8290

Szczegóły
Tytuł 8290
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

8290 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 8290 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

8290 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

MARTA W�GIEL JAK WYTRZYMA� Z JOANN� CHMIELEWSK� OPOWIE�� NIE DA SI� UKRY� HUMORYSTYCZNA... Z osobistymi komentarzami JOANNY CHMIELEWSKIEJ 2003 DZI�KUJ� JOANNIE � �e wpu�ci�a mnie do swego �ycia i jako� znosi, MOJEJ C�RCE, JUDYCIE � za cierpliwo��, JANUSZOWI � za to samo, cho� bez uczu� macierzy�skich, ZWARIOWANYM JOLKOM � za to, �e s�, MAGDZIE � cho� z Warszawy, TYM, kt�rzy pozostali moimi przyjaci�mi, cho� nie musieli (Ola, Wanda, Jacek, Piotr i Waldek), S�SIADCE Z PSEM - kt�ra godzinami musia�a mnie s�ucha�. NIE DZI�KUJ� Mojemu by�emu kierownikowi produkcji, Pewnej kole�ance z �Kroniki�, kt�rej nie udziel� wywiadu, Panu Redaktorowi z Programu II, tudzie� jego szefostwu, Producentce, od nazwiska kt�rej nazwano czynno�� dokonan�, kojarz�c� si� z lizusostwem, I og�lnie ca�ej TVP S.A. Ona przyje�d�a tylko raz do roku, tak �e to mo�na wytrzyma�... ALICJ Dlaczego napisa�am t� ksi��k�? Tak sobie my�l�, �e te olbrzymie stada ludzi kochaj�cych Joann� Chmielewsk� nie maj� wi�kszych mo�liwo�ci, by dowiedzie� si� o niej ciut wi�cej, ni� ona sama o sobie napisze... Pr�bowa�am t� wiedz� kiedy� tam, dawno temu poszerzy�, robi�c o niej program dokumentalny, ale �ycie tak si� u�o�y�o, �e dopiero potem ta kobieta sta�a si� jedn� z najbli�szych mi os�b. Prze�y�y�my razem kup� przyg�d i chyba si� przyja�nimy. Joanna pisze par� ksi��ek i kawa�ek autobiografii, mnie ju� nie daj� kamery na filmy dokumentalne (jasne � ogl�dalno�� ni�sza od biesiad i kabaret�w! Lito�ci!). No to co ja mam zrobi�? Pomy�la�am, �e napisz�... O Joannie � jaka jest wspania�a i niezno�na, krzyczy na mnie za jakie� posprz�tane papiery, kocha zwierz�ta i uczciwych ludzi, nienawidzi k�amstwa i czosnku, uprawia zwariowany ogr�dek, je�dzi samochodem jak rajdowiec, karmi trzyna�cie bezdomnych kot�w i chce, �ebym kiedy� re�yserowa�a filmy z jej ksi��ek. JOANNA: � No w�a�nie, mo�e by� si� wzi�a do porz�dnej roboty... A poza tym, i mnie wolno napisa� o niej, skoro Joanna napisa�a o mnie. Powie�� nosi tytu� �Trudny trup� i jest o telewizji, o nas i oczywi�cie o aferach. Joanna przys�a�a mi wydruk komputerowy tekstu, �ebym sprawdzi�a terminologi� telewizyjn�. Przeczyta�am z dzikim zainteresowaniem i z oburzeniem zadzwoni�am do autorki. � S�uchaj, ja rozumiem, �e mam tu swoje imi�, miejsce pracy, �ycie osobiste, ulubione piwo, ale �ebym na ko�cu wychodzi�a za m�� to ju� przesada! Joanna (niewinnym tonem): � Przecie� chcia�a�, �eby ci� nikt nie pozna�... I jak ja mia�am w takich okoliczno�ciach nie napisa� tej ksi��ki? Mia�am chyba 14 lat, kiedy przeczyta�am pierwszy raz �Chmielewsk��. Tak, pami�tam, to by�y wakacje. Siedzia�am na balkonie hotelu w Bia�owie�y i wydawa�o mi si�, �e rosn�ce obok drzewo przypomina palm� w Taorminie i �e za chwil� ulizany Szwed zacznie wykrzykiwa� swoje �yczenia...* To by�o oczywi�cie �Ca�e zdanie nieboszczyka�. Jeszcze sobie nie zanotowa�am w pami�ci nazwiska autorki. Ot, �wietna rozrywkowa lektura... Faktycznie, wakacyjna. Zreszt� kocha�am czyta�. W czwartej klasie szko�y podstawowej przeczyta�am �Trylogi�. M�j Tata uwielbia� Zag�ob�, ja zakocha�am si� w Kmicicu. Razem rozsmakowali�my si� w �eromskim, ja nie lubi�am wojennej literatury, ale razem kochali�my krymina�y. Ach, ta Agata Christie... Czyta� uwielbia�am w samotno�ci i przy jedzeniu. Nie wszyscy w mojej rodzinie to akceptowali. Trzy momenty z mojej wczesnej m�odo�ci silnie kojarz� mi si� z poznawaniem Chmielewskiej. Pierwszy � to te wakacje z �nieboszczykiem�. Drugi � to odkrycie �Lesia�. Czyta�am go, siedz�c w tzw. �kucki� przed ��kiem, gryz�am z trudem kanapk� z konserwow� szynk� (trudno zapomnie� co� takiego), bo bola� mnie z�b. I nagle dosta�am takiego ataku �miechu, �e moja mama bardzo przera�ona wpad�a do pokoju, pewna, �e albo szynka mi zaszkodzi�a (organizm nieprzyzwyczajony), albo trzeba natychmiast do dentysty. Zasta�a mnie rycz�c� ze �miechu i powtarzaj�c�: � Nie ma r�owego s�onia! Ukradli! Ukradli! Mama wycofa�a si� delikatnie i odt�d zawsze podejrzliwie podchodzi�a do mojego radosnego czytania Chmielewskiej. Trzeci moment to wiecz�r bryd�owy moich rodzic�w, kiedy po raz pierwszy, ich potwornie rozpieszczona jedynaczka nie j�cza�a, �e si� nudzi i nie ��da�a powrotu do domu. Wci�ni�ta w kanap�, nieprzytomna z emocji czyta�a powie�� �Wszyscy jeste�my podejrzani� i ze wstr�tem zareagowa�a na propozycj� opuszczenia lokalu. Podobno trzeba by�o i�� spa�. Po latach doceni�am gr� w bryd�a, w�a�nie z Joanna Chmielewsk� Mija�y lata. Sko�czy�am liceum, otar�am si� o polonistyczn� olimpiad�, wyl�dowa�am na Uniwersytecie Jagiello�skim, czyta�am jeszcze wi�cej, ni� chcia�am (wybaczcie mi, lata �redniowiecza!), zrobi�am magisterium z �Doliny Issy� Czes�awa Mi�osza, rozwa�a�am propozycj� doktoratu, wysz�am za m��, urodzi�am dziecko, posz�am do pracy do krakowskich teatr�w, czyli odwali�am du�y kawa� doros�ego �ycia. A Chmielewska �trwa�a� ko�o mnie przez te wszystkie lata... Oczywi�cie, szybko nauczy�am si� rozpoznawa� jej styl, bohater�w, tytu�y. Po�yczali�my sobie w�r�d znajomych kolejne powie�ci, warcz�c na tego, kto czyta� zbyt wolno. M�j przyjaciel S�o� (tak nazywali�my Artura) skry� si� przed nachalna rodzin� do toalety, oczywi�cie z ksi��k� Chmielewskiej i na liczne �upania w drzwi reagowa� wysuwaniem na pr�g kolejnych, przeczytanych kartek. Rodzina lecia�a czyta�, potem wraca�a po nast�pne. Taka to by�a lektura w odcinkach. Jeszcze inaczej za�atwi�y spraw� pewne siostry, Anka i Ela. Poniewa� bi�y si� o pierwsze�stwo przeczytania nowej ksi��ki, zdecydowa�y si� czyta� na zmian� i na g�os. JOANNA: Kiedy moja matka czyta�a ca�ej rodzinie na g�os �Cafe pod Minog��, drukowane w odcinkach w �Przekroju�, czyni�am niezwyk�e sztuki, �eby dorwa� �Przekr�j� wcze�niej i przeczyta� sobie. P�niej ju� mog�am spokojnie s�ucha�, z b�ogim uczuciem na twarzy i wewn�trz. Czytania na g�os bez wcze�niejszej znajomo�ci tekstu nie znosi�am, gotowa by�am uciec z domu, zatka� sobie uszy, zamkn�� si� w �azience. Zawsze lubi�am czyta� sobie, do czytania by�am i jestem sobek absolutny, nic z nikim, tylko sobie! To by�y czasy, kiedy jeszcze Chmielewskiej nie by�o w ksi�garniach. Latali�my po stoiskach na gie�dzie ksi��ek, wyszukuj�c nowe tytu�y. Dla mnie lektura tych powie�ci sta�a si� sposobem na chandr�. O, w�a�nie, ju� wtedy przej�am wiele s��w specyficznych dla Chmielewskiej i zosta�y na zawsze w moim �yciu. Tak jak spos�b podejmowania decyzji przez podzielenie kartki na p� i okre�lenie �za i przeciw�*. Czyta�am te ksi��ki wielokrotnie i przecie� wiedzia�am, jak si� ko�cz�, a jednak potrzebowa�am tego humoru, tej niezale�no�ci bohaterki, tych zwariowanych ludzi... (wtedy jeszcze nie wiedzia�am, �e oni istniej� i �e ja ich poznam). Jak sobie wyobra�a�am Joann� � g��wn� bohaterk� wi�kszo�ci powie�ci? Zwariowana, pe�na wdzi�ku blondynka, super nogi i poczucie humoru, z podej�ciem do facet�w, kt�rego jej zazdro�ci�am, specyficzna jako matka, oddana i lojalna jako przyjaci�ka, na wiecznej diecie odchudzaj�cej... No, a ten pan z pokoju 336...* Ile� razy my�la�am o nim, czekaj�c na telefon od jakiego� faceta? JOANNA: Wyobra�enia o mnie zawsze mnie interesowa�y, ka�dy mo�e mie� inne... Moja te�ciowa, kiedy mnie pozna�a, powiedzia�a: �Inaczej sobie ciebie wyobra�a�am�, i nigdy si� nie dowiedzia�am, jak. Par� razy mign�a mi twarz Joanny Chmielewskiej w jakich� wywiadach telewizyjnych, zapami�ta�am niesamowicie �temperamentn�� kobiet�, chyba si� o co� z�o�ci�a i o co� mia�a pretensje... Mia�am sobie to kiedy� przypomnie� z rozrzewnieniem. Rozpocz�am prac� w telewizji. Postaram si� oszcz�dzi� szczeg��w na temat tej instytucji, ale przepraszam z g�ry, je�li czasem mi si� co� wyrwie, np. o dzia�alno�ci jednej z Agencji... Temat telewizji b�dzie si� jednak pojawia�, bo jakby od pewnego czasu wraz z t� instytucja wlaz�am z butami w �ycie Joanny Chmielewskiej i nadal w nim tkwi�. Ale od pocz�tku. Sta�am si� dziennikark� oddzia�u regionalnego. Nie omin�� mnie pucz w Moskwie ani zawody spadochronowe, ani strajk si�str PCK, z kt�rym nie da�am sobie rady... Pami�tam, �e kiedy przywioz�am nagrany materia�, pe�en wrzeszcz�cych bab, w�a�ciwie nic do zmontowania, redaktor Ossowski wysycza�: � Marta, przysi�gam ci, �e ju� nigdy w �yciu nie pojedziesz na strajk si�str PCK! S�owa dotrzyma�, ma�o tego, on naprawd� co� z tego zmontowa�! A podczas moskiewskiego puczu w�azi�am przez p�ot z dziennikarzem RMF-u do ambasady rosyjskiej i nie wiem dlaczego, upiera�am si�, �eby ambasador udzieli� mi wywiadu po rosyjsku, skoro �wietnie m�wi� po polsku. No wi�c, r�nie bywa�o. W ko�cu ustali�o si�, �e jestem �ta od kultury�. Na szcz�cie, bo polityki i biznesu ba�am si� zawsze, zero zmys�u do interes�w i namolny zwyczaj m�wienia prawdy. Teraz ju� troch� lepiej si� orientuj� w polityce biznesu, bo ogl�dam przes�uchania Komisji �ledczej do zbadania tzw. afery Rywina... Po okresie terminowania w �informacjach�, wysz�am na �wie�e powietrze i zacz�am robi� programy dokumentalne, reporta�e, wywiady (Steven Spielberg i inni), filmy... Czasem te� bywa�o �miesznie, np. film o Tadeuszu Bradeckim powstawa� metod� niekoniecznie rozpowszechnion� w telewizji, mianowicie siadywali�my wieczorami przy drobnej w�deczce i nagrywa�am rozmowy. Tadeusz o tym oczywi�cie wiedzia�, ale nie rozprasza� si� widokiem kamery. Potem zmontowa�am �radio� i powt�rzyli�my �setki�* do kamery. M�j przyjaciel Waldek, re�yser, twierdzi, �e to by� m�j najlepszy film... Po kilku realizacjach (m�wi�c j�zykiem Joanny Chmielewskiej) przyszed� mi do g�owy szata�ski pomys�! Film dokumentalny o znanej polskiej pisarce. Zacz�o si� od promocji ksi��ki Chmielewskiej w Krakowie. Telewizyjny news do zrobienia przypad� mojej kole�ance z Kroniki, zreszt� te� zakochanej w ksi��kach Joanny. Ale� jej zazdro�ci�am! Wr�ci�a z do�� g�upi� min�. � Opowiadaj � za��da�am, zaciekawiona do granic mo�liwo�ci. � Opieprzy�a mnie na widok kamery, powiedzia�a, �e nikt jej nie uprzedzi�, �e mia�o by� na g�b�, a nie na twarz, i �e gdyby wiedzia�a, posz�aby do fryzjera. � A co to znaczy �na g�b�? � zainteresowa�am si� gwa�townie. � Do radia � odpowiedzia�a i posz�a montowa�. JOANNA: �artujesz, nie wiedzia�a�, co to jest �na g�b�?�. Zorientowa�am si�, �e pani Chmielewska prezentuje niez�y temperamencik i medialne spotkania z ni� musz� by� prze�yciem niezwyk�ym. Zreszt� potem si� okaza�o, �e sobie to wywr�y�am i nieraz mia�am ochot� uciec na drzewo od Joanny Chmielewskiej... Kiedy� zrobi�am �art mojemu koledze, dziennikarzowi Telewizji Krak�w. Zbyszek mia� przeprowadzi� z Joann� kr�tki wywiad. Bardzo przej�ty przylecia� do mnie przed nagraniem. � Martusia � za��da� � opowiedz mi o niej, wiesz, o co j� zapyta�, �eby mnie nie pogryz�a? Co� w �rodku mnie skusi�o i niewinnym tonem powiedzia�am: � Najbezpieczniej b�dzie, jak j� zapytasz, sk�d bierze pomys�y do swoich ksi��ek? Zbyszek popatrzy� na mnie ciut pow�tpiewaj�co, ale pojecha� na zdj�cia i grzecznie zada� to pytanie. By�am przy tym i, m�wi�c szczerze, odczu�am w �rodku pewne wyrzuty sumienia, patrz�c na min� Zbyszka, s�uchaj�cego odpowiedzi. JOANNA: To by�a kompletna obrzydliwo��, taki �art! Oczywi�cie, zaraz wyja�ni�am, �e to ja go napu�ci�am. Bo Joanna zacz�a ju� wrzeszcze�, co sobie my�li o g�upich dziennikarzach. Ona faktycznie nie znosi takich pyta� i, jak twierdzi, po to napisa�a �Autobiografi�, �eby nikt si� ju� nie pyta� o istnienie Lesia, Alicji, ciotek i gach�w. Mam nadziej�, �e Zbyszek wybaczy� mi t� konfuzj�. Lubi�am, musz� przyzna� tamte czasy... Du�o si� dzia�o, fajna atmosfera, porz�dni ludzie, liczy�a si� dobra praca, rzetelno��, umiej�tno�ci dziennikarskie, profesjonalizm, szacunek dla drugiego cz�owieka. A teraz? Jak w takiej bajce... Za siedmioma g�rami, za siedmioma lasami by�a sobie Telewizja �W Lesie�. Na pocz�tku jej szefem zosta� Lew (kr�l zwierz�t, a nie rozs�awione ostatnio imi� m�skie) i wszystkie zwierz�tka by�y zadowolone, uwielbia�y wielkie przedstawienia i reporta�e z �ycia. Wierzy�y nawet w prognoz� pogody i w to, �e na skraju lasu pobi�y si� dwa nied�wiadki... Ale potem stary Lew odszed� i pojawi� si� Wilk. Nikt nie wiedzia� dlaczego on, zwierz�tka go nie chcia�y, ale okaza�o si�, �e zapanowa�y inne obyczaje i nikt nie bierze pod uwag� g�osu mieszka�c�w lasu. Wilk nie zna� si� na telewizji, natomiast dobrze na intrygach i knowaniach, na wa�nym stanowisku zatrudni� Lisic�, kt�ra nigdy nie lubi�a szk� i kszta�cenia, za to uwielbia�a wykorzystywa� w�adz� i znajomo�ci. Nie powstawa�y ju� przedstawienia i reporta�e, znajomi Wilka i Lisicy opanowali anten�. A wok� Lisicy dzielnie kr�ci�a si� Norka, tak dzielnie, �e w nagrod� zosta�a producentk�... S�ynne powiedzenie: �Babciu, babciu, dlaczego masz takie du�e z�by?� zosta�o zast�pione zdaniem: �Szefowo, jak ty dzi� pi�knie wygl�dasz...�, okre�lane jako �norkowanie...� Ta bajka nie ma dobrego zako�czenia, mo�e kiedy� do lasu wr�ci Lew, a z nim prawdziwa telewizja... Serdeczne pozdrowienia dla Pana Kazimierza Kutza! Z my�l� o filmie dokumentalnym z Chmielewsk� w roli g��wnej zacz�am je�dzi� samochodem, prasowa� ubrania i sprz�ta� mieszkanie. Tak jest zawsze na pocz�tku produkcji � wymy�le� o� fabularn�, pouk�ada� w�tki, wybra� rozm�wc�w � i u�o�y� scenariusz. Wiedzia�am, �e chc� wykorzysta� jaki� motyw z jej ksi��ki. Najpro�ciej by by�o kogo� zamordowa�, pomys� dobry, tylko realizacja napotyka�a pewne problemy. Wreszcie wymy�li�am studni�, motyw poszukiwania, odkrywania jakie� strasznej tajemnicy, kt�ry ��czy� si� r�wnie� z w�tkami rodzinnymi, co dawa�o pretekst do autobiograficznej opowie�ci. Okropnie si� z tego t�umacz�, bo si� nas�ucha�am przez te wszystkie lata, jak to ja, megiera, kaza�am Joannie kopa� studni� w filmie, a gwoli sprawiedliwo�ci, kopa�y ch�opy z pobliskiej budowy, za 10 z�otych. Ona si� chyba m�czy�a na nowo podczas ka�dego ogl�dania filmu... JOANNA: Naprawd�, do tej pory nie wiem, po jak� choler� ona mi kaza�a kopa� t� studni�! Napisa�am wi�c szkic scenariusza... Wypada�o zawiadomi� przysz�� bohaterk� o moich planach... Zdoby�am telefon do pisarki Joanny Chmielewskiej, wzi�am g��boki oddech i wykr�ci�am numer do Warszawy. Przywita�a mnie uprzejmie, aczkolwiek z rezerw�, gdy dowiedzia�a si�, �e jestem �pani z telewizji�. � Chcia�abym zrobi� o pani film � wypali�am. Przez chwil� panowa�a cisza, a potem niski g�os odpowiedzia� spokojnie: � Dobrze, ale jak schudn�. Zg�upia�am totalnie. Spodziewa�am si� pyta�, w�tpliwo�ci, opor�w. A tu taki kategoryczny warunek. I co ja mam zrobi�? Wymy�li� diet� � cud? Przypomnia� mi si� �nieboszczyk� i zaproponowa�am: � No to trzy miesi�ce w piwnicy bez szyde�ka, zdj�cia b�d� we wrze�niu. Nikt normalny by tego nie zrozumia�, ale Chmielewska chwyci�a w lot i g�os jej si� zdecydowanie ociepli�. � Niech pani przyjedzie � powiedzia�a. Nie b�d� teraz t�umaczy� tych s��w, kt�re mi wtedy wyskoczy�y*, zainteresowanych odsy�am do ksi��ki �Ca�e zdanie nieboszczyka� i ju�. Jecha�am do Warszawy w towarzystwie moich �wczesnych szef�w, bardzo �yczliwych mojemu projektowi. Ale pod koniec podr�y kazali mi si� uspokoi�, twierdz�c, �e na razie Chmielewskiej maj� dosy�. By�am podobno okropnie monotematyczna, chaotycznie co� opowiada�am, miny mieli do�� niepewne i nie wiedzieli, czy Lesio to przypadkiem nie Alicja i odwrotnie. Wysiad�am z samochodu i w sklepie spo�ywczym naby�am piwo, nap�j kultowy, jak si� okaza�o. Potem pozna�am zawarto�� lod�wki Joanny Chmielewskiej... Posili� si� u niej jest raczej trudno, sama zainteresowana twierdzi, �e to z ci�g�ej manii odchudzania si�. Jak nic nie ma, nie korci. Ja po cichu sobie my�l�, �e troch� z wrodzonej niech�ci do prowadzenia gospodarstwa domowego. Jak te biedne dzieci wy�ywi�y si� przy takiej matce? A ch�opy, jak marzenie! JOANNA: Czasem do jedzenia co� miewa�am... Jak mi kto� przyni�s� po schodach... Za to w lod�wce zawsze jest zimne piwo. No, teraz to r�wnie� po�ywienie dla kot�w, a jak ja przyje�d�am, to tak�e dla mojego psa. Ostatnio, gdy si� zapowiedzia�am, Joanna obieca�a, �e b�dziemy piek�y kie�baski w kominku. Fajnie, uwielbiam. Powiedzia�am, �e poza�atwiam s�u�bowe sprawy i zrobimy ognisko w kominku. Cezar � m�j pies � zosta� z Joann�. Pojecha�am na spotkanie z producentem filmowym i wraca�am okropnie g�odna. Joanna i pies przywitali mnie w progu, ogromnie zadowoleni z �ycia. � Wiesz, porz�dna by�a ta kie�basa, Cezar tak powiedzia�, mia� racj�, troch� spr�bowa�am � o�wiadczy�a mi na wej�ciu. Pe�na najgorszych przeczu� pop�dzi�am do lod�wki. Tak, po kie�basie pozosta� tylko zapach. � Musia�am mu da� je��, �eby nie t�skni� � t�umaczy�a Joanna. Zostawili mi �askawie udka z kurczaka. No dobrze, wracam do mojej pierwszej wizyty u Joanny. Wtedy mieszka�a jeszcze przy ulicy Dolnej, na s�ynnym trzecim pi�trze, gdzie wnie�� co�, do jedzenia i nie tylko, nie by�o lekko, �atwo i przyjemnie. Zrozumia�am potem, sk�d w niej taka nienawi�� do schod�w... Zasiad�y�my na kanapie, a ja rozgl�da�am si� wr�cz nachalnie. Niesamowite ilo�ci sznur�w bursztynu, osobi�cie zbieranych i czyszczonych, kompozycje z suchych kwiat�w, masa ksi��ek i papier�w, i s�ynna morda namalowana przez Lesia*. Spo�ywa�y�my piwo, Joanna czyta�a scenariusz. Nie wiem, czy go przeczyta�a w ca�o�ci, bo bez przerwy komentowa�a jaki� kawa�ek i rozmowa stawa�a si� sag� rodzinno-towarzysko- literack�. Chyba d�ugo to trwa�o, bo moi zaniepokojeni szefowie grozili mi telefonicznie, �e mnie ze sob� nie zabior�, je�li natychmiast nie wyjd�. A ja ch�tnie bym i zosta�a, bo nagada� si� do syta by�o bardzo trudno. Pami�tam, �e sp�niona okropnie gna�am taks�wk� na Woronicza, a za mn� drug� taks�wk� jecha� m�j p�aszcz, kt�rego zapomnia�am, a lito�ciwa Joanna wys�a�a go w �lad za mn�. Na szcz�cie, bo to m�j ukochany, pami�tkowy prochowiec po dziadku. Mia�am zgod� na film, na te kopane studnie, na wyjazd do Alicji do Danii, spotkania z przyjaci�mi i rodzin�. Oczywi�cie, Joanna doskonale sprawdzi�a moja kompetencj�. Dok�adnie, acz subtelnie wypyta�a mnie o znajomo�� jej ksi��ek. Ale nie da�am si� zagi��! JOANNA: By�a to jedna z przyczyn, dla kt�rych zaaprobowa�am koszmarne pomys�y Martusi. Je�li ju� kto� tak si� um�czy�, �eby nauczy� si� moich ksi��ek na pami��, co� mu si� od �ycia nale�y! Poza tym zaprezentowa�a si� jako ta, kt�ra czyta, a nie jak taka jedna, co przysz�a na wywiad i zacz�a od pytania: �Co pani w�a�ciwie pisze?� Oczywi�cie, moja ukochana ksi��ka to �Lesio�. I pewnie nie musz� wyja�nia�, dlaczego. Natomiast przyznam si� do swojego wielkiego marzenia. Powolutku pisz� scenariusz filmowy z tej ksi��ki, wspominaj�c o tym Joannie z du�� ostro�no�ci�. Ona bowiem, po licznych, do�� pechowych pr�bach adaptacji filmowo-telewizyjnych, o�wiadczy�a, �e �Lesia� da sobie spieprzy� tylko za bardzo du�e pieni�dze. Ja takowych jeszcze nie posiadam, wi�c si� nie wychylam za bardzo, ale scenariusz sobie pisz�. Joanna zreszt� do�� d�ugo twierdzi�a, �e umar� odtw�rca g��wnej roli, czyli Bogumi� Kobiela, ale ju� j� przekona�am, �e Zbyszek Zamachowski jest na Lesia idealny, �e film b�dzie utrzymany w konwencji i scenografii lat sze��dziesi�tych i zachowany zostanie dowcip s�owny i sytuacyjny z tamtych lat... JOANNA: Ale� si� uczepi�a tego Lesia, zr�b wcze�niej co� innego. O, �L�dowanie w Garwolinie...� Tak a propos... gdyby pojawi� si� kto� o du�ych pieni�dzach, zainteresowany produkcj� �Lesia�, zapraszam serdecznie... Film o Joannie Chmielewskiej trwa nieca�� godzin�, materia�y robocze to 6 godzin nagra�, zdj�cia w To�czy*, Warszawie, Kopenhadze, nad morzem, plenery i wn�trza.. I niesamowita galeria postaci! Na pocz�tku Joanna stanowczo o�wiadczy�a: JOANNA: �Ja si� zgodzi�am na ten ca�y cholerny film wy��cznie dla �wi�tego spokoju, poniewa� truli�cie mi tak potwornie, �e uzna�am za wi�kszy sens odwali� t� ca�� robot�, nie nara�aj�c si�, �e b�d� mia�a zmarnowany rok, dwa lata, a mo�e reszt� �ycia. Jak z jednym gachem...� P�niej mia�am si� dowiedzie�, jak to by�o z tym gachem, wtedy do�� skutecznie mnie zamurowa�o i tylko pomy�la�am, �e to ja jestem ta, co tru�a i oto wyst�pi�am w liczbie mnogiej... Nie mog�am si� te� oprze� pokusie i poprosi�am Krzysia, d�wi�kowca, aby nagra� tekst automatycznej sekretarki w telefonie Joanny Chmielewskiej: �To ja, ale nie ma mnie w domu, po d�ugim pikni�ciu prosz� zostawi� wiadomo��.� To pikni�cie zrobi�o swoje. Ca�a moja ekipa by�a pod du�ym wra�eniem bohaterki filmu. Chwilami wpatrywali si� w ni� w du�ym oszo�omieniu, cz�sto z uwielbieniem, a raz nawet jeden z nich posun�� si� do niebanalnych o�wiadczyn: �Kupi� dla pani wielki dom, z wieloma oknami...� Na co us�ysza� odpowied�: �No to pewnie b�dzie Wawel...� Zacz�o si� od rodziny. Bardzo by�am ciekawa bohaterek �Bocznych dr�g�*, zwariowanych, ale pe�nych uroku bab. JOANNA: �To by�a rodzina z ogromn� dominacj� kobiet (...) Wszyscy m�czy�ni byli �agodnego serca, �agodnego usposobienia, a baby by�y awanturnice, co tu gada�, mia�y silniejsze indywidualno�ci. One wcale nie by�y wariatki, te wszystkie baby, by�y mniej wi�cej normalne, tyle, �e mia�y du�� doz� fantazji i niekiedy tej fantazji dawa�y uj�cie, po prostu (...) Co� kt�rej� z nich wpad�o do g�owy, wi�c bez sekundy zastanowienia to realizowa�y, nie bacz�c na tzw. konwenanse. Wszystkie, z ca�� pewno�ci� mia�y poczucie humoru, jeszcze najprzyzwoiciej usi�owa�a si� zachowywa� Teresa, kt�ra mia�a w sobie odrobin� taktu i umiaru. Ale, og�lnie bior�c, nietaktowna by�a ca�a rodzina, ze mn� w��cznie. (...) Oboj�tno�� do konwenans�w wzi�am z Lucyny, po mojej matce przej�am kompletny brak poczucia taktu i nienawi�� do za�atwiania czegokolwiek.� A oto stosunek Joanny Chmielewskiej do tzw. prowadzenia domu: JOANNA: �Ja umiem gotowa�. Je�li ju� co� ugotuj�, to to jest ca�kiem dobre do jedzenia, nadaje si� w pe�ni. Ale to s� roboty zanikaj�ce. Nienawidzi�am tego. I tak, z jednej strony, marz�c o tym, �e ja b�d� taka idealna pani domu, takie cudo zupe�ne, tu obiadek ugotowa�am, tu m�� i dzieci, tak... Z drugiej strony, nie znosz� tego, bo przecie� pozmywam, �eby zaraz pobrudzi�, ugotuj�, a oni zaraz zjedz�. No, bzdura, to do niczego!� Na pocz�tku by�a architektura i, oczywi�cie, Lesio. Nie ukrywam, �e jestem pod osobistym wra�eniem Lesia. Uroczy, z cudownymi monologami artysta, autor �wietnych obraz�w. Sama kupi�am od niego jeden, r�ni�cy si� znacznie od owej mordy, wisz�cej na �cianie u Joanny. Zaprosi� nas na zdj�cia do domu, r�ce mi si� rwa�y, by i tu posprz�ta�, ale si� opanowa�am. Natomiast wykona�am roso�ek, co zosta�o przyj�te z pe�n� galanterii wdzi�czno�ci�. Dla odmiany, rozkochanym wzrokiem wodzi�a za nim Teresa, moja �wczesna kierowniczka produkcji... W filmie stara�am si� tak montowa� wypowiedzi Joanny i innych uczestnik�w, by stworzy� wra�enie dialogu bohaterki z przyjaci�mi. LESIO: �Pracowali�my przy s�siednich rajzbretach. Rajzbret to jest okre�lenie specyficzne dla zawod�w architektonicznych i wszystkich tych, kt�re maj� do czynienia z tzw. technik� budownicz�. Mo�e to nie�adnie brzmi, ale tak jest. Rajzbret mo�e dzieli� i mo�e ��czy�. Nas dzieli�. JOANNA: Architektura mi si� szalenie podoba�a, i studia i p�niej praca. Bo�e drogi, po studiach cz�owiek tyle wie o projektowaniu, co kot nap�aka�. Tak naprawd�, to praca w wykonawstwie budowlanym da�a mi pe�n� wiedz� o zawodzie. Razem wzi�wszy, pracowa�am 12 lat w Polsce, potem jeszcze te 3 lata w Danii, ale po pracy w wykonawstwie pracowa�am jeszcze tylko 4 lata w biurze projekt�w. Ale wtedy, przepraszam bardzo, nie by�o zlece�. Wi�c, gdybym ja dostawa�a do roboty co� sensownego, by� mo�e, w tym zawodzie zosta�abym. LESIO: Chyba si� nawet na pocz�tku nie bardzo lubili�my, a mo�e i p�niej troszeczk�... Ale to by�o co� fajnego. To by�a troch� zwariowana pracownia, gdzie wszyscy byli�my i razem, i osobno. JOANNA: Lesio to by�a kluczowa posta�. Trzy lata pracowa� z Lesiem w jednym pokoju, st� obok sto�u! Nie mo�na by�o o nim nie napisa�. LESIO: Ja jednak naprawd� chyba jestem Lesio. Tak, dzisiaj. Ale jestem i punktualny, i obowi�zkowy, natur� mam w�a�nie tak�, tego nie mo�na zmieni�. Ja si� z tego ciesz�. Przecie� �ycie pokaza�o jedn� rzecz. Z r�nych, najdziwniejszych opresji wychodzi�em bosk� r�k�, mog� tak nazwa�, inaczej nie. Tak, bosk� r�k�. A przecie� jestem pod�wiadomie taki sam, jak by�em wtedy, nic si� nie zmieni�em, opr�cz pewnego rodzaju uporz�dkowania pewnych rzeczy. Ja chyba naprawd� jestem taki, jak w tym przeds�owiu do ksi��ki, kt�ra Joanna Chmielewska napisa�a. �Po prostu, prawie dok�adnie taki sam...� A kiedy podczas wywiadu zada�am Lesiowi pytanie, czy by� zakochany w Joannie, z du�a moc� oznajmi�: �Nie!� Jako� mu niezbyt uwierzy�am... JOANNA: Mo�e i mia� zamiar si� podkochiwa�, ale mu przesz�o. Ja by�am okropnie niesympatyczna, chyba si� i awanturowa�am, bo tak mnie denerwowa� t� swoja melancholi�, wyg�aszaniem sm�tnych monolog�w... Dlaczego Joanna Chmielewska zacz�a pisa� ksi��ki? JOANNA: �Lubi�am pisa�, po prostu. To jest te� jaki� rodzaj ekshibicjonizmu, poniewa�, je�li mnie si� co� podoba�o, co� wymy�li�am, to chcia�am tym obdzieli� wi�ksz� cz�� spo�ecze�stwa, no bo dlaczego ja mam sama tutaj, jak ten sobek z tego czego� si� cieszy�, niech te ludzie te� maj� z tego troch� uciechy. A pisa� umia�am. Czyli �atwo�� tego pisania, no i ch�� obdarzenia ludzko�ci t� bezcenn� warto�ci�, kt�ra wszak z mojego umys�u genialnego wychodzi, spowodowa�a, �e ja pisa�am...� Pojechali�my do Danii, do uroczego miasteczka Birkerod, by pozna� Alicj�... By�am, oczywi�cie, ogromnie jej ciekawa, posta� z moich ukochanych ksi��ek: �Wszystko czerwone�, �Krokodyl z Kraju Karoliny�, �Wszyscy jeste�my podejrzani� � roztargniona, granitowo rzetelna i uczciwa, do b�lu lojalna przyjaci�ka, a do tego jeszcze nieziemska wariatka. Wszystko to okaza�o si� prawda. W pierwszy wiecz�r pocz�stowa�a nas irish coffee, przesz�a z wszystkimi na �ty�, zakaza�a sprz�ta� i zacz�a k��ci� si� z Joann�. Pomy�la�am wtedy: � Po choler� zostawili�my kamer� w hotelu! Ale, oczywi�cie, nie mia�am czego �a�owa�, na drugi dzie� by�a istna uczta dla realizatora filmu dokumentalnego: live. ALICJA (o Joannie): � �Ona przyje�d�a tylko raz do roku, tak �e to mo�na wytrzyma�...� I od razu zaczynaj� si� przekomarzania, co np. pods�uchali�my w ogr�dku: ALICJA: � S�uchaj, Irena, Joanna, czy jak ci tam... JOANNA: � Mo�e by� �panno Basiu...�* ALICJA: � Jak czyta�am po raz drugi to twoje �Wszystko czerwone�, to ja nic, tylko siedz� i tylko zapraszam dziewi�� os�b, �eby u mnie mieszka�o... JOANNA: � Czy� ty zg�upia�a, czy ty czyta� nie umiesz? ALICJA: � Umiem! JOANNA: � To dziwi� ci si�. Bo przecie� ciebie bez przerwy nie ma w domu, bo jak g�upia je�dzisz, latasz, za�atwiasz, chodzisz do pracy... ALICJA: � Nie! Wy robicie zakupy, wy gotujecie, ta sprz�ta, ten kopie... JOANNA: � Nie denerwuj mnie, jak mo�esz robi� zakupy, jak ci� nie ma w domu? ALICJA: � Ty� mnie zdenerwowa�a t� ksi��ka! Nic, tylko zapraszam, siedz� i nic nie robi�! JOANNA: � A nie zauwa�y�a�, �e ci� w og�le nie ma, bo za�atwiasz? Czytaj porz�dnie, bo jak czytasz co pi�te zdanie, to ci mo�e g�upio wyj��!� No ale potem, oczywi�cie udzieli�y rzetelnego wywiadu o sobie nawzajem: JOANNA: � �Kim jest dla mnie Alicja? Trudno powiedzie�, czym� w rodzaju irytuj�cego b�stwa. Bo dla mnie Alicja jest na pierwszym miejscu, jako przyjaci�ka, z pewno�ci�. I k��c� si� z ni�, awanturuj�, oczywi�cie, wymy�lamy sobie wzajemnie, ja jej tak�e. Natomiast do ko�ca �ycia i jeszcze troszk� d�u�ej nie zapomn�, �e wy�wiadczy�a mi najbardziej istotn� �yciow� przys�ug�... Wywlok�a mnie zza tzw. �elaznej kurtyny, to ona mnie wywlok�a z Polski w latach sze��dziesi�tych i uczyni�a to kompletnie bezinteresownie, sama nie maj�c pieni�dzy... ALICJA: � Bardzo lubi�, jak przyje�d�a, bardzo si� ucieszy�am, �e mia�a teraz by�. Ale denerwuje mnie troch� czasami, jak co� czytam z jej ksi��ek o mnie. Bo ja si� z tym nie zgadzam, ona sobie fantazjuje, potem m�wi, �e tak by�o. Ale ona ma wi�ksz�, albo tak� sam� skleroz� jak ja... JOANNA: � Z kim� si� osi�ga natychmiastowe porozumienie albo nie. I s� np. osoby, do kt�rych m�wi si� cokolwiek, u�ywaj�c lekkiej np. przeno�ni. Osoba to rozumie albo kompletnie odwrotnie, albo m�wi: �Prosz�? Co?� Wi�c pani powtarza, ktokolwiek, wszystko jedno, mog� ja powtarza�. �Ja nie rozumiem� � m�wi osoba, albo co� w tym rodzaju. To jest nie do wytrzymania! No, nie da rady z tym kim� osi�gn�� porozumienia. I s� osoby, do kt�rych m�wi si� jedno s�owo, osoba natychmiast chwyta i odpowiada dalszym ci�giem niejako.� A oto pr�bka takiego �dalszego ci�gu�: ALICJA: � �W codzienno�ci nie zgadzamy si�, je�li chodzi o alkohol, zgadzamy si�, je�li chodzi o jedzenie... JOANNA: Odwrotnie, przej�zyczy�a si�! Nie zgadzamy si�, je�li chodzi o jedzenie! Ja nie cierpi� kartofli z sadzonymi jajkami, a ona ryb. Alkohole mia�y�my wsp�lne, a skleroz� mo�emy mie� obie! JOANNA: � �Przypominam ci, �e nigdy si� nie pok��ci�y�my i wszystkim przypominam... ALICJA: � My si� nie k��cimy... JOANNA: � My si� k��cimy wielokrotnie... ALICJA: � Nie, my dyskutujemy... JOANNA: � Ale nigdy na tle codzienno�ci. A mieszka�y�my, zauwa�, w jak uci��liwych warunkach. I kto w uci��liwych warunkach zdo�a si� nie pok��ci� na tle tego, co si� dzieje? Po�o�y�a� paczki na krze�le, no prosz� bardzo, niech le��. Nie mam gdzie usi���, nie szkodzi... ALICJA: � Usi�d� obok... JOANNA: � Grzecznie zapyta�am, czy mog� je zdj��... I zobacz, tu nigdy nie by�o mi�dzy nami kontrowersji. Natomiast, siedz�c wzajemnie na swoich paczkach, k��ci�y�my si� potwornie np. o polityk� albo o Pawe�ka*. ALICJA: � A bo ja si� mog� przystosowa� do wszystkiego i ty te�. Skoro ja si� przystosowa�am do ciebie... JOANNA: � I wzajemnie. Natomiast nie mog� si� przystosowa� do twoich g�upich pogl�d�w na tematy uboczne. ALICJA: � A ja do twoich g�upich pogl�d�w! JOANNA: � I na ten temat si� k��cimy. ALICJA: � A, ju� wiem, denerwuj� mnie twoje przes�dy, to mnie denerwuje, bo wydawa�oby si�, �e jeste� inteligentna... JOANNA: � Puka� w niemalowane...? ALICJA: � Nie, czerwone majtki, �eby wygra� na wy�cigach. JOANNA: � Och Bo�e, bo jest udowodnione, �e ��te majtki szkodz�. I bia�e mercedesy. ALICJA: � A kto ma bia�ego mercedesa? JOANNA: � Je�eli pojedziesz na wy�cigi taks�wk� pt. bia�y mercedes, mowy nie ma, �eby� wygra�a. Natomiast zielony opel jest dobry. ALICJA: � No widzisz. A s� takie baby, znam jedn�, ca�kiem inteligentna babka, ale ona znowu patrzy, kto jest kiedy urodzony i spod jakiego znaku... JOANNA: � No jak to, ty nie wierzysz w znaki? ALICJA: � Kretynka! G�upia jeste� jak but! JOANNA: � W astrologi� nie wierzysz? ALICJA: � Nie, nie wierz�. JOANNA: � No, ale teraz jest udowodnione, �e to ma sw�j wp�yw... ALICJA: � Przez kogo udowodnione? Przez �Kobiet� i �ycie�? Czy przez takie inne...? JOANNA: � Nie czytam �Kobiety i �ycia�, wi�c nie wiem... ALICJA: � Ale powinna� pisa� do niej... JOANNA: � Nie mog�, musia�abym chodzi� do kiosku z trzeciego pi�tra, tam i z powrotem, �eby gazet� kupi�. ALICJA: � A nie mo�e przyj�� na g�r�? JOANNA: � �Kobieta i �ycie� do mnie na g�r� nie przyjdzie... ALICJA: � Dlaczego? JOANNA: � Bo ona nie chodzi...� JOANNA: Ona si� naprawd� zainteresowa�a, kto ma bia�ego mercedesa... Nie mog�am si� oprze� i zacytowa�am ten dialog niemal w ca�o�ci. Do dzi� pami�tam miny mojej ekipy i walk� d�wi�kowca, by nie wybuchn�� �miechem. Ch�opcy, zakochani ju� totalnie w Alicji, �azili za ni� i pytali, jak by jej tu pom�c w domu albo w ogr�dku. Powymieniali, jak pami�tam, uszkodzone �ar�wki i jeszcze troch�, a skopaliby ogr�dek. Zreszt� Alicj� kochaj� wszyscy i faktycznie lgn� do niej na pot�g�. Mo�e i jest co� w tym zapraszaniu dziewi�ciu os�b? A teraz ciut-ciut niedyskrecji, czyli s��w par� o m�czyznach w �yciu Joanny Chmielewskiej. Specjalnie wmontowa�am do filmu jej wyznanie: �M�czyzn w �yciu mia�am olbrzymi� ilo��...�, do�o�y�am scen� z filmu �Lekarstwo na mi�o�� i dopiero potem wr�ci�am do zasadniczego tematu. I Joanna wyja�ni�a: �...z bardzo prostego, zachwycaj�cego powodu. Poniewa� posz�am na studia na Politechnik�, kiedy to jeszcze by� prawie m�ski zaw�d i dziewczyny stanowi�y ledwo niewielki procent, g�ra dwadzie�cia. A reszta to byli m�czy�ni. W pracy to samo. W pracy zna�am olbrzymi� ilo�� m�czyzn, to byli moi koledzy. W przeciwie�stwie do takiej ksi�gowo�ci, gdzie nie u�wiadczysz ch�opa, a tylko same baby. I, dzi�ki temu, mia�am olbrzymi� ilo�� koleg�w, przyjaci�, no powiedzmy, wielbicieli tak�e. Z tajemniczych powod�w podoba�am si� we wczesnym dzieci�stwie r�nym ch�opakom. Troch� mnie to dziwi�o. Co prawda, chcia�am si� podoba�, by� zachwycaj�ca, cudownie pi�kna, wielbiona i tak dalej, ale, mi�dzy nami m�wi�c, musia�am mie� troch� realizmu w sobie, bo, jak ja si� im tak strasznie podoba�am i kochali si� we mnie na �mier� i �ycie, to si� troch� dziwi�am. O m�u nigdy nie pisa�am, ale musz� przyzna�, �e by� on idealnym m�em, uci��liwym, trudnym, atrakcyjnym bardzo... ale idealnym m�em do wtorku, a w �rod� si� ze mn� rozszed� na zawsze. Trafi�am na Diab�a. To by� tzw. czaruj�cy �ajdak. On mia� wdzi�k, pomijaj�c to, �e przystojny facet, marzenie wi�kszo�ci kobiet, czarny, z niebieskim oczami, przeuroczy. I ten wdzi�k za�atwia� wszystko. Charakter mia� koszmarny, by� niedobrym cz�owiekiem, z�o�liwym, by� w dodatku sk�onny do wykorzystywania ka�dego, ca�ego swojego otoczenia, rodzonej matki i rodzonego brata... i tych wszystkich bab. Baby s�u�� do tego, �eby mu si� pi�knie �y�o. Ale wdzi�k za�atwia� spraw�. Zdaj�c sobie spraw� z tego, jaki on ma ten charakter okropny... ja w ko�cu mu przebacza�am mn�stwo koszmar�w przez ten jego wdzi�k. No, przysz�a chwila, kiedy tego by�o za wiele. Marek. Blondyn, metr osiemdziesi�t wzrostu, postury idealnej, z taka pi�kn� m�sk� twarz�... �e nie lecia� na mnie, to pewne, inteligencj� ukrywa� starannie, z poczucia humoru by� wyja�owiony, a zdolno�ci to posiada� te wszystkie, kt�rych ja nie mam, tzw. manualne, przepi�kn�, znakomicie wykorzystywan� si�� fizyczn�, a, jeszcze mia� techniczny umys�. Jednego mia�am takiego... Nigdy nie mogli�my si� skojarzy�, trwale skojarzy� na skutek przeciwno�ci losu, ale, jak go pozna�am, maj�c dziewi�tna�cie lat, no tak, to jeszcze dzisiaj do mnie dzwoni. A oto kolejny, zmontowany przeze mnie dialog Joanny z jej wieloletnim przyjacielem, Ma�kiem Krzy�anowskim: JOANNA: � �Nie mam poj�cia, jak mo�na wytrzyma� ze wsp�czesn� Chmielewsk�... MACIEK: � Z taka bab� jest �wietnie i cudownie si� przyja�ni�. No, �ony takiej to ja bym nie chcia� mie�... JOANNA: � No, ja nie jestem znowu taka strasznie okropna... MACIEK: � Ja te� lubi� m�wi�, a nie mia�bym kiedy. Gdybym by� m�em Irenki, to ja bym nie mia� kiedy si� odezwa�... JOANNA: � Po tych wszystkich latach zastanawiania si�, nietakt�w, rozwa�a�, zacz�am pewn� uwag� otoczeniu po�wi�ca� i staram si� nikomu nie robi� niczego specjalnie z�ego i nieprzyjemnego. I, je�eli od kogo� wymagam jakich� �wiadcze�, przys�ug, kt�re s� uci��liwe okropnie, to zastanawiam si�, Bo�e drogi, jak by temu komu� zrobi� przyjemno�� jak�? MACIEK: � My si� podpieramy w tak wielu sprawach i k�opotach, no, nieraz bardzo osobistych. Trudno mi o nich m�wi�, ale wiele jej zawdzi�czam...� JOANNA: Och, ile� lat si� znamy! Od pierwszego kopa mieli�my wsp�lny j�zyk! Razem pracowali�my, do romans�w by�o wiele okazji... jasne, �e przystojny... ale to przyjemnie przyja�ni� si� z kim�, kto nie budzi obrzydzenia... JOANNA: � �A je�eli kto� ze mn� nie wytrzymuje, to najzwyczajniej w �wiecie, z najwi�ksza staranno�ci� separuje si� ode mnie. Mi�dzy innymi m�j syn...� No to mo�e teraz par� s��w o dzieciach i wnuczkach: JOANNA: � �Tak, za matk� si� uwa�am i nawet to odczuwam tak, �e to jest rodzaj drapie�no�ci. To znaczy, moje dzieci by�y przeze mnie maltretowane ogromnie, przeganiane po w�giel do piwnicy i tak dalej, natomiast, gdyby kto� mojemu dziecku robi� krzywd�, bez wzgl�du na to, czy s�usznie, czy nie, to ja mam odruch pierwszy, wydrapa� mu oczy, to oczywista sprawa... Moje wnuczki traktuj� z pewn� absolutn� pob�a�liwo�ci�... KAROLINA: � Jako babcia, zupe�nie nie jest babciowa (...) JOANNA: � Nie mam do nich �adnych pretensji, �adnych wymaga�, nie czepiam si� tych dziewczyn, patrz�, co z nich wyro�nie i, prosz� bardzo, ch�tnie pos�u�� wszystkim, czego by sobie ode mnie za�yczy�y. Na moje oko, ja jestem z nimi w przyja�ni, nie wiem, jak one ze mn�... KAROLINA: � Babcia jest bardziej zabawowa, rozrywkowa. Czasami zabiera�a mnie na wy�cigi... Na pewno nie jest do siedzenia przy kominku... JOANNA: � Wytrzymuje ze mn� moja sprz�taczka, kt�ra jest per��, diamentem (...) Jest fachowcem, pomijam to, oczywi�cie, ale j� bawi praca u mnie i kontakt ze mn�, i w�a�ciwie ona jedyna ze mn� wytrzymuje.� My�l�, �e w pewien spos�b uda�o si� w tym filmie nakre�li� map� wa�nych miejsc Joanny Chmielewskiej. Zdj�cia w tylu miejscach, zabrak�o tylko Pary�a. No, ale c�, sztywne prawa kosztorysu, kt�ry powinien by� oszcz�dny... JOANNA: � �Wa�ne miejsce dla mnie w �yciu to jest Warszawa. Ja si� w tym mie�cie urodzi�am, �mieszne, ale prawdziwe. Po czym by�am dzieckiem, kiedy Warszawa p�on�a. Nie by�o mnie tutaj, wtedy znajdowa�am si� w Gr�jcu i sta�am razem z t�umem ludzi, patrz�c na ogie� i dymy nad Warszaw� i p�aka�am rzewnymi �zami, tak samo, jak wszyscy inni. Przyjecha�am, wr�ci�am do tej Warszawy na prze�omie... gdzie� 46 rok. Bo�e, jak to wygl�da�o! To by� upiorny krajobraz, ruiny, morze ruin i gdzieniegdzie pali�o si� jakie� �wiat�o. To by� krajobraz z koszmarnej bajki. No, nie by�o si�y, ja musz� wr�ci� do Warszawy, przecie� nie ma na �wiecie innego miasta, jest tylko Warszawa. Fizycznie z przyjemno�ci� uciek�abym gdziekolwiek nad morze, nie ma dla mnie innego terenu. Tam mam �wi�ty, absolutny spok�j, otoczenie, kt�re uwielbiam, klimat, w kt�rym si� �wietnie czuj�, gdzie mog� robi�, co mi si� podoba, nikt mnie do niczego nie przymusza ani niczego ode mnie nie chce. Od pocz�tku Dania by�a dla mnie ziemi� obiecan�. Wtedy z Polski nie mog�c pojecha� do Francji, co mia�am w planach, przyjecha�am do Danii, kompletnie bez znajomo�ci j�zyka. Przecie� psim sw�dem dosta�am prac�. I ta Dania te� sta�a si� dla mnie jakim� rajem. A to jest kraj relaks. Tutaj si� przyje�d�a odpoczywa�, nawet pracuj�c. To jest porz�dny kraj.� I w tym porz�dnym kraju Joanna Chmielewska chcia�a obrabowa� bank! No tak, wiadomo, �e z pieni�dzmi by�o krucho, Joanna z dw�jk� swoich przyjaci�, stara�a si� jako� sobie radzi�, wi�c w chwilach dramatycznych lecieli na wy�cigi i ostatnie korony stawiali na konie. Czasem pomaga�o, ale czasem nie. I wtedy podj�li decyzj� o obrabowaniu banku. I od razu pojawi�y si� mi�dzy nimi kontrowersje na temat, kt�ry bank wybra�. Okazuje si�, �e ka�dy z nich mia� konto w innym i nikt nie chcia� po�wi�ci� swojego banku na napad. Plan wi�c na razie upad�. Ale kiedy� Joanna przechodzi�a pust� ulic�, przy kt�rej mie�ci� si� bank i zobaczy�a wystawione na chodnik worki z pieni�dzmi, przed bankiem, oczywi�cie. Oni tam nie maj� z�odziei, po prostu. Pani Joanna Chmielewska przesz�a obok tych pieni�dzy i uda�a si� do pracy. JOANNA: No bo mo�e one by�y bardzo ci�kie, a ja nie lubi� nosi� ci�ar�w! A wi�c nie obrabowa�a banku. O Pary�u podczas realizacji filmu nie m�wili�my. Dopiero p�niej dowiedzia�am si�, �e Pary� to miasto co roku odwiedzane przez Joann� i �dzieci z Kanady� (syna Joanny, Roberta, jego �on� Zosi� i ich c�rk� Monik�). Kiedy� Joanna zrobi�a mi cudowny prezent. Okaza�o si�, �e wybieramy si� do Francji w podobnych terminach, wi�c wymy�li�a, �e spotkamy si� w Pary�u, zafundowa�a nam hotel (mojej c�rce Judycie i mnie, z miejscem dla psa) i przegadali�my niemal ca�� noc pod paryskim niebem. Robert postawi� mi najwi�kszy w �wiecie kufel piwa, wi�c trenowa�am podnoszenie ci�ar�w wielk� hantl� z uszkiem, a Judyta z Monik� ruszy�y zwiedza� miasto, bardzo zdziwione nad ranem, �e obie z Zosi� domagamy si� ich powrotu do hotelu... I jeszcze dodam, �e kiedy� w Pary�u, gdy realizowa�am film o S�awomirze Mro�ku, spotka�am owego pana, kt�ry, poznawszy Joann� w wieku lat dziewi�tna�cie, nadal do niej dzwoni... Super facet, m�wi�c po babsku... Teraz b�dzie o zwierz�tach... Kiedy kr�cili�my film, Joanna mieszka�a na tym trzecim pi�trze i tam raczej trudno by�oby trzyma� zwierz�ta. Ale w domu drugiego syna Joanny, Jerzego (oraz Iwony, jego �ony i ich c�rki Karoliny) ps�w zatrz�sienie i oczywi�cie eksplozja rado�ci na widok Joanny. JOANNA: � �Co do zwierz�t, ceni� je znacznie wy�ej, ni� ludzi. Pies jest niepor�wnywalnie szlachetniejsz� istot�, ni� cz�owiek i znacznie bardziej uczuciow�, uczciwie uczuciow�. Nie zaistnia� przypadek, aby jakikolwiek cz�owiek poszed� i zdech� z g�odu na grobie swego pana. Natomiast niejeden raz zdarzy�o si� co� takiego w odniesieniu do ps�w. I dla mnie psy s� znacznie wa�niejsze ni� ludzie, generalnie zwierz�ta te�. Ot�, stworzyli�my �wiat dla ludzi, my, nasz �wiat cywilizowany, w kt�rym zwierz�ta nie maj� dla siebie miejsca, nie maj� szansy na egzystencj�, kt�ra by im odpowiada�a. Je�eli my, ludzie, taki �wiat stworzyli�my, naszym parszywym, psim, elementarnym obowi�zkiem jest zadba� o te zwierz�ta, kt�rym ich �wiat odebrali�my. Je�eli chcemy zas�ugiwa� na miano cz�owieka, musimy zachowywa� si� w stosunku do zwierz�t przyzwoicie. Inaczej bardziej cz�owiecze i humanitarne b�d� te zwierz�ta, a my to b�dziemy to byd�o ostatnie, kt�re nale�y wdepta� w kratki �ciekowe.� No tak, teraz chyba ju� wiadomo, dlaczego m�j pies dosta� kie�bas� przeznaczon� na ognisko. Joanna nie ma psa, twierdzi, �e nie chce zawodzi� jego zaufania, bo zwierze czeka i t�skni, gdy w�a�ciciel wyje�d�a. Nie�mia�o zaznaczam, �e psa mo�na ze sob� zabiera�, ale my�l�, �e teraz ju� serce Joanny opanowa�y koty. W cudownym ogr�dku k��bi si� t�um ma�ych i du�ych kocich mieszka�c�w, odrobaczonych, poszczepionych, karmionych rybkami, po�ywieniem z puszek i mlekiem. Maj� swoje imiona, np. Czarny Panter i Pucu�, absolutnie nikt nie mo�e si� do nich zbli�y�, a Joanna je g�aszcze i gada do nich w najlepsze. JOANNA: Jeszcze jest Berta, Telewizor i Florek... Ostatnio us�ysza�am co�, co wprawi�o mnie w oszo�omienie. Mia�am przyjecha�, ale termin przesun�� si� o tydzie�. Joanna przyzna�a z �alem, �e upiek�a dla mnie cudowna pol�dwiczk�. � W�� do zamra�alnika � poradzi�am � zjem za tydzie�. � No, nie wiem, czy si� zmie�ci � odpowiedzia�a Joanna. Natychmiast przypomnia�am sobie olbrzymi� lod�wk� z r�wnie du�ym zamra�alnikiem i zg�upia�am. � Dlaczego? � zapyta�am oszo�omiona. � Bo wsz�dzie s� ryby dla kot�w � odpowiedzia�a spokojnie. Ja za� jestem megiera i ostatnia suka, bo w�asnemu psu, doros�emu wilczurowi daje je�� tylko raz dziennie i to nie samo mi�sko, tylko z ugotowan� kasz� lub ry�em. Chyba w�a�nie mi�o�� do zwierz�t by�a jedn� z przyczyn fascynacji Joanny hazardem. Przecie� konie! Nie, jeszcze nie ma w�asnego w stajni, cho�, kto wie czy do tego nie dojdzie. Na razie umiej�tnie ��czy �y�k� hazardzistki z prawdziw� nami�tno�ci� do zwierz�t. JOANNA: � �Hazard to nie jest tak, powiedzmy, cz�owiek pop�dzi� gdzie�, wyrzuci� wszystkie pieni�dze na co� tam jednego, bo on jest hazardzista, sk�d. To jest te� rodzaj dozna�, kt�re mog� dotyczy� kart, pokera, bryd�a, naj�agodniejsza gra wystarczy, kasyna, ruletka, automaty (...) Ja lubi� jedno i drugie, podoba mi si� to. Konie. Konie to jest nami�tno�� wielka, nie tylko w sensie gry, ale w sensie tych koni jako takich. Przecie� one s� pi�kne. Ta fenomenalna zupe�nie harmonia ruch�w, ich zachowanie, indywidualno�ci. Konie maj� sw�j charakter, s� przecudowne, maja �wietny w�ch. Oceniaj� cz�owieka po jego zapachu. Przychodzi si� do stajni, konie wyci�gaj� szyje i �by, �eby obw�cha�. Tym mi�kkim pyskiem w�chaj� pod szyja, pod twarz�. Godz� si� albo nie, lubi� albo nie, r�nie bywa. Jak si� ma cukier, to przewa�nie wszystkie s� do�� pozytywnie nastawione.� JOANNA: Opisa�am co� takiego w ksi��ce �Florencja c�rka Diab�a�. Ona nazywa�a si� Forsycja i naprawd� robi�a te wszystkie sztuki. Sama bym si� nie o�mieli�a czego� takiego wymy�li�! A co Joanna Chmielewska ceni w ludziach? JOANNA: � �No, na pewno wiem, �e nie znosz� k�amstwa, nie znosz� ob�udy, nie znosz� oszukiwania i tak�e samooszukiwania si�. Jest to dla mnie co� obrzydliwego. Nauczono mnie w przedwojennym jeszcze dzieci�stwie, �e k�amstwo to jest tch�rzostwo (...) Z �garstwem, z k�amaniem zawsze mia�am k�opoty. To moja matka mnie tak �le wychowa�a. Nie k�amie si�. Przecie� do tej pory mnie jest strasznie ci�ko sk�ama�, nie potrafi�. Pierwszy odruch mam g�upi, m�wienia prawdy. P�niej dopiero si� zastanowi�, �e trzeba by�o co� ze�ga�. Nie wychodzi to ze mnie spontanicznie. I, je�eli kto� k�amie, to ja o tym nie wiem, bo kto� do mnie co� m�wi i ja mu wierz�. Bo dlaczego on mia�by w�a�ciwie k�ama�? O c� tutaj chodzi? Odruch m�j g�upi, r�wnie g�upi jak m�wienie prawdy, to jest wierzy� ka�demu. Z tego wychodzi �atwowierno��, naiwno�� i denna g�upota, co tu b�dziemy ukrywa�. Natomiast, je�li na �garstwie kogo� z�api� rzetelnym, to to jest koniec cz�owieka. Przecie� ja nie mog� kontaktowa� si�, przyja�ni� z kim�, kto k�amie, nie... Co ja mam z nim zrobi�? (...) Brak poczucia humoru powoduje, �e w og�le nie mog� z cz�owiekiem rozmawia�. Bo poczucie humoru to nie jest tylko ta kwestia, �e on si� b�dzie z czego� �mia�, nie, nie. To jest lekko�� podej�cia do rozmaitych, nawet powa�nych temat�w, to jest jaka� umiej�tno�� spojrzenia, tak�e na siebie, nie tak potwornie powa�nie. �Powaga jest tarcz� g�upc�w�, kto� tak powiedzia�. I poczucie humoru zaznacza si� tak�e we wszystkich innych dziedzinach i w traktowaniu �ycia jako takiego, siebie, innych ludzi, tematu ka�dego, natychmiast zmienia osobowo�� cz�owieka. Mnie si� wydaje, �e z negatywnych cech wychodz� od razu pozytywne, przyzwoito�� ludzka jaka�, inteligencja oczywi�cie. Je�li chodzi o charakter, to nie popadajmy w przesad�, mo�na mie� du�o rozmaitych wad, ale zarazem te cechy powoduj�, �e si� traktuje cz�owieka jak cz�owieka�. Przypomnia�o mi si� teraz to s�ynne kopanie studni w To�czy. Naturalnie, �e zasadnicz� cz�� roboty odwalili robotnicy z pobliskiej budowy, ale nie by�o si�y, do kamery musia�a pokopa� Joanna. Na pocz�tku nie zg�asza�a nawet specjalnych pretensji. Mam to w materia�ach archiwalnych. JOANNA: � ��adna gimnastyka, mog� kopa�, wiecie? Ja to lubi�, ciekawe, czego si� dokopiemy? A mo�e schudn� 10 deko? ROMAN (operator): � Gdyby pani umia�a udawa�, mia�aby pani l�ejsze �ycie. JOANNA: � Ale nie umiem!� A potem dialog brzmia�, jak nast�puje: JOANNA: � �Chyba si� pop�acz�, ju� mi si� nie chce! ROMAN: � Prosz� udawa�! JOANNA: � Kiedy ja lubi� porz�dn� robot�, a nie udawanie.� Tak wi�c bohaterka odwali�a porz�dn� robot�, kopi�c naprawd�, a my wyszli�my na okrutn� i bezduszn� ekip� filmow�, zn�caj�c� si� nad najpoczytniejsz� polsk� pisark�. Oczywi�cie, rzeczona osoba wypomina mi to przy ka�dej okazji, pytaj�c, co ja chcia�am znale�� w tym dole. Niech si� czepia, i tak mam wra�enie, �e dokopa�am si� do sporej prawdy i wiedzy. A poza tym, kto wie, mo�e ci�g dalszy nast�pi? JOANNA: Zg�upia�a�, b�d� kopa� dalszy ci�g studni w ogrodzie mojej prababki? To by�a fantastyczna przygoda, ale w�a�ciwie ka�da taka produkcja jest przygod�, jest to taki rodzaj wkradania si� do czyjego� �ycia, by jaki� fragment uchwyci�, zapisa�, czasem zinterpretowa�. Cudnie jest, gdy po tej pracy zostaje uczucie przyjemno�ci i satysfakcji, czasem za�y�o�ci, czy nawet przyja�ni na lata. I tak sobie my�l�, �e mia�am kup� szcz�cia, pracuj�c z niezwyk�ymi lud�mi, wielu te� zosta�o moimi przyjaci�mi. Wspomina�am ju� swoj� pierwszy produkcj�, czyli �Na pograniczu trzepotu�, film o Tadeuszu Bradeckim. To naprawd� by�o trudne, w kr�tkim czasie pokona� odleg�o�ci, kt�re istniej� mi�dzy lud�mi przez d�ugie lata, by doj�� do blisko�ci, a tu blisko��, otwarcie by�y konieczne, by film stanowi� jaka� prawd�. Ale uda�o si� i my�l�, �e cho� to by�o wiele lat temu, tak�e Tadeusz wspomina go z sentymentem. Potem by�a Ania Dymna, piek�a najprawdziwszy chleb dla potrzeb filmu. Od tego chleba potem rozbola�y nas brzuchy, bo przecie� nie poczekali�my, a� wystygnie, tylko zjedli�my go prosto z pieca. Ania jeszcze d�ugo po emisji filmu dostawa�a od widz�w najrozmaitsze podarki i np. w foyer Starego Teatru, przed premier� jakiego� spektaklu krzycza�a do mnie: � Martusia, dosta�am grzybki marynowane z Gda�ska, przyjd� to si� podzielimy! I zosta�o nam to, �e uwielbiamy d�ugo ze sob� gada�... Cudnie wspominam te� prace przy filmie �Czy pan to tak naprawd� czy udaje?�, film o Jerzym Stuhrze. Nigdy nie zapomn� d�ugiego wieczoru w Perugii, gdy siedzieli�my, pan Jerzy przy