8349
Szczegóły |
Tytuł |
8349 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
8349 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 8349 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
8349 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Konrad Fia�kowski
Kosmodrom
(tom 1)
SPIS RZECZY
Prawo wyboru
Cerebroskop [ nie ]
Strza� informacji
Chlorella
Szansa �mierci [ nie ]
Ja, Milikilos
Jej g�os
Adam i Ewa
Zanim polec� do gwiazd
Nie�miertelny z Wegi
Lot ku ziemi
Wr�ble galaktyki [ nie ]
Kosmodrom
Stra�nik [ nie ]
PRAWO WYBORU
Automat zawar� klap� wej�ciow� i wn�trze kabiny wida� by�o ju� tylko na ekranie. Cia�o le�a�o na stole operacyjnym, bia�ym, prostok�tnym, pod b��kitnawo jarz�c� si� lamp�. Po nim pe�za� czarny w�� automeda, spawaj�c powierzchowne skaleczenia.
� ... przepad� przy l�dowaniu... � powiedzia� Tolew. � Wy��czy� autopilota, �eby si� pozby� automat�w kontroli ruchu i usiad� na las. Zbyt szybko wytraci� pr�dko�� � wyja�ni�.
Far odwr�ci� si� do ekranu.
� On lecia� sam? � zapyta�.
� Sam. To jaki� g�upi szczeniak. Wys�ucha� w wideotronii audycji �pilotuj bez autopilota"
i sam zacz�� prowadzi� rakiet�. Tacy si� nigdy najpierw nie zastanowi�...
� A mo�e mia� awari� automat�w steruj�cych?
- Gdzie tam. Radary pasa zewn�trznego lotniska uchwyci�y go, gdy lecia� w strefie zakazanej na zwi�kszonej szybko�ci. Spieszy�o mu si�. Teraz poczeka...
Je�eli w og�le b�dzie �y� - pomy�la� Far i po-szed� do sterowni sali operacyjnej. In siedzia�a ju� przy homosymulatorze.
� Co tam nowego, eskulapie? � zapyta�a.
� Jaki� ch�opak. Rozbi� rakietk� przy l�do-waniu...
� No to po�atamy go � u�miechn�a si� do Fara po swojemu, samymi tylko oczami.
� On si� bardzo rozbi�...
� Podaj mi wi�c parametry jego stanu i zobaczymy, co si� da zrobi�...
Far podszed� do pulpit�w steruj�cych auto-meda i nacisn�� czerwony klawisz �Informuj". Zawsze dziwi� si�, �e tak kr�tko trwa przekazywanie wiadomo�ci o stanie chorego do homosy-mulatora. Przecie� w tych kilkudziesi�ciu sekundach homosymulator dowiadywa� si� o anatomii i fizjologii cz�owieka wi�cej ni� on przez lata swoich studi�w. Zw�aszcza �e nie by�y to infor--macje o cz�owieku w og�le, ale o tym jednym jedynym organizmie, kt�ry le�a� w kabinie automeda.
� Gdybym by� homosymulatorem, studia uko�czy�bym w pi�� minut � powiedzia� kiedy� do In.
� I by�by� nieciekawym, w�sko wyspecjalizowanym automatem, z kt�rym mog�abym wy
trzyma� najwy�ej cztery robocze godziny dziennie. Pomijaj�c ju� fakt, �e musia�by� mie� struktur� elektrokrystaliczn�; w najlepszym wypadku r�nokolorowe bry�y kryszta�u...
� �eby ci zrobi� przyjemno��, zachowa�bym bia�kow�...
� Ale wtedy, niedosz�y automacie, pi�� minut by ci nie wystarczy�o.
� No, ja by�bym genialnym automatem...
� Nawet najgenialniejszy automat nic na to nie poradzi, �e impuls w w��knie bia�kowym przemieszcza si� setki tysi�cy razy wolniej ni� w przewodnikach.
Tak, to by�o wtedy, gdy wracali po burzy do domu. Musia�a by� wiosna, bo listki drzew by�y ma�e i bardzo zielone. Wracali szerokim szarym traktem wirobus�w, kt�rego nawierzchnia b�yszcza�a po deszczu. Zmokli i trz�li si� z zimna, mimo �e szli �rodkiem traktu i S�o�ce �wieci�o. Z boku ociekaj�ce wod� sta�y automaty, te, kt�re informuj�, i takie, kt�re rozdaj� dzieciom na wycieczce cukierki. Nie zauwa�y�y deszczu, nie czu�y zimna i tak jak zawsze mruga�y �wiate�kami, gdy tylko wyczu�y ich obecno��. I wtedy powiedzia�, �e chcia�by by� automatem, cho�by homosymulatorem. Potem zabra� ich jaki� wirobus i suszyli skafandry przy podczerwonych emiterach...
Lampka nad klawiszem "Informuj" zgas�a i zahucza� brz�czyk. Homosymulator wiedzia� ju� wszystko. Tam, w g��bi, za pulpitami, za pancernymi p�ytami w bia�ych soplach kryszta��w spl�tanych nieregularn� siatk� przewod�w
kr��y�y impulsy odpowiadaj�ce swymi konfiguracjami pracy serca, p�uc, w�troby, przeciskaniu si� krwinek przez naczynia w�oskowate i ruchom przepony przy oddechu. Teraz wystarczy zapyta� homosymulator o reakcje organizmu na transfuzj� czy o cokolwiek innego, a odpowied� nadejdzie niemal natychmiast i on, Far, z g�ry b�dzie wiedzia�, co stanie si� z chorym, gdy zastosuje ten czy inny zabieg. B�dzie wiedzia�, bo homosymulator to elektrokrystaliczny model organizmu, tym razem organizmu tego ch�opca...
� Podaj mi t�tno � zwr�ci� si� do In.
� Sto sze��dziesi�t na minut�.
� Ci�nienie?
� Czterdzie�ci milimetr�w s�upka rt�ci. Far, on nie oddycha samodzielnie...
� Widz�, �e autopulmomat oddycha za niego. Nie s�dzi chyba, �e jestem �lepy � doda� w my�li.
� Temperatura spada � powiedzia�a znowu In.
� Jak szybko?
� Nie wiem.
� Jeste� w ko�cu matematykiem czy nie?
� Nic ci na to nie poradz�. Nie wymy�l� ci jej przecie�. Homosymulator mierzy �redni� szybko�� spadku temperatury, a nie jej chwilowe zmiany...
� Skontroluj, prosz�, automatyczne zespo�y pierwszej pomocy � powiedzia� Far ju� spokojniej.
� Normalnie, pracuj� normalnie. On si� strasznie poci... � doda�a ju� ciszej.
Wiedzia�a o tym tylko z wska�nik�w jarz�
cych si� na jej pulpicie. Jedyny obraz wn�trza kabiny i ch�opca na stole operacyjnym mia� tu� przed sob� na ekranie Far. Nie patrzy� jednak w ekran. Ba� si�, �e gdy spojrzy na ch�opca, tamten umrze. � Powinien by� umrze� w drodze na st�. Nie umar�, ma wi�c wspania�e serce, p�uca i nerwowe o�rodki steruj�ce. I przecie� tutaj te� nie mo�e mi umrze�... � Przygryz� j�zyk. Zawsze przygryza� j�zyk, gdy si� denerwowa�...
� Okre�l prawdopodobny czas za�amania kr��enia. � Powiedzia�: za�amania kr��enia, a pomy�la� � �mierci.
In czeka�a na to pytanie. Wiedzia�a, �e si� w ko�cu zapyta, gdy sama mu nie powie, i wiedzia�a, jak bardzo nie lubi� o to pyta�.
� Oko�o czterech godzin � powiedzia�a i u�miechn�a si� do niego po swojemu. Normalnie Far nie wyobra�a� sobie, �eby kto� jeszcze m�g� si� w ten spos�b u�miecha�. Ale w tej chwili dra�ni�o go to tylko.
Kiedy�, jeszcze dawniej, pok��cili si� o to. Wtedy operacja nie by�a powa�na, jakie� z�amanie nogi czy co� takiego, o czym automed sam wie wszystko od pocz�tku do ko�ca i prawie nie pyta si� lekarza o zdanie. Wtedy mi�dzy podaniem kolejnych parametr�w powiedzia�a nagle:
� Far, po operacji lecimy na Petron? Nie odpowiedzia�.
� Naprawd� nie chcesz? � zapyta�a.
� Podaj nast�pny parametr i zajmij si� wreszcie tym, co robisz.
� No, wiesz. Podaj� ci przecie� wszystkie potrzebne dane. A zreszt� automed i tak sam wszystko robi � by�a wyra�nie ura�ona.
� S�uchaj, In � zapyta� j� potem, gdy wychodzili ju� ze szpitala � czy ty zawsze przy homosymulatorze czujesz si� jak na �wiczeniach?
� Jak to, na �wiczeniach?
� No, opowiada�a� mi kiedy�, �e gdy jeszcze na studiach specjalizowa�a� si� w teorii homo-symulacji, ustawiono homosymulator tak, by odpowiada� jakiemu� trudnemu przypadkowi, ale po prostu ustawiono, bo chorego tam w og�le
nie by�o...
� No tak. I co z tego?...
� Wi�c czy ty na sali operacyjnej... � zaj�kn�� si�.
� Oczywi�cie, �e nie... Zdaj� sobie spraw�, �e tam jest cz�owiek, i robi� wszystko jak najlepiej...
� Ale jeste� jaka�...
� Nie przejmuj� si� tym tak jak ty? To chcia�e� powiedzie�?
� Tak.
� Widzisz � powiedzia�a bardzo powa�nie � gdyby to temu, kto jest na stole, mog�o co� pom�c, przejmowa�abym si� i denerwowa�a, ile bym tylko mog�a. Ale przecie� jemu to nic nie pomaga, wi�c dlaczego mia�abym robi� rzeczy, kt�re nie maj� sensu?
Nie odpowiedzia�. Patrzy� w d� kamiennych schod�w, kt�rymi ze szpitala schodzi�o si� na helidrom. � W ten spos�b argumentowa�by pewnie automat � pomy�la� � tylko �e na razie
nie zbudowano jeszcze tak skomplikowanych uk�ad�w.
� No wi�c, odpowiedz � In nie dawa�a za wygran�.
� Pal licho � machn�� r�k�. � Lecimy na Petron!
Zbiegli schodami ku helikopterom, kt�re tam, w dole, na szarej p�ycie helidromu wygl�da�y jak kolorowe �uki. Potem lecieli w�r�d bia�ych cumulus�w, w niskim popo�udniowym s�o�cu, a� zobaczyli d�ugi cie� garbu Petrona.
Petron by�o to samotne wzg�rze, wypi�trzaj�ce si� wprost z r�wniny, jakby je kto� wypchn�� w g�r�, spod ziemi, gigantycznym palcem. Tu� pod szczytem by�o ma�e l�dowisko helikopter�w, a ni�ej ruiny staro�ytnego obserwatorium astronomicznego, pochodz�ce z czas�w, gdy ludzie z Ziemi przez lunety obserwowali gwiazdy. Na samym szczycie le�a�o kilka wielkich g�az�w i In, pami�taj�ca z dzieci�stwa dziwne bajki, twierdzi�a, �e tu w�a�nie zbiera�y si� kiedy� czarownice. Wtedy, wspinaj�c si� na szczyt, spostrzegli, �e na g�azach ju� kto� siedzi.
� Jedna z twoich czarownic � powiedzia� Far. � Przylecia�a na miotle, bo helikoptera nigdzie nie widz�.
Ale to by� ch�opak, wysoki ch�opak w zwyk�ym szarym skafandrze. Gryz� �d�b�o trawy i patrzy� na s�o�ce, kt�re by�o ju� czerwonym zachodz�cym s�o�cem. Siedli na drugim g�azie, a on przypatrywa� im si� chwil�. Potem wsta� i podszed� do nich.
� Mo�na usi��� z wami? Wygl�dacie tak sympatycznie...
� Sympatyczni ludzie zawsze si� w ko�cu spotkaj� � za�mia�a si� In.
� Przepraszam was, ale nie mog� si� jeszcze przyzwyczai�, �e tu tyle ludzi i mo�na po prostu siedzie� na kamieniach.
In g�o�no za�mia�a si�, Far rozgl�da� si� doko�a, ale opr�cz nich nie by�o tu nikogo. Ch�opak by� ju� zupe�nie speszony...
� Ja wiem, �e tu jeste�my tylko troje, ale ja wr�ci�em z Marsa dopiero dwa dni temu...
Far oderwa� wzrok od indykator�w transfuzji i spojrza� przez rami� na In.
� S� ju� wyniki wst�pnej diagnozy?
� Tak. Czaszka zmia�d�ona. Od�amek kostny w skrzy�owaniu nerw�w wzrokowych.
� Trzeba jak najszybciej usun��...
� ... trzy �ebra z�amane, lewa noga zmia�d�ona... poza tym nie mo�e oddycha�...
� Czekaj, a temperatura cia�a?
� Nie martw si�. Wzrasta.
� No, to nie jest najgorzej � powiedzia� z ulg� i po raz pierwszy popatrzy� wprost na In, a nie na indykatory, ale ona tego nie spostrzeg�a. Pochylona nad tablic� steruj�c� homosymulato-ra, starannie wybieraj�c, naciska�a kwadratowe klawisze na wielkiej szachownicy pulpitu.
� ... transfuzja, �rodki znieczulaj�ce, uspokajaj�ce...
� Ogrzanie � podpowiedzia� jej.
� Tak, ogrzanie... i to by�oby chyba wszystko, co dotychczas zrobi� automed? � spojrza�a na Fara.
� Mo�e i wszystko. Ale czy mo�esz mi wyt�umaczy�, po co to wszystko robisz? Przecie� wida�, �e chory ju� wyszed� ze wstrz�su.
� Nie zrz�d�. Ty si� od tego nie mo�esz odzwyczai�. Zreszt� zawsze by�e� taki... � doda�a, jakby w tej chwili dozna�a ol�nienia. � Cz�owiek, kt�ry z za�o�enia ma racj�...
Nie wiedzia�, czy m�wi�a powa�nie. Nigdy, odk�d si� znali, nie wiedzia� tego. Nawet gdy m�wi�a takie rzeczy, wygl�da�a, jakby za chwil� mia�a si� roze�mia�. Wzruszy� wi�c tylko ramionami...
� Ko�cz ju� wi�c ten test na homosymula-torze.
Skin�a g�ow�, ale dalej kontynuowa�a swoj� my�l.
� ... bo ty powiniene� si� by� urodzi� kilkaset lat temu, gdy lekarz mia� ju� z samej definicji racj�... � nacisn�a klawisz startu i krzywe w ekranach homosymulatora sfalowa�y si�. � Wtedy, w tamtych czasach, lekarz przychodzi�, ogl�da� pacjenta, stawia� diagnoz� i zawsze mia� racj�... chyba �e inny lekarz postawi� inn� diagnoz�...
� By�o w tym co� ze sztuki... � u�miechn�� si� Far. � Ale p�niej zjawili si� matematycy, cyfronicy, cybernetycy i semantycy i zbudowali r�ne automaty, jak automed czy homosymula-tor... i �egnaj sztuko... Czy tak, In?
� Mniej wi�cej. Ale w tej chwili dzi�ki ho-mosymulatorowi mog� ci powiedzie�, �e chory wyszed� ze wstrz�su...
� Wiedzia�em to bez ciebie...
� Mylisz si�... Przypuszcza�e� tylko, tak jak ci staro�ytni lekarze. Wiesz dopiero teraz... S�u-
cha j, Far � doda�a ju� innym tonem � czy on z tego wyjdzie?
� Nie wiem. To dopiero pierwszy etap... B�dziemy operowa�...
� A mo�e skonsultujesz si� z profesorem i przeka�emy pe�n� informacj� do operacji zespo�owi Rona, on zdaje si� po nas obejmuje dy�ur.
� Nie. Zaraz zaczynamy sami. In umilk�a i patrzy�a przed siebie w ekran. Co jej si� sta�o? � pomy�la� Far. � Dlaczego u diab�a nie chce operowa�. Nie, to nie jest podobne do In... Przecie� zawsze... nawet ju� po tym... zawsze pracowa�a tak, �e lepiej nie mo�na nawet sobie wyobrazi�. W og�le to wspania�a dziewczyna, a ja by�em g�upiec... sko�czony g�upiec...
� Moment tylko � wsta�a zza pulpitu i podesz�a do telewizofonu stoj�cego w rogu pokoju � Informacj� lokaln�... � powiedzia�a i czeka�a, a� w ekranie pojawi� si� informator.
� Czy nadstratosfer z VI Satelity b�dzie
o czasie?
� Op�nienie 10 minut � odpowiedzia� informator.
� ... ach tak. Dzi�kuj�...
VI Satelita. Na VI Satelicie by� ob�z treningowy ch�opca z Marsa, Daza... Dowiedzia� si� o tym przypadkiem jak o wszystkim zreszt�... Zauwa�y�, co prawda, �e In by�a troch� dziwna, ale matematycy zawsze miewaj� swoje humory. Dopiero wtedy, gdy mieli ten ranny dy�ur... By�o jeszcze zupe�nie szaro, gdy wyl�dowa� na heli-dromie. Wyskoczy� z kabiny i patrzy�, jak zwal
niaj�ce �mig�o k��bi porann� mg�� nad zaro�lami otaczaj�cymi p�yt� l�dowiska. S�ysza� tylko szum �mig�a i gdy w ko�cu znieruchomia�o, cisza by�a zupe�na. Gwiazd ju� nie by�o i tylko szpital jarzy� si� b��kitnymi prostok�tami okien. Czeka� na In. Chcia� si� tu z ni� spotka�... Czeka� d�ug� chwil�, a� wreszcie us�ysza� niewyra�ne wysokie brz�czenie. Helikopter l�dowa� po�rodku helidromu. W kabinie by�o ich dwoje. � To nie ten helikopter � pomy�la� wtedy, ale potem zobaczy� d�ugie w�osy kobiety i wiedzia� ju�, �e to nieprawda. Niewiele kobiet pr�cz In nosi�o, wzorem staro�ytnych, d�ugie w�osy. Wyskoczyli z kabiny i poca�owali si� kr�tko, tak na do widzenia. Potem patrzy�, jak In bieg�a schodami, zwyk�ymi kamiennymi schodami, na kt�rych czasem siadywali w lecie, gdy by�o gor�co. Patrzy� za ni�, a� znikn�a w drzwiach szpitala. Potem wolno ruszy� przez p�yt� helidromu. Ten ch�opak spostrzeg� go i czeka� na niego.
� Przykro mi, �e tak si� sta�o � powiedzia�. Far nic nie m�wi�, ale by�o mu bardzo �le.
� To wszystko sta�o si� tak niespodziewanie, �e nie zd��yli�my z tob� pom�wi� � doda�. � Ona mia�a ci wszystko dzisiaj powiedzie�...
� Masz do mnie �al, Far. Przyszed�bym normalnie do ciebie, ale ja mog� VI Satelit� opu�ci� na kilka tylko godzin. Mamy tam ob�z treningowy, bo ja lec� do planet zewn�trznych � wyja�ni�. � S�uchaj, to b�dzie dla niej bardzo ci�ka rozmowa... Pom� jej jako�. Ona ciebie bardzo lubi... i dlatego to b�dzie takie trudne.
� Nie martw si� o ni�. Da sobie rad�... � Far wymin�� ch�opaka i poszed� ku schodom. By�o ju� jasno i w oknach szpitala gas�y �wiat�a.
Mi�dzy pulpitami co� bucza�o uporczywie. Jednostajnie szary dot�d ekran zajarzy� si� rozb�yskami.
� Odzyska� przytomno�� � powiedzia�a In.
� W��cz pole znieczulaj�ce.
� Ju� w��czone...
O czym ten ch�opak mo�e teraz my�le� � zastanawia� si� Far. � Mo�e przypomina sobie ostatnie chwile przed katastrof� i widzi zbli�aj�ce si� b�yskawicznie wierzcho�ki drzew. Ale przecie� on nie widzi. Mo�e w�a�nie to zrozumia� i zacz�� si� ba�... Ba� si� tak, �e trudno to sobie wyobrazi�...
� Jeste� pewna, �e on nie widzi? � zapyta� Far.
� Na pewno. Od�amek ko�ci naciska na skrzy�owanie nerw�w wzrokowych. Pomy�l, Far, jeden ruch sterami i od razu wszystko to si� sta�o... Daz m�wi, �e wszystkich powinni szkoli� w prowadzeniu rakiet. � I orientuj�c si�, �e powiedzia�a to niepotrzebnie, doda�a � ... wtedy nie by�oby takich wypadk�w...
� Masz ju� wszystkie dane? � przerwa� jej.
� ... morfologia, OB, poziom hemoglobiny, hematokryt... rezerwa alkaliczna...
� W porz�dku. Wobec tego zaczynamy. Przysun�� si� bli�ej pulpit�w i wetkn�� d�onie wprost do centralnego rozrz�du automeda. Wykona� kilka szybkich ruch�w palcami, a� na
ekranie zobaczy� czaszk�. Przestroi� emitery promieniowania tak, by cz�stotliwo�� wzros�a. Naga, porozszarpywana miejscami sk�ra g�owy znik�a i zobaczy� ko�ci, wi�ksze i mniejsze od�amki. K�tem oka spostrzeg�, �e In wsta�a i stan�a za nim. Wzmocni� powi�kszenie i teraz dok�adnie ju� widzia� okruch ko�ci tkwi�cy w nerwie. Powoli, jakby boj�c si� dotkn�� czaszki, nacisn�� wyzwalacz automeda i czeka� na cie� autoktora na ekranie. Wyra�nie widzia� jego ma�y, wyd�u�aj�cy si� ryjek.
� Przejd� na kontrol� � poleci� In.
Poczu� raczej, ni� spostrzeg�, �e odesz�a. Sam bez przerwy wpatrywa� si� w ekran. Czeka�, a� ryjek ustawi si� na wprost cienia okruchu. Wtedy nacisn�� prze��cznik i obraz na ekranie zmieni� kszta�t i proporcje. Far widzia� teraz tak, jak gdyby jego oko umocowano na ko�cu ryjka autoktora.
Sprawdzi� raz jeszcze wszystko i wyzwoli� sprz�enie w�asne automeda. Automed pracowa� u�amek sekundy. Z niezawodno�ci�, jak� posiadaj� tylko automaty, rozsun�� wibratorem ko�ci i tkanki, usun�� od�amek i teraz zapali� zielone �wiat�o wykonania polecenia.
Far przerwa� na moment prac� i odgarn�� w�osy zsuwaj�ce mu si� na czo�o.
� Kontrola? � zapyta�.
� Jest kontrola.
� Usun� jeszcze pozosta�e okruchy ko�ci z g�owy.
Wr�ci� na normalne powi�kszenie i wyszuka� nast�pny okruch. Potem w ten sam spos�b naprowadzi� na� autoktor, a reszt� wykona� automat. Automed za ka�dym razem dzia�a� bezb��dnie.
Wreszcie na koniec odbarczy� jeszcze zgnieciony oczod�.
� Teraz przerwiemy na chwil� � powiedzia�. U�miechn�� si� do In, bo by� zadowolony, �e wszystko tak dobrze posz�o. Patrzy� na pe�zaj�ce po ekranie bia�awe wy�adowania. Chory by� przytomny.
� Sprawd�, czy widzi � poprosi� In.
� Sprawd� sam. Przepraszam ci� na moment. � Znowu podesz�a do telewizofonu.
� ... nadstratosfer ju� przylecia�... chwil� temu... dzi�kuj�.
Far w��czy� w kabinie operacyjnej migaj�ce ��te �wiate�ko. Rozb�yski rozjarzy�y si� intensywniej. Chory na pewno widzia�. � Na co ona czeka � pomy�la� r�wnocze�nie � przecie� nie um�wi�a si� z nim chyba teraz...
� Sprawd� na homosymulatorze, co jeszcze mamy zrobi�...
� Jeszcze amputacja lewej nogi � odpowiedzia�a natychmiast.
� I nic wi�cej?
� Na razie nic. Zreszt� lepiej zaczeka�...
� Przejd� wi�c na kontrol� � powiedzia� i znowu przysun�� si� do ekranu.
� Jest kontrola � odpowiedzia�a.
Zabieg by� jednym z tych, kt�re automedy wykonuj� same, wed�ug programu wewn�trznego. Trwa� te� chwil� zaledwie. � Nareszcie b�d� m�g� wsta� zza pulpitu i przej�� si� troch� � pomy�la� Far. Czu�, jak dr�twieje mu noga.
� T�tno wzrasta � powiedzia�a nagle In.
� Ile?
� Ponad sto sze��dziesi�t.
� A okresowo��?
� Niezbyt miarowa. Zreszt� zobacz sam � wskaza�a na kardioskop.
Tak, t�tno nie by�o miarowe... a poza tym zanika�o. � Niewydolno�� kr��enia � pomy�la� Far.
� Amplituda drga� si� zmniejsza.
� A homosymulator?
� Wskazuje na konieczno�� wy��czenia serca. Wy��czysz?
� Czekaj. Daj pobudzenie polem.
In skin�a g�ow�. Far zamkn�� oczy i czeka�.
� Jest skutek? � zapyta� wreszcie.
� Nic. T�tno nitkowate. Ci�nienie spada... Popatrz na kardioskop.
Spojrza� w ekran. Linia wi�a si� i gdzieniegdzie strzela�y w g�r� bia�e ig�y impuls�w. � Zupe�ny chaos � pomy�la�. � Bez�adne skurcze o zanikaj�cej amplitudzie. A wi�c koniec.
� In.
� Tak.
� W��cz� mu sztuczne serce. Na razie zewn�trznie... � by�o co� z pytania w jego g�osie. Nie m�g� si� sam zdecydowa�.
� Tak � powiedzia�a cicho. � Homosymulator te� na to wskazuje...
Nie patrzy�, jak automed otworzy� klatk� piersiow� ch�opca. Pod��czenie serca trwa�o kilka sekund. Potem t�tno i ci�nienie wr�ci�y do normy. Tylko ekran kardioskopu by� szary i pusty. Rytmu pracy sztucznego serca nie sprawdza si� na kardioskopie. Jak w ka�dym innym automacie, wystarcza, gdy p�onie w jego p�ycie czo�owej czerwona kontrolka pracy. Kon-
trolka taka zapali�a si� tu� przed oczyma Fara.
� Potem przeszczepi mu si� sztuczne serce zasilane bateri� promienist� � powiedzia�a In. � Jest ju� podobno kilkuset ludzi w Uk�adzie S�onecznym, kt�rzy maj� takie serca i �yj�- �
� Trudno jest �y� z takim sercem... a poza tym on nie oddycha...
� Co wi�c zrobisz?
� Nie wiem. Mog� tylko czeka� i sprawdzi� w homosymulatorze jego szanse. W o�rodku oddychania w m�zgu. Je�li o�rodek nie zacznie pracowa�, wysy�a� impuls�w steruj�cych do mi�ni, ten ch�opak nigdy nie b�dzie sam oddycha�, a automatu, kt�ry zast�pi�by mu o�rodek oddychania, nie mamy.
� G�upia historia... � powiedzia�a In. Powiedzia�a ju� to kiedy�.
Wracali wtedy wirobusem ze szpitala. By�o to tego dnia, gdy spotka� ich rano na helidromie. W wirobusie jecha�o jeszcze dwu student�w, dyskutuj�cych ha�a�liwie o polach bezwirowych, i jaka� dziewczyna z ogromn� torb� mieni�c� si� deseniem r�nobarwnych k�. Dziewczyna przypatrywa�a si� przez chwil� w�osom In z ciekawo�ci� i szacunkiem, z jakim ogl�da si� muzealne zabytki. Sama mia�a czarne, kr�tko przystrzy�one w�osy.
� Zetniesz w�osy? � zapyta� wtedy Far. � Jemu na pewno nie podobaj� si� d�ugie w�osy...
� Zetn�... � skin�a g�ow�.
� A gdy on poleci do ksi�yc�w Saturna...
b�dziesz mia�a kr�tkie jasne kosmyki, tak kr�tkie jak ta dziewczyna...
Skin�a g�ow�.
� A w og�le to g�upia historia z tym jego lotem � powiedzia�a. � Tam matematycy tej specjalno�ci co ja nie s� potrzebni. Wybra�am niezbyt kosmiczn� specjalno��. W bazach Saturna maj� ma�e automatyczne homosymulatory.
Ma�e homosymulatory... Ten ch�opak ju� by umar�, gdyby by� tu tylko ma�y homosymula-tor... � Spojrza� w ekrany. T�tno ch�opca by�o miarowe i Far m�g� wreszcie wsta�. Przeszed� si� raz i drugi wzd�u� automat�w i wyjrza� przez okno, za kt�rym wia� wiatr. Pod niskimi szarymi chmurami, podrzucany falami wiatru, schodzi� do l�dowania ma�y czerwony helikopter. Patrzy� przez chwil�, jak autopilot kompensuje sterami porywy wiatru, a potem spojrza� na wilgotn� p�yt� helidromu i pomy�la�, �e chyba lato ju� si� sko�czy�o.
� Far � odezwa�a si� In za jego plecami � z tego nic nie wychodzi...
� Spr�buj jeszcze raz. S� zawsze szanse, �e on zacznie sam oddycha�...
� Dobrze, spr�buj� raz jeszcze... � powiedzia�a, ale Far wyczu�, �e nie ma wielkiej nadziei.
� Sprawd� jeszcze przedtem, czy homosymu-lator ma aktualne dane o jego stanie. Tu przecie� w ka�dej minucie mo�e si� co� zmieni�...
� Ju� sprawdzi�am.
Odwr�ci� si� gwa�townie od okna i podszed� do niej.
� To sprawd� to jeszcze raz � powiedzia� twardo. � Sprawd� dziesi�� razy, bo tu nie ma �art�w. Je�li on nie zacznie oddycha� sam... to kiedy� b�dziemy go musieli od��czy� od auto-pulmomatu, a wtedy koniec.
Sta� nad ni� i patrzy�, jak naciska�a klawisze i jak na ekranach pojawia�y si�, przesuwa�y i gas�y krzywe...
� Nie ma. Naprawd� nie ma �adnych szans. Sp�jrz � wskaza�a jeden z ekran�w. � Ten nieznaczny, ledwo zauwa�alny garbek na tej krzywej to szanse prze�ycia dla tego ch�opca, wyznaczone przez homosymulator. S� �adne, praktycznie �adne, bo mieszcz� si� w granicach b��du pomiarowego automatu. Rozumiesz, to mo�e nawet nie s� jego szanse, tylko po prostu automat si� myli o ten u�amek procentu...
� No wi�c, co dalej...
� Nie wiem, naprawd� nie wiem. Ja mu nic ju� nie mog� pom�c... Obliczenia wskazuj�, �e on nie prze�yje, �e nie z�apie oddechu...
Czy�by wi�c wszystko by�o na nic? On nie ma szans � powiedzia�a In, a w�a�ciwie homosymulator. Nie ma szans, nie mo�na mu pom�c... � Far przygryz� j�zyk. � G�upi szczeniak, kt�ry musia� l�dowa� bez autopilota... A oni, matematycy, podchodz� znowu do tego, jakby budowali most. Most nie wytrzyma, most mo�na rozebra�... i odda� na z�om. I nie ma si� czym przejmowa�, bo nikt nic na to nie poradzi... G�upi... cholernie g�upi szczeniak... � Podszed� do pulpit�w automeda i spojrza� w ekran, w kt�rym wida� by�o st� i cia�o. Owini�te przez automeda kokonem wygl�da�o teraz jak larwa dziwacznego owada. I nagle zobaczy� oko. Je
dno oko, bo drugie tkwi�o pod ta�mami, oko z szeroko rozwart� powiek�, patrz�ce wprost
w ekran...
Odskoczy�, jakby to oko rzeczywi�cie mog�o go dostrzec, i spojrza� na pulsuj�ce �wiat�a kontrolne autopulmomatu. � Ch�opak jest przytomny... pewnie wie, �e le�y w automedzie... i my�li, �e najgorsze ju� poza nim. A ja mam przerzuci� na pulpicie d�wignie, patrze�, jak zgasn� �wiat�a autopulmomatu i on zacznie umiera�...
Znowu podszed� do okna, ale nic nie zobaczy�, bo zacz�� pada� deszcz. � ... A mo�e jednak spr�bowa�... W�a�ciwie my�la� o tym od pocz�tku, ale ba� si�... Chocia� w�a�ciwie, je�li o�rodki nerwowe wysy�aj� rozkazy pracy do wszystkich narz�d�w organizmu jako odpowiednie sekwencje impuls�w, mo�na z zewn�trz do uszkodzonego o�rodka wprowadzi� elektrod� i z niej wys�a� te impulsy. Tak rozumowali wtedy z Ronem. By�oby to co� w rodzaju centralnego sztucznego oddychania... Zamiast naciska� klatk� piersiow�, nadaje si� tylko z zewn�trz rozkaz ruchu do o�rodka, z o�rodka przez nerwy impulsy biegn� do mi�ni, a mi�nie pracuj�c powi�kszaj� obj�to�� klatki piersiowej i cz�owiek oddycha. I wtedy, mo�e jak przy sztucznym oddychaniu, pobudzony o�rodek nerwowy podejmie rytm pracy.
Far odwr�ci� si� od okna. Zdecydowa� si�.
� In...!
Znowu rozmawia�a przez telewizofon.
� ... tak, powiedzcie mu, �eby poczeka�...
� ... on m�wi, �e to bardzo pilne � w ekranie b�yszcza�a �ysina Tolewa.
� Ju� ko�cz� operacj� i wychodz�... Jedn� chwil�...
Sko�czy�a rozmow� i spojrza�a na Fara.
� Co chcesz robi�?
� B�d� pobudza� jego o�rodek oddychania programem zewn�trznym...
� Czy to si� uda? � podesz�a do pulpit�w i opar�a si� o nie.
� U zwierz�t do�wiadczalnych...
� Wiem. Czyta�am t� prac�, kt�r� napisa�e� z Ronem. Ale sk�d we�miesz ten zewn�trzny program...
� Tak jak w naszych do�wiadczeniach... Odwr�ci�a g�ow� od ekran�w i patrzy�a na niego powa�nie, zupe�nie powa�nie.
� Ty...? � zapyta�a w ko�cu.
� Tak.
� Ale� to nie ma sensu... A korelacja...? Stwierdzili�cie przecie�, �e czasem nast�puje wyt�umienie impuls�w w tym steruj�cym zdrowym o�rodku...
� Tylko w dwudziestu procentach wypadk�w.
� To znaczy raz na pi�� do�wiadcze�. To du�o... A sk�d wiesz zreszt�, jak to przebiega u cz�owieka? Mo�e ten procent jest wy�szy... Nie wolno ci ryzykowa�! Nie masz prawa!
� Inaczej on umrze. Sama wiesz o tym najlepiej...
� Trudno. To nie twoja wina. Zrobili�my przecie� wszystko... i homosymulator te� uwa�a, �e to beznadziejny przypadek... Nie wiadomo, czy go uratujesz, a tak mo�ecie umrze� obaj. I ty masz umiera� dlatego tylko, �e on si� rozbi� przez w�asn� g�upot�... Absurd...
� To nie ma znaczenia, dlaczego si� rozbi�... Ja jestem lekarzem, In...
� No i co z tego... Czasy wielkich epidemii, gdy lekarz leczy� i umiera�, a mimo to leczy�, to przecie� historia... Dzisiaj �ycie cz�owieka, twoje �ycie, jest zbyt cenne, by� je nara�a�...
� Nieprawda... i by�oby bardzo �le, gdyby�my doszli do tego... Byliby�my wtedy jak automaty... Automat nie mo�e wej�� do stosu atomowego, nie mo�e w �aden spos�b, bo ma uk�ad samozachowawczy... A cz�owiek mo�e... i dlatego jest cz�owiekiem...
Nie patrzy�a ju� na niego. Przenios�a wzrok na ekrany, w kt�rych wi�y si�, nak�ada�y na siebie i strzela�y w g�r� ig�ami impuls�w krzywe.
� Kto poprowadzi zabieg? � zapyta�a.
� Ja.
� Sam?
� Tak. Ja sam.
Czy ona rzeczywi�cie s�dzi, �e z t� jedn� elektrod� w m�zgu nie potrafi� operowa�? Przecie� elektrody si� w og�le nie czuje.
� Przygotuj� ci automeda � powiedzia�a.
� In � zawo�a� Tolew z ekranu telewizo-fonu � In, ten ch�opak nie m�g� d�u�ej czeka� i polecia� z powrotem na VI Satelit�. Prosi� mnie, �ebym ci powt�rzy�, �e lecicie na Marsa... Jego kierownictwo zgodzi�o si�...
Wi�c na to ona czeka�a � pomy�la� Far. � W marsja�skich bazach s� homosymulatory...
� Dobrze. Dzi�kuj� � powiedzia�a In, ale nawet nie spojrza�a na Tolewa. Wsta�a i podesz�a do automatu.
� ... przygotuj� ci automeda i mo�emy za-
czyna�. Poza tym wezwa�am Rona. On za�o�y ci
elektrod�.
Nacisn�a przycisk alarmowy i Ron zaraz tu b�dzie � pomy�la� Far. � Tak by�o zawsze. Nigdy nie potrafi�em przewidzie�, co ona zrobi... Oczywi�cie Ron biegnie teraz korytarzami z drugiego ko�ca szpitala i my�li, �e nie wiadomo co
si� sta�o.
Gdy Ron wpad� do gabinetu, In nie da�a mu
doj�� do s�owa.
� Zainplantujesz Farowi elektrod� w o�rodek oddechowy, to pilne, dlatego ci� alarmowa�am � powiedzia�a.
� Elektrod�? Farowi? A c� mu si� sta�o?
� Transmisja pozaneuronowa, pobudzanie nieczynnego o�rodka impulsami przekazywanymi z o�rodka zdrowego. Jak w waszym do�wiadczeniu...
� Ale�, Far...
� Nie dyskutuj z nim, Ron. To mamy ju� za
sob�. Za�� mu elektrod�. Far skin�� g�ow�.
� Za�� � powiedzia�.
� Jak chcesz, ale wiesz przecie�...
� Wiem. Zastanowi�em si� ju� dok�adnie.
Ron znowu spojrza� na In.
� Dobrze. � Zgodzi� si�. � Far, wejd� do zapasowej kabiny... To nie b�dzie nic bola�o � doda�, jakby mia� przed sob� pacjenta. Kabina by�a ma�a. � Nigdy nie przypuszcza�em, siedz�c tam na zewn�trz, �e jest naprawd� tak ma�a � pomy�la� Far. � St� operacyjny, prostok�tny, bia�y, jak ten, na kt�rym le�y ch�opiec, wielka jarz�ca si� lampa i tyle tylko miejsca, �eby si� mo�na by�o po�o�y� na stole.
Po�o�y� si� i zosta� momentalnie okryty bia�ym kokonem. Automed przycisn�� mu lekko g�ow�. � To elektroda anestezyjna � zd��y� jeszcze pomy�le�, a potem przysz�o kr�tkie zamroczenie. Kr�tkie tylko dla niego, bo naprawd� min�y minuty, zabieg zosta� wykonany i w o�rodku oddechowym jego m�zgu tkwi�a ju� elektroda. Kokon znik�. Podni�s� si� i poczu�, �e na g�owie ma he�m... � Ten he�m jest teraz cz�ci� mojej czaszki � pomy�la�. � S� tam wzmacniacze, ma�e b�yszcz�ce kryszta�ki o zwichrowanej przedziwnie siatce atom�w, kt�re uchwyc� impulsy z elektrody, z o�rodka, wzmocni� je, a potem przeka�� przewodom biegn�cym w g��b czaszki ch�opca...
Wyszed� z kabiny i podszed� do pulpit�w steruj�cych.
� Mo�e ja jednak zrobi� ten zabieg � powiedzia� Ron.
� Nie � Far siad� przed ekranem i patrzy� przed siebie.
� Far, co ci si� sta�o?.� In po�o�y�a mu r�k� na ramieniu.
� Nic. Id� do homosymulatora i przejd� na kontrol�. Zaraz zaczynamy...
Odesz�a od automeda. � ...A potem odleci na Marsa � pomy�la�. � B�d� dostawa� wideo�y-czenia na Nowy Rok, wideo�yczenia z czerwon� marsja�sk� pustyni�, gdy u nas b�dzie zima i b�dzie pada� �nieg. A potem nic ju� nie b�d� dostawa�, bo przecie� �ycze� nie wysy�a si� wiecznie... A przy homosymulatorze si�dzie jaki� inny ch�opak czy dziewczyna i b�dzie mi przy operacji odpowiada� �jest kontrola"...
� Jest kontrola � powiedzia�a In znad pulpit�w sterowania.
Far automatycznie wzmocni� powi�kszenie i znowu widzia� porozrywan� miejscami sk�r� czaszki ch�opca. Potem nacisn�� odpowiednie wyzwalacze automeda i nie by�o ju� ani sk�ry, ani czaszki, tylko w ekranie pulsowa� siatk� �y� i t�tnic per�owoszary m�zg.
Wy��czy� autopulmomat i my�la� ju� tylko o szarych tkankach w ekranie, rozsuwanych przez elektrod� szukaj�c� o�rodka. Gdy wiedzia�, �e znalaz� o�rodek, zamkn�� obw�d ��cz�cy jego m�zg z tamtym... Pod�wiadomie czeka� na b�l, ale nic nie poczu�.
� ... drgn�y... mi�nie drgn�y � powiedzia�a In, ale patrzy�a ca�y czas na Fara.
A wi�c trafi�em. Jego o�rodek zareagowa� i jego mi�nie drgn�y... � pomy�la� Far � teraz ma�a poprawka...
Przesun�� elektrod� o u�amek milimetra.
� Lepiej... teraz lepiej � In wsta�a i podesz�a do Fara. � Jak ty...
� Wracaj do pulpit�w! � powiedzia�. Tak, mi�nie porusza�y si�, wyra�nie zwi�kszaj�c obj�to�� p�uc ch�opca. Czeka� teraz, by
pobudzony o�rodek przej�� prac�...
� Zobacz w ekranie rozk�ad napi�� w kom�rkach jego o�rodka.
� By�y jakie� rozb�yski, ... ale czekaj � pochyli�a si� nad ekranem � tam jest jaki� przebieg napi��...
Far rozwar� obw�d i impulsy z jego m�zgu nie p�yn�y ju� przewodami. A jednak tam,
w ekranie, widzia� chybotliw� nier�wnomiern�
pulsacj�...
� On oddycha � powiedzia�.
� Oddycha, naprawd� oddycha... � powt�rzy�a In i wpatrywa�a si� w ekran, jakby pierwszy raz zobaczy�a taki przebieg... � On b�dzie �y�, Far.
� Gratuluj�. Uda�o si� � powiedzia� Ron. � Przeka� teraz, jego nowe parametry homosymu-latorowi, a ty Far wracaj do kabiny...
... I znowu Far le�a� w ma�ej kabinie na bia�ym stole, pod ogromn� lamp�, a gdy z niej wyszed�, zobaczy� r�wnomierny rytm oddechu w jednym z ekran�w homosymulatora i chyba by� szcz�liwy...
Spojrza� jeszcze na In i Rona pochylonych nad pulpitami... i wyszed� z gabinetu. Zespawana przez automeda czaszka bola�a go troch�, ale nie zwraca� na to uwagi. Kamiennymi schodami zszed� na helidrom. Deszcz przesta� pada� i w nier�wno�ciach p�yty b�yszcza�a woda. Far ruszy� na ukos ku kolorowym helikopterom. � To by�a najtrudniejsza operacja naszego zespo�u � pomy�la�. � Szkoda, �e ostatnia... � Odwr�ci� si� i wtedy zobaczy� In. Przeskakuj�c ka�u�e bieg�a w jego stron� przez szar� p�yt� helidromu.
STRZA� INFORMACJI
Katastrofa nast�pi�a nagle. Aerolot nie osi�gn��-Oazy Einsteina. Lewa dysza p�k�a rozerwana pot�nym wybuchem i jej od�amki pomkn�y jak r�j roz�arzonych meteor�w w d� ku czerwonej pustyni. Card zrozumia� to w u�amku sekundy, gdy zap�on�y �wiat�a alarmu. Automaty zanotowa�y po�o�enie. Aerolot jak rzucony oszczep dobiega� ko�ca drogi. Pami�ta, �e na p�nocy pustynia poci�ta jest w�wozami, nacisn�� wi�c stery, by zmieni� kierunek lotu na bardziej zachodni. Tam jednak tak�e teren si� fa�dowa�. Czerwone pag�rki jeden po drugim przesuwa�y si� szybko w dolnym ekranie, coraz bli�sze, coraz wyra�niejsze. Zablokowa� stos,
aby unikn�� wybuchu, i zaraz potem przysz�o pierwsze uderzenie, w�a�ciwie delikatne mu�ni�cie. Zawadzili o wierzcho�ek pag�rka. Chwila ciszy i opancerzony dzi�b aerolotu z pot�nym �oskotem rozni�s� piaszczyst� wydm�. Czu� si�� bezw�adno�ci wyrywaj�c� go z fotela, napinaj�c� pasy do granic wytrzyma�o�ci. Krew w �y�ach sta�a si� ci�ka, ujrza� jeszcze strza�k� deceleratora przekraczaj�c� pole alarmu i straci� przytomno��.
...Jednak �y�. W pierwszej chwili zdziwi� si� nawet z tego powodu. Potem spojrza� w tylny ekran i zrozumia�. To nie by�y skaliste pag�rki, tylko ruchome piaski przesuwane wiatrem.
� Mieli�my szcz�cie � wyszepta�. � Loo, s�yszysz mnie?
Nie by�o odpowiedzi. Musia� wykona� bolesny skr�t g�ow�, by dojrze� miejsce Loo. Najpierw zobaczy� r�k�. Zwisa�a bezw�adnie wzd�u� por�czy. Nie zwa�aj�c na b�l, uni�s� si� w fotelu. Wtedy ujrza� twarz nieruchom� jak maska.
� Loo... Loo, odezwij si�, �yjemy, Loo... � Odpi�� pasy i przytrzymuj�c si� fotela, podszed� do Loo. Wzi�� go za r�k� i wtedy wyczu� s�aby, nitkowaty puls. Post�pi� tak, jak nakazywa�a instrukcja. Zataczaj�c si� z wysi�ku, podci�gn�� automeda i oparty o jego chromowan� powierzchni� patrzy�, jak przyssawki przywarte do piersi Loo wprawiaj� j� w jednostajny monotonny ruch i tlen z sykiem t�oczony jest do p�uc. Po chwili Loo poruszy� g�ow�, jakby chcia� wyrzuci� z ust przew�d z tlenem, a potem wolno otworzy� oczy.
� ... jedena�cie... � wyszepta�.
� Co jedena�cie?
� ... jedena�cie g przekroczyli�my przy uderzeniu... widzia�em na decelometrze...
� Do diab�a z deceleracj�... wyl�dowali�my, to najwa�niejsze.
Loo chcia� si� u�miechn��, ale jego twarz zmieni�a tylko odcie� grymasu.
� Card, zabierz to � ruchem g�owy wskaza� automeda. Chcia� si� poprawi� w fotelu:
� ... ou... noga � krzykn�� prawie. Noga Loo, nienaturalnie skr�cona, utkn�a w�r�d d�wigni. Card przykl�k� i chwyciwszy but skafandra Loo, wyj�� j� stamt�d.
� ... ou... uwa�aj, boli � j�kn�� Loo.
� Skr�ci�e� nog�. Mog�e� zreszt� r�wnie dobrze rozbi� sobie g�ow�, wi�c nie ma co rozpacza�.
� Nie rozpaczam, tylko to naprawd� boli...
� No, teraz ju� lepiej. Czekaj, wezwiemy koleopter z bazy.
Odwr�ci� si� ku radioautomatowi. Wtedy zobaczy� wspornik wyrwany z fotela Loo. Jego sto�kowaty koniec rozbi� ekran i zegary, wbijaj�c si� do po�owy swej d�ugo�ci w g��b urz�dzenia.
� Co si� sta�o, Card?
� Radioautomat rozbity. B�d� nas szuka� na �lepo.
� Znajd�?
Card wzruszy� ramionami.
� Nie jestem jasnowidzem � mrukn�� niech�tnie.
� Jak daleko le�ymy od trasy? � w glosie Loo odczu� niepok�j.
� Zastanawiam si� w�a�nie nad tym. � Raz jeszcze w my�li powt�rzy� rozumowanie. Wyso-
ko�� w momencie skr�tu, szybko��, promienie skr�tu... � Nie, nie znajd�. W ka�dym razie jest to bardzo ma�o prawdopodobne...
� Wi�c?
� Wi�c musimy doj�� do nich, to jasne. Mamy do trasy jakie� pi��dziesi�t, najwy�ej sze��dziesi�t kilometr�w.
� Tak, ale moja noga?
� Usztywnimy j�. Je�li nie b�dziesz m�g� i��, to ci� ponios�.
� Card, s�uchaj. A mo�e by�oby lepiej, gdybym tu zosta�. Ty p�jdziesz sam i wr�cisz z nimi, sprowadzisz pomoc...
Card odwr�ci� si�, podszed� do fotela Loo. Stan�� nad nim i spojrza� mu wprost w oczy.
� Uczono ci�, ch�opcze, co w razie zderzenia przede wszystkim ulega awarii? � zapyta�.
� Stery...
� Dobrze, co jeszcze?
� Anteny, emitery, czasem dysze i...
� No i...?
� Filtry...
� Tak, filtry powietrza. Mo�esz to zreszt� sam sprawdzi� w naszym wypadku. Widzisz to czerwone mrugaj�ce �wiate�ko w trzecim rz�dzie drugiego bloku? Ono w�a�nie m�wi: "Filtry powietrzne zniszczone". Zobaczysz zreszt�, �e wkr�tce zacznie wzrasta� st�enie dwutlenku w�gla w kabinie.
� No, ale jest jeszcze tlen w skafandrach planetarnych.
� Na czterdzie�ci osiem godzin, nie wi�cej.
� Id�c sam, daleko szybciej osi�gniesz tras�, w kilkana�cie, najwy�ej dwadzie�cia godzin.
� Jeste� optymist�. Zapominasz o obej�ciach wszystkich row�w tektonicznych, tych... dolin.
� Niech b�dzie trzydzie�ci. Zawsze jeszcze zd��ysz wr�ci� po mnie.
� Czy naprawd� s�dzisz, �e aeroloty z milcz�cymi radioemiterami znajduje si� w par� godzin?
� No, ale w kilkana�cie...
� Powiedzmy w kilkadziesi�t. Wi�c rzeczywi�cie, znajdujemy w ko�cu ten aerolot, a wewn�trz ciebie zupe�nie uduszonego. Tobie ju� wtedy b�dzie wszystko jedno, ale mnie nie. Co prawda, powtarzaj�c tylko twoje argumenty, przekonam wszystkich, �e podj��em jedyn� mo�liw� decyzj�. Wszystkich z wyj�tkiem siebie. A ja chc� mie� spokojn� staro��, Loo. Czy to ci wystarcza?
Loo milcza�. Card patrzy� na� jeszcze chwil�, potem odwr�ci� si�, by poszuka� listew do usztywnienia jego nogi.
� Card, a jak w ten spos�b obaj zginiemy? � Loo m�wi� teraz zupe�nie cicho.
� C�, trudno. Lataj�c tu, na Marsie, zawsze nale�y si� liczy� z takim zako�czeniem. � M�wi�c to, Card przykl�k�, uj�� nog� Loo mi�dzy listwy i �ci�gn�� pasami.
� Musimy ju� i��, Loo, szkoda marnowa� tlenu na siedzenie tutaj, a oddycha� tym powietrzem ju� jest trudno. � Na�o�y� he�m, Loo zrobi� to samo i opieraj�c si� o Carda podni�s� si� z fotela.
� Boli? � .zapyta� Card widz�c, jak Loo blednie.
� Troch� � st�kn�� Loo � ale i�� mog�. Podeszli do �luz. Rozwar�y si� z g�uchym �o-
skotem. Card zeskoczy� pierwszy i wyci�gn�� z w�azu Loo. Stali teraz obaj tu� przy pancerzu aerolotu. Czerwona pustynia milcza�a i w tej ciszy s�yszeli szelest piasku pod podeszwami but�w. S�o�ce w�a�nie zasz�o i jak na wszystkich planetach o rzadkiej atmosferze niemal natychmiast zapad� mrok. Gwiazdy, widoczne tu zawsze, rozb�ys�y pe�nym blaskiem. Noc by�a wyj�tkowo pogodna. Chmury pojawiaj�ce si� wraz z zachodem S�o�ca tym razem zakry�y niewielk� tylko cz�� nieba.
Card spojrza� na dalekie konstelacje, takie same jak na Ziemi, i wybra� kierunek marszu. Loo opar� si� o jego rami� i patrzy� w mroku na ciemny zarys wydm, ledwie widocznych na tle ja�niejszego nieba.
� Idziemy... � Loo nie drgn�� nawet. � Idziemy � powt�rzy� Card i dotkn�� jego ramienia.
� Tak, idziemy � powt�rzy� bezmy�lnie Loo. � Na Ziemi nawet wydmy wygl�daj� inaczej � powiedzia� nagle.
Card wzruszy� ramionami. W ciemno�ci mo�na by�o rozr�ni� zaledwie kontury. Przeszli wzd�u� pancerza aerolotu, min�li czarne, martw� pustk� ziej�ce dysze i dalej by�a ju� tylko pustynia. Piasek skrzypia� miarowo pod ich butami. Loo musia�o by� ci�ko, bo coraz mocniej opiera� si� o rami� Carda.
� Na Ziemi noc nigdy nie jest tak czarna... � znowu zacz�� Loo.
� Na Ziemi by�oby ci znacznie ci�ej i�� � przerwa� Card � tutaj nie wa�ysz nawet po�owy.
Card czu�, jak jego oddech ulega przyspieszeniu, m�czy� si�. Pomy�la�, �e w�a�ciwie nie jest ju� taki m�ody. Przy ostatnim przegl�dzie pilot�w uznano go za zdrowego, lecz co b�dzie przy nast�pnym? A mo�e nie ma si� co martwi�. Mo�e wi�cej przegl�d�w ju� nie b�dzie...
� Zimno mi � us�ysza� g�os Loo.
� W��cz ogrzewacze.
� Pom�, nie mog� si� schyla�.
Rzeczywi�cie zimno stawa�o si� coraz dotkliwsze. Temperatura opada�a gwa�townie i izolacja skafandra przesta�a wystarcza�. W��czy� ogrzewanie Loo i swoje, a potem ruszyli dalej. Teren fa�dowa� si� coraz bardziej i raz po raz wdrapywali si� na �agodne stoki wzg�rz. Ostatnie poblaski zachodu znik�y, tak �e nawet nie rozr�niali konturu wierzcho�ka wzg�rza. Czasem tylko tu� pod chmurami b�ysn�� meteor, pozostawiaj�c ledwo widoczn� smug� w atmosferze planety.
Szli mo�e ze dwie godziny. Loo coraz bardziej traci� si�y i przez ostatni kilometr Card wl�k� go w�a�ciwie za sob�. Nie zwraca� uwagi na drog�, tylko od czasu do czasu patrzy� ku gwiazdom, by zachowa� kierunek. Wtem tu� nad uchem us�ysza� ochryp�y szept Loo.
� Sp�jrz tam... o�miornica.
Zerwa� reflektor, zapali�. Zobaczy� marsja�skie ro�liny. Czy�by wi�c Loo majaczy�? Ro�liny ros�y jedna przy drugiej, spl�tane �odygami, tworz�c nieprzebyty g�szcz.
Poszli wzd�u� lasu, a� wreszcie znale�li przej�cie. By�o w�skie i pi�o si� w�r�d kamieni w g�r�. Ro�liny ros�y teraz z rzadka, a potem znikn�y w og�le. Jeszcze kilka krok�w i doszli
do miejsca, gdzie ska�a pionowym uskokiem opada�a w d�. Z�o�y� Loo na skale, a sam podszed� do kraw�dzi. Bia�y snop reflektora wydoby� z ciemno�ci za�omy skalne, lecz nie dotar� do dna. By�a to wi�c dolina � r�w tektoniczny o pionowych �cianach, kt�rego dno le�y zazwyczaj kilkaset metr�w poni�ej poziomu r�wninnego p�askowy�u. Doliny takie Card zna� dobrze. Wielokrotnie w dolnym ekranie widzia� ich ciemne, niebieskaw� ro�linno�ci� poro�ni�te, dna. Jutro b�dzie musia� zej�� w g��b tej doliny. Oby zej�cie w og�le by�o mo�liwe. Sta� tak nieruchomo nad kraw�dzi� przepa�ci, gdy nagle poczu� na ramionach u�cisk ramion spychaj�cych go w g��b. W samozachowawczym odruchu rzuci� si� w ty�. Upadli, str�caj�c kilka kamieni w przepa��.
� Nie zostawiaj mnie samego... nie zostawiaj mnie, Card � przez szept Loo Card s�ysza� g�uchy �oskot schodz�cej w d� lawiny. Jeszcze chwila, dosi�g�a dna.
� Co si� z tob� dzieje, Loo?
� ... nie zostawiaj mnie, prosz� nie zostawiaj... � w k�ko powtarza� Loo.
� Jasne, �e ci� nie zostawi�. Co ci przysz�o do g�owy? � r�wnocze�nie zastanawia� si� intensywnie, co dalej powiedzie�. Nigdy nie umia� i nie pr�bowa� nikogo pociesza�. Na szcz�cie Loo umilk� i le�a� spokojnie.
Nagle tam w dole, w g��bi doliny, zaja�nia� bia�y b�ysk wydobywaj�c na moment z mroku wierzcho�ki ska�, a potem nadszed� przeci�g�y odg�os wybuchu. Card zerwa� si� i podbieg� do kraw�dzi, lecz w dolinie znowu by� mrok nieprzenikniony, mrok marsja�skiej nocy. Sta� ju�
chwil�, intensywnie wpatruj�c si� w ciemno��, gdy nagle wyda�o mu si�, �e dojrza� w przypuszczalnym miejscu wybuchu s�ab� fosfore-scencj�. Czy�by to by�o lotnisko koleopter�w... Nacisn�� brod� w��cznik radiofonu i pos�a� wezwanie. Czeka�, lecz sygna�y z automatycznych stacji nadawczych nie nadesz�y. Na tych zakresach panowa�a cisza przerywana jedynie trzaskami zaburze�. Ale w dole jarzy�o si� nik�e, niedostrzegalne niemal �wiat�o.
� Widzisz ich? � Loo zada� pytanie oboj�tnym g�osem.
� Kogo, Loo?
� No ich, tych co strzelali...
� Przecie� na Marsie nikt nie strzela. Tu nie ma do czego strzela�.
� A przecie� strzelali...
� To by� wybuch, nie strza�.
� Czego wybuch?
� Nie wiem. Mo�e petrografowie...
� A widzisz. M�wi� ci, �e strzelali. �aden pe-trograf nie bierze w nocy pr�bek ska�. To mog�a by� rakieta �wietlna, strzelali informacj�, rozumiesz?
� Ale to by� wybuch, nie sygna�.
� Mo�e sygna�, tylko silny sygna�...
� To by� zwyk�y wybuch... � powiedzia� Card.
� Popatrz, Fobos w�a�nie wzeszed�... � krzykn�� nagle Loo.
� Uspok�j si�, Loo. Co si� z tob� dzieje? O czym ty m�wisz?
� Nic, Card � Loo m�wi� ju� zupe�nie spokojnie � tylko nie mog� oboj�tnie my�le�, �e tu zostaniemy, �e umrzemy tu, na tych czerwo-
nych piaskach, podczas gdy tam w g�rze � wyci�gni�t� r�k� wskaza� ksi�yc � ludzie, kt�rzy patrz�... Oni przecie� bez przerwy obserwuj� planet�.
� Wi�c ten b�ysk... s�dzisz...
� Nic z tego, Card � Loo za�mia� si�. � Przecie� ogie� z dysz rakiety jest silniejszy od tego wybuchu. Dostrzeg� go... nic wi�cej.
� Ale tam na dole kto� jest. Wydaje mi si�, �e dostrzeg�em lotnisko koleopterowe.
� Tam ju� nie ma nikogo. Odezwa�by si� przecie�.
� Jak to ju�?
� Je�eli kto� by�, zgin�� w tym wybuchu. Wiesz, teraz wydaje mi si�, �e to my�my do nich strzelali...
� Nie rozumiem.
� Kamieniami... lawina. Wybuch nast�pi� w chwil� po lawinie. Je�li tam byli, odci�li�my sobie jedyn� drog� ratunku. To ja odci��em...
� My�lisz, �e oni zgin�li...
� Mo�e w og�le nie wyl�dowali. Mo�e to by� tylko automat... Ale ja ich nie zabi�em. Nie mo�na budowa� lotniska tu� pod ska�ami...
� A mo�e jednak �yj�... albo umieraj�, teraz w�a�nie, przygnieceni ska�ami... Musz� tam zej��, natychmiast.
� W nocy chcesz schodzi� ze ska�? Zginiesz, Card. Na pewno. Potem ja. A zreszt� to mog�a by� rakieta, automat albo w og�le cokolwiek innego, co mo�e wybuchn��.
� A je�li to byli ludzie...
� To tylko hipoteza. Pozw�l, Card, �e zadam ci pytanie. Czy wolno nara�a� �ycie dla nie sprawdzonej hipotezy? Zreszt� przecie� do
�witu nie jest tak daleko. Zejdziemy tam rano.
� Je�li oni jeszcze �yj�?
� W wybuchu ginie si� od razu.
� Ale kilkana�cie metr�w dalej umiera si� du�o d�u�ej. Tak, Loo, ja musz� tam zej��. Ten wybuch to przecie� przez nas...
� A ja?
� Zosta� tu, wr�c� po ciebie...
� Card, nie zostawiaj mnie. P�jd� z tob� � pr�bowa� si� podnie��, daremnie. Card �wiec�c reflektorem bada� drog� w d�. Ska�y rzuca�y g��bokie cienie i niewiele m�g� zobaczy�. Czu� tylko g��bi� przepa�ci. Zawaha� si�, a potem jednym krokiem przekroczy� kraw�d�.
� Card, nie odchod�. Przecie� umr� tu bez tlenu. Butle s� prawie pr�ne. Udusz� si� tu nad t� przekl�t� dolin�... Card...
� Wr�c� po ciebie. Tam jest lotnisko, jest radio, tlen, wszystko...
� Card, wracaj... Card, s�yszysz... � wo�ania Loo dochodzi�y jeszcze do jego anteny, mimo �e sylwetka Loo znik�a ju� za kraw�dzi�. Opuszcza� si� wolno w d�, uwa�aj�c na piarg. Kilkana�cie metr�w ni�ej fala ugi�ta ju� nie dochodzi�a i wo�anie si� urwa�o. Teraz dopiero m�g� skupi� ca�� uwag� na zej�ciu. Wczepiaj�c palce w planetarnych r�kawicach w za�omy skalne zawisa� chwilami nad przepa�ci�, kopi�c gwa�townie nogami w poszukiwaniu oparcia. Niekiedy przesuwa� si� kilkadziesi�t metr�w wzd�u� w�skich p�ek biegn�cych skosem w d�. Czu�, jak mimo wewn�trzskafandrowej klimatyzacji cia�o jego zwil�a pot. Co jaki� czas stawa� i plecami oparty o ska��, odpoczywa�. Potem czas liczy�
si� ju� tylko odpoczynkami, wyczekiwaniem na odpoczynek. Ca�� si�� woli zmusza� si�, by zrobi� jeszcze jeden krok i jeszcze jeden. Potem przez par� chwil wisia� na skale. Palce dr�twia�y z wysi�ku. Wtedy w�a�nie po raz pierwszy poczu�, �e za chwil� rozlu�ni chwyt, �e jest mu wszystko jedno. Odp�dza� t� my�l, ale wraca�a. Gdy wreszcie poszed� dalej, zacz�� powtarza� po cichu: � zejd�... zejd�... Ska�a spada�a w niesko�czono��, do samego chyba j�dra planety. Wydobywane z mroku reflektorem, zjawia�y si� coraz nowe �ciany, jedne podobne do drugich, jednakowe w wysi�ku pokonywania.
Dno doliny zobaczy� nagle, ca�kowicie nieoczekiwanie. W�a�ciwie zobaczy� ro�liny. Wygl�da�y jak wygodny niebieskawy materac, na kt�rym mo�na wypocz��. Jeszcze dwa kroki i stan�� zanurzony po pas w ich spl�tanej g�stwinie. Czu� gwa�towny rytm serca i t�tno pulsuj�ce w skroniach. Usta otwiera� rytmicznie i nagle zda� sobie spraw�, �e krzyczy pe�nym g�osem �zejd�". Zamilk�, zamkn�� oczy, odpoczywa�.
Ro�liny przed nim zaszele�ci�y. Us�ysza� trzask �amanych pn�czy i chrz�st �wiru. Otworzy� oczy i skierowa� reflektor za g�osem. Kto� przedziera� si� ku niemu przez g�szcz. Zobaczy� b�ysk igie�ki anteny nad he�mem skafandra.
� Kto... kto jeste�?! � zawo�a�.
� Czy... czy jeste�... zdrowy? � zapyta� tamten.
� Cz�owieku, zdrowy! Jak najzdrowszy! Ciesz� si�, �e widz� wreszcie ludzk� twarz na tej przekl�tej planecie.
� Jak to? � nieznajomy by� tu� przy nim. �
Ty te� jeste� tu sam?
� Tak, rozbi�em si� lec�c aerolotem z koleg�. On jest tam na g�rze � r�k� wskaza� ska�y.
� My�la�em, �e mi pomo�ecie � g�os nieznajomego nagle zmatowia� i �cich�.
� W czym ci mamy pom�c?
� Lawina rozbi�a mi koleopter. Tam mia�em wszystko...
Card wybuchn�� �miechem. �mia� si� d�ugo, przera�liwie. Nieznajomy chwyci� go za ramiona i mocno nim potrz�sn��.
� Z czego si� �miejesz? � zapyta� ostro.
� ... ty� czeka� na nas, a my�my czekali na ciebie. Jak si� w�a�ciwie nazywasz?
� Kor.
� Ja Card. Wi�c widzisz, Kor, czekali�my na siebie i teraz jeste�my razem w takiej sytuacji, w jakiej poprzednio byli�my z osobna.
� Ja prawie nie mam tlenu...
� My te�. Ale powiedz, ze stacji nic nie zosta�o?
� Nic, z wyj�tkiem stosu. Komora ci�nieniowa rozbita.
� A ty �yjesz...?
� Poszed�em w po�udnie w drugi kraniec doliny po pr�bki. Jestem petrografem � doda� tonem wyja�nienia. � Tam zosta�em na noc. Us�ysza�em lawin�, wybuch i wr�ci�em. Gdy przyszed�em, na stacji wszystko by�o zniszczone. Potem zobaczy�em b�ysk twego reflektora na ska�ach. My�la�em, �e nie dojdziesz, krzycza�e�...
� Dla dodania sobie odwagi. Na Ziemi pew-
nie bym nie zeszed�. Ale tu zdo�a�em si� spu�ci� na r�kach...
� A tw�j kolega?
� Zosta� na g�rze. Ma zwichni�t� nog�. B�d� musia� po niego wej��. Chyba �e wymy�limy co� razem...
� Ciekawe co...
� Kiedy przylec� ci� szuka�?
� Normalnie za dwa dni. Gdyby by� koleop-ter, m�g�bym siedzie� tu dwa razy tyle. Szuka� mnie ekip� ratownicz� nie b�d�, bo alarmu przed l�dowaniem