8307
Szczegóły |
Tytuł |
8307 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
8307 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 8307 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
8307 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
RAFA� A. ZIEMKIEWICZ
Niez�y
�e to w�a�nie Wielhorskiego trzeba zajeba�, zrozumia�em, kiedy pierwszy raz
zobaczy�em go,
jak rozmawia z lud�mi. Wystawia� katolowi prezydenta albo premiera, bo z
pocz�tku, przyznaj�,
kombinowa�em w t� stron�, nie mia�o sensu. Owszem, szok wi�kszy, ale po co?
Obiektywnie byli
po�yteczni. Nie tylko �e kradli - kradli, jak to nasi. Bo szwab czy �abojad te�
we�mie w �ap�, jak
podpisuje jaki� kontrakt na sprzeda� broni czy zam�wienie rz�dowe, ale tak, �e i
on zarabia, i kraj
w najgorszym razie nie traci. A nasz spu�ci fabryk� za po�ow� rocznego zysku,
jeszcze szwabom,
kt�rzy natychmiast j� zamkn�, bo ich w�asne ledwie ci�gn�, a bezrobocie jak
chuj, i to wszystko,
�eby podpierdoli� p� hektara po zak�adowym ��obku na will� z jacuzzi. Poprzedni
rz�d taki by�,
obecny i nast�pny te� wiedzia�em, �e nie b�dzie inny, i tu w�a�nie by�em na
recht, �eby szybciej to
wszystko pierdoln�o.
A Wielhorski, na moje i swoje zasrane szcz�cie, by� z innej bajki. Nie chodzi
mi o to, �e
fachowiec. Robi�em u dw�ch jego poprzednik�w, i oni te� byli fachowcami. Taki to
ju� resort,
prezydentem, premierem czy ministrem od czego b�d� innego mo�na by� po akademii
pierwszomajowej albo telewizyjnym technikum rolniczym, ale do finans�w jakie�
poj�cie trzeba
mie�. Wi�c tamci te� si� znali, mo�e nawet lepiej - nie na m�j �eb to ocenia� -
a kropn��
kt�regokolwiek do g�owy by mi nie przysz�o. Tamci to byli profesorowie. To
znaczy, Wielhorski
te� by�, dla resortu przerwa� nawet jakie� wyk�ady w Stanach, ale tamtych nie
przypomina� za
grosz. �adna tam mumia zasuszona w papierach i nadaj�ca niezrozumia�� kmin�. �e
ma jaja,
pokaza� od razu nazajutrz: pierwsza rzecz, jak� nam zleci�, ledwie mu
przedstawili staf, to
zorganizowa� mu spotkanie w Mak�owie.
No i chuj, idziemy w b�j, m�wi� sobie, bardzo dobrze - profesorek liczy, �e jak
jest nowy
i z Ameryki, to go ludziska na sztuki nie rozedr�, i przypadkiem ma recht. Zwali
wszystko na
poprzednik�w, naobiecuje, a sam za nic nie odpowiada, jeszcze si� mo�e bawi� w
gospodarskie
wizyty. Jeszcze jakie� dwa, trzy miesi�ce. Sam zauwa�y, kiedy lepiej ju� nie. I
nawet ch�tnie si�
przejad� wyczai�, jak tam nastroje w samym, jak to formu�uj� nieocenione
laseczki z medi�w,
ognisku zapalnym, ijak tam u ludno�ci stoj� akcje Napierskiego. Bo informacjom
od Sieci dobrze
m�c ufa�, ale jeszcze lepiej je od czasu do czasu sprawdzi�.
W Mak�owie sytuacja, mo�na powiedzie�, modelowa - p� miasteczka �y�o nie
przem�czaj�c
si� z fabryki nawoz�w sztucznych, fabryka �y�a z zam�wie� rz�dowych w ramach
wsp�lnej
polityki rolnej, pe�na sielanka, dop�ki nie sprzedano zak�adu koncernowi z
Hamburga. A koncern
po miesi�cu z dnia na dzie� og�osi�, �e w warunkach nap�ywu na europejski rynek
tanich nawoz�w
z Ameryki Po�udniowej musi dla utrzymania konkurencyjno�ci zamkn�� najmniej
wydajne zak�ady
i skoncentrowa� produkcj� w rajchu. Oczywi�cie w Mak�owie zacz�o si� gotowa�,
zaraz te� si�
tam nazje�d�a�o r�nych pajac�w, podrajcowa:nych, �e to wreszcie ten "nowy
Sierpie�", kt�ry
odblokuje ich skiepszczone kariery. A za pajacami - kamery. Jak zwykle im si�
pierdzieli�a
rzeczywisto�� z narodowymi mitami: mak�owski ludek nie by� taki znowu durny,
�eby dla wygody
paru �wir�w zaraz robi� antyeuropejskie powstanie, wiedzia� po prostu, nauczony
przyk�adami
z ostatnich lat, �e jak porozrabia�, to zawsze w ko�cu co� tam rzuc� na
zamkni�cie dzioba. Zreszt�
mieli farta, �e akurat wysz�o na szwab�w, bo w Warszawie zaraz porobili si� ze
strachu przed
"demonami nacjonalizmu", gnali z kas� i obietnicami na wyprz�dki.
Ale to nie Wielhorski, tylko Agencja. Wielhorski by� ponadto, nic nie obiecywa�,
za nic nie
przeprasza�. Sala po miejskim domu kultury, full ludzi, z�o-dzie-je-z�o-dzie-je,
flagi, matki boskie,
kurwy po r�wno na wszystkich i wszystko, a on wchodzi w ten ca�y pieprznik,
siwy, szczup�y,
wyprostowany jak struna, i spokojnie zaczyna m�wi�, bez podnoszenia g�osu,
przekrzykiwania si�,
tak �e po chwili ca�y t�um milknie, �eby us�ysze�. I z marszu: nie on podejmowa�
decyzj�
o sprzeda�y zak�adu, ale gdyby on by� wtedy ministrem, zrobi�by to samo, bo tak
trzeba, bo
globalizacja, musimy konkurowa� ze �wiatem, bo Polska, kr�tko m�wi�c. I jak na
t� Polsk� wsiad�,
to ci�gle, jakby gw�d� wbija�: �eby Polska przetrwa�a, musi mie� siln�
gospodark�, �eby mia�a
siln� gospodark�, musi by� nowoczesna, a nowoczesno�� to zamykanie starych i
nieefektywnych
zak�ad�w, �eby mog�y powsta� nowe. I nagle im opowiada o globalizacji, o
mi�dzynarodowej
konkurencji, wyp�ywaniu z Polski kapita�u, emigracji absolwent�w wy�szych
uczelni - jak do ludzi,
by�em pewien, �e go po paru minutach zakrzycz�, a tu ca�a wiocha s�ucha z
rozdziawionymi
g�bami. A jak kto� robi rejwach, Wielhorski celuje w t�um paluchem i m�wi:
prosz� poda� temu
panu mikrofon, widz�, �e chce zada� pytanie. I wskazany zwyczajnie p�ka�, co�
tam zaczyna�
grzecznie pod nosem, i reszta te� zaraz milk�a, �eby si� nie znale�� na jego
miejscu - co innego
wrzeszcze� z t�umu, a co innego jak ci nagle za�wiec� w g�b� kamer�. Tych paru,
co nie sp�kali,
zreszt� przyjezdnych, rozk�ada� punkt po punkcie na �opatki. Mia�em co do
roboty, ale z wra�enia
a� si� zas�ucha�em. Starczy�o p� godziny �eby z pyta� wyparowa�a agresja i
zosta�o tylko jojczenie
i u�alanie si� nad sob�. Trzyma� t�um za jaja - ju� nie by� jednym z "tych
z�odziei", tylko dobrym
tatu�ciem, kt�ry m�g� zarobi� krocie w Ameryce, a wola� si� dla ojczyzny
ratowania wr�ci� przez
morze. Przepchn��em si� potem przez lizus�w, maml�cych w zachwycie, jaki szef
by� wspania�y.
- Wcale ich pan nie przekona� - m�wi�, a lizusy bledn�. Do wieczora pozostan� w
szoku, �e
kto� si� o�mieli� ich opierdzieli� jak rozbrykanych szczeniak�w, jutro ten i �w
zacznie si� z panem
pod nosem k��ci�, a na drugi dzie� b�d� ju� powtarza� te same mantry, co przed
spotkaniem.
- Oczywi�cie. Przecie� nie zmieni� ludzi w p�torej godziny. - No to po co to?
On na to:
- Po co? Pan si� o to pyta?
- No ja. Jestem pa�skim communications, to pytam, co pan w�a�ciwie chce
osi�gn��.
- To zapraszam do swojego samochodu, porozmawiamy po drodze.
No i pogadali�my sobie, wtedy, w samochodzie. Ca�� drog� do Warszawy. Zm�czony
by�, ale
m�wi� rzeczowo i jasno. Wszystko mia� przemy�lane, wszystko zaplanowane, na
wszystko gotow�
odpowied�.
Bez �adnej wazeliny, jedno mi si� w tym podoba�o. Facet dobrze wiedzia�, �e to
polactwo musi
dla w�asnego dobra dosta� w dup�. Rozpu�ci�o si�, nie chce mu si� pracowa�, nie
chce si� nic ze
sob� zrobi�. Ka�dy kolejny rz�d skacze dooko�a nieudacznik�w, a zdolni i
pracowici spieprzaj�
st�d na Zach�d. Zginiemy w ten spos�b, m�wi�.
On na to:
- Pan zapomina, �e jest demokracja. A oni maj� prawo g�osu. Ja dalej:
- Do dupy z demokracj�. Samych siebie nie musimy czarowa�, demokracja nie jest
dla
zdzicza�ej biedoty. Je�li ju�, trzeba by zrobi� to samo, co w konstytucji
trzeciego maja odebra�
prawa wyborcze ho�ocie, kt�ra si� wiesza u pa�skich klamek. Ten nar�d jest
zatruty, chory,
a chorego trzeba leczy�, a nie spe�nia� jego wol�.
On:
- Cokolwiek o tym my�le�, musz� przyzna�, �e nie boi si� pan m�wi�, co my�li.
- Zawsze m�wi�, co my�l�. I zawsze m�wi� prawd�. Szczerze i prosto w oczy. Takie
mam
zasady. To si� op�aca, panie ministrze.
Skin�� tylko g�ow� z tak� min� niby-owszem-niby-nie.
- Dobrze, zatem prawd� prosto w oczy: jak pan ocenia to spotkanie?
Wi�c m�wi� mu:
- Technicznie rozegra� pan wszystko doskonale, ale w zasadniczych za�o�eniach to
jakie�
kompletne nieporozumienie. Pan ich pr�bowa� przekonywa�, m�wi� jak do swoich
student�w,
merytorycznie, rzeczowo. Jakby ci ludzie mogli cokolwiek zrozumie�. A
dziewi��dziesi�t procent
ludzi reaguje przede wszystkim na sygna�y emocjonalne, g��wnie niewerbalne...
- Wystarczy, dzi�kuj�. Przegl�da�em kiedy� podr�cznik marketingu.
- Mi nie chodzi o marketingow� skuteczno��. Ludzie nie potrzebuj� belfra, kt�ry
ich przekona.
Potrzebuj� wodza kt�ry we�mie za pysk i poprowadzi, gdzie trzeba. A gdzie
trzeba, w�dz wie lepiej
i nie musi tego t�umaczy�. Po tym go pozna�. Jak t�umaczy, to ju� si� ustawia na
pozycji r�wnego
jednego z wielu, i ju� mu si� nie da tak bezgranicznie zaufa�. M�wi�em mu to
wszystko, bo jeszcze
przez chwil� na niego liczy�em. Ale szybko straci�em z�udzenia, za d�ugo
siedzia� w tej swojej
Ameryce.
- Ot� wyja�niam panu, jako mojemu communications, co chc� osi�gn��. Chc�, �eby
Polacy
zobaczyli, �e kto� ich wreszcie traktuje jak doros�ych, odpowiedzialnych ludzi.
Nie obiecuje bez
pokrycia, nie kr�ci, nie patrzy z g�ry jak na ciemnot�, kt�r� trzeba oszukiwa�
dla jej w�asnego
dobra. B�d� do nich m�wi� tak, jak bym m�wi� do Amerykan�w. Pan m�wi �e s�
rozla�li, leniwi
i bierni, jeszcze by do tego mo�na doda� ca�� list� zarzut�w, czuj� si�
niewolnikami, wydaje im si�,
�e s� cwani, kiedy przechytrz� ekonoma i wyci�gn� lewe zwolnienie albo zasi�ek,
dorabiaj�c sobie
na czarno, nie maj� poczucia wsp�lnego dobra i tak dalej. Wszystko to wiem co
najmniej r�wnie
dobrze jak pan. I odpowiadam na to wszystko a czy dano im szans�? Czy poczuli
si� kiedykolwiek
obywatelami? Poczuli si� kiedykolwiek panami swojego losu? Nie, s� tacy, bo
przyj�li gr�, jak� si�
z nimi od dwudziestu lat toczy, gr� w ekonom�w i pa�szczy�nianych. Nie
spr�bowano nawet
traktowa� ich powa�nie. Ja przyj��em to stanowisko, bo wierz�, �e warto
spr�bowa�. Postawi� ich
w takiej sytuacji, �e b�d� musieli do niej dorosn��. I dorosn�. Zamierza mnie
pan teraz szczerze
i prosto w oczy wy�mia� jako beznadziejnego idealist�?
- Nie, panie ministrze. Nie zamierzam.
Nie jestem idiot� - idealista u w�adzy to nie jest kto�, kogo si� nie wy�miewa.
To kto�, kogo si�
likwiduje.
Nast�pnego dnia siedzia�em sobie pracuj�c na s�u�bowym sprz�cie nad now� misj�
Napierskiego, kiedy goniec przyni�s� mi odr�czne pismo: wicepremier minister
finans�w
Aleksander Wielhorski mianowa� mnie cz�onkiem swojego gabinetu politycznego w
randze
doradcy. �aden zaszczyt, ka�dy minister mia� po kilkudziesi�ciu doradc�w, z
wi�kszo�ci� si� ani
razu w �yciu nie spotka� i mo�e w og�le o nich nie wiedzia�, ale zaproszenie,
do��czone do
nominacji, te� by�o odr�czne, a na takie wypada od�o�y� wszystko i i��.
Na komputerze lecia�a akurat czo��wka gry, wcale nic nie �cisza�em, niech sobie
goniec
kabluje, jak chce. Nikt przecie� nie wie, �e to ja sam j� zrobi�em i kaza�em
wzi�� programistom
Sieci. Protestowali, nies�usznie, bo by�a trafiona w dziesi�tk�, jak zreszt�
ca�a gra w og�le.
A najwa�niejsze, �e pie�� na t� czo��wk�, kt�r� wygrzeba�em w jakiej� niszowej
fonotece, by�a
autentyczna. Z powstania styczniowego. Pocz�tek lecia� tak:
Zgas�y dla nas nadziei promienie
Zanim zorza za�wieci nam blada
Wsta�my jako upior�w gromada
We krwi wroga nasy�my pragnienie
Tekst jak tekst, ale melodia! Sama w�ciek�o��, nienawi�� i ��dza krwi. Nic z
tego polskiego
patriotycznego sm�dzenia, �adnych kurwa ofiarnych stos�w czy lamentacji -
zemsta, zemsta na
wroga! Przegry�� gardziel, wypru� �lepia, zmia�d�y� ryj butami!
C� my winni, �e kocha� nie mo�em
Gdy si� wszystko tak podli i karli
My dla ziemskich rozkoszy umarli
Czcijmy zemst� i �wi��my j� no�em
Goniec us�ysza�, oczywi�cie, u�miechn�� si� g�upio i powiedzia� co� w stylu:
- Aha, gra si� w Napierskiego na pa�stwowym sprz�cie, co?
Nie tw�j interes, m�ody kolego - podpisa�em mu pokwitowanie i bez wdawania si� w
dyskusj�
wywali�em za drzwi.
- My�l�, �e premierem zostan� za jakie� sze��, osiem miesi�cy, ale powinni�my
pracowa� tak,
jakbym ju� nim by�.
Wielhorski nie siedzia� za biurkiem, przechadza� si� pomi�dzy wielk� szaf� pe�n�
bibelot�w
nazbieranych przez poprzednik�w (wida� nie chcia�o mu si� nawet kaza� tego
wszystkiego wywali�
w diab�y) a oknem wychodz�cym na r�g �wi�tokrzyskiej i Ksi�dza Piotra. Wi�c ja
te� nie
usiad�em. Przyznam, �e tym tekstem zdo�a� mnie zaskoczy�.
- W �yciu. W tym uk�adzie na premiera pan nie ma szans - powiedzia�em mu
szczerze.
Odwr�ci� si� tylko, z brwi� uniesion� w wyrazie ciekawe-m�w-pan-dalej.
- No przecie�. Nie ma pan, jak to m�wi�, wystarczaj�cego zaplecza politycznego.
�adna
z partii...
Zrobi� jedn� z tych min, kt�re zawsze mnie u polityk�w �mieszy�y.
- Widzi pan tego or�a? - pokaza� podbr�dkiem �cian� ponad swoim biurkiem. - Ja
tutaj jestem
w jego imieniu, nie �adnej partii.
- Eeee... Niech pan sobie da spok�j z takimi grepsami. Kiepsko dzia�aj� na
ludzi, raczej ich
wkurz�, ni� przekonaj�. Mo�e gdyby mnie wtedy wypierdoli� z gabinetu, mia�by
jeszcze szans�
wyj�� z tego wszystkiego �ywy. Ale on stwierdzi� tylko:
- Jest pan cyniczny jak ca�e pa�skie pokolenie. Niemniej ceni� sobie pa�sk�
szczero��.
Akurat wcale nie jestem cyniczny. Ale co do szczero�ci to fakt.
- Tylko �e myli si� pan - ci�gn�� - uzale�niaj�c wszystko od partyjnej gry w
sejmie. Pos�owie s�
do kupienia, a sakiewk� trzyma Komisja Europejska. Silna sugestia: oczekujemy
takiego a takiego
rozwoju wypadk�w, a kto nie dorasta do naszych oczekiwa�, nie ma co liczy� na
zahaczenie
w eurostrukturach, i b�dziemy mieli w Polsce popierany przez Uni� rz�d fachowc�w
z nadzwyczajnymi uprawnieniami.
Mia�, kurwa, racj�, a ja, palant, w og�le o tym nie pomy�la�em! Dla tych chuj�w
z sejmu
przej�� w razie obciachu z partii do partii albo za�o�y� jak�� now� to by�o
spoko, a przecie� od
dawna wiedzia�em - przyjdzie wreszcie moment, kiedy Pary� czy Berlin uznaj�, no,
wyci�gn�li�my
ju� wszystkie korzy�ci z tego burdelu, teraz zaczyna si� kalkulowa�, �eby mi�dzy
Odr� a Bugiem
zaprowadzi� jaki taki porz�dek. Tylko �e ju� teraz?
W Sieci, kiedy to wieczorem nada�em, te� nie chcieli wierzy�, ale oni zawsze nie
nad��aj� - s�
ludzie do my�lenia i !io roboty, ja nale�� do tej pierwszej kategorii, a oni do
drugiej, chocia� ci�gle
tego nie rozumiej�. Na razie pu�ci�em im prikaz, �eby obrabia� Wielhorskiemu
dup� ile i gdzie
tylko si� da, a ju� zw�aszcza w Pier�cieniach, To nasza robocza terminologia: te
obszary wok�
du�ych miast, gdzie cztery pi�te, a w�a�ciwie wszyscy, �yj� z obrabiania
samochod�w, rozpie-
przania tir�w, piracenia, kurestwa i tak dalej.
Pier�cienie w og�le s� najwa�niejsze. To tam zbiera si� materia� na wybuch,
kt�ry mo�e w
sprzyjaj�cej sytuacji rozsadzi� ten system - nie w �adnych zak�adach pracy, jak
si� roi r�nym
narodowo-katolickim pierdo�om z m�zgami zafiksowanymi na "nowy Sierpie�" i klas�
robotnicz�.
Ze strajk�w w jednej czy drugiej fabryczce nigdy si� nic wielkiego nie zmontuje,
bo zwi�zki dobrze
wiedz�, �e poszerzaj�c protest zwi�kszaj� tylko konkurencj� do tej kasy, kt�r�
mo�na wydrze�.
Z Pier�cieniami jest inaczej, na d�u�sz� met� s� dla systemu nie do prze�kni�cia
i eurokraci, kiedy
ju� uznaj�, �e czas �upienia kraju si� sko�czy�, stan� na g�owie, �eby te
polskie fawele zniszczy�.
Oczywi�cie polskimi r�kami, ale to nic nie zmienia. Bo bez ca�ego nielegalnego
przemys�u, kt�ry
si� tutaj rozwin��, stoczy si� to wszystko w n�dz�. S�owem, tamci nie maj�
innego wyj�cia ni�
stara� si� wszystko �ci�� do samej gleby, wyaresztowa�, poprzecina� kana�y
dystrybucji
i przerzutu, dziuple, tranzyty uchod�c�w i tak dalej - a nasi albo si� postawi�,
albo zgin�. I ca�a
robota de zrobienia to tak pokierowa� sprawami, �eby si� postawili razem, �eby
jaki� cwaniak nie
powyjmowa� jednej bran�y po drugiej, neutralizuj�c mo�niejszych go�ci
mo�liwo�ci�
zalegalizowania maj�tku, a mr�weczki szans� na zno�ne prze�ycie za legaln� kas�.
O inteligencji Wielhorskiego �wiadczy cho�by to, �e te� uwa�a� problem
pier�cieni za
kluczowy, tylko oczywi�cie zamiary mia� odwrotne - zamiast zaognia�, chcia� go
rozwi�za�.
- Tym ludziom trzeba da� szans� uczciwego dorabiania si� - powiedzia� mi kiedy�.
�
W normalnych warunkach to by�by nasz najcenniejszy kapita� ludzki, Najbardziej
warto�ciowa,
przedsi�biorcza cz�� spo�ecze�stwa. To chory ustr�j ich zdemoralizowa� i
wepchn�� w konflikt
z prawem.
Na szcz�cie nie pyta� mnie, co o tym s�dz�, bo bym mu powiedzia�. Ale wtedy
my�li mia�
zaj�te sonda�ami, z kt�rych wysz�o, �e w kilka miesi�cy dorobi� si� wi�kszego
elektoratu
negatywnego ni� premier i prezydent. Pierwszy i bodaj jedyny raz widzia�em go
tak zirytowanego,
w�a�ciwie nawet wkurwionego.
- Dlaczego pan pozwala, �eby ci ludzie tak mnie nienawidzili? - nawrzeszcza� na
mnie
w przerwie mi�dzy jednym a drugim spotkaniem z szefami mi�dzynarodowych
funduszy, bank�w
czy komitet�w; w k�ko konferowa� z takimi go��mi. - Musi pan umie� wyt�umaczy�
prostemu
Polakowi, �e to nie ja jestem jego wrogiem...
Tak prawd� powiedziawszy, to wkurwia� si� zupe�nie niepotrzebnie, bo z tych
samych sonda�y
wynika�o, �e w wielkomiejskich elitach, wprost przeciwnie, zaczyna� mimo
wszelkich naszych
stara� robi� za nadziej� i zbawc�; a w ko�cu na prowincj� m�g� spokojnie la� z
sz�stego pi�tra.
- Dla underclass - nie wypada jeszcze m�wi� na g�os "podludzie" - ka�dy minister
finans�w
zawsze b�dzie wrogiem z za�o�enia. I ludob�jc�. -Akurat by�o to po tym, jak
jaki� palant si�
powiesi�, niby to z biedy, a ludek o ka�d� tak� spraw� wini� mojego pryncypa�a.
- A poza tym niech
pan nie ��da ode mnie cud�w. Jedyne propagandowe doj�cie do prowincji to
telewizja. Wszystkie
telewizje graj� na nasz� nut�. I nic to nie daje; oni si� ju� dawno nauczyli
odwraca� wszystko, co
tam zobacz�, o sto osiemdziesi�t stopni.
- Tak, telewizja. I te idiotyczne gry komputerowe - zez�o�ci� si� jeszcze
bardziej. - My tu
wypisujemy ca�e tomy o problemach transformacji �wiadomo�ci spo�ecznej i walki z
cy-
wilizacyjnym nieprzystosowaniem, a jakie� �obuzy, kt�re nawet nie s� w stanie
zda� sobie sprawy
ze skutk�w swej pazerno�ci, podrzucaj� m�odzie�y jako �yciowy wzorzec bandyt�,
kt�ry rabuje
wielkie zagraniczne koncerny. Ci�gle zapominam o tym porozmawia� z ministrem
spraw
wewn�trznych. Przecie� to normalne pod�eganie do przest�pstwa, sprawstwo
pomocnicze czy jak...
Niech si� wreszcie we�mie za tych pirat�w, kt�rzy to produkuj� i
rozpowszechniaj�!
Ju� widz�, wy�mia�em go, co by z tego ministra zrobi�y media, gdybym pos�ucha�
jego rady.
Cenzura, inkwizycja, i w og�le to niech najpierw zabroni kresk�wki o Robin
Hoodzie. Co� tam
jeszcze przymarudzi�, �e nie mo�na por�wnywa� Robin Hooda z takim
gloryfikowaniem zbrodni
i okrucie�stwa, ale oczywi�cie kontrargumentu nie znalaz�. To jest, zreszt� na
szcz�cie, g��wna
s�abo�� tych facet�w indoktrynowanych od dziecka przez liberalizm. Kiedy
przyjdziesz mu obci��
jaja, nie odwa�y si� zaprotestowa�, �eby� go nie nazwa� inkwizytorem.
W ka�dym razie na pociech� powiedzia�em mu - zak�ad o wszystkie pieni�dze, r�k�
sobie dam
obci�� i tak dalej - �e za p� roku b�dzie najbardziej popularnym polskim
politykiem. �e go b�d�
czci� jak samego Boga Ojca, niech mi zaufa, to absolutnie pewne.
- A sk�d ta pewno��? - zdziwi� si�, bo faktycznie rzadko cokolwiek obiecywa�em
tak
stanowczo.
- Mam stuprocentowo skuteczny plan, ale niech mi pan pozwoli na razie zachowa�
go
w tajemnicy.
Ja naprawd� nie lubi� k�ama�, a trudno �ebym mu t�umaczy�, �e Polacy kochaj�
tylko tych
swoich przyw�dc�w, kt�rzy ju� nie �yj�.
A by�em ju� wtedy po spotkaniu z Gazrur�, czyli sprawa zosta�a zasadniczo
ustawiona. Gazrura
zawdzi�cza� ksyw� takiej piosence "gazrur� wznie�, szeregi mocno zwarte",
zreszt� na jak��
hitlerowsk� melodi�, kt�r� zawsze �piewa� na haju i dopiero ode mnie si�
dowiedzia�, sk�d to jest
i kto napisa�. Rzadko korzysta�em z tego uk�adu, bo by� za dobry, �eby go pali�
na byle co. Par�
razy u�y�em jego powi�za�, �eby pom�c lumpom z Pier�cieni wyci�gn�� kt�rego� z
mamra albo
zachachm�ci� materia� dowodowy, par� razy da�em mu cynk na widowiskowe
rozwalenie jakiej�
dziupli, przy okazji kasuj�c lumpi� konkurencj� dla tych, kt�rzy grzecznie
wsp�pracowali
z organizacj�, ale generalnie czeka�em, a� si� zrobi wa�niejszy. M�wi�c bez
ogr�dek, stawia�em na
niego. W kt�rym� momencie, kiedy zaczyna si� prawdziwa walka o w�adz�, ludzie
tego gatunku,
jakich mia�em w Sieci, robi� si� bezwarto�ciowi. Bo ko�czy si� czas gl�dzenia,
ideologii,
montowania struktur i ca�ej tej zabawy w patriotyczn� konspiracj�, kt�ra dla
wi�kszo�ci z nich by�a
celem samym w sobie, ale tak naprawd� stanowi tylko jeden z etap�w i trzeba mie�
kogo�, kto
przyprowadzi specs�u�by, a specs�u�by mo�e przyprowadzi� tylko kto�, kto w nich
siedzi od za-
wsze. Ja od dawna wiedzia�em, �e to b�dzie w�a�nie Gazrura. A Gazrura te�
wiedzia�, �e przyjdzie
moment, kiedy warto b�dzie na mnie postawi�. Poza tym w pewnym sensie obaj
byli�my z jednego
uk�adu, to znaczy, wsadzili mnie do ministerstwa ci sami go�cie; pod kt�rych on
by� podwieszony
w Firmie. Nic na zycher, jak to zreszt� musi by� w czasach, kiedy historyczne
przesilenie si� zbli�a,
ale jeszcze nie ka�dy to czuje; nikt do ko�ca nie wie, kto gra dla kogo i kto
kogo ogrywa.
W ka�dym razie mieli�my do�� powod�w, �eby pomaga� sobie nawzajem wyrosn��.
- S�uchaj - m�wi� do niego - co by ci twoi na to, gdyby narodowi katole stukn�li
kogo�
wa�nego?
- Byle nie premiera.
- Obecnego nie. Ale najsilniejszego kandydata na nast�pc�. Tu� przed albo zaraz
po.
- No - od razu wiedzia�em, �e mu si� ten pomys� spodoba, i wystarczy�o spojrze�.
- To by wielu
powa�nym ludziom bardzo upro�ci�o sprawy.
Takie rzeczy, niestety, trzeba za�atwia� osobi�cie, nie przez net, wi�c
musieli�my si� zej��
u Borysa. Czarnuch mia� p�oficjalny seksszop w samym �rodku Chi�czykowa, ko�o
dawnej Hali
Mirowskiej, a na lewo robi� w nim r�ne inne interesy - miejsce by�o dobre, �eby
si� przyczai�, bo
w razie czego udawaliby�my zboczk�w, w ostateczno�ci przyznali si� do jakiego�
ma�ego
przekr�tu. Ale zawsze mnie to miejsce i okolica wkurza�y. Knuli�my za kotar�,
grzebi�c w p�kach
z towarem, a Borys tymczasem skanowa� jak�� dwunastoletni� blondyneczk�, pakowa�
do
higroskopijnej folii jej majtki i odlicza� kas� tatu�ciowi z czerwonym,
prosiakowatym ryjem.
��tki, z tymi swoimi tyci-kutasikami, p�acili Borysowi za taki zestaw grub�
kas�, a tatu�cio mia�
na gorza��, oczywi�cie rozgrzeszony w stu procentach, bo przecie� wszystko przez
t� pieprzon�
uni�. Kiedy� zrobi si� z tym porz�dek. Po kolei.
- Wielhorski ma straszne pchanie z Brukseli i Worldbanku - potwierdzi� Gazrura,
co i tak
wiedzia�em. - To desperat, my�li, �e zrobi tu Ameryk�. Bruksela wcze�niej go
troch� za te
ameryka�skie fascynacje blokowa�a, ale idzie do nich teraz kryzys jak cholera i
potrzebuj� u nas
kogo� takiego. A nasi si� ju� w�a�ciwie pogodzili, �e go nic nie zatrzyma.
Nic, oczywi�cie, z jakich� tam unijnych czy parlamentarnych procedur . Ka�dy z
lumpich
herszt�w w Pier�cieniach m�g� mi z punktu da� za wymian� przys�ug cyngla, �eby
nie �al go by�o
od razu potem spu�ci� z wod� i niech sobie szukaj� do usranej �mierci. Ale to by
by�o zmarnowanie
szansy. Nie po to si� tyle czasu wkupywa�em w zaufanie katoli i czeka�em, a�
sami z siebie dojd�
do wniosku, �e czas dla ojczyzny dokona� jakiego� "czynu".
Sz�o im jak krew z nosa, jak wszystko, no ale wreszcie zdo�ali faceta do tego
"czynu"
wyznaczy�. Zna�em jego nazwisko, zreszt� tam nazwisko, zna�em nawet jego
morfologi� - ale
chcia�, �eby nazywa� go pseudonimem. A pseudonim, ci�ko si� by�o nie roze�mia�,
wymy�li�
sobie "Odwet". Katole tak mieli. Naczyta�o si� ch�opi�ctwo o Armii Krajowej i
chcia�o pobawi�
w patriotyczn� konspiracj�. Ale spluw� mu za�atwili prawdziw�. Nie by�a wiele
warta, ot, �eby
zastrzeli� bezbronnego cz�owieka z kilku metr�w.
- Wiele nie potrzeba - m�wi� Gazrurze. - Jest wykonawca, m�ody, ideowy, nawet
nie b�dzie
ucieka�, bo chce z�o�y� �ycie na o�tarzu ojczyzny i wyg�osi� na procesie
duszoszczypatielny spicz,
wi�c potem spraw� macie do rozegrania jak talala. No i dalej, t�umacz�, ju�
miesi�c temu si�
zatrudni� za przynie� wynie� w firmie, kt�ra b�dzie robi� katering na otwarciu
wernisa�u
w Zach�cie. Na tym, o kt�rym Wielhorski jeszcze wtedy nie wiedzia�, �e b�dzie
musia� si� tam
pojawi�, bo rzecz sponsoruje eurofundacja sponsorowana z kolei przez jego
sponsor�w... Po diab�a
zreszt� wam opowiadam te szczeg�y, mo�ecie je sobie znale�� wsz�dzie.
W ka�dym razie wszystko by�o przygotowane w szczeg�ach, ale ch�opi� o ksywie
"Odwet"
my�la�o oczywi�cie, �e dzia�a samo. Gazrura czy komu tam dadz� �ledztwo, jasne,
�e si� nie b�dzie
wg��bia� w szczeg�y, a dla medi�w z kolei g��wnym tropem b�dzie nie to, kto
przeszmuglowa� do
Zach�ty spluw� i wystawi� Wielhorskiego, tylko kto wychowa� morderc� w
nienawi�ci, kulcie
Niewiadomskiego i takie tam. S�owem, za�atwia�em dwa problemy za jednym
zamachem. Chcia�,
nie chcia�, na tym etapie musieli�my z katolami wsp�pracowa�, bo p�ki si�
podgryza system,
trzeba szuka� sojusznik�w, a nie wrog�w. Ale �aden z moich ludzi nie w�tpi�, �e
potencjalnie s�
jeszcze gro�niejsi od eurokrat�w. Nic tak nas w dziejach nie roz�o�y�o jak ta
rozlaz�a �ydowska
religia.
Na szcz�cie j� te� wreszcie szlag trafia�. Z przyg�d Napierskiego najwi�kszym
wzi�ciem
cieszy�a si� w narodzie wcale nie �adna z tych, w kt�rych rozwala� TIR-y
niemieckich koncern�w,
nawet nie ta z wzi�ciem okupu za prezesa banku, tylko ta, gdzie cwaniacy
czyszcz� kas� takiemu
t�ustemu biskupowi. Nawiasem, autentyczny numer naszych podopiecznych spod
Warszawy. Co ja
zreszt� gadam, nar�d przecie� wierzy �wi�cie, �e wszystkie przygody Napierskiego
s� autentyczne,
dlatego w�a�nie ka�dy abgrejd idzie jak ciep�e bu�ki.
W noc spokojn� do dom�w wpadniemy
Gdzie szcz�liwi cichymi �pi� snami
Nasz� pie�ni� ich spok�j sk��cimy
Niech si� zerw�, niech id� za nami!
Naprawd� mocna rzecz. Nuci�em sobie pod nosem, wracaj�c przez to zawszone
Chi�czykowo
za �elazn� Bram�, pe�ne nielegalnych kacapek nia�cz�cych ��te bachory, bo
wiedzia�em, czego
Gazrura jeszcze nie wiedzia� - �e kiedy ci wa�ni faceci od mi�dzynarodowych
finans�w obiecali
Wielhorskiemu zrobi� go w Polsce premierem, on obieca� im przyci�� do zera
mo�liwo�ci prania tu
pieni�dzy. A pranie kasy to nie by� interes samochodowych gang�w spod Warszawy,
Krakowa czy
Poznania. To by� taki interes, ze kiedy znale�li si� szczerzy patrioci, kt�rzy o
szczeg�ach rokowa�
Wielhorskiego zawiadomili kogo trzeba, odpowied�, jak� mia� dosta� na swoj�
notatk� Gazrura,
sta�a si� oczywista.
Wi�c nawet nie czeka�em, �eby nada� swoim, �e z Wielhorskim zmieniamy front.
Koniec
z morderc�, sprawc� narodowych nieszcz��, pacho�kiem obcego kapita�u i tak
dalej. Od teraz jest,
a w�a�ciwie by�, ostatnim sprawiedliwym, ostatnim patriot� i ostatni� nadziej�
na uratowanie tego
chorego pa�stwa - a mieszanie go z b�otem niech zostawi� katolom. W Sieci jak
zwykle nie
zrozumieli, zawsze �api� wszystko z op�nieniem, ale zabrali si� do wykonania.
Polacy kochaj�
przegranych i sko�czonych, cho�by wcze�niej na nich pluli i szczali.
Zreszt�, przecie� kaza�em im m�wi� tylko �wi�t� prawd�. Bo ja zawsze m�wi�
prawd�.
I w�a�ciwie, kiedy sobie o tym my�la�em pod Zach�t�, czekaj�c na szefa, kt�ry
skoczy� tylko na
moment przeci�� wst�g�, wyg�osi� par� s��w i zaraz mia� wraca�, to doszed�em do
wniosku, �e
niewielu spotka�em ludzi, do kt�rych by�oby mi bli�ej. Przypomina�em sobie t�
nasz� nocn�
rozmow� w samochodzie wracaj�cym z Mak�owa. Facet widzia� to samo co ja - �e
posto�wieceniowy system gnije i wali si�. Tylko nie by� w stanie zrobi� tego
ostatniego,
najwa�niejszego kroku. Przyj�� do wiadomo�ci, �e on si� musi zawali�, bo go
zbudowano na
fa�szywych podstawach. I �e taki dzie�, kiedy si� b�dzie mo�na, jak to �piewali
w czo��wce
Napierskiego, "zemst� nasyci� w krwi niemieckiej i �cierwach moskali", jest
narodowi potrzebny
jak deska ton�cemu. Nic innego go nie zdo�a odrodzi�. A Wielhorski, zamiast
pom�c systemowi
w upadku, stara� si� go ratowa�. I by� wystarczaj�co dobry, �eby mu agoni�
solidnie przed�u�y�
i jeszcze bardziej nas w nim umoczy�.
Cho� przecie� powiedzia�em mu wszystko, szczerze jak rodzonemu ojcu. �e kiedy
ten globalny
Babilon pieprznie, pozostanie tylko to, co dla cz�owieka najwa�niejsze: jego
plemi�, rasa. Ludzie,
kt�rzy m�wi� tym samym j�zykiem. Rodzina. Bo to najbardziej naturalny, ludzki
odruch - chcesz
robi� interes, szukasz zaufanych ludzi, kierujesz si� ku rodzinie. Czujesz si�
zagro�ony przez
obcych, ci�gniesz ku wsp�plemie�com. Starczy popatrze� cho�by na tych ��tk�w
zza �elaznej
Bramy. Bodaj nawet mu zacytowa�em: ,,I rozdzieli� B�g narody wed�ug ich
j�zyk�w". Pewnie
w og�le du�o cytowa�em, lubi� w takich rozmowach cytowa� literatur�. Na pewno
to:
Zni�a si� wiecz�r �wiata tego
Nozdrza krwawy w�sz� ud�j
Z potopu gor�cego
Spytamy si� wzajem - kto� zacz
Plemi�. Krew. Nie pr�bowa�em m�wi� o ca�ej tej mistyce, tego by nie zrozumia�.
Do pewnego
momentu, w powierzchownych sprawach, zgadzali�my si� doskonale. �e biurokracja
niszczy, �e
socjal degeneruje nar�d, �e �le alokuje i marnotrawi zasoby, tak. Ale dalej -
blok. Kompletna
niemo�no�� wyci�gni�cia logicznych wniosk�w, cho� si� nieodparcie narzucaj�, bo
s� nazbyt
sprzeczne z t� ca�� liberalno-judeochrze�cija�sk� tresur�, jakiej facet by�
poddany od najm�odszych
lat.
Ludzie tak maj�. To znaczy, przeci�tni ludzie. Nie potrafi� by� konsekwentni,
zawsze zostaj�
niewolnikami jakich� przes�d�w. Nie my�l� z tym wojowa�. Skoro tak to natura
urz�dzi�a,
widocznie tak jest dobrze. Nar�d to �ywy organizm, jednostki maj� w nim swoje
zadania, jak
tkanki. Taki Wielhorski - w swojej dzia�ce znakomity. Po prostu mia� pecha;
gdyby by� m�odszy,
gdyby zmiany przysz�y w por�, sam bym go zrobi� ministrem finans�w. Urodzi� si�
do tego, tak jak
ja do tego, �eby my�le� o sprawach, kt�rych inni nie rozumiej�. �eby, co tu
gada�, pokierowa�
swoim plemieniem w trudnej chwili.
W�dz... Nie lubi� tego s�owa. Wol� to, co powiedzia� kiedy� Gazrura, kiedy
przysz�a pora
szczerze wyja�ni� sobie par� spraw.
Powiedzia�: ty to jeste� niez�y.
Fakt. Jestem niez�y.
stycze� 2004
Rafa� A. Ziemkiewicz