ciem chcia� jeszcze zadzwoni� do Danki. - Nie ma jej - us�ysza�. T� sam� odpowied� otrzyma� wieczorem oraz dwu- krotnie w niedziel�. I mimo �e si� przedstawia� i prosi� o przekazanie wiadomo�ci, nie oddzwoni�a. SEKRETY W zoo by�o t�oczno. Jacek pr�bowa� trzyma� Micha�ka za r�k�. Jeszcze niedawno �adna si�a nie odlepi�aby ma�ego od brata, teraz zachowywa� si� tak, jakby si� wstydzi�. Lubi�, kiedy Jacek szed� z ty�u. Schowam mu si� - ogarn�a Jacka pokusa, ale gdy tylko straci� Micha�a z oczu, przestraszy� si� i pop�dzi� za nim. Ch�opczyk sta� z bezradnym wyrazem twarzy przed wybiegiem ma�p. Osio� ze mnie - pomy�la� Jacek, wcelowa� w ma�ego obiektyw i pstrykn�� zdj�cie. - No i co, Zosiu Samosiu? - zagadn�� go �artobliwie, puszczaj�c oczko. - Nic. - Micha� wzruszy� ramionami i odwr�ci� si� do ma�p. Dwie z nich kopulowa�y rado�nie, co wprowadzi�o go w wyra�ne o�ywienie. - Zobacz! Zobacz!!!! - �mia� si�, pokazuj�c je palcami. Jackowi przypomnia�o si�, jak zasta� Micha�a le��cego przed drzwiami �azienki. Pr�bowa� zajrze� do �rodka przez niewielki wywietrznik. - Co ty wyprawiasz? - zagadn�� go wtedy, a on zrobi� si� czerwony jak burak. - Dlaczego podgl�dasz Natasz�? To by�o trudne pytan