8491
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | 8491 |
Rozszerzenie: |
8491 PDF Ebook podgląd online:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd 8491 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 8491 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.
8491 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:
Philip K. Dick
Wbrew wskaz�wkom zegara
@@1
Miejsce nie istnieje; poruszamy si� wstecz i w prz�d, a miejsca nie ma.
�wi�ty Augustyn
P�n� noc�, szybuj�c aerowozem patrolowym opodal wyj�tkowo ma�ego, le��cego na uboczu cmentarzyka, funkcjonariusz Joseph Tinbane us�ysza� �a�osne, znajome d�wi�ki. Wo�anie. Natychmiast skierowa� pojazd ponad ostrymi, �elaznymi pr�tami fatalnie utrzymanego ogrodzenia, wyl�dowa� po drugiej stronie i zacz�� nas�uchiwa�.
St�umiony i s�aby g�os rozleg� si� ponownie:
� Nazywam si� Tilly M. Benton i chcia�abym st�d wyj��. Czy kto� mnie s�yszy?
Funkcjonariusz Tinbane zapali� reflektor. G�os dobiega� spod trawy. By�o dok�adnie tak, jak si� spodziewa�: pani Tilly M. Benton znajdowa�a si� w grobie.
Pstrykn�wszy w��cznikiem mikrofonu pok�adowej radiostacji, Tinbane zacz�� meldowa�:
� Jestem na cmentarzu Forest Knolls... tak mi si� przynajmniej wydaje... i mam tu 1206. Lepiej przy�lijcie ambulans i ekip� techniczn�. S�dz�c po g�osie tej kobiety, sprawa jest raczej pilna.
� Klik � odezwa� si� w odpowiedzi radiowy g�o�nik. � Do rana nie mamy kontaktu z kopaczami. M�g�by� zrobi� szyb awaryjny i dostarczy� jej powietrza? Przynajmniej dop�ki nie zjawi si� nasza ekipa... powiedzmy do dziewi�tej, dziesi�tej rano.
� Zrobi� co si� da � odpar� Tinbane i westchn�� ci�ko. Taka odpowied� z centrali oznacza�a dla niego ca�onocne czuwanie przy grobie. Tymczasem zduszony, dobiegaj�cy spod ziemi coraz s�abszy starczy g�os domaga� si� po�piechu. By� b�agalny i nieust�pliwy.
T� cz�� swojej pracy lubi� najmniej. Krzyki umar�ych... nienawidzi� ich, ale s�ysza�, s�ysza� je wyra�nie i coraz cz�ciej. Krzyki m�czyzn i kobiet, w wi�kszo�ci starych, cho� nie zawsze � czasem tak�e dzieci. I za ka�dym razem ekipa kopaczy lecia�a na miejsce ca�� wieczno��.
Funkcjonariusz Tinbane ponownie pstrykn�� w��cznikiem mikrofonu.
� Mam tego do��. Chc� dosta� przeniesienie. M�wi� powa�nie, tym razem to oficjalna pro�ba.
Zn�w us�ysza� dalekie, niecierpliwe, dobiegaj�ce spod ziemi wo�anie leciwej damy:
� Prosz� mi pom�c... Chc� wyj��. S�yszycie mnie? Wiem, �e tu jeste�cie: s�ysz�, jak rozmawiacie.
Wystawiwszy g�ow� przez okno wozu patrolowego, funkcjonariusz Tinbane zawo�a�:
� Cierpliwo�ci, �askawa pani! Wkr�tce pani� wydob�dziemy!
� A kt�ry mamy teraz rok?! � odkrzykn�a staruszka. � Ile czasu min�o?! Czy wci�� jest tysi�c dziewi��set siedemdziesi�ty czwarty? Musz� to wiedzie�; prosz�, niech pan mi powie...
� Jest rok tysi�c dziewi��set dziewi��dziesi�ty �smy � odpar� Tinbane.
� M�j Bo�e � j�kn�a rozczarowana. � No c�, chyba jako� b�d� musia�a si� do tego przyzwyczai�.
� Rzeczywi�cie � zgodzi� si� Tinbane. � B�dzie pani musia�a. � Policjant wydoby� z chowanej popielniczki niedopa�ek papierosa, zapali� go i popad� w zadum�. Po chwili po raz trzeci w��czy� mikrofon. � Prosz� o zgod� na kontakt z prywatnym vitarium.
� Odmawiam zgody � odpowiedzia�o radio. � Zbyt p�na pora.
� A mo�e � nie ust�powa� Tinbane � znajdzie si� w okolicy chocia� jedno czynne? Wiem, �e co wi�ksze na ca�� noc wypuszczaj� w tras� ambulanse zwiadowcze. � Tak naprawd� mia� na my�li konkretne vitarium, niedu�e i pracuj�ce w nieco staro�wieckim stylu. W ka�dym razie uczciwe, je�li chodzi o metody sprzeda�y.
� Jest �rodek nocy i nie wydaje mi si�, �eby...
� Temu cz�owiekowi przyda�by si� ruch w interesie. � Tinbane podni�s� s�uchawk� umocowanego na desce rozdzielczej wideofonu. � Chcia�bym rozmawia� z panem Sebastianem Hermesem � odezwa� si� do operatorki. � Prosz� go znale��, zaczekam. Najpierw prosz� spr�bowa� w firmie, w Vitarium �Flaszka Hermesa�. Podejrzewam jednak, �e na noc rozmowy s� prze��czane do jego rezydencji. � O ile biedaczysko mo�e sobie jeszcze na ni� pozwoli�, doda� w my�lach. � Prosz� do mnie oddzwoni�, gdy tylko b�dzie po��czenie z panem Hermesem. � Od�o�ywszy s�uchawk�, usiad� wygodniej, by wypali� papierosa.
Za�o�ycielem i opok� Vitarium �Flaszka Hermesa� by� Sebastian Hermes, kt�remu pomaga�a skromna grupa pi�ciorga wsp�pracownik�w. Nikogo nowego w tej firmie nie zatrudniono i nikt jeszcze nie zosta� z niej wyrzucony. Sebastian uwa�a� swoich podw�adnych za cz�onk�w rodziny zreszt� innej nie mia�. By� stary, dobrze zbudowany i niespecjalnie przyjacielski. Ludzie z innego vitarium wykopali go zaledwie dziesi�� lat wcze�niej i wci�� jeszcze czu�, budz�c si� czasem w �rodku nocy, przenikliwy ch��d grobu. By� mo�e w�a�nie dlatego potrafi� zdoby� si� na wsp�czucie wobec niedoli staronarodzonych.
Firma mie�ci�a si� w ma�ym, drewnianym, wynaj�tym budynku, kt�ry przetrwa� trzeci� wojn� �wiatow�, a nawet pocz�tek czwartej. Teraz jednak, o tak p�nej porze, Sebastian spa� spokojnie we w�asnym mieszkaniu, w ��ku i w ramionach swej �ony, Lotty. Owe poci�gaj�ce, zawsze nagie, zawsze m�ode ramiona obejmowa�y go mocno. Lotta by�a znacznie m�odsza od m�a: mia�a dwadzie�cia dwa lata wedle rachuby sprzed Fazy Hobarta, a t� w�a�nie rachub� nale�a�o stosowa� wobec os�b, kt�re jeszcze nie zmar�y i nie zmartwychwsta�y, jak stary Sebastian.
Gdy zabrz�cza� cicho wideofon stoj�cy przy jego ��ku, w zawodowym odruchu si�gn�� po s�uchawk�.
� Dzwoni funkcjonariusz Tinbane, panie Hermes � odezwa�a si� pogodnie operatorka.
� Tak � odpowiedzia�, nas�uchuj�c w ciemno�ci i wpatruj�c si� w ledwie widoczny ma�y szary ekran.
Po chwili ukaza�a si� na nim znajoma twarz m�odego, opanowanego cz�owieka.
� Panie Hermes, mam �yw� kobiet� w cholernej dziurze zwanej Forest Knolls. Wo�a, �eby j� wypu�ci�. M�g�by pan przyjecha� natychmiast czy sam mam zacz�� wierci� szyb wentylacyjny? Oczywi�cie, trzymam w wozie ca�y sprz�t.
� Zbior� za�og� i zaraz b�dziemy na miejscu � odpar� Sebastian. � Daj nam p� godziny. S�dzisz, �e ona wytrzyma tak d�ugo? � Hermes w��czy� lampk� nocn� i wyj�� przybory do pisania, zastanawiaj�c si� usilnie, czy kiedykolwiek s�ysza� o Forest Knolls. � Nazwisko?
� Pani Tilly M. Benton; tak przynajmniej twierdzi.
� W porz�dku � zako�czy� Sebastian i od�o�y� s�uchawk�.
Lotta poruszy�a si� za jego plecami.
� Sprawy zawodowe? � spyta�a sennie.
� Tak � odpowiedzia�, wybieraj�c numer Boba Lindy�ego, in�yniera vitarium.
� Chcesz, �ebym przygotowa�a gor�cy sogum? � zapyta�a Lotta. Zd��y�a ju� wygrzeba� si� z ��ka i teraz toczy�a si�, na po�y �pi�ca, w stron� kuchni.
� Chc� � odrzek�. � Dzi�ki. � Ekran rozjarzy� si� ponownie i pojawi�a si� na nim ponura, chuda i wymi�ta twarz zrz�dliwego technika, jedynego w firmie. � Spotkasz si� ze mn� w miejscu zwanym Forest Knolls � oznajmi� Sebastian. � I to tak szybko, jak tylko mo�esz. B�dziesz musia� zajrze� do warsztatu po sprz�t czy...?
� Mam wszystko ze sob� � wymamrota� zirytowany Lindy. � W wozie. Klik. � Zaspany m�czyzna skin�� g�ow� i przerwa� po��czenie.
Lotta zd��y�a ju� wr�ci� z kuchni.
� Nastawi�am sogum. Mog� lecie� z wami? � Odnalaz�szy szczotk�, pocz�a wprawnie czesa� grzyw� ci�kich ciemnobr�zowych w�os�w. Si�ga�y jej niemal do pasa, a ich intensywny odcie� doskonale pasowa� do koloru oczu dziewczyny. � Lubi� patrze�, jak wyjmuje si� ich z grob�w. Prawdziwy cud. To jeden z najwspanialszych widok�w, jakie zdarzy�o mi si� ogl�da�; ca�kiem tak, jakby potwierdza�y si� s�owa �wi�tego Paw�a: �Gdzie� jest, o �mierci, twoje zwyci�stwo?�* [*1 Kor 15,55. Cytat za Bibli� Tysi�clecia (przyp. t�um.).] � Przez moment czeka�a z nadziej�, po czym doko�czy�a czesanie i zacz�a szuka� w szufladach bia�o-niebieskiego narciarskiego swetra, kt�ry najcz�ciej nosi�a.
� Zobaczymy � odrzek� Sebastian. � Je�li nie uda mi si� skompletowa� ca�ej ekipy, w og�le nie we�miemy tej sprawy. Trzeba b�dzie zostawi� j� w r�kach policji albo zaczeka� do rana... i mie� nadziej�, �e b�dziemy pierwsi � zako�czy�, wybieraj�c numer doktora Signa.
� Rezydencja Sign�w � odezwa� si� znajomy g�os lekko podpitej niewiasty w �rednim wieku. � O, pan Hermes. Nowa robota? Tak szybko? Mo�e da�oby si� poczeka� do inna?
� Stracimy j�, je�li b�dziemy czeka� � odpar� Sebastian. � Przykro mi, �e wyci�gam go z ��ka, ale naprawd� potrzebujemy tego zlecenia. � Zanim od�o�y� s�uchawk�, poda� kobiecie nazw� cmentarza i nazwisko staronarodzonej.
� Przynios�am ci sogum � powiedzia�a Lotta, wychodz�c z kuchni z ceramicznym naczyniem i ozdobn� rurk� w d�oni. Bluz� jej pi�amy zakrywa� wielki narciarski sweter.
Hermes musia� nawi�za� kontakt z jeszcze jedn� osob�: pastorem firmy, wielebnym Jeramym Faine�em. Przysiad� niepewnie na brzegu ��ka i jedn� r�k� wybra� numer na klawiaturze wideofonu, drug� staraj�c si� utrzyma� w nale�ytym po�o�eniu naczynie z sogumem.
� Mo�esz ze mn� polecie� � zwr�ci� si� do Lotty. � Obecno�� innej kobiety mo�e sprawi�, �e nasza starsza pani... zak�adam, �e jest starsza... poczuje si� pewniej.
Ekran urz�dzenia b�ysn��, a �wietlne punkty u�o�y�y si� w portret niem�odego ju� m�czyzny nikczemnej postury, wielebnego Faine�a, kt�ry niczym sowa zamruga� nerwowo powiekami, jakby da� si� przy�apa� na nocnej rozpu�cie.
� Tak, Sebastianie?� rzek�, a jego g�os jak zwykle by� najzupe�niej trze�wy. Spo�r�d pi�ciorga pracownik�w vitarium tylko wielebny Faine sprawia� wra�enie zawsze gotowego na wezwanie. � Czy wiemy, jakiego wyznania jest staronarodzona?
� Gliniarz o tym nie wspomnia� � odpar� Sebastian. Dla niego nie mia�o to wi�kszego znaczenia, firmowy pastor zna� si� bowiem na wszystkich religiach, nie wy��czaj�c judaizmu i udi, cho� powracaj�cy do �ycia uditi niecz�sto podzielali ten pogl�d. Jednak bez wzgl�du na to, czy im si� to podoba�o, czy nie, �Flaszka Hermesa� oferowa�a im us�ugi wielebnego Faine�a.
� Wi�c to ju� postanowione? � upewni�a si� Lotta. � Lecimy?
� Tak. Mamy ju� wszystkich ludzi, kt�rych potrzebujemy. � Mieli Boba Lindy�ego do za�o�enia szybu wentylacyjnego i obs�ugi maszyn kopi�cych, doktora Signa do udzielenia natychmiastowej, prawie zawsze koniecznej pomocy medycznej oraz ojca Faine�a do odprawienia Sakramentu Cudownego Odrodzenia... A nast�pnego dnia, w godzinach pracy, mogli powierzy� Cheryl Vale wykonanie skomplikowanej papierkowej roboty, R. C. Buckleyowi za� � przygotowanie oferty i znalezienie odpowiedniego nabywcy.
Ta cz�� interesu � zwi�zana ze sprzeda�� � nieszczeg�lnie odpowiada moim pogl�dom, my�la� Hermes, wk�adaj�c obszerny garnitur, kt�ry nosi� zwykle w ch�odne noce. Za to R. C. po prostu przepada� za t� robot�. Swoj� koncepcj� sprzeda�y nazywa� pozycjonowaniem lokacyjnym � by� to elegancki termin oznaczaj�cy ni mniej, ni wi�cej tylko wci�ni�cie komu� staronarodzonego osobnika. To w�a�nie Buckley zajmowa� si� lokowaniem starc�w w �specjalnie wybranym, o�ywczym �rodowisku o sprawdzonych referencjach�, ale w rzeczywisto�ci sprzedawa� ich komu popad�o, o ile tylko cena by�a wystarczaj�co wyg�rowana, by zapewni� jego pi�cioprocentowej prowizji odpowiedni� wysoko��.
Lotta podesz�a za Sebastianem do szafy, z kt�rej wyci�gn�� p�aszcz.
� Czyta�e� kiedy� t� cz�� pierwszego listu do Koryntian w wersji NEB? Wiem, �e ten przek�ad si� starzeje, ale zawsze go lubi�am.
� Lepiej sko�cz si� ubiera� � poprosi� �agodnie.
� Dobrze. � Dziewczyna pos�usznie kiwn�a g�ow� i ruszy�a na poszukiwanie spodni oraz wysokich but�w z mi�kkiej sk�ry, kt�re uwielbia�a. � W�a�nie pr�buj� nauczy� si� tego kawa�ka na pami��; w ko�cu jestem twoj� �on�, a te s�owa odnosz� si� bezpo�rednio do pracy, kt�r� my... to znaczy ty wykonujesz. Pos�uchaj. Tak to si� zaczyna... to znaczy... cytuj�: �Oto tajemnic� wam objawiam: Nie wszyscy za�niemy, ale wszyscy b�dziemy przemienieni. W jednej chwili, w oka mgnieniu, na odg�os tr�by ostatecznej; bo tr�ba zabrzmi i umarli wzbudzeni zostan� jako nie ska�eni, a my zostaniemy przemienieni�* [*1 Kor 15,52. Za Bibli� Warszawsk� (przyp. t�um.).].
� �Tr�ba zabrzmia�a� � rzek� w zamy�leniu Sebastian, czekaj�c cierpliwie, a� jego �ona skompletuje garderob�. � Zabrzmia�a pewnego czerwcowego dnia w roku tysi�c dziewi��set osiemdziesi�tym sz�stym. � Ku zaskoczeniu wszystkich, pomy�la�, oczywi�cie z wyj�tkiem samego Aleksa Hobarta, kt�ry przewidzia� to zjawisko. To jego nazwiskiem opatrzono dziwny efekt cofania si� czasu.
� Jestem gotowa � o�wiadczy�a z dum� Lotta. Mia�a na sobie buty, ogrodniczki i sweter, a pod tym wszystkim pi�am�, o czym Hermes doskonale wiedzia�. U�miechn�� si� na my�l o tym, �e dziewczyna zrobi�a wszystko, by nie zmarnowa� jego czasu.
Razem wyszli z apartamentu i wind� ekspresow� wjechali na dach budynku, gdzie parkowa� ich aerow�z.
� Ja wol� stary przek�ad z Biblii kr�la Jakuba � odezwa� si� po chwili, wycieraj�c nocn� wilgo� z okien pojazdu.
� Nigdy go nie czyta�am � przyzna�a z dziecinn� szczero�ci�, jakby chcia�a dopowiedzie�: �Ale zrobi� to, obiecuj�.
� O ile dobrze pami�tam, ten fragment brzmia� mniej wi�cej tak: �Sp�jrzcie! Zdradz� wam tajemnic�. Nie wszyscy za�niemy; b�dziemy przemienieni...� I tak dalej. Mniej wi�cej tak to sz�o. Pami�tam to �sp�jrzcie!�, bo zawsze podoba�o mi si� bardziej ni� �oto�. � Sebastian uruchomi� silnik i w�z uni�s� si� w powietrze.
� Mo�e masz racj� � powiedzia�a Lotta, jak zawsze zgodna i jak zawsze sk�onna uznawa� m�a, b�d� co b�d� znacznie starszego, za ostateczny autorytet. Ka�dy tego przejaw cieszy� go niezmiernie, a i ona zdawa�a si� czerpa� z tego zadowolenie. Siedz�c obok, poklepa� j� czule po kolanie, na co odpowiedzia�a tym samym. Jak zawsze mi�o�� przep�ywa�a mi�dzy nimi w obie strony; bez oporu, bez trudno�ci, bez wysi�ku.
M�ody i oddany swej pracy funkcjonariusz Tinbane czeka� na nich za otaczaj�cym cmentarzyk zdewastowanym ogrodzeniem z ostro zako�czonych �elaznych pr�t�w.
� Dobranoc panu � powita� Sebastiana, salutuj�c s�u�bi�cie. Wszystko, co robi�, wyst�puj�c w mundurze policjanta, by�o dla� czynno�ci� oficjaln�, a zatem ca�kowicie pozbawion� osobistych konotacji. � Pa�ski in�ynier przylecia� kilka minut temu i ju� zak�ada szyb wentylacyjny. To prawdziwe szcz�cie, �e akurat znalaz�em si� w pobli�u. � Policjant teraz dopiero dostrzeg� Lott�. � Dobranoc, pani Hermes � pozdrowi� j�. � Przykro mi, �e nara�am pani� na taki ch��d; mo�e zechce pani si��� w moim wozie patrolowym? W��czy�em ogrzewanie.
� Nic mi nie b�dzie � odpowiedzia�a Lotta. Wyci�gaj�c szyj�, pr�bowa�a obserwowa� pracuj�cego Boba Lindy�ego. � Czy ona wci�� co� m�wi? � spyta�a, zwracaj�c si� do Tinbane�a.
� Prawie bez przerwy � odrzek� policjant. B�yskaj�c s�u�bow� latark�, poprowadzi� przyby�ych w stron� jasno o�wietlonej strefy, w kt�rej Bob Lindy m�czy� si� ze swoj� robot�. � Najpierw do mnie, a teraz do waszego in�yniera.
Na kl�czkach, podpieraj�c si� d�o�mi, Lindy przygl�da� si� uwa�nie wska�nikom wiertarki lufowej i jej osprz�tu, cho� wida� by�o, �e jest �wiadom obecno�ci szefa i towarzysz�cych mu os�b. W hierarchii Lindy�ego praca sta�a jednak na pierwszym miejscu, sprawy towarzyskie za� � na ostatnim.
� Ta kobieta twierdzi, �e ma krewnych � odezwa� si� Tinbane do Sebastiana. � Prosz�, zapisa�em to, co m�wi�a. Poda�a nazwiska i adresy. W Pasadenie. Prosz� tylko pami�ta�, �e pani Benton jest osob� s�dziw� i najwyra�niej bardzo zdezorientowan�. � Policjant rozejrza� si� po cmentarzu. � Czy lekarz te� si� zjawi? Moim zdaniem b�dzie potrzebny. Pani Benton wspomina�a co� o chorobie Brighta widocznie na ni� w�a�nie umar�a. Prawdopodobnie trzeba b�dzie pod��czy� j� do sztucznej nerki.
W pobli�u, mrugaj�c �wiat�ami pozycyjnymi, wyl�dowa� aerow�z doktora Signa. Lekarz, ubrany w elegancki, plastikowy, zatrzymuj�cy ciep�o, modny garnitur, wyskoczy� na traw�.
� Podobno mamy tu �yw� klientk� � rzuci� na powitanie w stron� funkcjonariusza Tinbane�a, po czym przykl�kn�� nad grobem pani Tilly M. Benton, nadstawi� ucha i zawo�a�: � Pani Benton?! S�yszy mnie pani?! Czy mo�e pani oddycha�?!
Gdy Lindy na moment przesta� wierci�, spod ziemi dobieg� s�aby, niewyra�ny i �ami�cy si� g�os:
� Tak tu duszno... i tak ciemno... Okropnie si� boj�. Chcia�abym st�d wyj�� i wr�ci� do domu najszybciej jak si� da. Czy mog� mnie panowie uratowa�?
� Ju� kopiemy, pani Benton! � odkrzykn�� doktor Sign, sk�adaj�c d�onie wok� ust. � Prosz� wytrzyma� jeszcze chwil� i nie martwi� si�, to potrwa minut�, mo�e troch� d�u�ej...! Nie chcia�o ci si� nawet do niej odezwa�?� spyta�, odwracaj�c si� w stron� in�yniera.
� Mam swoj� robot� � warkn�� Lindy. � Gadanie to wasz biznes i wielebnego Faine�a � z tymi s�owy powr�ci� do przerwanego wiercenia.
Stwierdziwszy, �e szyb jest prawie gotowy, Sebastian odszed� nieco dalej, by ws�ucha� si� i wczu� w atmosfer� cmentarza. G��boko pod p�ytami nagrobk�w le�eli zmarli, owi �zniszczalni�, jak nazywa� ich �wi�ty Pawe�, kt�rzy pewnego dnia � podobnie jak pani Benton � �przyodziej� si� w niezniszczalno��. A �to, co �miertelne�, duma� Hermes, �przyodzieje si� w nie�miertelno��. �Wtedy sprawdz� si� s�owa, kt�re zosta�y napisane: Zwyci�stwo poch�on�o �mier�. Gdzie� jest, o �mierci, twoje zwyci�stwo? Gdzie� jest, o �mierci, tw�j o�cie�?�* [*1 Kor 15,54. Za Bibli� Tysi�clecia (przyp. t�um.).] I tak dalej... Sebastian spacerowa�, o�wietlaj�c latark� kamienne nagrobki, by si� nie potkn��. Szed� wolno, nieustannie ws�uchuj�c si� � cho� mo�e niezupe�nie tak, bo przecie� nie polega� na s�uchu, lecz na innym, wewn�trznym zmy�le � w nik�e ruchy dokonuj�ce si� pod ziemi�. To oni, my�la�, ci, kt�rzy ju� wkr�tce b�d� staronarodzonymi. Cz�steczki, z kt�rych by�y z�o�one ich cia�a pocz�y migrowa�, by powr�ci� na swoje dawne miejsce. Wyczuwa� wiecznotrwa�y proces, nie ko�cz�c� si�, z�o�on� aktywno�� cmentarza, co wzbudzi�o w nim dreszcz entuzjazmu i wprawi�o w wielkie podniecenie. Nie by�o nic wspanialszego ponad te odtwarzaj�ce si� cia�a, kt�re, jak pisa� �wi�ty, raz zniszczone, teraz, dzi�ki wp�ywowi Fazy Hobarta, �przyodziewa�y si� w niezniszczalno��.
Jedyny b��d �wi�tego Paw�a polega� na tym, �e spodziewa� si� tych wydarze� jeszcze za swojego �ycia, pomy�la� � Sebastian.
Ci, kt�rzy teraz stawali si� staronarodzonymi, byli ostatnimi umar�ymi przed czerwcem tysi�c dziewi��set osiemdziesi�tego sz�stego roku. Jednak�e zgodnie z przewidywaniami Aleksa Hobarta, odwr�cenie czasu mia�o post�powa�, zatacza� coraz szersze kr�gi � do �ycia mieli powraca� coraz d�u�ej nie�yj�cy ludzie... I tak oto, po dw�ch tysi�cach lat, �ze snu�, jak sam napisa�, mia� si� ockn�� sam �wi�ty Pawe�.
Lecz zanim by to nast�pi�o � i to du�o, du�o wcze�niej � Sebastian Hermes i wszyscy ludzie �yj�cy teraz na ziemi zd��yliby ju� si� skurczy� i powr�ci� do oczekuj�cych ich macic. Potem matki, do kt�rych nale�a�yby owe �ona, tak�e pocz�yby m�odnie� i tak bez ko�ca, zak�adaj�c, rzecz jasna, �e Hobart mia� racj�. A je�li mia�, to Faza nie by�a zjawiskiem przej�ciowym i kr�tkotrwa�ym, lecz jednym z najpot�niejszych proces�w zachodz�cych w galaktyce co kilka miliard�w lat.
Ostatni pojazd obni�y� lot i zszed� do l�dowania. Wysiad� mego filigranowy pastor Faine, dzier��c walizeczk� z religijnymi ksi�gami. Duchowny skin�� przyja�nie g�ow� funkcjonariuszowi Tinbane�owi.
� Nale�y si� panu pochwa�a za to, �e us�ysza� pan t� kobiet� � rzek� z powag�. � Mam nadziej�, �e nie b�dzie pan musia� tu d�u�ej marzn��. � Faine rozejrza� si� i zauwa�y� Boba Lindy�ego przy pracy, doktora Signa czekaj�cego opodal z torb� lekarsk� i oczywi�cie Sebastiana Hermesa. � Przejmujemy spraw� � poinformowa� oficjalnie Tinbane�a. � Dzi�kujemy panu.
� Dobry wiecz�r, pastorze � po�egna� si� policjant. � Dobry wiecz�r, panie i pani Hermes. Dobry wiecz�r, doktorze. � Spojrzawszy na kwa�n� min� ma�om�wnego Boba Lindy�ego, postanowi� nie �egna� si� z nim. Odwr�ci� si�, ruszy� do policyjnego aerowozu i wkr�tce odlecia� nim, by wr�ci� do patrolowania swojego rewiru.
Sebastian zbli�y� si� do wielebnego Faine�a.
� Wiesz co? S�ysz� nast�pnego. Kto� na tym cmentarzu jest bardzo bliski odrodzenia. To kwestia dni, mo�e nawet godzin. � Wyczuwam fantastycznie siln� emanacj�, doda� w my�lach. Gdzie� w pobli�u rekonstruuje si� niezwykle �ywotna osobowo��.
� Dostarczy�em jej powietrza � zameldowa� Lindy. Chwil� wcze�niej sko�czy� dr��y� szyb i zdemontowa� przeno�n�, bardzo wys�u�on� wiertark�, by wprowadzi� na miejsce sprz�t kopi�cy. � Przygotuj si�, Sign. � In�ynier postuka� palcem w s�uchawki, by lepiej s�ysze� g�os le��cej w grobie kobiety. � Zdaje si�, �e jest w fatalnym stanie. Ma jak�� chroniczn�, ci�k� chorob�. � Pstrykni�cie w��cznika o�ywi�o automatyczne wybieraki i maszyna natychmiast zacz�a wyrzuca� otworem wylotowym bry�y ziemi.
Gdy Sebastian, doktor Sign i Bob Lindy wydobywali trumn� z do�u, pastor Faine czyta� na g�os wersety Biblii. Stara� si� m�wi� wyra�nie i dobitnie, by s�owa dotar�y do osoby spoczywaj�cej jeszcze w trumnie.
� �Wynagrodzi� mi Pan wed�ug sprawiedliwo�ci mojej, odda� mi wed�ug czysto�ci r�k moich. Strzeg�em bowiem dr�g Pana i grzesznie nie odst�pi�em od Boga mego. Bo mam przed sob� wszystkie prawa jego, a przykaza� jego nie odrzucam od siebie. By�em wobec niego nienaganny i wystrzega�em si� niegodziwo�ci mojej. Przeto odda� mi Pan wed�ug sprawiedliwo�ci mojej. Wed�ug czysto�ci r�k moich przed oczyma jego. Z pobo�nym obchodzisz si� �askawie...�* [*Ps 18,21-26. Za Bibli� Warszawsk� (przyp. t�um.).] � Wielebny Faine czyta� i czyta�, a praca �wawo posuwa�a si� naprz�d. Wszyscy znali ten psalm doskonale, nawet Bob Lindy, by� to bowiem ulubiony tekst duchownego. Powtarzany niemal przy ka�dej takiej okazji, czasem tylko ust�powa� miejsca psalmowi dziewi�temu, powraca� nad kolejnym otwartym grobem.
Bob Lindy szybko odkr�ci� wieko trumny. By�o lekkie, wykonane z taniej, syntetycznej sosny, odskoczy�o bez trudu. Doktor Sign natychmiast zbli�y� si� i pochyli� ze stetoskopem nad s�dziw� dam�. Nas�uchuj�c, przemawia� do niej cichym i spokojnym g�osem. Bob Lindy uruchomi� termowentylator i skierowa� strumie� gor�cego powietrza na pani� Tilly M. Benton. Dostarczenie solidnej dawki ciep�a mia�o ogromne znaczenie: staronarodzeni zawsze odczuwali przera�liwy ch��d, kt�ry u wszystkich z czasem przeradza� si� w fobi� na punkcie zimna. W wi�kszo�ci przypadk�w, w tym tak�e u Sebastiana, dolegliwo�� ta nie ust�powa�a przez ca�e lata po odrodzeniu.
Wiedz�c, �e jego rola chwilowo dobieg�a ko�ca, Sebastian znowu skierowa� kroki ku innym nagrobkom, w g��bi cmentarza, i pocz�� nas�uchiwa�. Tym razem Lotta posz�a za nim i uparcie pr�bowa�a bawi� go rozmow�.
� Czy� to nie mistyczne do�wiadczenie?� spyta�a na bezdechu, przej�tym g�osem ma�ej dziewczynki. � Chcia�abym to namalowa�. Gdyby tylko uda�o mi si� utrwali� ten wyraz twarzy, kiedy zaczynaj� co� widzie�, kiedy unosi si� wieko trumny... To spojrzenie... Nie rado��, nie ulga, w�a�ciwie nic konkretnego, jakie� g��bokie i bardziej...
� Pos�uchaj � przerwa� jej Sebastian.
� Czego? � Dziewczyna pos�usznie nadstawi�a uszu, ale niczego nie us�ysza�a. I nie wyczu�a tego, co wyczuwa� m��: czyjej� doskonale wyczuwalnej obecno�ci gdzie� w pobli�u.
� Trzeba b�dzie bacznie si� przygl�da� tej dziwnej cmentarnej dziurze � stwierdzi� Sebastian. � Poza tym, chc� dosta� kompletn�, ale to absolutnie kompletn�, list� os�b, kt�re tu pochowano. � Niekiedy, studiuj�c spisy umar�ych, potrafi� wyczu�, kto o�yje nast�pny. By� to zaiste nadnaturalny dar, dar przewidywania kolejnych odrodze�. � Przypomnij mi, �ebym zadzwoni� do zarz�dcy tego przybytku i dowiedzia� si�, kogo tu maj�. � W tym niesko�czenie bogatym magazynie �ycia, dopowiedzia� w my�li. Oto dawny cmentarz, kt�ry sta� si� rezerwuarem budz�cych si� dusz. Jeden z grob�w � i tylko jeden � ozdobiony by� szczeg�lnie wymy�lnym pomnikiem. Sebastian skierowa� na� �wiat�o latarki i odczyta� nazwisko.
THOMAS PEAK
1921-1971
Sic igitur magni quoque circum
moenia mundi expugnata dabunt
labem putresque ruinas.
Hermes nie by� wystarczaj�co dobry w �acinie, by przet�umaczy� tre�� epitafium. M�g� jedynie zgadywa�, �e chodzi o wielkie rzeczy na ziemi, kt�re pr�dzej czy p�niej zostaj� dotkni�te rozk�adem i popadaj� w ruin�. No c�, pomy�la�, teraz to ju� nieprawda. Szczeg�lnie je�li chodzi o wielkie rzeczy zwi�zane z ludzkimi duszami. Mam wra�enie, powiedzia� sobie Sebastian Hermes, �e Thomas Peak � a wszystko wskazuje na to, �e by� to nie byle kto: wystarczy spojrze� na rozmiary nagrobka i jako�� kamienia, z kt�rego go wykonano � jest w�a�nie t� osob�, kt�rej powr�t przeczuwam. Osob�, na kt�r� powinni�my uwa�a�.
� Peak � odezwa� si� do Lotty.
� Czyta�am o nim � odpowiedzia�a. � Na zaj�ciach z filozofii orientalnej. Wiesz, kim on jest... to znaczy by�?
� Czy to mo�liwe, �eby by� krewnym Anarchy?
� Udi � odrzek�a kr�tko Lotta.
� M�wisz o tym murzy�skim kulcie? O tym, kt�rego wyznawcy rz�dz� Gmin� Wolnych Murzyn�w? Tym samym, kt�rym trz�sie ten demagog, Raymond Roberts? O uditach? Ten Thomas Peak mia�by by� tutaj pochowany?
Dziewczyna raz jeszcze spojrza�a na daty i skin�a g�ow�.
� Wyk�adowca m�wi� nam, �e w tamtych czasach to nie by�o oszustwo. Naprawd� istnieje do�wiadczenie religijne udi. Przynajmniej taka wersja obowi�zywa�a w San Jose State College: wszyscy si� ��cz�, nie ma mnie i nie ma...
� Wiem, co to jest udi � przerwa� jej, mocno ju� rozdra�niony. � M�j Bo�e, teraz, kiedy wiem, kto tu le�y, nie jestem pewien, czy chc� przy�o�y� r�ki do jego powrotu.
� Przecie� kiedy odrodzi si� Anarcha Peak � odpar�a rezolutnie Lotta � na pewno zechce odzyska� swoj� pozycj� w�r�d wyznawc�w kultu i sprawi, �e sko�cz� si� wszelkie awantury wok� niego.
Do rozmowy w��czy� si� Bob Lindy, kt�ry stan�� za ich plecami:
� Podejrzewam, �e m�g�by� zbi� maj�tek, nie przywracaj�c go �wiatu, kt�ry i tak na niego nie czeka � stwierdzi�, po czym zmieni� temat. � Moja robota sko�czona. Sign pod��cza kobiet� do przeno�nej elektrycznej nerki, potem przerzuci j� na nosze i do swojego wozu. � In�ynier zapali� niedopa�ek papierosa i mocno wdmuchiwa� we� dym, dr��c z zimna. � Naprawd� s�dzisz, �e ten ca�y Peak nied�ugo wr�ci?
� Tak. Znasz przecie� moje przeczucia. � Dzi�ki nim nasza firma wychodzi na swoje, dorzuci� w duchu. Gdyby nie one, nigdy nie wyprzedziliby�my wielkich vitari�w, a wi�c w og�le nie utrzymaliby�my si� na rynku... Nie znale�liby�my �adnej roboty poza t�, kt�r� od czasu do czasu zleca nam policja.
� Poczekaj, a� dowie si� o tym R. C. Buckley � rzek� ponuro Lindy. � Pewnie tym razem naprawd� si� przy�o�y. Zreszt� proponuj�, �eby� zadzwoni� do niego od razu. Im wcze�niej si� dowie, tym pr�dzej przygotuje jedn� z tych swoich nachalnych kampanii promocyjnych. � In�ynier za�mia� si� g�o�no. � Nasz cz�owiek na cmentarzu � dorzuci� po chwili.
� Zamierzam zostawi� pluskw� przy grobie Peaka � o�wiadczy� Sebastian po d�u�szej chwili zastanowienia. � Tak�, kt�ra wykryje aktywno�� serca i nada do nas zakodowany sygna�.
� A� taki jeste� pewny?� mrukn�� nerwowo Lindy. � Chodzi mi o to, �e to nielegalne. Je�eli policja z Los Angeles znajdzie pluskw�, mo�e wyst�pi� nawet o zawieszenie twojej licencji na prowadzenie vitarium. � Do g�osu dosz�a teraz wrodzona, szwedzka ostro�no�� Lindy�ego, a tak�e jego �le skrywane pow�tpiewanie w paranormalne zdolno�ci Sebastiana. � Lepiej o tym zapomnij. Robisz si� tak samo irracjonalny jak Lotta � rzek�, dobrodusznie klepi�c dziewczyn� po plecach. � Zawsze powtarzam, �e nie wolno poddawa� si� atmosferze tych miejsc. Uprawiam czysto techniczny zaw�d. Moim zadaniem jest precyzyjne lokalizowanie zmar�ych, dostarczanie im odpowiedniej ilo�ci powietrza, kopanie do��w w taki spos�b, by nie przeci�� trumny na p�, i wreszcie wyci�ganie nieboszczyk�w na powierzchni�, �eby doktor Sign m�g� jako� po�ata� ich sfatygowane cia�a. � Po chwili odwr�ci� si� w stron� Lotty. � Widzisz w tym wszystkim zdecydowanie zbyt wiele metafizyki, ma�a. M�wi� ci, lepiej daj sobie spok�j.
� Jestem �on� cz�owieka, kt�ry kiedy� tak�e le�a� pod ziemi� � odpowiedzia�a Lotta. � Kiedy przysz�am na �wiat, Sebastian by� martwy i pozostawa� w tym stanie do czasu, gdy mia�am dwana�cie lat. � G�os dziewczyny brzmia� wyj�tkowo stanowczo.
� No to co? � spyta� Lindy.
� Ten proces da� mi jedynego m�czyzn� na Ziemi, Marsie i Wenus, kt�rego mog�am pokocha� i kocham. Uwa�am go za najwspanialsz� si�� sprawcz� w moim �yciu � wyja�ni�a, obejmuj�c Hermesa ramieniem i przytulaj�c si� mocno do jego wielkiego cia�a.
� Chcia�bym � zwr�ci� si� do niej Sebastian � �eby� jutro wybra�a si� z wizyt� do Sekcji B w Ludowej Bibliotece Miejskiej. Wyci�gniesz stamt�d wszelkie dane na temat Anarchy Thomasa Peaka. Wi�kszo�� pewnie poddano ju� eradykacji, ale mo�e zachowano jeszcze kilka ostatnich maszynopis�w jego autorstwa.
� S�dzicie, �e go�� by� a� taki wa�ny? � spyta� Lindy.
� Tak � odpowiedzia�a Lotta. � Ale... � zacz�a z wahaniem � boj� si� tej biblioteki, Seb. Naprawd� si� boj�, przecie� wiesz. Jest taka... ech, do diab�a z tym. P�jd� � stwierdzi�a w ko�cu s�abym g�osem.
� W tym akurat zgadzam si� z tob� ca�kowicie � wyzna� Bob Lindy. � Ja te� nie lubi� tej instytucji. By�em tam dok�adnie raz.
� To przejaw Fazy Hobarta � rzek� Sebastian. � Tej samej si�y, kt�ra dzia�a tutaj � doda�, po czym powiedzia� do Lotty: � Unikaj tylko g��wnej bibliotekarki, Mavis McGuire. � Sam wpad� ju� na ni� par� razy i uwa�a� za wyj�tkowi i odpychaj�c�. By�a z�o�liw�, zawsze wrogo nastawion� suk� � Id� od razu do Sekcji B � poradzi�.
Bo�e, miej Lott� w opiece, pomy�la�, je�li b�dzie mia�a pecha i trafi na t� McGuire. Mo�e lepiej p�jd� sam? Nie, postanowi�, dziewczyna mo�e poprosi� o rozmow� z kim� innym i wszystko b�dzie dobrze. Trzeba spr�bowa�.
@@2
Najs�uszniej jest definiowa� cz�owieka jako pewien kaprys intelektualny powsta�y na wieki w boskim umy�le.
Eriugena
Za oknem �wieci�o ju� s�o�ce, gdy rozleg� si� przenikliwy, mechaniczny g�os:
� No, dobra, Appleford. Pora wsta� i pokaza� �wiatu, kim jeste� i co potrafisz. Wielki cz�owiek ten Douglas Appleford, ka�dy o tym wie. S�ysz�, jak wszyscy to powtarzaj�: wielki cz�owiek, wielki talent, wielkie zadania. S� pe�ni podziwu. � Na moment zapad�o milczenie. � Obudzi�e� si� ju�?
� Tak � odpowiedzia� z ��ka Appleford. Po chwili usiad� i przycisn�� d�oni� wy��cznik budzika o przenikliwym g�osie. � Dzie� dobry � powiedzia� do cichego mieszkania. � Dobrze spa�em, mam nadziej�, �e ty te�.
Gdy oci�ale podnosi� si� z pos�ania i podchodzi� do szafy, by wyj�� z niej odpowiednio brudne ubranie, przez jego nie rozbudzony jeszcze umys� przetoczy�a si� ca�a kawalkada problem�w. Mia�em przycisn�� Ludwiga Enga, pomy�la� niemrawo. Wczorajsze zadania sta�y si� przez noc zmorami dnia dzisiejszego. Trzeba u�wiadomi� Engowi, �e na ca�ym �wiecie pozosta�a tylko jedna kopia jego bestsellerowej ksi��ki. Nadszed� wi�c czas dzia�ania, ostatniej czynno�ci, kt�r� tylko on m�g� wykona�. Co m�g� czu� taki Eng? W ko�cu nieraz zdarza�o si�, �e wynalazcy odmawiali wype�nienia swojej powinno�ci. No c�, pomy�la� Appleford, to problem wy��cznie Rady Erad�w. Zrzuci� bluz� pi�amy i wsun�� si� w pogniecion� i poplamion� czerwon� koszul�. Ze spodniami nie posz�o mu tak �atwo: musia� przekopa� do samego dna kosz z brudnymi ubraniami.
Teraz zaj�� si� szukaniem zarostu.
Moj� �yciow� ambicj�, rozmy�la� Appleford, w�druj�c w stron� �azienki z paczk� zarostu w d�oni, jest przejechanie tramwajem ca�ych Zachodnich Stan�w Zjednoczonych. Umy� twarz nad umywalk�, natar� sk�r� piank� klej�c�, otworzy� opakowanie i zr�cznymi klepni�ciami nani�s� w�oski r�wnomiernie na policzki i podbr�dek. Po chwili fachowo na�o�ony zarost solidnie przywar� do cia�a. Jestem got�w do jazdy tramwajem, uzna�, przygl�daj�c si� swemu odbiciu w �azienkowym lustrze. Najpierw jednak musz� przetrawi� swoj� porcj� sogumu.
W��czywszy automatyczny, bardzo nowoczesny dozownik sogumu, pobra� solidn�, m�sk� dawk� i westchn�� z zadowoleniem, przegl�daj�c dzia� sportowy w �Los Angeles Times�. Wreszcie przeszed� do kuchni i zacz�� wyci�ga� brudne talerze. Ju� po chwili sta�y przed nim: miska zupy, kotlety jagni�ce, zielony groszek, marsja�ski b��kitny mech z sosem jajecznym oraz fili�anka gor�cej kawy. Zebra� wszystkie produkty z talerzy � oczywi�cie upewniwszy si� wcze�niej, �e nikt nie podgl�da go przez okno � i szybko umie�ci� je we w�a�ciwych opakowaniach, a te sprawnie u�o�y� na p�kach w szafkach i w lod�wce. By�a �sma trzydzie�ci, mia� jeszcze kwadrans na dotarcie do pracy. Nie musia� gna� na z�amanie karku, Sekcja B Ludowej Biblioteki Miejskiej na pewno b�dzie na swoim miejscu, kiedy do niej dojedzie.
Wiele lat zabra�o mu zapracowanie na awans. Teraz, w nagrod�, mia� w�tpliw� przyjemno�� spotyka� si� twarz� w twarz ze zdumiewaj�cymi okazami zgry�liwych i prostackich wynalazc�w, wszelkimi sposobami staraj�cymi si� unikn�� zaplanowanego � i obowi�zkowego, zdaniem erad�w � w�asnor�cznego zniszczenia ostatniego egzemplarza dzie�a, z kt�rym kojarzono ich nazwisko. Akt ten by� cz�ci� procesu, kt�rego nie rozumia� do ko�ca ani Douglas Appleford, ani �aden z owych wynalazc�w. Zapewne tylko Rada Erad�w wiedzia�a, dlaczego w okre�lonym momencie konkretnego wynalazc� wi�zano akurat z takim, a nie innym dzie�em. Na przyk�ad Engowi przypisano autorstwo ksi��ki Jak w wolnym czasie we w�asnej piwnicy zbudowa�em szwabl� z przedmiot�w codziennego u�ytku. Appleford coraz bardziej pogr��a� si� w zadumie, machinalnie przegl�daj�c gazet�. Pomy�le� tylko, jaka to odpowiedzialno��. Gdy Eng zako�czy sw� prac�, na �wiecie nie b�dzie ju� szwabli, chyba �e te podst�pne dranie z GWM, Gminy Wolnych Murzyn�w, ukry�y gdzie� par� egzemplarzy. Prawd� m�wi�c, nawet teraz, gdy jeszcze istnia� oskop, czyli ostatnia kopia, ksi��ki Enga, Appleford mia� trudno�ci z przypomnieniem sobie, jak w�a�ciwie wygl�da�a szwabla i do czego s�u�y�a. Czy by�a kanciasta? Ma�a? A mo�e kr�g�a i du�a? Hmm... M�czyzna od�o�y� gazet� i potar� czo�o, intensywnie pr�buj�c odtworzy� w pami�ci wygl�d urz�dzenia, p�ki jeszcze by�o to mo�liwe. Kiedy tylko Eng zredukuje oskop do �wie�ej, mocno nas�czonej tuszem ta�my barwi�cej do maszyny, po�owy ryzy czystego papieru i paczki nie u�ywanej kalki, nikt ju� nie b�dzie w stanie przypomnie� sobie ani ksi��ki, ani samego wynalazku � do tej pory ca�kiem przydatnego wielu ludziom � o kt�rym traktowa�o to dzie�o.
To zadanie mia�o zaj�� Engowi pozosta�� cz�� roku. Czyszczenie oskopu musia�o post�powa� wolno, linia po linii, s�owo po s�owie. Nie mo�na go by�o przeprowadzi� hurtowo, jak czyni�o si� to ze stertami drukowanych egzemplarzy. Dziwne, jak �atwa jest eradykacja do ostatniej kopii, dopiero wtedy robota staje si� taka... No, ale z drugiej strony Eng dostanie za jej wykonanie naprawd� godziwe wynagrodzenie, plus...
Tu� przy �okciu Appleforda, na ma�ym kuchennym stoliku, odezwa� si� wideofon. S�uchawka zeskoczy�a z wide�ek i dobieg� z niej piskliwy kobiecy g�os:
� Do widzenia, Doug.
M�czyzna podni�s� s�uchawk�.
� Do widzenia.
� Kochani ci�, Doug � o�wiadczy�a Charise McFadden nabrzmia�ym emocjami g�osem. � A ty mnie kochasz?
� Tak, ja te� ci� kocham � odpowiedzia�. � Kiedy to widzia�em ci� ostatnio? Mam nadziej�, �e nied�ugo. Powiedz, �e nied�ugo.
� Najprawdopodobniej dzi� wieczorem � odrzek�a Charise. � Po pracy. Chcia�abym, �eby� kogo� pozna�. To zupe�nie nieznany badacz, kt�ry nie mo�e si� doczeka� oficjalnej eradykacji jego teorii o psychogenicznych uwarunkowaniach �mierci przez uderzenie meteorytu. Powiedzia�am mu, �e pracujesz w Sekcji B...
� To powiedz mu jeszcze, �eby sam sobie wymaza� t� teori�. Na w�asny koszt.
� Takie rozwi�zanie nie przyniesie mu uznania. � Uczciwa twarz Charise b�agalnie patrzy�a na Appleforda z ekranu wideofonu. � To naprawd� wyj�tkowo fatalna teoria, g�upszej nie znajdziesz, to pewne. A ten prostak, Lance Arbuthnot...
� Tak si� nazywa? � Omal go to nie przekona�o. Ale niezupe�nie. Ka�dego dnia otrzymywa� mn�stwo podobnych pr�b, a ka�da z nich, bez wyj�tku, wychodzi�a od niebezpiecznego dla spo�ecze�stwa, zdziwacza�ego wynalazcy o wyj�tkowo idiotycznym nazwisku. Zbyt d�ugo jednak siedzia� za biurkiem w Sekcji B, �eby da� si� �atwo z�apa� w pu�apk�. Mimo to czu�, �e musi zaj�� si� t� spraw�: jego osobista etyka, poczucie odpowiedzialno�ci wzgl�dem spo�ecze�stwa kaza�y mu ust�pi�. Westchn��.
� S�ysz�, �e j�czysz � zauwa�y�a pogodnie Charise.
� Zgoda, pod warunkiem, �e on nie jest z GWM � odpar� Appleford.
� Jest. � Kobieta wygl�da�a, a jej g�os brzmia�, jakby czu�a si� winna. � Ale wydaje mi si�, �e zosta� wyrzucony. Dlatego jest tutaj, w Los Angeles, a nie tam.
� Witaj, Charise � rzek� sztywno Douglas Appleford, wstaj�c od sto�u. � Musz� ju� i�� do pracy. Nie mog� d�u�ej rozmawia� o tej trywialnej kwestii. � Te s�owa, w jego mniemaniu, zako�czy�y spraw�.
Tak� przynajmniej mia� nadziej�.
Kiedy funkcjonariusz Joe Tinbane zako�czy� swoj� zmian� i wr�ci� do domu, zasta� swoj� �on� siedz�c� przy kuchennym stole. Z zak�opotaniem odwraca� wzrok, p�ki Bethel go nie zauwa�y�a i gwa�townie nie przesta�a nape�nia� fili�anki gor�c�, czarn� kaw�.
� Wstyd� si� � skarci�a go. � Powiniene� by� zapuka�. � Wynios�a i dumna, ostro�nie w�o�y�a do lod�wki butl� soku pomara�czowego i schowa�a do kredensu nape�nion� ju� do po�owy paczk� p�atk�w �Happy-Oats�. � Zaraz ust�pi� ci miejsca. Prawie sko�czy�am moj� cyrkulacj� po�ywienia � zapewni�a, ale tak naprawd� wcale jej si� nie spieszy�o.
� Jestem zm�czony � powiedzia�, siadaj�c ci�ko.
Bethel postawi�a przed nim puste miski, szklank�, fili�ank� i talerz. � Nie zgadniesz, o czym pisz� w porannej gazecie! � zawo�a�a, wycofuj�c si� dyskretnie do salonu, by Joe m�g� w spokoju zwr�ci� jedzenie. � Przyje�d�a ten fanatyczny zbir, wiesz, o kim m�wi�. Raymond Roberts czy jak mu tam. Z pielgrzymk�.
� Hmm... � mrukn��, z przyjemno�ci� smakuj�c gor�c� kaw� powracaj�c� do jego zm�czonych ust.
� �Szef policji Los Angeles ocenia, �e przyjd� go zobaczy� cztery miliony ludzi. Roberts chce odprawi� Sakrament Boskiego Zjednoczenia na stadionie Dodgers�w�. Oczywi�cie telewizja b�dzie to wszystko pokazywa� do znudzenia; zwariowa� mo�na. Przez ca�y dzie�! Tak pisz� w gazecie, nie zmy�lam przecie�.
� Cztery miliony � powt�rzy� Tinbane, zastanawiaj�c si� z zawodowego nawyku nad tym, ilu policjant�w potrzeba do zapanowania nad tak niewyobra�alnym t�umem. Na pewno wszystkich, nie wy��czaj�c tych z Patrolu Powietrznego i jednostek specjalnych. Ale robota, j�kn�� w duchu.
� B�d� narkotyki � ci�gn�a Bethel. � S� potrzebne do tego ich zjednoczenia, w kt�re wierz�. Mam tu ca�y artyku� na ten temat. U�ywaj� podobno jakiej� pochodnej DNT. Jest u nas nielegalna, ale z okazji tej uroczysto�ci pozwol� mu, i ca�ej reszcie ludzi, na jednorazowe u�ycie. A to dlatego, �e prawo kalifornijskie m�wi...
� Wiem, co m�wi � przerwa� jej Tinbane. � Wolno u�ywa� �rodk�w psychodelicznych podczas ceremonii religijnych prowadzonych w dobrej wierze. � B�g wie, ile razy prze�o�eni wbijali mu do g�owy ten paragraf.
� Powiem ci, �e ch�tnie bym tam posz�a � przyzna�a Betel. � Wzi�abym w tym udzia�. To jedyna okazja, chyba �e polecimy do GWM. A szczerze m�wi�c, nie mam na to najmniejszej ochoty.
� Wi�c id� � rzek� Joe, z przyjemno�ci� wypluwaj�c kolejno p�atki, kawa�ki brzoskwini, mleko i cukier.
� A ty nie chcesz? To takie podniecaj�ce. Pomy�l tylko: tysi�ce ludzi stanowi�cych jedno��. To si� nazywa �udi� czyli �wszyscy i nikt�. Posiadanie absolutnej wiedzy, nie istnieje bowiem wtedy pojedynczy, ograniczony punkt widzenia. � Bethel, przymykaj�c oczy, zbli�y�a si� do kuchennych drzwi. � Co ty na to?
� Nie, dzi�kuj� � odpar� z pe�nymi ustami za�enowany Tinbane. � I nie podgl�daj mnie. Przecie� wiesz, �e nie cierpi�, kiedy kto� jest w pobli�u podczas mojej cyrkulacji; nawet je�li nie patrzy. Bo mo�e na przyk�ad us�ysze�, jak �uj�.
Wiedzia�, �e Bethel stoi tam, gdzie sta�a. Czu� jej niech��.
� Nigdy mnie nigdzie nie zabierasz � poskar�y�a si� po chwili.
� Niech b�dzie � zgodzi� si�. � Nigdzie ci� nigdy nie zabieram. A gdybym nawet to robi�, to na pewno nie poszliby�my tam, �eby wys�uchiwa� natchnionych bzdur � doda� natychmiast. W Los Angeles mamy do�� maniak�w religijnych, pomy�la�. Ciekawe, dlaczego Roberts nie podj�� wcze�niej pielgrzymki do tego miasta. Ciekawe, dlaczego akurat teraz... Mia� przecie� tyle mo�liwo�ci.
� My�lisz, �e to bujdy? � spyta�a powa�nie Bethel. � �e nie ma takiego stanu umys�u jak udi?
M�czyzna wzruszy� ramionami. DNT to pot�ny narkotyk. Zdaniem Tinbane�a prawdziwo�� lub fa�szywo�� tego kultu nie mia�a najmniejszego znaczenia.
� Wiesz, mieli�my dzi� kolejne nieoczekiwane odrodzenie � odezwa� si� po chwili. � Oczywi�cie w Forest Knolls, Nikt nie pilnuje tych ma�ych cmentarzyk�w, bo wszyscy wiedz�, �e my si� nimi zajmiemy; rzecz jasna za pomoc� sprz�tu nale��cego do miasta. � Dobrze, �e dzi�ki Sebowi Hermesowi przynajmniej Tilly M. Benton by�a ju� bezpieczna w szpitalu dla odrodzonych. Najdalej za tydzie� pewnie zacznie zwraca� po�ywienie, jak wszyscy.
� Niesamowite � powiedzia�a Bethel, nie odchodz�c od kuchennych drzwi.
� Sk�d mo�esz wiedzie�? Przecie� nigdy nie widzia�a�, jak to si� odbywa.
� Ty i ta twoja przekl�ta robota � dorzuci�a. � Nie wy�ywaj si� na mnie tylko dlatego, �e nie znosisz swojej pracy. Je�li jest taka okropna, to si� zwolnij. ��w ryby albo odetnij przyn�t�, jak mawiali Rzymianie.
� Poradz� sobie. Je�li chcesz wiedzie�, ju� poprosi�em o przeniesienie. � Problemem jeste� wy��cznie ty, pomy�la�. � A teraz, z �aski swojej, pozw�l mi zwraca� w spokoju � doda� ze z�o�ci�. � No, id�, poczytaj sobie gazet�.
� Czy ciebie te� to dotyczy? � spyta�a. � No, wiesz, to, �e Ray Roberts przybywa tu, na Wybrze�e?
� Pewnie nie � odpowiedzia�. Mia� sw�j rewir do patrolowania i nie s�dzi�, by cokolwiek mog�o zmieni� ten stan rzeczy.
� A nie ka�� ci sta� przy nim z pukawk� i pilnowa�, �eby by� bezpieczny?
� Pilnowa�? � powt�rzy�. � Pr�dzej sam bym go zastrzeli�.
� Dobry Bo�e � odezwa�a si� kpi�co. � Jaki� ty ambitny. Wreszcie mia�by� okazj� przej�� do historii.
� I tak przejd� do historii � odpar� Tinbane.
� Niby z jakiego powodu? Co takiego zrobi�e�? I co zamierzasz zrobi�? Nadal wykopywa� starsze panie na cmentarzu Forest Knolls? � Jej ironiczny ton zadawa� mu b�l. � Mo�e przejdziesz do historii z tego powodu, �e jeste� moim m�em?
� W�a�nie. Z tego powodu, �e jestem twoim m�em. � Teraz Joe by� r�wnie okrutny. Nauczy� si� tego od niej, podczas d�ugich, martwych miesi�cy ich ma��e�stwa.
Bethel wr�ci�a do salonu. Tinbane zosta� sam i wreszcie w spokoju zaj�� si� zwracaniem. Ceni� sobie te chwile.
Dobrze, �e chocia� Tilly M. Benton z po�udniowej Pasadeny mnie lubi, pomy�la� ponuro.
@@3
Wieczno�� jest pewn� miar�. Jednak�e by� mierzonym nie jest spraw� Boga. Dlatego te� nie jest Jego spraw� by� wiecznym.
�wi�ty Tomasz z Akwinu
Funkcjonariusz Joe Tinbane zawsze mia� problem z precyzyjnym okre�leniem stanowiska, jakie George Gore za zajmowa� w Departamencie Policji Los Angeles. Cz�owiek ten nosi� zupe�nie zwyczajn� cywiln� peleryn�, zgrabne w�oskie buty o wygi�tych ku g�rze noskach i modn� kolorow� koszul�, sprawiaj�c� wra�enie odrobin� krzykliwej. By� do�� szczup�y i, jak domy�la� si� Tinbane, m�g� mie� czterdzie�ci par� lat. Gore przeszed� do rzeczy, gdy tylko zasiedli naprzeciwko siebie w jego biurze.
� Jako �e do naszego miasta przybywa Ray Roberts gubernator poprosi� nas o zapewnienie mu osobistej ochrony... co zreszt� sami zamierzali�my uczyni�. Wyznaczymy do tego zadania czterech lub pi�ciu ludzi; co do tego tak�e jeste�my zgodni. Prosi� pan ostatnio o przeniesienie, b�dzie wi�c pan jednym z ochroniarzy. � Gore rzuci� na biurko plik dokument�w. Tinbane zauwa�y�, �e to jego akta osobowe. Zgadza si� pan? � spyta� prze�o�ony.
� Skoro tak pan sobie �yczy � odpar� kwa�no zaskoczony Joe. � Nie m�wimy tu o pilnowaniu t�umu podczas uroczysto�ci, tylko o s�u�bie ci�g�ej? Dwadzie�cia cztery godziny na dob�? � Mniej wi�cej, doda� w my�li. Jak osobisty, to osobisty.
� B�dziecie z nim jada� � rzek� Gore � a tak�e, wybaczy pan wyra�enie, sypia�. To znaczy w tym samym pokoju, ma si� rozumie�. Roberts zwykle nie korzysta z us�ug ochrony osobistej, ale mamy w naszym mie�cie wielu ludzi, kt�rzy �ywi� g��bok� niech�� do uditich. Nie chc� przez to powiedzie�, �e nie ma takich w GWM, ale to ju� nie nasz problem. Nasz go�� nie prosi� o ochron� � doda� po chwili wahania � ale my nie zamierzamy go pyta� o zdanie. Czy mu si� to podoba, czy nie, b�dzie mia� ca�odobow� ochron� dop�ty, dop�ki b�dzie si� znajdowa� pod nasz� jurysdykcj�. � Ostatnie s�owa Gore wypowiedzia� tonem wielce oficjalnym i stanowczym.
� Rozumiem, �e nie b�dziemy mieli przerw na odpoczynek.
� B�dziecie musieli we czterech ustali� sobie cykl snu i czuwania, ale odpoczywa� b�dziecie tak�e w jego obecno�ci. To tylko czterdzie�ci osiem do siedemdziesi�ciu dw�ch godzin � nie wiadomo, na co zdecyduje si� Roberts. Zreszt� pewnie pan o tym wie, cho�by z gazet.
� Nie lubi� go � powiedzia� Tinbane.
� Tym gorzej dla pana. Nie s�dz�, �eby zrobi�o to wra�enie na Robertsie. W�tpi�, czy w og�le go to obchodzi. Ma tutaj wielu zwolennik�w, spodziewamy si� te� mn�stwa gapi�w. Jako� prze�yje pa�sk� opini�. A zreszt�, czy pan w og�le co� o nim wie? Przecie� nigdy go pan nie spotka�.
� Moja �ona go lubi.
Gore wyszczerzy� z�by w u�miechu.
� C�, pewnie b�dzie musia� jako� znie�� i to. Ale rozumiem, do czego pan zmierza. To prawda, �e wi�kszo�� jego zwolennik�w stanowi� kobiety. To jedna z og�lnych zasad... Mam tu nasze akta na temat Raya Robertsa. S�dz�, �e powinien pan je przeczyta�, zanim on si� pojawi. Prosz� to zrobi� w czasie wolnym; na pewno pana zainteresuj�. To naprawd� dziwne sprawy... m�wi� o tym, co on g�osi i co robi, w co wierz� uditi. Jak pan wie, pozwalamy na zbiorowe za�ycie narkotyku, cho� z prawnego punktu widzenia jest te nielegalne. I tak naprawd� tym w�a�nie s� te ich misteria: narkotycznymi orgiami ukrytymi za parawanem wydumanej religii. Roberts to dziwny i brutalny typ, tak przynajmniej prezentuje si� w naszych aktach. Zdaje siej �e wyznawcy postrzegaj� go inaczej. A mo�e nie? Mo�e podoba im si� to, �e jest w�a�nie taki? � Gore dotkn�� zamkni�tego zielonego pude�ka z metalu, le��cego na przeciwleg�ym kra�ca biurka. � Przekona si� pan, przeczytawszy te materia�y, na jakie zbrodnie zezwoli� tym swoim siepaczom, Potomstwu Mocy. � Oficer pchn�� pude�ko w stron� Tinbane�a. � A kiedy pan przejrzy wszystko, p�jdzie pan do Ludowej Biblioteki Miejskiej, do Sekcji A lub B, po dok�adk�.
� Prosz� o kluczyk � rzek� policjant, przyjmuj�c pude�ko. � Przeczytam. Oczywi�cie w czasie wolnym.
Gore wyci�gn�� z kieszeni klucz.
� I jeszcze jedno, Tinbane. Niech pan nie da si� zwie�� stereotypowemu wizerunkowi Raya Robertsa, lansowanemu w gazetach. Wiele napisano o tym cz�owieku, lecz w wi�kszo�ci s� to wymys�y, spora cz�� prawdy za� nigdy nie ujrza�a �wiat�a dziennego... Ale znajdzie j� pan tutaj. Po przeczytaniu tych materia��w zrozumie pan, co mam na my�li. M�wi� przede wszystkim o kwestii przemocy � wyja�ni�, pochylaj�c si� ku Joemu Tinbane�owi. � Daj� pan wyb�r. Gdy si� pan zapozna z dokumentami na temat Robertsa, przyjdzie pan do mnie i powie, jak� podj�� decyzj�. Ja uwa�am, �e we�mie pan t� robot�. Tak naprawd� jest to awans, krok do przodu w pa�skiej karierze.
Tinbane wsta�, zabieraj�c ze sob� pude�ko i kluczyk. Wcale tak nie uwa�am, pomy�la�. Powiedzia� jednak co� innego:
� Zgoda, panie Gore. Ile mam czasu?
� Prosz� zajrze� przed pi�t� � odpar� prze�o�ony, nie przestaj�c si� kwa�no u�miecha�.
***
Dotar�szy do Sekcji B w Ludowej Bibliotece Miejskiej, Joe Tinbane ostro�nie zatrzyma� si� przed pulpitem g��wnego bibliotekarza. By�o w tym miejscu co�, co go przera�a�o, ale nie wiedzia� dok�adnie, co to jest i dlaczego budzi w nim takie uczucia.
Kilka os�b sta�o przed nim w kolejce. Czeka� wi�c niespokojnie, rozgl�daj�c si� i rozmy�laj�c o swym ma��e�stwie z Bethel, o karierze w policji, o celu i sensie �ycia � je�li w og�le istnia�o co� takiego � a tak�e o tym, co czuli staronarodzeni, le��c jeszcze w grobie, i o tym, jak to b�dzie pewnego dnia skurczy� si� i trafi� na powr�t do macicy, co z pewno�ci� kiedy� nast�pi.
I kiedy tak sobie sta�, pojawi�a si� za nim znajoma posta� � niewysoka dziewczyna w d�ugim we�nianym p�aszczu, na kt�rym rozsypa�y si� ciemnokasztanowe w�osy � s�owem, �adna, lecz zam�na Lotta Hermes.
� Na razie � przywita� si� grzecznie, zadowolony ze spotkania.
� Ja... nie mog� znie�� tego miejsca � wyszepta�a dziewczyna. By�a blada na twarzy � ale musz� zdoby� dla Seba pewne informacje. � Jej napi�cie by�o niemal namacalne: ca�e cia�o sprawia�o wra�enie sztywnego i niezgrabnego. Wida� by�o, �e strach przygarbi� plecy dziewczyny i zniekszta�ci� jej sylwetk�.
� Spoko