8726

Szczegóły
Tytuł 8726
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

8726 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 8726 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

8726 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Jan Andrzej Morsztyn Wiersze rozproszone Pot krwawy Poci si� Jezus zemdla�y: Niebieski kowal, rzemie�lnik jedyny, Kt�ry przy ku�ni, co go w�glem piecze, Pilnej swej prace �ywym potem ciecze; Poci si� Jezus zbola�y: Pospieszny kursor z dalekiej krainy, Kt�ry zbiegaj�c na noc ku gospodzie, Ju� si� zmordowa�, ju� ustaje w ch�odzie. Poci si� Pan, modl�c Ojcu: Waleczny �o�nierz, kt�ry harce zwodz�c Z podbitym piek�em w wszytkich swoich si�ach, Zbytnie si� we krwi rozpali� i �y�ach; Poci si� Jezus w Ogr�jcu: Nowotny Adam, co pod cudze wchodz�c Ci�ary, cudzym przywalon k�opotem, Cudz�, niewinny, p�aci win� potem. Poci si� krwi� m�j B�g prawy: Niebo zgniewane, kt�re na z�e plemi� Ludzkie, i co si� na grzech tylko rodzi, Potopy krwawe wzrusza i powodzi; Pot si� z Pana leje krwawy: �askawa chmura, kt�ra zesch�� ziemi� Serc naszych wdzi�cznie �yzn� ros� kropi I do �yzno�ci przywodzi, nie topi. Poci si� krwi� m�j Stworzyciel: Rzeka mi�o�ci, �ci�niona brzegami, Rwie tam�, kt�ra strzyma� jej nie mo�e, I nad swe dawne rozlewa si� �o�e; Poci si� krwi� m�j Zbawiciel: Morze bole�ci, wzburzone wa�ami Z s�usznego �alu tak, �e w�ciek�ych bieg�w Granica dawnych nie wstrzymuje brzeg�w. Poci si� krwi� (o widoku!): S�o� w bitw� wprawny, w kt�rym zajuszona Ch�� do potkania, kiedy wi�c krew widzi, Naciera naraz, �miele z �mierci szydzi; Pot krwawy bie�y jak z stoku: Ofiara wolna i nieprzymuszona, Kt�ra, ni� padnie przed o�tarzem cicha, Pierwej przebita mi�o�ci� wydycha. Potem si� Pan krwawym poci: Malarz w nauce swojej do�wiadczony, Co krwawym p�dzlem pisze i cynobrem, Jak ci�ko cierpi, jako nam jest dobrem; Poci si� krwi� (o dobroci!): Kr�l, kt�ry w�asnej dochodz�c korony, W szkar�atnej rosie na ubi�r bogaty Namacza swoje purpurowe szaty. Poci si� krwi� i ju� mdleje: Najwy�sza lito��, co na cudze winy P�acz�c, �e na to nie dosy� dwie oczy, Z ca�ego te �zy krwawe cia�a toczy; Poci si� krwi� i truchleje: Wstyd �wi�ty, kt�ry czuj�c bez przyczyny Zel�ywo�� swoj�, tak si� w sercu burzy, �e si� przez sk�r� i ze krwi� wynurzy. Poci si� krwi� zmordowany: Alembik, w kt�rym ogniowa robota P�omienia, zbytniej, i w�gla, mi�o�ci W�dki przepuszcza drogie wonno�ci; Poci si� krwi� sfarbowany: W�r, kt�ry pe�en rubin�w i z�ota, Wprz�d, ni� go gwo�dzie i �elazo podrze, Zap�at� grzech�w ludzkich sypie szczodrze. Poci si� krwi� nios�c brzemi�: Grono dojrza�e, co bez depcz�cego Winiarza nogi i t�ocznych kamieni Samo si� przez si� w s�odkie wino mieni; Potem krwawym broczy ziemi�: Balsam rozrzutnej wonno�ci, z kt�rego, Chocia� �elazem jeszcze nie naci�ty, Perfumy ciek� i olejek �wi�ty. Po�-�e si� krwi�, o m�j Panie: Zdroju �askawy, u kt�rego na dnie, Pierwej, ni� rydel pootwiera� �rod�a, Mi�o�� krynic� �ywota wywiod�a; Po�-�e si� krwi�, me kochanie: Gruncie tak bujny, �e na tobie snadnie Bez �adnej p�ug�w i rade� pomocy Wzesz�a obfito�� zbawiennych owocy. O Mi�o�ci ukrwawiona: Wi�niu niewolny, przykuty za nog�, Kt�ry, zrzucaj�c ten ci�ar niemi�y Nie chc�c si� w sercu zmie�ci�, rwiesz i �y�y; O Krwi, Krwi nieprzep�acona: Kosztowny pocie, czemu� ja nie mog� Tych �wi�tych kropel z krwawymi zmazami Osuszy�, omy� wzdychaniem i �zami! Pokuta w kwartanie O Bo�e, jako� podnie�� grzeszne oczy Tam, gdzie Twoja moc wieczn� �wiat�o�ci� toczy! Jam robak ziemny, proch no�ny, pies zgni�y, We mnie si� wszytkie rynsztoki zrodzi�y, Jam jest nieczystej bia�og�owy szmaty Kawalec, wyw�z miejskich �cierw�w, a Ty Jeste�, kt�ry� jest, wieczny, niepoj�ty, Pan B�g Zast�p�w, �wi�ty, �wi�ty, �wi�ty! Ty� szczera czysto��, niewinno�� bez skazy, Jako� Ci swoje odkrywa� mam zmazy? Jam zwiedzia� gmachy �miertelnego grzechu Siedmiorakiego i straszny w po�miechu Zakon Tw�j mia�em, i Twe przykazanie Ka�dem zniewa�y� albo zgwa�ci�, Panie. Jam nie jednego, chocia� Twa przestroga Przeciwna by�a, mia�a pana i boga; Jam swych wymys��w ba�wanom ofiary Oddawa�, nios�c nami�tno�ci w dary. Brzuch by� m�j bogiem i tak bog�w wiele Mia�em, jako mam zmys��w w w�asnym ciele, Bo jak mi� kt�ry zwyci�y� na�ogiem, Zbyteczno�� pani�, a zwyczaj by� bogiem. Cz�stom cz�owieka tak spodoba� sobie, �em w nim k�ad� wi�ksz� nadziej� ni� w Tobie, Cz�sto godno�ci i dobrego mienia Chciwo�� tak wodze uj�a sumnienia, �em ich posadzi�, jakoby tam Ciebie Nie by�o nigdy, za bogi na niebie. Jam bra� na darmo i z lekk� uwag� Imi� Twe, ci�k� karmi�c Ci� zniewag�; Mie� na blu�nierstwa obrzyd�e otwarty J�zyk za dworstwo mia�em i za �arty. Zakazanymi cz�stom si� kr�powa� Kl�twami, kt�rych skutek nie zdejmowa�; Krzywoprzysi�stwem �em zgrzeszy�, m�j Bo�e, Kt� nad Ci� lepiej prze�wiadczy� mi� mo�e, Kiedym Ci w ca�ej zosta� obietnicy, Kt�r�m uczyni� przy �wi�tej chrzcielnicy. Jam tak si�dmy dzie� �wi�ci� i niedziele, �em rzadko bywa� i w te dni w ko�ciele; Poprzesta�em-ci powszedniej roboty, Alem si� pu�ci� na wi�ksze niecnoty: Wtenczas i ta�ce, i t�ustsze obiady Odprawowa�em, zbytki i biesiady, Jakby ten dzie� by� od roboty pusty Dlatego, abym mia� czas do rozpusty. Jam i rodzicom nie tak by� powolny, �eby im mia� by� �ywot m�j swawolny Zawsze do smaku, jednak wiesz, o Panie, �e szanowa� ich pilne-m mia� staranie; Ale starszego, kt�rego� czci� kaza�, Nie zawszem sobie jak trzeba powa�a�, I gdy napomnia�, mimo uszy hardzie Puszcza�em, wieku siwemu ku wzgardzie. Ja, lubom we krwi z �aski Twej nie zmoczy� R�ki, lecz gniewem cz�sto-m tak wykroczy�, �ebym by� oraz wszystko na to �o�y�, Abym by� swego winowajc� po�y�; Wi�c i to by�o, �em z lekkiej przyczynki Na zakazane wstawa� pojedynki, Tak ch�ci dosy� do zab�jstwa by�o, Twe mi�osierdzie skutku zabroni�o. Jam wszetecze�stwa wszelkiego �wiadomy I obywatel bezbo�nej Sodomy; Rzadki dzie� min��, rzek�, i godzina, �eby nie przyby� �wie�y grzech i wina: To my�l pragn�a, po��da�o oko, To serce ognia zawzi�o g��boko; Ty� badacz nerek i najskrytszych z�o�ci, C� Ci mam swoje wylicza� sprosno�ci? Jam nie krad� ani id�c za po�ytkiem Zmaza�em dusz� wyst�pkiem tak brzydkiem; Czylim te� i krad�, gdym ludziom poczciwym S�awy uw�acza� j�zykiem pierzchliwym; Mog�em te� podczas odkry� z�e zawody I tym bli�niego zachowa� od szkody, Wi�c te, kt�rymi �owi� wi�c nieuki, Dworskie wykr�ty i zdradliwe sztuki, �e si� ustawnie wko�o mnie bawi�y, Snad� i mnie na swe kopyto zrobi�y. Jam fa�szywego nie jest wolen s�owa, Cz�sto si� z my�l� nie zgadza�a mowa, Serce daleko by�o od tej rzeczy, Kt�r� si� j�zyk widzia� mie� na pieczy, I �eby dyskurs nieco tym os�odzi�, �mia�em zmy�lone powie�ci przywodzi�. Jam w swym umy�le zapisa� gospod� Po��dliwo�ci i za w�asn� szkod� S�dzi�em, �e si� nie mnie to dosta�o, Co ju�, za wol� Twoj�, pana mia�o: �y�niejsze by�o u s�siada �niwo W oczach mych, t�ustsze obory i �ywo Zazdro�� mi� piek�a, kiedy�, Panie, komu Wi�ksz� pokaza� �ask� ni� mnie w domu. Tom ja tak Twego Zakonu szanowa�, Takem dr�g, kt�re� ustawi�, pilnowa�! C� chcesz? Jam w bia�ym pokarmie przekl�ty Grzech ssa� od matki, jam w grzechu pocz�ty; Jakom pocz�� by�, jakom si� w �ywocie Ruszy�, tak w grzesznym jestem zaraz b�ocie. I jako� tedy mam zacz�� sw� mow� I, tak niegodny, wni�� z Tob� w rozmow�? Nie �miem, cho� mi� gwa�t prawdziwej potrzeby Przyciska, przerzec i otworzy� g�by; Ale �miem, Panie, bo wiem, �e cz�� cia�a Mojego w niebie chwa�y Twej dosta�a. Wiem i tak wierz�, �e nie po pr�nicy Pan m�j pokrewny po Twej siad� prawicy: Ma tedy pewnie, cho� niedobra sprawa Moja juryst� u Twojego prawa, A czy podobna, aby moja g�owa Za cz�onkiem swoim nie mia�a rzec s�owa? W t� tedy dufno��, w dufno�� obietnice, Kt�r�� Ty dusze zwyk�e cieszy� grzesznice, Przem�wi�, Panie, ale Ty od ducha Ukorzonego nie odwracaj ucha! Zmi�uj si�, Bo�e, a pod�ug lito�ci Boskiej, nie ludzkiej, odpu�� moje z�o�ci, Odkry�em Ci grzech, odkry� swoje rany, Wieczny Medyku, a Ty, ub�agany, Przemyj je winem, miej o nich staranie, O, luto�ciwy m�j Samarytanie! Jam wyzna�, a Ty odpu�� - inszej sprawy Nie masz; jam grzeszny, a Ty b�d� �askawy. Nie wchod� z s�ug� Twym w s�d, bo �aden �ywy Nie ostoi-� si� na s�d sprawiedliwy; Je�li, jak s�uszna, zechcesz kara� z�o�ci, A kt� wytrzyma Twojej surowo�ci? I ze mn� je�li chcesz wst�pi� w rachub�, Ju� widz� sw�j d�ug i gotow� zgub�. Je�li do prawa poci�gniesz cz�owieka, Po pr�nicy� go utworzy� od wieka; Na tysi�c s��w Twych jednego nie powie, Jak si� o wiecznej �mierci milczkiem dowie. C� Ci ma cz�owiek odpowiedzie� �miele, Kiedy� nieprawo�� znalaz� i w aniele? Raczej na �aski Twoje, Panie, wspomni, Kt�re tak dawno �wiat, jak stoi, pomni. Wszak nie na wieki gniew Tw�j b�dzie trwo�y� Ani si� b�dziesz wieczn� gro�b� sro�y�; Wszak nie chcesz �mierci grzesznych, owszem, wrota Otwierasz chc�cym szczerze do �ywota. Jako daleko na d� ziemia spad�a Od g�rnej sfery i jak si� odsiad�a Strona zachodnia od tej, k�dy wschodzi S�o�ce - tak lito�� Twoja nas rozwodzi Z pope�nionymi upornie z�o�ciami I tak granice sypie mi�dzy nami. Twoja, o Panie, mi�o�� nieba wy�sza I macierzy�skie afekty przewy�sza, Bo cho�by matka swoje w�asne dzieci Opu�ci� chcia�a i mie� w niepami�ci, Ty nie zapomnisz o nas w ka�dej toni, Bo� nas na w�asnej wyrysowa� d�oni. Racz�e i teraz pro�by me przypu�ci�, �ask� pokaza�, przest�pstwo odpu�ci�, Zmaza� me d�ugi i rz�dem �askawem, Mi�osierdziem mi� s�dzi�, a nie prawem. A je�li B�g swej zapomni dobroty I tak si� uprze kara� me niecnoty, Wsta� Ty, o Jezu, dosy� urz�dowi Swojemu czyni�c, co Po�rednikowi Nale�y, i wst�p mi�dzy Ojca Twego, Mi�dzy mnie, mi�dzy grzech m�j i gniew Jego, Uka� Mu w r�kach dwie i w nogach rany Od gwo�dzi i bok nieuszanowany, G�ow� pok�ut� cierniem i z obliczem, Zsinia�e cia�o poszarpane biczem, I pot Tw�j krwawy, i przewrotn� rad�, Policzki cz�ste i uczniow� zdrad�, Uka� (�e w jednym s�owie wszytko rzek�) N�dz�, g��d, ha�b�, krew i krzy�, i m�k�, I rzecz, �e jeden Twego poni�enia Pow�d, �ebym ja dost�pi� zbawienia, �e� dlatego krwie la� nieprzep�acony Strumie�, abym �y� i m�g� by� zbawiony, �e� tym okupem najdro�szej zas�ugi Za swoje s�ugi powyp�aca� d�ugi; Niech�e ta m�ka i ta dobro� wieczna B�dzie grzesznemu teraz po�yteczna, Niech moc Twej �mierci, wymowa przyczyny Przed Ojcem Twoim skryje moje winy. A sam, o Jezu, wspomnij, jako-� by�o Oko�o zdrowia dusz pracowa� mi�o, Jako� z grzeszniki, kt�rymi si� brzydzi Zakon, obcowa�, cho� wo�ali �ydzi, I jak� �ask� odnosi�, kto tyle Mia� si� do Ciebie i ufa� Twej sile. Ty� Magdalenie, chocia� miasta ca�e Na jej swawol� zda�y si� by� ma�e, Ty� celnikowi, kt�ry grzeszy� jawnie I odprawowa� urz�d sw�j nieprawnie, Ty� i uczniowi, co z poprzysi�eniem Zaprza� si� Ciebie przed wt�rym zapieniem, I tym, kt�rzy Ci� na krzy�u rozbili, Wszytko odpu�ci�, cho� Ci� nie prosili. A�eby Twojej �askawej prawicy Ufali ludzie ju� na szubienicy, Gotuj�cemu ju� ostatnie tchnienie Da�e� �otrowi i raj, i zbawienie. Ta tedy lito��, kt�r�� w ludziach wielu Pokaza�, w w�asnym i nieprzyjacielu, Czemu� mi� nie ma ratowa� i czemu Ma by� skurczona przeciw mnie samemu? Lepiej ja sobie, i tym ciesz� dusz�, Znaj�c Twe sk�onne przyrodzenie tusz�. Wielk�-�, zaprawd�, krzywd�, Bo�e czyni, Kto Ci� o srogo�� i surowo�� wini: Chromy jest Tw�j gniew, karanie leniwe I kiedy si� w w�r oblecze Niniwe, Sk�ama i Jonasz, a piorun rzucony W biegu odwraca skrucha w insze strony. Twoja to rozkosz i pocieszne dzie�a Odpuszcza� si�a, gdzie zgrzeszono si�a: Odpu��e i mnie i racz, przejednany, Wygasi� ogie� upartej kwartany, Ale najprzedniej przez moc twojej r�ki Zachowaj wiecznie pa�aj�cej m�ki I daj si� przez dar prawdziwej pokuty Schroni� gor�czki piekielnej i huty. Ty rad odpuszczasz, a mnie tego trzeba, Ty nas chcesz zbawi�, i ja chc� do nieba; B�d� tedy �askaw, a tak w jednej dobie Wygodzisz i mnie naprz�d, lecz i sobie. W kwartanie Sonet Gorej�, Panie! Coraz wi�kszy wstaje Ogie� pal�cy wn�trzno�ci w perz suchy, To Twoje dzie�o bez �adnej otuchy Kona i z swym si� go�ciem ju� rozstaje. Ju� o�m miesi�cy jako nie ustaje P�omie� czy-li mr�z, na lekarstwa g�uchy: Jako wosk mi�kki albo garnek kruchy Tak si� ta kruszy lepianka i taje. Te same, kt�re-� posy�am westchnienia, Rad nierad w sobie pow�ci�gam i dusz�, Czuj�c w nich zbytnie w u�ciech upalenia. Ach, je�li ju� w tym piecu sko�czy� musz� I �mierci� sam� przygasi� p�omienia, Ty od wiecznego wybaw ognia dusz�. Nowe lato 1648 Do Jejmo�ci Paniej Teofili z Raciborska Rejowej, Staro�cinej Ma�ogoskiej a siostry swojej Wczora stary rok o wieczornej dobie Pogrzebion, nowy dzi� w kolebce wstaje; Tak ptak, co wonny gr�b u�ciela sobie I �mierci� swoj� czci sabejskie kraje, Z�o�ywszy staro�� w goraj�cym grobie, Odm�odnia�ym si� z perzyny wydaje; Tak i Anteusz, matki naszej plemi�, Uduszon, wstaje dotkn�wszy si� ziemie; Tak i odci�ta od w�asnej ga��zi Latoro�l w nowym pniaku si� przyjmuje; I smok doros�y afryka�skiej wi�zi �upie� porzuca, kiedy wiosn� czuje; Tak i jedwabny worek, co go wi�zi, Robak na nowy �ywot przegryzuje; Tak i jask�ki, zbywszy zimnych lod�w, Dobywaj� si� lecie z mokrych ch�od�w. Dzi� si� rok zacz��, dzi� Janus dwuczo�y Twarz przedni� swoj� i m�od� przywraca; Dzi� ten pier�cionek, kt�ry swymi ko�y Niebieskie wszystkie okr�gi obraca, Dzi� i egipski w�� do nas weso�y Obrotem swoim dorocznim si� wraca, Co si� zakr�tem jednostajnym wije I ogon w g�b� zacerklony kryje. Dzi� i Zbawiciel na pierwszy zadatek Pierwszy raz swoj� najdro�sz� krew toczy, I cho� nie taki w dzieci�ciu dostatek Krwie bywa, przeci� chrzcielnic� ni� moczy Na znak, �e potem wyleje ostatek, Kiedy krzy�owe drzewo z boku zbroczy; Tak wi�c czerwono wschodz�c rano z morza, Wielkie d�d�e wkr�tce obiecuje zorza. Niech�e-� si� ten rok szcz�liwie powodzi, Niech ci si� wiedzie, jako pragniesz sama, Niechaj ci wiosna tak weso�a wschodzi Jak przed upadkiem bywa�a Adama, Niech ci tak lato wszystko hojnie rodzi Jako wnukowi starego Abrama, Jesie� nie szkodzi �adn� niepogod�, Ani z ubran� w sople zima brod�. A Pan, co rocznie kieruje obroty I wszytkich fortun zawiaduje ko�em, Niechaj od ciebie oddala k�opoty I dni z weso�ym da za�ywa� czo�em. I gospodarskie prze�egna roboty Hojno�ci� w gumnie, w spi�arni, za sto�em, I da-� (wszak �yczy� i tego godzi si�) Drugiego syna i drug� Jadwisi�. Do Jagi Kto-� dowcip tak zaostrzy�, �e skrytej natury Tajemne kunszty, Jago, przenikasza? - Merkury. Komu� za cnot�, kt�rej �aden nie rozerwie Powab, komu� za czysto�� powinna? - Minerwie. Kto-� da� p�e� tak subteln�, sk�d tak �liczna cera, Kto-� jagody farbowa�, w�os z�oci�? - Wenera. Sk�d strza�y w oczach twoich, ran moich przyczyna, Sk�d w nich pochodnie i blask sk�d? - Od Kupidyna. Kto da� wdzi�k ka�dej sprawie, d�wi�k ustom i g�osy Nie podlejsze anielskich? - Febus z�otow�osy. O szcz�sna dziewko, kt�rej daj� dary z g�ry Febus, Kupido, Wenus, Minerwa, Merkury! Do oczu Oczy, serce wam ho�duje I tym si� psuje; Kto kiedy dla w�asnej szkody S�u�y� panu, nie w nadziej� nadgrody? Nadgrody nie upatruje Ten, co mi�uje; Dosy� nadgrody i s�awy, Kiedy na�, oczy kochane, �askawy. �ask�-� powinna p�aci�, Nie chcesz-li straci� S�ugi, kt�ry z wszytkiej si�y Chce, �eby-� s�u�by jego mi�e by�y. B�d�: ty, nie my�l�c wiele, Za�yj go �miele; G�upia to, co upatrywa Respekty, a w tym m�odo�� jej up�ywa. Up�ywa czas, a w staro�ci Trudniej o go�ci; Przyjdzie-� prosi� i kupowa�, Kto by-� chcia� s�u�y� i wiernie mi�owa�. Czujno�� Niechaj ci poduszka w t� noc nie smakuje, We �zach i wzdychaniu nie �pi, kto mi�uje: �o�nierz s�aw� traci, Gnu�niej�c w pokoju, Noc najlepiej p�aci W Kupidowym boju; W cieniu si� ukryj� Utarczki mi�o�ci, Same gwiazdy bij� Pobudk� lubo�ci. Sam si� o wygod� gnojek nie frasuje, We �zach i wzdychaniu nie �pi, kto mi�uje. Czujno strze� Wenery, bo to pani p�ocha, Uciecze-�, jak u�niesz, nie drzemie, kto kocha: Kto �pi, w niepami�ci Godzien umrze� wiecznej U tej, kt�rej ch�ci �yczy� sobie wdzi�cznej; Kto na przysmak wa�y, Nie za�pi godziny, Z tym Wenus na stra�y, Kto wzgardza pierzyny. Cho� nie cale do�pi, mi�kciej sobie �ciele; Kto kocha, ten gruszki nie za�pi w popiele. Rozjazd B�g ci� �egnaj, Kasiu! Nieba zazdro�ciwe Ju� nas dziel�, co-� im by�y krzywe Przyja�ni nasze szczere i prawdziwe, Ju� tedy na po�egnanie Przyjmij to ostatnie poca�owanie, Przyjmij zbieg�� dusz�, W usta twe j�-� wytchn�� musz�. Ucieszy si� cale ten, co mi�dzy bogi Wyda� na nas taki dekret srogi I zerwa� mi�o�ci zwi�zek tak drogi; Jedne� nas wypuszcz� wrota, Ciebie, mi�a, z domu, i mnie z �ywota, I w jedn� godzin� Ja w trumn�, a ty w go�cin�. Jeszcze bym si� skar�y�, lecz �alu ponowa Niedom�wione ucina s�owa I dusi si� w piersiach zacz�ta mowa; Kiedy mi s��w nie dostaje I poniewa� milczkiem serce si� kraje, Niech za s�owa - �kanie, Za mow� - gorzki p�acz stanie. Jed��e tedy z Bogiem, a ja, odbie�any, Sko�cz� pr�dko �ywot op�akany Albo przez �al, albo przez w�asne rany; W ty umieraj�cemu Nie �a�uj kt�rej �zy s�udze twojemu, Chocia� nie z mi�o�ci, Nie z �aski, ale z lito�ci. Do oczu swoich Oczy me, w czym�em was zdradzi� I kto mi� z wami powadzi�, �e na m� szkod� tak godzicie? Czemu wzrok wasz tam ochoczy, Czemu w uporem tam patrzycie, Sk�d mi upadek przynosicie? Com wam zawini�, me oczy? Wiecie, �e wasze wygody Cz�stej mi� nabawi� szkody, A wzrok wasz mi� nie uweseli; A przeci�, gdy bunt zakroczy, Gniewacie si� na mnie, je�eli Pojrze� chc� nie ku Izabeli. Com wam zawini�, me oczy? Mo�ecie to wiedzie� samy, �e smaczny widok tej damy �zy daje, a pociechy broni; Czemu� was chciwo�� tam toczy, Gdzie b�d�c bez zbroje, bez broni, Go�e oczy, nikt was nie zbroni? Com wam zawini�, me oczy? Bez niej konacie w t�sknicy, Duszy za� umrze�, n�dznicy, �e�cie j� widzia�y, przychodzi: Ten miecz, co mi serce broczy, Lubicie, a ta, co mi szkodzi, U was za bogini� uchodzi. Com wam zawini�, me oczy? Pie�� Ch�opcze, nalej mi wina, A niechaj tu przyjdzie dziewczyna, Bakchus si� z Wener� nie wadzi: Ta mi� przy Marynie, A tamten przy winie Z jednakim zyskiem posadzi. Rad si� kocham, rad pij�, Aza na jednym z tych utyj�, A tak na przemiany za�yj�: Raz wysuszam garce, Drugi raz Barbarce Ob�apiam udatn� szyj�. Kupiec handluje g�upie, Co na jednym targu ma kupie; Ja towar rozk�adam na dwoje, Raz przy Joanneczce, Drugi raz przy beczce Znajduj�c uciechy swoje. Je�li na jednym strac�, To z drugiego sobie zap�ac�: Gdy mi wino konew rozsadzi, To ja w skok do Jewki, A za� do konewki, Gdy si� Jewka ze mn� wadzi. Pie�� Kiedy m�ki mej �licznej Zosi Powiadam, tak si� w pych� wznosi, �e mi� tylko piosnk� zbywa; Gdy jej m�wi�, serce mdleje, Frant�wka na um�r si� �mieje I zaraz mi tak za�piewa: Tara trata trata tera, Trera tera fala lala, Trara tetrara rara, Trarara frara frara. Na koniec mi si� to sprzykrzy�o, Mych ogni�w i m�k mych uby�o, I widz�c, �e szydzi za mnie, Gdy �piewa dla swej ucieszki, Wyskoczy�em jej bergameszki I za�piewa�em wzajemnie: Tara (t)rata etc. Ona postrzeg�szy, �e nie �arty, Poprzysi�g�a kontrakt zawarty Kocha� si� ze mn� i w grobie; I tak ju� od tego czasu Kochamy w sobie bez ha�asu I ju� nie �piewamy sobie: Trara (t)rata etc. Pie�� Gdy-� swego, Melito, sam serca nie uka��, Nieznajomej nie dasz rady mej chorobie, A gdy si� za� ognie me powiada� ci wa��, Za uraz� ka�de s�owo bierzesz sobie. Ach, c� mi w tak ci�kiej biedzie mojej wygodzi, Gdy milcze� nie pomo�e, a nie milcze� szkodzi? Gdy zmy�la�em dobr� my�l r�nym od serca czo�em, Bierzesz to za serca nierannego znaki, Gdy si� za� przeciwnym zamarszcz� o co ko�em, Niemi�o-�, �e-� swoje odkrywam niesmaki. Ach, kt� mi w tak ci�kim utrapieniu poradzi, Kiedy zmys� [si�] nie wiedzie i za� prawda wadzi? Gdy mi si� te� rzuci p�acz b�lem wyci�niony, Ty przeszydzasz z niego i �miejesz si� rze�ko, A gdy si� roz�miej�, cho� w sercu nieuczony, Gniewasz si�, jakbym w swych ogniach mia� igrzysko. Ach, kt� we mnie tak� twych spraw spork� pogodzi, Kiedy m�j p�acz - tw�j �miech, a m�j �miech - tw�j gniew rodzi? Ach, pog�d� ty sama i spisz prawo, Melito, Pod jakim ja mam �y�, przypisz tward� win�, Cho� po�owa trudna, nie b�dzie przeci�-li to, Gin�� tylko, niechaj za tw� wol� gin�. I rzecz mi bezpiecznie: Tyrsi, na moj� zrz�d� Milcz, m�w, zmy�laj, prawd� m�w, p�acz, �miej si� - a b�d�! Pie�� Kasiu, czy� chora, czy uporem, Czy zgniewana na so�daty Nie chcia�a� cho� z kr�lowej dworem Nawiedzi� obo�ne chaty? Nie mog�-� by� straszne te ch�ody I nast�puj�ce mrozy, Gdy mo�e p�omie� twej urody Popali� nasze obozy. Je�li si� boisz postrzelenia, Darmo o si� chodzisz czule, Bo ciebie, gdy� cale z kamienia, �adne si� nie im� kule. Masz te� mocniejsze na obron� Cekauzy swe i armaty, Rzucaj�c z oczu w ka�d� stron� Kule ogniste, granaty. A tym masz nad nieprzyjaciele, �e si� mu z�o�y �elazem, I chybia te�, a ty za� �miele W serce trafiasz ka�dym razem. Przyb�d� tedy, bo w tym za�mieniu S�o�ca mego niebytno�ci Zda mi si�, �em ja w obl�eniu, A �e Toru� na wolno�ci. Nie kochaj si� tak w swym klasztorze, Uczy� przymierze z pacierzem, Ka�dy mnich po trzecim nieszporze Bardzo rad by by� �o�nierzem. Pie�� Niech si� �wiat mieni, niech si� mieni� czasy, Niech pogod� �ciga niepogoda, Niech ziemia co rok traw�, li�cie lasy Odmieniaj�, niech si� goni woda - Ja wiecznie bez odmian, wzi�wszy z statkiem przymierze, Chc� u �licznych n�g le�e� Kazimierze. By� [kiedy�] ten czas, �e serce buja�o, �e mieni�o stary ogie� w nowy, �e przy jednej pannie potrwa�o ma�o - Ale teraz wpad�o ju� w okowy I mi�o�� przyjemna tak mi przysi�g�a szczerze, �e si� jej nie zbroni�, ni Kazimierze. Na c� bym te� mieni� i w zdro�ne b��dy Chcia� odwodzi� my�l od tej g�adko�ci, Kt�rej r�wnej nie obaczy nik�dy S�o�ce, chocia� w r�nych krajach go�ci. Nie wyrazi tego malarz ani snycerze, Jak �licznie B�g przybra� twarz Kazimierze. Przypad�bym jednak na tak� odmian�, Gdyby, jako za wolno�� kajdany, Tak swe serce za me da�a w zamian�; Ale cyt, me pi�ro, i taj rany, I raczej to w sercu zapisz, nie na papierze, �e chc� �y� i umrze� przy Kazimierze. Na tabak do Piotra Smrodliwe ziele, o ziele �miertelne, Kt�re w krainy morzami oddzielne �yczliwe skry�o od nas przyrodzenie, Kto ci� na rodu naszego stracenie, Kto ci� na brzeg nasz przywi�z� �odzi� krzyw� I �wiat zarazi� trucizn� smrodliw�? Nie dosy� by�o, �e i wojny krwawe, Blade choroby, g�ody nie�askawe, I sama staro��, i straszne trucizny Kr�ci�y nam wiek bez tego nie�yzny, �e� i ty naszym latom, brzydkie ziele, Musia�o kresu uszczerbi� tak wiele! Kt� by tw� brzydko�� godnie i gotowy Jad zgani�, i dym pos�any do g�owy? Taka zaraza z piekielnej otch�ani Bucha, kt�rej zwierz ani minie, ani �ywo przeleci ptak, kt�rej �arliwy Dech drzewa suszy i wypala niwy; Taki i w piekle smr�d bardziej nad wszytkie M�ki skazanych trapi dusze brzydkie. Smrodliwe ziele, o ziele �miertelne, Ty� nad zaduchy szkodliwsze piekielne, Nad arszeniki, i tw�j dym szkarady Przechodzi zmy�lnych aptek w�oskich jady! O straszne g�owy - nie g�owy, lecz kadzi Szockie, kt�rych ten zaduch nie rozsadzi! Taki-� to dym by�, kt�rym za�o�nice Z m�owej Fazis pali�a �o�nice; Takimi zio�y strut� nazbyt szczery Herkules sukni� wzi�� od Dejaniry. Kto ojca zabi�, pogwa�ci� o�tarze, Ojczyzn� zdradzi� - niechaj go nie karze Inaksza m�ka za grzech niejednaki, Dymem go tylko niech kurz� tabaki. I tobie, je�li kiedy zachcesz, Pietrze, Lubo dymnego, lub co go �yd zetrze, Niech ci dziewczyna luba przed t� woni� Umknie ust i twym zas�oni si� d�oni�, I w najgor�tszej na ��ku potrzebie Le�y z daleka i zadkiem do ciebie. Non fecit taliter ulli nationi �adnej krainie B�g nie b�ogos�awi� Tak jako Polszcze, bo cho� j� postawi� W�r�d nieprzyjaci� krzy�a zbawiennego, W ca�o�ci dot�d jest z obrony jego; St�d ma i s�aw�, bo postronni wiedz�, �e za jej stra�� w bezpiecze�stwie siedz�. Do s�siad�w te� chleba nie biegamy Prosi�, owszem im swego udzielamy. Czego� chce wi�cej ta kraina z nieba, Maj�c do�� s�awy, obrony i chleba? - Rz�du potrzeba! Pospolite ruszenie 1649 Parturiunt montes, nascetur ridinulus mus Brzemienne g�ry myszk� urodzi�y, Ma�y deszcz chmury okropne spu�ci�y. Syn wprz�d hetma�ski z przebran� dru�yn� Od lekkiej ordy i od ch�opstwa gin�; Burzy si� ociec, nast�puje gwa�tem Wszytkiego wojska - ginie tym�e kszta�tem. Ju� nie pe�, wszytka Korona do koni, A� ich widzimy w domu bez pogoni. Teraz kr�l idzie; o Bo�e wysoki, Wodzu zast�p�w, poszcz�� jego kroki I daj, �e brzydkiej zbroniwszy niewoli, Serca poddanych zwyci�stwem zniewoli. A ty, o kr�lu, chcesz-li dobr� spraw� Widzie�, z��cz z wielk� piecz�ci� bu�aw�. Wy za�, ziemianie, rozwi��cie swe mieszki Jak w Sandomierzu podczas �wi�tej Pryszki, Bo co to pragniesz sp�lnego ruszenia, Porachuj si� sam i spytaj sumnienia, A rzeczesz, widz�c serce, rz�d i si�y: I te by g�ry myszk� urodzi�y. Pie�� w obozie pod �wa�cem 1653 Bracia, bracia, do koni! Ju� flaszka na stole! Dopadszy szklanej broni, Wypadajmy w pole! By zabito ��dow� Wojn� i z jej g�odem! My wkroczmy [w] s�u�b� now� Z winem albo z miodem! Chocia�by pod Kamie�cem Chmielnicki by� z chanem - Mnie pod biesiednym wie�cem Dobra my�l hetmanem. Niech, kogo �wierzbi� plecy, Wsiada na Tatary - Ja z niego drwi� pij�cy Petercyment stary. Nie pytam, co kr�l my�li I co stawa w radzie, Je�li W�growie przyszli, Kto p�jdzie w zak�adzie. Fraszka, Mikiesz, Kemeni! Za tego w�grzyna Ka�dy z nas ich zamieni, Co ma w kro�nie wina. Nie chc� na stra�e nocne, Na szylwacht, na harce. To kunszt: zm�c trunki mocne I szykowa� garce. Niech mi� w�dz w podjazd za�le (Do beczki, nie dalej), P�jd�, lecz przy tym ha�le: "Natocz" albo "nalej". Niech na mankament prochu Skar�� si� puszkarze; Byle win sta�o w lochu, Seku na bazarze. Nie p�jd� do potrzeby, Chocia� trwog� bij�, Ale nadstawi� g�by, Kiedy czop wybij�. Kiedy �o�du nie p�ac� I �wierci w borg bie��, Kiedy i por� trac�, Zim� nas ciemi꿹, Nalej i daj co trzeba Sera i gom�ki. St�j! Nie mam do niej chleba Kr�lewskiego bu�ki! Do jegomo�ci pana Jana Sobieskiego, marsza�ka i hetmana wielkiego koronnego. Jab�ka, gruszki, wi�nie, �liwy Prosz�, panie mi�o�ciwy, �eby twoi �li �o�nierze Zawarli z nimi przymierze. Omy�ka-� to jest i szkoda Czyni� fortec� z ogroda I r�wna� go z sza�cem kt�rem, Lubo obwiedziony murem. Nie masz w kortynie szyslochu, Nie masz kul, chybaby z grochu, Nie masz dzia�, opr�cz sikawki, Ani lawet, tylko �awki. Miasto or�a no�yce, Cyrkiel, kozik do winnice, Dzban, ko�ki, taczki drabiny, Nie do szturmu, do drzewiny. Sznur drutowy miasto lonta, Siarki na mr�wki p� fonta, �apica na mysze dusze I na krety cztery kusze. Owa wie�a jak dzwonnica, Kunszt to wodny, nie strzelnica, I tylko z niej grube rury Wod� strzelaj� do g�ry. C� tu tedy po tym huku, Jakby� dobywa� Bo�duku Albo jako Hiszpan, kiedy Szturmowa� do s�awnej Bredy. Kurnik to i klatka ptasza, Kt�ra-� si� w obron� wprasza I podaje swoje sady Na gnady i na ungnady. Przydaj wart�, �eby z drzewa �o�dat nie stru� sobie trzewa: �liwki szkodz� i te knechty Po�l� wnet do grobu piechty. Przy tym kto tu grabi, plewie, Lub w Adamie, lubo w Ewie, Wszystko to s� chrze�cijanie, Szkoda ich zabija�, panie. Ogrodnik, cz�owiek spokojny, Nie chce i o �on� wojny: Gani Atrydesa fochy, Za b�azny mu wszytkie W�ochy. Strze� te�, Bo�e, co �ci�� ze pnia, Pociecze krew z bo�ka wst�pnia, Bo tu w pniaku i w ga��zi Bogini si� jaka� wi�zi. Tu jest Dafnis, tu Cyniry C�rka p�acze z swojej mirry, Tu p�ucz� swoje �renice Siostry g�upiego wo�nice. A Pryjapus, zdj�wszy portki, Strze�e, jako zwyk�, u fortki, I kto go zniewa�y, panie, Temu do �mierci nie wstanie. Odwr��e si�, moja rada, Od ogroda i od sada: �acna zdobycz, ma�o s�awy, Masz ty g��wniejsze zabawy. Bij Tatar�w pod Komarnem, Uczy� nuradyna karnem, Dwadzie�cia tysi�cy cztery Po�� i odbij jasyry. Niech nienawi�� z jadu mdleje, Widz�c Murzy i Gireje, Gdy drudzy s� przy podwikach, U twego rycerstwa w �ykach. P�jd� i dalej i Podole Odbierz, oprzyj si� w Stambole, I niech po twym m�nym boju Krzy� tryumfuje z zawoju. Niech B�g szcz�ci, kto w tej wojnie, Niech mu si� poszcz�ci hojnie, A tego niech diabe� ci�nie, Co mi wlezie na me wi�nie! Ad Moscoviam Fragmentum Skoro ostatnie zebrano potrawy I ch�� �o��dka jad�em u�mierzyli, Godniejszej my�lom dodawaj�c strawy, R�nym dyskursem nocny czas kr�cili: Ten starych kr�l�w wspomina [wi�c] sprawy, Kt�re po p�otach tkacze wyrobili, Ten, m�zg zagrzawszy winem danym hojnie, Tej rozpocz�tej dobrze tuszy wojnie. Jednak najwi�cej nalaz�o si� takich, Kt�rzy pragn�li wiedzie� obyczaje Moskiewskie, co to za nar�d i jakich M��w tameczne wychowuj� kraje, Je�li niep�onna nadzieja wszelakich �up�w, kto rz�dzi, kto im prawa daje, Sk�d i to posz�o, �e, z Litw� s�siady, Tak cz�sto bici, zaczynaj� zwady. By� te� i Wasyl przy onej biesiedzie, Moskwicin rodem, obci��ony laty; Ten z naszym wojskiem na t� wojn� jedzie, Chciwy pom�ci� si� Dymitrowej straty. "Ten nam to - m�wi� - rzetelnie wywiedzie, co tu za ludzie, jako kraj bogaty, sk�d si� wzi�� Dymitr, jak potem zdradzony, [... ony]". Ale on, chocia� widzia�, �e t� wiedzie� Rozpraw� ka�dy zbytnie by� �akomy, Czeka� i nie chcia� wprz�d o tym powiedzie�, A�by Pan woli swej da� znak widomy; A kr�l, kt�ry mia� wol� d�u�ej siedzie� I rad by�, aby ka�dy by� wiadomy, �e nie bez przyczyn tak� wojn� wszczyna�, Kaza� mu m�wi�, a on tak poczyna�: KONIEC KSI��KI