8585
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | 8585 |
Rozszerzenie: |
8585 PDF Ebook podgląd online:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd 8585 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 8585 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.
8585 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:
Colin Forbes
Kom�rka
T�umaczy�: Jan Grzelak
Tytu� orygina�u: Cell
Wydanie angielskie: 2003
Wydanie polskie: 2004
Prolog
? Linda Warner, �ona ministra bezpiecze�stwa wewn�trznego, znikn�a trzy tygodnie temu ? t�umaczy� Tweedowi nadinspektor Roy Buchanan. ? Trzy tygodnie! I nic, �adnego �ladu, �adnej poszlaki. Nie wiadomo, co si� z ni� sta�o.
Naczelnik wydzia�u �ledczego Scotland Yardu rozejrza� si� po biurze Tweeda w gmachu przy Park Crescent Tweed siedzia� naprzeciwko, po drugiej stronie swojego biurka Policjant skin�� g�ow� Pauli Grey, asystentce Tweeda, kt�ra siedzia�a przy swoim w�asnym biurku. Dalej sta�o biurko Boba Newmana, by�ego mi�dzynarodowego korespondenta, z kt�rym te� si� milcz�co i pow�ci�gliwie przywita�. W rogu biura sekretarka Tweeda, Monica, pani w �rednim wieku z w�osami zwi�zanymi w wielki kok nad karkiem, zapami�tale m��ci�a palcami w klawiatur� komputera To w�a�nie Paula, atrakcyjna brunetka po trzydziestce, zada�a sobie trud, by odpowiedzie� Buchananowi:
? Trzy tygodnie to d�ugo. Strasznie d�ugo. Czy by�o jakie� ��danie okupu? O ile za�o�ymy, �e to by�o porwanie..
? Nie, i to w�a�nie sprawia, �e to jej znikni�cie staje si� jeszcze bardziej niepokoj�ce.
? Ta sprawa tylko na pocz�tku trafi�a do gazet ? zauwa�y�a Paula ? Teraz prawie si� o tym nie pisze.
? Gazety bardziej zainteresowa�o ostrze�enie wywiadu, �e jeste�my numerem dwa na li�cie al-Kaidy ? wyja�ni� Buchanan. ? Mamy podobno sta� si� obiektem ataku w rocznic� jedenastego wrze�nia ? W jaki spos�b dosz�o do jej znikni�cia?
? Victor Warner ma dwa domy. Ostatnie pi�tro apartamentowca w Belgravii i posiad�o�� w Carpford. To taka zapad�a wiocha u podn�y North Downs. Porsche pani Warner znaleziono na poboczu po przeciwnej strony drogi tu� za zakr�tem. �adnych �lad�w walki. Silnik wy��czony, kluczyki w stacyjce. Dziwna sprawa ? Buchanan odwr�ci� si� do Tweeda ? Chcia�bym, �eby� tam ze mn� pojecha� i sam rozejrza� si� po okolicy.
? Ja? Zapomnia�e�, �e jestem zast�pc� dyrektora SIS?
? Oczywi�cie, �e nie zapomnia�em ? odezwa� si� po chwili nadinspektor. ? Ale mimo to zdo�a�e� rozgry�� spraw� Arbogasta, wyja�niaj�c pi�� morderstw na dw�ch kontynentach, �e ju� udzia�u wiceprezydenta Stan�w Zjednoczonych nie wspomn�. A poza tym, zanim zacz��e� si� tu marnowa�, by�e� najm�odszym naczelnikiem wydzia�u zab�jstw w historii Scotland Yarda Sprawa Arbogasta dowiod�a, �e na szcz�cie w�chu nie straci�e�.
? To niemo�liwe. Musz� si� skoncentrowa� na tym, co tutaj robi�.
Tweed by� cz�owiekiem w nieokre�lonym wieku, �redniego wzrostu, nosi� okulary w rogowej oprawie Na ulicy wi�kszo�� ludzi min�aby go, nawet nie zauwa�aj�c ? nie raz ju� korzysta� z tego dobrodziejstwa w swojej pracy. Ostatnio nawet jakby odm�odnia�, jego legendarna energiczno�� by�a jeszcze bardziej zauwa�alna ni� zwykle, ruchy �wawsze.
? Nie m�g�by� tego zrobi� dla mnie? ? �asi� si� Buchanan.
? Roy, powiedzia�em �nie�! ? waln�� pi�ci� w Mat biurka Tweed ? A poza tym Warner wym�g� na Gabinecie pe�n� kontrol� nad sprawami wewn�trz kraju i ograniczenia ingerencji ze strony innych agend To dotyczy w szczeg�lno�ci mnie, Buchanan.
Nabiera� tchu, by kontynuowa� tyrad�, kiedy drzwi otworzy�y si� z takim impetem, �e ledwie wytrzyma�y to zawiasy. Dyrektor Howard wpad� do biura, jak bomba, wymachuj�c jakim� trzymanym w gar�ci plikiem papier�w. Pot�ne, niemal dwumetrowe ch�opisko, od zbyt d�ugiego przesiadywania w drogich restauracjach i klubach straci� kondycj� i dosta� zadyszki.
W paru susach przemierzy� pomieszczenie i pad� ci�ko na fotel przed biurkiem Newmana Ubrany w nienaganny garnitur uszyty na zam�wienie u drogiego krawca z Saville Row, wykrochmalon� na sztywno bia�� koszul� z much�, z grzmi�cym g�osem i nienagannym akcentem z wy�szych sfer, Howard by� uciele�nieniem idea�u wysokiego urz�dnika Na szcz�cie do tego wszystkiego mia� jeszcze g�ow� na karku, wi�c z Tweedem podzielili si� obowi�zkami sprawiedliwie ? on u�era� si� z podobnymi sobie pawianami z Whitehallu, a Tweedowi zostawia� na woln� r�k� w kierowaniu Firm�.
? Zwyci�stwo! ? wychrypia� teraz, kiedy tylko odzyska� wreszcie mow�. ? Wracam od premiera Zdo�a�em go przekona�, �eby odwo�a� edykt Warnera o tym, �e wszystko, co dzieje si� w kraju to wy��cznie jego sprawa Tweed, ma si� pan zaj�� spraw� znikni�cia pani Warner.
Premier bardzo niepokoi si� ta spraw� Zaczynaj� kr��y� brzydkie pog�oski o tym, �e pi�kna Linda pono� za bardzo zaprzyja�ni�a si� z innym wysokim cz�onkiem Gabinetu.
? Wspaniale! ? ucieszy� si� Buchanan. ? Tweed mo�emy zaraz jecha� na wizj� lokaln� do Carpford, miejsca, gdzie si� to znikniecie zdarzy�o.
? Tu ? potrz�sn�� raz jeszcze papierami uniesionymi w tryumfalnym ge�cie Howard ? mam notatk� premiera, �e ma pan dzia�a� niezale�nie od ministerstwa bezpiecze�stwa Wszystko b�dzie zn�w po staremu ? Oho ? pokr�ci� g�ow� czytaj�c Tweed ? stary nie owija w bawe�n�. ? Od�o�y� kartk� na biurko. -.Me to w �aden spos�b nie zmienia mojej decyzji, �eby nie zajmowa� si� znikni�ciem pani Warner. To twoja sprawa, Roy. Nawiasem m�wi�c, nie bardzo wierz� w te prasowe historie o bezpo�rednim zagro�eniu kraju ze strony al-Kaidy.
? Przecie� zna�e� Linde ? nie odpuszcza� Buchanan. ? Mo�e niezbyt blisko, ale zawsze. Ona ci� lubi�a ? Podj��em decyzj� i...
Zadzwoni� telefon. Monica odebra�a, zas�oni�a mikrofon d�oni� i, pobieraj�c sw�j najbardziej zjadliwy u�miech, zapowiedzia�a:
? Dzwoni pan Peregrine Palfry, osobisty asystent Warnera Nalega, by z panem rozmawia�.
? Ten fagas? Bije Warnerowi pok�ony za ka�dym razem, kiedy tamten tylko poka�e si� w gabinecie. No dobra, daj mi tego dupka ? powiedzia� bior�c s�uchawk� dwoma palcami, jakby si� spodziewa�, �e pocieknie z niej co� obrzydliwego. ? Tweed, s�ucham.
? Panie Tweed ? us�ysza� arogancki g�os ze s�uchawki ? pan minister prosi�, �ebym panu przekaza�, �e...
? Jak ma do mnie interes, to niech sam zadzwoni. Nie przyjmuj� telefon�w od jego s�ug.
? To wa�na sprawa Mam panu powiedzie�, �e...
? ��cz ze swoim szefem, albo odk�adam s�uchawk�.
W s�uchawce rozleg� si� g�uchy d�wi�k, s�ycha� by�o jaki� szepcz�ce g�osy i po chwili odezwa� si� sam Warner. W jego g�osie pr�no by szuka� zachwytu.
? Tweed, jestem zapracowanym cz�owiekiem...
? No to jest nas dw�ch. W czym rzecz?
? Prosz� uwa�nie mnie wys�ucha�. ? Tym razem g�os by� ju� grzeczniejszy, ale zdeterminowany. ? Dosz�y do mnie s�uchy, �e rozwa�a pan zaj�cie si� dochodzeniem w sprawie zagadkowego zagini�cia mojej �ony. Kategorycznie zabraniam panu ingerowa� w to dochodzenie. Nadz�r nad nim spoczywa w r�kach nadinspektora Buchanana i Garetha Morgana, szefa Wydzia�u Specjalnego. Zrozumiano?
? Oczywi�cie ? u�miechn�� si� Tweed, a po chwili kontynuowa�: ? Jest tylko jedna ma�a przeszkoda na drodze do wykonania pa�skiej jak�e uprzejmej pro�by. Ot� tak si� sk�ada, �e moja firma panu nie podlega Niemniej dzi�kuj� za pa�ski telefon, kt�ry bardzo pom�g� mi podj�� decyzje. Do us�yszenia.
Tweed chwil� siedzia� prostuj�c plecy w fotelu, a w oczach zapali�y mu si� iskry.
Uni�s� zaci�ni�t� pi�� i waln�� ni� w blat z tak� si��, �e zaskoczona Paula a� podskoczy�a za swoim biurkiem. Patrzy�a, zafascynowana zmian� osobowo�ci, jak� u niego ostatnio ujrza�a Zwykle spokojny, pasywny Tweed nagle sta� si� porywczy, ale i porywaj�cy rozpieraj�c� go energi� ? To zdecydowa�o ? rzuci�. ? Warner dzwoni z rozkazem, �ebym si� trzyma� z daleka od tej sprawy. Wida� jeszcze nie wie o decyzji premiera A to si� ch�opina zdziwi... Roy, nie zaczniemy od wycieczki do Carpford. Daj mi adres tej jego meliny w Belgravii. I nazwisko gospodyni.
Wsta� i ruszy� do wieszaka po p�aszcz.
? Chod� ze mn�, Paula Masz oko do wynajdowania szczeg��w, kt�re mi umykaj� Mo�e wywnioskujesz co� z tego, co tam zastaniemy.
? Prosz�, tu masz adres. ? Buchanan nawet nie pr�bowa� ukry� zadowolenia z rozwoju wypadk�w. ? Gospodyni nazywa si� Carson, pani Carson. Nic z niej nie wydusi�em Mam i�� z wami?
? Nie ? odpar� Tweed, wymierzaj�c mu kuksa�ca w rami�. ? Najwyra�niej nie zada�e� w�a�ciwych pyta�, nie ma sensu pcha� ci� jej w oczy.
Londy�skie lokum Warner�w zajmowa�o ca�e czwarte pi�tro nowoczesnego apartamentowca, gin�cego szcz�liwie we wspania�o�ciach rezydencji okalaj�cych Belgrave Square, do kt�rych jego nowoczesno�� pasowa�a jak pi�� do oka Tweed u�y� legitymacji SIS, by pokona� op�r agresywnego portiera Winda by�a olbrzymia i luksusowa, z lustrami w z�otych ramach i siedzeniami obitymi czerwon� sk�r� Jecha�a powoli, ale bezszelestnie, a na czwartym pi�trze drzwi rozsun�y si�, ods�aniaj�c widok na szerokie korytarze wy�o�one dywanami, w kt�rych stopa grz�z�a po kostk�.
? Warner wykupi� ca�e pi�tro ? rzuci� Tweed, skr�caj�c zgodnie ze wskaz�wkami z kartki Buchanana w lewo. ? W po�owie tych pomieszcze� nawet nigdy nie by� Kupi� je tylko po to, �eby nie mie� s�siad�w.
Doszed� do ci�kich d�bowych drzwi, przy kt�rych na �cianie zamontowany by� domofon. Nacisn�� guzik i chwil� czeka�, a� z g�o�nika rozleg� si� g�os zirytowanej kobiety.
? Kto tam?
? Nazywam si� Tweed, jestem zast�pc� dyrektora SB.
? Kto� uprzedza� telefonicznie, �e si� pan pojawi Jego nazwisko?
? Nadinspektor Buchanan ze Scotland Yardu ? Baba nie ryzykuje, wszystko sprawdza ? us�ysza� pe�en niech�tnego podziwu szept Pauli, ton�cy w zgrzycie i �oskocie trzech kolejno otwieranych zasuw. Drzwi uchyli�y si� i stan�a w nich wysoka, siw� ko�cista i nieprzyst�pna, ale doskonale ubrana kobieta Jej przenikliwe oczy skierowa�y si� na Paul�.
? A to niby kto?
? A to niby moja asystentka, Paula Grey. Zreszt� jest ni� naprawd�.
? Sko�czmy te rozm�wki w progu. Mam niewiele czasu.
? Nasza rozmowa potrwa tak d�ugo, jak to b�dzie konieczne ? odpar� z naciskiem Tweed.
Poprowadzi�a ich do wielkiego salonu z bia�ymi sk�rzanymi sofami i fotelami Tweed i Paula usiedli na sofie, a pani Carson z zaci�ni�tymi ustami usadowi�a si� na brze�ku wysokiego fotela z rze�bionym oparciem.
? Zaczynajcie. M�wi�am, �e nie mam zbyt wiele czasu.
? Spodziewa�bym si� raczej, �e znikni�cie pani domu przerazi�o pani� do g��bi.
To ju� trzy tygodnie, odk�d wyparowa�a bez �ladu z Carpford.
? Organa bezpiecze�stwa wewn�trznego robi� co w ich mocy, by wyja�ni� spraw� jej tajemniczego znikni�cia.
Ton i mina dawa�y wyra�nie do zrozumienia, �e traktuje go wrogo. Paula oceni�a, �e gospodyni chyba nie lubi Tweeda Postanowi�a przej�� inicjatyw� i usiad�a prosto, u�miechaj�c si� do niej.
? Pani Carson, jako kobieta mo�e nam pani zapewne udzieli� jakie� wa�nej informacji, kt�ra mo�e do tej pory umkn�a prowadz�cym �ledztwo. Pan Tweed, kt�ry troch� j� zna�, powiedzia� mi, �e Linda Warner by�a zawzi�tym czytelnikiem i nigdy nie rozstaje si� z ksi��kami Wie pani mo�e, co czyta�a przed znikni�ciem?
? Oczywi�cie, �e wiem. Kolejny raz brn�a przez �Upadek Cesarstwa Rzymskiego� Gibbona. Trzyma�a j� przy ��ka. Zawsze zabiera�a, kiedy si� gdzie� wybiera�a, na wypadek, gdyby uda�o jej si� wyrwa� par� minut wolnego czasu.
? Czy mog�abym poprosi�, by sprawdzi�a pani, czy ta ksi��ka le�y na jej nocnym stoliku?
? Le�y w tym samym miejscu, z zak�adk� na stronie, do kt�rej doczyta�a.
? Czy pani zdaniem to pozostawienie ksi��ki mo�e wskazywa�, �e przewidywa�a szybki powr�t z Carpford?
? Tak mi si� wydaje. ? W pani Carson zasz�a nagle widoczna przemiana Odpr�y�a si�, patrzy�a na Paul�, w og�le ignoruj�c obecno�� Tweeda ? Chcia�a wr�ci� przed wieczorem.
? Zabra�a jakie� ubrania?
? Nic, poza futrem z soboli. Tam w Carpford jest strasznie zimno. Sprawdzi�am jej garderob� bardzo uwa�nie. Uwierzy pani, �e �aden z tych idiot�w z Wydzia�u Specjalnego nawet o to nie zapyta�?
? Czy przed wyjazdem dzwoni�a do kogo�, albo odbiera�a telefon?
? Nie. I o to te� �aden z nich nie zapyta�. Co za ulga rozmawia� nareszcie z kim�, kto zna si� na swojej robocie Mo�e si� pa�stwo czego� napij�? Kawy? Herbaty?
? Nie, dzi�kujemy, dopiero co jedli�my �niadanie. Czy pani Warner m�wi�a pani, po co wybiera si� do Carpford?
? Zd��y�a tylko w przelocie powiedzie�, �e to co� wa�nego, �e jedzie z wa�n� misj�, czy co� w tym rodzaju.
? Czy to by�o co� zleconego jej przez m�a?
? Tego nie wiem, ale tak to wygl�da�o. Wiem, �e pan Warner mia� wr�ci� z ministerstwa dopiero p�nym wieczorem. Odbywa�a si� tam jaka� wielka narada ? Musi si� pani niepokoi� o to, co si� z ni� sta�o.
U�miech nie schodzi� Pauli z ust przez ca�y czas tego przes�uchania, kt�re wygl�da�o na przyjazn� pogaw�dk�. Pani Carson pochyla�a si� coraz bli�ej swej rozm�wczyni.
Jej sztywno�� i wrogo�� rozwia�y si� bez �ladu ? Panno Grey, oczywi�cie, �e si� martwi�. To takie do niej niepodobne. Dzwoni�am wtedy p�nym popo�udniem do Carpford, ale nikt nie odbiera�. My�la�am, �e mo�e ju� wraca ? Czy pani Warner by�a osob� towarzysk�?
? Je�li musia�a Chodzi�a na kolacje z m�em, jej przyjaci�ki znika�y z horyzontu jedna po drugiej. To by�y w wi�kszo�ci �ony dyplomat�w i powyje�d�a�y z nimi na plac�wki ? Du�o czasu sp�dza�a w Carpford?
? Stara�a si� unika� je�d�enia tam. Zdaje si�, �e nie przepada�a za tym miejscem.
Kiedy� nawet m�wi�a, �e jest �dziwne�, cokolwiek mog�o to oznacza�.
? Czyli je�dzi�a tam tylko z m�em? A wi�c musia�a mie� tam na miejscu jakie� ubrania ? Nic tam nie mia�a Zabiera�a tylko to, co niezb�dne i wraca�a przy pierwszej nadarzaj�cej si� okazji Zawsze przywozi�a ze sob� wszystko, co zabra�a Co do sztuki.
Paula spojrza�a na zegarek i wsta�a ? Pani Carson, dzi�kujemy bardzo za po�wi�cenie nam tak wiele czasu. Pozosta�o mi tylko jedno pytanie, bardzo delikatnej natury, na kt�re nie musi pani odpowiada�. Zadaj� je tylko dlatego, �e musimy wyeliminowa� wszelkie ewentualno�ci. Jakby to uj��?
Czy... Czy pani Warner mia�a jakich�, hmm, bliskich przyjaci� p�ci m�skiej?
? Dlaczego mia�abym nie odpowiada�? Jestem �wiat�� kobiet�. Poza tym ten cham z Wydzia�u Specjalnego te� ju� o to pyta�, ale uj�� to znacznie bardziej bezpo�rednio.
Odpowied� brzmi: nie. Nie mia�a kochanka A jako jej gospodyni jestem by� mo�e jedyn� osob� na tym �wiecie, kt�ra musia�a by o tym wiedzie�. Je�li przyjdzie pani na my�l jeszcze co�, o co chcia�aby pani zapyta�, prosz� dzwoni�. Jest pani pierwsz� osob�, kt�ra moim zdaniem ma szans� j� odnale��.
? Dzi�kuj� pani za pomoc i na razie zostawiamy ju� pani� w spokoju, o ile w tej sytuacji mo�na w og�le m�wi� o spokoju.
Wracaj�c, Tweed ze zdziwieniem zauwa�a� czarnego Saaba zaparkowanego przed wjazdem do siedziby SIS. Nadispektor Buchanan siedzia� za kierownic� niecierpliwie b�bni�c w ni� palcami. Widz�c, �e nadje�d�aj�, pozdrowi� ich d�oni� Tweed zjecha� i zatrzyma� si� ko�o wjazdu w Crescent. Po chwili obok zatrzyma� si� czarny Saab i wyskoczy� z niego Buchanan.
? Mo�emy jecha� do Carpford od razu ? powiedzia�, gdy Tweed uchyli� okno. ? Kiedy technicy sko�czyli zabezpiecza� �lady w samochodzie, kaza�em go odes�a� do gara�u w Abinger Hammer. Ju� go stamt�d zabrali i zawie�li do Downs, stoi dok�adnie tak, jak by� znaleziony. Poka�� drog�. Gotowi?
? Miejmy to ju� za sob� ? zgodzi� si� Tweed. ? Prowad� nas, Macduffie.
By�o lutowe przedpo�udnie, pi�kne, czyste niebo i przenikliwy zi�b. Buchanan ra�no ci�gn�� Saabem ku autostradzie A3. Paula pogratulowa�a sobie w duchu decyzji pozostania w p�aszczu i r�kawiczkach.
Szybko zostawili za sob� wielkomiejski zgie�k i po chwili mkn�li pust� A3.
Buchanan i Tweed lubili szybk� jazd�, a chocia� mogli sobie pozwoli� z racji zajmowanych stanowisk na wiele, nie przekraczali nakazanej pr�dko�ci nadmiernie. Po oko�o godzinnej je�dzie Buchanan zacz�� sygnalizowa� zamiar zjazdu z autostrady w boczn� drog�.
Kiedy wjechali ni� na szczyt wzg�rza, skr�ci� w lewo i wjechali w zupe�n� g�usz�.
Wjechali na kolejne wzg�rze, zjechali z niego ciasno poskr�can� serpentyn� z kt�rej roztacza�a si� pi�kna panorama wysokich, faluj�cych po horyzont wzg�rz.
? Przejechali�my pierwszy grzbiet p�nocnego Downs. Znam te okolice. Samego Carpford nie, nawet nie wiem, jak tam dotrze�.
? Co wiemy o Victorze Warnerze?
? Spryciarz. S�u�y� w wywiadzie Marynarki Kr�lewskiej, a potem, po wyj�ciu do cywila, zahaczy� si� w Medfords Security i od razu zosta� tam dyrektorem Tam wypatrzy� go poprzedni premier, i posadzi� na fotelu deputowanego w Izbie Gmin, �eby si� ch�opina nie zmarnowa�, albo co gorsza nie poszed� do konkurencji. Dalsze szczeble drabiny przeszed� ju� szybko. A kiedy powsta�o Ministerstwo Bezpiecze�stwa by� oczywistym kandydatem na ten sto�ek.
? Polubi� go?
? Nie s�dz�. Osobowo�� dominuj�ca Wie, �e jest dupkiem, ale za to ambitnym i zdolnym.
? Po kiego licha mu drugi dom, i to jeszcze na takim zadupiu?
? Jakby� posiedzia�a kilkana�cie godzin dziennie z tymi nudziarzami z Gabinetu, te� chcia�aby� mie� miejsce, dok�d �aden nie wpadnie z wizyt�. A Warner, jak z p� tuzina innych, jest typowany na nast�pnego premiera.
Dojechali stromo opadaj�ca drog� do podn�a g�ry i jechali ni� dalej, w�r�d �agodnie pofa�dowanych p�l po obu stronach. Nie napotykali wielu pojazd�w. Buchanan przed nimi w��czy� prawy kierunkowskaz. Skr�cili obje�d�aj�c staromodn� ceglan� gospod�, kt�rej naro�nik niebezpiecznie wystawa� niemal na drog�.
? Abinger Hammer ? powiedzia� Tweed. ? Dot�d jako tako zna�em teren, ale od tej pory to ju� ziemia niczyja Teraz pewnie pojedziemy w g��b Downs.
Skr�cili �ladem Buchanana w stromo wspinaj�ca si� drog�, naje�on� ostrymi zakr�tami. Robi�o si� coraz zimniej. Paula zauwa�y�a miejscami szad� na trawie na poboczu.
Przejechali ko�o drogowskazu do Holmbury St Mary, potem ko�o samego miasteczka Wci�� si� wspinali i teraz na horyzoncie zobaczy�a ciemny, niemal czarny, g�sty las. Z bliska mo�na ju� by�o odr�ni� drzewa iglaste wymieszane z nagimi li�ciastymi, stercz�cymi jak powtykane w ziemi� miot�y. Buchanan zwolni�, skr�ci� w dr�k�, kt�ra za chwil� krzy�owa�a si� z kolejn�, wracaj�c� do drogi, kt�ra przyjechali Saab zatrzyma� si� w utworzonym przez nie tr�jk�cie i nadinspektor wysiad�, podbiegaj�c do ich samochodu.
? Je�eli nie wiecie, gdzie jeste�my, to w�a�nie wjechali�my do Czarnego Lasu.
? Jak tu pi�knie ? za�artowa�a Paula ? Nic z tego, co nas czeka nie b�dzie pi�kniejsze ? zapewni� j� Buchanan. ? Ten znak ? wskaza� tablic� �Droga zamkni�ta� ? stoi tu na nasz� cze��. �eby postronni nie zadeptali miejsca zbrodni, oznaczonego ta�mami.
Buchanan wr�ci� do samochodu i ruszy� dalej, pod najbardziej strome ze wzg�rz, na kt�re pi�li si� dot�d. Droga zw�zi�a si� do jednego pasa, a oni pi�li si� nadal.
Wok�, po obu stronach ci�gn�a si� g�sta �ciana lasu. Jechali teraz w�sk� dr�k� wyd�t� w zbocza Powy�ej i poni�ej wyrasta�a niemal pionowa �ciana, a oni ledwie mie�cili si� na p�ce, kt�r� prowadzi�a droga Kiedy po kolejnym wira�u po jej stronie znikn�a ska�a, spr�bowa�a wyjrze�, ale jedyne co widzia�a, to pochylaj�ce si� nad nimi drzewa Czarnego Lasu ? A jak kto� nadjedzie z tamtej strony? ? zapyta�a ? Przy odrobinie szcz�cia zmie�cimy si� w kt�rej� z mijanek wykutych po drodze.
? Czuj� si� jak w kr�liczej norze.
? Ta droga nazywa si� Carp Lane, wi�c to ju� niedaleko st�d. ? Wierzy�, �e w jego g�osie s�ycha� wi�cej nadziei ni� mia� jej naprawd�.
? Buchanan powiedzia� �miejsce zbrodni�. Zaniepokoi�o mnie to. Przecie� jeszcze nie wiemy, czy pope�niono zbrodnie.
? Ponosi ci� wyobra�nia Pewnie mu chodzi�o o to wyta�mowane miejsce, gdzie mieli ustawi� samoch�d ? Skoro tak uwa�asz...
�Kr�licza nora� nagle zacz�a opada� i teraz zamiast pi�� si� mozolnie, Tweed z trudem utrzymywa� silnikiem samoch�d, kt�ry bez tego rozp�dzi� by si� szybko.
Potem sklepienie z drzew znik�o i wyjechali na otwart� przestrze�. Buchanan w��czy� kierunkowskaz i skr�cili w lewo, w kolejn�, znowu pn�c� si� do g�ry boczn� drog�.
Przynajmniej nareszcie wyjechali�my z tego cholernego lasu, pomy�la�a Paula
Faluj�ce zbocze by�o ju� wyra�nie zmro�one, a nie tylko przypr�szone szadzi�. Za zakr�tem ujrzeli nagle zaparkowane na poboczu Porsche, a w poprzek drogi wyros�a czarno-��ta plastikowa ta�ma z napisem POLKIJA. Obok sta�o kilku umundurowanych policjant�w, przygl�daj�cych im si� z zaciekawieniem. Buchanan zatrzyma� Saaba i wysiad�, odzywaj�c si� do policjant�w.
? Sier�ant Abbott? Przepraszam, �e narobi�em panu tyle k�opota ? Je�li to tylko pomo�e j� znale��, sir...
Paula sz�a pierwsza zak�adaj�c po drodze lateksowe r�kawiczki, a Tweed za ni� z policjantem. Porsche sta�o przodem do nich, po niew�a�ciwej stronie drogi, tu� za zakr�tem Podesz�a do samochodu i zajrza�a do �rodka ? Sier�ancie. Abbott, czy dok�adnie tak to wszystko wygl�da�o, kiedy go znale�li�cie?
W stacyjce jest kluczyk. Czy silnik by� w��czony?
? Nie, wszystko wygl�da�o tak, jak w tej chwili. Mo�e pani wej�� do �rodka, nawet usi��� za kierownic�. Technicy sprawdzili go bardzo dok�adnie.
? Znale�li co�?
? Jeden czy dwa rude w�osy, kt�re po por�wnaniu z zabezpieczonymi w domu okaza�y si� jej w�osami. Poza tym �adnych w��kien, Paula otworzy�a drzwi od strony kierowcy i wcisn�a si� za kierownic�. Dziwnie poczu�a si� ujmuj�c ko�o kierownicy, kt�rego przed ni� zaginiona dotyka�a zapewne jako ostatnia Wyjrza�a do Tweeda, Buchanana i Abbotta stoj�cych na zewn�trz.
? Tylko okno kierowcy jest opuszczone. Czy w takiej pozycji je zastali�cie, sier�ancie?
? Tak jest, prosz� pani ? Zatrzyma�a si� po niew�a�ciwej stronie drogi Czy znaleziono �lady mog�ce sugerowa�, �e z naprzeciwka nadjecha� jaki� inny samoch�d, kt�ry zablokowa� jej przejazd?
? Chyba domy�lam si�, o co pani chodzi ? u�miechn�� si�. Abbott ? �e niby jak sta�, to m�g� z niego kapn�� olej, czy co� takiego? Sprawdzili�my; ani �ladu ? Mog�abym cofn�� troszeczk� przed zakr�t, tam sk�d ona nadje�d�a�a?
? Prosz� bardzo ? odpar� Buchanan. ? Stan� na zakr�cie, �eby jaki� inny samoch�d jad�cy z do�u na ciebie nie wpad�. Durni�w nigdzie nie brakuje, a ta�ma nie wszystkich powstrzyma.
Paula uruchomi�a silnik, wrzuci�a wsteczny i spojrza�a w lusterku na Buchanana, kt�ry dawa� znak, �e droga wolna Powoli wycofa�a samoch�d, ostro�nie omijaj�c stercz�cy ostry za�om ska�y. Zatrzymuj�c samoch�d pr�bowa�a wyobrazi� sobie, �e jest pani� Warner, znaj�c� tras�. Ruszy�a powoli naprz�d i od razu zrozumia�a, dlaczego samoch�d znalaz� si� na przeciwleg�ym pasie To by� jedyny spos�b, �eby wyjrze� za zakr�t i sprawdzi�, czy droga jest wolna Zatrzyma�a Porsche w tym samym miejscu, sk�d ruszy�a i, nie ruszaj�c si� z miejsca, zacz�a analizowa� sytuacj�.
? Co�, lub kto� j� zatrzyma� ? m�wi�a bardziej do siebie, ni� do kogokolwiek innego. ? Okno otworzy�a, �eby us�ysze�, czy kto� nie nadje�d�a z naprzeciwka..
? A wtedy ? w��czy� si� stoj�cy za oknem Buchanan ? jaki� facet wsadzi� przez okno luf� i kaza� jej wysiada�. To jedna z teorii.
? Facet? A mo�e to by�a kobieta?
? Abbott! ? zawo�a� Buchanan, gdy Paula wysiad�a z Porsche�a ? Zabierzcie ten samoch�d z powrotem i otw�rzcie z powrotem drog�. Ja jad� z pa�stwem do Carpford. ? Ponuro spojrza� na Paul�. ? Przygotuj si� na szok ? uprzedzi�.
Wyjechali na szczyt i Buchanan zjecha� z drogi nad pobocze Przed nimi rozci�ga� si� rozleg�y p�askowy�, a na nim spore jezioro z przystani�, przy kt�rej ko�ysa�a si� zacumowana �agl�wka Znad wody wstawa�a mg�a, kt�ra przys�ania�a widok w oddali ? To jest Carpford? ? zapyta�a ? Rzeczywi�cie dziwne miejsce.
? Ostrzega�em, �e mo�esz si� poczu� nieswojo. Popatrz na te domy.
Nie widzia�a do tej pory dziwniejszego i mniej do siebie pasuj�cego zbiorowiska budynk�w, ni� te, kt�re by�y rozrzucone na sporej po�aci wzd�u� brzegu cichego jeziora Najbli�szy od nich sta� na szczycie niewielkiego wzg�rka, w pewnej odleg�o�ci od wody. W jednym rogu wyrasta�a z niego pot�na wie�a, przyt�aczaj�ca nawet wysoki mozaikowy dach nakrywaj�cy dwa pi�tra domu z wysokimi, w�skimi oknami. W przeciwleg�ym rogu wyrasta�a jeszcze druga, znacznie mniejsza wie�yczka, ju� bardziej w proporcji do reszty.
? Bo�e, a c� to za szkarada? ? wyrwa�o si� Pauli na g�os. ? Architektura wygl�da niemal na w�osk�, ale te proporcje..
? To w�a�nie wiejska kryj�wka Victora Warnera. Nazywa si� Garda To prawdziwa forteca i jedyny tu budynek od podstaw zbudowany wed�ug projektu jego jedynego lokatora.
Wszystkie pozosta�e s� wynajmowane ? Przez kogo? ? zainteresowa� si� Tweed.
? New Age Development Corporation Czynsz p�aci jaki� mocno podejrzany adwokat z Londynu. Pieni�dze id� na konto w Banque de Bruxelles et Liege, ma�ym banku belgijskim.
? tam zostaj�?
? Pewnie nie, ale nie mamy poj�cia, gdzie id� potem. Wiecie jak trudno co� wyci�gn�� z belgijskiego ba�ka Szwajcarzy przy nich to gadatliwe przekupki.
? Chyba znam kogo�, kto mo�e nam pom�c to rozgry�� ? rzuci� p�g�bkiem Tweed, rozgl�daj�c si� wok� jeziora.
Nad jego brzegiem sta� dom, kt�ry Pauli przypomina� betonowy bunkier. Pot�ny zwa� spi�trzonych jeden na drugim betonowych blok�w, w kt�rych wyci�te by�y okr�g�e okna jak bulaje. Tweed wskaza� palcem ? Kto mieszka w tym straszydle?
? Drew Franklin, najlepiej op�acany prasowy plotkarz Wielkiej Brytanii. Kiedy chcia�em go zapyta�, czy czego� nie wie w sprawie pani Warner, powiedzia� mi, �e policja zawsze przekr�ca to, co m�wi, wi�c nie powie mi nic pod nieobecno�� adwokata ? A w tej pseudopasterskiej chatynce za nim?
? Pani Agatha Gobble Nie do wiary, ale ona tam prowadzi antykwariat Je�li dobrze j� podejdziecie, mo�e wam sporo powiedzie�. Jak ju� zacznie gada�, to nie wie, kiedy sko�czy�.
Problem w tym, �e ta pani ma troch� nier�wno pod sufitem ? A w tej pi�trowej... Cholera, chyba stodole, ale pierwszy raz widz� okr�g�� stodo��... W tej stodole z bali po drugiej stronie jeziora? ? zapyta� Tweed.
? To nie stodo�a, tylko dom ? zapewni� go powa�nym tonem Buchanan. ? Zajmuje go niejaki Peregrine Palfry...
? Tak si� nazywa asystent Warnera ? przypomnia�a Paula ? We w�asnej osobie Do tej pory nie mia�em okazji zasta� tego pana w domu. A w Londynie nigdy nie mog� go zasta� w ministerstwie. Ilekro� tam p�jd�, co za pech, akurat go nie ma W ka�dym razie tak mi m�wi�.
? Przera�aj�ce miejsce. ? Paula pokr�ci�a g�ow� ? Nigdzie ani �ywej duszy.
Miasteczko duch�w.
? Nie do ko�ca ? powiedzia� Tweed. ? Kilka minut temu, ze skraju Czarnego Lasu wysun�� si� jaki� wysoki chudzielec w d�ugim czarnym p�aszczu i przygl�da� nam si� uwa�nie przez lornetk�. Dobry punkt sobie wybra�, w tym p�aszczu ledwie go by�o wida� na tle drzew. A potem nagle znikn��. Te raz nikogo tam ju� nie ma ? Chod�my porozmawia� z pani� Gobble ? powiedzia�a Paula ? Mo�e powie co� ciekawego.
? Zaczekam na was przy samochodach ? zdecydowa� Buchanan ? Nie przypad�em tej pani do gusta.
Domek w stylu Cotswalda z bliska okaza� si� bardziej strawny. Tyle tylko �e okna by�y ze szk�a fakturowanego i ci�ko by�e przez nie zobaczy� wystawione za nim rz�dy bibelot�w. Tego, co by�o wida�, starczy�o Pauli, by doj�� do wniosku, �e nie zobaczy�a nic, co by chcia�a kupi�. Kiedy Tweed otworzy� drzwi, odezwa� si� antyczny dzwonek.
Za kontuarem pojawi�a si� pulchna pani po sze��dziesi�tce z pojedynczym sznurkiem du�ych niebieskich paciork�w na szyi ? W�a�nie zamykam ? oznajmi�a.
? Pani Gobble? ? zapyta� grzecznie Tweed. ? Pewna znajoma poleci�a mi pani sklepik, m�wi�c, �e spos�b w jaki pani wystawia sw�j towar m�g�by by� wzorcem dla ca�ej bran�y.
? To bardzo mi�o z jej strony.
? Nazywam si� Tweed. To jest moja asystentka, Paula Grey. A to moja legitymacja.
Pani Gobble uwa�nie przestudiowa�a wr�czony jej dokument Oddaj�c legitymacj�, sprawia�a wra�enie zaskoczonej.
? Wywiad? Chwa�a Bogu, kto� jednak potraktowa� powa�nie to, co si� przytrafi�o biednej pani Warner. Powiedzia�am policji, �e j� zamordowali, ale mnie zbyli ? Sk�d ta pani pewno��, �e zosta�a zamordowana? Widzia�a pani co�?
? Wiem, bo widzia�am to tutaj. ? Pani Gobble plasn�a d�oni� w szerokie czo�o.
? Moje wizje si� zawsze sprawdzaj�.
? Zna�a pani pani� Warner?
? Bardzo uprzejma pani Nadawa�a tej wiosce klasy, czego nie mo�na powiedzie� o reszcie tych tam... To wszystko szumowiny. A pani Warner kupi�a u mnie ma�y pejza�yk, najlepsz� rzecz, jak� mia�am w sklepie. Od razu siem na nim pozna�a i wcale siem nie targowa�a.
Pani Gobble bardzo si� do tej pory stara�a m�wi� j�zykiem literackim, bo to tacy go�cie, z samego Londynu, i jeszcze Tweed jej podstawi� pod nos legitymacj� zast�pcy szefa wywiadu, ale wida� by�o, �e si� rozkr�ca i traci powoli kontrol�, wtr�caj�c gwarowe s�owa Paula dopiero teraz przyjrza�a si� jej fartuchowi, pokrytemu jakimi� tajemniczymi znakami. O jasny gwint, i do tego czarownica!
? Uroczy zak�tek, tak tu cicho i pi�knie ? powiedzia�a.
? P�ki nie ma motocyklist�w ? odpowiedzia�a kwa�no pani Gobble ? Motocyklist�w? ? zainteresowa� si� Tweed. ? A kiedy przyje�d�aj�?
? Co drugi dzie�, czy raczej co drug� noc. Jeden taki przeje�d�a t�dy regularnie o dziesi�tej w nocy. Za ka�dym razem huczy tak, �e o ma�o nie spadam z ��ka, kiedy kr��y wok� jeziora ? Wie pani dok�d si� kieruje?
? Do Margessona. Nie lubi� go. To dziwny cz�owiek. Wielkolud z d�ug� broda bardzo nieuprzejmy. Przyjecha� tu kiedy�, kr�ci� si� wok�, ani s�owem nie odezwa�.
Pytam, czego sobie �yczy; a on �e tylko tak sobie wpad�, zobaczy� jaka jestem. I poszed� ? Gdzie mieszka ten Margesson?
? Prosz� podej�� do drzwi, zaraz gasz� �wiat�o i pa�stwu poka��. Podesz�a do drzwi i przekr�ci�a staromodny porcelanowy wy��cznik. Na zewn�trz zapad� ju� zmrok, ale wisz�cy na niebie p�ksi�yc dawa� tyle �wiat�a, �e o�wietla� ci�kie zwa�y chmur, zasnuw�j�cych okolic�.
? Widzicie ten dziwny okr�g�y dom? Nale�y do innego bardzo nieprzyjemnego cz�owieka, niejakiego pana Palfry. W lewo od tej jego wielkiej balii stoi taki dom w stylu Regencji z jasnymi �wiat�ami, widzicie?
? Trudno nie zauwa�y�.
? To tam motocyklista dostarcza du�� bia�� kopert�. Pogada z Margessonem przez chwil�, a potem znowu siada na ten sw�j motor i ha�asuje mi pod oknem, wracaj�c do g��wnej drogi.
? Wygl�da na to, �e to jaki� kurier ? powiedzia� Tweed.
? A nazywajcie go sobie jak chcecie, ale tu si� co� dziwnego dzieje. Jak �em wam m�wi�a, zawozi Margessonowi t� wielgachn� bia�� kopert�, o dziesi�tej w nocy, na hucz�cym motorze. A kt�rego� dnia �em wynosi�a �mieci, zaraz rano, o �wicie, zanim przyjad� �mieciarze po ten wielki pojemnik ko�o przystani I na samym wierzchu tam le�a�a taka bia�a koperta Nie by�a otwarta ? Chodzi pani o to, �e nadal zaklejona? ? upewni�a si� Paula ? A dy� m�wi�. Nikogo w okolicy nie by�o, wi�c j� wzi�am i otworzy�am I nic.
By�a pusta No to ja siem pytam, po co z takim hukiem, coby wszystkie widzieli kto� mu tu przywozi puste koperty?
? E, mo�e kto� po prostu zapomnia� raz co� do niej w�o�y� ? machn�� r�k� Tweed.
? Tak? A sk�d Margesson wiedzia�; �e tam nic nie ma, jak jej nie otwiera�?
Poczekajcie tu, zapal� �wiat�o.
Podesz�a do �ciany, bezg�o�nie w swoich bamboszach. Rozleg� si� szum elektrycznego silnika i �aluzje antyw�amaniowe z lekkim klekotem zacz�y opada� na okna i drzwi sklepu Jednocze�nie na ganku zapali�y si� �wiat�a ? �ci�gn�am fachowca z Foxhold i kaza�am se pozak�ada� te �aluzje. Nie lubi�, jak mnie kto po zmroku podgl�da Zw�aszcza ten w d�ugim czarnym p�aszczu, ktokolwiek to jest.
? Jak ten cz�owiek wygl�da? ? zainteresowa� si� Tweed.
? A sk�d mam wiedzie�? Pojawia si� po zmroku. Widuje go czasem przy pe�ni ksi�yca ? Pani Gobble ? zacz�� ostro�nie Tweed ? pani widzia�a mn�stwo szczeg��w tego, co si� dzieje po drugiej stronie jeziora o dziesi�tej wieczorem. Musi pani mie� lepszy wzrok ode mnie, bo ja st�d widz� tylko domy.
? To m�j ma�y sekret ? za�mia�a si� pani Gobble. ? Prosz� zajrze� za parawan Zobaczy pan, co tu mam.
W rogu, ko�o okna po drugiej stronie pomieszczenia, sta� wysoki parawan, os�aniaj�cy co� z trzech stron. Kiedy Tweed tam zajrza�, zobaczy� wysokiej klasy astronomiczny teleskop na tr�jnoga Nachyli� si� do okularu i ujrza� drzwi Margessona w takim powi�kszeniu, �e m�g�by policzy� gwo�dzie, kt�rymi je zbito. Nie docenili pani Gobble..
Wyprostowa� si�, a pani Gobble opu�ci�a �aluzj�, kt�r� na chwil� podnios�a, kiedy Tweed pochyli� si� nad teleskopem.
? Pani Gobble, by�a pani dla nas bardzo pomocna Teraz chyba p�jdziemy z�o�y� wizyt� panu Margessonowi. Widz�, �e pal� si� u niego jakie� �wiat�a, zapewne go zastaniemy w domu ? Tylko uwa�ajcie. Ten cz�owiek ma dziwn� moc I nie wpadnijcie do jeziora Ca�y czas trzymajcie si� �cie�ki ? To jezioro nazywa si� Carp Lake Czy w nim �yj� karpie?
? Nigdy �adnego nie widzia�am. Ale jest bardzo g��bokie. Jak wyjdziecie, wy��cz� �wiat�a.
Na drzwiach, kt�re im otworzy�a, Tweed naliczy� trzy zasuwy i dwa zamki Wyszli na zewn�trz i od razu zacz�� ich k�sa� ch��d. Chmury by�y nisko, powietrze przesyca�a wilgo�.
Na ro�linach wok� jeziora wyros�a warstwa szronu.
? Pomini�cie Margessona w przes�uchaniach dotycz�cych sprawy Lindy Warner mog�o by� b��dem ? powiedzia� Tweed, gdy Paula cia�niej zawija�a szalik i stawia�a ko�nierz.
? Co� tu �mierdzi..
? To ca�e miejsce �mierdzi pod niebiosa ? odpar�a Paula.
W biurze Tweeda przy Park Crescent Bob Newman siedzia� nad najnowszym wydaniem �Daily Nation�, najlepiej sprzedaj�cej si� z londy�skich �powa�nych� gazet. Za swoich dziennikarskich czas�w pisywa� do niej teksty, kt�re potem ukazywa�y si� przedrukowywane przez niemieckiego �Der Spiegla�, francuski �Le Monde�, czy �New York Timesa�. Kiedy Marler wszed� do biura, podni�s� na niego wzrok znad gazety.
Marler by� �redniego wzrostu, drobnej budowy, sprawnym fizycznie, przystojnym trzydziestolatkiem, a do tego jednym z lepszych strzelc�w, jacy kiedykolwiek chodzili po zachodniej Europie Zawsze ubiera� si� ze smakiem, a dzi� mia� na sobie dwucz�ciowy szary garnitur i �nie�nobia�� koszul�. Poca�owa� w policzek Monik�, przeszed� w naro�nik i tam oparty o �cian�, wyci�gn�� d�ugiego papierosa Zapali� go i wpatrywa� si� w Newmana.
Zobaczy� s�usznej postur)� czterdziestoletniego blondyna z wydatna szcz�k�. Jego silna osobowo�� odbija�a si� w intensywnie b��kitnych oczach, od kt�rych wia�o ch�odem.
Nic dziwnego, �e przez ca�e �ycie �aden rzezimieszek nawet nie pr�bowa� go atakowa� ? starczy�o popatrze� w te oczy przez chwil�, by napastnikowi odesz�a ochota i poszed� sobie poszuka� �atwiejszej ofiary ? Musimy wpa�� z wizyt� do mojego informatora, Eddiego ? powiedzia� Marler? ? Zawsze sam prowadzi�e� swoich informator�w. Co� si� zmieni�o? Poza tym i tak pewnie nie nazywa si� Eddie.
? Wszystko jedno, imi� r�wnie dobre, jak ka�de inne. W ka�dym razie po raz pierwszy zatka� si� tak, �e nie mog�em go sk�oni� do m�wienia M�wi, �e ma cynk takiej klasy, �e mo�e go przekaza� tylko Tweedowi osobi�cie. Nigdy go na oczy nie widzia�, to rzecz jasna.. Nie ju� samo to, �e zna to nazwisko dowodzi, �e jest dobry.
? Tweed wypu�ci� si� do Surrey z Paul�. Nie mam poj�cia kiedy wr�c� ? To ju� wiem od George�a na bramie, ale obawiam si�, �e nie mo�emy czeka�.
Pomy�la�em sobie, �e na razie b�dziesz mu musia� wystarczy� ty. Rusz odw�ok i lecimy.
Newman by� w d�insach, a na oparciu fotela wisia� zapinany na suwak lotniczy ko�uszek. Westchn�� ci�ko, d�wign�� si� z fotela i zarzuci� kurtk� na ramiona
Kabura z kr�tkolufowym rewolwerem Smith & Wesson kalibru 0.38 cala znikn�a pod ni� bez �ladu.
Spojrza� na Monik� i roz�o�y� r�ce w ge�cie bezradno�ci. Sekretarka u�miechn�a si� do niego i �artobliwie zasalutowa�a ? Tak dla w�asnej informacji ? odezwa� si� Newman, kiedy schodzili schodami do wyj�cia ? Dok�d my w�a�ciwie jedziemy?
? Sam �rodek najczarniejszej otch�ani Soho.
? Wspaniale. Od lat tam ju� nie by�em Nie mog� si� doczeka�.
Newman zaparkowa� na obrze�u Soho. Marler szed� pierwszy i wkr�tce szli chodnikiem g��wnej ulicy dzielnicy. Newman rozgl�da� si� wok� ze zdziwieniem.
? Bo�e, jak tu si� elegancko zrobi�o! Prawie chce si� wchodzi� dalej.
? Prawie. To wszystko tylko kosmetyka.
W�ska ulica by�a jasno o�wietlona W��czy�y si� wzd�u� niej watahy podpitych nastolatk�w, szukaj�ce miejsca i pretekstu do wywo�ania rozr�by. Przed nimi na chodniku jaki� oble�ny typ w czapce z trudem utrzymywa� r�wnowag�, kiedy oparty o �cian� pr�bowa� zapali� cygaro. Spojrza� w ich stron� i Newman da� znak Marlerowi, �eby zwolni�.
Palacz poci�gn�� mocno i nabra� du�o dymu, kt�ry wydmucha� w twarz Newmana, kiedy ten podszed� blisko do niego. Kiedy dym si� rozwia�, Newman sta� dalej na przeciwko niego.
? Masz co� do mnie, przyjacielu? ? zapyta�.
? A pewnie, �e mam, synku.
Pi�� Newmana wyl�dowa�a na jego splocie s�onecznym zanim ostatnie s�owo wydosta�o si� z ust Palacz j�kn�� przera�liwie, zwin�� si� w p� i na chodniku wy�adowa�o p� �arz�cego si� cygara Newman �ci�gn�� mu czapk� na oczy i poszli dalej, przechodz�c nad bezw�adnym cia�em.
? Witamy w Soho ? rzuci� Marler.
? Widzia�e�? Chyba po�kn�� t� drug� po�ow�. Mam nadziej�, �e mu smakowa�o.
? Tu skr�camy.
? Wygl�da jeszcze bardziej zach�caj�co.
Ulica by�a jeszcze w�sza Newman przelotnie ujrza� spocon� twarz faceta podaj�cego klientowi ma�� paczuszk�, pewnie z kokaina. Przed nimi przekrzywiony neon zach�ca� do odwiedzenia ��licznotek�. Ko�o wej�cia sta�)� dwie, uwa�nie im si� przygl�daj�ce m�ode, przera�liwie nieatrakcyjne blondynki.
? ��licznotki� ? oznajmi� Marler. ? Powinien by� w �rodka Jeste�my punktualnie, a Eddie nie lubi czeka�.
? Jeste�my lepsze od wszystkiego, co mo�ecie znale�� tam w �rodku ? powiedzia�a odwa�niejsza z blondynek.
? To tylko twoje zdanie, z�otko ? odpar� Newman, wchodz�c za Marlerem. Wewn�trz panowa� taki ha�as, �e zacz�� obawia� si� o b�benki uszne. Ha�as muzyki, gwar g�os�w i dobiegaj�ce z g�o�nik�w poj�kiwania sk�po odzianej Murzynki, kt�ra pono� �piewa�a do mikrofonu na scenie Marler przepchn�� si� mi�dzy zat�oczonymi stolikami, do schod�w prowadz�cych na g�r�.
Przy stoliku pod tymi schodami siedzia� drobny; biednie ubrany cz�owiek ze z�amanym nosem i szram� na lewym policzka Na blacie stolika przed nim sta�y trzy butelki piwa Marler usiad� na jednym krze�le plecami do �ciany, drugie zaj�� Newman, siadaj�c twarz� do sali ? Eddie ? przedstawi� Marler. ? A to prawa r�ka pana Tweeda, Bob Newman.
? Po ci te trzy piwa? ? zapyta� Newman zamiast powitania ? �eby si� nikt nie dosiada� ? odpar� Eddie i sam zapyta�: ? A gdzie Tweed?
? Sto mil st�d. Newman przeka�e mu to, co powiesz, jak wr�ci M�wi�e�, �e to co� pilnego.
? Nowy Jork mia� sw�j 11 wrze�nia ? m�wi� Eddie przyciszonym g�osem ? a Londyn te� b�dzie mia� co� takiego i to jeszcze w tym miesi�cu. W lutym ? Kt�rego lutego?
? Dat� powiem tylko Tweedowi Nikomu innemu.
Eddie odsun�� si� na swoje krzes�o i uni�s� butelk� do ust. Newman przygl�da� mu si� uwa�nie. Ubranie z lumpeksu. G�ba zakazana Policzki zapadni�te. Wiek nieokre�lony.
? Kiedy go przyprowadzicie?
Newman odwr�ci� wzrok od Eddiego i przez chwile wpatrywa� si� w t�um. Jego oko wy�uska�o nagle jakiego� drobnego m�czyzn� w znoszonej sk�rzanej kurtce. Uwag� Newmana przyku� czarny turban na jego g�owie Tamten wszed�, zatrzyma� si� przy drzwiach i zacz�� uwa�nie przygl�da� si� ludziom na sali.
? Sp�jrz no na tego tam, przy drzwiach, Eddie. Tego w turbanie. Co to za jeden?
? Pewnie pieprzony talib. Ci dumie z rz�du wpu�cili hordy tego robactwa przez Down. P�ki tu nie przyjad� chowaj� swoje turbany g��boko.
? Al-Kaida?
? A kto ich tam wie, mo�e i tak? Ale ten przyszed� do dziewczyny na g�rze.
Szkoda mi jej, nie ma poj�cia co jej grozi. Zna�em kiedy� tak� kt�r� jeden z nich okaleczy� na ca�e �ycie. Ten co j� tak urz�dzi�, nie by� z ni� nawet piec minut.
? A jak si� nazywa ta jego dziewczyna?
? Uly.
? Przepraszam na chwil�.
Cz�owiek w czarnym turbanie podchodzi� w�a�nie do stolika pod schodami. Newman wbieg� po nich, przeciskaj�c si� obok tamtego. Marler podni�s� ze stolika jedn� z butelek i wyla� na pod�og� w k�cie jej zawarto��.
Na g�rze Newman pobieg� w�skim korytarzem Na drzwiach pod jego koniec zauwa�y� krzywo wymalowan� tabliczk� z imieniem dziewczyny, o kt�rej m�wi� Eddie.
Zapuka� w nie. Nic. Zab�bni� w nie pi�ci�. Zza drzwi doszed� nie do ko�ca uwodzicielski g�os:
? Kto tam, do jasnej cholery?
? S�uchaj, idzie do ciebie Afga�czyk, kt�ry chce ci zrobi� krzywd�. Potnie ci� na kawa�ki, jak tylko si� zabawi. Jestem Robert Newman, reporter. Wi�c na mi�o�� bosk�, nie otwieraj tych drzwi. Zamknij je, podstaw krzes�o, szafk�, cokolwiek. To nie �arty, wi�c r�b, co m�wi�.
Rusza� ju� z powrotem korytarzem, gdy us�ysza� zgrzyt zamka przekr�canego przez dziewczyn�. Uspokojony zacz�� schodzi�. Spotka� Afga�czyka w po�owie schod�w.
Dopiero z bliska Newman zauwa�y� determinacj� w jego twarzy i ��dz� mordu w oczach.
Zatrzyma� go, wyci�gaj�c r�k�.
? Ona nie jest dla ciebie. Wyno� si� st�d, brudasie.
Popchn�� go, a tamten stoczy� si� ze schod�w. Kiedy zerwa� si� na r�wne nogi, si�gaj�c za pazuch� po n� z d�ugim, zagi�tym ostrzem, za jego plecami wyr�s� Marler. Jedn� r�k� strzepn�� mu z g�owy turban, a drug� spu�ci� na g�ow� ci�k� butelk� po piwie. Butelka uderzy�a z tak� si��, �e rozprys�a si� w py�. Afga�czyk osun�� si� bezw�adnie na pod�og�.
Go�cie przy stolikach, obrzuciwszy ca�e zaj�cie przelotnym spojrzeniem, wr�cili do przerwanej w p� s�owa rozmowy.
? Tweed wr�ci ko�o jedenastej, w ka�dym razie przed p�noc� ? szepn�� Marler Eddiemu do ucha -.Me na pewno nie przyjdzie do tej mordowni.
? Wiecie gdzie jest Monk�s Alley, przy King Street ko�o Covent Garden? ? Tak.
? Przyprowad� go tam Mo�esz by� z nim, ale trzymaj si� z daleka.
Drog� do willi Margessona rozpocz�li, zgodnie z ostrze�eniem pani Gobble, trzymaj�c si� �cie�ki, ale by�a ona wysypana skrzypi�cym pod nogami szutrem, kt�ry powodowa� wiele ha�asu. Tweed wola� zachowa� element zaskoczenia tote� wkr�tce zszed� z niej w prawo, na traw�. Paula posz�a w jego �lady. Nie da�o to wiele ? �d�b�a by�y tak zmarzni�te, �e chrz�ci�y� przydeptywane, wi�c i tak by�o ich s�ycha� z daleka ? Jak na Syberii ? poskar�y�a si� przemarzni�ta Paula ? Kto normalny m�g�by chcie� tu mieszka�?
? G, co mieszkaj�. Jak wra�enie zrobi�a na tobie pani Gobble?
? Du�o lepsze, ni� mo�na by s�dzi� z tego, co m�wi� Buchanan. Chyba jej si� nie spodoba� i wola�a zgrywa� przed nim idiotk�. I jest cwana, ten numer z teleskopem... My�l�, �e wie wi�cej, ni� nam powiedzia�a.
Byli mniej wi�cej w po�owie drogi, ko�o �balii�, jak trafnie nazwa�a dom Palfry�ego pani Gobble Paula spojrza�a w lewo. Powierzchnia jeziora by�a nadal bardzo spokojna i bardzo czarna, jak jezioro smo�y. Niesamowita cisza, przerywana tylko odg�osami ich krok�w zaczyna�a by� denerwuj�ca.
Doszli do drogi i powoli min�li dom Palfry�ego. �adnych �wiate�. Na obu kondygnacjach tylko rz�dy ma�ych okien i �adnych drzwi Wej�cie by�o pewnie z drugiej strony. Przenios�a wzrok na dom Margessona i a� sapn�a, kiedy wreszcie zobaczy�a go z bliska Ceglane �ciany i nawet filary po obu stronach drzwi pomalowane by�y na seledynowo.
? Obrzydliwo��! ? szepn�a ? Dom w stylu Regencji seledynowy?
? W ko�cu m�wili, �e to ekscentryk, prawda? I tak lepsze to jak ta chato z piernika pani Gobble ? u�miechn�� si� Tweed, poci�gaj�c za staromodne k�ko dzwonka.
Zamiast dzwonka us�yszeli jednak bzyczenie solenoidu i szum silnika elektrycznego, kt�ry otworzy� na o�cie� ci�k� drewnian� furtk�. W drzwiach na ganku stan�a pot�na figura gospodarza ? prawie dwa metry wzrostu, szeroki w barach, z d�o�mi jak bochny chleba Podbr�dek gin�� w k�akach d�ugiej czarnej brody, kt�ra ��czy�a si� harmonijnie z r�wnie czarnymi i k�dzierzawymi w�osami Czo�o mia� niskie i szerokie, zwisaj�ce nad piwnymi oczyma skrytymi za wp� przymkni�tymi powiekami, spomi�dzy kt�rych stercza� zwisaj�cy niemal do pe�nych, zmys�owych ust orli nos, z kt�rego dumny by�by ka�dy Rzymianin.
Facet mia� na sobie d�ugie giez�o do kostek ze sztywno wykrochmalon� st�jk� okalaj�c� jego byczy kark.
? Czym mog� s�u�y�? ? zapyta� mi�kkim, przekonywuj�cym g�osem, kt�ry sprawi�, �e Paula natychmiast poczu�a do niego g��bok� niech��.
? Nazywam si� Tweed, jestem zast�pc� dyrektora SIS. ? Tweed wyci�gn�� r�ce z roz�o�on� legitymacj� ? To jest moja asystentka, Paula Grey. Prowadzimy dochodzenie w sprawie zagini�cia pani Warner w tej okolicy, trzy tygodnie temu.
? Zapraszam Porozmawiajmy przy okr�g�ym stole.
Wprowadzi� ich do salonu, a drzwi automatycznie zamkn�y si� za nimi. Paula nie by�a przygotowana na to, co zobaczy�a Salon mia� dwa pi�tra wysoko�ci i �ukowe sklepienie.
Co� podobnego widywa�a do tej pory jedynie w Ameryce, gdzie podobne pomieszczenia nazywano �salami katedralnymi�. �ciany pomalowane by�y na bia�o i obwieszone oprawnymi w ramy pejza�ami angielskiej prowincji.
? Mo�e troch� wina? Nie zg�odnieli pa�stwo?
Oboje podzi�kowali za pocz�stunek i usiedli na twardych, pozbawionych poduszek krzes�ach z wysokim oparciem. Paula przez chwil� wierci�a si�, pr�buj�c bezskutecznie znale�� wygodn� pozycj�. Gospodarz poprawi� szat� i usiad� naprzeciw niej. Przez chwil�, zanim przem�wi�, uwa�nie bada� j� wzrokiem.
? Nie ma tu zbyt wielu wyg�d. To nie przypadek. �yjemy w �wiecie, kt�ry jest mi�kki, wi�c nie dziwota, �e spo�ecze�stwo nie napotykaj�c oparcia, osuwa si� w chaos.
? Chaos? ? zapyta� twardo Tweed.
? Nie ma dyscypliny; nie istnieje moralno��, wszyscy tylko nurzaj� si� w hedonizmie, goni�c za przyjemno�ciami cz�sto w�tpliwej natury. Rodzice nawet nie pr�buj� kontrolowa� swego potomstwa, wi�c hodujemy sobie nowe pokolenie, kt�re ? je�li nadal nikt nad nim nie zapanuje ? straci nas jeszcze ni�ej w otch�a� degradacji ? Zak�adaj�c, �e si� pan nie myli, jak pan my�li, co mo�na, je�li to w og�le jeszcze mo�liwe, zrobi�, by odwr�ci� ten trend?
? Spo�ecze�stwo musi zosta� wyrwane z marazmu, wstrz��ni�te do g��bi za pomoc� najostrzejszych �rodk�w, by zrozumia�o swe b��dy. Jak to mo�liwe, by cudzo��stwo traktowa� jako norm�? Kobieta winna cudzo��stwa powinna ponie�� surow� kar�.
? Przepraszam, powinienem by� wcze�niej o to zapyta�... Pan Margesson, prawda?
? Olaf Margesson, do us�ug, sir.
? Olaf? Ma�o angielskie imi�.
? Moi przodkowie przybyli wiele lat temu z Finlandii ? Doprawdy? Zawsze mi si� zdawa�o, �e Skandynawowie s� raczej bladymi albinosami, a pan ze swoj� oliwkow� karnacj�... Finlandia, kto by pomy�la�.
Paula nie spuszcza�a wzroku z gospodarza i zauwa�y�a przelotny grymas gniewu na jego twarzy. Tamten ukry� go jednak, przymykaj�c na chwil� i tak ju� przypominaj�ce szparki oczy.
? Wspomnia� pan o surowych karach dla cudzo�o�nic. Hmm, to si� chyba przydarza obojgu p�ciom. Co z cudzo�o�nikami?
? Ich te� nale�y napi�tnowa� za ich niegodne czyny. Kiedy kobieta wychodzi za m��, musi szanowa� swego m�a, a on j�. Widzi pan w tym co� niestosownego?
? Teoretycznie nie ? zgodzi� si� Tweed. ? Og�lna idea nawet mi si� podoba, ale trzeba pami�ta� o tym, �e nie ka�dy ma do�� siln� wol�, by si� oprze� nadarzaj�cej si� pokusie.
Trzeba..
? Pokusa! ? rykn�� furiacko Margesson, wyrzucaj�c w g�r� r�ce z d�o�mi rozwartymi jak pazury drapie�nika Lu�ne r�kawy szaty zsun�y si�, ukazuj�c muskularne ramiona ? W�a�nie o to chodzi! O to, by nie ulega� grzesznemu cia�u, zachowa� dys-cy-pli? n�!
�wiadoma dyscyplina jest podstaw� silnego spo�ecze�stwa, kt�re przetrwa! To obecne upadnie. Utonie w morzu w�asnej s�abo�ci ? Potrafi si� pan wyrazi�cie wyrazi� ? zauwa�y� Tweed, wstaj�c. ? Do pewnego, do�� niewielkiego stopnia, jestem si� w stanie z panem zgodzi�, ale reszta jest dla mnie nie do przyj�cia Musimy ju� i��.
? Prosz� usilnie, �eby tam na dworze, w ciemno�ci nocy, g��boko przemy�la� pan to, co tu us�ysza�.
Margesson wsta� r�wnie� i g�rowa� teraz nad Paul� jak pot�na wie�a Jego r�ce by�y teraz b�agalnie wyci�gni�te w ich stron�.
Tweed bez s�owa ruszy� do wyj�cia z Paul� u boku. Margesson zamaszystymi krokami wyprzedzi� ich i nacisn�� guzik w �cianie, otwieraj�c drzwi. Mro�ne powietrze zafurkota�o jego pow��czyst� szat� Na stopniu schod�w Tweed odwr�ci� si� do niego z grzecznym u�miechem na twarzy.
? Bardzo dzi�kujemy za go�cin�, panie Margesson. To jest wolny kraj i ka�dy ma prawo do takich pogl�d�w, jakie mu si� podobaj� ? byle tylko nie narzuca