8355

Szczegóły
Tytuł 8355
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

8355 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 8355 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

8355 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Fiodor Dostojewski � Potulna Opowiadanie fantastyczne OD AUTORA �����Zechc� mi czytelnicy wybaczy�, �e tym razem zamiast Dziennika w jego zwyk�ej postaci daj� tylko opowie��, ale naprawd� zabra�a mi wi�ksz� cz�� miesi�ca. W ka�dym razie prosz� czytelnik�w o pob�a�liwo��. �����A teraz co do samego opowiadania. Okre�li�em je jako �fantastyczne", mimo �e uwa�am je za wysoce prawdziwe. Lecz element fantastyki jest tu istotnie, i to w samej formie opowiadania, co te� uwa�am za konieczne wyja�ni� na wst�pie. �����Rzecz w tym, �e nie jest to ani opowiadanie, ani pami�tnik. Prosz� sobie wyobrazi� m�a, kt�ry ma przed sob� na stole zw�oki �ony, samob�jczyni, kt�ra kilka godzin temu wyskoczy�a oknem. Jest wzburzony, nie zd��y� jeszcze skupi� my�li. Chodzi po mieszkaniu i usi�uje zrozumie�, co si� sta�o, �skupi� my�li w jedno ognisko". W dodatku jest to niepoprawny hipochondryk, z gatunku tych, co to rozmawiaj� sami ze sob�. No i rozmawia sam ze sob�, opowiada o tym, co si� sta�o, pr�buje to sobie wyja�ni�. Mimo pozornej konsekwencji opowie�ci raz po raz popada on w sprzeczno�� zar�wno logiczn�, jak uczuciow�. Usprawiedliwia si� i oskar�a �on�, i zbacza z tematu zapuszczaj�c si� w r�ne dygresje; a w tym wszystkim jest i prostactwo my�li i serca, i g��bokie uczucie. Stopniowo, krok po kroku, rzeczywi�cie wyja�nia sobie rzecz ca�� i skupia �my�li w jedno ognisko". Szereg rozbudzonych wspomnie� nieodparcie przywodzi go w ko�cu ku prawdzie, a prawda nieodparcie uszlachetnia jego umys� i serce. Pod koniec zmienia si� nawet ton opowie�ci w por�wnaniu z jej chaotycznym pocz�tkiem. Prawda objawia si� nieszcz�snemu do�� jasno i wyrazi�cie, przynajmniej dla niego samego. Taki jest temat. Oczywi�cie proces opowiadania trwa kilka godzin, z przerwami i wtr�tami, w formie do�� chaotycznej: narrator to m�wi do siebie, to zn�w zwraca si� jakby do niewidocznego s�uchacza, do jakiego� s�dziego. Tak zreszt� bywa zawsze w rzeczywisto�ci. Gdyby m�g� go pos�ucha� stenograf i wszystko od razu zapisa�, zapis by�by nieco bardziej chropawy, mniej g�adki ni� u mnie, lecz wydaje mi si�, �e proces psychologiczny pozosta�by chyba ten sam. Ot� w�a�nie to za�o�enie o notuj�cym wszystko stenografie (po kt�rym ja bym opracowa� zapis) jest tym, co nazywam w tej opowie�ci pierwiastkiem fantastycznym. Ale co� podobnego w pewnej mierze stosowano ju� nieraz w literaturze: na przyk�ad Wiktor Hugo w swoim arcydziele Ostatni dzie� skaza�ca u�y� prawie takiego samego chwytu i cho� nie wprowadzi� stenografa, dopu�ci� si� jeszcze wi�kszego nieprawdopodobie�stwa zak�adaj�c, �e cz�owiek skazany na �mier� mo�e (i ma czas) prowadzi� notatki w ostatnim dniu �ycia, w ostatniej godzinie, ba � dos�ownie w ostatniej minucie. Ale gdyby sobie na t� fantazj� nie pozwoli�, nie powsta�by w og�le utw�r � najrealniejszy, najprawdziwszy ze wszystkich, jakie napisa�. ROZDZIA� PIERWSZY I Kim by�em ja a kim ona �����...P�ki jeszcze tu jest � wszystko dobrze: podchodz�, i patrz� co chwila, ale gdy j� jutro zabior� � jak�e zostan� sam jeden? Teraz jest w salonie na stole, zsun�li�my dwa stoliki do kart, a trumna b�dzie jutro, bia�a, bia�y at�as, a zreszt� nie o tym mia�em... Ja wci�� chodz� i chc� to zrozumie�. Ju� od sze�ciu godzin usi�uj� zrozumie�, ale wci�� si� nie mog� skupi�. W tym w�a�nie rzecz, �e wci�� chodz� i chodz�, i chodz�... To by�o tak. Po prostu opowiem po kolei, porz�dnie. (Porz�dek!) Prosz� pa�stwa, nie jestem w og�le literatem, bynajmniej, i wy to widzicie, ale niech tam, opowiem tak, jak sam to rozumiem. W tym w�a�nie ca�a groza, �e ja wszystko rozumiem! �����Wi�c je�eli was to interesuje, to znaczy, je�eli mam zacz�� od samego pocz�tku � po prostu przychodzi�a wtedy do mnie zastawia� rzeczy, aby mie� pieni�dze na op�acanie anons�w w �G�osie", �e niby tak a tak, guwernantka przyjmie kondycj�, mo�e wyjecha� lub przychodzi� na lekcje do domu, itd., itp. Tak by�o na samym pocz�tku i nie odr�nia�em jej naturalnie od innych: przychodzi jak wszyscy, i tak dalej. Ale potem zacz��em odr�nia�. By�a taka szczuplutka, blondyneczka, �redniego wzrostu, wobec mnie zawsze jaka� niezr�czna, jakby zmieszana (pewnie by�a taka wobec wszystkich obcych, a ja, ma si� rozumie�, by�em dla niej taki sam jak ka�dy inny, oczywi�cie nie jako zastawnik, lecz jako cz�owiek). Otrzymawszy pieni�dze, od razu w ty� zwrot i wychodzi. I zawsze w milczeniu. Inni to si� sprzeczaj�, prosz�, targuj� si�, �eby wi�cej uzyska�, ona � nie, we�mie, ile dam... Zdaje si�, �e co� pl�cz�... Aha, przede wszystkim zaskoczy�y mnie jej rzeczy: srebrne poz�acane kolczyki, jaki� lichy medalionik � takie groszowe rzeczy. Sama zreszt� wiedzia�a, �e s� warte grosze, ale wyczyta�em z jej twarzy, �e dla niej s� bardzo cenne � i w istocie by�o to wszystko, co jej zosta�o po rodzicach, potem si� dowiedzia�em. Raz tylko pozwoli�em sobie na u�miech na widok jej rzeczy. Ja sobie na to, uwa�acie pa�stwo, nigdy nie pozwalam, wobec klient�w zachowuj� si� po d�entelme�sku: m�wi� ma�o, uprzejmie i surowo. �Surowo, surowo i surowo". Ale pozwoli�a sobie raptem przynie�� resztki (dos�ownie resztki) jakiej� starej zaj�czej salopki � i wypsn�o mi si� co� w rodzaju �artu. Bo�e, jak si� �achn�a! Oczy ma wielkie, niebieskie, pe�ne zadumy, ale � jak�e si� zaiskrzy�y! Lecz nie rzek�a s�owa, zabra�a swoje �resztki" i � posz�a. Wtedy w�a�nie spostrzeg�em j� po raz pierwszy w szczeg�lny spos�b i pomy�la�em o niej co� w tym rodzaju, to znaczy co� w�a�nie w szczeg�lnym rodzaju. Aha, pami�tam jeszcze jedno wra�enie, a w�a�ciwie, prawd� m�wi�c, g��wne wra�enie, po prostu syntez�: mianowicie, �e jest strasznie m�oda, tak m�odziutka, jakby mia�a dopiero czterna�cie lat. A przecie� mia�a ju� wtedy prawie szesna�cie, bez trzech miesi�cy. A zreszt� nie to chcia�em powiedzie�, wcale nie w tym by�a synteza. Nazajutrz zn�w przysz�a. Dowiedzia�em si� potem, �e by�a z t� salopk� u Dobronrawowa i u Mozera, ale ci opr�cz z�ota niczego nie przyjmuj� i nawet z ni� gada� nie chcieli. Ja natomiast przyj��em od niej kiedy� kame� (ot, takie byle co) � a po chwili sam si� zdziwi�em: ja przecie� tak�e nie przyjmuj� nic opr�cz z�ota i srebra, a od niej raptem zgodzi�em si� na kame�. By�a to wtedy druga my�l o niej, pami�tam. �����Tym razem, to znaczy po Mozerze, przynios�a bursztynowy munsztuk � ot, taki sobie drobiazg, dla nas te� bez warto�ci, bo my uznajemy tylko z�oto. Poniewa� by�o to po wczorajszym buncie, przyj��em j� surowo. Surowo�� u mnie oznacza osch�o��. A jednak wr�czaj�c jej dwa ruble nie wytrzyma�em i o�wiadczy�em z niejak� irytacj�: �Robi� to tylko dla pani, bo Mozer nie przyj��by czego� takiego". S�owa �dla pani" wypowiedzia�em ze szczeg�lnym naciskiem, i to w�a�nie w pewnym sensie. Zn�w si� �achn�a us�yszawszy te s�owa, ale nic nie powiedzia�a, nie rzuci�a pieni�dzy, przyj�a � co znaczy bieda! Ale jak si� �achn�a! Zrozumia�em, �em dotkn�� bole�nie. A gdy wysz�a, zada�em sobie nagle pytanie: �Czy�by triumf nad ni� wart by� dwa ruble?" Ha, ha, ha! Pami�tam, �e zada�em sobie w�a�nie to pytanie dwa razy: �Czy by� wart? Czy by� wart?" I �miej�c si� odpowiedzia�em sobie na nie twierdz�co. O, bardzo mnie to wtedy ubawi�o. Ale nie by�o to brzydkie uczucie: zrobi�em to rozmy�lnie, w okre�lonym celu: chcia�em j� wystawi� na pr�b�, bo nagle za�wita� mi w zwi�zku z ni� pewien pomys�. By�a to moja trzecia szczeg�lna my�l o niej. �����...No i w�a�nie od tej chwili wszystko si� zacz�o. Naturalnie od razu postara�em si� dowiedzie� o niej wszystkiego po�rednio i oczekiwa�em jej przyj�cia z wielk� niecierpliwo�ci�. Przewidywa�em, �e wkr�tce przyjdzie. Kiedy przysz�a, wszcz��em uprzejm� rozmow� z niezwyk�ym ugrzecznieniem. Jestem przecie� nie�le wychowany i mam dobre maniery. Hm! Wtedy si� domy�li�em, �e jest dobra i potulna. Dobrzy i potulni ludzie nie opieraj� si� d�ugo i je�li nawet nie s� sk�onni do zwierze�, od rozmowy nie potrafi� si� wykr�ci� ani rusz, odpowiadaj� sk�po, ale b�d� co b�d� odpowiadaj�, im dalej, tym wi�cej, byle si� nie zniech�ca�, je�eli nam zale�y. Ma si� rozumie�, sama niczego mi wtedy nie wyja�ni�a. Potem dopiero dowiedzia�em si� o �G�osie" i o wszystkim. Og�asza�a si� wtedy rozpaczliwie, z pocz�tku, rozumie si�, ambitnie: tak a tak, �guwernantka przyjmie kondycj�, mo�e wyjecha�, oferty przysy�a� listem poleconym", a potem �przyjmie wszelkie warunki, zgodzi si� udziela� korepetycji i do towarzystwa, i zajmowa� si� gospodarstwem, i piel�gnowa� chor� osob�, i szy� umiem" itd. � znane rzeczy! Oczywi�cie wszystko to dodawano w og�oszeniu w r�nych wariantach, a pod sam koniec, kiedy sytuacja sta�a si� rozpaczliwa, to nawet �bez pensji, za samo utrzymanie". I c� � nie znalaz�a posady! Postanowi�em j� wtedy wypr�bowa� po raz ostatni: bior� nagle dzisiejszy �G�os" i pokazuj� jej anons: �M�oda osoba, sierota, szuka posady guwernantki do ma�ych dzieci, najch�tniej u starszego wdowca. Mo�e pom�c w gospodarstwie". ������ O, widzi pani, ta si� dzi� og�osi�a, a do wieczora na pewno znajdzie miejsce. Tak si� trzeba og�asza�! �����Zn�w si� �achn�a, zn�w oczy si� zaiskrzy�y, w ty� zwrot i ju� jej nie by�o. Bardzo mi si� to spodoba�o. Zreszt� by�em ju� wtedy ca�kiem pewien swego i nie obawia�em si� wiedz�c, �e przecie� munsztuk�w nikt nie przyjmie, tym bardziej �e ju� nie mia�a nawet munsztuk�w. No i faktycznie, na trzeci dzie� przychodzi bledziutka, wzburzona � domy�li�em si�, �e co� musia�o zaj�� w domu, i rzeczywi�cie zasz�o. Zaraz powiem, co zasz�o, ale teraz chc� tylko opowiedzie�, jak to nagle zada�em szyku i uros�em w jej oczach. Taki raptem zamiar powzi��em. Chodzi o to, �e przynios�a ten obraz (zdecydowa�a si� przynie��)... Ach, s�uchajcie, s�uchajcie! Teraz to si� ju� naprawd� zacz�o, bo przedtem jako� tylko kr��y�em... Chodzi o to, �e teraz chc� to wszystko sobie przypomnie�, ka�dy drobiazg, najdrobniejszy szczeg�. Wci�� chc� skupi� my�li w jedno ognisko i � nie mog�, bo ci�gle te szczeg�y, szczeg�liki, drobiazgi... �����Obraz Matki Boskiej, Matka Boska z Dzieci�tkiem � familijny, antyczny, w srebrnej poz�acanej oprawie, wart � no, ze sze�� rubli wart. Widz�, �e jej bardzo zale�y na tym obrazie � zastawia ca�y, nie zdejmuj�c oprawy. M�wi� do niej: ������ Lepiej by�oby zdj�� opraw�, a obraz zabra�, bo obraz to jednak jako� nie tego... ������ A co, to jest zakazane? ������ Ach, nie o to chodzi, ale chyba dla pani samej... ������ No to prosz� zdj��. ������ Wie pani co, nie b�d� zdejmowa�, ale postawi� tam, w o�tarzyku � powiedzia�em po namy�le � obok innych obraz�w, pod lampk� (u mnie zawsze, od chwili otwarcia kasy, pali�a si� lampka oliwna), i prosz� po prostu wzi�� dziesi�� rubli. ������ Nie potrzebuj� dziesi�ciu, niech pan da pi��, na pewno wykupi�. ������ Nie chce pani dziesi�ciu? Obraz wart jest tyle � doda�em zauwa�ywszy, �e ocz�ta jej zn�w zaiskrzy�y si�. Milcza�a. Wr�czy�em jej pi�� rubli. ������ Nie trzeba nikim gardzi�, sam by�em w takich opa�ach, nawet w jeszcze gorszych, i je�eli widzi mnie pani teraz przy takim zaj�ciu... to po tym wszystkim, co znios�em... ������ M�ci si� pan na spo�ecze�stwie? Tak? � przerwa�a mi nagle z do�� zjadliw� ironi�, w kt�rej by�o zreszt� sporo pob�a�liwo�ci (to znaczy nie by� to przytyk osobisty, bo na pewno nie odr�nia�a mnie wtedy od innych, tak i� zabrzmia�o to prawie nieszkodliwie). �Aha � pomy�la�em � takie z ciebie zi�ko, nowomodny charakterek". ������ Widzi pani � odpar�em p� �artem, p� tajemniczo: �Jam jest tej si�y cz�stk� drobn�, co zawsze z�ego chce � i zawsze sprawia dobro"... �����Spojrza�a na mnie szybko i z wielkim zaciekawieniem, bardzo zreszt� dziecinnym. ������ Chwileczk�... Co to za mysi? Sk�d to jest? Ju� to chyba s�ysza�am... ������ Niech si� pani nie g�owi, tymi s�owami przedstawia si� Mefistofeles Faustowi. Czyta�a pani Fausta? ������ Nie... nieuwa�nie. ������ A wi�c w og�le pani nie czyta�a. Trzeba przeczyta�. Ale zn�w widz� na pani ustach ironiczny u�miech. Prosz� mnie nie pos�dza� o taki brak smaku, �e dla upi�kszenia roli zastawnika przedstawiam siebie jako Mefistofelesa. Zastawnik zastawnikiem zostanie. Wiadoma rzecz. ������ Jaki pan dziwny... Wcale nie chcia�am tego powiedzie�... �����Mia�a ochot� powiedzie�: �Nie spodziewa�am si�, �e pan jest wykszta�conym cz�owiekiem", ale nie powiedzia�a, ja jednak wiedzia�em, �e to pomy�la�a. Ogromnie jej zaimponowa�em. ������ Widzi pani � zauwa�y�em � na ka�dym polu mo�na czyni� dobrze. Oczywi�cie nie m�wi� o sobie, nic dobrego, powiedzmy, nie robi�, ale... ������ Oczywi�cie mo�na dobrze czyni� w ka�dym miejscu � powiedzia�a obrzuciwszy mnie szybkim, przenikliwym spojrzeniem. � W�a�nie w ka�dym miejscu � doda�a raptem. �����O, ja pami�tam, wszystkie te chwile pami�tam! I chc� jeszcze doda�, �e kiedy ta m�odzie�, ta kochana m�odzie�, chce powiedzie� co� m�drego i g��bokiego, to zbyt szczerze i naiwnie odmaluje si� na ich twarzy, �e �widzisz, bracie, m�wi� et oto co� m�drego i g��bokiego" � ale nie z pr�no�ci to czyni, jak my, lecz wida� od razu, �e sama ogromnie ceni to wszystko i wierzy g��boko i powa�a, i my�li, �e my to powa�amy tak samo, jak ona. Ach, ta szczero��! Tym w�a�nie nas rozbrajaj�. A u niej jakie� to by�o urocze! �����Pami�tam, niczego nie zapomnia�em! Kiedy posz�a, od razu postanowi�em. Tego samego dnia poszed�em po raz ostatni na zwiady i dowiedzia�em si� o niej wszystkiego od A do Z, teraz ju� o jej obecnym �yciu; o poprzednim wiedzia�em ju� wszystko od �ukierii, kt�ra wtedy u nich s�u�y�a i kt�r� przekupi�em par� dni wcze�niej. To, czego si� dowiedzia�em, by�o tak straszne, �e w og�le nie rozumiem, jak mog�a �mia� si� przed chwil� i interesowa� s�owami Mefistofelesa, b�d�c w tak okropnej sytuacji. Ale � taka jest m�odzie�! Tak w�a�nie pomy�la�em o niej wtedy z dum� i rado�ci�, bo jest w tym wszak�e i wielkoduszno��: widzicie, stoj� nad brzegiem przepa�ci, a jednak wielkie s�owa Goethego ja�niej�. M�odo�� jest zawsze, bodaj odrobink� i bodaj w nieodpowiednim kierunku, wielkoduszna. Chocia� w�a�ciwie m�wi� tylko o niej jednej. A przede wszystkim patrzy�em ju� wtedy na ni� jak na moj� i nie w�tpi�em o swej pot�dze. Wiecie pa�stwo, to wysoce lubie�na my�l, kiedy si� ju� nie w�tpi. �����Ale c� to si� ze mn� dzieje? Je�eli tak p�jdzie dalej, kiedy� skupi� to wszystko w jedno ognisko? Pr�dzej, pr�dzej � przecie� nie o to chodzi, o Bo�e! II O�wiadczyny ������Wszystko od A do Z", czego si� dowiedzia�em o niej, da si� stre�ci� w paru s�owach: jej rodzice zmarli ju� dawno, przed trzema laty, i wtedy zamieszka�a u ciotek, kt�re nie by�y comme il faut. W�a�ciwie to za ma�o powiedzie� o nich nie comme il faut. Jedna z ciotek to wdowa obarczona liczn� rodzin� � sze�cioro dzieci, sam drobiazg. Druga panna, stara, wstr�tna. Obie wstr�tne. Ojciec jej by� urz�dnikiem, ale z kancelist�w, szlachcicem tylko z nominacji � s�owem, wszystko mi sprzyja�o. Zjawi�em si� jakby z wy�szego �wiata: by�em przecie� b�d� co b�d� dymisjonowanym sztabskapitanem �wietnego pu�ku, rodowitym szlachcicem, cz�owiekiem niezale�nym itd., no a kasa po�yczkowa w ciotkach mog�a budzi� tylko szacunek. By�a u ciotek trzy lata w niewoli, ale mimo to zda�a gdzie� egzamin � zdo�a�a zda�, uda�o jej si� zda� mimo sta�ej bezlitosnej har�wki � a to przecie� �wiadczy�o o d��eniu do czego� wy�szego, wznios�ego! Bo i czemu chcia�em si� �eni�? A zreszt�, do diab�a ze mn�, o tym p�niej... I czy w og�le o to chodzi! � Dzieci ciotczyne uczy�a, szy�a bielizn�, a pod koniec nie tylko szy�a, lecz z tymi jej p�ucami nawet pod�ogi szorowa�a. A one j� bi�y po prostu, ka�dy k�s wymawia�y. Dosz�o do tego, �e mia�y zamiar j� sprzeda�. Tfu! opuszczam ohydne szczeg�y... P�niej opowiedzia�a mi wszystko dok�adnie. �����Wszystko to obserwowa� przez ca�y rok s�siad, gruby sklepikarz, ale nie jaki� tam zwyczajny sklepikarz, lecz w�a�ciciel dw�ch sklep�w kolonialnych. Zd��y� ju� dwie �ony wyko�czy� i szuka� trzeciej, no i j� w�a�nie sobie wypatrzy�: spokojna, my�la� pewnie, wyros�a w biedzie, a ja si� �eni� ze wzgl�du na moje sieroty. W istocie mia� sieroty. Pos�a� swaty, zacz�� omawia� rzecz z ciotkami, w dodatku mia� pi��dziesi�t lat. Oczywi�cie by�a w rozpaczy. No i wtedy zacz�a przychodzi� do mnie w zwi�zku z og�oszeniami w gazecie. Wreszcie zacz�a b�aga� ciotki, �eby jej da�y odrobin� czasu do namys�u. Da�y jej t� �odrobin�", ale tylko raz, drugi raz ju� nie da�y, zadr�cza�y j� wym�wkami: �Same nie mamy co do ust w�o�y�, nie trzeba nam dodatkowej g�by". Wiedzia�em ju� o tym wszystkim, a po tym, co si� sta�o rano, zdecydowa�em si� ostatecznie. Wieczorem tego dnia przyjecha� kupiec, przywi�z� ze sklepu funt cukierk�w za p� rubla. Ona z nim siedzi, a ja wywo�a�em z kuchni �ukieri� i kaza�em jej szepn��, �e czekam w bramie i chc� z ni� pom�wi� w bardzo pilnej sprawie. By�em z siebie zadowolony. W og�le przez ca�y tamten dzie� by�em niezwykle zadowolony. �����No i zaraz tam, w bramie, w obecno�ci �ukierii, o�wiadczy�em jej � zdumionej ju� tym, �e j� wywo�a�em � �e b�d� sobie poczytywa� za szcz�cie i zaszczyt... Po drugie: �eby si� nie dziwi�a tej formie i �e w bramie, bo cz�owiek ze mnie szczery, no i wiem, jak si� rzeczy maj�. Nie k�ama�em � jestem szczery. Ach, do licha z tym... A m�wi�em nie tylko przyzwoicie, to znaczy prezentuj�c si� jako cz�owiek z wychowaniem, lecz i oryginalnie, a to przecie� najwa�niejsze. C�, czy to zbrodnia przyzna� si� do tego? Chc� siebie s�dzi� � i s�dz�. Musz� m�wi� pro i contra � i m�wi�. P�niej te� wspomina�em to z lubo�ci�, chocia� to g�upie: po prostu o�wiadczy�em wtedy bez najmniejszego zak�opotania, �e po pierwsze nie jestem specjalnie uzdolniony, niespecjalnie m�dry, do�� przeci�tny egoista (pami�tam to wyra�enie, wymy�li�em je sobie wtedy po drodze i by�em z niego bardzo zadowolony) i �e bardzo, ale to bardzo mo�liwe, �e mam wiele innych niemi�ych cech. Wszystko to zosta�o powiedziane ze szczeg�lnego rodzaju dum� � wiadomo, jak si� m�wi takie rzeczy. Oczywi�cie starczy�o mi taktu, �eby uczciwie wymieniwszy moje wady, nie zabra� si� do wyliczania zalet: ��e niby w zamian mam to i owo". Widzia�em, �e na razie ona jeszcze strasznie si� boi, ale nie z�agodzi�em niczego � wi�cej, widz�c, �e si� boi, rozmy�lnie podkre�li�em: powiedzia�em bez ogr�dek, �e g�odu nie zazna, ale stroj�w, teatr�w, bal�w � o, tego nie b�dzie, chyba �e w przysz�o�ci, kiedy osi�gn� sw�j cel. Ten surowy ton mnie naprawd� upaja�. Doda�em, te� jakby mimochodem, �e je�eli zajmuj� si� czym� takim, to znaczy prowadz� t� kas�, to mam w tym pewien okre�lony cel, bo jest pewna okoliczno��... Przecie� mia�em prawo tak m�wi�: rzeczywi�cie mia�em taki cel i tak� okoliczno��. Chwileczk�, prosz� pa�stwa, sam przez ca�e �ycie nienawidzi�em tej kasy po�yczkowej, ale wszak w istocie, cho� to �mieszne m�wi� do siebie samego zagadkowymi zdaniami � przecie� �m�ci�em si� na spo�ecze�stwie", naprawd�, naprawd�, naprawd�! Tak i� jej ironiczna uwaga tego rana o tej mojej �zem�cie" by�a niesprawiedliwa. To jest, widzicie pa�stwo, gdybym powiedzia� jej wprost te s�owa: �Tak, mszcz� si� na spo�ecze�stwie", roze�mia�aby si� jak z rana i wypad�oby to w samej rzeczy �miesznie. No a tak� po�redni� aluzj�, rzucaj�c zagadkowe zdanie, okaza�o si�, mo�na podzia�a� na wyobra�ni�. W dodatku niczego si� ju� wtedy nie ba�em: wiedzia�em przecie�, �e gruby sklepikarz jest dla niej b�d� co b�d� wstr�tniejszy ode mnie i �e ja, stoj�c tu w bramie, jestem zbawc�. Rozumia�em to przecie�. O, pod�o�� cz�owiek szczeg�lnie dobrze rozumie! Ale czy to jest pod�o��? Jak�e tu s�dzi� cz�owieka? Czy� ju� wtedy jej nie kocha�em? �����Chwileczk�: oczywi�cie nie napomkn��em jej wtedy ani s�owem o dobrodziejstwie, na odwr�t: ��e to ja musz� by� wdzi�czny, nie pani". Tak i� nawet to wyrazi�em s�owami, nie mog�em si� powstrzyma�, i pewnie wypad�o to g�upio, bo dostrzeg�em przelotny skurcz na jej twarzy. Ale w sumie stanowczo wygra�em. Chwileczk�, je�eli ju� mam t� ohyd� wywleka�, przypomn� tak�e ostatnie �wi�stwo: gdy tak sta�em, chodzi�o mi po g�owie: jeste� smuk�y, wysoki, dobrze u�o�ony � i wreszcie, m�wi�c bez fanfaronady, ca�kiem przystojny. Takie to my�li snu�y si� w moim m�zgu. Ma si� rozumie�, zaraz w bramie powiedzia�a mi tak. Ale... ale musz� doda�, �e w tej�e bramie d�ugo si� namy�la�a, zanim powiedzia�a to tak. Zamy�li�a si� do tego stopnia, �e a� spyta�em: �No i co?" � nie wytrzyma�em i spyta�em takim dziarskim tonem, z naciskiem: �No i co?" � z ironicznym szacunkiem. ������ Prosz� zaczeka�, zastanawiam si�. �����I tak� powa�n� mia�a twarzyczk�, tak� � �e ju� wtedy mog�em by� wyczyta�! A ja si� czu�em dotkni�ty: �Czy mo�liwe � my�la�em � �e wybiera mi�dzy mn� a kupcem?" Ach, wtedy jeszcze nie rozumia�em! Niczego jeszcze nie rozumia�em! Do dzisiaj nie rozumia�em! Pami�tam, �ukieria wybieg�a za mn�, kiedy ju� odchodzi�em, zatrzyma�a na drodze i rzek�a zdyszana: �B�g zap�a�, �e pan bierze nasz� kochan� panienk�, tylko prosz� jej tego nie m�wi�, bo ona jest dumna". �����A, dumna! W�a�ciwie to lubi� dumne os�bki. Dobre s� zw�aszcza wtedy, kiedy... ano, kiedy ju� nie w�tpimy o naszej w�adzy nad nimi, co? O, pod�y, niezr�czny cz�owieku! Ach, jaki� by�em zadowolony! A wiecie pa�stwo, kiedy tak sta�a zamy�lona w bramie, zanim powiedzia�a mi tak, a ja si� dziwi�em � czy wiecie, �e mog�a nawet tak pomy�le�: �Je�eli jedno, i drugie jest nieszcz�ciem, to czy nie lepiej wybra� od razu to najgorsze, to znaczy grubego sklepikarza � niech po pijanemu czym pr�dzej zat�ucze na �mier�!" Co? Jak s�dzicie, mog�o jej to przyj�� do g�owy? �����Ale i teraz nie rozumiem, nawet teraz nic nie rozumiem! Powiedzia�em przed chwil�, �e mog�a tak pomy�le�: a gdyby tak z dwojga nieszcz�� wybra� gorsze, czyli kupca? Ale kto by� dla niej wtedy gorszy � ja czy kupiec? Kupiec czy zastawnik cytuj�cy Goethego? To jeszcze pytanie! Jakie pytanie? Tego te� nie rozumiesz: odpowied� le�y na stole, a ty powiadasz � pytanie! A, do diab�a ze mn�! Wcale nie o mnie idzie... Zreszt�, co mi teraz do tego, czy idzie o mnie, czy nie o mnie? Tego to ju� w og�le nie mog� rozstrzygn��. Trzeba by si� po�o�y�. G�owa boli... III Najszlachetniejszy z ludzi, ale sam w to nie wierz� �����Nie, nie zasn��em. Sk�d, ca�y czas co� pulsuje w g�owie. Chc� to wszystko zrozumie�, ca�� t� ohyd�. O, co za ohyda! O, z jakiego b�ota j� wtedy wyci�gn��em! Przecie� powinna to by�a zrozumie�, doceni� m�j post�pek! Podoba�y mi si� te� r�ne my�li, na przyk�ad, �e ja mam czterdzie�ci jeden, a ona zaledwie szesna�cie. To mnie upaja�o, to poczucie nier�wno�ci, bardzo to rozkoszne, ach! bardzo. �����Chcia�em w�a�ciwie urz�dzi� �lub ? l'anglaise, czyli tylko we dwoje, najwy�ej z dwojgiem �wiadk�w, z kt�rych jednym by�aby �ukieria, a potem od razu do poci�gu, ot, cho�by do Moskwy (tam mia�em akurat co� do za�atwienia), do hotelu, na jakie� dwa tygodnie. Sprzeciwi�a si�, nie zgodzi�a, i by�em zmuszony z�o�y� oficjaln� wizyt� jej ciotkom jako krewnym, od kt�rych j� bior�. Ust�pi�em, i ciotkom zosta�y okazane nale�yte wzgl�dy. Da�em nawet tym kreaturom po sto rubli i obieca�em, �e dam jeszcze, naturalnie jej o tym nie wspominaj�c, �eby nie martwi� jej nikczemno�ci� tej atmosfery. Ciotki od razu zrobi�y si� takie, �e do rany przy�o�y�. By�a tak�e r�nica zda� co do wyprawy: nic nie mia�a, prawie dos�ownie nic, ale niczego nie chcia�a. Jednak uda�o mi si� j� przekona�, �e w og�le bez niczego � nie mo�na, i sam za�atwi�em wypraw�, bo i kt� by co� dla niej za�atwi�? No, ale do diab�a ze mn�. R�ne swoje pogl�dy zd��y�em jej jednak ju� wtedy przedstawi�, �eby przynajmniej wiedzia�a. Mo�e si� nawet zbytnio, z tym po�pieszy�em. Przede wszystkim ona zaraz na pocz�tku, mimo �e si� stara�a hamowa�, rzuca�a mi si� niemal na szyj�; kiedy przyje�d�a�em wieczorami, wita�a z zachwytem, opowiada�a tym swoim dziecinnym szczebiotem (uroczym szczebiotem niewinno�ci!) ca�e swoje dzieci�stwo, o domu rodzinnym, o ojcu i matce. Ale ja ten entuzjazm od razu zgasi�em. Na tym w�a�nie polega� m�j system. Na zachwyty odpowiada�em milczeniem, oczywi�cie �yczliwym... ale mimo to pr�dko dostrzeg�a, �e jest mi�dzy nami r�nica i �e jestem zagadk�. A ja w�a�nie bi�em na zagadk�! Przecie� ca�e to g�upstwo pope�ni�em mo�e po to w�a�nie, �eby zada� zagadk�! Przede wszystkim osch�o�� � pod tym znakiem wprowadzi�em j� do swego domu. S�owem, mimo �e by�em wtedy zadowolony, stworzy�em ca�y system. O, powsta� sam z siebie, bez �adnego silenia si� z mojej strony. A i nie mo�na by�o inaczej, musia�em tworzy� ten system z konieczno�ci � czemu� ja siebie szkaluj� doprawdy! By� to prawdziwy system. Nie, pos�uchajcie, skoro ju� trzeba s�dzi� cz�owieka, to pod warunkiem, �e si� zna spraw�... S�uchajcie! �����Jak by tu zacz��, bo to jest bardzo trudne. Kiedy si� zaczynamy usprawiedliwia� � zjawia si� trudno��. Widzicie bo: m�odzie� na przyk�ad pogardza pieni�dzmi � wi�c po�o�y�em od razu nacisk na pieni�dze. Taki nacisk, �e zacz�a stopniowo milkn��. Otwiera�a szeroko oczy, s�ucha�a, patrzy�a � i milk�a. Bo, widzicie, m�odzie� jest wielkoduszna, oczywi�cie dobra m�odzie�, wielkoduszna i porywcza, ale niezbyt tolerancyjna, ledwo co� nie po jej my�li � ju� si� zjawia pogarda. A ja chcia�em szerszych pogl�d�w, chcia�em zaszczepi� tolerancj� wprost w serce, w serdeczne przekonania, nieprawda�? Wezm� najpospolitszy przyk�ad: jak mia�em na przyk�ad wyt�umaczy� swoj� kas� po�yczkow� takiemu charakterowi? Ma si� rozumie�, nie zacz��em wprost, bo wygl�da�oby, �e b�agam o wyrozumia�o�� dla tej kasy po�yczkowej, a ja, �e tak powiem, dzia�a�em za pomoc� dumy, m�wi�em prawie milcz�c. O, jestem mistrzem w m�wieniu milcz�c, ca�e swoje �ycie przegada�em w milczeniu, ca�e tragedie prze�y�em sam ze sob� w milczeniu. Ach, wszak i ja by�em nieszcz�liwy! By�em odtr�cony przez wszystkich, odtr�cony i zapomniany, ale o tym nikt a nikt nie wie. I raptem ta szesnastolatka nazbiera�a informacji o mnie od pod�ych ludzi i my�la�a, �e wie wszystko, a tymczasem to, co najskrytsze, zosta�o w sercu tylko jednego cz�owieka! Ja wci�� milcza�em, zw�aszcza z ni� milcza�em, a� do wczorajszego dnia � a dlaczego milcza�em? A jako dumny cz�owiek. Chcia�em, �eby si� dowiedzia�a sama, beze mnie, ale ju� nie z opowiada� nikczemnik�w, lecz �eby si� sama domy�li�a tego cz�owieka i poj�a go! Wprowadzaj�c j� do swojego domu, chcia�em ca�kowitego szacunku. Chcia�em, �eby kl�cza�a przede mn� za moje cierpienia � zas�ugiwa�em na to. O, ja zawsze by�em dumny, zawsze chcia�em mie� wszystko lub nic! W�a�nie dlatego, �e nie chcia�em po�owicznego szcz�cia, lecz ca�ego � w�a�nie dlatego musia�em wtedy tak post�pi�: �eby sama si� domy�li�a i oceni�a! Bo, nieprawda�, gdybym zacz�� si� przed ni� t�umaczy� i podpowiada�, przymila� si� i upomina� o szacunek � by�oby to tym samym, co upomina� si� o ja�mu�n�... A zreszt�... a zreszt� po co ja o tym m�wi�! �����Och, jakie� to g�upie, g�upie, g�upie i jeszcze raz g�upie! Bez ogr�dek i bezlito�nie (podkre�lam, �e bezlito�nie) wyt�umaczy�em jej wtedy w paru s�owach, �e wielkoduszno�� m�odzie�y jest pi�kna, ale � nic niewarta. A dlaczego niewarta? A dlatego, �e �atwo im przysz�a, spad�a z nieba, �e s� to, �e tak powiem, �pierwsze wra�enia egzystencji", ale zobaczymy, jak b�dziecie wygl�dali w praktycznym �yciu! Tania wielkoduszno�� jest zawsze �atwa, nawet odda� �ycie � nawet i to nie za drogo kosztuje, bo to tylko krew kipi z nadmiaru si�, z nami�tnego d��enia do pi�kna! Ale we�my dzie�o wielkoduszne, trudne, ciche, niedos�yszalne, bez blasku, na kt�re si� rzuca potwarz, w kt�rym jest du�o ofiary i ani kropli chwa�y � w kt�rym ty, wznios�y cz�owieku, uchodzisz wobec wszystkich za szubrawca, mimo �e jeste� najuczciwszym cz�owiekiem na ziemi � ano spr�bujcie ud�wign�� takie dzie�o � nie, �askawcy, odm�wicie! A ja � ja przez ca�e �ycie nic tylko d�wiga�em takie dzie�o. �����Z pocz�tku spiera�a si�, i to jak, a potem zacz�a milkn��, nawet ca�kiem umilk�a, tylko oczy szeroko otwiera�a s�uchaj�c, takie wielkie, uwa�ne. I... i pr�cz tego zobaczy�em nagle u�miech � nieufny, niemy, niedobry. Z tym u�miechem wprowadzi�em j� do mego domu. Co prawda nie mia�a ju� dok�d i��... IV Wci�� plany i plany �����Kto z nas wtedy pierwszy zacz��? �����Nikt. Samo si� zacz�o od pierwszej chwili. Powiedzia�em, �em j� wprowadzi� do domu pod znakiem surowo�ci, jednak�e od pierwszej chwili z�agodzi�em. Jeszcze przed �lubem oznajmi�em jej, �e si� zajmie przyjmowaniem zastaw�w i wyp�acaniem pieni�dzy, i przecie� wtedy nic nie powiedzia�a (na to prosz� zwr�ci� uwag�). Ma�o tego � zabra�a si� do roboty nawet gorliwie. Oczywi�cie mieszkanie, meble � wszystko zosta�o po staremu. Moje mieszkanie to dwa pokoje; jeden to du�y salon, gdzie za przegr�dk� jest tak�e kasa, a drugi te� du�y, nasz pok�j, wsp�lny, a jednocze�nie sypialnia. Meble mam n�dzne, nawet ciotki mia�y lepsze. O�tarzyk z lampk� � w salonie, tam gdzie kasa, a w moim pokoju szafa, w niej kilka ksi��ek i kufer, ja mam klucze do niego, no i ��ko, sto�y, krzes�a. Jeszcze przed �lubem powiedzia�em, �e na nasze utrzymanie, dla mnie, dla niej i dla �ukierii, kt�r� do nas zwabi�em, przeznaczam rubla dziennie, nie wi�cej, bo �musz� mie� trzydzie�ci tysi�cy rocznie, inaczej si� nie usk�ada pieni�dzy". Nie sprzeciwia�a si�, ale sam podwy�szy�em fundusz na utrzymanie o trzydzie�ci kopiejek. To samo z teatrem. M�wi�em przed �lubem, �e teatru nie b�dzie, a jednak postanowi�em, �e b�dzie raz na miesi�c, i to przyzwoicie, fotele. Chodzili�my razem, byli�my trzy razy, widzieli�my Pogo� za szcz�ciem i �piewaj�ce ptaki, zdaje si� (o, do diab�a z tym, do diab�a!). Chodzili�my w milczeniu i w milczeniu wracali�my. Dlaczego, ach dlaczego od samego pocz�tku milczeli�my? Na pocz�tku przecie� nie by�o k��tni, ale ju� wtedy milczenie. Wci�� jako�, pami�tam, zerka�a na mnie z ukosa; zauwa�y�em to kiedy� i milcza�em jeszcze bardziej zaciekle. Tak, to ja do milczenia d��y�em, nie ona. Z jej strony raz czy dwa by�y jakie� porywy, rzuca�a mi si� na szyj�, ale poniewa� porywy by�y chorobliwe, histeryczne, a mnie trzeba by�o szcz�cia solidnego, opartego na jej szacunku, przyj��em to ch�odno. No i mia�em racj�: za ka�dym razem po porywach nazajutrz by�a k��tnia. �����To jest k��tni w�a�ciwie nie by�o, ale by�o milczenie i � coraz cz�ciej, zuchwa�a mina z jej strony. �Bunt i niezale�no��" � tak, to by�o w�a�ciwie to, chocia� nie bardzo umia�a. Tak, ta potulna istota stawa�a si� coraz zuchwalsza. Czy dacie wiar�, �e zaczyna�a czu� do mnie odraz�? Niew�tpliwie chwilami traci�a panowanie nad sob�. Jak mog�a na przyk�ad, wydostawszy si� z takiej n�dzy i ohydy, w��cznie z szorowaniem pod��g! � jak mog�a sarka� na nasze ub�stwo? Nie ub�stwo to by�o, uwa�acie, lecz oszcz�dno��, a gdzie trzeba � to nawet zbytek, na przyk�ad w bieli�nie, w czysto�ci. Od dawna roi�em sobie, �e schludno�� m�a poci�ga �on�. Zreszt� nie na bied� narzeka�a, lecz na moje rzekome sknerstwo w gospodarowaniu: ��e niby, patrzajcie go, jakie to ma cele, jaki to wykazuje niez�omny charakter". Z teatru sama nagle zrezygnowa�a. I coraz cz�ciej ten ironiczny grymas... a ja milcz� coraz bardziej zawzi�cie. �����Przecie� nie b�d� si� usprawiedliwia�, co? Najwa�niejsza w tym by�a ta kasa po�yczkowa. Za pozwoleniem: wiedzia�em, �e kobieta, w dodatku szesnastoletnia, nie mo�e nie podporz�dkowa� si� ca�kowicie m�czy�nie. Kobietom brak oryginalno�ci, to � to jest pewnik, nawet teraz, nawet i teraz jest to dla mnie pewnik! A c� to jest � to co tam le�y w salonie: prawda jest prawd� i nawet sam Mill nic tu nie poradzi! A kobieta kochaj�ca � o, kochaj�ca kobieta nawet przywary, nawet wyst�pki ukochanego cz�owieka ub�stwi. Sam nie znajdzie dla swych bezece�stw takiego usprawiedliwienia, jakie mu ona wyszuka. Jest to wielkoduszne, ale nie oryginalne. Tylko brak oryginalno�ci zgubi� kobiety. I c�, powtarzam, pokazujecie mi tam na stole? Czy to, co tam le�y na stole, jest oryginalne? O � o! �����Uwa�ajcie: jej mi�o�ci by�em wtedy pewien. Przecie� rzuca�a mi si� wtedy na szyj�. Kocha�a wi�c, a raczej � chcia�a kocha�. Tak, w�a�nie tak by�o: chcia�a kocha�, usi�owa�a kocha�. A najwa�niejsze, �e tu nawet �adnych bezece�stw nie by�o, dla kt�rych musia�aby szuka� usprawiedliwienia. Powiadacie: zastawnik, i wszyscy tak powiadaj�. No i co z tego, �e zastawnik? Wida� musz� by� jakie� przyczyny, skoro najszlachetniejszy z ludzi zosta� zastawnikiem. Widzicie pa�stwo, s� takie my�li... to jest, widzicie, je�eli pewne my�li wypowie si� na g�os, s�owami, wypadnie to strasznie g�upio. Sam si� cz�owiek zawstydzi. A dlaczego? Dla niczego. Dlatego �e�my wszyscy nic niewarci i nie znosimy prawdy, albo sam ju� nie wiem co. Powiedzia�em przed chwil� �najszlachetniejszy z ludzi". �mieszne to, ale przecie� tak w�a�nie by�o. Wszak to prawda, najszczersza prawda! Tak, mia�em prawo pomy�le� wtedy o zabezpieczeniu si� i za�o�y� t� kas�. �Wy�cie mnie odtr�cili, wy, ludzie, odp�dzili�cie z pogardliwym milczeniem. Na m�j nami�tny poryw ku wam odpowiedzieli�cie mi krzywd� do ko�ca mego �ycia. A wi�c mia�em prawo odgrodzi� si� od was murem, uciu�a� te trzydzie�ci tysi�cy rubli i dokona� �ywota gdzie� na Krymie, na po�udniowym wybrze�u, w�r�d g�r i winnic, we w�asnym maj�tku kupionym za te trzydzie�ci tysi�cy, ale koniecznie z dala od was wszystkich, cho� bez z�o�ci do was, z idea�em w duszy, z ukochan� kobiet� przy boku, z potomstwem, je�li B�g zechce, i � pomagaj�c okolicznym wie�niakom". Ma si� rozumie�, dobrze jest, �e sam to teraz m�wi� do siebie, bo jakie� by to by�o g�upie, gdybym jej to wtedy naopowiada�! St�d moje dumne milczenie, st�d siedzieli�my milcz�c. Bo c� by z tego zrozumia�a? Lat szesna�cie, to� to pierwsza m�odo�� � c� mog�a zrozumie� z moich usprawiedliwie�, z moich cierpie�? Z jednej strony � prostolinijno��, nieznajomo�� �ycia, niedojrza�e, tanie przekonania, kurza �lepota �szlachetnych serc", a z drugiej � kasa po�yczkowa i � basta (ale czy by�em �otrem w tej kasie, czy� nie widzia�a, jak post�puj� i czy bior� za du�o?). O, jak�e straszna jest prawda na ziemi! To cudo, ta potulna, to niebo � to� ona by�a tyranem, niezno�nym tyranem mej duszy i dr�czycielem! Przecie� ja siebie oszkaluj�, je�eli tego nie powiem! My�licie, �e jej nie kocha�em? Jest w tym, uwa�acie, ironia, z�o�liwa ironia losu i natury! Jeste�my przekl�ci, w og�le �ycie ludzi jest przekl�te (a moje w szczeg�lno�ci!). Ja przecie� teraz rozumiem, �e si� w czym� pomyli�em. Co� wypad�o nie tak. Wszystko by�o jasne, m�j plan by� jasny jak s�o�ce. �Surowy, dumny, niczyjej pociechy nie potrzebuje, cierpi w milczeniu". I tak w�a�nie by�o, nie k�ama�em, nie k�ama�em! �Sama potem zobaczy, �e by�a w tym wielkoduszno��, ale ona nie umia�a jej dostrzec � a jak si� kiedy� domy�li, oceni dziesi�ciokro� bardziej i sama ukl�knie przede mn�." Taki mia�em plan. Ale o czym� zapomnia�em czy co� przeoczy�em. Czego� tu nie umia�em zrobi�. Ale do��, do��! I przed kim si� mam teraz usprawiedliwia�. Jak koniec, to koniec. Odwagi, cz�owieku, b�d� dumny. Nie ty jeste� winien!... �����C�, powiem prawd�, nie ul�kn� si� stan�� twarz� w twarz z prawd�: to ona jest winna, ona jest winna!... V Potulna buntuje si� �����K��tnie zacz�y si� wtedy, gdy nagle pozwoli�a sobie wyp�aca� pieni�dze pod�ug w�asnego uznania, szacowa� rzeczy powy�ej ich warto�ci, a nawet ze dwa razy raczy�a dyskutowa� ze mn� na ten temat. Nie ust�pi�em. No i w�a�nie wtedy napatoczy�a si� ta kapitanowa. �����Przysz�a ta stara kapitanowa z medalionem � upominek od nieboszczyka m�a, wiadomo, pami�tka. Wyp�aci�em trzydzie�ci rubli. Zacz�a nudzi� j�kliwie, prosi� o przechowanie zastawu � naturalnie przechowamy. No i masz, nagle po pi�ciu dniach przychodzi z pro�b�, �eby jej wymieni� medalion na bransoletk�, kt�ra nie by�a warta nawet o�miu rubli � rozumie si�, odm�wi�em. Musia�a jednak co� wyczyta� z oczu �ony, bo przysz�a podczas mojej nieobecno�ci i ta jej wymieni�a medalion. �����Dowiedziawszy si� o tym tego samego dnia, przem�wi�em spokojnie, ale stanowczo i rozs�dnie. Siedzia�a na ��ku, patrzy�a w pod�og� uderzaj�c czubkiem prawego pantofla o dywanik (jej sta�y gest), na jej wargach b��ka� si� niedobry u�mieszek. O�wiadczy�em nie unosz�c si� i nie podnosz�c g�osu, �e pieni�dze s� moje, �e mam prawo patrze� na �ycie moimi oczami i �e � kiedy j� wprowadza�em do swego domu, niczego przed ni� nie ukry�em. �����Raptem zerwa�a si�, zatrz�s�a si� ca�a i � prosz� sobie wyobrazi� � zatupa�a nogami. To by�a bestia, to by�a furia, to by�a bestia w ataku furii. Os�upia�em ze zdumienia, czego� takiego nigdy bym si� nie spodziewa�. Ale nie straci�em panowania nad sob� i z zimn� krwi�, nie podnosz�c g�osu, o�wiadczy�em bez ogr�dek, �e odt�d pozbawiam j� udzia�u w swoich zaj�ciach. Roze�mia�a mi si� w twarz i wysz�a z domu. �����Chodzi o to, �e wychodzi� z domu nie mia�a prawa. Beze mnie � nigdy, taka by�a umowa jeszcze przed �lubem. Pod wiecz�r wr�ci�a; nie rzek�em ani s�owa. �����Nazajutrz zn�w wysz�a z rana, na trzeci dzie� r�wnie�. Zamkn��em kas� i uda�em si� do ciotek. Od razu po �lubie zerwa�em z nimi � ani my do nich, ani one do nas. Teraz okaza�o si�, �e nie ma jej u nich i nie by�o. Wys�ucha�y z ciekawo�ci�, lecz wy�mia�y mnie w oczy: �Dobrze ci tak", powiadaj�. Ale ja by�em przygotowany na ich kpiny. M�odsz� z nich, star� pann�, z miejsca przekupi�em za sto rubli, daj�c dwadzie�cia pi�� z g�ry. Po dw�ch dniach przysz�a do mnie: � �Jest w to, powiada, zamieszany porucznik Jefimowicz, pa�ski by�y kolega". By�em ogromnie zdumiony. Ten Jefimowicz zrobi� mi w pu�ku najwi�cej z�ego, a jaki� miesi�c temu ten bezwstydnik wst�pi� do kasy pod pretekstem zastawu i zacz��, pami�tam, przekomarza� si� z �on�. Od razu podszed�em do niego i powiedzia�em, �eby si� nie wa�y� przychodzi� do mnie z uwagi na nasze dawniejsze stosunki, ale nawet mi przez my�l nie przesz�o co� takiego, po prostu pomy�la�em sobie, �e jest bezczelny. A teraz ciotka nagle mnie informuje, �e �ona ju� si� z nim um�wi�a na schadzk� i �e wszystkim zajmuje si� dawna znajoma ciotek, Julia Samsonowna, wdowa, i to po pu�kowniku � do niej rzekomo chodzi teraz moja ma��onka. �����Skr�c� ten opis. W sumie kosztowa�a mnie ta sprawa oko�o trzystu rubli, ale w ci�gu dwu dni zosta�a za�atwiona w taki spos�b, �e mia�em sta� w s�siednim pokoju, za uchylonymi drzwiami, i by� �wiadkiem pierwszego sam na sam mojej �ony z Jefimowiczem. Ale w przeddzie� rozegra�a si� mi�dzy nami pewna kr�tka, lecz bardzo znamienna dla mnie scena. �����Wr�ci�a przed wieczorem, usiad�a na ��ku, patrzy na mnie kpi�co i uderza n�k� o dywanik. Gdy patrzy�em na ni�, raptem przeszy�a mnie my�l, �e przez ca�y ostatni miesi�c, a �ci�lej przez dwa ostatnie tygodnie by�a jaka� nieswoja � prawd� m�wi�c, jakby w og�le odmieniona. Zamiast niej zjawi�a si� istota gwa�towna, napastliwa, nie powiem bezwstydna, ale niezr�wnowa�ona i �wiadomie d���ca do awantur. Prowokuj�ca awantury. Ale przeszkadza�a jej w tym potulno��. Kiedy taka zacznie szale�, to cho�by nawet przebra�a miar�, jest widoczne, �e sama si� zmusza do tego, sama si� podbechtuje, ale �e nie jest zdolna przezwyci�y� w�asnej wstydliwo�ci i niewinno�ci. I w�a�nie dlatego takie osoby niekiedy tak bardzo przebieraj� miar�, �e a� trudno uwierzy� �wiadectwu w�asnego rozumu. Natomiast istota przywyk�a do rozpusty z�agodzi, post�pi obrzydliwiej, ale w ramach porz�dku i przystojno�ci, stwarzaj�c tym nawet pozory g�rowania nad nami. ������ A czy to prawda, �e wyrzucono ci� z pu�ku za to, �e� stch�rzy�, �e� nie chcia� si� pojedynkowa�? � wyrwa�a si� raptem z roziskrzonymi oczami. ������ Tak, to prawda, na mocy uchwa�y oficer�w zwr�cono si� do mnie, abym opu�ci� pu�k, ale ja jeszcze przedtem poda�em si� do dymisji. ������ Wyrzucono ci� jako tch�rza? ������ Tak, uznali mnie za tch�rza. Ale ja nie zgodzi�em si� na pojedynek nie z tch�rzostwa, lecz dlatego, �e nie chcia�em si� podporz�dkowa� ich idiotycznemu wyrokowi i rzuca� wyzwania, skoro nie czu�em si� obra�ony. Musisz wiedzie� � nie zdo�a�em si� powstrzyma� � �e czynne przeciwstawienie si� takiej tyranii i poniesienie wszystkich skutk�w by�o dowodem znacznie wi�kszej odwagi ni� jakikolwiek pojedynek. �����Nie wytrzyma�em, tym zdaniem pr�bowa�em si� jakby usprawiedliwi�, a jej w to i graj � chcia�a mego dalszego poni�enia. Roze�mia�a si� zjadliwie. ������ A czy to prawda, �e potem przez trzy lata w��czy�e� si� po Petersburgu i wyci�ga�e� r�k� po grosze i nocowa�e� pod bilardami? ������ Nawet na Siennej nieraz nocowa�em, w domu Wiaziemskiego. Tak, to prawda; po wyj�ciu z pu�ku moje �ycie by�o pe�ne ha�by i upadku, ale to nie by� upadek moralny, bo sam nienawidzi�em swoich post�pk�w ju� wtedy. By� to tylko upadek woli i umys�u, wywo�any jedynie moj� rozpaczliw� sytuacj�. Ale to min�o... ������ O, teraz jeste� persona � finansista! �����Aha, aluzja do kasy po�yczkowej. Ale zd��y�em ju� zapanowa� nad sob�. Widzia�em, �e ona �aknie poni�aj�cych dla mnie wyja�nie�, i nie z�o�y�em ich. Akurat zadzwoni� do drzwi klient i poszed�em do niego do salonu. P�niej, po godzinie, kiedy nagle si� ubra�a do wyj�cia, stan�a przede mn� i powiedzia�a: ������ A jednak nie wspomnia�e� mi o tym przed �lubem. �����Nie odpowiedzia�em i wysz�a. �����Tak wi�c nazajutrz sta�em w tamtym pokoju za drzwiami i s�ucha�em, jak si� rozstrzyga m�j los, a w kieszeni mia�em rewolwer. By�a od�wi�tnie ubrana i siedzia�a przy stole, a Jefimowicz zgrywa� si� przed ni�. I c�: wypad�o tak (m�wi� to ku swojej chwale), wypad�o co do joty tak, jak przeczuwa�em i przewidywa�em, nie zdaj�c sobie sprawy, �e przeczuwam to i przewiduj�. Nie wiem, czy si� do�� jasno wyra�am. �����Wypad�o to tak. S�ucha�em przez ca�� godzin� i przez ca�� godzin� by�em �wiadkiem pojedynku najszlachetniejszej, najwznio�lejszej z kobiet ze �wiatow�, rozpustn�, t�p� kreatur� o duszy gadziny. I sk�d � my�la�em zdumiony � sk�d ta naiwna, potulna, ma�om�wna istota wie to wszystko? Najdowcipniejszy autor komedii z �ycia wy�szych sfer towarzyskich nie potrafi�by stworzy� takiej sceny kpin, szyderstwa, niewinnego �miechu i �wi�tego oburzenia, jakie cnota �ywi dla wyst�pku. Ach, jak si� iskrzy�y jej s�owa, wszystkie powiedzonka, co za dowcip w b�yskawicznych ripostach, jaka trafno�� w pot�pieniu! A ile przy tym niemal dziewcz�cej naiwno�ci. �mia�a mu si� w twarz z jego wyzna� mi�osnych, z jego gest�w i propozycji. Przyjechawszy z zamiarem obcesowego przyst�pienia do rzeczy i nie przewiduj�c oporu, nagle oklap�. Pocz�tkowo mog�em przypuszcza�, �e z jej strony jest to po prostu kokieteria � �kokieteria wprawdzie rozpustnej, lecz zarazem dowcipnej istoty, kt�ra si� dro�y". Ale nie, prawda zaja�nia�a jak s�o�ce i niepodobna by�o w�tpi�. Tylko z nienawi�ci do mnie, gwa�townej, cho� sztucznie rozniecanej w sobie, ta niedo�wiadczona istota mog�a si� zdoby� na taki krok, odwa�y� na schadzk�, ale gdy przysz�o do rzeczy � od razu oczy si� jej otworzy�y. Po prostu miota�o si� stworzenie, aby mnie w jakikolwiek spos�b zniewa�y�, ale zdecydowawszy si� na tak� ohyd�, nie znios�o b�ota. Czy� j�, niewinn�, bez skazy, z idea�em w duszy, m�g� uwie�� Jefimowicz lub kt�rakolwiek z tych wielko�wiatowych kreatur? Ale� sk�d, roz�mieszy� j� tylko. Ca�a prawda wezbra�a w jej duszy, a oburzenie wywo�a�o sarkazm w sercu. Powtarzam, ten b�azen pod koniec zupe�nie osowia� i siedzia� zas�piony, ledwo odpowiadaj�c, tak �e by�em nawet w strachu, by nie powa�y� si� jej obrazi� z pod�ej zemsty. Jeszcze raz powtarzam: ku swojej chwale scenie tej przys�uchiwa�em si� niemal bez zdumienia, jakbym si� spotka� z czym� znanym, jakbym przyszed� w tym celu, aby to spotka�. Szed�em niczemu nie wierz�c, �adnemu oskar�eniu, mimo �e wzd��em rewolwer do kieszeni � taka jest prawda! I czy mog�em j� sobie wyobrazi� inaczej? Za to j� przecie� kocha�em, za to wielbi�em, za to si� z ni� o�eni�em. O, oczywi�cie a� nadto si� przekona�em, jak bardzo mnie teraz nienawidzi, ale przekona�em si� tak�e o tym, �e jest bez winy. Przerwa�em scen� raptem otwieraj�c drzwi. Jefimowicz zerwa� si�, wzi��em j� za r�k� i sk�oni�em do wyj�cia ze mn�. Jefimowicz od razu oprzytomnia� i wybuchn�� �miechem. ������ O, ja szanuj� �wi�te prawa ma��e�skie, mo�e pan zabra� ma��onk�, prosz� bardzo! I wie pan co � zawo�a� w �lad za mn� � chocia� porz�dny cz�owiek nie powinien si� z panem pojedynkowa�, ale z szacunku dla pani jestem do dyspozycji... Oczywi�cie, je�eli pan si� odwa�y... ������ S�yszysz? � zatrzyma�em j� chwil� na progu. �����Potem przez ca�� drog� do domu ani s�owa. Prowadzi�em j� za r�k�, nie opiera�a si�, przeciwnie, by�a potwornie wstrz��ni�ta, ale tylko w drodze. Po przyj�ciu do domu usiad�a na krze�le i utkwi�a we mnie wzrok. By�a strasznie blada; wprawdzie wargi jej najpierw skrzywi�y si� ironicznie, ale teraz patrzy�a ju� na mnie z uroczystym, surowym wyzwaniem i by�a chyba naprawd� przekonana, �e j� zastrzel�. Ale wyj��em bez s�owa rewolwer z kieszeni i po�o�y�em na stole. Patrzy�a na mnie i na rewolwer. (Prosz� zwr�ci� uwag�: zna�a ju� ten rewolwer. Sprawi�em go sobie i trzyma�em nabity od chwili uruchomienia kasy. Zak�adaj�c kas� postanowi�em nie trzyma� ani ogromnych ps�w, ani silnego lokaja, jak na przyk�ad czyni to Mozer. U mnie klientom otwiera kucharka. Ale w naszym zawodzie konieczne jest zapewnienie sobie na wszelki wypadek samoobrony, wi�c trzyma�em w domu zawsze nabity rewolwer. Pocz�tkowo, po zamieszkaniu ze mn�, bardzo si� interesowa�a tym rewolwerem, wypytywa�a o jego konstrukcj� i system, co te� jej wyt�umaczy�em, a nawet nam�wi�em, �eby wystrzeli�a raz kiedy� do celu. Trzeba to wszystko wzi�� pod uwag�). Nie zwracaj�c uwagi na jej wystraszon� min�, po�o�y�em si� na p� rozebrany na ��ku. By�em bardzo wyczerpany, dochodzi�a jedenasta. Siedzia�a dalej na tym samym miejscu bez ruchu jeszcze oko�o godziny, potem zgasi�a �wiec� i po�o�y�a si� przy �cianie, na kanapie. Po raz pierwszy nie po�o�y�a si� ze mn� � to te� nale�y wzi�� pod uwag�... VI Straszne wspomnienie �����A teraz to straszne wspomnienie... �����Obudzi�em si� rano chyba przed �sm�, w pokoju by�o ju� prawie jasno. Obudzi�em si� od razu ca�kiem przytomny i raptownie otworzy�em oczy. Sta�a przy stole trzymaj�c w r�ku rewolwer. Nie widzia�a, �e si� zbudzi�em i patrz�. Raptem widz�, �e zaczyna zbli�a� si� do mnie z rewolwerem w r�ku. Szybko zamkn��em oczy i uda�em, �e mocno �pi�. �����Dosz�a do ��ka i stan�a nade mn�. S�ysza�em wszystko; chocia� zapanowa�a grobowa cisza, s�ysza�em jednak t� cisz�. Wtem pod wp�ywem nag�ego impulsu otworzy�em oczy wbrew woli. Patrzy�a na mnie, prosto w oczy, a rewolwer by� tu� przy mojej skroni. Nasze spojrzenia spotka�y si�. Ale patrzyli�my na siebie zaledwie przez mgnienie. Zn�w mocno zamkn��em oczy i w tym samym momencie postanowi�em z ca�ej mocy, �e si� wi�cej nie porusz� i nie otworz� oczu, cokolwiek si� stanie. �����Bo przecie� zdarza si�, �e nawet mocno �pi�cy cz�owiek nagle otworzy oczy, uniesie g�ow� i na moment obrzuci pok�j spojrzeniem, by po chwili nieprzytomnie opu�ci� g�ow� na poduszk� niczego nie pami�taj�c. Gdy spotkawszy si� z jej spojrzeniem i poczuwszy rewolwer na skroni raptem zn�w zamkn��em oczy i le�a�em bez ruchu, jak pogr��ony we �nie, stanowczo mog�a przypuszcza�, �e �pi� naprawd� i �e nic nie widzia�em, tym bardziej �e w�a�ciwie by�o niepodobie�stwem zamkn�� oczy w takiej chwili, ujrzawszy to, co ujrza�em. �����Tak, niepodobie�stwem. Ale mimo wszystko mog�a odgadn�� prawd� � i w�a�nie to mi przemkn�o przez my�l w tym momencie. O, jaka� wichura my�li i wra�e� zak��bi�a si� b�yskawicznie w mojej g�owie � niech �yje elektryczno�� my�li ludzkiej! W takim razie (przemkn�o mi przez my�l), je�eli odgad�a prawd� i wie, �e nie �pi� � ju� j� zmia�d�y�em gotowo�ci� przyj�cia �mierci i teraz mo�e si� zawaha�. Poprzednia decyzja mo�e si� rozbi� o nowe, nies�ychanie mocne wra�enie. Podobno ludzie stoj�cy na szczycie d��� jakby sami w d�, w przepa��. Zapewne wiele samob�jstw i zab�jstw dokona�o si� tylko dlatego, �e rewolwer znalaz� si� ju� w r�kach. W tym te� jest otch�a�, w tym te� jest pochy�o�� 45�, na kt�rej si� nie spos�b utrzyma�, i co� nas korci przemo�nie, by nacisn�� cyngiel. Ale �wiadomo��, �e wszystko widzia�em, wiem wszystko i w milczeniu oczekuj� �mierci z jej r�ki � mog�a j� wstrzyma� na pochy�o�ci. �����Cisza trwa�a i nagle poczu�em na skroni, u nasady w�os�w, zimne dotkni�cie stali. Zapytacie: czy naprawd� wierzy�em, �e ocalej�? Odpowiem wam jak przed Bogiem: nie mia�em �adnej nadziei, najwy�ej jedn� szans� na sto. Czemu� wi�c si� godzi�em na �mier�? A ja spytam: na co mi by�o �ycie po tym rewolwerze przystawionym mi do skroni przez uwielbian� istot�? Pr�cz tego wiedzia�em ca�� moc� mojego jestestwa, �e mi�dzy nami w tej w�a�nie chwili toczy si� walka, straszliwy pojedynek na �mier� i �ycie, pojedynek tego w�a�nie wczorajszego tch�rza, wyp�dzonego za tch�rzostwo przez koleg�w. Wiedzia�em to i ona te� to wiedzia�a, oczywi�cie je�eli si� domy�li�a, �e nie �pi�. �����Mo�e zreszt� tak wcale nie by�o, mo�e nie my�la�em wtedy tego wszystkiego, ale jednak musia�o by� co� w tym rodzaju, bodaj bez tych my�li, bo przecie� o niczym innym nie my�la�em potem, w ka�dej chwili mojego �ycia. �����Ale zadacie mi nowe pytanie: czemu� jej nie uchroni�em przed zbrodni�? O, ja sobie potem setki razy zadawa�em to pytanie � za ka�dym razem, kiedy z mrowiem w plecach przypomina�em sobie ten moment. Ale dusza moja by�a wtedy w ponurej rozterce: gin��em, sam gin��em, wi�c kog� mog�em uratowa�? A sk�d wiecie, czy chcia�em jeszcze wtedy kogo� uratowa�? Sk�d wiadomo, co mog�em wtedy odczuwa�? ������wiadomo�� jednak k��bi�a si�; chwile mija�y, panowa�a grobowa cisza; ona wci�� sta�a nade mn� � i nagle drgn��em w nadziei! Czym pr�dzej otworzy�em oczy: ju� jej nie by�o w pokoju. Wsta�em z ��ka: zwyci�y�em � a ona by�a na wieki zwyci�ona! �����Poszed�em na �niadanie. Samowar podawano u nas zawsze do pierwszego pokoju, a ona zawsze nalewa�a herbat�. Siad�em przy stole w milczeniu i wzi��em od niej szklank� herbaty. Mo�e po pi�ciu minutach spojrza�em na ni�. By�a strasznie blada, jeszcze bledsza ni� wczoraj, patrzy�a na mnie. Wtem � spostrzeg�szy, �e na ni� patrz�, blado si� u�miechn�a bladymi wargami, z nie�mia�ym pytaniem w oczach. �A wi�c wci�� jeszcze si� waha i zadaje sobie pytanie: czy on wie, czy nie, widzia� czy nie widzia�?" Oboj�tni