8391
Szczegóły |
Tytuł |
8391 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
8391 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 8391 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
8391 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
MARY ROSENBLUM
KAMIENNY OGR�D
T�umaczy� Marcin Krygier
Dla Grega
Dzi�kuj� Sag� Walker za jej wnikliwe i bezcenne s�owa krytyki.
Szczeg�lne podzi�kowania nale�� si� Gregowi Abrahamowi,
kt�ry stworzy� poetycki g�os Margarity. Jego artystyczna wizja wiele
wnios�a do tej ksi��ki.
Rozdzia� pierwszy
�Szanowny panie Tryon..." Pierwsze s�owa tego listu bez prze-
rwy chodzi�y Michaelowi Tryonowi po g�owie, jak gdyby wyryte
d�utem na korze m�zgowej. �Nie zna mnie pan. Nazywam si�
Margarita Espinoza. Moj� matk� by�a Xia Quejaches. Jest pan moim
ojcem".
� Oczywi�cie �e mog�abym znale�� kogo� innego do naprawy
tego Kamienia � powiedzia�a Chris. Jej sanda�y wybija�y niecierp-
liwy rytm na rozgrzanym w s�o�cu chodniku Starego Taos. �
Mog�abym zadzwoni� do Prospera. Ale to nie jest pierwszy lepszy
obelisk, Michael. To Estevan.
�Szanowny panie Tryon..."
� Prosper zna si� na rzeczy. � Michael usi�owa� skupi� uwag�
na jej s�owach. � Ja rze�bi� Kamienie, nie naprawiam ich �
powiedzia�. �Wynajmij Prospera. � Na ulicach by�y t�umy turys-
t�w poubieranych w stroje z najnowszych i najmodniejszych kolek-
cji mody stylizowanej na po�udniowy zach�d. Ich entuzjazm przy-
prawia� go o b�l g�owy.
� To z powodu Xii Quejaches, prawda? � Chris z�apa�a go za
rami�. � To dlatego nie chcesz tego zrobi�?
� Ale� nie. � A mo�e tak? Wyp�dzi� tego upiora wiele lat
temu. A przynajmniej tak s�dzi�. Michael zatrzyma� si�, spogl�daj�c
z g�ry na Chris, jasnow�os�, br�zowook� i jasnosk�r� w�a�cicielk�
galerii, tak m�od�, �e mog�aby... � Nie, to nie z powodu Xii �
umkn�� przed jej niespokojnym, gniewnym spojrzeniem. � Po
prostu do naprawy tego Estevana nie potrzebujesz rze�biarza. Xia to
dawne dzieje. � �Szanowny panie Tryon..." Ten list osacza� go. �
Xia to bardzo dawne dzieje.
� Przepraszam. � Chris zaczerwieni�a si�. � Ale naprawd�
zale�y mi na tym, �eby� to by� ty, Michael. Bo jeste� najlepszy. Bo
Kamie� Archenwald-Shena jest uszkodzony. Obeliski Estevana to
arcydzie�a, a Prosper to rzemie�lnik, do jasnej cholery.
W jej s�owach kry�a si� prawda, i to ona go usidli�a.
� Dobrze, Chris. � Westchn��, jego ramiona ugi�y si� pod
ci�arem suchego popo�udniowego upa�u. � Os�ucham tego Este-
vana. Je�li powiem ci, �e to tylko powierzchowne zniekszta�cenie,
wezwiesz Prospera. Zgoda?
� Zgoda. � Chris wspi�a si� na palce i musn�a wargami jego
policzek. � Dzi�kuj�, Michael. Doceniam to.
Trudno by�o jej odm�wi�, zw�aszcza �e w ostatnim czasie dostar-
cza� jej wy��cznie moreny i kola�e. Wielkie pieni�dze kry�y si�
w obeliskach. Staraj�c si� opanowa� z�o��, kt�ra powr�ci�a do niego
z cieni�w przesz�o�ci, Michael patrzy�, jak Chris szybkim krokiem
pod��a do swej galerii. O, tak, Xia by�a cz�ci� tego, bez wzgl�du
na to, co by powiedzia� Chris. Byli�my sobie bliscy, Estevan i ja.
Michael prze�kn�� �lin�, czuj�c na j�zyku dawn� gorycz. Ty to
rozbi�a�, Xia. Zniszczy�a� nas. Wina le�a�a po jej stronie, oraz
Estevana. Kiedy� wini� ich oboje. Przed �mierci� Estevana.
�mier�, pomy�la� z gorycz� Michael. Przynosi wybaczenie tak
wielu grzech�w. Obserwowa� przeciskaj�cych si� obok niego tury-
st�w, gapi�cych si� na g�adkie, ceglane mury sklep�w na Main
Street, po��dliwie wlepiaj�cych wzrok w kamizelki z prawdziwej
sk�ry, naszyjniki i pasy ci�kie od srebrnych muszli i nieoszlifowa-
nych bry�ek prawdziwych turkus�w. Przyodziani w �wie�o kupione
tradycyjne stroje � w tym roku najmodniejsze by�y kowbojskie
d�insy i batystowe koszule � oblewali si� potem w suchym, gor�-
cym powietrzu. Ulice Starego Taos, w�asno�� Federalnego Biura
Ochrony Zabytk�w, by�y rozgrzane do bia�o�ci. Setki przepis�w
regulowa�y tutaj wszystko, a� do najmniejszej jaszczurki wygrzewa-
j�cej si� na kamieniach placu. �adnych poduszkowc�w, salon�w
wirtualnych, publicznych terminali na ulicach. W Starym Taos wci��
jeszcze dostawa�o si� szklank� wody wraz z jedzeniem bez zama-
wiania jej z karty. Oczywi�cie nie pochodzi�a z miejscowego uj�cia,
a ze stopionego lodu arktycznego, i p�aci�o si� za ni� wraz z op�at�
wjazdow�. Za zezwolenie na pobyt trzeba by�o zap�aci� jeszcze
wi�cej, chyba �e dotyczy�o to znanego artysty, kt�remu Biuro przy-
znawa�o stypendium, by zach�ci� go do osiedlenia si� na sta�e.
Na pocz�tku, kiedy Michael i Estevan wysiadywali w patio
gospody, popijaj�c piwo i ignoruj�c turyst�w, woda i zezwolenie na
pobyt nie kosztowa�y ani centa. A przynajmniej niewiele. To by�o
dawno temu � wystarczaj�co dawno, by sprawi�, �e czu� si� stary.
Michael zatrzyma� spojrzenie na efektownie umi�nionym m�o-
dzie�cu, wpatruj�cym si� z przera�eniem i fascynacj� w kamizelk�
Victora Lopeza, splecion� ze skrawk�w koziej sk�ry i kamiennych
paciork�w. Victor posiada� artystyczn� licencj� na hodowl� zwierz�t
dla uzyskania sk�ry i ko�ci.
Wnioskuj�c ze stroju, ch�opak nale�a� do operatora wewn�trzne-
go poziomu � syn albo kochanek. Michael przyjrza� si� jego ko-
szulce z naturalnego w��kna, intarsjom \ makija�owi. Mo�e to syn
dyrektora ni�szego szczebla w kt�rej� korporacji? Jego przeznacze-
niem by�o odziedziczy� wysok� pozycj� w spo�ecze�stwie i wie��
bezpieczne �ycie, korzystaj�c z nieograniczonego kredytu i prywat-
nych �wiadcze� medycznych. Chcesz t� kamizelk�, pomy�la� Mi-
chael, gdy ch�opak zaszura� nerwowo stopami. Udajesz odraz�, lecz
w rzeczywisto�ci pragniesz poczu� na swej idealnej sk�rze dotyk
tych pask�w �ywej niegdy� tkanki. Pragniesz rozkoszowa� si� krwi�
i �mierci�, o kt�rej b�d� szepta� twemu cia�u. Pragniesz pe�nego
zazdro�ci szoku, jaki wywo�a na twarzach twych go�ci widok kami-
zelki z martwej kozy.
�mier�. Ostatnio du�o szuka� jej nut � w rozpaczy krewnych
ofiary wypadku i �zach wdowca. Ale rozpacz nie by�a �mierci�.
Rozpacz stanowi�a p�ytkie ludzkie uczucie, zm�cone roz�aleniem
i gniewem. Michael potrz�sn�� g�ow�, nie wiedz�c, co go tak w niej
poci�ga � w �mierci. �Starzejesz si�", szepn�� mu do ucha cichy
g�os.
Nie, nie to by�o przyczyn� jego zainteresowania. Serwisy mog�y
zaoferowa� mu jeszcze wiele lat, przez d�ugi czas trzyma� jego
osobist� kostuch� na dystans. Michael spojrza� spode �ba na ch�opaka
i przysun�� si� bli�ej. Ta przera�ona, narcystyczna ��dza mog�a
stanowi� idealn� nut� dla Ma�ego Kamienia, obelisku, nad kt�rym
ostatnio pracowa�. Wzruszy� ramionami, a potem lekko szturchn��
ch�opaka w rami� i wystawi� na jego pos�pne spojrzenie niewielk�,
staromodn�, papierow� wizyt�wk�.
� By�by� mo�e zainteresowany pozowaniem dla mnie? � Ten
ch�opak zapewne nie odr�ni�by obelisku od geody. � To nie jest
�adna tandetna pr�ba podrywu � doda�, gdy ch�opak odskoczy� jak
oparzony. � Nie interesuje mnie twoje cia�o, lecz dusza.
Ch�opak zareagowa� na t� banaln� kwesti� skrzywieniem ust,
lecz usidli�a go ona i spojrza� na wizyt�wk�, zamiast cisn�� ni�
Michaelowi w twarz. Michael czeka� cierpliwie, podczas gdy on
obraca� niewielki kartonik, wyginaj�c go, dotykaj�c palcami, czeka-
j�c na uaktywnienie si� chipu d�wi�kowego lub hologramu.
� Naprawd� jeste� jednym z tych artyst�w od asteroid, h�? �
Ch�opak da� wreszcie spok�j wizyt�wce i podni�s� wzrok. � Po-
wiedz, czy te ska�y s� naprawd� �ywe? I co robi model?
Mi�kki akcent i cie� podniecenia maskowany wystudiowan�
poz�. Najpewniej wieloj�zyczna szko�a prywatna.
� To zale�y chyba od tego, co rozumiesz przez �ycie. �
Michael roz�o�y� r�ce. �Ty odpr�asz si� przy Kamieniu. Ja zadaj�
kilka pyta�, a Kamie� wch�ania cz�� wysy�anych przez ciebie
emocji.
� Czyli je�li kto� potem go ods�ucha, b�dzie wiedzia�, o czym
my�la�em?
Czy�by cie� nieufno�ci?
� Nie, nie. � Michael postara� si�, by jego u�miech wygl�da�
jak najbardziej uspokajaj�co. � S�uchacz jest �wiadom wy��cznie
z�o�onej harmonii: kompozycji uczu� i dozna� zmys�owych pocho-
dz�cych od wszystkich modeli. � Chyba �e tym s�uchaczem jest
osoba zmys�oczu�a albo inny rze�biarz. � Moreny wch�aniaj� jedy-
nie doznania zmys�owe. Obeliski przyjmuj� r�wnie� uczucia.
� Ale zakr�cone. �Ch�opak zastanowi� si�, muskaj�c palcami
kosztowne sk�rne intarsje ozdabiaj�ce jego bezw�os� czaszk�. �
Dobra, czemu nie?
Wszystko dla dreszczyku emocji. Taos nudzi�o go zapewne do
szpiku ko�ci.
� Mo�e jutro po po�udniu? � Michael nie przestawa� si�
u�miecha�, kiedy unosi� r�k�. � P�jdziesz Le Doux Street. Moja
pracownia jest na samym ko�cu, przy zewn�trznym ogrodzeniu.
Ch�opak skin�� g�ow� i odszed�, ko�ysz�c w�skimi biodrami
w rytm nies�yszalnej muzyki dudni�cej ze wszczepionego z��cza
audio. Czy na pewno nadawa� si� do Ma�ego Kamienia? Michael
westchn��, ogarni�ty w�tpliwo�ciami. Wymuskani, naszpikowani
elektronik� tury�ci wydawali si� obcy i nierzeczywi�ci � nieosi�-
galni. Jak gdyby nie byli ju� ca�kowicie lud�mi. Mo�e ludzko��
ewoluuje w zupe�nie nowym kierunku, pomy�la� Michael. Podczas
gdy on sam pozosta� w tyle � czy�by o to chodzi�o? A, chrzani� to.
Przesun�� wzrokiem po rozpalonym chodniku. B�dzie trzeba po�y-
czy� t� kamizelk� od Dolores � da mu j� po zamkni�ciu � niech
ch�opak si� ni� pobawi, i wtedy zobaczymy.
�Pozosta� w tyle..." Czy to dlatego Kamienie przesta�y dzia�a�?
Dzia�aj�, powiedzia� sobie Michael, tyle �e nuty, kt�re ostatnio
dodawa�, brzmia�y cicho i p�ytko. To taki okres. Kurz i letni upa�
utrudnia�y mu koncentracj�. Jesieni� p�jdzie lepiej.
Dlaczego �mier�? Dlaczego przyci�ga�a go w�a�nie ta nie-
uchwytna nuta?
Michael przerzuci� sw�j cienki siwy warkocz przez rami� i ruszy�
szybkim krokiem, jak gdyby m�g� umkn�� przed w�tpliwo�ciami
trzepocz�cymi w nieruchomym popo�udniowym powietrzu. W kie-
szeni zaszele�ci� wydruk wys�anego na poste restante listu, wywo�u-
j�c na jego twarzy mimowolny grymas.
�Jest pan moim ojcem. Xia powiedzia�a mi o tym zesz�ej wiosny.
Powiedzia�a, �e by�o to dawno temu. To prawda. Mam dwadzie�cia
dwa lata..."
O, tak, dawno temu. Xia nie by�a w ci��y, kiedy wyje�d�a�a,
pomy�la� Michael. A je�li by�a, to z Estevanem, nie z nim. Powinien
p�js'� ods�ucha� tego Estevana. Chris si� ucieszy, a potem wezwie
Prospera. Przeszed� przez zakurzon� ulic� tu� przed wype�nionym
turystami autobusem. Kierowca zatr�bi� i pos�a� mu mordercze spoj-
rzenie, ale Michael zignorowa� go.
W�a�ciciel obelisku, operator sieci Archenwald-Shen, wydzier-
�awi� wzniesion� w p�nym stylu rezydencj� za Fechin House.
Michael wspi�� si� zakurzonym podjazdem � nie brukowanym i nie
utwardzonym dla zachowania autentyczno�ci. W muzeum Fechin
House znajdowa�y si� same arcydzie�a, najlepsze z najlepszych:
olejne i akrylowe obrazy starych mistrz�w, rze�by kinetyczne, kom-
pozycje zapachowe, a nawet jeden z jego w�asnych obelisk�w. Pan
Archenwald-Shen musi mie� niezwyk�e powi�zania, skoro uda�o mu
si� za�atwi� t� umow� dzier�awy; same pieni�dze by nie wystar-
czy�y.
Na ty�ach domu powita� go cienisty ch��d pokrytego prawdziw�
darni� trawnika i Michael otar� z twarzy lepki od kurzu pot. Kiedy�
by�o tu ch�odniej. Mo�e Biuro przykryje Stare Taos kopu��, o ile
klimat dalej b�dzie si� pogarsza� � dla zachowania pozor�w auten-
tyczno�ci nie szcz�dzono �adnych wydatk�w.
� Pan Tryon? � Chudy m�czyzna o europejskich rysach
twarzy i l�ni�cej czarnej sk�rze wystawi� g�ow� zza drzwi studia. �
To dla mnie zaszczyt. � Rozpromieni� si� i strzepn�� niewidoczny
py�ek kurzu ze swej kiepsko skrojonej tuniki z prawdziwego jed-
wabiu.
Jego ciemna sk�ra pochodzi�a z serwisu tkanek.
� Dobry fachowiec jest w stanie dokona� z obeliskiem cud�w.
� Michael umkn�� przed triumfuj�cym spojrzeniem m�czyzny,
nawet nie staraj�c si� ukry� zrz�dliwego tonu swego g�osu.
Zna� tego cz�owieka, zna� jemu podobnych; zarz�dc�w �wiato-
wej sieci, �yj�cych i gin�cych dla punkt�w � zdobytych i straco-
nych w rywalizacji z innymi operatorami � tak finansowych jak
i towarzyskich. A ta wizyta przyniesie mu punkty towarzyskie.
�Owszem, moja droga. �ci�gn��em Michaela Tryona, by poprawi�
mojego Estevana..." Michael zdusi� nag�� fal� z�o�ci na Chris. Po
prostu zr�b to dla niej. Nie naciska�a, chocia� na obeliski czeka�a
d�uga kolejka ch�tnych. Michael spiorunowa� wzrokiem drobnego
zarz�dc� sieci, kt�rego obwis�a twarz wydawa�a si� za du�a w po-
��czeniu z kruchym ko�cistym cia�em. �W�adza", krzycza�a jego
twarz i fa�dy sk�ry. �Jestem tak blisko centrum, �e nie musz� by�
�liczny i sprawny. Mog� robi� to, na co mam ochot�". Ta g�adka,
pi�kna sk�ra jaskrawo kontrastowa�a ze sflacza�ym, niepozornym
cia�em.
� Prosz� pokaza� mi Kamie� � warkn�� Michael.
� Prosz� t�dy. � M�czyzna po�o�y� mu d�o� na ramieniu. �
Pozna�em przed laty pana Estevana � powiedzia�. � Wspania�y
cz�owiek. Poprosi� mnie, �ebym pozowa� mu do jednego 7. Kamieni:
obelisku. Cudowne prze�ycie.
W ka�dym obelisku potrzeba paru cierpkich nut, pomy�la� Mi-
chael, lecz zachowa� t� uwag� dla siebie. Znacz�co wy�lizgn�� si�
spod jego zaborczych palc�w i pod��y� w �lad za Archenwald-She-
nem przez niedu�e, nisko sklepione pokoje rezydencji.
� Zastanawiam si� nad zakupieniem obelisku do mojego biura
na platformie nowojorskiej. � Zarz�dca pos�a� mu szybkie spojrze-
nie przez rami�. � Uwa�am je za pobudzaj�ce i relaksuj�ce zara-
zem. Mo�e wybior� kt�ry� z pa�skich? � Sk�oni� si�, zapraszaj�c
Michaela do pomieszczenia s�u��cego jako salon. � Obawiam si�,
�e przeoczy�em pa�skie ostatnie ods�oni�cie.
W ostatnim czasie nie by�o �adnego nowego ods�oni�cia. A przy-
najmniej �adnego obelisku. Michael przeszed� obok niego, zastana-
wiaj�c si�, czy mo�e zbyt pochopnie oceni� tego ma�ego, �liskiego
operatora. Mo�e tunika i kontrast mi�dzy sk�r� a cia�em by�y zamie-
rzone. Je�li tak, ten cz�owiek cechowa� si� subtelno�ci�. Michael
zacz�� si� zastanawia�, co teraz pr�bowa� osi�gn��.
Kamie� zatrzyma� go zaraz za progiem, uciszaj�c wszystkie
my�li. Wysoki prawie napi�� st�p, ustawiony w starannie o�wietlo-
nym k�cie, wype�nia� sw� obecno�ci� ca�e pomieszczenie. Michael
westchn�� i da� si� ponie�� jego emanacji � nasycona zm�czeniem
przyjemno�� zmierzchu, delikatny nap�r ska�y na uda, s�odkie znu-
�eni�, doprawione czyst�, pot�n� energi� m�odych oczu wpatrzo-
nych w poranne s�o�ce.
Kamie� Drzew. Rozpozna� go natychmiast.
Michael zamkn�� oczy. Pomarszczona, pofa�dowana twarz Este-
vana zarysowa�a si� wyra�nie pod zamkni�tymi powiekami. Niekie-
dy w pobli�u Kamienia odnosi� wra�enie, �e jest w stanie przebi� si�
przez barier� czasu i dotkn�� przesz�o�ci � nie jej wspomnienia,
lecz chwili mi�o�ci, znu�enia, nawet samej rozpaczy. Gdyby zdo�a�
to uczyni� w tej chwili, jego d�onie odnalaz�yby znajome, obwis�e
ramiona i, ca�uj�c Estevana w oba policzki, us�ysza�by delikatny
chichot. ,,Co za pasja, M'kile. Czuj� si� przy tobie stary".
Powieki Michaela zatrzepota�y i chwila umkn�a bezpowrotnie.
Nie by�e� stary, Estevanie. Musia� stawi� czo�o smutkowi, kt�ry
usi�owa� go zad�awi�, smutkowi tak ostremu i gorzkiemu, jak w dniu,
kiedy odebra� ten telefon. Nie by�e� du�o starszy ode mnie �jak�
strat� jest nasze milczenie. Jak� okropn� strat�.
Czy warto�� rzeczy odrzuconych poznajemy dopiero wtedy, gdy
jest ju� za p�no? Michael otworzy� oczy, przeganiaj�c smutek,
zastanawiaj�c si�, czy jego ostre kraw�dzie kiedykolwiek stan� si�
g�adkie i znajome. W skupieniu poszukiwa� zniekszta�cenia, na kt�re
skar�y� si� ma�y zarz�dca, i skrzywi� si�, kiedy przeszy�o go piskliwe
echo. Surowe, nieforemne uczucie zak��ca�o idealn� harmoni� Ka-
mienia, zgrzytaj�c po zako�czeniach nerw�w niczym z�by widelca
na porcelanie. Michael po�o�y� d�o� na �y�kowanej, szarej krzy-
wi�nie powierzchni Kamienia. By�a zbita, �ywa, wcale nie przypo-
mina�a martwej ska�y. Skamienia�e cia�o. Tak w�a�nie pomy�la�,
kiedy pierwszy raz dotkn�� Kamienia � obca, zmro�ona spojrze-
niem Meduzy dusza dryfuj�ca przez pustk�.
Archenwald-Shen odchrz�kn��.
� Nie jest uszkodzony?
Michael drgn�� i cofn�� r�k�.
� Oczywi�cie, �e jest uszkodzony.
� Kiedy go kupowali�my, agent zapewnia� nas, �e nie b�dzie
�adnych zak��ce� przy ods�uchiwaniu.
By� got�w wybuchn�� sprawiedliwym gniewem, tyrad� pe�n�
gr�b procesu s�dowego. Michael zastanowi� si� przez chwil�, czy
Archenwald-Shen by�by got�w zap�aci� mu za zeznawanie w s�dzie
w charakterze bieg�ego. Wygi�� usta.
� W Kamieniach nie dochodzi do powa�niejszych zak��ce�,
mo�e je spowodowa� tylko rze�biarz specjalista. Przypadkowy kon-
takt nie ma wi�kszego wp�ywu, cho� cz�owiek obdarzony naturaln�
zmys�oczu�o�ci� mo�e przypadkowo obudzi� Kamie� i przekaza�
mu troch� lokalnych emocji. � Nikomu nie uda�o si� zdefiniowa�
tej zdolno�ci. Nie by�a dziedziczna, nie mo�na by�o wykry� jej
testami, jedynie reakcj� Kamienia b�d� te� jej brakiem. � Jest pan
mo�e zmys�oczu�y? � zapyta�.
� Nie.
Michael poczu� raczej ni� dostrzeg� drobne drgni�cie ramion
niskiego zarz�dcy. Wi�c to tak?
� Prosz� o opuszczenie pomieszczenia na czas bada� Kamienia
� powiedzia� szorstko. � Potrzebuj� ca�kowitej samotno�ci.
Cz�owieczek zaczerwieni� si�, s�ysz�c ton g�osu Michaela, jego
sk�ra pociemnia�ajeszcze bardziej, grdyka poruszy�a si� od zd�awio-
nego gniewu.
� Jak d�ugo to potrwa? � zapyta� starannie modulowanym
g�osem.
� Nie wiem. Pozwoli pan?
Zarz�dca wymaszerowa� sztywno, ca�a jego postawa obwiesz-
cza�a �wiatu st�umion� uraz�. Czy�by por�wnywa� ilo�� punkt�w
zdobytych podczas najbli�szego przyj�cia z bezczelno�ci� Michae-
la? Zastanawia� si�, czy jedno jest warte drugiego? Niech sobie idzie
w choler�. Michael wzruszy� ramionami, wyrzucaj�c go z my�li.
Zamkn�� oczy i odetchn�� wolno, koncentruj�c si� na Kamieniu,
delikatnie przesuwaj�c d�o�mi po jego drobnej, zbitej fakturze.
Estevan po�wi�ci� dwadzie�cia lat na stworzenie Kamienia Drzew,
komponuj�c doskona�e chwile uczu� w symfoni� ludzkiego spokoju.
Kt�rego� s�onecznego popo�udnia Michael tak�e opar� si� o Kamie�
zbudzony dla Estevana, pozwalaj�c, by wch�on�� jego senny letarg
po nami�tnej mi�o�ci z Xi�.
�Nie zna mnie pan. Moj� matk� by�a Xia Quejaches..."
Zdawa�o si�, �e smugi b��kitu, zieleni i bursztynu wiruj�, zlewaj�
si� i roztapiaj� na powierzchni Kamienia. Pomieszczenie rozmy�o
si�. Michael dostrzeg� przelotnie latynosk� twarz, ch�opca, jego
smutek i cienie pod oczami; poczu� ch�odny dotyk kremu na opalonej
sk�rze, zapach ko�skiego nawozu w gor�cym popo�udniowym po-
wietrzu, uk�ucie b�lu, s�odkiego i gorzkiego zarazem: �Czy musz�
w niego czym� rzuci�, Estevanie?" W pie�� Kamienia wpleciony by�
kobiecy szloch. �Czy musz� go zabi�, by zrozumia�, jak bardzo go
kocham?"
� Xia? � Michael gwa�townie otworzy� oczy, lecz jej g�os
znikn��, zag�uszony zgrzytliw� dysharmoni�, kt�r� zauwa�y� po-
przednio.
Odleg�e krzyki ponios�y si� echem w jego g�owie, naje�one
przemoc�. Michael zacisn�� z�by, wybieraj�c pojedyncze nuty bru-
talnego dysonansu. Zwyk�y s�uchacz poczu�by jedynie zak��cenie;
on by� rze�biarzem. Kontroluj�c sw� z�o��, oddzieli� ha�a�liwe nuty
od ca�o�ci. Przekszta�ci�y si� w fizyczny b�l i mroczn�, skr�con� ni�,
kt�ra mog�a by� nienawi�ci�, a nawet mi�o�ci�. Przez mgnienie oka
w wizji Michaela zmaterializowa�a si� twarz, m�ska i o przewa�aj�-
co azjatyckich rysach, nieskazitelnie uformowane ko�ci policzkowe
i zielone jak trawa oczy. Byli w Starym Taos i Michael bez trudu
rozpozna� kochanka Archenwald-Shena; dociera�y do niego plotki
o ich b�jkach.
Michael zdj�� d�onie z ciep�ej powierzchni Kamienia, oddycha-
j�c zbyt szybko, by� spocony i pijany gniewem. Nuty Kamienia
powoli przycich�y z powrotem do subtelnego szeptu. Estevan po-
�wi�ci� dwadzie�cia lat na stworzenie tej pie�ni ludzkiej duszy. I po
co? By jaki� chciwy, pokurczowaty operator sieciowy traktowa� j�
jako jeszcze jeden antyczny grat?
Dlaczego Estevan pracowa� z Kamieniami? Co dla niego znaczy-
�y ? Michael u�wiadomi� sobie nagle, �e nigdy go o to nie zapyta�.
Siebie zreszt� te� nie.
Ale nie by�a to odpowiednia pora. Gdy Michael wypad� roz-
w�cieczony z domu, Archenwald-Shen pop�dzi� w �lad za nim
zakurzonym podjazdem.
� No i? � wysapa�, zapomniawszy w tym popo�udniowym
skwarze o swym opanowaniu. �Nic mu nie jest?
� Kamie� zosta� uszkodzony. � Michael obr�ci� si� do niego,
dziwnie lekki, pe�en s��w niczym rozgrzanych gaz�w, kt�re w ka�-
dej chwili mog�y unie�� go w powietrze albo rozsadzi�, rozrywaj�c
na milion kawa�k�w. � Naprawi� go. B�d� tu przychodzi� z mode-
lami. � Xia pozowa�a do tego Kamienia. �Czy musz� w niego czym�
rzuci�, Estevanie?"
Nie, nie, nie mog�a tego powiedzie�. Nie tak to si� sta�o.
� Tutaj? Z jakimi modelami? Ochrona musi ich najpierw
sprawdzi�, a w przysz�y czwartek wydajemy przyj�cie. Zd��y pan
sko�czy� do tego czasu?
� Niech szlag trafi pa�skie przyj�cie. � Pal�ce, niewa�kie
s�owa jakby unosi�y go z ziemi. � To Kamie� Drzew. Prosz� bi�
swojego cholernego kochanka gdzie indziej. � Michael odwr�ci�
si� do niego plecami, pijany i oszo�omiony swobod� swych s��w,
podczas gdy jaka� drobna cz�� jego umys�u wrzeszcza�a, �e zacho-
wa� si� jak g�upiec, �e operator zrezygnuje z jego us�ug i Kamie�
Drzew pozostanie na zawsze uszkodzony albo po�atany przez rze-
mie�lnika pokroju Prospera.
Ale czy mia�o to jakie� znaczenie? Estevan by� martwy. Czy
obchodzi�o go, kto jest teraz w�a�cicielem jego Kamieni i co z nimi
robi?
Michaela to obchodzi�o. Pomaszerowa� podjazdem pod niewi-
dzialnym spojrzeniem ochrony. Naprawi Kamie� Drzew, i do diab�a
z ochron�.
�Czy musz� w niego czym� rzuci�?"
�ciga� go szept Xii. Ten list m�g� by� czarem wywo�uj�cym
upiory i ten ob��d z g��bi Kamienia Estevana. Nie kocha�a� mnie,
pomy�la� Michael. By�a� zazdrosna o Kamienie. Dobrze pami�tam.
Michael wepchn�� r�k� do kieszeni, z w�ciek�o�ci� zgniataj�c list.
Powietrze by�o suche i pachnia�o kurzem, kiedy szed� w stron�
gospody Taos. O tej porze powietrze pachnia�o kurzem. Biuro nie
pozwoli�oby, by by�o inaczej.
Chris wytropi�a go w naro�nej wn�ce. Przecisn�a si� mi�dzy
zat�oczonymi stolikami, jej kr�tko przyci�te w�osy l�ni�y w przyt�u-
mionym �wietle niczym zab��kany promyk popo�udniowego s�o�ca.
W jej d�oni pobrz�kiwa�y dwie butelki piwa i szklanka.
� Dzi�kuj�. Za obejrzenie tego Estevana. � Postawi�a oszro-
nione butelki na stole i wsun�a si� na �awk� naprzeciw niego.
A wi�c operator nie poskar�y� si�. Mo�e nie chcia� si� przyzna�,
�e Michael Tryon kaza� mu si� odpierdoli�.
� De nada. � Michael si�gn�� po jedn� z butelek.
Ceglane �ciany gospody, suszona na s�o�cu glina przetykana
z�ocist� s�om�, skrywa�y s�abe echo porannego ch�odu. �adnej kli-
matyzacji w gospodzie. Nic si� nie zmieni�o przez wszystkie te lata,
jakie Michael tu sp�dzi�. R�wnie dobrze na patio mog�a siedzie� Xia,
ko�ysz�c srebrnymi kolczykami migocz�cymi na tle jej �niadej sk�ry
i fali ciemnych w�os�w, �miej�c si� ze z�o�liwych �art�w Estevana.
Michael zerwa� kapsel z butelki.
� Archenwald-Shen to kutas. Wiedzia�a� o tym? � Poci�g-
n�� z butelki i bekn��. � Jakim cudem Kamie� Drzew trafi� w je-
go r�ce?
� Zap�aci� za niego. Owszem, kutas z niego, ale bardzo bogaty.
Co ci� ugryz�o? � Chris przyjrza�a si� pustym butelkom, potem
nala�a bursztynowego p�ynu i piany do swojej przechylonej szklanki.
� Chce kupi� kt�ry� z twoich obelisk�w, skoro ju� o nim mowa.
� Wspomina� mi o tym. � Michael roze�mia� si� cierpko. �
My�l� sobie, �e m�g� zmieni� zdanie.
� Jeste� dzisiaj w pod�ym humorze � powiedzia�a sztucznie
lekkim tonem, lecz w jej oczach migota� niepok�j. � Ta morena,
kt�r� mi przynios�e�, jest wspania�a. Kiedy zamykam oczy, siedz�
w s�o�cu na brzegu Hondo. A nadci�gaj�ca burza to genialne posu-
ni�cie, Michael. Stajesz si� coraz lepszy. Nie mog� si� doczeka�
twojego nast�pnego obelisku.
Stara�a si� poprawi� mu nastr�j, doda� otuchy. Pocieszy� kur�
znosz�c� z�ote jajka... By� niesprawiedliwy. Chris przejmowa�a si�
sprzedawanymi przez siebie dzie�ami sztuki. Przejmowa�a si� artys-
tami.
� Przepraszam. � Michael odstawi� piwo i westchn��. �
Chyba jestem odrobink� wstawiony. Chcesz zapyta�, czy Kamie�
S�o�ca jest ju� sko�czony, prawda?
� No... tak. Kupcy nie nale�� do ludzi cierpliwych, a ty m�wi-
�e�, �e jest ju� na uko�czeniu.
� Bo jest. � By� �na uko�czeniu" od roku, i oboje dobrze o tym
wiedzieli.
Chris przechyli�a g�ow�, tak �e jej blond w�osy przykry�y jedno
oko. Michael odwr�ci� wzrok, uk�uty nag�ym wspomnieniem. Xia
przechyla�a g�ow� w identyczny spos�b. Niekiedy Chris przypomi-
na�a mu Xi�, cho� jej jasne w�osy i bia�a sk�ra stanowi�y przeci-
wie�stwo �niado�ci Xii. Xia utrzymywa�a, �e pochodzi z Gwatemali
i w jej �y�ach p�ynie krew Maj�w z plemienia Lacandon. On sam
stawia�by raczej na kt�r�� z dzielnic biedoty w Los Angeles. To te
oczy, u�wiadomi� sobie nagle Michael. Oczy Chris by�y br�zowe
i g��bokie g��bi� bez dna niczym letnie rozlewiska Hondo. Niczym
oczy Xii.
� Kamie� S�o�ca mo�e by� got�w w przysz�ym miesi�cu. �
Oczy Chris wyci�gn�y z niego te s�owa.
� Tak szybko? To cudownie.
� Powiedzia�em �mo�e". � Michael sko�czy� swoje piwo
i skini�ciem d�oni zam�wi� kolejne. � Nie jestem zadowolony
z nuty ulgi w g�rnej cz�ci jego skali.
�Powiedzia�a, �e pan o tym nie wie, �e by�o to dawno temu..."
A wi�c Xia �y�a? Przyzwyczai� si� do my�li, �e umar�a, tak jak
Estevan. Skoro �yje, powinna mie� po czterdziestce. Nie potrafi�
wyobrazi� sobie starzej�cej si� Xii; ciekawe, czy zakupi�a wieczn�
m�odo�� w serwisie tkanek. Wyci�gn�� z kieszeni zgnieciony list
i rzuci� go na st�.
Chris wzi�a go do r�ki, rozprostowa�a i przeczyta�a, a jej brwi
powoli wygi�y si� w dwa �uki.
� Och, Michael. � Od�o�y�a papier tak ostro�nie, jak gdyby
by� zrobiony z motylich skrzyde� albo jakby mia� lada moment
eksplodowa�. � Czy to mo�e by�... prawda?
� Nie. � Michael umkn�� przed zbulwersowanym spojrz�-
niem jej ciemnych oczu. � To c�rka Estevana � powiedzia�. �
Albo kogo� innego. �� Margarita Espinoza. Nazwisko po ojcu?
� Jest dosy� oszcz�dna w s�owach. � Chris ze zmarszczonym
czo�em raz jeszcze spojrza�a na list. � Zatrzyma�a si� do niedzieli
w �Albuquerque Hilton", h�? Zamierzasz j� odwiedzi�? To pewnie
jakie� oszustwo, Michael. Jeste� ca�kiem s�awny. Za�o�� si�, �e nie
przywioz�a ze sob� swojego genoskanu.
Chris by�a z�a. Michael zmarszczy� czo�o, zastanawiaj�c si� nad
�r�d�em tej z�o�ci.
� Nie wiem, czy pojad�. Po ka�dej wizycie w mie�cie nie mog�
potem przez tydzie� pracowa�. � To miasto po�ar�o Estevana,
prze�u�o go w swych metalowych i plastikowych szcz�kach. Jego
zmarnowany talent plami� ulice niczym stara, zakrzep�a krew. �
Zadzwoni� do niej i powiem, �e si� pomyli�a. � Z�o�y� cienki arkusz
wydruku. Dlaczego teraz? Dlaczego w�a�nie to, po tylu latach?
Czego ode mnie chcesz, Xia?, zapyta� bezg�o�nie. �yjesz? A mo�e
jeste� duchem przysy�aj�cym to dziecko, by mnie n�ka�?
� Tak mi przykro. � D�o� Chris zamkn�a si� wok� jego
palc�w. � Tak mi przykro, �e to spad�o na ciebie jak grom z jasne-
go nieba. Nawet je�li to oszustwo, i tak zaboli. Chcesz, �ebym kaza-
�a prawnikowi galerii si� tym zaj��? � Jej oczy szuka�y jego
spojrzenia. � Tak b�dzie lepiej. Mog� zadzwoni� do niego zaraz po
lunchu.
To mog�oby by� najlepsze rozwi�zanie. Michael zawaha� si�,
a potem wzruszy� ramionami.
� Nie, ja to za�atwi�. W ko�cu nie odgra�a si�, �e zaci�gnie
mnie do s�du.
� P�ki co. � Chris spojrza�a chmurnie na puste butelki za�mie-
caj�ce stolik. � Daj mi zna�, gdybym mog�a ci jako� pom�c,
dobrze? � Wysun�a si� z wn�ki, jej sztywne ruchy wci�� jeszcze
wibrowa�y gniewem. � Musz� wraca� do galerii. Aretha szybko si�
uczy, ale nadal nie potrafi odr�ni� jednego Barkensonaod drugiego.
A kto potrafi?, pomy�la� z irytacj� Michael. Wszystkie te choler-
ne kompozycje �wietlne wygl�daj� jednakowo.
� Ruszaj ratowa� swoj� asystentk� przed barkenso�skim zam�-
tem. Ja popracuj� nad Kamieniem S�o�ca � powiedzia� bez cienia
entuzjazmu w g�osie.
� �wietnie. B�d� czeka�. � Musn�a jego policzek i oddali�a
si� pospiesznie.
Wychodz�c z gospody, Michael czu� si� winny. Galerii Chris nie
wiod�o si� najlepiej, chocia� urabia�a sobie r�ce po �okcie. Wina nie
le�a�a wy��cznie po jej stronie, cho� zdarzy�o si� par� b��d�w
w ocenie potencja�u lokalnych artyst�w. Ludzie dysponuj�cy pie-
ni�dzmi na sztuk� z up�ywem lat stawali si� coraz bardziej konserwa-
tywni, mniej sk�onni do ryzykowania pieni�dzy na nowe nazwiska.
A Chris by�a m�oda. Naprawd� m�oda, nie dzi�ki serwisom � tak
m�oda jak Xia tu� po przybyciu do miasta jako performer w trupie
multimedialnej.
Prawie tak m�oda jak Margarita Espinoza.
Michael min�� ostatni z ceglanych sklep�w i skr�ci� na pokryt�
sp�kanym asfaltem �cie�k� wiod�c� do pracowni. Przysadzisty ce-
glany budynek sta� zaledwie pi�� metr�w od zewn�trznego ogrodze-
nia z drucianej siatki zwie�czonej drutem kolczastym. Czerwono-
-czarna piecz�� Federalnego Biura Ochrony Zabytk�w spogl�da�a
na suche wzg�rza i wykopane przed stuleciami puste rowy irygacyj-
ne. �adnego wyj�cia. �adnej drogi do tera�niejszo�ci. Przejd� do
bramy, oddaj sprz�t wideo, ureguluj op�aty wjazdowe, a wtedy
mo�esz odwiedzi� Stare Taos.
� Mieszkam w jajku � powiedzia� na g�os Michael. �Wype�-
nionym ��tkiem przesz�o�ci. �W tysi�cletnim jajku zagrzebanym
w stercie kompostu tera�niejszo�ci. Dwie sroki, trzepocz�c w�r�d
ga��zi, poderwa�y si� z cienia starej topoli os�aniaj�cej przed s�o�-
cem jego male�k� pracowni�. � To ogrodzenie jest skorupk� �
poinformowa� je, lecz ptaki gapi�y si� na niego w milczeniu, ich
zainteresowanie jajkami ogranicza�o si� wy��cznie do tych p�kni�-
tych i �mierdz�cych na s�o�cu.
Z tego skamienia�ego jajka wyklu�o si� kuku�cze piskl� � zbo-
la�y szept Xii z przesz�o�ci. Kiedy wyszlocha�a te s�owa nad Kamie-
niem Estevana? Kiedy?
Nie, to Margarita Espinoza by�a kuku�czym piskl�ciem. Kim ty
jeste�?, zapyta� cienia topoli. Moim DNA obleczonym w obce cia�o?
I czy po tylu latach ma to jeszcze jakiekolwiek znaczenie? Sroki
odlecia�y z pogardliwym skrzeczeniem, a topola dalej nie odpowia-
da�a. Rzeczywi�cie jestem w pod�ym humorze, przyzna� Michael
i skr�ci� na ty�y pracowni, do swego ogrodu Kamieni, gdzie s�o�ce
i cie� topoli pstrzy�y plamami ska�y i ostr� traw�. Moreny ustawione
by�y oddzielnie, pojedynczo lub w akordach przeciwstawnych na-
stroj�w, niedu�e i srebrzystoszare, drzemi�ce w rozpalonym �arze
s�o�ca niczym dziwaczne jaja. Obeliski sta�y na osobno�ci, cienie
Stonehenge, wspomnienia Wyspy Wielkanocnej, osobowo�ci. Sta-
rza�y si� i dojrzewa�y w rytm w�dr�wki s�o�ca na niebosk�onie,
wch�aniaj�c nadzieje, t�sknoty i l�ki, kt�re Michael wplata� w nie
nuta po cz�owieczej nucie.
Michael westchn��, gdy ogarn�y go subtelne harmonie Kamieni.
Sp�dza� tu ca�e godziny, ws�uchuj�c si� w u�pione Kamienie, po-
zwalaj�c, by ich zmys�owe i uczuciowe rezonanse podsuwa�y mu
nowe motywy i kontrapunkty. Teraz rzuci� sw� wytart� poduszk�
przed Kamieniem S�o�ca i ukl�k� powoli, skrzywieniem ust kwituj�c
sztywno�� kolan, a wewn�trzny zgie�k rozp�yn�� si� w cichym
pomruku Kamieni. �agodnie musn�� g�adk� powierzchni� Kamienia
S�o�ca i poczu� fal� jego odpowiedzi.
Nie ka�dy m�g� zosta� rze�biarzem � trzeba by�o czego� wi�cej
ni� tylko dotyku, by zbudzi� kamie�, by wple�� motywy mi�o�ci
i b�lu, wariacje na temat letniego upa�u i zm�czenia w zamy�lon�
pie�� Kamienia. �W�tek bierze si� z modelu", zwyk� mawia� Este-
van. �Osnowa splatana jest z duszy rze�biarza". Michael zamkn��
oczy, wspominaj�c podniecenie towarzysz�ce pierwszemu zbudze-
niu moreny pod krytycznym spojrzeniem Anyi. By�a jedn� z pierw-
szych rze�biarek � i owszem, by� teraz lepszy ni� ona u szczytu
kariery. Sprawi�oby jej to przyjemno��, pomy�la�, i zak�u�o go
w piersiach, gdy poczu�, jak bardzo brakuje mu jej beztroskiego
usposobienia. Umar�a dawno temu, zanim jeszcze uzyska� stypen-
dium Biura. Przyjecha� do Taos w letnie popo�udnie, pe�en nieokie�z-
nanej energii i smutku po �mierci Anyi, wschodz�ca gwiazda nowej,
modnej dyscypliny rze�biarstwa Kamieni.
W gospodzie Taos znalaz� Estevana niespiesznie popijaj�cego
piwo, puste krzes�o po drugiej stronie sto�u jak gdyby czeka�o na jego
przybycie.
Mo�e tak w�a�nie by�o. Ich Kamienie nigdy nie by�y do siebie
podobne, cho� style wp�ywa�y wzajemnie na siebie. Michael opar�
czo�o o Kamie�, obcy okruch asteroidy, meduzi� dusz� spragnion�
��dzy, gniewu, mi�o�ci. �Burzliwe", tak krytycy okre�lali wczesne
Kamienie Michaela. �Nami�tne". Kiedy opisywali obeliski Esteva-
na, m�wili o harmonii i skupieniu.
Harmonia. We dw�jk� z Estevanem wypracowali sobie delikat-
n� harmoni�, nie byli do ko�ca kochankami, lecz z drugiej strony
wi�cej ni� przyjaci�mi: mieszanka mi�o�ci, przyja�ni i rywalizacji.
Potem zjawi�a si� Xia z oczami jak rzeczne rozlewiska i w�osami
barwy p�nocnego nieba. Pocz�tkowo harmonia obj�a ca�� tr�jk�,
cho� tylko Michael by� jej kochankiem. Echa tamtych czas�w prze-
bija�y si� przez mruczenie Kamieni, b�yszcz�ce niczym z�ota �y�a
w gor�cym, nieruchomym powietrzu. Ich st�umione akordy porwa�y
go ze sob�, pomruk burzy, s�odki d�wi�k paznokci na rozgrzanej
mi�o�ci� sk�rze, wo� deszczu w pyle i zapach �wie�o umytych
w�os�w. Pami�tam...
B�l kolan i �ar s�o�ca wyrwa�y go w ko�cu z zamy�lenia.
Przysn��em? Michael podni�s� si� zesztywnia�y. Marzy�em o Xii?
Rodz�cy si� b�l g�owy pulsowa� u nasady czaszki i Michael zamru-
ga�, gdy o�lepi�y go ostatnie promienie zachodz�cego s�o�ca. Ach,
Xia. W ko�cu nadesz�a burza, a po niej nieodwo�alno�� pustej
pracowni w zimowe popo�udnie, starannie zas�anego ��ka, braku jej
ubra� i drobiazg�w niczym krzyk w�r�d ch�odnego p�mroku.
Nigdy nie podejrzewa�em, �e tak si� stanie. Michael skrzywi� si�,
gdy st�pn�� na obluzowany kamie� i b�l szarpn�� jego nog�. Tutaj,
w Starym Taos, powinien by� co� us�ysze�. Na pewno wszyscy
wiedzieli o niej i Estevanie. Zabola�o go, gdy odkry�, �e odesz�a. Ta
wiadomo�� oszo�omi�a go. Dotar�a do niego w nieca�� godzin� po
tym, jak przekroczy�a pr�g domu Estevana. Nigdy bym nie zgad�,
pomy�la� i zamkn�� oczy. Co zabola�o go bardziej � zdrada Xii czy
Estevana? Nigdy si� nie domy�li�em, �e on i Xia...
� Nie jeste� moj� c�rk�
mo�liwe.
powiedzia� na g�os. � To nie-
Rano Michael wyruszy� na poszukiwanie Cecelii Lujan, jednej
z jego sta�ych modelek. Znalaz�j� w sklepie federalnym, poch�oni�t�
przyklejaniem cen na melony, na kt�re za nic w �wiecie nie mog�aby
sobie pozwoli� przy swojej pa�stwowej pensji, a na jej twarzy
malowa� si� pogodny smutek.
� Znowu Carl? � zapyta� j�, dotykaj�c podlewane podpo-
wierzchniowo melony.
� Posprzeczali�my si� i nie wr�ci� wczoraj do domu po rodeo.
Carl pracowa� w wodoci�gach, a po godzinach dorabia� sobie
jako �tubylec". Przykrywa� wszczepy i tatua�e makija�em i kr�ci�
si� w�r�d turyst�w ubrany w d�insy, koszul� i buty z prawdziwej
sk�ry.
� Zapomnia�em, �e to weekend rodeo. � Michael pow�cha�
pokryty siateczkowatym wzorem kantalup i w�o�y� go ostro�nie do
w�zka.
� Sama chcia�abym zapomnie�. Miasto p�ka w szwach, robi�
w nadgodzinach w hotelu i w gospodzie. � Cecelia by�a pe�noeta-
towym pracownikiem Biura; z twarzy Indianka Pueblo, z pochodze-
nia po cz�ci Baskijka i Meksykanka. � Nie wiem, kiedy b�d� mia�a
troch� czasu dla Carla, a on zaraz pomy�li, �e si� w�ciekam, bo
poszed� do Marii. � Odgarn�a czarne w�osy z szerokiej twarzy,
z�oszcz�c si� nie na Carla, lecz z powodu nieuniknionego nieporo-
zumienia.
Cecelia by�a najbardziej wyrozumia�� kobiet�, jak� kiedykol-
wiek spotka�, i nie wyp�ywa�o to ani z potrzeby, ani z l�ku. Potrafi�a
si� solidnie zez�o�ci� i zdrowo przy�o�y� w napadzie gniewu, lecz
umia�a wybacza� szczerze i bezwarunkowo. Michael obj�� j� ramie-
niem, czuj�c w nozdrzach zapach potu i kobiecego cia�a.
� Masz mo�e czas na pozowanie? Nie zajm� ci wi�cej ni�
godzin�. Dorzuc� �ap�wk� do zwyk�ej stawki � doda�, gdy zacz�a
kr�ci� przecz�co g�ow�, i wyci�gn�� kantalup z koszyka.
Cecelia wybuchn�a �miechem.
� Zgoda. Carl uwielbia kantalupy, ale o dziesi�tej musz� by�
w gospodzie.
� Nie ma sprawy. �Michael wy�adowa� skromne zakupy oraz
melona na ta�m� kasy i przesun�� kart� przez czytnik. Nawet Biuro
nie zdo�a�o zmusi� sklepu do powrotu do kasjer�w i monet.
Cecelia czeka�a przy wyj�ciu. Wzi�� do r�ki plastikow� torb�
z zakupami, a melona wcisn�� pod rami�.
� Kiedy zamierzasz zaprosi� Chris do ��ka? � zapyta�a, kiedy
przechodzili przez niewielki parking. � To musi by� dla niej bardzo
trudne, zjawienie si� tej dziewczyny, dzieciaka Xii.
� M�j Bo�e. � Michael prawie upu�ci� torb�.
� Daj spok�j. � Cecelia gwa�townie pokr�ci�a g�ow�. � Jes-
te�my w Starym Taos, pami�tasz? Jej list trafi� do katalogu poste
restante na poczcie, a wydruki sporz�dza Maria Torres. Maria ma
najd�u�szy j�zyk w ca�ym mie�cie. Czego si� spodziewa�e�?
W rzeczy samej, czego?
� Czy wszyscy w Taos ju� wiedz� o moich sprawach? Co si�
tyczy Chris, jeste�my przyjaci�mi i tyle. Jak mo�esz... � Pokr�ci�
g�ow� w lekkim oszo�omieniu. � Ten list nie ma z ni� nic wsp�l-
nego.
� Maria nie rozpowiada wszystkich twoich spraw. Tylko te,
kt�re interesuj� twoich przyjaci�. Lubi� Chris. � Ciemne oczy
Cecelii by�y zamy�lone. � Mo�e powiniene� co jaki� czas oderwa�
si� od tych twoich kamyk�w, co?
Chris? Nie. No, mo�e i czasami zachowywa�a si� tak, jakby by�a
zainteresowana, ale by�a cholernie m�oda.
C�, mia� sze��dziesi�t lat, kiedy Xia zjawi�a si� w mie�cie, a ona
by�a wtedy po dwudziestce. Michael prze�o�y� torb� do drugiej r�ki,
czuj�c nieoczekiwane zak�opotanie. Tak, Chris zale�a�o na nim, a on
nie dopuszcza� tej my�li do siebie. Co jeszcze ukrywa� przed samym
sob�? Nie by� pewien, czy chcia� si� tego dowiedzie�.
� Je�li masz by� w gospodzie na dziesi�t�, powinni�my si�
pospieszy� � powiedzia�.
Na szcz�cie dom Archenwald-Shena robi� wra�enie opustosza-
�ego, tak d�ugo jak nie zwraca�o si� uwagi na niematerialny cie�
ochrony. Michael zostawi� zakupy i �ap�wk� dla Cecelii w komplet-
nie zmodernizowanej kuchni, czuj�c, �e lepi si� od potu i jest
skonany po tym kr�tkim marszu.
Starza� si�, mimo wysi�k�w fachowc�w z serwisu tkanek. Nie
ciele�nie. Mo�e i dobiega� dziewi��dziesi�tki, lecz jego cia�o nale-
�a�o do pi��dziesi�ciolatka. A jednak czu� si� staro. Michael zamkn��
na chwil� oczy, oczyszczaj�c umys�, przygotowuj�c si�. Cecelia
zd��y�a ju� usadowi� si� przy Kamieniu Drzew. Pozowa�a dla niego
wiele razy jako stabilne �r�d�o ciep�a i seksu. Oczy mia�a zamkni�te,
g�ow� odchyli�a do ty�u i opar�a o ch�odn� bry�� Kamienia; oddycha-
�a powoli. Nie musia� ju� nawet wprowadza� jej w trans. Michael
przykucn�� obok niej. Niekt�rzy m�odzi rze�biarze podawali mode-
lom narkotyki i stosowali sugesti� wirtualn�, nie dbaj�c o to, �e
chemiczna mgie�ka przes�ania�a szczeg�y ko�cowego rezonansu.
Robili to ze wzgl�du na szybko�� � by wyprodukowa� dojrza�y
obelisk w pi�� lat zamiast w dwadzie�cia czy trzydzie�ci.
Manufaktury. Michael st�umi� przyp�yw pogardy, uspokoi� si�
raz jeszcze. My�l o Kamieniu Drzew... ws�uchaj si�... Dotyk jego
d�oni rozbudzi� Kamie� i Michael zadr�a�, czuj�c znajome rozsze-
rzenie �wiadomo�ci. Naukowcy rozprawiali o synchronizacji fal
m�zgowych i rezonansach rytmu alfa; Michael wiedzia� tylko tyle,
�e po rozbudzeniu Kamie� stapia� si� ze s�uchaczem � kochankiem
obcych asteroid, spijaj�cym marzenia. Michael zamkn�� oczy, wy-
ra�nie �wiadom obecno�ci Cecelii, jej zm�czenia, delikatnego pod-
ra�nienia pe�nego p�cherza, cichego szmeru jej uczu�.
� Opowiedz mi o Carlu � wyszepta�. � Wczoraj wieczorem
zachowa� si� jak g�wniarz. Wrzeszczeli�cie na siebie.
� Zachowa� si� jak �winia, narzekaj�c, �e w domu nie ma niczego
do jedzenia, chocia� wiedzia�, �e oboje przepracowali�my ostatnie
dwadzie�cia godzin. Po prostu mia� ch�tk� na Mari�, m�g� po prostu
to powiedzie�, ale musia� zachowa� si� jak samiec, sam wiesz.
W jej g�osie da�o si� wyczu� skruch�, bo sama te� bra�a udzia�
w ich pe�nej wrzask�w sprzeczce, nie gniewa�a si� ju�, gierki Carla
bawi�y j� i doprowadza�y do rozpaczy, by�a gotowa wybaczy�,
pom�c zaleczy� rany...
Tego w�a�nie potrzebowa� Kamie� Drzew.
� Wiesz, czasami straszny z niego dzieciak. Rozumiesz, wkur-
wia si� i wrzeszczy na mnie, a tak naprawd� jest z�y na siebie, bo mu
wstyd, �e ma ochot� na Mari�. Znasz m�j charakterek...
�Osnowa splatana jest z duszy rze�biarza", powiedzia� Estevan.
�W�tek bierze si� z modelu". Kamie� Drzew spija� rozwijane ni� po
nici emocje Cecelii: ukryt� w sprzeczce mi�o��, zrozumienie Mi-
chaela, �e to mi�o�� tworzy�a trwa�� podstaw�, dzi�ki kt�rej Carl
i Cecelia od dwunastu lat byli razem w tym zamkni�tym mikrokos-
mosie miasta, bez wzgl�du na to w czyich ��kach si� znale�li.
Powoli wplata� te w�tki mi�o�ci, zrozumienia i przebaczenia w roz-
dart� struktur� Kamienia Drzew. Stopniowo dysonans ucich�, po-
szarpane kraw�dzie harmonijnie si� wyg�adzi�y. Twarz Carla wy-
pe�ni�a jego umys�, zbyt m�oda i u�miechni�ta � tak Cecelia po-
strzega�a swego kochanka. Michael pozwoli�, by zatopi�a si� w Ka-
mie�. Nie za g��boko... Uni�s� d�o�, poczu� elektryzuj�ce uk�ucie
towarzysz�ce roz��czeniu, poczu�, jak Kamie� na powr�t zapada
w drzemk�.
� Dzi�kuj�, Cecelio � powiedzia� cicho.
� To wszystko? � Odrzuci�a w�osy do ty�u, podnios�a si�
i ziewn�a. � Daj mi zna�, kiedy znowu b�d� ci potrzebna. I dzi�ki
za melona.
Michael s�ucha� cichn�cego odg�osu jej krok�w, trza�ni�cia
drzwiami. Zm�czony tym kontaktem, na wp� przysypiaj�c, pozwo-
li�, by harmonie Kamienia unios�y go delikatn� fal� zmys��w i uczu�,
powolnym rytmem przyp�yw�w i odp�yw�w �ycia. Na wp� widocz-
ne, przelotne obrazy ludzkich twarzy, bylicy, krzew�w r�anych
i sosen przemyka�y przez jego m�zg, nios�c ze sob� subtelne wspo-
mnienia. Ujrza� p�ytk� rzek� w lecie, rukiew w�r�d g�az�w. Hondo.
Cz�sto chodzili tam na pikniki, on i Xia. Kt�rego� popo�udnia
znalaz�a tam wypolerowan� kozi� czaszk�. Koza neandertalska, tak
j� nazwa�a i powiesi�a na �cianie w pracowni. Wci�� jeszcze tam
wisia�a, g�adka i po��k�a niczym stara ko�� s�oniowa.
Nie mog�c si� pozby� poczucia winy, Michael u�wiadomi� sobie,
�e szuka Xii w Kamieniu Drzew, przesiewa rezonanse niczym
nar�cze jesiennych li�ci w poszukiwaniu idealnego z�ocistego odcie-
nia. Takich rzeczy nie wypada�o robi� z Kamieniem innego rze�-
biarza. Czuj�c si� jak podgl�dacz, zerkaj�cy przez okno tw�rczo�ci
Estevana, wzi�� si� w gar��, by wsta�.
I nagle zjawi�a si� Xia, szmer obecno�ci, kt�ry sprawi�, �e a�
zadr�a� z potrzeby wyci�gni�cia d�oni i dotkni�cia jej. Michael
przykucn��, niezgrabnie podginaj�c pod siebie stopy, zamieraj�c
w bezruchu.
�Bez wzgl�du na to, co robi�, odpycha mnie, Estevanie, chowa
si� w tych swoich przekl�tych kamieniach. Czy musz� w niego
czym� rzuci�? Czy musz� go zabi�, by zrozumia�, jak bardzo go
kocham?"
� Wcale tak nie by�o! � Wystraszony d�wi�kiem w�asnego
g�osu Michael si� wywr�ci�, uderzaj�c kolanem o posadzk�. Wcale
tak nie by�o. By�a rozgoryczona i upierdliwa, bo jej kariera tancerki
ugrz�z�a na mieli�nie, podczas gdy o nim robi�o si� coraz g�o�niej.
��da�a, by po�wi�ca� uwag� wy��cznie jej, czepia�a si� go, kiedy
pracowa� przy Kamieniach, rani�a go ostrymi s�owami, odp�dza�a od
siebie.
Kl�cz�c na pod�odze, Michael usi�owa� ponownie j� odszuka�,
lecz jej g�os znikn��, samotna ulotna nuta zatopiona w symfonii
dekad. Bez cienia wstydu Michael przetrz�sa� rezonanse i znalaz�
chwil� intensywnego b�lu, kiedy Estevan powiedzia�: �Tak, tak,
mo�esz tu zosta�, ale to zrani M'kile'a, a niczego nie rozwi��e.
Dlaczego wy dwoje chcecie rozerwa� mnie mi�dzy sob�?"
Nie. Estevan zdradzi� go, zdradzi� ich przyja��. By�o zupe�nie
inaczej. Michael wypad� z pracowni, p�dz�c �wirowym podjaz-
dem, a lata kr��y�y wok� jego g�owy niczym zesch�e li�cie. Pr�-
bowa� je pochwyci�, lecz prze�lizgiwa�y mu si� mi�dzy palcami.
�Ukrad� mi j�. Zdradzi�a mnie". Odwr�ci� si� od ich zdrady, przela�
sw� nienawi�� w Kamienie. �Nami�tne", �linili si� krytycy. �Burz-
liwe".
Xia opu�ci�a Estevana ju� po miesi�cu, wyjecha�a z Taos. Michael
zwolni� i zatrzyma� si� na chodniku, omiatany ciekawskimi spojrze-
niami turyst�w. Zignorowa� ich, s'wiadom ich zainteresowania, dez-
aprobaty i z�o�liwego rozbawienia; pewnie my�leli, �e si� upi�,
na�pa� albo po prostu mu odbi�o. Spocony, z uniesion� wysoko
g�ow�, poszed� w kierunku swojej pracowni. Z czasem Estevan i on
znowu zostali przyjaci�mi � nie takimi jak przedtem, ale przynaj-
mniej z ich stosunk�w znikn�a wrogo��. Estevan pr�bowa� poroz-
mawia� z nim o Xii, lecz w ko�cu da� sobie spok�j. Narasta�o mi�dzy
nimi milczenie, a� wreszcie zablokowa�o wszystko z wyj�tkiem
pustej paplaniny i trywialnych s��w. Czasami Michael zastanawia�
si�, czy mo�e to milczenie wygna�o Estevana do Albuquerque.
� To nie by�a moja wina � wyszepta� Michael. � To ty mnie
skrzywdzi�e�.
Krzywda. Michael wyczu� j� w zatopionej w Kamieniu Xii. �al
Estevana za ich zniszczon� przyja�ni�.
Nie, nie, to ich dzie�o, ich wina. Nie moja. Dobrze pami�tam.
Kamienie te� pami�ta�y. Meduzie cia�o zamro�onych dusz. Czy
mo�na sk�ama� Kamieniowi? Czy Kamie� mo�e k�ama�?
Aleja przecie� pami�tam...
Nogi Michaela rwa�y si� do coraz szybszego marszu, do biegu.
Jak gdyby by�y w stanie uciec przed tymi echami. Kiedy dotar� do
pracowni, jego oddech przerodzi� si� w szybkie, p�ytkie sapanie. Pot
sp�ywa� mu po twarzy, przykleja� kosmyki w�os�w do karku. Skwar
zawis� w pylistym cieniu pod topol�, Kamienie wygrzewa�y si�
w milczeniu w ogrodzie. Zatrzyma� si� przy Ma�ym Kamieniu, czu-
j�c p�ytko�� jego m�odo�ci. By� najm�odszym z jego obelisk�w.
Kiedy go zacz�� � cztery lata temu?
� Hej. � Z cienia topoli wy�oni�a si� jaka� posta�. � Mia�em
w�a�nie sobie p�j��.
Michael spojrza� t�po na m�odego m�czyzn� id�cego w jego
stron�.
� Pami�tasz? � S�o�ce migota�o w intarsjach jego czaszki. �
Zaprosi�e� mnie, �ebym pozowa� do jednego z nich. � Skinieniem
g�owy wskaza� na Kamienie.
� A, tak � powiedzia� niewyra�nie Michael.
� Hej, nic ci nie jest?
� Nie, nie, wszystko w porz�dku. � Michael odwr�ci� si� od
sztucznie idealnej twarzy ch�opaka i z�o�y� d�onie na Kamieniu
S�o�ca. Poczu� wi�cej ni� ciep�o, rozgor�czkowany �ar, jego rezo-
nanse wp�yn�y w jego dusz�: uk�ucie s�onego potu na wargach, b�l
nadgarstk�w zm�czonych pieleniem. Ogr�d Xii. M�ode mi�nie Xii.
Pami�ta� te nuty, pami�ta� to popo�udnie, kiedy obudzi� Kamie�
S�o�ca, by spija� jej przyjemne znu�enie...
Kamie� S�o�ca pami�ta�.
Kocha�em ci�, Xia. Kocha�em ci� najbardziej na �wiecie. Nigdy
ci� nie skrzywdzi�em. Nie zas�u�y�em na to, co mi zrobili�cie... Ty
i Estevan. Dlaczego nie potrafi� odnale�� tych rezonans�w w Kamie-
niu? Musia�y tam by�. Przecie� pami�ta�...
� Co wy z tego macie? � Ch�opak spojrza� Michaelowi prosto
w twarz. � No, to wy robicie ten towar. Jak si� teraz czujesz?
� Co ja z tego mam? �Michael za�mia� si� ochryple i ch�opak
cofn�� si� o krok. � Naprawd� my�lisz, �e pami�tasz, co wydarzy�o
si� wczoraj? Ca�y ten b�l? Mo�e wszystko zmieniamy, mo�e prze-
sz�o�� jest tylko naszym wytworem. � Ch�opak wlepia� w niego
zdumione spojrzenie, mo�e nie zazna� �adnego b�lu, o kt�rym
m�g�by zapomnie�. � Masz. � Michael przeszed� przez ogr�d
czterema d�ugimi krokami i chwyci� wisz�c� na ganku kozi� kami-
zelk�. � Chod� tutaj. � Chwyci� ch�opaka za rami� i bez zb�dnej
delikatno�ci zaci�gn�� do Ma�ego Kamienia. � Siadaj. � Pchn�� go
na ziemi� obok kamienia, ciskaj�c mu kozi� kamizelk� na kolana.
� Baw si� ni� � wydysza�. Kamie� zbudzi� si� pod jego r�k�,
reaguj�c, wch�aniaj�c bod�ce. � Dotknij jej. To zwierz�ca sk�ra,
tak mi�kka i j�drna jak twoja w�asna. Kto� zdar� j� z cia�a tej kozy,
wbi� palce we w�osie i �liskie, skrwawione b�ony, szarpi�c j�, ci�g-
n�c. � Spojrza� w skierowan� ku g�rze twarz ch�opaka, oddychaj�c
pospiesznie, zaciskaj�c pi�ci. � Mi�nie drga�y, gdy zdzierano t�
sk�r�, czerwone, surowe cia�o zlane krwi�. Mo�e... to zwierz�
jeszcze czu�o � powiedzia� cicho. � Mo�e jaka� cz�� jego umys�u
zachowa�a jeszcze �wiadomo��, rozwrzeszczana, zatopiona w�r�d
ciszy.
Ch�opak wlepi� w niego spojrzenie swych szeroko rozwartych
oczu, mn�c kozi� sk�r� w zaci�ni�tych gar�ciach, po��daj�c krwi
i b�lu, pragn�c go...
� To ty jeste� t� koz� � wyszepta� Michael. � To twoja sk�-
ra oddziela si� od cia�a, twoja krew wsi�ka w piach, nogi kopi�
ziemi�, i umierasz, pr�buj�c uciec, pr�buj�c si� wyrwa�... jakie to
uczucie?
� Jezu. � R�owy czubek j�zyka ch�opaka przesun�� si� po
jego poblad�ych wargach. � To... oble�ne.
� Pragniesz jej. � Michael chwyci� r�g kamizelki i przesun��
nim po policzku ch�opaka powoli, zmys�owo. � Pragniesz tego
b�lu. Pragniesz go...
� Przesta� � ch�opak wyrwa� si� i wsta�, odtr�caj�c kamizelk�,
jego twarz l�ni�a od potu. � Popieprzy�o ci�, co z ciebie za zbok,
facet. � Odskoczy� do ty�u przygarbiony, spi�ty. � Nie wiem,
czego, kurwa, chcesz, ale ja w to nie wchodz�.
Michael patrzy�, jak ch�opak przebiega przez ogr�d i znika za
budynkiem pracowni. Dlaczego to zrobi�em?, zastanawia� si�, schy-
laj�c si� po kamizelk�. Jego r�ce dr�a�y, otrzepa� kurz ze sk�ry
w nag�ym przyp�ywie w�ciek�o�ci. Jakiego efektu poszukiwa�? Nu-
ty m�odzie�czej, sadomasochistycznej ��dzy krwi? Nawet nie wpro-
wadzi� go w trans, a Ma�y Kamie� i tak nie potrzebowa� podob-
nej nuty.
A mo�e i tak. Zarzuci� sobie kamizelk� na rami�. Krytycy nie
okre�lali ju� jego Kamieni mianem burzliwych. �Stonowane". Tego
s�owa u�ywali najcz�ciej. �Stabilne".
Ma�y Kamie� drzema� na s�o�cu, cymba�y przera�enia, ��dzy,
l�ku ch�opaka pobrzmiewa�y w jego przyt�umionej pie�ni. Czy to
twoja krew, Estevan? Czy to ni� zbryzga�em jego powierzchni�? Co
czu�e�, widz�c nadje�d�aj�cy poci�g i wiedz�c, �e zaraz zginiesz?
Co wtedy czu�e�? Michael przy�apa� si� na tym, �e pociera d�o�mi
o spodnie. Tak jakby by�y brudne � albo splamione krwi�.
Kozi� czy Estevana?
� Przychodz� nie w por�? Mo�e przeszkodzi�em? � Archen-
wald-Shen u�miechn�� si� do niego z cienia ganku. � Pani Neiman
nie mog�a si� do pana dodzwoni� przez terminal, pomy�la�em wi�c
sobie, �e zajrz� do pana. Mam nadziej�, �e nie ma pan nic przeciw
temu? � Jego ton jasno dawa� do zrozumienia, �e jest