8338
Szczegóły |
Tytuł |
8338 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
8338 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 8338 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
8338 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Marek H�asko
�o�nierz.
Dzia�o si� to w lipcu tysi�c dziewi��set czterdziestego pi�tego. W tym czasie ludzi dziwi�a jeszcze cisza: cisza niepokoi�a i nie ufano jej; w dwa miesi�ce po dniu, w kt�rym umilk�y ostatnie strza�y, wie�niacy wychodzili przed domy i przes�aniaj�c oczy d�o�mi, spogl�dali w bezchmurne niebo; ci�gn�ce klucze ptak�w wci�� nieuchronnie przywodzi�y na my�l nadlatuj�ce samoloty, a �ydzi na ulicach miast wci�� jeszcze os�aniali swe twarze i mieli trwog� w oczach.
Id�cy obok kobiety �o�nierz m�wi�:
� Czy bali�my si�? Trudno jest na to odpowiedzie�. Niekt�rzy m�wi�, �e odwaga siedzi na krze�le, kt�rym jest strach. Ale czy to prawda? Chyba nie. Tam trzeba by�o wybiera�, rozumiesz? Trzeba by�o wybiera� cho�by po to, aby wiedzie�, z czym si� umiera. Strach przychodzi� czasem, a wtedy cz�owiek si� kurczy�. Strach przychodzi� nawet podczas snu; czasem jedli�my, z daleka od frontu, i nagle czu�em, �e si� boj�. Ka�dy z nas mia� tak� chwil�; niekt�rzy budzili si� w nocy i krzyczeli. Byli wtedy jak ma�e dzieci...
�o�nierz przerwa� i zapali� papierosa. Wyszli poza miasto; zosta�y ju� za nimi ostatnie n�dzne domki i gospodarstwa ogrodnik�w; szli teraz biegn�c� w�r�d p�l w�sk� �cie�k�. O�lepia�o ich s�o�ce, nagrzana ziemia pachnia�a sianem i wiejskim mlekiem. �o�nierz milcza�. Id�ca obok kobieta patrzy�a na tward� i surow� twarz jego; czeka�a na� wiele lat i marzy�a teraz, aby �o�nierz przesta� m�wi� ju� o ��t�a�m�t�y�m�� i rzek� co� zwyk�ego � o pogodzie, ziemi i s�o�cu. Wydawa�o si� jej, i� z chwil�, kiedy powie on pierwsze takie s�owo � nie powr�ci ju� do swych wspomnie�, a wtedy i jemu, i jej uda si� o tym wszystkim zapomnie�. Zaciska�a d�onie i w my�lach poddawa�a mu rozmaite s�owa; wiedzia�a, �e j� kocha: powinien wi�c by� odgadn�� jej my�li.
Lecz �o�nierz m�wi�:
� W batalionie mieli�my jednego takiego; by� ch�opem i marzy� tylko o tym, aby powr�ci� i uprawia� nadal swoj� ziemi�. Wszyscy wiedzieli o nim, �e si� boi. On si� bardzo ba� i jego strach dzia�a� na innych; to uczucie jest zara�liwsze od tyfusu i trudniej si� potem z tego wyleczy�. Kiedy� s�ysza�em, jak po cichu �yczono mu �mierci, i dopiero dzisiaj rozumiem, �e by�o to okrutne; wtedy jednak pragn��em �y�, a ten cz�owiek ni�s� w sobie �mier�. On si� ba�, ba� si� tak, �e przez ca�y czas mia� bia�e oczy. A przecie� zgin�� jak bohater, ba, jak batalion bohater�w! Pewnego razu szli�my przez wie�. Uciekali zewsz�d ludzie, wozy by�y za�adowane, p�dzono byd�o, wieziono starc�w i chorych, kt�rzy umierali na wozach; pami�tam jednego cz�owieka: ni�s� na ramieniu p�ug. Odchodzili zostawiaj�c ca�e domy i nietkni�t� ziemi�; tam, gdzie�my si� bili dotychczas, z dom�w nie zosta�o ani �ladu, a ziemia by�a zryta po trzykro�. Tutaj pozostawa�a nietkni�ta; ros�o na niej kie�kuj�ce zbo�e. Rozumiesz? Cofamy si�; on wiedzia�, �e ziemi� t� oddajemy na razie bez walki, a ci, kt�rzy tu przyjd� po nas, zatruj� j� i zgwa�c�. Wtedy w tym �o�nierzu obudzi� si� gniew. A przecie� nie by� to nasz kraj, by�o to bardzo daleko st�d. Ten �o�nierz tam zosta�, ale bi� si� jak diabe�, jak sto diab��w. Pami�tam, �e nazywali�my go Grzesiem; nawet nie wiem, jak nazywa� si� naprawd�...
Zerwa� kul� ostu i rozdmucha� j� sobie na d�oni; gor�cy wiatr owiewa� jego twarz i �o�nierz mru�y� oczy. Przed nimi bieg� pies, kt�rego �o�nierz przywi�z� sobie z wojny; pies ten mia� bardzo �mieszne uszy i kusy ogon; nazywa� si� Granat. Kobieta nienawidzi�a tego psa i zamyka�a oczy, ilekro� podbiega� do niej �asz�c si� i li��c j� po r�kach. �o�nierz przywi�z� z sob� wiele rzeczy; od�amek, kt�ry uderzy� o cal nad jego g�ow�, sp�aszczon� na czubku kul� karabinow�, kt�ra utkwi�a mu swego czasu w nodze, mosi�ne popielniczki ze spi�owanych gilz; papiero�nica �o�nierza zrobiona by�a z aluminiowej blachy roztrzaskanego samolotu. Kobieta marzy�a, aby do mieszkania ich przyszed� jaki� dziwny z�odziej i pozabiera� te przedmioty. Sama nie mog�a zdoby� si� na to, aby otru� psa i zniszczy� te rzeczy; czeka�a na �o�nierza wiele lat i my�la�a przez wiele bezsennych nocy, �e wszystko, co cz�owiek ten przywiezie ze sob�, b�dzie jej bliskie i drogie. By� on jednak dzi� dalszy ni� wtedy, gdy patrz�c w ciemne niebo za oknem, my�la�a o dniu, w kt�rym powr�ci. Dalszy i inny od obrazu tego, kt�ry nosi�a w sercu, gdy �o�nierz by�a daleko st�d. Niebo za oknem rzed�o, ona my�la�a: �Czy wr�ci, czy �yje jeszcze? Jest zdr�w czy ranny?� Czasem przychodzi�a jej do g�owy niepokoj�ca my�l, czy mo�e � b�d�c daleko od niej � nie pokocha kogo� innego. Lecz natychmiast odp�dza�a t� my�l, i zn�w powtarza�a: �Czy wr�ci? Czy �yje? Czy zdr�w jest i ca�y?� Pod jej oknem, na podw�rku, dzie� w dzie� ch�opcy bawili si� w wojn�; cienkie ich g�osiki budzi�y w niej nienawi��; mieli drewniane karabinki, drewniane szable i czapki z papieru. Kiedy pewnego dnia spostrzeg�a, �e dzieci bawi� si� w rozstrzeliwanie �yd�w, przysi�g�a sobie, �e jak tylko on powr�ci, opuszcz� na zawsze dom, w kt�rym czeka�a na niego. Wyszli teraz na miasto, aby wyszuka� miejsce, gdzie postawi� sobie nowy dom. Z�oci�y si� na polach snopy z��tego zbo�a. W dali czernia�y szcz�tki rozwalonego wiatraka � przypadkowy pocisk roztrzaska� skrzyd�a i zerwa� dach. �o�nierz spostrzeg� ten wiatrak i rzek�:
� Widzisz! Przypomina si� mi historia, jak� opowiada� mi pewien �o�nierz. Dzia�o si� to jeszcze w roku tysi�c dziewi��set trzydziestym dziewi�tym. Nadchodzili Niemcy i by�o ich bardzo wielu. Nasi cofali si� w stron� lasu. Nagle wypad�y stamt�d dwa czo�gi i odci�y naszym odwr�t. Wtedy ten facet, kt�ry mi to opowiada�, wraz z kilkoma innymi schroni� si� do takiego wiatraka i stamt�d kropili z cekaem�w. Nagle hukn�o w wiatrak; nikomu nic si� nie sta�o, tylko m�ka zaklei�a im oczy; uciekali potem na �lepo, pod ogniem i, wyobra� sobie, nikomu si� nic nie sta�o. �o�nierz ten powiedzia� mi, �e nigdy ju� nie we�mie do ust kawa�ka chleba ani niczego, co pachnie odrobin� maki. Na wojnie zdarzaj� si� tak�e komiczne historie, jak widzisz.
� W tym wiatraku � rzek�a cicho kobieta � podczas jak uderzy�a w niego bomba, schroni�o si� wiele kobiet z dzie�mi i zgin�y wszystkie co do jednej. To by�y proste wiejskie kobiety i dlatego schroni�y si� w wiatraku, bo my�la�y, �e wr�g nie b�dzie bi� w wiatraki, gdy� w nich powstaje chleb, kt�ry jest rzecz� �wi�t�. Ale zgin�y wszystkie.
� Ba! � powiedzia� �o�nierz. � I tak musia�a to by� bardzo lekka bomba, a w dodatku uderzy�a z boku. To jeszcze nic. Amerykanie urz�dzali naloty, w kt�rych bra�o udzia� po kilka tysi�cy samolot�w. Ka�dy z tych samolot�w m�g� zrzuci� kilka ton bomb. Trudno nawet pomy�le�, co si� tam dzia�o! Po takim nalocie nikt nie wiedzia�, gdzie ��k�i�e�d�y���� by�a ulica, a gdzie domy, i sam szatan nie doszed�by tego. Pod tymi gruzami ludzie umierali po kilkana�cie dni i jeszcze B�g wie ile czasu le�e� tam b�d�, zanim ich odkopi� i pochowaj� po ludzku.
Wyszli na najwy�szy wzg�rek. W dali zosta�o miasto; teraz, w zachodz�cym s�o�cu, poczernia�e dach�wki dom�w wydawa�y si� z�ote. L�ni�y wie�e ko�cio��w i ogromnym �wiat�em rozlewa� si� blask nad kopu�� jedynej w mie�cie cerkwi. Nad dalekim lasem ciemnia�o ju� niebo, do�em p�yn�a rzeka, a z p�l podnosi�y si� wilgotne mg�y. Okolica by�a tu pi�kna; g�o�niej i swobodniej �piewa�y tu ptaki, powietrze szerzej par�o do p�uc. Kobieta rzek�a:
� Tu postawimy nasz dom.
�o�nierz milcza�. Sta� na wzg�rku i rozgl�da� si� na wszystkie strony. Odwr�ci� wzrok w stron� lasu. Nast�pnie spojrza� w dolin� i marszcz�c czo�o porusza� wargami, jakby co� obliczaj�c. Przys�oni� d�oni� oczy i d�ugo lustrowa� ca�� okolic�. I nagle surowa twarz rozja�ni�a si� w szerokim u�miechu. Z�apa� kobiet� za r�k� i przyci�gn�wszy j� do siebie, rzek�:
� O, do diab�a, do diab�a! Pomy�l, jaka st�d znakomita obrona! Tutaj wystarczy trzy cekaemy, kilka granatnik�w i niczego wi�cej nie potrzeba. Mo�na si� broni� przez kilka tygodni! Za��my, �e odpieramy natarcie, kt�re wysuwa si� z lasu...
� Nie! � krzykn�a rozpaczliwie kobieta. � Nie!
�o�nierz drgn�� i twarz mu zgas�a. I wtedy po raz pierwszy, od chwili gdy powr�ci� z wojny, ujrza�, �e na ziemi tej ro�nie zbo�e, �e zaorali j� p�ugami ludzie, �e pracuj� na niej; nie zabijaj�c si�: przypomnia� sobie, �e ziemia jest nie tylko grobem, ale i �yciem cz�owieka. I nagle po raz pierwszy od tego dnia, gdy powr�ci� z wojny, uczu� ogromne zm�czenie: uczu�, �e jest stary i bardzo samotny.
1955
Marek H�asko � opowiadania � �o�nierz
Strona 1