8294
Szczegóły |
Tytuł |
8294 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
8294 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 8294 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
8294 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Adam Wi�niewski � Snerg
Pery Eks obraca si� w�r�d ludzi delikatnych (i oczytanych)
Stoj�cy w otwartych drzwiach lokaj nawin�� si� na siebie w poczw�rnym
nieprawdopodobnie g��bokim uk�onie.
Pery Eks obserwowa� t� sztuczk� z podziwem, kt�ry
sp�yn�� mu z twarzy dopiero w chwili, kiedy lokaj zatrzasn�� drzwi na palcach
jego lewej r�ki.
- Och, prosz� wybaczy� ten kr�tkotrwa�y przeci�g, panie mentatorze - powiedzia�
s�u��cy zafrasowanym tonem i
napar� na drzwi ca�ym cia�em.
- Ale� prosz� si� nie niepokoi� moj� chrypk� - uspokoi� go Pery Eks z
najwi�kszym wysi�kiem tamuj�c okrzyk
b�lu. R�wnocze�nie us�ysza� chrz�st mia�d�onych
kostek.
- Czy mi si� tylko wydaje... - dobieg� go g�os speszonego lokaja - chyba
pozosta� pan po tamtej stronie. Tutaj
nigdzie pana nie widz�.
- Istotnie, nie zd��y�em si� jeszcze wt�oczy� i w znakomitej cz�ci stoj� wci��
na korytarzu.
- Doprawdy, co za niezr�czno�� z mojej strony. Wybaczy pan ten potworny nietakt,
ale straci�em ju� najlepsz�
okazj� do wyrzucenia pana za drzwi.
- To drobiazg! - uspokaja� go dalej Pery Eks. - Niech pan nie bierze sobie do
serca takich g�upstw. Gdyby�my
wszyscy byli tak wra�liwi, ju� dawno by�my
oszaleli.
Id�c do salonu, Pery Eks schowa� dyskretnie zmia�d�on� d�o� do kieszeni i z
roztargnieniem, a nawet z
pop�ochem, kt�ry zawsze opanowywa� go w podobnych
wypadkach, rozpocz�� systematyczne poszukiwania wizyt�wki. Dopiero po
przeszukaniu wszystkich mo�liwych
zakamark�w garderoby odnalaz� j� wreszcie tam,
gdzie si� zawsze znajdowa�a, to jest na ko�cu j�zyka. Wszed�szy w tryby
ceremonii powitalnej, Pery Eks zn�w
zapomnia� o j�zyku w ustach, a mo�e w og�le
nie bra� go pod uwag�, bo najnormalniej w �wiecie zacz�� si� rozbiera�. By� ju�
ca�kiem nagi, kiedy jedna z dam
do towarzystwa wkr�ci�a mu korkoci�g w
plecy i poci�gn�a go delikatnie ku sobie. W ruchach tej interesuj�cej kobiety -
Perego Eksa zafascynowa�a
wprawa, z jak� pos�ugiwa�a si� korkoci�giem
- elegancki powab przepycha� si� w estetycznym starciu z bardziej brutalnym,
cho� r�wnie urzekaj�cym
zakrzep�ym wdzi�kiem.
- Nie cierpi� ekshibicjonist�w - odezwa�a si� czule i zatrzepota�a wargami. - I
dlatego pan mnie poci�ga tym
swoim nie�mia�ym, ale wymownym milczeniem.
Jednak tutaj za fortepianem, gdzie nikt nas nie zobaczy, a zw�szcza nie us�yszy,
m�g�by mi pan na chwil�
obna�y� sw�j j�zyk.
Pery Eks chcia� ju� spe�ni� niewinn� pro�b� ciekawej damy, niestety korkoci�g
przebija� w�a�nie lewe jego
p�uco, tote� z�by mentatora zacisn�y si� jeszcze
mocniej.
- A mo�e ju� si� ubior� - zaproponowa� rzeczowo i bez �adnej zach�ty ze strony
zdziwionej damy ubra� si�,
zwracaj�c na siebie uwag� nie tylko najbli�ej
stoj�cych, ale wywo�uj�c tym w ca�ym salonie powszechn� sensacj�.
Podano likiery. Pery Eks zaj�ty by� w�a�nie wykr�caniem nogi jakiemu�
przedelikaconemu oficerowi (kt�ry
niezgodnie z regulaminem salonowym os�ab� skopany
przez barona z czarnym w�sem), kiedy opr�niono ostatni kieliszek. Wobec tego
Peremu Eksowi nie pozosta�o
ju� nic innego, jak tylko - z urwan� nog� oficera
- przedefilowa� przed frontem skupionych przy tacy dyskutant�w.
W tej chwili od okna skin�a do� �askawie jaka� subtelna dama. Poruszaj�c si� w
otoczeniu wiruj�cych wok�
niej ca�kiem ju� zdyszanych pan�w, zbli�y�a si�
do Perego Eksa i otuli�a go �yczliwym spojrzeniem. Odgad� wszystko z jej
�agodnych oczu i z uk�adu ust, zbyt
niewinnych, aby mog�y kiedykolwiek pochyli�
si� nad talerzem z pieczenia ciel�c�.
- Gdzie bije serduszko? - zapyta�a s�odko.
Pery Eks zastanawia� si�, jak wywo�a� w�ciek�� sprzeczk�, ale na nieszcz�cie
�adne nieodpowiednie s�owo nie
przychodzi�o mu do g�owy. Tymczasem dama zdezynfekowa�a
ju� sztylet, maczaj�c go w p�ynie wype�niaj�cym trzyman� przez lokaja karafk�.
- To nie b�dzie bola�o - zapewni�a, a rozkoszne doleczki na jej policzkach
pog��bi�y si� w takt kilku
nieznacznych u�mieszk�w.
Pery Eks chcia� si� ju� otrz�sn�� i dla ratowania pozor�w powagi mentatorskiej
postanowi� przej�� w stron�
tacy, gdzie nad now� porcj� porozlewanego mi�dzy
kieliszkami likieru, po wymianie wst�pnych kopniak�w nawi�za�a si� ciekawa
dyskusja:
- Literatura ach!
- Literatura och!
- A propos, zna pan tego, owego i jeszcze tamtego?
- To jest dopiero literaturant!
- Czy pan przypadkiem nie jest garbaty? - zapyta�a dama, mierz�c wzrokiem
wzniesienie na plecach Perego
Eksa.
- Bynajmniej - odpar� nie sp�oszony czu�o�ci� jej spojrzenia mentator i
wsun�wszy r�k� pod marynark�, kilkoma
zwinnymi ruchami do�wiadczonego masochisty
dokr�ci� korkoci�g. Dama odnalaz�a �o��dek Perego Eksa i zanurzy�a w nim sztylet
do po�owy d�ugo�ci ostrza.
- Oj, oj! Pardon! Chyba pana nie urazi�am?
- Wr�cz przeciwnie, nawet...
- Sza! Kontynuujmy zatem.
Towarzysz damy zrobi� kwa�n� min�. Energicznym ruchem zakr�ci� sztyletem i wbi�
go po sam� r�koje��. Dama
si�gn�a r�k� do tacy i podsun�a Peremu Eksowi
do ust biszkopt nadziewany pulsuj�c� papk�.
- Mo�e ciasteczko? Kt� nie smakuje w takich specja�ach, ach kt�?
Pery Eks j�kn�� i wyplu� ciastko na dywan. Twarz wykrzywi� mu grymas
najwi�kszego obrzydzenia.
- Wszelako by p�odzi� dzie-�-�a...! - zd��y� jeszcze powiedzie� jeden z
dyskutant�w, ale ju� nie doko�czy�.
Salonownicy patrzyli w skupieniu na ciasteczko u n�g Perego Eksa. Kto� wyda�
polecenie lokajowi, aby
przyni�s� spluwaczk�. Kiedy podstawione pod stopy mentatora
emaliowane �wie�� biel�, lecz mimo to cuchn�ce naczynie nape�ni�o si�
�ciekaj�cym po ubraniu czerwonym
p�ynem, Pery Eks otrz�sn�� si� z d�ugiego zamy�lenia,
przez kilka chwil z pewn� satysfakcj� patrzy� na otaczaj�cych go zdumionych i
najwyra�niej g��boko ura�onych
go�ci, po czym skierowa� si� ku drzwiom, przez
kt�re po prostu wyszed�.