847
Szczegóły |
Tytuł |
847 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
847 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 847 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
847 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Pawe� Jasienica
DWIE DROGI
SAMODZIER�CY Trudno wykry� prawd�, kiedy chodzi o �yciorysy os�b stoj�cych na �wiecznikach. Sprawozdawcy, naoczni �wiadkowie, czasem zanadto si� troszcz� o zbudowanie potomnych. Ludwik XIV mia� podobno wyg�osi� przed �mierci� ca�e przem�wienie do nast�pcy tronu: "Moje drogie dziecko, zostaniesz najpot�niejszym kr�lem na �wiecie, nie zapomnij o obowi�zkach wzgl�dem Boga. Nie na�laduj mej wojowniczo�ci; staraj si� zachowywa� pok�j, dawaj swemu ludowi tyle ulg, ile tylko mo�esz, czego ja niestety nie zdo�a�em uczyni� ze wzgl�du na konieczno�ci pa�stwowe. Id� zawsze za dobrymi radami i pami�taj, �e wszystko, czym jeste�, zawdzi�czasz Stw�rcy..." Niekiedy dydaktyka w �aden spos�b nie mo�e przybra� formy poucze�. Istniej� jednak, na szcz�cie, inne sposoby wyra�ania wznios�ych tre�ci. August Mocny dziwnie wygl�da�by w roli moralisty, nawet na �o�u �mierci. Tote� zachowywa� si� inaczej: "Ca�e moje �ycie by�o jednym nieustannym grzechem - wyznawa�. - Panie! zmi�uj si� nade mn�." Szeroko�� geograficzna oraz klimat nie wywieraj� wida� wp�ywu na kanony pedagogiki politycznej. Je�li wierzy� nadwornym historiografom, ostatnia mowa Miko�aja I do syna brzmia�a tak: "S�u� Rosji! Chcia�em na siebie przyj�� wszystkie ci�ary, zostawi� ci pa�stwo spokojne, urz�dzone i szcz�liwe. Opatrzno�� inaczej rozstrzygn�a." Pewien pami�tnikarz by� zwolennikiem obrazk�w bardziej marsowych. Wed�ug niego Miko�aj, przykryty prostym p�aszczem �o�nierskim, powiedzia� do Aleksandra: "Ucz si� umiera�." Pedagogika dozna�a uszczerbku, odk�d w pobli�e �wiecznik�w zacz�� si� przepycha� cyniczny, pozbawiony zasad element inteligencki. Mia� s�uszno�� Szczedrinowski wielkorz�dca miasta G�upowa, kiedy twierdzi�, �e morderca i z�odziej to przest�pcy podrz�dnej kategorii, a prawdziwym z�oczy�c� jest dopiero bezbo�ny wolnomy�liciel. Relacje o �mierci Miko�aja I pochodz�ce z k� lekarskich do�� znacznie r�ni� si� od obu wy�ej wspomnianych. Cesarz za��da� od doktora Mandta trucizny. Gdy zacz�a dzia�a�, kaza� sobie da� antidotum. Na to Mandt sk�oni� si� i milcz�c, bezradnie roz�o�y� r�ce. W ka�dym razie nie mo�na chyba w�tpi�, �e Miko�aj dobrowolnie szuka� �mierci. Podczas ci�kich mroz�w petersburskich je�dzi� na przegl�dy pu�k�w, ubrany w spos�b wyzywaj�co lekki. Organizm cz�owieka, kt�ry nigdy w �yciu nie chorowa�, zm�g� przezi�bienie. Zgon przyszed� szybko, przez nikogo nie oczekiwany... zaraz po wie�ci o kl�sce pod Eupatori�, zadanej wojskom carskim przez pogardzanych Turk�w. Agonia by�a bardzo ci�ka. Miko�aj I odszed� w chwili wyj�tkowo mrocznej. Anglicy i Francuzi zdecydowanie brali g�r� w wojnie nazywanej krymsk�. Pot�ga armii rosyjskiej, przed kt�r� od czasu pokonania Napoleona dr�a�a Europa, okaza�a si� mitem. Zbli�a�a si� upokarzaj�ca chwila podpisania uk�adu Ostatnie dokumenty skre�lone r�k� Miko�aja - to szkice obrony na wypadek spodziewanego wyst�pienia Austrii. Car przewidywa� konieczno�� opuszczenia bez walki rozleg�ych, urodzajnych ziem na po�udniu. Zamierza� po��czy� si� z armi� w Brze�ciu nad Bugiem. Pomimo a� tak ciemnych kolor�w po�o�enie by�o o wiele mniej straszne od pozor�w. Koalicja ani my�la�a o rozbijaniu Rosji czy o naruszaniu jej ustroju. Temu pa�stwu od zewn�trz nie zagra�a�o w�a�ciwie nic, a trudno�ci wywo�ywa�a jego w�asna zaborcza i prowokuj�ca polityka. Ca�e niebezpiecze�stwo mie�ci�o si� wewn�trz granic imperium. By�o naprawd� wielkie i wzrasta�o z ka�dym rokiem. Na razie jednak mia�a nadej�� chwila umo�liwiaj�ca roz�adowanie napi��... Miko�aj I umar� w lutym 1855 roku. W dwa lata p�niej Miko�aj Dobrolubow pisa� w recenzji literackiej: "Jeden z naszych uczonych profesor�w, analizuj�c rosyjsk� literatur� narodow�, z nadzwyczajn� przenikliwo�ci� przyr�wna� nasz nar�d do Ilii Muromca, kt�ry przez trzydzie�ci lat siedzia� jak kamie�, a� nagle, wypiwszy czasz� mocnego piwa, poczu� przyp�yw si� bohaterskich i ruszy� do zadziwiaj�cych czyn�w. W istocie, ca�a nasza historia odznacza si� jak�� porywisto�ci�: nagle powsta�o u nas pa�stwo, nagle przysz�o chrze�cija�stwo... momentalnie dogonili�my Europ�, a nawet prze�cign�li j�... Porwiemy si� raptem do czego�, a potem si�dziemy zn�w i siedziemy jak Ilia Muromiec, w doskona�ej oboj�tno�ci wobec wszystkiego, co si� dzieje na bia�ym �wiecie. Dwa lata temu rozrusza�a nas wojna... Jakby�my si� obudzili z ci�kiego snu, otworzyli oczy na swe w�asne domowe oraz spo�eczne porz�dki i zauwa�yli, �e nam tego i owego brak... Jakich wtedy problem�w nie poruszono, do jakich zakamark�w si� nie dobrano! <<Od Permu do Taurydy>> przelecia� jeden wielki g�os: Spiesz, kto mo�esz, ratowa� Ru� od wewn�trznego z�a! Wszystko si� poruszy�o, odezwa�o g�osem silnym, twardym, rozumnym. Starcy jakby si� pozbyli poprzedniej oci�a�o�ci, wyst�pili te� m�odzi dzia�acze, kt�rzy ze �wie�ymi si�ami zabrali si� do roboty. Literatura - jak zawsze - pierwsza sta�a si� wyrazicielk� powszechnych d��e�... Tote�, jak si� zdaje, uzyska�a w spo�ecze�stwie znaczenie: zaj�a si� niemal wy��cznie sprawami, na kt�re obr�cona by�a uwaga og�u... Poeci i prozaicy, uczeni i dyletanci, teoretycy i praktycy - wszyscy z samozaparciem i demaskatorskim zapa�em rzucili si� na mroczne bagna nieuctwa i nadu�y�... Literatura dalej rzetelnie prowadzi rozpocz�te dzie�o: s�u�b� sprawie doskonalenia spo�ecze�stwa uwa�a za swe naj�wi�tsze powo�anie. Raz na zawsze wysz�a z powijak�w i bez wzgl�du na to, co si� stanie, ju� w niej nie uzyskaj� prawa obywatelstwa ani dworackie komplementy z okazji podnios�ych uroczysto�ci, ani lokajskie ody na okoliczno�� obdarowania takiego to pana owak� godno�ci�, ani karczemne dytyramby na cze�� byle obchodu z iluminacj� i fajerwerkami. Literatura nadal demaskuje, nadal wzywa do rzeczy dobrych i szlachetnych...*1{N. A. Dobrolubow, Izbrannyje soczinienija, Moskwa-Leningrad 1947, s. 7-9.} To wszystko zosta�o napisane w samej Rosji i wydrukowane w roku 1857. R�wno dziesi�� lat wcze�niej, w lutym 1847 roku, w okolicach Taurog�w przekroczy� granic� s�awny p�niej Aleksander Hercen. Kilku lat bezowocnych marze� oraz usilnych stara� trzeba by�o, by nareszcie uzyska� paszport i wyrwa� si� za granic�. Nie by�a ona te� rajem, ale b�d� co b�d� tylko tam rozkwitn�� m�g� wielki talent pisarski "niekoronowanego cara Rosji". Hercen nie uprawia� sztuki przeznaczonej tylko dla znawc�w. Zadanie literatury pojmowa� w tym duchu, kt�rym tchn�� przytoczone przed chwil� s�owa Dobrolubowa. Ale za Miko�aja I nie wolno by�o "demaskowa�, wzywa� do rzeczy dobrych i szlachetnych". W kilka lat po wyje�dzie Hercena, w roku 1855, Miko�aj Czernyszewski w auli uniwersytetu petersburskiego publicznie wyg�osi� rozpraw� magistersk� O stosunku estetycznym sztuki do rzeczywisto�ci. Prelekcja nie wzbudzi�a entuzjazmu w �wczesnym �wiecie oficjalnym i nie przynios�a autorowi po��danego tytu�u naukowego. - Zdaje si�, �e nie to panom wyk�ada�em - z przek�sem zauwa�y� profesor Kletniew, przewodnicz�cy komisji. Zupe�nie inaczej ustosunkowa�a si� do rzeczy szeroka opinia publiczna. O referacie Czernyszewskiego by�o w Petersburgu g�o�no na wiele dni przed jego dat�. Przyjaciele m�wcy zawczasu zapoznali si� z tre�ci� wyk�adu. W samym dniu prelekcji obszerna aula uniwersytetu zape�ni�a si� do ostatniego miejsca. Ludzie t�oczyli si� w przej�ciach, stali na parapetach okien. W�r�d studenckich uniform�w widnia�y liczne ubrania cywilne oraz mundury oficerskie. Audytorium to g�o�no i bez ceremonii wyra�a�o zadowolenie. Znawcy historii Rosji twierdz�, �e owo publiczne wyst�pienie Czernyszewskiego rozpoczyna�o w �yciu inteligencji rosyjskiej i ca�ego kraju zupe�nie now� kart�. Otwiera�o okres zwany w�wczas "odwil��" lub inaczej "wiosn� posewastopolsk�". Nie warto w tej chwili wszczyna� teoretycznego sporu o znaczenie jednostki w dziejach. Poprzesta�my na faktach. W 1855 roku �mier� okrutnika i tyrana Miko�aja I zamkn�a rozdzia� historii. Nowy zapocz�tkowa�o samo spo�ecze�stwo. Nasta�o powszechne przekonanie, �e zmiany s� nieuniknione. Zabrak�o cz�owieka, kt�ry potrafi� kierowa� systemem strasznym w ka�dym szczeg�le, ale logicznym jako ca�o��. Nieco p�niej Otto von Bismarck, pe�ni�cy obowi�zki pos�a Prus w Petersburgu, donosi� swemu monarsze: "Jak si� zdaje, nie ma ani jednej partii, ani jednego wp�ywowego m�a stanu, kt�ry by uwa�a� za po��dane lub mo�liwe zachowanie istniej�cych urz�dze� pa�stwa rosyjskiego; wszyscy ��daj� zmian." Przysz�y "�elazny kanclerz" wda� si� w bardziej szczeg�owe analizy: "Czynnikiem ruchu jest nie tyle waga os�b, kt�re usi�uj� ruch popiera�, lub warto�� ba�amutnych i niewykonalnych projekt�w, stawianych jako idea� przysz�o�ci, ile powszechne, podzielane r�wnie� przez monarch� i przez najwy�sze ko�a rz�dz�ce prze�wiadczenie, �e stan tera�niejszy nie mo�e w Rosji nadal trwa�, i� gruntowne zmiany polityczne s� nieodzowne; jednocze�nie za� nie ma nikogo, kto by potrafi� nada� okre�lony wyraz, w kszta�cie jasnych i konkretnych projekt�w, temu g�uchemu d��eniu do lepszego stanu rzeczy."*1{Die politischen Berichte des Fuersten Bismarck von Petersburg und Paris, t. II, Berlin 1920, s. 185. (Wed�ug J. Kucharzewskiego, Lata prze�omu, Warszawa 1928, s. 88.)} Rozwa�ania nad tym, czy Bismarck s�usznie oceni� "ruch" i kieruj�ce nim osoby, za daleko by nas odci�gn�y od tematu. W awangardzie "odwil�y" sz�a inteligencja, na czele z Miko�ajem Czernyszewskim. Ona nadawa�a ton, formu�owa�a ��dania. Ale i t�um nie milcza�. W ostatnim dziesi�cioleciu panowania Miko�aja I wybuch�o 348 bunt�w ch�opskich. W nast�pnym pi�cioleciu - w latach 1855-1860 - by�o ich czterysta siedemdziesi�t sze��. "Sto dwadzie�cia tysi�cy ziemian jest w Rosji, kto mo�e, przenosi swe ruchome kapita�y za granic�. M�wi� z ka�dym cz�owiekiem, kto tylko mo�e o tym co� wiedzie�: wszyscy widz� rzeczy na czarno..." - meldowa� do Berlina pruski przedstawiciel wojskowy, Kurt von Shloezer.*1{Ibidem, s. 361.} Wn�trze imperium kipia�o, lecz ustr�j trwa�. Prawo decyzji nadal niepodzielnie nale�a�o do jednego cz�owieka. Aleksander II wst�pi� na tron w wieku ju� ca�kiem dojrza�ym, liczy� sobie trzydzie�ci siedem lat. By� wysoki, postawny, znakomicie je�dzi� konno, mia� b��kitne oczy, nie wymawia� sp�g�oski "r" i od amor�w wcale, ale to wcale nie stroni�. Trudno zda� sobie spraw� z rys�w jego twarzy. Portrety pokazuj� bowiem oblicze ozdobione prawdziwym arcydzie�em sztuki fryzjerskiej. Bujne, daleko na podbr�dek zachodz�ce baki oraz d�ugie, lecz w zdyscyplinowanej linii utrzymane w�sy jako� jednak nie pasuj� do oczu, zdradzaj�cych zdumienie, a mo�e i s�abo��. Zachowa� si� wizerunek Aleksandra jako nast�pcy tronu. M�ody, g�adko wygolony cz�owiek w mundurze stoi bokiem, wsparty na szabli. Jego profil o mi�kkiej linii cofni�tego podbr�dka i czo�a sprawia wra�enie zdecydowanie nierosyjskie. Takie samo zgrabne ksi���tko mog�oby �y� w kt�rym� z dwor�w niemieckich lub skandynawskich. Matka Aleksandra by�a Niemk�, kr�l pruski wypada� mu rodzonym dziadem. Uchodzi za pewnik, �e na tronie Rosji ju� od XVIII wieku zasiadali nie Romanowowie, lecz Holstein-Gottorpowie. Zawi�a historia. Kto w�a�ciwie by� ojcem Paw�a I? Jego oficjalny rodzic, Piotr III, podobno bardzo si� zdumia� na wiadomo�� o ci��y ma��onki, Katarzyny II. By� impotentem. Jedno pewne: rdzennie germa�skie pochodzenie Katarzyny, urodzonej w Szczecinie ksi�niczki Anhalt-Zerbst-Dornburg. Aleksander przyszed� na �wiat pod wyj�tkowo dobr� wr�b�. Urodzi� si� dnia 17 kwietnia (starego stylu) 1818 roku w Moskwie, na Kremlu. W�r�d wszystkich cesarzy rosyjskich mia� w tym wzgl�dzie tylko jednego poprzednika - samego Piotra Wielkiego. Panuj�cy pod�wczas cesarz-stryj, Aleksander I, bawi� w Warszawie. Na radosn� wiadomo�� odpowiedzia� mianowaniem noworodka szefem pu�ku huzar�w lejbgwardii. Epoka monarchii jest ju� bardzo odleg�a i dzisiaj �mieszy to, co by�o wtedy chlebem powszednim, norm�. Kr�l pruski nie pozostawa� w tyle. Natychmiast odznaczy� pierworodnego wnuka Orderem Czarnego Or�a, a konny kurier zd��y� przywie�� insygnia do Moskwy na sam dzie� chrztu. Latem tego� roku Fryderyk Wilhelm III osobi�cie wybra� si� do Rosji. Chcia� w�asnymi oczyma obejrze� nowy produkt berli�sko-petersburskiej symbiozy tron�w. Pierwsze polityczne wyst�pienie Aleksandra odby�o si� w chwili szczeg�lnej, wnosz�cej zupe�nie nowy ton w �ycie imperium. By�o to 14 grudnia 1825 roku, w sam dzie� buntu dekabryst�w. Miko�aj kaza� przywie�� syna do Zimowego Pa�acu. Na zewn�trz wierne carowi pu�ki t�umi�y powstanie, a na wewn�trznym dziedzi�cu uszykowa� si� batalion saper�w gwardii. Dworzanie przynie�li ma�ego ksi�cia. Zwracaj�c si� do �o�nierzy, Miko�aj obwo�a� go nast�pc� tronu. Rozpocz�a si� uroczysto��, kt�r� nadworni historycy opisywali z namaszczeniem. Gwardzist�w ogarn�� entuzjazm. Ksi��� przechodzi� z jednych r�k �o�nierskich na drugie, ca�owano mu nie tylko d�onie, lecz i stopy. W czterdzie�ci pi�� lat p�niej, 2 sierpnia 1870 roku, kr�l pruski odwiedzi� na polu bitwy swoj� gwardi�, wykrwawion� w ci�kich bojach z Francuzami. Hindenburg, kt�rego starsi z nas przecie� pami�taj�, by� wtedy m�odym oficerem i rozp�ywa� si� w pami�tniku nad chwil� powitania. Nie da�o si� utrzyma� wojska w ordynku. �o�nierze otoczyli monarch�, ca�owali go po wszystkich czterech ko�czynach. Tak na dalekim zachodzie Europy zachowywali si� nie �adni niepi�mienni carscy saperzy, lecz cz�onkowie narodu, kt�ry na d�ugo przedtem wyda� Immanuela Kanta. Wiele czasu musia�o up�yn��, zanim Europa od biedy nauczy�a si� wyznacza� w�adzy politycznej w�a�ciwe miejsce, widzie� w niej tylko funkcjonariusza spo�ecze�stwa. Aleksander wzrasta� pod czujnym okiem pedagog�w. Zalicza� si� do nich poeta Zukowski, kt�ry w pewnym li�cie do cesarzowej-matki stwierdza� w�r�d mn�stwa zachwyt�w, �e wszystko b�dzie jak najlepiej, je�li tylko nast�pca tronu zrozumie znaczenie s�owa "obowi�zek". Nawet caros�awny dziejopis Szumacher nie m�g� pomin�� w relacji takich cech osobowo�ci Aleksandra, jak s�abo�� woli i brak umiej�tno�ci skupiania uwagi. Losy nie posk�pi�y Aleksandrowi II dobrych wr�b, ale bardzo s�abo go wyposa�y�y na spotkanie z chwil� nad wyraz trudn�. Pocz�tek jego panowania zapowiada� si� niemal promiennie. Poddani darzyli nowego w�adc� zaufaniem, s�ali mu swe pragnienia pod nogi. Sam Hercen pisa� w Londynie: "Cesarzu, panowanie Twoje rozpoczyna si� pod gwiazd� wyj�tkowo szcz�liw�. Nie masz na sobie plam krwawych, nie masz wyrzut�w sumienia... nie mia�e� w potrzeby przej�cia przez plac zbroczony krwi� rosyjsk�, by zasi��� na tronie... Kroniki domu Twego nie daj� bodaj przyk�adu tak czystego pocz�tku... Od Ciebie oczekuj� ludzie �agodno�ci, oczekuj� serca ludzkiego. Jeste� niezwykle szcz�liwy..." Koniunktura istotnie musia�a uchodzi� za wyj�tkow�, je�li nawet Hercen a� do tego stopnia przesadza�. W rzeczywisto�ci bowiem od Aleksandra oczekiwano nie tyle mo�e odruch�w dobroci, co dzia�ania... w zupe�nie okre�lonym kierunku. W 1959 roku min�o sto lat od chwili �mierci wielkiego historyka francuskiego, Aleksego de Tocqueville. Obecnie - zw�aszcza na Zachodzie - wspomina si� go cz�sto jako tego my�liciela, kt�ry w roku 1834 przewidywa�, �e w przysz�o�ci Rosja i Stany Zjednoczone zajm� pierwsze miejsce w �wiecie. �e m�wi� o Rosji, to mniej dziwne. Ju� wtedy by�a ona pierwszorz�dnym mocarstwem. Lecz czym�e by�y Stany Zjednoczone sto dwadzie�cia pi�� lat temu? Kiedy w 1917 roku przyst�pi�y do wojny, Niemcy si� �mia�i. Aleksy de Tocqueville by� historykiem i czynnym politykiem: przez pewien czas piastowa� godno�� ministra spraw zagranicznych. Jego diagnoza pochodzi�a pewnie od po��czenia olbrzymiej wiedzy naukowej z do�wiadczeniem praktycznym. Ksi��ka L'Ancien Regime et la Revolution Francaise zawiera pewn� genialn� li diagnoz�. Cytuje si� j� cz�sto, ale powt�rzenie na pewno nie zawadzi: "Francuzi uwa�ali po�o�enie swe za tym niezno�niejsze, im bardziej si� ono poprawia�o. Wydaje si� to niepoj�te, lecz historia pe�na jest podobnych przyk�ad�w. Bynajmniej nie zawsze doprowadza do rewolucji przej�cie od z�ego stanu do gorszego. Cz�ciej zdarza si�, �e nar�d, kt�ry znosi� bez skarg i jakby nieczule najbardziej gn�bi�ce ustawy, gwa�townie zrzuca z siebie ich jarzmo, w�a�nie gdy staje si� ono l�ejsze. Stan rzeczy, kt�ry sprowadza rewolucj�, bywa prawie zawsze lepszy od tego, kt�ry go bezpo�rednio poprzedzi�, i do�wiadczenie uczy, �e dla rz�du z�ego najgro�niejsz� staje si� ta chwila, gdy zaczyna si� on poprawia�. Z�o, kt�re si� znosi�o cierpliwie, jako co� nieuniknionego, staje si� niezno�ne na my�l, �e mo�na si� ode� uwolni�. W�wczas, ilekolwiek nadu�y� by si� usun�o, wyra�niej jeszcze niejako wyst�pi� na jaw nadu�ycia pozosta�e: z�o wprawdzie zmniejszy�o si�, lecz za to wzmog�a si� wra�liwo��."*1{A. de Tocqueville, L'Ancien Regine et la Revolution Francaise, Pary� 1859, s. 291-292.} Wyw�d dotyczy� Francji za Ludwika XVI i bez wiedzy autora, lecz jak najdok�adniej, malowa� g��wn� trudno�� rz�d�w Aleksandra II w Rosji. Nowy cesarz od razu na pocz�tku da� poddanym kilka ulg. �ycie sta�o si� l�ejsze i nie pomimo, ale w�a�nie dlatego spadek po starych porz�dkach dokucza� niemi�osiernie, z wolna przeistacza� si� w �miertelne niebezpiecze�stwo dla ustroju. Tymczasem Aleksander, zamiast gruntownie przebudowywa�, poprzesta� na retuszu. Istot� dawnego systemu zachowa�. Jeden z pisz�cych dzisiaj publicyst�w polskich pochwa�a Aleksandra II z to, �e da� swemu narodowi samorz�d ziemski i miejski oraz nowoczesne s�downictwo, "z pa�stwa policyjnego i stanowego przeobrazi� Rosj� w nowoczesne pa�stwo praworz�dne". Nieporozumienie o wymiarach rzadko spotykanych. Tamtemu ustrojowi a� do ko�ca by�o bardzo daleko zar�wno do nowoczesno�ci, jak i do praworz�dno�ci. Pomi�my ju� takie powszechnie znane drobiazgi, jak brak konstytucji i parlamentu. Mniej utrwalona jest wiadomo��, �e carska Rosja nie mia�a r�wnie� rz�du. Ministrowie istnieli, owszem. Ka�dy z nich sk�ada� raporty bez po�rednio cesarzowi i od niego otrzymywa� decyzje. Z kolegami niczego nie musia� uzgadnia�. Rz�dzenie za� polega mi�dzy innymi na harmonizowaniu potrzeb i d��e� rozmaitych dzia��w pracy pa�stwa oraz spo�ecze�stwa. Je�li si� tego warunku nie spe�nia, powstaje zajad�a i nie przebieraj�ca w �rodkach walka resort�w, zapatrzonych w swoje partykularne interesy. I tak w�a�nie by�o w Rosji, gdzie poszczeg�lne ministerstwa szpiegowa�y si� nawzajem niczym wrogie mocarstwa. Rz�d dzia�aj�cy na zasadzie kolegialnej najwcze�niej zaprowadzi�a u siebie Anglia, w Europie stanowi on regu�� ju� od XVIII wieku. Nawet Polska u schy�ku owego stulecia zdoby�a si� na ten system (w postaci Rady u boku Jego Kr�lewskiej Mo�ci Nieustaj�cej). W Rosji pierwszym prezesem gabinetu ministr�w zosta� Sergiusz Witte w roku 1905. Reformy zaprowadzane pod przymusem, po kl�skach poniesionych w wojnie japo�skiej i po pierwszej rewolucji, mo�na �mia�o uzna� za musztard� po obiedzie. Nic nie mog�o ju� ocali� systemu. W�a�nie epoka Aleksandra II skrz�tnie zabezpieczy�a zarodki jego �mierci. Dane statystyczne zbiera�o si� w Cesarstwie dopiero od roku 1883. Podziw bierze, �e pa�stwo tak �le, tak bezmy�lnie zarz�dzane przetrwa�o w ca�o�ci, zachowa�o nawet rang� wielkiego mocarstwa. C�, ju� wtedy by�o "cz�ci� �wiata", zajmowa�o oko�o jednej sz�stej suchej powierzchni globu. Taka w�adza jak carska mniejszy kraj u�mierci�aby szybko. Nieprzebrane zasoby pozwala�y na fantastyczne marnotrawstwo �rodk�w, ludzi, czasu. Przestrzeni broni�a, zw�aszcza �e najgro�niejszy potencjalny przeciwnik - Prusy - opr�cz przymierza niczego w�a�ciwie od Rosji nie ��da�. Aleksander II metody kolegialnego rz�dzenia nie zaprowadzi�, prawdziwej rady ministr�w nie ustanowi�. Za to w pe�nej krasie zachowa� o�rodek w�adzy, kt�rego istnienie oraz przywileje nale�y uzna� za z�o naczelne. Odr�bnych stan�w istnia�o w pa�stwie sporo: szlachta, duchowie�stwo, "poczotnoje gra�danstwo" - stanowi�ce sam� �mietank� tak zwanych sfer gospodarczych - kupiectwo, mieszcza�stwo, "dworowyje ludi", czyli proletariat miejski, no i ch�opi. Osobno trzeba liczy� Kozak�w, zgrupowanych w dwunastu europejskich i azjatyckich "wojskach" obdarzonych pewnym samorz�dem. Ich g��wnym atamanem bywa� zawsze nast�pca tronu (lokalnymi za� mogli zostawa� tak rdzenni Kozacy, jak nasz rodak, genera� Bronis�aw Gr�bczewski, kt�ry przez czas pewien dzier�y� bu�aw� w Astrachaniu). A� do zniesienia podda�stwa Kozak m�g� by� w�a�cicielem pa�szczy�nianych ch�op�w, wystawia� ich na sprzeda�. Granice pomi�dzy stanami nie by�y szczelnie zamkni�te, mo�liwo�ci awansu istnia�y (chocia� niekt�rzy badacze utrzymuj�, �e za Katarzyny by�o o to �atwiej ni� za Miko�aja II). Oficer i ka�dy cz�owiek z wy�szym wykszta�ceniem uzyskiwa� szlachectwo osobiste, mniej warto�ciowe od dziedzicznego. Ale wszystko to w niczym nie narusza�o niezmiernych przywilej�w i wp�yw�w sfery dworskiej. Stanowisko ministra wcale nie zawsze otwiera�o do niej dost�p, ale nie brak�o w owej sferze ludzi, kt�rych jedno tylko ��czy�o z Rosj�: ���b. W niedalekiej przysz�o�ci Aleksander III, uniesiony nacjonalistycznym zapa�em, mia� skasowa� tradycyjne stroje o kosmopolitycznym wygl�dzie. Odt�d barankowe czapki genera��w �wity oraz ich bufiaste szarawary �y�y w symbiozie z tytu�ami fligeladiutant�w, kamerpazi�w, kamerjunkr�w, frejlin, z ca�ym tym obrzydliwym niemieckim �argonem, pami�taj�cym czasy genialnego samouka Piotra I. (W carskiej armii podoficer gospodarczy nazywa� si� kaptenarmus) Zreszt� kariery u dworu robili nie tylko Niemcy. W pocz�tkach XX wieku fataln� rol� odegra�y dwie przyb��dy z Czarnog�ry, ksi�niczki Anastazja i Milica. Sergiusz Witte wyrazi� si� o tych damach w spos�b zas�uguj�cy na uwag�: "Nu eti suki Czernogorki, zadali onie Rossii..." Za Aleksandra II wybi�a si� w Petersburgu niejaka pani Minna von Burghof, zwana potocznie Minnawanna, a to od otczestwa: Minna Iwanowa. By�a przyjaci�k� hrabiego W�odzimierza Adlerberga, ministra dworu carskiego. Osoba jej tudzie� dzia�alno�� zwr�ci�y na siebie nie byle czyje oczy. Sam Bismarck pisywa� o niej w listach do Berlina: "Za jej po�rednictwem popierane s� pro�by u Adlerberga i przez niego. Wielki tutejszy dom handlowy Brandt og�osi� mia� w tych dniach upad�o��, gdyby nie otrzyma� by� sze�ciuset tysi�cy rubli; zap�aci� on dwadzie�cia tysi�cy Minnie i otrzyma� ow� sum� ze szkatu�y cesarza, a w�a�ciwie jego por�czenie, gdy� pieni�dze w got�wce nie mog�y by� przez cesarza dostarczone... Ta pani utrzymuje pod innym nazwiskiem paryski magazyn m�d, gdzie ludzie, kt�rzy maj� pro�b� u dworu, p�ac� za par� r�kawiczek sto do pi�ciuset rubli..."*1{J. Kucharzewski, Terrory�ci, Warszawa 1931, s. 316} Jedno tylko by�o niedost�pne wp�ywom Minnawanny - Ministerstwo Spraw Zagranicznych, kt�rym kierowa� Aleksander Gorczakow. Bismarck otwarcie przyznawa�, �e gdyby nie ta okoliczno��, musia�by prosi� Berlin o du�e fundusze tajne. Za to koncesje na budow� kolei stanowi�y przedmiot handlu, kt�remu patronowa� brat cesarski, Konstanty Miko�ajewicz, przez czas pewien wielkorz�dca warszawski. �ap�wka za prawo budowy jednej tylko linii potrafi�a wynosi� p�tora miliona rubli. Powszechnie znane jest rozczulaj�ce opowiadanko o pewnej bajecznie luksusowej sukni, z kt�rej kupna Miko�aj I zrezygnowa� ze wzgl�du na cen�. Zaraz potem naby� j� urz�dnik Ministerstwa Skarbu. Po �mierci Aleksandra II w jego kasie znalaz�o si� oko�o sze��dziesi�ciu milion�w rubli, w tym trzy z�otem, papiery warto�ciowe, akcje rozmaitych towarzystw s�ynnych z nadu�y�. Interesy tych sp�ek protegowa�a przy dworze morganatyczna �ona cesarza, ksi�na Jurjewska. Nic za darmo... Miko�aj cuchn�� krwi�, Aleksander trupem. Niedawno wydano u nas przek�ad pami�tnika Aleksego Ignaliewa*2{A. Ignatiew, Pi��dziesi�t lat w szeregu, Warszawa 1957}. O machinacjach jego rodzinki rozmaite pog�oski kr��y�y po Rosji, ale mniejsza z tym. Pe�ni�c funkcj� wojskowego przedstawiciela caratu w Danii, by� Ignatiew �wiadkiem wizyt, sk�adanych w Kopenhadze przez rosyjsk� cesarzow�-wdow�, Mari� Teodorown�. Za ka�dym razem �adownie jachtu "Gwiazda Polarna" wype�nia�y si� tysi�cami skrzy� z winem, najdro�szymi konserwami paryskimi, na kt�re w Danii nie by�o c�a, i tak dalej. Wszyscy cz�onkowie �wity mieli w bankach du�skich otwarte konta. Nabierano tyle towaru, �e statek zanurza� si� poni�ej linii bezpiecze�stwa i fala hula�a po pok�adzie. Cesarzowa kategorycznie odrzuca�a pro�by kapitana o umiar. W Petersburgu ca�y ten �adunek za�oga jachtu - marynarze gwardii, sam kwiat m�odzie�y rosyjskiej! - musia�a na w�asnych barkach przenosi� przed nosem bezradnych urz�dnik�w celnych, jako osobisty baga� "Jej Wieliczestwa". Wysoko postawione osoby kupowa�y za granic� nie dla siebie. Dzia�a�y w charakterze agent�w firm handlowych. Widocznie �ap�wki wynosi�y mniej ni� c�o. Brudne interesy z kupcami uchodzi�y, nie dyskwalifikowa�y, ale oficer gwardii, kt�ry by si� o�eni� z c�rk� kupca, wylatywa� z pu�ku. Maria Teodorowna, matka ostatniego cesarza Rosji Miko�aja II - by�a Dunk�, rodzon� siostr� kr�lowej angielskiej, Aleksandry. W jej w�a�ciwej ojczy�nie zasad uczciwo�ci przestrzegano �wi�cie. Ten sam Ignatiew opowiada o zabawnym wypadku kr�la du�skiego, kt�ry o zmroku najecha� rowerem na stragan, przeprosi� w�a�cicielk� i zap�aci� dziesi�� koron odszkodowania. Nazajutrz gazety roztrz�sa�y, czy kr�l rzeczywi�cie jest tak ubogi, �e nie m�g� da� przekupce wi�cej. To petersburskie �rodowisko dworskie pozbawi�o Dunk� poczucia najprostszej przyzwoito�ci. Ryba od g�owy cuchnie. Bernard Singer (Regnis) w swym niezwykle ciekawym i sympatycznym pami�tniku Moje Nalewki m�wi o Warszawie w pocz�tkach XX wieku: "Brano, wed�ug specjalnej taryfy, od g�ry do do�u. Kupi� mo�na by�o wszystko. Pomocnik genera� - gubernatora wraz z policmajstrem brali okup za tolerowanie nielegalnej loterii cadyka z G�ry Kalwarii, kt�ra konkurowa�a z rz�dow� loteri� klasow�. W kancelarii policmajstra mo�na byto za �ap�wk� za�atwi� koncesj�, wyrobi� tani paszport zagraniczny, otrzyma� �wiadectwo prawomy�lno�ci." Wywodom tym kto� m�g�by zarzuci� odbieganie od tematu i brak szacunku dla chronologii. Relacje o panowaniu Aleksandra II beztrosko przeplataj� si� z wiekiem XX. Ale� w�a�nie istota rzeczy na tym polega, �e Aleksander zachowa� system, kt�ry przetrwa� do ko�ca. Chwila decyduj�ca, kiedy opieraj�c si� na obudzonych przez "odwil�" si�ach spo�ecznych mo�na by�o �w system zmieni�, a chocia�by tylko zapocz�tkowa� rzeteln� zmian�, bezpowrotnie przemin�a w pocz�tkach lat sze��dziesi�tych. Dzwon pogrzebowy zacz�� bi� w roku 1904. Czterdzie�ci zim, czas zupe�nie nied�ugi. Dzielenie go na jeszcze kr�tsze okresy by�oby czystej wody formalistyk�. Stanowczo lepiej patrze� z perspektywy, poniewa� ju� w Pi�mie �wi�tym powiedziano: "A po owocach ich poznacie je." Biadania nad bagnem moralnym mo�na by rozwodzi� bez ko�ca. Opowiada� chocia�by o wielkich ksi���tach, dumnych z tego, �e wille ich nie zawieraj� ani jednego gwo�dzia rosyjskiego, wszystko w nich angielskie. Pora jednak na wnioski natury g��wnej. �rodowisko dworskie stanowi�o �wiat zamkni�ty i faktycznie dzier�y�o pe�ni� w�adzy politycznej. Pa�stwo by�o w�a�ciwie jego prywatn� w�asno�ci�. Aleksander II da� narodowi pewne ulgi, lecz nie podporz�dkowa� rz�dz�cego o�rodka jego kontroli. Wszystko zosta�o po staremu, by�o tylko wykonywane �agodniej. �adna z dziedzin �ycia spo�ecznego nie uzyska�a autonomii. Uprzywilejowani nie chcieli z niczego ust�pi�, zdecydowanie odmawiali prawdziwego kompromisu, jedynej metody ratuj�cej przed przelewem krwi. Wobec tego ustr�j czeka�y rzeczy ostateczne, pr�ba na �mier� i �ycie. P�rodkami mo�na by�o tylko odwlec jej termin. Jedn� z najbardziej post�powych reform angielskich XIX stulecia przeprowadzi� konserwatywny gabinet Roberta Peela. By� to s�ynny bill zbo�owy. Stronnictwo reprezentuj�ce interesy wielkich w�a�cicieli ziemskich obni�y�o, potem w og�le znios�o c�o wwozowe na zbo�e, bo ta�sza �ywno�� by�a potrzebna ludno�ci miast fabrycznych. Robotnicy wyst�piliby czynnie, gdyby nie spe�niono ich najbardziej podstawowych postulat�w. Tylko skutkiem takich metod polityki wewn�trznej Anglia do dzisiejszego dnia jest monarchi�. Ust�pstwo, nawet dotkliwe dla dora�nych interes�w konserwatyst�w, pozwala�o zachowa� istot� ustroju. Aleksandrowi III przed�o�ono kiedy� pro�b� szlachty guberni moskiewskiej, kt�ra uprasza�a o pozwolenie zabierania g�osu w sprawach swego okr�gu, i to tylko raz na rok. "Isz, czego zachotieli!" - napisa� cesarz na marginesie. Carat uchodzi za wyraziciela interes�w ziemia�skiej szlachty. W zasadzie s�usznie, ale uproszcze� nale�y si� zawsze wystrzega�. Kto dzier�y w�adz� polityczn�, a zw�aszcza jej pe�ni�, ten winien by� traktowany w rachunku jako czynnik odr�bny. Niepodobna uwa�a� go tylko za czyj�kolwiek ekspozytur� W samych pocz�tkach panowania Aleksandra II wybuch� ostry konflikt pomi�dzy nim a cz�ci� szlachty, kt�rej przewodzi�o ziemia�stwo guberni twerskiej. By�y, zreszt� nieliczne, fakty zes�a�, osadzania ludzi w wi�zieniu. Uchwalano rezolucje, przemawiano. Szlachta oznajmia�a nawet gotowo�� zrzeczenia si� przywilej�w politycznych na rzecz narodu. Pomi�my to jako wyraz stanowisk skrajnych, kt�rych nie nale�y bra� dos�ownie. Pomimo wszystko konflikt pomi�dzy caratem a cz�ci� ziemia�stwa dotyczy� sprawy bardzo istotnej. Chodzi�o o to, jak zostan� przeprowadzone zamierzone reformy, kto b�dzie uczestniczy� w ich stanowieniu. Aleksander II i jego otoczenie uznawali wy��cznie drog� odg�rn�. Ich zdaniem, przedstawiciele szlachty mogli by� najwy�ej powo�ywani na rzeczoznawc�w. Autonomia jakiegokolwiek czynnika spo�ecznego, dopuszczenie go do udzia�u we w�adzy ustawodawczej i kontroli, w ich oczach r�wna�a si� herezji. "Isz, czego zachotieli!" To tylko przypadek, �e s�owa te napisa� syn, Aleksander III, kt�ry by� grubosk�rny i lubi� dosadne wyra�enia. Dok�adnie to samo my�la� ojciec, Aleksander II. Uprawnienia dla przedstawicielstwa szlacheckiego nie stanowi�yby jeszcze parlamentarnej demokracji, ale stworzy�yby precedens, wy�om w systemie. Naruszy�yby monopol w�adzy. W �lad za ziemianami posz�yby pozosta�e stany. Inne pa�stwa europejskie od dawna pozna�y to do�wiadczenie: skoro feuda�owie odj�li monarsze cz�� w�adzy, tron reasekuruje si� popieraj�c kupc�w, nawet ch�op�w. Zaczyna si� ruch, w ostatecznym obrachunku wiod�cy do utrwalenia praworz�dno�ci. Szlacheckie wysi�ki z lat sze��dziesi�tych na lekcewa�enie na pewno nie zas�uguj�. Nieufno�ci cara dotkliwie do�wiadczyli polscy ziemianie z tak zwanych guberni p�nocno - zachodnich. W dobie "odwil�y" zacz�a si� tam tworzy� p�legalna Organizacja Obywatelska, z central� w Wilnie, nosz�ca charakter stanowy. Projekty dopuszczenia do niej przedstawicieli inteligencji (patriarchalnie i wcale nie ze wzgl�du na wiek zwanej "m�odzie��") napotyka�y sprzeciwy. Przyw�dcami jej byli: Jakub Gieysztor, Aleksander Oskierka, Franciszek Dalewski - ludzie nie tylko o�ywieni dobrymi ch�ciami i wykszta�ceni, ale odznaczaj�cy si� te� wyj�tkow� prawo�ci� osobist�. Pod tym wzgl�dem zesp� wile�skich dzia�aczy politycznych by� prawdziwym unikatem (dla unikni�cia nieporozumie� trzeba wyja�ni�, �e szefowie Organizacji nie oponowali przeciwko udzia�owi "m�odzie�y", czyni� to szlachecki t�um). Od�egnywali si� oni od my�li o powstaniu. Pragn�li podnie�� kraj pod wzgl�dem cywilizacyjnym, zabiegaj�c o instytucje kredytowe, o�wiat� ludu, rolnictwo, o to, s�owem, bez czego �adne spo�ecze�stwo nie mo�e �y� przyzwoicie. Odpowied� Petersburga by�a zawsze jedna i ta sama: "Nie lzja! wosprieszczajetsia." Dzia�acze Organizacji Obywatelskiej w 1863 wyl�dowali w powstaniu, utworzyli w Wilnie Komitet Zarz�dzaj�cy Prowincjami Litwy. Potem znale�li si� w pobli�u Irkucka. Czytajmy Dom Zofii Starowiejskiej - Morstinowej i por�wnujmy ze Szczeni�cymi latami Melchiora Wa�kowicza. Te same czasy, ta sama klasa spo�eczna - polskie ziemia�stwo - a r�nica dw�ch �wiat�w. Galicyjski dziedzic by� wolnym cz�owiekiem i mia� do czynienia z wolnymi. M�g� dzia�a� w swojej parafii i w powiecie, zosta� pos�em. Nikt mu nie broni� zak�ada� biblioteki, organizacyjnie pracowa� w rozmaity spos�b. Polski ziemianin "spod czapki Monomacha" jad�, pi�, polowa�. Obje�d�a� wioski na bia�ym koniu i psu� dziewki. Na nic wi�cej mu nie pozwalano, carat pragn�� si�� przetworzy� go w absolutnego paso�yta. Wymaga�o tego dobro i bezpiecze�stwo systemu politycznego. W XX wieku przemoc� konserwowano wiek XVII. Zosta�y pozory feudalnej samowoli, ale w�adza rozstrzyga, w jakim j�zyku �piewa� si� b�dzie nad trumn� zmar�ego dziedzica. Dyskusje i spory mi�dzy dworem carskim a ziemia�stwem obraca�y si� wok� sprawy usamodzielnienia w�o�cian. Zapomniano ju�, �e najpierwsza odezwa�a si� na ten temat polska szlachta guberni kowie�skiej, grodzie�skiej i wile�skiej. U�o�y�a ona petycj� o zniesienie podda�stwa, kt�r� wile�ski genera� - gubernator Nazimow - cz�owiek t�py, nawet g�upi, ale uczciwy - wr�czy� cesarzowi we wrze�niu 1857 roku. Bodziec poskutkowa�. 20 listopada ukaza� si� dekret monarchy, zaliczaj�cy kwesti� ch�opsk� do programu prac pa�stwowych. Dnia 3 marca 1861 roku Aleksander II wyda� "najwy�szy manifest" o oswobodzeniu w�o�cian. Rz�d zupe�nie trafnie przewidzia� charakter entuzjazmu, jaki ogarnie ludno�� po zapoznaniu jej z artyku�ami nowego prawa. W przeddzie� jego og�oszenia wszystkie komisariaty policji w Petersburgu zaopatrzono w odpowiedni zapas r�zeg. Na ka�dy z cyrkut�w wypad�o po kilka woz�w. Str�e dom�w otrzymali rozkaz donoszenia pod kar� ch�osty o wszelkich niepokoj�cych objawach. Ka�dy komisariat obsadzi�a rota piechoty z nabit� broni�, dowodzona przez oficera. Na pierwsze ��danie policji wojsko mia�o otwiera� ogie�. W Pa�acu Zimowym, w gmachu Admiralicji oraz w koszarach ustawiono dzia�a. W roku 1861, u�wietnionym manifestem o zniesieniu pa�szczyzny, zdarzy�y si� w Rosji i na Ukrainie siedemset osiemdziesi�t cztery bunty ch�opskie. W czterystu dziewi��dziesi�ciu dziewi�ciu wypadkach trzeba je by�o t�umi� si�� zbrojn�. Wiedzia� Kurt von Schl�zer, co pisa�. I wiedzieli, co czyni�, ci spo�r�d ziemian rosyjskich, kt�rzy na wszelki wypadek lokowali swe ruchome kapita�y za granic�. Zanosi�o si� na powszechn� rebeli� agrarn�. Ch�op rosyjski w og�le nie rozumia� i nie uznawa� prawa dziedzica do ziemi na kt�rej ten ostatni sam przecie� nie pracuje. Uwa�a� ca�� ziemi� za swoj� naturaln� i niepodzieln� w�asno��. Tymczasem carskie rozporz�dzenie kaza�o mu wykupywa� ziemi� za bardzo drogie pieni�dze, dawa�o przewa�nie mniej roli, ni� mia� jako poddany, i nie tylko zostawia�o "pomieszczika" w jego maj�tku, lecz zobowi�zywa�o w�o�cianina do odbywania przez dwa lata dotychczasowych powinno�ci, czyli pa�szczyzny. Przewidywano, �e po up�ywie tych dw�ch lat wie� zbuntuje si� na dobre. Moment krytyczny mia� wi�c nadej�� w roku 1863. Uw�aszczenie ch�op�w rosyjskich przez Aleksandra II rozumiane bywa w Polsce w spos�b jak najbardziej fa�szywy. Trudno nawet wskaza� inny problem, wok� kt�rego naros�oby tyle nieporozumie�. Opinia sk�onna jest s�dzi�, �e po reformie wie� nad Wo�g� upodobni�a si� do Lipiec Macieja Boryny. W rzeczywisto�ci by�o zupe�nie inaczej. W warszawskiej Bibliotece Narodowej znajduje si� pojedynczy egzemplarz pewnej zapomnianej ksi��ki. Jest to praca Ludwika Cybulskiego Przyczyny upadku rolnictwa i g�od�w w Rosji, t�oczona czcionkami Uniwersytetu Jagiello�skiego w K r a k o w i e, w r o k u 1 9 0 4. Data i miejsce wydania na pewno zas�uguj� na podkre�lenie. Ludwik Cybulski w ksi��ce wydrukowanej pi��dziesi�t sze�� lat temu przedstawia si� czytelnikom jako zdecydowany zwolennik "uspo�ecznionej organizacji stosowania pracy do ziemi". Nie wie jeszcze - nic zreszt� dziwnego! - "jaka kolektywna forma u�ytkowania i w�adania ziemi� lub te� jaka kooperacja rolnik�w stanie si� form� w�a�ciw�, przewa�aj�c�, og�lnie przyj�t�". Ale stanowczo stwierdza istnienie tej tendencji. Je�li chodzi o manifest z roku 1861, czytamy: "Sprawa uw�aszczenia dotyczy�a dwu warstw spo�ecznych, lecz jedna tylko mia�a obro�c�w, tote� nale�y przyzna�, �e w stosunkowo kr�tkim czasie szlachta zrobi�a wszystko, by t� operacj� znie�� z najmniejszym b�lem." Cytat ten popada w pozorn� sprzeczno�� z poprzednimi wzmiankami o szlachcie, trzeba wi�c niekt�re rzeczy ustawi� na w�a�ciwych pozycjach. Nie brakowa�o oczywi�cie w�r�d niej ludzi, do kt�rych odnosz� si� s�owa z pami�tnika Tarasa Szewczenki: "Przy okazji o ziemianach. Mn�stwo ich zjecha�o do Ni�nego na wybory. Wszyscy bez wyj�tku s� brodaci i w�saci, wszyscy w huzarskich, u�a�skich i innych kawaleryjskich mundurach. Oficer�w piechoty i marynarki nie wida�. Rozmawiaj� mi�dzy sob� tylko po francusku. Pij�, ha�asuj� w teatrze i podobno tworz� opozycj� przeciwko zniesieniu pa�szczyzny. Prawdziwi Francuzi."*1{T. Szewczenko, Pami�tnik, Warszawa 1952, s. 171} Ci oczywi�cie nie d��yli do zmiany stosunk�w. Przewa�ali jednak w�r�d ziemia�stwa b�d� zwolennicy zamiany pa�szczyzny na czynsze, b�d� te� wykupu przez ch�op�w za pieni�dze cz�ci roli uprawianej przez nich w podda�stwie. Ten program, kt�ry ostatecznie wzi�� g�r�, w �aden spos�b nie oznacza� samob�jstwa szlachty. Wr�cz przeciwnie - dostarcza� jej kapita�u potrzebnego do unowocze�nienia folwark�w, a nawet powi�ksza� je. Bo w rezultacie uw�aszczenia ch�op otrzyma� przeci�tnie o jedn� sz�st� mniej ziemi, ni� uprawia� poprzednio na u�ytek swej rodziny. Musia� sp�aca� bardzo wysokie raty wykupne, z kt�rych ostatnie mia�y by� wniesione w roku 1932! Tote� jego zad�u�enie osi�gn�o rozmiary przera�aj�ce. Dosz�o wkr�tce do tego, �e obci��enie drobnych gospodarstw w Rosji wynosi�o od stu pi��dziesi�ciu do pi�ciuset sze��dziesi�ciu procent ich dochodu rocznego. Ale nawet nie to jeszcze by�o najwa�niejsze. W rdzennie rosyjskich guberniach ch�op po reformie w�a�ciwie wcale nie zosta� samodzielnym w�a�cicielem roli, jego prawne "przypisanie" do ziemi bynajmniej nie usta�o. Jeszcze w pocz�tkach XX wieku osiemdziesi�t procent p�l w�o�cia�skich w rdzennej Rosji znajdowa�o si� we w�adaniu ni to wsp�lnym, ni prywatnym. W tym samym czasie carski minister rolnictwa prawo ch�opa do ziemi nazwa� kr�tko "prawem do cierpienia g�odu". Reforma Aleksandra II utrzyma�a wsp�lnot� gromadzk�, tak zwany "mir", b�d�cy prawnym w�a�cicielem grunt�w, uprawianych przez jego cz�onk�w jako u�ytkownik�w i solidarnie odpowiedzialny za podatki. A� do roku 1903 by�o niezmiernie trudno wypisa� si� z "miru", uzyska� niezale�no��. Olbrzymia wi�kszo�� nap�ywaj�cych do fabryk robotnik�w nadal prawnie pozostawa�a cz�onkami "mir�w", od kt�rych zale�a�o pozwolenie na przyj�cie pracy w mie�cie i mo�no�� otrzymania paszportu, niezb�dnego przy wszelkich podr�ach wewn�trz kraju. "Mir" m�g� zreszt� zalegaj�cego w podatkach cz�onka przymusowo wys�a� na roboty, zabieraj�c oczywi�cie jego zarobki. Reforma Aleksandra II chcia�a uczyni� ch�opa wyp�acalnym podatnikiem i utrzyma� go pod policyjnym nadzorem. Do tego celu doskonale nadawa� si� "mir", b�d�cy kontynuacj� nie �adnych tam sielsko-anielskich wsp�lnot pras�owia�skich, lecz etatystycznych zabieg�w dawnych car�w moskiewskich. Nie mia� on w og�le nic wsp�lnego z prawdziw� sp�dzielczo�ci� rolnicz�, kt�rej przewag� g�osi� Ludwik Cybulski. Carscy prawodawcy, tworz�cy �w "mir", nie mieli na oku cel�w gospodarczych i spo�ecznych, lecz polityczne. Chodzi�o tylko i wy��cznie o dobro ustroju, a nie ch�opa. Co jaki� czas - p�niej okre�lono, �e nie cz�ciej ni� raz na dwana�cie lat - odbywa�a si� w ka�dym "mirze" ceremonia nowego podzia�u grunt�w. Wszystko przeprowadzano we w�asnym niepi�miennym zakresie. Za jedyne narz�dzia pomiar�w s�u�y�y dr�gi i powrozy. Ca�y obszar ziemi dzielono na prostok�ty, potem na mniejsze dzia�ki i nast�powa�o losowanie. Skrawki nie mieszcz�ce si� w prostych formach geometrycznych wydzier�awiano osobno, pieni�dze kolektywnie przepijaj�c. Taki system stwarza� wprost nieograniczone pole do nadu�y�. Mo�na by�o w najrozmaitszy, a �atwy do odgadni�cia spos�b wp�ywa� na komisje dziel�ce grunta. Tote� rych�o wyros�a po wsiach specjalna warstwa paso�yt�w, potocznie zwanych "ku�aki" lub "mirojedy". Byli to bogaci ch�opi, kt�rzy osi�gn�li dostatek nie prac� na roli, chocia�by przy pomocy najemnik�w, lecz oszustwami - lichw�, przekupstwem oraz wyszynkiem. Po rewolucji 1905 roku minister Piotr Sto�ypin d��y� do likwidacji wsp�lnot wiejskich. Fundamentem samodzier�awia chcia� uczyni� "ku�aka". Na wszystko by�o wtedy ju� za p�no, lecz niezale�nie od tego wolno w�tpi�, czy paso�yt nadaje si� na uzdrowiciela jakiegokolwiek ustroju. Zagrod� oraz przyleg�y do niej ogr�d mia� ch�op na w�asno��. Przepisy zabrania�y narusza� j�. Ale zerwanie s�omy z dachu cha�upy nie by�o uwa�ane za rzecz zdro�n�, je�li chodzi�o o represje za zaleg�o�ci podatkowe. "Mir" uniemo�liwia� porz�dn� prac� na roli. Nie op�aca�y si� melioracje, nawet nawo�enie gruntu. Dzia�ka starannie uprawiana mog�a wszak obudzi� po��dliwo�� "ku�aka", kt�ry umia� wp�ywa� na wyniki losowania. Oszcz�dno�ci pieni�ne nale�a�o tai�, udawa� �ebraka, bo "mir" solidarnie odpowiada� za podatki. Gmina wiejska - "wo�ost" - mia�a w�asne s�dy, kt�rych wyroki by�y bezapelacyjne. Taki trybuna� szafowa� przede wszystkim kar� ch�osty, wymierzan� zar�wno m�czyznom, jak kobietom. R�zgi grozi�y ch�opu za wykroczenia, za kt�re cz�onkowie innych stan�w podlegali tylko aresztowi lub grzywnie. Ch�op i mieszczanin stanowili w Rosji carskiej "siekomoje sos�owije" - warstw� podlegaj�c� ch�o�cie. Tak trwa�o a� do XX wieku. Nadz�r nad wsi� sprawowali tak zwani naczelnicy ziemscy, rekrutuj�cy si� przewa�nie z dymisjonowanych oficer�w. Samowola ich by�a okrutna. Sp�r z takim panem prowadzi� ch�opa pod r�zgi. W "zreformowanym" przez Aleksandra II, rzekomo nowoczesnym pa�stwie trwa�y obok siebie dwa zamkni�te �wiaty. Na g�rze sfera dworska, stoj�ca w�a�ciwie ponad prawem, na dole ch�ostany, g�oduj�cy ch�op. Retusze ustroju dokonane przez "cara oswobodziciela" �mierteln� rozpraw� mi�dzy nimi tylko odroczy�y, na czas zreszt� nied�ugi. Rosyjscy robotnicy wywodzili si� ze wsi. Cybulski podaje ciekawe dane, dotycz�ce moskiewskiej fabryki "Emil Sindel" w roku 1898 (nie stanowi�a ona wyj�tku; o identycznych statystykach pisali historycy zar�wno radzieccy, jak zachodni). Na dwa tysi�ce dwustu osiemdziesi�ciu jej robotnik�w przesz�o dziewi��dziesi�t cztery procent by�o cz�onkami "mir�w". Co prawda tylko siedemdziesi�ciu o�miu spo�r�d nich zna�o rozmiary swych parcel, reszta je wydzier�awia�a lub nie dba�a o nie. "Mir" bowiem zawsze dzieli� ziemi� mi�dzy wszystkich zapisanych w rejestry. Od roku 1900 do 1913 globalna produkcja przemys�u rosyjskiego wzros�a o siedemdziesi�t cztery procent. R�wnolegle zwi�ksza�a si� rekrutacja robotnik�w ze wsi. Aleksander II da� znaczne ulgi uniwersytetom, drukowanemu s�owu, naprawd� poprawi� s�downictwo, wzoruj�c si� na belgijskim. Od czasu tej reformy carskie trybuna�y stan�y na wysokim poziomie, i to nie tylko fachowym. Godna zapami�tania jest scena z rozprawy przeciwko litewskim ch�opom z Kro�. Adwokat zwr�ci� si� do zeznaj�cego gubernatora, nazywaj�c go zwyczajnie - �wiadkiem. Dostojnik wezwa� s�d do pouczenia palestranta, �e ma przed sob� nie jakiego� tam �wiadka, lecz genera�a-gubernatora, ksi�cia, kawalera order�w... Na to przewodnicz�cy: "S�d zna tylko oskar�onych, �wiadk�w i �aw� obrony; prosz� odpowiedzie� na pytanie pana przysi�g�ego obro�cy." Ale c� st�d?... Trybuna�y s�dzi�y sprawiedliwie, szanuj�c ludzk� godno�� swych klient�w, a tu� obok administracja bez gadania wysy�a�a podejrzanych do odleg�ych guberni i dora�nie, w bramie cyrku�u, "bi�a po mordzie". Wprowadzenie stanu wyj�tkowego lub wojennego - do czego wcale nie potrzeba by�o wojny - zawiesza�o wszelkie swobody na ko�ku. Uniwersytety cieszy�y si� ogromnym autorytetem, profesorowie umieli broni� swej niezale�no�ci. Za domowe nauczanie grozi�y surowe kary. Dop�ki zajmowa�a si� tym administracja, winowajcy mogli trafi� na Syberi�. Potem oddano rzecz s�dom, kt�re potraktowa�y j� po swojemu. Rodzic�w ucznia skazywa�y na pi��dziesi�t kopiejek grzywny, nauczyciela za� o wiele bardziej surowo - na ca�ego rubla. Retusze sprawi�y, �e okropno�ci ustroju wyst�pi�y tym wyra�niej, same na ka�dym kroku rzuca�y si� w oczy. System Miko�aja by� straszny, ale logiczny. Tw�r Aleksandra pozwala� �atwiej �y� i by� jako ca�o�� jednym wielkim absurdem. Spo�ecze�stwo rosyjskie zgotowa�o wst�puj�cemu na tron Aleksandrowi przywitanie wyj�tkowo serdeczne. Ka�d� ulg� przyjmowano z wdzi�czno�ci� w niej zapowied� nie lada czego. Nowe wydania dzie� Puszkina i Gogola uznano za wydarzenie wielkiej wagi politycznej. Dobrolubow �wiadczy, �e wzbudzi�y one "powszechny zachwyt". Sam Czernyszewski w 1856 roku s�awi� cesarza, "kt�ry kocha sw�j nar�d i jest przeze� kochany". W dziesi�� lat p�niej student Karakozow strzeli� do Aleksandra z bliska. W 1881 roku u�mierci�a cara bomba Hryniewieckiego. Zamachem kierowa�a Zofia Perowska, c�rka gubernatora. Aleksander dusz� i cia�em nale�a� do sfery dworskiej. Mog�c wybiera�, wybra� nie spo�ecze�stwo, lecz j�, i sposobno�� do kompromisu nie mia�a ju� nigdy powr�ci�. Osobiste losy cesarza dobrze ilustruj� zwrot, kt�ry po chwilowym zam�cie "odwil�y" dokona� si� w Rosji. Epoka Martwych dusz min�a. Nasta�a atmosfera Bies�w.
STATY�CI Z WYKOPALISK Aleksander II od dawna zna� Warszaw�. Po raz pierwszy odwiedzi� j� jako ma�y ch�opiec w roku kordianowskim - 1829. Carscy historiografowie opisywali t� podr�, przedstawiali czu�e sceny powita� z rosyjskimi garnizonami na ziemiach polskich, ale zapominali doda�, �e ksi��� �pieszy� nad Wis�� na koronacj� ojca. W dwadzie�cia lat p�niej Aleksander znowu stan�� w Warszawie. Pomaga� Miko�ajowi kierowa� st�d ruchami armii interweniuj�cej na W�grzech. Po kapitulacji powsta�c�w pod Villagos ruszy� do Wiednia powinszowa� Franciszkowi J�zefowi zwyci�stwa. Poufna instrukcja poleca�a mu podobno prosi� o �ask� dla tych przyw�dc�w w�gierskich, kt�rzy poddali si� pu�kom rosyjskim. Dnia 25 maja 1856 roku przyby� do Warszawy ju� jako cesarz. Od razu na Wst�pie zetkn�� si� z tymi samymi objawami, kt�rych pe�no by�o w Rosji. Sama jego osoba budzi�a nadzieje lepszej przysz�o�ci. T�um wiwatowa� na ulicach. Przyjmuj�c nazajutrz w �azienkach marsza�k�w szlachty, Aleksander przem�wi� do nich po francusku, lecz a� trzykrotnie rzuci� twarde: "�adnych marze�". "A wi�c, panowie, �adnych marze�. Potrafi� poskromi� tych, kt�rzy by zachowali marzenia... Pomy�lno�� Polski zawis�a od zupe�nego zlania si� jej z innymi ludami mojego Cesarstwa..." Marsza�ka szlachty lubelskiej, Jezierskiego, kt�ry mia� odpowiedzie� monarsze, w og�le nie dopuszczono do g�osu. Na trzeci dzie�, zupe�nie nieoczekiwanie, wyp�yn�� jeszcze jeden projekt wypowiedzi strony polskiej. Podczas balu na Zamku mia� by� odczytany adres, pod wzgl�dem politycznym zredagowany zr�cznie. Przypominano w nim monarsze lojalno�� polskiej szlachty w okresie po powstaniu listopadowym oraz ofiarowywano jej wsp�udzia� w pracach rz�du. Namiestnik Micha� Gorczakow przestudiowa� adres zawczasu i kategorycznie zabroni� go odczytywa�. W Kr�lestwie mia�a nadal panowa� ta sama zasada, kt�ra �wi�cie obowi�zywa�a w Cesarstwie: tylko rz�d mo�e dzia�a�, spo�ecze�stwo winno s�ucha� i milcze�. Autorem odrzuconego projektu by� Aleksander hrabia Wielopolski margrabia Gonzaga Myszkowski. Zgodnie z metod� dzia�ania odg�rnego tylko cesarz wyg�osi� w Warszawie oracj�. Odk�adaj�c na bok wszelkie emocje, trzeba zwr�ci� piln� uwag� na jego zwrot o "zupe�nym zlaniu si�" Polski z innymi ludami imperium. Je�li posun�� si� skrajnie daleko i przyj��, �e nie zapowiada�o to polityki wynaradawiania, to trudno jednak nie us�ysze� autorytatywnego wezwania do kroczenia po wsp�lnej drodze ustrojowej. Szkicowe uwagi poprzedniego rozdzia�u przypomina�y, �e w Rosji pomimo urok�w "odwil�y" zaczyna� si� okres nader mroczny. 31 maja 1857 roku minister spraw zagranicznych, Aleksander Gorczakow, pisa� do jednego z rosyjskich dyplomat�w, �e Polsce nie mo�na dawa� "jakiejkolwiek autonomii, nawet wzorowanej na Finlandii". List ten wydoby� z moskiewskiego archiwum profesor W. G. Riewunienkow i opublikowa� jego ciekawy fragment: "Uwzgl�dniaj�c do�wiadczenie oraz lekcje przesz�o�ci - pisa� Gorczakow o autonomii - nie waham si� twierdzi�, �e to by�oby niebezpieczne dla Rosji. Polsk� trzeba zarz�dza� sprawiedliwie i, o�miel� si� rzec, z szacunkiem. Ale pozwoli� jej na samodzielno��, nawet w ograniczonej formie, znaczy�oby, wed�ug mnie, o�mieli� j� do wi�kszych ��da�, do wymagania tego, czego nie mo�emy jej da�."*1{W. G. Riewunienkow, Polskoje wosstanije 1863 g. i jewropiejskaja dip�omatija, Leningrad 1957, s. 78} O�wiadczenia cesarza i ministra by�y co do tre�ci zgodne; mo�liwe s� tylko ulgi. Jako� og�oszono amnesti� dla emigrant�w, zezwolono na powr�t zes�a�c�w z Syberii oraz na za�o�enie Towarzystwa Rolniczego. Dano l�ej dysze�, lecz poza tym wszystko mia�o zosta� po staremu. Polityka Rosji, wielkiego mocarstwa, wobec sprawy polskiej by�a wi�c ustalona sztywno. �adne godne tej nazwy kierownictwo polityczne nie prowadzi�o t�um�w, kt�re 25 lutego 1861 roku - w trzydziestolecie bitwy pod Olszynk� Grochowsk� - i w dwa dni potem, 27 lutego, demonstrowa�y w Warszawie. Akcja plebsu niezmiernie irytowa�a wodza szlachty, Andrzeja Zamoyskiego, bardzo popularnego w ca�ym spo�ecze�stwie i powszechnie zwanego "panem Andrzejem". Ulica domaga�a si� od Towarzystwa Rolniczego uchwa�y o uw�aszczeniu ch�op�w, kt�r� te� ostatecznie wymusi�a. Ale jej ��dania sz�y dalej. Tyczy�y kwestii wystosowania adresu do cara, wyliczaj�cego najbardziej pal�ce postulaty kraju. Nie zawiera�o si� w nich absolutnie nic rewolucyjnego. Pro�ba mia�a dotyczy� sprawy w�o�cia�skiej, nowej ustawy cechowej, ustawodawstwa miejskiego i zr�wnania w prawach ludno�ci �ydowskiej. Tylko tyle. Zamoyski jednak stanowczo odm�wi� wsp�udzia�u. O�wiadczy�, �e raczej zrzeknie si� stanowiska prezesa Towarzystwa, ni� poda adres. O tej jego decyzji Warszawa dowiedzia�a si� 25 lutego rano. A 26 wieczorem zgromadzeni w Resursie co zamo�niejsi mieszczanie zacz�li si� zastanawia�, czyby jednak nie wys�a� adresu... z pomini�ciem szlachty. Impuls do tego rodzaju plan�w dali Leopold Kronenberg i Ksawery Szlenkier. Dnia 27 lutego lud warszawski znowu ruszy� na demonstracj�. Nie przestr