8748
Szczegóły |
Tytuł |
8748 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
8748 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 8748 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
8748 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Perl S. Buck
SPOWIED� CHINKI
Przek�ad Wandy Kragen
Opracowanie graficzne
Maria Biega�ska
Redaktor
W�odzimierz Korolczuk
Redaktor techniczny
Ewa Rorbach
Korekta
Zesp�l
M
Tytu� orygina�u
East Wind -
l%�%
ISBN 83-205-4376-2
Copyright by Ludowa Sp�dzielnia Wydawnicza, Warszawa 1959
Wydanie V.
Pap. offset kl. III, 71 g.
Ark. druk. 6, ark. wyd $,S.
Tomaszowskie Zak�ady Graficzne
ul. Farbiarska 32/34
w Tomaszowie Mazowieckim
Zam nr 560/110/90
Z tob� mog� m�wi� o tych sprawach, siostro. Z �adn�
kobiet� mojego ludu nie mog�abym m�wi� tak, jak z tob�;
rozumia�aby bowiem tych dalekich kraj�w, w kt�rych
m�� prze�y� lat dwana�cie. Nie mog�abym r�wnie�
erzy� si� cudzoziemce; one nie znaj� ani mojego naro-
ani trybu �ycia, jaki wiedziemy od czasu cesarstwa. Ale
- ty przecie� prze�y�a� po�r�d nas wszystkie swoje lata.
i chodzisz wprawdzie z owych obcych kraj�w, gdzie m�j
ma��onek studiowa� swoje zachodnie ksi�gi, ale mimo to
zrozumiesz mnie. M�wi� prawd�. Nazwa�am ci� siostr�.
Powiem ci wszystko.
Wiesz, �e moi dostojni przodkowie mieszkaj� od lat
pi�ciuset w tym prastarym mie�cie Pa�stwa �rodka. �aden
z nich nie ho�dowa� modzie, �aden nie pragn�� zmiany.
Wszyscy �yli w pokoju i powa�aniu, ufni w swoj� prawo��.
I tak samo, w tych wszystkich czcigodnych tradycjach,
wychowali mnie moi rodzice. Nawet we �nie nie przeczu-
wa�am, �e mog�abym by� inna. Nie zastanawiaj�c si� wcale
nad tym, mia�am wra�enie, �e wszyscy ludzie, kt�rzy
cokolwiek znacz�, musz� by� tacy jak ja. Ilekro� do-
chodzi�y mnie s�uchy - cho�by nieokre�lone, cho�by
z daleka, zza mur�w podw�rza - o kobietach poruszaj�-
cych si� swobodnie jak m�czy�ni, gardzi�am nimi. St�pa-
�am tak, jak mnie nauczono, po wypr�bowanych �cie�kach
moich przodk�w. Nigdy nic z zewn�trz nie zbli�y�o si� ku
mnie. Nie mia�am �adnych �ycze�. Teraz jednak nadszed�
czas, �e �ledz� pilnie te dziwaczne stworzenia, kobiety
modne, po to, by upodobni� si� do nich. Nie przez wzgl�d
na siebie, siostro, przez wzgl�d na mego ma��onka.
W jego oczach nie jestem pi�kna! A to dlatego, �e je�dzi�
przez Cztery Morza do dalekich, obcych kraj�w i tam
nauczy� si� mi�owa� nowe rzeczy i nowy obyczaj.
Moja matka jest m�dra. Kiedy doszed�szy do lat
dziesi�ciu przesta�am by� dzieckiem i sta�am si� dziewic�,
przem�wi�a do mnie tymi s�owy:
�Kobieta powinna w obecno�ci m�czyzny zachowa�
milczenie kwiatu i usun�� si�, skoro tylko mo�e to uczyni�
niepostrze�enie".
Gdy stan�am przed moim ma��onkiem, przypomnia�am
sobie te s�owa. Pochyli�am g�ow� i skrzy�owa�am r�ce na
piersiach. Nie odpowiedzia�am mu, kiedy m�wi� do mnie.
Ale niestety obawiam si�, �e on uwa�a moje milczenie za
nudne.
Kiedy zastanawiam si� i rozwa�am, co by go mog�o
sk�oni� ku mnie, m�j umys� staje si� nagle tak ja�owy jak
�ciernisko ry�owe po �niwach. Kiedy siedz� sama z haftem
w r�kach, my�l� o niejednym pi�knym i lotnym s�owie,
kt�re bym mu rzec chcia�a. Powiem mu, jak bardzo go
kocham. Oczywi�cie nie tymi s�owami, pods�uchanymi
u chciwego Zachodu, lecz w ukrytych napomknieniach, na
przyk�ad tak:
�Panie m�j, czy widzia�e� dzisiaj, jak wstawa� �wit?
Zdawa�o si�, �e to ponura ziemia skacze w g�r�, by
powita� s�o�ce. Najpierw ciemno��. Potem - niby grzmi�-
ca muzyka - pot�ny promie� �wiat�a! M�j drogi panie, ja
jestem ponur� ziemi� czekaj�c� s�o�ca".
Albo, kiedy wieczorem po�egluje na Jezioro Lotosowe,
powiem mu:
�Co by si� sta�o, gdyby blada woda nie poczu�a nigdy
wi�cej przyci�gania ksi�yca? Co by si� sta�o, gdyby jego
blask nigdy wi�cej nie zbudzi� fali do �ycia? O panie m�j,
bacz na siebie i wr�� zdrowy do mnie, abym bez ciebie nie
by�a podobna owej bladej, smutnej fali!"
Ale potem, kiedy on wraca do domu w swym dziwacz-
nym, cudzoziemskim stroju, nie mog� wypowiedzie� takich
s��w. Czy to mo�liwe, �e jestem po�lubiona obcemu? Jego
mowa jest zwi�z�a i niedba�a, jego wzrok �lizga si� po mnie
zbyt spiesznie nawet w�wczas, gdy ustrojona jestem w at�as
koloru brzoskwini i mam per�y w starannie zaczesanych
w�osach.
Oto moje zmartwienie, siostro. Dopiero miesi�c jestem
jego �on�, a nie jestem pi�kna w jego oczach.
Trzy dni my�la�am o tym, moja siostro. Musz� u�y�
podst�pu i znale�� spos�b, aby zwr�ci� ku sobie spojrzenie
mojego ma��onka. Czy nie jestem wnuczk� wielu pokole�
kobiet, kt�re znalaz�y �ask� w oczach swych w�adc�w?
�adnej z nich od stuleci nie zbywa�o na pi�kno�ci, z jed-
nym jedynym wyj�tkiem: Kuei-mei w erze Sung, albowiem
j� w wieku lat trzech zeszpeci�a ospa. Ale jest napisane, �e
nawet ona mia�a oczy podobne czarnym diamentom i g�os,
kt�ry porusza� serca m�czyzn jak burza szumi�ca wiosn�
w zaro�lach bambusowych. Jej ma��onek mi�owa� j� tak
bardzo, �e �adnej ze swoich na�o�nic - a mia� ich sze��,
odpowiednio do swego stanu i bogactwa - nie ceni� tak
jak Kuei-mei. A moja prababka Yang Kuei-fei - ta, kt�ra
na przegubie r�ki trzyma bia�ego ptaka - dzier�y�a
w swych pachn�cych d�oniach ca�e cesarstwo, albowiem
w�adca, Syn Niebios, szala� za jej pi�kno�ci�. I dlatego,
aczkolwiek najmniej godna jestem po�r�d tych Wznios-
�ych, w moich �y�ach p�ynie jednak ich krew i ich cia�o
moim jest cia�em.
Przejrza�am si� starannie w zwierciadle z br�zu. I nie ze
wzgl�du na siebie, lecz ze wzgl�du na mojego ma��onka,
m�wi�: s� kobiety brzydsze ode mnie. Widzia�am, �e moje
oko ma wyrazisty rysunek i �e biel odcina si� ostro od
czerni. Widzia�am, �e moje uszy s� drobne i delikatnie
przywieraj� do g�owy, tak �e kolczyki z nefrytu i z�ota nie
odstaj�; widzia�am r�wnie�, �e moje usta s� niewielkie
i zakre�lone przepisan� lini� w owalu twarzy. Jedynie lica
moje s� nieco blade, a brwi powinny si�ga� o �sm� cala
dalej ku skroniom. Tchnieniem r�u, wtartego d�oni�
w policzek, zaradzi�am blado�ci. P�dzelek, umaczany
w czarnym tuszu, przed�u�y� hak brwi.
A potem jestem ju� pi�kna i gotowa na jego przyj�cie.
Zaledwie jednak wzrok jego padnie na mnie, widz�, �e on
nie dostrzega niczego, ani warg, ani brwi. Jego my�li
w�druj� po �wiecie, po morzu, wsz�dzie, tylko nie tam,
gdzie ja stoj� i czekam na niego.
Kiedy wr�bita oznaczy� dzie� mojego �lubu, kiedy
czerwone skrzynie z laki by�y pe�ne po brzegi, kiedy
szkar�atne, kwieciste ko�dry at�asowe le�a�y na sto�ach,
a ciasta weselne pi�trzy�y si� niby jagody, matka wezwa�a
mnie do swego pokoju. Obmy�am r�ce, przyg�adzi�am raz
jeszcze w�osy i wesz�am do jej komnaty. Siedzia�a na
czarnym, rze�bionym krze�le i pi�a herbat�. Obok, oparta
o �cian�, sta�a jej d�uga, oprawna w srebro, fajka bam-
busowa. Wesz�am ze spuszczon� g�ow� i nie �mia�am
podnie�� oczu. Mimo to czu�am jej przenikliwy wzrok na
swej twarzy, ciele i nogach. Serdeczna bystro�� tego
spojrzenia wtargn�a poprzez cisz� pokoju w g��b mego
serca. Wreszcie kaza�a mi usi���. Bawi�a si� pestkami'
arbuz�w w misce stoj�cej na stoliku przed ni�; jej twarz
by�a spokojna i jak zawsze mia�a wyraz nieprzeniknionego
smutku. Moja matka jest m�dra.
- Kuei-lan, moja c�rko - rzek�a - masz po�lubi�
cz�owieka, z kt�rym zar�czyli�my ci�, zanim przysz�a� na
�wiat. Jego ojciec i tw�j byli serdecznymi przyjaci�mi.
Przysi�gli sobie zwi�za� si� przez swoje dzieci. Tw�j
narzeczony liczy� w�wczas lat sze��. Tego samego jeszcze
roku urodzi�a� si�. Tak wi�c jeste� mu przeznaczona.
I w tym celu wychowa�am ci�.
W ci�gu siedemnastu lat twego �ycia mia�am przed
oczyma godzin� twojego ma��e�stwa. We wszystkim, cze-
gokolwiek ci� uczy�am, bra�am pod uwag� dwie osoby:
matk� twojego ma��onka i jego samego. Ze wzgl�du na
nich uczy�am ci�, jak przygotowa� i poda� herbat� osobie
wy�ej postawionej, jak sta� przed obliczem wy�ej po-
stawionego, jak s�ucha� w milczeniu, kiedy m�wi, bez
wzgl�du na to, czy chwali, czy gani. Uczy�am ci� we
wszystkich sprawach podporz�dkowa� si�, jak podporz�d-
kowuje si� kwiat w r�wnej mierze s�o�cu i deszczowi.
Przez wzgl�d na twojego m�a nauczy�am ci�, jak masz
si� stroi� i zdobi�, jak przemawia� do niego spojrzeniem
i gestem, ale bez s��w, jak... ale te rzeczy zrozumiesz
w�wczas, gdy nadejdzie godzina i pozostaniesz z nim sama.
I tak nie obce ci s� �adne obowi�zki kobiety szlachet-
nego rodu. Umiesz dobrze przyrz�dza� s�odycze i wykwint-
ne potrawy, potrafisz wi�c dra�ni� podniebienie ma��onka
i okaza� mu sw� warto��. Nie zapomnij nigdy, �e przez
�o��dek prowadzi droga do serca m�czyzny.
Zwyczaje i przepisy �ycia szlachetnie urodzonych - jak
zbli�a� si� do os�b wy�szych i jak �egna� si� z nimi, jak
m�wi� do podw�adnych, jak wsiada� do lektyki, jak wita�
matk� m�a w obecno�ci innych - to wszystko jest ci
dobrze znane. Wiesz, jak przystoi zachowa� si� gospodyni,
umiesz u�ywa� wonnych olejk�w, znasz subtelno�ci u�mie-
chu, sztuk� zdobienia w�os�w kwiatami i klejnotami,
szminkowanie warg i malowanie paznokci oraz dzia�anie
trzewik�w na ma�ych n�kach. Ach, te twoje stopy, ile �ez
one kosztowa�y! Ale za to nie znam �adnej innej dziew-
. czyny w twoim wieku, kt�rej stopy by�yby r�wnie ma�e, jak
twoje. Moje w�asne by�y w twoim wieku nie o wiele
mniejsze. Ufam, �e rodzina Li bierze sobie do serca moje
��danie i tak samo mocno kr�puje nogi c�rki, narzeczonej
twojego brata, a mojego syna. Jestem jednak niespokojna,
dosz�y mnie bowiem s�uchy, �e dziewczyna jest oczytana
w Czterech Ksi�gach, a uczono�� u kobiet nie idzie nigdy
w parze z pi�kno�ci�. Musz� powt�rnie zwr�ci� na to
uwag� po�redniczki.
Co si� jednak ciebie tyczy, moje dziecko, to mog�
jedynie tyle powiedzie�: je�li moja synowa dor�wna tobie,
nie b�d� si� bardzo skar�y�a. Umiesz gra� na owej starej
harfie, w kt�rej struny uderza�y pokolenia naszych kobiet
ku zachwytowi swych w�adc�w. Twoje palce s� zwinne,
a paznokcie d�ugie. Nauczono ci� nawet najs�ynniejszych
pie�ni starych poet�w, potrafisz je za�piewa� do wt�ru
harfy. Mam nadziej�, �e nawet twoja te�ciowa nie znajdzie
uchybienia w mym dziele. Chyba, gdyby� nie mog�a
urodzi� syna. Ale je�li minie pierwszy rok, a nie poczniesz,
sama p�jd� do �wi�tyni i z�o�� bogini ofiar�.
Krew zala�a mi twarz. Jak daleko pami�� moja si�ga,
zawsze wiedzia�am o narodzinach i macierzy�stwie. Prag-
nienie syn�w w domu takim jak nasz, gdzie ojciec mia� trzy
na�o�nice, kt�rych jedynym zadaniem by�o poczyna� i ro-
dzi� dzieci, to sprawa zbyt zwyk�a i codzienna, by kry�a
w sobie tajemnic�. Ale �eby ta mo�liwo�� mia�a dotyczy�
10
mojej osoby... Matka jednak nie zauwa�y�a wcale moich
p�on�cych policzk�w. Siedzia�a pogr��ona w my�lach
i znowu zacz�a si� bawi� pestkami arbuz�w:
- Jedyna rzecz tylko niepokoi mnie - rzek�a w ko�cu.
-- On by� w zamorskich krajach. Wyuczy� si� nawet
cudzoziemskiej sztuki leczenia. Nie wiem... Ale dosy�! Czas
ods�ania wszystko. Mo�esz odej��.
II
Nie przypominam sobie, siostro, �eby moja matka
wyrzek�a kiedykolwiek tyle s��w. W�a�ciwie m�wi�a bardzo
rzadko, jedynie w�wczas, gdy gani�a kogo� albo roz-
kazywa�a. I mia�a po temu zupe�ne prawo, �adna inna
kobieta w domu bowiem nie dor�wnywa�a jej, pierwszej
pani, stanowiskiem ani wrodzonymi zdolno�ciami. Widzia-
�a� przecie� moj� matk�, siostro? Jest bardzo szczup�a,
a twarz jej, blada i spokojna, wydaje si� rze�biona z ko�ci
s�oniowej. S�ysza�am, �e za m�odu, nim wydano j� za m��,
mia�a brwi cudownej pi�kno�ci i wargi delikatne niby
koralowe p�ki pigwy. Nawet i teraz jeszcze twarz jej, mimo
chudo�ci, zachowa�a owal antycznych portret�w kobie-
cych. Co si� tyczy jej oczu, czwarta pani, kt�ra jest wcale
m�dra, rzek�a pewnego razu:
- Oczy pierwszej pani s� jak smutne, drogie kamienie,
jak czarne per�y, kt�re umieraj�, bo za wiele wiedz�
o cierpieniu.
Ach, moja matka!
�adna kobieta nie by�a jej r�wna w latach mojego
dzieci�stwa. Rozumia�a wiele rzeczy i porusza�a si� z wro-
dzon�, spokojn� godno�ci�, kt�ra przejmowa�a l�kiem
12
na�o�nice oraz ich dzieci. S�u�ba nie lubi�a jej, podziwia�a
j� tylko. Nieraz s�ysza�am, jak ludzie szemrz�, bo nawet
odpadk�w w kuchni nie mogli ukra�� bez jej wiedzy. Mimo
to nie karci�a nikogo, jak to czyni�y na�o�nice, gdy by�y
w z�ym humorze. Je�li si� matce jaka� rzecz nie podoba�a,
nie traci�a wielu s��w, ale jej s�owa by�y nabrzmia�e
pogard� i k�u�y winnego ostrzej, ni� lodowe szpilki cia�o.
Wobec mojego brata i mnie by�a zawsze dobra, chocia�
ch�odna i pow�ci�gliwa, jak przystoi cz�owiekowi jej stano-
wiska. Z sze�ciorga dzieci, kt�re wyda�a na �wiat, okrutni
bogowie zabrali jej czworo w m�odym wieku, dlatego
ceni�a ogromnie swego jedynego syna, a mojego brata.
Dop�ki bowiem ojciec posiada� dzi�ki niej �yj�cego syna,
dop�ty nie m�g� znale�� �adnej przyczyny prawnej do
wniesienia skargi przeciw niej. Poza tym w cicho�ci ducha
dumna by�a ze swego syna r�wnie� i ze wzgl�du na niego
samego.
Czy� widzia�a mojego brata?
Podobny jest do matki, szczup�y, drobnoko�cisty, wyso-
ki i prosty jak trzcina bambusowa. We wczesnym dzieci�st-
wie przebywali�my zawsze razem, i on to pierwszy nauczy�
mnie rysowa� p�dzelkiem i tuszem litery w elementarzu.
Ale by� ch�opcem, a ja tylko dziewczynk�. Kiedy wi�c mia�
lat dziewi��, a ja sze��, zabrano go z pomieszcze� niewie�-
cich do tego skrzyd�a domu, gdzie mieszka ojciec. Odt�d
spotykali�my si� bardzo rzadko, bo gdy brat podr�s�,
wstydzi� si� odwiedza� kobiety; zreszt� matka niech�tnie na
to patrzy�a.
Mnie oczywi�cie nie wolno by�o nigdy chodzi� na
podw�rze, gdzie przebywali m�czy�ni.
Wnet po przeniesieniu brata zakrad�am si� pewnego
razu w mroku wieczora pod sklepion� Bram� Ksi�ycow�
i opar�szy si� o mur rozgl�da�am si� po podw�rzach
13
w nadziei, �e mo�e ujrz� brata w ogrodzie, lecz widzia�am
tylko s�u��cych, kt�rzy uwijali si� z dymi�cymi p�mis-
kami. Gdy otworzyli drzwi do pokoj�w ojca, buchn��
stamt�d grzmi�cy �miech zmieszany z wysokim, piskliwym
�piewem kobiecym. Po zamkni�ciu ci�kich wr�t cisza
zaleg�a zn�w ogr�d.
D�ugo sta�am pod bram�, nas�uchiwa�am �miechu bie-
siadnik�w i pyta�am �a�o�nie w duchu, czy brat bierze
tak�e udzia� w tej weso�o�ci. Nagle kto� szarpn�� mnie
mocno za rami�. By�a to Wang Ta-ma, pierwsza s�u�ebna
matki. Zawo�a�a:
- Je�li ci� tu raz jeszcze zdybi�, powiem o tym matce!
S�yszane to rzeczy, �eby taka bezwstydna dziewczyna
chodzi�a zagl�da� do m�czyzn!
O�mieli�am si� wyszepta�:
- Szuka�am tu tylko brata.
Ale Wang Ta-ma odpowiedzia�a z naciskiem:
- Tw�j brat jest teraz tak�e m�czyzn�!
Tak wi�c widywa�am go bardzo rzadko. S�ysza�am
jednak, �e lubi� nauk� i bardzo wcze�nie oczytany by�
w Czterech Ksi�gach i Pi�ciu Klasykach, tak �e ojciec
ust�pi� wreszcie jego pro�bom i pozwoli� mu uda� si� do
Pekinu, do szko�y cudzoziemskiej. W czasie moich za�lubin
studiowa� na peki�skim uniwersytecie narodowym i w lis-
tach pisanych do domu ustawicznie prosi� o pozwolenie na
podr� do Ameryki. Zrazu moi rodzice nie chcieli s�ysze�
o tym, matka za� nie zgodzi�a si� na to nigdy. Ale ojciec
ceni� spok�j nade wszystko i z g�ry mog�am przewidzie�, �e
brat ci�g�ymi pro�bami dopnie w ko�cu swego.
W czasie ferii, kt�re dwukrotnie sp�dzi� w domu przed
moim zam��p�j�ciem, m�wi� wiele o ksi�dze zwanej �Wie-
dz�". Matka moja przeczuwa�a, �e taka rzecz musi przy-
nie�� nieszcz�cie, nie widzia�a bowiem mo�liwo�ci za-
14
stosowania tej zachodniej wiedzy w �yciu szlachetnie
urodzonego Chi�czyka. Podczas ostatniego pobytu w do-
mu brat chodzi� w stroju cudzoziemskim, co matk� ogrom-
nie razi�o. Kiedy wszed� do jej pokoju, ponury i obcy,
matka stukn�a �ask� o pod�og� i zawo�a�a:
- Co to znaczy? Co to znaczy? Nie wa� mi si�
pokazywa� na oczy w tym b�aze�skim stroju!
Musia� przeto w�o�y� zwyczajne ubranie, chocia� by� z�y
i przez dwa dni z tym zwleka�, a� wreszcie ojciec nakaza�
mu to uczyni�. Matka mia�a s�uszno��. W chi�skim stroju
wygl�da� wytwornie i uczenie. Kiedy za� w cudzoziemskich
szatach wystawia� nogi na pokaz, by� to obraz w naszym
rodzie nigdy nie widziany ani nie przeczuwany.
Lecz nawet podczas tych dw�ch wizyt w domu rzadko
m�wi� ze mn�. Nie wiedzia�am nic o ksi��kach, kt�re
kocha�. W nawale spraw koniecznych, aby mnie przygoto-
wa� do ma��e�stwa, nie mia�am ju� czasu na dalsze
studiowanie klasyk�w.
O jego ma��e�stwie nie m�wili�my, rzecz prosta, nigdy.
Taka rozmowa nie uchodzi�aby mi�dzy m�odym m�czyz-
n� i kobiet�. Od pods�uchuj�cych s�ug dowiedzia�am si�
tylko, �e brat m�j opiera si� i nie chce si� �eni�, cho� matka
trzykrotnie ju� wyznacza�a dzie� �lubu. Za ka�dym razem
nak�ania� ojca, by przesun�� termin, a� uko�czy studia.
Wiedzia�am, �e jest zar�czony z c�rk� rodu Li, powa�ane-
go w mie�cie dla bogactwa i stanowiska. Przed trzema
pokoleniami zwierzchnik rodu Li i zwierzchnik naszego
rodu piastowali urz�d namiestnik�w w s�siaduj�cych ze
sob� okr�gach tej samej prowincji.
Jego narzeczonej nie widzieli�my oczywi�cie. Ojciec
postanowi� o tym zwi�zku, gdy brat nie mia� jeszcze roku.
Dlatego nie godzi�o si� naszym rodzinom obcowa� ze sob�
przed ma��e�stwem. W�a�ciwie nigdy nie m�wiono o na-
15
rzeczonej i raz jeden tylko s�ysza�am, jak Wang Ta-ma
gada�a z innymi dziewkami:
- Szkoda, �e c�rka domu Li jest starsza o trzy lata od
naszego m�odego pana. M�� powinien tak�e wiekiem
g�rowa� nad �on�. Ale rodzina jest stara i bogata, i...
- Spostrzeg�a mnie, umilk�a i zabra�a si� do swej roboty.
Nie mog�am poj��, dlaczego m�j brat sprzeciwia� si�
ma��e�stwu. Kiedy pierwsza na�o�nica pos�ysza�a o tym,
zawo�a�a ze �miechem:
- Z pewno�ci� znalaz� sobie w Pekinie jak�� �adn�
dziewczyn� mand�ursk�!
Ja jednak by�am zdania, �e m�j brat kocha tylko swoje
ksi�gi.
I tak wzrasta�am sama na podw�rzach i w mieszkaniach
kobiet.
Oczywi�cie by�y tu jeszcze dzieci na�o�nic, lecz wiedzia-
�am, �e matka uwa�a je tylko za pewn� liczb� g�b do
�ywienia, dla kt�rych codziennie wydawa�a porcje ry�u
i oliwy z soi. Poza tym ca�kiem nie troszczy�a si� o nie,
z wyj�tkiem tych dni, gdy zamawia�a dla nich na ubrania
potrzebn� ilo�� prostej tkaniny bawe�nianej.
Co do na�o�nic, by�y to w gruncie rzeczy nieokrzesane
kobiety, k��tliwe i �miertelnie zazdrosne o przychylno��
ojca. Z pocz�tku pi�knymi twarzami budzi�y jego ��dz�,
ale twarze ich wi�d�y jak kwiaty zerwane wiosn�. I kiedy
nik�a kr�tkotrwa�a pi�kno��, gas�a r�wnie� ��dza mojego
ojca. Nie mog�y jednak widocznie poj��, �e pi�kno�� ich
ju� min�a, i ca�ymi dniami przed przyj�ciem ojca zaj-
mowa�y si� oporz�dzaniem klejnot�w i sukien. W dni
�wi�t, albo gdy szcz�cie mu w grze dopisa�o, ojciec dawa�
16
im pieni�dze; one jednak wydawa�y je na �akocie i wino,
kt�re ch�tnie pi�y; a gdy potem, przed jego odwiedzinami,
nie mia�y ju� ani grosza, po�ycza�y sobie od dziewek
s�u�ebnych na kupno nowych trzewik�w i ozd�b. Dziewki
gardzi�y nimi widz�c, �e trac� �ask� ojca, i kaza�y sobie
drogo p�aci� za przys�ug�.
Najstarsza na�o�nica - opas�e, g�bczaste stworzenie,
o drobnych rysach gin�cych w masie policzk�w - od-
znacza�a si� jedynie tym, �e mia�a �adne, ma�e r�ce,
z kt�rych by�a ogromnie dumna. My�a je przer�nymi
olejkami, szminkowa�a d�onie na r�owo i malowa�a
g�adkie, owalne paznokcie purpur�. Potem skrapia�a jesz-
cze r�ce ci�kimi perfumami magnoliowymi.
Niekiedy matce mojej przykrzy�a si� nad�ta pr�no�� tej
kobiety, matka przeto rozkazywa�a jej - nie bez cienia
z�o�liwo�ci - wykona� jak�� grubsz� robot�, co� umy� lub
uszy�. Oty�a pani nie �mia�a okaza� niepos�usze�stwa, ale
sarka�a i �ali�a si� potajemnie przed innymi na�o�nicami, �e
matka jest o ni� zazdrosna i chce zniszczy� jej urod�
w oczach ojca. M�wi�c to ogl�da�a starannie swoje r�ce,
czy przypadkiem delikatna sk�ra nie pop�ka�a lub nie
zgrubia�a. Co do mnie, nie cierpia�am jej r�k, gdy� by�y
mi�kkie i gor�ce, i zawsze mia�am wra�enie, �e rozp�yn� si�
pod palcami.
Ojciec ju� od dawna nie zwraca� uwagi na t� kobiet�.
Ale gdy czasem sp�dza� noc w jej mieszkaniu, dawa� jej
zawsze pieni�dze, by nie wrzeszcza�a g�o�no w podw�rzach
i nie zam�cza�a go wyrzutami. Nadto urodzi�a mu dw�ch
syn�w i z tego powodu mia�a prawo do pewnych wzgl�-
d�w.
Synowie jej byli t�dzy i kubek w kubek podobni do
matki. W pami�ci mojej utkwili jako wiecznie jedz�cy
i pij�cy urwisze. Jedli suto przy stole, a mimo to potem szli
17
jeszcze potajemnie na podw�rze s�u�by i k��cili si� ze
s�u��cymi o resztki. Czynili to ze szczeg�lnym sprytem
- z obawy przed moj� matk�, kt�ra nienawidzi ob�arst-
wa. Ona sama jad�a tylko miseczk� suchego ry�u z kawa�-
kiem suszonej ryby lub cienki p�atek zimnego drobiu
i popija�a �ykiem aromatycznej herbaty.
O drugiej pani pami�tam jeszcze tyle, �e okropnie ba�a
si� �mierci. Po�era�a niesamowite ilo�ci s�odkich i t�ustych
sezamek, a gdy robi�o si� jej s�abo, le�a�a w straszliwej
trwodze i j�cza�a. Sprowadza�a w�wczas buddyjskich kap-
�an�w i �lubowa�a ofiarowa� swoje per�y �wi�tyni, je�li
bogowie j� ulecz�. Ale zaledwie czu�a si� lepiej, opycha�a
si� znowu �akociami i post�powa�a tak, jak gdyby zapom-
nia�a o swych �lubach.
Druga na�o�nica, trzecia pani, by�a oci�a�� niewiast�,
odzywa�a si� rzadko i nie bra�a niemal wcale udzia�u
w �yciu rodzinnym. Mia�a pi�cioro dzieci - same dziew-
cz�ta, z wyj�tkiem najm�odszego ch�opca. To st�pi�o jej
umys� i odebra�o humor. O c�rki nie troszczy�a si�
zupe�nie. By�y zaniedbane i wygl�da�y nie o wiele lepiej od
niewolnic, kt�re kupowali�my dla spe�niania pos�ug. Ca�y
czas wysiadywa�a w s�onecznym k�cie podw�rza, zaj�ta
synem, niezgrabnym chorowitym ch�opcem, kt�ry maj�c
trzy lata nie umia� ani m�wi�, ani chodzi�. P�aka� wci��
i czepia� si� obwis�ych, zwiotcza�ych piersi matki.
Najbardziej lubi�am trzeci� na�o�nic�, ma�� tancerk�
z Sunczou. Na imi� jej by�o La-may, i w istocie by�a tak
pi�kna, jak kwiat la-may, kt�ry wczesn� wiosn� rozwiera
bladoz�ote p�atki na nagich ga��zkach. By�a podobna tym
p�atkom: wiotka, blada i z�otol�ni�ca. Nie szminkowa�a
twarzy jak tamte na�o�nice; jedynie na w�skie brwi k�ad�a
nieco czarnej farby i tchnieniem purpury znaczy�a doln�
warg�. Z pocz�tku widywali�my j� nader rzadko, gdy�
18
ojciec, dumny z jej pi�kno�ci, zabiera� j� wsz�dzie z sob�.
Ale ostatni rok przed moim zam��p�j�ciem sp�dzi�a
w domu, oczekuj�c urodzin syna. By� to s�odki ch�opaczek,
t�gi i urodziwy, i La-may podnios�a go i po�o�y�a ojcu
w ramiona. W ten spos�b odp�aci�a mu za wszystkie
klejnoty i przywi�zanie, jakim j� darzy�.
Przed przyj�ciem dziecka na �wiat czwarta pani by�a
ustawicznie w nastroju gor�czkowego podniecenia i skora
do �miechu. Wsz�dzie wielbiono jej pi�kno�� i rzeczywi�cie
nigdy nie widzia�am wdzi�ku przewy�szaj�cego jej wdzi�k.
Ubiera�a si� w at�as koloru nefrytu i w czarny aksamit,
w prze�licznych uszach nosi�a nefrytowe kolczyki i gardzi�a
nami troch�, chocia� z niedba�� hojno�ci� rozdziela�a
mi�dzy wszystkich s�odycze i ciastka, kt�re co noc przyno-
si�a z biesiad do domu. Sama nie jad�a niemal nic; rano,
kiedy ojciec od niej odchodzi�, zjada�a ciastko sezamowe,
w po�udnie p� czarki ry�u z p�dami bambusowymi albo
p�atek w�dzonej kaczki. Lubi�a zagraniczne wina i dop�ty
schlebia�a ojcu, a� kupi� jej blado��ty trunek ze srebrzys-
tymi banieczkami, wznosz�cymi si� z dna flaszki. Wtenczas
La-may �mia�a si�, stawa�a si� rozmowna, a oczy jej
b�yszcza�y niby czarne kryszta�y. W takich godzinach
rozwesela�a niewymownie ojca, kaza� jej ta�czy� i �piewa�.
Kiedy ojciec ucztowa�, matka siedzia�a w swoich poko-
jach i czyta�a wznios�e wersety Kafucjusza. Ja za�, jako
m�ode dziewcz�, rozmy�la�am wiele o tych ucztach i nieraz
mia�am ochot� przez szpary rze�bionej bramy zajrze� na
podw�rze w skrzydle zabudowa�, przeznaczonych dla
m�czyzn, jak to ju� raz uczyni�am szukaj�c brata. Lecz
matka nie zezwoli�aby na to nigdy, o tym wiedzia�am,
a wstyd mi by�o j� oszukiwa�.
Pewnego wieczoru jednak�e - teraz czuj� g��boki wstyd
z powodu mojego niepos�usze�stwa - w ciemno�ci bez-
19
ksi�ycowej nocy letniej zakrad�am si� potajemnie pod ow�
bram� i zajrza�am do mieszkania ojca. Nie wiem, czemu to
uczyni�am... nie my�la�am wtedy o bracie. Opanowa�o
mnie dziwnie niejasne pragnienie i ca�y dzie� nie dawa�o mi
spokoju, a gdy zapad�a noc, gor�ca i ciemna, przesycona
duszn� woni� lotos�w, cisza naszych komnat zda�a mi si�
podobna ciszy grobu. Serce bi�o mi mocno. Przez szeroko
otwarte drzwi p�yn�� blask setek lampion�w w upaln�,
cich� noc. Przy czworok�tnych sto�ach siedzieli m�czy�ni,
jedli i pili, a s�u�ba krz�ta�a si� i obnosi�a potrawy. Za
krzes�em ka�dego m�czyzny sta�a smuk�a jak pow�j
posta� dziewcz�ca. Lecz obok ojca siedzia�a La-may - je-
dyna kobieta przy stole. Widzia�am j� ca�kiem wyra�nie;
na ustach jej drga� lekki u�miech, a twarz po�yskiwa�a niby
kwiat o woskowym kielichu, ilekro� zwraca�a j� w stron�
ojca. Powiedzia�a co� po cichu, zaledwie poruszaj�c war-
gami, i grzmi�cy �miech wybuchn�� przy sto�ach. La-may
nie �mia�a si�, u�miech jej pozosta� niezmienny - subtelny
i ledwie widoczny.
Tym razem przy�apa�a mnie matka. Rzadko kiedy
wychodzi�a z domu, nie spacerowa�a nawet po podw�-
rzach, ale �ar nocy wygna� j� w�wczas z pokoju i jej bystre
oczy wy�ledzi�y mnie natychmiast. Kaza�a mi wraca� zaraz
do mojego pokoju, po chwili przysz�a tam za mn� i z�o�o-
nym wachlarzem bambusowym uderzy�a mnie mocno po
d�oniach. Potem spyta�a z pogard�, czy chcia�abym widzie�
ladacznice przy pracy. Wstydzi�am si� i p�aka�am.
Nazajutrz matka kaza�a zabi� deskami Bram� Ksi�yco-
w�. Odt�d nigdy ju� nie zagl�da�am na tamt� stron�.
Ale mimo wszystko matka moja odnosi�a si� dobrot-
liwie do czwartej pani. S�u��ce wychwala�y j� g�o�no za jej
pob�a�anie; inne na�o�nice natomiast wola�yby raczej,
aby by�a okrutna, jak bywaj� nieraz pierwsze panie
wobec pozosta�ych. Mo�e matka wiedzia�a, co nast�pi.
Po urodzeniu dziecka czwarta pani s�dzi�a, �e ojciec
znowu b�dzie j� wsz�dzie z sob� zabiera�. By nie psu�
urody, nie karmi�a dziecka sama. Powierzy�a je ros�ej
niewolnicy, kt�rej dziecka, dziewczynki, nie zostawiono,
rzecz prosta, przy �yciu. By�a to t�ga kobieta i z ust jej
cuchn�o; ale male�stwo spa�o ca�� noc na jej piersi,
przytulone do niej, a przez dzie� je d�wiga�a. Matka
ch�opczyka nie zajmowa�a si� nim niemal wcale, jedynie
w �wi�ta stroi�a go w czerwone szatki, na n�ki k�ad�a mu
ma�e trzewiczki z wyhaftowanymi koci�tami i bawi�a si�
nim kr�tk� chwil�. Kiedy p�aka�, rzuca�a go zn�w niecierp-
liwie w ramiona niewolnicy.
Atoli syn da� jej nieznaczny tylko wp�yw na ojca.
Chocia� wed�ug prawa sp�aci�a mu d�ug, to jednak codzien-
nie musia�a teraz ucieka� si� do podst�pu i sztuczek, aby
podra�ni� jego zmys�y - tak jak nasze kobiety czyni�
musz� od wiek�w. Ale nawet jej spryt niewiele pomaga�.
La-may nie by�a ju� tak pi�kna, jak przed urodzeniem
dziecka. Jej g�adka, ma�a twarzyczka barwy per�owej
zwi�d�a, pierzchn�� z niej subtelny urok m�odo�ci. Stroi�a
si� nadal w zielone suknie, kolczykami obwiesza�a uszy
i �mia�a si� swym urywanym, srebrnym �miechem. Ojciec
udawa� wobec niej tak samo zachwyconego, jak dawniej.
Lecz gdy nast�pnym razem wybra� si� w podr�, nie wzi��
jej z sob�.
Jej zdumienie i w�ciek�o�� by�y przera�aj�ce. Inne na�o�-
nice tryumfowa�y i na�miewa�y si� z niej po cichu udaj�c,
�e j� pocieszaj�. Moja matka by�a wobec niej bardziej
uprzejma ni� zwykle. Wang Ta-ma mrucza�a gniewnie:
- Pewnie teraz b�dziemy musia�y karmi� jeszcze jedn�
niepotrzebn� g�b�. I tej baby ma ju� tak�e do��!
Od tego dnia niepok�j ow�adn�� czwart� pani�. Sta�a si�
20
21
zgry�liwa, z lada przyczyny wybucha�a z�o�ci�, czu�a
g��boki wstr�t do jednostajnego �ycia w pomieszczeniach
kobiecych. By�a przyzwyczajona do g�o�nych biesiad
i uwielbienia m�czyzn. Popad�a w melancholi� i p�niej
usi�owa�a nawet po�o�y� kres swemu �yciu. To jednak si�
sta�o ju� po moim �lubie.
Lecz wbrew temu wszystkiemu nie s�d�, jakoby nasze
�ycie domowe by�o smutne. W rzeczywisto�ci by�o ono
bardzo szcz�liwe i wielu s�siad�w zazdro�ci�o matce. M�j
ojciec nie przesta� nigdy ceni� jej za rozum i umiej�tne
prowadzenie gospodarstwa. A ona nie czyni�a mu nigdy
wyrzut�w.
Tak wi�c �yli w czci i spokoju.
O, m�j domu ukochany!
Dzieci�stwo moje przeci�ga przede mn� w obrazach,
prze�wietlonych jak gdyby blaskiem ogniska domowego.
Podw�rza, na kt�rych widzia�am, jak p�ki lotos�w roz-
wijaj� si� o brzasku w kwiaty i piwonie rozwieraj� si� na
tarasach; pokoje, gdzie na kamiennych p�ytach pod�ogi
potyka�y si� dzieci, a przed domowymi b�stwami migota�y
�wiece; komnata matki, w kt�rej jej skupiony, rze�biony
profil pochyla� si� nad ksi��k�, a w tyle sta�o pot�ne ��ko
z baldachimem.
Najdro�sza z wszystkiego jest dla mnie olbrzymia sala
przodk�w z masywnymi �awami z czarnego d�bu malajs-
kiego, z d�ugim, rze�bionym sto�em i szkar�atnymi kotara-
mi w drzwiach. Nad sto�em wisi portret pierwszego cesarza
z dynastii Ming - zuchwa�e, przekorne oblicze z brod�
podobn� rafie skalnej - a po obu stronach obrazu ko�ysz�
si� w�skie z�ote ta�my. Wzd�u� po�udniowej �ciany biegn�
rze�bione ramy okienne, mi�dzy nimi rozpi�ty jest papier
ry�owy. Przez ten papier p�ynie �agodne, przy�mione
�wiat�o w dostojne mroki sali i �wiat�o to dociera nawet do
ci�kich belek pu�apu, gdzie l�ni z�oci�cie i purpurowo na
malowanych kantach. Siedzie� spokojnie w tej sali przod-
k�w i patrze�, jak zmierzch rozpo�ciera si� w milcz�cej,
g�uchej przestrzeni - to by�o dla mnie zawsze mi�e jak
muzyka.
Drugiego dnia po Nowym Roku - to jest bowiem
dzie�, w kt�rym wytworne damy odwiedzaj� si� wzajemnie
- ,sala rozbrzmiewa subteln� weso�o�ci�. W jej ponur�,
czcigodn� szaro�� wdziera si� gromada promiennie stroj-
nych kobiet. Wszystko jest pe�ne �wiat�a, �miechu i gwaru
rozm�w, a niewolnice roznosz� male�kie ciasteczka na
czerwonych talerzykach z laki. Moja matka uprzejmie
i godnie przewodzi wszystkiemu. Stare belki pu�apu patrz�
od stuleci na ten sam obraz - na czarne i ciemne oczy, na
t�czowe jedwabie i at�asy, na klejnoty we w�osach, z nef-
rytu, pere� i rubin�w, na z�oto i turkusy zdobi�ce smuk�e
r�ce barwy ko�ci s�oniowej.
O, m�j drogi domu rodzinny, domu ukochany!
Widz� siebie - male�k�, wzruszaj�c� posta�, uczepion�
r�ki brata, na podw�rzu obok ogniska, w kt�rym miano
pali� b�stwa kuchenne. Posmarowano im wargi miodem,
aby ze s�odkimi s�owami wznios�y si� do nieba i zapo-
mnia�y opowiedzie� o tym, jak to dziewki k��c� si�
niekiedy i wykradaj� potrawy z p�misk�w. My�l o tych
pos�ach w nieznan� dal nape�nia nas czcigodnym dresz-
czem. Nie m�wimy nic.
Widz� siebie w dniu �wi�ta Smoka, w najlepszych
od�wi�tnych szatach z czerwonego jedwabiu, haftowanego
w kwiaty �liwy. Zaledwie mog� doczeka� wieczoru, aby i��
z bratem nad rzek� i ogl�da� ��d� ze smokiem.
Widz� p�katy, ta�cz�cy na wietrze lampion lotosowy
23
22
podczas �wi�ta Lampion�w; przynosi mi go stara niania i
�mieje si� z mojego podniecenia, bo nie mog� spokojnie
doczeka� chwili, kiedy z nastaniem wieczoru zapal� we-
wn�trz czerwon�, kopc�c� �wieczk�.
I widz�, jak u boku matki wchodz� powoli do wielkiej
�wi�tyni. Patrz�, jak matka wtyka pa�eczki kadzid�ane do
urny. Nabo�nie kl�kam razem z ni� przed b�stwem i jest
we mnie zimny l�k.
A teraz pytam ciebie, siostro, jak po tych wszystkich
latach, kt�re mnie ukszta�towa�y, mog� by� odpowiedni�
�on� dla cz�owieka pokroju mojego ma��onka?
Wszystkie moje cnoty s� zb�dne. W cicho�ci postanawiam
ubra� si� w b��kitny kaftan jedwabny z czarnymi guzicz-
kami ozdobionymi srebrem. Wepn� ja�min we w�osy
i w�o�� spiczaste, czarne, at�asowe trzewiczki, haftowane
niebieskim jedwabiem. Powitam go, gdy wejdzie. Ale gdy
ta chwila przychodzi, wzrok jego �lizga si� spiesznie ku
innym rzeczom - ku listom na stole, ku ksi��kom. O mnie
zapomina.
Serce moje dr�y i ko�ata z trwogi. Przypominam sobie
pewien dzie� przed moim weselem - dzie�, w kt�rym
matka napisa�a w�asnor�cznie i po�piesznie dwa listy, jeden
do ojca, drugi do mojej przysz�ej te�ciowej, i w najwi�k-
szym po�piechu wys�a�a je przez starego od�wiernego. Tak
wzburzonej nie widzia�am jej nigdy. Tego samego dnia
s�ysza�am, jak s�ugi szepta�y mi�dzy sob�, �e m�j narzeczo-
ny chcia�by zerwa� nasz zwi�zek, bo jestem niewykszta�-
cona i mam okaleczone stopy. Wybuchn�am p�aczem,
a s�ugi strach oblecia�; przysi�g�y, �e wcale nie m�wi�
o mnie, tylko o grubej drugiej c�rce pani Tao.
Teraz izena ta staje mi �ywo przed oczyma i w stra-
szliwym zdenerwowaniu my�l� o niej. Mo�e jednak mnie
mia�y na my�li? A s�u�ba zawsze k�amie. Zreszt�, ja nie
S niewykszta�cona. Wszak wyuczono mnie wszyst-
co dotyczy gospodarstwa i piel�gnowania mej
A co do moich st�p, to chyba nikt nie woli wielkidi
rordynarnych n�g, takich jak maj� ch�opki. Nie, to me
o mnie m�wi�y s�ugi, to nie mog�am byc ja.
24
III
Kiedy po raz ostatni po�egna�am dom matki i wsiad�am
do wielkiej, czerwonej lektyki, w kt�rej miano mnie zanie��
do domu m�a, nawet przez my�l mi nie przesz�o, �e mu si�
nie spodobam. Z rado�ci� przypomina�am sobie, �e jestem
drobna i zgrabna i mam owaln� twarz, na kt�r� inni
ch�tnie spogl�daj�. Przynajmniej w tym wzgl�dzie go nie
rozczaruj�.
Podczas ceremonii picia wina rzuca�am ukradkiem spoj-
rzenia w jego stron� spoza czerwonych, jedwabnych fr�dzli
welonu. Widzia�am go - stal w sztywnym, cudzoziems-
kim, czarnym stroju, prosty i wysoki jak m�oda trzcina
bambusowa. W sercu poczu�am jednocze�nie zimno i gor�-
co. Zamiera�am z pragnienia, by cho� raz jeden spojrza� na
mnie potajemnie! Ale oko jego nie zwr�ci�o si� ku mnie, nie
pr�bowa�o dojrze� mnie poprzez welon. Razem wypili�my
czark� wina. Sk�onili�my si� przed tablicami jego przod-
k�w. Ukl�k�am z nim przed jego dostojnymi rodzicami.
Zosta�am ich c�rk� i na zawsze rozsta�am si� z moim
rodem i rodzin�. Ale ani razu nie spojrza� na mnie.
26
Kiedy wieczorem �cichn�� ha�as biesiady, �arty i �mie-
chy, siedzia�am sama na ��ku w �lubnej komnacie.
Trwoga �ciska�a mi gard�o. Nadesz�a godzina, kt�r� wyob-
ra�a�am sobie przez ca�e �ycie, kt�rej wyczekiwa�am i po-
��da�am - godzina, kiedy m�j ma��onek po raz pierwszy
spojrzy w moj� twarz i pozostanie sam ze mn�. Kurczowo
zaciska�am na �onie zimne jak l�d r�ce. Nagle wszed�,
wci�� jeszcze wielki i pos�pny w tym ciemnym, obcym
stroju. Zbli�y� si� do mnie, w milczeniu odsun�� welon
i d�ugo patrzy� na mnie. W ten spos�b poj�� mnie za
ma��onk�. Potem uj�� moj� zimn� r�k�. M�dro�� mojej
matki uczy�a mnie:
�B�d� raczej ch�odna ni� p�omienna. B�d� raczej cierp-
ko�ci� wina ni� lepk� s�odycz� miodu. Natenczas ��dza
jego nigdy nie wyga�nie".
Dlatego oci�ga�am si� z podaniem mu r�ki. Natych-
miast cofn�� swoj� i spojrza� na mnie w milczeniu. Potem
zacz�� m�wi� - spokojnie i powa�nie. Zrazu nie pojmowa-
�am s��w, zdziwiona cudem, �e jego g�os rozbrzmiewa
w moich uszach. By� to g�os m�ski, g��boki i spokojny, na
jego d�wi�k zadr�a�am onie�mielona. Potem ze zdziwie-
niem us�ysza�am s�owa. Co m�wi�?
- W�tpi� bardzo, by� czu�a sympati� do mnie - do
m�czyzny, kt�rego widzisz po raz pierwszy, tak jak ja
ciebie widz� po raz pierwszy. Zmuszono ci� do tego
ma��e�stwa, podobnie jak mnie. Dotychczas byli�my w tej
sprawie bezsilni. Ale teraz, kiedy jeste�my sami, mo�emy
ukszta�towa� nasze �ycie wed�ug w�asnych ch�ci. Co do
mnie, pragn� i�� nowymi drogami. Chc� we wszystkim
uwa�a� ci� za r�wn� sobie. Nigdy nie zmusz� ci� do
niczego. Nie jeste� moj� w�asno�ci� ani moim mieniem.
Mo�esz, je�li chcesz, by� mi przyjacielem.
Te oto s�owa us�ysza�am w noc po�lubn�. Zrazu by�am
27
tak oszo�omiona, �e nie poj�am ich sensu. Ja - r�wn�
jemu? Ale dlaczego? Czy� nie by�am jego �on�? Je�li on mi
nie powie, co mam czyni�, to kto mi powie? Czy wed�ug
prawa nie by� moim panem? Nikt nie zmusza� mnie do
po�lubienia go - c� bym pocz�a, gdybym nie wysz�a za
m��? A jak mia�am wyj�� za m��, je�li nie z woli
i postanowienia rodzic�w? I kogo mia�am po�lubi�, je�li
nie cz�owieka, z kt�rym ca�e �ycie by�am zar�czona?
Wszystko odpowiada�o dok�adnie naszym zwyczajom. Nie
mog�am poj��, jaki przymus tkwi w tym wszystkim.
Potem jego s�owa zacz�y zn�w p�on�� we mnie: �Zmu-
szono ci� do tego, podobnie jak mnie". Czu�am, �e s�abn�
z trwogi. Czy chcia� tymi s�owami powiedzie�, �e nie
pragnie by� moim m�em?
O, moja siostro, jaka trwoga, jaka gorzka udr�ka!
Za�amywa�am r�ce i nie �mia�am si� odezwa�, nie
wiedzia�am, co czyni�. Po�o�y� d�o� na moich splecionych
r�kach i chwil� milczeli�my. Mia�am tylko jedno prag-
nienie: aby usun�� r�k�. Czu�am jego wzrok na swej twarzy.
Wreszcie przem�wi�, a g�os jego by� cichy i pe�en goryczy:
- Obawia�em si�, �e tak b�dzie. Ty nie ods�onisz przede
mn� swoich my�li - nie potrafisz tego. Nie masz odwagi
zerwa� z tym, co nauczono ci� robi� i m�wi� w takiej
okoliczno�ci. Pos�uchaj mnie - nie ��dam od ciebie, by�
m�wi�a. Lecz prosz� ci� o jaki� znak. Je�li gotowa jeste� i��
ze mn� nowymi drogami, sk�o� nieco ni�ej g�ow�.
Patrzy�, na mnie wci�� i czu�am, �e jego r�ce trzymaj�
mocno moje. Co mia� na my�li? Dlaczego nie mog�o sta�
si� tak, jak oczekiwa�am? By�am gotowa zosta� jego �on�.
Chcia�am by� matk� jego syn�w. O, w�wczas zacz�a si�
moja udr�ka, �w bolesny ucisk, kt�ry nie opuszcza mnie
ani we dnie, ani w nocy. Zupe�nie bezradna, w rozpaczy
i nie�wiadomo�ci, sk�oni�am g�ow�.
28
- Jestem ci wdzi�czny - powiedzia�, podnosz�c si�
i cofaj�c r�k�. - Zosta� spokojnie tutaj. Pami�taj, �e nie
masz czego obawia� si� ani teraz, ani p�niej. Pok�j z tob�!
Ja b�d� spa� obok w ma�ej izbie.
Szybko odwr�ci� si� i wyszed�.
O, Kuan-yin, bogini �aski, miej lito�� nade mn�, miej
lito��! Takie dziecko m�ode, strwo�one, samotne dziecko!
Nigdy dotychczas nie spa�am poza domem rodzicielskim,
a teraz le�a�am sama i wiedzia�am na pewno, �e nie
znalaz�am �aski w oczach m�a.
Pobieg�am do drzwi, gdy� w pierwszym zmieszaniu
my�la�am o ucieczce i powrocie do domu matki. Ale kiedy
r�ka moja spocz�a na ci�kim, �elaznym ryglu, wr�ci�am
do przytomno�ci. Dla mnie nie by�o powrotu. Nawet
gdybym cudem wydosta�a si� z obcych podw�rzy mojego
nowego domu - poza nimi le�a�a obca ulica. Gdybym
nawet odnalaz�a cudem drog� do dobrze znanej bramy
mojego domu, nie otwar�aby si� ona nigdy, by mnie
wpu�ci�. I gdyby nawet stary od�wierny, wzruszony moim
g�osem, pozwoli� mi przebiec wrota dzieci�stwa, wewn�trz
czeka�aby matka, by mnie skierowa� na drog� obowi�zku.
Widzia�am j� przed sob� - cierpi�c�, ale niez�omn�, jak
rozkazuje mi powr�ci� natychmiast do domu m�a. Nie
nale�a�am ju� do jej rodziny.
Powoli zdj�am �lubne szaty i od�o�y�am je. D�ugo
siedzia�am na skraju wielkiego �o�a z baldachimem, boj�c
si� w�lizn�� w jego cienie. Szalone, bez sensu, wirowa�y
s�owa m�a w mej g�owie. W ko�cu �zy trysn�y mi z oczu,
wczo�ga�am si� pod ko�dr� i �ka�am d�ugie godziny, a�
utuli� mnie lekki, niespokojny sen.
29
Obudzi�am si� o �wicie i najpierw ogarn�o mnie zdzi-
wienie na widok obcego pokoju, potem jednak wstrz�sn�a
mn� burza dr�cz�cych wspomnie�. Pr�dko wsta�am i ubra-
�am si�. Po chwili nadesz�a s�u��ca z gor�c� wod�, zacz�a
si� u�miecha� i rozgl�da� dooko�a. Wyprostowa�am si�.
By�am zadowolona, �e od matki nauczy�am si� godno�ci.
Przynajmniej niech nikt nie wie, �e nie podobam si�
mojemu ma��onkowi. Powiedzia�am:
- Zanie� wod� panu. Ubiera si� w s�siednim pokoju.
Potem z dum� w�o�y�am czerwony brokat i w uszy
wpi�am du�e z�ote kolczyki.
Miesi�c up�yn��, odk�d spotka�y�my si�, siostro! Moje
�ycie jest pe�ne dziwnych, niezwyk�ych wydarze�.
Wyprowadzili�my si� z domu jego przodk�w! Odwa�y�
si� powiedzie, �e jego matka jest ��dna w�adzy i �e on nie
�cierpi, aby jego �ona by�a s�u�ebnic�.
Zacz�o si� w�a�ciwie od b�ahej, nieznacznej przyczyny.
Gdy min�y uroczysto�ci weselne, przedstawi�am si� w na-
st�puj�cy spos�b jego matce: wsta�am w czas rano, przy-
wo�a�am niewolnic�, kaza�am jej przynie�� gor�cej wody,
wla�am j� do miednicy z br�zu i tak, z niewolnic� na
przedzie, uda�am si� do matki mojego ma��onka. Sk�oni-
�am si� nisko i rzek�am:
- Prosz�, o Dostojna, racz od�wie�y� si� k�piel� w tej
oto gor�cej wodzie.
Le�a�a w ��ku - pot�na masa, wypi�trzaj�ca niby
g�ra at�asow� ko�dr�. Usiad�a, by obmy� twarz i r�ce, a ja
nie �mia�am spojrze� na ni�. Gdy sko�czy�a, bez s�owa da�a
znak, �ebym zabra�a miednic� i odesz�a. Nie wiem, czy
r�ka moja zapl�ta�a si� w ci�kich zas�onach �o�a, czy te�
30
moje r�ce dr�a�y - ba�am si� - ale gdy podnios�am
miednic�, zako�ysa�a si� ona i troch� wody prysn�o na
��ko. Poczu�am, �e krew zastyga mi w �y�ach. Moja
te�ciowa krzykn�a ze z�o�ci� ochryp�ym g�osem:
- Co to ma znaczy�? �adna mi synowa!
Wiedzia�am, �e nie wolno mi powiedzie� nic na swe
usprawiedliwienie. Odwr�ci�am si� zatem tylko i wysz�am
z pokoju, nios�c niepewnie miednic�, �zy bowiem prze-
s�ania�y mi oczy. Przed drzwiami spotka�am mojego m�a,
by� z�y z jakiego� powodu. Obawia�am si� wyrzut�w z jego
strony za to, �e nie spodoba�am si� jego matce przy tej
pierwszej sposobno�ci. Nie mog�am podnie�� r�ki, by
otrze� �zy, a czu�am, �e wci�� p�yn� i ciekn� po policzkach.
Wyb�kn�am dziecinnie:
- Miednica by�a �liska.
Ale on przerwa� mi:
- Nie czyni� ci wyrzut�w. Lecz nie �cierpi� d�u�ej, aby
moja �ona pe�ni�a obowi�zki s�ugi. Matka moja ma sto
niewolnic.
Pr�bowa�am wyt�umaczy� mu, �e t� pos�ug� chcia�am
okaza� szacunek nale�ny te�ciowej. Matka moja pouczy�a
mnie dok�adnie o wszystkich obowi�zkach, jakie synowa
winna spe�nia� wobec matki swego ma��onka. W jej
obecno�ci mam podnie�� si� i sta�. Mam j� prowadzi� na
honorowe miejsce. Mam my� jej fili�ank�, powoli wlewa�
�wie�o naparzon�, zielon� herbat� i podawa� jej obur�cz
fili�ank�. Nie wolno mi niczego jej odm�wi�. Musz� dba�
o ni� jak o w�asn� matk� i w milczeniu znosi� jej wyrzuty,
nawet nies�uszne. Jestem gotowa podda� si� jej we wszyst-
kim. Ale postanowienie mojego ma��onka by�o niewzru-
szone. Nie zwa�a� na moje s�owa.
�atwo sobie wyobrazi�, �e ta zmiana nie posz�a lekko.
Rodzice jego rozkazali mu nawet, �eby starodawnym
31
zwyczajem pozosta� w domu przodk�w. Jego uczony ojciec
jest niskiego wzrostu, drobny i nieco pochylony od ci�g-
�ego �l�czenia nad ksi�gami. Siedzia� po prawej stronie
sto�u, pod tabliczkami przodk�w, trzykrotnie pog�adzi�
siw�, sk�p� brod� i rzek�:
- Synu, pozosta� w moim domu. Wszystko, co moje,
nale�y do ciebie. Jest tu dosy� jad�a i miejsca. Nie masz
potrzeby os�abia� swego cia�a ci�k� prac�. Mo�esz sp�-
dza� dni na godziwych wywczasach lub te� zaj�� si�
studiami, kt�re ci odpowiadaj�. Niech ta kobieta, synowa
twej czcigodnej matki, urodzi ci syn�w. Trzy pokolenia
m�czyzn pod jednym dachem - to widok raduj�cy
niebiosa.
Lecz m�j ma��onek jest pr�dki i porywczy. Nie sk�oniw-
szy si� nawet przed ojcem, wykrzykn��:
- Ale ja chc� pracowa�, ojcze! Wykszta�ci�em si�
w zawodzie naukowym, najszlachetniejszym zawodzie za-
chodniego �wiata. A synowie nie s� moim pierwszym
�yczeniem. Chc� da� ojczy�nie p�ody mego m�zgu. P�oda-
mi cia�a ka�dy pies mo�e zape�ni� ziemi�.
Pods�uchiwa�am za drzwiami, za niebiesk� kotar�,
i przera�enie ogarn�o mnie, gdy pos�ysza�am, jak syn
przemawia do ojca. Gdyby by� najstarszym synem albo
gdyby zosta� wychowany w dawnej tradycji, przenigdy nie
�mia�by w ten spos�b stawia� oporu ojcu. Lata sp�dzone
w owych krajach, gdzie synowie nie szanuj� rodzic�w,
pozbawi�y go synowskiego pos�usze�stwa. Oczywi�cie, �eg-
naj�c si�, przemawia� do swych rodzic�w uprzejmymi
s�owy i przyrzek� im, �e pozostanie zawsze mi�uj�cym
synem. Ale wyprowadzili�my si� i tak!
32
Czego� podobnego, jak ten nowy dom, nie widzia�am
nigdy w �yciu. Nie ma w nim podw�rzy. Jedynie male�ki,
czworok�tny przedpok�j wiod�cy do innych pokoj�w,
a z niego id� strome schody na g�r�. Kiedy po raz pierwszy
wspi�am si� po tych schodach, ba�am si� zej�� na d�, bo
do takiej stromo�ci nogi moje nie przywyk�y. Usiad�am
wi�c i zesuwa�am si� ze stopnia na stopie�, trzymaj�c si�
mocno drewnianej por�czy. Potem zauwa�y�am, �e do
mojego kaftana przylgn�o nieco �wie�ej farby, spiesznie
zatem przebra�am si�, by m�j ma��onek nie wy�mia� mej
obawy. �mieje si� on nieraz nagle, pr�dko i g�o�no. Boj� si�
jego �miechu.
Je�li za� idzie o meble, zupe�nie nie wiedzia�am, jak je
poustawia� w takim domu. Na nic nie by�o tu miejsca.
Jako cz�� wyprawy wzi�am z domu matki st� i krzes�a
z masywnego d�bu malajskiego, tudzie� ��ko tak samo
wielkie, jak ma��e�skie �o�e matki. M�� m�j postawi� st�
i krzes�a w niewielkim pokoju, kt�ry nazywa �jadalni�",
wielkie ��ko za�, na kt�rym mia�am rodzi� syn�w, nie
zmie�ci�o si� w og�le w �adnym z ma�ych pokoj�w na
g�rze. �pi� na bambusowym ��ku, przypominaj�cym
��ko s�u��cej, a m�j ma��onek sypia w innym pokoju na
��ku �elaznym, w�skim jak �awka. Trudno mi oswoi� si�
z tylu niezwyk�ymi rzeczami.
W g��wnej sali, zwanej przez niego �bawialni�", stoj�
krzes�a, kt�re sam kupi� - dziwaczne, nieforemne mebelki;
ka�de z nich jest inne, a niekt�re wyplatane s� ze zwyczaj-
nej trzciny. W �rodku pokoju umie�ci� niewielki st�,
nakry� go serwet� ze zwyk�ego jedwabiu i po�o�y� na nim
ksi��ki. Szkaradnie to wygl�da!
Na �cianach porozwiesza� fotografie swych koleg�w
szkolnych, oprawne w ramy, oraz czworok�tny kawa� filcu
z cudzoziemskimi literami. Spyta�am, czy to jego dyplom,
33
na co wybuchn�� �miechem. Potem pokaza� mi sw�j
dyplom. Jest to kawa�ek zasuszonej sk�ry, zapisany dziwa-
cznymi czarnymi znakami. Wskaza� mi swoje nazwisko,
pod kt�rym wyrysowane s� osobliwe zakr�tasy. Dwa
pierwsze oznaczaj� uniwersytet, w kt�rym studiowa�, dwa
dalsze - jego stopie� doktora zachodniej wiedzy medycz-
nej. Spyta�am go, czy te znaki odpowiadaj� rang� naszemu
staremu �han-lin", ale znowu zacz�� si� �mia� i o�wiadczy�,
�e to co� zupe�nie innego. Dyplom ten za szk�em i w ra-
mach wisi na �cianie, na honorowym miejscu, tam gdzie
w domu matki wisi dostojny portret starego cesarza
z dynastii Ming.
Ach, ten okropny dom zachodni! Nigdy chyba nie b�d�
si� czu�a w nim dobrze! W oknach s� szyby z przezroczys-
tego szk�a, zamiast rze�bionych ram z nieprzejrzystym
papierem ry�owym. Jaskrawy blask s�o�ca l�ni na bia�ych
�cianach i zdradza najmniejszy py�ek na meblach. Nie
jestem przyzwyczajona do tego niemi�osiernego �wiat�a.
Kiedy rozcieram karmin na wargach i mi�kki puder na
czole, tak jak mnie nauczono, jasno�� demaskuje szmink�
i m�j ma��onek m�wi:
- Prosz� ci�, nie maluj si� tak! Wol� kobiety wy-
gl�daj�ce naturalnie.
A przecie� gardzi� zwiewno�ci� pudru i ciep�em purpury
znaczy�oby odebra� pot�nemu dzia�aniu pi�kna ostatni�
doskona�o��. Zupe�nie tak, jak gdybym uwa�a�a swoje
w�osy za uczesane, nie nadaj�c im olejkiem ostatecznej
g�adko�ci, albo jak gdybym w�o�y�a na nogi trzewiki bez
haftu. W domu chi�skim �wiat�o s�o�ca jest przy�mione
kratami i rze�bami, i pada �agodnie na twarz kobiet. Ale
jak mam by� pi�kna w tym nowym domu?
Zreszt� te okna s� pomylone. M�j m�� kupi� bia��
materi� i poleci� mi uszy� firanki; dziwi�am si�, �e naprz�d
34
robi si� otw�r w �cianie i wprawia szk�o, a potem zakrywa
si� t� dziur� materi�.
Co do pod��g, s� one z drzewa, i cudzoziemskie trzewiki
mojego m�a stukaj� przy ka�dym kroku. Potem kupi�
ci�ki, kwiecisty materia� we�niany i w wielkich kwadratach
rozpostar� na pod�odze. Zdziwi�o mnie to niezmiernie.
Obawia�am si�, �e zawalamy te kwadraty lub �e s�u�ba
zapomni si� i b�dzie plu�a na nie. Ale m�� oburzy� si�, gdy
mu o tym wspomnia�am, i o�wiadczy�, �e nie zniesie, by
w jego domu pluto na pod�og�.
- A gdzie ma si� spluwa� w takim razie? - spyta�am.
__ Na dworze, je�li koniecznie musi si� to czyni�
- odpar�.
S�u�bie jednak ci�ko si� by�o do tego przyzwyczai�;
nawet ja zapomina�am si� niekiedy i wypluwa�am pestki
arbuz�w na te chusty. W�wczas m�� kupi� ma�e, p�askie
miseczki, rozstawi� je w pokojach i zmusi� nas do ich
u�ywania. To dziwne, on sam u�ywa chustki i wk�ada j�
z powrotem do kieszeni. Wstr�tny obyczaj zachodni!
IV
Ai-ya! S� godziny, kiedy najch�tniej uciek�abym z tego
domu, gdyby to by�o mo�liwe! Ale nie �miem w takich
okoliczno�ciach stan�� przed obliczem matki, a dok�d
mam p�j��? Dni wlok� si� - jeden po drugim - d�ugie,
samotne dni. M�� m�j bowiem pracuje jak kulis, kt�ry
musi zarobi� sam na ry�, zamiast �y� tak, jak przystoi
synowi bogatego urz�dnika. Wczesnym rankiem, nim dzie�
wch�onie w siebie ca�e ciep�o s�o�ca, ju� idzie do swej pracy
i a� do wieczora zostawia mnie sam�. Nikogo nie ma pr�cz
obcej s�u�by w kuchni, a wstyd mi s�ucha� ich plotek.
Biada mi, czasem my�l�, �e ju� lepiej by�oby obs�ugiwa�
jego matk� i �y� na podw�rzach razem ze szwagierkami.
Przynajmniej s�ysza�abym �miech i g�osy! Tutaj przez ca�y
dzie� milczenie niby mg�a spowija dom.
C� mi wi�c pozostaje innego, jak bezczynnie siedzie�
i marzy�, i rozwa�a�, jakim sposobem zyska� w�adz� nad
jego sercem.
Rano wstaj� wcze�nie i przygotowuj� si�, by godnie
stan�� przed nim. Nawet, je�li w nocy niepok�j nie
pozwala� mi spa�, wstaj� wcze�nie i myj� twarz we wrz�cej,
wonnej wodzie i nacieram j� olejkami i perfumami, gdy�
36
pragn� zaraz z rana usidli� jego serce. Ale cho�bym
najwcze�niej wsta�a, on zawsze siedzi ju� przy stole i uczy
si�.
Codziennie jest to samo. Chrz�kam cicho i obracam
leciutko okr�g�� klamk� przy jego drzwiach. Ach, te
twarde, dziwaczne guzy, ile razy musia�am kr�ci� je
i obraca�, nim zg��bi�am ich tajemnic�. M�j ma��onek
niecierpliwi si�, gdy jestem nieporadna, tote� �wicz� si�
w jego nieobecno�ci. Ale i teraz jeszcze palce moje ze�liz-
guj� si� niekiedy z g�adkiej, zimnej porcelany, i w�wczas
serce dygoce mi w piersiach, podczas gdy usi�uj� by�
zgrabn� i pr�dk�. On nie znosi powolno�ci i porusza si� tak
szybko, �e chwilami si� l�kam, by mu si� co z�ego nie
przytrafi�o.
On nie dba w og�le o zdrowie. Dzie� w dzie�, gdy
o porannym ch�odzie podaj� mu gor�c� herbat�, bierze j�
z moich r�k, nie odrywaj�c nawet oczu od ksi��ki. Po co
wi�c w takim razie ju� o �wicie posy�am s