8627
Szczegóły |
Tytuł |
8627 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
8627 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 8627 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
8627 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Aby rozpocz�� lektur�,
kliknij na taki przycisk ,
kt�ry da ci pe�ny dost�p do spisu tre�ci ksi��ki.
Je�li chcesz po��czy� si� z Portem Wydawniczym
LITERATURA.NET.PL
kliknij na logo poni�ej.
STANIS�AW IGNACY
W I T K I E W I C Z
JANULKA, C�RKA FIZDEJKI
Tragedia w czterech aktach
1923
M o t t o:
Oder bin ich ein Genie, oder ein
Hanswurst. Hanswurst oder Genie �
im m u s s leben.
Bewegungsstudien
Graf Friedrich Altdorf
Po�wi�cone �onie
2
OSOBY
E u g e n i u s z (G i e n e k) P a f n u c y F i z d e j k o � knia� Litwy i Bia�orusi. Starzec
siedemdziesi�cioletni. Bardzo wysoki. Broda ogolona. Du�e siwe w�sy i siwa czupryna.
Czasem wk�ada okr�g�e okulary
E l z a F i z d e j k o w a � z domu baron�wna v. Plasewitz. Matrona lat 55. Pot�na i sucha.
Siwe w�osy. �ona Fizdejki.
K n i a z i � w n a J a n u l k a F i z d e j k � w n a � ich c�rka, lat 15. Bydl�dynka (bydl�tko
+ blondynka), do�� wysoka i szczup�a. �adna i do�� uduchowiona, ale ma co�
potwornawego w twarzy, ale to �co�� jest zaakcentowane subtelnie. Mo�e troch� za
wy�upiaste, rybie oczy, mo�e za uko�ne brwi, nos prosty, niezadarty, ale mo�e zanadto
troch� w kierunku r�wnoleg�ym do poziomu przesuni�ty; mo�e za w�skie i zanadto
skrzywione usta.
B e r n a r d b a r o n v. P l a s e w i t z � ojciec E l z y. Starzec lat 85. �ysy, z pier�cieniem
siwych w�os�w naoko�o g�owy. T�usty, kr�py i bardzo poczciwy. Fabrykant gaz�w
bezwonnych i niewidzialnych, wywo�uj�cych szalon� depresj� psychiczn�.
A l f r e d k s i � � � d e L a T r � f o u i l l e � m�ody bubek. Blondyn bardzo elegancki.
W�siki ma�e. Bez brody. Emigrant francuski.
K s i � � n a A m a l i a d e L a T r � f o u i l l e � jego �ona. Czarna � typ hiszpa�sko �
rumu�sko � w�gierski. 30 lat. Demon I klasy. Wcale nie jest �z domu�.
J o � l K r a n z � Semita typu internacjonalnego. Ma�y, czarny. Br�dka w szpic. Oczy
lataj�ce. Szalony niepok�j w ka�dym ruchu. 38 lat. Pilot, kupiec w wielkim stylu, syjonista
transcendentalny. M�wi gor�czkowo, tak szybko, �e a� si� d�awi i zapluwa.
H a b e r b o a z i R e d e r h a g a z � jego pomocnicy, chasydzi. Po 40�50 lat. Jeden rudy,
drugi czarny. Z brodami. Ubrani w stroje �ydowskie w czarne i bia�e pasy.
G o t t f r i e d R e i c h s g r a f v o n u n d z u B e r c h t o l d i n g e n � Wielki Mistrz
Neo-Krzy�ak�w. Twarz rycerska. Nos orli. Du�y, barczysty i �wietnie zbudowany.
D w i e p o s t a c i e b e z n � g � na rozszerzaj�cych si� podstawach jakby flakowatych.
Twarze ptasie z kr�tkimi, zakrzywionymi dziobami jak u gil�w. Poros�e r�nokolorowym
pierzem (czerwone, zielone i fioletowe barwy). Jedna bez prawej, druga � bez lewej r�ki.
N a c z e l n i k s e a n s � w � czarownik z bajki. Nazywa si� Der Zipfel. Starzec z siw�
brod� w szpic. Kryza. Str�j czarny, holenderski, z XVII wieku. Szpiczasty kapelusz z
szerokim rondem. Na piersiach z�oty �a�cuch.
D w u n a s t u b o j a r � w l i t e w s k i c h � dzikie ch�opy w ko�uchach i czapach. �Brody
ich d�ugie, w�sione kr�ciska, w�os d�ugi i p�uga sukniawa�, a w r�kach bu�y ogromniawe i
siekiery.
M a � p i g i u s z G l i s s a n d e r � wytarty po wszystkich �mietniskach, �pan od
wszystkiego�, �bon pour tout�. Lat 45. Brudny blondyn, nie ogolony, z w�sami. Poeta �
improduktyw.
3
C z t e r y p a n n y z f r a u c y m e r u M i s t r z a � m�ode i �adne. Czarne sukienki, bia�e
fartuszki.
Rzecz dzieje si� na Litwie, przy pewnym chronologicznym pomieszaniu materii.
4
AKT PIERWSZY
Ogromna sala, przedzielona na �cianie wprost i na pod�odze zygzakowat� lini�, o szerokich,
piorunowych za�amaniach (trzy na �cianie, dwa na pod�odze). Na lewo ma�e okno z kratami,
do�� wysoko umieszczone, na prawo � du�e okno z firankami. Drzwi wprost, przedzielone
zygzakiem, z lewa na prawo. Lewa strona zrobiona jest z obdrapanego, wilgotnego,
sple�nia�ego, miejscami wyrwanego muru. Na �cianie olbrzymie (ceylo�skie) karaluchy,
wypuk�o odrobione, l�ni�ce. Mog� si� nawet rusza�. Na �rodku lewej po�owy sceny stoi
uko�nie, z prawa na lewo, nogami ku widowni, ohydne, krzywe, drewniane ��ko z potwornie
brudn� po�ciel�. Ko�dra �atana z czerwonych, brunatnych i ��tych kawa��w. Na ��ku pod
ko�dr� le�y konaj�ca Elza Fizdejkowa, z rozpuszczonymi siwymi w�osami, kt�re sp�ywaj� a�
do ziemi. Przy ��ku, na prawo, na wp� rozwalona szafka nocna i olbrzymie, obrzydliwe,
przydeptane pantofle. Na szafce pali si� bardzo jasna elektryczna lampa bez klosza,
o�wietlaj�c wszystko jaskrawym �wiat�em. W lewym rogu sceny piec na wp� rozwalony,
bia�y, w kt�rym pali si� czerwony ogie�. Na prawo od zygzakowatej linii zaczyna si� piekielny
przepych w stylu �rokoko�. Czerwonopoma � ra�czowe obicia �cian i mebli bia�ych,
z�oconych. Dywan w czerwonawych tonach. Lustra rokoko i obrazy stare st�oczone na
�cianie. Stoliki pe�ne bibelot�w. Miniatury w kosztownych ramach i inne, nieznane bli�ej
autorowi (chyba w m�odo�ci w muzeach widziane) przedmioty zbytku najwy�szego z XVIII
wieku. Przy stoliku, o�wietlonym kandelabrem z kilkunastu �wiecami, siedz� przy kartach
ksi�stwo de La Tr�fouille, ubrani w stroje z XVIII wieku, v. Plasewitz, w czarnym anglezie i
bia�ej kamizelce, i Glissander w wytartym stroju marynarkowym. De La Tr�fouille siedzi
twarz� wprost widowni i wprost ma Glissandera, po prawej r�ce swojej v. Plasewitza, po
lewej � ksi�n�. Fizdejko ubrany jest w d�ugi, tabaczkowy surdut z lat trzydziestych,
fatermerder i czarny halsztuch, gallifety pepita i d�ugie buty czerwonawego koloru.
Przechadza si� po ca�ej scenie na froncie, pal�c d�ug� na metr fajk�. Wk�ada i zdejmuje
okulary do�� cz�sto i bez powodu; poprawia ogie� w piecu, czasem zagl�da w karty
graj�cym. Ci ostatni mrucz� niewyra�nie r�ne tajemnicze terminy kar�owe, graj�c b. szybko
(bridge, wint lub wynaleziona przez autora gra hazardowo-komercjonalna: KUMBO�1).
Trwa to tak d�ugo, �e publiczno�� � o ile takowa ma jaki temperament � powinna nareszcie
zacz�� si� niecierpliwi�. Na najl�ejszy sygna� tego rodzaju rozlega si� piekielny huk
armatniego wystrza�u i przez okno z lewej strony wida� jaskrawy krwawy b�ysk. Na scenie
nikt nie drgn��. Wszyscy m�wi� bardzo g�o�no, a� do odwo�ania.
FIZDEJKO spokojnie poprawiaj�c ogie� w piecu
A wi�c Wielki Mistrz ucztuje dzi� znowu z mymi bojarami. Ciekawy jestem, co te chamy
1 Wyja�nie� co do tej ostatniej mo�e udzieli� sam autor lub jaki inny oficer lejbgwardii paw�owskiego pu�ku, z I
batalionu. (Przyp. aut.)
5
my�l� sobie o tym wszystkim.
v. PLASEWITZ od kart
Na pewno akurat tyle samo co twoje nied�wiedzie, Gienku. Czy Janulka znowu b�dzie na
tej uczcie?
FIZDEJKO
Nie wiem. Posz�a tam jak zwykle, ale czy b�dzie � nie wiem. Do ostatniej chwili nic nie
by�o wiadomym. Straci�em ju� poczucie czasu w tym wszystkim. Nie wiem, ile dni trwa ta
ca�a bachanalia.
Tamci graj� dalej. Mruczenie kartowe nie ustaje. Fizdejko odchodzi od pieca i zbli�a si�
powoli do graj�cych.
ELZA
Boj� si� tylko, czy Janulka nie za du�o pije w ostatnich czasach. A propos, daj mi w�dki,
Gienku.
FIZDEJKO przechodz�c
My�l wi�cej o sobie. Janulka ma g�ow� po mnie. Jestem pijany pi��dziesi�t pi�� lat bez
przerwy. Ale czy tobie ta w�dka dobrze robi na raka w �o��dku � to jest wielkie pytanie.
Wydobywa z tylnej kieszeni od spodni litrow� butelk� i daje �onie, kt�ra pije chciwie i stawia
butelk� na pod�odze przy ��ku. Fizdejko zbli�a si� do graj�cych.
v. PLASEWITZ
Mo�e zast�pisz mnie, Gienku, i pograsz z ksi�stwem. Ja pom�wi� z moj� biedn� Elz�.
(przechodzi�a lewo. Fizdejko siada na jego miejscu. Stolik stoi troch� uko�nie, tak �e twarz
Fizdejki wypada na 3/4 z prawej strony do widowni; v. Plasewitz siada w nogach ��ka
c�rki z prawej strony) Elza, ostatni raz ci� prosz�: wyt�umacz mi tajemnic� twego
ub�stwa. Przecie� ja jestem miliarderem, a Gienek, pan z pan�w, �yje jak kr�l i wkr�tce
zostanie pewno kr�lem naprawd�. Co to znaczy? Czy� ja nie mog� da� szcz�cia
ukochanej c�rce, pracuj�c jak w� przez lat sze��dziesi�t?
ELZA
Tak by� musi. Je�li tylko pr�bowa�am �y� inaczej, wszystko obraca�o si� przeciw mnie. To
nie s� �adne czynno�ci pokutne ani przes�d. To jest konieczno��. Wiem, �e �yj�c
dostatnio, nawet nie bardzo luksusowo, przyzwyczaj� si� do rzeczy, kt�rych ci�gle mie�
nie b�d� mog�a. Ju� raz pr�bowa�am i...
v. PLASEWITZ
Wtedy jak on mia� zosta� kr�lem po raz pierwszy? Tak?
ELZA
Tak � i pami�tasz, ojcze, co si� sta�o? B��ka�am si� potem po lasach, z Janulk� u piersi, jak
g�odna wilczyca.
v. PLASEWITZ
Ale czy� sama tego nie chcia�a�? Robi�a� wszystko, co mog�a�, aby tak by�o.
ELZA
Cyt � wszystkie nieszcz�cia sprowadzamy na siebie sami. Nie ma r�nicy mi�dzy tym, co
6
robi�am ja, a tym, �e jaki� cz�owiek podstawia si� pod ceg��, kt�ra mu przypadkiem na
g�ow� spada. Przypadek Cha, cha, cha! Czy znasz, papo, teori� prawdopodobie�stwa?
Zasada Wielkich Liczb. Cha, cha!
v. PLASEWITZ
Nie �miej si� tak dziko. Nie ma z czego. (gwar za scen�) Ale� ucztuj� t�go. Zdaje mi si�,
�e s�ysz� g�os Janulki z balkonu.
S�ycha� piski dziewcz�ce, z lewej strony, jakby o jakie pi��dziesi�t metr�w od zakratowanego
okna.
ELZA
Nieszcz�sna Janulka! Ile� nacierpie� si� musi, nic sama o tym nie wiedz�c, i co za
szcz�cie j� czeka wtedy, kiedy to w�a�nie szcz�cie uwa�a� b�dzie za szczyt cierpienia!
Czy� najgorszym nie jest cierpienie nie�wiadome? Czy� nie tak cierpi� ni�sze stworzenia?
Dlatego to �li ludzie maj� takie wsp�czucie dla zwierz�t. Znowu straszliwy huk
armatniego wystrza�u i wiwaty, na tle kt�rych s�ycha� g�os dziewcz�cy.
FIZDEJKO rzuca z w�ciek�o�ci� karty i wstaje
A, do pioruna!! Dosy� mam ju� tych wszystkich niejasno�ci! Dzi� musi si� rozwi�za�
wszystko...
ELZA
Pami�taj, �e dzi� dopiero wszystko si� zaczyna. Za chwil� w tej sali ods�oni� ci si�
niesko�czone perspektywy �yciowej tw�rczo�ci. Musisz bezwzgl�dnie uwierzy� Mistrzowi.
FIZDEJKO
O ile s�ysza�em, ten pysza�ek tak jest zakochany w Janulce, �e mo�na zw�tpi� w jego
zdrowy rozs�dek. To jest, wed�ug Glissandera, jaki� aparat tylko w jej r�kach.
v.PLASEWITZ
Ale przez niego przemawia duch epoki. Jest to cz�owiek konieczny. Nasz pierwszy wyst�p
z kr�lestwem nie uda� si�, bo nie mieli�my odpowiednich medi�w. Wska� mi kogo�
innego, Gienku.
FIZDEJKO
Zna�em ja innych, zna�em...
v. PLASEWITZ
Mo�e twoich pierwszych wsp�lnik�w przy kr�lewskim zamachu? Wtenczas nie mieli�my
na widowni Semit�w, a problem stworzenia sztucznej ja�ni nie by� tak jadowity jak
obecnie. Dzi� w r�wnanie wesz�a nieznana liczba niewiadomych. Epoka nasza...
FIZDEJKO
Przesta�, papa, m�wi� o �naszej epoce�. To nie jest epoka, tylko jakie� spi�trzenie
anachronizm�w. Ja sam nie wiem, w kt�rym wieku �yj�: w XIV czy XXIII.
v. PLASEWITZ
W�a�nie epoka nasza jest epok� ludzi poza czasem. Czas sta� si� wzgl�dnym nawet w
historii. Dawniej zmiany odbywa�y si� powoli. Przy naszym przy�pieszeniu przyj��
musimy i w historii formu�y Einsteina. Epokowo�� nasza polega na wymkni�ciu si� z
7
cyklicznych praw historii. Lecimy po stycznej.
DE LA TR�FOUILLE wstaj�c
Wi�c to jest ostatnia epoka? Jak to pan rozumie, panie baronie?
v. PLASEWITZ
Ja wcale tego nie rozumiem. M�wi� intuicyjnie, jak artystyczny krytyk. Rozumcie to, jak
chcecie, wed�ug waszej intuicji. Co� mi si� kie�basi we �bie i ja plot�. Oto jest szczyt
filozofii naszych czas�w. Poza tym jest tylko rachunek logiczny. Poczucie losu jest
poj�ciowo niewyra�alne � trzeba to prze�y� � tak m�wi� Spengler. Dadaizm te� trzeba
�prze�y� � tak m�wi� Tristan Tzara czy inny jaki� piur-blagista. Trwanie te� tylko mo�na
prze�y� � tak m�wi� Bergson...
DE LA TR�FOUILLE
Och...
FIZDEJKO
Nie �adne �och�, tylko papa Plasewitz ma racj�: teraz to zrozumia�em. � W naszej epoce
musimy wed�ug szybko�ci zdarze� przyjmowa� czas coraz d�u�szy. To si� sprowadza do
tego, �e im dalej brniemy w histori�, tym bardziej czas si� nam d�u�y z powodu nudy.
ELZA
Nudne s� tylko takie sformu�owania kwestii.
DE LA TR�FOUILLE
Nieprawda, kniagini. We�my znaczenie Rousseau przed nasz� rewolucj�. W takich
uj�ciach przygotowuj� si� przysz�e wypadki � s� w nich potencjalnie ju� zawarte...
ELZA
Urojone, mo�ci ksi���, urojone. Prawdziwych wypadk�w nie ma ju� w naszych czasach.
Jest jeden rozwlek�y wypadek nieprzespanego snu, kt�rym zasn�a ludzko��.
Fizdejko podchodzi do niej i g�adzi j� po w�osach. Oboje pij� w�dk� z butelki.
v.PLASEWITZ
Nie u�ywajmy tego obrzydliwego s�owa. Dajcie mi pobredzi� jeszcze przez chwil�. Wtedy
zdaje mi si�, �e co� jest naprawd�.
ELZA z nag�ym zachwytem
Wszyscy jeste�cie artystami. W naszych czasach artysta jest synonimem szcz�tkowego
indywidualisty w og�le. Wy nie malujecie ani piszecie wierszy: wasze �ycia s�
cudownymi, t�czowymi haftami na szarym tle naszego z�owrogiego w swej nudzie
przemijania.
FIZDEJKO
Gdyby� tak by�o! Ach � wzbudzi� w sobie cho� na chwil�, cho�by nawet we �nie,
poczucie uroku Istnienia i umrze� w �nie takim, zobaczywszy �ycie z boku jako abstrakcj�
Czystej Formy! Ach, El�uniu, czemu�my nie zajmowali si� tym zawczasu! We mnie s�
jeszcze olbrzymie nie wyzyskane pok�ady niewiadomego. Cho� raz obj�� �wiadomie
mo�liwo�ci te przed �mierci�, spojrze� na obraz potencjalnego �wiata!
8
DE LA TR�FOUILLE
Spojrzymy tam wszyscy za chwil�. Wy nie rozumiecie Mistrza. Ja jego... i on mnie te�...
ale nie to chcia�em powiedzie� � nowa dyscyplina ducha, polegaj�ca na stwarzaniu
nowego �ja� w nas samych, zaczyna si� od nieu�ytecznej pot�gi. Ale trzeba to
przetrzyma�.
FIZDEJKO
Ach � daj pan spok�j. Pan jest m�ody bubek. Pot�g nieu�ytecznych mamy dosy�. P�kamy
od tego. Wszystko sprowadza si� do tego pytania: jak �y�? jak najistotniej prze�y� siebie?
Ja �yj� ju� siedemdziesi�t lat i jeszcze nie wiem. To by� problem Hyrkana. I c�?
Zamordowa� go jak psa jaki� n�dzny malarzyna i popsu� mu ca�� Hyrkani�.
DE LA TR�FOUILLE
Hyrkan by� g�upim konserwatyst�. Dawniej ludzie nie pytali o to, jak �y�. Po prostu, jak
musieli, a...
FIZDEJKO
Aaaale... panie... Nie mnie b�dzie pan uczy� programowego zbydl�cenia. Ja przeszed�em
przez wszystko: przez przeintelektualizowan� bezpo�rednio�� i przez zbydl�cony do
ostatnich granic intelekt.
DE LA TR�FOUILLE
Tak, ale kwestie czysto techno � psychologiczne...
FIZDEJKO
Prosz� nie przerywa�. Owocem tej ostatniej kombinacji jest moja Janulka, kt�r�
po�wi�cam mo�e dla n�dznej komedii. Ju� i to nawet by�o: sztuczne kr�lestwa! Ja kocham
moj� biedn� Janulk�, a ona urzyna si� codziennie z tym draniem w mistrzowskim
p�aszczu. A trzymacie mnie po prostu jak w wi�zieniu!
Pada na rokokowy fotelik i �ka cicho. Elza zwleka si� z ��ka � jest w �atanym
r�nokolorowym szlafroku � podchodzi do Fizdejki i obejmuje go.
DE LA TR�FOUILLE
Biedny stary knia�. Brak mu tylko tragicznej, �mierci, aby sta� si� bibelotem lepszym od
wszystkich tych �wiecide�ek
Wskazuje na bibeloty na stoliczkach.
v. PLASEWITZ wstaje z ��ka i ta�czy, �piewaj�c na nut�: �ojra ojra�
Implication is relation
Ram tararampam pam!
Leibniz, Husserl i Bolzano,
Russell, Chwistek i Peano!
Wynikanie jest relacja,
Jest stosunkiem implikacja!
Do you understand? Logika stosunk�w daje skrzyd�a � tak m�wi� Bertrand Russell. A
Henryk Poincar� zarzuca� mu, �e maj�c skrzyd�a nie lata� na nich wcale. Ja � tym, �e
jestem ja � dowodz� tego, �e A=A. Innych dowod�w na to twierdzenie nikt nie znalaz�.
Niech �yje psychologizm i intuicja! B�d� bredzi� dalej, a ty, m�j zi�ciu, t�umacz mi to na
j�zyk zrozumia�y dla posp�lstwa i dla mnie samego. O filozofio, co si� z ciebie zrobi�o!
Siada na ��ku Elzy i zalewa si� gorzkimi �zami.
9
DE LA TR�FOUILLE
Nie�ci�liwo�� absolutna my�li. Brak jednolitego wyrazu jest w tym wszystkim. Jeden
Mistrz uratuje nas od tego i zdo�acie jeszcze stworzy� wielk�, wspania�� kompozycj� (w
proroczym natchnieniu) � �ywy obraz, kt�ry za�mi Giotta, Botticellego, Matisse�a i
Picassa, a je�li B�g da i ruszy si� to wszystko z miejsca, to tragedia ta przewy�szy i po
prostu zar�nie wszystkie sztuki sceniczne od pocz�tku �wiata, y compris Ajschylosa i
Szekspira. Teraz stanie si� cud!
S�ycha� za scen� gwar i szalony huk wystrza�u armatniego. Okno zakratowane, na lewo,
wylatuje i zaczyna d�� przez nie straszliwy wiatr, nios�c co pewien czas tumany �niegu.
(�atwo mo�na to zrobi� przy pomocy miecha dm�cego na kupy papierk�w czy k�aczki
bawe�ny, kt�re potem mog� by� uprz�tni�te razem z dywanem.) Ksi�na Amalia i Glissander
wstaj�.
GLISSANDER
Niech B�g broni, aby Seine Durchlaucht Wielki Mistrz Neo-Krzy�ak�w von und zu
Berchtoldingen mia� zasta� nas w takim stanie. Prosz� wsta� i momentalnie osuszy� �zy.
Panowie wstaj� chlipi�c i wycieraj�c oczy i nosy w chustki. De La Tr�fouille szybko usuwa
�lady gry w karty, notuje na karneciku cyfry i czy�ci sukno szczoteczk�. Elza zawija na g�ow�
rozpuszczone w�osy. Podczas tego rozmowa nast�puj�ca.
FIZDEJKO
Jak ja mam z nim m�wi�? On twierdzi, �e mnie kocha, bo jestem jedynym cz�owiekiem,
do kt�rego m�g�by si� przyczepi�, z powodu Janulki i zbydl�cenia mego ludu. Wszelkie
pr�by wykszta�cenia ludzko�ci torturami spe�z�y na niczym. Ubydl�cona dostojno�� moja
puszy si� jak k�aczek niewiadomej materii na lekkim b�otku rumie�c�w programowej
wsp�czesno�ci. O Wielki Zwrotniczy �wiat�w, nastaw nasz� biedn� kulk� � planet� na
jaki� tor wiod�cy w przepa�� czwartego wymiaru!
DE LA TR�FOUILLE
To jest metafizyka. Problem przepa�ci nie istnieje w fizyce p�l grawitacyjnych. To tylko
my mamy przepa�cie i kierunki. Czterowymiarowe continuum Minkowskiego nie jest
czwartym wymiarem nieuk�w i mato��w.
GLISSANDER strasznym g�osem
Baczno��!!!! Teraz naprawd� idzie Wielki Zwrotniczy! Baczno��, m�wi�! Dynamiczne
napi�cie pierwszej klasy.
Drzwi otwieraj� si� cichutko i wchodzi naczelnik seans�w, Der Zipfel.
DER ZIPFEL m�wi cicho i przenikliwie
Czy wszystko w porz�dku?
GLISSANDER
Tak jest, panie naczelniku.
DER ZIPFEL uprzejmym ruchem wskazuj�c kniagini� Elz�
Ta pani � zapewne Jej �wiat�o�� by�a kniagini Litwy i Bia�orusi � zechce pozwoli� na
powr�t do ��eczka. Jego Durchlaucht nie lubi kobiet rozbebeszonych i �le ubranych. (Elza
pos�usznie w�azi do ��ka.) �wiate�ko prosz� zgasi� i tamte �wieczki te�. (Elza gasi
elektryczn� lamp�, de La Tr�fouille �wiec�) O tak � dobrze. Teraz mo�emy urz�dzi�
10
przedstawienie oficjalne. (krzyczy) Mo�na wej��!!
Drzwi z trzaskiem si� otwieraj�. Za nimi wida� b��kitne �wiat�o. Na scenie zupe�na ciemno��
pr�cz migania krwawych p�omieni w piecu. Wchodzi Wielki Mistrz von und zu
Berchtoldingen. Czarna zbroja, he�m z zapuszczon� przy�bic�. Czarny pi�ropusz. Na
ramionach ma bia�y p�aszcz z czarnym krzy�em. Staje przed drzwiami. Glissander z Ksi�n�
biegn� szybko za drzwi i wnosz� zielonawofosforycznie b�yszcz�cy ekran (p�askie pud�o
papierowe z lampkami wewn�trz), i stawiaj� za Mistrzem, i zamykaj� drzwi.
FIZDEJKO w�r�d ciszy
Gdzie Janulka?
GLISSANDER
Cicho! C�rce kniazia jest niedobrze. Za du�o wypi�a tej nocy. Trze�wi� j� panny z
fraucymeru, to jest z haremu Wielkiego Mistrza. Panowie, jedyni panowie na tej ziemi � a
tak�e pewno i na przyleg�ych planetach Marsie i Wenerze � pozw�lcie, �e was skojarz�
oficjalnie dla dokonania ostatniego tworu, o pe�nej warto�ci dawnych czyn�w naszych
rycerzy i w og�le wielkich ludzi. Knia� Fizdejko � Wielki Mistrz Neo-Krzy�ak�w
Reichsgraf von und zu Berchtoldingen.
FIZDEJKO
Niech Mistrz nie my�li, �e jestem snobem. W moim wieku i przy mojej wiedzy o �yciu i
historii...
GLISSANDER
Bez wst�p�w, panie Fizdejko.
FIZDEJKO
�e p�atny s�ugus pozwoli� sobie...
GLISSANDER
Do rzeczy, Gienek, do rzeczy. Mistrz nie lubi �adnych ko�owa�.
FIZDEJKO
A wi�c, kochany Mistrzu, musz� si� przyzna�, �e nic nie rozumiem. Ani co, ani po co, ani
jak. Tajemnica. Jedyny niepok�j, kt�ry mnie dr�czy, to o Janulk�. Kocham moj� c�reczk�.
Wszystkie dzieci sp�odzone przez rodzic�w w p�nym wieku s� takie nadzwyczajne.
Prawda, panie hrabio?
MISTRZ
Musz� przyzna� si� kniaziowi, �e c�rka jego podbi�a mnie zupe�nie nies�ychanym wprost
wdzi�kiem, szczero�ci� i inteligencj�. Nad miar� m�dra dziewczynka. (Fizdejko robi
nieokre�lony ruch.) Boi si� pan, czy jej nie uwiod�em? Nie � przysi�gam na ten miecz.
Mam w postaci mego fraucymeru prawie idealny piorunochron czy raczej � ale mniejsza o
to � dla moich ��dz, przechodz�cych miar� cz�owieka w moim wieku...
PLASEWITZ
Mistrzu, tu le�y moja c�rka.
MISTRZ
Ach, przepraszam. Przyzwyczai�em si� w towarzystwie ksi�nej Amalii nie kr�powa� si�
11
niczym. (podchodzi do Elzy i ca�uje j� w r�k� bardzo d�ugo; nagle) Ale, ale, panie
Fizdejko, czemu pan nie powiedzia� mi, �e pa�ska �ona jest Semitk�?
FIZDEJKO
W trzecim pokoleniu, panie hrabio.
MISTRZ
Prosz� bez tytu��w. M�wmy sobie �ty� po prostu. To u�atwi sytuacj�. Lubi� bardzo
wymy�la�. Ot� wracaj�c do rzeczy � do�� tego przekl�tego gadulstwa � to, �e o tym nie
wiedzia�em, popsu�o mi mas� projekt�w dodatkowych. Ca�y antysemityzm b�dzie musia�
by� puszczony w formie zamaskowanej. A zreszt� �yd�w nie trzeba si� ba�, ani ich
nienawidzi�, tylko zu�ywa� ich tak, aby sami o tym nie wiedzieli., �e s� zu�ywani.
KSIʯNA
Trudna to sprawa, Gottfrydzie. Mo�esz sam by� zu�yty i jednocze�nie przekonany, �e nad
sytuacj� panujesz w�a�nie ty.
MISTRZ
Wiem sam o tym, moja Anno. Lubi� si� doci�ga� do rzeczy niewykonalnych...
FIZDEJKO
Ale Janulka, moja biedna c�reczka...
MISTRZ
Wyrzyga si� i przyjdzie � ju� powiedzia�em. Serce ma zdrowe. Ot�, nie mam nic przeciw
temu un tout petit brin de sang s�mite. Dwie s� dobre kombinacje: prusko-polska, to
znaczy ja � moja matka jest z domu ksi�niczka Zawraty�ska � i litewsko-semicka w
odpowiedniej proporcji � nie m�wi� o Metysach.
GLISSANDER
Eeee � widz�, �e panowie nie dogadacie si� nigdy. Mistrzu, prosz� si� streszcza�.
MISTRZ
A wi�c, Eugeniuszu, prosto z mostu: chcesz by� kr�lem czy nie? Niestety musimy prze�y�
nasze �ycia do ko�ca w formie artystycznej transformacji wsp�rz�dnych albo zmiesza� si�
z mot�ochem. Prawda w zwyk�ym znaczeniu jest tu wykluczona. O ten problem rozbi�y si�
ju� wszelkie wysi�ki trzysta lat temu. Ale ja � po�rednio oczywi�cie � w formie nowych
twor�w psychicznych � podam ca�kiem inn� definicj� Prawdy: niezgodno�� z
rzeczywisto�ci�, a przy tym deformacja tej ostatniej. Wzajemne ust�pstwa tych dw�ch sfer
stwarzaj� co�, co r�ne jest jak zwi�zek chemiczny od swych pierwiastk�w, od
wszystkiego, co by�o dot�d. Nasze koordynaty to liczby zespolone. Co� z urojenia trzeba
doda� � to trudno i darmo � to samo nie przyjdzie. Sam jestem bezsilny z wielu, wielu
powod�w. Brak mi pewnej prymitywno�ci, kt�ra... A ot� i twoja ukochana latoro�l.
Dwie panny z fraucymeru wprowadzaj� Janulk�, ubran� w bia�� sukienk� balow�. �nieg wali
przez okno hurmami. Tumany dolatuj� a� do ��ka Elzy. Wicher wyje ponuro.
JANULKA
Mamo! W�dki! Zmarz�am strasznie na �niegu. Chce mi si� bicia w mord�, wbijania na pal
� nie wiem czego. Mistrz jest ksi�ciem z bajki.
Idzie ku matce i pije z butelki, kt�ra stoi na pod�odze. Fizdejko, zachwycony, rozgl�da si�
12
naoko�o szukaj�c uznania.
FIZDEJKO bij�c si� po l�d�wiach
Moja krew! Moja krew! Jak Boga kocham. Wszyscy Fizdejkowie byli tacy.
JANULKA
Wy nie wiecie, co to za cudowny cz�owiek jest Mistrz. To prawdziwy rycerz dawnych
czas�w. Naprawd� � historia obr�ci�a si� zadem do pyska i �re sw�j w�asny... ogon. To
cud prawdziwy. Mog�abym go uwie�� od razu, ale nie chc�. Ja jestem czysta dziewczynka,
a on jest duch straszliwy, przegl�daj�cy si� we mnie jak w magicznym zwierciadle
ukazuj�cym przedmiot ze wszystkich stron.
MISTRZ
Zaiste pozna�em w sobie g��bie, o kt�re wcale siebie nie podejrzewa�em. Raczej
koronkowe wyko�czenia fundament�w mojej sztucznej ja�ni. Ale o tym p�niej.
v. PLASEWITZ
Czy przemy�la�e� ju� to do dna, panie hrabio? Nie radz�. Jestem zwolennikiem wejrzenia
bezpo�redniego, czystej poj�ciowej bzdury.
MISTRZ
Nie przemy�la�em i nie mam zamiaru. Zbyt wiele cudownych rzeczy tu si� sta�o. To
szcz�cie, �e pozna�em c�rk� twoj� wcze�niej ni� ciebie, m�j Fizdejko. T� istotn� etykiet�
stworzy� dla nas nasz nieoceniony Glissander. (Ma�pigiusz k�ania si�.) Ale niedosyt
dziwno�ci sk�ania mnie ku �wiatom zapomnianym przez dzisiejsz� ludzko��... (zatyka usta
r�k� w �elaznej r�kawicy) Co ja powiedzia�em? Przy damach? O Bo�e, co za gafa (do Der
Zipfla) Also, mein lieber polski czarownik, mo�esz pan kaza� wnie�� swoje potwory.
Ra�niej nam b�dzie z nimi. (Der Zipfel wychodzi) Cierpliwo�ci. Ostrzegam, �e m�wi�
b�d� bezpo�rednio. Ten improduktyw poetycki, biedny Ma�pigiusz (wskazuje na
Glissandera) uj�� moj� nieokie�znan� i skie�baszon� fantazj� s��w w formy niewzruszone.
Przy ca�ej dowolno�ci po��cze� poj�ciowych �miem twierdzi�...
Wiatr wyje g�ucho.
FIZDEJKO
Ach, m�w ju� nareszcie, Gottfrydzie. Nie obiecuj, tylko m�w! Bebechy mnie bol� od tego
oczekiwania, a tyle jest jeszcze przed nami.
MISTRZ
Zaraz � tylko niech wnios� potwory. Etykieta musi by� zachowana. (Dw�ch Bojar�w
wnosi ogromn� pak� z desek grubo ciosanych. Za nimi zaraz dw�ch innych wnosi drug�
pak�. Stawiaj� paki po obu stronach ekranu. Za nimi ukazuje si� Der Zipfel.) Mo�e troch�
�wiat�a, kniagini. Prosz� zapali� lampk�. (Elza przekr�ca guzik. �wiat�o zalewa scen�) Ta
n�dza to jest efekt kapitalny jako t�o do mojego programu. Nie my�lcie, �e jestem pijany.
A teraz, ksi���ta zbydl�conej Litwy, otw�rzcie paki z potworami.
Bojarzy zaczynaj� odbija� paki od strony widowni. Odbiwszy z g�ry i po bokach;
przytrzymuj� pokrywy, czekaj�c na dalsze rozkazy.
JANULKA
Tego jednego obawiam si� troch�.
13
FIZDEJKO
I ja te�. Ale skoro Mistrz tak ka�e � to trudno. Jednak mnie nawet dziecinnych bajek nie
oszcz�dzono na staro��. Wszystko musz� prze�y�. Czy ja dziecinniej�, czy co, u diab�a
starego? Boj� si� jak ma�e dziecko.
MISTRZ
Nie ma �adnej obawy. Mamy przecie� mi�dzy nami szlachetnego Der Zipfla, Wielkiego
Czarodzieja i naczelnika najpi�kniejszych w �wiecie seans�w. Nie takie potwory on ju�
opanowa�.
DER ZIPFEL
Tak jest, panie. (do ksi���t) Odwalcie pokrywy, stare nied�wiedzie, i won!!
Bojarzy odwalaj� pokrywy w�r�d zgrzytania gwo�dzi od do�u i z wrzaskiem piekielnego
strachu uciekaj� t�ocz�c si� we drzwiach. Z pak rozlega si� ptasie skrzeczenie. Wicher dmie.
�nieg wali przez okno.
KSIʯNA podchodz�c
Ach, co za mi�e potworki! W nich jest zakl�ta tajemnica naszej wspania�ej przysz�o�ci. To
s� nasze talizmany, maskoty naszych zwyci�skich, sztucznych konstrukcji duchowych.
MISTRZ troch� dr��cym g�osem
Ja sam widz� je po raz pierwszy. Nowe pa�stwo najwi�kszej dziczy, z��czonej z najwy�sz�
kultur�, jest pewnikiem przysz�ej rzeczywisto�ci. Nie ma kultury bez dziczy jako
kontrastu.
JANULKA kl�ka, �ami�c r�ce
Tak si� boj�, tak si� boj�!
Potwory wype�zaj� z pak na swoich podstawach. Ruszaj� si� jak przesuwane flakony.
MISTRZ
Je�li ze mn� b�dziesz si� ba�, moja ma�a, to naprawd� si� obra��. A bez ciebie nie ma nas
wcale. Ty jedna ��czysz nas, jak jaki� piekielny klajster, w nowy stw�r sztucznej
rekonstrukcji �ycia na wierzcho�kach nowej metafizycznej pot�gi.
v. PLASEWITZ
Chocia� to nic zdaje si� nie znaczy�, dobrze jest powiedziane.
JANULKA kl�cz�c
Tak si� boj�, tak si� boj�!
POTW�R I bez prawej r�ki; g�osem skrzecz�cym
Prosz� nas postawi� bli�ej pieca. Zimno nam.
MISTRZ do wszystkich
Ruszcie si�, leniwcy! Pom�cie potworom. Pr�dzej!
Fizdejko, de La Tr�fouille. Ksi�na i Glissander pomagaj� Potworom przesun�� si� bli�ej ku
piecowi. Der Zipfel podchodzi do okna na lewo i wprawia je na powr�t w ram�. Z pieca, nie
domkni�tego przez nikogo, bucha czerwony �ar tak silny, �e przy�miewa elektryczn� lamp�.
�wiec� wszystkie szpary. Podczas przechodzenia Potwor�w za ��kiem Elza zaczyna j�cze�
cicho: �Aa, aaa�, potem coraz g�o�niej, a� wreszcie zamiera w dzikim krzyku.
14
ELZA
A! A! A! Aaa! Aaaa!!!! A!!!!!!!!
v. PLASEWITZ podchodz�c do niej
No � mamy przynajmniej jednego trupa. Moja c�rka umar�a ze strachu.
FIZDEJKO
Zaraz b�dzie ich wi�cej. Serce zamiera mi z przera�enia, mimo i� wiem, �e we wszystkim
tym jest jaka� sztuczka. Piec p�onie wszystkimi szparami coraz silniej.
JANULKA dziko krzyczy, zrywaj�c si� z kl�czek
Zlitujcie si� nade mn�!!!
Mistrz podbiega i zakrywa jej usta �elazn� r�kawic�, i podtrzymuje drug� r�k� za tali�.
MISTRZ g�osem twardym
Tajemnica wkroczy�a mi�dzy nas. Jeste�my obj�ci wieczn�, niepoznawaln� g��bi�
wszechbytu na nowo � jak dawni ludzie.
v. PLASEWITZ
Wi�c wzgl�dno�� wszystkiego? Dzicz jako t�o pot�guj�ce i sztuczne potwory? Deformacja
�ycia! Teraz rozumiem. Za t� cen� zdobywacie �ycie? To tak jak ze sztuk�: za cen�
deformacji i dysonansu � nowe formy?
MISTRZ
Nie. To by�y marzenia kr�l�w Hyrkanii. Nie, stanowczo nie; dzicz jest konieczna nie jako
t�o, tylko jako materia�. Na dziczy wyro�nie cudowny kwiat odnowionej Tajemnicy,
mo�liwo�� nowej religii, ale nie sztucznej � prawdziwej tak, jak tajemnica mego w�asnego
istnienia. Ale na to musimy si� przetransformowa�.
v. PLASEWITZ
A je�li dziczy wam zabraknie?
MISTRZ
Dzicz sztuczn� wytworzy socjalizm doprowadzony do ostatnich granic. To si� ju� sta�o u
nas, a czy pr�dzej, czy p�niej stanie si� i gdzie indziej.
v. PLASEWITZ
Nie obejdziecie si� bez Semit�w. Oni, to jest w�a�ciwie my, jeste�my konieczn� ram�
ka�dego obrazu przysz�o�ci.
MISTRZ
Semit�w mam pod dostatkiem. Sam ich puszczam wsz�dzie. Wyssiemy ich jak kleszcze.
Milczenie.
POTW�R II
Dobrze nam tu. Ciep�o jest.
v. PLASEWITZ do Potwor�w
Czy jeste�cie naprawd� znakami za�wiatowych pot�g?
15
POTW�R I
My nie jeste�my wcale jakimi� symbolicznymi postaciami. My jeste�my naprawd�,
�yjemy, ciep�o nam jest, chcemy je��.
MISTRZ
Tak, s� rzeczywiste jak Tajemnica Bytu, kt�rej nie z�amie nic: ani system poj��, ani
spo�ecze�stwo, ani...
JANULKA wyrywaj�c mu si�
Ani ty sam, Wielki Mistrzu. Ja kocham moje potwory, moje biedne, kochane monstrumki.
Ja si� was wcale ju� nie boj�. Zaraz dostaniecie je��.
Biegnie ku nim i g�adzi je po pi�rach. Ptasie skrzeki wydobywaj� si� z Potwor�w.
FIZDEJKO
A wi�c za cen� jej mi�o�ci do mnie i zdrowia jej rozumu mam zdoby� rzeczywist� w�adz�
� ja, z�amany starzec na schy�ku dni swoich.
MISTRZ I DER ZIPFEL wskazuj�c na ekran, na kt�rym powoli wyst�puje obraz olbrzymiej
g�owy Fizdejki w fantastycznej koronie, rzucony przez magiczna latarni�.
Patrz tam!!!!
FIZDEJKO
Latarnia magiczna! I tego mi nie oszcz�dzili. Dziecinniej� zupe�nie. I boj� si�, boj�
okropnie, mimo i� wiem, �e macie tu gdzie� ukryty reflektor. (wstaje z kl�czek) Ale ja te�
musz� wreszcie zje�� kolacj�. Chod�my, pa�stwo.
MISTRZ
Ja zostan� tu z Janulk� i wszczepi� w jej psychiczny ko�ciotrup jad tajemnic najgorszych.
Pewna doza z�a, zwyk�ego �otrowskiego z�a, nie da si� unikn�� nawet w naszych
wymiarach.
Idzie na lewo ku Janulce i Potworom. Za nim idzie Der Zipfel. Fizdejko kieruje si� oci�ale ku
drzwiom. Za nim ksi�stwo de La Tr�fouille, v. Plasewitz i Glissander. Lampa ga�nie.
FIZDEJKO id�c
Kr�tkie spi�cie, I to jeszcze nawet! O, jak�e ba� si� b�d� dzi� przy �wiecach!
Wychodz�. Der Zipfel stoi na tle p�on�cego pieca, kt�ry troch� przygasa.
MISTRZ grzmi�cym g�osem
A teraz precz ze sztucznymi tajemnicami! Janulko, staniesz si� w moich psychofizycznych
szponach medium urzeczywistnie� najg��bszej ��dzy prze�ycia siebie w spos�b
najbardziej skondensowany. Ja p�kn� chyba z rozkoszy! Ty sama nie przetrzymasz tego:
przejdzie przez ciebie pr�d psychiki mocnej jak stado s�oni.
JANULKA
Tak, tylko przynios� je�� moim potworom.
Wybiega.
MISTRZ ods�ania przy�bic� i rzuca si� na kolana przed ��kiem, na kt�rym le�y trup Elzy;
p�aczliwym g�osem
16
Po co tu ten trup? Ja jestem zwyk�y dobry cz�owiek! Czego wy ode mnie wszyscy chcecie?
Czy to ja j� zabi�em? Ja niczego nie chc�! Tyko troch�, troch� odpocz��!
Wybucha histerycznym �kaniem. Ptasi skrzek Potwor�w. Der Zipfel robi ruch r�k� z g�ry na
d�.
17
AKT DRUGI
Ponury wiecz�r jesienny zapada. Wn�trze dziewiczego �wierkowego lasu. Gdzieniegdzie
sczerwienia�a jarz�bina prze�wieca w g�stwie ciemnozielonej. Olbrzymie drzewa. Potworne
mchy i grzyby: bia�e, ��te i czerwone. Na lewo, blisko rampy, stoi r�wnolegle do niej sza�as
fantastyczny. Szerokie drzwi otwarte. Wewn�trz pali si� ogie�. Od czasu do czasu dym bucha
i wychodzi przez dach. We drzwiach na wysokim progu siedzi Naczelnik Seans�w, Der Zipfel.
Na prawo na �ci�tym pniu siedzi Fizdejko, ubrany jak Starzec Le�ny. Na g�owie korona z
ga��zek. D�uga siwa broda. Szata bia�a z seledynem. Przy nim przebiera jagody w przetaku
Janulka, ubrana jak Boginka Le�na. Dwa Potwory stoj� na swoich podstawach na prawo2.
FIZDEJKO
Tak wi�c uda�o mi si� odwlec katastrof� na czas pewien. Trudno zdziecinnia�emu �
powiem otwarcie � zidiocia�emu prawie starcowi przekroczy� nagle takie granice,
przejrze� takie perspektywy.
JANULKA
A ja my�l�, �e ta nasza ucieczka w przededniu koronacji by�a przez nich samych planowo
obmy�lona jako jeden z punkt�w programu. To sugestia Der Zipfla.
FIZDEJKO
Nie wiem. W g�owie mi si� m�ci. Nie pij� ju� nic od tygodnia. Chc� tylko spokoju. A mam
przeczucie, �e kto� tu nas dzi� odwiedzi: cz�owiek, banda ca�a, zwierz� jakie� czy duch �
wszystko jedno � ale kto� przyjdzie i od tego wieczoru zale�y wszystko inne.
DER ZIPFEL
Do diab�a, stary kniaziu, z t� ca�� �wiadom� kompozycj� �ycia! Prawda? Lepsze jest
istnienie w ma�ym opuszczonym domku.
FIZDEJKO
O tak! Dziwnym jest to, �e najdziksze historie s� udzia�em tych, kt�rzy najwi�cej pragn�
spokoju. A jednak, jednak ci�gle mnie niepokoi przeczucie, �e mam co� jeszcze do
zrobienia. A mo�e mi si� tylko wydaje � tak z przyzwyczajenia.
JANULKA
Czy wiesz, papo, �e Mistrza zasta�am w ten pami�tny wiecz�r p�acz�cego jak dziecko przy
2 Podstawy mog� by� krynolinowate i umo�liwia� aktorom wstawanie i przysiadanie przez �cie�nianie si�
kr�g�w. (Przyp. aut.)
18
�miertelnym �o�u mojej matki? By� potem nieczu�y na nic pr�cz pewnych moich sugestii
erotycznych, kt�rymi opl�ta�am go na zimno, z ca�� �wiadomo�ci�. Wydoby�am z niego
wszystko na wierzch. M�wi� mi rzeczy tak dziwne, �e zdawa�o mi si�, i� lec� w jak�� ma��
dziurk� bez dna, �e patrz� w oczy samej Nico�ci, pozbawione zupe�nie wyrazu.
POTW�R I
On ma chwile strasznego sentymentalizmu, jak ka�dy zreszt� prawdziwy si�acz duchowy i
komediant. Ale to nie s� tak zwane realne uczucia.
POTW�R II
Musisz mu pom�c w chwilach tych, Janulko, a nie by� dla� obc� i dalek�. Kochaj w nim
na zimno iskr� nie�wiadomo�ci, kt�ra jest naci�gni�ciem spr�yn tego m�zgu � op�tanego
samym sob�, potwora nadludzkiej wprost przenikliwo�ci co do dziej�w �wiata.
JANULKA smutnie
Mo�e go nigdy ju� nie zobacz�? Nie przebaczy�abym ci tego, m�j papusiu. Jedyny b��dny
rycerz na ca�ym widnokr�gu �wiata!
POTW�R I
Zobaczysz go, zobaczysz na pewno � ale we wkl�s�ym zwierciadle twej w�asnej pustki,
jako rzut odniesiony do urojonych wsp�rz�dnych Der Zipfla � raczej sam urojony uk�ad
odniesienia.
FIZDEJKO
Nie m�czcie nas cho� tutaj. Tajemnica naszego przyjazdu do tej le�nicz�wki zadr�cza
mnie formalnie a� do nudno�ci. Chc� dzi�, jak nigdy dot�d, uwierzy� w materializm
dziejowy i ani rusz nie mog�.
POTW�R I
Wspomnij ostatni� koron� �wiata, ostatni� zamkni�t� kultur�, ostatni� my�l na prze��czy, z
kt�rej ludzko�� � och, przepraszam: wszystko jedno co � stoczy si� pod sw�j w�asny w�z,
jad�cy na hamulcach z niezmierzonej g�ry niebytu.
POTW�R II
Wspomnij na wcielenie wszystkich erotycznych mit�w w duszy biednej Janulki. Jeste�cie
jedyni, jak i on: Mistrz. Przez Der Zipfla on dosi�gnie was nawet na dnie �mierci.
FIZDEJKO
Ja nie mam si�y nawet na samob�jstwo, a um�czony jestem samym sob� a� do zdechni�cia.
I mimo to czuj� si� m�odzie�cem, kt�ry mo�e si� nawet zakocha�.
Daleki d�wi�k rogu.
POTW�R I
To on. Znalaz� nas.
DER ZIPFEL wstaj�c
Nareszcie rozpocznie si� seans. Jeste�cie wszyscy duchami. Pami�tajcie o tym dobrze.
D�wi�k rogu du�o bli�ej.
FIZDEJKO
19
A wi�c i tego mi nie oszcz�dzono! Ja, kt�ry ca�e �ycie brzydzi�em si� spirytyzmem, ja,
kt�ry nie wierz�c w duchy, stworzy�em najidiotyczniejsz� w �wiecie biologiczn� teori� cia�
astralnych � ja mam by� duchem na seansie! (zakrywa twarz r�kami) Co za upokorzenie!
JANULKA
Dopiero teraz dowiemy si�, kim naprawd� jeste�my. Ja niewiele wiem o �yciu, ale my�l�,
�e mo�na prze�y� je ca�e nie znaj�c siebie zupe�nie. Chyba �e zajdzie jaki� fakt
demaskuj�cy. Je�li on znajdzie nas a� tu, przeznaczenie nasze b�dzie jasne. Musimy
stoczy� si� a� na samo dno, jak kamie�, kiedy puszczony ze szczytu stacza si� w dolin�.
D�wi�ki rogu tu� za drzewami na prawo i trzask �amanych ga��zi. Wbiega Mistrz, ubrany jak
do polowania. Na ramiona narzucony ma bia�y p�aszcz, jak w akcie I. Za nim w strojach
my�liwskich: v. Plasewitz, ksi�stwo de La Tr�fouille i Glissander � dalej dwunastu Bojar�w w
ko�uchach. Przelatuj� wszyscy na lewo nie widz�c nikogo i skupiaj� si� przy drzwiach
sza�asu.
MISTRZ do Der Zipfla
Gotowe, naczelniku?
DER ZIPFEL
Tak jest, panie hrabio. Nie �yj� wszyscy na pewno. Mo�emy rozpocz�� seans natychmiast.
Wszyscy w�a�� do sza�asu i siadaj� dooko�a ognia. Mistrza wida� en face w g��bi,
o�wietlonego �arem od do�u. Der Zipfel staje przy drzwiach wewn�trz, wychyla si� i wywo�uje
duchy.
DER ZIPFEL uroczy�cie
Duchu kniazia Fizdejki, uka� si�!
Fizdejko wstaje jak automat i krokiem zahipnotyzowanego podchodzi ku drzwiom sza�asu.
Posta� jego rysuje si� ciemno na tle krwawo pa�aj�cego wn�trza.
FIZDEJKO
Jestem. Jest to szczyt upokorzenia. Nie r�cz�, czy nie udaj� ducha na seansie. Ale powiem
to, co powiedzie� musz�. M�cz� si� potwornie niedosytem samego siebie. Chcia�bym by�
wszystkim: obj�� ca�y wszech�wiat, zdoby� wszelk� wiedz� zupe�nie sam � po raz
pierwszy. Przekle�stwo po�artych kultur d�awi mnie jak zmora. Chcia�bym te� by� artyst�
we wszystkich rodzajach sztuki i sam stworzy� wszystko, co tylko by�o i mo�e by� przez
wieczno�� ca�� w sztukach tych stworzone. Chcia�bym by� jednocze�nie �ebrakiem i tym,
kt�ry rzuca mu z nadmiaru bogactwa marn� sztuk� z�ota. Chcia�bym �y� w�asnymi
trzewiami i po�re� si� do ostatniej ko�ci, a potem rozb�ysn�� duchem we wszystkich
mg�awicach i s�o�cach niesko�czonej, amorficznej przestrzeni.
MISTRZ
Przez najwy�sz� komplikacj� do zwierz�cej prawie prostoty i si�y � to jest nasza zasada.
B�dziesz nasycony, duchu Eugeniusza Fizdejki.
Ptasi �miech Potwor�w. Fizdejko znika, tzn. zapada si� w zapadni� u drzwi sza�asu.
DER ZIPFEL
Teraz Janulka. Pr�dzej. Fluid si� wyczerpuje.
Janulka jak automat podchodzi na miejsce Fizdejki, rzucaj�c po drodze przetak.
MISTRZ
20
Czego chcesz, jedyna moja, ukochana Janulko?
JANULKA
Jestem nieodrodnym tworem papy w kobiecym wcieleniu. Chc� by� �wi�t�, nietykaln� dla
nikogo i dla samej siebie i jednocze�nie chc� by� rozdarta przez milion u�cisk�w
nieznajomych obrzydliwych m�czyzn, kt�rzy by si� zarzynali wzajemnie o moje cia�o.
Chc� by� wbita na pal i smagana nahajami przez jakie� spotwornia�e od po��da� ludzkie
bydl�ta i jednocze�nie chc�, aby b��kitny poca�unek anio�a, jak kwiat niedosi�ny, spad� w
najg��bsz� cich� dolink� mojej dziewczynkowatej duszy. Chc� w�ada� �wiatem poprzez
straszliwego tyrana, kt�ry by by� tylko tchnieniem a� do czarno�ci purpurowo l�ni�cej
mojej w�asnej uciele�nionej w nim ��dzy, spi�trzonej w krwawym mi�sie p�kaj�cych od
pot�gi musku��w, i by� jednocze�nie cieniem roztrwonionego w Nico�ci najskrytszego
marzenia bez tre�ci, w zmarzni�tym na kamie� wszecheterze od wieczno�ci wymar�ego
Istnienia. Dosy�, bo p�kn�!
DER ZIPFEL
Id�! Ja sam �a�uj�, �e nie jestem twoim kochankiem.
Janulka znika w zapadni u drzwi sza�asu.
MISTRZ wstaje i zbli�a si� do drzwi
Jak�e straszliwie wymagaj�cymi stali si� jako duchy! Czy zdo�am ich zadowoli� � ja,
absolutny sceptyk w kwestiach nasycenia w og�le?
DER ZIPFEL
Sta� si� pan tak�e duchem, panie hrabio. Mam na to spos�b wypr�bowany.
MISTRZ wychodz�c z sza�asu
Jaki?
DER ZIPFEL wychodz�c za nim
Oto jaki. (strzela Mistrzowi w pier� z ma�ego rewolweru; do Bojar�w) Mo�e kt�ry z
ksi���t odniesie trupa Mistrza za sza�as. On musi si� przetransformowa� w samotno�ci.
Dw�ch Bojar�w niesie Mistrza za sza�as, po czym wracaj� obaj.
v. PLASEWITZ
Wiecie, �e jednak intuicja to cudowna rzecz: cokolwiek przyjdzie do �ba � wykona�
natychmiast. Na intuicj� jeden jest tylko �rodek: policja! Na szcz�cie w naszym pa�stwie
nie jest ona jeszcze do�� zorganizowana. Oczywi�cie m�wi� o �yciu, nie o filozofii. Tam �
rol� policji spe�nia ten przekl�ty system logiki formalnej bez sprzeczno�ci. (wbijaj�c kr�tki
n� my�liwski Der Zipflowi w piersi) Masz za wszystkie twoje blagi, stary
prestidigitatorze! Uwolni� raz na zawsze twoje pseudoduchy spod wp�ywu tych niby �
fluid�w. Podzi�kuj jeszcze, �e nie pu�ci�em na ciebie przed �mierci� depresyjnych gaz�w,
kt�rych jestem wynalazc� i fabrykantem. (Teraz dopiero Der Zipfel pada bez j�ku i zaraz
znika w zapadni przed sza�asem.) A to co nowego? Znik� jak kamfora! (Jednocze�nie zza
sza�asu wychodzi Mistrz, a z prawej strony spomi�dzy drzew Fizdejko wsparty na Janulce.)
Mniejsza o niego. Dobrze, �e ci przynajmniej s� �ywi i zdrowi.
Obciera n� i chowa do futera�u.
MISTRZ do Fizdejki i Janulki
S�uchajcie, wy tam, dlaczego uciekli�cie przede mn�?
21
FIZDEJKO
Przebacz, Gottfrydzie! Ja nie wiem, czy to, co mi proponujesz, nie jest ponad si�y moje i
Janulki. Jeszcze pora wyrzec si� wszystkiego.
Z sza�asu wychodz� ksi�stwo de La Tr�fouille i Glissander, a za nimi dwunastu Bojar�w.
MISTRZ
Wstyd� si�, Eugeniuszu, mamy� si� cofn�� nakr�ciwszy tak� maszyn�? Mosty spalone.
Nie mamy miejsca na tym �wiecie, chyba tylko w twojej zbydl�conej Litwie. Otoczeni
pier�cieniem socjalistycznych republik, zgin�� musimy, o ile nie stworzymy czego�
diametralnie przeciwnego. Zbydl�cenie nie dosz�o tam tak wysoko jak u nas. Tam masy
wierz� jeszcze w przysz�o��. Tu � w naszych oczach � zaczyna si� odwrotna fala historii.
Ja nawet przesta�em uznawa� nieodwracalno�� uspo�ecznienia, a ty chcesz ucieka�? Ale
dok�d? A zreszt�, mam w odwodzie Semit�w. Nic nam nie b�dzie.
FIZDEJKO
Nie wierz� nawet w twoj� si��. To straszne. Mnie samemu brakuje jakiej� odrobiny czego�
� jakiego� atomu wiary.
JANULKA wskazuj�c Mistrza
Jemu te� czego� brakuje. On p�aka� jak dziecko przy trupie mamy. M�wi�y mi o tym
potwory.
MISTRZ
Ja wam powiem prawd�: ja jestem zwyk�y, w miar� dobry cz�owieczek. I wy tak�e
jeste�cie tacy sami. W nas nie ma nic z tego, o czym m�wimy. Ja mam gdzie� matk�, kt�r�
kocham i kt�ra cierpi, uwa�aj�c mnie za gorszego, ni� jestem. Ja mam siostrzyczki takie
jak ona (wskazuje na Janulk�) � i nic mi do szcz�cia nie brakuje. Nawet nie jestem
uwodzicielem. Po prostu jestem wielkie nic: lubi� sadzi� kwiatki, czasem przeczyta� jak��
powie��, p�j�� do znajomych, pogra� w tenisa czy w szachy...
FIZDEJKO
B�j si� Boga, Gottfrydzie, ja jestem taki sam zupe�nie! Wszystko, co robimy, jest czyst�
dekoracj� na tle naszej w�asnej nico�ci.
MISTRZ
Nie � moja idea deformacji �ycia wywraca wszystkie dawne warto�ci i ich kryteria.
Wszystko jest nadbudow�. W nico�ci p�ynie potworny szkielet mego okr�tu. Nie
znajdziesz tam mi�sa ani flak�w. Z twardego materia�u zbudowa�em podstaw�, kt�ra wisi
o par� cali nad moj� g�ow�. Tam �yj�. Sztuczna psychika. Nas nie ma ju� od dawna � od
wiek�w. Ale nie jeste�my bezdusznymi kuk�ami ubranymi w �achy. Tylko w tobie trzeba
to jeszcze rozwin��. A podstawy dostarczy nam zdzicza�a w socjalizmie ludzko��... Tfu,
do diab�a, znowu to ohydne s�owo.
FIZDEJKO
Bo�e! Z czego ja zrobi� now�, sztuczn� dusz�?!?
MISTRZ
Naucz si�! My�la�em was ok�amywa�, ale widz�, �e nie t�dy droga. Naucz� was
prawdziwej techniki urojonego �ycia. S�uchaj mnie: zg��b twoj� w�asn� nico�� a� do dna,
22
przekonaj si�, �e jeste� sko�czonym idiot�, ba�wanem i niedo��g�, �e nie ma w tobie ani
krzty honoru, wiary i talentu, �e jeste� naj n�dzniejszym paso�ytem, alfonsem i szpiegiem
� swej w�asnej ja�ni � i wtedy na tym stw�rz t� jedn� stalow� beleczk�. po�� j� na tej
nico�ci i wiedz � zaklinam ci�, nie wierz, tylko wiedz � �e si� utrzyma, jak planeta w
bezdennej przestrzeni. Stw�rz w idealnej pr�ni ten zarodek grawitacyjnego pola, kt�re
rozpr�aj�c si� utrzyma bez podpory olbrzymi gmach twego nowego �ja�.
FIZDEJKO
Dobrze, dobrze � ale ten pierwszy krok...
v. PLASEWITZ
Musisz to zrozumie� intuicyjnie, Gienku. Poj�ciowo nikt temu rady nie da. Ja to zrobi�em
ju� dawniej, te� intuicyjnie, pod�wiadomie, i wtedy to za�o�y�em fabryk� depresyjnych
gaz�w. Ale ciebie nie umia�em jako� natchn�� tym nigdy.
MISTRZ
To troch� co innego. To samo, co ja, zrobili Jo�l Kranz i de La Tr�fouille, ale z moj�
pomoc�. Wynik zale�y te� od danych. Ty masz nies�ychane zdolno�ci, Eugeniuszu, tylko
z�e wychowanie nie da�o ci ich zu�ytkowa�. No, m�j drogi, rusz si� raz z miejsca.
FIZDEJKO
Dobrze � spr�buj�. Ale wiesz, co mnie przera�a? � to te wszystkie drobiazgi: przemys�,
handel, finanse i tak dalej, i tak dalej... Ta nuda potworna realnego �ycia na wierzcho�ku
w�adzy, to ci�g�e podpisywanie niezliczonych papier�w...
MISTRZ
Od tego jest Kranz i Plasewitz. My palcem nawet nie ruszymy w t� stron�. No, stary,
ostatnia chwila ucieka. Spiesz si�.
FIZDEJKO
Brrrr... jak si� boj�! Mam takie uczucie jak dziewica gwa�cona przez batalion
rozbestwionych �o�nierzy, jak chrab�szcz, kt�remu by dawano ko�sk� lewatyw�. Jeszcze
jedna kwestia: czemu to ja w�a�nie?...
MISTRZ
Dlatego, �e masz tak� c�rk�, �e jeste� do pewnego stopnia ksi�ciem krwi i �e u was
zacz�o si� posocjalistyczne zbydl�cenie po raz pierwszy. Reszta � to czysty przypadek. W
pewnych granicach poza pogl�dem fizycznym nie ma absolutnej konieczno�ci, �eby to
w�a�nie by�o, a nie co� innego. Jest to ostatnie, psychologiczne rozwi�zanie problem�w:
Korbowy, Wahazara i kr�la Hyrkanii. B��dy ich polega�y na tym, �e Korbowa zabrn�� w
kompromis, Hyrkan nie mia� nast�pc�w, a poczciwy Gyubal chcia� by� samotnikiem
zupe�nym. Bez wzajemnych zwierze�, bez kompletnej szczero�ci psychicznych mocarzy
r�wnych sobie absolutnie � nie ma mowy o prawdziwej deformacji �ycia. Nie potrzebuj�
tego obja�nia�, bo wszyscy wiedz� o tych nieudanych pr�bach przezwyci�enia zagadnie�
ludzko�ci w og�le � ach, czy� nie mo�na si� ju� obej�� bez tego przekl�tego s�owa?
FIZDEJKO z rozpacz�
Nie mog�. Nic nie mog� z siebie wydusi�. Starczy marazm. Czemu to ja w�a�nie?!
MISTRZ z pasj�
23
Dlatego, �e jeste� jedyny, jak i twoja zagwazdrana Janulka. Gdzie� znajd� lepsze media?
Na Trobriand-Islands? Czy na Nowej Gwinei? A, do diab�a starego, cierpliwo�ci zaczyna
mi ju� brakowa�. Ta ci�g�a samotno�� w piekielnym gmachu mojej sztucznej ja�ni, gdzie
jestem opuszczonym jak Karol V, jak Maron na bezludnej wyspie. Potrzebuj� r�wnych
sobie ludzi i r�wnej sobie kobiety. J�zyk wysech� mi od gadania! Robisz to, co ci ka��, czy
nie robisz? (do Bojarow) Zapali� tam pochodnie! Niech wszyscy patrz�!
FIZDEJKO pr꿹c si� i wydymaj�c
Nie mog�! Nie mog� po�o�y� tego w�gielnego kamienia. Czuj� pustk� i nudno�ci. Wiem �
jestem niczym. Och! Ja p�kn� z tego wszystkiego. Miejcie lito��.
Zapali�y si� w r�kach Bojar�w pochodnie.
JANULKA
Papusiu, papusiu! Jeszcze troszeczk�! Jeszcze cho�by odrobin�!
DE LA TR�FOUILLE
Jeszcze, jeszcze! My�my wszyscy przez to przeszli, tylko nie tak �wiadomie. No i przy
tym mniejszymi jeste�my duchami w hierarchii istnie�.
KSIʯNA
Teraz dopiero widzimy technik� przysz�ych wydarze�. To jest cudowne! Mistrz rzuci� na
st� ostatni� kart�. W tym jest szalona si�a. Szczero�� najwi�kszego ze sztucznych ludzi! I
nam dane by�o to ogl�da�!
Fizdejko zgina si� w kab��k i jednocze�nie naciska raptownie balonik, kt�ry ma ukryty na
brzuchu, pod ubraniem Starca Le�nego. G�uchy huk.
FIZDEJKO
Przesili�em si�!
Pada.
MISTRZ
P�k� jak bomba! Teraz macie dow�d, �e jest to mo�liwe. To sztuczna duchowa si�a.
Fizycznie jest zdr�w jak ogier. P�knie tak jeszcze ze czterdzie�ci razy, ale stworzy siebie w
innej psychicznej geometrii. (do Fizdejki) Ale teraz nie b�dziesz ju� ucieka�? Co? Czujesz
t� dzik� rozkosz tworzenia siebie z nico�ci?
FIZDEJKO zm�czonym g�osem, wymawia �tak� jak kaczka
Tak, tak, tak. Tak, tak, tak. Ale jestem bardzo os�abiony. Teraz dopiero poj��em ca��
warto�� twego towarzystwa, Gottfrydzie. Teraz widz� konieczno�� naszej sp�ki.
Przezwyci�enie nihilizmu w �yciu! Przepi�kna rzecz!
Mdleje.
MISTRZ
No c�, Janulko? Czy� nie jest to wszystko wspania�ym dowodem istnienia utajonych
g��bin w cz�owieku � ach, co za �wi�stwo! � w Istnieniu Poszczeg�lnym. W�ciek�a to jest
praca: b�d�c ju� absolutnie nikim wydusi� z siebie nowy tw�r. Wiem, co powiesz:
zdeformowany. A czym�e s� obrazy kubist�w? A muzyka Sch�nberga czy� nie jest
karykatur� uczu�? Ale nam nie o uczucia chodzi � o nowe formy w �yciu, kiedy sko�czy�a
si� ju� sztuka. Moja teoria jest tym, czym teoria Arheniusa w kosmogonii:
przezwyci�eniem entropii. Dzicz, miazg�, na kt�rej ro�niemy, stwarza dla nas socjalizm �
24
a na tym tle pi�trz� si� dopiero �elazobetonowe, sztucznie konstrukcyjne widma naszych
nowych ja�ni.
JANULKA z �alem
Wi�c ty mnie nigdy nie pokochasz, Gottfrydzie?
MISTRZ
Mo�esz by� jes