8475

Szczegóły
Tytuł 8475
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

8475 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 8475 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

8475 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Naja Snake "Dziecko Czarnej Magii" Harry popatrzy� z przera�eniem na Lastrange'a i Ciphera. "Koniec ze mn�!" - pomy�la�. Richard Lastrange patrzy� na niego z triumfem w oczach. ""Czarny Lord b�dzie zadowolony" - powiedzia�. Podni�s� powoli r�d�k�... Harry obudzi� si�, przera�ony. "To tylko sen" - pomy�la�. "Oni nie �yj�. Snape ich zabi�. Gdyby si� sp�ni� o te g�upie pi�� sekund, by�oby po mnie." Przypomnia� sobie tamten dzie�. Drzwi lochu rozlecia�y si� w drzazgi. "Avada Kedavra!" - rykn�� rozw�cieczony m�ski g�os. "Avada Kedavra!" - r�wnocze�nie krzykn�� kto� drugi, dziewczyna. Zielone �wiat�o wype�ni�o loch. Lastrange i Cipher upadli na ziemi�. Snape wszed� do �rodka. "Potter!" - warkn��. "M�g�by� uwa�a�, z kim chodzisz na randki!" Popatrzy� na Lastrange'a. "A byli�my kumplami. Ale gdyby� to ty mnie dopad�, to by� si� lepiej zabawi�, co? Powolutku." Z�o�liwy i okrutny u�miech wykrzywi� mu twarz. "Cipher, sukinsynu".- wysycza�- "By�e� tym, czym ja jestem - szpiegiem i zdrajc�. A swoj� drog�, Profesor Dumbledore m�g�by WRESZCIE zatrudni� kogo� pewnego na stanowisko nauczyciela Obrony przed Czarn� Magi�. To ju� trzeci, kt�ry pr�bowa� ci� wyko�czy�, Potter." Rozwi�za� Harry'emu r�ce jednym zakl�ciem. "Nic ci nie jest?" - zapyta� �agodnie. "Nie, ale pan, Profesorze..." Snape wygl�da� okropnie. Droga do loch�w musia�a by� naprawd� d�uga i m�cz�ca, d�ugie w�osy Snape'a by�y zlepione potem i krwi�. Wyra�nie traci� si�y, opar� si� r�k� o �cian�. Harry zauwa�y�, �e Snape ma pier�cie� z czerwonym kamieniem. "M�j eliksir przestaje dzia�a�." - wyszepta� Snape. "Musia�em z�ama� wiele Czarnych zakl��, �eby tu wej��, to straszna praca. Nawet dla mnie... Musz�... Ale jak?" Rozejrza� si� po lochu. "Harry, pom� mi, bo nie wyjdziemy st�d, ani ty, ani ja." By� ju� bardzo blady, ledwo trzyma� si� na nogach. "W komnacie obok jest nakryty st�, przynie� mi jeden kielich, prosz�." Harry, zdziwiony, wykona� polecenie. Snape wzi�� naczynie i wyci�gn�� d�ugi, cienki n�. Powoli podszed� do Lastrange'a i ukl�k� przy nim. Jedno g��bokie ci�cie i krew �miercio�ercy zacz�a sp�ywa� do kielicha. Snape poczeka� cierpliwie, a� wype�ni ca�y kielich, a potem powoli wypi� zawarto��. "On jest wampirem! Dzi�ki krwi odzyskuje moc." - pomy�la� z przera�eniem Harry. Krew najwyra�niej pomog�a Mistrzowi Eliksir�w. "Nie patrz tak na mnie." - powiedzia�. "To tylko bardzo stara Czarna sztuczka, "krew wroga, zabrana si��", znasz to przecie�. Genialne w swojej prostocie." Harry przestraszy� si� jeszcze bardziej, bo przypomnia� sobie swoje spotkanie z Voldemortem. "Nic ci nie zrobi�" - odpar� �agodnie Snape. "Jestem po tej samej stronie, inaczej bym tu nie przyszed�. Chod�, musimy si� st�d wynosi�, Czarny Lord mo�e tu przyby�, a ani ja, ani ty nie mieliby�my z nim �adnych szans, on jest niemal nie�miertelny." Szli kr�tymi korytarzami. Harry zobaczy�, �e Lastrange i Cipher nie byli jedynymi �mierco�ercami, by�o ich chyba kilkunastu. Wszyscy martwi, niekt�rzy zgin�li od Zabijaj�cego Zakl�cia, inni od ciosu no�a, jeszcze inni chyba... od kuli. Harry patrzy�, nic nie rozumiej�c. "Zu�y�em prawie ca�� moc, �eby tu wej��" - wyja�ni� Snape. "To dobrze strze�one miejsce, nie mo�na si� aportowa� na dwadzie�cia mil naoko�o, nie mo�na bez hase�, potwory jako stra�nicy... A musieli�my si� spieszy�, trzeba by� wszystko �ama� si��. Ja i Pazurek musieli�my u�y� innych sposob�w, �eby pozby� si� �wiadk�w, nie mieli�my mocy na tyle magii, �eby jej u�y� wobec wszystkich. Gdyby cho� jeden ze �miercio�erc�w prze�y� i doni�s�, Czarny Lord by mnie.." - Snape zatrz�s� si� na sam� my�l. Wyszli z bocznego korytarza. Harry krzykn��. Cia�a kilku ghuli tarasowa�y przej�cie. Zwierz�ta by�y dos�ownie rozszarpane na kawa�ki. "Nie b�j si�, s� martwe." - uspokoi� go Snape. "To wszystko pana robota, Profesorze?" - wyszepta� Harry. "Moja i Pazurka." "Nie chcia�bym z panem walczy�." "Oby� mnie nigdy do tego nie zmusi�." - mrukn�� Snape. "Podobno chcesz by� Aurorem, mo�e kiedy� mnie zaatakujesz?" Harry nie rozumia�, przecie� byli po tej samej stronie, wi�c czemu mieliby ze sob� walczy� na �mier� i �ycie? "Chyba nie b�d� si� wi�cej ubiega� o to stanowisko nauczyciela Obrony przed Czarn� Magi�." - mrukn�� do siebie Snape. "Od dawna nikt nie wytrzyma� na nim d�u�ej ni� rok. Aha! Tylko Profesor Dumbledore mo�e wiedzie� o wszystkim. Nikomu nie wypaplaj, �e to my... Czarny Lord m�g�by to z nich wyci�gn�� magi� albo i si��. Im mniej b�d� wiedzie�, tym lepiej dla nas wszystkich. Nie chcia�bym, �eby Lord si� o tym dowiedzia�, chyba rozumiesz? Przyrzekasz?" "Tak" - wyszepta� Harry. Wyszli wreszcie z na zewn�trz. Z ciemno�ci bezszelestnie wynurzy� si� wielki nietoperz "Pazurku" - mrukn�� Snape, kiedy zwierz� wyl�dowa�o mu na r�ce. "Zamek czysty? Na pewno nikt nie uciek�?" Nietoperz pisn�� w odpowiedzi. "To powiedz co trzeba komu trzeba". Nietoperz rozp�yn�� si� w mroku... Snape wyci�gn�� z kieszeni buteleczk� z jakim� eliksirem. "Wypij to" - powiedzia�. "Dobrze ci to zrobi." Harry pos�ucha� i poczu�, �e chce mu si� spa�. To musia� by� nasenny eliksir. "Dlaczego?" - pomy�la�. "Czy�by Snape nie chcia�, �ebym co� zobaczy�?" I usn��... Obudzi� si� dopiero w Hogwarcie. "Dursleyowie byliby wdzi�czni Snape'owi, gdyby nie zd��y�." - Harry pomy�la� cynicznie. "Wola�bym ju� sp�dza� wakacje z nim, ni� tutaj." Nagle na parapecie pojawi�a si� sowa, ma�a i czarna. Harry odwi�za� kopert� od jej n�ki i otworzy� list. By� pisany czerwonym atramentem. "Drako Malfoy!" - pomy�la� Harry. "Dlaczego tak ryzykuje?". Drako by� po ich stronie, odk�d zobaczy� �miercio�erc�w "w akcji". Harry zacz�� czyta�. "Harry! Uwa�aj na siebie. Czarny Lord jest wyra�nie zadowolony. Pods�ucha�em, �e ma jakie� plany w zwi�zku z ME. ME jest bardzo zaniepokojony". Co planuje Voldemort? I kim jest ME? No tak, jasne - Mistrz Eliksir�w, Snape! Snape od dw�ch lat szpiegowa� dla Dumbledora. Jako� zdo�a� przekona� Voldemorta o swojej lojalno�ci. "Ciekawe jak si� wy�ga�? Cholerny �miercio�erca! Ale trzeba mu przyzna�, �e jest odwa�ny. I bardzo przebieg�y." Harry zastanawia� si�, jak to jest by� szpiegiem... Uwa�a� na ka�dy gest, ka�de s�owo... A je�eli si� wpadnie?! Snape potrafi� by� okrutny, z�o�liwy i niesprawiedliwy i Harry nienawidzi� go z ca�ego serca. Ale na sam� my�l, co czeka�oby Mistrza Eliksir�w, gdyby Voldemort dowiedzia� si� o zdradzie, Harry'emu zrobi�o si� niedobrze. Przypomnia� sobie, jak w zesz�ym roku niechc�cy us�ysza�, jak Snape rozmawia z dyrektorem. "Niech si� pan nie martwi" -m�wi� Snape -Mam odpowiedni eliksir na wypadek, gdyby..." "Usypiacz B�lu?" - zapyta� Dumbledore. Snape zacz�� si� �mia�. To by� zimny, okrutny, ironiczny �miech. "Pan �artuje. Przecie� pan wie, �e mo�na si� komu� w�ama� do pami�ci, zmusi� do wyjawienia wszystkiego... Bez b�lu. Imperio albo moje Veritaserum wystarczy, cho� w�tpi�, �eby kto� z nas, opr�cz mnie, umia� je zrobi�... Ale jest jedna bariera, kt�rej nikt nie pokona. NIKT. NAWET CZARNY LORD. Jak mnie z�apie, b�dzie mia� minut�, �eby co� ze mnie wyci�gn��. A potem... Reszta jest milczeniem, dyrektorze...Cisz�..." Snape zn�w si� roze�mia�. Na parapecie pojawi� si� nast�pny listonosz. Malutki, czarny i niezgrabny. Harry popatrzy� na niego z niedowierzaniem. To nie by�a sowa, to nie by� w og�le ptak. To by� nietoperz! Ma�y przybysz zacz�� kr��y� wok� Harry'ego. Harry wyci�gn�� r�k�, �eby go z�apa� i nietoperz sam usiad� mu na d�oni. Harry odwi�za� male�k� paczuszk� i otworzy� j�. W �rodku by�a buteleczka z jakim� p�ynem i kartka. "Harry! No� ten eliksir zawsze przy sobie. To Ultimus - przywr�ci zdrowie i si�� ka�demu, nawet je�li ten kto� jest ci�ko ranny albo wyczerpany. Ultimus powstrzyma nadchodz�c� �mier�. To pot�ny eliksir. Bardzo trudno go zrobi�, wi�c mog� nie zd��y� na czas, gdy b�dzie potrzebny. U�yj go tylko w ostateczno�ci. Perseus Evans PS. Pozw�l Malutkiemu odpocz�� kilka dni. D�ugo musia� lecie� do Privet Drive. Potem ode�lij go do mnie. NIKOMU NIE M�W O ELIKSIRZE I SPAL TEN LIST NATYCHMIAST." "Malutki? Ty jeste� Malutki?" Nietoperz, s�ysz�c swoje imi�, rado�nie zatrzepota� skrzyde�kami. "No dobra, ale w dzie� musisz si� gdzie� schowa�." Ciotka Petunia chyba by zemdla�a na widok nietoperza... Harry nie chcia� nast�pnych k�opot�w. Perseus Evans... Czy mo�na mu zaufa�? A je�eli k�ama�? Harry postanowi�, �e porozmawia z Dumbledorem. Perseus Evans... Harry a� podskoczy�. On nosi� takie samo nazwisko jak matka Harry'ego. Kim by�? Harry nie zna� nikogo ze swojej rodziny (poza Dursleyami, niestety.) Je�eli Perseus by� jego krewnym, dlaczego si� z nim wcze�niej nie skontaktowa�? A mo�e to tylko przypadek, �e nosi to samo nazwisko? Je�eli eliksir by� prawdziwy, to Evans musia� by� bardzo dobrym Mistrzem Eliksir�w. "M�g�by nas uczy� zamiast Snape'a". Ciekawe, czy jest tak dobry jak on. Snape naprawd� zas�ugiwa� na tytu� Mistrza. Dumbledore m�wi�, �e ze Snape'em mog�aby si� r�wna� tylko Akonita Wolfsbane - s�ynna alchemiczka sprzed siedmiu stuleci. I nietoperz jako listonosz. Czemu Evans nie u�y� sowy? Malutki musia� tu d�ugo lecie�... Ciekawe sk�d? Harry przeczyta� oba listy jeszcze raz, wyci�gn�� r�d�k� i dotkn�� kartek "Tibi et igni". Litery b�ysn�y niebieskim p�omieniem i listy zamieni�y si� w popi�. Reszta wakacji min�a spokojnie. Harry nie dosta� �adnego listu, ani od Malfoya, ani od Evansa. I zn�w peron 9 i 3/4. Harry rozpoczyna� ostatni, si�dmy rok nauki. Ostatnie dwa lata by�y okropne. Lord Voldemort co prawda nie rozpocz�� jeszcze otwartej wojny, ale wiadomo by�o, �e wci�� zbiera armi� potwor�w. Zastanawiano si�, na co w�a�ciwie jeszcze czeka... Czy�by spodziewa� si� nowych wsp�lnik�w? No i te podst�pne ataki jego ludzi. Harry nie uszed�by z �yciem gdyby nie Dumbledore ...i Snape. Snape po raz kolejny wyci�gn�� go z k�opot�w, ale wci�� tak samo nienawidzi�. "Harry!" Ron i Hermiona biegli w jego kierunku. "Dobrze ci� widzie�." Wsiedli do poci�gu. Ekspres ruszy�. "Wiecie?" - odezwa�a si� Hermiona "Snape wyw�szy� szpiega w Ministerstwie.""Ryzykuje" - mrukn�� Ron. Hermiona wyci�gn�la opas�a ksi�zk� o eliksirach. "Nie przesadzasz z nauk�?" - spyta� Harry. "Wyobra�cie sobie," - powiedzia�a Hermiona - "Ledwo wr�ci�am do domu, jestem tam mo�e tydzie�. Siedz� u siebie w pokoju i czytam podr�czniki na nast�pny rok, �eby potem nad��a� (Ron u�miechn�� si� ironicznie) a tu wchodzi moja mama i m�wi, �e mam go�cia. Schodz� do salonu, na przy stole siedzi jaki� facet. Garnitur od Armaniego, jedwabny krawat, Rolex na r�ce, sygnet z wielkim rubinem, woda kolo�ska chyba za tysi�c funt�w. I czarne okulary. Jak mafioso na filmie. ("P�nej wyja�ni� Ron." Ron oczywi�cie nie mia� poj�cia o Mugolach i zastanawia� si�, czy mafioso to imi� czy nazwisko.) Gapi� si� na niego i nic nie �api�, on patrzy na mnie zza tych okular�w, widzi moj� g�upi� min� i wybucha �miechem. Wstaje, podchodzi do mnie, a ja dalej go nie poznaj�. On si� u�miecha i rzuca "A mo�e bym tak odebra� z dziesi�� punkt�w Gryfindorowi?" i zdejmuje te okulary". "Snape?" - spyta� Ron. "No przecie� nie Hagrid. Patrz� na niego i nie wiem co powiedzie�, a on m�wi, �e potrzebuje pomocnika do eliksir�w. Zajmuje si� Protektorami, Eliksirami Obronnymi i chcia�by, �eby kto� inny si� ich nauczy�, na wypadek gdyby jego..." Hermion� przeszed� dreszcz na sam� my�l. "No to si� spakowa�am, wychodz� przed dom, a tam mercedes. Czarny, sk�rzane fotele, elektroniczne bajery. Wysadzi� mnie pod dworcem, a sam gdzie� pojecha�. Ca�e wakacje z nim pracowa�am. Pu�ci� mnie do domu dopiero tydzie� temu. Zreszt�, potem znowu b�d� mu pomaga�." Ron pokr�ci� g�ow�. "Snape w przebraniu Mugola? I sk�d ma tyle forsy? Ciekawe, gdzie dorabia po godzinach? Ja ju� drugie wakacje pomagam znajomemu taty, a ci�gle nie mog� uzbiera� na Nimbusa 2001. S�dzicie, �e jak poprosz� Snape'a to za�atwi mi tam robot�?" "Pr�dzej da ci miesi�c szlabanu" - mrukn�� Harry. Wybuchn�li �miechem. POCZ�TEK ROKU Zbli�ali si� do bram zamku. La�o jak z cebra i wia� silny wiatr. Wszyscy byli przemoczeni, zanim zd��yli wej�� do �rodka. T�um uczni�w powoli wype�nia� Wielki Hol. Nauczyciele ju� siedzieli przy swoim stole, ale nie by�o nikogo na miejscu Ciphera. Harry zastanawia� si� kogo Dumbledore zatrudni na jego miejsce. Kto b�dzie nowym nauczycielem Obrony przed Czarn� Magi�? "Ju� trzech pr�bowa�o ci� wyko�czy�" zabrzmia�y mu w g�owie s�owa Snape'a. Odruchowo popatrzy� na s�siednie krzes�o. Miejsce Snape'a tez by�o puste! Czy�by Snape wpad�? Ceremonia rozdzia�u powoli dobieg�a ko�ca. Kiedy tiara przydzieli�a ostatniego z pierwszorocznych (RAVENCLAW!) Dumbledore wsta�, �eby co� powiedzie�. Nagle drzwi otwar�y si� z trzaskiem. Harry zobaczy� sylwetki dw�ch ludzi w podr�nych pelerynach. Snape wszed� do �rodka. Sala j�kn�a. Snape przystan��. "Mieli�cie nadziej�, �e jaki� smok odgryz� mi g�ow�? Jeszcze nie..." - wysycza�. "Przepraszam za sp�nienie, Dyrektorze. Mieli�my malutki k�opocik po drodze." - doda� normalnym g�osem. Zwykle elegancki Snape tym razem wygl�da� fatalnie. By� brudny, nieogolony i rozczochrany. Lewy r�kaw mia� ca�kiem podarty. Harry zauwa�y�, �e Snape ma obanda�owan� r�k�. Snape popatrzy� na Gryfon�w. Zobaczyli, �e p� twarzy mia� spuchni�te. "Dobrze mu tak" - pisn�� jeden z m�odszych uczni�w. Hermiona spiorunowa�a go wzrokiem. "Dobrze, �e jeste�cie, Severusie" - powiedzia� Dumbledore. "A ju� my�la�em..." "My te� ju� my�leli�my" - mrukn�� Snape. Jego towarzyszka, wysoka, silna blondynka wygl�da�a nie lepiej ni� Snape. Pani McGonagall wsta�a z krzes�a. "Szybko, skrzyd�o szpitalne!" "Jakie tam skrzyd�o szpitalne?" - nieznajoma zadudni�a ochryp�ym altem. "Tylko si� przebierzemy i wracamy. Zjad�abym hipogryfa i to na surowo, i mam nie by� na uczcie?" "Hermiona, znasz j�?" - zapyta� Ron. "Nie, w �yciu jej nie widzia�am." - odpar�a. "Ty, a co to nowa �lizgonka?" Harry popatrzy� w stron� sto�u Slitherinu. "Nie mam poj�cia" - powiedzia� Ron. Nagle dziewczyna odwr�ci�a si�, tak jakby poczu�a, �e o niej m�wi�. Spojrza�a na nich uwa�nie zza zas�ony czarnych w�os�w i wbi�a w nich swoje sko�ne oczy. Ron o ma�o nie spad� z krzes�a. Dziewczyna mia�a t�cz�wki koloru krwi i �renice jak kot - w�skie i pionowe, a nie okr�g�e. Na d�oni mia�a pier�cionek z czerwonym kamieniem. "Sk�d si� tu wzi�a?" - zapyta� Ron. "Ma spojrzenie jeszcze gorsze ni� Snape". "Charlotta Magne"- powiedzia�a Hermiona - "Zaczyna czwarty rok. Drako mi powiedzia�. Podoba mu si�." Harry popatrzy� na Drakona i zobaczy�, �e Malfoy ma zapuchni�te oczy jakby p�aka�. "A jemu co?" - zapyta�. "Nie wiesz?" - szepn�� Ron "Jego stary nie �yje." "Aurorzy?" - spyta� Harry. "Nie, m�j ojciec m�wi�, �e Lucius Malfoy chcia� si� nauczy� jakiego� paskudnego czaru dla Sami-Wiecie-Kogo. Jakie� stare Czarne zakl�cie, nikt go ju� nie u�ywa, bo trudno je kontrolowa�, ale jest bardzo mocne i Malfoy chcia� spr�bowa�. Sami-Wiecie-Kto by�by z niego bardzo zadowolony, rozumiecie sami. No i mu nie wysz�o. Podobno wylecia�y wszystkie szyby na dwie mile naoko�o." Snape i jego towarzyszka, umyci i przebrani do��czyli do reszty. Blondynka usiad�a obok Snape'a. Dumbledore wsta�. "Chcia�bym przedstawi� now� nauczycielk� Obrony przed Czarn� Magi�, pani� Jane Wolf." AMICUS Harry i Ron d�ugo ze sob� rozmawiali tej nocy. Kim by�a Charlotta? "Pewnie jej starzy maj� k�opoty z Sam-Wiesz -Kim" stwierdzi� Ron. "Wielu ludzi przenios�o swoje rodziny do Hogwartu dla bezpiecze�stwa." Harry my�la� tez o Evansie. Kim on by�? By�o ju� dobrze po p�nocy, kiedy do dormitorium wesz�a Hermiona. Pod pach� nios�a chyba z dziesi�� du�ych ksi��ek o eliksirach. "Snape chce, �eby� to wszystko przeczyta�a?" - spyta� z niedowierzaniem Ron. "On ka�dy eliksir z tych ksi��ek potrafi zrobi� z pami�ci. I nie tylko z tych." - powiedzia�a Hermiona - "Niesamowite. I widzia�am jak�� jego znajom�. Przynios�a mu co�, chyba jakie� sk�adniki na eliksiry. Prawdopodobnie kradzione, bo m�wi�a, �e ma�o jej nie z�apali na gor�cym uczynku. Dziwna kobieta, wysoka, wzrostu Snape'a, d�ugie w�osy, jeszcze ja�niejsze ni� ma Drako. I spiczaste uszy." "Spiczaste?" - zdziwi� si� Ron. "No, podobne do kocich." Lekcje Eliksir�w by�y teraz �atwiejsze do zniesienia. Co prawda mikstury by�y niezwykle skomplikowane a Snape pi�owa� ich ostrzej ni� dot�d, ale o wiele mniej si� czepia� Gryfon�w, to znaczy obrywali nie cz�ciej ni� trzy razy na lekcj�. Cz�sto nie zwraca� uwagi na ich wpadki, kt�re kiedy� kosztowa�yby 10 punkt�w i szlaban "Mo�e Hermiona zrobi�a mu jak�� mikstur� na popraw� charakteru." .- �mia� si� Ron. Pani Wolf okaza�a si� by� �wietnym profesorem. Mimo �e, tak jak Snape, prawie nigdy nie podnosi�a g�osu na lekcji, wszyscy s�uchali jej z zapartym tchem. Nikt nie narzeka�, chocia� zawsze zadawa�a mn�stwo zadania. Ostatecznie, w czasach Lorda Voldermorta dobrze by�o zna� jak najwi�cej przeciwzakl��. Z ka�dej lekcji kto� wychodzi� poobijany albo z przypalonymi w�osami. Pani Wolf prowadzi�a te� Klub Pojedynk�w. Pomaga� jej Snape ("Chcecie igrzysk, to sprowad�cie gladiator�w" - Wolf skomentowa�a to swoim ochryp�ym, dudni�cym altem. O dziwo, Snape i pani Wolf najwyra�niej si� lubili.) Pani Wolf zgodzi�a si�, �eby Snape u�ywa� Crucio... "Lepiej wiedzie�, co was mo�e spotka�." - uci�a protesty. "Zreszt� wam te� wolno stosowa� to zakl�cie w Klubie Pojedynk�w, je�li potraficie. Ministerstwo si� zgodzi�o, �e wzgl�du na wyj�tkow� sytuacj�... Sami rozumiecie. Lepiej jest umie� si� przed tym broni�." Charlotta wygrywa�a wszystkie swoje pojedynki, z wyj�tkiem tych, w kt�rych jej przeciwnikiem by� Snape. Ca�a szko�a przychodzi�a na nich popatrze� (a Drako, �eby popatrze� na ni�...) Charlotta walczy�a ostro i potrafi�a zastosowa� naprawd� trudne zakl�cia, chocia� by�a dopiero na czwartym roku. Szko�a, do kt�rej chodzi�a poprzednio musia�a by� naprawd� dobra. Nikt jednak nie zdo�a� jej nam�wi� na opowiedzenie o swojej przesz�o�ci... �lizgonka mia�a niezwyk�y refleks. "Ta Charlotta jest niesamowita. Jak strzeli�a w Snape'a z Inflamare, to gdyby nie si� nie uchyli�, by�yby z niego frytki. On jest szybki jak kot!" - stwierdzi�a Hermiona. "I odda� jej z Crucio" - Harry mrukn�� ponuro. "�ajdak." "A widzieli�cie, jak si� obroni�a? Zrobi�a salto do ty�u, �eby jej nie dosi�g�o. Ciekawe, gdzie si� tego nauczy�a." -powiedzia� z podziwem Ron. "To j� dopad� nast�pnym Crucio." - powiedzia� Harry. "Ale nie da�a mu satysfakcji, nawet nie pisn�a." "Dziwne" - stwierdzi�a Hermiona "zupe�nie jakby by�a maszyn�." "Jak to maszyn�?" - spyta� Ron. "No, tak jakby nie czu�a b�lu." Tego dnia pani Wolf zaprowadzi�a klas� Harry'ego do wielkiej, pustej sali na pi�tym pi�trze. "To, co chc� wam pokaza� jest zbyt niebezpieczne, �eby tego uczy� w ma�ej sali. Bez paniki, dzi� nikt nie ucierpi. Dobrze jest umie� odbi� albo zneutralizowa� czyje� zakl�cie, ale je�li przeciwnik�w b�dzie kilku? Wtedy dobrze jest zwi�kszy� swoj� moc. Chc� was nauczy� czaru, kt�ry nale�y stosowa� bardzo rozwa�nie. To jedno z najpi�kniejszych zakl��, jakie istniej�. Nie uda si� wam od razu. Wi�kszo�ci w og�le nie wyjdzie ale warto, �eby cho� kilku umia�o go u�y�. Amicus. Je�eli wycelujecie w kogo� r�d�k� i wypowiecie to s�owo, to dacie temu komu� ca�� swoj� moc. B�dzie silniejszy, o wiele silniejszy. Ale nie ma nic za darmo. S�UCHA� MNIE!" - rykn�a, cho� i tak wszyscy s�uchali bardzo uwa�nie. Po pierwsze, moc mo�na da� na bardzo kr�tko. Minut�, nie wi�cej. Po drugie, Amicus zabierze wam ca�� moc. Nie b�dziecie w stanie wykona� najprostszego zakl�cia, dobrze b�dzie, jak ustoicie na nogach. B�dziecie musieli odczeka� par� godzin zanim wszystko wr�ci do normy. I po trzecie, nie przesadzajcie z moc�. Je�eli jedna osoba otrzyma jednocze�nie moc od dw�ch lub wi�cej mag�w, jej moc wzro�nie tak bardzo, �e b�dzie to niebezpieczne dla niej samej. Jeden z moich znajomych tak sko�czy�. Paskudna sprawa. ZROZUMIANO? A teraz dobierzcie si� w pary. Hermiono, pozw�l. Zademonstrujemy wszystkim jak to dzia�a. U�yj Deletrix, Burz�cego Zakl�cia, prosz�. Pami�tajcie, Deletrix to niebezpieczna magia. Je�li staniecie jej na drodze, to mo�e si� to dla was �le sko�czy�. No, ale do rzeczy. Amicus. Trzeba si� porz�dnie skoncentrowa�. My�lcie o tym, po co to robicie! Je�eli uwierzycie, �e warto zap�aci� tak du�o, to si� wam uda. A teraz, wszyscy na bok." Uczniowie odsun�li si� pod �ciany, zostawiaj�c puste miejsce na �rodku. Hermiona i pani Wolf stan�y naprzeciwko siebie. Chwil� obie sta�y nieruchomo, a� nagle Wolf wyszepta�a "Amicus", a Hermiona obr�ci�a si� gwa�townie, wycelowa�a r�d�k� w �cian� i krzykn�a "Deletrix". �ciana rozlecia�a si� na kawa�ki. W powietrze wzbi�y si� tumany py�u. Kiedy wreszcie opad�, wszyscy zobaczyli wielk� wyrw� w murze. Kamienie le�a�y porozrzucane naoko�o. "Przydatna rzecz, je�li si� jest w pu�apce" - skomentowa�a z niezm�conym spokojem pani Wolf. "Teraz wasza kolej. Biorc�w prosz� o rozwag� przy wyborze zakl�cia. �adnego Inflamare i tym podobnych." Wszyscy si� przekonali, �e zakl�cie jest naprawd� trudne. Harry za�apa� dopiero po trzech tygodniach, i to jako jeden z nielicznych. "Brawo, Harry" powiedzia�a nauczycielka. Amicus by� te� bardzo wyczerpuj�cym zakl�ciem i Harry musia� na chwil� zosta� w sali po lekcji, �eby och�on��. "Nie id� dzi� ju� na �adne lekcje, Harry" - stwierdzi�a Wolf. "Marsz do dormitorium, do ��ka." Harry powoli wl�k� si� ciemnym korytarzem. Kiedy by� na czwartym pi�trze, us�ysza�, �e kto� biegnie. "Kto biega po czwartym pi�trze?" Wiedziony ciekawo�ci� szybko schowa� si� za wielk� rze�b�, stoj�c� w rogu. By� ca�kowicie niewidoczny. Zobaczy� p�dz�cego Goyle'a. "Po�am nogi" - pomy�la� ze z�o�ci�. Nagle drzwi jednej z sal gwa�townie si� otworzy�y i Goyle uderzy� w nie tak mocno, �e a� si� przewr�ci�. Z sali wysz�a Charlotta. "Uwa�aj, szlamie, co robisz" wysycza� w�ciek�y Goyle. "Ty uwa�aj, durna g�ro mi�ni, jak nie chcesz oberwa�." Goyle straci� panowanie nad sob� i zamachn�� si�, �eby j� uderzy�. Charlotta zblokowa�a cios i szybkim ruchem podci�a mu nogi. Goyle run�� na ziemi�. "Czy�by potomek starego magicznego rodu da� si� pobi� dziewczynie o po�ow� mniejszej od siebie i to szlamowi?" - powiedzia� kto� mi�kkim, cichym g�osem. Snape wynurzy� si� z tajemnego przej�cia. Kamienna p�yta powoli zamkn�a si� za nim. "I ty chcesz MU s�u�y�? Wstawaj i walcz, p�g��wku." Goyle ponownie zaatakowa�. Po chwili zn�w zwija� si� na ziemi, z rozbitego nosa pociek�a mu krew. "I czego kwiczysz, tch�rzu?" - sykn�� Snape. "I ty chcesz nosi� JEGO znak? Nie jeste� godny liza� JEGO but�w." Po pi�tym ataku, kiedy Goyle mia� ju� z�amany nos, po�amane kilka ko�ci w nadgarstku (Charlotta zrobi�a unik i Goyle uderzy� z ca�ej si�y pi�ci� w kamienn� �cian�), podbite oko i sporo siniak�w, Snape powiedzia�. "Do�� tego �a�osnego przedstawienia. Goyle, do pani Pomfrey. Powiedz, �e wyg�upi�e� si� z zakl�ciem. Ka�dy w to uwierzy, wszyscy wiedz�, �e jeste� kompletnym idiot�. A okazuje si�, �e i mi�czakiem" - doda� szyderczo. "I nie wa� si� pisn�� nikomu ani s�owa. Je�li Czarny Lord si� dowie, �e tw�j ojciec popiera� takie zero, nie b�dzie z niego zadowolony i z pewno�ci� ukarze go za g�upot�. A tw�j ojciec to sobie odbije na tobie. A ma ci�k� r�k�, jak sam dobrze wiesz." - u�miechn�� si� z�o�liwie. "O ile Czarny Lord zamiast jego nie ukarze ciebie. Za bezczelno��. A wierz mi, to b�dzie bola�o... A mo�e ci� od razu zabije, �eby si� rozerwa�, kto wie? By�aby niez�a zabawa. On nie znosi tch�rzy, zw�aszcza g�upich tch�rzy, zapewniam ci�." - sycza� Snape. Tego szeptu wszyscy si� bali o wiele bardziej ni� krzyku. "No, zejd� mi wreszcie z oczu!" - warkn��. Czerwony ze wstydu Goyle podni�s� si� z ziemi. Powoli ruszy� w stron� schod�w. Nagle, bez ostrze�enia, obr�ci� si�, wyci�gn�� r�d�k� i wycelowa� prosto w Charlott�. "Inflamare!" - wrzasn��. Charlotta zgrabnie odskoczy�a, chwyci�a swoj� r�d�k� i wycelowa�a w swojego przeciwnika. "Crucio!" - powiedzia�a. "Silentia!" - doda� od siebie Snape. Goyle wi� si� z b�lu na pod�odze, ale przez zakl�cie Snape'a nie m�g� nawet pisn��. "Nie uczyli ci� uchyla� si� przed ciosem?" - za�mia� si� szyderczo Snape. "I ty chcia�by� walczy� w NASZYCH szeregach? Nosi� Mroczny Znak? By� �miercio�erc�? Aha!" - doda�, kiedy zakl�cie �lizgonki przesta�o dzia�a�. "Wypali�e� mi dziur� w pelerynie, a by�a bardzo droga. Co zrobi�by z tob� Czarny Lord, gdyby twoje durne zakl�cie go uderzy�o? Jak s�dzisz?" Goyle patrzy� na Snape'a wzrokiem nieprzytomnym ze strachu. "Dam ci malutk� lekcj�. Crucio!" Patrzy� na Goyle'a z dzik� satysfakcj� w oczach. W ko�cu podni�s� go jedn� r�k� za koszul� i przytrzyma� w powietrzu. ("Sk�d on ma tyle si�y?" - zdziwi� si� Harry. "Goyle wa�y ze 200 funt�w, Snape jest silny jak zwierz�. Nawet je�li rzeczywi�cie jest wampirem, to nie powinien da� rady.") "Do pani Pomfrey i nikomu ani s�owa! Tw�j ojciec by si� o�mieszy�. ZROZUMIANO?" "Tak" - ledwo wydusi� z siebie przera�ony Goyle. "Tak, Profesorze Snape" - powiedzia� z naciskiem Snape. "Manier te� mam ci� uczy�?" - podni�s� r�d�k�. "Lito�ci, Generale! To si� ju� wi�cej nie powt�rzy! B�agam!" Goyle p�aka�. Snape popatrzy� na niego z najwy�sz� pogard�. "Masz szcz�cie, durniu, �e jestem dzi� w dobrym humorze. Nikomu nic nie powiem, o ile sam tego nie wypaplesz. Tw�j ojciec by�by pod wra�eniem..." - Snape wyra�nie �wietnie si� bawi�, patrz�c na chlipi�cego Goyle'a. Wreszcie upu�ci� go na ziemi�. "No, na co jeszcze czekasz? Zejd� mi z oczu, zanim si� zdenerwuj�, bekso! I nie nazywaj mnie Genera�em, chcesz, �eby�my wpadli?" Kiedy Goyle by� ju� daleko Snape rozejrza� si� dooko�a. Na szcz�cie nie m�g� zauwa�y� Harry'ego. "Pierwszorz�dnie, Charlotto. Robisz post�py. Gratulacje." U�cisn�li sobie d�onie. "Przyjd� dzi� tam gdzie zwykle, o dziesi�tej. I jeszcze jedno. Nie stosuj wi�cej naszych technik przy ludziach." "Ale dlaczego, Sev? Robili�my trudniejsze rzeczy". "Nie przy LUDZIACH, dla nich to co� niezwyk�ego." Harry siedzia� za pos�giem jeszcze d�ugo po tym, jak Charlotta i Snape odeszli. To, �e Snape zna� Niewybaczalne Zakl�cia i nie waha� si� ich u�y�, nie dziwi�o go. Ale ta ma�a? Czy to Snape j� tego nauczy�? Harry nigdy nie s�ysza�, �eby kto� z czwartego roku umia� je wykona�. Do tego by�a potrzebna du�a moc. Nie przy ludziach? Mo�e rzeczywi�cie Snape jest wampirem? Ale przecie� wampiry tak nie walcz�! Mo�e ta krew to tylko Czarna Magia, w ko�cu Voldemort te� jej u�y�, a przecie� jest cz�owiekiem? A mo�e Snape nauczy� si� walki wr�cz u jakiego� mugolskiego mistrza? Dudley nieraz ogl�da� takie filmy akcji, gdzie Mugole popisywali si� koci� wr�cz zr�czno�ci� .Dzi�ki temu Snape m�g� walczy� w mugolskim �wiecie bez pomocy magii, nie zdradzaj�c, �e jest czarodziejem. Przecie� Hermiona widzia�a go w przebraniu Mugola, �wietnie sobie radzi�. Harry powoli wszed� na trzecie pi�tro. Nagle zobaczy� pani� Wolf. Rozmawia�a z bardzo wysok� dziewczyn� o d�ugich, bardzo jasnych w�osach. "Morrigan, jeste� pewna?" "Tak, Profesor Wolf. Cortez poprze Czarnego Lorda. Nie zrobi� tego wcze�niej tylko dlatego, �e nie by� pewien wygranej. Teraz my�li, �e dzia�a na pewniaka. Lord obieca�, �e da nam r�wne prawa... Ale wielu nie zgadza si� z Cortezem. Uwa�aj�, �e potem Lord nas wyko�czy. Lord nie b�dzie tolerowa� niebezpiecznych wsp�lnik�w, kiedy nie b�d� mu ju� potrzebni." "Co planujecie?" - spyta�a pani Wolf. "Wiele rod�w ju� si� ze sob� skontaktowa�o. S�dz�, �e przynajmniej trzy czwarte z nas stanie przeciwko Cortezowi, je�li b�dzie nas zmusza� do wsp�pracy z Voldemortem. Powstrzymamy Corteza, musimy. Butcher nawet wspomina� o Tr�jkrotnym Pojedynku, a on jest taki jak jego matka, zdolny do wszystkiego. Przepraszam ale musz� natychmiast z nim si� skontaktowa�". Morrigan owin�a si� peleryn�, gwa�townie obr�ci�a i przemieni�a w malutkiego nietoperza. Bezszelestnie wylecia�a przez okno. Harry zd��y� zauwa�y�, �e nieznajoma ma niesamowicie niebieskie oczy i spiczaste uszy, podobne do kocich. Przypomnia� sobie kobiet�, o kt�rej m�wi�a Hermiona. "Pewnie to ona." - pomy�la�. MORRIGAN Wieczorem Harry opowiedzia� o Morrigan Ronowi i Hermionie. Nie wspomnia� o Charlotcie i swoim podejrzeniu co do wampiryzmu Snape'a. Ostatecznie obieca�, �e nikomu nie powie o tym, co si� zdarzy�o, gdy Snape przyby� go ratowa�. "Animag" - powiedzia� Ron. "Ale nie ma legalnego Animaga, kt�ry by si� zmienia� w nietoperza" - powiedzia�a Hermiona. "O ile wiem, nielegalnych jest wi�cej, ni� legalnych" - stwierdzi�a Ron. "Ale te spiczaste uszy" - powiedzia�a Hermiona. "To si� nie zgadza. Szuka�am czego� na ten temat w bibliotece. Takie rzeczy to �lad po nieudanej pr�bie zostania Animagiem. Je�li transformacja nie wyjdzie, to zostaje ci na zawsze co� ze zwierz�cia, kt�rym chcia�e� si� sta�! Poza tym nie mo�na potem pr�bowa� si� transformowa� w inne zwierz�! A te uszy s� kocie. Morrigan, je�li za pierwszym razem jej nie wysz�o, mo�e si� przemieni� tylko w kota. Co� tu nie gra." Potem odwiedzili Syriusza. Od czasu, gdy z�apano Glizdoogona, Syriusz nie musia� si� ju� ukrywa�. Harry zapyta� go o Snape'a. "Jaki on by�, kiedy chodzi� do Hogwartu?" "Severus zawsze by� dziwakiem do pot�gi. Zawsze sam. Nikt z nas tak naprawd� go nie zna�. Nawet �lizgoni go nie lubili, tylko go szanowali, bo zna� tyle ciemnych sztuczek. Bali si� go obrazi�, podlizywali si� mu nawet. A on nimi pogardza�. Zawsze sam." - powt�rzy�. - "Tylko ksi��ki, eliksiry i nietoperze. Mia� kiedy� jednego. Uwielbia� go. A� kiedy� kto� mu go zabi�. Znikn�� wtedy na dwa tygodnie. Kiedy go znale�li, w Zakazanym Lesie, to wygl�da� koszmarnie, jakby nie jad� i nie spa� przez ca�y ten czas. Wszyscy si� z niego �miali�my, �e przesadza, a on tylko patrzy� na nas z nieprzytomn� nienawi�ci� w oczach. Nigdy nie widzia�em u niego takiego spojrzenia, nawet wtedy kiedy przyszed� zapolowa� na mnie cztery lata temu." Siedzieli przez chwil� w milczeniu. Harry my�la� o nietoperzu Snape'a. "Straci� jedynego przyjaciela.". NIETOPERZ! PERSEUS EVANS! Harry opowiedzia� o li�cie. "Nie mam poj�cia co jest grane." - stwierdzi� Syriusz. "Jest wielu Mistrz�w Eliksir�w, cho� Snape jest najlepszy. Ale gdyby to by� on, to po co u�ywa�by nieprawdziwego nazwiska? Nie s�ysza�em o tym facecie, chocia� dobrze zna�em twoich rodzic�w. Mo�e to tylko zbie�no�� nazwisk. I nie wiem, kto u�ywa nietoperzy jako listonoszy. Id� do Dumbledora i opowiedz o wszystkim." Harry nie poszed� jednak od razu do Dyrektora. Wola� jeszcze raz przemy�le�, o co w tym wszystkim chodzi. Postanowi� sprawdzi�, dok�d wybiera si� Charlotta. Ubra� peleryn�-niewidk� i czeka�. Kilka minut przed dziesi�t� Charlotta wysz�a z biblioteki i posz�a do loch�w. Wesz�a do jednej z sal zostawiaj�c lekko uchylone drzwi. Harry ostro�nie podszed� pod same drzwi. Charlotta rozmawia�a ze Snape'em i jeszcze kim�. "Oszala�a�, Morrigan. Gdzie j� tu schowam? Przecie� ona jest ogromna." - m�wi� Snape. "Mo�e by� potrzebna, Sev. Guerra szybka jak wiatr, w razie k�opot�w zd��ycie uciec." Harry us�ysza� jaki� dziwny d�wi�k, jakby kopyta wielkiego hipogryfa uderzaj�ce o kamienn� pod�og� i przysun�� si� jeszcze bli�ej, �eby zajrze� przez szpar� w drzwiach. Co Snape mia� schowa� w swoim lochu? Nagle drzwi si� otwar�y. Snape rozejrza� si� po korytarzu. "Pusto" - szepn��. "Niemo�liwe" - Morrigan stan�a przy nim. "Tu kto� jest." Harry wstrzyma� oddech. Morrigan patrzy�a prosto w jego stron�. Czy mog�a widzie� przez peleryn�-niewidk�? "Animag, kt�ry zmienia si� w co� ma�ego?" - zapyta� Snape. "Nie to co� innego." - odpowiedzia�a Morrigan. "Nie wiem co to, ale co� tu jest, bardzo blisko." Wci�� patrzy�a prosto na Harry'ego. "Co� niewidzialnego." Snape w milczeniu wpatrywa� si� w to samo miejsce co Morrigan. Harry'emu zdawa�o si�, �e trwa to ca�� wieczno��. Snape i Morrigan stali na wyci�gni�cie r�ki. Nagle Snape u�miechn�� si� triumfalnie. "Chyba wiem, kto nas odwiedzi�. Kto�, kto lubi si� w��czy� po nocy..." - wycedzi� przez z�by. "To b�dzie kosztowa�o Gryfon�w sto punkt�w, a ciebie miesi�c szlabanu, Potter." Jeden niesamowicie szybki ruch i Snape �ci�gn�� z niego peleryn�-niewidk�. "Mi�o ci� widzie�, Potter" - sykn��. Harry dawno nie widzia� go tak w�ciek�ego. "Kiedy wreszcie przestaniesz si� wtr�ca� do cudzych spraw? Kto� wreszcie powinien da� ci nauczk�..." Snape wyci�gn�� r�d�k� tak szybko, �e Harry nawet tego nie zauwa�y�. Us�ysza� tylko "Crucio" i zakl�cie zwali�o go z n�g. Krzyk Harry'ego odbija� si� echem od kamiennych �cian lochu. "Severusie, przesta� natychmiast!" - Dumbledore wy�oni� si� zza rogu. Patrzy� na Snape'a ze z�o�ci�. "Zawsze dokucza�e� Harry'emu ale �eby u�ywa� Niewybaczalnych Zakl��..." "Sam si� o to prosi�" - warkn�a Morrigan. "Nie lubimy, gdy kto� nas pods�uchuje, zw�aszcza gdy u�ywa tego" - pokaza�a Dumbledorowi peleryn�-niewidk�. "Zabieram to, mo�e mi si� przyda�." Dumbledore milcza� przez chwil�. "Severusie, przypominam, �e to nie jest zbyt mi�e zakl�cie." - Dumbledore jeszcze raz zwr�ci� si� do Snape'a. "Niech mi pan uwierzy, dopiero za pi�tym razem z rz�du naprawd� boli" - szepn�� Snape. "Czarny Lord jest ostatnio w z�ym humorze. Niedawno da� mi niez�� nauczk� za sp�nienie, wi�c wiem co� na ten temat." Dumbledore patrzy� na niego przez chwil�. "Idziemy st�d, Harry" powiedzia� w ko�cu. Harry pos�usznie poszed� za nim, ale wola�by ju� znosi� zakl�cia Snape'a ni� rozz�o�ci� Dumbledora. By�o mu strasznie g�upio. "Harry" - zapyta� Dumbledore, kiedy tylko weszli do jego gabinetu - "Co robi�e� w �rodku nocy w lochach, w dodatku w pelerynie-niewidce?" Harry milcza�. "A gdyby Profesor Snape nie domy�li� si�, �e to ty? M�g� ci� zabi�. Lord Voldemort nie jest z niego zadowolony, sam s�ysza�e�, co m�wi�. On wie, �e Voldemort w ko�cu si� domy�li, �e ma w swoich szeregach zdrajc�. Nie dziw mu si�, �e si� w�ciek� na ciebie, pewnie my�la�, �e kto� go szpieguje. Wiem, �e si� nie znosicie ale to nie pow�d, �eby go �ledzi�. Uratowa� ci� ju� dwa razy. Samo to jest ju� wystarczaj�cym dowodem na to, �e jest po naszej stronie." "Ale czemu on mnie tak nienawidzi?!" - wrzasn�� Harry. Dumbledore westchn��. "Powiem ci, ale nie m�w nikomu. Profesor Snape straci� kiedy� blisk� mu osob�. Wyrzuca sobie do dzi�, �e nie zd��y� z pomoc�. A kiedy patrzy na ciebie, wszystko mu si� przypomina, jeste� podobny do tamtego, nic dziwnego. No i wpada w z�o��, to u nich normalna reakcja, ka�d� z�� emocj�: b�l, strach, smutek szybko przemieniaj� w agresj�. To nie ich wina, Harry. Taka ju� jest ich natura, na szcz�cie mog� nad tym zapanowa�." "Nie by�bym tego taki pewien" - mrukn�� Harry, przypominaj�c sobie Niewybaczalne Zakl�cie.("Oni? Wi�c Snape rzeczywi�cie jest wampirem!" - pomy�la�) "Gdyby nie potrafi� panowa� nad sob�, mnie by tu ju� pewnie nie by�o, Harry. Hogwartu pewnie te� nie." Harry popatrzy� na niego ze zdziwieniem. Dumbledore milcza� przez chwil�. "Do�� tego kazania. Sto punkt�w kary, niewybaczalne zakl�cie i miesi�c szlabanu w lochu Profesora Snape'a s� chyba wystarczaj�c� nauczk�." - stwierdzi� w ko�cu. Harry szybko przekona� si�, �e to prawda... Snape nie omieszka� wspomnie� nast�pnego dnia, przez kogo Gryffindor straci� tyle punkt�w ("Paskudny wampir" - pomy�la� ze z�o�ci� Harry.). Gryfoni byli w�ciekli. Nawet Hermiona i Ron nie odzywali si� do Harry'ego przez tydzie�. Szlaban te� by� koszmarny. Harry zastanawia� si� dlaczego Eliksiry Obronne robi si� wy��cznie z ob�lizg�ych, parz�cych i �mierdz�cych sk�adnik�w. Przez ca�� sobot� uciera� jakie� dziwne kryszta�y i ko�ci na drobniutki proszek. "Jak Snape i Hermiona maj� do tego cierpliwo��?" PREDATOR'S LAIR Hermiona w k�ko przypomina�a Harry'emu o Evansie i Harry w ko�cu zdecydowa� si� porozmawia� z Dumbledorem. Poszed� do jego gabinetu. Ju� mia� zapuka�, kiedy nagle us�ysza� znajomy g�os. Bill Weasley! Bill i Charlie, oczywi�cie, byli zaufanymi wsp�pracownikami Dumbledora. Charlie je�dzi� po ca�ym �wiecie, poszukuj�c przer�nych sk�adnik�w do eliksir�w obronnych. Ostatnio Snape'owi znowu sko�czy�a si� smocza krew "Pije j�, czy co?" - mrucza� niezadowolony Ron. "Czy Charlie musi tak ryzykowa�?" "Panie Ministrze, z ca�ym szacunkiem, ale Severus ju� tyle razy udowodni� swoj� lojalno��, niech pan nie przesadza." - powiedzia� Bill. "Ale ci jego wsp�pracownicy!" - w�cieka� si� Knot. "M�ody Malfoy i ta Shadowfax!" "S� sprawdzeni. Veritaserum" - przerwa� Bill. "Niech pan ich nie oskar�a tylko za pochodzenie." "Korneliuszu" - powiedzia� spokojnie Dumbledore. "Najpierw nie wierzy�e� w powr�t Voldemorta. Uwierzy�e� dopiero gdy p� ministerstwa wylecia�o w powietrze. Uwierz mi teraz. Wiem, co robi�". "S�uchajcie obaj" - powiedzia� Knot - "Przecie� ona pochodzi z Locksley�w. Oni wszyscy to z�odzieje i fa�szerze od pokole�. Ona sama pierwszy raz wyl�dowa�a w wi�zieniu, gdy mia�a 14 lat! Dosta�a rok, a by�oby wi�cej ale sprytnie zaciera�a �lady. Ci�ko jej by�o co� udowodni�. A potem? Znowu za to samo. Wtedy si� wy�ga�a. Wszyscy wiedzieli, �e to ona ale... Brak dowod�w. I wreszcie j� z�apano na gor�cym uczynku. W lipcu tego roku. I co? I pod koniec lata kto� pom�g� jej uciec z wi�zienia. Zaraz potem widziano j� w Londynie, a dzi� sam j� spotka�em w tych murach. Nie mog� jej aresztowa� w Anglii, ale niech tylko si� dowiem o jednym sfa�szowanym galeonie, o jednej kradzie�y!" "Mnie wczoraj zgin�a chusteczka do nosa" - stwierdzi� spokojnie Dumbledore - "ale nie podejrzewam o to Morri. Korneliuszu, Morrigan Shadowfax jest po naszej stronie. Wiem, �e ona i Profesor Snape nie maj� kryszta�owej przesz�o�ci, ale to najlepsi szpiedzy, jakich mamy." "R�bcie, jak chcecie! Ale to si� �le sko�czy. �miercio�erca, p�olbrzym, a teraz z�odziejka! Morri!" - prychn�� ze z�o�ci� Knot. Harry us�ysza�, �e Knot zbli�a si� do drzwi. Przezornie si� odsun��, ale Minister chyba go nawet nie zauwa�y�. Po chwili Harry zastuka� do drzwi. Bill otworzy�. "Witaj Harry. O co chodzi?" Harry opowiedzia� o li�cie i nietoperzu. "Nie znam tego Evansa" - powiedzia� powoli Dumbledore. "Bill, skocz prosz� do loch�w i zapytaj Severusa. Mo�e on co� wie". Po chwili Bill wr�ci�. "Severus twierdzi, ze ufa Evansowi, jak samemu sobie, ale nie chcia� nic powiedzie� o jego rodzinie. Im mniej wiesz, tym mniej z ciebie wyci�gn�, jak zwykle m�wi to samo. Powiedzia� tylko, �e to TEN Evans." "Ten Evans?" - szepn�� Dumbledore. "Ten Evans... Jasne, czemu od razu na to nie wpad�em. Mo�esz mu zaufa�, Harry. Lepszego Mistrza Eliksir�w ci�ko by by�o znale��." Od dw�ch dni sypa� �nieg. Harry jak zwykle zosta� na Bo�e Narodzenie. Hermiona i Ron tak�e. Tu by�o najbezpieczniej. W tym roku bardzo wiele os�b zostawa�o w zamku. Niekt�rzy nie chcieli ryzykowa�, kilku nie mia�o ju� dok�d jecha�... Harry zauwa�y�, �e Charlotta te� wpisa�a si� na list�. Wygl�da�o na to, �e, mimo wszystko, nic nie zepsuje mu rado�ci rozpakowywania prezent�w. Ale myli� si�. Harry poczu�, �e kto� szarpie go za rami�. Zerwa� si� z ��ka i rozejrza� nieprzytomnie dooko�a. "Co si� sta�o? Charlie, co ty tu robisz? Kt�ra godzina?" "Druga w nocy. Ubieraj si�, szybko, i do Dumbledora." W gabinecie byli ju� Dumbledore i Wolf. Wygl�dali na bardzo zaniepokojonych. Dumbledore gestem wskaza� im krzes�a. Usiedli i rozejrzeli si� zdziwieni. Bill siedzia� skulony w fotelu, z twarz� ukryt� w d�oniach. Fred i George stali obok niego. Morrigan Shadowfax ("O nie, znowu ona" pomy�la� Harry) rysowa�a co� na kartce. Charlotta patrzy�a na wszystkich swoimi czerwonymi oczami. Nikt nic nie m�wi�. Po chwili us�yszeli szybkie kroki na korytarzu. Drzwi si� otwar�y i do �rodka wpadli Charlie i Snape. "Siadajcie. Morrigan ma dla nas co� wa�nego" - powiedzia� Dumbledore. "Mia�am sen" - powiedzia�a Shadowfax. "Ale nie taki zwyk�y. Jak cz�� z was wie, potrafi� nawi�za� kontakt z kim�, kto potrzebuje pomocy. Kto� z nas jest w potwornych tarapatach. Niestety, zobaczy�am tylko kilka obraz�w. Musicie mi pom�c." Bill j�kn��. "Tylko nie Fleur! Dlaczego to musia�o przytrafi� si� mojej �onie? To moja wina!" "Spokojnie" - powiedzia� �agodnie Snape. "Obwinianie si� nic nie pomo�e. Co si� sta�o, Morri?" "Dziewczyna o srebrnych w�osach, �wier�-Wila, jak s�dz�, w�a�nie nawi�za�a ze mn� kontakt. Bill my�li, �e to Fleur. Przes�a�a mi ten obraz" - Morrigan pokaza�a wszystkim kartk�, na kt�rej by�y naszkicowane dwa portrety. "Znacie te dwie?" Harry popatrzy� na rysunek. Jedna z kobiet musia�a mie� ze czterdzie�ci lat. By�a brunetk� o mocnych rysach twarzy. Druga, blondynka, nie by�a chyba starsza od niego samego. Nigdy ich nie widzia� ale zauwa�y� w ich oczach co�, co m�wi�o mu, ze lepiej ich nie spotka�. "Poka�cie" - warkn�� Snape i wyrwa� Harry'emu kartk� z r�ki. "O nie..." "Znasz je, Severusie?" - zapyta� zaniepokojony Dumbledore. "Tak. Ta m�odsza to jeden z naszych Kapitan�w. Fanatyczka. Aha! Kapitan to nowy �miercio�erca, kt�ry ju� zd��y� si� WYKAZA�." - wyja�ni�. Ci NAJLEPSI to Genera�owie, tak jak ja." - u�miechn�� si� ironicznie. "A ta starsza to..." - urwa�. "M�w!" - rykn�� Bill. "Genera� Amanda Lestrange. Jest jeszcze bardziej zaciek�a ni� przedtem. Azkaban j� zmieni� na gorsze, o ile to jeszcze mo�liwe. Pewnie usi�uj� co� wyci�gn�� z Fleur." "Te bestie j� rozszarpi�!" - szepn�� Bill. Snape popatrzy� mu prosto w oczy. "Chc� czego� od niej" - powiedzia�. "Jak d�ugo nic nie powie, b�dzie �y�. Gorzej, je�li co� z niej wyci�gn� i nie b�dzie im ju� potrzebna. Musimy si� spieszy�. Morri, gdzie ona jest?" "Nie wiem, zobaczy�am tylko par� obraz�w. To jakie� ruiny na wrzosowiskach. Loch, wielka sala z kamiennym w�em." Snape drgn��. "Jeste� pewna?" - szepn��. Skin�a g�ow�. "Wiem gdzie to jest" - powiedzia� Snape. "Ale nie wiem ilu moich koleg�w po fachu" - skrzywi� si� - "trzeba b�dzie stamt�d wyprosi�. Mogli te� sprowadzi� potwory... Musimy i�� spor� grup�, �eby zaatakowa� wszystkich jednocze�nie. Zrobimy tak. P�jdzie nas o�mioro. My�l�, ze przyda nam si� Amicus. Charlotto, b�dziesz moim dawc�?" "Oczywi�cie". "Charlie i Bill, b�dziecie drug� par�. George i Fred?" "Idziemy." Pani Wolf i ...a niech to, nie mamy nikogo do pary." "Harry mo�e i��" - powiedzia�a Jane Wolf. "Dlatego chcia�em, �eby tu przyszed�. Jest �wietnym dawc�." Snape wbi� w niego swoje czarne oczy. Harry'emy wydawa�o si�, przez moment, �e widzi w jego oczach co�, jakby b�ysk zrozumienia. Jakby Snape nagle co� sobie u�wiadomi�... "Cz�owiek, kt�ry prze�y�, mo�e by� dawc�..." - szepn�� Snape do siebie. Popatrzyli na niego ze zdumieniem. Snape uda�, �e nie zauwa�y� ich zdziwienia. "Dobrze. Morri, ostrze� wszystkich zwi�zanych z Fleur." Morrigan skin�a g�ow� i bez s�owa wysz�a. Snape odwr�ci� si� w kierunku Dumbledora. "Po dwie porcje proszku dla ka�dego z nas" - poprosi�. "S�uchajcie adresu: Loch Predator's Lair". "�artujesz, Severusie! Wiesz, co si� sta�o z Aurorami, kt�rzy tam poszli? Przecie� to by�a kryj�wka Noiry Butcher." - Charlie niemal krzykn��. Snape rzuci� mu spojrzenie tak pe�ne nienawi�ci, �e Charlie a� si� cofn��. Harry nieraz widzia� rozz�oszczonego Snape'a ale teraz wydawa�o mu si�, �e ma przed sob� rozw�cieczone zwierz�. "�miercio�ercy znaj� has�a" - odpar� po chwili Snape, wyra�nie sil�c si� na spok�j. G�os mu dr�a� od t�umionych emocji. Harry zauwa�y�, �e Snape z ca�ej si�y zacisn�� pi�ci. Oczy wci�� mu b�yszcza�y nieprzytomn� w�ciek�o�ci�. "Noira Butcher da�a je ojcu Amandy." "Zaufaj mu" - powiedzia� Spokojnie Dumbledore. "On wie, co robi." Snape wrzuci� swoj� porcj� proszku do ognia. "Loch Predator's Lair!" Reszta grupy pod��y�a za nim. Wyl�dowali w wielkim lochu, zbudowanym z szarego kamienia. "Witam w Predator's Lair" - powiedzia� Snape. "Chod�cie!" Podeszli do du�ych, ci�kich drzwi. "Zwierz� wraca do swojej kryj�wki." - wyszepta� Snape. Drzwi otwar�y si� bezg�o�nie. Weszli do wysokiej ogromnej sali. �wieczniki zapali�y si�, gdy tylko przeszli przez pr�g. Poszli na wy�sze pi�tro. Weszli do nast�pnej, ogromnej sali. Tym razem przej�cia broni�a ogromna kamienna kobra. Le�a�a nieruchomo, zwini�ta w k��bek. Wielkie, diamentowe k�y b�yszcza�y w �wietle �wiec. "Ostrze zatrute? Wi�c dzia�aj, trucizno!" - wrzasn�� Snape. Kobra gwa�townie si� rozwin�a. "Witaj!" - sykn�a. "Masz tylko pi�ciu wrog�w: trolla, ghula, Dementora i dw�ch ludzi, ale pami�taj, oni albo wy." "Dzi�kuj�, Naju" - odpar� Snape. "Wiesz, gdzie s�?" - spyta�a kobra. "Tak, znaj� tylko has�a na najwy�szym pi�trze. Naju, prosz�, powiedz Sentinelowi, Stra�nikowi Bram, �eby zablokowa� wszystkie wej�cia. Odbieram �miercio�ercom prawo wst�pu do Predator's Lair." Szli d�ugim korytarzem. "Rozdzielmy si�". - powiedzia� Snape. Za tamtymi drzwiami s� ghul i troll, s�ycha� ich nawet tutaj.. Zr�bcie z nimi porz�dek. Jane, idziesz ze mn�." "Amicus!" -powiedzia�a czw�rka dawc�w. Fred i Charlie znikn�li za drzwiami, a Wolf i Snape rozp�yn�li si� w mrocznym korytarzu. Harry usiad� pod �cian�. Zakl�cie wyci�gn�o z niego wszystkie si�y. Bill i George te� usiedli. Charlotta opar�a si� r�k� o mur. Nagle Harry zauwa�y� co� majacz�cego daleko, na drugim ko�cu korytarza. Co� zbli�a�o si� do nich. Chwyci� za r�d�k� ale u�wiadomi� sobie, �e na nic mu si� teraz nie przyda. Nie mia� mocy. Ciemne sylwetki powoli si� zbli�a�y. By�y to jakie� zwierz�ta, wielkie jak konie. St�pa�y powoli, bez najmniejszego d�wi�ku. Harry z przera�eniem u�wiadomi� sobie, �e to ogromne hieny. Siedem bestii sz�o, jedna obok drugiej, w ich kierunku. Harry �a�owa�, �e nie uczy� si� walczy� jak Charlotta. Ale uderzenie pi�ci� chyba nie zrobi�oby na tych zwierz�tach wi�kszego wra�enia. "W �yciu czego� takiego nie widzia�em!" - szepn�� Bill. "I wola�bym nie zobaczy�" - doda� George. "Je�li Snape zaraz nie wr�ci, to b�dzie to ostatnia rzecz, jak� w og�le zobaczymy." Hieny podesz�y bli�ej i usiad�y. Siedzia�y nieruchomo, jak wielkie rze�by. Ich oczy b�yszcza�y w mroku. Fred I Charlie wyszli zza drzwi. "Ju� po wszys..." urwa� Charlie." Ale wielkie" - wyszepta�. "Jakiego zakl�cia u�y�?" - spyta� go cicho Fred, "Nie mam poj�cia. Czekajmy na Severusa, mo�e wr�ci, zanim zaatakuj�." "Spokojnie, to tylko sprz�tacze." - odezwa�a si� nagle Charlotta. Spojrzeli na ni�, zdziwieni. "Severus mi powiedzia�" - doda�a pr�dko. Zanim zd��yli zada� jakie� pytanie, Snape i Wolf wyszli z bocznego korytarza. Snape ni�s� na r�kach nieprzytomn� Fleur. Bill zerwa� si� z pod�ogi. "Spokojnie, nic jej nie jest. Amanda uderzy�a j� troch� za mocno, zawsze mia�a ci�k� r�k�, ale to nic gro�nego. P�jdziemy na najni�sze pi�tro i zajmiemy si� ni�." Najwi�ksza z hien wsta�a. "Tak, Bello" - powiedzia� Snape - "jest co posprz�ta�. Wiesz, gdzie". Bella skin�a g�ow�. Hieny wsta�y i bezszelestnie odesz�y. "Nie b�jcie si�. Predator's Lair was nie skrzywdzi, bo jeste�cie ze mn�." - powiedzia� Snape, widz�c ich przera�one miny. "Chod�cie". Poszli z powrotem na pi�tro z kobr�. Nagle drog� zagrodzi� im Dementor. Przecie� Naja ich ostrzega�a! Harry poczu�, jak wszystkie jego pozytywne uczucia znikaj�. Zna� zakl�cie odstraszaj�ce Dementory, ale bez mocy nie potrafi� go wykona�. Pozostali najwidoczniej te� nie umieli albo nie mogli wywo�a� Patrona. Snape delikatnie po�o�y� Fleur na pod�odze, a potem stan�� pomi�dzy Dementorem i przera�onymi magami, zastawiaj�c bestii drog�. "Odejd�, bo ci� zabij�." - rozkaza�. Dementor nie mia� zamiaru go pos�ucha�. Snape wyci�gn�� sztylet w kszta�cie psiego k�a. "Profesorze Snape, tym nie zabije pan Dementora, jemu nawet magia nie zaszkodzi. Tylko Patron mo�e go odstraszy�." - szepn�� Harry. "Ale go nie zabije" - mrukn�� Fred. "Nikt nie zabije Dementora." Snape nie zwr�ci� na nich uwagi. Podszed� bli�ej do Dementora. "Odejd�. Nie rozumiesz, kim jestem? Nie poznajesz no�a?" - Snape m�wi� tonem nie znosz�cym sprzeciwu. Harry zastanawia� si�, jak mo�na wytrzyma� stoj�c tak blisko Dementora. Przecie� to stworzenie zabiera�o wszystkie dobre wspomnienia i przywo�ywa�o koszmary, sam dobrze pami�ta�, jak traci� przytomno�� w ich obecno�ci... Nie on jeden zreszt�. Teraz ta bestia zabierze im dusze... B�d� gorzej ni� martwi... Ale wygl�da�o na to, �e moc Dementora jest bezsilna wobec Snape'a. Mistrz Eliksir�w patrzy� wprost na niego swoimi bezdennymi, zimnymi oczami. "Odejd�! Nie poznajesz?" - powt�rzy�. Dementor si� zawaha� ale nie ust�pi�, Snape bez najmniejszego ostrze�enia rzuci� si� na niego. Obaj run�li na ziemi�. "Nie!" - wrzasn�� Charlie. "Bez paniki, dosta� prosto w serce." - odpar� Snape, podnosz�c si� z pod�ogi. "Dure�, ostrzega�em go, przecie� musia� mnie rozpozna�..." "Jak pan to zrobi�?" - zapyta� zdumiony Bill. "Przecie� on kradnie uczucia i..." "Nigdy nie mia�em bogatego �ycia wewn�trznego" - za�mia� si� Snape. "Niewiele m�g�by mi zabra�. Prosz�, nie opowiadajcie o tym, u�y�em takiej Czarnej Magii, �e gdyby Knot si� dowiedzia�... Nawet Profesor Dumbledore by mnie nie wybroni�." Popatrzyli na niego, zdumieni. "Prosz�" - powt�rzy� z naciskiem. "On m�g�by was zabi�, za to, �e widzieli�cie, jak on..." - powiedzia�a Wolf. "To naprawd� sprawa �ycia i �mierci, wielu siedzia�o w Azkabanie za mniejsze Czarne sztuczki. Wielu zgin�o za samo podejrzenie, �e mogliby zabi� Dementora... Obiecajcie, �e nie powiecie NIKOMU. I �adnych pyta�." C�, obiecali, wida� by�o, �e Snape i Wolf nie �artowali. Wr�cili na pi�tro z kobr�. Snape opatrzy� Fleur. "Zostaniemy tu dzie� albo dwa. Fleur musi odpocz��, reszta zreszt� te�. Proponuj� si� wyk�pa�, przebra� i przyj�� tu co� zje��." "Dziwne miejsce" - pomy�la� Harry, gdy po �niadaniu Snape zaprowadzi� ich do pokoj�w. Wszystko tu jest czarne, purpurowe albo szare. �adnych ozd�b, go�e �ciany i proste meble." Pi�ama i po�ciel te� by�y czarne ale Harry by� tak zm�czony, �e usn��by nawet na kamiennej pod�odze, dlatego te� nie wybrzydza� i ch�tnie skorzysta� z szerokiego, wygodnego ��ka. Jedwabna po�ciel by�a mi�kka i mi�a w dotyku i Harry szybko usn��. Czuwali tylko Bill i Snape, przy Fleur. FELINI Harry obudzi� si� dopiero o drugiej po po�udniu. Ubra� si� i poszed� do pokoju Fleur. Fleur siedzia�a na ��ku, rozmawiaj�c z Billem i Fredem. "Witaj!" - u�miechn�a si�. "Jak si� czujesz?" - zapyta�. "Ju� w porz�dku, ale przez chwil� my�la�am..." urwa�a. "Gdyby nie Severus... Gdzie on jest, Bill?" "W bibliotece. Moje ciemne sprawki, jak to on m�wi. Aha, prosi�, �eby� do niego przyszed�, Harry." "Gdzie jest biblioteka?" - zapyta� Harry. "Na ko�cu korytarza za p�yt� z wyrze�bion� sow�." Harry pow�drowa� ciemnym korytarzem. P�yta z sow� b