8288

Szczegóły
Tytuł 8288
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

8288 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 8288 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

8288 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Joanna Usarek MARCIN Nie mo�na by� dobrym. Mo�na tylko kocha� i �y� na miar� tego, co si� pokocha�o... Siedz� nad t� pust� kartk� ju� od kilkunastu minut i po prostu nie wiem, od czego zacz��. Ju� na sam� my�l, �e mam formu�owa� jakie� my�li, czuj� si� tak �miertelnie znu�ony, �e najch�tniej rzuci�bym si� na ��ko i zasn��. Ale pr�dzej czy p�niej i tak b�d� musia� Ci to wszystko powiedzie�, bo ani sam nie zaznam spokoju, ani, jak wida� Ty mi go nie dasz. Zrozum, ja mam jedno uczucie � �e jestem �miertelnie znu�ony. Gdyby obliczy� ca�y ten wysi�ek, jaki bez Twojej pomocy musia�bym wk�ada� codziennie w podstawowe formy przemieszczania si�, takie jak: z w�zka na w�zek, z boku na bok, z plec�w na brzuch i, powiedzmy, jeszcze par� innych, s�dz�, �e dor�wna�bym g�rnikowi na przodku. Zreszt� bez Ciebie w og�le bym nie wyrobi�. Jednym ruchem potrafisz zaoszcz�dzi� mi tyle m�ki, wprost trudno mi w to uwierzy�. Tak bardzo wros�em ju� w ten trud, kt�rym musz� okupi� ka�dy drobiazg. Czasem le��, rzucony na ��ko jak szmata, i budzi we mnie sprzeciw ju� sama my�l, �e mia�bym si� jako� podnie��. Kiedy podchodzisz do mnie w takiej chwili, ja jeden wiem, czym s� dla mnie Twoje r�ce. A przecie� ta mordercza walka z w�asnym cia�em wyczerpuje mnie nie tylko fizycznie. Bolesna jest ju� sama �wiadomo�� w�asnej bezradno�ci, niezdarno�ci, wreszcie nawet braku estetyki w tym wszystkim. M�cz� mnie ju� same s�owa, kt�rymi trzeba to wszystko nazywa� � d�wign�� si�, wesprze�, przesun��, pod- ci�gn��, �e ju� daruj� sobie inne. Cz�sto my�l�, �e gdyby� chcia�a opowiedzie� swoim kole�ankom z uczelni o tym, co musisz codziennie ze mn� prze�ywa�, one nie chcia�yby tego nawet wys�ucha�. A gdyby� chcia�a opowiedzie� im to ze szczeg�ami, poczyta�yby Ci to za nietakt. Poza tym jest jeszcze ta sprawa, �e nie jestem ju� taki odporny na b�l, jak by�em kiedy�. Znasz mnie przecie� od tej strony. Sama kiedy� powiedzia�a�, nawet pami�tam kiedy i do kogo, �e �dop�ki Andrzejowi r�ki nie urwie, nie zauwa�y". Mia�a� wtedy ze trzyna�cie lat, moja Ty Jasnowidz�ca G��wko. Ale teraz, po tym wszystkim co przeszed�em, jest ju�, niestety, inaczej. Ja po prostu odruchowo ju� cofam si� przed b�lem, zanim on jeszcze nast�pi. O ile w og�le mam si� gdzie wycofa�. Stale mnie napie-prza kr�gos�up, i kikuty, i wszystko. Wszystko mam dok�adnie pojebane, sama wiesz. Nie chodzi o to, �e si� skar�� � jest jak jest, i jeszcze si� jako� trzymam � ale chcia�bym, �eby� to sobie u�wiadomi�a i nie wymaga�a ode mnie zbyt wiele. Nadal chcesz mnie widzie� tym, kim by�em dawniej. B�g jeden wie, jak chcia�bym temu sprosta�, ale po prostu nie potrafi�, nie mam na to si�y. Nie traktuj mnie jak okaleczonego bohatera, bo naprawd� nim nie jestem. Jestem beznogi, bezr�ki, bezradny, bezsilny, bezczynny i tak ju� ma zosta�. T�skni� za g�rami, za prac�, za wysi�kiem fizycznym, kt�ry mia�by jaki� sens, za tym, �eby sobie troch� posta�, �e ju� nie o�miel� si� powiedzie�, pochodzi�. Za tym, �eby kto� dostrzeg� we mnie mo�e co� wi�cej, ni� dodatek do tego w�zka... Tak, Kochanie. Nie mam wyg�rowanych wymaga�. A przecie�... co mo�e by� moj� jedyn� realn� t�sknot�, sama mo�esz si� domy�li�. A to przecie� dopiero jeden aspekt ca�ej sprawy. Dodaj do tego jeszcze tak� rzecz, jak �wiadomo��, �e jestem Ci ci�arem. I nie zaprzeczaj � bo jestem. W najdos�owniejszym tego s�owa znaczeniu. Wiem, �e sama tak mo�e tego nie czujesz, ale mnie si� chce p�aka�, kiedy my�l� o tym, jak d�wigasz te moje strz�py. A to, �e, jak piszesz, sam te� �podciera�em Ci dup� w dzieci�stwie", jako� mnie ma�o pociesza. Twoje �Olej to, szczaj, gdzie ci wypadnie!" r�wnie� nie jest szczeg�lnie pocieszaj�ce. Ale za to bardzo kochane. Dobrze, mo�esz mi to powiesi� nad ��kiem, a nu� co� rzeczywi�cie pomo�e. Ale nie chodzi tylko o takie sprawy, kiedy m�wi�, �e Ci jestem ci�arem. Sam jestem, w pewnym sensie, bardziej oboj�tny na swoje kalectwo, ni� Ty jeste�. Naprawd�. Widz� przecie�, jak na mnie patrzysz i wiem, co czujesz. Zawsze wiedzia�em, ale teraz zyska�em chyba jaki� dar telepatii, bo po prostu widz� Twoje my�li i widz�, co czujesz bez po�rednictwa jakiegokolwiek wnioskowania. I wiem, �e cz�sto czujesz si� tak, jakby� sama siedzia�a na tym w�zku. To mnie dobija psychicznie, bo ostatni� rzecz�, jakiej bym pragn��, jest to, �eby� identyfikowa�a si� ze mn� w taki spos�b. Po prostu zabraniam Ci to robi�! Obawiam si� tylko, �e mog� Ci zabrania� do oporu. Ale naprawd�, bardzo mnie to martwi. Boj� si�, �e mo�esz potem do ko�ca �ycia nie uwolni� si� od jakich� przykrych wizji. Co mnie pociesza, to Tw�j optymizm. Traktujesz mnie traktatem o zbawiennym wp�ywie gimnastyki na �ycie cz�owieka i tak dalej. A� si� roze�mia�em, kiedy to czyta�em. Zupe�nie jakbym s�ysza� nasz� Buni� z jej przem�wieniami na temat dyscypliny, woli i konieczno�ci mycia si� w zimnej wodzie. Marcinku, okazuje si� jednak, �e jeste� nieodrodn� wnuczk� w�asnej babci! Ale nie zapominaj o tym, �e i ja wyszed�em z tej samej szko�y. Doceniam Twoje intencje, ale ja si� Ciebie zapytowywuj�, czym w�a�ciwie ja mam robi� t� gimnastyk�? Nie brakuje mi woli. Po prostu � pozwoli�em sobie na komfort nierobienia z siebie ma�py. Do�� robi� za ma�p�, kiedy przesiadam si� na w�zek. I w paru innych powtarzaj�cych si� codziennie sytuacjach. Nie chc� pe�za� jak robak po dywanie, to nic nie da. A Tobie ten widok te� nie sprawia chyba przyjemno�ci. Wiesz, �e nie boj� si� wysi�ku. A je�li masz co do tego w�tpliwo�ci, to przysi�gam Ci, �e got�w by�bym �wiczy� przez ca�y bo�y dzie�, gdybym m�g� dzi�ki temu uwolni� Ci�, na przyk�ad, od trudu pomagania mi w �azience, lub odci��y� Ci� w jakikolwiek inny spos�b. Czy w og�le, cokolwiek wi�cej ze sob� zrobi�. Ale sama wiesz, jak to ze mn� jest. Jestem Guliwerem w Kraju Twoich Dobrych R�k � bez Ciebie uton��bym w swoim w�asnym g�wnie. Pozw�l wi�c, �e nie b�d� jednak robi� tej gimnastyki. Piszesz, �e si� zmieni�em, �e nie chcesz, �ebym mia� te �odjazdy" itd. Kochanie, jak�e mog�em si� nie zmieni�, skoro wszystko tak bardzo si� zmieni�o? Zmieni�a si� relacja mi�dzy mn� a przedmiotami, mi�dzy mn� a innymi lud�mi, mi�dzy mn� a �yciem w og�le. Zreszt�, czy naprawd� a� tak bardzo si� zmieni�em? Obawiam si�, �e rzecz ca�a polega raczej na tym, �e nie chc� i nie potrafi� si� zmieni�. A �e mam te, jak to nazywasz, �odjazdy"? Jest to raczej jeden wielki totalny odjazd, nie uwa�asz? Kiedy po raz pierwszy przeczyta�em Tw�j list (zabawna jest ta Twoja korespondencja przez �cian�), mia�em ochot� zawo�a� Ci� i powiedzie�: Marcin, czego Ty jeszcze ode mnie chcesz? Co ja Ci w�a�ciwie mam takiego powiedzie�? Czy chcesz, �ebym si� przed Tob� kompletnie wypatroszy�? A co to da. Ani mnie, ani Tobie nie b�dzie od tego l�ej. A poza tym, to jest jak z rzyganiem. Mo�e i mia�bym ochot� si� wyrzyga�, ale nie mam czym. Ca�y ten syf wszed� mi ju� w krew. Nic co powiem, nie odda tego, co czuj�, a masz racj�, nie potrafi� ani p�aka�, ani wy�. Chcia�bym, ale nie potrafi�, szczeg�lnie wobec Ciebie. Zreszt�, co by to zmieni�o. A poza tym, wierz mi, �e czasem nie czuj� dok�adnie nic. Wi�c na co Ty jeszcze czekasz? Wyjd� wreszcie z tej zadymionej klatki, odetchnij kilka razy �wie�ym powietrzem i zobacz, �e �wiat si� jeszcze nie sko�czy�. Albo zadzwo� do jakiego� kumpla i id�cie sobie razem na piwo, czy gdzie chcecie. Nie sied� tu przy mnie, przesta� kontemplowa� ten m�j �a�osny odw�ok, zapomnij cho� na chwil�, �e ja w og�le jestem! Jeste� m�oda, jeste� �liczna. Przera�a mnie my�l, �e zagrzebujesz si� tu ze mn� w tym grobie. Przecie� widz�, co si� z Tob� dzieje. I nie wiem, kto tu bardziej potrzebuje pomocy � ja czy Ty. Je�li naprawd� chcesz mi pom�c, musisz najpierw pom�c sama sobie, a to znaczy stan�� na swoich w�asnych nogach i przesta� stale si� na mnie ogl�da�. Par� dni temu, przegl�daj�c stare papiery, znalaz�em list, kt�ry napisa�a� do mnie kiedy� z wakacji. Piszesz, �e �ni�a Ci si� wielka straszna stodo�a, a Ty by�a� pieskiem, czy co� takiego, i kto� Ci� chyba goni�, czy przestraszy�. I �e bieg�a� do mnie z rozwianymi uszami, ogl�daj�c si� i poszczekuj�c za siebie, pewna, �e ja Ci� obroni�. I tak sobie pomy�la�em, �e min�o tyle lat od tamtej chwili, a Ty nadal biegniesz do mnie z tymi �rozwianymi uszami", w �yciu, kt�re, bardziej ni� kiedykolwiek, jest dzi� wielk� i straszn� stodo��. Szczerze m�wi�c kiedy na to patrz�, ogarnia mnie co� po�redniego mi�dzy wzruszeniem a irytacj�. Wybacz. Wiem, �e jest Ci cholernie ci�ko. Wiem i rozumiem du�o wi�cej, ni� jestem w stanie wyrazi� s�owami. Czasem wydaje mi si�, �e w og�le wiem wszystko o wszystkim. Ale, niestety, nie potrafi� Ci tego przekaza�. Zreszt� nie wiem, czy niestety. Jest to wiedza, kt�rej nie dostaje si� za darmo. I nie zawsze warta jest swojej ceny. Pytasz mnie, czy Ci� kocham. To ju� chyba gorzej ni� �le. Kiedy by�a� ma�a, potrafi�a� mi zadawa� to pytanie po kilka razy dziennie. Mam ju� tak wy�wiczon� odpowied�, �e trudno by mi si� by�o pomyli�. Ja Ci� nie tylko kocham, Marcin � ja si� czuj� za Ciebie odpowiedzialny. O ile to w og�le da si� rozgraniczy�. W�a�nie dlatego, �e wiem, �e jestem dla Ciebie nie tylko bratem, ale, jak sama piszesz, �ojcem, matk� i jedynym prawdziwym przyjacielem". Ale dodaj do tego jeszcze dziadka i babci�, a zdystansujesz wkr�tce ca�y ten s�awny serial o krokodylu. Musisz, niestety, u�wiadomi� sobie, �e nie jestem dla Ciebie �adnym �ca�ym �wiatem". Ani ja dla Ciebie, ani Ty dla mnie. Wiem, �e jestem niezwyk�y, niekonwencjonalny, wybitnie przystojny i w dodatku wyj�tkowo atrakcyjny, bo wymagam szczeg�lnej opieki, ale � wybacz � czas ju� wreszcie przeci�� t� p�powin�. Pewne uk�ady sko�czy�y si� nieodwracalnie, a poza tym, za du�o tych wszystkich r�l na moj� jedn� g�ow�. Bardzo serdecznie Ci� prosz�, naprawd�, bardzo szczerze Ci� prosz� � nie ogl�daj si� na mnie. Nie powiem: r�b, co Ci serce dyktuje, bo serce Ci si� ka�e obejrze�. Ale um�wmy si� � pomin�wszy to, z czym sobie fizycznie nie radz�, to znaczy pomin�wszy te drobne tysi�c rzeczy � moje �ycie i moje kalectwo to jest moja sprawa. I nie my�l za du�o o tym, co ja czuj�, jak ja si� czuj� itd. Albo z g�ry sobie za��, �e si� czuj� chujowo i nie zawracaj sobie tym wi�cej g�owy. Prosz�, aby� wzi�a sobie do serca to, co m�wi�. Mo�e nie by� mi �atwo to powt�rzy�. Wszystko to nie jest takie proste niestety. Sko�cz� na tym, bo ju� nie mog� wyrobi�, musz� si� po�o�y�. Chcia�bym co� jeszcze dopisa�, skoro ju� w og�le do tego dosz�o, ale nie mog� ju� d�u�ej siedzie�. Dzi�kuj� Ci za to, �e zmusi�a� mnie do napisania tego listu. Jeste� m�dra. Jeste� m�dra i bardzo kochana. Wzrusza mnie ta ogromna desperacja, z jak� pr�bujesz poderwa� mnie do �ycia, ale cz�sto moim jedynym pragnieniem jest, �eby� zostawi�a mnie w spokoju, nie zmusza�a mnie ju� wi�cej do �adnego wysi�ku, �eby� pozwoli�a mi wreszcie odwr�ci� si� od samego siebie. Nie mam si�y czyta� tego, co napisa�em, ani tym bardziej poprawia� b��d�w. Przepraszam. Strasznie to wszystko wygl�da, ale r�ka mi dr�twieje przy tej maszynie. Mam nadziej�, �e jako� to odczytasz. RS. Na kr�tko przed tym wszystkim byli�my z Ba�k� w M. i stan�li�my w kolejce po piwo. Czekali�my d�ugo, bo przed nami by�o chyba z pi��dziesi�t os�b. Nagle Ba�ka powiedzia�a: �Zobacz". Spojrza�em i zobaczy�em m�odego cz�owieka z potwornie zniekszta�con� twarz�. By�a to twarz nie tylko pokryta bliznami, ale taka, kt�ra w og�le nie zachowa�a rys�w. Jedna jej po�owa by�a jakby rozlana, druga �ci�gni�ta i asymetryczna. Gdzie� w tym wszystkim, na r�nej wysoko�ci, p�ywa�y oczy. Byli�my wstrz��ni�ci. Ba�ka powiedzia�a: �Bo�e. Nie ma chyba filozofii, kt�ra mog�aby pom�c cz�owiekowi w takiej sytuacji". (Ja jej si� nie dziwi�! Ju� kto jak kto, ale ona nie zna na pewno takiej filozofii!) Dzi� cz�sto przypomina mi si� ta scena i przychodz� mi do g�owy r�ne my�li. I staj� mi przed oczami s�owa z wiersza Lorki, z tego zbiorku, kt�ry podarowa�a� mi kiedy� na urodziny: Drwalu, ul�yj mej m�ce. Odr�b m�j cie� ode mnie, bym bez owoc�w nie widzia� si� wi�cej! 10 Pole�a�em par� godzin i zwlok�em si� jednak jeszcze raz do tej maszyny, �eby powiedzie� ju� wszystko do ko�ca. Nie zrobi�em tego od razu, bo nie mia�em na to odwagi. Nie mia�em odwagi by� wobec Ciebie a� tak brutalny. Ale teraz poczu�em, �e je�li nie powiem tego w�a�nie teraz, to mo�e nigdy ju� nie b�dzie mnie na to sta� � i mog� ju� nie zd��y� Ci tego powiedzie�. Wybacz brutalno�� tych s��w, ale wreszcie c� mo�e by� brutal-niejszego ni� samo �ycie. Marcin, pomy�l! Jestem odarty totalnie ze wszystkiego. Jestem �ywcem wypreparowany z �ycia. Musisz, musisz zechcie� mnie zrozumie�. Ja mam jedn� jeszcze tylko spraw� na tym �wiecie � przekona� Ci�, �e j a ju� do tego �wiata nie nale��. I �e mam prawo sam dokona� wyboru. Nie prosz� Ci� o Twoj� zgod�. Ani nie musz� Ci� o ni� prosi�, ani nie o�mieli�bym si� obci��y� Ci� w podobny spos�b. Prosz�, aby� to zrozumia�a i wybaczy�a. Bo wiem, �e je�li mi tego nie wybaczysz, nie b�dziesz mog�a z tym �y�. Dlatego nie chc�, nie mog� za�atwia� tego za Twoimi plecami. Cho� mo�e by�oby to �atwiejsze. �atwiejsze w jaki� spos�b dla nas obojga. Ale wiem, ile dla Ciebie znacz�. I Ty wiesz, ile znaczysz dla mnie. Wi�c jestem Ci to po prostu winny. Jeste�my to sobie wzajemnie winni! Nigdy nie robi�em sobie z�udze�, �e b�dzie mi dane wr�ci� do tak zwanego normalnego �ycia. Ale nie my�la�em, jednak nie 11 my�la�em, �e wszystko to b�dzie wygl�da� w�a�nie tak! Umia�bym pogodzi� si� nawet z kalectwem, gdyby pozostawi�o mi jak�� szans�. (I gdyby ludzie pozostawili mi jak�� szans�!) Gdybym m�g� chocia� chodzi� o kulach, gdybym mia� chocia� obie r�ce. Chocia�! M�j Bo�e, co ja m�wi�. Wystarczy�oby mi du�o mniej. Ja si� czasem sam siebie przera�am, jak �a�osne jest to �mniej", o kt�rym marz�. Kiedy by�em jeszcze w szpitalu, zazdro�ci�em ch�opakowi, kt�ry jak ja, by� po amputacji obu ud. On m�g� walczy� jeszcze o jak�� godn� przysz�o��. Ja � sra�em wtedy i szcza�em pod siebie, i bezradnie wspiera�em si� na ramionach m�odych kobiet, kt�re sam ch�tnie wzi��bym w ramiona. Zastanawia�em si�, czym mo�e by� piek�o, je�li to co prze�ywa�em, nazywa�o si� �yciem. Gdyby nie Ty, dawno ju� bym ze sob� sko�czy�. Kiedy patrzy�em na siebie oczami innych ludzi, czu�em, �e nie mam ju� p�ci, nie mam przesz�o�ci! �e jestem niczym � i niczym pozostan�. Patrzyli na mnie z lito�ci�. Nie ze wsp�czuciem � a z lito�ci� i zgroz�. Zreszt� � co to za r�nica. Jak ten dziadek, kt�ry powiedzia� Ci wtedy na korytarzu, �e lepiej dla mnie by�oby, gdybym w og�le z tego nie wyszed�. Albo to, co powiedzia�a ta ckliwa idiotka: �e jestem �sam� dusz�", ale za to �jak� pi�kn�"! My�la�em, �e si� porzygam. Patrzyli na mnie, jakbym przesta� by� cz�owiekiem. A przecie�, ka�dego z nich, w ka�dej chwili, mog�o spotka� to samo. Wydawali na mnie wyrok. Nie wiedz�c, �e wydaj� go sami na siebie! Jeste� jedynym cz�owiekiem, kt�ry po tym wszystkim potrafi� zwyczajnie spojrze� mi w oczy. Ile� to ja tych oczu widzia�em umykaj�cych wstydliwie przed moim wzrokiem! Ile razy mia�em okazj� obserwowa� t� fars�, jak� graj� przede mn� inni ludzie. T� ich sztuczn� swobod� i �le ukrywane zak�opotanie, wszystkie te kiepskie chwyty, s�u��ce ukryciu tego, co si� naprawd� czuje. Zastanawia�em si�, co oni w�a�ciwie chc� ukry� i przed kim, graj�c w t� gr�, przejrzyst� dla pi�cioletniego dziecka. Sk�d si� bierze to ich skr�powanie i uczucie zawstydzenia? I zrozumia�em, �e tym, co chc� ukry� tak wstydliwie, jest ich w�asne kalectwo. To, �e s� niemi i �lepi. Ale my nie jeste�my ani niemi, ani �lepi. My nie musimy gra� przed sob� w �adne gry. Kocham Ci�, Marcin. I dlatego o�mielam 12 Ci si� powiedzie�: Nie mam si�y ju� d�u�ej tego ci�gn��. Mo�e jest w tym jaka� niedojrza�o��, ale � nie mam ju� na to si�y. Kiedy patrz� w tak zwan� przysz�o��, widz� przed sob� tylko niesko�czenie d�ugi ci�g dni, wype�nionych borykaniem si� z w�asn� fizjologi�. I z w�asn� zranion� dusz�. Nie potrafi� si� z tym pogodzi�. Wiem, �e s� ludzie, kt�rzy to potrafi�, ale ja widocznie do nich nie nale��. Nie mam do�� pokory, aby si� z tym wszystkim pogodzi�. I nie mam do�� pokory, aby przyj�� w�tpliwy dar prze�ycia tych dni � za cen� Twojego �ycia! B�g mi wybaczy � to jego zaw�d, jak to kto� powiedzia�. Nie dbam zreszt� o jego wybaczenie. Pragn�, aby� TY mi wybaczy�a. I wiem, �e Ci tego nie u�atwiam tym listem, ale chcia�bym, �eby� nie traktowa�a tego wszystkiego jako co� szczeg�lnie dramatycznego. Dramatyczne s� tylko nasze uczucia, naprawd� nic wi�cej. Anasze uczucia te� s� spraw� umown�. Pomy�l sobie � ka�de �ycie musi si� kiedy� sko�czy�. I w�a�ciwie, co za r�nica? Co za r�nica, czy ja jeszcze dziesi��, dwadzie�cia lat b�d� si� m�czy� na tym w�zku? Obra�aj�c czyje� i w�asne poczucie sensu �ycia. Ja uwa�am swoje �ycie za dobre. Naprawd�. Mia�em Ciebie i to by�o naprawd� OK. Mia�em g�ry, mia�em konie. Mia�em tych par� dziewczyn. By�em bardziej niezale�ny ni� wi�kszo�� ludzi, kt�rych znam. Chyba tylko Ty mi dor�wnujesz pod tym wzgl�dem, m�j Ty Nieustraszony �o�nierzyku. Mimo wszystko. Mimo wszystko co Ci kiedykolwiek powiedzia�em innego. I w�a�ciwie nadal jestem bardziej niezale�ny, nawet na tym w�zku. Uwa�am si� za naprawd� szcz�liwego cz�owieka, jakkolwiek by to paradoksalnie nie brzmia�o. Za naprawd� szcz�liwego, rozumiesz? Ze wszystkim, co mnie kiedykolwiek spotka�o. Wiem, �e nie rozumiesz, ale to nie szkodzi � kiedy� zrozumiesz. To, �e kto� cierpi, nie znaczy jeszcze, �e jest nieszcz�liwy. To tylko �wiat tak my�li. Ale popatrz, jaki �wiat sam jest nieszcz�liwy i zastan�w si�, czy warto my�le� kategoriami tego �wiata. Sko�cz� ju�, bo ledwie siedz�. Moja pupa buntuje si� przeciwko ca�ej tej filozofii. Nie martw si� niczym. My�l�, �e trzeba robi� co si� mo�e i nie martwi� si� o reszt�. Tw�j Andrzej 13 P.S. Nie wiem, czy to si� wszystko trzyma kupy. Jestem �miertelnie zm�czony. Marcin, ja jestem �miertelnie zm�czony. Sam sob� i tym wszystkim. Zmi�uj si�, pozw�l mi odr�ba� od siebie sw�j cie�! P.S. Chce mi si� rzyga�, kiedy my�l�, �e musisz grzeba� si� w moich g�wnach. Chcia�bym upa�� przed Tob� na kolana i b�aga� Ci� o wybaczenie, ale nawet tego nie mog�! Kiedy zbli�asz si�, aby mi pom�c, mam ochot� ca�owa� Ci� po r�kach. Nie wiem, czemu nigdy tego nie zrobi�em, wybacz prostakowi. Nienawidz� tej l�kliwej ostro�no�ci, jak� wymusza na mnie moje kalectwo. Nienawidz� swoich kikut�w i tego, �e musisz ich dotyka�. Kiedy ich dotykasz, czasem my�l�, �e jeste� �wi�ta. W og�le my�l�, �e jeste� �wi�ta! Kocham Twoj� czu�o��, to naprawd� jedyne, co mi zosta�o w tym pieprzonym �yciu. Onanizuj� si� co drugi dzie�, �y� mi si� nie chce na my�l, �e ju� nigdy nie dotkn� kobiety. Nie wiem co b�dzie z naszymi finansami, kiedy sko�cz� si� te pieni�dze, kt�re zarobi�em w RFN. I nie wiem. Nie wiem co jeszcze. Mo�e to tylko, �e nigdy nie �a�owa�em tego co si� sta�o, to znaczy nigdy nie �a�owa�em, �e pomog�em tamtemu ch�opakowi. Naprawd�, wierz mi. Sam si� sobie dziwi�. No i widzisz. Chcia�a� wiedzie� o mnie wszystko. Wybacz. Jestem niewdzi�cznym skurwysynem. ... I �adna w tym zas�uga. Tak jak nie jest zas�ug� drzewa to �e ro�nie. Andrzej! Dzi�kuj� Ci za oba Twoje listy, je�li mo�na je nazwa� rzeczywi�cie dwoma listami. Nie wiem wcale, czy taka zabawna jest ta nasza �korespondencja przez �cian�", dla mnie przynajmniej jest ma�o zabawna. Ten Tw�j drugi list, wiesz oczywi�cie, kt�ry mam na my�li, zrobi� na mnie po prostu wstrz�saj�ce wra�enie. Ja si� nie boj� wstrz�saj�cych wra�e�, nie o to chodzi. Ale m�wisz, �e mnie znasz, i uwa�asz, �e znasz samego siebie. Co� si� tu chyba nie zgadza. Oczywi�cie, �e mnie znasz, nie b�d� temu przeczy�, znasz mnie lepiej, ni� w�asn� kiesze� � i na pewno kiedy� zna�e� mnie nawet lepiej, ni� ja sama siebie. Mo�e by�o tak nawet do niedawna. I wcale nie ma w tym nic mistycznego, bo ostatecznie wychowujesz mnie od sz�stego roku �ycia i sam mnie sobie wykreowa�e�, �e tak to nazw�, zreszt� na obraz i podobie�stwo swoje w�asne. Ale zapomnia�e� o tym, co sam mi m�wi�e�, �e cz�owiek jest procesem, a nie jakim� statycznym punktem, czy jak Ty to nazywasz. Po prostu � �e cz�owiek nie krowa i �e si� zmienia. Przepraszam, brzmi to jako� wulgarnie, ale niestety, nic na to nie poradz�, �e Twoja �kurwa" zawsze brzmi o niebo subtelniej ni� moja �krowa". A jeszcze poza tym, w�a�nie jestem na Ciebie w�ciek�a, wi�c nie mam czasu bawi� si� w subtelno�ci, bo chc� Ci w tym stanie jak najwi�cej powiedzie�, a boj� si�, �e mi zaraz przejdzie. 17 No wi�c chyba o tym zapomnia�e� (o tym cz�owieku-nie krowie), boja si� w�a�nie przed chwil� zmieni�am! I w dodatku, z punktu widzenia tej zmiany, dostrzeg�am, �e co� tu nie jest OK � z t� Twoj� odpowiedzialno�ci�, znajomo�ci� mojej osoby i w og�le! Bo m�wisz, �e Ci na mnie zale�y, i w og�le taki niby jeste� dobry i tak si� o mnie martwisz. Ale niestety, chyba tak to nie jest, bo nie wzi��e� nawet pod uwag�, jak niesamowicie wstrz�saj�ce wra�enie mo�e zrobi� na mnie Tw�j list. Cho� podobno mnie znasz i czytasz w moich my�lach. Wi�c wygl�da mi to na jedno: m�wisz, �ebym Ci� ola�a, bo w gruncie rzeczy sam mnie olewasz! A ja Ci� nie olej� i tak, i mam Ci� w dupie! Mo�e to wszystko nie jest speqalnie logiczne, ale nic mnie to nie obchodzi. Bo mnie si� wszystko i tak lepiej zgadza ni� do tej pory. Ty mi m�wisz, �e jeste� �miertelnie zm�czony. To ja Ci powiem � ja te� jestem �miertelnie zm�czona! Bo od chwili przeczytania Twego listu, to znaczy od prawie sze��dziesi�ciu godzin, prawie wcale nie spa�am, bo po prostu nie mog�am zasn��. Ty by� powiedzia� na moim miejscu, �e �troska o mnie sp�dza Ci sen z powiek". No i dobrze, niech Ci sp�dza. Bo wydaje mi si�, �e gdyby� si� o mnie naprawd� zatroszczy�, to w�a�nie wtedy dopiero m�g�by� spokojnie zasn��. Po przeczytaniu Twego listu by�am taka wstrz��ni�ta, �e po prostu musia�am zosta� sama, �eby si� jako� posk�ada� do kupy. Pomy�la�am: niech sobie robi za tego g�rnika, jak mu tak na tym zale�y, posz�am do Jurka i siedz� u niego, to znaczy w jego mieszkaniu, bo on wyjecha�. Mo�e to nie jest takie wa�ne � jasne! to jest zupe�nie niewa�ne, w szczeg�lno�ci dla Ciebie! � ale chc�, �eby� wiedzia�, �e przez ca�y ten czas nic nie jad�am, bo nic mi przez gard�o nie przechodzi, cho� tu jest kupa fajnego �arcia w lod�wce. Natomiast wypi�am nie wiem ile kawy i wypali�am Jurkowi chyba z pi�� paczek papieros�w � nie wiem, nie mog� si� doliczy�. Ale nie martw si�, to jakie� zachodnie, wi�c chyba si� nie zatruj�. Zreszt� przepraszam, Ty si� przecie� nie martwisz. To dobrze, bo w�a�nie zacz�am sz�st� paczk�. Siedzia�am tu jak idiotka, ale poniewa� nie mam Twojego daru wymowy, nie jestem w stanie opisa�, co si� ze mn� dzia�o. Zresz- 18 t�, jak wiesz wszystko o wszystkim, w co sk�din�d nie w�tpi�, to i tak wiesz. Przysz�a mi nawet do g�owy taka idiotyczna my�l � zreszt� mo�e nie taka idiotyczna w tej sytuacji � �eby zadzwoni� do Telefonu Zaufania i z kim� porozmawia�. Po prostu ju� naprawd� nie wiedzia�am, co ze sob� zrobi�. Nie mia�am nadziei na �adne rewelacje, bo wiedzia�am z g�ry, �e Ty, razem ze swoim listem, jeste� dostatecznie rewelacyjny, �eby zap�dzi� w kozi r�g nie jedn� pani� w Telefonie Zaufania, a dziesi�� pa� razem wzi�tych, a poza tym, co te panie mog�y mi poradzi�, co mnie ktokolwiek mo�e powiedzie� nowego o Tobie. Ale po prostu chcia�am us�ysze� czyj� g�os. (Nie Tw�j!) Nie mog�am si� tam dodzwoni� przez p� nocy, bo tam stale jest zaj�te, a jak si� wreszcie dodzwoni�am � od�o�y�am s�uchawk�. Nie, to ta pani pierwsza od�o�y�a s�uchawk�, bo ja si� nie odzywa�am. Sprawi�a mi tym wielk� przykro��, bo cho� sama ba�am si� odezwa�, chcia�am chocia� pos�ucha� czyjego� milczenia. Zreszt�, �ci�le bior�c, ta pani od�o�y�a s�uchawk� nie raz, a dwa razy � bo ja dzwoni�am dwa razy, i dwa razy si� nie odezwa�am. Prawd� powiedziawszy, nie mog�am si� jej nadziwi� � ja bym nie od�o�y�a tej s�uchawki na jej miejscu. Naprawd�. Do tej pory nie mog� si� nadziwi�. Ale mniejsza o to. Jednym s�owem, wszystko polega�o na tym, �e dzwoni�am do tego Telefonu przez ca�� noc � i albo by�o zaj�te, i wtedy bardzo si� niecierpliwi�am, albo nie by�o zaj�te i si� nie odzywa�am. Nerwica jaka� sytuacyjna czy co, jak Boga kocham?! Opisuj� Ci to wszystko, bo jest zabawne. Co mi zale�y, po�miej si� troch�. (M�wi� powa�nie, bardzo mnie to teraz roz�miesza). Wreszcie te objawy nerwicowe ust�pi�y na tyle, �e zacz�am be�kota� co� do tej s�uchawki. Dos�ownie be�kota�, bo by�am strasznie zdenerwowana, i r�ce mi si� trz�s�y, i wszystko mi si� trz�s�o w �rodku. Nie m�wi�, �e to Twoja wina, po prostu, co� mi si� takiego sta�o, i mia�am uczucie, �e sama jestem temu winna, nie wiem dlaczego. No wi�c zacz�am co� be�kota� � �e mam brata, no i �e mam tego brata, ale nic innego mi przez gard�o nie przechodzi�o. Ta pani by�a chyba troch� zdegustowana, ale za to bardzo cierpliwa, co chwil� powtarza�a �Tak? S�ucham pani�.", ale 19 powtarza�a to z takim wystudiowanym wsp�czuciem, �e od tego jeszcze gorzej si� zapl�ta�am. Wreszcie, pi�te przez dziesi�te, opowiedzia�am jej co� o nas, �e mojego brata wyrzucili z poci�gu itd., ale czu�am, �e jestem zupe�nie beznadziejna. Wi�c, mo�e dlatego, ona te� by�a beznadziejna. Stale powtarza�a, �e �to jest trudna sprawa", i �e �no tak, to jest bardzo trudna sprawa", a� wreszcie sama zacz�am jej wsp�czu�. A potem powiedzia�a, �e �sprawa jest trudna" i �e nast�pny dy�ur b�dzie mia�a po dwudziestym, i �eby do niej wtedy zadzwoni�. A �e by� w�a�nie si�dmy czy �smy (wszystko mi si� dok�adnie pomyli�o w czasie), wi�c mia�am dosy� taktu, �eby nic jej na to nie odpowiedzie� i na tym si� po�egna�y�my. Ale na tym nie koniec. Mo�e jestem g�upia, my�l sobie, co chcesz, ale by�o mi tak smutno i �le, a w�a�ciwie jeszcze gorzej, �e znowu zadzwoni�am do tego Telefonu Zaufania. Bo za chwil� znowu up�yn�o par� godzin i zrobi�o si� ju� rano, a te panie w Telefonie Zaufania o �smej rano si� zmieniaj�. A ja naprawd� potrzebowa�am pomocy i by�o mi ju� wszystko jedno. To znaczy, nie potrzebowa�am rady, tylko �eby kto� mnie wreszcie zrozumia� i pom�g� mi zrozumie� sam� siebie. Ty piszesz, �e nie wiesz, kto tu naprawd� potrzebuje pomocy � ja czy Ty. No wi�c powiem Ci, to proste. Ka�dy potrzebuje pomocy. Absolutnie ka�dy, nawet te panie w Telefonie Zaufania! I m�wisz, �e je�li chc� Ci pom�c, to najpierw musz� pom�c sama sobie. No wi�c w�a�nie to robi�! Zastanawiam si� tylko, dlaczego Ty, przy tych wszystkich swoich s�awnych zaletach serca i umys�u, jeste� takim cholernym egoist�. (Piszesz, �e jeste� niewdzi�cznym skurwysynem. A co mnie to obchodzi, �e Ty siebie uwa�asz za niewdzi�cznego skurwysyna?! Jeste�? To nie b�d�!) Bo z tego, co piszesz, wynika, �e ja musz� pom�c sobie, po to �eby pom�c Tobie? No to szkoda, �e w �aden spos�b nie wynika, �e Ty musisz pom�c sobie, po to, �eby pom�c mnie! No, ale dobra. Zadzwoni�am wi�c jeszcze raz do tego Telefonu Zaufania, i to ju� by�a totalna kl�ska. I dobrze mi tak! Bo, nie gniewaj si�, ale ja zacz�am czyta� tej pani Tw�j list. A ta pani w og�le na to nie zas�ugiwa�a. Zacz�a od tego, �e zapyta�a, po co ca�a ta 20 �wymiana list�w", i �e w og�le by�oby najlepiej, �ebym ja Ciebie ola�a (Twoja szko�a!), bo Ty jeste� �kaleka" i tak b�dzie dla Ciebie lepiej. A ja mam si� zaj�� �w�asnym �yciem". Wi�c bardzo d�ugo jej t�umaczy�am, �e w�a�nie zajmuj� si� przecie� w�asnym �yciem, ale ona si� ze mn� nie zgadza�a i w og�le by�a jakby zgorszona, �e ja si� tym wszystkim tak przejmuj�. No wi�c, �eby jej jako� pom�c, bo ju� wtedy zacz�o mi si� robi� jej troch� �al, postanowi�am przeczyta� jej Tw�j list. Stale si� niecierpliwi�a, bo ja si� troch� j�ka�am nad tym listem, jakby nie rozumia�a, jak trudno jest napisa� taki list, ju� nie m�wi�c o tym, �e lew� r�k�, i jak trudno jest go przeczyta� obcej osobie. A jak dosz�am do tego, �e Ty masz wszystko w �rodku �pojebane", wiesz, to co pisa�e�, poczu�a si� widocznie dotkni�ta, bo powiedzia�a, �e ona nie rozumie, jak cz�owiek na poziomie mo�e u�ywa� podobnego s�ownictwa. (No naprawd�, bez jaj!) Zupe�nie mnie przytka�o, �e ona nie rozumie takiej prostej rzeczy (i �e nie ma wi�kszych zmartwie� w takiej chwili) i chcia�am jej to wyt�umaczy�, ale ona nic nie chcia�a zrozumie� i powtarza�a, �e �mimo wszystko, da�oby si� to s�owo jako� zast�pi�". Wi�c wreszcie si� zdenerwowa�am i ma�o brakowa�o, �ebym jej rzeczywi�cie powiedzia�a jak! Ale najgorsze by�o to, �e ona stale strasznie si� dziwi�a, �e mnie tak bardzo na Tobie zale�y i w �aden spos�b jej nie mog�am wyt�umaczy�, �e mi po prostu zale�y i ju�. Bo to jest zbyt proste, �eby si� w og�le da�o wyt�umaczy�. A ona si� dziwi�a i dziwi�a, a� wreszcie zapyta�a mnie, czy nas nie ��czy �co� wi�cej". To znaczy, wiesz, czy my naprawd� �yjemy jak brat z siostr�. Najpierw to w og�le do mnie nie dotar�o, ale za to, jak ju� dotar�o, to mi po prostu r�ce opad�y, no po prostu, r�ce mi opad�y i ju�! I wtedy w�a�nie zrozumia�am, �e te panie z Telefonu Zaufania te� potrzebuj� pomocy. I naprawd�, bardzo tej pani wsp�czu�am. I to by�o bardzo dziwne, ale co� takiego mi si� sta�o na to wszystko, �e si� nagle zupe�nie uspokoi�am. No po prostu poczu�am si� dziwnie spokojna. Zrobi�o mi si� jako� lepiej i pomy�la�am, �e mo�e w og�le nie jest tak �le. Ciesz� si�, bo ju� mi si� odcisk zrobi� na palcu od tego pisania, zawsze to jakie� zado��uczynienie. Tak mi przykro, �e Ci r�ka 21 dr�twieje przy tej maszynie. Chyba masz racj�, parszywe jest to �ycie! Zreszt� nie wiem, mo�e jednak nie jest takie parszywe? Ale �wiat jest pojebany, to fakt. Zreszt�, sama jestem pojebana i, jak wida�, niezbyt zr�wnowa�ona (ta pani powiedzia�a, �e to jest �nie-zr�wnowa�enie sytuacyjne" � czego� jednak si� od niej dowiedzia�am), ale tak� siebie lubi�, wi�c co Ty si� o mnie martwisz. Sam m�wisz, �e tak naprawd�, to uwa�asz si� za szcz�liwego cz�owieka. �Ze wszystkim, co Ciebie spotka�o". I w dodatku zapisujesz mi to w testamencie! Ja mam to niby �kiedy�" zrozumie�. Ja to j u � znakomicie rozumiem! Ty G�upi, Ty Ciemnowidzu. Wi�c daj mi, do cholery, prawo te� uwa�a� si� za szcz�liwego cz�owieka! Ze wszystkim, co Ciebie spotka�o. No niestety. Ju� dawno mi przesz�o. Przesta�am by� w�ciek�a i nie wiem, co teraz b�dzie. Chyba znowu zaczn� Ci� wychwala�, albo skomle� o lito��. Nie wiem czemu, czasem to jest silniejsze ode mnie. Powiedzia�e� mi we czwartek, wr�czaj�c mi t� swoj� cholern� krwawic�, ten sw�j znakomity elaborat, �e m�j list do Ciebie przypomina raczej �wynurzenia porzuconej kochanki", ni� jak�kolwiek rozs�dn� form� korespondencji. (Ty to masz gadane, jak Boga kocham! Ja Ci zazdroszcz�. Ten szyk! Ten styl! Ta logika! Czekaj, ja Ci� jeszcze za�yj�.) No wi�c, po pierwsze, to Twoje krasom�w-stwo doprowadzi mnie chyba kiedy� do sza�u, a po drugie � co Ty si� b�dziesz teraz o mnie martwi�. �e ja siedz� z Tob� w tej zadymionej dziurze, �e si� identyfikuj� i tak dalej. Trzeba si� by�o o to martwi� wcze�niej! A teraz � to wiesz co ja Ci powiem? �e: serdecznie Ci� prosz�, no naprawd�, bardzo szczerze Ci� prosz� � olej mnie! Nie ogl�daj si� na mnie! A ju� w �adnym wypadku, uchowaj B�g, nie zr�b, co Ci serce dyktuje, bo serce Ci si� ka�e obejrze�! I przypomnij sobie przy okazji, �e ostatecznie przez ca�e �ycie nic innego nie robi�e�, tylko uczy�e� mnie, jak si� z Tob� identyfikowa� psychicznie, i szkoli�e� mnie na tego swojego �Marcina". Najpierw kaza�e� mi bra� do r�ki jakie� paskudztwa, w�azi� na jakie� cholerne ostre przedmioty, do dzi� poj�cia nie mam, co to by�o � i nigdy si� nie dowiem, mam tylko tak� �przykr� wizj�", kt�ra mnie �nie opu�ci do ko�ca �ycia" � kaza�e� mi je�dzi� 22 konno, jak mia�am okres, a jeszcze ca�kiem niedawno, jak nie wr�ci�am na noc do domu, napad�e� na mnie, jak rozjuszony byk, zanim w og�le jeszcze zd��y�am otworzy� usta! A co potem zrobi�e�, to sam wiesz. No niestety. Nawet jak by�e� z t� swoj� Ba�k�, to mi tak dawa�e� popali�, �e oddechu z�apa� nie mog�am. I wtedy jako� si� nie ba�e�, �e mnie od siebie �uzale�niasz uczuciowo"?! Poza tym, przez ca�e �ycie s�u�y�e� mi dobrym przyk�adem, pompowa�e� we mnie te swoje idee o mi�o�ci bli�niego, niezale�no�ci wewn�trznej i tak dalej, nie pami�tam ju�, jak to dalej idzie teoretycznie, ale nie szkodzi, Ty i tak masz to obstukane. Wi�c teraz? Teraz nie b�d� taki m�dry. Naprawd� � r�wno Ci� olewam. No niestety. M�wisz, �ebym sobie posz�a na piwko. OK. Ja p�jd� na piwko, a Ty w tym czasie b�dziesz �odwraca� si� od samego siebie"! A g�wno. Mo�e by� tak zacz�� od siebie? Przecie� zawsze mi m�wi�e� � zaraz, co to Ty m�wi�e� � �e poczucia krzywdy trzeba si� wystrzega�, �e b��du zawsze trzeba szuka� w samym sobie? W swoim stanie �wiadomo�ci? Czy co� w tym stylu. W�a�nie � filozof to Ty jeste�! To ja Ci� jeszcze raz za�yj�. A pami�tasz, jak m�wi�e�, �e tylko ludzie zak�amani, czy jacy� tam, uwa�aj�, �e: �Filozofia? � OK, to jedno. Ale �ycie? �ycie to ju� ca�kiem inna sprawa" Dobra, nie b�d� Ci� ju� katowa�. Sam si� pokatuj. Chyba jednak zrobi� sobie jak�� kanapk�, rzyga� mi si� ju� chce od tych papieros�w. Ale ten Jurek ma fajne �arcie! O rany, mam nadziej�, �e wpad�e� na to, �eby zajrze� do kuchni i zobaczy�, co si� dzieje z tym kurczakiem?! Bo nie jestem pewna, czy ja go z tego wszystkiego nie zostawi�am na gazie. Ale mniejsza o kurczaka. Opowiem Ci, co by�o dalej. No wi�c dalej by�o tak, �e � uwa�aj, trzymaj si� mocno! � znowu zadzwoni�am do Telefonu Zaufania. Na szcz�cie, tym razem trafi�am na jak�� mi�� i sensown� pani�, kt�ra bardzo si� przej�a nasz� spraw�, i w og�le uwa�a�a, �e my jeste�my oboje nadzwyczajni. Ale wydaje mi si�, �e i ta pani nie wszystko w tym rozumia�a, bo stale powtarza�a, �e to jest �taki dramat". No, ale powiedzia�a, �e nasz zwi�zek jest unikalny, i nasza obecna sytuacja te� jest unikalna, wi�c tu si� nak�adaj� na siebie dwie unikal- 23 ne sytuacje. M�wi�a to bardzo mi�o i wcale to tak g�upio nie brzmia�o. I w og�le jestem jej wdzi�czna, bo chocia� nic mi nowego nie powiedzia�a, zrobi�o mi si� od tego jako� lepiej. Jaja zreszt� ju� od razu na pocz�tku uprzedzi�am, �e niczego szczeg�lnego od niej nie oczekuj�, bo nie chcia�am, �eby si� speszy�a, jak nie b�dzie wiedzia�a, co mi powiedzie�. Bo po tych wszystkich telefonach (mam na my�li r�wnie� te, kiedy si� nie odzywa�am) ja ju� naprawd� zrozumia�am, �e sprawa jest trudna i �e stawiam ludzi w g�upiej sytuacji. Ale tej pani jestem naprawd� wdzi�czna i chyba jeszcze do niej kiedy� zadzwoni� i jej podzi�kuj�. A potem, jak ju� sko�czy�y�my rozmow�, bardzo d�ugo milcza�a, w og�le nic nie m�wi�a przez kilka minut albo d�u�ej, i to r�wnie� by�o bardzo mi�e, i chyba to w�a�nie najbardziej mi pomog�o. Wi�c �azi�am po tej cha�upie, zapisa�am mas� papier�w, kt�re wyl�dowa�y oczywi�cie w koszu �na �mierci", ze dwana�cie godzin up�yn�o mi na tym wyrzucaniu, no i oczywista, na studiowaniu Twojego znakomitego dzie�a. Mia�am ju� wszystkie mo�liwe my�li, w��cznie z t�, �e mo�e rzeczywi�cie jestem Ci to winna. No bo: taki nieszcz�liwy, nigdy w �yciu ju� nie dosi�dzie konia, za to wali konia co drugi dzie�...? No i w og�le. Mo�e naprawd� trzeba da� mu to b�ogos�awie�stwo... Mo�e to tylko m�j egoizm sprawia, �e tak wszystko si� we mnie buntuje na t� my�l? Albo te �stereotypy my�lenia", co to ci�gle o nich s�ysz�? Pomy�la�am o tym, jak ci�ko Ci sobie poradzi� z czymkolwiek t� jedn� r�k�, jak musisz walczy� o ka�dy centymetr przy przesiadaniu si� na w�zek, i �e w�a�ciwie nawet na tym w�zku nie mo�esz za d�ugo usiedzie�. Stan�a mi przed oczami ta scena sprzed roku, kiedy jeszcze w og�le nic nie potrafi�e� ze sob� zrobi�, i kiedy run��e� na pod�og�, pr�buj�c sam przesi��� si� na ��ko. Podbieg�am wtedy do Ciebie, a Ty chwyci�e� mnie za r�k�, a� my�la�am, �e mi po�amiesz ko�ci, i z tak� bezsiln� w�ciek�o�ci�, z tak� straszn� rozpacz�, �e w og�le nie wiem, z czym to por�wna�, jakim� obcym, zduszonym g�osem krzykn��e� do mnie: Dobij mnie! Marcin, zlituj si�, dobij mnie! Och Andrzej. Tak bardzo Ci� kocham. Co ja na to poradz�. No, ale do rzeczy. Do rzeczy, bo si� rozkleimy. 24 Kr�tko m�wi�c, jak zawsze, uda�o Ci si� mnie zbajerowa�. No bo faktycznie � logicznie � tu taki kaleka � tu ten egoizm � a tu jeszcze te stereotypy? Jednym s�owem, jak m�wi�, w pewnym momencie da�am si� zbajerowa� i, dobra, pomy�la�am, ma moje b�ogos�awie�stwo. Ale w tym samym momencie, a w�a�ciwie jakby nie w tym samym, poczu�am do Ciebie jak�� niech��. I jaki� �al. Tak jakby� Ty mi zrobi� jakie� �wi�stwo. Nie bardzo jeszcze wiedzia�am, co si� dzieje, wi�c odruchowo zacz�am broni� si� � a raczej Ci� � przed tym uczuciem, ale ono nie ust�powa�o. I kr�tko m�wi�c, co tu wdawa� si� w szczeg�y � nie uda�o mi si� przed nim obroni�. Po prostu czu�am, �e co� jest nie tak. �e tu jakby o co� ca�kiem innego chodzi. I nagle co� takiego si� ze mn� sta�o, �e bardzo du�o zrozumia�am w jednej chwili. Jakby wszystko naraz zrozumia�am. Zrozumia�am te� to, co Ty mi m�wi�e� � o tym uzale�nianiu si� od Ciebie, o tej porzuconej kochance i tak dalej. I w og�le � przez chwil� mia�am takie uczucie, jakbym nagle zrozumia�a wszystko. Wszystko, co jest. Jakby wszystko co jest, otworzy�o si� na chwil� przede mn� � i zamkn�o. Ale co� we mnie z siebie zostawi�o. I to co� wystarczy�o, �ebym nagle poczu�a si� tak, jakbym uwolni�a si� od nie wiem jakiego ci�aru. �eby nagle to, co przedtem wydawa�o mi si� tak zawi�e i trudne, sta�o si� mo�e nie �atwe, ale jako� zupe�nie proste. Potem posz�am na spacer na Cmentarz �ydowski � musimy tam i�� kiedy� razem, tam jest ekstra! � troch� sobie po�azi�am, jeszcze troch� rycza�am, ale by�o mi dobrze. A potem wzi�a mnie na Ciebie taka z�o�� (a jednocze�nie taka jasno�� tego, co mam Ci do powiedzenia), �e p�dem wr�ci�am do Jurka, bo przestraszy�am si�, �e mi przejdzie. I zacz�am pisa� do Ciebie ten list. I pisze mi si� go tak �atwo i prosto, jak nigdy dot�d. Nie musz� si� wik�a� w jakie� s�owa, w jakie� pro�by o wybaczenie czy o zmi�owanie, w jakie� zawi�e i tragiczne argumentacje. Jest mi dobrze, a nawet weso�o, a kiedy pisa�am pierwsz� cz�� tego listu, co drugie zdanie wybucha�am �miechem. Mo�e by�o to niezr�wnowa�enie sytuacyjne, ale nie szkodzi. Masz racj�, chyba brak mi pi�tej klepki. Czy Ty zawsze musisz mie� racj�? 25 No, chyba musz� ju� po trochu ko�czy�, t�skno mi co� za naszym grobem. Naprawd�. Ciesz� si� ju� na sam� my�l o drodze do domu. Ty tam te� pewnie kiepsko beze mnie prosperujesz. Jak ja si� ciesz�, �e zn�w Ci� zobacz�! Dobra, mog�, jak Ty to m�wisz, robi� za t� �porzucon� kochank�". Za wujka, dziadka, cioci�-bab-ci�, za wszystko cokolwiek sobie �yczysz! I o Bo�e, nareszcie si� wy�pi�! Nie b�dziesz mi sp�dza� snu z powiek. Chamie Pospolity. Mam do Ciebie jeszcze t� jedn� spraw�. No wi�c tak: To, co robi� dla Ciebie, nie jest �adnym idiotycznym po�wi�ceniem. Jestem do tego stopnia egoistk�, o czym sk�din�d doskonale wiesz, �e ju� na samo s�owo �po�wi�cenie" zbiera mi si� na md�o�ci. Przepraszam, strasznie to fizjologicznie brzmi, ale ta pani z Telefonu Zaufania dobi�a mnie widocznie do tego stopnia, �e postanowi�am wyra�a� si� subtelniej. Tak! Wi�c si� nie dziw. Ot� jestem egoistk�, czy nie jestem, bo to w�a�ciwie dok�adnie na jedno wychodzi, ale � to co robi�, robi� dla siebie, a nie dla nikogo innego. No przysi�gam Ci! Wi�c co ja w�a�ciwie dla Ciebie robi� i o co Ci w�a�ciwie chodzi? To, �e si� grzebi� w Twoich g�wnach, jest czyst� insynuacj�. Je�li co� tu przeoczy�am, to przepraszam, ale nadal mnie to nie wzrusza, bo ju� m�wi�am, �e ledwie wysz�am z pieluch, kaza�e� mi r�ne paskudztwa bra� do r�ki. Wi�c teraz nie miej mi za z�e, �e mnie jest oboj�tne, w czym ja si� grzebi�. Co do Twoich kikut�w, to bardzo je lubi�, a nawet, co tu du�o gada�, kocham je. Nie wiem dlaczego. Widocznie takie mam zboczenie. Z czego z kolei jasno wynika, �e, niestety, nie jestem �wi�ta. No niestety. Co do spraw finansowych (Nie dbam o chronologi�. A co? Sta� mnie na to!), to nie wiem, o co Ty si� w og�le martwisz i w og�le nie chce mi si� o tym gada�. Ale mam kilka dobrych pomys��w, 26 jak pomno�y� Twoj� krwawic�, wi�c: masz k�opot? � napisz do mnie! skoro tak Ci� to ju� niepokoi. Co do tego, �e nie o�mielasz si� mnie obci��a�, prosz�c mnie o zgod�, wi�c o�mielasz si� mnie obci��a�, prosz�c o �wybaczenie i zrozumienie", to, jak sam widzisz, jest to w r�wnej mierze OK, bo co to mnie za r�nica?! Co do mnie, to � jak wida�. Po tym zab�jczym maratonie, jaki sobie z Twoj� pomoc� zafundowa�am, ca�kiem nie�le prosperuj�. Co nie znaczy, �e przedtem prosperowa�am �le. Albo, �e nie b�d� prosperowa� lepiej, je�li tylko b�dzie mi si� chcia�o. Co do mojej przysz�o�ci, przepraszam, �tak zwanej" przysz�o�ci, to si� nie martw. Bo jak si� b�dziesz martwi�, to Ci zrobi� jakiego� wnuka, i wtedy dopiero b�dziesz si� martwi� i robi� z nim za g�rnika. Co do sensu Twojego w�asnego �ycia, to sam si� troch� pokatuj, bo ja ju� do�� si� nakatowa�am ca�� t� filozofi� i ju� i tak w pi�tk� goni�. Ale dla u�atwienia zapytowywuj�: Je�li Twoje �ycie ma nie mie� sensu, to jaki sens ma mie� jakiekolwiek inne �ycie? Musi by� z tego jakie� wyj�cie. Je�li nie ma wyj�cia dla Ciebie, to nie ma go r�wnie� dla nikogo innego i ka�dy r�wnie dobrze mo�e sobie w �eb strzeli�. (A co, nie? Zab�jcza logika.) Dobra. Trzeba uderzy� w jak�� tragiczniejsz� nut�. Co do tego, �e wszystko masz �pojebane", i co do wszystkiego, co z tego wynika: Ale najpierw minuta milczenia. To znaczy, Ty sobie pomilcz, a ja p�jd� zrobi� siusiu. Strasznie mi przykro z tego powodu. A� boli mnie co� w �rodku, kiedy o tym my�l�. Nie mog� i nigdy nie b�d� mog�a patrze� na to spokojnie. Przej�� obok Ciebie oboj�tnie. Nie licz na to. Nie b�d� mog�a, bo nigdy tego nie zechc�. Bo, mo�e wiem, a mo�e nie wiem dlaczego, mam uczucie, �e to jest jaki� dar. Dar, kt�ry ja musz� � nie, nie musz�: chc� uchroni�, nawet je�li Ty sam go uchroni� nie potrafisz. Nie my�l o tym logicznie, bo nic nie zrozumiesz. Po prostu s�uchaj. 27 Ja nie b�d� ju� Ci m�wi�, �e Ci� kocham, ani Ciebie wi�cej o to pyta�. Bo co to w�a�ciwie znaczy i co na ten temat mo�na powiedzie�. Kiedy m�wi�am tej pani z Telefonu Zaufania, �e Ci� kocham, �e � po prostu � ja Ci� kocham i to wszystko, ta pani zrozumia�a, �e nas musi ��czy� �co� wi�cej". A przecie� powiedzia�am jej, �e to wszystko, wi�c jak nas mo�e ��czy� wi�cej? A nawet gdybym by�a Twoj� kochank�? Lub gdybym ni� nie by�a? A c� to mo�e mie� za znaczenie i co to mo�e kogo obchodzi�. Mnie jest wszystko jedno, czy ja jestem, czy nie jestem Twoj� kochank�! Czy Ty jeste�, czy nie jeste� moim bratem! Czy mo�e jeste�, tak zwanym, zupe�nie obcym cz�owiekiem! Mnie po prostu jest wszystko jedno. Bo wszystko jest jedno. I kiedy cz�owiek to zrozumie, a w�a�ciwie poczuje, wtedy przestaj� mie� znaczenie wszystkie r�nice, wszystkie s�owa. Bo r�nice s� te� tylko s�owami. I dla kogo�, kto czuje to j e d n o, c� to jest za r�nica, czy Ty nie masz n�g, czy Ty masz cztery r�ce? To tylko dla tych, kt�rzy tego nie czuj�, kt�rzy tego mo�e dopiero szukaj� w zam�cie i zgie�ku tego �wiata, licz� si� te r�nice, bo nie mog� si� z nich jeszcze wyzwoli�. Gdyby� mia� te cztery r�ce, by�by� dla nich tym samym, czym jeste� teraz, z jedn�. Tak samo by na Ciebie patrzyli. Bo oni Ciebie naprawd� nie widz�, nie znaj�. I dlatego nie potrafi� Ci� pokocha�. Bo zna� i kocha� � to jedno. I nie mog� Ci� pozna�, dop�ki nie poznaj� samych siebie. A wtedy dopiero dostrzeg�, �e mi�dzy nimi a Tob� nie ma �adnej r�nicy. Wi�c teraz patrz� na Ciebie z lito�ci� � bo teraz sami s� godni lito�ci! I dlatego, wszystkie te s�owa, kt�re oni stworzyli � po�wi�cenie, dobro�, mi�osierdzie, obowi�zek � te� s� godne lito�ci. Bo s� zaledwie jakim� ust�pstwem na rzecz innego cz�owieka, jak�� mask�. Zaprzeczeniem tego jednego, co si� liczy naprawd�. Co jest tym, czym jest i nie potrzebuje siebie nazywa�. �wiat jest pojebany, to fakt. Ale �wiat to jeszcze nie jest �ycie. �ycie nie jest pojebane, i tak naprawd� to nie mo�na �ycia pojeba�. Mo�na tylko pojeba� samego siebie. Dlatego to, co si� z Tob� sta�o, to nie jest jeszcze �aden �dramat". Dramaty s� ca�kiem czym innym, a mo�e w og�le nie istniej�. Sam piszesz, �e dramatyczne 28 s� tylko nasze uczucia. A my jeste�my czym� wi�cej, ni� uczuciami, tak samo, jak czym� wi�cej, ni� inteligencj�. A mo�e jeste�my nie tylko czym� wi�cej, ale i czym� zupe�nie innym. A jednak pomy�la�am jeszcze raz to s�owo... Jestem Ci wdzi�czna, Andrzej. Jestem Ci wdzi�czna, bo Ci� kocham. To Ty nauczy�e� mnie mi�o�ci. Czy raczej, ja sama si� jej nauczy�am przy Tobie. A mo�e nie musia�am si� jej uczy�, mo�e musia�am j� w sobie tylko odkry�, odnale��. Ale odkry�am j� w�a�nie poprzez Ciebie. I teraz, we wszystkim, co kocham, kocham Ciebie � a w Tobie kocham wszystko, co jest. I nie mo�e by� inaczej. Jestem Ci wdzi�czna. Jestem wdzi�czna Twemu kalectwu. Za to, �e pozwoli�o mi tyle zrozumie�. Za to, �e potrafi�am je pokocha�. My�l� na ten temat wiele rzeczy, a w�a�ciwie one same si� we mnie my�l�. A wszystkie s� dobre. S�yszysz?! Co� we mnie p�acze, jak to pisz�, a jednak � wszystkie te rzeczy s� dobre. I nie jest nawet takie wa�ne, cho� i to jest wa�ne mi�dzy innymi dobrymi rzeczami, �e uratowa�e� dzi�ki temu czyje� �ycie. A w�a�ciwie nie uratowa�e� czyjego� �ycia, bo tylko ten kto� mo�e swoje �ycie uratowa�. Ty uratowa�e� dla niego t� szans�. Znowu p�acz�, ale mniejsza o to. I jeszcze ostatnia sprawa. Prosisz mnie o wybaczenie. Nie wiem, co Ci na to odpowiedzie�. Jest ostatni� rzecz�, jakiej pragn�, �eby�, je�li ju� podejmiesz tak� decyzj�, odchodzi�, l�kaj�c si�, �e co� jest mi�dzy nami nie tak. Wszystko jest tak. Wybaczam Ci. Wybaczam Ci, Andrzej, z ca�ego serca. Ale tak naprawd� to ja tego nie czuj�. M�wi�e�, �e ka�dy potrzebuje wybaczenia i �e ka�demu jeste�my winni wybaczenie. �e po prostu, wszyscy jeste�my winni. Ja te� my�l�, �e tak jest, ale ja tego nie rozumiem. Dla mnie to s� tylko s�owa. To jest tak, jak z tym po�wi�ceniem. Ja chyba dla nikogo nie potrafi� si� po�wi�ci�, a c� dopiero dla Ciebie! I tak samo nie potrafi� Ci wybaczy�. Bo ja czuj� tylko jedno � �e Ci� kocham, i �e jestem Ci wdzi�czna. I to wszystko. I �adne po�wi�cenie czy wybaczenie nie ma tu nic do rzeczy. We mnie po prostu nie ma na nie miejsca. I kiedy to wszystko czuj�, my�l� sobie, �e niewa�ne, czy jest B�g. I w dodatku, wtedy dopiero naprawd� czuj�, �e on jest. 29 Andrzej, mnie si� wydaje, �e my�my wszyscy si� strasznie zapl�tali w jakich� s�owach. Mnie si� zawsze wydawa�o, �e ja rozumiem te s�owa, chocia� zawsze mi si� co� nie zgadza�o. Teraz ja nie rozumiem tych s��w i nie rozumiem, co one znacz�. Tak naprawd�, to nikt ich chyba nie rozumie, wszyscy je tylko powtarzaj� i chowaj� si� za nimi, jakby um�wili si�, �e graj� w jak�� gr�. I od tego wszyscy s� nieszcz�liwi. To od tego wszyscy s� nieszcz�liwi! A w dodatku, to jest takie zupe�nie proste i mo�na to zrozumie� w jednej chwili. Tak jak ja to w jednej chwili zrozumia�am. Zrozumia�am wszystko. Wszystko, co jest. To si� otworzy�o przede mn� i zamkn�o, ale ja ju� nigdy tego nie zapomn�. Ty m�wisz, �e czasem Ci si� wydaje, �e wiesz wszystko o wszystkim. I rozumiem nawet, co Ty masz na my�li, ale to jest nie tak. Ty po prostu jeste� zm�czony cierpieniem i kiedy tak m�wisz, chcesz powiedzie�, �e wiesz wszystko o cierpieniu. Ale o cierpieniu te� nie wiesz wszystkiego. Bo gdyby� wiedzia� wszystko o cierpieniu, wiedzia�by� rzeczywi�cie wszystko o wszystkim. Bo wystarczy wiedzie� wszystko o je dnej rzeczy, �eby wiedzie� wszystko o wszystkich pozosta�ych. I wtedy w�a�nie si� dostrzega, �e wszystko jest dobre, �e nie ma �adnych z�ych rzeczy. Ja sama tego nie rozumiem, ale nie musz� rozumie�, bo to czuj�. Andrzej, ja nie pragn�, �eby� Ty �y� za wszelk� cen�. Zreszt�, co to w�a�ciwie znaczy � �y� za wszelk� cen�. To znaczy � za jak� cen�? Je�li za cen� cierpienia, to ta cena, za kt�r� �yjesz Ty, jest wi�ksza ni� ta, za kt�r� �yj� ja. Tego zreszt� te� nie mo�na powiedzie� na pewno. Mo�e nie jest ona ani wi�ksza, ani mniejsza, mo�e po prostu inna? Ale je�li tak jest, je�li Twoja cena za �ycie jest wi�ksza, to czy to si� nie r�wna temu, �e Twoje �ycie ma wi�ksz� warto��? Nie wiem. Bo ja w og�le bardzo ma�o wiem. Ty na pewno wiesz wi�cej. Napisa�am to wszystko tak, i w�a�ciwie nawet nie wiem jak, �eby Ci mo�e w czym� pom�c. A jedyn� rzecz�, kt�r� znam, jest ta, o kt�rej ju� nie b�d� m�wi�. Zreszt� i jej nie znam naprawd�. A mo�e w�a�nie � jej przede wszystkim. 30 Kiedy my�l� o tym, �e m�g�by� co� ze sob� zrobi�, a� wszystko si� we mnie kurczy na t� my�l. Ale ja mog� tylko wierzy�. Wierzy�, �e tego nie zrobisz. I wierz�, �e tego nie zrobisz. S�yszysz?! S�yszysz, Chamie Pospolity?! Ja wierz�, �e tego nie zrobisz! O Bo�e. Wierz�, �e tego nie zrobisz. ... Wr�� do domu, Moja Dziewuszko. Zawini�em, ale nie wydawaj mnie d�u�ej na tortur� niepokoju. Nie ma Ci� ju� trzeci� noc, chodz� mi po g�owie najpotworniejsze my�li. Troch� �le to obliczy�a� w czasie, nie mam ju� tych samych nerw�w co dawniej. Mia�a� raq�, �e powinni�my wi�cej ze sob� rozmawia�. Obiecuj