8424

Szczegóły
Tytuł 8424
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

8424 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 8424 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

8424 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

JOANNA CHMIELEWSKA PAFNUCY 1. SKARB W LESIE W wielkim, pi�knym, zielonym lesie �y� sobie nied�wiadek imieniem Pafnucy. By� bardzo �agodny, dobry i sympatyczny. Lubi� jada� ryby, korzonki, grzyby i mi�d, uwielbia� dalekie spacery i zawieranie nowych znajomo�ci. �y� w zgodzie ze wszystkimi i cieszy� si� powszechn� �yczliwo�ci�. Przez las p�yn�a rzeka, kt�ra w jednym miejscu tworzy�a ma�e jeziorko. W jeziorku mieszka�a najwi�ksza przyjaci�ka Pafnucego, wydra Marianna. Umia�a doskonale �owi� ryby i �owi�a je dla swego przyjaciela, a on powtarza� jej wszystkie plotki, jakich si� nas�ucha�, spaceruj�c po lesie. Musia� opowiada� dok�adnie i szczeg�owo, poniewa� Marianna by�a z natury bardzo ciekawa. Pewnego letniego dnia Pafnucy pow�drowa� dalej ni� zwykle i dotar� a� do skraju lasu. Za ostatnimi drzewami ujrza� ogromn� ��k�, na kt�rej pas�y si� krowy. Ucieszy� si� i pomy�la� sobie, �e teraz b�dzie zwiedza� nie tylko las, ale tak�e jego okolice. Poza tym zna� ju� wszystkie le�ne zwierz�ta, wi�c chyba najwy�szy czas zaprzyja�ni� si� z kim� nowym. Wyszed� z lasu i podszed� do najbli�szej krowy. Krowa ujrza�a nagle przed sob� prawdziwego, �ywego nied�wiedzia i przerazi�a si� tak �miertelnie, �e nawet zapomnia�a zarycze�. Wyba�uszy�a oczy na Pafnucego i z przera�enia przesta�a prze�uwa�. � Nie b�j si� � powiedzia� Pafnucy �agodnie. � Ja jestem dobry nied�wied� i nie zrobi� ci nic z�ego. Chcia�em zobaczy�, co tu s�ycha�, i zaprzyja�ni� si� z wami. Usiad� grzecznie na trawie i czeka�, a� krowa wr�ci do r�wnowagi. Krowa by�a dosy� t�pa i musia�a d�ugo my�le�, �eby zrozumie�, co Pafnucy powiedzia�. Wreszcie do niej dotar�o. � Ale przecie� ty jeste� dziki � powiedzia�a podejrzliwie. � Nic podobnego � zaprotestowa� Pafnucy stanowczo. � Wcale nie jestem dziki. Jestem pod ochron�. � No dobrze � zgodzi�a si� krowa po nast�pnym d�ugim namy�le. � Sied� tam, gdzie siedzisz, i nie zbli�aj si� do mnie za bardzo. Zapomnia�am, czego chcia�e�. Pafnucy mia� mn�stwo czasu i mn�stwo cierpliwo�ci. � Niczego nadzwyczajnego nie chcia�em � wyja�ni�. � Chcia�em troch� porozmawia� i pozna� kogo� nowego. Krowa zgodzi�a si� porozmawia�. Powiedzia�a Pafnucemu, gdzie mieszka i co robi, pokaza�a mu inne krowy, a tak�e owce, kt�re pas�y si� nieco dalej. Pafnucy popatrzy� z wielkim zainteresowaniem. � Czy mog� obejrze� je z bliska? � zapyta�. � Nie wiem � odpar�a krowa. � One mog� si� wystraszy� i uciec. W ko�cu jeste� przecie� nied�wiedziem. � Ale przecie� sama widzisz, �e jestem dobrym nied�wiedziem, i ju� si� mnie wcale nie boisz � powiedzia� Pafnucy. � To prawda � przyzna�a krowa. � Ale ja jestem bardzo inteligentna i ju� si� do ciebie przyzwyczai�am. Owce s� g�upie i pewnie uciekn�, zanim zd��ysz si� do nich odezwa�. Pafnucy zmartwi� si�, bo bardzo chcia� pozna� tak�e i owce. � A mo�e ty by� mog�a i�� do nich i powiedzie�, �e wcale nie musz� si� ba� i ucieka�? � zaproponowa�. � A ja bym przyszed� troch� p�niej? � Nie wiem � powiedzia�a krowa niepewnie. � Mo�e by�oby lepiej, gdyby za�atwi� to Pucek. � Kto to jest Pucek? � zaciekawi� si� Pafnucy. � To jest pies, kt�ry nas pilnuje � odpar�a krowa z szacunkiem. � On utrzymuje osobiste kontakty tak�e z owcami. Mo�e im du�o wyja�ni�. � Bardzo dobrze! � ucieszy� si� Pafnucy. � Niech b�dzie Pucek. A gdzie on jest? � Nie wiem � powiedzia�a krowa i zacz�a prze�uwa� na nowo. � Mog� go zawo�a�. Zarycza�a przera�liwie jak syrena okr�towa trzy razy z rz�du i ju� po chwili Pafnucy ujrza�, jak po ��ce p�dzi ku nim jakie� bia�e zwierz�, mniejsze od krowy, ale znacznie wi�ksze od wydry. Podobne by�o do wilka, tylko grubsze i o wiele bardziej kud�ate. Pafnucy siedzia� spokojnie, poniewa� nie ba� si� niczego na �wiecie. Pies Pucek p�dzi� tak szybko, �e nie zd��y� zw�szy� nied�wiedzia. Dopad� krowy, chcia� szczekn�� i nagle zobaczy� Pafnucego. Zatrzyma� si� jak wryty, sier�� zje�y�a mu si� na grzbiecie, na wszelki wypadek wyszczerzy� z�by i wyda� z siebie gro�ny warkot. Nigdy przedtem nie widzia� nied�wiedzia i nie by� pewien, co nale�y z nim zrobi�. � Dzie� dobry � powiedzia� grzecznie Pafnucy. Pucek zdziwi� si� ogromnie i warkn�� nieco �agodniej. � Jestem dobry nied�wied� i nazywam si� Pafnucy � powiedzia� Pafnucy przyja�nie. � Czy mog� si� z tob� zapozna�? Masz bardzo �adne imi�. Pucek popatrzy� na krow� i widz�c, �e prze�uwa spokojnie i nie okazuje �adnego przestrachu, zdziwi� si� tak bezgranicznie, �e zupe�nie przesta� warcze�. Przyjrza� si� uwa�nie Pafnucemu. � Oczywi�cie, mo�emy si� zapozna� � powiedzia� z namys�em. � Ale musia�bym ci� przedtem obw�cha�. Nie masz nic przeciwko temu? � Prosz� ci� bardzo, w�chaj, ile sobie �yczysz � pozwoli� uprzejmie Pafnucy. Pucek obw�cha� go dok�adnie. Od razu zrozumia�, �e jest to rzeczywi�cie dobry i �agodny nied�wied�, poniewa� psy zawsze potrafi� rozpozna� w�chem, z kim maj� do czynienia. Pafnucy mu si� spodoba�. Po kr�tkim czasie sprawa zawierania nowych znajomo�ci zosta�a za�atwiona. Wszystkie krowy i owce, przekonane przez Pucka, zrozumia�y, �e mog� nie ba� si� nied�wiedzia, i wr�ci�y do skubania trawy. Pafnucy by� nadzwyczajnie zadowolony. � Czy jest kto� jeszcze, kogo mo�na by pozna�? � spyta� Pucka. � S� konie � odpar� Pucek. � Ale z nimi musia�bym przedtem porozmawia� o tobie, bo one s� nerwowe. Poka�� ci je nast�pnym razem. No i s� ludzie. To ju� w og�le ci�ka sprawa i nie radz� ci zapoznawa� si� z nimi. � Dlaczego? � zdziwi� si� Pafnucy. � Ja znam jednego cz�owieka. Chodzi po lesie i w zimie przynosi jedzenie zwierz�tom. Opowiada�y mi o tym sarny i jelenie, bo ja w zimie spa�em. � I nie boi si� ciebie? � zdziwi� si� Pucek. � Dlaczego mia�by si� ba�? � zdziwi� si� Pafnucy. � On mnie zna doskonale. Obaj przez chwil� byli niezmiernie zdziwieni. Wreszcie Pucek pokr�ci� g�ow�. � To jaki� wyj�tkowy cz�owiek � zawyrokowa�. � Pewnie le�niczy. Ca�a reszta ludzi jest do niczego, w og�le nie rozumiej�, co si� do nich m�wi. Czasem jeszcze m�j pan co� rozumie, a poza tym nikt. � Szkoda � zmartwi� si� Pafnucy. � Nie masz czego �a�owa� � powiedzia� Pucek stanowczo. � A teraz przepraszam ci� bardzo, ale musz� si� zaj�� owcami, bo widz�, �e si� za bardzo rozlaz�y. Przychod� tu cz�ciej, to sobie jeszcze porozmawiamy. Pafnucy po�egna� si� grzecznie i poszed� z powrotem do lasu. Marianna wy�owi�a ju� mn�stwo ryb na kolacj� i niecierpliwie czeka�a na swojego przyjaciela. S�o�ce zachodzi�o, kiedy nadbieg� Pafnucy, zasapany i bardzo g�odny. Spieszy� si� do Marianny uszcz�liwiony, �e ma tyle nowych, interesuj�cych wiadomo�ci. Od razu zacz�� r�wnocze�nie je�� i opowiada�. � Yga�em �owy � powiedzia�. � A�go y�e. � Mo�e jednak najpierw prze�knij � poradzi�a Marianna. � Po pierwsze, mo�esz si� zakrztusi�, a po drugie, ja i tak nie rozumiem, co m�wisz. Czy to jaki� obcy j�zyk? Pafnucy szybko prze�kn�� czwart� ryb�. � Nie � powiedzia� znacznie wyra�niej. � Chcia�em ci powiedzie�, �e pozna�em krowy. Bardzo mi�e. Wepchn�� do ust pi�t� ryb� i doda�: � Y ohe y ha ukka. � Przesta� gada�, dop�ki nie zjesz! � zdenerwowa�a si� Marianna. � Nie mam nastroju do zgadywania, co to jest ohe yha ukka! � I owce, i psa Pucka � wyja�ni� Pafnucy. Po czym pos�usznie zamilk� i milcza� a� do ko�ca kolacji, a Marianna posykiwa�a niecierpliwie. Sko�czy� wreszcie je�� i opowiedzia� o swoich wszystkich nowych znajomo�ciach. Marianna s�ucha�a z wielkim zainteresowaniem. � Bardzo mnie ciekawi� te nerwowe konie � powiedzia�a. � Koniecznie musisz je pozna� osobi�cie i wszystko mi o nich opowiedzie�. S�ysza�am o koniach, ale nigdy nie widzia�am ich z bliska. Licz� na ciebie, bo tylko ty dobrze i dok�adnie opowiadasz. Od innych niczego nie mo�na si� dowiedzie�. By� tutaj Kiku�, wiesz, ten jelonek, synek sarenki Klementyny. To po prostu jaki� sowizdrza�. Przybieg� i powiedzia�, �e tam, z drugiej strony lasu, jest takie co�, �e ho, ho! Okropno��. �Ach, jak wstr�tnie cuchnie�, powiedzia�. I uciek�. I co ja z tego wiem? � A co to jest, ta okropno�� i wstr�tnie cuchnie? � zaciekawi� si� Pafnucy. � No przecie� ci m�wi�, �e nie wiem � odpar�a oburzona Marianna. � Nic wi�cej nie powiedzia�. B�dziesz musia� i�� i obejrze� to co�. Pafnucy by� z natury bardzo systematyczny i zr�wnowa�ony. � Doskonale � powiedzia�. � Ch�tnie p�jd� i obejrz�, ale najpierw chyba poznam konie? Nie mog� przecie� i�� w dwie strony r�wnocze�nie? Marianna popatrzy�a na Pafnucego i po�a�owa�a, �e nie mo�na podzieli� go na dwie cz�ci. Jedna cz�� posz�aby na ��k�, a druga do okropno�ci, i wszystkie informacje przyby�yby razem. Westchn�a i zadecydowa�a da� pierwsze�stwo koniom. Kiedy nazajutrz Pafnucy wyszed� na ��k�, Pucek ju� na niego czeka�. Od razu zawiadomi� go, �e rozmawia� z ko�mi. W�a�nie na drugim ko�cu ��ki pas� si� dwa, kt�re dzisiaj s� zwolnione z pracy. Zgodzi�y si� pozna� osobi�cie nied�wiedzia pod warunkiem jednak, i� zachowa si� odpowiednio. B�dzie si� do nich zbli�a� bardzo powoli, pozwoli si� obw�cha�, a w czasie w�chania b�dzie siedzia� zupe�nie nieruchomo. Potem zdecyduj�, co dalej. Pafnucy oczywi�cie zgodzi� si� na wszystkie warunki i obaj z Puckiem pop�dzili na drug� stron� wielkiej ��ki. Po drodze Pafnucy k�ania� si� znajomym krowom i owcom, zachwyconym, �e s� tak uprzejmie traktowane. Konie czeka�y, troch� niespokojne i zdenerwowane. Z daleka dostrzeg�y Pucka z Pafnucym, przesta�y skuba� traw� i stan�y obok siebie, w�chaj�c z wyci�gni�tymi szyjami. Pafnucy i Pucek przestali p�dzi� i zacz�li i�� bardzo wolno. � Ten jeden ko� jest klacz� i nazywa si� Sasanka � poinformowa� Pucek. � A ten drugi jest koniem i nazywa si� Zuchelek. Zatrzymaj si�, Pafnucy. Mo�e lepiej b�dzie, jak ty tu zaczekasz, a ja p�jd� i powiem im, �eby same do ciebie podesz�y. Nie b�d� si� czepia�, �e zbli�asz si� za szybko. Pafnucy zgodzi� si� na takie rozwi�zanie sprawy. Usiad� na trawie i czeka� cierpliwie, a Pucek podbieg� do koni. � Prosz� bardzo, widzicie, �e on jest spokojny! � zawo�a�. � Mo�ecie podej�� do niego, on si� wcale nie rusza. � Za to ty si� miotasz! � prychn�a gniewnie Sasanka. � Przesta� nas pogania�! � Sami wiemy, co robi� � doda� stanowczo Zuchelek. � Mo�e podejdziemy, jeszcze nie wiem. Nie podoba mi si� jego zapach. � Mnie te� si� w pierwszej chwili nie podoba� � przyzna� Pucek i r�wnie� usiad�, �eby nie denerwowa� koni. � Ale jak dobrze pow�cha�, to wida�, �e on jest dobry i �agodny. Sasanka i Zuchelek zastanawiali si� jeszcze przez chwil�, a potem powoli, z wyci�gni�tymi szyjami, podeszli do Pafnucego. Pafnucy przygl�da� si� im z nadzwyczajnym zainteresowaniem i tak bardzo chcia� si� nie rusza�, �e nawet przesta� mruga� oczami. Sasanka ju� prawie przysun�a do niego sw�j prze�liczny, aksamitny pysk, wci�gn�a nosem powietrze i nagle odskoczy�a w bok wszystkimi czterema nogami r�wnocze�nie. Zuchelek przestraszy� si� i tak�e odskoczy� w drug� stron�. Pafnucy siedzia� nieruchomo jak g�az, ale mia� w sobie zapach dzikiego lasu i dzikich zwierz�t, a dla koni by� to zapach obcy i nie mog�y si� z nim tak od razu pogodzi�. Zatrzyma�y si� i zn�w zacz�y zbli�a� do nied�wiedzia w�chaj�ce pyski. Pafnucy by� tak spokojny i tak cierpliwy, �e konie wreszcie to wyw�szy�y. Zacz�y go obw�chiwa� jeszcze gorliwiej ni� Pucek, bo konie r�wnie� maj� doskona�y w�ch. Pcha�y swoje mi�kkie chrapy Pafnucemu pod brod� i do uszu, a� go �askota�o i z wysi�kiem powstrzymywa� si� od chichotania. Wreszcie pozby�y si� niepewno�ci i uzna�y go za mi�ego, porz�dnego i nieszkodliwego nied�wiedzia. Pafnucy odgad� to, zanim zd��y�y si� odezwa�. � Czy mog� si� ju� poruszy� i co� powiedzie�? � spyta� grzecznie. � Mo�esz � pozwoli�a Sasanka. � Tylko niezbyt gwa�townie. Musz� przyzna�, �e mi si� nawet do�� podobasz. � Nie musie� ba� si� nied�wiedzia, to co� nowego � zauwa�y� Zuchelek. � Mog� si� z tob� zaprzyja�ni�. Pafnucy ucieszy� si� niezmiernie. Wyjawi� koniom, �e wydaj� mu si� troch� podobne do jeleni, tylko s� wi�ksze i nie maj� rog�w. Ale skaka� potrafi� prawie tak samo, tylko troch� inaczej. Konie zaciekawi�y te por�wnania i Pafnucy spr�bowa� pokaza� im, jak skacz� jelenie, ale wysz�o mu to nie najlepiej, wobec czego konie same przyst�pi�y do pokazywania swoich umiej�tno�ci. Uczyni�y to z wielkim zapa�em, bo mia�y ochot� do zabawy. Najpierw Sasanka, a za ni� Zuchelek rozp�dza�y si� i przeskakiwa�y przez Pafnucego, potem Pafnucy udawa�, �e ucieka, a one goni�y go i zn�w przeskakiwa�y, nast�pnie same ucieka�y, a Pafnucy je goni�. Pucek r�wnie� bra� udzia� w zabawie, szczekaj�c z uciechy, goni�c i skacz�c. Pafnucy do skakania nie mia� wielkich zdolno�ci, za to p�dzi� wspaniale. Konie i Pucek zdziwi�y si�, �e potrafi tak szybko biega�, bo wcale na to nie wygl�da�. � Oczywi�cie, �e nied�wiedzie potrafi� szybko biega� � powiedzia� dumnie Pafnucy. � Ale nigdy nie biegaj� dla przyjemno�ci. Wy��cznie w razie potrzeby. � My biegamy dla przyjemno�ci � powiedzia�y konie. � Lubimy biega�! Lubimy ruch! Lubimy nawet si� zm�czy�! Stan�y na przednich nogach, wierzgn�y tylnymi i zabawa zacz�a si� od nowa. Skaka�y tak zr�cznie i tak delikatnie, �e ani razu nie musn�y kopytem najmniejszego nawet w�oska na kud�atym nied�wiedziu. Pafnucy pokocha� je wprost bezgranicznie, a one r�wnie� poczu�y do niego wielk� sympati�. W czasie tej przepi�knej zabawy wyszed� na ��k� w�a�ciciel koni, pan Jasio. Na widok tego, co ujrza�, stan�� jak wryty i przetar� oczy. Jego konie, najwyra�niej w �wiecie p�dzi�y za nied�wiedziem. Dogoni�y go, przeskoczy�y i zacz�y ucieka�, a nied�wied� bieg� za nimi. Panu Jasiowi zrobi�o si� gor�co i pomy�la�, �e chyba mu si� to �ni. Zn�w przetar� oczy, wytrzeszczy� je i zobaczy�, �e teraz nied�wied� turla si� po trawie, a konie i pies skacz� wok� niego. Krzykn�� zd�awionym g�osem, zawr�ci� i pogna� do domu po jakie� narz�dzie do obrony, �wi�cie przekonany, �e nied�wied� napad� na konie i chce je po�re�. Pucek zauwa�y� pana Jasia. � Hej, koniec zabawy! � zawo�a� ostrzegawczo. � Pan Jasio nas widzia�. Pafnucy, schowaj si�! Pafnucy spe�ni� polecenie. Kiedy pan Jasio wybieg� na ��k� po raz drugi, �adnego nied�wiedzia nie zobaczy�, ujrza� natomiast swoje konie, pas�ce si� spokojnie. Dla odmiany obla� si� zimnym potem i pomy�la�, �e chyba ma jakie� straszne przywidzenia. Mo�liwe by�o wprawdzie, �e z lasu wyszed� nied�wied�, ale zupe�nie niemo�liwe, �eby konie przy tym nie oszala�y ze strachu. Pan Jasio posta�, popatrzy�, podrapa� si� w g�ow� i, nic nie rozumiej�c, zawr�ci� do domu. Marianna zn�w czeka�a niecierpliwie nad stosem na�owionych ryb. � Konie s� czaruj�ce! � powiedzia� do niej zachwycony Pafnucy. � Zaraz ci opowiem wszystko szczeg�owo. Po prostu nies�ychanie przepi�kne! Mariannie opowiadanie spodoba�o si� tak bardzo, �e kaza�a je powtarza� trzy razy, a potem fikn�a kozio�ka i chlupn�a do wody. Z�owi�a jeszcze jedn� ryb�, wysz�a na brzeg, odda�a ryb� Pafnucemu, a sama rozci�gn�a si� na trawie. � B�d� musia�a kiedy� zobaczy� te konie � powiedzia�a. � Chocia� bardzo nie lubi� chodzi� tam, gdzie nie ma wody. A teraz przypominam ci, �e musisz i�� w drug� stron� i zobaczy� t� cuchn�c� okropno��. Kiku� zn�w by� tu dzisiaj i powiedzia�, �e to strasznie straszy. Okropnie jestem ciekawa, co to mo�e by�. � P�jd� jutro � obieca� Pafnucy, r�wnie� zainteresowany. � Konie b�d� zaj�te, wi�c i tak nie m�g�bym si� z nimi spotka�. Troch� odpoczn� i p�jd�. Wyruszy� wcze�nie rano i szed� bardzo d�ugo, bo las by� ogromny, a Pafnucy po drodze jad� �niadanie. Zatrzyma� si� przy jagodach, wygrzeba� z ziemi kilka pi�knych bulw i korzeni, znalaz� troch� grzyb�w, po czym napotka� mrowisko. Nied�wiedzie bardzo lubi� jajeczka mr�wek i Pafnucy nie wytrzyma�. Wepchn�� pysk w mrowisko i zacz�� zjada� jajeczka. Mr�wki oburzy�y si� �miertelnie. � Chyba oszala�e�! � wykrzykn�y cienkimi g�osami. � Wyno� si� st�d! C� ty sobie my�lisz? Nasze jajeczka nie s� do zjedzenia! Z nich maj� by� nowe mr�wki! Wyno� si�! Barbarzy�ca! Pafnucy zawstydzi� si� troch� i wyj�� g�ow� z mrowiska. � Bardzo was przepraszam, ale wasze jajeczka to taki wspania�y przysmak! � powiedzia� z zak�opotaniem. � Czy nie macie jakich� wybrakowanych? � Od tego trzeba by�o zacz��! � zawo�a�y rozgniewane mr�wki. � Wybrakowane jajeczka le�� z boku, mo�esz je sobie zje��. A tych dobrych nie wa� si� rusza�! Pafnucy zjad� wybrakowane jajeczka, przeprosi� jeszcze raz i poszed� dalej. Po bardzo d�ugim czasie zacz�� si� zbli�a� do drugiej strony lasu. Ju� z daleka us�ysza� jaki� dziwny, nieprzyjemny ha�as, kt�ry trwa� kr�tko i po chwili ucich�. Potem zn�w si� rozleg� i zn�w ucich�. R�wnocze�nie Pafnucy poczu�, �e co� cuchnie, rzeczywi�cie obrzydliwie. Coraz bardziej zaciekawiony przeszed� jeszcze kilka krok�w i za drzewami ujrza� szos�. Pafnucy nigdy w �yciu nie widzia� szosy, bo by� bardzo m�odym nied�wiedziem i dotychczas nie zd��y� jeszcze zwiedzi� tego kawa�ka lasu. Zdumiony usiad� za krzakiem i zacz�� si� przygl�da� z wielkim zainteresowaniem. P�n� noc� pojawi�a si� sowa. Podfrun�a bezszelestnie i usiad�a na ga��zi nad g�ow� Pafnucego. � Witaj, Pafnucy � powiedzia�a cichym g�osem. � Co tu robisz w tym ohydnie zapaskudzonym miejscu? � Witaj � powiedzia� Pafnucy, troch� wytr�cony z r�wnowagi tym, co zobaczy�. � Czy mo�esz mi powiedzie�, co to jest? � Oczywi�cie, �e mog� � odpar�a sowa. � Wiem doskonale. To jest ludzki wynalazek. Wyja�ni�a Pafnucemu, do czego s�u�y szosa i p�dz�ce po niej samochody, po czym po�egna�a go i odfrun�a do innej cz�ci lasu. Pafnucy siedzia� za krzakiem prawie ca�� noc, chocia� zg�odnia� okropnie, a samochody zacz�y przeje�d�a� znacznie rzadziej. Pomimo wstr�tnego zapachu nawet mu si� do�� podoba�y. Jeden samoch�d zatrzyma� si� i kto� z niego wysiad�. Ksi�yc �wieci� jasno i Pafnucy wszystko doskonale widzia�. Przyjrza� si� dok�adnie temu, co si� dzia�o, i nast�pnego dnia po po�udniu opowiedzia� to Mariannie z najdrobniejszymi szczeg�ami i ogromnym przej�ciem. � To s� takie wielkie potwory, kt�re p�dz� drog� przez las. Cuchn� obrzydliwie, ha�asuj� strasznie i mkn� szybciej ni� jele�. Jedne s� wi�ksze, a drugie mniejsze. One si� nazywaj� samochody, sowa tak powiedzia�a. Ludzie sobie to wymy�lili, bo nie potrafi� szybko biega�, wi�c te potwory za nich p�dz�, a oni siedz� w �rodku, w brzuchu. � Sk�d wiesz? � zaciekawi�a si� Marianna. � Widzia�em, jak wy�azili � opowiada� Pafnucy tajemniczo � i w�azili z powrotem do tego brzucha. Z jednego mniejszego potwora wydosta�o si� dw�ch ludzi, weszli do lasu i zakopali co� pod drzewem. Jak�� rzecz. To nie by�o do jedzenia, bo potem to w�cha�em. � A co to by�o? � spyta�a Marianna. � Nie wiem � odpar� Pafnucy. � Nie umia�em rozpozna�. To by�o takie du�e jak p� mojej g�owy. Zakopali to, wepchn�li si� z powrotem do swojego potwora i pop�dzili dalej. � Ja chc� wiedzie�, co to by�o, to co� zakopane � powiedzia�a Marianna. � Chc� to zobaczy�. � Ja te� bym chcia� to zobaczy� � przyzna� Pafnucy. � Wi�c co mam zrobi�? � Wykop to i przynie� tutaj � rozkaza�a Marianna. � Obejrzymy sobie razem. Okropnie jestem ciekawa, co to mo�e by�, to co�, co ludzie zakopuj� pod drzewem. Pafnucy zgodzi� si� bardzo ch�tnie. Zjad� wszystkie ryby, kt�re wy�owi�a Marianna, a na deser najad� si� jag�d. Marianna przyjrza�a mu si�, po czym chlupn�a do wody i wy�owi�a jeszcze kilka ryb. Nam�wi�a Pafnucego, �eby zjad� je na drugi deser, uwa�a�a bowiem, �e musi mie� du�o si�y, kiedy p�jdzie po tajemnicz� ludzk� rzecz. Odnalezienie drzewa i wykopanie tego czego�, co ludzie zakopali, by�o dla Pafnucego naj�atwiejsze w �wiecie. Znacznie wi�cej k�opotu przysporzy�o mu przyniesienie tego, bo nie m�g� przecie� wzi�� paczki do r�ki. Troch� ni�s� j� w z�bach, a troch� turla�, popychaj�c przed sob� tam, gdzie by�a r�wniejsza �cie�ka. W ko�cu doni�s� nad jezioro do Marianny. Marianna by�a zaciekawiona tak, �e wr�cz nie mog�a usiedzie� spokojnie. Pafnucy jad� kolacj�, a ona ogl�da�a pakunek ze wszystkich stron, usi�owa�a przewraca� go �apkami i pr�bowa�a nadgryza�. Przewracanie nie udawa�o si�, bo tajemnicza ludzka rzecz by�a dla niej za ci�ka, ale nadgry�� j� mog�a bez trudu. � No i co to jest? � spyta�a zdenerwowana. � Z wierzchu jest mi�kkie, ale w �rodku ma co� twardego. Po�piesz si�, sko�cz ju� to jedzenie i pom� mi! Ci�gle nie wiem, co to jest! Pafnucy po�piesznie prze�kn�� kawa�ek k��cza tataraku i przyst�pi� do ogl�dania zdobyczy. Poci�gn�� pazurami i to co� mi�kkiego na wierzchu od razu si� podar�o. Po chwili oboje z Mariann� siedzieli nad kompletnie poszarpanym opakowaniem i szczelnie zamkni�t�, du��, �elazn� puszk�. � No wiesz! � powiedzia�a Marianna z oburzeniem. � Czy to jest to, czy jeszcze jest co� w �rodku? Ja w dalszym ci�gu nie wiem, co to jest! Pafnucy z zak�opotaniem podrapa� si� w g�ow� i przewr�ci� puszk� �apami. � Ja te� nie wiem � powiedzia�. � Nie znam si� na tym, co ludzie robi�. Obydwoje byli tak zaj�ci, �e wcale nie zauwa�yli lisa, kt�ry zbli�y� si� i usiad� za krzakiem, obserwuj�c ich uwa�nie. By� to lis bardzo m�dry i bardzo do�wiadczony. Zna� oczywi�cie Mariann� i Pafnucego, ale widywa� ich rzadko, bo mieszka� do�� daleko, na innym ko�cu lasu. Mia� na imi� Remigiusz. � Ci, ci � powiedzia� p�g�osem. Marianna i Pafnucy us�yszeli i natychmiast odwr�cili si� ku niemu. � O, Remigiusz! � zawo�a�a Marianna. � A ty co tu robisz? � Przyszed�em si� wyk�pa�, bo by�em okropnie zakurzony � powiedzia� Remigiusz. � A teraz przygl�dam si� waszej dziwnej zabawie. Co to za przedstawienie? Marianna i Pafnucy wyja�nili mu, co robi� i sk�d wzi�li puszk�. Remigiusz wyszed� zza krzaka i obejrza� j� uwa�nie. � No, je�eli to jest ludzkie � powiedzia� � a jest ludzkie, bo czuj� zapach ludzi�, to ja wam gwarantuj�, �e ma co� w �rodku. Znam ludzi doskonale, widuj� ich ci�gle. Oni bardzo lubi� takie rzeczy, wi�ksze i mniejsze, twarde na wierzchu okropnie i nie do ugryzienia. Przewa�nie chowaj� w �rodku co� bardzo dobrego. � Do jedzenia? � zainteresowa� si� Pafnucy. � Do jedzenia � potwierdzi� Remigiusz. � Doskona�e rzeczy. � To nie jest do jedzenia � powiedzia�a stanowczo Marianna, obw�chuj�c puszk�. � Nie szkodzi � powiedzia� Remigiusz. � Przecie� nie jeste�cie g�odni. Co� tam jest z pewno�ci�. � R�bcie, co chcecie, ale ja to musz� zobaczy�! � zawo�a�a Marianna. � Te rzeczy si� otwieraj� � powiedzia� Remigiusz. � Spr�buj to zgnie��. Pafnucy �cisn�� puszk� �apami i zgni�t� j� kompletnie. Pomimo to ci�gle by�a ca�a i nie chcia�a si� otworzy�. Wszyscy troje robili z ni� r�ne rzeczy: gnietli, przewracali, pr�bowali gry��, a� wreszcie Remigiusz, najbardziej do�wiadczony, poradzi�, �eby uderzy� j� czym� bardzo twardym. Pafnucy przyni�s� wielki kamie� i waln�� nim w pogniecione �elazo. I wtedy wreszcie puszka si� rozlecia�a. W �rodku znajdowa�y si� nadzwyczaj dziwne przedmioty, twarde, �wiec�ce i kolorowe. By�y ma�e, by�o ich du�o i rozsypa�y si� na trawie dooko�a zniszczonego opakowania. Mariannie spodoba�y si� ogromnie i od razu zacz�a si� nimi bawi�. Bra�a je do pyszczka, przewraca�a �apkami, podrzuca�a do g�ry, wrzuca�a do wody, nurkowa�a za nimi i wynosi�a z powrotem na brzeg. � No, jestem zadowolona � rzek�a z satysfakcj�. � Nareszcie zobaczy�am, co ludzie zakopuj� pod drzewami. �adne to, chocia� do niczego si� nie nadaje. Remigiusz siedzia� nad znaleziskiem i zastanawia� si� g��boko, a Pafnucy patrzy� na Remigiusza i czeka�, co powie. � Chyba to jest skarb � powiedzia� lis. � W ka�dym razie ludzie to tak nazywaj�. � To co to znaczy? � spyta�a Marianna. � Ludzie to sobie maj� i chowaj� � wyja�ni� Remigiusz. � Lubi� to mie�, daj� to jedni drugim i dostaj� za to r�ne inne rzeczy. Czasem przyczepiaj� to na sobie. Ten kto�, kto zakopa�, pewnie wszystko ukrad�. � Dlaczego ukrad�? � zdziwi� si� Pafnucy. � Sk�d wiesz? � Z do�wiadczenia � powiedzia� Remigiusz z�o�liwie. � W kradzie�ach mam du�e do�wiadczenie. Je�eli kto� co� chowa tak, �eby nikt tego nie widzia�, z pewno�ci� jest to ukradzione. � Sroka te� kradnie i chowa � zauwa�y�a po namy�le Marianna. � Co do ludzi, to z pewno�ci� najwi�cej m�g�by powiedzie� Pucek � powiedzia� Pafnucy troch� niepewnie. Marianna natychmiast si� z nim zgodzi�a. Remigiusz zainteresowa� si�, kto to jest Pucek, i dowiedziawszy si�, �e pies, skrzywi� si� z niech�ci�. � Nie przepadam za psami � oznajmi�. � Ale masz racj�, o ludziach wiedz� najwi�cej. Mo�ecie si� z nim skontaktowa�, je�eli macie ochot�. � Doskonale, jutro p�jdziesz do Pucka, opowiesz mu wszystko i zapytasz, co o tym my�li � zadecydowa�a Marianna. Nazajutrz rano Pafnucy wyszed� na znajom� ��k�. Pucek czeka� na niego niecierpliwie, kr�c�c si� pod lasem, bo mia� sensacyjne nowiny. Zacz�� od razu, zanim Pafnucy zd��y� si� odezwa�. � Nie masz poj�cia, co si� tu dzieje! � zawo�a� �ywo. � M�wi�em ci, �e z lud�mi s� ci�gle same k�opoty, i prosz�! Co oni tu sobie narobili, to ho, ho, ho! � A co takiego? � zaciekawi� si� Pafnucy. � Zamieszanie jest okropne i przyjecha�a policja� � Co to jest policja? � przerwa� Pafnucy. Pucek po�piesznie wyja�ni� mu, �e policja jest to specjalny rodzaj ludzi, kt�rzy pilnuj� porz�dku i �api� przest�pc�w i z�odziei. Potem musia� mu wyt�umaczy�, co to s� przest�pcy. Nast�pnie opowiedzia� jeszcze o stra�y po�arnej, o weterynarzach i lekarzach, a tak�e o nauczycielach i szkole. Pafnucy wszystko doskonale zrozumia�, wi�c Pucek m�g� wr�ci� do opowiadania o zamieszaniu we wsi. � W�a�nie z�apali jednego z�odzieja, kt�ry strasznie du�o ukrad� � powiedzia�, bardzo przej�ty. � Ten z�odziej mia� wsp�lnika, to znaczy, �e by�o dw�ch z�odziei. Jednego z�apali, a drugi im uciek�. � Ten wsp�lnik uciek�? � upewni� si� Pafnucy. � Tak, ten wsp�lnik. I okazuje si�, �e wszystko, co ukradli, zakopali gdzie� w naszym lesie, ale z�odziej nie chce powiedzie� gdzie. Policja si� boi, �e ten wsp�lnik, kt�ry uciek�, sam to zd��y wykopa� i zabra�, wi�c b�d� szuka� wsz�dzie. Maj� takie specjalne narz�dzia, kt�re im pokazuj�, czy jest w ziemi takie co�, co zakopali, i z tymi narz�dziami b�d� przeszukiwa� ca�y las. Chcia�em ci to powiedzie�, �eby� si� nie zdenerwowa�, jak po lesie zacznie biega� taki okropny t�um ludzi. Nikt z was nie b�dzie mia� chwili spokoju. � A co to jest, to co�, co ukradli i zakopali? � spyta� Pafnucy, r�wnie� bardzo przej�ty. � To s� takie ma�e, twarde rzeczy � odpar� Pucek. � �wiec�ce. Niejadalne. Dla nas do niczego, ale ludzie to lubi�. � Ach! � zawo�a� Pafnucy. � Remigiusz mia� racj�! Chcia� natychmiast powiedzie� Puckowi, �e nikt nie musi szuka� tego po ca�ym lesie, bo on doskonale wie, gdzie to jest, nie zd��y� jednak wym�wi� ani s�owa. Z daleka rozleg�o si� gwa�towne wo�anie i gwizdanie i Pucek poderwa� si� z miejsca. � M�j pan mnie wo�a! � krzykn��. � Musz� lecie�, cze��! P�niej pogadamy. Pop�dzi� przez ��k� ku wsi, a Pafnucy zosta�, zaskoczony, strapiony i niezmiernie zak�opotany. Gapi� si� przez chwil� bezradnie. Pucek znik� mu z oczu, wi�c widzia� ju� tylko pust� ��k�, za kt�r� us�ysza� takie same hurkoty i warkoty, jakie rozlega�y si� na szosie, po drugiej stronie lasu. Wr�ci� czym pr�dzej do Marianny i powt�rzy� jej to, co powiedzia� mu Pucek. Marianna zdenerwowa�a si� okropnie. � Wcale nie chc�, �eby mi si� tu p�ta�y wielkie t�umy ludzi! � zawo�a�a z gniewem. � To potworne! Ja tu mieszkam po to, �eby mie� spok�j! Nie �ycz� sobie �adnych ludzi i �adnych narz�dzi! U Marianny by�a w�a�nie z wizyt� matka Kikusia, sarenka Klementyna. Wys�ucha�a opowiadania Pafnucego i przerazi�a si� �miertelnie. Bardzo gwa�townie popar�a Mariann�. � Ale� to b�dzie nie do zniesienia! � wykrzykn�a z rozpacz�. � Zniszcz� nam las! Dostaniemy wszyscy rozstroju nerwowego! Ludzie s� niebezpieczni! Ja nie chc�! Ja si� boj�! � Nikt nie chce � powiedzia� z irytacj� stary, t�usty borsuk, kt�ry wylaz� z krzak�w. � Pafnucy, co� ty narobi�! Wszystko s�ysza�em i wszystko widzia�em. Widzia�em, co tu wyprawiali�cie z tym ludzkim skarbem, i nie chcia�em si� wtr�ca�, ale teraz musz�. Trzeba by�o tego nie rusza�! To ty jeste� winna � doda� gniewnie, zwracaj�c si� do Marianny. � Ca�a ta heca przez twoj� ciekawo��, doskonale s�ysza�em, jak go namawia�a�, �eby ci to przyni�s�! Marianna zirytowa�a si� w najwy�szym stopniu. Ze zdenerwowania da�a nurka i ochlapa�a wszystkich wod�. Potem wyskoczy�a na brzeg i porozrzuca�a owe ma�e, twarde, �wiec�ce przedmioty, kt�re narobi�y tyle k�opotu. � Co� trzeba zrobi�! � zawo�a�a zdenerwowana do szale�stwa. � Trzeba by�o powiedzie� Puckowi, �e my wiemy, gdzie to jest! � Pucek uciek� � przypomnia� zmartwiony Pafnucy. � No wi�c id� jeszcze raz i powiedz mu to � rozkaza� ponuro borsuk. � Mo�e on si� jako� dogada z tymi lud�mi. Niech tu przyjd�, niech to sobie zabior� i niech id� precz. � Ja nie chc�, �eby oni tu przychodzili! � wrzasn�a Marianna. � O Bo�e! � krzykn�a Klementyna. � Ja z tym nie chc� mie� nic wsp�lnego! Uciekajmy! Odbi�a si� wszystkimi czterema nogami naraz, skoczy�a do lasu i znikn�a w mgnieniu oka. Z g�ry sfrun�� nagle dzi�cio�, kt�ry przedtem siedzia� wysoko na drzewie. Usiad� na najni�szej ga��zi. � Wszystko s�ysza�em � powiedzia�. � Nieszcz�cie! Marianna ma racj�, nie wolno dopu�ci�, �eby oni tu przyszli. Pozbierajcie to i przenie�cie gdzie indziej! � Ja nie umiem tego pozbiera� � powiedzia� ze skruch� Pafnucy, coraz bardziej zmartwiony. � I nie mam w co. To twarde z wierzchu rozlecia�o si� ca�kiem. � Trzeba by�o tego nie rozwala�! � fukn�� z gniewem borsuk. � Remigiusz nas nam�wi�! � j�kn�a �a�o�nie Marianna. � On zawsze kogo� nam�wi do czego� g�upiego � powiedzia� dzi�cio�. � Trzeba go by�o nie s�ucha�. Ale, ostatecznie, mo�na to przenie�� po jednej sztuce. Sfrun�� ni�ej, chwyci� do dzioba jeden ma�y, �wiec�cy kawa�ek, podni�s� i upu�ci� obok. � Prosz�, jakie to �atwe � doda�. � Trzeba to wynie�� ze .frodka lasu. Byle gdzie, na koniec. � .Dla ciebie mo�e i �atwe, ale on na skraj lasu idzie p�l dnia � prychn�a z rozgoryczeniem Marianna, wskazuj�c na Pafnucego. � Ile czasu b�dzie to nosi�? A� do zimy? � Mog� biega� szybciej � zaofiarowa� si� cichutko Pafnucy. � Wszystko jedno, za d�ugo to b�dzie trwa�o � zawyrokowa� borsuk. � Albo nam pomog� ptaki, albo nie damy sobie rady. Trzeba zawiadomi� ca�y las i podnie�� alarm. � Noc zapada � zauwa�y� dzi�cio�. � Pomo�emy wam oczywi�cie, ale dopiero rano, jak si� zrobi widno. Zastan�wcie si� przez ten czas, gdzie to nale�y zanie��. Znajd�cie jakie� rozs�dne miejsce. Ja si� zajm� rozg�aszaniem ca�ej sprawy. W p� godziny p�niej wszyscy w lesie wiedzieli ju� o gro��cym niebezpiecze�stwie. Ptaki i zwierz�ta informowa�y si� wzajemnie z b�yskawiczn� szybko�ci� i przera�enie ogarn�o wszystkich. Pafnucy, Marianna i borsuk nerwowo naradzali si� nad wyborem miejsca, w kt�rym nale�y ulokowa� �wiec�ce przedmioty. U�wiadomili sobie w ko�cu, �e nie ustal� tego bez Pucka, i nad ranem Pafnucy zn�w wyruszy� w drog�. Dotar� na ��k� o wschodzie s�o�ca. Rozejrza� si�, ale Pucka nigdzie nie by�o. Siedzia� zatem pod lasem, zatroskany i bezradny, zupe�nie nie wiedzia�, co zrobi�, i martwi� si� a� do chwili, kiedy daleko na ko�cu ��ki pojawi�y si� dwa konie. Rozpozna� Sasank� i Zuchelka i pop�dzi� do nich czym pr�dzej. Konie oczywi�cie wiedzia�y o wszystkim i kiedy Pafnucy opisa� im przera�enie le�nych zwierz�t, przej�y si� bardzo. � Istna rozpacz � powiedzia�a Sasanka. � Doskonale was rozumiem. Ale Pucka nie ma i chyba dzi� nie b�dzie, bo pojecha� ze swoim panem daleko, a� na tamten najostatniejszy koniec lasu, tam, gdzie las jest taki w�ski i bardzo d�ugi. Zebrali tam wszystkie psy. � To co zrobi�? � spyta� zgn�biony Pafnucy. � Czeka� nie mo�ecie, bo ludzie ju� zaczynaj� � powiedzia� Zuchelek, pe�en wsp�czucia. � A bez Pucka rzeczywi�cie nie dacie rady. Tylko on mo�e zrobi� co� z lud�mi. Trzeba go zawiadomi�. � To mo�e ja tam pobiegn�? � o�ywi� si� Pafnucy. � Bez sensu � skrytykowa�a Sasanka. � Umiesz biega�, ale to nie jest zaj�cie dla nied�wiedzia. To ju� lepiej my. Zuchelek zgodzi� si� z ni� natychmiast i kiwn�� g�ow�. � Pomo�emy wam � rzek� wspania�omy�lnie. � Pop�dzimy do Pucka i powiemy mu, �e nie trzeba przeszukiwa� lasu. A wy przez ten czas przenie�cie to w jakie� bezpieczne miejsce. � Kiedy w�a�nie nie wiemy, gdzie jest to bezpieczne miejsce � zmartwi� si� na nowo Pafnucy. � Byle gdzie � powiedzia�a Sasanka. � Pucek potrafi doprowadzi� ludzi wsz�dzie. I porozumie si� z innymi psami. Tylko musimy to ustali�, �eby mu od razu powiedzie�. Zastanawiali si� przez d�ug� chwil�, a� konie dokona�y wyboru. Zna�y drog� pod lasem znacznie lepiej ni� Pafnucy, by�a to bowiem droga, po kt�rej chodzi�y i biega�y prawie codziennie. Ustali�y, �e najlepszy b�dzie du�y d� pod starym d�bem, rosn�cym tu� przy owej drodze, na samym skraju lasu. Stary d�b by� znany wszystkim. Pafnucy ju� chcia� ruszy� z powrotem, ale Sasanka go zatrzyma�a. � Czekaj, jeszcze jedna sprawa � powiedzia�a nerwowo. � To jest bardzo blisko drogi, a ty nie wiesz, do czego zdolni s� ludzie. Kto� musi tego pilnowa�, bo mog� zn�w ukra��. Pafnucy czu� si� coraz bardziej zdenerwowany. � Kto ma pilnowa�? � spyta� zn�kanym g�osem. � Najlepsze by�yby psy � powiedzia� Zuchelek. � Ale psa w okolicy nie ma ani jednego, wszystkie zaj�te. Kto� podobny do psa, mo�e wilki? Sasanka wzdrygn�a si� lekko, ale przyzna�a, �e istotnie, z braku ps�w wilki by�yby najlepsze. Pafnucy a� j�kn��. � Jest u nas jedna rodzina wilk�w � powiedzia� rozpaczliwie. � Ale mieszkaj� akurat w drugim ko�cu lasu, to znaczy nie na ko�cu, tylko w �rodku. W drugim �rodku lasu, okropnie daleko st�d. � Trudno, musisz ich zawiadomi� i te� poprosi� o pomoc � powiedzia�a stanowczo Sasanka. � My do wilk�w nie p�jdziemy za �adne skarby �wiata. Za to mo�emy uprzedzi� Pucka, �e tam b�d� wilki, �eby nie by� zaskoczony. � No, dosy� tego gadania! � zniecierpliwi� si� Zuchelek. � Jak mamy lecie�, to ju�! Kawa� drogi przed nami! A ty te� ruszaj, nie tra� czasu! � Naprz�d! � zawo�a�a Sasanka i oba konie galopem skoczy�y przed siebie, a� ca�a ��ka zagrzmia�a t�tentem. Pafnucy te� ruszy� galopem, ale zanim dobieg� do skraju lasu, koni nie by�o ju� wida�, a odg�os ich kopyt zamiera� w oddali. Kiedy zziajany i zdyszany Pafnucy dotar� nad jezioro, ptaki z ca�ego lasu siedzia�y na okolicznych drzewach, zajmuj�c wszystkie konary i ga��zki. Ha�as panowa� taki, �e trzeba by�o do siebie krzycze�, aby co� us�ysze�. Do szale�stwa zdenerwowana Marianna, nie mog�c usiedzie� w bezruchu, bezustannie wskakiwa�a do wody i wyci�ga�a jedn� ryb� po drugiej. Pafnucemu na ten widok a� za�wieci�y si� oczy, bo nie jad� przecie� �niadania i po tych galopach czu� si� przera�liwie g�odny. � No i co? � krzykn�li do niego wszyscy r�wnocze�nie. Pafnucy chwyci� ryb� i b�yskawicznie wepchn�� sobie do pyszczka. � Po b�b� pfy goge! � odkrzykn��. � Ja z nim zwariuj�! � wrzasn�a Marianna. � Zn�w m�wi z pe�n� g�b�! Pafnucy prze�kn�� po�piesznie i chwyci� drug� ryb�. � Pod starym d�bem przy drodze! � zawo�a� i zn�w zabra� si� do jedzenia. R�wnocze�nie jednak przypomnia� sobie, �e powinien powiedzie� o pilnowaniu i o wilkach, i o tym, �e ptaki nie mog� przenosi� skarbu, dop�ki ta sprawa nie zostanie za�atwiona. �eby je zatem powstrzyma�, czym pr�dzej usiad� na porozrzucanych �wiec�cych przedmiotach. Sfruwaj�ce ju� ptaki przyhamowa�y i trzepota�y si� dooko�a niego. Marianna wpad�a w istny sza�. � Wszystkie ryby wrzuc� z powrotem do wody! � wrzeszcza�a. � Nie z�owi� ci ani jednej! Czy� ty oszala�? Co to znaczy? Czy mamy ci� z tego zepchn��?! Pafnucy nie m�g� chwyci� trzeciej ryby, bo siedzia� za daleko, wi�c nic mu ju� nie przeszkadza�o m�wi�. Prawie j�kaj�c si� z po�piechu, wyja�ni� spraw� pilnowania. Trzeba si� by�o naradzi�. Ptaki usiad�y z powrotem na drzewach. Bardzo szybko ustalono, jak nale�y post�pi�. Pafnucy pobiegnie do wilk�w, ale kto� musi go wyprzedzi�, bo m�g�by wilk�w nie zasta� w domu. Pofrunie zatem przed nim kt�ry� z ptak�w. Wyb�r od razu i bez �adnego wahania pad� na srok�. Ze srok� by� wielki k�opot. Od samego pocz�tku zastanawiano si�, czy nie odsun�� jej od ca�ego przedsi�wzi�cia. Szczerze bowiem wyzna�a, i� zaniesienie b�yszcz�cego przedmiotu gdzie indziej ni� do gniazda przekracza jej si�y. Wszystkie zwierz�ta i ptaki prosi�y, �eby spr�bowa�a si� opanowa�, ale sroka nie mog�a tego obieca�. � Chcia�abym bardzo zachowa� si� przyzwoicie w tak wyj�tkowej sytuacji � powiedzia�a �a�o�nie. � Ale to jest silniejsze ode mnie. Wiecie, je�eli widz� co� �wiec�cego, co� mnie tak pcha, tak pcha, tak okropnie pcha, �e po prostu skrzyd�a mi nie chc� inaczej si� porusza�. Nios� mnie prosto do gniazda i w �aden spos�b nie mog� skr�ci�. Doskonale si� zatem z�o�y�o, �e mo�na b�dzie nie nara�a� jej na pokusy. Nie b�dzie nosi�a b�yszcz�cych przedmiot�w, tylko poleci do wilk�w. Zgodzi�a si� ch�tnie, zadowolona, �e uniknie rozterki. Pafnucy przez ten czas zd��y� zje�� po�ow� ryb i odzyska� si�y. Westchn�� ci�ko i podni�s� si�, otrzepuj�c z futra przedmioty, kt�re si� do niego przyczepi�y. � W �yciu si� tyle nie nabiega�em co ostatnio � powiedzia� sm�tnie. � Stanowczo wola�bym skromniejsze tempo. No trudno, w drog�! Sroka pofrun�a, Pafnucy pop�dzi�, a ptaki zacz�y chwyta� do dziob�w l�ni�ce b�yskotki. Sroka oczywi�cie dotar�a do wilk�w na d�ugo przed nied�wiedziem. Wilki, prowadz�ce na og� nocne �ycie, przed po�udniem spa�y spokojnie w domu. Rodzina sk�ada�a si� ze starego wilka, wilczycy i trzech wilcz�tek. Sroka wyrwa�a je ze snu przera�liwym wrzaskiem. � A c� tam si� znowu sta�o? � powiedzia�a z niezadowoleniem wilczyca, ziewaj�c i przecieraj�c oczy. � Po�aru nie czuj�, ludzi te� nie. O co jej chodzi? � Obud�cie si�! � skrzecza�a przenikliwie sroka. � Obud�cie si�! P�dzi tu do was Pafnucy! Obud�cie si�! Znacie przecie� Pafnucego? Obud�cie si�! � Wszyscy go znaj� � ziewn�� stary wilk. � P�dzi do nas? A po co? Co si� sta�o? � Potrzebna jest wasza pomoc! � wrzeszcza�a sroka, podskakuj�c na ga��zi. � Las dotkn�o nieszcz�cie! Ludzie chc� tu przyj��, trzeba im w tym przeszkodzi�! P�d�cie do Pafnucego, on wam wszystko opowie. To bardzo skomplikowana sprawa! Trzeba si� �pieszy�, �pieszy�, �pieszy�! Wilki nie powiedzia�y ju� ani s�owa. Pow�cha�y tylko wiatr, �eby si� zorientowa�, z kt�rej strony biegnie Pafnucy. Ruszy�y mu naprzeciw ca�ym p�dem, przy czym pierwszy mkn�� stary wilk, za nim wilczyca, a na ko�cu wilcz�ta. Wilczyca doskonale wiedzia�a, �e jej dzieciom nie grozi �adne niebezpiecze�stwo, nawet je�li zostan� w tyle, i wcale si� nimi nie przejmowa�a. Wilcz�ta p�dzi�y co si� w nogach, okropnie ciekawe, co b�dzie dalej. W po�owie drogi spotkali Pafnucego. Pafnucy na widok starego wilka natychmiast zawr�ci� i zacz�� galopowa� z powrotem, zasapany i zziajany straszliwie. Wilk dogoni� go z �atwo�ci�. � Zwolnij troch�, bo si� udusisz � powiedzia�. � I m�w, co si� sta�o? Sapi�c i dysz�c, przerywanym g�osem Pafnucy opowiedzia� o wszystkim. Zanim sko�czy� m�wi�, dogoni�a ich nie tylko wilczyca, ale tak�e wilcz�ta, nadstawiaj�ce z zaciekawieniem uszu. Na wiadomo��, �e ma zast�powa� psa, wilk si� troch� skrzywi�. � Mam nadziej�, �e nikt z tych ludzi nie b�dzie trzyma� niczego do strzelania � powiedzia� z niech�ci�. � Gdybym by� tego pewien, straszy�bym ich z przyjemno�ci�. Ale niech b�dzie, zaryzykujemy. Rozumiem, �e trzeba ratowa� las. � Wielki t�um ludzi to gorsze ni� koniec �wiata � mrukn�a pos�pnie wilczyca. � Nie czekajcie na mnie! � wysapa� Pafnucy. � P�d�cie prosto do starego d�bu. Tam ju� z pewno�ci� ptaki zacz�y to przynosi�. Ja jeszcze po drodze skocz� nad jezioro. Strasznie schudn� przez te gonitwy. � Nic nie szkodzi, zd��ysz si� jeszcze utuczy� przed zim�! � zawo�a�a pocieszaj�co wilczyca, mijaj�c go w p�dzie. Kiedy Pafnucy dotar� z powrotem nad jezioro, ptaki zabiera�y w�a�nie ostatnie �wiec�ce przedmioty. Wykonywa� t� prac� mog�y tylko wi�ksze, ma�e towarzyszy�y im z ciekawo�ci. Dla ich male�kich dziobk�w przedmioty by�y za ci�kie. Marianna na�owi�a ryb i czeka�a niecierpliwie. � Odetchnij troch� i zjedz co� � powiedzia�a, znacznie ju� spokojniejsza. � Potem razem p�jdziemy do starego d�bu. � A ko, ky kech kukech? � zdziwi� si� Pafnucy z pyszczkiem pe�nym ryb. � Jestem pewna, �e pytasz, czyja te� p�jd� � powiedzia�a Marianna z irytacj�. � Chocia� zrozumie� ci� absolutnie nie mo�na. Ile razy mam ci powtarza�, �e to niegrzecznie m�wi� i je�� r�wnocze�nie? Ale ju� trudno, jedz pr�dzej. Owszem, ja te� p�jd�, bo mam nadziej�, �e przy okazji zobacz� konie. Za�atwisz mi to. Pafnucy kiwn�� g�ow�, nic ju� nie m�wi�c, bo ca�y czas jad� w wielkim po�piechu. Po chwili wyra�nie poczu�, �e odzyskuje wszystkie si�y, otrz�sn�� si�, sapn�� i wsta� z trawy, got�w do drogi. Dooko�a starego d�bu zgromadzi�y si� wszystkie zwierz�ta i ptaki, starannie poukrywane w krzakach i zaro�lach. Wcale nie chcia�y pokazywa� si� nikomu, chcia�y tylko zobaczy� na w�asne oczy, jak to wszystko si� sko�czy. Najbardziej za� pragn�y upewni� si�, �e ludzie znajd� sw�j skarb i zrezygnuj� z przeszukiwania lasu. By�y te� bardzo ciekawe, jak to si� odb�dzie. Marianna nie przestawa�a przypomina� Pafnucemu, �e ma jej pokaza� konie. Wilk i wilczyca le�a�y w trawie pod d�bem, a wilcz�ta bawi�y si� na �rodku drogi. Daleko, na kra�cu lasu, gdzie zgromadzi�o si� mn�stwo ludzi i ps�w, pan Jasio, w�a�ciciel Sasanki i Zuchelka, ze �miertelnym zdumieniem ujrza� nagle swoje konie, nadbiegaj�ce w galopie, zgrzane i z rozwianymi grzywami. Pucek ujrza� je tak�e. Pan Jasio os�upia� doszcz�tnie, ale Pucek nie zdziwi� si� wcale. Od razu zgad�, �e przybieg�y nie bez powodu. Porzuci� na chwil� tropienie, do kt�rego zosta� zaanga�owany, i szybko podbieg� do nich. Konie, widz�c Pucka, pozwoli�y panu Jasiowi z�apa� si� i zdyszane, spienione, zm�czone, ale bardzo zadowolone, sta�y spokojnie. Zwierz�ta potrafi� rozmawia� ze sob� takim g�osem, kt�rego ludzie w og�le nie s�ysz�. Nic wi�c nie sta�o na przeszkodzie, �eby si� porozumie�. � Co si� sta�o? � spyta� Pucek. � Macie jakie� wiadomo�ci? � No pewnie � powiedzia� Zuchelek. � Bardzo wa�ne wiadomo�ci od Pafnucego. � Przesta� si� wyg�upia� z tym w�szeniem po lesie � powiedzia�a niecierpliwie Sasanka. � Pafnucy znalaz� ludzki skarb i ma go umie�ci� pod starym d�bem przy drodze. Zaprowad� ich tam wszystkich. � O kurcz�! � zawo�a� przera�ony Pucek. � Przy drodze! Jeszcze go kto ukradnie! � Nikt nie ukradnie, bo wilki pilnuj� � powiedzia� Zuchelek. � Wszystko jest zorganizowane, ca�y las bierze w tym udzia�. Oni nie chc� u siebie tego t�umu ludzi. � Wcale im si� nie dziwi� � powiedzia� ze zrozumieniem uspokojony Pucek. � Tu, gdzie przeszli, ju� wszystko zadeptane. Trzeba ich poprowadzi� nie przez las, tylko brzegiem. Zaraz to za�atwi� z innymi psami. Zostawi� konie i pogna� do przodu, gdzie w�szy�y psy policyjne. Zaledwie kilku minut potrzebowa�, �eby im wszystko wyt�umaczy�. Zdumieni przewodnicy i w�a�ciciele ps�w ujrzeli nagle, jak wszystkie psy skr�caj� i pchaj� si� ku brzegowi lasu, przy�pieszaj�c tempo. Zawiadomione przez Pucka, doskonale wiedzia�y, dok�d maj� zaprowadzi� ca�e towarzystwo, i udawa�y tylko, �e w�sz� i tropi�. Ludzie ledwo mogli za nimi nad��y�. Pan Jasio te� chcia� koniecznie bra� udzia� w poszukiwaniach. Nie m�g� zostawi� koni, kt�re mu si� nagle przypl�ta�y, i pod��a� za psami, prowadz�c je ze sob�. Sasanka i Zuchelek sz�y za nim ch�tnie, bo r�wnie� by�y ciekawe, jak si� to wszystko zako�czy. Nabiega�y si� ju� dosy� dla przyjemno�ci i teraz mog�y i�� wolniej. Ca�y t�um, z psami na czele, dotar� do skraju lasu i ruszy� drog�, na kt�rej zrobi�o si� przera�aj�co ciasno. Pierwszy p�dzi� Pucek, bo policyjne psy nie zna�y tak dobrze tego lasu i nie wiedzia�y dok�adnie, gdzie ro�nie stary d�b. Na ko�cu za� k�usowa�y konie razem z panem Jasiem. Zgromadzone pod d�bem zwierz�ta ju� z daleka us�ysza�y wielki ha�as, tupoty i krzyki. Wilcz�ta przesta�y si� bawi� i nadstawi�y uszu. � A c� si� tam dzieje? � spyta�a Marianna. � Czy to ludzie? Co� okropnego, czy oni si� bij�? � Co� ty � powiedzia� Remigiusz. � Ludzie to s� stworzenia potwornie ha�a�liwe. W og�le nie potrafi� zachowywa� si� cicho. Oni tylko tu id�. � Czy ju� mamy przesta� pilnowa�? � spytali wilk i wilczyca, podnosz�c si� z trawy. � Poczekajcie jeszcze chwileczk�, dop�ki nie zobaczymy Pucka � poprosi� Pafnucy. Wilcz�ta uciek�y ze �rodka drogi i, schowane za drzewem, wytrzeszcza�y oczy. Klementyna, gotowa do natychmiastowej ucieczki, pilnowa�a Kikusia, kt�ry zazdro�ci� bawi�cym si� wilcz�tom i ci�gle pr�bowa� wyskakiwa� na drog�. Pafnucy sapa� obok schowanej pod korzeniem Marianny. Siedz�ce na drzewach ptaki umilk�y, �eby nie zwraca� na siebie zbytniej uwagi. Wszyscy wpatrywali si� w drog�. Wreszcie, po d�ugiej chwili, ujrzeli w oddali Pucka, p�dz�cego najszybciej, jak potrafi�. Zostawi� za sob� wszystkie inne psy i kaza� im troch� zwolni�, bo chcia� zyska� odrobin� czasu na porozumienie si� z Pafnucym. � Jest Pucek! � zawo�a� Pafnucy do wilk�w. W mgnieniu oka wilki znikn�y spod d�bu. Pucek nadbieg�. Doskonale wyczu� obecno�� mn�stwa dzikich zwierz�t, ale �adnego z nich nie zobaczy�, tak dobrze by�y poukrywane. Wyw�szy� Pafnucego i podbieg� do niego. � Wszystko w porz�dku! � zawo�a� rado�nie Pafnucy. � Mamy tu ca�y ludzki skarb! Ciesz� si� bardzo, �e ci� widz�! � Wspaniale za�atwiona sprawa � pochwali� Pucek. � Zaraz przyleci ca�a reszta. Mam nadziej�, �e nic nie zgubili�cie? Jest wszystko? � Zupe�nie wszystko � zapewni� go Pafnucy. � Marianna wy�owi�a tak�e i te, kt�re powpada�y do wody. Jedn� tak� b�yszcz�c� rzecz chcia� zje�� szczupak, ale mu nie pozwoli�a. Jest ca�y skarb. � Spytaj go, czy s� konie! � wysycza�a do Pafnucego Marianna. Pucek us�ysza� pytanie i domy�li� si�, �e to Marianna, o kt�rej mu Pafnucy du�o opowiada�. � S�, s�! � zawo�a� uspokajaj�co. � Id� na ko�cu z panem Jasiem. � Ja chc� zobaczy�, jak one skacz� � za��da�a Marianna. � Czy jeszcze ma�o by�o k�opotu z tym twoim zobaczeniem? � fukn�� z gniewem borsuk. � Czy ty nigdy nie przestaniesz by� taka ciekawa? � Wcale nie jestem ciekawa! � zaprotestowa�a ura�ona Marianna. � A konie musz� zobaczy� koniecznie! Tylko po to tu przysz�am! Za�atwcie mi to! � Zrobi si� � obieca� Pucek. � Jak ludzie tu przyjd�, wyjd�cie na ��k� pod las. Konie id� na ko�cu i te� tam dotr�. No, teraz musz� si� zaj�� prac�. Na drodze ukaza�y si� pozosta�e psy, a za nimi ludzie. Pucek skoczy� pod d�b i g�o�no zaszczeka�. Ju� po chwili ca�y wielki t�um k��bi� si� wok� do�u przy starym d�bie i gapi� si� na �wiec�c�, kolorow� kupk�, �adnie u�o�on� na dnie. Nikt z ludzi nie m�g� zrozumie�, dlaczego z�oczy�ca tak dziwnie umie�ci� skradziony skarb, kt�ry przecie� powinien by� zakopany w ziemi, i jakim cudem nikt go ponownie nie ukrad�. Wszystkie zagrabione pier�cionki, kolczyki, bransoletki, naszyjniki, broszki i wisiorki znalaz�y si� i �adnego nie brakowa�o. Pan Jasio pcha� si� ze wszystkimi i tak bardzo chcia� zobaczy� u�o�one w dole klejnoty, �e zapomnia� o koniach i przesta� je trzyma�. Pucek wykorzysta� to natychmiast. � Chod�cie na ��k�! � zawo�a� zach�caj�co. � Tam czekaj� znajomi. Wy�a�cie z tego zbiegowiska, nikt nie zwr�ci uwagi. Sasanka i Zuchelek bardzo ch�tnie wycofa�y si� z t�oku i wybieg�y na pust� ��k�. Odpocz�y ju� po poprzednim galopie i mog�y si� zn�w pobawi�. Ukryta w trawie na skraju lasu, Marianna przygl�da�a si� z prawdziwym zachwytem, jak Sasanka i Zuchelek przeskakuj� przez Pafnucego i galopuj� dooko�a. Nikt si� nimi nie interesowa� i mog�y to robi� tak d�ugo, a� si� znowu zm�czy�y. Nawet stary borsuk przyzna�, �e by�a to cudownie pi�kna zabawa. Noc ju� zapad�a i �wieci� ksi�yc, kiedy zaspany Pafnucy przycz�apa� za Mariann� nad jezioro. � Ufff! � powiedzia�. � Ale� mnie przegoni�a! Chyba wystarczy nam rozrywek na ca�y rok. Teraz b�d� musia� je�� i je��, i je��, �eby odzyska� m�j ca�y utracony t�uszcz. Przed zim� musz� sobie zrobi� porz�dny zapas. � Nic si� nie martw � powiedzia�a Marianna. � B�dziesz mia� wi�cej ryb ni� zdo�asz zje��. Nale�� ci si� ode mnie za te konie. To by�a czaruj�ca zabawa i konie s� te� zachwycaj�ce! Jestem uszcz�liwiona, �e mi je pokaza�e�. Od tej chwili Pafnucy odpoczywa� po wszystkich prze�yciach i jad�, jad�, jad�. Spacerowa� bez po�piechu po ca�ym pi�knym, cichym, uratowanym lesie, bywa� na ��ce i wsz�dzie spotyka� mn�stwo serdecznych przyjaci�. A kiedy nadesz�a jesie�, a za ni� zima, by� ju� wspaniale najedzony i t�usty. Po�egna� si� z Mariann� i zagrzeba� pod stosem li�ci w ogromnym dole w�r�d korzeni drzewa. Zapadaj�c w sw�j zimowy sen, pomy�la� jeszcze, �e doprawdy w tym roku ma po czym odpoczywa�. Westchn�� sobie b�ogo, zamkn�� oczy i zasn��. 2. WIELKIE SPRZ�TANIE Pewnego pi�knego dnia, wczesn� wiosn�, nied�wied� Pafnucy obudzi� si� ze swego zimowego snu. Nie by�a to